Skocz do zawartości

Karkonosze


Loczek

Rekomendowane odpowiedzi

- Chciałbym zostać sędzią piłkarskim – wypalił Przemek rozgarniając pogrzebaczem popiół w piecu kaflowym. Zmierzyłem go pogardliwie wzrokiem i podałem metalowe wiaderko z drewnem.

- Po co? Źle zarabiasz jako instruktor?

- Wiesz, mam dychę na godzinę. Na wydatki starcza. Ale jak mam dostać kilka stów za wydrukowanie wyniku, to może starczy mi na opłacenie czesnego za studia. Kto wie?

- Bydlaku – przywaliłem mu z lepy – zwariowałeś? Chcesz hańbić piłkę nożną swoimi niespełnionymi ambicjami? Do roboty byś poszedł normalnej, na ochronę do Impelu czy kasę do Tesco. Drukować mecze mi tu będzie, szlag by to trafił.

- Czego drzesz ryja do chuja pana! Mówię, że chciałbym zostać, co nie oznacza, że zostanę! Egzaminy są niedługo, ale ja nic nie umiem. Kupiłem sobie co prawda podręcznik – wskazał palcem na zieloną książkę leżącą na narzucie – ale dla mnie to tak jak byś mnie uczył Pana Tadeusza po japońsku w transkrypcji fonetycznej.

Chwyciłem książkę w łapy i przewertowałem kilkanaście pierwszych stronic.

- Banał. Przecież to taki banał jak instrukcja dłubania w nosie.

- Albo zaliczania piętnastek, co ? – prychnął znikając w swoim pokoju.

 

Po porażce na Złotniczej znów graliśmy u siebie, tym razem z Bielawianką Bielawa. Był początek października, inauguracja piątego semestru. Dostawałem setki sms’ów w stylu „ Na którą mamy?”

„ Ty, idziesz w ogóle?”, „Ej a to dzisiaj?”. Odpisywałem tylko na te z plusa. Miałem pakiet 500 smsmów po groszu kupiony za pięć zeta.

Falanga w spotkaniu z Bielawianką działała mniej więcej tak jak diesel na mrozie. Raz graliśmy dobrze, raz mieliśmy zadyszkę a ja żarłem z nerwów paznokcie i naskórki. W efekcie po pierwszej połowie miałem zakrwawione łapska i sraczkę, przez co Lewandowski musiał przeprowadzić rozmowę motywacyjną.

Mecz rozpoczął się od mocnego uderzenia gości. Wolski ze szpica wcisnął Jagle pod pachą bramkę. W odpowiedzi niezawodny Romaniuk z pensją 1200 zł tygodniowo z prostego podbicia doprowadził do wyrównania. W drugiej połowie Sikorski puścił się lewym skrzydłem i z zamkniętymi oczami, na czuja rąbnął w długi róg. Trzy punkty, winda w tabeli.

Karkonosze Jelenia Góra 2:1 Bielawianka Bielawa

( Romaniuk, Sikorski )

 

Kilka dni po zwycięstwie padł na nas blady strach. Kolejnym rywalem w walce o awans był zespół Piast Zawidów. Zawidów to małe miasteczko nieopodal Gryfowa i Lubania – miasteczko z mroczną przeszłością. Mieszka w nim niejaki Zbigniew Mikołajewski, popularnie zwany CARRINGTONEM. Kto oglądał Alfabet Mafii wie o kim mowa. Niby mafia Carringtona nie funkcjonowała już od dawna, ale strach i respekt pozostał po dziś dzień.

Wyciszeni przystąpiliśmy do meczu na ugiętych nogach.

- Ciekawe czy ktoś nas obserwuje – szepnął Fryc rozglądając się niepewnie po trybunach.

- Głupi. Przecież wszyscy siedzą, a Mikołajewski jest niesprawny.

- Niesprawny? Ty też w to wierzysz? Bo ja nie bardzo. A co byś na jego miejscu zrobił? Dał się wsadzić za kraty ?

- Panowie. Gramy czy sramy? Jak sramy to do autokaru, sam wybiegnę na murawę! – krzyknąłem do chłopaków szepczących sobie na ucho.

Wynik otworzył Kalkowski strzałem z wolnego. W odpowiedzi obrońca Florek walnął z woleja rogala i było 1:1. W drugiej połowie Romaniuk po rzucie rożnym bitym z prawej strony barkiem wyprowadził nas na prowadzenie, ale w 67 minucie był już remis po fatalnym kiksie Jagły.

Piast Zawidów 2:2 Karkonosze Jelenia Góra

Odnośnik do komentarza

Siłownia na Sudeckiej świeciła pustkami. Spakowałem w czarną torbę podróżną marki Fila krótkie gacie, bidon z herbatą i szary, wytarty ręcznik. Na piechotę to było jakieś dwa kilometry, więc później machałem kilka minut rękoma i rozgrzewka z głowy. Przemek wolał leżakować przy Polsacie i misce biedronkowych chipsów.

- Ale pustki – rzuciłem w stronę wysportowanej pani instruktor, która surfowała po Internecie.

- Skończył się sezon, wszyscy wracają do starych nawyków żywieniowych.

- Piwko, chipsy, pizza i fajki?

- Ty widzę że też nie próżnujesz – zaśmiała się wskazując na mój mięsień piwny.

- Trening czyni mistrza. Ale teraz będzie lepiej. Pomacham do następnych wakacji, będzie kaloryfer i pięć dyszek w łapsku.

- Ach ta dzisiejsza młodzież. Wam wszystko musi przychodzić łatwo. A dieta? Co z nią?

- A wie pani, jak to student. Kilka kromek z masłem i Vegetą, czasami jakaś pizza z zamrażarki.

- I piwsko?

- Się wie.

- Kaloryfer to ty będziesz miał pod oknem w pokoju. Musisz mieć dietę i jakiś dobry trening.

Zmierzyłem dziewczynę z góry na dół. Była wciśnięta w ciasny, czarny strój Olimpu, który podkreślał jej płaski brzuch i całkiem niezłe cycki. Przez moment mówiła jeszcze coś do mnie, ale widziałem tylko jej poruszające się usta. Wyglądała jak jedna z gwiazd moich ulubionych nocnych filmów. I nagle, ni z gruszki ni z pietruszki wypaliłem, zaskakując samego siebie:

- Co robisz wieczorem? Może byśmy gdzieś wyszli?

