Skocz do zawartości

Duma & Tradycja


Jamal

Rekomendowane odpowiedzi

Odcinek 394

 

Następnego dnia Egipt – gospodarz turnieju – wygrał swój ćwierćfinał z Nigerią i wiedzieliśmy już, że to z nimi powalczymy o finał PNA. W sumie to może i dobrze, że będziemy grać z Egiptem niż z Nigerią. Uważam, że ta druga reprezentacja byłaby dla nas jeszcze gorszym przeciwnikiem. Dzień przed półfinałem miałem istne urwanie głowy. Najpierw obejrzałem skróty z wygranego meczu towarzyskiego ze Spartakiem Moskwa, a następnie sparing Polski z Belgią, który zremisowała 0:0.

 

[TOW] Lech Poznań – Spartak Moskwa 2:1 (1:0) [siwik 21’, Espinoza 90’ – Andrejev 52’]

Data: 8.02.2012

 

Skończyłem siedzieć przed telewizorem i wtedy rozległ się dzwonek telefonu. Do późnego wieczoru musiałem załatwiać sprawy klubu na odległość. Potwierdziłem odejście Pawła Linki do Wisły Kraków za 100 tysięcy euro. Bramkarz ma już 25 lat i jest bez szans na grę w pierwszym składzie, dlatego zdecydowałem się go sprzedać. Za to zainwestowałem w młodzież. Wydałem 400 tysięcy euro na młodego reprezentanta Włoch do lat 21 – Oliviero Gobbi’ego. Pomocnik grał do tej pory we włoskim Chievo Verona, ale zdecydował się przeprowadzić do Poznania. Taką samą sumę przeznaczyłem na zakup prawego skrzydłowego z drugoligowej, belgijskiej Antwerpii. Stanley Aborah to Ghańczyk z belgijskim paszportem, który już niestety w mojej reprezentacji nie wystąpi. Za to mogę się cieszyć z jego gry w poznańskim klubie. Mój asystent przysłał mi również kilka ciekawych informacji jak np. to, że Høiland wystąpił w meczu reprezentacji Norwegi i wpisał się na listę strzelców. Jan Polak dostał powołanie do Czech i w końcu zadebiutował przeciwko Rumuni. Podobno zagrał dobry mecz. Ostatnią informacją wartą uwagi było to, że Zivković odebrał polski paszport, ale raczej nie zagra w reprezentacji Polski z tego względu, że jest ostatnio powoływany do Serbii mimo, że jeszcze tam nie zagrał.

 

