Skocz do zawartości

Diabelska Przystań


Makk

Rekomendowane odpowiedzi

26.10.2013, Londonderry, The Brandywell, godz.15:00.

 

Coleman- Kelly (k), Sinnott, Camano, Walsh- Podvarzachov, Gandola- Staykov, Geddes, Gonzalez- Caldwell

 

Dziś mieliśmy wyjątkowo dużo szczęścia w tym emocjonującym spotkaniem, w którym przeciwnikiem było Derry City.

Pomocnik Kevin Deery dał swojemu zespołowi prowadzenie w 15. minucie uderzeniem głową po dośrodkowaniu z lewej strony boiska. Snajper Ronan Caldwell wyrównał w 42. minucie kąśliwym strzałem.

Następnie doszło do sporej kontrowersji, gdy sędzia nie podyktował dla nas jedenastki. Całkowicie zignorował faul w polu karnym obrońcy.

Caldwell w 63. minucie strzelił zwycięskiego gola precyzyjnym strzałem.

Dziś zadebiutował w pierwszym składzie młody gracz Diego Gonzalez, wypatrzony i sprowadzony przez mojego scouta. Oczywiście za free.

Dzięki temu zwycięstwu wracamy na pierwsze miejsce w tabeli.

Tabela po kolejce!

Przed nami 4 dni na najwyższych obrotach- w ciągu nich gramy dwa razy z Shamrock Rovers. Myślę, iż ekipa, która wyjdzie cało z tej konfrontacji zostanie mistrzem.

 

[3.] Derry City 1-2 Galway Utd [2.] (FAI Eircom Premier League, 40. kolejka)

1:0 - Deery (15`)

1:1 - Caldwell (42`)

1:2 - Caldwell (63`)

 

MoM: Ronan Caldwell (Galway United)

Frekwencja: 1,555

Odnośnik do komentarza

29.10.2013, Galway, Terryland Park, godz.19:30.

 

Coleman (k)- Preston Kelly, Sinnott, Lawrence, King- Jones, Gandola- Caldwell, Geddes, Gilmore- Murphy

Co za mecz! Wygrana! Udało się!

Wspaniałe, pełne emocji widowisko u nas na Terryland Park.

Młody pomocnik Tom Geddes dał nam prowadzenie w 13. minucie strzałem oddanym z dziecinną łatwości do pustej bramki. Ryan Thompson popełnił błąd, dzięki któremu środkowy obrońca Dean Lawrence na 2-0 zdobył bramkę szczupakiem w polu bramkowym.

Czerwona kartka, jaką boczny obrońca Ray King zobaczył w 49. minucie, dosyć poważnie skomplikowała naszą sytuację i pokrzyżowała mi plany na drugą część widowiska. Musiałem wpuścić Seana Kelly do obrony za ofensywnego Murphy`ego. Od tego momentu gramy bez klasycznego napastnika.

Gol, którego w 90. minucie zdobył snajper Dean Kelly, okazał się jedyną radosną rzeczą w tym dniu dla ekipy z Dublina.

Po upływie 94 minut obrońca Alan Qiunn z ekipy gości otrzymał czerwoną kartkę za faul taktyczny. Poszkodowanym był Caldwell, który wychodził na pozycję sam na sam z bramkarzem Shamrock.

Świetny mecz, cenne trzy punkty.

 

[1.] Galway Utd 2-1 Shamrock Rovers [2.] (FAI Eircom Premier League, 41. kolejka)

1:0 - Geddes (13`)

2:0 - Lawrence (36`)

2:1 - Kelly (90`)

 

MoM: Tom Geddes (Galway United)

Frekwencja: 2,187

Odnośnik do komentarza

31.10.2013, Galway, Dyke Road, godz.15:44.

 

Dwa dni temu uczyniliśmy mały krok ku zdobyciu mistrzostwa. Wygrana i siebie z Rovers bardzo nas podbudowała. Zostały nam trzy mecze do rozegrania. Damy z siebie wszystko. Ale także liczymy na małego farta. Uważam, iż moja ekipa jest bardzo dobrze przygotowana do walki. Każdy wie, co i jak ma robić. Jesteśmy siebie nauczeni.

 

- Dobra panowie. Nie wiem sam, jak mam już teraz was zmotywować. To, że wygramy te spotkania, to ja wiem. Jestem tego pewny. Ostateczne rozstrzygnięcie jednak do końca nie będzie w naszych rękach. Musimy wierzyć, że Shamrock przegra dwa mecze.

- PRZEGRAJĄ SZEFIE!

- Racja.

- Spokojnie panowie. Nie emocjonujmy się aż tak. Zostawmy to na później. Apeluję o skupienie się. Przed sezonem mało, kto wierzył, że zajdziemy aż tak wysoko. Nawet prezes nie dawał nam szans na zajęcie wysokiego miejsca. A tym czasem my mamy pierwsze. Na razie. Jeśli spadniemy na drugie to i tak będziemy mogli się czuć spełnieni. Prognozowali dla nas miejsce 6 albo 5.

- Pokazaliśmy im!

- Dokładnie Sean. Możemy być z siebie dumni. W tej chwili zapisujemy się na kartach historii klubu Galway United. Wysoka pozycja, awans do Ligi Europy. Pracowaliśmy ciężko na ten efekt. Bardzo mnie to cieszy.

- Nas też szefie.

- Świetnie. Jutro wyjdziemy i powalczymy o dobry wynik. Zgadza się?

- TAK!

- Jak?

- TAK!

- Kończymy na dziś. Widzimy się jutro tuż przed wyjazdem. Pokażemy jak się gra w gałę.

Odnośnik do komentarza

01.11.2013, Dublin, Tallaght Community Stadium, godz.19:30.

 

Coleman- Sinnott, Lawrence, Camano, Walsh- Kelly (k), Podvarzachov- Ryan, Geddes, Gilmore- Murphy

 

Do końca sezonu zostały nam trzy kolejki. Mamy 4 punkty przewagi nad The Hoops, ale oni mają trzy spotkania mniej rozegrane. Zakładam, iż do końca wszystko wygramy, zgarniemy komplet punktów i będziemy czekać na potknięcie się rywala do tytułu.

