Skocz do zawartości

Polityka zagraniczna


Gość Profesor

Rekomendowane odpowiedzi

A to ciekawe, szybko się jej odmieniło od kwietnia

 

http://www.ft.com/cms/s/0/ab8eb6a6-ff44-11...?nclick_check=1

 

Zobaczymy, jak długo wytrzyma przy tym zdaniu.

To chyba oczywiste, że odmieniło jej się po inwazji rosyjskiej. Rosjanie nie weszli głęboko, ale jednak weszli, przy okazji bombardując terytorium gruzińskie. Myślę, że dało to mocno do myślenia politykom zachodnim.

Odnośnik do komentarza
I szybko zapomniała o prześladowaniach opozycji...

Chyba że [conspiracy mode on]dogadała się z Miedwiediewem - Abchazja i Osetia oraz głowa Saakaszwilego za kadłubek Gruzji w NATO[conspiracy mode off] :>

Nie sądzę. Niemcy może i mają przyjazne stosunki z Moskwą, ale za silna Moskwa to przyjaciel trudny do zniesienia :)

Odnośnik do komentarza

A wojna z Iranem coraz bliżej i zapomnimy o Gruzji...

 

Arab world fears an Iran war may be impending

 

DEBKAfile Exclusive Report

 

August 18, 2008, 1:05 PM (GMT+02:00)

USS Ronald Reagan

 

USS Ronald Reagan

 

DEBKAfile’s Middle East sources report that the Iranian satellite carrier space launch Sunday, Aug. 17, was prompted by a joint caution to Tehran from Saudi King Abdullah and Egyptian president Hosni Mubarak.

 

After their meeting Saturday, the spokesman of the presidential palace in Cairo, Suleiman Awwad, said: Iran should not present on a silver platter the “justifications and pretexts for those [uS and Israel] who want to drag the region down a dangerous slope.”

 

This warning was interpreted by the London Arabic daily Al Quds as a warning to Tehran that an attack is impending by the US, some European nations and Israel.

 

The article recalled the fate of Saddam Hussein “who didn't adequately refute claims over Iraq's supposed weapons of mass destruction.”

 

Tehran immediately responded to the warning by launching the Safir satellite carrier into orbit, thereby exhibiting a ballistic missile capable of reaching outside the Middle East, as far as Britain and France, should they decide to join an American attack on Iran, as well as US military installations on that continent.

 

Our military sources report that the war scare in Cairo and Riyadh also infected Kuwait.

 

Last week, the small oil emirate placed its military on “war alert,” to avoid being caught off-guard by a possible conflict in the region. On Saturday, Kuwait boosted its naval force in the Persian Gulf to ward off a possible Iranian reprisal against its oil installations if attacked.

 

The scare was fed by the impending arrival of the USS Theodore Roosevelt, the USS Ronald Reagan, and the USS Iwo Jima in the Persian Gulf to reinforce the US strike forces in the region, as first revealed by DEBKAfile on August 11.

 

They are to join the USS Abraham Lincoln, which is patrolling the Arabian Sea opposite Iran, and the USS Peleliu, on beat in the Red Sea and Gulf of Aden. This deployment would be the largest naval task force the US and its allies had massed in the region since the 1991 Gulf War.

 

A US Pentagon spokesman last week denied that these forces were gathering to impose a partial naval blockade on Iran, but declined to disclose their mission. The denial apparently failed to convince the rulers of Saudi Arabia, Egypt and Kuwait.

http://www.debka.com/headline.php?hid=5516

Odnośnik do komentarza

Przepraszam za długi wpis, ale jest bardzo ciekawy (HT Sasza@forum Lecha)

 

W cieniu atomowej dominacji USA

W tegorocznym marcowo-kwietniowym numerze „Foreign Affaires” ukazał się artykuł pod dosyć intrygującym tytułem „Powstawanie supremacji nuklearnej USA”, autorstwa Keira A. Liebera i Daryla G. Pressa, pracowników naukowych wyższych uczelni amerykańskich. Jednak bardziej chyba intrygujący jest podtytuł tego tekstu: „Świat przez wiele przyszłych lat będzie żył w cieniu supremacji nuklearnej Stanów Zjednoczonych”’.

 

Początkowy okres monopolu USA na broń nuklearną stał pod znakiem opracowania szeregu planów uderzeń jądrowych na Związek Radziecki, a potem także na inne kraje Europy Wschodniej. Działo się to na długo przed powstaniem Układu Warszawskiego. Zamiary te uległy pewnemu ostudzeniu po roku 1949, kiedy Rosjanie dokonali eksplozji pierwszej bomby atomowej, jednakże nigdy nie zostały zaniechane. Wojna w Korei tylko na krótko odciągnęła uwagę oddziałów planowania strategicznego Pentagonu.

 

W drugiej połowie lat 50. zaczęła się kształtować równowaga nuklearna między ZSRR, a Stanami Zjednoczonymi. Na początku lat 60. nastąpił pat nuklearny w postaci gwarantowanego obustronnego zniszczenia MAD2. Sam MAD przetrwał rozpad Związku Radzieckiego. Teraz – zdaniem autorów artykułu – zbliża się jego koniec, a Stany Zjednoczone ponownie stoją na progu supremacji nuklearnej. W niedalekiej przyszłości będą w stanie zniszczyć rosyjski lub chiński arsenał jądrowy za pomocą pierwszego uderzenia. Należy przypuszczać – autorzy o tym nie piszą- że chodzi tutaj o atak zaskakujący, nie sprowokowany. USA zawdzięczają obecną pozycję nuklearną całej serii udoskonaleń wprowadzonych do uzbrojenia. Ponadto, ich przewaga związana jest z przyspieszonym upadkiem rosyjskiego arsenału nuklearnego oraz powolnym tempem modernizacji chińskich sił nuklearnych. Dodałbym do tego, że chiński arsenał zawsze był nieporównanie uboższy w stosunku do amerykańskiego czy rosyjskiego, nie wspominając o różnicach w poziomie technicznym.

