Willow Napisano 23 Kwietnia 2009 Autor Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2009 Po ciężkich sprawdzianach z rywalami z najwyższej półki, przyszedł czas na lekkie rozluźnienie. Ostatni mecz w marcu graliśmy przed własną publicznością z outsiderami z Białegostoku, a kilka dni później naszym rywalem miał być przedostatni GKS Bełachtów. Mecz z Jagiellonią ułożył się dla nas bardzo dobrze, bo już w pierwszych sekundach meczu Niewulis sfaulował w polu karnym Andrzeja Rybskiego i sędzia podyktował jedenastkę, którą bez problemu na bramkę zamienił sam poszkodowany. W następnych dwóch kwadransach oddaliśmy trochę pola gościom, dzięki czemu stworzyli sobie dwie dogodne sytuacje po stałych fragmentach, ale w obu przypadkach Bajković nie dał się pokonać. W ostatnich minutach pierwszej połowy podkręciliśmy tempo i tuż przed gwizdkiem na przerwę Balaz zagrał w uliczkę do Galesića, a ten bez trudu pokonał bramkarza gości. W drugiej połowie goście mieli ochotę powalczyć, ale dość szybko sprowadziliśmy ich na ziemię stwarzając sobie 2 doskonałe sytuacje i wybiliśmy im z głowy grę na naszej połowie. Co prawda jeszcze w ostatnich minutach podjęli ostatnią próbę zmiany wyniku, ale Boban Bajković wykazał się kocim refleksem i dwukrotnie wybijał piłki, których nie miał prawa sięgnąć. MoM - Boban Bajković (Lechia) - 8,3 - pięć kluczowych interwencji Lechia: Bajković - Wołąkiewicz, Bąk, Magdoń - Balaz, Bajić (63' Kasperkiewicz), Rybski, Nikolić - Galesić, Djukanović (76' Savić), Kowalczyk Ekstraklasa (22/30) 27.03.2010 - ul. Traugutta, Gdańsk - 10511 widzów [2] Lechia Gdańsk - [16] Jagiellonia Białystok 2:0 (2:0) 2. A. Rybski 1:0 45. M. Galesić 2:0 Odnośnik do komentarza
Peedro Napisano 23 Kwietnia 2009 Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2009 Że tak spytam "skont" w tej naszej ekstraklasie tyle obcokrajowców się wzięło bo nazwiska takie nie nasze co niektóre :P Odnośnik do komentarza
Willow Napisano 23 Kwietnia 2009 Autor Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2009 Peedro - moi skauci mogą penetrować całą Europę oraz różnego rodzaju turnieje międzynarodowe - no to pojawili się u nas dużo tańsi od Polaków Bośniacy, Czarnogórcy i Serbowie. Dodatkowo w Lechii już było kilku (np. Bajić). Jednak sytuacja się zmieni po sezonie, bo większość okazała się niewdzięcznikami i pójdą w cholerę No i a'propos obcokrajowców... Wyjazd do Bełchatowa będziemy z pewnością wspominać bardzo miło - no może poza krótkim incydentem, który miał miejsce w Łodzi, gdy nasz kierowca zamiast zjechać na Bełchatów zahaczył o dzielnicę ŁKSu... W sumie, to i tak mieliśmy wymienić szyby w autokarze, a piłkarze wcześniej narzekali na brak klimatyzacji i panującą wewnątrz pojazdu duchotę. Mieliśmy zdominować Bełchatowian i... znów nam się udało. Tak, jak w zeszłym sezonie byliśmy znani z tego, że traciliśmy bramki w pierwszych sekundach, minutach po gwizdku sędziego, tak teraz z szybko strzelonych bramek zrobiliśmy swoją wizytówkę. Zaczęliśmy od środka, cztery podania, Djukanović zagrał prostopadłą piłkę do wchodzącego ze skrzydła Nikolića i ten zdobył pierwszą bramkę w barwach Lechii. Dzięki temu mogliśmy kontrolować spotkanie i faktycznie to robiliśmy. Jednak jedna akcja pod koniec pierwszej połowy, po której tylko szczęściu i brakowi umiejętności Dawida Nowaka zawdzięczaliśmy, że gospodarze nie wyrównali, była dla nas sygnałem, że mecz sam się nie wygra. Nakazałem piłkarzom szybkie rozprawienie się z przeciwnikami i zdobycie jeszcze jednej bramki... i o mało co, nie skończyło się to tragicznie, gdy Marciniak znalazł się sam na sam z naszym bramkarzem. Na szczęście Bajković wyszedł z tego pojedynku zwycięsko, a my chwilę później strzeliliśmy bramkę na 2:0 - szczęśliwym strzelcem okazał się nasz super-snajper Milos Djukanović, który wykorzystał gapiostwo obrońców. Gospodarze odpowiedzieli strzałem Jaramillo w poprzeczkę, ale ten dzień należał do nas. W ciągu następnych kilku minut zamknęliśmy GKS w ich polu karnym i rozpoczęliśmy bombardowanie. Aż 6 strzałów obronił Kozik bądź zablokowali obrońcy, dopiero na uderzenie głową Djukanovića nie znaleźli recepty. I było po meczu... MoM - Milos Djukanović (Lechia) - 8,6 Lechia: Bajković - Wołąkiewicz, Bąk, Midzierski - Balaz (73' Knezević), Kasperkiewicz (73' Bajić), Rybski, Nikolić - Galesić, Djukanović, Kowalczyk Ekstraklasa (23/30) 03.04.2010 - ul. Sportowa, Bełchatów - 2267 widzów [15] GKS Bełchatów - [2] Lechia Gdańsk 0:3 (0:1) 1. N. Nikolić 0:1 55. M. Djukanović 0:2 59. M. Djukanović 0:3 Odnośnik do komentarza
