Skocz do zawartości

O Wrocławiu pragnę marzyć...


Guli

Rekomendowane odpowiedzi

Kolejna aplikacja. Mam już dosyć. W akcie desperacji zacząłem wysyłać CV-ki na wszelkie możliwe stanowiska. Między innymi na kierownika… wysypiska śmieci, ale także jako managera zagranicznego klubu piłkarskiego. Niestety w tym kraju nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem, więc postanowiłem zrobić sobie też licencję taksówkarską i zacząłem zarabiać jako złotówa.

 

Pamiętam ten dzień jak dziś. To było 29 czerwca 2011 roku. Zwykła leniwa środa, okolice godziny 9 rano. Minęło 13 dni, od mojego pierwszego kursu (ul. Bzowa – Dworzec Główny PKP), a ja z samego rana dostałem zlecenie, żeby przyjechać pod zaprzyjaźniony hostel, skąd miałem zabrać klienta. Znowu pewnie na dworzec, bo kto spałby w hotelu i jechał na lotnisko? Miło się jednak zaskoczyłem. Klientem był Anglik, który poprosił o kurs na lotnisko. Przynajmniej wpadną 4 dyszki, na dobry początek dnia. Szybki kurs, 50 zł, no change, thank you. Takie kursy to ja lubię.

 

Wracając do centrum dostałem zlecenie na „za 20 minut” do Śląska Wrocław. Nasza korporacja ma z nimi umowę, promują nas, my promujemy ich. Dojechałem na stadion przy ul. Oporowskiej, gdzie do taksówki wsiadł Orest Lenczyk – trener Wicemistrzów Polski 2010/2011. Zawiozłem go do centrum, po drodze chwilę porozmawialiśmy o Śląsku, o kadrze Smudy o planach na przyszłość.

 

Od trenera najlepszego klubu na świecie nie wziąłem za kurs ani złotówki, życzyłem tylko powodzenia w walce o tytuł w nowym sezonie oraz godnego reprezentowania naszego kraju w Europejskich Pucharach, a sam udałem się na przerwę.

Na miasto wyjechałem wieczorem, na moją stałą miejscówkę. Była środa, więc nie spodziewałem się większych ruchów na Pasażu Niepolda, ale jak mówi przysłowie „Przyjdzie panisko, zapłaci za wszystko” doczekałem się swojego kursu. Po raz kolejny tego dnia wsiadł mi obcokrajowiec. „Afrodyta club, please”. Zaświeciły mi się oczy. Było po 23-ej, więc obowiązkowo druga taryfa. Jegomość usiadł na przednim siedzeniu, widać było, że śmierdzi od niego kasą.

 

Podczas konwersacji pytał, czy jestem kibicem, bo na lusterku wisi piłeczka piłkarska. Zgodnie z prawdą odpowiedziałem, że tak, jestem fanatycznym kibicem Wicemistrza Polski – Śląska Wrocław. Okazało się, że Kevin (tak miał na imię mój pasażer) jest właścicielem firmy budowlanej i wielkim kibicem Arsenalu Londyn. Poza tym o piłce mógł podobno gadać godzinami.

 

Dojechaliśmy do Afrodyty, gdzie mój pasażer szybciutko wybrał dwie panie, udając się z nimi „na pokój”, gdzie spędził 2 godzinki. Ja w międzyczasie odebrałem swoją dolę za przywiezienie pasażera, pogadałem z innymi taksówkarzami, po czym… znowu odebrałem swoją dolę, bo Kevin przedłużył sesję o godzinkę. Ale to nie koniec, bo po tym czasie wziął te kobiety ze sobą do hotelu, a ja musiałem ich zawieźć, poczekać, a później przywieźć babki z powrotem.

Na szczęście pod hotelem była wolna miejscówka, więc zaparkowałem, wysadziłem pasażerów, a sam poszedłem w kimę, uprzednio dając dziewczynom swój numer telefonu, w razie „w”.

 

Dzwonek telefonu obudził mnie o 7:30, jest on cholernie upierdliwy, więc otworzyłem oczy. Dziewczyny powiedziały mi, że już schodzą, zszedł też Kevin z podręczną walizką. Pojechaliśmy do Afrodyty, która już była nieczynna dla klientów, ale ja jako taksówkarz mogłem jeszcze wejść, odebrałem kasę i wróciłem do taksówki, bo czekał mnie kurs na lotnisko.

 

- Alex. Zapraszam Cię na mecz mojej drużyny, do Anglii.

- Wybacz Kevin, ale nie stać mnie na podróż do Londynu, tzn. może i stać, ale nigdy nie byłem w Anglii. Poza tym… nie lubię jednego z graczy Arsenalu. Działa mi na nerwy.

- Kogo? Zresztą nieważne, nie chodzi mi o Arsenal. Przyjedź na mecz MOJEGO klubu – wręczył mi wizytówkę, na którą nie mogłem spojrzeć, bo prowadziłem auto.

- Ok., spoko. Kiedyś na pewno.

- Przyjedź, poważnie. Na wizytówce masz mój numer telefonu, z lotniska odbierze Cię mój kierowca.

- Jesteśmy na miejscu, miło się jechało, dzięki.

- Mówiłem poważnie. Ile za kurs?

- No masz tak: Od Afrodyty do hotelu: 55 zł + 100 zł za postój + 35 zł za powrót do Afrodyty + 60 zł z Afrodyty na lotnisko, co daje na razem 250 zł.

- Trzymaj – wręczył mi 300 zł. – Reszty nie trzeba.

- Dzięki, szczęśliwej podróży.

 

Zadowolony ze środowo-czwartkowego zarobku udałem się do domu. Na parkingu rutynowo sprawdzałem porządek w samochodzie, na tylnym siedzeniu znalazłem kopertę, a w niej 500 funtów szterlingów z dołączonym liścikiem. „Nie żartowałem, zapraszam na mecz”. Chyba teraz nie będę miał wyboru.

