Skocz do zawartości

Dopóki śmierć nas nie rozłączy


citko

Rekomendowane odpowiedzi

FM 2012, 12.2.2

Wybrane ligi: Polska (Ekstraklasa, I, II)

Dodatki: dodatek umożliwiający grę w IV lidze polskiej

Rozmiar bd: średnia

Klub: Widzew Łódź

------------------------------------------------------------------------------------

 

1.

 

Zamknąłem książkę i już w tym momencie wiedziałem, że czas powrócić do rzeczywistości. Znów zaczytałem się, przez co ucierpiały niektóre z moich popołudniowych sprawunków. Przede wszystkim miałem zadzwonić do Krakowa i omówić kilka istotnych spraw związanych z ewentualnym transferem mojego podopiecznego. Poza tym obiecałem pojawić się w klubie i zamienić słówko z wujem oraz Przemkiem Olszowym, rzecznikiem stowarzyszenia fanatyków Widzewa. Pies pogrzebany dosłownie i w przenośni leżał też w moim łóżku - Ewie, z którą niemal równy rok temu stanąłem na ślubnym kobiercu, obiecałem tego wieczoru wspólny shopping, zwieńczony kolacją na mieście - jako że do domu wróciłem zbyt zmęczony na szlajanie się jeszcze po galeriach, w następstwie czego wybrałem ciepłe kapcie i najlepsze dzieło Stiega Larssona, jakie wyszło spod jego pióra, końcowy rezultat musiał być tylko jeden. Sypialniane drzwi łomotnęły o futryny z trzaskiem dwóch zderzających się w powietrzu samolotów, aż dziw, że wszystko po tym incydencie pozostało w domu nietknięte.

 

Jestem stuprocentowo przekonany o tym, że gdy tylko otworzę rano powieki, czeka mnie swoisty opierdol. To tak jak w kawale z Jasiem kończącym rok szkolny i przynoszącym świadectwo do domu, oświadczającym przed sobą samym: "Jeszcze tylko wpierdol i wakacje". U mnie z tą różnicą, że o wakacjach raczej nie ma mowy; moja sytuacja wygląda zgoła całkiem inaczej, zaś świetnie ujmuje ją mój kolega z tego filmiku: klik

 

Gwiazdy migały szaleńczo na nieboskłonie w ciepłą, pogodną, czerwcową noc, zdając się rytmicznie przybliżać i oddalać od okien naszego wspólnego gniazdka, i gdyby tak wtopić się w ten obrazek na dłuższą chwilę, można by było odnieść wrażenie i za naturalne odebrać fakt, że w końcu nań zapukają. Nasz dwupiętrowy dom, usytuowany w całkiem gościnnej części dzielnicy Łodzi, Widzewie na Nowosolu, tkwił niewzruszony na tle bliźniaczo podobnych jednorodzinnych domków i tak jak one odbijał blask księżyca. Panujący we wnętrzu salonu półmrok wespół z ogarniającą mnie sennością, nie przeszkodziły jednak w wieczornej sesyjce na przeglądnięcie ciekawostek z sieci. Ułożyłem się wygodnie na fotelu, laptop tymczasem grzał mnie w uda.

 

Felietoniści interia.pl

 

Romań Kołtoń

... a bramki są dwie

Widzew odzyskuje wiarę w swoje możliwości

 

Udany sezon dla Widzewa wlał wiele otuchy w serca wszystkich jego sympatyków. Podopieczni Marcina Chybiorza spisywali się rewelacyjnie przez większą część sezonu, kończąc rywalizację na wysokim 4. miejscu. Tym samym Czerwona Armia wraca do czołówki Ekstraklasy po kilkunastu latach posuchy. Czy nadzieje związane z odkryciem, jakim jest bezapelacyjnie najmłodszy w historii manago w polskim i światowym futbolu, są uzasadnione? Bynajmniej - jak twierdzą znawcy futbolu.

 

A zaczęło się w lipcu zeszłego roku, gdy Czesław Michniewicz, ówczesny szkoleniowiec Widzewa, przeniósł się do Białegostoku i podpisał kontrakt z tamtejszą Jagiellonią. Pogłoski prasowe i medialne sugerowały, że posadę pierwszego trenera przejmie dotychczasowy asystent Czesia, Radosław Mroczkowski. Tak się jednak nie stało, a po ogłoszeniu oficjalnej decyzji, kto będzie numerem 1 w Łodzi, opinią społeczną aż zawrzało. Zresztą zagotowało się w całym piłkarskim światku. Niecodziennym bowiem widokiem jest, gdy do profesjonalnej piłki wskakuje młokos tak naprawdę znikąd, a na dodatek wskakuje w garnitur i na równi z doświadczonymi kolegami po fachu rozpoczyna z nimi rywalizację. Bark w bark.

 

26-letni dziś Marcin Chybiorz, absolwent krakowskiego AWF-u, nie objął posady w Widzewie ze względu na jakieś niebotyczne umiejętności szkolenia stricte piłkarskiego, a jedynie przez znajomości, czy może ściślej - przez rodzinne kontakty. Całościowy właściciel spółki Widzewa, Sylwester Cacek, jest wujem ciotecznym młodego trenera z podwórka - jak nazywają Chybiorza inni managerowie Ekstraklasy - więc nikogo nie dziwi fakt, że taka sytuacja miała miejsce. Sam zaś certyfikat UEFA Pro został mu przyznany warunkowo dzień po tym, gdy udało mu się zdobyć licencję UEFA A. Śmiem twierdzić, że za pieniądze w dzisiejszym świecie można kupić wszystko. No prawie wszystko - wątpię, by ktoś jeszcze (nie licząc tych w Łodzi) traktowali całą sprawę poważnie, a do Chybiorza podchodził z należnym szacunkiem. Głośno mówi się bowiem o tym, że jest niestety poddany wariacjom emocjonalnym, a w rękach samego "Wielkiego Wujka" - sterowaną na sznurkach marionetką.

 

Co prawda w konferencjach prasowych niemal za każdym razem występował w roli głównej, gdzie radził sobie nadzwyczaj świetnie, ale już podczas samych prowadzonych przez niego spotkań więcej do powiedzenia piłkarzom miał jego asystent, Tomasz Kmiecik. Kto tak naprawdę jest zatem numerem jeden przy Alei Piłsudskiego? Tajemnica zachowuje w dalszym ciągu status quo. Piłkarze obrali przed mediami taktykę milczenia owiec, jakby w obawie przed grzmieniem władczego właściciela klubu. Zresztą w ostatnim czasie coraz częściej porównuje się Sylwestra Cacka do Józefa Wojciechowskiego, którzy zyskali sobie już miano tyranów w polskim futbolu.

 

Ogólny pogląd na sprawę nie zmienia jednak faktu, że Widzew odniósł w tym sezonie niemały sukces, zajmując miejsce tuż za podium. To w sumie również najgorsze z możliwych miejsc, bo tak naprawdę nie gwarantuje europejskich pucharów, które w Łodzi z pewnością byłyby mile widziane przez kibiców i nie tylko przez nich.

 

INTERIA.PL

Odnośnik do komentarza

Siema. Dzięki za miłe przywitanie i życzenia - na pewno się przydadzą :)

Bacao, masz rację, już poprawione.

 

 

2.

