Skocz do zawartości

Islands of Peace


łaziii

Rekomendowane odpowiedzi

Miałem piękny sen. Nic dziwnego, skoro zasnąłem przy kominku podczas popijania słodkiego, gorącego mleka z miodem, a oczami wyobraźni wciąż rozkoszowałem się efektownym zwycięstwem nad Klubi-04. Przyśnił mi się idealny sezon z 19 zwycięstwami, ledwie jedną porażką i serią 22 spotkań z minimum jednym ligowym punktem. Naszym liderem był Niskala z 20 asystami i 11 bramkami na koncie, a dzielnie wspierał go młodziutki Isaksson, którego skrywany talent wreszcie eksplodował z mocą dynamitu. We śnie widziałem siebie na rękach rozradowanych kibiców, którzy śpiewali dziękczynne pieśni i obsypywali mnie kwiatami za awans do ekstraklasy. Po chwili dołączyli do nich moi piłkarze, którzy zaczęli podrzucać mnie w górę i czułem się jak Pep Guardiola po wywalczeniu Pucharu Mistrzów w Rzymie. Raz, drugi, trzeci raz, czwarty jeszcze wyżej i wyżej i nagle… JEB!!! Poczułem smak krwi w ustach i na dłuższą chwilę straciłem wizję, gdyż wydeptana trawa nie zamortyzowała upadku. Gdy wreszcie otaczający mnie świat nabrał barw, moim oczom ukazał się przedziwny widok. Nade mną stała pomarszczona Wiedźma, obok niej rubaszny Belzebub, a nad nimi kręcił ósemki spasiony Wieloryb. – Co jest do cholery – wyjąkałem sam do siebie, przyglądając się egzotycznemu tercetowi. – Jak to co – odezwał się władca much - pobudka chłopie! Mleko wylało ci się na podłogę.

 

Zerwałem się na równe nogi, a kubek z brzękiem potoczył się po drewnianym parkiecie. Wokół mnie nie było popieprzonego trio, ale nie było też rozradowanych kibiców i awansu w cuglach do Veikkausliigi. – No tak – rzekłem zawiedziony – zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem - trzeba brać się do roboty!

-----------------------------------

 

Jak może część z Was zdążyła się zorientować, wczoraj w idiotyczny sposób skasowałem ostatnie save’y z mojej kariery w MIFK. A w ostatnim sezonie działo się dużo dobrego, co pokrótce opisałem powyżej. Przetrząsnąłem cały twardy dysk i znalazłem jeden back-up sprzed sezonu więc nadal tkwię w Ykkönen. Początkowo chciałem porzucić opka, ale przespałem się z tematem i ochoczo wracam na front. Będą jaja, jak nie awansuję :keke:

 

P.S. Zastrzegam, że mogę wykorzystać niektóre wątki z opisanego już sezonu. Tak więc parę razy może Wam się wydać – „hola hola, już to gdzieś czytałem”.

Odnośnik do komentarza

Efektowny triumf nad faworyzowanym Klubi-04 rozbudził oczekiwania kibiców w Mariehamn i przed kolejnym starciem z dużo słabszym rywalem oczekiwali równie wyraźnej wygranej. W pierwszej połowie niemal wszystko wskazywało na spełnienie życzeń fanów, gdyż na boisku istniała tylko moja drużyna. Niemal, gdyż mimo strzelania z wyjątkową skutecznością (8/10 do przerwy), piłka nie chciała wpaść do siatki. Liczne próby Björka i Frimana pełzły na niczym, a golkiper gości Tatu Niskanen wydawał się coraz większy z każdą kolejną udaną interwencją. Poległ dopiero w 39. minucie, a nóż w plecy wbił mu kolega z zespołu. Po rajdzie prawą flanką Wirtanena obrońca Mäkelä interweniował tak rozpaczliwie, że idealnie obsłużył stojącego w polu karnym Björka. Nasz as nie zwykł marnować takich prezentów i z zimną krwią otworzył wynik meczu.

 

Po zmianie stron nasza optyczna przewaga systematycznie topniała, a że na tablicy wciąż widniał wynik 1:0, nie mogło zabraknąć nerwowej końcówki. W niej wreszcie błyszczeli goście, którzy rzucili wszystko na jedną szalę i w ostatnim kwadransie trzy razy zmusili Nikuradze do ogromnego wysiłku. Gruzin stanął na wysokości zadania i tylko dzięki jego znakomitej dyspozycji i zachowaniu koncentracji do końcowego gwizdka, a nie tylko szczęśliwej bramce Björka, odnieśliśmy skromne zwycięstwo.

 

Ykkönen (kolejka 2/26), 03.05.2009

[2.] IFK Mariehamn – FC Kuusankoski [8.] 1:0 (1:0)

39’ Björk 1:0

 

MoM Nikuradze (GK, MIFK) – 3 obronione strzały, nota 8

 

Widzów – 1516

---------------------------

Jako ciekawostkę będę podawał wynik danego meczu z poprzedniego save'a

2:0

Odnośnik do komentarza

Zeszłoroczna wczesna porażka w Pucharze Finlandii była dla mnie bez znaczenia, bo przecież liczyła się tylko liga i powrót do ekstraklasy. Jednak ówczesne potknięcie z pierwszoligowym TPS Turku bardzo skalało dumę panów z zarządu i było mi wypominane przez cały sezon. Dlatego teraz odetchnąłem z ulgą, gdy w losowaniu trafiliśmy na amatorski klub z Laponii o egzotycznej nazwie FC Rio Grande i zabawnym diabełkiem w logo. Do boju posłałem rezerwowy skład i liczyłem na wysoką wygraną.