- Ile masz lat ?

- A czy to ważne?

Wsuwając w usta dozownik napoju energetycznego zaśmiała się niewinnie i rzekła :

- Mój mąż by nas zabił.

 

 

Po jedenastu kolejkach zajmowaliśmy trzecie miejsce tracąc do lidera ledwie trzy punkty. W kolejnym spotkaniu z Prochowiczanką Prochowice mieliśmy wygrać, by Drapiej fundnął nam paletę porządnej wody niegazowanej. Walczyliśmy więc nie tylko o punkty. Pan Heniek wymienił w autokarze amortyzator i naprawił nawiew, więc byliśmy potrójnie zmotywowani. Niestety, wskutek tragicznej postawy naszego bramkarza Prochowice rąbały nam bramę za bramą a ja po pierwszych dwóch w ogóle przestałem interesować się meczem i grałem w Snake’a na czarnym Apollo. Nasi strzelili dwie bramki, gospodarze cztery. Osiem celnych strzałów, z czego cztery nie w bramkarza i kranówa do następnego meczu na spocone ciała.

Prochowiczanka Prochowice 4:2 Karkonosze Jelenia Góra

 

- Jagła, co do k***y nędzy się z tobą dzieje chłopaku?

- Zakochałem się trenerze.

- Nie mów. W kim ?

- A, dużo by gadać. Bo co ?

- Nic. Ale przez te amory puszczałeś takie kartofle, że ja pierdolę, no wstyd!

- Bo ja nie mogę przestać o niej myśleć. Jem z nią, śpię z nią, nawet kupę robię myśląc o niej. Byłeś kiedyś zakochany trener?

- Owszem – podrapałem się po łepetynie ładując torbę w bagażówkę Autosanu.

- Wieszcze mawiają, że najpiękniejsza miłość, to ta nieodwzajemniona.

- Ale ale, chwila, a kto to taki ?

- Rihanna.

 

Tydzień później w meczu z Kuźnią Jawor Jagła był na kacu, więc myślało mu się ciężej niż zwykle. Chłopaki pękali ze śmiechu rwąc przy nim plakaty z Bravo i śpiewając „ umbrela ooochhh jagła, weź mnie mnie, aaambrelaaa ”.

Wyszliśmy tym samym ustawieniem, w tym samym składzie. Pal sześć, że juniorzy wygrali ostatnio sparing siedem do koła. Nie chciałem nikogo wprowadzać, bo zaraz seniorzy strzelili by focha i na treningu każdy by olewał mnie ciepłym moczem.

Gole strzelali kolejno : Kalkowski, Maziarz i Kukiełka . Dla Kuźni Klimczak w odstępie pięciu minut zdobył dwie bramki i przez moment myślałem, że trzy punkty odjadą nam w siną dal.

Karkonosze Jelenia Góra 3:2 Kuźnia Jawor

Odnośnik do komentarza

- Trener, zróbmy strzelecki we wtorek i w czwartek – podniecony ostatnim występem Romaniuk przywitał mnie w spożywczym kuksańcem.

- Warzywka ?

- Pomidory. Stara mnie wygoniła. Mówi, że nic tylko łupię ją i w gałę, to czasem mógłbym się do czegoś bardziej pożytecznego przydać. No więc jestem na zakupach. Później jadę z Jankiem obczaić kilka aut, bo chce coś łyknąć. A włacha, jak tam u ciebie? Pogoniłeś tego ogóraska ?

- Pogoniłem – dumny położyłem na plastikowej tacce dwie dyszki.

- Za ile?

- Stówkę mniej, niż dałem.

- To teraz z buta ciśniesz wszędzie?

- A no.

- Trener, a nie chcesz czasem z nami pojechać? Janek targa fajne wózki z Reichu i Belgii. Może sobie coś wypatrzysz?

- Nie mam siana. Wiesz, nie każdy ma 1200 zł tygodniowo za bieganie po murawie.

Romaniuk pokręcił łepetyną i parksnął jak koń :

- Wam to się w dupach chyba przewraca. Jestem zawsze na treningu, na mecze latam, strzelam bramy. To też kosztuje. Jak wam nie pasi to powiedz wcześniej, dam ogłoszenie do Internetu to się pewnie ktoś odezwie.

- Fryc nastrzelał tyle ile ty a kosi jedną trzecią.

- Trener, ja lecę, bo mi stara urwie łeb przy samej dupie. O, już zagląda czy nie rwę jakiejś, pa – Patryk wskazał palcem na okno. Siedziała w nim młodziutka, opalona blondynka z różową opaską we włosach. Gdy mnie zobaczyła trysnęła uśmiechem szczerząc swe bielusieńkie ząbki.

- Chowaj się babo durna. Nie widzisz że z trenerem gadam? Toś mi wstydu naniosła. Won do garów, bo niosę świeże pomidory.

- Patryk Patryk Patryk – położyłem dłoń na jego ramieniu i rzekłem – czy tak uczyli w Krakowie jak się postępuje z damą?

- Trener, to że ja w Wiśle trenował to świadczy tylko o tym, żem jest zajebisty. A co do damy … moja stara to taka nie prędka żeby dawać. Jak pomidory przyniosę to da, a tak to prosić się cza – puścił mi oko i przebiegł na czerwonym na drugą stronę jezdni.

 

Mecz z liderem tabeli – Chrobrym Głogów – odbył się przy ulicy Stwosza. OZPN Jelenia Góra uparł się, by nasze mecze sędziował pan Karkut. Ponoć nasz prezes sypał mu po kilka stów miesięcznie i tylko dzięki temu tak dobrze graliśmy. A rozpoczęło się od mocnego uderzenia. Szesnastoletni Kukiełka posłał za plecy obrońców pyknięciem piłkę na głowę Kalkowskiego, a ten tyłem do bramki przelobował golkipera gospodarzy. W 17 minucie role się odwróciły i to Kukiełka strzałem po ziemi przy lewym słupku dał nam dwubramkowe prowadzenie. Usiadłem wygodnie na taborecie obitym dermą z miejskiej komunikacji i odpaliłem papierocha. W tym momencie podbiegł do mnie Jurek Maj i ściągnął trzy strzały. Pan Karkut gwizdnął i podyktował rzut wolny, na co Maj wysadził mu porządnego kopa w dupę. Resztę meczu kończyliśmy w dziesiątkę. Głogowianie zdołali doprowadzić do wyrównania i wsiadając do autokaru Maj dostał kocówę od reszty drużyny.