Odłożyłem w końcu sprawy klubowe i skupiłem się na przygotowaniu Ghany do półfinału. Naszym rywalem był Egipt, reprezentacja niezwykle groźna, z którą graliśmy dość niedawno sparing, który skończył się remisem. Tym razem musiało być lepiej, bo stawka była ogromna. Mecz rozpoczęliśmy bez Essien’a, który musiał pauzować za kartki. To mnie jednak nie niepokoiło, bo Appiah pokazał, że jest równie dobry jak jego kolega i w 4. minucie zagroził bramce rywali. 2 minuty później bliski pokonania bramkarza był Amoah, ale piłka po jego główce zatrzymała się w objęciach bramkarza. Przeciwnik odpowiedział dopiero w 18. minucie, ale za to skutecznie. Mensah podłożył nogę któremuś z piłkarzy i sędzia dopatrzył się faulu. Podyktował dla Egiptu jedenastkę, którą pewnie wykorzystał Fathi. Nie taki początek sobie wyobrażałem zwłaszcza, że w 22. minucie Edusei przypadkowo stanął na linii strzału i piłka spadła pod nogi Ghaly’ego. Zawodnik pokonał zdezorientowanego bramkarza i Egipt powiększył swoje prowadzenie. Dobrze, że Muntari trzeźwo zachował się w sytuacji z 31. minuty i uderzył z półwoleja prosto na bramkę rywali. Piłka zmieściła się między bramkarzem, a słupkiem i zdobyliśmy kontaktowego gola! To jednak nie do końca poprawiało mi humor, bo nadal przegrywaliśmy i w drugiej połowie musieliśmy koniecznie coś zrobić. Moi zawodnicy zaczęli grać twardo przez co Egipt stracił dwóch zawodników na wskutek kontuzji. W 53. minucie Bukari próbował pokonać bramkarza strzałem głową, ale Ekramy ponownie popisał się refleksem. 6 minut później przeżyłem prawdziwy horror. Tym razem Yakubu faulował rywala w naszym polu karnym i sędzia ponownie bez skrupułów pokazał na jedenasty metr. Przewidywałem najgorsze, ale Saber uderzył obok! Piłka poleciała prosto w trybuny, a kibice wyśmiali zawodnika. 10 minut później gracz musiał opuścić boisko na wskutek kontuzji, a Egipt nie miał już żadnych zmian do wykorzystania. To sprawiło, że bardziej uwierzyliśmy w siebie. W 83. minucie w końcu doprowadziliśmy do wyrównania, choć pomógł nam w tym arbiter. Dopatrzył się kolejnego faulu w polu karnym i tym razem podyktował rzut karny dla mojej drużyny. Barusso wiedział, że nie może tego spieprzyć i kapitalnie uderzył na bramkę. Piłka odbiła się od słupka i przekroczyła linię bramkową! Czułem, że dogrywka zbliża się wielkimi krokami i jeszcze 30 minut będziemy musieli się męczyć z dobrze grającym Egiptem. Zbliżał się koniec, na zegarze 94. minuta, a bramkarz rywali wyszedł z własnego pola karnego i zagrał daleką piłkę na skrzydło. Ta jednak spadła pod nogi Edusei, który bez zastanowienia uderzył z ponad połowy boiska! Futbolówka przeleciała nad bramkarzem, który starał się zażegnać niebezpieczeństwo. Na szczęście bezskutecznie i piłka powoli wtoczyła się do pustej siatki! Coś pięknego, strzał jak marzenie i wygrywamy 3:2! Gospodarze już bez szans na złoty medal PNA! Za to my zagramy w finale z Wybrzeżem Kości Słoniowej, moją byłą reprezentacją!

 

Data: 9.02.2012

Stadion: Cairo International Stadium, Kair

Widzów: 74 060

Sędzia: Joseph Uzowuru (NGA)

MoM: Daniel Edusei (8) [Ghana]

 

Kingson – Pantsil, Edusei, Mensah (Yakubu 45’), Antwi – Barusso, Appiah, Quincy, Muntari, Gyan (Ayew 72’) – Amoah (Bukari 45’)

(GHA) Ghana – (EGY) Egipt 3:2 (1:2) [Muntari 31’, Barusso kar. 83’, Edusei 90’+4’ – Fathi kar. 18’, Ghaly 22’]

-Puchar Narodów Afryki, półfinał

 

Dzięki Prof za Aborah’a ;) Gdybyś się o niego nie zapytał to pewnie nigdy by nie trafił do Poznania, a to naprawdę ciekawy zawodnik.

Odnośnik do komentarza

Profesor: Pogadamy jak będzie letnie okienko :P Teraz mam zaledwie milion na transfery...

 

Odcinek 395

 

Ulice w Kairze były strasznie zatłoczone. Nie dlatego, że turyści masowo odwiedzali to wspaniałe miasto. Ludzi do stolicy Egiptu przyciągał finał Pucharu Narodów Afryki. Mecz zapowiadał się bardzo, ale to bardzo emocjonująco. Obrońca tytułu – Ghana, oraz jedna z najlepszych drużyn na świecie – Wybrzeże Kości Słoniowej. Składy obu reprezentacji są podobne. Są w nich gwiazdy, zawodnicy o wysokich umiejętnościach doceniani w najsilniejszych ligach świata. Niemal 75 tysięcy osób przyszło podziwiać ich w akcji, a o wiele większa ilość widzów zasiądzie przed telewizorami. Obie reprezentacje miały jednak ten sam problem – brak klasowego bramkarza. Na dodatek Wybrzeże nie miało już w swoich szeregach Drogby, który zakończył karierę reprezentacyjną, a Ghana opiera swój atak na emerytowanym Amoah, który już nie pokazuje tego co dawniej oraz na niedoświadczonych napastnikach, którzy dopiero oswajają się z kadrą.

