Skocz do zawartości

Choking hazard


Willow

Rekomendowane odpowiedzi

Citko - no przecież inaczej nie byłoby sensu grać ;P (nie mam pokusy, aby robić "god mode" w FMie :) )

 

 

Po ogromnym sukcesie i awansie do fazy grupowej Pucharu UEFA mieliśmy zagrać z Polonią Warszawa o utrzymanie pozycji lidera w Ekstraklasie. Byliśmy w gazie, byliśmy na fali, byliśmy też jednak zmęczeni. Psychicznie i fizycznie.

 

I niestety było to widać w meczu z Warszawiakami. W całym meczu stworzyliśmy sobie raptem dwie akcje bramkowe, obie zmarnowaliśmy w iście koncertowy sposób. Goście natomiast nie mieli ani jednej klarownej sytuacji, razili nieskutecznością w strzałach z dystansu i nieporadnością w ataku pozycyjnym. Na szczęście dla nich, a na nieszczęście dla nas, w zdobywaniu bramek wyręczył napastników Polonii nasz kapitan Krzysztof Bąk, który skierował piłkę do własnej bramki po niecelnym (podkreślmy to słowo!), niecelnym strzale Mąki. Mimo moich usilnych prób, krzyków, desperackich czynów i szalonych pomysłów na zmianę sposobu i stylu gry, wynik nie uległ zmianie i po raz pierwszy w tym sezonie ponieśliśmy porażkę w lidze. I to był mecz lidera z wiceliderem? Dramat...

 

MoM - Daniel Mąka (Polonia W.) - 7,1

 

Lechia: Bajković - Wołąkiewicz, Stasiak, Bąk - Knezević (45' Balaz), Balaszwili, Kasperkiewicz (72' Mosquera), Nikolić (45' Kawa) - Galesić, Djukanović, Ivanovski

 

 

 

Ekstraklasa (6/30)

29.08.2010 - ul. Traugutta, Gdańsk - 11364 widzów

 

[1] Lechia Gdańsk - [2] Polonia Warszawa 0:1 (0:0)

45. N. Nikolić (ktz)

52. K. Bąk 0:1 (sam)

72. P. Kasperkiewicz (ktz)

Odnośnik do komentarza

Dzięki za gratulacje :)

 

wenger - obrona Częstochowy :keke: - 3 obrońców, ścisłe krycie; 3 defensywnych pomocników, z czego dwóch bocznych, pressing!!!; dwóch pomocników, którzy przeszkadzają w środku pola i dwóch napastników, jeden wysunięty, drugi się cofa, no i modlitwa :)

 

 

Nim się obejrzałem, znów jechałem na losowanie w Pucharze UEFA. Oczywiście przypisano nas do 4 koszyka, więc mogliśmy trafić tylko na teoretycznie mocniejszych rywali... z resztą tych słabszych praktycznie nie było. Podróż, w towarzystwie przedstawicieli Lecha Poznań i Polonii Warszawa, którzy z równie wielką nerwowością wyczekiwali na to co przyniesie im los, przebiegła w nad wyraz przyjemnej atmosferze. Oczywiście wszyscy liczyli, że trafią na łatwych rywali i w duchu liczyli, że ich rywalom trafią się "grupy śmierci".

 

...

 

Losowanie zaczęło się punktualnie... pierwsza kulka... i trafiliśmy do grupy A. Teraz musieliśmy tylko czekać na naszych rywali. Z drużyn z koszyka nr 3 najbardziej bałem się Lokomotiwu Moskwa i Anderlechtu. Na szczęście trafiliśmy dość dobrze i w naszej grupie wylądował Lewski Sofia.

 

Potem czekaliśmy na koszyk nr 2. Tu było już znacznie groźniej: Galatasaray, Ajax, VfB Stuttgart, Olympique Lyon... Trafiliśmy troszkę lepiej, bo dostaliśmy kolejny klub ze wschodu - Szachtar Donieck. Mogło być lepiej, mogło być znacznie gorzej. Nie narzekałem.

 

W ostatnim, najlepszym koszyku były już same mocne ekipy i było nam bez różnicy czy będzie to Everton, Atletico Madryt, Zaragoza czy Inter. Los skojarzył nas z Sampdorią Genua, która natychmiast (obok Szachtara) została okrzyknięta faworytem do awansu...

 

 

Sampdoria, Szachtar, Lewski Sofia - wpatrywałem się w kartkę z nazwami klubów i zastanawiałem się czy jesteśmy w stanie cokolwiek ugrać. Czekało nas 6 arcytrudnych spotkań, tego mogłem być pewien. Patrzyłem też na grupy innych polskich drużyn. Lech trafił na Sporting Bragę, Herthę Berlin i Everton, a Polonia na Grasshoper Zurych, Galatasaray oraz Newcastle.