Odnośnik do komentarza

@jmk - to tylko fabuła ;)

 

A co mi tam! – pomyślałem po przebudzeniu się. Może faktycznie pojechałbym na mecz do Anglii. W sumie zawsze chciałem pojechać na wyspy. Jestem taksówkarzem, sam sobie ustalam terminy pracy, nikt nie jest moim szefem, pracuję kiedy chcę, jak długo chcę. Zdecydowałem się na podróż.

Niewiele myśląc 3 dni później spakowałem walizki, zapakowałem je do samochodu i wyruszyłem przed siebie. W nawigacji ustawiłem lotnisko w pobliżu Londynu, urządzenie znalazło mi Heatrow. Przede mną około 1500 km drogi – tyle, ile pokonuję w ciągu tygodnia po Wrocławiu.

 

Pierwszy przystanek miał miejsce w Niemczech, w zasadzie to zatrzymałem się na noc w motelu. Niestety podróż samochodem, w dodatku jadąc samemu zajebiście męczy. Do Londynu dotarłem 4-go lipca. Najdłużej czekało się na przepłynięcie promem kanału La Manche, ale miałem to już za sobą.

Zatrzymałem się na parkingu przy pobliskiej stacji benzynowej, wysiadłem z samochodu w celu rozprostowania nóg. Przypomniałem sobie, że miałem zadzwonić do Midasa, dzięki któremu w ciągu półtorej dnia zarobiłem całkiem pokaźną, jak na polskie warunki sumkę. Sięgnąłem po telefon, wybierając numer, który zapisany był na wizytówce.

 

- Truro City Fottball Club, w czym mogę pomóc – odezwał się miły dla ucha głos.

- Dzień dobry… chciałem rozmawiać z panem Kevinem – zerknąłem na wizytówkę – Heaneyem.

- Już łączę z prezesem, a z kim mam przyjemność?

- Niech pani powie, że taksówkarz z Wrocławia, z Polski. Będzie wiedział o co chodzi.

- Oczywiście, już przełączam.

- Witaj Alex. Przyleciałeś do Anglii? Jesteś na lotnisku?

- Nie, na parkingu na autostradzie M25, o co chodzi z tym Truro FC?

- Nie powiedziałem Ci w Polsce? Jestem prezesem klubu piłkarskiego w Truro…ale czekaj – jesteś na autostradzie?

- Tak, przyjechałem samochodem.

- Poważnie? To wpadnij do Truro, z tym, że jest to jakieś 250 mil od Londynu.

- Poradzę sobie, ale dojadę dopiero jutro, dziś jestem już potwornie zmęczony musze znaleźć jakiś motel.

- W porządku. Do zobaczenia.

 

O co mu chodziło? Klub piłkarski? 250 mil, czyli jakieś 430 kilometrów stąd? Piłka nożna na końcu świata? Szybko znalazłem motel. Zapłaciłem za nocleg, poszedłem do pokoju, ulokowałem się, po czym poszedłem wziąć odświeżający prysznic, nucąc pod nosem „I co ja robię tu”.

Przed snem odpaliłem laptopa, w celu znalezienia informacji o mieście, do którego się udawałem. Polska Wikipedia mówiła niewiele:

 

Truro (korn. Truru) – miasto w Wielkiej Brytanii (Anglia) na Półwyspie Kornwalijskim, stolica hrabstwa Kornwalia. Liczy ok. 21 tys. mieszkańców (2001). Stolica i główny ośrodek miejski Kornwalii. Najsłynniejszym zabytkiem jest neogotycka katedra.

 

21 tys. mieszkańców, ale są to dane mające już 10 lat. W angielskiej wersji encyklopedii było już więcej informacji, moja uwaga skoncentrowała się na dziale „Sport”:

 

„The city is also home to Truro City F.C., a football team in the Conference South, the only Cornish club ever to reach this tier of the football pyramid. The club achieved national recognition when they won the FA Vase in 2007, beating A.F.C. Totton 3–1 in only the second ever final at the new Wembley Stadium, and becoming the first Cornish side ever to win the FA Vase”.

 

Postanowiłem jeszcze wejść na stronę internetową klubu, gdzie można było przeczytać, że grający menadżer Lee Hodges opuścił klub, a nazwisko nowego szkoleniowca będzie znane już wkrótce. Zacząłem mieć dziwne przeczucie...

Odnośnik do komentarza

Z samego rana zabrałem swoje rzeczy do samochodu, w nawigacji wklepałem adres Treyew Road, Truro i wyruszyłem przed siebie. Podróż minęła znośnie, około godziny 14 radosny głos z nawigacji poinformował mnie „Dotarłeś do celu!”. Moim oczom ukazał się wjazd na teren stadionu(?)

 

Ależ zadupie. I po to tu przyjeżdżałem? Obejrzeć mecz? Zaparkowałem koło kilku innych samochodów, a na ekranie komórki wybrałem klubowy numer. Tym razem odebrał Kevin.

 

- Truro City, słucham?

- To ja Alex, dojechałem.

- Już do Ciebie idę mój serdeczny przyjacielu.

Po dłuższej chwili zobaczyłem prezesa, który szedł z jakąś kobietą.

- Witaj Alex. Kochanie – to jest właśnie taksówkarz z Wrocławia, o którym Ci opowiadałem.

- Marina Heaney – wyciągnęła rękę na powitanie.

- Aleksander Janik, Śląsk Wrocław.

- Alex – odezwał się prezes, nie będę owijał w bawełnę. Wtedy jak mnie wiozłeś na lotnisko im. Świętej Afrodyty tak zawzięcie mówiłeś o piłce, że za wszelką cenę chciałem Cię tu ściągnąć. Powiem krótko – potrzebuję szkoleniowca.