 

 

Oooo — pomyślałem sobie, przygryzając wargę z rosnącej złości. Romek po raz kolejny zagalopował się i napisał zbyt dużo, aniżeli mogła na to pozwolić jego dziennikarska duma. Wyraźnie poparł tezy kręgu ludzi, którzy mnie nie cierpią za szczerość i otwartość, co podsumował, nazywając mnie chłopaczkiem z podwórka czy może dobitniej - marionetką wujka.

Próbowałem ostudzić swoje emocje, ale nie do końca mi to wychodziło. Mimo późnej godziny (zegar ścienny w kuchni wskazywał piętnaście minut po północy), zaparzyłem kawę, w międzyczasie wychodząc na taras na fajkę. Popijając zabielaną bez cukru - taką lubiłem najbardziej - przejrzałem inne piłkarskie fakty z kraju i ze świata, ciągle mając w głowie bzdurne uwagi Kołtonia pod czaszką. Zaintrygowały mnie pogłoski o przenosinach Rudneva do Kaiserslautern czy potwierdzenie transferu definitywnego Brazylijczyka Bruna do Botofago, ale ciągle łapałem się na tym, że myślę o Kołtoniu! A może zalogować się na nonsensopedii i okrasić artykuł o kilka ciekawych wzmianek na jego temat? - podpowiadał mi buntowniczy umysł. W końcu zwyciężyła jednak moja naturalna skłonność do plenienie dobra, jak przystało na wzorowego katolika, którym jestem i nie zrobiłem nic. W końcu Romek to nie cała interia, Zibi Boniek, z którym również współpracują, wypowiada się o mnie przynajmniej pochlebnie, a zresztą polski internet to nie tylko interia, a także inne, wartościowsze portale internetowe, na których jestem odbierany raczej pozytywnie.

 

Jako że rozbudziłem się do tego stopnia, iż wszelkie próby zaśnięcia raczej nie przyniosłyby spodziewanego rezultatu, postanowiłem skrobnąć co nieco na swoim blogu. Pisałem, próbując nie nadawać notce żadnych własnych, osobistych emocji, a jedynie zawrzeć suche fakty.

 

O Ekstraklasie słów kilka

 

Sezon 2011/2012 zakończył się dla klubów rodzimej Ekstraklasy nadzwyczaj szybko, co spowodowane było oczywiście zbliżającymi się Mistrzostwami Europy, które rozegrane zostaną oczywiście w Polsce i na Ukrainie. Ten nietypowy, jak na polskie warunki, maraton (w końcu runda rewanżowa rozegrana została w zaledwie 3 miesiące, w tym z kilkoma przerwami na zgrupowania reprezentacji) przyniósł kilka niesamowitych rozstrzygnięć. Przede wszystkim się we znaki zmęczenia zaowocowały kuriozalnym przebiegiem ściśle związanego z Ekstraklasą rozgrywkami o Puchar Polski. Dość powiedzieć, że w półfinale zmierzyły się ze sobą dwie pary złożone z ekstraklasowych i pierwszoligowych klubów, a sam finał zakończył się zwycięstwem I-ligowej Sandecji Nowy Sącz nad 7. ekipą Ekstraklasy minionego sezonu — Zagłębiem Lubin. Podopieczni Dariusza Kubickiego pogrążyli ekipę Jana Urbana skromnym 1:0 po bramce Tomasza Midzierskiego w dość nietypowym miejscu, bo finał rozegrany został niezrozumiale przy Harcerskiej w Jastrzębiu Zdroju. Następnym faktem wartym chwili uwagi to tegoroczne rozgrywki na arenie międzynarodowej. O ile w Lidze Europejskiej nasze drużyny, tj. Jagiellonia Białystok, Śląsk Wrocław i Legia Warszawa zaprezentowały się kiepsko, to o tyle krakowska Wisła dokonała cudownej rzeczy — pierwszy raz od 14 lat reprezentowała nasz kraj w fazie grupowej elitarnych rozgrywek Ligi Mistrzów. I choć nie udało się jej wywalczyć choćby 3 miejsca, gwarantującego jeszcze udział w LE, to jednak przynajmniej jej rywalizacja nie zakończyła się z zerowym dorobkiem punktowym. Kolejną a zarazem ostatnią rzeczą przykuwającą uwagę powszechnego sympatyka futbolu to poszczególne miejsca zespołów na mecie rozgrywek Ekstraklasy.

 

1. Legia Warszawa wylała kubeł zimnej wody Lechowi Poznań, który remisując w ostatnim meczu sezonu z Górnikiem Zabrze 1:1, pożegnał się z mistrzostwem, podczas gdy Legioniści w grze nerwów wygrali ostatecznie z Ruchem Chorzów 3:2. Niemniej jednak mistrzowski tytuł należał się Wojskowym najbardziej spośród wszystkich ekip Ekstraklasy, bo przez większość sezonu piastowali tytuł lidera rozgrywek. Poza tym podopieczni Michała Skorży zdecydowanie wiedli prym w ligowych statystykach: przegrali najmniej spotkań, zdobyli najwięcej goli, tracąc przy tym najmniej. O obliczu zespołu decydowali niesamowity Danjel Ljuboja, najskuteczniejszy strzelec z 14 trafieniami na koncie, niezawodny Maciej Rybus, osiągając najlepszą ligową średnią not, oraz Jakub Rzeźniczak — najskuteczniejszy obrońca ligi. Udział w Lidze Europejskiej okazał się jednak być niewypałem dla Stołecznych, którzy odpadli bezpardonowo po dwumeczu ze słowacką Żyliną 2:3 (2:2, 0:1) w 3 rundzie kwalifikacyjnej.

 

2. Lech Poznań. Poznaniacy pod wodzą Jose Maria Bakero walczyli w tym sezonie o najwyższe cele, jednak w przeciwieństwie do Legionistów nie musieli dzielić energii na ligę i rozgrywki europejskie. To zaowocowało również półfinałem w Pucharze Polski, w którym ostatecznie przyszło im uznać wyższość Miedziowych (2:3, 0:0). O samym mistrzostwie Polski dla Legii zadecydował jednak gorszy bilans bramkowy poznaniaków, bo w bezpośrednim starciu obu ekip żadna z drużyn nie odnotowała przewagi (2:1 przy ul.Bułgarskiej, 1:2 na Pepsi Arena). Prym wśród strzelców wiódł bezprecedensowy Artjoms Rudnevs z 16 golami ligowymi i tytułem wicekróla strzelców, natomiast zdaniem wielu najlepszy sezon w drużynie miał za sobą Hubert Wołakiewicz, okrzyknięty królem defensywy.