 

Spotkanie pod wieloma względami przypominało ostatnie ligowe starcie. Znów szybko zdobyliśmy olbrzymią przewagę, tyle że tym razem nasze celowniki były rozregulowane i bramkarz gospodarzy częściej odchylał głowę w niebo niż rzucał się do ofiarnych interwencji. Mimo to wcześnie dopisało nam szczęście i już po 9. minutach prowadziliśmy dzięki trafieniu Bellahssana. Później bez sukcesów szukaliśmy podwyższenia wyniku i ponownie zgotowaliśmy sobie piekło w ostatnich minutach. Tym razem fortuna uśmiechnęła się do naszych rywali i już w doliczonym czasie gry amatorzy doprowadzili do wyrównania. W dogrywce wpuściłem do gry lewoskrzydłowego Kallijärviego i ten w pojedynkę mógł zdobyć trzy bramki z bliskiej odległości. Mógł, ale spudłował i spotkanie kończyła seria rzutów karnych.

 

Loteria z jedenastego metra była dla miejscowych olbrzymią szansą na sensacyjny awans. Najwyraźniej jednak strach ich sparaliżował, bo dopiero w 4. serii trafili do siatki. U mnie w zespole kolejno trafiali kapitan Lyyski, nastoletni Lehtoniemi i Ekhalie oraz doświadczony Carlsson i po strasznych mękach awansowaliśmy do kolejnej rundy.

 

Suomen Cup (4. runda), 07.05.2009

[NL] FC Rio Grande - IFK Mariehamn [2L] 1:1 (0:1, 1:1), karne 1:4

9’ Bellahssan 0:1

90+2’ Kaartinen 1:1

 

MoM Bellahssan (ST, MIFK) – 1 gol, nota 8

 

Widzów – 208

--------------

0:1

Odnośnik do komentarza

Zemsta Wiedźmy dopadła Łaziii'ego. Śmiałeś się z mojego Durango, to masz teraz za swoje ;P

 

Podziwiam Ciebie za to, że zdecydowałeś się kontynuować. Ja również miałem (mam?) sejwa sprzed awansu, ale nie zdecydowałem się na powtórkę. A może warto było :-k

Odnośnik do komentarza

Dzięki za dobre słowo.

Ja się Wengerku nigdy z Twojego nieszczęścia w Durango nie śmiałem :eusa_naughty:

----------------------------------

 

Mecz z przedostatnią w tabeli KPV Kokkolą rozpoczęła uroczystość z okazji 300. ligowego meczu w karierze kapitana gospodarzy Tuomasa Uusimäkiego. Ten nie odwdzięczył się fanom dobrą grą i już w przerwie mógł wziąć prysznic i przebrać w cywilne ciuchy. Jego koledzy także nie popisali się w pierwszej odsłonie spotkania, mimo iż już w 5. minucie wyszli na prowadzenie po błędzie naszego stopera Kundy oraz bramce Obiego Ike. Trafienie Nigeryjczyka tak rozprężyło miejscowych, że w przeciągu następnych kilkunastu minut dali sobie strzelić trzy gole. A tak dokładniej mówiąc, to dwie z nich sami sobie strzelili. W 11. minucie stoperowi Hirveli odskoczyła od nogi piłka i tą bez przyjęcia huknął do siatki Wirtanen. Dwie minuty później inny defensor z Kokkoli chciał przeciąć dośrodkowanie Kallijärviego do Wirtanena, czym pokonał własnego bramkarza. Dopiero trzecie trafienie w stu procentach było naszą zasługą, choć padło po mało odkrywczym rzucie rożnym. Niskala tradycyjnie wrzucił na krótki słupek, a mierzący 190 cm Andreas Björk skierował futbolówkę pod poprzeczkę.

 

Po zmianie stron broniliśmy się skutecznie i dopiero w samej końcówce błąd w ustawieniu Hansella pozwolił 18-letniemu Petteriemu Forsellowi zdobyć kontaktowego gola. Na więcej gospodarzom nie starczyło czasu.

 

Ykkönen (kolejka 3/26), 10.05.2009

[13.] KPV Kokkola - IFK Mariehamn [1.] 2:3 (1:3)

5’ Ike 1:0

11’ Wirtanen 1:1

13’ Jokela (sam.) 1:2

23’ Björk 1:3

87’ Forsell 2:3

 

MoM Wirtanen (M R, MIFK) – 1 gol, 5 rajdów, nota 8

 

Widzów – 426

----------------------------

0:3

Odnośnik do komentarza

Nasze wyjazdowe starcie z FC Hämeenlinną okrzyknięto szlagierem 4. kolejki Ykkönen i to bez względu na ligowy falstart gospodarzy. O dziwo bukmacherzy wyżej stawiali szanse miejscowych, widząc najwyraźniej u moich piłkarzy zmęczenie wyjazdową serią spotkań.

