Skocz do zawartości

Magazyn Polska Ekstraklasa


Escort

Rekomendowane odpowiedzi

Arka Gdynia w nowych rękach

 

Zespół Arki został przejęty i trafił w ręce nowego właściciela. Sezon nie zaczął się na dobre, a w Gdyni dochodzi do mocnych roszad. Pierwsze wyniki napawają optymizmem, jednak w klubowej kasie... pustka.

 

Nowy właściciel, Marcin Jończyk, przekonuje nas, że włoży kilka milionów euro. Jednak nie zapowiada się na transfery w tym okienku transferowym.

 

- Będziemy grać tym materiałem, co posiadamy. Wzmocniliśmy zespół kilkoma wartościowymi piłkarzami, więc myślę, że spokojnie się utrzymamy – zaznacza nowy właściciel.

 

Były członek zarządu Arki otoczył się swoimi ludźmi, a osoby, które nie wzbudzały jego zaufania zostały odprawione z kwitkiem, nawet po wypłaceniu odszkodowań. Trener Grabowski został na swoim stanowisku, ale nie wygląda na to, by ten niedoświadczony szkoleniowiec wzbudzał jakieś większe zaufanie.

 

- Ma udowodnić swoją przydatność i ocenimy jego umiejętności po rundzie jesiennej – mówi anonimowo jeden z członków zarządu.

 

Największym zaskoczeniem jest to, że do Gliwic nie pojechał Urumov – lewy obrońca, który wyzdrowiał po kontuzji.

 

- Nie wiem czemu nie pojechałem. Jestem gotowy do gry, chyba trener zapomniał, że jestem lepszy od Marcao. Nie wiem, co on sobie myśli.

 

Już za kilkanaście godzin odbędzie się spotkanie Arki z Piastem.

 

 

Trener Polonii przyłapany!

 

Aktualny trener Polonii Warszawa, Adam Kucharski, został przyłapany pod wpływem alkoholu w jednym z nocnych barów. Na zdjęciach, które otrzymaliśmy można dostrzec, że obściskiwał się z młodymi kobietami przy jednym ze stolików. W stanie upojenia alkoholowego wkrótce został wyprowadzony z klubu przez ochroniarzy, podobno za bulwersujące zachowanie. Zawodnicy byli w szoku, kiedy dowiedzieli się o całej sprawie, lecz żaden z nich nie odważył się na komentarz.

 

Dodatkowo, w klubie zastanawiają się nad sprzedażą Michała Woźniaka – 18-letni napastnik budzi zainteresowanie Lazio, a jego cena może osiągnąć pułap 1.5 miliona euro.

 

 

____________________________________

Termin podawania składów upłynął - szkoda, że otrzymuję ich tak mało (wiem, że niektórzy chcą grać niezmiennym składem, ale pomimo to, inni dalej olewają swoje obowiązki). Niektórzy na dodatek nie patrzą na tabelę kontuzji.

Mecze planuję wstawić około poniedziałku.

Odnośnik do komentarza

Maciej Markowski, Piast Gliwice:

Jestem zadowolony z postawy mojej drużyny. Z Bełchatowem udało nam się zdobyć pierwszy punkt. Może nasza gra nie wyglądała tak jakbym tego sobie życzył, ale było nieźle. Mimo mniejszej liczby oddanych strzałów, mieliśmy więcej stuprocentowych sytuacji i z to mnie cieszy. Mam nadzieję, że z Arką też zdobędziemy co najmniej 1 punkt, bo w tym meczu nie możemy przegrać. Gdyby tak się jednak stało to najpewniej nastąpi zmiana taktyki.

Odnośnik do komentarza

Paweł Jaworski, Lechia Gdańsk

 

Tak nie można grać! Katastrofalna dyspozycja całej linii defensywnej spowodowała rezultat taki, a nie inny. Halim również nie popisał się, prezentując mnóstwo nieudolnych prób zatrzymania napastników Korony. Całe nasze starania w ofensywie zostały zaprzepaszczone przez tragiczne nieporozumienia w naszych szeregach obronnych. Jednak jak pokazał przebieg spotkania - na aż tak wysoką porażkę nie zasłużyliśmy, jednak wynik to wynik, bez dwóch zdań. Oczekuję, że zespół szybko się pozbiera i w końcu uda nam się zgrać bardzo dobrą dyspozycję w ataku, jak i obronie, a wynik z potyczki z Koroną szybko odejdzie w zapomnienie dzięki zwycięstwom.

Odnośnik do komentarza

Polonia Warszawa – Ruch Chorzów

 

Piątkowe popołudnie miało wystrzelić ligowo w Warszawie. Polonia podejmowała Ruch, który zajmował niższe miejsce w ligowej tabeli, a grając na wyjeździe czekało na nich jeszcze trudniejsze zadanie, by wyrwać jakieś punkty Polonii. To było do wykonania, gdyż defensywa trenera Kucharskiego od początku rozgrywek ligowych zachowuje się bardzo kiepsko, pomimo dwóch dobrych pierwszych spotkań.

W pierwszych minutach spotkania niewiele się mogło wydarzyć. Przez kwadrans gry nikt nie stworzył dogodnej sytuacji, by objąć prowadzenie. Gospodarze szukali prostopadłych piłek, by zaskoczyć defensywę Ruchu. Kołacki wraz z Woźniakiem aktywnie pracowali z przodu, jednak obrona gości była skuteczniejsza. Dobrze do piłek wychodził golkiper z Chorzowa. Z każdą upływającą minutą Ruch przejmował inicjatywę. Starał się dominować na boisku. Piłki były kierowane przez środek na skrzydła. Grubesic i Camilleri mieli stwarzać zagrożenie pod bramką rywala – udało się w 26. minucie, kiedy ładne dośrodkowanie posłał prawoskrzydłowy, a do piłki wyskoczył Dziubiński. Interwencja bramkarza była w porę i obyło się bez utraty gola. Kolejna sytuacja w 35. minucie, kiedy to prostopadłe podanie otrzymał Fernandes, jednak nie zdołał umieścić piłki w siatce. Ta sytuacja powtórzyła się kolejny raz – napastnik z Republiki Zielonego Przylądka ponownie się myli, chyba musi nieco poćwiczyć na treningach. W 43. minucie Petrov wbiegł w pole karne bardzo dynamicznie, jednak był powstrzymywany nieprzepisowo przez Jezierskiego. Sędzia to dostrzegł i podyktował jedenastkę. Piłkę ustawił sam poszkodowany, dlatego była większa obawa, że spełni się słynne boisko powiedzenie – nie tym razem, bo defensywny pomocnik Ruchu pod tym względem okazał się nieomylny. Lewy dolny róg i prowadzenie. Do przerwy 1:0 dla gości ze sporym wskazaniem na nich.

Druga część gry zaczęła się w ekspresowym tempie – bardzo dobre dogranie do Dziubińskiego z prawego skrzydła, napastnik Chorzowian wyskoczył najwyżej i umieścił piłkę w bramce. Udało się to po raz drugi! Dobrze wyczuł intencje obrońców, którzy zachowywali się bardzo pasywnie. Polonia nie mogła przebić się na połowę przeciwnika, nie mówiąc już o polu karnym. Dobre zawody rozgrywał również Konrad Dziubiński w defensywie. W 60. minucie można było stwierdzić, że jest po meczu. Dynamiczna akcja Ruchu, Petrov do Sodje, ten odgrywa do Dziubińskiego. Napastnik gości decyduje się na mocny strzał po ziemi i trafia do siatki! Znakomite wykończenie i już druga bramka. Polonia była bezradna. Dopiero pojawienie się Cristiano nieco rozruszało szyki ofensywne Polonistów. Szkoda, że tak późno. W dalszym ciągu nie mogli dojść do strzału. Ofensywny pomocnik wziął losy meczu w swoje w ręce i przymierzył – strzał był piękny i musiał wpaść do siatki. Gol kontaktowy, jednak zdecydowanie za późno, by myśleć o odrabianiu strat. Ruch, po dominacji na boisku przez ponad 80 minut zdołał wygrać i zgarnąć cenne trzy punkty na boisku w Warszawie.

 

Polonia Warszawa – Ruch Chorzów 1:3

43’ Petrov (kar) 0:1

48’ R. Dziubiński 0:2

60’ R. Dziubiński 0:3

81’ Cristiano 1:3

 

Składy

Statystyki

Widzów: 5972

Sędzia: Daniel Stefański

 

 

Po meczu powiedzieli:

 

Rafał Dziubiński (Ruch Chorzów):

Bardzo fajnie, że strzelam dwie bramki w decydującym meczu. Nie ma co się okłamywać – potrzebowaliśmy trzech punktów, by nieco odskoczyć z dołu tabeli, bo sytuacja stawała się bardzo nieprzyjemna. Chcę powiększać dorobek bramkowy, strzelając kolejne gole dla nas. Powiem szczerze, że Polonia zagrała słabo w obronie i dlatego przypłaciła to utratą punktów na własnym terytorium.