- Ale jak szkoleniowca? Człowieku, nie mam pojęcia o trenowaniu drużyny piłkarskiej.

- Pójdziesz na kursy, wiem, że wołałbyś być taksówkarzem Polsce, ale u mnie dostaniesz 1500 funtów miesięcznie.

- Chwila, we Wrocławiu mówiłeś, że jesteś właścicielem firmy budowlanej.

- Owszem, to prawda. Do tego jestem prezesem Truro City FC i proszę Cię, wejdź do mojego gabinetu, porozmawiajmy. Kochanie, pojedź do domu, przywieź mi klucze – zwrócił się do swojej towarzyszki.

Udaliśmy się do gabinetu prezesa. Zlokalizowany był on wewnątrz niskiego, parterowego budynku, sam gabinet był nieźle urządzony.

- Mam prośbę – nie mów mojej żonie, że byłem w agencji towarzyskiej. W Polsce macie tak śliczne dziewczyny, że nie mogłem się oprzeć.

- Jasne, będę milczał jak grób. Teraz mi powiedz, od 3 dni jestem w podróży, nie wiem co za szatan kazał mi tu przyjechać, ale się zgodziłem, a teraz stawiasz mnie w sytuacji bez wyjścia. Praca w Anglii, daleko od domu. Ja muszę być ze swoją drużyną, ze Śląskiem, walczyć o Puchar UEFA.

- Wiem, ale posłuchaj – w wolnych chwilach gwarantuję, że będziesz mógł lecieć na mecze Śląska, ale teraz błagam, zostań naszym trenerem. Tak jak mówiłem wcześniej, gwarantuję 1500 funtów tygodniowo.

- Tygodniowo?!

- Miesięcznie, wybacz. Dostaniesz darmowe mieszkanie od mojej firmy budowlanej, żona właśnie pojechała po klucze.

- A co mi tam… takiej kasy nie zarabia się codziennie. Zgadzam się.

- Świetnie. Od razu pojedziesz na kursy dokształcające, kontrakt w obecności mediów podpiszemy jutro, a teraz wypijmy szklaneczkę whisky.

Odnośnik do komentarza

Ciężka sprawa, większość co potrafi kopać prosto gra w Plymouth, albo Exeter, albo nawet Penzance... ale w rugby ;)

 

Moi kopacze kopią prosto w football :D

 

Właśnie w wiki doczytałem, że były menago Lee Hodges, grał w "Plymouth" i jeden napadzior, Stewart Yetton.

 

 

Oboje jeszcze do zeszłego sezonu byli u mnie w składzie, dokładniej drużynie rezerw. Hodges odszedł na emeryturę a Yettona zwolniłem.

Edytowane przez Brachu
Odnośnik do komentarza

Obudził mnie dzwonek telefonu. Znajdowałem się chyba w moim nowym mieszkaniu. Podniosłem słuchawkę.

 

- Halo?

- Śpisz trenerze? Ładnie wczoraj porządziliśmy.

- Jak… wróciłem do domu?

- No jak każdy porządny taksówkarz wróciłeś taksówką. Teraz słuchaj – za 2 godziny widzimy się w klubie, w szafie masz garnitury, dobierz sobie jakiś. Podpiszesz kontrakt w obecności mediów.

- Ale czekaj, daj jakiś namiar na taxi, nic nie pamiętam.

- Przecież wróciłeś własnym autem. Odpal nawigację, wpisz Treyew Road i jazda. Muszę kończyć, trzeba przygotować wiadomości dla mediów. Do zobaczenia w klubie.

 

Wyszedłem na balkon. Dwupiętrowa willa prezentowała się okazale, przed domem stała moja czerwona Mazda. Poszedłem do łazienki, wziąłem prysznic, pokręciłem się chwilę po domu, musiałem w końcu zajrzeć do wszystkich pokoi, ale największe zaciekawienie budziła we mnie lodówka. Okazała się być dobrze wyposażona, zjadłem śniadanie, znalazłem pasujący garnitur, po czym zszedłem do samochodu i udałem się na stadion.

 

Swoje kroki skierowałem do gabinetu prezesa, który właśnie drukował jakieś dokumenty. Usiadłem, a po chwili prezes powiedział, że idzie przygotować się na konferencję, ja miałem cierpliwie czekać, aż przyjdzie po mnie jego asystentka.

Czas mijał nieubłaganie szybko i w końcu nadeszła ta chwila. Jennifer – klubowa sekretarka przyszła po mnie, żeby zaprowadzić mnie na konferencję. Stanąłem przed drzwiami sali, a Jenny kazała mi poczekać, aż otworzy drzwi, po czym weszła do środka.

 

Poczułem się dziwnie, kiedy otworzyły się drzwi, a ja zachęcony uśmiechem sekretarki niepewnym krokiem wszedłem do środka. Błysk lamp aparatów fotograficznych niemalże mnie oślepił, wszyscy dziennikarze przypatrywali mi się z zaciekawieniem, ja natomiast w końcu dotarłem do stołu, przy którym siedział już prezes Kevin Heaney, oraz dwie inne osoby. Usiadłem pośrodku.

 

- Szanowni państwo – odezwał się prezes – to jest właśnie niespodzianka o której mówiłem, nowy trener Truro City Football Club. Pan Aleksander Janik z Polski zaraz podpisze z nami dwuletni kontrakt, o ile jeszcze się nie rozmyślił.

 

Nastąpiła ta chwila, wziąłem od prezesa długopis, po czym parafowałem umowę. 1500 funtów miesięcznie, kontrakt do 30 czerwca 2013. Zostałem trenerem angielskiego szóstoligowca. W momencie podpisywania umowy błysnęły te cholerne flesze, a ja pogodziłem się z myślą, że nie prędko wrócę do domu.