 

3. Śląsk Wrocław. Ornest Lenczyk może zaliczyć sezon do udanych, choć z pewnością gorzki smak pigułki, którą musiał połknąć wraz z ostatnim meczem sezonu, jeszcze na długo pozostanie mu w ustach. Wystarczyło bowiem zwyciężyć nad słabiutką Cracovią, a sprawa tytułu rozstrzygnęła by się na ich korzyść z racji lepszego bilansu meczów bezpośrednich z Legią i Lechem! Nie ma może sensu za dużo gdybać, ale jeśli ten scenariusz sprawdziłby się, kosztowałoby to Legię mistrzostwo i spadek na 3 pozycję w lidze! Jeśli chodzi natomiast o europejskie puchary we Wrocławiu, to można powiedzieć, że wrocławianie zaprezentowali się lepiej aniżeli Legia czy Jagiellonia, bo ich przygoda zakończyła się dopiero w czwartej rundzie kwalifikacyjnej na zespole Hanoveru (0:2, 0:1). Wcześniej Orły Leńczyka wyeliminowali chorwacki Rudar w drugiej (2:0, 3:1) i czeską Mlade Boleslav (2:0, 1:2) w trzeciej rundzie kwalifikacyjnej. Wśród ligowych strzelców nie można było wyróżnić zdecydowanego faworyta; Cristian Diaz zdobył 8, natomiast Waldemar Sobota czy Piotr Ćwielong zgromadzili na swoim koncie po 7 trafień. Po odejściu Sebastiana Mili do Portsmouth za bagatela 3.9 miliona złotych nie można było w zespole Śląska wyróżnić jakiegoś zdecydowanego lidera, zaś Przemysław Kaźmierczak, któremu wróżono rolę jego następcy, nie wyróżnił się niczym nadzwyczajnym.

 

4. Widzew Łódź okazał się bezpretensjonalnym czarnym koniem rozgrywek, któremu początkiem sezonu nie wróżono niczego więcej aniżeli środek tabeli czy tam w miarę bezpieczne utrzymanie się w lidze. W zamian moi podopieczni zadziwiali i zawstydzali kolejnych rywali, z którymi udawało się wychodzić z pojedynków z tarczą, czego dowodem jest choćby wysokie zwycięstwo na Piłsudskiego z Wisłą Kraków (6:2). Oczywiście widzewiakom zdarzały się nagłe obniżki formy, które kosztowały choćby rychłym pożegnaniem się z Pucharem Polski (pierwszy mecz w tych rozgrywkach i od razu porażka 0:2 z Wartą Poznań), ale również niezwykłe serie, jak ta chociażby z wiosny, kiedy to przez 10 kolejnych ligowych zmagań nie schodzili z boiska pokonani. Jak na tak wysokie miejsce zespół z Łodzi nie ma w swojej kadrze jakichś głośnych nazwisk, ale to właśnie dzięki takim sukcesom ranga nazwisk Dudu Paraiba, Sebastian Madera czy Łukasz Broź jest stale podnoszona. Najlepszym strzelcem zespołu okazał się Tunezyjczyk Mehdi Ben Dhifallah, który zgromadził 8 ligowych trafień, co może nie budzi zachwytu, ale trzeba pamiętać o tym, że Widzew jako jeden z nielicznych zespołów Ekstraklasy opierał swoją grę o system 442, podczas gdy reszta ligi grywała jednym wysuniętym napastnikiem.

 

5. Polonia Warszawa. Najdroższa w eksploatacji polska drużyna znów nie przyniosła oczekiwanego przez Józefa Wojciechowskiemu sukcesu, na który liczył. Podopieczni Jacka Zielińskiego, który ostał się na stanowisku managera zespołu po zajęciu tego 5 miejsca, nie może jednak spać spokojnie w przypadku, gdyby w nadchodzącym sezonie historia miała się powtórzyć. W szczęściu nie dopomógł nawet transfer ikony sudańskiego futbolu 34-letniego Faisala Agaba (bagatela 96 występów w reprezentacji) przed sezonem, na który charyzmatyczny prezes nie szczędził wydać 4mln złotych czy też nie do końca satysfakcjonująca postawa zespołu już w trakcie sezonu i ściągnięcie 8-krotnego reprezentanta Belgii — Toma Soetaersa. Najskuteczniejszym strzelcem okazał się Czech Pavel Sultes z 11 trafieniami na koncie, zaś za najlepszego piłkarza Czarnych Koszul uznano obrońcę reprezentacji Polski, Tomasza Jodłowca.

 

6. Wisła Kraków. Niewątpliwy sukces w Lidze Mistrzów, o którym mimochodem już wspomniałem, odbił się negatywną czkawką wiślaków, jeśli chodzi o ich występy na krajowym podwórku. Efekt końcowy? Brak europejskich pucharów w przyszłym sezonie. Robert Maaskant może mieć jednak kilka powodów do zadowolenia. Jakich? Przede wszystkim finanse. Sam awans krakowskiej drużyny do fazy grupowej to zastrzyk kilkunastu milionów złotych, doliczyć do tego prawa do transmisji meczów czy wpływy z biletów, daje to całkiem pokaźną sumę pieniędzy. Poza tym w zimowym okienku transferowym za niespełna 10 milionów złotych kierunek Dynamo Kijów obrał Patryk Małecki i o dziwo na wiosnę Wisła zaczęła grać lepiej. Na potwierdzenie tych słów wystarczyło bowiem na bieżąco śledzić tabelę ligową, bo po rundzie jesiennej Wisła zajmowała odległą 12. pozycję w lidze, a więc awans na 6. lokatę trzeba rozpatrywać jako jej niewątpliwy sukces. Wisła miała fatalną końcówkę sezonu, która zadecydowała o jest ostatecznej pozycji w lidze. Wracając jeszcze do zmagań w LM, Wiślacy do fazy grupowej przedarli się przez 3 rundy kwalifikacji i po drodze rozprawiali się z azerbejdżańskim Neftci (1:0, 3:0), słoweńskim Mariborem (3:0, 1:1) i izraelskim Maccabi Hajfa (2:0, 1:2). Faza grupowa to przegrane potyczki z FC Porto (0:1, 1:3) i Szachtarem (1:4, 1:3) oraz najbardziej pozytywny aspekt ich występów - rywalizacje z Lille (1:1, 3:0). Najlepszy strzelec? Tsvetan Genkov - 12 goli, ale jeśli chodzi o zmagania ligowe, to zdecydowanego lidera już nie ma: Andraz Kirm — 8, Maor Melikson i Tsvetan Genkov — 7 goli.

 

7. Zagłębie Lubin prowadzone przez Jana Urbana trzymało fason przez cały sezon. Przede wszystkim trzeba napomnieć o finale Pucharu Polski, w którym Miedziowi dość pechowo przegrali z Sandecją. W lidze Zagłębie przypominało solidną firmę, która straty punktów zaliczała głównie tylko z faworytami. Najlepszy ligowy strzelec zespołu: Davydas Sernas — 7 goli. Największa gwiazda sezonu 2011/2012: Maciej Małkowski

 

8. Jagiellonia Białystok zamknęła górną połówkę tabeli. Podopieczni Czesława Michniewicza świetnie weszli w sezon, przewodząc nawet po 7. kolejce w lidze, jednak z upływem czasu gdzieś zatracili formę i grywali w kratkę. Przed rozpoczęciem sezonu ligowego reprezentowali również nasz kraj na arenie międzynarodowej, a ich przygoda w Lidze Europejskiej zakończyła się na 3 rundzie kwalifikacyjnej po dość pechowym dwumeczu z tureckim Bursasporem (2:1 u siebie i 0:1 w Turcji). Wcześniej ogrywali islandzki IBV (1:0, 3:1) i litewski Tauras (3:0, 2:1). Niemniej jednak 8. miejsce to zawód dla kibiców Jagi, którzy pobudzeni 4. miejscem na mecie zeszłego sezonu, mieli z pewnością zaostrzone apetyty, tym bardziej, iż do klubu dokooptowano Tomasza Brzyskiego i niezwykle perspektywicznego Bello Korfamatę przy zerowych stratach w związku z brakiem transferów na zewnątrz. Klasą dla samego siebie był Tomasz Frankowski, który dorzucił do swojego ligowego dorobku 10 goli, detronizując innych wyróżniających się piłkarzy: Tomasza Kupisza, Andriusa Skerlę czy wspomnianych wcześniej Brzyskiego i Korfamatę.