Chrobry Głogów 2:2 Karkonosze Jelenia Góra

Tydzień później było już lepiej. Graliśmy u siebie, pod gwizdek Karkuta, a na trybunach zasiadło ponad siedem tysięcy kibiców. Liczyłem na więcej, bo potrzebowaliśmy kasę na picie. Chciałem też zorganizować jakiś bankiet, ognisko z kiełbaskami albo kolejny obóz, nawet w Karpaczu.

Tym razem pierwszoplanową rolę zagrał Fryc. Po jego dwóch bramkach w odstępie kilku minut Tasior ze swoją ekipą dwudziestu kiboli wykrzyczeli :

„ Król jest tylko jeden! Paweł, Paweł, Paweł Fryc!”

Chwilę później spiker puścił w głośnikach Only Girl In The World Rihanny i Jagła zalał się łzami.

Ustrzeliliśmy Żmigród i kolejne trzy punkty umocniły nas w tabeli na trzecim miejscu.

Karkonosze Jelenia Góra 3:1 Piast Żmigród

Odnośnik do komentarza

Wychodząc z szatni rozerwałem paczkę Laysów. Naszych kibiców usłyszałby nawet głuchy.

- Jej zawód to k***a a dom to ulica. Mieeeeeedź Legnica.

Gdy patrzę na ch**ów bierze mnie kurwica Mieeeedźź Legnica.

A teraz wszyscy ręce w górę !

W tej durnej drużynie każdy to śmieć. Leeeegnicka Mieeedź

Tej dziwki tak bardzo jak Tuska nie znoszę, zwycięzcą będą?

KARKONOSZE. KARKONOSZE. KARKONOSZE. Eeeeeooooooo eeeeeeeeeoooooo.

Tasior stał na murku oddzielającym murawę od trybun. W rękach miał biało-niebieską flagę z Jeleniem i napisem „ W sercu utkwiła karkonoska siła ”.

- Czy oni muszą tak kląć tato? – spytała jakaś mała dziewczynka szarpiąc starego za nogawkę.

- A bo ja k***a wiem – odparł przechylając plastykowy kubek z piwem do dna.

 

Stara Romaniuka zasiadła na trybunach razem ze starą Fryca. Fryc, jak zwykle, odwalony jak szczur na otwarcie kanału, jeszcze przed wyjściem na murawę nasmarował łeb żelem do włosów i spryskał gębę jakimś Old Spicem. Cztery strony boiska były wyposażone w kamery. Dami Jelenia Góra, lokalna telewizja, postanowiła nakręcić cały mecz i puścić późnym wieczorem w kablówce. I kiedy już stomatolog Krzton gwizdnął po raz pierwszy, na trybunę poleciały paseczki pociętych gazet. Dwudziestu chuliganów szalało jak Żyd po pustym sklepie drąc się w niebo głosy „ jebać Legnicę i z Legii Stanko Svitlicę ”.

- Witam państwa na kolejnym meczu w IV lidze dolnośląskiej. W dzisiejszym spotkaniu na Złotniczej nasze Karkonosze podejmują drugą drużynę legnickiej miedzi. Warto dodać, że … ale o tym za chwilę, po Kukiełka pędzi lewą stroną. Ależ ten chłopak jest szybki, Kukiełkaaaaa ajjj zepsuł to dośrodkowanieee ale chwila, GOOOOLLLL Romaniuk, no co za cudowny początek spotkania.

Spojrzałem w stronę budki spikera. Nigdy nie był tak podniecony. Nigdy nie komentował też meczy.

W 14 minucie na 2:0 podwyższył Fryc. Co prawda przed przerwą Legnica odpowiedziała jednym babolem, ale w drugiej połowie kropkę nad i postawił skrzydłowy Sikorski uderzając po rekach bramkarza z trzech metrów … przewrotką.

Karkonosze Jelenia Góra 3:1 Miedź Legnica II

 

Zaraz po meczu stara Fryca wręczyła mi gorzką czekoladę w podzięce za zwycięstwo. Nie bardzo rozumiałem jej intencje, ale prezent był miły. Szkoda, że nie podzielał tej opinii napastnik, bo przy bramie głównej wyrżnął dziewczynie płaskiego.

 

W spotkaniu ze Strzelinianką Strzelin pan Karkut aż pięciokrotnie wskazywał na środek boiska. Gole wpadały jeden po drugim. Hat trickiem popisał się Romaniuk, oczko dołożył Fryc. Czułem, że łapiemy wiatr w żagle i ruszamy pełną parą na otwarte morze.

Karkonosze Jelenia Góra 5:0 Strzelinianka Strzelin

- Może to nie jest jeszcze awans do III ligi, ale muszę ci przyznać, że potrafiłeś z tej zbieraniny zrobić całkiem niezły zespół – pogratulował mi Tarczyński, nasz były trener, pociągając zdrowo z gwinta Marmota.

- Się wie – zasalutowałem.

Odnośnik do komentarza

Dzięki. Moje też :)

 

-------------------------

 

Aśka nie odzywała się od dwóch tygodni. Kiedy do niej dzwoniłem automatyczna sekretarka powtarzała w koło Macieja „ Abonent ma wyłączony telefon lub jest poza zasięgiem ”. Nie miałem auta, a za cholerę nie chciało mi się jechać PKS. Prezes co prawda coś tam przebąkiwał pod nosem, że podwyżka, że premia, że nam piłki napompuje wreszcie i posprząta kible w szatniach, ale jak na razie wolałem odkładać każdego grosza na koncie.

- Ty, a ta Aśka, to może wreszcie po rozum poszła i jej ktoś do łba nakładł, co ?

- Czemu tak sądzisz?

- Ty no ona ma piętnaście lat. Ty dwadzieścia. Wiesz, pięć lat różnicy w tym wieku to taka przepaść, jak między Kubą Wojewódzkim a Emalienko.