 

W szatni panowało ogromne skupienie. Sporo od nas oczekiwano, w końcu jesteśmy obrońcami tytułu. Ważna była rozmowa motywacyjna z moimi zawodnikami, nie mogłem im mówić, że są słabsi i jeżeli się ładnie postarają to może wygrają. Trzeba było zagrać twardo, konsekwentnie, szybko i być przekonanym o swojej sile. Kilka godzin przed meczem zdecydowałem się na dość ryzykowny ruch. Dałem szansę Bukari’emu od pierwszych minut zamiast Amoah. Byłem przekonany, że młody zawodnik wprowadzi do zespołu sporo świeżości i pokaże się z dobrej strony od samego początku. Miałem cholerną rację! Trafiłem idealnie z wyborem ataku. Essien precyzyjnie podał do Bukari’ego, który był akurat niekryty. Napastnik wpadł w pole karne, a bramkarz rywali nie był dla niego specjalnie trudną przeszkodą! Sadat w pięknym stylu dał nam prowadzenie, a ja mogłem odetchnąć z ulgą, bo zapowiadało się ciekawe widowisko z udziałem mojego napastnika. Sadat w 12. minucie był o włos od szczęścia! Niestety, trafił w poprzeczkę. W 21. minucie Gyan pobiegł prawą stroną, ale Eboue twardo odebrał mu piłkę. Obrońca pobiegł przed siebie i dośrodkował w pole karne. Piłka spadła na nogę Kone, który zwodem minął mojego bramkarza i trafił do pustej bramki. Wynik od teraz brzmiał 1:1. WKS postanowiło pójść za ciosem i 4 minuty później Dindane wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego i pokonał mojego bramkarza celną główką. Uśmiech szybko zszedł z mojej twarzy patrząc na to co wyprawiają rywale. Dosłownie wkręcali moich piłkarzy w ziemię i lekko konstruowali swoje akcje. Arbiter trochę ich przytemperował w 28. minucie wręczając czerwoną kartkę Diakicie. W 40. minucie podyktowano dla nas rzut wolny metr przed polem karnym. Szkoda, że Barusso tego nie wykorzystał trafiając prosto w wysunięte ręce bramkarza. Pierwszą połowę zakończyliśmy przegrywając 1:2, ale wierzyłem, że wszystko jeszcze przed nami i uda się chociaż zremisować, żeby pomęczyć się w dogrywce. WKS okazało się dla nas zbyt silne w pierwszych 45 minutach, dlatego musieliśmy pokazać pazur w drugiej odsłonie meczu. Bukari dalej zachwycał grą kibiców i w 47. minucie popisał się fantastycznym podaniem do Gyan’a. Pomocnik uciekł obrońcom i miał przed sobą jedynie bramkarza. Oddał strzał pod poprzeczkę i ghańscy kibice oszaleli z radości! Już na samym początku drugiej połowy doprowadziliśmy do wyrównania i wszystko zaczyna się od nowa. W 56. minucie Appiah uderzył z daleka, ale Loboue cudem przerzucił piłkę nad poprzeczką zbierając pochwały od swojej drużyny. 10 minut później Kalou przebiegł połowę boiska z piłką omijając przy tym wszystkich piłkarzy, którzy stanęli mu na drodze. Zakończył swój rajd wspaniałym strzałem, ale piłka odbiła się od słupka i poleciała w bandy reklamowe. Ostatnie 5 minut meczu okazało się bardzo nerwowe. Akcje przenosiły się z jednego końca boiska na drugi i każda kończyła się głośnym protestem piłkarzy obu drużyn. Każdy domagał się karnego, bo ktoś popełnił jakiś faul. Na szczęście Bukari postanowił fair załatwić sprawę i nikt nie mógł się doczepić do jego akcji z 85. minuty. Dostał podanie od Quincy’ego i od razu strzelił z półwoleja! Piłka wpadła do siatki tuż obok słupka i wszyscy, którzy byli tego wieczora za Ghaną po prostu oszaleli! Sadat mógł stać się dożywotnim bohaterem afrykańskiej piłki, gdyby nie interwencja Kolo Toure w 93. minucie! Mimo wszystko Bukari wygrał dla nas ten mecz! To on strzelił dwa gole w pierwszym meczu w PNA i również dwa w ostatnim! Ghana obroniła tym samym tytuł i po raz kolejny wygrała Puchar Narodów Afryki!