 

9. GKS Bełchatów można porównać formą do poprzedzającej go Jagiellonii, z tą różnicą, że podopieczni Kamila Kieresia zaliczyli wyraźny progres końcówką sezonu. Szybkie odpadnięcie z Pucharu Polski na podobieństwo Widzewa Łódź z tą różnicą, że z wyżej notowaną Lechią Gdańsk chwały klubowi nie przyniosły. O miejscu 9. zadecydował ostatni mecz z Jagą przegrany na Słonecznej 2:0; w przypadku zwycięstwa bełchatowian, kończyliby sezon na 6. miejscu popychając Wisłę w dół tabeli. I po raz ostatni porównując coś do Jagiellonii - również w przypadku Bełchatowa sprawdził się zaliczany do dinozaurów polskiej Ekstraklasy Marcin Żewłakow, który zdobył 14 goli, nie mając sobie w drużynie równych.

 

10. Lechia Gdańsk. Co słychać było w Gdańsku? Przede wszystkim doping kibiców podczas każdego z meczów Ekstraklasy rozgrywanym na PGE Arena Gdańsk, bo to właśnie tam notowano rekordy frekwencji (44 tysięcy na meczu z Cracovią — pełny stadion), jak i średniej frekwencji podczas całego sezonu (30.061). Jak na tak mocnego 12 zawodnika w drużynie, jakim byli niewątpliwie kibice, podopieczni Tomasza Kafarskiego nie zachwycali, aczkolwiek sugerując się lokatami z poprzednich trzech sezonów (12, 8, 8), dziesiąte miejsce to wynik raczej powtarzalny. Najlepszy strzelec: Ivans Lukjanovs — 7 goli. Gwiazda zespołu: brak.

 

11. Górnik Zabrze rozpoczął sezon od wysokiego "c", liderując nawet po 3 kolejce zmagań ligowych, ale to było wszystko, na co było stać podopiecznych Adama Nawałki, bo później szło już raczej średnio. Choć oczywiście 6 oczek więcej znaczyło by dla Górników zajęcie dobrego szóstego miejsca, to jednak w Zabrzu kończący się sezon traktowany jest na straty. Z drugiej strony czego można było się spodziewać po bierności na rynku transferowym? Najlepszy strzelec: Tomasz Zahorski — 12 goli, gwiazdy: Marcin Wodecki i Aleksander Kwiek.

 

12. Korona Kielce zamykała stawkę drużyn, które od dłuższego czasu nie grały już tak naprawdę o nic. Pozycja 12. podopiecznych Leszka Ojarzyńskiego świadczyła o minimalnym progresie zespołu w porównaniu do 13. lokaty na mecie ubiegłego sezonu. Niewątpliwie w Kielcach można śmiało postawić pomnik Maciejowi Korzymowi, który 14-krotnie wrzucał piłkę do siatki golkiperom rywali, będąc gwiazdą dla samego siebie.

 

13. Ruch Chorzów. Aż dziwota, że Waldemar Fornalik utrzymał swoje stanowisko po tak kiepskim sezonie, bo tak naprawdę to chorzowianie do ostatniej kolejki nie byli pewni swojego bytu w stawce. A być może to właśnie utrzymanie zapewniło mu ciepłą posadkę w dalszym ciągu? Mierny sezon nie zaowocował rozbłyskiem talentu Macieja Jankowskiego, którego w roli najlepszego strzelca wyręczył Jakub Smektała z równie słabym dorobkiem 5 goli. Z racji, iż Niebiescy przez większość sezonu raczej bronili się, aniżeli atakowali, to na lidera drużyny wyrósł Węgier Gabor Straka, bez którego osobiście nie wyobrażam sobie środka pola Ruchu.

 

14. Cracovia Kraków. Nikogo nie zdziwiło już, że Cracovii znowu udało się uciec spod topora, i, jak w poprzednim sezonie, zapewnić sobie ligowy byt w ostatniej kolejce sezonu. Zwycięstwo w dreszczowcu ze Śląskiem Wrocław 4:3 pomimo niekorzystnego rezultatu do 73. minuty (Śląsk wygrywał 3:2). Na ten sukces-porażkę zespołu przyczynili się panowie Pasieka i Bajor, których zdolności managerskie raczej nie zachęcają do bicia im brawo. Jak zdobyć koronę króla strzelców, grając w jednym z najsłabszych drużyn Ekstraklasy? Jest jeden taki warunek — trzeba się nazywać Andrzej Niedzielan. Popularny "Wtorek" zdobył 18 goli w minionym sezonie ligowym, co stanowiło 62% wszystkich goli strzelonych w tym sezonie przez Cracovię.

 

15. ŁKS Łódź. To, że drużyna z Łodzi nie zajęła ostatniego miejsca, to zasługa opatrzności boskiej. W październiku doszło do zmiany funkcji prezesa klubu, którym został gwiazdor koszykówki - Marcin Gortat, co związane było również z przejęciem większości udziałów w spółce z.o.o. Poza tym przewijające się problemy finansowe jak bóle głowy osoby chorej na migrenę, powodowały takie kuriozalne sytuacje, że w klubie w krytycznych momentach brakowało nawet ciepłej wody! Wracając jednak do spraw stricte piłkarskich, mistrzowie I ligi krótko cieszyli się z pobytu w Ekstraklasie, dla których bilet wstępu do niej okazał się być również biletem powrotnym. Nadzieje związane z fenomenem Michała Probierza porównywanego do Pepa Guardioli okazały się być wysoce przesadzone. Koniec końców w nowym sezonie opiekę nad piłkarzami sprawować będzie Mariusz Kuras, tyle że już w I lidze. Gwiazda i najlepszy strzelec zespołu: Marek Saganowski — 5 goli.

 

16. Podbeskidzie Bielsko-Biała. Nie dla stolicy Podbeskidzia Ekstraklasa — mogą powiadać teraz w Beskidach najstarsi górale. Robert Kasperczyk, dla którego niewątpliwie sukcesem był awans do Ekstraklasy i świetne występy w Pucharze Polski w sezonie 2010/11, musiał pogodzić się z goryczą porażki, choć słowo porażka to raczej nie do końca adekwatne słowo do agonii, którą od połowy sezonu przeżywał zespół z Bielska-Białej. Słaby sezon, skromna zdobycz punktowa, fatalny bilans bramkowy, brak lidera, który pokierowałby poczynaniami zespołu w ostatecznym rozrachunku spowodowały, iż nikt nie będzie w Ekstraklasie za Podbeskidziem płakać. Najlepsi strzelcy: Ondrej Sourek, Piotr Koman, Adrian Sikora i Adam Cieśliński (po 3 gole). Gwiazda: brak.