 

Następnego dnia gazety rozpisywały się o tym, że Lechia miała najwięcej szczęścia w losowaniu i przewidywały nam srogi łomot.

Odnośnik do komentarza

Gdy już myślałem, że na początku września będziemy mieli chwilę oddechu podczas meczów reprezentacji (poza dwoma Bośniakami, których do dorosłej reprezentacji powołał selekcjoner Miroslav Blazević), okazało się, że gramy w durnym Pucharze Ekstraklasy. W pucharze, dodam, całkowicie zbędnym, obdartym z jakiegokolwiek znaczenia. Trafiliśmy do grupy z z Legią, Górnikiem Zabrze i Zagłębiem Lubin - ale w sumie nikogo to nie obchodziło.

 

Pierwszy mecz z Legią graliśmy u siebie. W składzie mnóstwo rezerwowych, brak mobilizacji, eksperymenty taktyczne. Goście, a dokładniej ich trener, Henryk Kasperczak, mieli dokładnie takie same, jakże pozytywne, nastawienie do tego meczu i z boiska wiało nudą. My oddaliśmy w całym spotkaniu jeden celny strzał, Legia aż dwa i nikt po 90 minutach się nie dziwił, że na tablicy wyników widniały dwa tłuste zera. Trochę było mi tylko żal kibiców, którzy zapłacili, aby oglądać takie dno...

 

MoM - Hubert Wołąkiewicz (Lechia) - 7,1 - jak już trzeba było kogoś wybrać...

 

Lechia: Bajković - Wołąkiewicz, Midzierski, Magdoń - Piątek, Gul, Rybski (68' Kędziora), Pęczak - Kowalczyk, Ivanovski, Ekhousehi (68' Savić)

 

 

 

Puchar Ekstraklasy (grupa D, 1/6)

03.09.2010 - ul. Traugutta, Gdańsk - 6023 widzów

 

[-] Lechia Gdańsk - [-] Legia Warszawa 0:0

 

 

 

Po spotkaniu dowiedziałem się, że zostałem wybrany menedżerem, a Filip Ivanovski piłkarzem miesiąca i humor lekko mi się poprawił.

 

 

 

 

 

Drugi, niemalże tak samo pasjonujący mecz w Pucharze Ekstraklasy graliśmy w Zabrzu z tamtejszym Górnikiem. No cóż, szału nie było, choć tym razem nie obyło się bez małej dawki emocji. Przede wszystkim tych negatywnych. Udzielały się one w dużej ilości i przez większość czasu piłkarzom i trenerowi gospodarzy, bo Górnik przeważał, był drużyną lepszą, ale to my, po jednej z dwóch sytuacji, które sobie stworzyliśmy w tym meczu, objęliśmy prowadzenie. Bramka autorstwa Ekhousehiego była raczej średniej jakości, co również psuło krew miejscowym kibicom. Nam, a zwłaszcza mi, negatywnych emocji przysporzyła dopiero 91 minuta, a dokładniej akcja gospodarzy, po której zdobyli wyrównującą bramkę. I tyle. Była to 4 bardzo dobra akcja gospodarzy w tym meczu, więc można było od biedy uznać, że ten remis im się należał.

 

MoM - Patryk Klofik (Górnik) - 7,5 - szczęśliwy strzelec bramki. Klofik, co to w ogóle za nazwisko? Klofik... pff... no i to imię... Patryk...

 

Lechia: Bajković - Wołąkiewicz, Magdoń, Brede (70' Bąk) - Knezević, Kasperkiewicz, Mosquera (70' Canella), Kawa - Savić, Ekhousehi (45' Kowalczyk), Duda

 

 

Puchar Ekstraklasy (grupa D, 2/6)

07.09.2010 - stadion im. Ernesta Pohla, Zabrze - 10838 widzów

 

[1] Górnik Zabrze - [3] Lechia Gdańsk 1:1 (0:1)

19. E. Ekhousehi 0:1

90+1. P. Klofik 1:1

 

 

A Bośniacy nie zagrali w swojej reprezentacji ani minuty.

Odnośnik do komentarza

Po przerwie na mecze PE jechaliśmy do Krakowa, aby zdobyć 3 punkty w meczu z najsłabszą do tej pory w lidze Cracovią. Kilka dni po tym spotkaniu czekał nas debiut w fazie grupowej Pucharu UEFA, dlatego też na murawie pojawiła się mieszanka rezerwowych i podstawowych zawodników, którzy swoją wydolnością gwarantowali pełnię sił na potyczkę z Sampdorią.