- Jej to nie przeszkadzało.

- No tobie z pewnością też nie. Każdy by chciał maczać parówkę w świeżym pieczywku. Ale sam powiedz, czemu milczy ?

- A bo ja wiem. Chłopak jej telefon zwinął ? Matka nie zapłaciła za kartę? A co ja się będę ścierał.

- No, jak na razie to ręka się ściera a ty żyjesz wspomnieniami.

- Ty, a ty taki cwany? Sam jesteś od kiedy Marta dała ci kosza.

- To inna bajka. Ona wyjechała za granicę do pracy.

- Do burdelu? No praca pełną gębą.

- A ch** z tobą.

- Ssij.

Walnąłem drzwiami i odpaliłem Football Managera. Jak do tej pory moje życie ograniczało się do tych dwóch czynności – trenowanie i pykanie w grę. Czasami pojawiałem się na wykładach, ale bardziej dla obecności niż dla wiedzy. Zresztą, przylgnęła do mnie ksywka „ człowiek duch ”. Bo kiedy we łbie miałem nową taktykę, albo piłkarza który perfekcyjnie by pasował do mojego stylu gry, rzucałem zajęcia, na pełnym gazie z buta cisnąłem do chaty i grałem. Często zresztą łapałem się na tym, że będąc w kościele, zamiast skupiać się na kazaniu, podniecony obmyślałem nowy plan na nową karierę. A ostatni seks z Aśką? Ja ją od tyłu, ona wrzeszczy jak by złamała nogę, a ja zamiast się skupiać kombinowałem jak tu ustawić środek pomocy w Alaves.

I czasem, będąc znudzony, zaciągnąłem gacie na dupę, wsadziłem bidon z herbatą w kieszeń i krokiem postrzelonego zająca ruszałem na Sudecką. Wiedziałem, że nie mam u niej szans. Ale była owocem zakazanym, a te smakują najlepiej. Była najlepszym filmem porno na jawie. Mogłem wlepiać w nią gały robiąc nieskończoną liczbę powtórzeń. Z czasem moje mięśnie nabierały kształtów i twardości. Wszystkie.

 

Po zdemolowaniu Miedzi II Legnica nadszedł czas walki o punkty z innym legnickim klubem – Konfeks. Nie wiem jak to możliwe, ale i ten mecz sędziował pan Krzton. OZPN najwyraźniej był po naszej stronie. Pod batutą tego arbitra miażdżyliśmy wszystkich jak stopa meduzę. I tym razem było podobnie. 28 minuta – Fryc z bani. I to by było na tyle w pierwszej połowie. W drugiej straciliśmy bramkę. Kartofla z 25 metrów wsadził Walicki, a Jagła odprowadzał piłkę wzrokiem, jak młodszą siostrę do przedszkola. Nie umknęło to uwadze Kalkowskiemu. Najpierw wysadził mu kopa, później wpadł z piłką w bramkarza i było 2:1. Później Dudzic a la Panenka wsadził z karniaka, a w końcówce Romaniuk postawił kropkę nad „i”.

Konfeks Legnica 1:4 Karkonosze Jelenia Góra

Zostaliśmy liderami !!

Odnośnik do komentarza

Śnieg. Wszędzie padał śnieg. Metrowe zaspy? Nic trudnego, o poranku takie były. Nim dopiłem kawę miały już pół metra więcej, więc główny deptak jeleniogórski jeszcze przed otwarciem sklepów zamienił się w trasę dla narciarzy biegowych. Termometr pokazywał minus siedemnaście. Odkryłem, że w szafie pod stertą korko-trampków mam też białe, ciepłe kalesony.

Komunikacja miejska odmówiła posłuszeństwa. Czekałem jak debil trzęsąc się jak galareta pod metalową wiatą przystanku, gdy podjechał czerwony Jelcz i kierowca rzekł :

- Pierdolę, nie robię. Mam letnie.

- Zima zaskoczyła drogowców?

- Urzędników panie. Urzędników.

Zostałem w domu. Przemek przyniósł skądś małą, zieloną choinkę ozdobioną bombkami i łańcuszkami. Postawił ją na stole w kuchni, dorzucił trochę drewna do pieca i zaparzył kawę.

- Masz jakieś rękawiczki ?

- Nie mam.

- Trapery ?

- Nie.

- A szalik?

- Karkonoszy!

Polsat zaserwował reklamę Kevina. Ten gówniarz był nieodzownym elementem każdych świąt. Jak Święty Mikołaj czy prezenty. I kiedy właśnie spuszczał cegłówkę na łeb jednego ze złodziei poczułem, że w brzuchu coś kłuje.

- Aśka się odzywa? – spytał Przemek ładując się do pokoju bez pukania.

- No właśnie nie. Tęsknię chyba trochę.

- To widać. Od kilku dni sam jem to, co mamy w lodówce.

Odpaliłem Internet i sprawdziłem ile pieniędzy od wakacji udało mi się uzbierać.

- Ty, stary, ja z takim budżetem już bym coś łykał.

- W zimę? Rozjebię się na pierwszym lepszym zakręcie. Po co ?

- A chociażby po to żeby do Aśki skoczyć a potem do rodziców.

I kupiłem. Wydałem na to prawie całe oszczędności, ale sądzę, że było warto. Na drugi dzień parking za budynkiem wzbogacił się o przepięknego Forda Escorta po delikatnym tuningu .

Byłem z niego dumny jak bym sam go spłodził.

Odnośnik do komentarza

Pierwsza trasa Escortem : ja, Przemek, czekoladki na tylnym siedzeniu. Pruliśmy do Gryfowa. Ciekawość zżerała mnie jak diabli. Zaparkowałem ulicę dalej, wysiadłem, czekoladki pod pachę i z buta. Przemek pilnował limuzyny paląc fajkę za fajką. I kiedy stanąłem pod blokiem zastanawiając się który guzik wybrać na domofonie, naprzeciwko mnie, przy koszach na śmieci zauważyłem parę. Łysol miał ze dwa metry w barach, nowe spodnie Adidasa i bluzę z kapturem tej samej firmy. Aśka opierała się o murowaną nadbudówkę.

- Jestem w trzecim miesiącu. To na bank twoje.