 

Bartłomiej Wawrzyniak (Polonia Warszawa):

Trudno coś powiedzieć pozytywnego o tym meczu. Nikomu nic nie wychodziło. Może strzał bardzo fajny Cristiano, ale ten gol nam nic nie dał. Musiałem zejść na ławkę, bo grałem słabo i trener dokonał dobrej roszady. Nic nie chcę się wypowiadać na temat atmosfery w szatni – jest bardzo fajnie.

 

 

 

Lech Poznań – Śląsk Wrocław

 

Uroczyste powitanie zastało zawodników Kolejarza zorganizowane przez kibiców, którzy liczyli, że ich drużyna podniesie się po dwóch pechowych końcówkach. Dzisiaj nie było mowy o słabej grze, szczególnie podkreślało się rolę koncentracji w tych końcowych minutach. Do tego czasu również drużyna trenera Szymandery miała wywalczyć sobie spokojną zaliczkę. Jak to miało wyglądać przeciwko Śląskowi? Zawodnicy gości byli w gazie i mogli namieszać w czołówce, jednak muszą dziś udowodnić wartość z równorzędnym przeciwnikiem.

Bardzo spokojne pierwsze sekundy spotkania. Śląsk zachowywał rozwagę i bardzo mądrze dysponował piłką. Brakowało agresywności w poczynaniach Lechitów. Jeśli odzyskiwali piłkę, musieli być świadom, że Śląsk po ponownym odzyskaniu futbolówki ponownie będzie trudny do zatrzymania. W 24. minucie pierwsza doskonała okazja Śląska. Kiła zagrał w pole karne, obrońcy wybili piłkę, jednak wprost na jego nogę. Zawodnik gości uderzył z powietrza, jednak piłka obiła tylko boczną siatkę. Postolov mógł czuć się zaskoczony, szczególnie przy bardzo niepewnej interwencji swoich kolegów z defensywy. W 29. minucie niewykorzystana akcja musiała się zemścić, kiedy do piłki dopadł Świątek, dobre dogranie do R. Wójcika, lecz ten odegrał również do czystego napastnika. Adamus wychodzi sam na sam na Pałysa. Nie daje mu żadnych szans i kieruje piłkę prostym podbiciem obok golkipera. Wyjście na prowadzenie dla Lecha było czystą przyjemnością! Dobre zgranie w ofensywie skutkowało golem. Śląsk nie odpuszczał, bo zawodnicy wiedzieli, że muszą odrabiać stratę. W 40. minucie bardzo dobre uderzenie Warzychy z dystansu, jednak interweniował Postolov. W 41. minucie, czyli chwilę potem, Lech wyszedł z szybką kontrą, do piłki dopadł Bozinovic. Prawy pomocnik zdecydował się na akcję indywidualną, jednak jego strzał zatrzymał Pałys. W 45. minucie, po odzyskaniu piłki przez gości, zawodnicy trenera Polo bardzo umiejętnie wymieniali mnóstwo podań. Kołodziejczyk zagrywa do Małkowskiego, jednak napastnik jeszcze dogrywa do Kiły, skrzydłowy wbiegł w pole karne, obrońcy musieli unikać kontaktu na faul, uderza mocno i pakuje piłkę pod poprzeczkę. Wyrównanie tuż przed gwizdkiem na przerwę!

Druga część gry miała być naszpikowana kolejnymi ciekawymi akcjami. Tak wręcz było – w 49. minucie Magallanes zagrywa do R. Wójcika, jednak trwają poszukiwania kogoś głębiej w polu karnym, wycofanie piłki, Śląsk zagubił się, gdy nagle Lech zaskoczył przeciwnika – na lewej stronie pojawił się Sobiech, dograł w pole karne mocną piłkę, wyskoczył Soto, lecz najpierw przyjął futbolówkę, niczym prawdziwy technicznie usposobiony Południowiec i przymierzył mocno na dłuższy słupek. Brawo! 2:1 dla gospodarzy. Śląsk chciał odpowiedzieć jeszcze szybciej. Dobrze skierowana piłka na Kiłę, ten zagrywa do Małkowskiego, lecz napastnikowi Śląska zabrakło zimnej krwi. Dobra interwencja Postolova. W 59. minucie Magallanes odnalazł w środku pola Świątka, ten dośrodkowuje odważnie w pole karne, znalazł tam R. Wójcika, który uderzeniem z głowy pokonuje ponownie Pałysa w tym spotkaniu. Dwubramkowe prowadzenie nie zniechęciło Śląsk. Piłkarze z Wrocławia walczyli zażarcie o każdy centymetr boiska, a co najważniejsze – dłużej utrzymywali się przy piłce. Niestety, tym się nie wygrywa. Zawodnicy gości musieli uważać na groźne kontry – w 84. minucie Skorupski znakomicie wyszedł do piłki, jednak w ostatnim momencie został zatrzymany przez Żurka. Doliczenia było zbyt mało, by można było odrobić dwubramkową stratę. Pomimo to, obejrzeliśmy kawałek świetnego futbolu na polskich boiskach! Lech zatrzymuje trzy punkty, Śląsk wraca na tarczy po zażartej bitwie.

 

Lech Poznań – Śląsk Wrocław 3:1

29’ Adamus 1:0

45’ Kiła 1:1

49’ Soto 2:1

59’ R. Wójcik 3:1

 

Składy

Statystyki

Widzów: 5300

Sędzia: Mariusz Trofimiec

 

 

Jakub Sobiech (Lech Poznań):

Dobrze, że wygrana. Cieszę się bardzo. Fajnie było znów zagrać. Trener Szymandera podkreślał ogromną odpowiedzialność posiadania piłki, Śląsk był zdecydowanie dłużej przy niej, stworzył sobie kilka sytuacji, ale poradziliśmy sobie. Sędzia troszkę mnie zaczepiał, ale nie chcę się wypowiadać na temat jego pracy, było ok.

 

Bogdan Mazurek (Śląsk Wrocław):

Nic nie mogłem zrobić, bo gdy wszedłem przegrywaliśmy już dwoma bramkami. Cóż poradzić. Lech był u siebie mocny. Szkoda, że tracimy punkty, bo była ogromna szansa na lidera. No, ale powiem panu, że nie myślimy o mistrzostwie – żeby tu mi głupot nie pisać w gazetach! Troszkę taki zimny prysznic się przyda. Graliśmy z równorzędnym rywalem. W kolejnych meczach będziemy lepsi o to doświadczenie.

 

 

 

 

 

Zagłębie Lubin – Korona Kielce

 

W Lubinie zjawiła się niewielka liczba kibiców, która dzisiaj miała wspierać swój zespół, by ci zdołali wspiąć się nawet na pozycję lidera przy odrobinie szczęścia. Korona po trzech znakomitych wygranych musiała zjawić się na Dialog Arena, by podjąć niezwykle trudnego przeciwnika. Gospodarze, pod wodzą nowego trenera, zaprezentowali się w swoim poprzednim spotkaniu bardzo przyzwoicie i narobili ogromnych apetytów kibicom jak i ludziom bliżej związanym z klubem.

Trener Zagłębia spokojnie operował kolejnymi wzmiankami taktycznymi przy ławce rezerwowych. Opanowanie gestykulował, jednak bez większego wzruszenia. Goście na pewno będą groźni. Mogli to udowodnić już w 2. minucie spotkania, kiedy to Nunes dopadł do piłki i trafił w słupek. W 4. minucie znakomita okazja Zagłębia, przerzucenie piłki na drugą stronę pola karnego, do futbolówki dopadł Angeleski i precyzyjnym strzałem pokonał Kowalskiego. Szybkie wyjście na prowadzenie gospodarzy było małą niespodzianką. Korona przeszła do ofensywy, jednak Podolczak stracił piłkę, Zagłębie z kontrą – dobre podanie na Kozlyuka, lecz ten minimalnie obok prawego słupka golkipera – piłka poleciała po ręce bramkarza. Kowalski zachował się niczym profesor. W 25. minucie Milanovic bardzo dynamicznie wbiegł w pole karne, jednak po podaniu otrzymanym od Galkauskasa nie wiedział co ma poczynić, dlatego szybko do roboty wzięli się defensorzy Zagłębia. Dobra interwencja Ogórka. W 31. minucie obrona trenera Kowalczyka nie miała tyle czasu na interwencję. Dobre podanie w pole karne posłane przez Dzwonka, do piłki dopadł Nunes i uderzył bez zastanowienia. Doprowadzili do remisu! Zawodnicy gospodarzy wyraźnie byli podenerwowani tym faktem i po dłuższym utrzymywaniu się przy piłce nie pozostali dłużni – w okolicach 40. minuty dobre podanie w pole karne, jednak wybił piłkę Kowalski. Źle zachowali się Careca z Kryszakiem, zabrakło komunikacji. Do piłki dopadł Sibanda i podał na głowę Holstroma. Szwedzki napastnik wykorzystał bezlitośnie całą sytuację. Znów byli na prowadzeniu.