 

Ta tendencja sugeruje, że jeśli Rosja i Chiny nie przyspieszą modernizacji swoich arsenałów jądrowych, ich znaczenie jako mocarstw ulegnie silnej degradacji, a Stany Zjednoczone w niedalekiej przyszłości uzyskają możliwość zniszczenia każdego potencjalnego przeciwnika za pomocą prewencyjnego uderzenia nuklearnego, bez obawy o odwet. To wprawia w zachwyt „jastrzębie waszyngtońskie”, gdyż w swej polityce zagranicznej nie muszą się tak bardzo liczyć ze stanowiskiem Rosji i Chin. Natomiast „gołębie” obawiają się możliwości prowadzenia polityki agresywnej. Obawy te są tym bardziej uzasadnione, że Stany Zjednoczone posiadają przewagę również w innych dziedzinach uzbrojenia. Trzecia grupa, „sowy”, martwi się możliwością wybuchu nieumyślnego konfliktu. Przy równowadze nuklearnej, stratedzy waszyngtońscy usiłowali realizować dwa cele: odstraszanie ZSRR oraz utrzymywanie gotowości do wykonania uderzenia uprzedzającego. Jednak w okresie MAD ich praktyczna realizacja była niemożliwa. Każdy atak tego typu prowadziłby do obustronnej zagłady.

 

Supremacja nuklearna oznacza możliwość wykonania pierwszego uderzenia nuklearnego bez obawy odwetu. Zdaniem autorów artykułu, Amerykanie czerpali olbrzymie korzyści strategiczne z supremacji nuklearnej w pierwszym okresie „zimnej wojny”, np. przez planowanie wojny z ZSRR. Jeśli Rosjanie najechaliby Europę Zachodnią w latach 50. lub wczesnych 60., to Amerykanie zamierzali natychmiast rozpocząć zmasowane uderzenia nuklearne na Związek Radziecki i kraje Europy Wschodniej. To nie były rozważania ćwiczebne, te plany były zatwierdzone na najwyższym szczeblu.

 

MAD na dobre zaczął się na początku lat 60. Widoczny był podczas kryzysu kubańskiego. Przy czym Stany Zjednoczone przez cały czas nie poprzestawały na próbach odzyskania przewagi. Rosjanie, oczywiście, też czynili wysiłki w tym kierunku. Ten wyścig trwał do końca „zimnej wojny”. Od tego czasu, arsenał nuklearny USA został znacznie udoskonalony. Atomowe okręty podwodne (AOP) wyposażono w bardziej celne pociski balistyczne Trident II (D-5); niektóre z nich mają nowe głowice nuklearne o większej sile wybuchu. Większość tych okrętów operuje na Pacyfiku w pobliżu wybrzeży chińskich, co spowodowane jest m.in. możliwością łatwiejszej penetracji rosyjskiego systemu wczesnego ostrzegania (wykorzystanie martwych pól w sieci radarowej). Ponadto, Amerykanie zakończyli przezbrajanie bombowców B-52 w pociski Cruise z głowicą nuklearną, które prawdopodobnie będą niewidoczne dla rosyjskiej i chińskiej obrony powietrznej. Natomiast bombowce B-2 są przy stosowane do lotów na małych wysokościach, co czyni ich przechwycenie prawie niemożliwym. Pociski balistyczne MX, które nie podlegały demontażowi, otrzymały znacznie silniejsze głowice bojowe. Udoskonalono także pociski balistyczne Minuteman, zwiększając ich celność.

 

W przeciwieństwie do amerykańskiego, rosyjski strategiczny arsenał nuklearny uległ degradacji. W porównaniu z ostatnimi latami ZSRR, Rosja ma mniej o 39 proc. bombowców dalekiego zasięgu, o 58 proc. pocisków balistycznych bazowania lądowego i o 80 proc. pocisków balistycznych na AOP. A do 2010 r. przewidziane jest zmniejszenie pocisków balistycznych bazowania lądowego o dalsze 35 procent. Eksperci zagraniczni oceniają, że aktualny stan zmniejszy się od 50 do 75 procent. W ten sposób Rosja w 2010 r. będzie miała 150 pocisków balistycznych bazowania lądowego, podczas gdy w 1990 r. miała ich 1300. Niezależnie od tego, potencjał nuklearny Rosji jest trudny do użycia. Jej bombowce strategiczne, rozmieszczone w dwóch bazach, podatne są na zniszczenie niespodziewanym atakiem. Bomby z głowicami nuklearnymi składowane są poza bazami, a załogi wykonują mało lotów ćwiczebnych. Ponad 80 proc. rosyjskich pocisków balistycznych rozmieszczonych w silosach przekroczyło limit czasu służby i nie ma ich czym zastąpić, gdyż nowa generacja nie przeszła wymaganych testów, a także z powodu zbyt powolnej produkcji nowych. Natomiast ruchome wyrzutnie pocisków balistycznych rzadko wykonują patrole bojowe, przebywają w bazach, gdzie są narażone na niespodziewany atak.