 

Co do tego buki się nie myliły. Moim chłopcom nie w głowie był atak i cierpliwie czekali oni na rozwój wydarzeń. A że i gospodarze zaczęli bojaźliwie, przez pierwsze 20. minut kibice nie zobaczyli nic ciekawego. Później kilka nieśmiałych wypadów i wreszcie w 35. minucie napastnik Hämeenlinny wychodzi „sam na sam” z Nikuradze. Joonas Rosenblad najwyraźniej przestraszył się otwierającej się przed nim szansy i pospieszył się ze strzałem, który poszybował obok bramki. Ta akcja otrzeźwiła piłkarzy MIFK, którzy w końcu zdecydowali się na liczniejszy atak. W 37. minucie Friman podał do stojącego na linii pola karnego Björka, który obrócił się wokół stopera Aho i na raty pokonał Pesonena. Teraz już było czego bronić więc nie zganiłem chłopaków za cofnięcie się do obrony. Zwłaszcza, że okazała się ona skuteczna, dzięki czemu odnotowaliśmy czwarte zwycięstwo z rzędu.

 

Ykkönen (kolejka 4/26), 17.05.2009

[8.] FC Hämeenlinna - IFK Mariehamn [1.] 0:1 (0:1)

37’ Björk 0:1

 

MoM Björk (ST, MIFK) – 1 gol, nota 8

 

Widzów – 369

----------------------

1:0

Odnośnik do komentarza

Jakiś czas temu nasz kenijski golkiper Ochieng wrócił ze zgrupowania kadry narodowej i opowiedział mi o wielce utalentowanym obrońcy, który regularnie występował w drużynie seniorskiej mimo ledwie 18 lat. – No cóż, gratuluję młodzieży – odrzekłem bez większego zainteresowania i wygoniłem Willisa z powrotem na trening. Jednak ten nie odpuszczał - trenerze, on jest do wzięcia za darmo. Właśnie skończył mu się kontrakt, klub nie chciał mu dać podwyżki więc uniósł się honorem i odszedł. Jeden telefon i chętnie zjawi się u nas na testach.

 

Takiej okazji nie można było przegapić. Reprezentant kraju za darmochę? Zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. A jednak Mulinge Munandi (18, DC, KEN 13/0) faktycznie przybył do Mariehamn i już po kilku dniach testów zaproponowałem mu dwuletni kontrakt. To bardzo utalentowany, waleczny i pracowity chłopak, a w dodatku już jest jednym z najszybszych stoperów w drużynie. Choćby dzięki temu już wkrótce dostanie swoją szansę w meczu o stawkę.

 

Póki co Munandi wylądował w rezerwach, a pierwszy zespół kontynuował wyjazdowe tournée. Mecz z JIPPO Joensu był ostatnim, czwartym z rzędu na obcym boisku i zależało nam na tym, aby podróż na Alandy odbyła się w dobrych nastrojach. Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, ale niestety w samolocie panowała kompletna cisza, przerywana spontanicznymi przekleństwami tych, którzy wspominali niedawno zakończony mecz. Przez 90 minut mieliśmy przygniatającą przewagę, utrzymując się przy piłce przez niemal 60% czasu oraz oddając trzykrotnie więcej strzałów niż rywale. Pech dopadł nas na samym początku, gdy w 18. minucie Andreas Björk opuścił boisko z podejrzeniem pęknięcia kości nadgarstka. Później okazało się być to jedynie poważnym skręceniem, ale starcie z JIPPO musieliśmy dokończyć bez swojego najlepszego strzelca. Zastąpił go Björn-Erik Sundqvist i z zaskakującą łatwością dochodził do strzeleckich okazji. Cóż z tego, skoro tego dnia byliśmy ze skutecznością na bakier i mimo 11 prób ani razu nie pokonaliśmy Stefana Wahlstena.

 

Gospodarze rzadko wychylali nos z własnej połowy, licząc na tą jedną jedyną akcję. Los uśmiechnął się do nich w 57. minucie, gdy bierna postawa Lyyskiego dała Jussiemu Harinenowi wystarczająco dużo czasu i miejsca na oddanie decydującego o zwycięstwie strzału.

 

Ykkönen (kolejka 5/26), 24.05.2009

[7.] JIPPO Joensuu - IFK Mariehamn [2.] 1:0 (0:0)

18’ Björk (ST, MIFK) ktz.

57’ Harinen 1:0

 

MoM Harinen (ST, JIPPO) – 1 gol, nota 8

 

Widzów – 281

------------------------------

1:2

Odnośnik do komentarza

Przed szlagierowym spotkaniem na szczycie z JJK Jyväskylä byliśmy pełni obaw. To prawda, że dotychczas byliśmy niepokonani na własnym boisku, ale jednak ostatnie wyjazdowe spotkania zrodziły spore wątpliwości co do naszej formy. W dodatku w składzie zabrakło asa Andreasa Björka, który leczył skręcony przed tygodniem nadgarstek. Postanowiłem wstrząsnąć zespołem, dokonując kilku zmian w składzie. Przemeblowałem linię obrony, wprowadzając młodziutkich Lehtoniemiego na lewą stronę i Meriläinena na środek. Atak stworzyli Bellahssan i Friman, co okazało się strzałem w dziesiątkę.

 

Pierwszych 10 minut spotkania było w naszym wykonaniu piorunujące. W 5. minucie Peter Isaksson świetnie wrzucił piłkę z prawego skrzydła, a Andreas Friman na 10. metrze huknął ją z woleja. Uderzenie przyjął na klatę bramkarz JJK, co powaliło go na murawę i zanim zdołał się pozbierać, Bellahssan dopadł futbolówki i otworzył wynik. Po krótkiej chwili znów strzelał Friman. Tym razem z dwukrotnie większej odległości, ale przymierzył w samo okienko, piłka zatoczyła rogala i Kalle Rönkkö musiał drugi raz sięgać do siatki. Kibice wpadli w ekstazę i żądali bezlitosnej egzekucji lidera tabeli. Ich entuzjazm ostudziła dalsza część pierwszej odsłony meczu, bo nie tylko nie zdołaliśmy podwyższyć rezultatu, ale w 25. minucie bity przez Viréna rzut wolny otarł się o skaczącego w murze Stevica i po rykoszecie trafił do bramki.

