Skocz do zawartości

Karkonosze


Loczek

Rekomendowane odpowiedzi

To jest ta scena w której się czerwienię ? :D

 

-----------------------------

 

I przyszła wiosna. Kwiaty kwiknęły, pachniał las i asfalt był nawet asfaltem a nie lodowiskiem. Wszyscy szczęśliwi, promienie smażą i z kurtek dupeczki wyskakują pokazując swe pośladki i coś tam więcej. I groźny czas dla kierowców, bo przecież jak się na dupeczkę patrzy to w dupeczkę tego przed nami łatwo wjechać. Wiosna to też czas przygotowań do rundy wiosennej. Mój asystent Lewandowski ostro tankował przez zimę i zamiast się przygotowywać z nami przechodził przeszczep wątroby. Ponoć Strażaki z miejskiej znaleźli go pod kościołem, za katakumbami, jak leżał w żygach z krwią i wzywał mamę i tatę nawet. No więc mówię ja do niego, że jak tak dalej będzie odpierdalał to poleci na zbity pysk bo my to już nie amatorszczyzna a i jeszcze nie zawodowcy. Ale swój honor mamy i meneli nie będziemy trzymać. A on mi na to, że jestem cham i prostak i nie rozumiem, że każdy ma swoje hobby i pasję, a jego akurat jest kosztowanie wybornych trunków alkoholowych. Jeszcze tego samego dnia, na maszynie do pisania nastukałem mu wypowiedzenie. Niech wie, że w Karkonoszach nie ma lipy. Tego mnie nauczył Burneika jak chodziłem do Justyny na pakernię.Ot co.

A przygotowania pełną gębą ruszyły na koniec stycznia. I przed nami tyle meczy, że musiałem zatrudnić napadziora. I przylazł do nas za friko chłopak o twarzy przypominającej tą od Chrisa Burke z serialu „ Dzień za dniem”. Nasz Corky Thatcher nie był może następcą tych co są na plakatach i w ogóle za nimi się sika i nie tylko, ale grać potrafił. Na sparingu lutnął Jagle z bani i piła wpadła mu za kołnierz to się podnieciłem i dostał kontrakt.

Maciej Cygal miał na imię, a z nim do nas przylazł Tomasz Duda. I myślę sobie wtedy, że mamy już troszkę lepszą pakę, a że zasady gry w tej lidzie wymuszają na mnie wypuszczenie w pierwszym składzie co najmniej trzech łebków poniżej 21, to i chłopy będą grały lepiej i ci co do nas dołączyli się pewno sprawdzą. A jak nie to wywalamy, za darmo przyszli to nie szkoda.

No to doszli :

Maciej Cygal – z Sandecji Nowy Sącz.

Tomasz Duda – Woy Bukowiec Opoczyński.

Ten drugi to też dostał kontrakt bardziej z uwagi na znajomość angielskiego. Bo przecież mieliśmy dwóch obcokrajowców i oni wcale po polsku nie garnęli się rozmawiać. Bo i po co, skoro według nich nasza paczka to taka odskocznia do lepszej paczki. I byłem wkurwiony niebanalnie i w ogóle zły jak diabli.

 

Po przerwie jesiennej, na początku marca zapykaliśmy sobie mecz z Koroną Kożuchów. Było zimno jak diabli, bo ledwie plus cztery. Ola kupiła mi szalik, czapkę Everlasta i jakiejś narciarskiej firmy rękawiczki to się w to wszystko ubrałem żeby nie było że olewam prezenty. I nie tylko ja, ale i Przemek i reszta świty nie kumali czy my parą jesteśmy czy przyjaciółmi. Ani lizania ani pukania, ani chodzenia za rękę. Fuck!

No a Korona Kożuchów to klub beznadziejny a z takimi to się gra najgorzej właśnie. I pan Paterek nawalił nam kartek i im też. I obie ekipy kończyły mecz w dziesiątkę. U nas Sikorski dostał czerweń za dwie żółte kartki u nich Pabiniak. A gole zdobył dla nas Bednarek, z wapna dwukrotnie.

Karkonosze 2:2 Korona Kożuchów

( Bednarek 2x )

 

A potem to już poszło łatwiej. Pan Rogulski co prawda dostał w mordę od jakiegoś Pietrzykowskiego z Dzierżoniowa przez co wylądował na ziemi i cała nasza trybuna szczała ze śmiechu, ale i uznał nam bramkę ze spalonego. Tasiora nie było na meczu, kibice nie śpiewali i generalnie rzecz biorąc było trochę nudno. Ale trzy punkty wpadły nam na konto i wszyscy byli szczęśliwi.