Po przerwie Korona przeszła do kolejnych natarć. Niezbyt radzili sobie skrzydłowi gości, pomimo że w Zagłębiu o pomocy decydowała trójka zawodników – Sibanda oraz doświadczeni Kulhawik i Chyla. W końcu udało się przedrzeć przez szczelną defensywę rywala, lewym skrzydłem wybiegł Dzwonek, podał w pole karne niezbyt dokładnie, obrońcy pogubili się, Milanovic był szybszy o jedno tempo od Klimka, piłka trafiła pod nogi Nunesa, a brazylijski napastnik znów wykorzystał swoją okazję! Remis! W 62. minucie mógł ustrzelić hattricka, jednak piłka minimalnie minęła poprzeczkę. W 68. minucie jeszcze lepsza okazja nadarzyła się Galkauskasowi, którzy przymierzył z dystansu, jednak trafił w spojenie słupka z poprzeczką. Niewykorzystana akcja zemściła się wkrótce, kiedy to Angeleski dostał piłkę i popisał się długim rajdem – Korona szukając kolejnych akcji zapomniała totalnie o defensywie – Angeleski zagrywa do Holstroma, ten ponownie oddaje piłkę, uderzenie po ziemi i Kowalski znów pokonany. Bramkarz Korony był bardzo zdenerwowany, szczególnie, że wybronił kilka cennych piłek w tym spotkaniu. Ostatecznie w końcówce jeszcze Korona próbowała odpowiedzieć, lecz kilkoma dobrymi interwencjami popisywali się na zmianę Ogórek i Akueme. Koniec i cenna wygrana gospodarzy.

 

Zagłębie Lubin – Korona Kielce 3:2

4’ Angeleski 1:0

31’ Nunes 1:1

40’ Holstrom 2:1

57’ Nunes 2:2

75’ Angeleski 3:2

 

Składy

Statystyki

Widzów: 5810

Sędzia: Marcin Górecki

 

 

Tadeusz Kulhawik (Zagłębie Lubin):

Wiek daje w kość, ale jeszcze mam nadzieję, że dożyję momentu, kiedy zdobędę mistrzostwo (śmiech). Dobry mecz w naszym wykonaniu, mniejsza z liderem, bo łatwo go będzie stracić, bo przez jedną porażkę czy nawet remis. Korona jest tuż za nami tylko i wyłącznie ze względu na dzisiejszą porażkę. Zagrali bardzo fajny, znów ofensywny futbol, gratuluję, jednak to my dziś okazaliśmy się lepsi.

 

Konrad Woźniak (Korona Kielce):

Ci młodzi sobie dają radę. To na przykład ja nie mogłem za wiele pobiegać, bo wiek strzela do głowy. Tak, wiem, na boisku biegali Kulhawik i Chyla, świetni pomocnicy w podobnym wieku. Może są lepiej przygotowani do sezonu? Nie róbmy wielkiego halo wokół Korony, bo wygraliśmy trzy mecze. Ja czekam na pojedynki z Lechem czy Wisłą, bo to są fajne drużyny, prezentujące wysoki poziom i po takich spotkaniach będziemy wiedzieli na czym stoimy. Szkoda, że tracimy lidera, jednak tracimy go z drużyną, która nas pokonała, tak więc, obiektywnie patrząc – zasłużenie.

 

 

Piast Gliwice – Arka Gdynia

 

Wydarzenie w cieniu ligowych spotkań. Na pewno nie dla kibiców ze Śląska, którzy liczyli na znakomite widowisko i przede wszystkim na zgarnięcie trzech punktów. W Gdyni nikt już nie myślał o niedawnym meczu z Legią, kiedy udało się wygrać, lecz o zdobywaniu kolejnych oczek, co przychodziło zawodnikom trenera Grabowskiego z wielkim trudem.

Piast grał u siebie, a kibice dodawali sporej pewności siebie. Można było to dostrzec w pierwszych minutach spotkania, kiedy odważnie rzucili się na rywala. Arka, usposobiona całkiem ofensywnie, gubiła się. Zawodnicy od strony gospodarzy byli lepsi. Przedostawali się w każdej strefie boiska. W 6. minucie doszło do rzutu rożnego. Piłkę dośrodkowano prosto na głowę Georgieva, a piłkarz wypożyczony z Lecha nie dał żadnych szans Szczepanikowi na interwencję! Bramka! Szybkie wejście w mecz jest kluczowe. Z jednobramkowym prowadzeniem można czuć się pewniej na boisku. I tak było – Piast atakował ponownie, jednak w 23. minucie zabrakło zimnej krwi Georgiev’owi. Podobną sytuację miała Arka, gdy do piłki wyszedł Djalminha i z kilku metrów uderzył prosto w golkipera. Brakowało szczęścia obu ekipom oraz skutecznych napastników. Niestety, akcji również było jak na lekarstwo i po minucie doliczenia sędzia zagwizdał koniec pierwszej połowy.

Druga część gry nie stała na wyższym poziomie. Kilka akcji było godnych uwagi. W 53. minucie Chamera bardzo dobrze zagrał w pole karne, jednak znów piłkę nad poprzeczką przeniósł bramkarz gości. W 59. minucie chyba najlepsza akcja drużyny trenera Grabowskiego, Kaliciak do Santosa, ten szukał Toleskiego. Ofensywny pomocnik minął dwóch rywali, jednak zamiast podawać do niekrytego już Brazylijczyka, sam chciał umieścić piłkę w siatce, jednak wybronił to Lis. W 67. minucie dobry rajd Chamery, podanie na drugą stronę do Machnika, ten uderzeniem z powietrza trafia w boczną siatkę bramki. Arka chciała przechylić szalę na swoją korzyść, jednak bez powodzenia. Pozostał kwadrans do końca meczu – na boisku pojawiło się trzech nowych zawodników. Kwiatkowski i Antczak mieli wprowadzić nieco świeżej krwi w ataku, jednak i oni zawodzili. We dwóch stworzyli bardzo fajną akcję w 83. minucie, jednak do piłki instynktownie i bardzo pewnie wyszedł Lis, skracając kąt napastnikowi Arki. Ostatecznie Piast wygrał po zaciętej walce, jednak lepiej było pooglądać radość kibiców niż ponownie ten przeciętny mecz.

 

Piast Gliwice – Arka Gdynia 1:0

6’ Georgiev 1:0

 

Składy

Statystyki

Widzów: 3914

Sędzia: Paweł Gil

 

 

Michał Sapela (Piast Gliwice):

Super, bardzo się cieszę, że w końcu wygrywamy. Musimy robić te małe kroczki, by utrzymać się w lidze. Arka niczym nas nie zaskoczyła. Wyszła podobnie jak w poprzednich spotkaniach. Zaskoczenia starczyło tylko na Legię. Dziś wiemy, że dalej żyją tamtym meczem. Byli słabsi od nas, my zaprezentowaliśmy lepszy futbol. Szkoda, że skromne zwycięstwo. Ja jestem zadowolony ze swojej postawy w pomocy, dobrze też zagrali koledzy, musimy grać tak co kolejkę, czyli na zero z tyłu.

 

Piotr Gilewicz (Arka Gdynia):

Dziękuję za te kilka słów pochwał, jednak zostajemy z niczym i wracamy do domu, więc chyba pochwały nie na miejscu. Cieszyłbym się, gdybyśmy odnieśli zwycięstwo. Nawet remis by spodował, że uśmiech zagościłby na mojej mordce. Dobrze się czuję na prawym skrzydle, to fakt. Liczę, że trener zaufa mi na dłużej i wywalczę to miejsce w składzie. Rozmawiałem z Trzeciakiem i trochę sędzia błędów popełnił, ale nie będę zwalał winy na pana Gila.

Odnośnik do komentarza
Twarde lądowanie w Poznaniu. Koniec snu? Lech Poznań – Śląsk Wrocław, 3:1, Gazeta Wrocławska, 34/2009 (Tomasz Swendrowski)

 

W meczu trzeciej serii spotkań polskiej ekstraklasy Lech Poznań po znakomitym meczu pokonał wrocławski klub i choć nie mamy się czego wstydzić, można czuć pewien niedosyt. Zwłaszcza, że w przerwie utrzymywał się remis 1:1. Po zmianie stron Lech przycisnął i Śląsk nie był w stanie utrzymać tego korzystnego rezultatu. Poprosiliśmy po meczu trenera gości, Marco Polo, o kilka słów o tym spotkaniu.