Niesamowicie emocjonująca końcówka roku ligowego.

Nie ulega wątpliwości, że my mogliśmy się cieszyć z remisu wywalczonego na stadionie przeciwnika. W ostatnich dwóch spotkaniach z Rovers zyskaliśmy 4 punkty. Nie tak źle.

Doświadczony mój snajper Alan Murphy dał nam prowadzenie w 24. minucie uderzeniem głową po rzucie rożnym. W 36. minucie niewiele brakowało, by gospodarze zdobyli gola, po błędzie jednego z moich obrońców.

Shamrock Rovers zdołali wyrównać po błędzie, jaki popełnił Podvarzachov, a bramkę zdobył Gary Twigg z rzutu karnego. Gospodarze objęli prowadzenie w 69. minucie, gdy snajper Kilduff zdobył bramkę strzałem z linii pola karnego.

W tym momencie przegrywaliśmy mistrzostwo ligi w trzy minuty. Cały sezon stracony w ciągu tak krótkiego czasu. Szkoda.

Była już końcówka meczu, Shamrocko Rovers zaczynali świętować zwycięstwo, gdy snajper Ronan Caldwell zdobył gola spokojnym, mierzonym uderzeniem. Uratował nam remis. W ostatecznym rozrachunku może to być mega ważny jeden punkt.

Kontynuujemy serię 23 spotkań bez porażki. Zajmujemy cały czas pierwsze miejsce w tabeli.

 

[2.] Shamrock Rovers 2-2 Galway Utd [1.] (FAI Eircom Premier League, 42. kolejka)

0:1 - Murphy (24`)

1:1 - Twig (kar.66`)

2:1 - Kilduff (69`)

2:2 - Caldwell (90+4`)

 

MoM: Mikey Gilmore (Galway United)

Frekwencja: 5,534

Odnośnik do komentarza

08.11.2013, Galway, Terryland Park, godz.19:30.

 

Coleman- Sinnott, Lawrence, Camano, Wlash- Kelly (k), Podvarzachov- Staykov, Geddes, Gilmore- Caldwell

 

Dzień przed naszym meczem, spotkanie grali Shamrock, którzy pokonali 2-0 Sligo i wskoczyli na 1. miejsce. Już wiedziałem w tym momencie, że liga jest przegrana. Nie zdobędziemy w tym roku mistrzostwa. Choć w głębi serca miałem nadzieję na potknięcie się rywala.

Końcowy wynik pokazuje w pełni sytuację na boisku. Przez całe 90 minut dominowaliśmy w każdym aspekcie gry.

Jednym z ciekawszych wydarzeń tego spotkania był niewątpliwie wspaniały hat-trick, jakiego zdobył Ronan Caldwell.

Już w 6. minucie mój najlepszy napadzior dał nam prowadzenie eleganckim strzałem, po którym piłka odbiła się jeszcze od słupka. W 25. Caldwell zdobył swojego 2. gola w tym meczu uderzeniem głową z najbliższej odległości po rzucie rożnym.

W 29. minucie Caldwell zdobył swojego trzeciego gola precyzyjnym strzałem.

Chwilę po rozpoczęciu drugiej połowy zszedł bohater dzisiejszego wieczoru, zmienił go młody Gonzalez.

Właśnie on dokończył dzieła zniszczenia spokojnym, mierzonym uderzeniem w 74. minucie po zabójczej kontrze, którą zapoczątkował Podvarzachov.

Ronan Caldwell ma na swoim koncie już 44 bramki w 39 spotkaniach. Całkiem ładny wynik.

Tyle dobrych wieści.

Niestety Shamrock Rovers wygrało swój mecz 2-0. Tabela na mecz nasz przed zakończeniem jakoś nie bawiła mnie bardzo.

 

[2.] Galway Utd 4-0 Shelbourne [5.] (FAI Eircom Premier League, 43. kolejka)

1:0 - Caldwell (6`)

2:0 - Caldwell (25`)

3:0 - Caldwell (29`)

4:0 - Gonzalez (74`)

 

MoM: Ronan Caldwell (Galway United)

Frekwencja: 2,025

Odnośnik do komentarza

kurde... z jednej strony fajnie że zremisowałeś z tym Shamrock, ale chyba ten remis odbije się na lokacie na koniec sezonu...

 

kurde... z jednej strony fajnie że zremisowałeś z tym Shamrock, ale chyba ten remis odbije się na lokacie na koniec sezonu...

Odnośnik do komentarza

kurde... z jednej strony fajnie że zremisowałeś z tym Shamrock, ale chyba ten remis odbije się na lokacie na koniec sezonu...

czas pokaże a Ty zobaczysz ;)

 

- - - -

 

13.11.2013, Dundlak, Oriel Park, godz.19:30.

 

Coleman- Sinnott, Lawrence, Camano, Walsh- Kelly (k), Podarzachov- Staykov, Murphy, Gilmore- Duggan

 

Znowu dzień przed nami grała ekipa Rovers. I na szczęście przegrali! 2-5 z Shelbourne. Światełko w tunelu się pojawiło dla nas.

Mamy 2 punkty straty. Przy naszej wygranej w ostatnim spotkaniu i przegranej ekipy z Dublina mamy mistrza! To będzie 90 minut przepełnione mega emocjami. Zarówno w Galway, jak i w Dublinie. Od tej półtora godziny zależy chwała, wielkie pieniądze i miejsce w historii klubu.

Po zaciętej walce zdołaliśmy jedynie zremisować spotkanie na stadionie Oriel Park.

Oba zespoły stwarzały sytuacje podbramkowe, lecz kibice na próżno się ekscytowali, gdyż ze skutecznością było już i wiele gorzej.

Do przerwy na boisku w Dundalk był remis 0-0. Niestety ale w Dublinie Shamrock prowadzi już 3-0 z Bray i to oni są mistrzami. Możemy liczyć na jakiś cud tylko.

