Skocz do zawartości

Duma & Tradycja


Jamal

Rekomendowane odpowiedzi

Odcinek 412

 

Przed rewanżowym spotkaniem z Fenerbahce rozpętała się oczywiście kolejna burza w mediach, o której nawet nie warto wspominać. Miałem gorsze problemy na głowie jak np. to, że nie mogłem skorzystać z Dancha i Gavish’a, którzy byli zawieszeni za kartki, a jedynym solidnym defensorem, który mógłby zastąpić Izraelczyka jest Kiciński, który dopiero co wrócił do składu po kontuzji. Mimo to przemawiał przeze mnie optymizm, gdy zobaczyłem pełne trybuny. Na Bułgarską zjeżdżali się kibice z najdalszych zakątków Polski i nie dla każdego znalazło się miejsce na trybunach. Naszym celem było zwycięstwo i jak najszybciej musieliśmy zdobyć gola. Już w 6. minucie Mikołajczak bliski był pokonania bramkarza, ale jego strzał z rzutu wolnego zatrzymał się w objęciach Volkana. Po kwadransie gry mogło być 1:0 lecz Diaz nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem. Akcja szybko przeniosła się pod naszą bramkę, ale Zivković końcami palców przerzucił piłkę bitą przez Sychev’a. Rosjanin bardzo się starał i szukał sposobu na gola, ale miał też prawo narzekać na swoją obronę w 21. minucie, która nie przypilnowała Diaz’a. Argentyńczyk podał do Høiland’a, który mocnym strzałem z pierwszej piłki doprowadził do kapitulacji bramkarza! O tak, o to chodziło! Na stadionie zapanowała euforia i kibice zdawali sobie sprawę, że polski klub co raz bliżej półfinału Champions League! Niestety nie było mi do śmiechu w 37. minucie, gdy Kavlak musiał opuścić boisko na noszach. Groźnie wyglądał jego upadek i obawiam się, że na długo pożegnam się z Austriakiem. Ale 3 minuty później Siwik poprawił nam humor, gdy wszedł w pole karne i strzelił w samo okienko bramki! Pierwszą połowę zakończyliśmy wygrywając 2:0, a Turcy byli po prostu bezradni! Nawet Sychev się wypalił i nie miał już ochoty atakować! Jednak czułem, że rywale odpoczną sobie w przerwie na tyle, by groźnie zaatakować w drugiej połowie. W końcu mają 45 minut na odrobienie strat, a ich ataki potrafią być zabójcze. Pokazał to Sychev w 50. minucie, ale Zivković ponownie okazał się górą. 5 minut później Topuz dośrodkował w pole karne, a Ilhan uderzył z kilku metrów. Już widziałem piłkę w siatce, a tu nagle serbski bramkarz końcami palców sprawia, że futbolówka milimetry mija słupek i uderza w bandę reklamową! Fenerbahce uznało, że już lepszych sytuacji chyba mieć nie będzie i skupili się na tym, żeby nie stracić więcej goli. To dało nam trochę swobody i przycisnęliśmy rywala w 77. minucie, lecz Volkan w ładnym stylu obronił strzał Logasi’ego. Końcowy gwizdek niemieckiego arbitra oznaczał jedno: Fenerbahce za burtą, a Kolejorz gra dalej! Żadna polska drużyna nie doszła jeszcze tak daleko w Champions League i czułem, że właśnie tworzę nową historię polskiego futbolu!

 

Data: 11.04.2012

Stadion: ul. Bułgarska, Poznań

Widzów: 25 133

Sędzia: Helmut Fleischer (GER)

MoM: Michał Siwik (8) [Lech]

 

Zivković – Celeban, Wisio, Kiciński, Fogelman – Woźniak, Mikołajczak, Kavlak (Gobbi 38’), Diaz (Janota 62’), Siwik – Høiland (Logasi 74’)

 

(POL) Lech Poznań – (TUR) Fenerbahce Stambuł 2:0 (2:0) [Høiland 21’, Siwik 40’]

-Liga Mistrzów, ćwierćfinał-rewanż

Odnośnik do komentarza

Odcinek 413

 