Willow Napisano 23 Kwietnia 2009 Autor Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2009 Mimo mocnego postanowienia, że Puchar Polski już nie jest dla nas imprezą priorytetową, strasznie chciałem wykorzystać szansę jaka się przed nami pojawiła, przejść Polonię i awansować do półfinału. Dlatego też w składzie pojawiło się więcej znajomych twarzy. Miałem tylko nadzieję, że spiszemy się lepiej niż w ostatnim meczu grupowym Pucharu Ekstraklasy, w którym graliśmy właśnie z Polonią i również na boisku pojawili się gracze pierwszego składu... Wtedy przegraliśmy 2:3... O pierwszej połowie nie ma co mówić, bo chcielibyśmy jak najszybciej o niej zapomnieć. Mieliśmy przewagę, siedmiokrotnie strzelaliśmy w stronę bramki Przyrowskiego, każda nasza akcja ofensywna pachniała golem i sprawiała nie lada kłopoty obronie gości, a do szatni schodziliśmy przegrywając 0:1. Polonia wyszła z jedną (słownie: j-e-d-n-ą) kontrą i Łukasz Piątek uderzył nie do obrony, pod poprzeczkę przy bliższym słupku bramki Bajkovića. W przerwie powiedziałem chłopakom, że jeszcze wszystko się może zdarzyć, że dadzą radę... choć gotowało się we mnie i jedyne co chciałem im powiedzieć, że są frajerami, którzy chyba jako jedyni w Polsce potrafią przegrywać 0:1 mimo miażdżącej przewagi... Druga połowa zaczęła się od naszych huraganowych ataków. Djukanović strzelił w słupek, uderzenie Savića z najwyższym trudem wybił bramkarz, a strzał głową Galesića z linii bramkowej wybili obrońcy. Bramka wyrównująca wisiała w powietrzu, wszyscy wiedzieli, że to tylko kwestia czasu... i wtedy Brede zbyt krótko wybił piłkę, ta trafiła do Majewskiego, który idealnie obsłużył Mohę i zrobiło się 0:2. Jak nie strzelimy szybko bramki kontaktowej to będzie po nas... - tylko tyle zdążyłem pomyśleć, bo właśnie wtedy Savić wypuścił w uliczkę Djukanovića, a ten położył bramkarza i umieścił piłkę w siatce. I od tego momentu się zaczęło... Cortez strzelił bramkę na 3:1, ale był na minimalnym spalonym i sędzia nie uznał gola, który prawdopodobnie by nas pogrzebał. Chwilę później Balaz uderzył mocno (prawą nogą!!!), ale chybił o centymetry... Mieliśmy coraz mniej czasu... Zostało trochę ponad 20 minut, jeśli teraz nie wyrównamy, to zabraknie nam czasu na trzecią bramkę... - znów moje myśli okazały się prorocze, a do wyrównania doprowadził niezawodny Djukanović, który zachował najwięcej zimnej krwi w zamieszaniu podbramkowym i skierował piłkę do bramki ponad interweniującym niepewnie Przyrowskim. Minuty upływały nieubłaganie, goście bronili się zaciekle, a my mieliśmy coraz mniej sił. Zegar wskazywał 82 minutę... Balaz przedarł się przypadkiem lewą stroną, przebiegł połowę boiska i niestety zabrakło mu sił na celne dośrodkowanie. Piłka padła łupem Przyrowskiego... który popełnił kluczowy błąd i wypuścił ją z rąk - na taki prezent czekał już Kowalczyk i na 8 minut przed końcem meczu wyszliśmy na prowadzenie! Poszliśmy za ciosem... Kowalczyk dostał idealne podanie w tempo, wszedł w pole karne i pokonał bramkarza. Jednak jego radość brutalnie stłamsił sędzia boczny podnosząc (według niektórych) niesłusznie chorągiewkę. Jednak to nas nie zdeprymowało... byliśmy na fali i w 88 min. Bajić podał piłkę wzdłuż linii pola karnego, a bombę z 20 metrów posłał Krzysztof Bąk... były gracz Polonii!!! Prowadziliśmy 4:2! Cofamy, cofamy! Bronimy za wszelką cenę Niestety w 90 minucie Chus