Skocz do zawartości

Diabelska Przystań


Makk

Rekomendowane odpowiedzi

08.01.1993, Belfast, Denorrton Park, godz. 8:25.

 

- Tato, a na długo jedziesz?

- Lecę. Do Indii nie da się dojechać tak łatwo, hehe. Nie, nie na długo. 5 dni mam być. Przywiozę im maszynki, przeszkolę parę osób i wracam.

- A przywieziesz mi coś?!

- Zobaczymy. Jak będę miał chwilę to coś wynajdę.

- I mi koniecznie też coś fajnego!

- Oh, żono ależ oczywiście. Pierwsze co to dla ciebie.

- Mam nadzieję!

- Dobra lecę powoli, zaraz Jack po mnie podjedzie i na lotnisko.

- Pa tato.

- Czołem synu. Bądź grzeczny i pomagaj mamie.

- Ok.

Odnośnik do komentarza

08.01.1993, Belfast, Denorrton Park, godz. 15:05.

 

- Sie masz Eam. Co tam?

- Nic ciekawego. Oglądam mecz.

- Kto gra?

- Linfield z jakimś leszczami. Wygrywają 3-0.

- Co ty się na LFC przerzuciłeś?

- Hehe, nie. The Glens grają wieczorem dopiero.

- Wiem, wiem.

- Słyszałeś, że moi rodzice chcą się przeprowadzić?

- Taa, do Larne, tak?!

- Tak. Takie tam miasto. I nie mają drużyny pierwszoligowej. Larne FC gra w trzeciej lidze.

- Widziałem.

- Szkoda że nasi ojcowie pojechali. Takto byśmy poszli dziś na mecz.

- No, szkoda.

- Idziemy w piłkarzyki grać?

- Taa, chodź na dół.

Odnośnik do komentarza

14.01.1993, Belfast, Denorrton Park, godz. 12:50.

 

- O, mamo, mamo!! Taksówka przyjechała! Jest tata już!

- To chodź, powitamy go.

- Idę!

 

- Cześć tato!

- No cześć, cześć!

- Cześć kochanie.

- Hej.

- Jak tam podróż?

- Dobrze, tylko tu strasznie zimno, hehe. Już się chyba odzwyczaiłem- taa tak szybko.

- Chodźcie do domu, zrobię herbaty

- Idziemy mały z prezentami. Dawaj.

- Co widziałeś ciekawego. Tato?

- Mało. Głównie siedziałem w fabryce. Tam szkoliłem tak gdzieś do 15, potem lazłem już do hotelu się położyć. Zmachany jak siemasz byłem. Gorąco, nudno. Masakra normalnie. Odpoczywałem w pokoju a wieczorem zazwyczaj jakaś bardziej oficjalna kolacja. A ty grzeczny byłeś?

- Tak, też nic ciekawego. Nudno było.

- Hehe, a co porabiałeś?

- Z Eamem się bawiłem. Mecze oglądaliśmy w TV.

- Dobra chodź, przebiorę się, odpocznę i pogadamy.

Odnośnik do komentarza

14.01.1993, Belfast, Denorrton Park, godz. 18:49.

 

- I jak tam kochanie, myślałaś coś nad tym domem?

- Trochę tak. I doszłam do wniosku iż nie jest na to dobry czas. Nie chodzi nawet o kasę.

- Tylko o co?

- No wiesz, małego szkoła, treningi itd. Przemyślmy to na spokojnie razem i jak już tak bardzo chcesz zmieniać to poczekajmy z tym do przyszłego roku. Co ty na to?

- Hmm, czy ja wiem?! Wtedy już może się nie nadarzyć taka okazja.

- No ja wiem, ale teraz w trakcie roku szkolnego tak wszystko zmieniać to wiesz…

- Rozumiem. Dlatego nie kupiłem go od razu tylko chciałem żebyśmy się naradzili.

- Moja propozycja to jest czerwiec albo lipiec. Rok się skończy, Maćka wyślemy do Polski na wakacje do rodziców, a my będziemy mogli się na spokojnie zająć przeprowadzką i remontem.