 

 

citkofm.blogspot.com

Odnośnik do komentarza

Gwoli ścisłości tabela:

1.Legia Warszawa.....| 30  | 17  | 7   | 6   | 65  | 28  | +37 | 58
2.Lech Poznan........| 30  | 18  | 4   | 8   | 61  | 33  | +28 | 58
3.Slask Wroclaw......| 30  | 17  | 4   | 9   | 56  | 40  | +16 | 55
4.Widzew Łodz........| 30  | 14  | 8   | 8   | 49  | 37  | +12 | 50
5.Polonia Warszawa...| 30  | 15  | 5   | 10  | 46  | 46  | 0   | 50
6.Wisla Krakow.......| 30  | 12  | 10  | 8   | 51  | 47  | +4  | 46
7.Zagłębie Lubin.....| 30  | 13  | 6   | 11  | 44  | 33  | +11 | 45
8.Jagiellonia Bialyst| 30  | 13  | 6   | 11  | 48  | 45  | +3  | 45
9.GKS Belchatow......| 30  | 11  | 10  | 9   | 45  | 38  | +7  | 43
10.Lechia Gdansk.....| 30  | 12  | 7   | 11  | 31  | 37  | -6  | 43
11.Gornik Zabrze.....| 30  | 9   | 14  | 7   | 50  | 42  | +8  | 41
12.Korona Kielce.....| 30  | 9   | 12  | 9   | 44  | 45  | -1  | 39
13.Ruch Chorzow......| 30  | 5   | 11  | 14  | 23  | 33  | -10 | 26
14.Cracovia Kraków...| 30  | 6   | 8   | 16  | 32  | 58  | -26 | 26
15.LKS Łodź..........| 30  | 6   | 7   | 17  | 29  | 56  | -27 | 25
16.Podbeskidzie......| 30  | 3   | 1   | 26  | 26  | 82  | -56 | 10

Odnośnik do komentarza

3.

 

Nazajutrz wszelkie próby udobruchania Ewy spełzły na niczym. Nie chodzi o to, że się nie starałem, czasami jednak zanim pomyślę co zrobić, palnę coś naprawdę głupiego, a wtedy nie sposób na rychłe uratowanie sytuacji. Tego ranka natomiast Ewa trajkotała bez przerwy przez 10 minut jak katarynka, robiąc mi wyrzuty sumienia i podkreślając, że zamieniam się w człowieka niepodobnego do tego, jakim byłem jeszcze przed tym, jak się pobraliśmy. Kiedy wreszcie skończyła i zapytała, co mam na swoją obronę, a ja w tym czasie zajęty byłem finalnym zaciśnięciem pasiastego krawata, który ubierałem, zapytałem nieświadomie: "co mówiłaś?". No i piekło rozpoczęło się na nowo...

 

Z drużyną zaplanowane miałem dziś aż trzy sesje treningowe, na co każdy przystał, mimo wyraźnych pomruków niezadowolenia. To z pewnością związane było z mocnym eksploatowaniem ich wydolności już i tak po wielu trudach sezonu, który dopiero co się zakończył.

Chłopaki za dwa dni macie prawie dwa i pół tygodnia wolności. Cierpliwości, a teraz harujcie jak woły, w przyszłym sezonie stać nas na więcej niż tylko 4 miejsce w lidze — głosiłem pół krzykiem, w momencie, kiedy Ugo Ukah udawał potknięcie się na piłce ze zmęczenia.

Odnośnik do komentarza

Oj Icuś, nie spodziewałem się tego po Tobie. Dzięki ;))

---------------------------------------------

 

4.

 

Nie odkryję niczego nowego, jeśli stwierdzę, że rozpoczynająca się przerwa między sezonowa, wolna od jakichkolwiek uniesień piłkarskich, dla każdego prawdziwego kibica jest najgorszym okresem w ciągu całego roku. Co prawda programy sportowe oddają do dyspozycji przeciętnego telewidza ogrom powtórek najciekawszych meczów minionego sezonu, ale po pewnym czasie każdemu wychodzą one już bokiem. Moim skromnym zdaniem należny wtedy wrzucić nieco na luz, dać sobie chwilę wytchnienia, wyłączając się z całego piłkarskiego świata. Jest to gwarant, że gdy nadejdą nowe rozgrywki, rozładowane akumulatory ciekawości na świat futbolu ładowane będą z podwójną mocą, a cieszyć będą co najmniej potrójnie.

Ci bardziej niecierpliwi, którzy nie będą z kolei w stanie doczekać się wejścia ich ulubieńców na murawę i walki o ligowe punkty, mogą włączyć się w dramaturgię związaną ze zmianami i transferami, jakie mają miejsce na świecie w tym czasie. Oczywiście jeszcze przed 1 lipca, kiedy to okienko transferowe nosi w sobie znamiona ściśle uszczelnionej barykady, to w większości spekulacje i pogłoski, jednakże zdarzają się w ich gąszczu również tzw. transfery zaklepane, a do nich na dzień obecny należą choćby podwójne przenosiny z Udinese do Manchesteru United Kwadwo Asamoaha i Mauricio Isly za łączną kwotę 170 milionów złotych! Również kibice Widzewa ciekawi są, jakim składem dysponować będziemy w nowym sezonie, więc wszelkie pogłoski w tym temacie z miejsca znajdują swoje odbicie na stronach mu poświęconych.

 

 

Ben Radhia zostaje w Widzewie!

 

Wygląda na to, że konflikt pomiędzy Marcinem Chybiorzem a Tunezyjczykiem Souheilem ben Radhią został już zażegnany. Prawy ofensywnie usposobiony obrońca Widzewa wycofał żądanie transferu z dniem wczorajszym, które wynikiem było nieporozumienia na linii trener-zawodnik.

 

Po wtorkowym wieczornym treningu łódzkiej drużyny Tunezyjczyk zdecydował się na przeprosiny w gabinecie trenera, co skwitowane zostało dżentelmeńskim uściskiem dłoni obu panów.

 

Ben Radhia występuje w Widzewie od sezonu 2009/10 i rozegrał w nim jak na razie 33 spotkania. W kończącym się właśnie sezonie na boisko wybiegł 12 razy (w tym 9 razy w pierwszym składzie), wyraźnie przegrywając rywalizację z lepszym Łukaszem Broziem, kapitanem zespołu. I był to generalnie główny powód, dla którego Ben Radhia chciał Widzew opuścić.

 

— Jako trener nie mogłem zgodzić się na to, że ktoś, kto nie prezentuje najlepszej formy piłkarskiej, domaga się pierwszego składu. To jasne, że wybór podstawowej jedenastki ściśle związany jest z obecną formą tych, których mam w danej chwili do dyspozycji. Ben Radhia nie ustał na układ, w którym obiecałem grę, gdy Broź zaliczy gorszy występ. Całe zachowanie było nieprofesjonalne z jego strony — tłumaczy Chybiorz. — Cieszę się jednak, że doszliśmy do porozumienia. Ben Radhia to świetny, wszechstronny zawodnik, który potrafi zapełnić luki po prawej stronie boiska i z pewnością będę korzystał z jego usług również w przyszłym sezonie — dodaje szkoleniowiec łódzkiego klubu.

 

Widzew.pl

Odnośnik do komentarza

5.

 

Sylwester Patejuk blisko Widzewa

 

Bardzo prawdopodobnym jest, że przed nowym sezonem zespół zasili 29-letni napastnik Podbeskidzia Bielsko-Biała, który błysnął fenomenem w ostatnim meczu sezonu właśnie z Widzewem. Podbeskidzie, które spadło z Ekstraklasy zgromadziło zaledwie 10 punktów, z czego 3 stały się udziałem łódzkiego klubu.

