Skocz do zawartości

Duma & Tradycja


Jamal

Rekomendowane odpowiedzi

Damy radę... ;)Veli Kavlak -> http://img215.imageshack.us/my.php?image=kavlakdk4.jpg

 

Odcinek 249

 

Jednego dnia odbyły się dwa losowania. Wysłałem swojego asystenta do Warszawy na losowanie grup w Pucharze Ekstraklasy, a sam wybrałem się z prezesem do szwajcarskiego Nyonu na losowanie w Lidze Mistrzów. Na miejscu oniemiałem z wrażenia. Nie dość, że ocierałem się o takie sławy jak Platini to jeszcze witałem się z wielkimi trenerami, którzy już zapracowali sobie na szacunek i uznanie. Niektórzy gratulowali mi dobrej gry w Pucharze UEFA i dodawali, że liczą iż się spotkamy w grupie. Usiadłem na swoim fotelu w świetle nieustających fleszy. To było dla mnie szczególne wydarzenie, podobnie jak dla mediów, bo nie tak często polski zespół gra w fazie grupowej Champions League.

 

Po kilkunastu minutach jakiś prezentacji i wspomnieniach z ostatniego finału, przedstawiono stadion, gdzie zakończy się Liga Mistrzów. Następnie rozpoczęło się losowanie. Platini zaczął od drużyn z pierwszego koszyka. Pierwszy został wylosowany Arsenal. Do kolejnej grupy trafił Liverpool. Grupę C otwierał Juventus. Do grupy D trafił Real Madryt. Następnie wylosowano Barcelonę. W grupie F zagra włoski Inter. W przedostatniej grupie znalazło się Chelsea, a w ostatniej Bayern Monachium.

 

Pierwszą kolejkę losowania mieliśmy za sobą. Emocje miały się zacząć przy drugim koszyku. Do grupy A dolosowano Benficę. Do B natomiast VfB Stuttgart. Ciekawie robiło się w grupie C, gdzie wylosowano Valencię. Piłkarze z Madrytu będą musieli zmierzyć się z Fiorentiną. Wysoko rozstawione było Lazio, które trafiło do grupy E. Olimpique Lyon poszło do F. W kolejnej grupie znalazło się miejsce dla Celticu, a w ostatniej wylosowano Ajax.

 

Jeszcze nie przyszła na nas kolej, ale już powoli miało się wszystko rozstrzygnąć. Niektórzy już wyczuwali grupy śmierci. I tak do pierwszej grupy wylosowano francuskie PSG. Robi się ciekawie. W grupie B wylosowano Szachtar, który ostatnio nie potrafi grać z drużynami z zachodu. Zobaczymy jak spisze się Anderlecht w grupie C, gdzie ma wymagających rywali. Do D trafiła Steaua Bukareszt i ta grupa wydaje się najłatwiejsza. Wychodzi na to, że grupa śmierci będzie nosiła literkę E, gdzie dolosowano Schalke. Kolejny ukraiński zespół – Dynamo Kijów – trafił do grupy F. Trzecim zespołem w kolejnej grupie będzie PAOK Saloniki. Ciekawie zrobiło się też w grupie H, gdzie wylosowano CSKA Moskwa.

 

Teraz miało się wszystko rozstrzygnąć. Zacisnąłem kciuki, żeby trafić do grupy D. Była najłatwiejsza i może udałoby się zająć chociaż 3 miejsce, żeby zagrać w Pucharze UEFA. Platini sięgnął po pierwszą piłeczkę, odkręcił i wyciągnął karteczkę z napisem…

Odnośnik do komentarza

Odcinek 250

 