- Nie jest to zły plan. Ale moim zdaniem powinniśmy to jakoś niedługo zakupić dom, przeprowadzić remont a potem jak mówisz. Kasę mi przeleją na koniec miesiąca. Wtedy mogę zapłacić tym z Kalifornii i już. Dom będzie nasz.

- Bo ja wiem?! W sumie czemu nie!

- No to super!! Cieszysz się?

- Będę i to bardzo jak już zakończymy toto.

- Ahaha, ok.

- W sumie to ile ty tej premii dostałeś?

- Dostanę. A to będzie jak zawsze procentowo od transakcji. Całość wyniosła ich jakieś 70 mln dolarów. Ja dostaję premię 5%. Czyli zgarnę 3 i pół mln do kieszeni.

- Całkiem bardzo dużo.

- Tak, dużo. Ale taka umowa w końcu, nie?!

- Ano.

- Zostało jeszcze sporo kasy na oszczędnościowym więc na wszystko starczy jak planowałem.

- Wiem. A przywiozłeś mi coś?

- Oo, tak ,tak oczywiście. Zmęczony jestem i nie myślę już o wszystkim. Maciek, chodź na dół po prezent.

- Idę, Idę!

- Marek…

- Nom?!

- Jutro się wybieram z Karol i Ann na zakupy i jakąś kawkę to się zajmijcie sobą i coś do żarcia zróbcie.

- Ok., pogramy i pójdziemy gdzieś na obiad. Chcesz mały?

- Tak, możemy gdzieś się przejść.

- To jesteśmy umówieni.

Odnośnik do komentarza

21.01.1993, Belfast, Denorrton Park, godz. 8:09.

 

- Co tam było Maciuś na ostatnim treningu?

- Nic ciekawego. Trener powiedział iż przyszłego sezonu będziemy już Młoda Ligę grać.

- Co?

- Młodą Ligę. Będzie chyba 10 zespołów i normalna gra. Od 12 lat dopiero tam można grać. Bo ja bym chętnie już teraz pokopał.

- Spokojnie. Będzie na wszystko czas. Na razie macie się bawić piłką a nie śmiertelnie poważnie grać.

- Wiem, tato.

- Mieliście już podział na pozycje?

- Nie bardzo. Ja i tak trzymam się bardziej z tyłu niż z przodu. Eam szaleje jak to napastnik. Strzelił już 50 bramek.

- Ooo, nieźle.

- Z połowę to po moich podaniach.

- Domyślam się. Jak tam główna drużyna?

- Ostatnio pokonali Cliftonville 6-1. są na pierwszym miejscu na razie.

- Ładnie, ładnie.

- Tak, ale Linfield ma 2 punkty straty i mecz zaległy. Zobaczymy.

- Dobra, jesteśmy już. Baw się dobrze na treningu. Podjadę później po ciebie do skoczymy na jakieś żarcie. Mama zaraz wychodzi i jej nie będzie to zjemy coś, weźmiemy jakiś film i będziemy odpoczywać cały wieczór.

- Dobra!

- No to na razie. Pa

- Pa.

Odnośnik do komentarza

30.01.1993, Belfast, Denorrton Park, godz. 17:39.

 

- Witaj mężu.

- Cześć żono.

- Umyj ręce, zaraz będzie obiad.

- Dobra. Jest Maciek?

- Tak, w salonie z Eamem w coś tam grają.

- Dostałem premię.

- Super. To już możesz mi samochodzik kupić.

- Taa, zaraz właśnie idę po niego!

- Przecież żartuje. Nic od razu nie musi być.

- Wiem.

 

- Maciek, chodź już jeść. Na stole jest.

- Idę. Co dziś na obiad?

- Spageczioza. Pasuje?

- Tak, bardzo. Dawno nie jadłem.

- Eam, jesz z nami?

- Tak, poproszę ciociu.

- Co tam chłopaki słychać? Co w szkole mieliście?

- Nic ciekawego tato.

- Właśnie wujku.

- Lekcji nie było?? Hehe.

- Były ale nic ciekawego.

- Dobra Maciuś, posłuchaj nas teraz uważnie.

- Ok.