 

Patejuk to rosły (188 centymetrów) i silny snajper, mający niezłe wyczucie pod bramką rywala, a na dodatek poprawnie główkujący, czego dowiódł w ostatnim meczu sezonu, wypunktowując Widzew do cna. W Podbeskidziu występuje już od 3 lat, zaś zeszły sezon był dla niego premierowym na boiskach polskiej Ekstraklasy.

 

— Być może nie przemawiają za nim statystyki (w zeszłym sezonie 13 występów, 2 bramki i 2 asysty — przyp red.), ale uważam, że może się u nas przydać. Na pewno zwiększy rywalizację z przodu, co przyniesie ogólną korzyść dla zespołu, tym bardziej, że już niedługo opuści nas prawdopodobnie Princewill Okachi — ocenia potencjalny zakup inny polski napastnik Widzewa, Przemysław Oziębała.

 

 

widzewiak.pl

 

Śmiało mogę potwierdzić, że doniesienia z serwisu widzewiak.pl, to nie plotki. Lada dzień również na oficjalnej stronie naszego klubu znajdzie się potwierdzenie informacji, jakoby Patejuk przenosił się do Łodzi.

Odnośnik do komentarza

6.

 

Młodzi do kadry

 

Aż 6 naszych młodych piłkarzy otrzymało powołania do swoich reprezentacji na najbliższe spotkania w kategoriach U-19 i U-21.

Rafał Augustyniak powalczy w kadrze Stefana Majewskiego prowadzącego U-21 w meczu eliminacyjnym do Mistrzostw Europy z U-21 Francji. Jeśli młody Widzewiak wyjdzie na boisko w Reims, to będzie to jego już czwarte spotkanie w trykocie z polskimi barwami. Jego rówieśnik, Veljko Batrović, zaprezentuje zespół młodzieżowy Serbii i zagra towarzysko z Japonią.

Natomiast w młodszej kategorii wiekowej Mariusz Rybicki, Mariusz Stępiński, Patryk Stępiński i Sebastian Duda wyjadą na konsultację szkoleniową w Ciechanowie, gdzie pod koniec tego okresu pod okiem Władysława Żmudy zmierzą się ze swoimi rówieśnikami z Luksemburga w towarzyskim spotkaniu.

 

widzewiak.pl

 

Niezmiernie cieszy mnie fakt, że tak liczna grupa młodych ludzi z klubu reprezentuje nasz kraj na arenie międzynarodowej w kadrach młodzieżowych reprezentacji Polski. Największe nadzieję żywię w kierunku Mariusza Stępińskiego, który zdobywając bramkę w meczu ligowym z Jagiellonią 10 stycznia 2011, stał się najmłodszym strzelcem w historii Ekstraklasy. Któż z nas nie chciałby trafić do siatki rywala w wieku 16 lat i 212 dni i to na najwyższym stopniu rozgrywkowym w kraju? Co cieszy mnie najbardziej w tym aspekcie — Mariusz dokonał tego przy mojej małej zasłudze, polegającej na tym, że wpuściłem go tamtego pamiętnego dnia na murawę stadionu przy Alei Piłsudskiego.

Odnośnik do komentarza

7.

 

Chybiorz, Dudu i Mielcarz nagrodzeni!

 

Nieoczekiwanym rezultatem zakończył się plebiscyt na najlepszego managera sezonu 2011/12 w polskiej Ekstraklasie. Nieoczekiwanym, bo wygrał nasz niesamowity Marcin Chybiorz, który zdeklasował pozostałych rywali. W głosowaniu, w którym udział wzięli wszyscy trenerzy Ekstraklasy, Chybiorz zgromadził aż 8 głosów, czyli aż połowę z puli wszystkich głosów. Podczas niedzielnej Gali Ekstraklasy rozstrzygnęły się oczywiście wszystkie inne jej plebiscyty, łącznie z Jedenastką Sezonu, w której miejsce znalazł nasz niezawodny Brazylijczyk Dudu Paraiba. Dla Macieja Mielcarza, drugiego z odznaczonych Widzewiaków, co prawda zabrakło miejsca w pierwszej jedenastce, ale miejsce na ławce rezerwowych to również spore osiągnięcie.

 

| Nazwisko............| Klub.......... | M. | Br.|Śr.Oc.|
| ------------------------------------------------------|
| Dusan Kuciak........| Legia Warszawa.| 25 | 0 | 6.90 |
| ------------------------------------------------------|
| Jakub Rzezniczak....| Legia Warszawa.| 27 | 0 | 7.44 |
| Dudu Paraíba........| Widzew Łódź....| 29 | 0 | 7.12 |
| Hubert Wolakiewicz..| Lech Poznań....| 21 | 4 | 7.45 |
| Michal Zewlakow.....| Legia Warszawa.| 26 | 6 | 7.27 |
| ------------------------------------------------------|
| Kamil Kosowski......| GKS Bełchatów..| 21 | 4 | 7.08 |
| Dawid Nowak.........| GKS Bełchatów..| 22 | 7 | 7.20 |
| Maor Melikson.......| Wisła Kraków...| 23 | 7 | 7.07 |
| Miroslav Radovic....| Legia Warszawa.| 28 | 7 | 7.33 |
| ------------------------------------------------------|
| Marcin Zewlakow.....| GKS Bełchatów..| 27 | 14 | 7.35 |
| Artjoms Rudnevs.....| Lech Poznań....| 29 | 16 | 7.22 |
| ------------------------------------------------------|
| Maciej Mielcarz.....| Widzew Łódź....| 29 | 0 | 6.80 |
| Grzegorz Wojtkowiak.| Lech Poznań....| 21 | 1 | 7.18 |
| Marcin Wodecki......| Górnik Zabrze..| 23 | 9 | 7.20 |
| Waldemar Sobota.....| Śląsk Wrocław..| 25 | 7 | 7.20 |
| Tomasz Zahorski.....| Górnik Zabrze..| 22 | 12 | 7.21 |
| Inaki Astiz.........| Legia Warszawa.| 29 | 2 | 7.16 |
| Danijel Ljuboja.....| Legia Warszawa.| 21 | 13 | 7.13 |
| ------------------------------------------------------|

widzewiak.pl

 

O mały włos, a z wielkiej fety pozostałby podlaski ;) Miałem jeszcze godzinę czasu na to, by dojechać do Centrum Olimpijskiego, gdzie miała odbyć się tradycyjnie Gala Ekstraklasy, gdy mój samochód nadzwyczajnej w świecie odmówił mi posłuszeństwa. Stanął na środku jezdni przed skrzyżowaniem w Żabiej Woli, gdzie krajowa S8 przeradza się powoli w Aleję Katowicką. Całe zdarzenie mogło się wydawać łudząco podobne do tego jak finalnie

(1:10). Jako że na mechanice samochodowej nie znałem się w ogóle, co podsumowałem tylko samoczynnym otworzeniem maski i bezradnym rzuceniem oka pod nią, a do samej Warszawy pozostały mi jeszcze 38 kilometrów drogi, musiałem działać. Dlaczego nie udałem się tam ze wszystkimi klubowym autokarem? Gdyby świat był taki prosty, człowiek z pewnością działałby w sposób, w którym wszystko szło by jak po maśle, czyli tak, że uśmiech z jego twarzy nie schodziłby przez cały dzień.

