Skocz do zawartości

Koncerty


Fenomen

Rekomendowane odpowiedzi

Nosowska. Klub Stodoła. Warszawa, 11 marca 2008 r.

 

To był mój drugi koncert bez alkoholu :] . Powiem Wam, że dzięki abstynencji dużo lepiej odbiera mi się muzykę.

Alkohol tworzy klimat, ale jednocześnie rozprasza. Na trzeźwo czuję muzykę całym sobą. Banalne, ale jakoś zawsze wypijało się te kilka piwek przed czy w trakcie koncertu. Człowiek się ciut upijał i omijała go duża część imprezy.

Na Nosowską udałem się w towarzystwie brata i jego dziewczyny Agnieszki. Wreszcie nie byłem sam.

Atmosfera od początku była prawie rodzinna. Miło, sympatycznie, spokojnie. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy, wypiliśmy. Ja raczyłem się tonikiem i piwem bezalkoholowym. Zgadnijcie ile kosztuje w Stodole butelka 0,33 tego bezalkoholowego czegoś? Osiem złotych :o . Kupiłem raz i więcej nie kupię. To było drugie i ostatnie piwo bezalkoholowe w moim życiu. Obrzydliwe w smaku gówno, fuj.

Tak sobie gadaliśmy, gadaliśmy, że przegapiliśmy prawie cały występ supportu pod tytułem Oshen. Pod tą nazwą kryje się pani/dziewczyna z gitarą. Coś czułem, że nie spodoba mi się ten support, ale nie było tak źle. Całkiem zgrabnie to wszystko brzmiało. Nie wiedziałem, że tak mnie wciągnie ta muza.

Krótka przerwa i zaczął się koncert Nosowskiej. Na początek usłyszeliśmy jeden kawałek z przysłowiowej "taśmy" . Zaczęliśmy się z bratem śmiać, że przyszliśmy na koncert z playbacku. Kurcze, przecież płytę mogliśmy sobie w domu przesłuchać. Na szczęście był to tylko wstęp :D . Chwilę później na scenie pojawił się zespół, a później sama Nosowska.

Czy ja mam wrażenie czy z Nosowską gra ktoś z Pogono? Muzyka była bardzo w ich klimacie.

Nie znam piosenek Nosowskiej, do tego koncertu nie przepadałem za jej solową twórczością, chociaż kiedyś bardzo lubiłem Hey. Tu i tam słyszałem kilka jej kawałków, ale nie przypadły mi do gustu. Po wczorajszym wieczorze zmieniłem zdanie. To był naprawdę dobry koncert. Nie spodziewałem się aż tak dobrej muzyki. Pianinko (chyba widziałem De Rapha :D ), akordeon, trąbka, jakieś klawisze. Świetnie to wszystko było zgrane i tworzyło niesamowity, pozytywny i radosny klimat.

Nosowska ciągle daje radę. Jej głos jest mocny a jednocześnie bardzo przyjemny na żywo. Nie nudziłem się nawet przez chwilę. Piosenki było bardzo zróżnicowane i to jest super. Tutaj ostro, tam łagodnie, tutaj coś z country i meksykańskich klimatów, tam coś z jazzu, tutaj elektronika, tam ciężki rock. Bardzo, bardzo sympatycznie. Niestety ze względu na brak znajomości tytułów piosenek Katarzyny, nie jestem w stanie podać setlisty itd. Grunt, że mi się podobało :) . Na koniec koncertu popis dał zespół. Chłopaki zagrali już bez Nosowskiej kawałek "Oj mamo, mamo" czy jak on się tam nazywa. To była jazda. Czad po całości :D .

Od strony technicznej wszystko było w porządku. Bardzo fajnie wyglądały efekty świetlne. Doskonale uzupełniały muzykę. Postaram się później wstawić fotki.

Minusy. Pierwszy to grupa podchmielonych nastolatek, która trajkotała przez pół koncertu. Gadały, gadały, bawiły się komórkami i w końcu wyszły. Nie moja wina, że się nie spojrzałem robiąc mało sympatyczną minę :keke: . Niunie troszeczkę mi przeszkadzały. Chyba mało interesował je sam koncert. Dziewczynki przyszły się polansować. Niestety były mało atrakcyjne.

Drugi minus to palący kolesie. K… powinni zabronić palenia na sali. Chcesz zapalić zrób to na zewnątrz lub w wyznaczonych miejscach. Dym momentami dusił. Myślałem, że w pewnym momencie wepchnę peta jednemu gościowi do gardła, ale jestem ostatnio niespotykanie spokojnym człowiekiem, więc się powstrzymałem.