 

W szatni przestrzegałem chłopaków przed zbytnią pewnością siebie. Mimo optycznej przewagi prowadziliśmy ledwie jednym golem i wszystko mogło się zdarzyć. Na szczęście drugą połowę rozpoczęliśmy równie skutecznie co pierwszą. Ładnym dryblingiem na lewej flance popisał się Kallijärvi, po kilkumetrowym rajdzie wrzucił piłkę na krótki słupek, gdzie oszukał wszystkich filigranowy Bellahssan i strzałem głową podwyższył na 3:1. Goście natychmiast rzucili się do ataku, chcąc szybko wrócić do gry. Ich wiarę w chociażby punkt zgasił Friman, który w 70. minucie wykończył firmowy rzut rożny wykonywany przez Niskalę. To było wielkie zwycięstwo na szczycie Ykkönen!

 

Ykkönen (kolejka 6/26), 31.05.2009

[2.] IFK Mariehamn – JJK Jyväskylä [1.] 4:1 (2:1)

5’ Bellahssan 1:0

8’ Friman 2:0

25’ Virén 2:1

47’ Bellahssan 3:1

70’ Friman 4:1

 

MoM Friman (ST, MIFK) – 2 gole, 1 asysta, nota 9

 

Widzów – 1538

------------------------

1:1

Odnośnik do komentarza

Niemal cała Europa trzymała kciuki za „czarnego konia” rozgrywek o Puchar UEFA. Drużyna AZ Alkmaar stanęła przed szansą na historyczny sukces, o którą we wcześniejszych fazach skutecznie walczyła z takimi tuzami jak Glasgow Rangers, Newcastle czy Roma, a teraz do pokonania pozostała jedynie Fiorentina. Niestety Holendrzy wyraźnie przegrali w finale 0:2 i ich wspaniała pucharowa przygoda skończyła się bez happy endu.

 

Skład finału Ligi Mistrzów nie był już tak niespodziewany. O najważniejsze trofeum zmierzyły się dwa londyńskie kluby - Arsenal i Chelsea. Jak przystało na derbowy pojedynek, stał on na fantastycznym poziomie. Bohaterem Arsenalu został Emmanuel Adebayor, który najpierw wyprowadził swój zespół na prowadzenie, a w dogrywce strzelił decydującą bramkę. Tak więc pierwszy Puchar Mistrzów powędrował do gabloty Kanonierów.

 

 

Maj 2009

 

Bilans: 4-1-1, 10:5

Ykkönen: 1. [+0 pkt.], 15 pkt, 14:5

Suomen Cup: 4. runda – 1:1k z FC Rio Grande

Finanse: € 389K (- € 47K)

Budżet transferowy: € 33K (€ 0K)

Budżet płac (rocznie): € 419K (€ 461K)

Nagrody: XI Miesiąca: Arajuuri, Kallijärvi, Björk

 

Transfery (Polacy): brak

 

Transfery (świat): brak

 

Ligi świata:

Anglia: Arsenal [+9] M

Finlandia: FC Honka [+0]

Francja: PSG [+16] M

Hiszpania: Valencia [+5] M

Niemcy: Dortmund [+4] M

Norwegia: Brann [+0]

Polska: Wisła Kraków [+7] M

Szwecja: Hammarby [+5]

Włochy: Inter [+12] M

 

Ranking FIFA:

1. Hiszpania [+0], 2. Argentyna [+0], 3. Brazylia [+0], …, 13. Polska [+0]

Odnośnik do komentarza

Kilku moich młodych piłkarzy z Afryki wyjechało na mecze reprezentacji różnych kategorii wiekowych. Wreszcie debiut w seniorskiej kadrze Kenii zaliczył bramkarz Willis Ochieng, który od roku jeździł na każde zgrupowanie, ale oficjalnego spotkania nie zaliczył. Swoją szansę dostał w kwalifikacyjnym starciu przeciwko Egiptowi i… puścił 4 gole.

 

W czasie gdy Ochieng wyciągał piłki z siatki na stadionie w Ismailii, my graliśmy swój mecz w ramach Suomen Cup. Przeciwnikiem był zespół Oulun Palloseura - jeden z licznych klubów z w mieście Oulu, a ja zachodziłem w głowę, czy wreszcie uda nam się zdeklasować dużo słabszego rywala. W pamięci miałem męczarnie z poprzedniej rundy, gdy dopiero po rzutach karnych pokonaliśmy amatorów z Laponii. Teraz postanowiłem zagrać nieco ofensywniej niż wówczas, ale znów postawiłem na rezerwowych.