W 63. minucie schodzi bezproduktywny Duggan, wchodzi młody Marinov.

Shamrock Rovers 4-1 Bray.

Właśnie tak się przegrywa mistrzostwo. Niestety, może za rok się uda.

Dostaliśmy 100 tys. euro za wicemistrzostwo. To tak na pocieszenie parę groszy.

 

[8.] Dundalk 0-0 Galway Utd [2.] (FAI Eircom Premier League, 44. kolejka)

 

MoM: Simon Madden (Dundalk)

Frekwencja: 2,018

Odnośnik do komentarza

14.11.2013, Galway, Dyke Road, godz.13:21.

 

To był dosyć ciężki dzień od samego rana. A na taki się przynajmniej zapowiadał. Miałem małego kacyka. Bycie czempionem było na wyciągnięcie ręki. Ostatni mecz sezonu wypadł słabo w naszym wykonaniu. W przyszłym roku wygramy wszystko. Ekipa się jeszcze bardziej zgra i będziemy groźniejsi.

Prezes był bardzo zadowolony z wyników. Trzeba przyznać- końcówkę mieliśmy piorunującą.

Plan dnia był dosyć napięty. Spotkanie z prezesem, konferencja, spotkanie z piłkarzami moimi.

 

- Witam trenerze. Jak zdrowie?

- Ok., jakoś żyję.

- Gratulacje jeszcze raz. Jesteśmy bardzo zadowoleni z końcowego wyniku.

- Dzięki. Ja jestem połowicznie. Prognoza była na 6. pozycję.

- Dokładnie. Tak ładnie nie skończyliśmy od 1986 roku. Teraz już mam wizję dalszych postępów i sukcesów. Takiej osoby, jak pan właśnie potrzebowaliśmy. I mamy.

- Hehe, macie. Wizja jest, chęci graczy też. Stworzyliśmy naprawdę ciekawy kolektyw.

- Właśnie o to chodziło. Wszystko się poukładało. Jakieś plany na odpoczynek?

- Ta. Chcemy się udać w ciepłe miejsce. Odpocząć, naładować akumulatorki.

- Gdzieś konkretnie?

- Może Nowa Zelandia, Australia. Coś w tym guście.

- Mam nadzieję, że pan odpoczniesz i się ruszy do boju później.

- Taki mam zamiar.

- O jakiś wzmocnieniach pan myślał, myśli?

- Odejdą na bank ci, których wystawiliśmy na listę. Przydałby się nowy dobry bramkarz, prawy skrzydłowy. Ale tu przestawię Christensena. Powinien się spisać. Lewym obrońcą tez bym nie pogardził.

- Proszę sobie na spokojnie to zaplanować. Po powrocie przymierzymy i znajdziemy osobnika pasującego do koncepcji. Zgadza się?

- Dokładnie. Powoli się zbieram, musze jeszcze pewne kwestie z Cyrilem wyjaśnić.

- Dobrze, nie zatrzymuję cię van Makk. Pamiętaj, że o 16 mamy konferencję. Ostatnia, ważna.

- Pamiętam. Do zobaczenia.

- DO ZOBACZENIA.

Odnośnik do komentarza

14.11.2013, Galway, Dyke Road, godz.16:07.

 

Po rozmowie z moim asystentem wydawało się wszystko ustalone. Cały harmonogram przygotowań był gotowy. Wiedzieliśmy, co i jak. Zostały tylko do zaplanowania sparingi. Prezes zostaje tu na miejscu, w Galway, mój asystent także, więc on się tym zajmie. Na bank zagramy towarzysko z naszymi młodzikami i filią Galway Hibernians.

Na dziś została mi jeszcze jedna rzecz do zrobienia.

Udałem się do sali konferencyjnej. Miałem nadzieję na szybkie załatwienie sprawy. Miałem nawet całkiem dobry humor do odbębnienia pytań i odpowiedzi.

 

- Witam państwa. Dzień dobry.

- Dzień dobry trenerze.

- Co dziś tak wielu was? Ostatnio było zdaje się 7 dziennikarzy, a dziś widzę sporo więcej.

- Hehe. Wicemistrzostwo i inne rzeczy zobowiązują.

- Domyślam się. Dobrze, myślę, iż jestem gotowy. Czekam na pytania.

 

- Brian Phelan, Świat Futbolu Galway. Jak pan ocenia dopiero, co zakończony sezon?

- Pozytywnie. Mało, kto by postawił na nas przed rozpoczęciem. Zaskoczyliśmy parę osób. Chłopaki, jak się nauczyły naszego systemu świetnie dawali sobie radę.

 

- Szykujecie poważne wzmocnienia teraz? Bo wiadomo, że kilku graczy odejdzie.

- Tak, kilku graczy odejdzie. Czy będą wzmocnienia? Nie wiem jeszcze. Rywalizacja na lewej obronie, by się przydała większa. A tak to posiadamy naprawdę wyrównany skład. Mam, co najmniej dwóch graczy na każdą pozycję o porównywalnych atrybutach.

 

- Gratuluję zdobycia tytułu „Menedżer Roku”. Ponoć interesuje się panem Sligo Rovers. To prawda?

- Dziękuję. Bardzo się przyda ten tytuł, hehe. Cieszy mnie, że została moja praca doceniona. Co, do Sligo to… Hmm. Nic mi o tym nie wiadomo. Pierwsze słyszę. Mam kontrakt z Galway i go wypełnię.

 

- Czyli nie jest pan zainteresowany posadą w Sligo?

- Nie, nie jestem zainteresowany.

 

- Ronan Caldwell został królem strzelców ligi. Zdobył 39 bramki. Liczy się pan z jego odejściem?

- Nie. Ronan jest u nas bardzo zadowolony i zostaje. Chce się pokazać i powalczyć w eliminacjach i być może w Lidze Europy.

