Skocz do zawartości

"Każdy wybiera swoje własne wojny"


scierko

Rekomendowane odpowiedzi

Na samym początku muszę przyznać że powoli zatracam radość z FM-owej rozgrywki. Sukcesy z Tottenhamem mnie już nudziły, a jeśli choć myślałem o innym klubie na tamtym zapisie natychmiast odczuwałem ukucie w brzuchu. Tak też postanowiłem dać samemu sobie jeszcze jedną, ostatnią szansę, bylem tylko nie usuwał save'ów w dość określonych okolicznościach.

 

Już drugi raz zmieniam wstęp do tego tematu, czyli ten obecny jest już trzecim. Mówią do trzech razy sztuka więc mam nadzieję że na tym się skończy. Poprzednio napisałem że nigdy nie grałem w polskiej lidze innym zespołem niż Legia Warszawa czy Pogoń Szczecin, teraz już wiem czemu, po prostu nie mogę. Oglądając wczorajszą (według mnie nie zasłużoną) porażkę Legii z Lechem pomyślałem sobie że trzeba by jakoś ten klub przywrócić do życia choćby tylko w wirtualnej rzeczywistości. Tak też na nowy klub wybrałem sobie moją ukochaną Legię Warszawa. Jmk, twój komentarz to strzał w '10', jak mogłem sobie wybrać Lechię? Nie wiem. Myślę że coś tam osiągniemy..

 

Wersja gry: FM 2011 v. 11.3

Wybrane ligi: Dwie, czasami trzy najwyższe (Anglia, Polska, Francja, Hiszpania, Włochy, Niemcy, Szkocja, Holandia)

Dodatki: Zimowy update

Odnośnik do komentarza

A wszystko na rynku transferowym zaczęło się od sprzedania bądź też oddelegowania do swojego klubu kilku piłkarzy. Postanowiłem że trzej wypożyczeni do nas gracze: Felix Ogbuke, Bruno Mezenga i Alejandro Cabral powrócą do swoich drużyn. Po pierwsze ich umiejętności mnie nie przekonywują, po drugie nie widzę sensu budowy drużyny na piłkarzach wypożyczonych. Jak już wcześniej wspomniałem także kilku graczy sprzedaliśmy. Pierwszym który opuścił nasze szeregi jest Sebastian Szałachowski, który za 250 tys euro przeniósł się do Wigan. Kolejnym sprzedanym za drobne jest Marcin Komorowski. Chłopak jest po prostu za słaby na Legię, tak też za 150 tys euro odszedł do SV Mattersburg. Do Heerenveen wypożyczyliśmy natomiast z możliwością pierwokupu prawego obrońcę Srdje Knezevica. Od tego momentu przechodzimy w sferę szejków i ich wypchanych portfeli. Emigrację rozpoczął Takesure Chinyama, który za 1,1 mln euro przeniósł się do katarskiego Al-Arabi. Kolejnym który poszedł w jego ślady jest Dickson Choto. Na nim jednak zarobiliśmy aż 3 razy więcej, a jego nowym klubem został As-Sadd. Ostatnim, ale także najbardziej zarobkowym transferem była sprzedaż Miroslava Radovica. Serb odszedł do Al-Ajn za 3,5 mln euro. Na tym zakończył się tegoroczny eksport, zarobiliśmy 8,25 mln euro.

 

Sprzedaliśmy trochu, to też musieliśmy trochu kupić. Zacznę może od piłkarzy zatrudnionych z tak zwanego wolnego transferu. Pierwszy nowym zawodnikiem który do nas dołączył tego lata jest doświadczony napastnik Sebastian Tagliabue. Myślę że to na niego postawię na szpicy ataku, choć nie przesądzam. Kolejnym zatrudnionym w ten sposób graczem jest Diego. Chłopak jest młody a już nieźle wygląda, jeśli się rozwinie będziemy mieli z niego pociechę. Brazylijczyk będzie alternatywą dla Francisco Hernandeza. Filigranowy pomocnik będzie miał za zadnie rozgrywać akcję oraz wspomagać napastnika. Co do samych umiejętności Argentyńczyka to jest bardzo dobrym piłkarzem jak na realia polskiej Ekstraklasy. Na prawą obronę zatrudniliśmy, także z wolnego transferu, Togijczyka Emmanuela Mathiasa. 8-krotny reprezentant Togo będzie walczył o pierwszą jedenastkę z naszym Kubą Rzeźniczakiem. Na tym zakończyliśmy wolne transfery, przejdźmy do wydanych przez nas pieniędzy. Najwięcej, bo aż 2,5 mln euro, wydaliśmy na młodego, utalentowanego Francuza Abdallaha Yaisiena. Nastolatek ma przed sobą różową przyszłość, o ile będzie się prawidłowo rozwijał. Nie o dużo mniej bo 1,5 mln euro wydaliśmy na kolejnego młodego zawodnika, środkowego pomocnika Marco van Ginkela. Kolejnym kupionym za pieniądze jest polski skrzydłowy Mateusz Szczepaniak. Za utalentowanego młodziaka zapłaciliśmy Auxerre zaledwie 150 tys euro. Ostatnim wzmocnieniem jest szybki środkowy obrońca Mario Maloca. Łącznie wydaliśmy 4,8 mln euro.

Odnośnik do komentarza

Sezon 2010/2011 rozpoczniemy w wielkim stylu, spotkaniem przed własną publicznością z delikatnie ujmując nielubianym Widzewem Łódź. W naszej ekipie mamy kilku debiutantów, mam nadzieję że nie zeżre ich trema. Co do naszych dzisiejszych rywali to mamy się czego obawiać bo Widzew do dość dobra drużyna, mają super snajpera Darvydasa Sernasa. Musimy na niego uważać. Jednak to mu jesteśmy faworytem i liczą się tylko trzy punkty.