…Zenit Petersburg. Trochę odetchnąłem. Następna piłeczka została otworzona, a w środku na karteczce pisało: Auxerre. Jest dobrze – pomyślałem i spojrzałem na prezesa, który był cały spocony ze stresu. Do kolejnej grupy dolosowano CFR Cluj. Teraz zakryłem twarz podczas gdy Platini wyciągał kolejną piłeczkę. Odkręcił i wyciągnął zawartość. Rozwinął kawałek papieru i odwrócił w stronę publiczności. Prezes podskoczył z miejsca krzycząc w niebogłosy, a ja spojrzałem przez palce i po chwili dałem po sobie poznać, że bardzo się cieszę. Lech Poznań trafił do najłatwiejszej grupy! Mamy tam na górze jakieś specjalne względy skoro przyznano nas do takich rywali. Grupa E naprawdę stałą się grupą śmierci. Wylosowano tam Sporting Lizbonę i każdemu trudno będzie wyjść dalej. Do grupy F trafiła Aston Villa. Rumuński klub Rapid Bukareszt trafił do grupy G. A szwajcarski Sion do ostatniej grupy z literką H. Po zakończeniu losowania poszedłem szybko na bankiet, gdzie uraczyłem swoje gardło dobrym szampanem. Teraz tylko trzeba powalczyć o 3 miejsce i zarobić trochę milionów. W międzyczasie otrzymałem sms’a od mojego asystenta, że w Pucharze Ekstraklasy zagramy z Lechią, Zagłębiem Sosnowiec i Polonią Warszawa więc tamto losowanie też ułożyło się dla nas szczęśliwie.

Odnośnik do komentarza

Odcinek 251

 

Po powrocie do kraju ze Szwajcarii, znowu musiałem udać się na losowanie. Tym razem chodziło o 2 rundę w Pucharze Polski. Znowu wydaje się, że będzie łatwo skoro wylosowano nam drugoligowe GKS Jastrzębie. Tego samego dnia krakowska Wisła grała rewanż w Szkocji, ale znowu Dundee Utd. okazało się za mocne dla Polaków wygrywając z nimi 2:1. Jedynego gola dla Białej Gwiazdy zdobył Celeban. W europejskich pucharach zostaliśmy znowu sami. A w Superpucharze Europy rozegranym w Monako, Chelsea Londyn zremisowała bezbramkowo z Juventus’em, ale to Włosi, jako obrońcy Champions League, ograli rywali w rzutach karnych.

 

Na chwilę mogłem odpocząć od podróży po różnych miastach, żeby obejrzeć losowanie i skupić się na ligowym spotkaniu z Polonią Warszawą. Goście zanotowali dobry start w rozgrywkach i przystąpili do naszego meczu z czwartego miejsca. Na dodatek będziemy się z nimi męczyć dwukrotnie w Pucharze Ekstraklasy, więc zobaczymy na co ich stać. Okazało się, że Polonia jest jeszcze lekko zaspana skoro już w 3. minucie przełamaliśmy ich obronę. Castro-Tello pociągnął akcję prawym skrzydłem i zakończył swój rajd celnym dośrodkowaniem w pole karne. Borges zaskakująco daleko powędrował od swojej bramki i trafił do siatki rywali! Dobry strzał głową zakończył się za linią bramkową! Ale Brazylijczyk nie mógł się długo cieszyć ze swojej dobrej gry. W 6. minucie zanotował fatalny kiks, który kosztował nas utratę gola. Przez niefortunną interwencję, Wojdyga znalazł się sam w polu karnym i płaskim strzałem obok nogi bramkarza wyrównał wynik spotkania. Głośny doping kibiców sprawił, że łatwo podchodziliśmy do bramki gości. Szkoda tylko, że po kwadransie nie prowadziliśmy, bo Radulj oddał fantastyczny strzał, ale w bramkarza. Lepiej poszło na drugim skrzydle. Marciniak dobrym zwodem minął obrońcę na prawym skrzydle i zszedł w 19. minucie do środka. Jego strzał odbił się rykoszetem od rywala i Derejko go sparował. Dopisało nam szczęście, bo Bertin nie był w ogóle kryty i dostawił nogę, by piłka swobodnie wpadła do pustej bramki. Prowadzenie dowieźliśmy do końca, ale było jeszcze wiele okazji na podwyższenie wyniku. Bardzo starał się Castro-Tello, który wraca po kontuzji oraz Tsakalidis, bohater ostatniego spotkania w LM. Niestety w drugiej odsłonie wyraźnie obniżyliśmy swoje loty i mecz stał się po prostu nudny. Odczuwałem głód bramek i tylko czekałem na jakąś groźną sytuację. Wprowadziłem nowego napastnika, który przez kontuzję nie mógł długo zadebiutować. Logasi kapitalnie podał już w 74. minucie do utykającego Kaźmierczaka, którego ze względu na to, że wykorzystałem wszystkie zmiany, nie mógł opuścić boiska do ostatniego gwizdka. Za to popisał się świetnym strzałem po skosie, który nie dał szans bramkarzowi gości i zwiększyliśmy swoje prowadzenie! Polonia nie zamierzała jednak składać broni i szukała jeszcze jakiegoś korzystnego wyniku. Sedlacek dośrodkował z rzutu rożnego w 81. minucie, a Gołębiewski wykorzystał to, że nie było wokół niego żadnego obrońcy. Spokojnie przyjął piłkę na klatkę i prawą nogą strzelił kontaktowego gola. Ostatecznie 3 punkty pozostały w Poznaniu i mogliśmy cieszyć się z tego, że nasza zwycięska seria nadal trwa.