- Tak jak planowaliśmy, będziemy kupować ten dom w Larne. Od razu oczywiście się tam nie przeprowadzimy. Zrobimy remont, ogarniemy to i tamto. W wakacje chcemy się przerzucić ze wszystkim. Ciebie poślemy do dziadków. Później zlecimy tu mały remoncik i sprzedamy tą chatkę. Pasuje?

- Bo ja wiem. Muszę pomyśleć. A jak będę chodził na treningi?

- No przecie już ci mówiłem- będę cię podwoził. Przecież to jakieś 35 minut od waszego boiska. Toż to rzut kamieniem od Belfastu.

- Aha.

- Teraz i tak idziesz do gimnazjum więc tak czy siak będzie nowa szkoła, tak?!

- Tak.

- Eam słyszałem iż też planujecie się przenieść do Larne?!

- Tak ,coś tam tata i mama planują. Chcą jakiś pub w porcie kupić czy coś takiego.

- Marek, poważnie?

- Tak, Jack wspominał jakoś tak. Mówił, że popracuje jeszcze ze 2 lata a potem by właśnie sobie poprowadził jakiś pub albo restaurację. I jak widać jest na dobrej drodze.

 

I tak oto pod koniec lutego 1993 roku staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami hacjendy przy THE WOODS ROAD.

Wtedy za bardzo się z tego nie cieszyłem. Wolałem nasz domek w Belfaście. Nie daleko stadionu Glentoran.

Z perspektywy czasu wypadło dużo lepiej. Teraz tak uważam. Cicha portowa mieścina praktycznie na przedmieściach. Jak na tamte czasy to i tak zapłaciliśmy nie dużo- coś koło 270 tys. Funtów. Kolejne 20 tysi rodzice włożyli w remont i całą resztę domu.

Odnośnik do komentarza

30.05.1993, Belfast, Denorrton Park, godz. 20:40.

 

- Chłopaki! Chodźcie już! Zaraz się zaczyna mecz!

- Idziemy.

- Jack, jak możesz przynieś jeszcze z lodówki po dwa piwka.

- Dobra, już biorę. Żarcie jest, piwko jest, Finał Pucharu Zdobywców jest. Lepiej być nie może, hehehe.

- Teraz to już Liga Mistrzów, kolego! Na kogo stawiasz? Ja na AC Milan.

- Bo ja wiem?! Mam nadzieję iż będzie po prostu dobry mecz. Ale jak już musze to obstawiam też Milan. Marsylia nie ma szans większych.

- Mają. W końcu dotarli aż do finału, nie?!

- Racja. Zobaczymy

Odnośnik do komentarza

30.06.1993, Belfast, Denorrton Park, godz. 12:10.

 

- Maciuś spakuj się na jutro.

- Już prawie jestem. Plecak zaniosłem do samochodu. Muszę tylko do walizki kurtkę schować.

- Dobra. Jutro rano odwieziemy cię na lotnisko, więc musisz być już wieczorem gotowy.

- Wiem, wiem.

- Dziadek ma być na lotnisku w Warszawie. Później cię wsadzi do samolotu a my odbierzemy tu.

- Szkoda, że nie lecicie ze mną.

- To się jeszcze okaże. Tata obiecał, że będzie się z tym wszystkim streszczał i może wpadniemy do was na jakieś 3 dni.

- Fajnie. Będę czekał.

- Ale coś się słabo cieszysz?!

- Szkoda mi trochę tych treningów. I tego iż Eam nie jedzie ze mną.

- A po co on tam? Nie mają do kogo go wysłać. Nie mają rodziny w Polsce.

- Aha.

- Coś jeszcze?

- No te treningi.

- E tam, Maciuś spokojnie. Przecież opuścisz raptem 3 spotkania. Ciężko pracowałeś przez cały rok to wakacje od grania też ci się należą.

- No tak ale…

- Wrócisz i będziesz miał 3 tygodnie nie całe do rozpoczęcia nowych zajęć. Musicie wszyscy wypocząć przed Liga Młodych, nie?!

- Tak.

- No to teraz leć tam gdzie miałeś. Tylko pamiętaj, że jutro trzeba wstać gdzieś koło 6, więc bądź wcześniej w domku.