 

07.08.2010 Ekstraklasa [1/30]

Wojska Polskiego, widzów: 22836

[x] Legia Warszawa - Widzew Łódź [x]

 

Skład: Antolovic - Rzeźniczak, Kiełbowicz, Astiz, Maloca - Vrdoljak, Borysiuk (Diego 57') - Manu, Rybus (Żyro 87'), Hernandez - Kucharczyk (Hubnik 45')

 

Spotkanie rozpoczęło się tak jak się spodziewałem czyli od naszych ataków. Już pierwszą dogodną do objęcia prowadzenia sytuację mieliśmy, a raczej Michał Kucharczyk miał w 14 minucie. Młody napastnik wyszedł sam na sam ale nie wiedzieć czemu fatalnie skiksował. Po tej wyśmienitej okazji przez dłuższy okres czasu na boisku nic się nie działo, aż do 43 minuty. Po raz kolejny w roli głównej wystąpił Michał Kucharczyk, po raz kolejny niestety pomylił się w oko w oko z bramkarzem Widzewa. Maciej Mielcarz 2 : 0 Michał Kucharczyk. Tak też pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem. Na drugą część meczu Michał już nie wybiegł, zmienił go jego czeski imiennik Hubnik. W 55 minucie wyszliśmy na prowadzenie. Rajd środkiem boiska przeprowadził Maciej Rybus, podał prostopadłą piłkę do Francisco Hernandeza a ten strzałem lewą nogą skierował futbolówkę do siatki. Oczywiście od razu piłkarze Widzewa rzucili się do odrabiania start, a my skupiliśmy się na kontratakach. W 69 minucie było już 2:0. Goście zapędzili się w ataku, piłkę przejął Ivica Vrdoljak i od razu wypuścił na wolne pole Michala Hubnika. Czech przebiegł jakieś 40 metrów po czym kapitalnym uderzeniem w długi róg pokonał bezradnego Mielcarza. Jak się okazało to był przysłowiowy gwóźdź do trumny, gracze Widzewa już sobie odpuścili, a my w spokoju wyczekaliśmy ostatniego gwizdka sędziego.

 

Legia Warszawa 2 : 0 Widzew Łódź

Hernandez 55' [1:0]

Hubnik 69' [2:0]

Odnośnik do komentarza

Wiesz, mało czasu na grę, tym bardziej na pisanie.

----------------------------------------------------------------------

Pierwsze wyjazdowe spotkanie w tym sezonie także przyniesie nie mało emocji naszym kibicom. Arka Gdynia to nie jest zwykły, codzienny rywal to można powiedzieć jeden z naszych wrogów. Gdańszczanie rozpoczęli sezon od porażki z Jagiellonią Białystok (0:2). Co by nie było liczą się tylko trzy punkty, innej opcji nie ma.

 

14.08.2010 Ekstraklasa [2/30]

Narodowy Stadion Rugby, widzów: 3000

[13] Arka Gdynia - Legia Warszawa [3]

 

Skład: Antolovic - Rzeźniczak, Wawrzyniak, Astiz, Maloca - Vrdoljak, Borysiuk - Manu (Yaisien 45'), Rybus, Hernandez (van Ginkel 67') - Hubnik (Tagliabue 67')

 

Mecz rozpoczął się dla nas wręcz idealnie, bo już po 11 minutach gry prowadziliśmy z miejscową Arką 1:0. Piłkę z lewego skrzydła dośrodkował Maciej Rybus, a futbolówkę do własnej bramki niefortunną interwencją wpakował Denis Glavina. Jako że byliśmy rozpędzeni oraz uskrzydleni szybkim objęciem prowadzenia wciąż zażarcie atakowaliśmy bramkę gospodarzy. Po kwadransie gry było już 2:0. Michal Hubnik podał do wchodzącego z drugiej linii Chorwata Ivicy Vrdoljaka, a ten pewnym, płaskim strzałem pokonał Marcelo Moretto. Mimo już dwubramkowego prowadzenia atakowaliśmy tak samo zaciekle jak w pierwszych minutach spotkania. W 26 minucie na 3:0 wynik meczu podwyższył Michal Hubnik, a podaniem Czecha obsłużył Manu. Dopiero wtedy lekko spuściliśmy z tonu, a gdy wydawało się że zejdziemy na przerwę z pewnym 3:0 w kieszeni, samobójczą bramkę strzelił Mario Maloca. Dośrodkowywana z bocznej strefy boiska piłka po prostu niefortunnie odbiła się od interweniującego Chorwata. Tak też do szatni zbiegliśmy z wynikiem 3:1 do przodu. Druga część meczu rozpoczęła się od ataków gospodarzy, próbujących za wszelką cenę dojścia nas na jednego gola. Jednak zazwyczaj te ataki piłkarzy Arki kończyły się niecelnymi strzałami z odległości. My w drugiej połowie właściwie nie istnieliśmy, zresztą nie było nawet takiej potrzeby. Jednak na 3 minuty przed zakończeniem spotkania piłkę z ponad 35 metrów dośrodkował Maciej Rybus a gola strzałem głową zdobył Mario Maloca. Chorwat w pełni zrehabilitował się za samobója z pierwszej połowy. Wygrywamy pewnie, choć wynik może jest trochę zbyt wysoki.

 

Arka Gdynia 1 : 4 Legia Warszawa

Glavina sam. 11' [0:1]

Vrdoljak 15' [0:2]

Hubnik 26' [0:3]

Maloca sam. 45' [1:3]

Maloca 87' [1:4]

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...