 

 

 

- Wspaniała passa musiała się kiedyś zakończyć. Po dwóch zwycięstwach przyszła porażka…

 

- Rzeczywiście, ale nie możemy zapominać, z kim graliśmy. Lech to jeden z głównych, obok Legii i Wisły, kandydatów do zwycięstwa w lidze w całym sezonie. Śląsk pokazał się z dobrej strony i uważam, że nie mamy się czego wstydzić. Kluczem do sukcesu będzie wyciągnięcie wniosków z tej porażki, zapomnienie o niej i przygotowanie się do kolejnego starcia ligowego.

 

 

 

- Dlaczego nie udało się utrzymać tego korzystnego wyniku? Przecież do przerwy był remis 1:1.

 

- Lech przez całe spotkanie był drużyną dominującą. Podopieczni Pana Szymandery pokazali kawałek naprawdę dobrego futbolu, a nam przyszło się bronić od czasu do czasu kontratakując. Szczerze mówiąc, inny wynik niż zwycięstwo Poznaniaków w tym meczu byłby bardzo niesprawiedliwy. Niestety wciąż sporo nam brakuje do najlepszych w polskiej lidze, ale będziemy pracować w oparciu o wyciąganie wniosków z błędów i porażek.

 

 

 

- Jakiego Śląska możemy się spodziewać w następnej kolejce w meczu przeciwko Ruchowi?

 

- Na pewno nie należy się nastawiać na łatwą punktową zdobycz, bo Ruch u siebie na Cichej to drużyna niezwykle silna. Z pewnością trener Organek będzie mocno motywował zespół i ukierunkowywał na zdobycie kompletu oczek. My jednak pokazaliśmy już w tym sezonie, że na wyjazdach potrafimy wygrywać i sprawiać niespodzianki, a na szczęście nie przewiduję wymuszonych kontuzjami zmian w składzie, który radzi sobie zupełnie nieźle. Mam nadzieję, że za tydzień kolejną taką niespodziankę zafundujemy naszym fanom.

 

 

 

- Dziękuję za wywiad.

 

- Również dziękuję i pozdrawiam.

 

 

Odnośnik do komentarza

Jagiellonia Białystok – Wisła Kraków

 

Trudne wyzwanie zawodników Jagi, pomimo własnej publiczności. Do Białegostoku przyjechał jeden z najmocniejszych kandydatów do mistrzostwa – Wisła, która pod wodzą trenera Skury do tej pory grała w kratkę, zaliczając świetny mecz o Superpuchar Polski i ostatni z Odrą oraz przeciętne spotkania z Legią i Lechem, czyli głównymi kontrkandydatami do tytułu. Ujemny dorobek punktowy gospodarzy miał dodać im większej motywacji.

Jagiellonia nieco bojaźliwie, Jaga trochę przestraszona w pierwszych minutach. Ponownie Wisła zaczęła perfekcyjnie i to od mocnego uderzenia – dosłownie – przymierzył Alvarez w 2. minucie, jednak świetnie obronił Szyszko. To chyba była jego ostatnia dobra interwencja w tym meczu. W 4. minucie po rzucie rożnym najwyżej wyskoczył Cukovic, gdzieś tam schowany za obrońcami. Piłka szczęśliwie do niego dotarła, a on już wie co robić z takimi sytuacjami. Wisła wyszła na prowadzenie. Gospodarze chcieli za wszelką cenę odpowiedzieć, jednak długie piłki na Vegę oraz Szczepanika nie dawały rezultatu, bo w walce w powietrzu wygrywali Wasilewski i Zub. Wisła wykorzystywała też mocne włączenia się ofensywne bocznych obrońców – Alvarez i Mapfumo grali koncertowo. Dobre wejście w 17. minucie w pole karne Kokoszki, zagrał prostopadłą piłkę w ostatnim momencie do Cukovica, a napastnik Wisły bezlitośnie wykorzystał sytuację. Uderzył po rękach Szyszki. Bramkarz mógł to wyłapać. To nie był koniec wrażeń. Jaga posiadała piłkę, jednak niektóre głupie straty mogły się odbić czkawką – odbiły się. W 24. minucie piłkę odzyskał Lewandowski, zagrał do Cukovica, gdzieś wybiegł mu Ivanovski, jednak napastnik po prawej stronie znalazł Łukasika, zagrał na dobrą pozycję do skrzydłowego. Niedoświadczony boczny pomocnik dobrze się złożył i pokonał Szyszkę trzeci raz w krótkim odstępie czasowym. Goście na zdecydowanym prowadzeniu. Jagiellonia też chciała postraszyć. W 38. minucie potężny strzał Giela z dystansu, jednak fantastycznie broni Gulbrandsen! Do przerwy zawodnicy gości schodzili w lepszych humorach.

W drugiej połowie mecz się wyrównał, lecz, gdy spoglądaliśmy na tablicę wyników, wiedzieliśmy czemu Wisła gra tak konsekwentnie w obronie. Dobre interwencje na bokach jak i na środku obrony dawały korzyści. Zawodnicy Białej Gwiazdy szukali kontr. Dobra nadarzyła się w 58. minucie, kiedy Kokoszka wybiegł do piłki, rajdował około 30 metrów, po czym uderzył mocno w kierunku Szyszki. Bramkarz wybił piłkę szczęśliwie przed siebie, dopadł do niej jeszcze Łukasik, ale Pinter zdołał wybić. Trener Miśkiewicz siedział schowany na ławce trenerskiej. Po godzinie gry na trybunach było można usłyszeć głośne gwizdy skierowane w kierunku stylu gry podopiecznych Miśkiewicza. W 66. minucie padł gol z niczego. Dobrze piłkę rozegrał Bong, zagrał do Giela, piłka przypadkowo odbiła się od Soaresa, Giel wyszedł na dogodną sytuację, dograł do Vegi, a ten na pełnej szybkości umieścił piłkę w bramce. Chcieli szybko odrabiać straty, jednak Wisła nie pozwalała. Chwila nieuwagi dała im mnóstwo do myślenia. W 78. minucie Janik popełnił błąd, lecz nie zdołał go wykorzystać Cukovic, który trafił w słupek! W ostatnich minutach spotkania Jaga przycisnęła, jednak wejście McBride’a, dodało nowych sił szykom defensywnym, dzięki czemu udało się do ostatniego gwizdka dowieźć korzystny rezultat.

 

Jagiellonia Białystok – Wisła Kraków 1:3

4’ Cukovic 0:1

17’ Cukovic 0:2

24’ Łukasik 0:3

66’ Vega 1:3

 

Składy

Statystyki

Widzów: 6140

Sędzia: Artur Radziszewski

 

 

Rafał Piszczek (Jagiellonia Białystok):

Dziś nie był nasz dzień. Chciałem przeprosić kibiców za kiepską grę. Musiałem zejść, bo zmiana mogła coś dać, jednak w tej chwili tak sobie myślę, że powinno na boisku zostać trzech zawodników, a zejść pozostałych ośmiu.

 

 

Przemysław Łukasik (Wisła Kraków):

Myślę, że gramy fajnie dla oka. Cieszę się, że przyjechali nasi kibice i nas wspierali w każdej sekundzie spotkania. Dodawało mi to pewności siebie, dlatego tak fajnie grałem. Kolejny mój gol i jeszcze większa radość, bo zgarniamy cenne trzy punkty z boiska rywala. Trudny sezon przed nami, bo gramy albo na wyjeździe albo niby u siebie w Sosnowcu. Naszym celem jest mistrzostwo, a wpadki z pierwszych dwóch meczów odrabiamy błyskawicznie.

 

 

 

Lechia Gdańsk – GKS Bełchatów

 

Walka o ważne trzy punkty w obu przypadkach – Lechia walczy zażarcie o utrzymanie, a po tych kilku kolejkach zawodnicy, a w szczególności kibice nie byli w najlepszych humorach. Dodatkowo, wysoka porażka z Koroną nieco przygasiła wielkie ambicje piłkarzy. Dziś miało być inaczej. Jednak rywal, jaki się zjawił należał do mocniejszych – piłkarze GKSu są w dalszym ciągu typowani do górnej połówki tabeli.