 

Degradacja najbardziej dotknęła rosyjskie atomowe okręty podwodne. Od 2000 r. wykonują one przeciętnie dwa rejsy patrolowe rocznie, podczas gdy w 1990 r. wykonywały ich około 60. Dla porównania, amerykańskie wykonują rocznie około 40 rejsów patrolowych. Rosja ma obecnie 9 AOP i w zasadzie wszystkie przebywają w portach, gdzie są łatwym celem do zniszczenia. Jest to o tyle ważne, że ich załogi, aby zachować sprawność, muszą często ćwiczyć, a szkolenie w porcie nie zastąpi szkolenia na morzu. Przeprowadzony w 2004 r. test wystrzeliwania pocisków balistycznych w zanurzeniu, wykonywany w obecności prezydenta Putina przez kilka AOP, zakończył się całkowitym fiaskiem. Dawniej radziecki, a obecnie rosyjski satelitarny system wczesnego ostrzegania nie był i nie jest w stanie w sposób wiarygodny wykrywać wystrzelenia pocisków z amerykańskich AOP. Jeden z rosyjskich generałów określił ten system jako „ beznadziejnie zacofany ”. Dlatego rosyjscy dowódcy opierają się na lądowym systemie radarowym, który ma lukę na wschodzie od strony Pacyfiku. Autorzy piszą, że gdyby amerykańskie AOP wystrzeliwały swoje pociski balistyczne z Oceanu Spokojnego, to Rosjanie dowiedzieliby się o tym dopiero wtedy, kiedy te rozrywałyby się nad ich głowami. Od strony Atlantyku jest niewiele lepiej – na reakcję Rosjanie mieliby tylko kilka minut. Podważa to zaufanie przywódcy Rosji do możliwości odwetowych; w 1998 r. publicznie podawali w wątpliwość, czy rosyjskie okręty są zdolne uniknąć ich wykrycia przez Amerykanów. Oczywiście Rosjanie będą się starali zmniejszyć wrażliwość swego arsenału nuklearnego, znajdując pieniądze na jego modernizację oraz utrzymanie AOP i ruchomych wyrzutni pocisków balistycznych w stanie większej manewrowości.

 

Sytuację pogarsza fakt, że Amerykanie wciąż doskonalą system śledzenia rosyjskich AOP, np. usprawnili zapalnik do głowicy nuklearnej W-76, umieszczanej w większości pocisków balistycznych rozmieszczonych na atomowych okrętach podwodnych. Stara wersja umożliwiała jedynie dokonywanie wybuchów powietrznych, natomiast nowa pozwala dokonywać naziemne lub tuż nad ziemią (takie wybuchy stosowane byłyby do niszczenia twardych celów punktowych, np. stanowisk dowodzenia, silosów pocisków balistycznych itp.). Poza tym doskonali się celność tych pocisków, które i tak należą już do najcelniejszych. W sumie, udoskonalenia te znacznie zwiększą skuteczność rażenia celu. Niewykluczone, że W-76 będą przydatne do niszczenia celów głęboko wkopanych w skały lub ukrytych w pieczarach. Stany Zjednoczone posiadają teraz ponad tysiąc pocisków zdatnych do wykonywania takich zadań, bądź do niszczenia terrorystów ukrywających się w jaskiniach.

 

Autorzy artykułu uważają, że samoloty B-2S o ulepszonej technologii stelth, latające na bardzo małych wysokościach, mogą stosunkowo łatwo przenikać przez sieć radarową. Cały program uzyskania supremacji jest w zasadzie oparty na udoskonalaniu istniejącego arsenału, a w mniejszym stopniu na zastępowaniu go nowym. Wszystko po to, żeby zwiększyć skuteczność pierwszego uderzenia nuklearnego. Na razie wydaje się, że arsenał nuklearny USA jest przeznaczony do uprzedzającego uderzenia na Rosję i Chiny. Im bardziej kurczy się rosyjski arsenał nuklearny, tym większą stanowi pokusę dla Pentagonu do zadania ciosu obezwładniającego i pozbycia się go raz na zawsze. A to jest silna pokusa.

 

Chiński arsenał nuklearny jest ograniczony i jeszcze bardziej podatny na zniszczenie za pierwszym uderzeniem. Chiny nie mają teraz żadnego operacyjnego AOP (były dwa; jeden zatonął, a drugi nie jest w stanie nawet opuścić chińskich wód terytorialnych). Chińskie pociski balistyczne (18 jednogłowicowych pocisków balistycznych o stosunkowo małym zasięgu do 8000 km, w silosach) napędzane są paliwem ciekłym, które w ciągu 24 godzin jest w stanie skorodować rakietę. Dlatego pociski są nienapełnione; napełnianie trwa 2 godziny. Poza tym, Chiny nie mają skutecznego systemu wczesnego ostrzegania. W najbliższych latach Chiny mogą wprowadzić ruchome pociski balistyczne. Zdaniem wywiadu USA, nie nastąpi to jednak prędko.

 

Autorzy opracowali komputerowy model hipotetycznego ataku amerykańskiego na rosyjski arsenał nuklearny. Do badania zastosowali wzory standardowe, nie utajnione. Wykorzystanie amerykańskich głowic nuklearnych na cele w Rosji oparte było na dwóch kryteriach: pociski o najwyższej celności kierowane były na cele najbardziej umocnione i na siły rosyjskie zdolne do najszybszego odwetu. Ponieważ Rosja jest w zasadzie „ślepa” na atak pocisków wystrzeliwanych z AOP operujących na Pacyfiku, będzie miała wielkie trudności z wykryciem nisko lecących pocisków Cruise (z powłoką stealth), uzbrojonych w głowice nuklearne. Autorzy na każdego rosyjskiego nosiciela ładunku nuklearnego przeznaczyli co najmniej jedną głowicę nuklearną bazowania podwodnego lub pocisk Cruise. Atak przeprowadzony tą metodą nie dawałby przywódcom Rosji żadnych szans na wczesne ostrzeżenie.