Karkonosze 2:1 Lechia Dzierżoniów

( Krzywicki, Deneka samobój )

Odnośnik do komentarza
w łapie miał kutasa, w drugiej walił hejnał z wina.

Polska, mieszkam w Polsce, mieszkam w Polsce, mieszkam tu, tu, tu... :muza::D

A ja będę barometrem tego opowiadania i motywatorem dla autora. Loczek, stać Cię na więcej! Tanim winem nie próbuj nikogo oczarować :> Dla mnie taki tekst jest płytki do bólu, ale to klimaty Fenomena, więc próbuję zrozumieć :P ;)

Odnośnik do komentarza
w łapie miał kutasa, w drugiej walił hejnał z wina.

Polska, mieszkam w Polsce, mieszkam w Polsce, mieszkam tu, tu, tu... :muza::D

A ja będę barometrem tego opowiadania i motywatorem dla autora. Loczek, stać Cię na więcej! Tanim winem nie próbuj nikogo oczarować :> Dla mnie taki tekst jest płytki do bólu, ale to klimaty Fenomena, więc próbuję zrozumieć :P ;)

 

ty nie cwaniakuj tylko sam cos napisz :>

Odnośnik do komentarza

ty cwaniaku u gury to wez sie do napisania opowiadania dobrego bo twoje opowiadanie jest slabe jak sledzie w oleju .a tak ogolnie to wsadz se cos do ucha , to cos uderzy w mloteczek a on cie w leb bo masz teksty jak konteksty , jak ci rure pospawam to gnida glupia wyjdzie i cie zatluicze :szermierka:

 

:_oak: psiakrew

Odnośnik do komentarza

ty cwaniaku u gury to wez sie do napisania opowiadania dobrego bo twoje opowiadanie jest slabe jak sledzie w oleju .a tak ogolnie to wsadz se cos do ucha , to cos uderzy w mloteczek a on cie w leb bo masz teksty jak konteksty , jak ci rure pospawam to gnida glupia wyjdzie i cie zatluicze :szermierka:

 

:_oak: psiakrew

Ty nienormalny jesteś -_-

Odnośnik do komentarza

ty cwaniaku u gury to wez sie do napisania opowiadania dobrego bo twoje opowiadanie jest slabe jak sledzie w oleju .a tak ogolnie to wsadz se cos do ucha , to cos uderzy w mloteczek a on cie w leb bo masz teksty jak konteksty , jak ci rure pospawam to gnida glupia wyjdzie i cie zatluicze :szermierka:

 

:_oak: psiakrew

Ty nienormalny jesteś -_-

Ten pan został już odpowiednio potraktowany przez Wuadzę, polecam zignorować. ;)

Odnośnik do komentarza

Ale rozgardiasz.

 

------------------------

 

Sprzedałem Forda. Przyjechała jakaś rodzinka, co to dzieci miała i psa i łyknęli mojego poczciwego rzęcha za dwa patyki. Po tuningu to jak znalazł dla rodziny, a baba w ciąży była, to dziecko wytrzęsie jak ja pierniczę. No i zostałem bez auta a na studia trzeba zapinać co weekend. W dodatku Ola wymyśliła, że chciałaby ze mną skoczyć gdzieś jak słońce będzie mocniej świecić, bo dupę by trzeba opalić i w ogóle czas spędzić tak żeby nas nie znali i nie mówili „siema co tam, jak tam?”. No i myślę wtedy sobie, że na nowe mnie nie stać, czesne trzeba opłacić, jakieś gacie na dupę założyć a to nowa runda rusza i nie w bani mi teraz takie pierdoły. Zresztą, po dziś dzień ani buzi ani tulenia, tak po prostu baba i facet i w ogóle bez sensu to wszystko. Przemek pękał ze śmiechu jak wracałem wieczorami. Pytał wtedy czy my wiemy do czego służy to i owo i że on to by tamto i jeszcze coś innego. Ja wtedy do niego że marszczy Freda od roku i że tylko roksa.pl mu w bani ale tak naprawdę nigdzie nie chodzi a on wtedy się zacietrzewił jak jakiś cietrzew albo coś innego i strzelał focha. I wtedy zostawałem sam w pokoju i mogłem w spokoju pograć w Football Managera.