Przyznam się, że po wyjściu ze Stodoły zostałem zaczepiony przez trzy dziewczynki w wieku mniej więcej lat trzydziestu (fajne były :D ) . Niestety chciały tylko pożyczyć zapalniczkę :/ . Pogadałem z nimi chwilę o grzeszeniu ( :kekeke: ) i polazłem do samochodu. Tym razem to ja robiłem za kierowcę (Warszawa nocą jest fajna :) ). Odwieźliśmy dziewczynę brata i wróciliśmy do domu.

Koncert trwał może z półtorej godziny. Był intensywny, więc nie mam prawa narzekać na jego długość. Wcale bym się jednak nie obraził, gdyby trwał dłużej :) .

Na koniec garść refleksji. Większość polskich wokalistek może Nosowskiej buty czyścić. Dziewczyna ma klasę. Podoba mi się jej sceniczny image (nie wiem jaka jest prywatnie). Katarzyna jest taka skromniutka i nieśmiała, że przyjemnie się na nią patrzy, a jeszcze przyjemniej słucha. Gabe wspomniał wczoraj, że ta dziewczyna nie ma w sobie nic z gwiazdy. Coś w tym jest. Nosowska nie krzyczy, nie skacze, nie lansuje się w mediach. Jej muzyka broni się sama. I to jest piękne.

Bardzo mi się podobał ten koncert :) .

Następny w kolejce jest Tankian. Chyba, że coś wyskoczy po drodze.

 

Oshen

Nosowska

Nosowska - śliczne kolorki

Odnośnik do komentarza

Dwa slowa o wczorajszym Nouvelle Vague: rewelacja! Stalem pod sama scena, akurat blizej nowej wokalistki, Nadeah z LoveGods. Wciaz jestem urzeczony - ta dziewczyna to sceniczny wulkan, absolutnie przycmila Melanie Pain. Nawet w chwilach, gdy byla gorzej oswietlona, robila chorki czy przechodzila w glab sceny, nie sposob bylo od niej oderwac wzroku. W ogole fantastyczny byl pomysl z podzialem rol - Nadeah jako niedostepna i figlarna bogini, wysoka, z nieustannie spadajacym ramiaczkiem i podwijajaca sie sukienka (rewelacyjne nogi!), Melanie jako wyluzowana dziewczyna z sasiedztwa, lapiaca kontakt z publicznoscia.

 

Muzycznie bardzo dobrze, szczegolnie wkladki pozaplytowe. Kameralny cover God save the Queen dobitnie pokazal, dlaczego Sex Pistols na Openerze to niewypal: tak jak syndrom antywesternow wyznaczyl zupelnie inne spojrzenie na ten gatunek, tak interpretacje tego typu rzucaja nowe swiatlo na utwory, ktore dzis trudno wybronic w kanonicznej formie.

 

Minusy: zdecydowanie za krotko, poltorej godziny to za malo. W poltorej godziny ani sie czlowiek nie napatrzy, ani nie naslucha... ;)

Odnośnik do komentarza
  • 4 tygodnie później...

Serj Tankian. Klub Stodoła. Warszawa, 11 kwietnia 2008 r.

 

To był bardzo udany wieczór. Na miejsce dotarłem o godzinie 19:40, za pomocą środków komunikacji miejskiej w postaci tramwaju numer 7 i metra. Do budynku Stodoły wszedłem bez najmniejszego problemu. Po drodze zaczepiły mnie tylko jakieś dzieciaki, które chciały kupić bilet. Co na dilera biletów wyglądam? Narkotyki owszem, ale biletów niet.

W Stodole zaskoczył mnie tłum ludzi. Dawno takiego czegoś nie widziałem. Na szczęście w kolejce po piwo ustawił się wcześniej braciak, więc nie musiałem po nie stać.

Pogadaliśmy trochę, wypiliśmy po dwa piwka i...przegapiliśmy support. Coś tam grało, ale zlaliśmy to totalnie. Widocznie nie było to nic ciekawego.

Małe siusiu i poszliśmy się wbić na salę. Na sali masakra. Człowiek przy człowieku, dzikie tłumy i jakieś wysokie skurw... zasłaniające widok. Jakoś sobie na szczęście poradziliśmy.

