Skocz do zawartości

Wrócimy by dosięgnąć szczytu, wrócimy by odzyskać blask


Guli

Rekomendowane odpowiedzi

@ Brachu: To się nie doczekasz jego występu... :/

 

Rok 2008 zaczął bardzo pracowicie. Nie dość, że byłem masakrycznie skacowany, to musiałem podejmować decyzje personalne. Kilku zawodnikom i trenerom kończyły się w czerwcu kontrakty.

 

Najbardziej zaskoczył mnie Waldek Tęsiorowski, który oznajmił mi, że nie podpisze nowej umowy. Ma dość pracy i chce odpocząć. Niestety po prawie 3-tygodnowych negocjacjach Łukasz Siciak ostatecznie wybrał ofertę Cracovii Kraków. Niedobrze. Mógł przyjść do nas, solidnie potrenować i w nowym sezonie zastąpić Klofika, który odejdzie 30 czerwca.

 

9 stycznia, w dniu meczu towarzyskiego z Koroną dostaliśmy fax z Wiednia. Miejscowa Austria oferowała za Radka Janukiewicza 204 tys. zł. Storpedowałem ich zamiary. Jeśli sprzedawać to za konkretne pieniądze.

 

Niestety Koroną haniebnie polegliśmy 0-3. Ale to nieważne, bowiem nasza kondycja wygląda fatalnie. Zawodnicy harują w pocie czoła i podczas meczu szybko się zmęczyli. 2 bramki padły w końcówce (72 i 74 minuta). Co ciekawe wcale nie byliśmy gości. Oddaliśmy 11 strzałów, ale tylko 2 w światło bramki.

 

Jako, że do meczu z Unią Janikowo mieliśmy 20 dni, to postanowiłem poszukać kolejnych rywali. Trzeba zapełnić kalendarz. Znalazłem ich trzech. Lechia Zielona Góra, Kania Gostyń i Górnik Polkowice.

 

W sparingu z Zieloną Górą wygraliśmy 2-1 (Ulatowski 2). Natomiast Kanię powieźliśmy już na 3-0 (Łudziński, Ulatowski, Szewczuk).

 

W meczu kontrolnym z naszymi młodzikami wygraliśmy 4-2 (Klofik, Ulatowski, Łudziński 2). Z Polkowicami natomiast wygraliśmy 2-0 (Ulatowski, Łudziński).

 

24 stycznia znowu Hapoel Tel-Awiw chciał kupić Darka Sztylkę, ale nie zgodziłem się na transfer. 5 dni później Górnik Zabrze zapragnął mieć u siebie Krzysztofa Wołczka. Jednak przynajmniej na razie powiedziałem „nie”.

 

W Janikowie gładko wygraliśmy 4-0 (Ulatowski, Łudziński 2, Imeh). Niestety paskudnej kontuzji zerwania mięśnia łydki nabawił się Ulatowski. Chyba ten sezon (tfu, tfu) będzie miał już z głowy. Może wróci na koniec…

 

4 lutego zgłosili się do nas przedstawiciele Piast Gliwice, oferując nam za Roberta Rosińskiego swojego bramkarza. Zdecydowałem się na zmianę oferty. Zażądałem obrońcy – Marcina Nowaka. Teraz pozostało mi czekać na ich ruch.

 

Ponieważ ja znowu wyjechałem na kursy w sparingu z Jagą zespół prowadził Waldemar Tęsiorowski. Niestety przegraliśmy 0-2. Za to prezes Kordos miał dla mnie nowe informacje. Rozmowa telefoniczna była krótka.

 

Prezes załatwił nam współpracę z Wisłą Kraków. Przyślą nam na dniach dwóch zawodników. Z wrażenia wróciłem do Wrocławia.

 

Jednym z nich był Łukasz Kominiak (17, P Ś, POL) – na pierwszy rzut oka bardzo podobny zawodnik do Bogdana Gula. Drugim zaś był Tomasz Jarosz (19, N, POL) – jednak na pierwszy rzut oka nie będzie u nas grał.

 

Za to stało się coś, co mnie zajebiście uradowało. Wisła Płock złożyła ofertę kupna samego wielkiego Benjamina Imeha. Zaoferowali tyle ile według mnie był warty czyli 0 zł. No dobra, obiecali 20% wartości jego kolejnego transferu. Zgodziłem się na to.

 

I stało się co miało się stać. Pożegnaliśmy Benka. Na pożegnanie wyciągnąłem białą chusteczkę, którą wytarłem nos. Było mi żal wszystkich jego obrońców. Ale teraz będę zbierał joby.

 

Tymczasem Past rozpatrzył moją propozycję i w zamian za Roberta Rosińskiego zaoferowali nam Marcina Nowaka. Rozpoczęły się obustronne negocjacje. Ponadto Odra Wodzisław wysłała sondujący faks, z zapytaniem o Sebastiana Dudka. Podyktowałem cenę 50 tys. złotych, jednak Odra odrzuciła moją propozycję.

 

3 dni później było już po strachu. Robert podpisał...4-miesięczny kontrakt z Piastem, natomiast do nas dołączył Marcin Nowak (28, O P/Ś, POL), podpisując dwuletnią umowę.

 

Mimo bezbramkowego remisu z Groclinem byłem zadowolony z naszej gry. Stworzyliśmy sobie dużo sytuacji, górowaliśmy nad rywalem kondycyjnie. Jeszcze sparing z Legią i gramy rundę wiosenną.

 

25 lutego po raz 3 w tym sezonie Tomasz Szewczuk opuścił trening. Efekt? 2 tygodniowe wstrzymanie pensji i lista transferowa.