 

Po zakontraktowaniu nowych chłopaków nadszedł wreszcie czas oddania nam do użytku szatni z prysznicami. Nareszcie nie śmierdziałem jak wracałem z treningu a i chłopaki mogli giry umyć i się nawet uczesać. Prezes był dobrym człowiekiem, kupił nam w dodatku nowe stroje i obiecał, że jak zakończymy sezon na dobrym miejscu to na obóz w wakacje skoczymy. Do Niechorza czy innego Pobierowa bo na zagranicę to go nie stać bo płaci alimenty, kredyt studencki i takie tam inne ma wydatki, jak to Polak po trzydziestce.

 

W meczu z Promieniem Żary doszło do nieprzyjemności. Bo kibice od nas darli japy, że PZP to trzeba jebać. A kibice od nich że nas trzeba najpierw jebać a potem PZPN. Na to Tasior wziął trzech największych testosteronów i poszli ich lać. I wpadli porządkowi i chcieli ich rozdzielać. Patrzę z szatni przez szybę, a tu jeden z Impelu frunie mi przed oknem. Zaraz drugi a po chwili mam dziurę w szybie bo kamień ją zrobił. Wkurwiony wychodzę na zewnątrz a tam już porządkowych nie ma, Tasiora też nie a pod murem leży trzech we krwi. Ale mają oczy otwarte to ich nie ruszam, niech odpoczywają.

Wygraliśmy i ten mecz, przez co awansowaliśmy na pierwszą pozycję w tabeli. Na stadionie w Żarach nie było dużo ludzi. Może dlatego, że mżyło. I tym razem falanga okazała się trafna.

Promień Żary 1:2 Karkonosze

( Głowacki, Klimczak ).

A potem to był tylko remis w Świdnicy. I to bezbramkowy bo chłopaki oddali po dwa celne strzały, w dodatku oba w bramkarza. Publika gwizdała, ja gwizdałem, sędzia gwizdał i walił żółte.

Polonia / Sparta Świdnica 0:0 Karkonosze

W ostatnim spotkaniu marca w łaski wrócił Adriano i Arteaga. Tzn. prezes marudził że siana dużo wali im co tydzień a chłopy siedzą i nic nie robią. I że to mega praca, taka polska, nic nie robić a zarobić. No to puszczam ich w pierwszym, żeby mi nie pierdzielił i Arteaga wali bramę na wagę trzech punktów. Z bani, przy słupku, po rożnym.

Karkonosze 1:0 Miedź II Legnica

( Arteaga )

Odnośnik do komentarza

Początek kwietnia stał pod znakiem meczu z Orłem Ząbkowice Śląskie. Z nieba żar, murawa sucha, to gospodarze przy linii boiskowej postawili kilka wiader. Żeby na łba wylać, jak się człowiek zagotuje czy zmęczy. Taka alternatywa dla klimatyzacji. I lali po łbach i nie tylko, a chłopcy od podawania piłek zapieprzali do kranów uzupełniać braki.

Dzień konia miał Burandt. Nasz golkiper bronił prawie wszystko co było do wybronienia. Szkoda że w 15 minucie skapitulował po uderzeniu Zielińskiego, ale potem wyjął dwa razy karniaka, a Arteaga walnął znów gola i mieliśmy remis. I media prześcigały się w robieniu zdjęć i wywiadów z nim i z bramkarzem. I zaliczyliśmy remis.

Orzeł Ząbkowice Śląskie 1:1 Karkonosze

( Arteaga )

 

Potem pojechaliśmy do Trzebnicy żeby sprawdzić czy Polonia to dobra drużyna i pokazać im gdzie raki zimują. Albo pieprz rośnie. No i pokazaliśmy, ale sobie, że grać pod presją to nie umiemy wcale. Za to brutalni jesteśmy, bo pięć żółtych nam walnął Paterek a im tylko jedną. I w statystykach wyszło, że gramy najbrutalniej, ale miałem to w dupie bo gramy też najlepiej. Bo mamy pierwsze miejsce przed tym meczem a po nim drugie i tracimy do lidera punkciora zaledwie.