Ewa.

To przecież moja małżonka najpierw cudowała nad tym, w co się ubrać, a później, gdy pozostało już coraz mniej czasu, oświadczyła, iż nigdzie nie jedzie. Ja sam wybiegając z domu w amoku, zapomniałem jeszcze krawatu, a gdy wreszcie znalazłem jakiś zawiązany (w pośpiechu raczej nie udałoby mi się go na szybko związać) i się z nim uporałem, miałem już jakąś godzinę spóźnienia.

 

I gdy tak sobie stałem i dumałem nad tym, co by tu teraz zrobić, przeklinając w myślach swoją drugą połówkę, nagle doznałem olśnienia. Wyjąłem telefon z kieszeni, łącząc się z pierwszą na liście kontaktów osobą z książki telefonicznej.

 

— Halo? — odebrała Ewa niepewnym głosem.

Nie mogłem kontrolować rosnącego wkurzenia zaistniałą sytuacją, więc syknąłem dziko do telefonu:

— Masz mi może coś do powiedzenia?

Widziałem oczami wyobraźni, jak blednie po drugiej stronie słuchawki.

— Ale kotek...

— Pytam, czy masz mi może coś ważnego do powiedzenia?! — zawtórowałem, podnosząc głos o pół tonu.

— Ale przecież...

— Tak, tak, ale przecież... przecież — łapałem oddech, by móc dokończyć zdanie — to nie ty wyjeździłaś cały machmol w samochodzie, przecież to nie ty, prawda? — zapytałem z sarkazmem w głosie, słysząc już ciche pochlipywanie pod nosem po drugiej stronie. — Mogłaś przynajmniej powiedzieć, że wyjeździłaś dużo, wtedy może bym się zorientował, żeby stanąć na stacji — kontynuowałem z nutką żalu w głosie. — Teraz stoję jak ten ciul na środku drogi pomiędzy Łodzią a Warszawą, a przecież... przecież doskonale wiedziałaś, jak ważne to było dla mnie, by być tam na czas!

— Kochanie przepraszam...

— Przepraszam? — zapytałem z przekąsem. — Myślisz, że przepraszam wystarczy?

— Przepraszam. — Głos Ewy wyraźnie załamał się i wiedziałem już, że pochlipywanie zamienia się w szloch.

W mgnieniu oka tuż za moją audicą na poboczu przystanęła lśniąca beemka, szyba pasażera otworzyła się automatycznie i moim oczom ukazał się nieziemski uśmiech szeroko uśmiechającej się do mnie kobiety. Zdążyłem powiedzieć do słuchawki tylko tyle, że rozmowę dokończymy, jak już tylko wrócę do Łodzi, gdy owa kobieta równie fantastycznym głosem rzekła:

— Jakieś kłopoty?

Musiałem faktycznie wyglądać jak idiota, bo koszula kleiła mi się od potu do ciała, a wyraz mojego zdumienia jej widokiem jeszcze na chwilę odebrał mi umiejętność mowy.

— No dokładnie, moja żon... to znaczy żona mojego kumpla zapomniała mi powiedzieć, żebym zatankował, a ja... ja idiota nie spojrzałem na licznik przed odjazdem...

— Chodź, opowiesz mi wszytko w samochodzie.

 

Nie oglądałem się za siebie, czy ktoś na mnie patrzy czy nie. Wziąłem tylko marynarkę z tylnego siedzenia mojej zasłużonej A4 i spełniłem prośbę mojej rozmówczyni...

Odnośnik do komentarza

8.

 

Panka, Riski i Zigajevs powołani

 

Mindaugas Panka (Litwa) i Jurijs Zigajevs (Łotwa) zostali powołani do reprezentacji narodowych swoich krajów. Litwin najprawdopodobniej wystąpi po raz 19. w barwach narodowych w meczu towarzyskim z Czarnogórą, natomiast Łotysz ma okazję na odhaczenie 30. występu, tym razem w meczu towarzyskim z reprezentacją Turcji.

 

widzew.pl

 

 

Podsumowanie meczów reprezentacyjnych

 

Jurijs Zigajevs (Łotwa - Turcja 0:4), 75 minut gry, 6.10

Mindaugas Panka (Litwa - Czarnogóra 1:3), 90 minut gry, 6.60

 

Rafał Augustyniak (Francja U-21 - Polska U-21 3:0), 90 minut gry, 6.80

Mariusz Rybicki (Polska U-19 - Luksemburg U-19 5:0), 74 minuty gry, gol, 9.10

Patryk Stępiński (Polska U-19 - Luksemburg U-19 5:0), 85 minut gry, gol, 7.60

Mariusz Stępiński (Polska U-19 - Luksemburg U-19 5:0, 84 minuty gry, 2 gole, 9.60

Sebastian Duda (Polska U-19 - Luksemburg U-19 5:0), 8 minut gry, nie sklas.

Veljko Batrović (Serbia - Japonia 2:1), 71 minut gry, 6.70.

 

widzew.pl

Odnośnik do komentarza

Miłego przywitania ciąg dalszy — jestem mile zaskoczony;) Dzięki. Tak a propos - jak to jest - nie robię nic, a do tematu wpisują mi się same tuzy cm-fmowego świata?

Pulek, nie gwarantuję, że to Ci się spodoba, bo dysponując w tygodniu tak ograniczoną ilością czasu, może się to przełożyć nie tylko na wątłą ilość (to akurat pewne), ale również na jakość.

 

 

 

9.

 

Tymczasem podopieczni Franciszka Smudy w ostatnich swoich meczach przed Mistrzostwami Europy, które odbędą się na naszym krajowym i ukraińskim podwórku, popisali się zmiennym szczęściem. Bezbarwna porażka 0:2 z Francją nie została wymazana z pamięci kibiców skromniutkim zwycięstwem nad Maltą 1:0 w trzy dni później. To zaś wszystko daje nam dobitny obraz "bidy i nyndzy", której, zdaniem wielu, nie unikniemy również podczas rozpoczynających się finałów. Nasze "Orły" grają przerażająco słabo, więc czy jest jeszcze ktoś wierzący w nasze zwycięstwo w meczach z Włochami czy Rosją? Nie sądzę. Punktów szukać możemy za to w meczu ze Słowacją, najsłabszą ekipą grupy B, ale jak nietrudno zauważyć to może być za mało na ostateczny awans. Jak będzie jednak to wszystko zweryfikuje już boisko.