Herrero znalazł lukę w naszej obronie, zagrał w pole karne do niepilnowanego Biernackiego (to Midzierski zjebał), a ten strzelił nam bramkę. W ciągu następnych 30 sekund przeżyłem istną sinusoidę emocji - z nieba trafiłem do piekła, by potem dowiedzieć się, że w PP nie ma zasady bramek na wyjeździe i czeka nas... dogrywka. A w niej emocje się skończyły za sprawą Milosa Djukanovića, który w pojedynkę rozmontował obronę rywali, minął w pełnym biegu trzech obrońców i uderzył między nogami wychodzącego bramkarza... stadiony świata! Goście, mimo iż do doprowadzenia do rzutów karnych potrzebowali tylko jednej bramki, nie rzucili się do ataku... a my postawiliśmy kropkę nad "i" w 115 min. gdy Galesić wykorzystał złe ustawienie Przyrowskiego i zmieścił piłkę między jego nogą, a krótszym słupkiem. MoM - Milos Djukanović (Lechia) - 9,5 - hattrick + asysta. już się pogodziłem z jego odejściem, więc cieszy wzrost ceny Lechia: Bajković - Brede, Bąk, Midzierski - Knezević (58' Balaz), Bajić, Kasperkiewicz (90' Rybski), Nikolić - Galesić, Djukanović, Savić (58' Kowalczyk) Puchar Polski (1/4 finału, 2 mecz) 07.04.2010 - ul. Traugutta, Gdańsk - 7236 widzów [EKS] Lechia Gdańsk - [EKS] Polonia Warszawa 6:3 (4:3, 0:1) [2:3] 38. Ł. Piątek 0:1 56. Moha 0:2 58. M. Djukanović 1:2 69. M. Djukanović 2:2 84. M. Kowalczyk 3:2 88. K. Bąk 4:2 90+1. M. Biernacki 4:3 110. M. Djukanović 5:3 115. M. Galesić 6:3 W półfinale trafiliśmy na Wisłę Kraków - Krakowianie dostali jeszcze jedną szansę od losu, aby pokazać, że są od nas lepsi. Odnośnik do komentarza
wenger Napisano 23 Kwietnia 2009 Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2009 No, piękny meczyk. Ja ostatnio przeżywam takie emocje w każdym ligowym spotkaniu... czego Tobie nie życzę Odnośnik do komentarza
Willow Napisano 23 Kwietnia 2009 Autor Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2009 wenger - gdy mi strzelili na 4:3 już myślałem, że jestem w czarnej dupie... a zostałem miło zaskoczony przez dogrywkę Ale emocje były kolosalne! Rewelacyjna w poprzednich rozgrywkach Odra Wodzisław w tym sezonie zawodziła od samego początku. Zaczęło się od kompromitującej porażki w pierwszej rundzie eliminacyjnej do pucharu UEFA (z Czarnogórskim FK Budućnost Podgorica). Potem zdarzały się wpadki 1:4 z nami, 0:5 z Polonią, czy 2:6 z Arką. Nasi rywale wiosnę zaczęli od mocnego uderzenia wygrywając z Legią, by potem zanotować serię 7 spotkań bez zwycięstwa, zdobywając w tym czasie 1 punkt. Byliśmy w gazie, ale liczyłem na ciężką przeprawę, bo na odpoczynek mieliśmy raptem 3 dni. I pewnie bylibyśmy przegrali gdyby napastnicy Odry byli bardziej skuteczni (zwłaszcza Kwiek), a nam nie wchodziło wszystko, co leciało w światło bramki. Worek z bramkami otworzył Milos Djukanović, który w niemożliwy wręcz sposób, uderzył "szupakiem" z linii pola karnego! Piłka odbiła się jeszcze od słupka... Kolejny cudowny gol Czarnogórca! Gospodarze próbowali odrobić straty, atakowali, grali pressingiem, a my po swojej drugiej akcji ofensywnej w tym spotkaniu podwyższyliśmy wynik na 2:0 po tym, jak Rybski wykorzystał jedenastkę podyktowaną za "faul" Szymiczka na Galesiću. Początek drugiej połowy musiał zdołować nawet największego z optymistów wśród kibiców gospodarzy, bo już w 48 min. Djukanović uciekł prawą stroną, dograł wzdłuż 16-stki do Kowalczyka, a ten płaskim strzałem nie dał szans Stachowiakowi na skuteczną obronę. Był to nasz trzeci celny strzał w tym spotkaniu Dalszą część spotkania kontrolowaliśmy, ale też nie ustrzegliśmy się błędu, gdy Szymiczek w 78 min. zdobył honorowego gola dla gospodarzy. Jednak na więcej Odrze nie pozwoliliśmy i na 6 kolejek przed końcem sezonu umocniliśmy się na 2 miejscu w tabeli. MoM - Milos Djukanović (Lechia) - 7,7 Lechia: Bajković - Magdoń, Bąk, Wołąkiewicz - Balaz (64' Piątek), Rybski, Kasperkiewicz, Nikolić - Galesić (64' Dawidowski), Djukanović, Kowalczyk Ekstraklasa (24/30) 10.04.2010 - ul. Bogumiłska, Wodzisław Śl. - 3464 widzów [8] Odra Wodzisław - [2] Lechia Gdańsk 1:3 (0:2) 23. M. Djukanović 0:1 38. A. Rybski 0:2 (kar) 48. M. Kowalczyk 0:3 78. P. Szymiczek 1:3 Odnośnik do komentarza