Goście, którzy znajdowali się w kiepskiej sytuacji punktowej ruszyli do ataku przeciwko drużynie trenera Jaworskiego, którzy jeszcze nie zdołali wygrać w ciągu ostatnich trzech spotkań. Niestety, i tym razem nie było zbyt wesoło. W 5. minucie do piłki doszedł Wasilewski. Wykorzystał lukę pomiędzy środkowymi obrońcami, którzy już nie zdołali odrobić błędu – mocne uderzenie po ziemi napastnika GKSu i piłka w siatce. W 11. minucie znów dobra sytuacja, tym razem szansy szukał Zarytskyi, jednak minimalnie nad poprzeczką. W 18. minucie zawodnicy GKSu znów wymieniali podania przed polem karnym gospodarzy. Nagle Okoro zdecydował się na indywidualny rajd, mocno przymierzył, a zaskoczony Halim nie zdążył z interwencją. 2:0. Sytuacja stawała się krytyczna, jeśli chodziło o piłkarzy z Gdańska. W 25. minucie kolejne dobre zagranie, jednak obrońcy Lechii wybili piłkę. Znów pod nogi przeciwników. Akcja ciągnęła się skrzydłem. Dośrodkował Mikołajczak z linii końcowej, do piłki wyskoczył Wasilewski, trafiając z ostrego kąta do siatki. Radości nie było końca. Zawodnicy Lechii ponownie poczuli się jak w horrorze sprzed tygodnia w Kielcach. Tym razem grali u siebie. Próbowali wyjść z opresji, dłużej utrzymując się przy piłce. Dobrą okazję miał Jasiński, jednak w doliczeniu zdołał tylko obić nogi golkipera. Koniec pierwszej połowy.

Druga część gry to był całkowity obrót o 90 stopni. Lechia ruszyła do ataku. Zmobilizowani piłkarze zaczęli nacierać bramkę Kowalczyka. W 47. minucie Owczarek z bezpośredniego strzału z dystansu zdołał pokonać golkipera gości. Na tym zawodnicy Lechii nie poprzestali. Piłkarze gości, jakby ospale, próbowali bronić pola karnego, jednak myśleli, że mecz już sam się wygra – nic z tych rzeczy. W 49. minucie Jurczyk posłał prostopadłe podanie do Jasińskiego, piłka jeszcze obiła się po nogach jednego z piłkarzy rywali, jednak napastnik zdołał jej dosięgnąć i uderzył płasko po ziemi, trafiając do siatki. Teraz zaczął się mecz! GKS zażarcie bronił bramki, szukając kontr. Mogło być wszystko przesądzone w 60. minucie, kiedy to Kowalczyk świetnie dograł do Wasilewskiego, lecz napastnik nie wygrał pojedynku sam na sam z golkiperem. Kolejne sytuacje przeprowadzali Lechiści. Dobre dośrodkowanie Zafry, wyskakuje Camara i pakuje piłkę do siatki! 3:3 w jakże ważnym momencie spotkania! To nie był koniec wielkiego spektaklu. Do końca został niecały kwadrans, a piłkarze Jaworskiego znów byli przy piłce. Zafra do Jasińskiego, ten spokojnym podaniem wpuszcza w pole karne skrzydłowego Lechii, uderzenie z powietrza i bramka! Niesamowity obrót sprawy! Lechia na prowadzeniu. GKS nawet nie miał sił rzucić się do kolejnych ataków. Lechia próbowała strzałów z dystansu. Kapitan zespołu próbował uderzenia w 90. minucie i posłał piłkę tak wysoko, że kolejna była szukana kilkanaście sekund, by mogła trafić na piąty metr do Kamila Kowalczyka. Ostatecznie Lechia pokonuje Bełchatowian po niesamowitym thrillerze!

 

 

Lechia Gdańsk – GKS Bełchatów 4:3

5’ Wasilewski 0:1

18’ Okoro 0:2

25’ Wasilewski 0:3

47’ Owczarek 1:3

49’ Jasiński 2:3

78’ Camara 3:3

81’ Zafra 4:3

 

Składy

Statystyki

Widzów: 9695

Sędzia: Piotr Siedlecki

 

 

Mateusz Jurczyk (Lechia Gdańsk):

Nie będę mówił co się wydarzyło w szatni, jednak padło kilka ostrych słów. Wiedzieliśmy w jakiej znajdujemy się sytuacji. Wygrzebaliśmy się z tego, odrabiając trzybramkową stratę. Ja sam jestem zaskoczony, bukmacherzy pewnie też. Wszyscy zagrali bardzo dobrze, wręcz genialnie i zasłużyliśmy po takiej drugiej połowie na trzy punkty. Na pewno te pierwsze 45 minut zasługuje na mocną analizę naszych błędów. Jutro jest odprawa i na pewno zobaczymy co źle zrobiliśmy, gdzie rywal był lepszy.

 

Rafał Markowski (GKS Bełchatów):

Kiepsko, bardzo kiepsko. Daliśmy sobie wbić gole po głupich błędach. Nie po to tyle biegaliśmy w pierwszych 45 minutach, by wszystko roztrwonić. Jestem zawiedziony. Widziałem jeszcze, że kapitan trochę krzyczał po meczu. Kilku zawodnikom się osobiście oberwało. No nic, jutro skoczymy na piwo i pogodzimy się, tak myślę.

 

 

 

 

Cracovia Kraków – Polonia Bytom

 

Niedzielny pojedynek o tzw. 6 punktów. Cracovia i Polonia potrzebowały uzyskać dziś bezcenne punkty, które miały pomóc w walce co najmniej o utrzymanie, jednak w przypadku obu ambitnych trenerów walka toczyła się nawet o środek tabeli. Wszyscy zawodnicy, bardzo skoncentrowani, wybiegli na boisko, by wydrzeć zwycięstwo drugiemu.

Wydawało się, że drużyny rzucą sobie do gardeł – nic z tych rzeczy. Spokojne operowanie piłką to to, co charakteryzowało dziś obie ekipy. Kibice z Krakowa mogą żałować, że przybyli na stadion, bo zawodnicy wyraźnie przespali pierwsze 30 minut. Później było nieco ciekawiej. Cracovia szukała akcji oskrzydlonych, jednak dośrodkowania lądowały na głowach zawodników rywali. Podania były bardzo niedokładne. Polonia również nie prezentowała się zbyt dobrze. Najlepiej na boisku grał Yaovi, który próbował wziąć ciężar gry na siebie. W 35. minucie wpuścił nawet w pole karne Klimaviciusa, lecz temu napastnikowi zabrakło tego co zwykle – zimnej krwi w pojedynku jeden na jeden. Do przerwy remis, chyba zasłużony, ale osobiście nikomu byśmy nie dali nawet punktu.

W drugiej części gry zaczęło się od agresywnej gry Patryka Nowaka. Jeden faul w 47. minucie, ale bez kartki. Sędzia nie miał tyle litości w 51. minucie, kiedy zawodnik otrzymał żółty kartonik. Dla niego nie było to żadnym ostrzeżeniem. Dopiero po chwili sędzia zdecydował się wyrzucić tego piłkarza, bo mógł komuś zrobić krzywdę. W 58. minucie piłkę do siatki zdołał skierować Florek po podaniu od Adamczyka, jednak według sędziego Florek znajdował się na spalonym. Trudna sytuacja do określenia, jednak sędzia mógł pomylić napastnika z drugim skrzydłowym – Tomczykiem. W 60. minucie Pietroń musiał opuścić boisko po solidnym starciu z Bąkiem. Na jego miejsce wszedł Eze, nowy nabytek Cracovii. Gospodarze ruszyli do ataku. W 70. minucie dobre dogranie Adamskiego, który brylował na lewej flance, wybiegł Florek, jednak posłał piłkę wysoko nad poprzeczką. W 72. minucie najgroźniejszy strzał gospodarzy, bo jedyny celny. Mocnym uderzeniem z dystansu popisał się Eze, jednak prosto w bramkarza, który wypiąstkował piłkę. Polonia nieco przycisnęła w końcówce. W 78. minucie dobre podanie nie wykorzystał Klimavicius, a w 84. minucie dobrym strzałem Yaovi nie zdołał pokonać Nalepy. Ostatecznie remis, jednak po bardzo nudnym meczu i kontrowersyjnie nieuznanej bramce.

 

Cracovia Kraków – Polonia Bytom 0:0

 

Składy

Statystyki

Widzów: 5229

Sędzia: Marek Karkut

 

 

Mariusz Basta (Cracovia):

Może i na zero z tyłu, ale i na zero z przodu. Kurde, nawet nie pamiętam ani jednego celnego strzału na bramkę. To źle o nas świadczy. Trochę się staraliśmy, nawet Florek zdobył tego gola. Nie wiem czy był spalony, proszę mnie nie pytać. Proszę obejrzeć powtórkę i samemu ocenić. Potem wystawicie mi laurkę, że gadam głupoty. Za mało dziś było zaangażowania, a tego wymaga trener. Może w defensywie ok., ale w ofensywie to ja nic nie jestem w stanie zrobić. Trochę się zagubiliśmy.