 

Mecz z Legią wreszcie wyglądął tak jak chciałem. Mało tego – wygraliśmy 1-0 po bramce Szewczyka. Tak. Tego Szewczyka, który nie sprawdził się kiedyś w Legii. Niestety. Na 3 lub 4 miesiące straciliśmy Gula, który zerwał mięsień łydki.

 

Na dzień przed zamknięciem okna transferowego dostałem oferty na kupno Tomasza Szewczuka. Zainteresowanych było wiele klubów. Wszystkie zaakceptowałem. Poza tym Zagłębie Sosnowiec zaoferowało mi 34-letniego Jacka Berensztajna. Zupełnie za darmo. Złożyłem ofertę, a co tam. Najwyżej rozmyślę się przy podpisywaniu kontraktu.

 

Tomasz Szewczuk [7-0-0, 6.29] zaakceptował ofertę ŁKS-u Łódź. Niech idzie. Nie będzie mi psuł atmosfery w szatni. Ja jeszcze podpisałem kontrakt do końca sezonu z Jackiem Berensztajnem (34, P Ś, POL 2A/0). Rundę wiosenną czas zacząć.

Odnośnik do komentarza
@ Brachu: To się nie doczekasz jego występu... :/

[...]Za to stało się coś, co mnie zajebiście uradowało. Wisła Płock złożyła ofertę kupna samego wielkiego Benjamina Imeha. Zaoferowali tyle ile według mnie był warty czyli 0 zł. No dobra, obiecali 20% wartości jego kolejnego transferu. Zgodziłem się na to.[...]

 

[...] Ale teraz będę zbierał [n]joby[/b]. [...]

Przepraszam, nie joby. Cóż zawsze można było o tysiąć peelenów powalczyć. Miałbyś przynajmniej za co imprezę ku swojej radości zrobić ;)

Odnośnik do komentarza

Na sekundy przed zamknięciem okienka Wisła Kraków chciała kupić Darka Sztylkę. Oferowali 125 tys. złotych, ale musiałem odrzucić ich ofertę.

 

Naszym pierwszym rywalem był Pelikan Łowicz. Graliśmy u siebie. Musieliśmy to wygrać, żeby czuć się pewnie przed kolejnymi meczami.

 

W 6 minucie Łudziński wypuścił w uliczkę Bilińskiego, ale młody snajper Śląska został w ostatniej chwili zablokowany przez defensywę rywala. Całą pierwszą połowę na boisku wiało nudą. Moi zawodnicy z uporem maniaka próbowali konstruować ataki pozycyjne, ale grający pressingiem goście byli bardzo niewygodnym rywalem i nie pozwalali nam na żadne akcje zaczepne.

 

W 51 minucie po serii wymiany krótkich podań przed szansą stanął Ostrowski, jednak piłka po jego strzale minimalnie minęła słupek. Tymczasem w 70 minucie goście sensacyjnie objęli prowadzenie. Bajdziak cudownym podaniem otworzył drogę do bramki Cieślińskiemu, a ten nie zmarnował okazji i w sytuacji sam na sam z Janukiewiczem strzelił mocno w okienko jego bramki. Na trybunach zapanowała konsternacja.

 

Na szczęście w 83 minucie Biliński poprawił zablokowany strzał Klofika i piłka wpadła do siatki. Uff, kompromitacji raczej nie będzie.

 

- Chłopaki! Atak frontalny! Wszyscy jak jeden! Strzelcie im gola! – wydarłem się z ławki.

 

Zawodnicy chyba to zrozumieli. Rzucili się na piłkarzy Pelikana niczym tygrys na swoją zwierzynę. Czegoś takiego dawno nie widziałem. W jednym momencie miała miejsce cudowna metamorfoza mojej drużyny – strzelona bramka dodała im energii.

 

W 94 minucie meczu grający na czas Goryszewski stracił na lewym skrzydle piłkę na rzecz Ostrowskiego, który pobiegł do linii końcowej, dośrodkował na pole karne, tam uderzał Klofik, jednak ku rozpaczy fanów Śląska, Bułka rewelacyjnie obronił, ale piłka spadła wprost pod nogi Łudzińskiego i Przemek zdobył swojego 20 gola w tym sezonie! Wymęczone zwycięstwo, 3 punkty zdobyliśmy rzutem na taśmę.

 

 

2L [20/34] Śląsk Wrocław [1] – Pelikan Łowicz [8] 2:1 (0:0)

 

0:1 Cieśliński 70 min.

1:1 Biliński 83 min.

2:1 Łudziński 90 (+4) min.

 

Żółte kartki: Klofik (Śląsk) – Łochowski (Pelikan)

MoM: Łudziński (Śląsk – 8)

Widzów: 4648

 

Śląsk: Janukiewicz – Nowak, Wołczek, Król (Pokorny -> 53 min.), Cap – Klofik, Ostrowski, Sztylka (Berensztajn -> 67 min.), Dudek (M. Gancarczyk -> 67 min.) – Łudziński, Biliński

Odnośnik do komentarza

Zdawałem sobie sprawę, że mecz z Pelikanem nie wyglądał ciekawie. Ale liczy się efektywność, a nie efektowność. Teraz czekał nas wyjazd do Bielska, na mecz z Podbeskidziem.