Koncert Tankiana zaczął się jakieś 20 minut po 21-szej. Na wstępie kilka porąbanych dźwięków („Gratefully Disappeared”) i zaczęło się. To było coś pięknego. Energia, świetny i oryginalny głos Tankiana, genialni muzycy. Coś wspaniałego. Cała sala śpiewała razem z Serjem. Ludzie skakali, tańczyli, po prostu świetnie się bawili. Nogi same człowiekowi chodziły. Sam Tankian chyba nie spodziewał się czegoś takiego. Gość był zdziwiony, że cała sala z nim śpiewa. Oczywiście w trakcie koncertu nie zabrakło odrobiny polityki. Padło kilka niekoniecznie miłych słów pod adresem prezydenta Jurka Krzaka. Tankian wspomniał też o Solidarności. W świetle tego, że chłopak jest dość zaangażowany politycznie było to całkiem sympatyczne. Prawdopodobnie wiedział o czym mówi. W każdym bądź razie sprawiło to ludziom radość. Dobrze wiecie, że ciężko jest opisać wrażenia z koncertu, gdy człowiek naprawdę dobrze się bawi. Zdecydowanie lepiej opisuje się ch****e koncerty, bo można ponarzekać. Występ Tankiana był po prostu świetny.

Nie spodziewałem się tego, ale na koncercie Tankian z zespołem zagrali wszystkie kawałki z jego debiutanckiej płyty plus jeden cover Dead Kennedys.

Trochę szkoda, że koncert trwał tylko godzinę (może ciut więcej). Ludzie chcieli więcej, ale się nie udało. Dwa bisy musiały nam wystarczyć. Tak naprawdę Tankian miał za mało materiału, żeby grać dłużej.

Większych minusów nie odnotowałem. Gdyby tylko nie ten tłum. Coraz gorzej czuję się w takich warunkach.

Właśnie, zapomniałbym. Wiem co mnie strasznie zirytowało podczas tego koncertu, ludzie wychodzący w jego trakcie. Myślałem że w końcu komuś dowalę. Co chwila ktoś się przeciskał. Wychodzili i wracali. Nie trzeba było kur... pić tyle piwska. Czasami odnoszę wrażenie, że ludzie przychodzą na koncerty tylko po to, żeby się najebać. Przychodzisz, płacisz, to stój, skacz lub poguj w jednym miejscu. Daj się delektować muzyką innym.

Jeszcze jedno na koniec. Fajną dupę widzieliśmy. Dziewczyna w mini, kozaczkach i bluzce z cyckami na wierzchu. Chyba pomyliła imprezy. Trochę ja rozumiem. Piątek był, chciała potańczyć w klubie w rytm muzyki dance. Chyba nie wyszło :] . Ogólnie była do puknięcia, ale miała strasznie krzywe nogi.

 

Mam nadzieję, że Tankian pojawi się jeszcze w Polsce. Chciałbym zobaczyć i usłyszeć System of a Down na żywo.

 

Teraz to na co czekajcie najbardziej, fotki i filmiki :] .

Fotki:

Raz

Dwa

Trzy

 

Filmiki:

 

Filmiki zrobione przez braciaka i jego dziewczynę jej aparatem fotograficznym:

Odnośnik do komentarza
A na Carlosa Santanę ktoś się może wybiera???

 

Ja mam taki plan, ale to jest plan na razie. Tak samo jak chcę się wybrać na Claptona.

tyż mam takie plany, ale nie wiem czy coś z nich będzie...

Z biletami już chyba ciężko jest :/

Być może do Greiswaldu na Scorpionsów się wybiorę. Bilet 25 Euro stoi. Tylko musiałbym z rodziną zagadać o te 25 Euro :P Może jako prezent urodzinowy? :D

Odnośnik do komentarza
14. lipca, Sala Kongresowa w Warszawie

 

Dzieki za info. !4 lipca wypada w poniedzialek a to dla mnie moze byc kłopot. Ale chyba pojade, szkoda tylko że nie będzie z nim Velvet Underground, ale pewnie kilka kawałków ciągle ma w secie. Tak w ogóle lipiec zapowiada sie kosmicznie, 4-6 prawie na 100% będę w Gdyni na openerze.

Odnośnik do komentarza

http://www.koncertomania.pl/koncert/4863

 

I dzień: Coma, Ira, Indios Bravos, T.Love, Kazik, Bulldog

II dzień: Dżem, Paprika Korps, Happysad, Strachy na Lachy, Hey

 

o rany boskie, na jednej imprezie wszystkie moje ukochane kapele (T.Love, Happysad, SNL, Dżem) i całość tylko za 50 zł :D

 

obecność obowiązkowa dla wszystkich fanów rocka / rock n rolla :)

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...