 

- Skoro mamy to za sobą najważniejszą rzecz, to zapraszam do zadawania pytań naszemu trenerowi.

- To może ja zacznę – zjawił się pan tutaj w roli managera Truro zupełnie niespodziewanie, z dalekiej Polsku. Czy bycie trenerem jest spełnieniem pańskich marzeń?

- Przede wszystkim witam wszystkich serdecznie. Cieszę się, że prezes powierzył mi tę funkcję, ale na pewno piłkarskie marzenie mam jedno – zobaczyć mecz Śląska Wrocław Europejskich Pucharach.

- Śląsk Wrocław? Czy ten klub nie grał kiedyś z Liverpoolem?

- Zgadza się, nie było mnie jeszcze na świecie, ale wreszcie po wielu latach moja ukochana drużyna zdobyła Wicemistrzostwo Polski i zagra w Europejskich Pucharach.

- To powodzenia dla Wrocławia, ale skupmy się na sprawach Truro. Co pan sądzi o zawodnikach Truro? Czy zdecydował się pan, kto idzie do odstrzału?

- Prawdę mówiąc, jeszcze ich nie widziałem w akcji. Pierwszy trening z moim udziałem odbędzie się…

- Bezpośrednio po konferencji – wtrącił prezes – no może godzinę po zakończeniu, bo trener musi przywitać się z drużyną.

- A jak bardzo zamierza pan angażować się w życie codzienne klubu?

- Na tyle, na ile pozwoli mi czas, a powinienem mieć go bardzo dużo.

- Niektórzy menadżerowie starają się mieć wszystko pod kontrolą, podczas gdy inni zostawiają zawodnikom więcej przestrzeni. Jak opisałby pan swój styl prowadzenia drużyny?

- Uważam, że zespół funkcjonuje najlepiej, gdy będziemy się traktować wzajemnie jak ludzie.

- Proszę coś powiedzieć o swoich preferencjach taktycznych.

- Lubię ofensywny futbol, ale kiedy trzeba to będziemy się bronić i wyprowadzać zabójcze kontrataki.

- Na wypadek jakby jakiś agent czytał ten wywiad proszę powiedzieć, jaką formację chciałby pan wzmocnić?

- Mówiłem, że nie znam zawodników, nie wiem jaki jest stan osobowy. Wszelkie decyzje zacznę podejmować za kilka dni. Dajcie mi czas.

- Mówi się, że często menadżerowie wyznaczają sobie priorytety na nadchodzący sezon. Czy gra w Conference South będzie jednym z nich?

- Cóż, jesteśmy absolutnym beniaminkiem, więc na pewno będziemy musieli się spiąć, obiecuję walkę do końca w każdym spotkaniu.

- Jeszcze jakieś pytania? Nie ma? W takim razie zaprowadzę trenera do szatni na spotkanie z zawodnikami, a państwa zapraszam na trening za jakąś godzinkę rozpoczną się zajęcia – prezes zakończył moja pierwszą w życiu konferencję prasową.

 

Nie było tak źle, chyba wypadłem pozytywnie. Chociaż teraz miało nastąpić najgorsze, spotkanie z zawodnikami i pierwszy trening poprowadzony przez człowieka, który w piłkę grał na poziomie bardzo, ale to bardzo mocno amatorskim.

 

FM 2012 v 12.1.1

Ligi: Anglia (1-6), Francja (1-2), Hiszpania (1-2), Niemcy (1-2), Polska (1-2), Włochy (1-2)

Baza danych: Średnia

Zasady: własne, w przyszłości możliwe dodanie lub odjęcie lig grywalnych.

Odnośnik do komentarza

- Najpierw poznasz sztab szkoleniowy, twoich pomocników. To oni będą odpowiadali za trening, ale całe ewentualne zło spadnie na ciebie.

- Dobra, ilu członków liczy sztab szkoleniowy?

- Masz swojego asystenta, trenera pomocnika, trenera bramkarzy i dwóch masażystów. Do tego dochodzi jeden scout.

- Kadra pierwszej drużyny?

- 25 zawodników, kilku juniorów, kilkunastu seniorów – odparł prezes.

- W porządku, chodźmy.

 

Wróciliśmy do pokoju prezesa. Przy stole siedzieli już moi współpracownicy. Najstarszy był asystent, reszta na oko w wieku 30-40 lat. Po krótkim zapoznaniu się ze sztabem udaliśmy się do szatni, czas poznać zawodników.

 

Moim asystentem był Dave Newton (60, Anglia), trenerem pomocnikiem John Beck (30, Anglia), za szkolenie bramkarzy odpowiadał Debs Sidhu (38, Anglia), natomiast masażystami byli Simon Tubb (30, Anglia) oraz Carl Moye (45 Anglia), zaś za wyszukiwanie talentów odpowiadał Mike Ockwell (37, Anglia).

 

Do szatni wszedłem w tłumie, nie chciałem wejść jako pierwszy jak i ostatnio. Była naprawdę spora, ale jakoś pomieściła wszystkich zainteresowanych. Od razu wyczułem, że to na mnie skierowane jest wszystkie 50 par oczu. Cóż, byłem tu nowy. Głos zabrał prezes:

 

- Witam panów po wakacjach. Widzimy się w prawie niezmienionym składzie. Prawie, ponieważ zrezygnował wasz dotychczasowy trener, więc nie będę sztucznie przedłużał ceremonii. Oto wasz nowy opiekun – Aleksander Janik z Polski.

- Witam panowie – wystąpiłem z szeregu, unosząc rękę na powitanie – sam nie mogę w to uwierzyć, ale mam nadzieję, że będzie nam się dobrze współpracowało.

- Ja ze swojej strony chciałem wam podziękować za awans do Conference South, a teraz liczę, że zajmiemy miejsce w górnej połowie tabeli. Dlatego też zatrudniłem tego polskiego fachowca – dodał prezes.