 

Data: 12.02.2012

Stadion: Cairo International Stadium, Kair

Widzów: 74 100

Sędzia: Mamadou Fofana (BFA)

MoM: Sadat Bukari (9) [Ghana]

 

Kingson – Pantsil, Edusei, Antwi, Mensah – Barusso (Obodai 45’), Essien, Appiah (Quincy 70’), Muntari (Bossman 70’), Gyan – Bukari

 

(GHA) Ghana – (CIV) Wybrzeże Kości Słoniowej 3:2 (1:2) [bukari 7’, 85’, Gyan 47’ – Kone 21’, Dindane 25’]

-Puchar Narodów Afryki, finał

Odnośnik do komentarza

Dziękować ;)

 

Odcinek 396

 

Bardzo zżyłem się ostatnio z reprezentacją i nie za bardzo chciało mi się wracać do Poznania. Jednak i tam miałem zadanie do wykonania, a przede mną jeszcze jeden, ostatni sparing w obecnym okresie przygotowawczym. Zanim jednak do niego doszło, pozwoliłem sobie na małą analizę PNA. Okazał się, że Bukari został królem strzelców dzięki czterem trafieniom. Essien zaliczył najwięcej asyst, bo aż 5 razy był ostatnim podającym. Najlepszym zawodnikiem PNA był Emmanuel Adebayor, ale drugie miejsce należało do Sulley’a Ali Muntari’ego. Moi zawodnicy byli nawet nieźli pod względem celności podań. Udzieliłem kilku wywiadów i w każdym zostałem zapytany, czy teraz zamierzam coś zwojować z europejską reprezentacją. Powiedziałem tak, że dopóki Kingson będzie grał dla Ghany, to ja będę ją prowadził. Gdyby zabrakło tego dobrego bramkarza to nie wyobrażam sobie tej reprezentacji w najważniejszych turniejach na świecie. Problem jest taki, że Kingson nie ma żadnego (!) dobrego zmiennika! Nawet gdybym miał do dyspozycji świetnych zawodników z pola to Ghana nie poradzi sobie w walce o punkty bez klasowego goalkeeper’a.

 

Ostatni sparing zagraliśmy na Bułgarskiej. Już w domu przygotowywaliśmy się do Ligi Mistrzów. Naszym rywalem był turecki Besiktas, który już raz ograliśmy w dwumeczu 2 rundy eliminacji do Champions League. Tym razem stawka była mniejsza, dlatego wszyscy zagrali na luzie. Ostatecznie zremisowaliśmy 2:2, a na listę strzelców wpisali się nowi zawodnicy, na których liczę w 1/8 finału LM.

 

[TOW] Lech Poznań – Besiktas Stambuł 2:2 (0:1) [sarki 51’, Høiland 53’ – Barrado 24’, Adem 81’]

Data: 14.02.2012

Odnośnik do komentarza

Zagrał 45 minut w meczu z Besiktasem i dostał notę 7. Niczego szczególnego nie pokazał ;)

 

Odcinek 397

 