 

Ten prosty plan jest mniej efektowny, niż zakłada to obecne, wciąż doskonalone planowanie strategiczne Waszyngtonu. Amerykański plan wojny może brać pod uwagę inne cele jako pierwsze, np. stanowiska dowodzenia i kontroli, obezwładniania systemu ostrzegania itp. To wszystko sprawia, że obecnie siły amerykańskie mogą mieć większą zdolność niszczącą niż to wynika z modelu autorów. Przeciwnie, uwzględniono w nim prawdopodobne błędy w celowaniu oraz techniczną zawodność. Co więcej, autorzy twierdzą, że nawet przy celności amerykańskich pocisków mniejszej o 20 proc. i niezawodności rzędu 70 proc. oraz zwiększonej o 50 proc. odporności rosyjskich silosów, skutek byłby ten sam. Jak piszą, nie oznacza to, że taki atak jest prawdopodobny, ale -jak wskazuje analiza – Rosja nie może już więcej liczyć na efekt odstraszania. Co więcej, jej wrażliwość na atak prewencyjny będzie się zwiększała.

 

Jedna rzecz w tym wszystkim budzi szczególną ciekawość. Czy autorzy sami sobie wymyślili taką analizę, czy też doszły ich słuchy, że podobne modele komputerowe są w użyciu w Pentagonie? A tam, wykorzystywane wzory mogą zawierać mniej niewiadomych. Ten artykuł daje dużo do myślenia.

 

Na koniec autorzy zadają pytanie: czy Amerykanie celowo dążą do supremacji nuklearnej? Jak piszą, ciężar gatunkowy dowodów sugeruje, że Waszyngton faktycznie i zdecydowanie dąży do jej uzyskania. Przywódcy Stanów Zjednoczonych zawsze mieli to na celu. Potwierdzają to zmiany dokonywane w amerykańskim arsenale nuklearnym oraz oficjalna retoryka. Dążenie do supremacji jest chyba najbardziej widoczne w zamiarze przeszkodzenia Korei Północnej i Iranowi w uzyskaniu broni nuklearnej (a przedtem Irakowi, choć w tym wypadku głównym celem było usadowienie się Amerykanów na Bliskim i Środkowym Wschodzie). Niezależnie od chęci panowania nad największymi na świecie złożami ropy naftowej, obecność w tym regionie pozwala z bliska szachować Rosję, Chiny i buntujący się świat islamu. Końcowym celem przywódców Stanów Zjednoczonych będzie posiadanie prawa do kontroli istniejących obecnie arsenałów nuklearnych i niedopuszczenie do powstawania nowych.

 

W doktrynie wojennej USA z 2002 r. mówi się otwarcie: „ Nasze siły będą wystarczająco groźne, aby odwieść potencjalnego przeciwnika od dążenia do podjęcia wysiłku militarnego w nadziei na prześcignięcie lub zrównanie się z potęgą Stanów Zjednoczonych ”. Trzeba dodać, że Amerykanie dążą do uzyskania supremacji nie tylko w broni nuklearnej, lecz także w konwencjonalnej. Pomimo propagowania tzw. tarczy antyrakietowej, nie nastawiają się na obronę, ale na uderzenie uprzedzające. Jeśli po takim ataku, Rosja lub Chiny miałyby jeszcze jakieś środki zdolne do wykonania odwetu, to zostałyby zniszczone obecnie istniejącymi siłami antyrakietowymi.

 

Po uzyskaniu supremacji nuklearnej, dyplomacja amerykańska stanie się mniej ugodowa, a „eskalacja dominacji” przerodzi się w „eskalację brutalności”. Amerykańska supremacja nuklearna zdegraduje nie tylko rolę Rosji i Chin, lecz także Europy. Ta ostatnia z sojusznika równorzędnego rychło może zamienić się w satelitę. Stosunek Europy do USA będzie przypominał stosunek Grecji do Macedonii po bitwie pod Cheroneją.

 

Próba zamienienia Europy w satelitę USA napotka na sprzeciw głównych państw europejskich. A jak w świetle tego będzie wyglądała sytuacja naszego kraju? Polska stanie przed twardym wyborem: albo z Europą, albo z Ameryką. Drugi wariant oznacza obecność amerykańskich baz nuklearnych na naszym terytorium. Nasze kierownictwo państwowe sprawi, że bazy te będą. Miała być dyskusja narodowa, ale jak wszystko wskazuje, zadecyduje o tym wąska grupa. Bazy amerykańskie w Polsce nie mają nic wspólnego z obroną przed państwami „zbójeckimi”. Będą służyły ustanowieniu supremacji nuklearnej Stanów Zjednoczonych w świecie. A Polskę ustawią na medalowym miejscu celów dla rosyjskich pocisków balistycznych i kierowanych. Pociski te faktycznie mogą nie dolecieć do Waszyngtonu, ale na pewno zdołają dolecieć do Warszawy. Czy Polska rzeczywiście musi nadstawiać głowę w nie swojej sprawie? (Źródło: DZIŚ )

 

Autor jest pułkownikiem Wojska Polskiego w stanie spoczynku, absolwentem WAT; zajmuje się problemami polityki i strategii wielkich wojen 20. wieku.