- Panowie, w każdym meczu będę wymagał walki. Kości rywali mają trzeszczeć, a wy macie walczyć do ostatniej kropli krwi. Zapraszam na trening. Rozpoczniemy od zabawy z piłkami.

 

Obserwując zajęcia zorientowałem się, że moi asystenci mają mniejsze pojęcie o piłce niż ja. Chodziło mi o aspekty typowo treningowe. Będę potrzebował wzmocnień w sztabie szkoleniowym, a czy w piłkarskim? Przekonamy się po sparingach, na pierwszy rzut oka widać, że tak.

Fotoreporterzy popstrykali fotki, po czym poszli sobie w nieznane, natomiast ja porozmawiałem sobie z asystentem o stanie osobowym mojej nowej drużyny. Kadra przedstawiała się następująco:

 

BRAMKARZE:

 

Tim Sandercombe (22, GK, Anglia) – Bardzo wysoki (194 cm) i jak na razie pierwszy bramkarz, który góruje nad swoimi konkurentami

Tom Brooks (19, GK, Anglia) – Słaby rezerwowy, do odstrzału.

Stuart Cook (17, GK, Anglia) – Ma zaledwie 17 lat ale chyba to on usiądzie na ławce.

 

OBROŃCY:

 

Dominic Chitty (17, DR, Anglia) – jest młody, jego zaletą jest duża waleczność, oraz całkiem nieźle kryje rywali.

Jake Ash (27, DRC/DM/MC, Anglia) – może grać na wielu pozycjach. Typowa zapchajdziura w kadrze zespołu.

Garry Foy (16, DLC, Anglia) – wychowanek klubu, bardzo utalentowany w stosunku do reszty zawodników.

Ed Palmer (19, DC, Anglia) – wypożyczony z Torquay United. Nic o nim nie wiadomo, to dopiero pierwszy trening z Truro.

Arran Pugh (21, DC, Anglia) – solidny wyrobnik.

Lewis Cornwall (16, DC, Anglia) – zdolny junior.

Barry McConnel (34, D/WB/MR, Anglia) – bardzo doświadczony, jednak odstaje kondycyjnie od reszty kolegów.

Scott Walker (31, D/WBL, Anglia) – w Truro już od 6 lat, solidny średniak.

 

POMOCNICY:

 

Martin Watts (22, ML, Anglia) – skrzydłowy, który może także grać na lewe obronie, bez rewelacji.

Steve Adams (30, DM/MC, Anglia) – średni kopacz.

Danny Clay (25, DM/MC, Anglia) – j.w

Andy Taylor (28, MRC, Anglia) – wychowanek Man Utd, całkiem przyzwoity gracz.

Joe Brad (28, MRC, Anglia) – średni zawodnik, ale braki techniczne nadrabia zaangażowaniem.

Dan Smith (22, AMR, Anglia) – raczej słaby gracz.

Ross Crichlow (15, MR, Anglia) – młodziutki, ale bardzo utalentowany skrzydłowy.

Les Afful (27, M/AMRL/ N, Anglia) – wszechstronny, ale technicznie słaby.

 

NAPASTNICY:

 

Kristian Price (17, SC, Anglia) – utalentowany snajper, beznadziejny drybler.

Barry Hayles (39, SC, Jamajka/Anglia 10A/0g) – najstarszy, najbardziej doświadczony, jedyny były reprezentant kraju, jedyny obcokrajowiec w drużynie. Góruje doświadczeniem nad resztą kolegów, przez 3 lata z powodzeniem w barwach Fulham grał w Premiership.

Stewart Yetton (25, SC, Anglia) – jego statystyki seniorskiej kariery są imponujące – 146 meczów i 143 gole, czy będzie strzelał je nadal?

Andy Watkins (26, SC, Anglia) – lis pola karnego.

Ogólnie nie było za wesoło, jak oni grają? Okaże się jutro, bowiem zagramy mecz kontrolny z naszymi juniorami.

Odnośnik do komentarza

Następnego dnia zagraliśmy kontrolny mecz z naszymi juniorami. Pierwsza drużyna wygrała 2-0 po golach Affula, ale styl gry pozostawiał wiele do życzenia. Będą konieczne wzmocnienia. Po meczu udałem się do prezesa, który siedział w swoim gabinecie. Śmiało zapukałem do drzwi i bez czekania na tradycyjnie „proszę” wszedłem do środka.

 

- Potrzebujemy wzmocnień – powiedziałem.

- Też się cieszę, że Cię widzę – odparł wyraźnie rozbawiony prezes.

- Co masz taką minę? Ta drużyna potrzebuje wzmocnień, bo będziemy się bili i utrzymanie, a ja chcę zapewnić jej jak najszybciej ligowy byt i powalczyć o jak najwyższe miejsce.

- Do wykorzystania masz 15 tys. funtów, działaj. Aha, dostępny fundusz płacowy to 6 tys. funtów na miesiąc, nie przekrocz go, bo będzie źle, nasza księgowa jest czułą na tym punkcie.

- Dobra, druga sprawa – poleć swojej sekretarce, żeby wysłała ogłoszenia na jakieś strony, do gazet, urzędu pracy – potrzeba mi ludzi po AWF, czy jak to się w Anglii nazywa, potrzebuję wzmocnień do sztabu szkoleniowego. Ci obecni są słabi, a ja chcę fachowców.

- Dobra, coś jeszcze mogę dla Ciebie zrobić?

- Cóż… tak. Chce jechać na mecz Śląska, pierwszy raz w mojej karierze zagrają w Lidze Europy. Mecz jest za tydzień, we Wrocławiu.

- Załatwione, a znajdzie się dla mnie bilet, też bym pojechał, a potem do Afrodytki…

- Damy radę.

- No to masz wolne jak w banku.