Okres przygotowawczy w końcu zakończony, nowi zawodnicy osiedleni w Poznaniu, a mecz w 1/8 finału Ligi Mistrzów co raz bliżej. Nasz rywal? Na gorszego wpaść nie mogliśmy. Juventus to najsilniejsza drużyna, która została na placu boju w Champions League. Najwięksi faworyci do końcowego triumfu, niepodważalni kandydaci do mistrzostwa Włoch, drużyna, która posiada wielki sławy futbolu. Owszem, zrobiło to nas wrażenie, ale tylko przez moment, bo doskonale pamiętaliśmy mecze z Barceloną, czy Aston Villą, klubami równie silnymi. W tamtych spotkaniach uzyskaliśmy dobre wyniki za sprawą mojej taktyki specjalnie na Ligę Mistrzów. Postanowiłem użyć jej i tym razem. Stadion wypełnił się do ostatniego miejsca, więc mieliśmy dla kogo grać. Już w 3. minucie było gorąco. Mertesacker uderzył głową po rzucie rożnym, ale prosto w czujnego Zivković’a. Chwilę później Criscito zagrywał do swojego kolegi w polu karnym, ale bramkarz wybił na rzut rożny. Po chwili musiał piąstkować przy groźnym dośrodkowaniu z rzutu rożnego. W 8. minucie Zivko cudem obronił zaskakujący strzał Escudero. Włosi nie przestawali nas męczyć i w 12. minucie byli już całkiem blisko zdobycia gola. Na szczęście mój bramkarz po raz kolejny kapitalnie obronił groźny strzał. Odpowiedzieliśmy kontrą w 16. minucie, ale skończyło się na rożnym. Diaz dośrodkował z rzutu rożnego, a Celeban wpakował piłkę do siatki! Stadion oszalał na punkcie obrońcy, który w debiucie zaliczył trafienie! To robiło rywali, którzy cofnęli się do obrony patrząc jak niebezpiecznie zbliżamy się pod ich bramkę. Niestety nie byliśmy w rytmie meczowym w przeciwieństwie do przeciwnika i z trudem przychodziły nam dogodne akcje. Juventus postanowił to wykorzystać i w 41. minucie zaatakował naszą bramkę. Ostatecznie do strzału nie doszło, bo Polak sfaulował rywala w naszym polu karnym…już któryś raz w tym sezonie. Sędzia wskazał na wapno, a strzał z 11 metrów na gola zamienił Giovinco. Gdyby nie ten głupi błąd to właśnie prowadzilibyśmy 1:0 do przerwy, a tak wszystko zaczyna się od początku. Druga połowa nie była już tak emocjonująca jak jej poprzedniczka i nawet cieszyłem się z tego, że ciągle remisowaliśmy. Powalczyć zawsze można na Delle Alpi. Ale nadzieje na korzystny wynik odebrał nam Briand w 75. minucie. Wykorzystał dośrodkowanie swojego kolegi i to, że Zivković rzucił mu się pod nogi i wbił piłkę do siatki głową. Włosi objęli prowadzenie i z każdą upływającą minutą traciliśmy nadzieje. Na szczęście Siwik nadal pozostawał mistrzem w strzelaniu goli w ostatnich minutach meczu! Przebiegł spory dystans z piłką przy nodze i zakończył swój rajd strzałem, ale w Buffon’a. Michał dobrze się zachował szybko doskakując do bramkarza i dobił piłkę do bramki! Szczęśliwie – oby – zremisowaliśmy z Juventusem i wszystko rozstrzygnie się w Turynie. W każdym razie nie jesteśmy na straconej pozycji, mimo, że rywale są w lepszej sytuacji.

 

Data: 21.02.2012

Stadion: ul. Bułgarska, Poznań

Widzów: 25 129

Sędzia: Rob Styles (ENG)

MoM: Piotr Celeban (8) [Lech]

Notes: Pieprzony karny, pieprzony Polak!

 

Zivković – Celeban, Wisio, Fogelman, Gaivsh, Polak (Wołąkiewicz 45’) – Danch, Mikołajczak (Kavlak 78’), Siwik, Diaz – Høiland (Bukari 71’)

 

(POL) Lech Poznań – (ITA) Juventus Turyn 2:2 (1:1) [Celeban 16’, Siwik 90’ – Giovinco kar. 41’, Briand 75’]

-Liga Mistrzów, 1/8 finału

Odnośnik do komentarza

Profesor: Hehe :keke: A ten Jan Polak to naprawdę jakiś inny jest, już nie pierwszy raz tracimy przez niego ważne gole w LM. Ale co poradzić skoro kontuzje nawiedzają mój zespół.