 

Tydzień oczekiwania na poznanie terminarza Ekstraklasy dla piłkarzy znaczył tyle, ile mogli sobie jeszcze pozwolić na łakome życie podczas kończących się dla nich wakacyjnych wojażach po świecie. Dudu Paraiba wraz z małżonką Arabellą udał się do Brazylii, by odwiedzić rodzinne Mari, podobnie zresztą jak Portugalczyk Bruno Pinheiro, którego małżonka również jest Brazylijką i na wakacje, jak co roku, wyjeżdżają właśnie tam. Jarosław Bieniuk z tłumem fotoreporterów towarzyszącym jego lubej, Annie Przybylskiej, zakotwiczyli na wodach Morza Śródziemnego i odwiedzili słoneczny zakątek Antalyi, gdzie przy okazji mógł odwiedzić stare śmiecie z Antalyasporem, w którym grał przez 3 lata. Również inny Polak, Sebastian Madera, nie był zainteresowany meczem otwarcia ani jakimkolwiek innym grupowym Mistrzostw Europy, bo postanowił ogrzać się nieco w słonecznym Egipcie, a tam w odróżnieniu od Turcji transmisja meczów nie związanymi z Afryką rozgrywkami europejskimi nie wchodziła raczej w grę. Mehdi Ben Dhifallah i Ben Radhia w jednym samolocie udali się do swojej ojczystej Tunezji, zaś Mindaugas Panka oczywiście udał się na Litwę, którą już zresztą 19-krotnie reprezentował w jej barwach. Od wszystkich tych ludzi otrzymałem kartki pocztowe z pozdrowieniami, które trafiały do mnie w różnych odstępach czasowych. Co ciekawe, jako pierwsza dotarła do mnie ta od Dudu, którą wysłał do mnie, będąc jeszcze najprawdopodobniej w Łodzi. Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują na to, że posiadał takową na stanie jeszcze z lat poprzednich. Oszczędny spryciarz.

 

Osobiście nie mogłem zapewnić Ewie jakiegoś ekstra wypoczynku w ciepłych krajach, bo to na moich barkach pozostało dopilnowanie spraw związanych z wyborem sparingpartnerów, jak i już może w mniejszej części organizacja letnich obozów szkoleniowych. Nie, żebym nie mógł pozwolić jej na taki wyjazd z koleżankami, bo doprawdy mógłbym, ale podejrzewam, że uczucie zazdrości w tym czasie mogłoby mnie doprowadzić do psychiatryka. Tak, tak byłbym zazdrosny. Nie daj Boże, gdyby jakiś murzyn czy ponętny Turek kręcił się koło niej i zalecał w momencie, gdy ja oddalony o setki kilometrów walczę niczym Don Kichote z wiatrakami ciążących na mnie obowiązków, na dodatek zupełnie niczego nieświadomy... Nie, takiego rozwiązania zupełnie nie brałem pod uwagę, to nie na moje nerwy. Nie po tak wyczerpującym sezonie.

 

Zazdrość to jedno, a toczące się życie i potrzeby, które wznieca na swojej ścieżce, to drugie. Człowiek ulega pokusom tak często, jak tylko pozwala mu na to jego słaba silna wola, a z moją, ostatnimi czasy, coś jakby gorzej. W tym miejscu, jak pewnie się spodziewacie, powinienem wspomnieć o nieoczekiwanej podwózce na galę Ekstraklasy, jaką zaoferowała urocza kobieta, która po części uratowała mi w tym aspekcie niejako życie, jednak nieco Was rozczaruję. Wychodzę z założenia, że to jeszcze za wcześnie, by o tym zdarzeniu opowiadać. Zostawmy to na deser. Zjedzmy wpierw obiad.

 

Dopominając jeszcze coś odnośnie mojej obecnej sytuacji w związku, to nie jest tajemnicą, że ostatnimi czasy nieco się między nami popsuło. Porównałbym to do gnijącego od wewnątrz jabłka, które pozornie dla oka wygląda soczyście i apetycznie. Ma to swoje przełożenie na nasze wspólne relacje; zachowujemy się nieco jak zagubione we mgle dzieci, bo choć świadomie oddalamy się od siebie, to dla jakiejś wyższej idei zachowujemy pozory szczęśliwego związku. Jak to zatem wygląda? A no tak choćby, że w weekendy przejeżdżamy pół Polski, by odwiedzić nasze rodziny na Śląsku Cieszyńskim. Przytulam wtedy Ewę do swej piersi, uszczęśliwiając przy tym nasze obie matki. To nic, że nie mogę oprzeć się wrażeniu, jakbym właśnie przytulał się do kaktusa. Oprócz tego coraz to rzadziej zdarza nam się przebywać zza dnia w swoim towarzystwie. Wcześniej co wieczór gwarantowałem mojemu kociaczkowi ;) atrakcje typu "to co dorośli lubią najbardziej", wypad do pubu czy kina. Jeszcze pół miesiąca temu każdemu z Was życzyłbym takiej kobiety, która nie rujnuje domowych finansów, jest ugodowa, niezwykle wyrozumiała i kochająca. Dziś, gdybym Wam polecił kogoś takiego jak Ewa, może lepiej byłoby dla Was, gdybyście się w ogóle nigdy nie narodzili?

Odnośnik do komentarza

10.

 

Mistrzostwa Europy rozpoczęły się w Polsce z wielką pompą, o której nasz naród pamiętać będzie jeszcze na długo w przyszłość. Szkoły masowo zwalniały swoich uczniów z lekcji i tak kończącego się już roku szkolnego, szefowie łaskawszym okiem przyglądali się wcześniejszym opuszczaniem stanowisk pracy w biurach przez swoich pracowników, a pan Janek z pobliskiego warzywniaka zamykał swój interes na czas transmitowanych meczów w TV. Reklamy telewizyjne przesycone były uśmiechami największych tuz futbolu, którzy albo orzeźwiali się piciem pepsi (Cristiano Ronaldo), albo niezdrowo odżywiali się w McDonaldzie (Jakub Błaszczykowski), bądź też jeździli drogimi samochodami Volkswagena (Bastian Schweinsteiger). Ulice atakowały przechodniów wszędobylskimi bilbordami i telebimami reklamowymi przedstawiającymi goniących za piłką piłkarzy, wśród których najczęściej można było zobaczyć Roberta Lewandowskiego. Również Mirosław Szymkowiak znalazł sobie już w końcu mieszkanie, w którym mógł na spokojnie oglądać mistrzostwa, bo emisja reklam z jego udziałem, zeszła już w końcu z anteny.

Sytuacja miała miejsce nie tylko w miastach, gdzie rozgrywane były mecze. W Łodzi na przykład w czasie, gdy na arenach odbywały się właśnie widowiska, pustoszały ulice i centra handlowe, autobusy jeździły puste, krzyk bawiących się dzieci zamierał, a parki miejskie ewentualnie z rzadka odwiedzały tylko kobiety z wózkami, w których tkwiły śpiące ich najmniejsze pociechy. Cała Polska zdawała się wtedy mówić: Do boju nasze Orzełki!

 

W meczu otwarcia na Sadionie Narodowym w Warszawie gospodarze turnieju, Polacy, zmierzyli się z ekipą Włoch i po zaciętym pojedynku przegrali 0:1. Był to dzień, w którym Ewa wyjechała na tydzień w odwiedziny do swoich rodziców, podczas gdy w naszym domu zapanowała sielska atmosfera wolności i buńczucznego wręcz próżniactwa, przesyconego alkoholowymi ekscesami i obżarstwem na tony zamawianej pizzy. Mateusz Cacek, mój kuzyn, pełniący zresztą w Widzewie rolę poszukiwacza młodych talentów, tak mocno schlał się po remisie Włoch ze Słowacją (który przy okazji dla układu tabeli stanowił dobry prognostyk, dla Polaków), że jeszcze przed północą tego wieczora jechaliśmy z nim na płukanie żołądka do lokalnego oddziału pogotowia. Towarzyszący nam przez cały ten czas Łukasz Broź skwitował tę akcję słowami "końcem chlania" i odtąd już do końca mistrzostw oglądaliśmy te rozgrywki indywidualnie, czyli w zaciszu własnych kwater.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...