 

Kazimierz Szarski

 

http://www.openidea.pl/forums/7/topics/151...j-dominacji-usa

Odnośnik do komentarza

Co do słabnącego potencjału atomowego Rosji to potwierdzenie jest tu: http://www.nemtsov.ru/docs/putin-itogi.pdf

Niestety po Rosyjsku, przekład był w czwartkowej Gazecie Wyborczej.

 

Jest tam też odniesienie do naszej wcześniejsze dyskusji o ekonomii rosyjskiej. I tu: http://www.iie.com/publications/papers/pap...?ResearchID=974 też jest ciekawa wzmianka o tym. Wszystko to prace autorstwa byłych współpracowników Jelcyna i Putina.

Odnośnik do komentarza

Pat Buchanan o Gruzji i Rosji:

 

http://news.yahoo.com/story//uc/20080819/c...rpbux/op_337089

 

Polska wersja za:

 

http://apropos.salon24.pl/89671,index.html

 

Buchanana liberałem ani rusofilem nazwać nie można. Tym ciekawiej się go czyta.

 

Kto zaczął drugą zimną wojnę?

 

Amerykanie po wsze czasy wdzięczni powinni być “Starej Europie” za wykolejenie planu Busha i McCaina, chcących przyjęcia Gruzji do NATO. Gdyby Gruzja była w NATO - wtedy kiedy Saakashvili napadl na Poludniową Osetię - to stalibyśmy twarza w twarz z Rosjanami w wojnie na Kaukazie, gdzie przewaga Moskwy jest tak samo wielka, jak przewaga USA na Karaibach w czasie kryzysu z kubańskimi rakietami.

 

Jesli wojna rosyjsko-gruzinska nie okaze sie czyms innym jeszcze, to jest jest ona w takim razie przykladem szalenstwa dawania narwancom z nieprzewidywalnych panstw moznosci wciagania Stanow Zjednoczonych w wojne.

Tak jak powiedzial to sekretarz obrony Robert Gates, US od Harry Trumana po Ronalda Reagana probowaly unikac wojny z Rosja - nawet wtedy gdy Niedzwiedz byl najbardziej brutalny.

 

Truman odmowil uzycia sily by przelamac stalinowska blokade Berlina. Ike odmowil interweniowania gdy Rzeznik Budapesztu utopil w krwi wegierska rewolucje. LBJ siedzial bezczynnie gdy czolgi Leonida Brezniewa miazdzyly praska wiosne. Odpowiedzia Jimmy Cartera na brezniewowska inwazje Afganistanu byl bojkot moskiewskiej olimpiady. Kiedy Brezniew rozkazal swym warszawskim satratom zdusic Solidarnosc i zestrzelil poludniowo-koreanski samolot pasazerski zabiajajac dziesiatki obywateli US - wlaczajac kongresmana - Reagan nie zrobil nic.

 

Ci prezydenci nie byli tchorzami. Oni po prostu nie chcieli wojny wtedy, gdy zadne zywotne interesy US nie byly zagrozone w stopniu usprawiedliwiajacym wojne. Jednak gdyby George W. Bush postawil na swoim i Gruzja byla w NATO, to US Marines mogliby walczyc przeciwko zolnierzom rosyjskim, o to czyja flaga powinna powiewac nad prowincja zamieszkala przez 70.000 Poludniowych Osetyncow wolących Rosjan a nie Gruzinow.

 

Aroganckie szalenstwo architektow postzimnowojennej polityki US jest wystawione na pokaz publiczny. Przyjmujac do NATO trzy byle republiki sowieckie, przesunelismy amerykanska nieprzekraczalna “czerwona linie” z Elby na odleglosc bedaca nieomal w zasiegu strzalu armatniego z dawnego Leningradu.

 

Jesli Ameryka przyjmie Ukraine do NATO, to Jalta - wakacyjny kurort carow -znajdzie sie w NATO, a Sewastopol - macierzysty port rosyjskiej floty czarnomorskiej - stanie sie baza morska U.S. Sixth Fleet. Razem wziete, jest to “o jeden most za daleko.”

 

Czyz nie potrafimy zrozumiec ze rosyjski patriota w rodzaju Vladimira Putina moze byc podrazniony amerykanskim okrazaniem jego kraju, po tym jak Rosja wyzbyla sie swego imperium i szukala naszej przyjazni? Jak zareagowalby Andy Jackson na podobne naciski Imperium Brytyjskiego?

 

W 1991 ropa Kazachstanu, Turkmenistanu i Azerbajdzanu nalezala do Rosji. Czyz naprawde nie potrafimy zrozumiec dlaczego Putin nie mialby plonac gniewem przeciwko chciwym jankesom budujacym rurociagi przez Gruzje, by wysysac na zachod rope i gaz Basenu Kaspijskiego?

 

Przez dziesiec lat Putin & Co. przygladali sie jak agenci US pomagali obalac przyjazne Rosji rzady na Ukrainie i w Gruzji.

 

Jesli druga zimna wojna nadchodzi, to kto ja zaczal jesli nie my?

 

Blyskawiczna i zdecydowana akcja armii Putina przepedzajacej sily gruzinskie z Poludniowej Osetii w 24 godziny po tym jak Saakashvili rozpoczal ostrzal artyleryjski i inwazje, sugeruje ze Putin znal dokladnie zamiary Saakashvili i spuscil mu lanie.