 

Odcinek 398

 

Pierwsze ligowe spotkanie w tym roku mieliśmy zaplanowane na Bułgarskiej z piątą Lechią. Nie ukrywam, że liczyłem na łatwe 3 punkty, ale wystawiłem drugi garnitur. Ale po pierwszym kwadransie wiedziałem, że tak prosto nie będzie. Zawodnikom po prostu nie chciało się grać! Nasuwały się tylko takie słowa: ponownie szara, ligowa rzeczywistość. W 16. minucie Fogelman oddał dobry strzał z rzutu wolnego, ale bramkarz gości zdołał go sparować. Rywale odpowiedzieli dopiero w 33. minucie, ale Janukiewicz wyszedł obronną ręką w sytuacji sam na sam. To wszystko na co było nas stać w pierwszej połowie. Przewidywałem, że w drugiej obraz gry nie ulegnie zmianom i będę musiał pogodzić się z remisem. Miałem rację, bo nic się nie działo, a kibice powoli opuszczali stadion w kiepskich humorach. W 79. minucie Bukari zmarnował stuprocentową sytuację trafiając prosto w bramkarza z zaledwie kilku metrów! Według spikera Sadat mógł wygrać w pojedynkę cały mecz, ale skończyło się na nudnym, bezbramkowym remisie. Chyba jeszcze nie obudziliśmy się z zimowego snu.

 

Data: 25.02.2012

Stadion: ul. Bułgarska, Poznań

Widzów: 24 517

Sędzia: Mirosław Górecki

MoM: Mateusz Bąk (8) [Lechia]

 

Janukiewicz – Czarnecki, Wołąkiewicz, Fogelman, Gavish – Woźniak, Kavlak, Sarki (Siwik 45’), Aborah, Diaz (Wilk 70’) – Logasi (Bukari 45’)

 

(1) Lech Poznań – (5) Lechia Gdańsk 0:0

-Orange Ekstraklasa [18/30]

Odnośnik do komentarza

Profesor: W następnym meczu wystawiłem pierwszą jedenastkę i przebieg gry wcale nie był lepszy, a rywal jeszcze słabszy… Sami zobaczcie.

 

Odcinek 399

 

Przerwa między ligowymi spotkaniami była spowodowana tym, że musiałem zagrać z Jagiellonią w ćwierćfinale Pucharu Ekstraklasy. Rywal niby słaby, a niespodziankę potrafi sprawić. Dlatego specjalnie wystawiłem pierwszą jedenastkę, żeby też chłopcy trochę się rozgrzali przed rewanżem we Włoszech. Na Bułgarskiej pojawiło się dwóch trenerów reprezentacji, kolejno Norwegii i Czech, którzy obserwowali Høiland’a i Polaka. To właśnie tym zawodnikom powinno zależeć na dobrej grze. A tu masz ci los, żaden z nich się nie wyróżniał. Norweg miał co prawda kilka razy okazję do strzelenia gola, ale wszystko zmarnował jakby pierwszy raz w piłkę grał. W 31. minucie straciłem Wilka na wskutek kontuzji. Niby się staraliśmy w pierwszej połowie, ale nic z tego nie wynikło i podobnie jak kilka dni temu zremisowaliśmy 0:0 po bezbarwnej grze. Drugą połowę zaczęliśmy już o niebo lepiej. W 48. minucie Celeban wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego i pokonał bramkarza mocną główką! Piotr zdobył drugiego gola w drugim występie o punkty! Wyszło to nam na dobre, bo zawodnicy postanowili pójść za ciosem. Szkoda tylko, że tak późno. Høiland dostał piłkę przed polem karnym w 64. minucie, ale trafił prosto w bramkarza. Goalkeeper upadł na ziemię i wolno się z niej podnosił, a piłka zatrzymała się dwa metry przed nim. Tommy szybko do niej doskoczył i ładnym strzałem wbił futbolówkę do siatki! To już mi się podobało, ale gra nie była przez to jakoś atrakcyjniejsza. Ważne, że przed rewanżem jesteśmy w bardzo dobrej sytuacji.

 

Data: 28.02.2012

Stadion: ul. Bułgarska, Poznań

Widzów: 24 040

Sędzia: Sebastian Zając

MoM: Adam Bensz (8) [Jagiellonia]

 

Zivković – Celeban, Wisio, Polak, Stoch – Danch, Gobbi, Kavlak, Wilk (Diaz 32’), Marciniak (Aborah 45’) – Høiland (Król 73’)

 

(1 L) Lech Poznań – (1 L) Jagiellonia Białystok 2:0 (0:0) [Celeban 48’, Høiland 64’]

-Puchar Ekstraklasy, ćwierćfinał

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...