 

- Z zespołu odszedł w lecie dobry gracz- Sean Thornton. Jakoś chyba nie bardzo za nim tęsknicie?

- Zgadza się. Wskoczył do składu pierwszego Tom Geddes. Godnie zastąpił Seana. Ma przewagę taką, że jest dużo młodszy. Gra bardzo fajnie. Zdolny gracz będzie z niego w przyszłości.

 

- Steven Butler, serwis GawayUnited.com, na które miejsce się zapatrujecie w przyszłym sezonie?

- Oczywiście, że na pierwsze.

 

- Pozwolę sobie wrócić do tematu Ligi Europy: jakie są szanse na dostanie się do fazy grupowej Galway United?

- Tak naprawdę to zależy od dyspozycji dnia. Naszym atutem jest waleczność i zgranie. Także tu upatruję naszej szansy. Duże znaczenie ma też to, na kogo trafimy. Jak losowanie nam będzie sprzyjać to wejdziemy do fazy grupowej.

 

- Pańskich 3 graczy dostało się do "Jedenastki Roku ligi Irlandzkiej". Tu wielka zasługa pana. O, ile dobrze pamiętam, to jeszcze się nie zdarzyło w przypadku graczy Galway United.

- Po pierwsze gratulacje dla nich, po drugie to ich zasługa. Sami uwierzyli, co mogą osiągnąć. Ja za nich nie biegałem i nie grałem.

 

- Karl Coleman otrzymał nagrodę "Najlepszego Bramkarza" rozgrywek. Ponoć pan nie był z niego na początku zadowolony?

- Podobno tak, hehe. Dla mnie najważniejszy jest końcowy efekt. Tu wypadł bardzo dobrze. Straciliśmy najmniej bramek.

 

- 10 miesięcy temu był pan mało znanym trenerem. Teraz jest pan gwiazdą naszej ligi. Spodziewał się pan? To pomoże?

- Nie wiem, komu ma pomóc, hehe. Czy jestem gwiazdą? Nie mnie to oceniać. Domyślałem się, iż zrobi się o mnie, o nas głośno. Mam takie, a nie inne pomysły i wiedziałem, że się sprawdzą.

 

- Do jakiego znanego menedżera, by się porównał? Ma pan jakiegoś ulubionego trenera?

- Na jedno i drugie pytanie jest jedna odpowiedź- ja. Zobaczycie, za 3 lata będziecie innych do mnie porównywać.

 

- Mocne słowa. Bije pewność siebie. Czy aby nie zbyt duża?

- Nie. Wiem, na co mnie stać i co potrafię wyciągnąć z moich graczy. Jestem gotów na każde wyzwanie. Prezes McCormick mi zaufał i teraz ma wynik swojego pomysłu.

 

- Myślę, iż na dziś starczy. Wymęczycie trenera van Makka. Człowiekowi należy się zasłużony odpoczynek. Dziękujemy za przybycie i pytania. Życzymy miłego dnia. Wkrótce się spotkamy. Nowy sezon, nowe wyzwania. Czekamy z niecierpliwością.

 

Właśnie w tym momencie zaczęły mi się powoli wakacje. Czułem się, jak w szkole kiedyś. Trochę wolnego w rodzinnym gronie- tego mi trzeba. Tylko ten wyjazd jakiś trzeba ogarnąć. W Irlandii o tej porze roku to tylko doła można złapać. Trzeba wyjechać na słoneczko, naładować akumulatory.

Odnośnik do komentarza

15.11.2013, Galway, Blake`s Hill, godz.13:12.

 

Siedziałem i szukałem miejsca na wyjazd. Ta Nowa Zelandia bardzo mnie korciła. Nigdy tam nie byłem, a to piękne miejsce. Te wyspy wokoło to raj na ziemi. I do tego totalne oderwanie od klimatów Irlandzkich.

Sylwia też już nie mogła się doczekać wyjazdu. Wspólnego wyjazdu. Ena była już na tyle duża, że spokojnie mogła z nami lecieć na wakacje.

Miałem nadzieję, iż szybko coś mi się uda wynaleźć. W sumie termin na teraz jest raczej mało atrakcyjny dla innych ludzi. Pracują, przygotowują się powoli do świąt. My na to mogliśmy sobie pozwolić.

 

- Maciek, masz już coś?

- I tak i nie. Mam dwie oferty. Jedna to domki na plaży. Każdy dostaje swój. Nie zapewniają żarcia. Ale wszystko inne jest.

- A druga?

- Druga jest z żarciem i resztą. Ale droższa. Trochę. Za to nie oferują, nic poza tym. W tej pierwszej są jakieś tam wycieczki zapewnione. Wydaje mi się atrakcyjniejsza. Jedzenie sobie sami skołujemy, nie Sylwia?

- No pewnie. To nie problem iść do sklepy, bazar.

- Albo wejść na drzewo po banany, hehe.

- Tudzież upolować rybkę?

- Sylwuś, przecież wiesz, że nie mnie to nie rajcuje.

- Wiem, wiem. Jesteś jednym z niewielu chyba Irlandczyków, który nie chodzi na łowienie ryb.

- Bo ja już swoją rybkę złowiłem, hehe.

- Dobra, dobra, coś taki miły? Co chcesz?

- Ja??

- No a kto?! Coś chcesz sobie kupić?

- Nie, nie wiem skąd ten pomysł.

- Z twojej głowy kochanie.

- Itam, nie prawda. A propos prezentów- gdzie w tym roku spędzamy święta?

- Coś proponujesz?

- Tak sobie pomyślałem teraz o trzech wariantach: zostajemy w domu i odpoczywamy, drugie wyjście- możemy na przykład zaprosić rodziców wszystkich albo numer trzy- jedziemy do moich staruszków do Belfastu.

- Aha. Nie powiem Maciuś, wszystkie są kuszące. Mamy jeszcze czas do namysłu?

- No raczej. Podczas wyjazdu się namyślimy.

- Yhy.

- Dobra słonko, ja bym się zdrzemnął. Coś mi się spać chce. Chyba ciśnienie spada.