Peedro Napisano 23 Kwietnia 2009 Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2009 europejskie puchary coraz bliżej a co do zagranicznych piłkarzy to chodzi mi o inne zespoły ekstraklasy, np. Polonia bo z tego co wyczytałem to przynajmniej dwóch graczy z Ameryki Południowej mają. Ciekawi mnie to, bo w FM 08 rzadko zdarza się że piłkarze z takich krajów trafiają do PL ligi, z reguły jakieś ochłapy z bałkanów... Bo to że ty ściągasz tanich i dobrych piłkarzy z bałkanów to normalne, sam tak zawsze robię, bo jest tanio i dobrze Odnośnik do komentarza
Willow Napisano 23 Kwietnia 2009 Autor Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2009 Peedro - nie wiem, może tak w 09 jest ustalona reputacja Ekstraklasy, że pojawiają się Latynosi i starsi Francuzi, Hiszpanie i inni "zachodni Europejczycy? W Wiśle jest jeden Hiszpan, w Legii chyba też, a do mnie chciał przejść tylko Francuz z polskimi korzeniami . - Jak nastroje przed derbami? - pytanie dziennikarza było konkretne. - Jesteśmy bojowo nastawieni, choć nie odczuwam, aby był to inny mecz niż zwykle. - Jak to? Przecież pochodzi Pan z Gdańska, świętą wojnę z Arką wypił Pan razem z mlekiem matki!!! - Skoro tak... A dla kogo ten wywiad? - Dla Przeglądu Sportowego. - Ach... i tak nikt nie uwierzy, więc dobrze... Ma być pompatycznie i z patosem... Hm... niech pomyślę... Derby Północy nie są dla nas kwestią życia i śmierci. To coś o wiele ważniejszego. Może być? - Super, tak, tak, tak. To czytelnicy lubią. Dzięki, powodzenia... Następnego dnia moja gęba uśmiechała się przyjaźnie z okładki Przeglądu Sportowego. Niestety tytuł artykułu podobał mi się już mniej: "Trener Lechii nawołuje do wojen klubowych nazywając swoich rywali śmierdzącymi śledziami" - w tym roku rodzinę z Gdyni zaproszę do siebie - pomyślałem. Moi piłkarze okrutnie się ze mnie naśmiewali, że dałem się złapać na stary chwyt dziennikarzy PS i współczuli, że dość mocno ograniczyłem sobie regiony, w których mogłem czuć się bezpiecznie. Jednak obiecali mi, że zrobią wszystko, aby artykuł i mój swoisty areszt domowy nie poszły na marne. Pierwsza połowa była nudna. Chciałoby się nawet rzec, że lepiej zagraliby piłkarze z Gdyni ze swoimi rezerwami, gdyby nie to, że byłem pewien, że oświadczyłbym wtedy nieprawdę. Emocje na trybunach w ciągu pierwszych 45 minut wywołały tylko dwie akcje - potężny, ale niecelny strzał głową Ławy, oraz bramka Djukanovića, której niesłusznie nie uznał sędzia dopatrując się spalonego. W przerwie lekko wstrząsnąłem drużyną, aby uniknąć jakiejś głupiej porażki wynikającej z naszej ospałości czy marazmu. I poskutkowało - już w 49 min. Djukanović ładnie obrócił się z piłką i zagrał do wchodzącego na czystą pozycję Kowalczyka, a ten uderzył przy krótszym słupku i zdobył swoją bramkę nr 15 w tym sezonie. Gospodarze odpowiedzieli w mgnieniu oka, Trałka zagrał w uliczkę do Gruszczynskiego i Francuz polskiego pochodzenia, którego Arka wyczarowała z Luksemburskiego F91 Dudelange, strzelił wyrównującą bramkę... jednak nie mógł cieszyć się ze swojego piątego gola w sezonie, bo sędzia boczny zauważył pozycję spaloną... Gospodarze po tym zdarzeniu stanęli, a my znów złapaliśmy wiatr w żagle. Naszą przewagę z tego okresu udokumentował Savić, który dobił do pustej bramki piękne uderzenie zewnętrzną częścią stopy Nikolicia. Nokautujące uderzenie zadaliśmy już w końcowych minutach meczu, gdy Rybski pewnie wykorzystał rzut karny podyktowany za faul Łukasza Kowalskiego na Piątku. MoM - Vladimir Savić (Lechia) - 7,7 Lechia: Bajković - Midzierski, Bąk, Wołąkiewicz - Balaz (62' Piątek), Rybski, Kasperkiewicz, Nikolić (83' Kawa) - Galesić (68' Savić), Djukanović, Kowalczyk Ekstraklasa (25/30) 18.04.2010 - stadion GOSiR, Gdynia - 11983 widzów [7] Arka Gdynia - [2] Lechia Gdańsk 0:3 (0:0) 49. M. Kowalczyk 0:1 70. V. Savić 0:2 87. A. Rybski 0:3 (kar) Wisła w tej samej kolejce tylko zremisowała z Piastem i dzięki temu nasza strata do Krakowian wynosiła już tylko 1 punkt. Tymczasem za nami z 7 punktową stratą czaił się Lech, który miał jedno zaległe spotkanie do rozegrania. Odnośnik do komentarza