 

Wyszedłem na zewnątrz, wsiadłem w moją zajebistą czerwoną Mazdę i udałem się do domu. Odpaliłem laptopa, w necie szukając informacji o wolnych, polskich zawodnikach. Kilkunastu z nich zaprosiłem w ciemno na testy.

3 dni później graliśmy pierwszy „prawdziwy” sparing. Naszym rywalem był nasz klub patronacki – Plymouth Argyle. Rywale, na co dzień grający 2 klasy rozgrywkowe wyżej nie zostawili nam złudzeń. Przegraliśmy 0-3 po bardzo słabej grze.

Pierwszym Polakiem, który zdecydował się na testy w Truro był wychowanek Wisły Kraków – Patryk Jałocha (20, SC, Polska), kilka godzin po nim odezwał się Marcin Bodnar (22, DRL, Polska), wychowanek Amiki Wronki, zaliczył też sezon w Młodej Ekstraklasie w Śląsku Wrocław.

Skontaktowałem się z naszym scoutem, który polecił mi kilku zawodników, najbardziej zaś młodzieżowego reprezentanta Brazylii, który o dziwo zaakceptował propozycję testów w Truro. Był nim Dionatan Teixeira (19, DM, Brazylia). Wszyscy ci zawodnicy górowali nad obecnym składem, zaproponowałem im kontrakty, a to dopiero początek rewolucji.

Odnośnik do komentarza

Kolejnym zawodnikiem, który pojawił się na testach był wychowanek Jagiellonii – Bartłomiej Dolubizna (19, DM, Polska). O tego zawodnika spytam mojego znajomka z Białegostoku, który chodzi na mecze Jagi. 3 lata starszy Mateusz Włodkowski (22, AMR/FC, Polska) szukający szczęścia w Anglii nie zrobił na mnie wrażenia i w Truro raczej nie pogra.

Natomiast całkiem przyzwoicie prezentował się Maciej Tomczyk z Warszawy (23, DRL, Polska), któremu z miejsca zaproponowałem kontrakt. Podobnie Jonasz Kempa (23, DC, Polska) otrzymał ode mnie ofertę pracy. Przyjechał także 20 letni Eryk Stoch, wychowanek Legii Warszawa nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia i odeślę go chyba do domu.

 

Dzień później na testach pojawił się bramkarz z prawdziwego zdarzenia – Michał Przybył (20, GK, Polska). A kilka godzin po nim wychowanek Rakowa Częstochowa Piotr Sieradzki (20, DR, Polska), oraz Dawid Grodzki, kolejny zawodnik z Białegostoku, ale na treningach nie prezentował się najlepiej.

 

- Alex, mamy poważny problem – prezes dorwał mnie po treningu.

- Co jest? – przeczuwałem kłopoty.

- Nie będę mógł jechać do Afrodyty, musimy wracać do Anglii po meczu.

- Dlaczego, co się stało?

- Dzień po meczu we Wrocławiu jest Angielski Dzień Testów, wiesz generalnie piłkarze bez klubów szukają pracodawców.

- To też muszę na tym być. Tylko jak wrócić? Jak z biletami lotniczymi?

- Przecież polecimy moim czarterem, rzadko go używam, ale ta okazja się pewnie nie powtórzy.

- A ja wierzę, że jeszcze tak i Śląsk trochę pogra w Europie.

 

Kolejnym bramkarzem, który zaszczycił nas swoją obecnością był Paweł Trojan (22, GK, Polska), wychowanek mojego Śląska Wrocław. Nie patrzyłem na umiejętności – był z Wrocławia, dostał ofertę kontraktu. Wraz z Pawłem pojawił się jego imiennik, wychowanek LKS Nieciecza, Paweł Piotrowicz (30, MC, Polska), wydaje się, że mógłby być reżyserem gry mojej drużyny.

Pierwszym zawodnikiem, który zdecydował się podpisać kontrakt z Truro był Marcin Bodnar , po nim umowę podpisali Patryk Jałocha oraz Jonasz Kempa . Wszyscy podpisali kontrakty do końca obecnego sezonu. Jak ich namówiłem? Nie wiem, ale myślę, że możemy tu stworzyć coś fajnego. Dzień później w ich ślady poszli Maciej Tomczyk i Michał Przybył, którzy uczynili to tuż przed sparingiem z klubem z… Premiership. Naszym rywalem była Swansea City.

 

Goście byli zdecydowanie lepsi, ale to my w 6 minucie po golu Stocha wyszliśmy na prowadzenie. W każdym razie końcowy wynik brzmiał 1-1, a my pokazaliśmy się z bardzo dobrej strony.

Nowi zawodnicy byli obiektem zainteresowania prasy, więc klub zorganizował naprędce konferencję prasową powiązaną z prezentacją nowych zawodników. Żurnaliści zasypali mnie gradem pytań.

 

- Obok pana siedzą nowi zawodnicy, jest pan dumny z ich sprowadzenia?

- Cieszę się, że mogę powitać ich w klubie. Uprzedzając kolejne pytanie, ściągnąłem moich rodaków, bo mam taki kaprys. Na pewno znacząco podniosą poziom rywalizacji.

- No właśnie, większość Polaków zagrała ze Swanseą i wywalczyliście sensacyjny remis.

- Owszem, to dopiero początek przygotowań, ale wszystko zaczyna zmierzać w dobrym kierunku, mimo, że jestem tu niecałe 2 tygodnie.

- Czy transfery tych zawodników przyniosą klubowi długoterminowe korzyści?

- Podpisaliśmy kontrakty do końca sezonu, zrobimy wynik, to będziemy myśleć co dalej.

- Większość tych zawodników nie przebiła się do swoich macierzystych klubów, czy nie są to zwykłe piłkarskie odpady?

- Nie są, nie będziemy tak rozmawiać, dziękuję, proszę o opuszczenie sali.