- Oj, chyba tak. Też coś tak czuję.

- Też się położysz?

- Nie, obiecałem Enai, że pójdziemy na spacer. Jako tak jeszcze słońce świeci a ona chciała sobie polatać po nowym placu zabaw.

- Ok. Prześpię się i najwyżej do was dołączę albo zgarnę was i pójdziemy na jakiś obiad.

- Dobrze. To my się zbieramy. Miłego odpoczywania.

- Wam też. Bawcie się dobrze. Do zobaczenia.

- Pa.

Odnośnik do komentarza

15.11.2013, Galway, Blake`s Hill, godz.14:02.

 

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Ledwo otworzyłem oczy. Spojrzałem i okazało się, że drzemałem sobie, ledwo pół godzinny. Ktoś dosyć mocno się dobijał do drzwi. Wiedziałem, że to nie Sylwia. Po pierwsze ma klucze, po drugie wie jak wejść od sąsiadów.

Kto to mógł się teraz dobijać?

Może kurier? Nawet mi się nie chciało podnieść. Ale wariat nie dawał za wygraną.

Wstałem, zszedłem na dół.

 

- Dzień dobry.

- Witam.

- Pan van Makk?

- A, kto pyta?

- O przepraszam. Nazywam się Shay Duffy, a to jest Dylan Grimes.

- Nie kojarzę.

- Nie dziwne. Przychodzimy z ofertą dla pana. Możemy wejść?

- Tak, tak. Oczywiście, zapraszam. Właśnie mnie panowie obudzili, więc proszę wybaczyć moje nie kojarzenie.

- Nie ma problemu.

- Proszę siadać. Tu w gabinecie sobie pogadamy. Coś do picia?

- Kawę poproszę,

- Już się robi.

 

4 minuty później.

 

- Proszę bardzo. W czym mogę pomóc?

- Więc wszystko po kolei. Na początku powiem, że chcemy, ażeby ta rozmowa została między nami. Nie do końca jesteśmy tu oficjalnie. To poufna rozmowa.

- Oczywiście, nie ma problemu. Zachowam to dla siebie, tylko jak będę wiedział, o czym rozmawiamy.

- Jesteśmy z Shamrock Rovers. Zostaliśmy wysłani przez prezesa Jonathana Roche. Chcieliśmy pana nakłonić do zmiany miejsca pracy.

- To znaczy, na jaką?

- Widzimy pana, jako menedżera u nas w Dublinie. Nasz sternik jest pod wielkim wrażeniem prowadzenia przez pana drużyny i jego stylu.

- Aha, rozumiem.

- Do, kiedy ma pan kontrakt z United?

- Do końca grudnia 2014.

- Jesteśmy skłonni wykupić pana kontrakt.

- Ale z tego, co wiem Michael O`Neil jest jeszcze u was. Zgadza się?

- Tak. Wywalczył mistrzostwo, Puchar Ligi i Puchar kraju. Jesteśmy mu, za to wdzięczni.

- To, po co ja?

- Prezes nie jest zadowolony ze stylu i jakości. Chce świeżości. W panu widzi nową wizję zbudowania porządnego europejskiego klubu.

- Schlebia mi to. Czyli mówicie panowie, że chcecie się pozbyć obecnego trenera.

- Nie pozbyć. Po prostu mamy inną wizję. To wszystko.

- Aha. Wiecie panowie, to nie takie proste. W Galway mieszkamy, ledwo rok. Prowadzę drużynę około 11 miesięcy. Szybko to się dzieje. Musiał bym to uzgodnić z żoną.

- Wiemy o tym. Dlatego nie każemy podejmować decyzji teraz. Niech się pan dobrze zastanowi nad tym. Jesteśmy w stanie zaproponować naprawdę fajne warunki.

- Nie wątpię.

- Dziś mamy piątek, więc czy do poniedziałku możemy się umówić na przemyślenie?

- Tak, wydaje mi się, że tak. Jak się skontaktujemy?

- Jak nie ma pan planów, panie van Makk, to zapraszamy do nas. Do Dublina. Pokażemy wszystko, co możliwe, aby przekonać pana.

- Jasne. Jesteśmy umówieni. Proszę się odezwać jak pan dojedzie już do Dublina. Odbierzemy pana.

- Ok.

- Dziękujemy bardzo za gościnę i rozmowę. Miejmy nadzieję, że do miłego…

- Do zobaczenia. Dziękuję za wizytę.

 

Uf, ależ spotkanie. Teraz miałem już totalny mętlik w głowie. Sam nie wiedziałem, za co mam się brać. Czy za przemyślenie oferty, czy odrzucić, czy skupić się na wyjeździe czy jeszcze, co innego.

Ledwo usiadłem w fotelu, gdy słyszałem jak wraca Sylwia z Eną. Nie miałem już siły gadać. Ta pogoda dziś ścięła mnie totalnie. Pójdę spać, później się obudzę i pogadam z Sylwią.

Odpoczynek mi i mojej głowie się należy.

Odnośnik do komentarza

jeszcze decyzja nie podjęta ;)

 

* * * *

 

15.11.2013, Galway, Blake`s Hill, godz.17:09.

 

Wreszcie się obudziłem. Samopoczucie poprawiło się trochę po spaniu. Czas był na zejście na dół. Słyszałem wyraźnie, że Sylwia przygotowuje obiad.

Teraz miałem zadanie bojowe przed sobą- przedstawić jej sytuację, która dziś zaistniała. Nie byłem przekonany czy moja żona będzie zadowolona z ewentualnej przeprowadzki. To już by był trzeci raz w ciągu jednego roku. Mnie się nie paliło.

 

- Cześć Maciuś, wyspałeś się? Lepiej ci?

- Tak i tak. Trochę mi się poprawiło. Jak spacerek?

- Dobrze. Mała pobrykała i zachciało jej się spać, temu wróciłyśmy. Jak byłyśmy przy domu to jacyś faceci w garniakach wychodzili. Kto to był?