 

A co my wiedzielismy? Czy nie widzielismy, ze Gruzja ma zamiar wpakowac sie w pulapke Putina? Czyz nie widzielismy, ze Rosjanie czekali w pogotowiu po drugiej stronie granicy? Czy dalismy Saakashvili zielone swiatlo?

 

Joe Biden powinien przeprowadzic publiczne przesluchania by ustalic kto doprowadzil do takiego upokorzenia US.

Wojna w Gruzji ukazala niebezpiecznie szerokie rozciagniecie sil US. Nie ma mowy by Ameryka mogla toczyc wojne z Rosja na Kaukazie, w czasie gdy nasze armie walcza w Afganistanie i Iraku. Nie powinnismy. Jest wobec tego szalenstwem oferowanie Tbilisi - jak chca tego John McCain i Barack Obama - czlonkostwa NATO.

 

Stany Zjednoczone musza zdecydowac czy chca partnerstwa z “wadliwa” Rosja, czy drugiej zimnej wojny. Jesli chcemy kolejnej zimnej wojny, to odcinanajac Rosje od kaspijskiej ropy i wpychajac jej NATO pod sam nos, robimy dokladnie to co nalezy.

 

Vladimir Putin to nie Stalin. Jest nacjonalista zdecydowanym by jako przywodca dumnego i poteznego kraju zapewnic prymat swego panstwa w jego wlasnej strefie - tak samo jak prezydenci US od Jamesa Monroe po Busha robia to po naszej stronie Atlantyku.

 

Wskrzeszona Rosja nie jest zagrozeniem dla zadnych zywotnych interesow Stanow Zjednoczonych. Jest zagrozeniem dla Amerykanskiego Imperium sadzacego, ze ma jakies przez Boga nadane prawo umieszczania swej militarnej potegi w ogrodzie lub na werandzie Matki Rosji.

 

Kto rzadzi w Abchazji lub Poludniowej Osetii to nie nasz interes. Dlaczego zatem po tej szalenczej awanturze Saakashvili, nie pozwolic ludziom z tych prowincji zadecydowac samym o swej przyszlosci w plebiscytach przeprowadzonych przez Narody Zjednoczone lub Organizacje Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie?

 

Gdy idzie o Saakashvili, to po tym wyczynie jest on juz chyba spalony w Tbilisi. Niech wiec neokonserwatysci zalatwia mu teraz jakas ciepla posade w American Enterprise Institute.

Odnośnik do komentarza
Pat Buchanan o Gruzji i Rosji:

 

http://news.yahoo.com/story//uc/20080819/c...rpbux/op_337089

 

Polska wersja za:

 

http://apropos.salon24.pl/89671,index.html

 

Buchanana liberałem ani rusofilem nazwać nie można. Tym ciekawiej się go czyta.

 

Kto zaczął drugą zimną wojnę?

 

Amerykanie po wsze czasy wdzięczni powinni być “Starej Europie” za wykolejenie planu Busha i McCaina, chcących przyjęcia Gruzji do NATO. Gdyby Gruzja była w NATO - wtedy kiedy Saakashvili napadl na Poludniową Osetię - to stalibyśmy twarza w twarz z Rosjanami w wojnie na Kaukazie, gdzie przewaga Moskwy jest tak samo wielka, jak przewaga USA na Karaibach w czasie kryzysu z kubańskimi rakietami.

 

Jesli wojna rosyjsko-gruzinska nie okaze sie czyms innym jeszcze, to jest jest ona w takim razie przykladem szalenstwa dawania narwancom z nieprzewidywalnych panstw moznosci wciagania Stanow Zjednoczonych w wojne.

Tak jak powiedzial to sekretarz obrony Robert Gates, US od Harry Trumana po Ronalda Reagana probowaly unikac wojny z Rosja - nawet wtedy gdy Niedzwiedz byl najbardziej brutalny.

 

Truman odmowil uzycia sily by przelamac stalinowska blokade Berlina. Ike odmowil interweniowania gdy Rzeznik Budapesztu utopil w krwi wegierska rewolucje. LBJ siedzial bezczynnie gdy czolgi Leonida Brezniewa miazdzyly praska wiosne. Odpowiedzia Jimmy Cartera na brezniewowska inwazje Afganistanu byl bojkot moskiewskiej olimpiady. Kiedy Brezniew rozkazal swym warszawskim satratom zdusic Solidarnosc i zestrzelil poludniowo-koreanski samolot pasazerski zabiajajac dziesiatki obywateli US - wlaczajac kongresmana - Reagan nie zrobil nic.

 

Ci prezydenci nie byli tchorzami. Oni po prostu nie chcieli wojny wtedy, gdy zadne zywotne interesy US nie byly zagrozone w stopniu usprawiedliwiajacym wojne. Jednak gdyby George W. Bush postawil na swoim i Gruzja byla w NATO, to US Marines mogliby walczyc przeciwko zolnierzom rosyjskim, o to czyja flaga powinna powiewac nad prowincja zamieszkala przez 70.000 Poludniowych Osetyncow wolących Rosjan a nie Gruzinow.

 

Aroganckie szalenstwo architektow postzimnowojennej polityki US jest wystawione na pokaz publiczny. Przyjmujac do NATO trzy byle republiki sowieckie, przesunelismy amerykanska nieprzekraczalna “czerwona linie” z Elby na odleglosc bedaca nieomal w zasiegu strzalu armatniego z dawnego Leningradu.