 

Niesamowicie wkurzył mnie ten dziennikarzyna, więc po konferencji udałem się do prezesa, skąd wyruszyliśmy na lotnisko aeroklubu, a stamtąd odlecieliśmy do Wrocławia na mecz Śląska.

Odnośnik do komentarza

Rywalem Śląska był albański klub – KF Tirana. Dziwnie się czułem, przyjeżdżając na to spotkanie. Znajomym powiedziałem, że pracuję w Anglii jako kierowca, nie uwierzyliby mi, że trenuję piłkarzy szósto ligowca. Nie wierzyłem też w skład Śląska Pawelec i Socha na środku obrony? I kim do cholery jest Dalibor Stevanović w składzie WKS-u? Pytania przychodziły mi do głowy z prędkością pocisków wypluwanych przez karabin maszynowy.

W sumie w ciągu tygodnia ani razu nie wszedłem w Internecie na polskie wiadomości piłkarskie i jestem strasznie do tyłu z wszelkimi informacjami. Mecz z FK Tirana to ogromna przewaga Śląska, ale w 30. minucie wszyscy przecierali oczy ze zdumienia, bowiem pierwszy rzut rożny w meczu dla gości i padł sensacyjny gol po strzale głową. W 39. minucie po fantastycznym prostopadłym podaniu Stevanovicia w poprzeczkę trafił Diaz. Śląsk się starał, Śląsk atakował, Śląsk nie miał szczęścia i pomysłu na wykończenie akcji i do przerwy sensacyjnie przegrywał 0-1.

 

W 63. minucie w poprzeczkę trafił Ćwielong i na trybunach dał się słyszeć jęk zawodu. 15 minut później Sobota soczystym uderzeniem z 20-tu metrów sprawdził wytrzymałość słupka i piłka wyszła poza boisko. Mimo, że arbiter przedłużył spotkanie o 4 minuty, to sensacyjna porażka Śląska stała się faktem. Wkurzyłem się niesamowicie. Lot powrotny na Wyspy upłynął w cichej atmosferze.

 

Rano czytałem statystyki i nie wierzyłem własnym oczom. 23 strzały Śląska, tylko 6 w światło bramki, 65% posiadania piłki i co? I porażka z totalnymi amatorami z Albanii. Śląsk wystąpił w następującym składzie: Kelemen – Celeban, Socha, Pawelec, Spahić (Szuszkiewicz 76’) – Mila, Cetnarski (Dudek 76’), Sobota, Stevanović (Voskamp 46’) – Ćwielong, Diaz.

 

Pora było wrócić na angielskie podwórko. Dziś czekał mnie dzień testów. Może wyłowię jakąś perełkę. Niestety, ale żaden z małolatów nie podobał mi się na tyle, żeby wzmocnić piłkarsko Truro City. Za to Paweł Trojan i Paweł Piotrowicz zdecydowali się na podpisanie umowy, dołączając do naszej polskiej kolonii.

Kolejny mecz towarzyski rozegraliśmy z Walsall i sensacyjnie wygraliśmy 3:1 po golach Dolubizny (k), Jałochy i Yettona. Po tym meczu prezes poinformował mnie, że Diontan Teixeira nie dostał pozwolenia na pracę w Anglii i nie sądzi, żeby wysłane przez niego odwołanie coś dało, więc mam się nie napalać na pozyskanie tego gracza.

Rewanżowy mecz Śląsk wygrał pewnie 3-0 (Stevanović, Diaz, Mraz), a my kilka dni później graliśmy towarzysko z Portsmouth i znowu sensacyjny remis 1-1, gola strzelił Włodkowski, ale z nim nie podpisze kontraktu i będzie musiał odejść, o czym już go poinformowałem. Kolejnym zawodnikiem, który związał się z Truro był testowany Piotr Sieradzki, z tym, że dostał zapewnienie, że w przypadku otrzymania lepszej oferty nie będziemy mu czynili problemów z odejściem.

 

W 3. Rundzie kwalifikacyjnej Ligi Europy Śląsk zmierzył się z Lewskim Sofia. U siebie wrocławianie zremisowali 1:1 po golu Diaza, natomiast my tego samego dnia zremisowaliśmy w sparingowym spotkaniu z Tiverton Town 1-1 (Brad), a bramkę zdobyliśmy w doliczonym czasie gry.

Ostatni mecz sparingowy przed startem ligi graliśmy z amatorskim Dunkirk, które pewnie pokonaliśmy 3-0 (Cornwall, Watkins, Taylor). Mogliśmy więc przystąpić do walki o ligowe punkty.

Odnośnik do komentarza

Moim pierwszym oficjalnym meczem jako managera Truro było spotkanie wyjazdowe z Dorchester. Czekała nas 230 kilometrowa podróż. Zdecydowałem się na system 4-4-2, który namiętnie ćwiczyliśmy w sparingach, zawodnikom nakreśliłem po drodze założenia taktyczne, więc podróż zleciała w miarę szybko.

 

Sam mecz był słaby. Typowa bieganina, strasznie dużo walki, ale z gry to my mieliśmy więcej, co udokumentowaliśmy strzeleniem bramki w 39. minucie, kiedy to Patryk Jałocha przejął piłkę na połowie boiska po wyrzuceniu jej z autu przez Bodnara, a następnie przeprowadził fantastyczny rajd zakończony soczystym pierdolnięciem z 25-metrów i futbolówka zatrzepotała w siatce bramki gospodarzy.

 

Wyrównanie padło po akcji, która nie zapowiadała niczego złego. Daleki wykop z rzutu wolnego powędrował na prawe skrzydło boiska do Crittendena, ten dośrodkował mocno po ziemi, a najsprytniejszy w polu karnym okazał się Moss i dołożył nogę, wpakowując piłkę do bramki. Mój debiutancki mecz skończył się remisem, jednak z gry w polu można było być zadowolonym.