- Siadaj, zaraz ci powiem wszystko.

- Coś się stało?

- Hehe, nie. Jeszcze nie.

- A co?

- Panowie przyszli zaproponować mi pracę.

- Gdzie?

- W Dublinie. Chcę żebym był trenerem Shamrock Rovers.

- No, co ty! Poważnie?

- Tak, poważnie. Ten, co teraz jest trener to im nie bardzo odpowiada. Styl nie taki i takie tam.

- A twój im odpowiada? Zgodziłeś się?

- Mój im odpowiada. Jeszcze nie powiedziałem ani tak ani nie. Mam cały weekend na przemyślenie sprawy. W poniedziałek chcą się spotkać w Dublinie i porozmawiać już bardziej poważnie.

- Rozumiem, że chciałeś ze mną pogadać o tym?!

- Dokładnie. Wysłuchałem ich i już.

- Wyższa pensja?

- Dwa i pół razy większa. Zapewniają mieszkanie i takie tam pierdoły.

- Całkiem miło niby brzmi.

- Ano. Koło stadionu są biurowce, które należą do zarządu, inwestycje klubowe. Są tam przedszkola i żłobki ponoć. O sporej ilości rzeczy opowiadali.

- Nawet ja wiem, że Shamrock Rovers to mocny i chyba najlepszy zespół w Irlandii.

- Czy najlepszy to nie wiem, hehe. Ale na pewno najbardziej utytułowany. Na swoim koncie mają 18 mistrzostw, 26 pucharów.

- Widzę, że cię korci. Ale nie powiem, ja też mam interes w tym?

- Jaki?

- Chciałabym na wiosnę wrócić do roboty. W sensie znaleźć sobie pracę.

- W jakiejś agencji reklamowej?

- Coś takiego. Tu w Galway nie ma nic ciekawego. Już się rozglądałem. Ciekawsza oferta była dopiero w Limerick. Nie za bardzo mi się widzi dojeżdżać taki kawał. Wolałabym coś na miejscu mieć.

- Jasne, rozumiem. Spokojnie, pogadamy jeszcze dokładnie jutro albo po jutrze. Nie podjąłem jeszcze decyzji. Sam nie wiem, co wybrać. Tu zaczęło się coś tam kształtować, ale tam…

- To inna bajka?

- Dokładnie. Nie wiem sam. Dajmy sobie na razie z tym spokój. Cieszmy się dzisiejszym popołudniem i odpoczywajmy. Zdążymy się namyśleć.

- Ok. Jak wolisz.

- Idę się pobawić z Eną.

- Dobra, ale przyjdźcie zaraz, bo obiad będzie.

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

17.11.2013, Galway, Blake`s Hill, godz.09:44

 

Weekend jak to weekend- minął bardzo szybko. Niby miałem chwilowy odpoczynek od zajęć i przygotowywania się do meczów. Miał teraz nastąpić spokój i czas dla rodziny. Ale to tylko pozory. W końcu niecałe dwa dni temu dostałem poważną propozycję. W mojej głowie nie siedział teraz wyjazd z rodziną i wakacje, ale oferta z Dublina.

Sam już nie wiedziałem co myśleć o tym. Zmiana pracy na dużo lepszą nie pojawia się codziennie. Ale z drugiej strony- ponowna zmiana miejsca zamieszkania, rezygnacja z wyjazdu. Nowy klub, nowe wyzwania.

To chyba jednak za wcześnie.

 

- Cześć kochanie.

- Cześć Sylwuś. Wyspałaś się?

- Tak. Mała jeszcze śpi. Robimy śniadanie?

- Tak. Coś głodny jestem.

- A ty się wyspałeś?

- Nie bardzo. Nie mogłem zasnąć. Kręciłem się i kręciłem. I myślałem.

- Nad czym? Nad przyjęciem oferty tych panów?

- Tak.

- Coś wymyśliłeś Maćku?

- Tak, wymyśliłem. Nie jestem jeszcze gotów na taką zmianę. Zostańmy tutaj. jeszcze rok. Powalczę z zespołem o mistrzostwo i w Lidze Europy. Mała dopiero za rok idzie do przedszkola. Ty też pójdziesz, wtedy do porządnej roboty. Co ty na to?

- Jesteś pewny?

- Jestem. Wolę jechać z wami na wakacje, odpocząć niż wszystko zaczynać od nowa. Jestem jeszcze młody. Zdążę jeszcze chyba poprowadzić większy klub niż Galway.

- No to fajnie.

- A z twoją robotą...

- Znajdę sobie tutaj. Praca biurowa na pewno się jakaś trafi. Popieram każdą twoją decyzję. To, gdzie jedziemy?

- Hehe, myślę cały czas o tej Nowej Zelandii. Mam dwie konkretne oferty. Później ci pokaże.

- Ok.

- Jutro z rana zadzwonię do tego gościa Shay Duffy i ładnie podziękuję. Może za rok się uda.

- Dobrze.

- A miejsce na wakacje nazywa się Whangapoua. Piękny zakątek wyspy. Dolecimy do Nowej, potem się przesiądziemy w kolejny samolot i po chwili będziemy w mieście co się zowie Matarangi. Stamtąd łodzią już na miejsce docelowe.

- Fajne nazwy.

- Padniesz, jak zobaczysz widoczki. Raj na ziemi.

- Mam nadzieję. Zmęczona jestem pogodą tutaj. Uwielbiam Irlandię, ale co za dużo to nie zdrowo.

- Hehe, wiem kochanie. Nie bój żaby Sylwia. Odpoczniemy jak nigdy.

- Trzymam cię za słowo. A teraz chodź śniadanie jeść.

Odnośnik do komentarza

18.11.2013, Galway, Blake`s Hill, godz.08:12.

 

Dziś nie było, z czym zwlekać. Szybki telefon do Dublina, łatwe i gładkie podziękowania za pracę, wizyta w klubie na Dyke Road. Później szybka pogadanka z prezesem i wolne.