 

Z ciekawostek mogę dodać, że polski piłkarz – Przemysław Kaźmierczak – zapewnił swojemu FC Porto awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Jego bramka na 1-3 w przegranym u siebie meczu 1-3 (z PSV Eindhoven) dała awans Portugalczykom, którzy pierwszy mecz wygrali na wyjeździe 3-0. Warto dodać, że w poprzednim meczu zdobył bramkę na 0-1.

 

W 4 minucie spotkania w Bielsku powinniśmy prowadzić 1-0. Po super dokładnym dośrodkowaniu Ostrowskiego z prawej strony boiska głową uderzał J. Gancarczyk, ale Merda instynktownie wybił piłkę poza boisko.

 

W 33 minucie po dośrodkowaniu Kołodzieja silny strzał głową oddał Pater, jednak Janukiewicz pofrunął do piłki, odbił ją, po czym znowu pofrunął i chwycił ją w ramiona.

 

W przerwie mobilizowałem zawodników do lepszej gry, do zwycięstwa, bo o to trzeba grać w każdym spotkaniu.

 

W 54 minucie po błędzie obrony sam na sam z Janukiewiczem znalazł się Matus, ale nasz bramkarz świetnie obronił. W 62 minucie po dośrodkowaniu Gancarczyka i uderzeniu Ostrowskiego piłka odbiła się rykoszetem od któregoś z obrońców, Merda bezradnie rozłożył ręce i…trafiła w nie piłka.

 

Od tego momentu zaczął się szturm na bramkę gospodarzy, ale niewiele z niego wynikało. Na szczęście w 86 minucie ambitnie walczący Tomasz Jarosz uderzał z 10 metrów na bramkę, Merda odbił piłkę, ale nadbiegający egzekutor Łudziński płaskim strzałem w prawy róg bramki zapewnił nam zwycięstwo.

 

 

2L [21/34] Podbeskidzie Bielsko-Biała [12] – Śląsk Wrocław [1] 0:1 (0:0)

 

0:1 Łudziński 86 min.

 

Żółte kartki: Szewczyk, Kominiak (Śląsk)

MoM: Łudziński (Śląsk – 8)

Widzów: 2928 (200 z Wrocławia)

 

Śląsk: Janukiewicz – Wołczek, Król, Sztylka, Cap – Ostrowski (M. Gancarczyk -> 80 min.), J. Gancarczyk, Szewczyk, Kominiak (Berensztajn -> 80 min.) – Łudziński, Biliński (Jarosz -> 80 min.)

Odnośnik do komentarza

Coś było nie tak. Gdzie ta forma z drugiej części rundy jesiennej? Wprawdzie odnieśliśmy już 8 zwycięstwo z rzędu, ale gramy brzydko. Może przełamiemy się na meczu z Turturkiem (pisownia zamierzona).

 

7 marca wpłynęła do klubu oferta kupna Radka Janukiewicza. Zgłosiło się po niego Dynamo Kijów, jednak ich śmieszna kwota w wysokości 140 tys. złotych mnie nie interesowała.

 

Z Turem u siebie musieliśmy wygrać. Z ostatnią drużyną w tabeli, kiedy bukmacherzy płacili 1.05 zł za nasze zwycięstwo, a 31 za wygraną gości – innej opcji po prostu nie było.

 

Od początku zaczęliśmy cisnąć rywala, który starał się nam przeszkadzać aktywnym pressingiem na całym boisku. W 15 minucie, po uderzeniu Sztylki z 25 metrów piłka odbiła się od któregoś z obrońców, a Kamil Biliński wykorzystał sytuację i prawie mieliśmy 1-0. Prawie – bo arbiter odgwizdał pozycję spaloną, dodam, że w moim mniemaniu była to dziwna decyzja.

 

W 25 minucie z rzutu rożnego dośrodkowywał Cap, piłka trafiła w polu karnym do niepilnowanego Szewczyka, którego potężny wolej został obroniony przez bramkarza gości.

 

W 30 minucie po uderzeniu Bilińskiego z 16 metrów Fedzin z trudem wybił piłkę na róg. Korner wykonał Cap, a Janusz Gancarczyk celną główką wykończył akcję. 1-0!

 

W 35 minucie Biliński wypuścił w uliczkę Łudzińskiego, jednak ten nie dał rady pokonać bramkarza rywali. W 44 minucie Łudziński efektownie uderzył nożycami, ale Fedzin był na posterunku.

 

W przerwie dałem zawodnikom do zrozumienia, że 1-0 to za mało. Odprawa była krótka, uczulałem ich, żeby nie stracili jakiejś frajerskiej bramki, po czym wybiegliśmy na drugą połowę.

 

Od 47 minuty graliśmy w przewadze, bowiem drugą żółtą kartkę zobaczył Skokowski. W 49 minucie z rzutu wolnego z 25 metrów uderzał Paweł Król, piłka po rykoszecie już prawie wpadła do siatki, jednak golkpier Tura po raz kolejny obronił końcami palców.

 

W 78 minucie po dośrodkowaniu Klofika z rzutu rożnego i zgraniu piłki głową Sztylka na 14 metr dopadł do niej Socha i potężnym uderzeniem zdobył swoją pierwszą bramkę w barwach naszego zespołu. Tym razem Fedzin nie zdążył nawet mrugnąć. Strzał był naprawdę bardzo mocny.

 

4 minuty później Tur grał już w „9”, bowiem za brutalne uderzenie łokciem w twarz Klofika z boiska wyleciał Topolski. Wynik jednak nie uległ już zmianie. 2-0, a strzałów oddaliśmy ponad 30…

 

 

2L [22/34] Śląsk Wrocław [1] – Tur Turek [18] 2:0 (1:0)

 

1:0 J. Gancarczyk 31 min.