 

06.08.2011

Avenue Stadium, Dorchester: 540 widzów

Conference South 1/42

 

Dorchester [-] – Truro [-] 1:1 (Moss 76’ – Jałocha 39’)

 

Truro: Trojan – Sieradzki (Tomczyk 78’), Kempa, Cornwall, Bodnar – Afful, Piotrowicz, Broad (k), Watts(Taylor 60’)– Yetton, Jałocha*

Odnośnik do komentarza

Siedziałem już w autokarze podziwiając za oknem widoki, kiedy to zadzwonił telefon.

 

- Halo? – odebrałem połączenie.

- Dzień dobry, mówi John Smith z Truro City Magazine, czy mógłby pan udzielić komentarza odnośnie zremisowanego meczu?

- Tak, pewnie, ale skąd ma pan mój numer?

- Ogólnodostępny w klubie, więc panie Aleksandrze: Prowadziliście grę całe spotkanie, nie dało się dowieźć wygranej do końca?

- Tak, byliśmy zdecydowanie lepsi i zasłużyliśmy na więcej niż remis. Rywale jednak skarcili nas za niewykorzystywanie setek i obróciło się to przeciwko nam.

- Nowy nabytek Patryk Jałocha zdobył bramkę w debiucie, jakie to będzie miało dla niego znaczenie?

- Na pewno duże, to doda mu pewności siebie i mam nadzieję, że będzie zdobywał je seryjnie.

- Jak pan oceni występ bramkarza? Debiutował Paweł Trojan który wygryzł dotychczasowego golkipera – Tima Sandercombe.

- Paweł dobrze się ustawiał, pewnie chwytał piłkę, przy stracie gola nie miał szans. Zagrał poprawnie.

- Krążą plotki, że nadal szuka pan wzmocnień?

- Czas pokaże.

- Dziękuję, to wszystko.

 

Następnego dnia dowiedziałem się, że Lewis Cornwall był najmłodszym zawodnikiem w historii Truro, który zagrał w meczu ligowym. W spotkaniu z Dorchester miał 16 lat i 180 dni. Klubowa księgowa poinformowała mnie, że oficjalna liczba karnetów sprzedanych na nasze mecze u siebie wynosi 190 sztuk. Zabójcza liczba, ale czego można się spodziewać po szóstej lidze? Jak awansujemy do Premiership to wyobrażam sobie nowy stadion, świetne frekwencje.. . Z zadumy wyrwało mnie pukanie do mojego gabinetu.

 

- Panie trenerze, czekamy na odprawę.

- Jaką odprawę – odrzekłem?

- No mówił pan, że dzień po meczu o 14 widzimy się na odprawie taktycznej odnośnie wczorajszego meczu. Nadmieniam, że jest już 14:45.

- Szlag by to. Zapomniałem, już schodzę.

 

Na video oglądnęliśmy wczorajszy mecz, gdzie zwróciłem uwagę na kilka błędów, każdy z zawodników dostał później instrukcje co i jak należy próbować poprawić na przyszłość , potem rozeszliśmy się do domów.

Kolejne spotkanie graliśmy u siebie z Woking. Z powodu słabej kondycji potrzebne były zmiany personalne. Na szczęście dysponowałem w miarę szeroka kadrą, co pozwoliło na możliwość żonglowania stanem osobowym.

 

Już w 5. minucie fatalny błąd popełnił obrońca gospodarzy Asafu-Adjaye, który podawał piłkę w poprzek boiska, ale na jej drodze niespodziewanie pojawił się Jałocha, który minął ostatniego obrońcę będąc w sytuacji sam na sam podał do lepiej ustawionego Haylesa, a ten strzałem z 18-tu metrów zapewnił nam prowadzenie. W 9. minucie ten sam zawodnik znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem gości, ale niestety trafił w swojego rywala.

W 19. minucie po błędzie Chriclowa w sytuacji sam na sam znalazł się Sole, ale Trojanowi pomógł słupek i nadal prowadziliśmy w tym spotkaniu. W 36. minucie indywidualną akcję lewym skrzydłem przeprowadził Jałocha, dośrodkował w pole karne, a kapitalną główką z 11-tu metrów popisał się Chriclow podwyższając stan meczu na 2-0!

 

Już po przerwie w 49. minucie Walker dośrodkowywał z rzutu wolnego, a pięknym wolejem popisał się Kempa, jednak Sole wybił piłkę z linii bramkowej. 15 minut później rzut wolny z 18-tu metrów wykonywał Duncan. Mocne uderzenie w okienko i piłka zatrzepotała w siatce bramki strzeżonej przez Trojana.

W 70. minucie w polu karnym faulowany był Chriclow, a pewnym strzałem w lewy dolny róg popisał się Hayles, który zdobył swoją drugą tego dnia bramkę. Goście rzucili się do ataku, ale zostali za to skarceni w 79. minucie, kiedy to Baggridge nieprzepisowo w polu karnym powstrzymywał Haylesa, a sam poszkodowany pewnie egzekwował druga tego dnia „jedenastkę” zdobywając hat-tricka. Spektakl pt. „Czyż nie dobija się koni” zakończył w 88. minucie Kempa, który po dośrodkowaniu Taylora z rzutu wolnego strzałem głową zapewnił nam zwycięstwo.

 

09.08.2001

Treyew Road, Truro: 664 widzów

Conference South 2/42

 

Truro [5] – Woking [11] 5:1 (2:0) (Hayles 5’,70’ kar, 80’ kar, Chriclow 36’, Kempa 88’ – Duncan 66’ – wolny)

 

Truro: Trojan – Sieradzki, Kempa, Pugh (Ash 64’), Tomczyk – Chriclow, Piotrowicz, Taylor, Walker (Bodnar 64’) – Jałocha (Watkins 77’), Hayles*

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...