 

Mecz zaczął się od sporych kontrowersji, ponieważ sędzia tego spotkania, pan Mikulski, najpierw w 4 min. meczu nie uznał prawidłowo zdobytej przez nas bramki, a protestującego Kowalczyka upomniał żółtą kartą, a kilka minut później podyktował rzut karny po wątpliwym zagraniu ręką Krzysztofa Bąka w naszym polu karnym. Pewnym wykonawcą jedenastki okazał się weteran, Jacek Krzynówek, który przed sezonem przeszedł pozytywnie testy w Krakowie, po tym jak zwolniono go z Hannoveru... Do przerwy nie byliśmy w stanie się podnieść. W drugiej połowie powinniśmy doprowadzić do wyrównania, ale we wszystkich 3 idealnych sytuacjach, które sobie stworzyliśmy zabrakło nam szczęścia, zimnej krwi i chyba też umiejętności. Stojący w bramce gospodarzy Skaba wyciągnął więcej niż pozwalał na to zdrowy rozsądek i tym sposobem Cracovia odniosła pierwsze zwycięstwo w lidze, a my spadliśmy na 6 miejsce.

 

MoM - Marcin Kokoszka (Cracovia) - 7,4

 

Lechia: Bajković - Wołąkiewicz, Magdoń, Baran - Piątek, Kędziora, Canella (35' Rybski), Pęczak - Savić (76' Balaszwili), Ekhousehi (45' Galesić), Kowalczyk

 

 

 

Ekstraklasa (7/30)

11.09.2010 - ul. Józefa Kałuży, Kraków - 6482 widzów

 

[16] Cracovia Kraków - [3] Lechia Gdańsk 1:0 (1:0)

7. J. Krzynówek 1:0 (kar)

35. M. Canella (ktz)

76. V. Savić (ktz)

Odnośnik do komentarza

Moi piłkarze zupełnie się w Genui pogubili. Duży stadion, inna atmosfera, mnóstwo kibiców. Cała ta otoczka tak ich zafascynowała, że zaczęli się zachowywać niczym piłkarze ŁKSu, którzy przyjechali na Old Trafford i zaczęli sobie robić pamiątkowe zdjęcia, oraz prosić rywali o autografy. Nie mogło to dobrze wpłynąć na morale zespołu oraz na koncentrację. A jak dodamy do tego lepszego o dwie klasy przeciwnika, to nie powinien dziwić obraz meczu.

 

Genueńczycy od pierwszego gwizdka rzucili się nam do gardeł i gdyby byli hiszpańską drużyną, to pewnie już do przerwy bylibyśmy zmasakrowani. Ale dzięki temu, że włoscy piłkarze uwielbiają swój minimalizm, odpuścili nam po strzeleniu dwóch bramek. Autorem obu był Victor Obinna, który był zbyt silny dla naszych obrońców i potrafił przebiec z piłką jeszcze 15 metrów po tym, jak na plecy wskoczył mu nasz trzeci zawodnik. Po przerwie obraz gry lekko się poprawił, ale mieliśmy świadomość, że jest tak za sprawą gospodarzy, którzy zdecydowanie woleli grać z nami w dziada na własnej połowie, niż się wysilać. Choć zapewne wysiłek ten nie byłby tego dnia zbyt duży. W 74 min. wyszliśmy z jedną, jedyną akcją i Andrzejowi Rybskiemu nawet udało się zdobyć bramkę kontaktową! Było 1:2, czy mogło być gorzej? Ruszyliśmy szturmem na bramkę Antonio Mirante i nawet dwa razy doszliśmy do pola karnego. Ba, oddaliśmy nawet dwa strzały w światło bramki. Włosi, a dokładniej Obinna, ten niezniszczalny i nieosiągalny dla nas murzyn dobił nas w 90 min., gdy mocnym strzałem w samo okienko bramki nie dał szans naszemu bramkarzowi na interwencję.

 

MoM - Victor Obinna (Sampdoria) - 9,3

 

Lechia: Bajković - Bąk, Stasiak (66' Wołąkiewicz), Baran - Balaz, Balaszwili, Pęczak - Kasperkiewicz, Rybski - Djukanović, Galesić (81' Ekhousehi)

 

 

 

Puchar UEFA (gr. A - 1/6)

16.09.2010 - stadion Luigi Ferraris, Genua - 22039 widzów

 

[-] Sampdoria Genua - [-] Lechia Gdańsk 3:1 (2:0)

24. V. Obinna 1:0

34. V. Obinna 2:0

74. A. Rybski 2:1

90. V. Obinna 3:1

 

 

W drugim meczu w naszej grupie Lewski zremisował u siebie z Szachtarem 0:0 i po pierwszej kolejce zajmowaliśmy ostatnie miejsce. Inne polskie drużyny walczyły ze zmiennym szczęściem. Lech przegrał 1:3 z Herthą, ale Polonia Warszawa odniosła ważne zwycięstwo (3:2) nad Grasshopper Zurich. W Lidze Mistrzów Wisła Kraków wygrała 1:0 z Panathinaikosem i objęła prowadzenie w swojej grupie.

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...