2:0 Socha 78 min.

 

Żółte kartki: Różycki, Matusiak, Stawiński, Rygel, Bieniek, Skokowski, Piętka, Talecki (wszyscy Tur)

Czerwone kartki: Skokowski (za 2-gą żółtą), Topolski (za faul)

MoM: Fedzin (Tur – 8)

Widzów: 4638

 

Śląsk: Janukiewicz – Nowak, Wołczek, Król (Kominiak -> 74 min.), Cap (Ostrowski -> 66 min.) – Klofik, J. Gancarczyk (Socha -> 56 min.), Sztylka, Szewczyk – Łudziński, Biliński

Odnośnik do komentarza

3 dni później czekał nas mecz przyjaźni w Gdańsku. Lechia zajmowała 5 miejsce w tabeli i na pewno nie będzie to łatwe spotkanie. Jednak jak w każdym meczu musimy walczyć o zwycięstwo.

 

W 4 minucie z dystansu potężnie huknął Pietrowski, ale Janukiewicz instynktownie wybił piłkę na róg. W 8 minucie Rybski wypuścił w uliczkę Hirsza, ten będąc sam na sam z Janukiewiczem uderzył mocno, ale Radek fantastycznie sparował strzał.

 

Kolejne pół godziny to uważna gra obu zespołów, twarda, ambitna walka w środku pola. Nikt nie stworzył sobie jakiejś dogodnej sytuacji. Dopiero w 42 minucie Lechiści przeprowadzili składną, zespołową akcję, zakończoną podaniem Hirsza do Rybskiego, a napastnik gospodarzy w sytuacji sam na sam pokonał Janukiewicza.

 

- Kur*a! Co z wami? Dajcie z siebie więcej! Nie po to nasi kibole jechali tu ponad 400 kilometrów, żebyście teraz taką szopkę odstawiali! Na boisko i oczekuję od was znacznie lepszej gry! To jest mecz przyjaźni na trybunach, ale nie na boisku!

 

Byłem zły na zawodników. Kolejny mecz, kiedy nie grają przyjemnie dla oka. Natomiast Lechia gra bardzo ciekawą, szybką piłkę.

 

W 50 minucie moja perswazja ustna chyba przyniosła efekty. Gancarczyk zagrał mocną, prostopadłą piłkę do Bilińskiego, ten potężnie huknął w polu karnym, Bąk wprawdzie obronił, ale rozpędzony napastnik mojej drużyny dopadł do piłki i dobił własny strzał. 1-1!

 

W 63 minucie aktywny duet HirszRybski próbował dwójkową akcją zaskoczyć Janukiewicza, ale ten obronił końcami palców. W 75 minucie Hirsz strzelał z 5 metrów, ale Janukiewicz popisał się fantastycznym refleksem.

 

W 91 minucie rzut rożny dla naszego zespołu wykonywał Jarosz, w polu karnym do piłki najwyżej wyskoczył Biliński

 

- GOOOOOOOOOOOOOOL! – tylko tyle zdążyłem z siebie wykrzyczeć. Wszyscy z naszej ławki rezerwowej poderwali się do góry. Co za końcówka! No tak, stare powiedzenie mówi, że mężczyznę poznaje się po tym nie jak zaczyna, a jak kończy. Mecz wyszedł nam słabo, ale najważniejszy był koniec, który dał nam 3 punkty.

 

2L Lechia Gdańsk [6] – Śląsk Wrocław [1] 1:2 (1:0)

 

1:0 Rybski 42 min.

1:1 Biliński 50 min.

1:2 Biliński 90(+1) min.

 

Żółte kartki: Brede, Andruszczak, Kawa (Lechia) – Cap, Klofik, J. Gancarczyk, Sztylka, Szewczyk (Śląsk)

MoM: Biliński (Śląsk – 8)

Widzów: 5831 (ok. 800 z Wrocławia, nie dało się policzyć, gdyż wspólnie siedzieli z kibicami gospodarzy)

 

Śląsk: Janukiewicz – Wołczek, Nowak, Król, Cap – Klofik, J. Gancarczyk, Sztylka (M. Gancarczyk -> 58 min.), Szewczyk (Kominiak -> 45 min.) – Łudziński (Jarosz -> 76 min.), Biliński

Odnośnik do komentarza

Z Gdańska wróciłem później niż drużyna. Wróciłem pociągiem. Na mega kacu…ale to opowieść o zupełnie innym charakterze…

 

Teraz czekał nas prestiżowy mecz z Odrą Opole u siebie. A mecz z Lechią był naszym 9 spotkaniem z rzędu w którym zgromadziliśmy 3 oczka. Z Odrą nie zagrają Szewczyk i Sztylka, którzy muszą pauzować za kartki.

 

W 14 minucie po dośrodkowaniu Ostrowskiego głową uderzał Biliński, ale piłka tylko minimalnie musnęła poprzeczkę. Minutę później ponownie Bilińśki uderzał z półobrotu, jednak nie w stylu Chucka Norrisa, ale mimo to Piekutowski miał ogromne problemy z obroną tego strzału.

 

Nareszcie to my dyktowaliśmy warunki gry. Graliśmy z pomysłem, szybko, kombinacyjnie. Odra wyraźnie nie mogła sobie z tym poradzić.

 

W 40 minucie z rzutu wolnego dośrodkowywał Klofik, piłkę zgrał Ostrowski, a czyhający na takie piłki Biliński z bliska wpakował piłkę do siatki. Do przerwy, po bardzo dobrej grze prowadziliśmy 1-0.