Pewne już było, że w półfinale Ligi Mistrzów zmierzymy się z portugalską Benficą Lizbona. Muszę śmiało przyznać, że zawodników mają o kilka klas lepszych od Turków, a na dodatek są liderami portugalskiej ligi. Zanim jednak rywale zagoszczą w Polsce, musimy zagrać aż 3 mecze w krajowych rozgrywkach. Na początek Orange Ekstraklasa i spotkanie z Koroną Kielce. Ustaliłem cenę za Bukari’ego, ale nie zamierzałem odsuwać go od pierwszego składu. Wystawienie go w tym meczu było dobrym posunięciem i Sadat zdobył gola już w 8. minucie. Niestety jeszcze raz tyle musieli czekać goście, by wyrównać wynik spotkania, a dokonał tego Karankiewicz. Sędzia był dla nas jednak łaskawy i podyktował rzut karny w 30. minucie. Pech chciał, że straciłem przy tym Aborah’a, który opuścił boisko na noszach i został zawieziony od razu do szpitala. Przynajmniej Wołąkiewicz wykorzystał jedenastkę dając nam tym samym prowadzenie. Naszego dzieła dopełnił Bukari swoim kapitalnym strzałem w 45. minucie i do szatni schodziliśmy jako lepsza drużyna od kielczan. Korona nie brała sobie tego jednak do serca i drugą połowę rozpoczęli od groźnych ataków na naszą bramkę. Jednak zamiast strzałów więcej było kontuzji. W 65. minucie Polak znalazł się przypadkiem na linii strzału i pechowo interweniował wbijając piłkę do naszej bramki. Właśnie uświadomiłem sobie, że to nie był dobry transfer i Jan pożegna się z zespołem w letnim okienku transferowym. Przez mojego obrońcę rywale uwierzyli w remis i wyrównali w 71. minucie, a mojego bramkarza pokonał Garuch. Nic dziwnego, że byłem bardzo zdenerwowany, bo Wisła ostatnio przegrała swój mecz i znowu mielibyśmy 11 punktów przewagi. Tymczasem w 77. minucie straciłem kolejnego zawodnika na wskutek kontuzji – Janotę. Po raz kolejny musieliśmy podzielić się punktami.

 

Data: 14.04.2012

Stadion: ul. Bułgarska, Poznań

Widzów: 21 710

Sędzia: Piotr Ziółkowski

MoM: Sadat Bukari (8) [Lech]

 

Janukiewicz – Czarnecki, Wołąkiewicz, Gavish, Polak – Danch (Woźniak 45’), Gobbi, Kewell, Janota, Aborah (Marciniak 29’) – Bukari (Logasi 61’)

 

(1) Lech Poznań – (13) Korona Kielce 3:3 (3:1) [bukari 8’, 45’, Wołąkiewicz kar. 30’ – Karankiewicz 16’, Polak sam. 65’, Garuch 71’]

-Orange Ekstraklasa [24/30]

Odnośnik do komentarza

Odcinek 414

 

Przyszedł czas na zmianę rozgrywek. Musieliśmy zagrać rewanżowe spotkanie w półfinale Pucharu Ekstraklasy z Polonią Warszawa. Spotkanie zapowiadało się na lekkie i łatwe ze względu, że wystawiłem pierwszą jedenastkę, która miała się trochę rozruszać przed meczem z Benficą. Pierwszy rozpoczął strzelanie Siwik, który w 11. minucie uderzył z dystansu, a piłka z łatwością przekroczyła linię bramkową. Problemy z celnością miał dzisiaj Høiland, który strzelał na trybuny. I niestety przez niego zamiast prowadzić już 6:0, prowadziliśmy zaledwie 1:0. Przynajmniej byłem zadowolony, że stołeczny klub nie istniał przez pierwsze 45 minut i robiliśmy z nimi co chcieliśmy. Drugą połowę rozpoczęliśmy od gola Diaz’a w 54. minucie, który dostawił nogę do dośrodkowania i pokonał bramkarza z zaledwie kilku metrów. Już szykowałem się do ściągnięcia Høiland’a, gdy nagle napastnik w 63. minucie znalazł się sam na sam z bramkarzem i kapitalnie wykończył akcję! Mimo to Norweg opuścił boisko i wszedł na nie Bukari. Sadat chciał się pokazać z jak najlepszej strony przed zachodnimi klubami, które się nim interesują i wpisał się na listę strzelców w 81. minucie! W ładnym stylu wywalczyliśmy sobie awans do finału Pucharu Ekstraklasy!

 

Data: 17.04.2012

Stadion: ul. Bułgarska, Poznań

Widzów: 24 104

Sędzia: Robert Małek

MoM: Michał Siwik (8) [Lech]

 

Zivković – Celeban, Wisio (Wołąkiewicz 90’), Gavish, Fogelman – Danch, Diaz, Mikołajczak (Sarki 45’), Siwik, Wilk (Kewell 63’) – Høiland (Bukari 63’)

 

(1 L) Lech Poznań – (1 L) Polonia Warszawa 4:0 (1:0) [siwik 11’, Diaz 54’, Høiland 63’, Bukari 81’]

-Puchar Ekstraklasy, półfinał-rewanż

Odnośnik do komentarza

Arsenal Londyn – Real Madryt

 

Odcinek 415

 

Rewanżowe spotkanie w Pucharze Polski było dobrą okazją do zmazania plamy, która powstała na naszym honorze po meczu z Polonią w Bytomie. Wtedy zawiódł pierwszy skład, więc wystawiłem dzisiaj rezerwy, które i tak nic nie zdziałały. Już w 9. minucie Bajdziak wpakował nam piłkę do naszej bramki i od awansu dzieliły nas dwa gole. Rywale twardo się trzymali i konsekwentnie grali w obronie przez co w ogóle nie mogliśmy wyrównać. Nawet zmiany w przerwie niczego nie zmieniły. Polonia była dla nas za dobra nawet na naszym stadionie! Nie mogłem uwierzyć w to, że nie radzimy sobie z tak słabym, polskim klubem. W końcu zdecydowałem się wprowadzić Króla, który mało grał w tym roku. I nagle Kamil odbiera piłkę na środku boiska i samotnie gna na bramkę gości! Bramkarz musiał uklęknąć przed Królem i uznać jego wyższość! Wyrównaliśmy, ale to nadal nie dawało nam awansu. Sam napastnik niczego nie mógł zdziałać, a nikt nie chciał mu pomóc. I skończyła się nasza podróż w Pucharze Polski i to dopiero na ćwierćfinale! Ostre słowa posypią się w szatni…