- Ok.

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

17.07.1993, Belfast, Lotnisko, godz. 17:47.

 

- Czołem synu!

- Cześć tato, cześć mamo!

- Witamy Maciusiu.

- Jak się czujesz? Jak było?

- Dobrze. Ok. było. Szkoda, że nie przylecieliście do mnie.

- Nie udało się wcześniej skończyć bo jak robili kuchnie to rury pękły i musieli wymieniać.

- Uuuu.

- Jaka pogoda tam w Polsce była? Ciepło?

- Tak. Byłem z dziadkami nad morze. Było super.

- No przecież wiemy. Dzwoniliśmy do ciebie.

- Ano tak. Zapomniałem.

- Dobra chodź synu idziemy do samochodu i jedziemy do domu. Zmęczony?

- Trochę.

- W domu, w nowym pokoju już będziesz mógł odpoczywać.

- Jak zrobiliście mój room?

- Haha, zobaczysz. Tata mówi iż teraz już jest bardziej męski. Spodoba ci się.

- Chyba tak.

- Na pewno.

- Babcia mówiła, że przylecą do nas na święta. Fajnie, nie ?!

- Tak. Zaraz nam wszystko po drodze opowiesz.

- Chodźcie.

Odnośnik do komentarza

17.07.1993, Larne, The Woods Road, godz. 18:37.

 

- No to witaj w domu. Nowym domu. Podoba się?

- Tak, ale fajny czerwony!

- A chcesz zobaczyć garaż??

- Pewnie!

- Taadammm!!! Duży co?!

- Wow. Wielki. Chyba na 10 samochodów!?

- Hehe, nie, 2 na luzie się mieszczą. A teraz bierz swój plecak to cie zaprowadzę do twojego pokoju.

- Dobrze tato.

- Mama zrobiła dla ciebie specjalnie na przyjazd ulubiony nasz blok czekoladowy.

- To zaraz zjemy jak się przebiorę.

- Dobrze, spokojnie. Zrobiła ich chyba 5. w spiżarni są.

 

- Dobra, możesz otwierać drzwi. Twój pokuj.

- Ale fajny! Ten zielony to skądś znam…

- Na Bank znasz. Toż to barwy Glentoran!

- Ano tak!!

- Większy niż poprzedni ten pokój, nie?!

- Dużo większy. Ale fajna lampka w kształcie piłki!

- Sam wybierałem. Mama w sumie resztę. Przerobiłem ci też troszkę garderobę ażebyś mógł się np. podciągać na drążku. Widzisz tu wisi.

- Aha. Podoba mi się.

- A tu będzie twoja własna łazienka. Będziesz wracał z treningów to hop pod prysznic, swoje łachy brudne wrzucasz w to okienko i na dole w pralni w koszu lądują.

- Dobra, dobra. Choć jeść tato bo jestem głodny. Widziałeś się z wujkiem albo wiesz co tam u Eamonna?

- Tak, widzieliśmy się z Murrey`ami jakieś 3 dni temu. Dopiero co wrócili z Manchesteru. Na wakacjach byli na jakiejś wycieczce.

- Szkoda że zostali w Belfaście…

- Niekoniecznie.

- Jak to?

- Jutro wpadną na grilla to sobie pogadacie. A teraz schodzimy na obiad.

- Ok

Odnośnik do komentarza

18.07.1993, Larne, The Woods Road, godz. 14:07

 

- Marek, otwórz! To pewnie Murreyowie idą.

- Już otwieram.

 

- Cześć i czołem. Witamy, witamy w naszym nowym domu. Skromne progi śmiało przekraczajcie.

- Cześć Marek.

- Cześć Jack, Karol, Eam. Wchodźcie.

- Już, już.

- Eamonn, jak polecisz na górę, prosto i w lewo to znajdziesz pokój Maćka. Chyba jeszcze tam jest. My się napijemy pogadamy i jak coś to was zawołamy na obiad.

- A co dziś jest na obiad wujku?

- Grill. Chcesz?

- No baa, oczywiście. Dawno nie jadłem.

- No to dobrze. Jack, Karol co do picia?