 

W 2 połowie dopiero w 60 minucie stworzyliśmy sobie dogodną sytuację, a był to rzut wolny z 18 metrów, który wykonywał Berensztajn. Pomocnik Śląska wziął krótki rozbieg, ale uderzył mocno i precyzyjnie, lokując piłkę w prawym okienku bramki Piekutowskiego. Piękny gol tego zawodnika, pierwszy w nowych barwach.

 

W 65 minucie Wojtaś ograł na lewej stronie boiska Wołczka, dograł do Patalana, a ten mierzonym strzałem zza pola karnego zaskoczył źle ustawionego Janukiewicza.

 

W odpowiedzi Biliński dograł w polu karnym do Witkowskiego, ale jego mocny strzał obronił bramkarz rywali.

 

W 84 minucie Witkowski zachował się egoistycznie w polu karnym, nie dograł do lepiej ustawionych kolegów, więc jego strzał z ostrego kąta łatwo odbił Piekutowski.

 

 

2L [24/34] Śląsk Wrocław [1] – Odra Opole [8] 2:1 (1:0)

 

1:0 Biliński 40 min.

2:0 Berensztajn 60 min. (wolny)

2:1 Patalan

 

Żółte kartki: Nowak (Śląsk) – Ganowicz (Odra)

MoM: Patalan (Odra – 8)

Widzów: 4806

 

Śląsk: Janukiewicz – Nowak, Wołczek (Socha -> 85 min.), Król, Cap – Klofik, Ostrowski, Berensztajn, Dudek (Witkowski ->59 min.) – Łudziński (Jarosz -> 66 min.), Biliński

Odnośnik do komentarza

Kolejny mecz był spotkaniem z cyklu „o 6 punktów”. Naszym przeciwnikiem był wicelider – Polonia Warszawa. W stolicy na pewno będzie zajebiście ciężko. Ale powalczymy/

 

A Hapoel Tel-Awiw nadal drążył temat Dariusza Sztylka. Byłem nieugięty. Darek jest dla nas ważnym zawodnikiem, poza ty jakby miał odejść to do nieco poważniejszej ligi.

 

20 marca Paweł Król został powołany na zgrupowanie kadry U-21. Ale ładnie się u nas wypromował ten młodzian. Tego samego dnia…nabawił się na treningu kontuzji pachwiny i jego wyjazd nie będzie możliwy.

 

W Warszawie przywitała nas wielka ulewa. Było zimno, targał wiatr. Po prostu zmokłem na boisku do suchej nitki. Mecz był świetnym widowiskiem dla kibiców. Śliska murawa sprawiała, że wślizgi przy odbiorze piłki były bardzo efektowne. Szybcy zawodnicy nie mogli sobie dać rady, czyli nici z naszej formowej akcji – podaniu na dobieg.

 

Pierwszą bramkę zdobyli gospodarze w 11 minucie – po dośrodkowaniu „na hura” w pole karne efektownym szczupakiem popisał się Olszar i Janukiewicz musiał wyjmować piłkę z siatki,

 

5 minut później było już 1-1, seria krótkich podań zakończyła się na Łudzińskim, który dograł do Bilińskiego. Ten w polu karnym próbował pokonać Majdana, jednak bramkarz Czarnych Koszul obronił, na szczęście nie odpuszczający do końca Biliński wpakował piłkę do siatki.

 

W doliczonym czasie pierwszej połowy Olszar…pośliznął się na 16 metrze, ale oddał strzał i Janukiewicz był zmuszony wyjmować piłkę z bramki.

 

W drugiej połowie gra toczyła się w środku pola. Częste wybicia na auty dzięki wślizgom to była dziś norma. W 68 minucie prawym skrzydłem z piłką popędził Mąka, dośrodkował na pole karne, ale wybił ją Sztylka, jednak będący dobrze ustawiony Piątek huknął potężnie z półwoleja z 30 metrów i zrobiło się 3-1. Piękny gol, tuż przy słupku, piłka nie do wyjęcia.

 

W doliczonym czasie drugiej odsłony Mąka podał półgórną piłkę do niepilnowanego Olszara, a ten w sytuacji sam na sam na raty pokonał Janukiewicza. Przegraliśmy wysoko, po słabym meczu. To nie był nasz dzień.

 

2L [25/34] Polonia Warszawa [2] – Śląsk Wrocław [1] 4:1 (2:1)

 

1:0 Olszar 11 min.

1:1 Biliński 16 min.

2:1 Olszar 45 (+3 min.)

3:1 Piątek 68 min.

4:1 Olszar 90 (+2 min.)

 

Żółte kartki: Pawlak, Piątek (Polonia)

MoM: Olszar (Polonia – 9)

Widzów: 2773 (350 z Wrocławia)

 

Śląsk: Janukiewicz – Socha, Wołczek, Nowak (Dudek -> 69 min.), Cap – Klofik, Ostrowski, Sztylka, Kominiak – Łudziński (M. Gancarczyk -> 78 min.), Biliński

Odnośnik do komentarza

„Bolesne przebudzenie”

 

Piłkarze Śląska Wrocław ponieśli pierwszą porażkę od 11 spotkań. W arcyważnym spotkaniu z warszawską Polonią przegrali na wyjeździe 4-1, a jedyną bramkę dla Wrocławian zdobył młodziutki Kamil Biliński, który w ostatnich 3 meczach zdobył 4 bramki. Porażka spowodowała, że wrocławianie mają już tylko 3 punkty przewagi nad Polonią. 3-ci w tabeli Kmita traci do Śląska 13 punktów.