Peedro Napisano 23 Kwietnia 2009 Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2009 hyhy, bo jeszcze miszczem zostaniesz :P Odnośnik do komentarza
Willow Napisano 23 Kwietnia 2009 Autor Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2009 Kolejny mecz graliśmy u siebie z nijaką w tym sezonie Polonią Bytom. Interesowały nas tylko 3 punkty zdobyte jak najmniejszym kosztem, bo kilka dni później mieliśmy zaplanowany mecz w półfinale Pucharu Polski z Wisłą. Co prawda nie liczyłem na przejście Krakowian, ale uniknięcie pogromu pozwoliłoby utrzymać wysokie morale... tak potrzebne w końcowej fazie sezonu. Mecz nie był ani porywający, ani nerwowy, ani tym bardziej nie musieliśmy drżeć w nim o wynik. Zwłaszcza, że już w 10 minucie za bezmyślny faul w środku pola czerwoną kartkę zobaczył Tomasz Owczarek i mieliśmy 80 minut, aby wykazać swoją wyższość nad Bytomianami. Nie było szaleńczych ataków, kilkudziesięciu strzałów i cudownych akcji. Była zimna i wyrachowana gra, która miała na celu zmęczenie rywala i zadanie jednego, dwóch precyzyjnych ciosów. Pierwszą bramkę zdobyliśmy tuż przed przerwą gdy Djukanović popisał się swoim firmowym zagraniem - przejął piłkę tyłem do bramki, obrócił się i wypuścił w bój wchodzącego w pole karne Nikolicia, a ten nie miał kłopotów z pokonaniem Peskovica. W przerwie wyraziłem swoje niezadowolenie z gry moich podopiecznych, ot, tak z przekory, a oni po przerwie szybko podwyższyli prowadzenie i nie oddali go już do końca. Goście nie byli w stanie zrobić nam krzywdy, a my nie wysilaliśmy się przy konstruowaniu akcji i mecz był nudny jak flaki z olejem. Niestety kontuzji, która wykluczyła go do końca sezonu, doznał Savić. MoM - Nemanja Nikolić (Lechia) - 7,8 Lechia: Bajković - Midzierski, Bąk, Wołąkiewicz - Balaz, Rybski, Kasperkiewicz (80' Bajić), Nikolić - Savić (80' Duda), Djukanović, Kowalczyk (68' Dawidowski) Ekstraklasa (26/30) 24.04.2010 - ul. Traugutta, Gdańsk - 10850 widzów [2] Lechia Gdańsk - [8] Polonia Bytom 2:0 (1:0) 10. T. Owczarek (czerw/k) 45. N. Nikolić 1:0 51. V. Savić 2:0 Wisła ograła Piasta 1:0 i na górze pozostał status quo. Natomiast Lech sensacyjnie uległ Śląskowi 0:1 i odpadł już prawie definitywnie z rywalizacji o MP. Mnie natomiast martwiła coraz gorsza forma mojego zespołu. Od meczu z Odrą, który wygraliśmy tylko dzięki 100% skuteczności nasza gra wyglądała coraz gorzej i mogłem sobie pisać o wyrafinowanej i wyrachowanej grze z osłabioną Polonią Bytom, ale prawda była inna - graliśmy słabo... Odnośnik do komentarza
mateo123 Napisano 23 Kwietnia 2009 Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2009 'Piknie', że tak powiem :P Odnośnik do komentarza
Willow Napisano 23 Kwietnia 2009 Autor Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2009 Ej, nie zapeszać! Półfinał Pucharu Polski. Czegóż się spodziewać, jeśli nie pięknych akcji, dramaturgii i walki o każdą piłkę, ale z zachowaniem zasad fair play? Wisła była w gazie, Wisła w tej rundzie grała cudownie, Wisła przegrała tylko raz... z Lechią. Widać było, że obie drużyny skupiały się jednak na czekających je meczach w Ekstraklasie, bo na boisku pojawiło się kilka twarzy widzianych tylko wtedy, gdy wyłapywali je na trybunach realizatorzy z C+. Obie ekipy zaczęły zachowawczo, głęboko cofnięte i badały siebie nawzajem. Dopiero po 20 minutach do śmielszych ataków ruszyli gospodarze i natychmiast zdobyli bramkę. Niestety zrobili to w sposób wołający o pomstę do nieba - Paweł Brożek zderzył się w powietrzu z Hubertem Wołąkiewiczem, ten padł na ziemie i się nie podnosił. Piłka spadła pod nogi Magdońa, który widząc co się dzieje wycofał ją do naszego bramkarza, aby nie przerywać