- Uff, daj odetchnąć człowieku!

- Hehe, ok. nie ma problemu. Tam w lewo jest łazienka jak coś. Marta siedzi jeszcze w kuchni.

- To zaraz zobaczymy co i jak. pokażesz chyba nam dom, nie?!

- Nie, a po co??

- Ahaha, dobra, to ja skoczę do toalety i już oglądamy.

- Czekamy.

 

PUK! PUK!

- Proszę!

 

- Hi Maciek.

- Czołem Eam. Właź. Kończę się przebierać.

- Co słychać? Jak wakacje?

- Całkiem dobrze, poza tym nic ciekawego. Jak widzisz dopiero się rozpakowuje. A Polsce byłem u dziadków.

- Słyszałem. Jak było?

- Szaro i brudno, hehe. Wolałem już wracać tu. Chyba się po prostu przyzwyczaiłem tu mieszkać. Nie tęsknię w ogóle za Polską. A Ty gdzie byłeś?

- 2 tygodnie w Manchesterze. Fajnie było. Najlepsze chyba to Old Traford.

- Raczej wiadomo, hihi.

- Super stadion. Szkoda, że u nas takiego nie ma w Belfaście.

- Szkoda. W Polsce bardzo podobne jak u nas są. Nic ciekawego. Widziałem dwa. W Warszawie i Gdańsku. Słabe. Przywiozłeś coś ciekawego?

- Ta, jakieś duperelki różne i koszulki. Mam jedną dla Ciebie. Ale jest na dole, mama ma.

- Super. Czyja?

- Jak to czyja? Keana przecież!

- Racja. To fajnie. Zaraz ją zgarnę. Choć pokażę ci naszą chatę i boisko z tyłu domu. Tata kupił mi bramki takie małe. Na razie ustawiliśmy w ogrodzie tylko jedną.

- Ok., to chodź. Złazimy?

- Tak, tak.

- Kiedy mamy pierwszy trening?

- Nie pamiętam dokładnie ale chyba 15 sierpnia.

- Aha.

- Maciek, a co dalej będziesz grał w Glentoran?

- No raczej. A czemu mam nie grać?

- Mieszkasz już dalej, to myślałem iż już dasz Se spokój.

- No co ty! Zapisałem się bo chcę grac w pierwszej drużynie a nie ot tak sobie!

- Jasne. Dobra, spadamy.

- Nom.

Odnośnik do komentarza

18.07.1993, Larne, The Woods Road, godz. 15:00

 

- I co ciociu, podoba się wam nasz nowy dom?

- No pewnie, tata i mama fajnie to zrobili. Urządzili bardzo gustownie.

- Wujku, ciociu dziękuję za koszulkę tą co mi Eam dał.

- Nie ma problemu. Dobra jest? Bo nie wiedzieliśmy czy nie urosłeś przez te 3 tygodnie.

- urosłem, ale tylko trochę.

- Ahaa, to dobrze. Maciek, Eamonn stańcie koło siebie, zobaczymy, który większy.

- Dobra.

- Eee tam, jesteście równi.

- Maciek, przynieś z kuchni noża tego dużego. Kiełbaski już prawie gotowe. Choć Jack pomożesz mi zdjąć je i wrzucimy ziemniaczki na ruszt.

- Ok.

 

30 minut później.

 

- Marek, jak zawsze robisz super grilla. Pyszne te ziemniaczki. Marta, co jest w środku?

- Smakują ci? Pierwszy raz je tak przygotowałam. Tam jest ser żółty starty i rzodkiewka poszatkowana.

- Musze ci ukraść ten przepis.

- Ok., mam go w głowie. Rano go wymyśliłam, hihi.

- To co i tak mi go dasz.

- Nie ma problemu.

- Kto chce jeszcze piwa? Marta? Jack?

- Tato idziesz do kuchni?

- Tak, przyniesiesz jeszcze coli?

- A tobie co? Rączki ucięło? Leć sobie weź.

- No, Marek ja jeszcze proszę piwka. Dobre. Jakie to?

- Żywiec. Z Polski rodzice podesłali parę puszek.

- Aha. Prawie lepsze niż nasze, hehe.