 

Tak, ta porażka bolała. Jednak nie było czasu na lamentowanie, bo 3 d ni później graliśmy w Jastrzębiu. Z jednej strony to dobrze, że przegraliśmy teraz, póki Am rade wytłumaczyć zawodnikom, że nie wygrają ligi na stojąco.

 

25 marca Wojtek Kaczmarek poprosił o wystawienie na listę transferową. On chciał grać, a z Radkiem nie miał szans wygrać rywalizacji. Spełniłem jego prośbę.

 

Na mecz z Jastrzębiem wrócił już Szewczyk i to on wraz ze Sztylką miał za zadanie poprowadzić naszą grę. Słabo spisującego się Nowaka w obronie zastąpił Pokorny. Niepokoiła mnie też postawa Łudzińskiego, który ostatnio jest cieniem samego siebie, ale nie mógł przecież zapomnieć jak się strzela bramki.

 

Już w 2 minucie do dośrodkowaniu Klofika z rzutu rożnego przed szansą stanął Socha, ale Sapela w ekwilibrystyczny sposób wybił piłkę z linii bramkowej. W 9 minucie Łudziński strzelał z 20 metrów, ale piłka odbita od Wawrzyczka wpadła w ręce bramkarza.

 

W 15 minucie Sztylka tak niefortunnie interweniował wślizgiem, że piłka spadła pod nogi Sukera, który uderzył bardzo potężnie z 18 metrów i piłka wpadła do siatki.

 

W 32 minucie Biliński niczym trampkarza ograł pilnującego go Drajera, ale jego strzał był bardzo niecelny. 7 minut później Szewczyk fantastycznie wypuścił w uliczkę Łudzińskiego, ale koszmar naszego super snajpera trwał nadal i nie wykorzystał sytuacji jeden na jednego z bramkarzem gospodarzy.

 

W przerwie zażądałem od chłopaków zwycięstwa. Przecież Jastrzębie nic nie grało. Kazałem im zaatakować.

 

W 52 minucie z 25 uderzał Łudziński, ale piłka przeszła 3 metry obok słupka. W 56 minucie Wołczek udanie wybił piłkę spod nóg Siedlarza, ta – daleko wybita – spadła wprost pod nogi Łudzińskiego, który niewiele się zastanawiając w polu karnym zmylił jednym zwodem bramkarza i huknął w okienko.

 

Zaraz po wznowieniu gry nasi zawodnicy przejęli piłkę, która powędrowała na prawe skrzydło do Klofika, ten precyzyjnie dograł na wolne pole, a nadbiegający z impetem Łudziński sieknął z pierwszej piłki, pozwalając 400 kibicom Śląska szaleć z radości.

 

W 66 minucie Szewczyk prostopadłym podaniem uruchomił Łudzińskiego, a snajper Śląska spokojnie ustalił wynik spotkania, przy okazji zdobywając klasycznego hat-tricka.

 

 

2L [26/34] GKS Jastrzębie [14] – Śląsk Wrocław [1] 1:3 (1:0)

 

1:0 Suker 15 min.

1:1 Łudziński 56 min.

1:2 Łudziński 58 min.

1:3 Łudziński 66 min.

 

Żółte kartki: Zajdel, Żuchowski (Jastrzębie) – Cap, Klofik, Ostrowski (Śląsk)

MoM: Łudziński (Śląsk – 9)

Widzów: 4171 (400 z Wrocławia)

 

Śląsk: Janukiewicz – Socha, Wołczek, Pokorny, Cap – Klofik (Ostrowski -> 90 min.), J. Gancarczyk, Sztylka, Szewczyk – Łudziński, Biliński

Odnośnik do komentarza

Naszym kolejnym rywalem był jeden z kandydatów do awansu do Ekstraklasy – Wisła Płock. Jednak „Nafciarze” zawodzili, zajmując po 26 kolejkach ledwie 9-tą pozycję w lidze. Jako, że graliśmy u siebie, nie widziałem innej możliwości niż zwycięstwo.

 

W dniu meczu z nami na ławce trenerskiej Wisły zasiądzie nowy szkoleniowiec tego zespołu – Zdzisław Podedworny.

 

W 8 minucie zapewniliśmy sobie prowadzenie, uczynił to konkretnie Łudziński, który wykorzystał świetne prostopadłe podanie Kominiaka, strzelając po ziemi w długi róg bramki strzeżonej przez Bińkowskiego. Był to 25 gol Przemka w tym sezonie.

 

5 minut później powinno być 2-0, jednak J. Gancarczyk z 5 metrów trafił w bramkarza. W 15 minucie zrobiło się 1-1. Staniszewski zagrał w uliczkę do Gregorka, który nie zmarnował sytuacji sam na sam, lokując piłkę w siatce.

 

W 22 minucie Biliński ośmieszył w polu karnym trzech obrońców rywala, wszyscy widzieli już piłkę w siatce, jednak Bińkowski tylko w sobie znany sposób obronił.

 

Mieliśmy momentami miażdżącą przewagę. Wisła rozpaczliwie grała pressingiem, kopiąc naszych zawodników po nogach. W 43 minucie Łudziński przedarł się przez obronę, uderzył po ziemi, ale Bińkowski rozgrywał dziś świetne zawody. Identyczna akcja miała miejsce w doliczonym czasie pierwszej połowy. Powinniśmy prowadzić już jakieś 4-1.

 

W drugiej połowie nie stworzyliśmy już sobie żadnej dogodnej sytuacji. Płocczanie stosowali aktywny pressing i dowieźli szczęśliwie remis do końca.