jeszcze gry i sprawdzić co też zrobi leżący na murawie Hubert. Jakież zdziwienie musiało ogarnąć Bajkovicia, gdy piłkę spod nóg wygarnął mu sprawca całej sytuacji Brożek i umieścił ją w siatce... Mimo, że pałaliśmy rządzą zemsty to do przerwy nic już się nie wydarzyło. Drugą połowę zaczęliśmy od dwóch szybkich kontr i jednego, dość długiego, a co najważniejsze, skutecznego ataku pozycyjnego, którego zakończeniem zajął się Galesić umieszczając piłkę przy dłuższym słupku bramki bronionej przez Malarza. Bardzo przytomnym zagraniem w tej akcji popisał się trochę zapomniany, ale odkurzony na potrzeby tego meczu Jakub Kawa. Przez kolejne 20 minut z boiska wiało nudą i powoli zaczynałem wierzyć w korzystny rezultat, ale moje nadzieje rozwiał Jirsak, który dopadł do piłki wybitej spod nóg rozpędzonego Brożka i wpakował ją do bramki obok leżącego już Bajkovicia. Do odrabiania strat zerwaliśmy się niemal natychmiast, czego efektem był faul Sztylki w polu karnym na szarżującym Djukanoviciu. Sędzia wskazał na 11 metr, a do piłki podszedł pałający rządzą zemsty za kilka zmarnowanych w Krakowie lat, Tomek Dawidowski. Podszedł, zajebał, zjebał i się zjebał. - jak to obrazowo opisywał później Pan Miecio. A było tak blisko MoM - Tomas Jirsak (Wisła) - 7,9 Lechia: Bajković - Magdoń, Bąk (21' Djoković), Wołąkiewicz (28' Kawa) - Piątek, Bajić, Kasperkiewicz, Pęczak - Galesić (71' Dawidowski), Djukanović, Kowalczyk Puchar Polski (1/2 finału, 1 mecz) 28.04.2010 - Stadion Miejski im. Henryka Reymana, Kraków - 8074 widzów [EKS] Wisła Kraków - [EKS] Lechia Gdańsk 2:1 (1:0) 27. P. Brożek 1:0 27. H. Wołąkiewicz (ktz) 55. M. Galesić 1:1 77. T. Jirsak 2:1 81. T. Dawidowski (nie wyk. karnego) W drugim półfinale Legia wygrała 5:0 z GKS Bełchatów i mogła już świętować awans do finału. Odnośnik do komentarza
wenger Napisano 23 Kwietnia 2009 Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2009 W lidze nuuudy... Idź do Arki - to by było wyzwanie Odnośnik do komentarza
Willow Napisano 23 Kwietnia 2009 Autor Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2009 No i zapeszyli... ;P Gdy przed rozpoczęciem rundy jesiennej poszedłem tak dla zabawy do wróżki, ta przepowiedziała mi wtedy: - Twoja drużyna będzie odnosić sukcesy, ale im więcej wygrasz, tym większa będzie cena, którą zapłacisz. Wielkie zwycięstwa okupisz sromotnymi klęskami... - Ale czy unikniemy spadku? Proszę powiedz?! - desperacko pytałem. - Hmm... och z pewnością... ale nie będzie to radosna chwila... heheheehehehhe, ehkhekhehe Teraz, gdy patrzyłem na mecz z Polonią Warszawa jej słowa, aż huczały w mej głowie, a jej drwiący śmiech, który przerodził się w okropny spazmatyczny kaszel ani na moment mnie nie opuszczał. Wysokie wygrane zostaną okupione sromotnymi porażkami... no tak, ale dlaczego właśnie teraz? - rozmyślałem, gdy moja drużyna była rozjeżdżana przez gospodarzy, którzy dodatkowo dobrze się przy tym bawili. Byliśmy bezradni, tak jakby ktoś rzucił na nas urok - Ha! No jasne. Urok! Przecież nagle nie mogliśmy zgubić gdzieś talentu do gry w piłkę. Ale czy na pewno? Przecież już tak było w Kosmicznym Meczu, gdy te stworki zabrały talent koszykarzom i tylko Jordan mógł ich uratować - natychmiast spojrzałem na ławkę, na której siedzieli rezerwowi, którzy w duchu pewnie cieszyli się, że nie przebywają na boisku i omijają ich baty... - Nie... choćbym nie wiem jak bardzo użył wyobraźni, to z żadnego z nich nie zrobię Jordana... - Tomek! Grzej się! - krzyknąłem w stronę Dawidowskiego, ale wiedziałem, że nic to nie da. To był najgorszy mecz, który rozegrała Lechia pod moją wodzą i o ile przed kibicami i dziennikarzami wziąłem winę na siebie, to w szatni piłkarze przestali się cieszyć, że pogrom, którego doznali już się skończył. MoM - Filip Ivanowski (Polonia) - 9,4 Lechia: Bajković - Magdoń, Bąk (39' Djoković), Wołąkiewicz - Balaz, Rybski, Kasperkiewicz, Nikolić - Galesić (57' Dawidowski), Djukanović (57' Duda), Kowalczyk Ekstraklasa (27/30) 