 

Przebieg meczu bardzo przypominał frustrujący pojedynek z FC Rio Grande. Szybko przejęliśmy inicjatywę i niemal przez 90 minut zmagaliśmy się z zaparkowanym autobusem na polu karnym gospodarzy. W 26. minucie wreszcie wyszliśmy na prowadzenie, po tym jak będący na minimalnym spalonym Majava przyjął podanie Väisänena i płaskim uderzeniem w długi róg pokonał Juho Luukkonena. Po tym trafieniu dopadła nas ofensywna impotencja, która w końcówce meczu ośmieliła miejscowych do opuszczenia własnego przedpola i poszukania szczęśliwego wyrównania. Wszak w poprzedniej rundzie nasz rywal doprowadził do dogrywki w doliczonym czasie gry więc piłkarze z Oulu nie byli bez szans. Szczęśliwie nie pozwoliliśmy sobie w pełni odebrać inicjatywy i dzięki opanowaniu wywalczyliśmy kilka stałych fragmentów gry. Po jednym z rzutów wolnych drugi raz do siatki trafił Majava i mogliśmy świętować awans do kolejnej rundy. Niestety naszą radość zmąciła poważna kontuzja stawu skokowego George’a Chilufii, który będzie pauzował przez długie dwa miesiące.

 

Suomen Cup (5. runda), 06.06.2009

[NL] OPS Oulu - IFK Mariehamn [2L] 0:2 (0:1)

26’ Majava 0:1

53’ Chilufya (D R, MIFK) ktz.

88’ Majava 0:2

 

MoM Majava (ST, MIFK) – 2 gole, nota 9

 

Widzów – 1882

---------------

MIFK - Tampere Utd. 2:5

Odnośnik do komentarza

W odległym Dakarze Willis Ochieng zaliczył drugi mecz w reprezentacji Kenii i znów musiał często sięgać za siebie. Tym razem znęcali się nad nim piłkarze Senegalu, którzy już w pierwszej połowie ustalili wynik, strzelając naszemu rezerwowemu golkiperowi trzy gole. Willis w dwóch spotkaniach puścił aż 7 bramek i zapewne powróci do Mariehamn w fatalnym nastroju.

 

Niewiele brakowało, a Ochieng dołączyłby do równie jak on zawiedzionych kolegów. Wszystko przez nagłą blokadę, jaka dopadła nas w drugiej połowie spotkania z GIFK Kauniainen. Pierwsze 45. minut wskazywało na naszą wysoką wygraną. W ataku szalał Mohamed Bellahssan, który w odstępie 11 minut skompletował hat tricka, strzelając coraz to piękniejsze gole. A pomyśleć, że Marokańczyk miał rozpocząć ten mecz na ławce i dosłownie w ostatniej chwili uznałem, że rekonwalescent Andreas Björk nie jest jeszcze gotowy zagrać od pierwszych minut.

 

W przerwie przestrzegałem chłopaków, aby nie lekceważyli rywala mimo wysokiego prowadzenia. Niby ochoczo przytaknęli, ale z każdą chwilą oddawali gospodarzom inicjatywę. Skuteczności Bellahssanowi pozazdrościł zmiennik Jon Poulsen, który w 71. i 87. minucie wykorzystał prostopadłe podania kolegów i doprowadził do niespodziewanie emocjonującej końcówki. Fiński napastnik GIFK szukał hat tricka w doliczonych minutach, ale moja decyzja o wsparciu obrony dwoma cofniętymi defensywnymi pomocnikami uratowała nam komplet punktów.

 

Ykkönen (kolejka 7/26), 10.06.2009

[8.] GIFK Kauniainen - IFK Mariehamn [1.] 2:3 (0:3)

27’ Bellahssan 0:1

36’ Bellahssan 0:2

38’ Bellahssan 0:3

71’ Poulsen 1:3

87’ Poulsen 2:3

 

MoM Bellahssan (ST, MIFK) – 3 gole, nota 9

 

Widzów – 271

-----------------

1:3

Odnośnik do komentarza

Za dużo błędów nie popełniłem. Do tej pory idę równo z poprzednim save'm. Wówczas w tym momencie zaczęły się problemy i dopiero zmiana taktyki w czerwcu pozwoliła odjechać rywalom. Póki co widzę, że dużo gorszy sezon rozgrywają moi boczni obrońcy oraz Niskala, który co prawda asystuje, ale nadal jest bez gola.

---------------------

 

Piłkarze JBK Pietarsaari mają na nas sposób. Co gorsza, jest to sposób wyjątkowo okrutny. W zeszłym sezonie jako jedyna drużyna w lidze nie dała nam się pokonać. Na inaugurację wyrwała nam wszystkie punkty w ostatniej chwili, mimo iż na kwadrans przed końcem prowadziliśmy 3:2. W rewanżu padł frustrujący bezbramkowy remis po 90. minutach naszej wyraźnej przewagi. Nic więc dziwnego, że do pierwszego w obecnym sezonie pojedynku z JBK podchodziliśmy z dużymi obawami. To spowodowało niezwykle ostrożną grę w pierwszych 20 minutach, w których widzowie oglądali jedynie bezproduktywną kopaninę w środku pola. Ośmielił nas dopiero bardzo szczęśliwy przypadek z 22. minuty. Mika Niskala chciał wrzucić piłkę na daleki słupek z prawego narożnika pola karnego. Tor lotu został przecięty przez przebiegającego stopera gości i futbolówka padła łupek osamotnionego Wirtanena. Nasz prawoskrzydłowy miał dość ostry kąt, ale popisał się precyzyjnym uderzeniem zewnętrzną częścią stopy i było 1:0. Kilka minut później już byliśmy pewni, że nie taki diabeł straszny. Wzorową akcję kombinacyjną rozegrało moje ofensywne trio. Niskala przerzucił piłkę do przodu, gdzie Bellahssan zagrał na jeden kontakt z Björkiem i silnym strzałem pokonał Nieminena. Dwubramkowe prowadzanie w pełni nas satysfakcjonowało, a że rywale kompletnie nie garnęli się do ataków, kibice wracali do domów z uczuciem sporego niedosytu.