W ciągu trzech dni mamy wyjechać. Wczoraj wieczorem udało się zaklepać domek przy plaży na samym Oceanem. Bilety na samolot także. Nic tylko się pakować i odpoczywać.

Ale najpierw obowiązki.

 

- Dia diut. Maciej van Makk z tej strony. Czy rozmawiam z panem Duffy?

- Tak. Witam, witam. Co u pana słychać?

- Wszystko w porządku. Dziękuję.

- No to fajnie. Cieszę się, że pan dzwoni. Rozumiem, iż podjął pan decyzję. Mam nadzieję, że lada chwilę się zobaczymy tu, w Dublinie i porozmawiamy na żywo.

- Niestety, muszę pana rozczarować. Decyzja podjęta. Niestety, ale raczej nie jestem jeszcze gotowy na pracę w tak dużym klubie, jak Shamrock. Tu, w Galway mam pewien projekt w budowie. Na chwilę obecną jestem zadowolony z tego rozwoju. Kolejna rzecz to moja rodzina- chciałem zapewnić jej stabilność. Jesteśmy tu rok z kawałkiem, mamy dom i jakieś tam życie.

- Rozumiem. Powiem szczerze, że jestem odrobinę rozczarowany decyzją, ale ją szanuję. Nie pozostaje mi nic, tylko życzyć powodzenia i spokoju. Mogę mieć tylko nadzieję, że może niedługo nasze drogi ponownie się skrzyżują.

- Nie mam najmniejszej wątpliwości. Dziękuję bardzo za ofertę. Mam nadzieję, iż Shamrock Rovers będą o mnie jeszcze pamiętać w przyszłości.

- Oczywiście, takich osób się nie zapomina.

- Będę kończył. Nie przeszkadzam więcej.

- Nie ma problemu. Dziękuję za telefon. Bardzo się cieszę z naszej rozmowy. Życzę powodzenia i do zobaczenia.

- Dziękuję. Do widzenia.

 

Rozłączyłem się. Szczerze mówiąc jakiś pełny entuzjazmu to nie byłem. Rozczarowany, zły, smutny też nie. Fajnie, iż mogę budować swój własny projekt dalej. Małe efekty są. W tym roku przyjdą jeszcze większe. Na szczęście będziemy mogli się przygotować do Ligi Europy w zupełny spokoju przez najbliższe pół roku.

Na dziś została jeszcze tylko ostatni wizyta u prezesa. Ale to za jakąś godzinkę dopiero.

Odnośnik do komentarza

18.11.2013, Galway, Blake`s Hill, godz.08:12.

 

Dziś nie było, z czym zwlekać. Szybki telefon do Dublina, łatwe i gładkie podziękowania za pracę, wizyta w klubie na Dyke Road. Później szybka pogadanka z prezesem i wolne.

W ciągu trzech dni mamy wyjechać. Wczoraj wieczorem udało się zaklepać domek przy plaży na samym Oceanem. Bilety na samolot także. Nic tylko się pakować i odpoczywać.

Ale najpierw obowiązki.

 

- Dia diut. Maciej van Makk z tej strony. Czy rozmawiam z panem Duffy?

- Tak. Witam, witam. Co u pana słychać?

- Wszystko w porządku. Dziękuję.

- No to fajnie. Cieszę się, że pan dzwoni. Rozumiem, iż podjął pan decyzję. Mam nadzieję, że lada chwilę się zobaczymy tu, w Dublinie i porozmawiamy na żywo.

- Niestety, muszę pana rozczarować. Decyzja podjęta. Niestety, ale raczej nie jestem jeszcze gotowy na pracę w tak dużym klubie, jak Shamrock. Tu, w Galway mam pewien projekt w budowie. Na chwilę obecną jestem zadowolony z tego rozwoju. Kolejna rzecz to moja rodzina- chciałem zapewnić jej stabilność. Jesteśmy tu rok z kawałkiem, mamy dom i jakieś tam życie.

- Rozumiem. Powiem szczerze, że jestem odrobinę rozczarowany decyzją, ale ją szanuję. Nie pozostaje mi nic, tylko życzyć powodzenia i spokoju. Mogę mieć tylko nadzieję, że może niedługo nasze drogi ponownie się skrzyżują.

- Nie mam najmniejszej wątpliwości. Dziękuję bardzo za ofertę. Mam nadzieję, iż Shamrock Rovers będą o mnie jeszcze pamiętać w przyszłości.

- Oczywiście, takich osób się nie zapomina.

- Będę kończył. Nie przeszkadzam więcej.

- Nie ma problemu. Dziękuję za telefon. Bardzo się cieszę z naszej rozmowy. Życzę powodzenia i do zobaczenia.

- Dziękuję. Do widzenia.

 

Rozłączyłem się. Szczerze mówiąc jakiś pełny entuzjazmu to nie byłem. Rozczarowany, zły, smutny też nie. Fajnie, iż mogę budować swój własny projekt dalej. Małe efekty są. W tym roku przyjdą jeszcze większe. Na szczęście będziemy mogli się przygotować do Ligi Europy w zupełny spokoju przez najbliższe pół roku.

Na dziś została jeszcze tylko ostatni wizyta u prezesa. Ale to za jakąś godzinkę dopiero.

Odnośnik do komentarza

czy ja wiem?! bardziej by byli niezadowoleni gdybym poszedł do Limerick FC albo do Sligo.

z Shamrock na razie stosunki są obojętne ;)

 

* * * *

 

18.11.2013, Galway, Dyke Road, godz.09:05.

 

- Dzień dobry pani.

- Witam trenerze. Jak odpoczynek?

- Jeszcze nie zaczęliśmy. Za trzy dni dopiero. A co u pani? Pilnuje pani klubu?

- Hehe, jak zawsze.

- To dobrze. Oby tak dalej. Prezes u siebie?

- Dokładnie.

- To ja panią przeproszę i się udam do niego.

- Proszę.

 

- Puk, puk. Można?

- Witam van Makk. Wchodź spokojnie.