 

 

2L [27/34] Śląsk Wrocław [1] – Wisła Płock [9] 1:1 (1:1)

 

1:0 Łudziński 8 min.

1:1 Gregorek 15 min.

 

Żółte kartki: Szewczyk (Śląsk)

MoM: Kominiak (Śląsk – 8)

Widzów: 4513

 

Śląsk: Janukiewicz – Wołczek, Nowak, Sztylka, Cap – Klofik (M. Gancarczyk -> 61 min.), J. Gancarczyk (Ostrowski -> 80 min.), Kominiak, Szewczyk – Łudziński, Biliński (Jarosz -> 80 min.)

Odnośnik do komentarza

Na ten mecz czekali wszyscy we Wrocławiu. Ćwierćfinał Pucharu Polski – pierwszy mecz. Do stolicy Dolnego Śląska przyjeżdża znienawidzony łódzki Widzew. Oj będzie się działo…

 

Zawodników nie trzeba było specjalnie motywować. Wiedzieli, że Widzewa nikt we Wrocławiu nie lubi i w imię zasad należy im skopać dupy. Jeszcze przed meczem po raz kolejny Dynamo Kijów sondowało możliwość kupna Radka Janukiewicza. Bezskutecznie.

 

Na boisku panowała twarda walka. W ruch poszły łokcie, ponadto były celowe faule, agresywna gra. Pierwszą dobrą okazję stworzyliśmy sobie dopiero w 32 minucie, po prostopadłym podaniu Sztylki w sytuacji jeden na jednego znalazł się M. Gancarczyk, jednak fatalnie przestrzelił. W 3 minucie doliczonego czasu pierwszej połowy wprowadzony 5 minut wcześniej na boisko Ostrowski przedrylował 2 rywali, oddał kąśliwy strzał, jednak piłka minimalnie minęła słupek.

 

W drugiej połowie gra była brzydka. Typowe wybijanie piłki, prowokowanie rywala, faule, gra na czas. Spowodowało to, że pierwszą wartą odnotowania sytuację mieliśmy dopiero w 87 minucie! Dośrodkowanie Ostrowskiego próbował wykończyć Łudziński, jednak został zablokowany, a poprawka Bilińskiego została obroniona nogami przez Fabiniaka. Poza tym arbiter dopatrzył się faulu Kamila. W 90 minucie po prostopadłym zagraniu Bilińskiego bohaterem Wrocławia mógł zostać Dudek, ale będąc w sytuacji sam na sam z bramkarzem nie dał rady go pokonać.

 

0-0, dobry wynik przed rewanżem, gdzie wystarczy nam bramkowy remis.

 

 

 

PP ćwf (1/2) Śląsk Wrocław [2L] – Widzew Łódź [1L] 0:0

 

Żółte kartki: Klofik (Śląsk) – Kuklis, Sadura (Widzew)

MoM: Sztylka (Śląsk – 8)

Widzów: 5904

 

Śląsk: Janukiewicz – Socha, Wołczek, Nowak, Cap – Klofik, J. Gancarczyk (Ostrowski -> 43 min.), Sztylka, Szewczyk (Dudek -> 87 min.) – M. Gancarczyk (Biliński -> 72 min.), Łudziński

Odnośnik do komentarza

Nie mieliśmy czasu na odpoczynek, bo 2 dni później graliśmy w Stalowej Woli. Nie wiedziałem czego mogę się spodziewać po gospodarzach. Ostatnio zremisowali w Warszawie z wiceliderem – Polonią Warszawa 1-1. Wyszliśmy jednak po to, żeby zawalczyć o 3 punkty.

 

Kadra pierwszego zespołu po meczu z Widzewem była zajebiście poturbowana. Ciężko było mi zestawić pierwszą „11” na ten mecz, a jeszcze gorzej wyglądała ławka rezerwowych. Usiadł na niej rehabilitant – Paweł Król oraz…Daniel Tarasiewicz – piłkarz drugiej drużyny, syn słynnego Ryśka Tarasiewicza – niedoszłego trenera Śląska, Dzięki za wszystko któremu po części zostałem trenerem.

 

Moje obawy co do siły Stalówki były uzasadnione. Gospodarze grali szybką, ofensywną piłkę, co chwilę siejąc zamieszanie w szeregach mojej defensywy. Po raz pierwszy w 2 minucie Janukiewiczowi pięknym wolejem zagroził Iwanicki, jednak nasz bramkarz instynktownie odbił piłkę. Jednak to my cieszyliśmy się z pierwszej bramki.

 

W 6 minucie Łudziński wypuścił w uliczkę Bilińskiego, ten ograł niczym trampkarza kryjącego go Wróblewskiego, wpadł z piłką w pole karne i posłał piłkę do siatki nad interweniującym bramkarzem. Był to już 15 gol młodziutkiego snajpera Śląska w tym sezonie.

 

W 14 minucie kopia poprzedniej sytuacji, tym razem podawał Biliński, a w pole karne wbiegł Łudziński, uprzednio wkręcając w ziemię Wróblewskiego, jednak przegrał pojedynek z bramkarzem.

 

3 minuty później mieliśmy remis. Iwanicki posłał silną piłkę w pole karne, tam Opanował ją Pałkus i mocnym uderzeniem doprowadził do wyrównania. Błąd Nowaka, który odpuścił krycie swojej strefy.

 

W 20 minucie z 25 metrów uderzał Sztylka, ale Kościukiewicz na raty złapał piłkę. W 23 minucie po dośrodkowaniu Ostrowskiego potężnie huknął Łudziński, ale piłka minęła słupek.