 

Ykkönen (kolejka 8/26), 14.06.2009

[1.] IFK Mariehamn – JBK Pietarsaari [12.] 2:0 (2:0)

22’ Wirtanen 1:0

29’ Bellahssan 2:0

 

MoM Wirtanen (M R, MIFK) – 1 gol, nota 8

 

Widzów – 1524

-------------------

3:3

Odnośnik do komentarza

Niemal dwa tysiące kibiców na stadionie amatorskiego klubu – taką oprawę miało nasze pucharowe spotkanie z Porinem Palloilijatem. Skauci przestrzegali mnie przed australijskim napastnikiem Mimi Saricem, który od ponad roku szwenda się w moim notatniku z adnotacją „szybki, za dobry na amatorów, za słaby na II ligę”. Umotywowani dopingiem fanów gospodarze byli gotowi zostawić zdrowie na boisku i już od pierwszego gwizdka rzucili się do huraganowych ataków. Te prowadzone były dość nieudolnie, przez co często wyprowadzaliśmy kontry marnowane seryjnie przez Frimana i Isakssona. Już miałem dość nonszalancji w ofensywie moich podopiecznych i powoli układałem sobie w głowie motywacyjny opieprz w przerwie. Tuż przed końcem pierwszej połowy dodałem do niego kilka wzmacniających „kurew”, bo ku wielkiej radości miejscowych widzów zespół z Pori wyszedł na prowadzenie. Grający po raz pierwszy ze sobą stoperzy Meriläinen i Munandi przepuścili prostopadłe podanie, które na gola zamienił Tom Melarti. Na ich własne szczęście zawodnicy MIFK jeszcze przed przerwą wyrównali za sprawą główki Frimana po rzucie rożnym, czym uchronili się przed wybuchem gniewu swojego trenera.

 

Na drugą połowę delegowałem napastnika Sundqvista, który zastąpił zupełnie niewidocznego Majavę. Pozyskany latem snajper wreszcie wykorzystał daną mu szansę i w 60. minucie zaliczył pierwsze trafienie w barwach MIFK. 10 minut później ten sam zawodnik wyprowadził szybki kontratak, który w decydującym momencie spieprzył Friman. Jednak za akcją podążał jej inicjator, który błyskawicznie odebrał piłkę i obsłużył wbiegającego w pole karne Isakssona.

 

Przy prowadzeniu 3:1 byłem spokojny o awans do 7. rundy Suomen Cup. Jednak życie umie zaskakiwać, a tym bardziej moi piłkarze, którzy od czasu do czasu lubią narobić sobie kłopotów. Głównym winowajcą był debiutujący tego dnia stoper Munandi, który po zawaleniu gola na 0:1 strzelił także samobója na kwadrans przed końcem. Wynik 2:3 i głośny doping widowni zmobilizował miejscowych do rzucenia wszystkich sił do ataku. Ich nadzieję w doprowadzenie do dogrywki mógł w 87. minucie zgasić Isaksson, ale spektakularnie zmarnował rzut karny, posyłając piłkę daleko poza stadion. Wówczas mój wewnętrzny głoś krzyczał z całych sił – stracimy trzeciego gola i to na pewno w doliczonym czasie gry. I tak właśnie się stało, za co odpowiedzialność ponosi głównie prawy obrońca Pekka Räisänen, który pozwolił szarżującemu Jurvainenowi wrzucić do strzelca gola Melartiego.

 

Dogrywka rozpoczęła się dla nas fatalnie, gdyż straciliśmy kontuzjowanego Sjölunda i musieliśmy kończyć mecz w dziesięciu. Loteria rzutów karnych była coraz bliżej, a wraz z nią nasze potencjalne odpadnięcie z krajowego pucharu. Jakimś cudem uniknęliśmy dodatkowych emocji, strzelając zwycięską bramkę w 116. minucie. Wówczas to Hansell dośrodkował z rzutu rożnego, tyle że nie jak zwykle na krótki słupek, ale na nabiegającego dużo dalej Väisänena. Młodziutki pomocnik strącił piłkę do środka, gdzie w gąszczu nóg najlepiej odnalazł się Sundqvist.

 

Suomen Cup (6. runda), 17.06.2009

[NL] Porin Palloilijat - IFK Mariehamn [2L] 3:4 (1:1, 3:3)

44’ Melarti 1:0

45+2’ Friman 1:1

60’ Sundqvist 1:2

71’ Isaksson 1:3

76’ Munandi (sam.) 2:3

87’ Isaksson (MIFK) n.rz.k.

90+1’ Melarti 3:3

92’ Sjölund (MIFK) ktz.

116’ Sundqvist 3:4

 

MoM Sundqvist (ST, MIFK) – 2 gole, 1 asysta, nota 9

 

Widzów – 1910

Odnośnik do komentarza

Losowanie ćwierćfinałów Suomen Cup zmobilizowało nas do wzniesienia się na wyżyny i pokonania w 7. rundzie faworyzowane Tampere United. Jeśli tego dokonamy, o półfinał zagramy albo z rywalem z Ykkönen JJK Jyväskylä, albo z amatorskim FCK Salamat.