- Wiesz że zajebałem się w tobie że ch**, no nie? Ale nie chcę bachora.

- Trzeba było myśleć wcześniej, zanim mi włożyłeś.

- Dam ci siano, usuń tego bękarta.

Zbaraniałem. Przez moment chciałem mu przywalić, ale sądząc po bliznach na łysej pale, mógłbym skończyć jako pług do odgarniania śniegu. Odpaliłem więc Kapitańskiego i słuchałem dalej :

- Moja stara mnie zajebie jak jej powiem.

- To nie mów. Usuń i po sprawie k***a.

- Ty zawsze musisz być taki wulgarny?

- O ch** ci chodzi ? Staram się k***a jak mogę. Zajebałem siedem aut w zeszłym tygodniu to mam hajs na wynajem kwadrata. Jak usuniesz możesz ze mną mieszkać.

- Ja jeszcze chodzę do gimnazjum. Jak mam z tobą mieszkać? Prokurator …

- … jaki prokurator k***a. Masz piętnachę? Możesz lecieć po bandzie na maxa. Starzy nic ci nie powiedzą, chleją jak zwykle – przechylił puszkę z mocnym Piastem do dna i rzucił ją na trabanta.

- Marek, a ty mnie kochasz ?

- k***a o ch** ci chodzi? Chcesz się wiązać czy nie?

- Wal się frajerze – odepchnęła dryblasa, za co ten jej wyrżnął blachę. Aśka padła na ziemię i zaczęła płakać.

- Jutro wpadam po ciebie z ziomkami i jedziemy na dżamprę. Masz być kurewsko ubrana bo musisz zarobić na moje długi.

- Marek ale …

- … nie ma k***a ale. Chciałem dobrze, zjebałaś sprawę. To będziesz się puszczać za ciapę. A ty na co się gapisz cwelu? Morda cię nie swędzi ? – spojrzał na mnie i rozstawił łapy na dwie strony świata.

- Luz. Ja tu tylko ulotki roznoszę – uniosłem w górę gazetkę z lidla.

- To roznoś gdzie indziej. Spierdalaj mi stąd!

Aśka wstała z ziemi, otrzepała zaśnieżone jeansy i posłusznie zniknęła w klatce bloku.

- I co? I jak? – podniecony Przemek wysiadł z auta i podbiegł do mnie.

- Daj spokój. To koniec.

- Damy radę chłopie. Nie takie majtki się ściągało. Tego kwiata jest pół świata – rąbnął mnie ręką w plecy.

 

Na początku marca w Szczedrzykowicach spotkaliśmy się z tamtejszym Orkanem. Podbudowani zimową przerwą nie daliśmy żadnych szans gospodarzom. A zaczęło się tak niewinnie, gdy pan Karkut przed spotkaniem otrzymał od naszego prezesa talon na zakupy w Tesco.

Pierwszego gola zdobył Brzozowski po uderzeniu z wolnego. Zaraz za nim Romaniuk wsadził z woleja na dwa i ciesząc się po strzeleniu gola zakołysał rękoma.

- Ty, on będzie ojcem ? – spytał Przemek.

- A ja nie wiem – Lewandowski niewzruszony jarał blanta.

W drugiej połowie dwa razy pewnie jedenastkę wykorzystał Fryc i pojechaliśmy do domu z trzema punktami, które umocniły nas na pozycji lidera.

Orkan Szczedrzykowice 1:4 Karkonosze

Odnośnik do komentarza

Ta z siłowni miała na imię Justyna. Jej stary był jakimś przedsiębiorcą, a pakernię fundnął jej na trzydzieste urodziny. Nie lubiła o nim mówić. Wiem tylko, że ją lał. Za przesoloną zupę, za znikającą z konta kasę, za niedopasowane skarpetki. Lał ją za cokolwiek, byle by mieć rozrywkę. Raz go widziałem. Stał wtedy przed stoiskiem z kurczakami i ładował w reklamówkę trzy, czy cztery korpusy. Nie wyglądał groźnie. Ot, kolejny dupek w drogim aucie, z łbem wytartym żelem. Latał zet trójką. Taką na skórze. Zwijała asfalt. Laski szczały pod siebie. Nie to co mój Escort, choć byłem z niego dumny. To było zwykłe wozidło – praktyczny czterokołowiec do którego lałem rzepak i słonecznik. Opałówki się bałem. Jeden z moich kumpli z roku jeździł z Wlenia na studia ojca Punto. Walił opał, bo taniej, a jak go złapali to mówił, że nie wie o co chodzi. Teraz ma sprawę w sądzie. Dostał grzywnę i zwinęli mu auto na policyjny. A tam doba kosztuje dobrych parę browarów.

 

W Środku marca zainwestowałem wreszcie w suplementy. Justyna pomogła mi dobrać coś na rzeźbę, bo masę to miałem po bożonarodzeniowym żarciu. Zresztą, chyba każdy konserwuje się na zimę, żeby mu zimno nie było. Żarłem spalacz, białko, witaminy i aminokwasy. A na treningi chodziłem z pasją, dla mięśni i dla niej.

- Kiedyś cię stąd zabiorę – mówiłem podnosząc handelek – wyjedziemy w siną dal. Zobaczysz, będę jeszcze sławny i bogaty. Nikt cię więcej nie uderzy, nikt źle o tobie nie powie. Będziemy tylko ty i ja, jak w piosence Varius Manx.

- Lubię cię – poszarpała mnie za kudły – jesteś taki słodki. Czemu nie masz dziewczyny? Każda by takiego chciała. Mądry, inteligentny, romantyk.

- Nie mam kasy.

- Kasa? Przecież to nie wszystko. Pieniądze szczęścia nie dają.

- Pieniądze nie. Ale zakupy owszem.

- Wy młodzi, to myślicie jakoś dziwnie. Kiedyś mężczyzna kupował kobiecie kwiaty, zapraszał na romantyczne spacery. Jadło się kolację przy świecach, chodziło na disco. Nikogo nie obchodziło czy ktoś ma auto.

- A teraz masz auto, masz branie. Masz kasę, rwiesz laski. Nie masz auta i kasy, dostajesz ochłapy.

- I myślisz, że tak jest? To grubo się mylisz.