 

 

Gabriel Konieczny (Polonia Bytom):

Fajnie mi się gra obok Bąka. Coraz lepiej się rozumiemy, bo dziś znów gramy na zero z tyłu. Dobry mecz w naszym wykonaniu, lecz myślę, że obrońcy Pasów też są zadowoleni z postawy na zero. U nas jak zwykle zawiodły kły ofensywy. Trochę tego mało było. Za mało sytuacji, za mało strzałów, tych celnych. Popracujemy nad tym na treningach, na pewno.

 

 

 

 

 

Odra Wodzisław – Legia Warszawa

 

Niezwykle trudny teren nawet dla najlepszych drużyn ligi. Piłkarze Legii nie wyglądali na przerażonych podczas rozgrzewki i wyjścia z tunelu na mecz. Natomiast zawodnicy Odry chcieli sprawić małą niespodziankę i pokonać faworytów spotkania, by nieco namieszać w czołówce i jednocześnie uplasować się wyżej niż dzisiejsi przeciwnicy.

Gospodarze, którzy czyhali na jakąś ofensywną akcję, boczni obrońcy na ofensywne wejścia, musieli od początku meczu odpierać ataki Legii. Zawodnicy trenera Grzelaka stosowali zdecydowanej gry skrzydłami i mocnej podwojonej gry, dzięki ofensywnym wejściom bocznych obrońców. Ilevski i Skorupski byli nie do zatrzymania, jednak ich dośrodkowania wybijał Dziubiński. Z powodzeniem dyrygował defensywą do... 16. minuty, kiedy to Legia potrafiła rozpracować całą linię na drobne jednostki. Najpierw minięty Gurga na lewej stronie obrony, ofensywnie wszedł Rybaczuk, odegrał plecami do Kowalczyka, a napastnik Wojskowych umieścił piłkę w siatce. Wyjście na prowadzenie było czymś, czego potrzebowali. Teraz grało im się luźniej na boisku. Odra chciała odpowiedzieć, jednak w 25. minucie strzał z dystansu Moneke zatrzymał się na poprzeczce. Jeszcze gorzej było w 28. minucie, kiedy aż zawrzało w polu karnym Legii. Sędzia Lyczmański nie podyktował rzutu karnego po ewidentnym faulu Ilevskiego, który powstrzymywał Wołkiewicza, łapiąc skrzydłowego za koszulkę. W 32. minucie Łukasz Konieczny musiał opuścić boisko po tym jak został solidnie sponiewierany przez Sibandę. Środkowy obrońca Legii nie miał litości dla piłkarza Odry i jeszcze na koniec odpychał go, by ten wyszedł za linię końcową. Bardzo niesportowe zachowanie. Konieczny nie wrócił do gry. Na boisku musiał pojawić się Wójcik. W 36. minucie humory gospodarzy nieco się polepszyły, dobre dośrodkowanie Grada w pole karne wykorzystał Mitrovic, który wyszedł zza obrońców i uderzył głową, kierując piłkę na bliższy słupek. Był remis. Do przerwy wynik się utrzymał.

W drugiej połowie, po pierwszym gwizdku Legia ruszyła do frontalnego ataku. Odra jeszcze nie zdążyła ułożyć szyków obronnych, a Kowalczyk z Bernalem wymienili kilka podań, jakby rozumieli się od piaskownicy. W końcu Bernal wszedł w pojedynek bark w bark z Dziubińskim, oddał mocny strzał, a Witkowski musiał wyjmować piłkę z siatki. Gospodarze nie chcieli, by tak ten mecz się skończył. Rozpoczęli ataki na bramkę Soleya. W 62. minucie Moneke zmusił bramkarza do interwencji po mocnym strzale. W 71. minucie Łoszakiewicz bardzo odważnie wszedł w pole karne przeciwników, jednak jego strzał zatrzymał ponownie Soley. Nacisk i presja wzrastała, jednak mogło być już po wszystkim w 76. minucie, kiedy z kontrą wyszedł Fernandez i Kowalczyk. Ostatecznie Witkowski był górą. Jego interwencja miała dodać odwagi kolegom, jednak rozpaczliwie ataki kończyły się niepowodzeniem. Po czterech minutach doliczenia zawodnicy Odry musieli się pogodzić z porażką na własnym terytorium z odwiecznym przeciwnikiem.

 

Odra Wodzisław – Legia Warszawa 1:2

16’ Kowalczyk 0:1

36’ Mitrovic 1:1

46’ Bernal 1:2

 

Składy

Statystyki

Widzów: 4412

Sędzia: Adam Lyczmański

 

 

Dawid Wołkiewicz (Odra Wodzisław):

Nieco posypały nam się skrzydła. Najpierw był ten faul w polu karnym na mnie, Ilevski mnie ciągnął za koszulkę. Bardzo chamskie zachowanie jeszcze Sibandy, który chciał, by za wszelką cenę Konieczny opuścił boisko, położył się za linię boczną, a Legia grałaby dalej. Dobrze, że sędzia w takich momentach nie śpi, no, ale nie ma co go chwalić. Czasami gwizdał dziwne sytuacje. Potem jeszcze mnie jeden z Legionistów nieźle pokopał po nogach. Wiem, że Łukasz ma stłuczoną nogę, ale to ten głupi... Wracając do meczu to tak jak mówiłem – zabrakło ofensywnej gry w drugiej połowie, nie mieliśmy czym straszyć rywala. Szkoda, że niesportowo zachowywali się zawodnicy Legii. Jak dla mnie nie zasłużyli nawet na jeden punkt.

 

 

Ernest Rybaczuk (Legia Warszawa):

Bardzo ważne zwycięstwo na trudnym, oddalonym terenie. Są trzy punkty i pniemy się do góry. Słyszałem jakieś narzekania na sędziego? Ja nie mam zastrzeżeń, było dobrze.

 

 

 

Tabela Polska Ekstraklasa (4/30)

 

 

Nadchodząca kolejka:

 

28 sierpnia, piątek

17:45 Arka Gdynia – Lechia Gdańsk

20:00 Legia Warszawa – Jagiellonia Białystok

 

29 sierpnia, sobota

14:45 GKS Bełchatów – Zagłębie Lubin

17:00 Korona Kielce – Cracovia Kraków

17:45 Odra Wodzisław – Lech Poznań

19:15 Ruch Chorzów – Śląsk Wrocław

 

30 sierpnia, niedziela

14:45 Polonia Bytom – Polonia Warszawa

17:00 Wisła Kraków – Piast Gliwice

 

Mecze 1. rundy Pucharu Polski:

 

26 sierpnia, środa

Zagłębie Sosnowiec - Zagłębie Lubin

Ruch Radzionków - Korona Kielce

 

 

Jedenastka 4. Kolejki Polskiej Ekstraklasy:

Lis (Polonia B.) – Alvarez (Wisła), Sobiech (Lech), W. Dziubiński (Odra, 2) – Mikołajczak (GKS), Soto (Lech), Owczarek (Lechia), Rybaczuk (Legia, 2) – Nunes (Korona, 3), R. Dziubiński (Ruch), Cukovic (Wisła, 2)

 

Najlepsi strzelcy:

Nunes (Korona) 7 goli

K. Kowalczyk (Legia) 6 goli

Cukovic (Wisła) 5 goli

Angeleski (Zagłębie) 3 gole

R. Wójcik (Lech) 3 gole

Galkauskas (Korona) 3 gole

Camara (Lechia) 3 gole

 

 

 

 

Kontuzje

 

 

_____

1. Składy do piątku do 18:00, bo będę je rozgrywał wieczorem (Puchar Polski do czwartku do 20:00).

2. Ostatnie raporty postaram się przygotować jutro, będą to ostatnie okazje do negocjacji. Jedni dostaną raporty z zawodnikami z poszczególnych pozycji, których szukają, a ci spełnieni, dostaną zawodników z grupy ciekawych, których można by ściągnąć lub jakichś ciekawych graczy z raportów skautów (o ile ktoś wysłał skautów).

Odnośnik do komentarza

Mateusz Szymandera, Lech Poznań

 

Zagraliśmy fajną, miłą dla oka piłkę. Wykorzystaliśmy jej posiadanie na maksimum. Śląsk był dla nas groźnym rywalem, kto wie czy nie groźniejszym niż Wisła czy Legia. Tym bardziej cieszą 3 punkty. Znów ofensywa pokazała wszystkie swoje atuty. W piłce liczy się, żeby strzelić więcej bramek niż przeciwnik i nam się to udało. Mimo to warto zwrócić uwagę na grę Śląska, który dzisiaj pokazał, że będzie liczył się w walce o najwyższe miejsca. Trener Marco Polo ma zespół ułożony, a gra drużyny jego drużyny może być dla kibiców z Wrocławia powodem do dumy.