 

W drodze do Kokkoli piłkarze rozmawiali tylko o nadchodzącym pucharowym starciu z niedawnym mistrzem Finlandii, a przecież najpierw czekała ich ważna ligowa potyczka z GBK. To liga, a nie puchar jest w tym roku priorytetem więc mimo iż mecz z Tampere zaplanowany był już za 3 dni, w Kokkoli nie zamierzałem nikogo oszczędzać i posłałem na boisko najmocniejszy skład.

 

Pierwsza połowa napawała mnie optymizmem, bo kontrolowaliśmy tempo gry i częściej dochodziliśmy do strzeleckich sytuacji. Prowadzenie dał nam Jarno Kallijärvi, ale duża w tym zasługa rekonwalescenta Andreasa Björka. Przy wrzutce z rzutu wolnego nasz snajper skupił na sobie uwagę dwóch stoperów i dzięki temu strącona przez jednego z nich piłka spadła pod nogi zupełnie osamotnionego Kallijärviego. Nasz lewoskrzydłowy tylko rzucił okiem na wychodzącego z bramki golkipera gospodarzy i z zimną krwią strzelił mu tuż pod brzuchem.

 

Niestety ostatnie minuty przed przerwą doprowadziły mnie do rozpaczy. W zaledwie trzy minuty straciłem dwóch napastników, w tym będącego ostatnio w rewelacyjnej formie Mohameda Bellahssana. Przez to w drugiej połowie szło nam dużo ciężej, a ja przełączyłem zespół na defensywne ustawienie i nakazałem przede wszystkim pilnować rezultatu. Nadchodził kluczowy ostatni kwadrans, w którym nie raz już traciliśmy gole. Tym razem „uciekliśmy do przodu” i w 73. minucie Björk podwyższył na 2:0 po firmowym rzucie rożnym. Końcówka spotkania stała się jeszcze prostsza po drugiej żółtej kartce prawoskrzydłowego miejscowej ekipy, którą w doliczonym czasie gry dobił zmiennik Staffan Svenlin.

 

Ykkönen (kolejka 9/26), 21.06.2009

[8.] GBK Kokkola - IFK Mariehamn [1.] 0:3 (0:1)

27’ Kallijärvi 0:1

43’ Bellahssan (ST, MIFK) ktz.

45’ Friman (ST, MIFK) ktz.

73’ Björk 0:2

83’ Kivistö (M R, GBK) cz.k.

90+2’ Svenlin 0:3

 

MoM Kallijärvi (M L, MIFK) – 1 gol, nota 8

 

Widzów – 508

 

Niecierpliwie czekałem na raport fizjoterapeuty dotyczący kontuzjowanych napastników. Friman doznał urazu stopy i wyleciał z treningów na miesiąc. Więcej szczęścia miał Bellahssan, który przez 2 tygodnie odpocznie z pękniętą kością policzkową, a potem zapewne będzie grał w plastikowej masce.

 

To była niezwykle pomyślna dla nas kolejka, gdyż wszyscy najpoważniejsi rywale pogubili punkty. Dzięki temu w czubie tabeli zrobiło się mniej tłoczno, a my zyskaliśmy nad drugim FC Viikingit trzy oczka.

------------------------

2:3

Odnośnik do komentarza

Mistrz Finlandii z lat 2006-2007 - Tampere United – nie wypełnił stadionu w Mariehamn do ostatniego krzesełka, ale i tak przyszło ponad dwa razy więcej widzów niż na zwykły ligowy mecz. Stawką był awans do ćwierćfinału Suomen Cup, a że tam czekał już dużo słabszy rywal z Ykkönen, potencjalnie gra toczyła się o półfinał rozgrywek. Dla nas był to także poważny sprawdzian z potęgą fińskiej piłki więc i weryfikacja naszych I-ligowych ambicji.

 

Swój zespół nastawiłem na dużo bardziej ostrożną grę, niż to zwykle mamy w zwyczaju na własnym boisku. Szczególną uwagę należało poświęcić filigranowemu (170cm/65kg) napastnikowi z Republiki Zielonego Przylądka. Cabral zdobył dotychczas 11 goli w 14 spotkaniach więc moja defensywa miała wyjątkowo ciężkie wyzwanie. To skończyło się już w 2. minucie, gdy as gości naciągnął ścięgno pachwiny i musiał opuścić boisko. Jednak przeciwko nam wciąż stał niezwykle groźny rywal i to mimo nieobecność swego lidera. Wzajemne badanie sił skończyło się w 10. minucie, gdy pomocnik Anthony Sichi dopadł wybitej po rzucie rożnym piłki i huknął z ponad 20. metrów. Futbolówka przedarła się przez zatłoczone pole karne i po rykoszecie wpadła do siatki. Kilkanaście minut później to do nas uśmiechnęła się fortuna, także obdarzając nas rykoszetem. Ciekawie rzut wolny rozegrali Björk z Niskalą i ten drugi wyrównał mocnym uderzeniem. To była pierwszy w tym sezonie gol naszego rozgrywającego.

 

Goście nie zrazili się utratą prowadzenie i szybko odzyskali inicjatywę. Mimo iż to my dłużej utrzymywaliśmy się przy piłce grając cierpliwie krótkimi podaniami, to jednak nasi rywale częściej dochodzili do strzeleckich okazji. Na nasze szczęście napastnicy z Tampere razili nieskutecznością, bo inaczej już do przerwy mogło być po wszystkim. Tymczasem to moja ekipa schodziła do szatni z prowadzeniem, a mocno zaskoczeni goście zapewne byli ofiarami wybuchu złości swojego szkoleniowca. W 41. minucie wykorzystaliśmy zagapienie defensywy United i po szybkim wybiciu z autu Bulgakova oraz podaniu Björka, wyszliśmy na prowadzenie po bramce Sundqvista. A wszystko to przy stojących w miejscu i biernie się nam przyglądającym piłkarzom z Tampere.