01.05.2010 - ul. Konwiktorska, Warszawa - 3808 widzów [5] Polonia Warszawa - [2] Lechia Gdańsk 6:1 (3:1) 15. M. Kowalczyk 0:1 23. Ch. Herrero 1:1 28. F. Ivanowski 2:1 37. L. Pajoy 3:1 46. F. Ivanowski 4:1 57. Ł. Piątek 5:1 74. F. Ivanowski 6:1 Morale się załamało, już nie było drużyny, porobiły się grupki, ale w samych grupkach też były rozłamy. Dodatkowo wielu piłkarzy narzekało na drobne urazy i ogólne przemęczenie sezonem... Chyba mierzyliśmy zbyt wysoko... Natomiast Wisła stanęła przed szansą odjechania nam na 4 punkty i w Chorzowie przegrała z Ruchem 0:1 po golu Nowackiego. Pocieszające było to, że ich gra wyglądała niewiele lepiej od naszej. Odnośnik do komentarza
wenger Napisano 23 Kwietnia 2009 Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2009 Kto z kim w ostatnich kolejkach? Odnośnik do komentarza
Peedro Napisano 23 Kwietnia 2009 Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2009 Musiało boleć. Najgorsze są takie porażki. Później człowiek nie wie czy ich zyebać czy się pochlastać. Odnośnik do komentarza
Willow Napisano 23 Kwietnia 2009 Autor Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2009 My: Górnik (D) Lech (D) Korona (W) Oni: Arka (D) Korona (W) Legia (D) Czyli podobnie, po jednym średniaku, po jednym słabeuszu i po jednym zespole z górnej półki. Dodatkowo Wisła gra w finałach PP i PE i w tym upatruję szansy... Odnośnik do komentarza
Willow Napisano 24 Kwietnia 2009 Autor Udostępnij Napisano 24 Kwietnia 2009 Zanim jednak przystąpiliśmy do ostatecznego boju o Mistrzostwo Polski czekał nas rewanż w półfinale Pucharu Polski z Wisłą Kraków. Gdyby ktoś mi powiedział latem, że będziemy walczyć o te dwa tytuły w tym sezonie to uznałbym go za niespełna rozumu... choć nikt nigdy nawet nie zapytał... - Panie trenerze jakie plany na obecny sezon? Mistrzostwo i Puchar? - zapytał jeden z dziennikarzy. - Muszę uznać Pana za niespełna rozumu - brzmiała moja odpowiedź Ekhm... no cóż, znalazł się jeden taki, ale po pierwsze był z SE, a po drugie słyszałem ostatnio, że w tej chwili leczy się w zakładzie psychiatrycznym. Nikła porażka w pierwszym meczu półfinałowym dawała nam niesamowite szanse na awans. Wystarczyło strzelić Wiśle tylko dwie bramki i nie stracić żadnej. Banał. Prościzna. Łatwizna. Lajcik. Zwłaszcza, że moi piłkarze epatowali wręcz nieposkromionymi pokładami energii i siły witalnej, które pozwalały im na wejście nawet na pierwsze piętro budynku klubowego. I to bez zadyszki! Na drugie piętro wysyłali najodważniejszych. Morale, po porażce 1:6 z Polonią szczytowało gdzieś pomiędzy K2 a Czomolungmą. Byliśmy gotowi zabić. - No, ruszamy, ruszamy... Panowie, z werwą! - krzyknąłem. - Ehe... - szepnął nasz kapitan. - Tak... - zawtórowało kilka słabych głosów. - Do Boju... eeee....ekehekehkkheheheke - zakaszlał najstarszy w drużynie, będący już w sile wieku, 32-letni Kowalczyk. - Obudź się, już czas - powiedział Rybski do kolegi obok. - Trenerze, Magdoń chyba nie oddycha - powiedział ktoś cichym głosem. - Zara, tylko się wysram - ryknął z łazienki Pęczak. - What did he say? - zapytał Galesić. Tak, sił i mobilizacji nam nie brakowało... Sam mecz mógłby się nie odbyć, a w zamian za to, transmitująca go telewizja mogłaby puścić nasz pierwszy pojedynek z Krakowa. Obie drużyny znów zagrały zachowawczo. To Wisła ponownie objęła prowadzenie, a my nie potrafiliśmy skutecznie odpowiedzieć. Skupiając się na różnicach pomiędzy obydwoma spotkaniami, to trzeba koniecznie wymienić dwie rzeczy. Przede wszystkim szanse na awans straciliśmy jeszcze w pierwszej połowie, bo Wiślacy w ostatnich minutach podwyższyli na 2:0, a nasza szybka odpowiedź oznaczała tylko tyle, że musieliśmy strzelić jeszcze 3 bramki. A po drugie, przez kolejne 45 minut byliśmy lepsi od pewnych swego gości, którzy nie przemęczali się zbytnio i pozwalali nam wiele, ale nic z tego nie wyniknęło. Mecz skończył się wynikiem ustalonym w pierwszej połowie. I w sumie nie martwiło mnie odpadnięcie z Pucharu