Odnośnik do komentarza

Krystian Grzelak, Legia Warszawa: Teraz, kiedy jest już po meczu, mogę szczerze stwierdzić, że potyczki z Odrą obawiałem się zdecydowanie bardziej niż ubiegłotygodniowego spotkania z Lechem Poznań. Wygraliśmy, udało się, a Kowalczyk ponownie udowodnił, że jest najlepszym napastnikiem w Polsce. Obecnie w tabeli jesteśmy na trzecim miejscu, lecz mamy tyle samo punktów, co lider. Przed nami potyczka z ostatnią drużyną w lidze - Jagiellonią - która dotąd zdobyła zaledwie trzy punkty. Oczekuję kolejnego triumfu.

Odnośnik do komentarza

Daniel Kowalczyk, Zagłębie Lubin

Jestem dumny z moich podopiecznych. W ciągu kilku dni potrafili pojąć moją filozofię gry i przynosi to efekty. Mecz był ciekawy, padło dużo bramek i mam nadzieję, że dzięki temu na naszym stadionie będzie się pojawiać co raz więcej widzów. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że tak szybko obejmiemy pozycję lidera. Każdy wie, że trudno będzie się na niej utrzymać, ale dołożymy wszelkich starań by zdobyć mistrzostwo Polski. Teraz mecz w Bełchatowie z GKS, który na pewno będzie chciał wygrać, bo znajduje się w strefie spadkowej. Obawiam się, że jest to najtrudniejszy mecz jaki zagramy ciągu następnych kilku kolejek.

Odnośnik do komentarza

Damian Organek, Ruch Chorzów

Brawo dla chłopaków. Praktycznie roznieśliśmy Polonię, w dodatku na jej stadionie. Bagaż 3 goli był dla nich najmniejszym wymiarem kary. Bramka rywali, choć muszę przyznać, ładna, nie miała większego znaczenia na przebieg gry.

Doczekałem się wreszcie dobrej gry mojego zespołu, wszystkie formacje wykonały kawał solidnej roboty, na dodatkowe laurki zasłużył środek pomocy, i oczywiście, napad. Cieszę się, że Dziubiński ma wiarę we własne umiejętności, taki mecz powinien pozwolić mu na ustabilizowanie wysokiej formy przez całą rundę.

Teraz powinno być nam łatwiej, drużyna załapała mój styl gry. Marsz w górę tabeli jest oczywisty. Koncentrujemy się już na najbliższym meczu ze Śląskiem, pora na pierwsze zwycięstwo na Cichej.

Odnośnik do komentarza

Adrian Skura - Wisła Kraków

 

Mecz zdecydowanie na plus, zdominowaliśmy boisko i nie daliśmy rywalom dojść do słowa. Musimy jednak wyeliminować głupie bramki, które tracimy. Wisła zdecydowanie się rozpędza, gramy piękny, widowiskowy futbol. Na pochwałę zasługuje Cukovic, który zagwarantował nam kolejne zwycięstwo. Muszę jeszcze popracować nad skutecznością reszty napastników, a będziemy nie do zatrzymania. Wszystko idzie na dobrej drodze, tracimy 6pkt do lidera, mimo dwóch przegranych z głównymi rywalami, którzy potracili punkty w spotkaniach ze słabszymi. Ten sezon będzie wyjątkowo wyrównany i ciężko jest wytypować kto zdobędzie mistrza. Mam nadzieję, że będziemy to My, Wiślacy! Najbliższy mecz gramy z Piastem Gliwice, liczę na przedłużenie passy zwycięstw do 3 z rzędu.

Odnośnik do komentarza

Piotr Gil, Korona Kielce:

Co to miało być? To nie była taka gra, jakiej oczekiwałem po moich piłkarzach. Zagrali oni straszliwie nieskutecznie i szczególnie tutaj upatruję przyczyn naszej porażki. Nie zapominam jednak i o tych błędach w defensywie, których się trzeba niestety wstydzić. Z obroną jest jednak ten kłopot, że nie mam innych zawodników na odpowiednim poziomie, by postraszyć tych, którzy się zbłaźnili. W każdym razie dam wszystkim podstawowym zawodnikom odpocząć w Pucharze Polski, bo najważniejsza jest w tym sezonie liga. Jeszcze powiem słówko o przeciwnikach. Moim zdaniem nie pokazali oni niczego ciekawego, a zwycięstwo było jedynie wynikiem chęci zaprezentowania się nowemu trenerowi i nie wróżę Zagłębiu jakichś sukcesów w tym sezonie.

Odnośnik do komentarza

Krzysztof Pijanowski, GKS Bełchatów

 

Właśnie zostaliśmy głównymi faworytami w plebiscycie na największych frajerów roku. Przykre jest to, że jesteśmy najgorszą drużyną w ekstraklasie, ale są plusy tego - odblokował się Wasilewski i, choć to wyświechtane powiedzenie, gorzej być nie może.

Odnośnik do komentarza

Łukasz Grabowski, Arka Gdynia

 

Z meczu w Gliwicach nie mogę być zadowolony, bo przegraliśmy z zespołem, z którym mogliśmy powalczyć o trzy punkt. Niestety te spotkanie źle zaczęliśmy, a później przez długi czas nie potrafiliśmy się odnaleźć na boisku. Po kilku minutach ruszyliśmy do ataku, ale Lis bronił dzisiaj bardzo dobrze. W następnej kolejce gramy u siebie w derbowym meczu z Lechią i te spotkanie musimy wygrać. Na pewno pomogą nam w tym nasi wspaniali kibice. Z początku sezonu jestem zadowolony, bo wszyscy wróżyli nam miejsce w strefie spadkowej od samego początku, a jak na razie zajmujemy siódmą lokatę z sześcioma punktami na koncie co jest moim zdaniem całkiem dobrym wynikiem. Mam nadzieję, że nasza gra znacznie poprawi się po powrocie naszej gwiazdy, czyli Malaja, ale on niestety będzie pauzował jeszcze przez kilka tygodni.

Odnośnik do komentarza

Paweł Jaworski, Lechia Gdańsk

Wolałbym unikać komentarzy o naszej postawie w czasie pierwszych 45 minut, goście zdecydowanie nas stłamsili i zdominowali, ciężko powiedzieć, czemu moi podopieczni byli tak wystraszeni w pierwszej połowie. 0:3 do przerwy zdecydowanie zasługiwało na solidną "suszarkę" dla każdego zawodnika z osobna i, jak widać, ostatecznie po kolejnym fantastycznym i emocjonującym widowisku wychodzimy zwycięsko z tej batalii. Musimy teraz ustabilizować naszą formę i popracować nad lepiej funkcjonującą obroną.

Odnośnik do komentarza
"Na kłopoty Brkovic?"

 

O dotychczas rozegranych meczach i nowym zawodniku Cracovii z menedżerem Pasów rozmawia Hubert Zdankiewicz.

_________________________________________________________

Trenerze - cztery mecze, zwycięstwo, dwa remisy i porażka, bilans nie napawający optymizmem. Jak ocenia Pan swoje pierwsze tygodnie pracy w Krakowie?

 

Oceniam dobrze. Może nie gramy porywająco, ale mam nadzieję że z czasem będzie coraz lepiej, jak na razie przegraliśmy tylko jedno spotkanie i to dosyć pechowo, więc pewien optymizm jest, jedynym mankamentem jest słaba skuteczność.

 

Właśnie. I w tym celu przychodzi do zespołu talent z Bośni?

 

Powiem że w głównej mierze tak, chcę zwiększyć rywalizację w ataku.

 

Jak pan opisze główne walory swojego nowego podopiecznego?

 

Jest wolny, posiada słabą technikę, do bramki trafić nie może, wzięliśmy go na tak zwaną maskotkę.

 

A na poważnie?

 

Dowiecie się w najbliższym spotkaniu. Nie mam zamiaru pomagać rywalom w rozpracowaniu mojej eipy.

 

Czy to oznacza że ma pan zamiar sprawdzić Brkovica od początku meczu?

 

Tego nie powiedziałem.

 

Widzę że jest to dla Pana drażliwy temat. Zapytam w takim razie czy przewiduje pan jakieś zmiany w taktyce, zestawieniu zespołu?

 

Obecnie nie. Jak już wspominałem kilka tygodni wcześniej - wszystko musi się poukładać. Nie mam zamiaru pochopnie po 4 meczach o stawkę zmieniać taktyki. O zmianach będę myślał o wiele później, gdy zauważę że zespół jednak źle się czuje w tym ustawieniu. Póki co nikt nie narzeka, wszyscy starają dopasować się do stylu gry jaki chcemy prezentować.

W meczu z Polonią remis, a w najbliższej kolejce zespół czeka o wiele trudniejsze zadanie - mecz na wyjeździe z najskuteczniejszym zespołem ligi. Jakie nastroje przed wyjazdem do Kielc?

 

Nastroje dobre. Jeśli zawodnicy będą realizować przedmeczowe założenia nie mam zamiaru narzekać.