Polonia Trzebnica 0:0 Karkonosze

 

Za to koniec kwietnia to już walka na maksa o każdy punkcior. Pojechaliśmy do Nowego Tomyśla, bez obcokrajowców. Poszli na listę transferową bo koszą hajs, a są gorsi albo co najmniej tak słabi jak reszta drużyny. No i Adriano strzelił focha i na trening nie przylazł to mu odebrałem te 1500 tygodniówki. Starczy dla łepków na nowe piłki i jakieś pomarańcze a Brazylijczyk mi panoszyć się po klubie nie będzie. W międzyczasie gadałem z prezesem i mu mówię, że trzeba jakiś kontakt z klubem złapać, filialnym czy patronackim, bo to i reklama i korzyści bo pożyczać chłopaków można w dwie strony. A on, że nie chce wypożyczać bo po co, a ja że po gówno i że ja mówię i tak być musi a jak mu nie pasi to niech szuka innego co będzie to bydło prowadził. A on, że złość piękności szkodzi i żebym wziął oddech i że poszuka, a nawet ma hajs na rozbudowę obiektów dla łepków. To ja mu na to, że może stadion zbuduje nowy, a on, że gadał już z prezydentem miasta i ten mu da hajs jak awansujemy. I wychodzę ze sterczącą pałą, aż mi rozporek rozrywa i myślę sobie, że kawał dobrej roboty tu odpierdalam i że może kiedyś będę jakimś selekcjonerem co najmniej kadry, polskiej albo jakiejś tam lepszej.

No i w tym Nowym Tomyślu to graliśmy koncertowo. Pach pach, kółeczko, wrzutka i petarda. I golkiper gości w powietrzu co chwila i na ziemi. Powstań padnij, jak w wojsku. Oddaliśmy aż siedem strzałów na bramę, z czego cztery celne. A z tych czterech celnych aż trzy to gole. Za to Burandt teraz to puścił babola ligi bo mu zajebali za kołnierz z połowy boiska.

Polonia Nowy Tomyśl 1:3 Karkonosze

( Duda 2x, Romaniuk )

Odnośnik do komentarza

Bo gramy bardzo ostro w środku pola. Praktycznie w każdym meczu sędzia nas kartkuje, ale mi to nie przeszkadza. Są wyniki :eusa_boohoo:

 

-------------------------------------------------------------------------------------

 

To było tak, że na dworze słońce waliło jak Hans z erkaemu więc wszyscy krótkie gacie na dupy albo miniówki. I te okolice nad wodami wysypały ludźmi i wszyscy browary kupują i wszystko co mokre. Nad Czochą wiary więcej niż na wszystkich mszach w Jeleniej a ja nie mam czym tam skoczyć bo Ford poszedł pod młotek a Przemek to zbierał siano na własny biznes i też autobusem latał wszędzie. I wtedy właśnie przyszła do nas Ola. Miała na sobie to, co budzi zmysły i potęguje chęć świntuszenia. No więc, krótką mini, taką co wiatr jak zawieje to jej lata i dupeczkę widać. I takie coś jak koszulka, ale nie wiem czy to koszulka bo facet nie zna się na damskich fatałaszkach. I widać jej tak jedną trzecią piersi, opalonych jak wszystkie te opalone piersi co się w telewizji naoglądałem. I Ola mówi, że jej tata to pożyczy nam Golfa w dieslu i że można skoczyć gdzieś na wodę, blisko czy daleko, byle w ogóle. I jedziemy, tak, że ja z nią z przodu a Przemek z tyłu z laptopem i resztą niezbędnych rzeczy nad wodę. I zamiast nad Czochę walimy na Leszno, do Sławy czy Bożkowa, bo tam to fajnie, cicho i woda czysta. Droga długa i nudna, w głośnikach Rihanna ze swoim „ rampo popom rampo popom ” a Ola co chwila ciśnie jakieś smsy i mnie denerwuje bo jestem zazdrosny, choć nie powinienem bo nie mam o co chyba. I wtedy dzwoni jakiś gość i gadają, a ja chcąc nie chcąc wkurwiony walę w pedał ile wlezie. I nas pały łapią, leci gość przez pół ulicy z lizakiem i potyka się o własne nogi. Staję na poboczu, daję mu wszystkie dokumenty a on pyta gdzie ja się tak spieszę. A ja że nigdzie, chciałem wbić z dwójki na trójkę ale mnie wystraszył to żeby go nie jebnąć ze zderzaka zjechałem. I on że to nie moje auto i że musi na centralę dzwonić i że będę miał przejebane jak to też nie auto tego o kim mówię. I wtedy Ola wysiada, nachyla się im do Poloneza i coś tam szepcze. A ja szczęka na podłogę bo jej wiatr podwiewa trochę spódniczkę i widać, że ma wszystko na swoim miejscu, tak idealnie i perfekcyjnie, że aż nierealnie. I po kilku sekundach wraca uśmiechnięta i mówi, że te babskie sposoby to zawsze działają i że oni zamiast na nią to w jej cycki patrzyli i jednemu to ślina zawisła na brodzie.