- Chyba chciałeś powiedzieć lepsze.

- Nie koniecznie, Marek! Dobra, przynieś je, usiądźcie wszyscy bo mamy wam z Karol coś do powiedzenia. Chłopaki, wy też siadajcie.

- Co chcesz tato?

- Zaraz się dowiesz.

- Masz dla nas jakąś fajną niespodziankę, wujku?

- Można tak powiedzieć.

 

- Dobra, już mam piwko, nalewam i słuchamy.

- Uwaga, uwaga…

- Ja wiem! Karolina, w ciąży jesteś?!

- Hehe, nie, Marto, nie jestem. Jeszcze.

- Właśnie.

- Yghhy!

- Sorry Jack. Możesz mówić dalej.

- Planujemy kupić większy dom, tamten się już zaczyna sypać a szkoda chyba kasy na tak ogromny remont więc wymyśliliśmy iż kupimy nowy. A jak będzie większy to będzie można się starać o rodzeństwo dla Eamonna, hihi.

- Aha, racja w sumie. To byłam blisko.

- No nie do końca Marto. Najpierw dom potem reszta. Mówimy to mam dla tego iż wy ostatnio kupowaliście, mieliście fajnego, ogarniętego tego gościa od nie ruchomości więc myśleliśmy, że nam pomożecie.

- Pewnie, że tak. Dam ci do niego numer, sam zadzwonię i powiem co z czym. A macie już coś na oku?

- Raczej nic szczególnego. Na pewno nie w centrum. Gdzieś chyba na obrzeżach Belfastu byśmy woleli.

- Ten nasz agent dobry ale nie najlepszy. Starego domu jeszcze nie sprzedał, hehe.

- Marek, daj mu czas. Minął dopiero miesiąc. Remont ledwo się kończy.

- Dobrze, poczekamy jeszcze chwilę i jak coś to go zwolnimy, hihi.

- Daj już spokój.

- Dobrze droga żono. To może teraz nasza kolej?

- Na co?

- Właśnie Marek, na co?

- Spokojnie Jack, zaraz Marta powie.

- Tego jeszcze nie wie nawet Maciek.

- Czego mamo nie wiem?

- No będziesz mieć siostrzyczkę!

- Naprawdę? Wolałbym brata!

- Poważnie? Gratulacje od nas. Wszystkiego dobrego.

- Poważnie Karol.

- Ooo, to super! Gratulacje. Szkoda, że nie syn, dalibyście mu na imię Jack!

- Spokojnie Jack, twoje życzenie tym razem się nie spełni, hihi.

- Żartuje. To super, że dziewczynka. Będzie równowaga w domu.

- Ano.

- Gratuluję ci kolego Marku.

- Dzięki wielkie.

- Karol, to teraz wy musicie mieć dziewczę. Żeby miała nasz się z kim bawić. Tak jak te dwa diabły.

- Chyba Czerwone Diabły ciociu.

 

Wtedy się nie bardzo przejąłem tym „problemem”. Znaczy się siostrą rzecz jasna. Miałem swój pokój, swoje zabawki, swojego kolegę, swoją piłkę. Nie czułem zagrożenia z nowego osobnika w domu. Było ok. albo było bez różnicy mi.

Wakacje jak to wakacje- strasznie szybko zleciały. Głównie na graniu w gałe i grillowaniu z rodzicami i Eamem.

Odnośnik do komentarza

22.08.1993, Larne, The Woods Road, godz. 15:10

 

- Mamo, kto mnie zawiezie jutro na trening?

- O matko! Zapomniałam o tym totalnie! Na którą masz?

- No właśnie nie pamiętam. Zaraz zadzwonię no Eamonna i zapytam.

- Bo jak koło 10 to mogę cię zawieźć.

- Zaraz się dowiem.

 

- Hej mam! To trening jest o 10. Równo.

- Dobrze to pojedziemy razem. Mogę cię też odebrać.

- Nie, dzięki. Dogadałem się z ciocią, że nas odbierze. Potem tata będzie wracał to mnie zgarnie do domu.

- No nie wiem…

- Oj mamo! Zjem u nich obiad. Obiecuję.