- Dzień dobry. Wpadłem tylko na chwilę.

- Proszę. Chcesz coś do picia?

- Dziękuję prezesie. Na minutkę tu jestem.

- Słucham. Coś się stało?

- Nie, wszystko ok. W czwartek wylatujemy z rodziną na wakacje.

- Jakieś ciekawe miejsce? Daleko?

- Nowa Zelandia proszę pana. Ano, daleko.

- Hehe, no to faktycznie. W czymś mogę pomóc?

- Nie, dzięki. Wszystko jest ok.

- A, przypomniałem sobie coś van Makk. Z dniem pierwszego stycznia odchodzi od nas Bobby Ryan.

- Gdzie?

- Postanowił powiesić buty na kołku.

- Szkoda, będzie go brakować na prawym skrzydle.

- Ano, racja, ale na pewno coś pan fajnego wymyśli. Zgadza się?

- Będę się starał. Coś wymyślimy.

- Tak sobie pomyślałem, że fajnie, by było zorganizować mu jakiś mecz pożegnalny. Parę ładnych lat u nas spędził.

- Dokładnie. Zgadzam się. Może jakiś turniej mały?

- Też o tym myślałem. Zaproszę trzy kluby stąd, z Galway. Taki mały lokalny turniej.

- Fajnie. To coś zostanie w pamięci. I kibiców jak i samego Ryan`a. Zostawiam to w pana rękach, prezesie. Ja wyjeżdżam. Pozwolę sobie przyjechać na gotowe.

- Jasne, spokojna głowa.

- Zbieram się. Jak, by się paliło i waliło to będę pod telefonem. Proszę dać znać jak coś.

- Ok. Będziemy gasić i dzwonić. Dzięki za wizytę.

- Do zobaczenia.

- Miłego i spokojnego odpoczynku.

- Dziękuję.

 

Uf, wszystkie zawodowe sprawy załatwione. Teraz do domu pakować się.

Do końca grudnia odejdzie od nas kilku zawodników. Pójdą na wolny transfer. Są tylko i wyłącznie obciążeniem dla naszego budżetu. Nie grali w ogóle albo ze dwa spotkania z przymusu.

Ale tym martwić i myśleć będę później. Teraz mam przed oczyma piękne widoki z google. Kierunek Whangapoua. Dwa tygodnie na plaży i zabawy we trójkę.

Do zobaczenia Galway. Do widzenia na dwa tygodnie.

Odpoczywam.

Odnośnik do komentarza

08.12.2013, Galway, Blake`s Hill, godz.14:57.

 

Wypad urlopowy udał się, jak nie wiem, co! Najlepsze moje wakacje w życiu. Praktycznie nie chciało się wracać do deszczowej i chłodnej Irlandii. Sylwia była przeszczęśliwa i zakochana w miejscu pobytu. Mała Ena też była zachwycona. Mogła całymi dniami bawić się na plaży bez zbędnych ciepłych ubrań. Pływać do tego z tatą i jeść owoce prosto z drzewa. Moja żona, natomiast stwierdziła, iż jeszcze w życiu tak nie wypoczęła. Nic tylko byczenie się. Stwierdziliśmy oboje, że za rok tu wrócimy. Na dwa tygodnie minimum. Ale teraz był już powrót do domu. W końcu we własnym mieszkaniu z widokiem na... plażę i zatokę oczywiście. Z jednej strony byłem bardzo ciekaw, co słychać w moim klubie, czy coś się zmieniło a ja o tym nie wiem. A z drugiej- jeszcze bym odpoczął. Teraz czekał mnie dosyć nudny okres treningów, treningów i jeszcze raz treningów. Mniej więcej już sobie ułożyłem je w głowie. Całkowity nacisk chciałem położyć na kondycję. Technicznie nie wyciągnę z moich gracz nic więcej. Będą mieli to, co mają. Musi starczyć.

Kondycja to, co innego. Skoro nie mam wybitnych graczy to, chociaż niech zabiegają przeciwnika. Będę hodował drwali. Nie, to w sumie zła nazwa. Będą szybcy. Bardziej chyba pasuje- atleci. To była bardzo słuszna koncepcja. Taktyka pozostanie bez zmian. Większość zawodników zostaje, co daje mi komfort dalszego ulepszania zgrania i opanowania ustawienia. Na Ligę Europy powinniśmy być porządnie gotowi.

 

- Maciuś, co tam porabiasz?

- Czytam.

- A co czytasz?

- Książkę. Tą, co jakiś czas temu mi kupiłaś.

- To znaczy?

- Biografię Alexa Fergusona. Tego menedżera Manchesteru United.

- Wiem, kto to jest kochanie. Ciekawa?

- Na razie średnio.

- Macie coś wspólnego?

- Taa, sukcesy.

- Pytałam poważnie.

- Ok., dwie rzeczy. Po pierwsze- Stranraer. Ja tam zaczynałem przygodę z trenowaniem. Ferguson debiutował w roli piłkarza właśnie ze Stranraer. A później w Szkocji zaczynał, jako trener. Tyle wspólnego.

- Aha. Takie małe ciekawostki.

- Dokładnie.

- Kiedy ruszasz do roboty?

- Dziś niedziela, więc myślę, że w środę udam się do klubu. Zobaczę, co i jak. Musze powysyłać, co nie, co zawodnikom. Chcę też się spotkać z trenerami. Przekażę im nowe wytyczne dotyczące treningów.

- Ok. Jutro jeszcze jesteśmy razem?

- Tak.

Odnośnik do komentarza

Makk - ciekawostka dotycząca Twojego poprzedniego klubu:

"Szybko przeszedł przez młodzieżowe szczeble klubu i brakowało mu miesiąca do skończenia siedemnastu lat, gdy zaliczył pierwszy występ w drużynie seniorów - na wyjeździe przeciwko Stranraer" - Cytat z książki "Football: Bloody Hell!" ("Futbol cholera jasna!") Biografia Sir Alexa Fergusona napisana przez Patricka Barclay'a

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...