 

Na drugą połowę wyszliśmy z mocnym postanowieniem obrony rezultatu i gry z kontry. Długo udawało nam się powstrzymywać ataki gości, którzy zmuszeni byli do oddawania niegroźnych strzałów z dystansu. Nasza obrona została przełamana dopiero w 68. minucie, gdy jedno prostopadłe podanie Mathisena otworzyło drogę do bramki Hynynenowi.

 

Wszystko zmierzało do dogrywki, gdyż obydwie ekipy nie umiały znaleźć sposobu na ponowne umieszczenie piłki w siatce. Moja ekipa zdała się na Niskalę, ale ten rzadko szukał kolegów i decydował się na strzały ze zbyt dużej odległości. Spotkanie ożywiło się w samej końcówce, na co główny wpływ miał trzeci gol dla Tampere United. Nie popisał się mój stoper Kunda, który jakby bał się odebrać piłkę wprowadzonemu chwilę wcześniej Danielowi. Nigeryjczyk przebiegł dobre kilkanaście metrów z naszym obrońcą u boku, aby w dogodnym momencie oddać precyzyjny strzał tuż przy słupku. Ten gol zaważył, choć jeszcze w doliczonym czasie gry Björk trafił w poprzeczkę po rzucie rożnym.

 

Odpadliśmy, ale moich piłkarzy żegnały w pełni zasłużone brawa.

 

Suomen Cup (7. runda), 24.06.2009

[2L] IFK Mariehamn – Tampere United [1L] 2:3 (2:1)

2’ Cabral (Tampere) ktz.

10’ Sichi 0:1

24’ Niskala 1:1

40’ Sundqvist 2:1

68’ Hynynen 2:2

87’ Daniel 2:3

 

MoM Hynynen (ST, Tampere) – 1 gol, nota 8

 

Widzów – 3887

------------------

2:5

Odnośnik do komentarza

Nasze odpadnięcie z Suomen Cup odbyło się w najlepszy możliwy sposób. Po losowaniu miałem przeświadczenie graniczące z pewnością, że Tampere United to dla moich podopiecznych za wysokie progi i jedyne czego chciałem, to uniknięcie wysokiej porażki. Chłopcy wznieśli się na wyżyny i niemal nie pokonali faworytów, za co zewsząd płynęły wyrazy uznania. To jeszcze bardziej podniosło morale w zespole, który teraz wreszcie może w 100% skupić się na lidze. A przecież do awans do Veikkausliigi pozostaje największym priorytetem.

 

Po pucharowym starciu dałem zawodnikom aż dwa dni odpoczynku, bo ligowy szlagier z 3. w tabeli Atlantisem był tuż tuż. W pierwszej połowie nie widać było świeżości i chęci do gry, a przecież po to odpuściłem chłopakom treningi. Całe szczęście goście grali równie ospale jak my, przez co kibice na Wiklöf Holding Arena nudzili się co niemiara. Pierwszy strzał na bramkę oddaliśmy dopiero po niemal pół godzinie gry, ale już ta próba dała nam prowadzenie. Sędzia podyktował rzut wolny na 20. metrze za faul na Björku, a atomowe uderzenie Niskali obiło się o mur i wpadło obok zdezorientowanego bramkarza.

 

W szatni chciałem pobudzić zawodników do aktywniejszej gry w ataku i pełniejszego wykorzystania zaskakująco słabiutkiej formy rywala. Moje słowa poskutkowały już 6 minut po wznowieniu gry. Przedłużającą się akcję ożywił Sasa Stevic, znakomicie rozciągając grę do znajdującego się na lewej flance Svenlina. Ten po chwili czarowania odegrał do środka, skąd Niskala posłał kolejne mocne uderzenie. Piłka poleciała nisko nad murawą, odbiła się tuż przed interweniującym Kijunenem i wleciała do siatki nad jego barkiem. Wreszcie nasz rozgrywający się odblokował i w drugim kolejnym meczu zdobył trzecią bramkę. To dobrze wróży na kolejne spotkania, bo w obliczu kontuzji Bellahssana i Frimana zacząłem się martwić o strzeleckie wsparcie dla Björka. Optymistycznie zapowiada się też najbliższa przyszłość Staffana Svenlina, który tego dnia szalał na lewym skrzydle. Do asysty przy golu na 2:0 dołożył piękne trafienie w końcówce meczu, doskakując najszybciej do bezpańskiej piłki na linii pola karnego.

 

Ykkönen (kolejka 10/26), 28.06.2009

[1.] IFK Mariehamn – Atlantis FC [3.] 3:0 (1:0)

28’ Niskala 1:0

51’ Niskala 2:0

82’ Svenlin 3:0

 

MoM Niskala (M C, MIFK) – 2 gole, nota 9

 

Widzów – 1537

 

To efektowne zwycięstwo nie tyko pozwoliło nam odskoczyć od 3. w tabeli Atlantisa, ale także powiększyć przewagę nad wiceliderem FC Viikingit, który dzień wcześniej poległo w stolicy z rezerwami HJK.

--------------

3:2

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...