 

To znaczy że nie liczy Pan na zwycięstwo?

 

Na zwycięstwo zawsze liczę, ale trzeba też być realistą - mamy do Korony duży respekt, bo jest to naprawdę mocna, ciekawa ekipa z ciekawym szkoleniowcem, który potrafił zespół z Kielc dobrze poukładać. Liczę na dobrą grę. A teraz już niestety muszę lecieć na trening, Do widzenia.

 

Do widzenia i powodzenia.

Odnośnik do komentarza

Maciej Markowski, Piast Gliwice:

Nareszcie zwycięstwo! Pierwszy mecz po którym mogę być w pełni usatysfakcjonowany z postawy drużyny. Dobrze, że nie tracimy kontaktu z innymi zespołami, na pewno tak łatwiej będzie nam walczyć o utrzymanie, a możemy sprawimy niespodziankę i uda się zakończyć sezon w środku tabeli. Po ostatnich spotkaniach jestem pełen nadziei. Gramy naprawdę dobrze i kibice mogą być z nas dumni. W Krakowie na wiele nie liczę, ale być może uda nam się sprawić niespodziankę. Na pewno będziemy grać z kontry, bo Wisła jest zespołem o klasę lepszym i każda inna taktyka nie ma sensu. Nawet jeżeli nie zdobędziemy punktów, nie będę zawiedziony. Najważniejsze byśmy osiągali dobre wyniki z drużynami na podobnym poziomie co my. Wtedy o utrzymanie będziemy mogli być spokojni.

Odnośnik do komentarza

1. runda Pucharu Polski za nami

 

W środę, 26. sierpnia odbyły się dwa mecze Pucharu Polski godne uwagi, bowiem w rozgrywkach od 1. rundy wzięły udział dwie drużyny z Ekstraklasy – Zagłębie i Korona.

 

Zagłębie Lubin podejmowało Zagłębie, ale te z Sosnowca. Na boisko wybiegli zawodnicy podstawowej jedenastki. Było widać od pierwszych minut wyraźną dominację na boisku lidera Ekstraklasy. Piłkarze gospodarzy byli zaskoczeni, gdy trójka napastników robiła co chciała z linią obrony przeciwników. Kibice nie byli w najlepszych nastrojach, drżąc jedynie, by nie wpadła pierwsza z bramek. Nie mogli tego uniknąć – w 17. minucie piłkę w pole karne bardzo odważnie posłał Chyla, futbolówka odbiła się od pleców jednego z piłkarzy, do piłki dopadł Kozlyuk, który mocnym strzałem nie dał szans bramkarzowi i dzięki temu zawodnicy gości wyszli na prowadzenie. Kolejne sytuacje były również bardzo groźne, lecz strzały zazwyczaj były niecelne. W 22. minucie na linii spalonego znalazł się Holstrom, ale sędziowie nie zamierzali gwizdać przewinienia. Puścili akcję, a napastnik Zagłębia wyszedł sam na sam z bramkarzem – udało się wygrać ten pojedynek i podwyższyć wynik. Piłkarze z Lubina grali spokojniej, przyjmując nawet przeciwnika na własnej połowie. Gospodarze chcieli wykreować jedną ciekawszą sytuację, ale w bramce bardzo dobrze zachował się Maximenko. W drugiej połowie podopieczni Kowalczyka radzili sobie w każdej strefie boiska, jednak pod bramką rywala brakowało skuteczności. W 83. minucie Kaczmarek został ukarany żółtą kartką, była to jego druga kartka, w konsekwencji musiał opuścić boisko. Głupio również zachował się Kantor, który przy bezpiecznym wyniku również w bardzo szybkim czasie zarobił dwie żółte kartki i sędzia wyrzucił go z boiska. Ostatecznie Zagłębie triumfowało.

 

Zagłębie Sosnowiec – Zagłębie Lubin 0:2

17’ Kozlyuk 0:1

22’ Holstrom 0:2

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Hubert Siejewicz

Widzów: 2189

 

 

W innym ciekawym meczu Ruch Radzionków podejmował na własnym terenie byłego lidera... Koronę Kielce. Trener Gil całkowicie inaczej podszedł do tego spotkania, gdyż wystawił rezerwowy skład, a największym zaskoczeniem był Babic na lewej stronie pomocy, który od pierwszych minut sobie nie radził i zaliczał głupie straty. Korona po zbyt ofensywnym wyjściu do przodu musiała pogodzić się z utratą pierwszej bramki. Zawodnicy Ruchu w bardzo dobrej kontrze zdołali przedostać się w pole karne, prostopadłe podanie wykorzystał ich napastnik i zdołał strzelić gola. Korona chciała wyrównać, jednak najwięcej sytuacji zmarnował Mkrtchyan. Strzelał albo daleko obok bramki albo tracił piłkę w sytuacji jeden na jeden zamiast odegrać do partnera. Jeszcze w 22. minucie nadarzyła się sytuacja do podwyższenia, ale rzut karny zdołał wybronić Lukic. Niespodziewanie do przerwy prowadził Ruch Radzionków. Zawodnicy zapewne usłyszeli ostre słowa, pomimo że w Kielcach byli jedynie rezerwowymi. Na lewej stronie pojawił się Augustyniak, który odmienił losy spotkania. W 56. minucie dośrodkował Stokic, jednak nie na napastników, którzy byli pilnowani w polu karnym, a na Augustyniaka. Strzelił po raz pierwszy, bramkarz wybronił, chciał dobijać Kosiorowski, ale piłka odbiła się od obrońcy, w końcu Augustyniak przejął piłkę i trafił już do pustej siatki. Było wyrównanie. W 58. minucie chwila nieuwagi linii defensywy gości i ponownie jeden z zawodników gospodarzy wyszedł sam na sam, pokonując po strzale golkipera. Lukic debiutu nie będzie miał zbyt dobrze zapamiętanego. W 72. minucie tym razem sędzia podarował jedenastkę Koronie. Nie pomylił się Maciejewski, który trafił do siatki. Wynik utrzymał się do końca drugiej połowy. Kibiców czekała kolejna atrakcja w postaci dogrywki. W 98. minucie płaskie podanie w pole karne posłał Zieliński, idealnie w tempo wbiegł Augustyniak, który dał prowadzenie Kielczanom. W 116. minucie Zieliński nie popisał się, faulując w polu karnym. Zachował się jak junior. Rzut karny na gola zamienił Sikora. Czekała nas seria jedenastek. Zaczął Kosiorowski, który się nie pomylił. Strzał Mańki z Ruchu wybronił Lukic i było 1:0 dla Korony. Matusiak się nie pomylił, Sikora również, w ogólnym rozrachunku 2:1. Wicher pewnie wykorzystał jedenastkę, rzut karny na gola zamienił także Nowicki. 3:2 i napięcie narastało, ale do piłki podszedł niezawodny Maciejewski i bez problemu ponownie zdołał strzelić gola. Kowalczyk strzelił w prawą stronę, ale instynktownie wybronił Lukic i wszyscy piłkarze rzucili się w jego kierunku. Korona po rzutach karnych wygrywa na boisku rywala i przechodzi do kolejnej rundy Pucharu Polski.

Ruch Radzionków – Korona Kielce 2:2 d. 1:1 k. 2:4

3’ Nowicki 1:0

56’ Augustyniak 1:1

58’ Jastrzębski 2:1

72’ Maciejewski (kar) 2:2

98’ Augustyniak 2:3

116’ Sikora (kar) 3:3

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Robert Małek

Widzów: 869

Odnośnik do komentarza

Dobrogniew Raścisławski, Miejski Klub Sportowy "Odra" Wodzisław Śląski:

Nie może być tak, że w meczu o prestiż przegrywamy na własne życzenie po głupich błędach. Taktycznie ten zespół nie prezentuje się źle, ale znowu minimalnie przegrywamy. Tak jak zapowiadałem, pora na zmiany. Niektórzy chyba niedojrzali do gry na najwyższym poziomie, więc trzeba ich zastąpić innymi. Nie mam jednak zamiaru zdradzać kim i kogo.

 

O poziomie sędziowania nie będę się wypowiadał. Wyrażę jedynie ubolewanie, że tak bogaty klub jak Legia musi się posiłkować pomocą arbitra by wygrać mecz.

Odnośnik do komentarza

Piotr Gil, Korona Kielce:

Nie tak to miało wszystko wyglądać. Liczyłem, że nominalnie rezerwowi piłkarze sobie nie poradzą i spokojnie odpadniemy z tego pucharu, w którym gra potrzebna nam jak kwiatek do kożucha. Nic, stało się, awansowaliśmy dalej i trzeba będzie jeszcze co najmniej jedną dziewięćdziesiątkę wyrobić.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...