 

W 32 minucie potężną bombę z 25 metrów posłał Kęska, Janukiewicz wyciągnął się jak struna i obronił, z 5 metrów dobijał Salami, ale nasz bramkarz błyskawicznie i ofiarnie zablokował strzał Nigeryjczyka, doprowadzając go do czarnej rozpaczy.

 

Druga połowa była dużo wolniejsza. Pierwsza odsłona kosztowała oba zespoły sporo sił. Stworzyliśmy sobie jedną sytuację - w 84 minucie z rzutu wolnego z lewej strony boiska dośrodkowywał Cap, w polu karnym najwyżej do piłki wyskoczył Ostrowski zapewniając nam 3 ważne punkty!

 

 

2L [28/34] Stal Stalowa Wola [14] – Śląsk Wrocław [1] 1:2 (1:1)

 

0:1 Biliński 6 min.

1:1 Pałkus 17 min.

1:2 Ostrowski 84 min.

 

Żółte kartki: Plewnia, Kęska (Stal) – Cap, Wołczek, J. Gancarczyk, Sztylka, Kominiak (Śląsk)

Czerwona kartka: Kominiak – 86 min. (za 2-gą żółtą)

MoM: Ostrowski (Śląsk – 8)

Widzów: 1741 (250 z Wrocławia)

 

Śląsk: Janukiewicz – Nowak (Tarasiewicz -> 78 min.), Cap, Pokorny, Wołczek – Ostrowski, J. Gancarczyk (Rudolf -> 70 min.), Sztylka, Kominiak ( <- 86 min.), - Łudziński, Biliński (Jarosz -> 70 min).

Odnośnik do komentarza

Wygrana w Stalowej Woli zapewniła nam co najmniej miejsce w barażach o Ekstraklasę. Ale mnie to nie zadowala. Idziemy po awans! Tymczasem czeka nas mecz rewanżowy. Tym razem w Łodzi, dokąd udali się z nami nasi fani. Mimo środy zjawili się konkretną ekipą.

 

- Panowie. Krótko i treściwie. Możecie wygrać ten mecz. Walczcie twardo o każdą piłkę, tak jak oni we Wrocławiu. Niech w ruch pójdą łokcie, barki, strzelcie im coś „z Baśki”. Liczę na was.

 

Odprawa była krótka. Piłkarze sami wiedzieli, że stać ich na zwycięstwo. Na boisko wyszli skoncentrowani jak nigdy. Widziałem to w ich oczach, widziałem ten błysk walki. O to mi chodziło.

 

Już w 2 minucie Ostrowski przeprowadził rajd lewą stroną boiska zakończony idealną wrzutką na głowę Szewczyka, ale dobrze ustawiony Fabiniak pewnie złapał piłkę.

 

W 15 zza pola karnego minucie potężnie huknął Douglas, ale Janukiewicz wybił piłkę na róg. 4 minuty później Łudziński holował piłkę przez 30 metrów, aż znalazł się w polu karnym, jednak strzelił wprost w Fabiniaka.

 

W 32 minucie na indywidualną akcję zdecydował się Łudziński, który na lewym skrzydle ograł 3 rywali, wpadł w pole karnego, ale jego soczyste uderzenie wylądowało tylko w bocznej siatce.

 

Niestety w 42 minucie jak ścięty padł Łudziński. Konieczna była natychmiastowa zmiana, na boisko wszedł Marek Gancarczyk. Złamana szczęka. Nasz najlepszy snajper. Szok…

 

- Jedziemy z nimi! Widzicie, że nic nie grają!!! – grzmiałem w przerwie – Macie to wygrać! Nie obchodzi mnie ile. Wystarczy 1-0, ale macie awansować do półfinału! Kto dzisiaj wygra mecz?

- ŚLĄĄĄĄSK!

 

Zawodnicy byli jeszcze bardziej naładowani. Czułem ich sportową złość. Ale to dobrze, o to chodzi.

 

W 53 minucie z rzutu wolnego z 25 metrów uderzał Sztylka, piłka odbita od muru nie sprawia jednak bramkarzowi gospodarzy większych problemów.

 

W 76 minucie rzut wolny na 20 metrze wykonywał Janukiewicz. Wykopnął daleką piłkę pod pole karne rywala, tam zgrał ją M. Gancarczyk, a Kamil Biliński z impetem wpadł w szesnastkę, po drodze dając kuksańca pilnującemu go Treścińskiemu, strzelił potężnie.

 

Stadion ucichł. Oczywiście za wyjątkiem nas i sektora kibiców gości. „Bila” po strzeleniu tej bramki ucałował herb na koszulce, co rozwścieczyło kibiców Widzewa, którzy momentalnie dostali piany na ustach. Dla takich chwil warto żyć – jesteśmy w półfinale!

 

 

PP ćwf (2/2) Widzew Łódź [1L] – Śląsk Wrocław [2L] 0:1 (0:0) DM: 0:1

 

0:1 Biliński 76 min.

 

Żółte kartki: Juszkiewicz (Widzew) – Ostrowski (Śląsk)

MoM: Biliński (Śląsk – 8)

Widzów: 3542 (500 z Wrocławia)

 

Śląsk: Janukiewicz – Wołczek, Nowak, Socha, Rudolf – Klofik, Ostrowski (Król -> 77 min.), Sztylka, Szewczyk – Łudziński (M. Gancarczyk -> 42 min.), Biliński (Dudek -> 77 min.)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...