- Tak, a ty Tadeusza kochasz i jesteś z nim, bo ci kwiaty kupuje.

Speszona cisnęła izotonikiem o podłogę i zniknęła w toalecie.

 

W spotkaniu z Pumą Pietrzykowice zmieniłem po raz pierwszy ustawienie. Z Falangi przemieniliśmy się na klasyczne 4-4-2 z Frycem i Romaniukiem w napadzie. Tym razem postanowiłem dać więcej pograć skrzydłowym, a że Sikorski garnął się do rozgrywania piłki, mecz był bardzo udany. W 12 minucie Kukiełka pięknym uderzeniem a la stadiony świata niemal linii bramkowej dał nam prowadzenie. Pan Krzton walił żółte kartki jak żul tanie wina w parku. W doliczonym czasie gry ponownie po krosie Kukiełki najwyżej do piłki wyskoczył Jankowski i z wynikiem dwa do koła zeszliśmy z murawy.

 

Karkonosze 2:0 Puma Pietrzykowice

 

Pierwsze punkty straciliśmy z Bielawianką Bielawa. Tym razem wyszedłem z jednym napastnikiem. Drugi został z tyłu, by wspierać formację defensywną. Musiałem coś zmieniać, bo niebawem możemy mieć szansę awansu do wyższej klasy rozgrywkowej, a Falanga na mecze z silniejszymi rywalami mogła okazać się chybiona.

Zaliczyliśmy remis. Jedyną bramkę zdobył idący na króla strzelców Romaniuk.

Bielawianka Bielawa 1:1 Karkonosze

Odnośnik do komentarza

Dziękuję :)

Wrzuciłbym tabelę, ale jestem kilka meczy do przodu ;-)

-------------------------

 

Do końca sezonu pozostało niewiele spotkań. Czułem to napięcie w kości ogonowej. Żarłem Persen i zapijałem tanim piwem. A na siłowni pojawiałem się coraz mniej. Justyna śmiała się ze mnie, że mówię o bogactwie. Ale ja święcie wierzyłem, że któregoś dnia podjadę po nią moją ekstra sportową furą, posadzę na fotelu, zabiorę w romantyczne miejsce i obdaruję kwiatem i innym drobiazgiem. I że będzie wtedy moja i tylko moja, a jej Tadeusz dostanie wpierdol od opłaconych przeze mnie dryblasów.

 

Piast Zawidów przyjechał do nas w najsilniejszym składzie. Nie robiło mi to w sumie żadnej różnicy, bo rozjechaliśmy ich wcześniej, więc i teraz nie mogło być inaczej. Tym bardziej, ze Lewandowski przed meczem zaniósł sędziemu darmowe wejściówki do kina. Na trybunach był rekord, co cieszyło nie tylko mnie. A gole padły tylko dwa, z czego jeden samobój. I trzy punkty na koncie i drugi w tabeli Chrobry z Miedzią przegrał. Palce lizać.

Karkonosze 2:0 Piast Zawidów

 

W meczy z Bolesławcem popis dał Romaniuk. Zresztą, kto by nie grał na 300% swoich umiejętności, kiedy wie, że stara zaprosiła całą śmietankę puszczalskich cnotek ze sobą. Na trybunach był pokaz mody i urody, a kibice raz darli się „ Wypierdalaj ”, a zaraz potem próbowali zdobyć względy gorących dwudziestek. Romaniuk walił co pół godziny – najpierw z bani, później z nożyc. Nożyce wyszły mu co prawda jak Giertychowi reforma szkolnictwa, ale bramka i tak się spodobała dziewczynom.

 

Karkonosze 2:Bobrzanie Bolesławiec

 

Jeszcze pod koniec kwietnia punkty urwał nam zespół GKS Kobierzyce. I to pomimo gry w dziesiątkę. W pierwszej połowie Kubiak walnął na bramkę a Jagła w tym czasie sznurował buciory i byłem potwornie wkurwiony jak piłka zatrzepotała w siatce. Priorytet na następny sezon – pozyskać golkipera. W drugiej części meczu Romaniuk przeszedł samego siebie. Otóż, wkręcił w ziemię aż sześciu piłkarzy z Kobierzyc i w sytuacji sam na sam z bramkarzem potężną bombą w środek bramki dał nam punkciora.

GKS Kobierzyce 1:1 Karkonosze

 

- Panowie, jestem z was dumny. Trzy mecze, siedem punktów, mamy przewagę nad Chrobrym i Miedzią.

- Awansujemy?

- Powiem tak : jeśli wywalczymy awans, klub prawdopodobnie zostanie przemianowany z amatorskiego na zawodowy. A to oznacza dla was znaczne podwyżki kontraktów, obozy piłkarskie, wodę na każdym treningu.

- A szatnie ?

- Prezes obiecał zrobić szatnie czy awansujemy czy nie. Ile można przebierać się w autokarze, czy trybunie. Wstyd. Ale, i tu proszę o uwagę – uniosłem obie ręce w górę – będziemy mieli prysznice!

- O ja pierdziele, trener, serio ?

- Woda, prysznice, szatnie, może nowy autobus, obozy i kontrakty w górę.

- Ja jebie, ja jebie, ja jebie.

- Także, walczcie! Do końca zostało nam tylko cztery spotkania! Musimy ugrać komplet!

- Romaniuk idzie na króla?

- Razem z Frycem. Mamy napadziorów jak Yorke i Cole – zarechotałem gasząc fajkę na płocie.

Odnośnik do komentarza

Końcówka sezonu była tak emocjonująca jak pierwsza wizyta w agencji towarzyskiej. Patryk Romaniuk i Paweł Fryc szli łeb w łeb na koronę króla strzelców IV ligi. Walili jak piraci ze swych armat, a bramkarze wyciągali co chwila piłki z siatek kurwując ile wlezie. Zbierałem pochlebne recenzje, drużyna łapała wiatr w żagle a piłkarze podnieceni podwyżką i polepszeniem warunków rozjeżdżali wszystkich i wszystko. Pierwszy z czterech ostatnich meczów zakończył się naszym zwycięstwem. W Prochowicach Prochowiczanka straciła dwie bramki po strzałach Jankowskiego i Romaniuka.