gdy byliśmy o krok od upragnionego finału, ale fakt, że nie miałem już kim grać... a na domiar złego kontuzji doznali Kowalczyk, Galesić i Dawidowski, a to oznaczało, że jedynym w pełni zdrowym napastnikiem pozostał krnąbrny i nieusłuchany, zachowujący się jak bachor Djukanović... MoM - Marek Zieńczuk (Wisła) - 8,0 Lechia: Bajković - Magdoń, Midzierski, Wołąkiewicz - Knezević (57' Balaz), Rybski, Bajić, Pęczak - Galesić (57' Dawidowski), Djukanović, Kowalczyk (78' Duda) Puchar Polski (1/2 finału, 2 mecz) 05.05.2010 - ul. Traugutta, Gdańsk - 6105 widzów [EKS] Lechia Gdańsk - [EKS] Wisła Kraków 1:2 (1:2) [2:4 w dwumeczu] 17. D. Sztyłka 0:1 41. M. Zieńczuk 0:2 43. M. Galesić 1:2 Odnośnik do komentarza
Willow Napisano 24 Kwietnia 2009 Autor Udostępnij Napisano 24 Kwietnia 2009 Polska żyła walką Wisły ze wszystkimi maluczkimi próbującymi odebrać im MP, PP i PE, a reszta Europy z zapartym tchem patrzyła na końcówkę LM i pucharu UEFA. W ważniejszym z pucharów w półfinale mieliśmy dwa krajowe pojedynki. W jednym Inter próbował zrekompensować sobie niepowodzenia w Serie A grając z faworyzowaną Romą, a w Bitwie o Anglię spotkali się dwaj godni siebie rywale Man U i Chelsea. Niestety dla kibiców Rzymian, Roma zaprzepaściła swoje szanse bezbramkowo remisując przed własną publicznością, co Inter skrupulatnie wykorzystał w rewanżu na San Siro i wygrał zasłużenie 2:0. W drugiej parze Chelsea w obu spotkaniach była lepsza i w dwumeczu wygrała 2:1, co z pewnością uradowało ich trenera Carlo Ancelottiego (choć pewnie mniej niż ogranie Milanu w ćwierćfinale). W półfinale Pucharu UEFA sypnęło niespodziankami. Bo faworyzowane Lazio nie sprostało będącemu w słabej formie Atletico i sromotnie przegrało na Vicente Calderon 0:3 trwoniąc zaliczkę z pierwszego meczu. A wszyscy, którzy liczyli na włosko-włoski finał zawiedli się po raz drugi, gdy Juventus w dość niecodzienny sposób przegrał z Galatasaray remisując najpierw na wyjeździe 2:2, by przegrać na Stadio Olimpico w Turynie 0:1. _____________________________________________ My toczyliśmy korespondencyjny pojedynek z Wisłą, która podejmowała na własnym stadionie Arkę, więc mogliśmy liczyć tylko na to, że wygrywając z Górnikiem utrzymamy status quo przed kolejną kolejką. Musieliśmy przerwać fatalną passę porażek, dlatego też wyszliśmy maksymalnie skoncentrowani. Moim klubowym medykom jakimś cudem udało się poskładać do kupy połowę składu i nasza gra od pierwszych minut mogła się podobać ponad 10-tysięcznej widowni zgromadzonej na Traugutta. Tym bardziej, że skuteczność mieliśmy iście morderczą - przeprowadziliśmy dwie akcje i dwa razy w ciągu niespełna 15 minut pokonaliśmy stojącego w bramce Sebastiana Nowaka. Najpierw znalazł na niego sposób Djukanović po podaniu Kowalczyka, później Kowalczyk po podaniu Djukanovicia. Po przerwie szybko podwyższyliśmy wynik i mogliśmy tylko wyczekiwać końcowego gwizdka i wieści spod Wawelu. Te nie były jednak korzystne, bo Wisła wygrała z Arką w takich samym rozmiarach i nadal traciliśmy do niej 1 punkt. MoM - Maciej Kowalczyk (Lechia) - 8,5 Lechia: Bajković - Magdoń, Bąk, Wołąkiewicz - Balaz, Rybski (70' Kędziora), Kasperkiewicz (70' Gul), Nikolić - Duda, Djukanović, Kowalczyk Ekstraklasa (28/30) 08.05.2010 - ul. Traugutta, Gdańsk - 10650 widzów [2] Lechia Gdańsk - [9] Górnik Zabrze 3:0 (2:0) 5. M. Djukanović 1:0 13. M. Kowalczyk 2:0 46. M. Kowalczyk 3:0 Przed meczem z Lechem bałem się spełnienia najgorszego scenariusza. My przegrywamy, Wisła dzień później ogrywa Koronę i nasze marzenia skończą się jeszcze przed ostatnią kolejką... Liczyłem po cichu, że jednak damy radę... Odnośnik do komentarza
Peedro Napisano 24 Kwietnia 2009 Udostępnij Napisano 24 Kwietnia 2009 A tam. Ty się boisz że mistrza nie zdobędziesz... ty się ciesz że praktycznie wicemajstra macie i w przyszłym sezonie w Europie zagracie przecież przed sezonem nawet nie myślałeś o walce o majstra, co nie Odnośnik do komentarza
Rekomendowane odpowiedzi