 

Jesli Ameryka przyjmie Ukraine do NATO, to Jalta - wakacyjny kurort carow -znajdzie sie w NATO, a Sewastopol - macierzysty port rosyjskiej floty czarnomorskiej - stanie sie baza morska U.S. Sixth Fleet. Razem wziete, jest to “o jeden most za daleko.”

 

Czyz nie potrafimy zrozumiec ze rosyjski patriota w rodzaju Vladimira Putina moze byc podrazniony amerykanskim okrazaniem jego kraju, po tym jak Rosja wyzbyla sie swego imperium i szukala naszej przyjazni? Jak zareagowalby Andy Jackson na podobne naciski Imperium Brytyjskiego?

 

W 1991 ropa Kazachstanu, Turkmenistanu i Azerbajdzanu nalezala do Rosji. Czyz naprawde nie potrafimy zrozumiec dlaczego Putin nie mialby plonac gniewem przeciwko chciwym jankesom budujacym rurociagi przez Gruzje, by wysysac na zachod rope i gaz Basenu Kaspijskiego?

 

Przez dziesiec lat Putin & Co. przygladali sie jak agenci US pomagali obalac przyjazne Rosji rzady na Ukrainie i w Gruzji.

 

Jesli druga zimna wojna nadchodzi, to kto ja zaczal jesli nie my?

 

Blyskawiczna i zdecydowana akcja armii Putina przepedzajacej sily gruzinskie z Poludniowej Osetii w 24 godziny po tym jak Saakashvili rozpoczal ostrzal artyleryjski i inwazje, sugeruje ze Putin znal dokladnie zamiary Saakashvili i spuscil mu lanie.

 

A co my wiedzielismy? Czy nie widzielismy, ze Gruzja ma zamiar wpakowac sie w pulapke Putina? Czyz nie widzielismy, ze Rosjanie czekali w pogotowiu po drugiej stronie granicy? Czy dalismy Saakashvili zielone swiatlo?

 

Joe Biden powinien przeprowadzic publiczne przesluchania by ustalic kto doprowadzil do takiego upokorzenia US.

Wojna w Gruzji ukazala niebezpiecznie szerokie rozciagniecie sil US. Nie ma mowy by Ameryka mogla toczyc wojne z Rosja na Kaukazie, w czasie gdy nasze armie walcza w Afganistanie i Iraku. Nie powinnismy. Jest wobec tego szalenstwem oferowanie Tbilisi - jak chca tego John McCain i Barack Obama - czlonkostwa NATO.

 

Stany Zjednoczone musza zdecydowac czy chca partnerstwa z “wadliwa” Rosja, czy drugiej zimnej wojny. Jesli chcemy kolejnej zimnej wojny, to odcinanajac Rosje od kaspijskiej ropy i wpychajac jej NATO pod sam nos, robimy dokladnie to co nalezy.

 

Vladimir Putin to nie Stalin. Jest nacjonalista zdecydowanym by jako przywodca dumnego i poteznego kraju zapewnic prymat swego panstwa w jego wlasnej strefie - tak samo jak prezydenci US od Jamesa Monroe po Busha robia to po naszej stronie Atlantyku.

 

Wskrzeszona Rosja nie jest zagrozeniem dla zadnych zywotnych interesow Stanow Zjednoczonych. Jest zagrozeniem dla Amerykanskiego Imperium sadzacego, ze ma jakies przez Boga nadane prawo umieszczania swej militarnej potegi w ogrodzie lub na werandzie Matki Rosji.

 

Kto rzadzi w Abchazji lub Poludniowej Osetii to nie nasz interes. Dlaczego zatem po tej szalenczej awanturze Saakashvili, nie pozwolic ludziom z tych prowincji zadecydowac samym o swej przyszlosci w plebiscytach przeprowadzonych przez Narody Zjednoczone lub Organizacje Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie?

 

Gdy idzie o Saakashvili, to po tym wyczynie jest on juz chyba spalony w Tbilisi. Niech wiec neokonserwatysci zalatwia mu teraz jakas ciepla posade w American Enterprise Institute.

 

 

Ukraina to nie jest ogród czy weranda Matki Rosji. Ale izolacjonista Buchanan nigdy tego nie zrozumie. My też jesteśmy dla niego zapewne przedsionkiem sowieckiej werandy.

Odnośnik do komentarza

tak czy inaczej wygląda na to, że USA są największym zagrożeniem dla Ziemi - III Rzesza to przy nich małe pieski; mnie najbardziej dotyka fakt, że mieli plany zbombardowania atomami mojego pięknego kraju, który wcześniej sprzedali komuchom w Jałcie; i choć wiem, że historia uczy tylko tego, że niczego nie uczy, to mam nadzieję, że nawet zaślepieni entuzjaści USA zdają sobie sprawę z tego, że jak będzie trzeba, to Amerykanie znowu sprzedadzą nas jak chłopów w sądzie, w imię żywotnych interesów USA oczywiście...

Odnośnik do komentarza
mnie najbardziej dotyka fakt, że mieli plany zbombardowania atomami mojego pięknego kraju, który wcześniej sprzedali komuchom w Jałcie; i choć wiem, że historia uczy tylko tego, że niczego nie uczy, to mam nadzieję, że nawet zaślepieni entuzjaści USA zdają sobie sprawę z tego, że jak będzie trzeba, to Amerykanie znowu sprzedadzą nas jak chłopów w sądzie, w imię żywotnych interesów USA oczywiście...