Karkonosze Jelenia Góra 2:0 Prochowiczanka Prochowice

Tydzień później podobnym wynikiem zakończył się mecz w Jaworze. Tamtejsza Kuźnia walczyła dzielnie i nawet strzeliła pierwsza bramkę. Ale zaraz potem Romaniuk i Fryc wyrwali im punkty z gardła. Praktycznie po tym spotkaniu awansowaliśmy do III ligi.

Kuźnia Jawor 1:2 Karkonosze Jelenia Góra

Przedostatni mecz graliśmy z największym rywalem – Chrobrym Głogów. Falanga i tym razem okazała się taktyką nie do rozbrojenia. Graliśmy pewnie, nie dając żadnych szans przyjezdnym. Dwa gole zaliczył Romaniuk i zdobył koronę króla strzelców.

Karkonosze Jelenia Góra 4:1 Chrobry Głogów II

Ostatnie spotkanie w tym sezonie było o pietruszkę. W Żmigrodzie jedyną bramkę zdobył Nowak. Z rzutu wolnego.

Piast Żmigród 0:1 Karkonosze Jelenia Góra

 

A oto tabela IV Ligi Dolnośląskiej :

Karkonosze Jelenia Góra 30 23 77 28 74

Miedź Legnica II 30 21 78 35 65

Chrobry Głogów 30 19 60 27 64

 

Król Strzelców – Patryk Romaniuk ( Karkonosze )

Najwięcej asyst – Patryk Romaniuk ( Karkonosze )

Najlepsza średnia ocena – Patryk Romaniuk ( Karkonosze )

Odnośnik do komentarza

Dzięki

--------

 

Nadszedł czas odpoczynku. Spakowałem toboły, laptopa, zgrzewkę Heinekena i z Romaniukiem, jego starą i starej kuzynką pojechaliśmy nad morze. Było jeszcze chłodno, ale okres przygotowań do sezonu zbliżał się nieubłagalnie, a ja nie zamierzałem próżnować. Przemek coś tam burczał, że jadę bez niego, że nie ma dziewczyny, że jestem taki kolega a taki. Chciałem zabrać Justynę, z nami, do Mielna, ale Tadeusz wykupił wczasy na Karaibach i polecieli właśnie tam.

Droga do Mielna wyglądała tak, że ja z Romaniukiem siedzieliśmy z przodu a dupy z tyłu. Zalałem do Escorta za pięć dyszek, resztę uzupełniłem Kujawskim. Prezes za awans dał nam po parę stówek, a w prasie coś gadali, że konsorcjum chce sprzedać Karkonosze.

- Ty, a jak nas opylą to będą zmiany no nie?

- Nie wiem – wzruszyłem ramionami pakując się na ekspresówkę – pewno ta, ale na razie nie myślę o tym.

- Nie myślisz, bo nie masz baby na karku. A ja? – wskazał na wsteczne lusterko.

Dziewczyny przeglądały katalogi Avonu i Oriflame popijając co chwila wybuchy euforii soczkiem z kiszonej kapusty. Wyjąłem z boku drzwi Pricnessę. Rozpłynęła się w dłoniach więc wywaliłem ją przez okno.

- Ty a czemu ty baby nie masz?

- A po co mi darmozjad. Sam ledwo uciułałem na to auto.

- No darmo nie darmo, ale dupy zawsze da. A i czasem ugotuje coś ciepłego.

- Inwestycja. A ja na razie inwestuję w siebie. Chcesz hot doga?

Zatrzymałem się na Orlenie i kupiłem wałówkę. Było już późno. Powoli niebo zasypiało tryskając gwieździstym blaskiem. Wrzuciłem kasetę z Backstreet Boys i ruszyłem dalej. Po jakimś kwadransie wszyscy posnęli. Wszyscy, prócz starej Patryka, która wierciła się w tę i we w tę żując nerwowo gumę.

- Paweł? Śpisz?

- Prowadzę przecież. Jak mogę spać.

- A Ty wiesz jak ja mam na imię?

Zbaraniałem. Rzeczywiście, znam ją rok. Wiem, że fajna dupa, że umie gotować, wiem coś o jej rodzinie, planach na życie. Ale do tej pory figurowała w moim słowniku pod definicją „ Stara Romaniuka”.

- Szczerze powiedziawszy, nie mam zielonego pojęcia.

- Anastazja.

- To rosyjskie imię?

- A nie wiem. A moja kuzynka ci się podoba ?

- Ujdzie w tłumie.

- Aurelia. Ale ona ma narzeczonego, więc nie smal cholewek.

- A gdzie jest narzeczony teraz?

- Pracuje na dwa etaty w Niemczech. Na budowie i w ochronie.

- Obiektów?

- No co ty. Roman napierdala się jak Marcin Najman. Wiesz kto to?

- Wiem.

- A Patryk gra w piłę. To dobrze, że wygraliście w tym roku. Może wreszcie będzie nas stać na coś więcej niż jedzenie i spacery.

Ominąłem pędzącą po asfalcie wiewiórkę. Zatrzymała się przed maską, uniosła łepek i ze zdziwieniem czekała aż ja pierdolnę.

- Aurelia to dobra dziewczyna. Skończyła Uniwersytet Jagielloński i teraz jest na podyplomówce. Studiowała historię.

- A gdzieś pracuje ?

- Tak. Sprząta Urząd Miasta, a w wolnych chwilach jest nianią. Wiesz, takie młode małżeństwo z Karpacza często wyjeżdża, to opiekuje się ich rocznym synkiem.

- Mhm.

- A Ty? Coś robisz prócz studiowania i grania.

I kiedy miałem odpowiedzieć na to pytanie z lasu wyskoczył jeleń. Był piękny. Stanął dęba. Wcisnąłem z całej siły pedał hamulca, auto wpadło w poślizg i jadąc bokiem ominąłem zwierzę ładując się tyłem w rów. Koła piszczały tarte o asfalt. Patryk zerwał się na równe nogi waląc łbem w podsufitkę. Aurelia uderzyła głową w szybę pozostawiając na szkle strużkę krwi. Chwyciłem za ręczny, pociągnąłem z całej siły odbijając kierownicę w drugą stronę. Po chwili staliśmy na środku drogi szybkiego ruchu. Silnik terkotał radośnie przepalając roślinny olej a z naprzeciwka walił na nas peleton tirów.