Nad jeziorem pełno ludzi, wszystkie baraki pootwierane i śmierdzi tym szybkim i niezdrowym żarciem. Kładziemy się na kocu, co to mi mama dała w zeszłe lato żebym na zimę miał, i leżymy. A obok na parkingu stoją dwie bety w kabrio i dach mają spuszczony i wali z nich techniawka. Wkurwia mnie to, bo odpocząć przyjechałem więc mówię że idę ich uciszyć. A Ola chwyta mnie za plery, przyciąga do siebie i wsadza język w gardło tak, że odleciałem jak po coca coli w klubie. I leżę z nią i się całujemy jak jakieś gówniarze i starzy ludzie mówią, że jesteśmy ohydni. A ja mam ich w dupie bo teraz to jestem w siódmym niebie i będę ją kochał do końca życia i w ogóle nawet po nim. I kiedy skończyła patrzy się tak na mnie błyszczącymi ślepiami a ja do niej :

- Boże, jaka ty piękna jesteś – i odgarniam jej kosmyk włosów.

- A ty jesteś dupa, bo gdybym cię nie pocałowała to byśmy tak na spacery chodzili do emerytury.

I myślę wtedy sobie, że rzeczywiście jestem dupa i że mam farta że mi jej żaden inny nie wyhaczył.

- I nie interesuje mnie czy ty masz pieniądze, czy mieszkanie, czy cokolwiek. Pamiętaj o tym – mówiąc to palcem wskazującym wciska mi nos do łba, ale tak subtelnie, że podnieca mnie to jak byśmy robili coś co podniecać powinno.

- To nie tak.

- A właśnie że tak. Bo gadałam z Przemkiem i wy myślicie, że każda fajna laska leci na furę, skórę i komórę. I że trzeba być karczychem, kupować drogie prezenty i najlepiej mieć własną firmę.

- No …

- Wiesz, nie jest źle jak masz swoją firmę, bo przecież każdy do czegoś w życiu dąży. A własny biznes jest jak by spełnieniem części swoich planów – pocałowała mnie w czoło i przytuliła czoło do mego łba a ja po raz pierwszy od kiedy straciłem dziewictwo poczułem, że nie chcę jej bzykać tylko tulić. I chciałem jej wiersze pisać i na rękach nosić i chwalić się wszystkim, że ona chce mnie a nie ich.

- Mogę sobie od dziś liczyć?

- Ale co?

- Nas? Ta data to my? Od dziś?

I zbaraniałem. Gapię się na nią i na wodę i nie wiem co mówić bo nigdy tak nie było żeby mnie ktoś pytał o takie rzeczy. A ona znów się do mnie przytula i czuję jej oddech na skórze. Zamrugała powiekami i jej rzęsy pogilgotały mnie po policzku. I wtedy przylazł Przemek, wali na koc obok i pyta :

- I co gołąbki? To już jesteście tą parą czy nie ?

 

Pierwszy mecz po zmianie statusu z „ wolny ” na „ zajęty ” zagraliśmy na Złotniczej z Pogonią Świebodzin. Szczerze mówiąc nie miałem bani do ustalania taktyki i pierwszego składu, a że mój asystent leżał w szpitalu bo mu wątrobę dawali inną to pomógł mi nasz fizjoterapeuta. No i wychodzimy jedenastką na murawę, pan Patarek puszcza mi oczko i wiem, że tego meczu nie przegramy. Prezes znów mu coś dał pewnie, ale miałem to w dupie. Mnie kochali jak dobrego trenera, klub jako objawienie ligi. I zagraliśmy całkiem nieźle, choć nie do końca poprawnie. A ja kilka razy zamiast patrzeć na murawę odpływałem w myślach widząc przed sobą postać Oli.

Karkonosze 1:1 Pogoń Świebodzin

( Kalkowski )

Po tym meczu zajmowaliśmy pierwsze miejsce w tabeli. Przed nami ostatnie trzy spotkania.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...