A co niby innego mieli zrobić w Jałcie? (pytam się, bo nie uważam, że akurat USA "sprzedało" nasz kraj - zrobili to co w teorii miało być najlepsze dla nas i dla wszystkich).

Odnośnik do komentarza

spoko! zgadzam się z tobą, chodzi mi o to, że przy najbliższej okazji znowu nas opchną, niezależnie od tego jak teraz szeroko rozkładamy nogi :]

acha i dodam jeszcze, że te plany prewencyjnego ataku na Europę Wschodnią też bym poparł, w końcu zrobiliby "to co w teorii miało być najlepsze dla nas i dla wszystkich"...

wiadomo, że lepiej zginąć od demokratyczno-wolnorynkowej bomby atomowej niż żyć na kolanach pod jarzmem komunizmu :lol:

Odnośnik do komentarza
spoko! zgadzam się z tobą, chodzi mi o to, że przy najbliższej okazji znowu nas opchną, niezależnie od tego jak teraz szeroko rozkładamy nogi :]

Opchną? Nie widzę w najbliższej przyszłości żadnej sytuacji, w której USA mogłoby nas gdziekolwiek opychać :] Ale jeżeli Ci chodzi o sam fakt, że nas USA zleje ciepłym moczem, to ok. Choć z tym także się nie zgadzam ;-)

Odnośnik do komentarza
spoko! zgadzam się z tobą, chodzi mi o to, że przy najbliższej okazji znowu nas opchną, niezależnie od tego jak teraz szeroko rozkładamy nogi :]

acha i dodam jeszcze, że te plany prewencyjnego ataku na Europę Wschodnią też bym poparł, w końcu zrobiliby "to co w teorii miało być najlepsze dla nas i dla wszystkich"...

wiadomo, że lepiej zginąć od demokratyczno-wolnorynkowej bomby atomowej niż żyć na kolanach pod jarzmem komunizmu :lol:

 

"Lepiej umrzeć na stojąco niż żyć na kolanach" - Zbigniew Herbert (prawdziwy Wielki Polak którego sobie chciał salon przywłaszczyć, jednak on sam miał o nim nie najlepsze zdanie czego nie ukrywał). I daruj sobie tę ironię.

Odnośnik do komentarza
Wstrzymanie rozszerzenia NATO i UE w imię poprawy relacji z Rosją oznaczałoby powrót do mocarstwowej polityki i podziału na strefy wpływów - ostrzega były prezydent Polski Aleksander Kwaśniewski na łamach dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung".

"Tych, którzy sądzą, że koniec integracji euroatlantyckiej szybko wyprostowałby nasze relacje z Rosją, mogłaby spotkać przykra niespodzianka" - pisze w artykule były polski prezydent.

 

Zdaniem Kwaśniewskiego Zachód musi postarać się zrozumieć przyczyny konfliktu rosyjsko-gruzińskiego, by móc wyciągnąć z niego właściwe wnioski.

 

Jak ocenia były prezydent, konflikt pokazał, jak Rosja postrzega swoją rolę we współczesnym świecie i w jaki sposób zamierza obchodzić się z innymi uczestnikami systemu międzynarodowego.

 

Według Kwaśniewskiego wielu Rosjan odczuło rozpad ZSRR jako "narodowe poniżenie", tym bardziej, że przyniósł on ze sobą kryzys gospodarczy. "Nie jest zaskoczeniem, że wraz z szybkim gospodarczym wzrostem oczekuje się wzmocnienia pozycji narodowej. Europa i Stany Zjednoczone powinny spróbować wyjść tym oczekiwaniom naprzeciw - przy poszanowaniu prawomocnych granic" - podkreśla.

 

"Nie możemy jednak przyjąć argumentu, podnoszonego często w rosyjskich kręgach, że upadek Rosji był rezultatem zachodniego planu zachwiania pozycją tego kraju i teraz należy mu się +odszkodowanie+ w formie swego rodzaju rewizji sytuacji po zimnej wojnie" - ocenia Kwaśniewski.

 

Jego zdaniem niektóre osoby na Zachodzie są jednak gotowe zaakceptować taki rosyjski punkt widzenia. "Twierdzą nawet, że proces integracji euroatlantyckiej naruszył słuszne interesy Rosji i sprowokował odpowiednią reakcję. Choć nikt nie chce odwrócić procesu integracji, to wielu proponuje zamrożenie obecnego układu wschodnich granic NATO i UE" - zaznacza.

 

I ostrzega: To oznaczałoby powrót do Europy kongresu wiedeńskiego z 1815 roku i Europy z konferencji jałtańskiej z 1945 roku - "Europy polityki siły i stref wpływów wielkich mocarstw, które pociągnięciem pióra określają los mniejszych krajów. To Europa, którą naprawdę chcielibyśmy zostawić za sobą".

 

Według Kwaśniewskiego należy starać się unikać niepotrzebnych napięć z Moskwą, ale jednocześnie uważać, by ta strategia nie była sygnałem słabości, "szczególnie w czasie, gdy tryumfalistyczna interpretacja wojny z Gruzją grozi podsyceniem nacjonalistycznych iluzji w Rosji".

 

B. prezydent opowiada się za przyjęciem przez UE strategii, która zakładałaby zarówno budowę nowego strategicznego partnerstwa z Rosją oraz tak samo priorytetowo traktowałaby aspiracje krajów wschodnioeuropejskich.

 

Bardzo, bardzo rzadko się z nim zgadzam, ale tym razem podpisuję się rękoma i nogami.

 

Edyta dorzuca link: http://wiadomosci.onet.pl/1812413,12,item.html

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...