- Żyjecie?

- Aurelia jest ranna!

- To tylko zadrapanie.

- Anastazja?

- Jestem cała.

- Jedziemy dalej. Zjadę tylko na stację po kawę i papierosy – ruszyłem powoli mijając przystanek autobusowy.

Odnośnik do komentarza

Morska wioska wyglądała zupełnie tak samo, jak wszystkie inne – deptak ze stoiskami wszystko mającymi , wata cukrowa, hennowe tatuaże i fajne dupy z niefajnymi grubasami. Zatrzymaliśmy się na polu namiotowym, tuż obok domku z szarą elewacją. Rozbicie namiotu zajęło nam całe trzy godziny, chociaż korzystałem z instrukcji obsługi.

- Co za debil pisał to coś – uniosłem w górę kartkę z czarnymi kreseczkami.

- Faceci. Wy nawet namiotu rozbić nie umiecie – parsknęła stara Romaniuka zaciągając się Mocnym.

- Zamilcz kobieto, puchu marny, bo spać będziesz na plaży! – zdenerwowany Patryk rąbnął pięścią w śledzia.

- A będę!

- I piasek z cipska będziesz cały poranek wyciągać!

Popołudniu był już tylko upał, zimny Lech zakopany do połowy w piasku, pączki pączki jagodzianki i szum rozbijających się o brzeg fal. Leżałem na pomarańczowym ręczniku, który pamięta jeszcze czasy, jak skakałem u ojca z jajko na jajko będąc plemnikiem. Dziewczyny smarowały się jakimś tłuszczem, musiałem więc leżeć na brzuchu, bo wlepiając w nie gały czułem, że powoli staję się niesymetryczny i chętny do przytulania.

Na horyzoncie pędziły barki, statki i promy. Zawsze marzyłem, by wybrać się z paczką na wycieczkę. Ładujemy w kieszenie euro, ubieramy się tak, żeby było widać, że mamy gust i kasę i promem na Bornholm. Na cały dzień albo i dłużej. Tak żeby nie myśleć „ Kurde, tego nie kupię bo siana nie mam, tego nie łyknę bo piwo tańsze”.

- O czym ty tak myślisz? – Aurelia skończyła wcierać mleczko i wgramoliła się na koc.

- O tobie – oparłem głowę na rękach i przybliżyłem twarz do policzka dziewczyny. Płonęła jak pomidor.

- Głupek. Ja mam narzeczonego.

- To co? Pomyśleć już nie można? – musnąłem jej skórę ustami, wstałem i poleciałem do morza mijając slalomem wszystkie wieloryby, niemieckie i te ojczyste.

Odnośnik do komentarza

Pierwsze trzy dni minęło monotonnie. Piwo, plaża, piwo, obiad, piwo, kolacja, plaża, piwo. Generalnie pobyt upłynął pod znakiem zielonego Leszka i leniuchowania. Podniosłem nieco poziom tkanki tłuszczowej, co wiązało się z marudzeniem ze strony Justyny. Ale wakacje rządzą się swoimi prawami i miałem w tym momencie to w dupie. Anastazja z Patrykiem znikali wieczorami na wydmach i przy blasku księżyca szarpali gałęzie i krzewy. Aurelia wtedy dzwoniła do chłopaka a ja spacerowałem brzegiem morza, po kostki zanurzony w wodzie i myślałem.

Tego wieczora nie było gwiazd. Mżyło, wzburzone morze, chłodny piasek, bary zamknęły się szybciej niż zwykle. W japonkach spacer po deptaku przy szalejącym wietrze działał orzeźwiająco. Jacyś turyści trzepali zdjęcia przy stalowej foce przed zejściem na plażę. Stoisko z goframi było już zamknięte, ale zdążyłem kupić jeszcze jednego. Młoda dupa oczarowana moim uśmiechem nie miała szans.

To było tak : Aurelia siedziała na drewnianej ławce, pod namiotem Lecha i waliła w słuchawkę niewybredne teksty. Słuchałem paląc fajkę, a jak skończyła usiadłem obok i rzekłem :

- Pierwsza kłótnia?

- Pierwsza? On mnie tak zawsze traktuje. Jak ja mam problem, on nie ma czasu. Jak on ma problem to ja rzucam wszystko żeby mu pomagać. A figę!

- Może jesteś dla niego za dobra?

- Chyba tak. Nie docenia mnie, a przecież tak bardzo się staram – zachlipała wyciągając z białej torebeczki paczkę higienicznych. Na horyzoncie ginął jakiś prom, bo światła jeszcze do nas docierały, ale sylwetki widać już nie było.

- Chodź. Przejdziemy się. Piękny wieczór, Patryk z twoją kuzynką jak zwykle mają nas gdzieś.

- No nie wiem.

- A co będziesz robić? Siedzieć i płakać? No rusz się – chwyciłem ją w pasie i uniosłem. Zatrzepotała mokrymi od łez rzęsami i milcząc ruszyła przed siebie.

Szliśmy po kolana w wodzie, chociaż fale rosły z minuty na minutę. Morze wciągało nas coraz bardziej, choć wydawało mi się, że idziemy równo. Chwyciłem ją w pasie i przytuliłem. Drżała ale nie powiedziała słowa. Nad głową zaskrzeczała mewa.

- O tej godzinie? – zarechotałem.

- Masz papierosa?

- Ty palisz?

- Jak jestem wkurwiona.

- Jesteś za piękna by palić. Nie pasuje ci papieros.

Aurelia spojrzała na mnie zdziwiona.

- Za piękna? Podobam ci się?

Usiedliśmy na wydmie. Zasypałem stopy w piasku i wstydliwie wystrzeliłem :

- Masz jakieś marzenia związane z plażą?

- Mam, ale nie powiem ci o nich. Chyba, że …

- … że ?

Niebo jak by trochę pojaśniało. Zza chmur wynurzył się księżyc, a w oddali ktoś palił gumę w BMW. Po prawej świeciły neony Trolla, po lewej spacerowali ludzie. Mówiła „mam chłopaka, ja tak nie mogę” gdy w nią wchodziłem. Była tak delikatna, taka niewinna. Smakowała dokładnie tak, jak powinna smakować wakacyjna miłość.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...