 

Data: 21.04.2012

Stadion: ul. Bułgarska, Poznań

Widzów: 9 791

Sędzia: Robert Małek

MoM: Piotr Bajdziak (9) [Polonia]

 

Janukiewicz – Czarnecki, Wołąkiewicz, Stoch, Urbański – Woźniak, Gobbi, Kewell (Diaz 65’), Marciniak (Diaz 75’), Wilk – Logasi (Król 65’)

 

(1 L) Lech Poznań – (1 L) Polonia Bytom 1:1 (0:1) [Król 71’ – Bajdziak 9’]

-Puchar Polski, ćwierćfinał-rewanż

Odnośnik do komentarza

Odcinek 416

 

Dwa dni przed meczem z Benficą na Bułgarskiej, podjąłem bardzo ważną decyzję w mojej karierze. Po dobrym okresie spędzonym w Ghanie postanowiłem odejść. Wygrałem dla nich PNA co jest ogromnym sukcesem, ale na MŚ już się nie sprawdzę. Zapewne nie z nimi, a z nową drużyną, której mam za zadanie zapewnić awans do World Cup. Podpisałem umowę z amerykańską federacją piłkarską i od 22 kwietnia 2012 roku będę prowadził reprezentację USA. Zapoznałem się z listą zawodników i od razu zauważyłem, że Amerykanie nie mają utalentowanych piłkarzy, nie tak dużo jak w Ghanie. Ucieszyłem się, bo to tylko utrudniało moje zadanie, a o to mi właśnie chodziło.

 

Sprawy reprezentacji powierzyłem mojemu asystencie – Nowakowi, który doskonale jest obeznany w amerykańskim futbolu. Ja natomiast wybrałem najsilniejszych zawodników i stawiłem czoła Portugalczykom. Doszliśmy bardzo daleko, ale nie wiedziałem czego się spodziewać po rywalach. Nie byłem pewny awansu – to jasne. Liczyłem tylko, że wystarczy nam sił, umiejętności i szczęścia, by znaleźć się w finale Champions League. Początek spotkania zagraliśmy spokojnie i rozważnie, podobnie jak przeciwnik. Dlatego pierwsza akcja padła dopiero w 17. minucie. Nilmar minął mojego obrońcę i uderzył na bramkę. Piłka minęła Zivković’a i odbiła się od buta Ruben’a. Po chwili była już za linią bramkową, ale coś mi tu nie pasowało. Wyraźnie widziałem spalonego, ale protesty moich piłkarzy na nic się nie zdały i sędzia nie zmienił zdania, gol uznany. Nie lubię być pokrzywdzony przez pseudo arbitrów, ale takie jest życie. Trzeba było zebrać siły i odrobić stratę. Mimo wszystko trudno było podejść pod bramkę gości, którzy stworzyli żelazną zaporę. Pierwszy celny strzał naszego autorstwa padł dopiero w 39. minucie. Gobbi uderzył z dystansu, ale bramkarz gości końcami palców przerzucił piłkę nad poprzeczką. Sędzia zakończył pierwszą połowę, w której straciliśmy przez jego błąd bramkę. Nie mogłem się z tym pogodzić, bo dobrze wiadomo jak taki mecz jest ważny dla nas. W drugiej odsłonie spotkania posypały się żółte kartki, aż w końcu arbiter wręczył Di Marii czerwony kartonik. Trzeba było to wykorzystać, lecz strzał Dancha w 73. minucie skończył swój lot w objęciach bramkarza. Więcej szczęścia miał Høiland w 79. minucie, który wyszedł do dośrodkowania i uderzył na bramkę. Moreira najpierw sparował strzał, ale był bezradny przy dobitce Norwega i wszystko zaczyna się od początku! 5 minut przed końcem Siwik miał realną szansę na gola, lecz znowu lepszy okazał się goalkeeper gości. Przez arbitra mecz kończy się wynikiem 1:1 zamiast 1:0. Wszystko zależy od naszej gry w Lizbonie.

 

Data: 24.04.2012

Stadion: ul. Bułgarska, Poznań

Widzów: 25 141

Sędzia: Mike Riley (ENG)

MoM: Tommy Høiland (8) [Lech]

 

Zivković – Celeban, Wisio, Gavish, Fogelman – Danch, Mikołajczak, Gobbi (Sarki 71’), Siwik, Diaz (Wilk 45’) – Bukari (Høiland 45’)

 

(POL) Lech Poznań – (POR) Benfica Lizbona 1:1 (0:1) [Høiland 79’ – Ruben 17’]

-Liga Mistrzów, półfinał

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...