- Dobrze, niech będzie. Zadzwonię zaraz do cioci Karoliny i zapytam co i jak.

- Ok. lecę na górę się spakować na jutro.

- Leć diable jeden.

- Pa.

- Pa.

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

22.08.1993,Larne, The Woods Road, godz. 17:43

 

- Cześć kochanie. Już jestem.

- Cześć Marek. Już ci odgrzewam obiad. Dziś polędwiczki ze szpinakiem. Może być?

- Pewnie, że tak.

- To myj ręce i chodź.

- Co tam u was słychać?

- Nic ciekawego. Jutro podjadę do Belfastu. Mam parę rzeczy do kupienia i muszę Maćka podwieźć na trening. Zapomniałam o tym.

- No racja, ja też. Ponoć mam go odebrać?

- Coś tam takiego mówił. Ponoć z Karolą to ustalił.

- Taa, Jack mi mówił. Nie ma problemu. Odwiozę i tak Jacka do domu bo samochód ma w warsztacie to od razu zabiorę tego naszego.

- Dobrze.

- Jak się czujesz?

- W porządku. Nie, jeszcze nie kopie- wyprzedzam twoje pytanie mężu.

- Hehe, tylko mi się jutro nie przedźwigaj. Co będziesz kupować? Zamów i niech przywiozą.

- E tam. W sumie same lekkie rzeczy. Lampkę do pokoju do nas i jakieś tam pierdółki.

- Ok. Ja jutro niestety będę dosyć mocno zajęty to nie dam rady podjechać do ciebie.

- Wiem, dlatego chciałam mieć swój samochód.

- I masz. A mały co broił?

- Grał z rana z Peterem. Tym z naprzeciwka. Trochę u nich, trochę u nas. Potem przyszedł, zjadł drugie śniadanie, coś tam oglądał w TV. Teraz zdaje się czyta i słucha muzyki.

- Zaraz pójdę z nim pogadam, żeby sobie jutro nóg nie połamał, hehe.

- Jak sobie teraz nie połamał to jutro też tego nie zrobi.

- Zobaczymy. Droga żono, jutro pogadamy o finansach naszych.

- Obiecuję nie wydać wszystkiego, hehe.

- Nie, nie o to chodzi. Bardziej chodzi o nasze całe pieniądze co na koncie są.

- A co z nimi?

- Na razie wszystko dobrze. Jutro będę wiedział co dokładnie.

- Skoro musimy to pogadamy. A coś się stało?

- Hehe, nie. Spokojnie, wszystko dobrze.

Odnośnik do komentarza

23.08.1993,Larne, The Woods Road, godz. 9:13

 

- Maciek, idziesz?

- Tak, już moment. Zakładam buty.

- Dobra, to ja czekam w samochodzie. Tylko drzwi zamknij.

- Dobrze, już moment.

 

- Już prawie jesteśmy na miejscu. Tylko proszę cię Maciuś, bądź grzeczny i nie rozrabiajcie za bardzo z Eamem.

- Ok.

- Miłego treningu, żeby was zmęczyli bardzo.

- Ahaha, bardzo śmieszne.

- Co byś chciał synku na kolacje?

- Nie wiem, mamo. Pewnie będę zmęczony i nie będę jadł.

- Jak wolisz.

- Pa.

- Cześć mamo. Do potem.

Odnośnik do komentarza

23.08.1993,Belfast, Parkgate Drive, godz. 10:05.

 

- Witam chłopaki was bardzo serdecznie po wakacjach na treningu. Jak nastroje? Wypoczęliście?

- TAAK!!

- To dobrze. Razem z trenerem O`Hara ułożyliśmy plan szkoleniowy na ten rok. Mniej więcej. Jak sami wiecie w tym sezonie startuje Liga Młodzików, gdzie się oczywiście zgłosiliśmy. I mam nadzieję oczywiście iż wygramy te rozgrywki.

Są wszyscy? Tak mi się zdaje iż tak. Wyczytam was i ustawcie się wtedy po kolei w szeregu. Małą rozgrzewkę przerobimy i zobaczę w jakiej formie jesteście.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...