 

Data: 4.09.2010

Stadion: ul. Bułgarska, Poznań

Widzów: 20 039

Sędzia: Zdzisław Bakaluk

MoM: Edson Borges (8) [Lech]

 

Revishvili – Gamla, Wisio (Wołąkiewicz 68’), Borges, Kiciński – Woźniak, Castro-Tello, Tsakalidis (Kaźmierczak 45’), Marciniak, Radulj – Bertin (Logasi 68’)

 

(2) Lech Poznań – (4) Polonia Warszawa 3:2 (2:1) [borges 3’, Bertin 19’, Kaźmierczak 74’ – Wojdyga 8’, Gołębiewski 81’]

-Orange Ekstraklasa [6/30]

Odnośnik do komentarza

Odcinek 252

 

Dwutygodniowa przerwa nie była przeznaczona dla mnie. Musiałem wybrać się do Afryki i ciężko pracować przed meczami o punkty. Teraz czekały mnie dwa sparingi. Na początku zagramy u siebie z Meksykiem, a następnie zmierzymy się z Birmą na wyjeździe. Wybrałem zawodników i powysyłałem pierwsze powołania.

 

Bramkarze:

 

Richard Kingson (Ankaraspor – 62A/0)

Emmanuel Sarpong (Aachen – 0A/0)

 

Obrońcy:

 

Abubakari Yakubu (Valencia – 24A/0)

Issah Ahmed (Germinal Antwerpia – 10A/0)

Godwin Antwi (Liverpool – 13A/0)

John Mensah (Portsmouth – 66A/2)

Iliasu Shilla (Saturn – 28A/1)

Emmanuel Boakye (Twente – 1A/0)

Isaac Addo (0A/0)

Daniel Edusei (Giannena – 2A/0)

Ahmed Barusso (Werder – 4A/0)

 

Pomocnicy:

 

Anthony Obodai (Arminia – 2A/0)

Laryea Kingston (Le Havre – 21A/2)

Stephan Appiah (Fenerbahce – 67A/16)

Michael Essien (Chelsea – 53A/8)

Andre Ayew (Olympique Marseille – 1A/0)

Asamoah Gyan (Roma – 52A/43)

Richmond Bossman (NAC Breda – 0A/0)

Sulley Ali Muntari (Palermo – 55A/12)

 

Napastnicy:

 

Matthew Amoah (NAC Breda – 44A/24)

Kwabena Agouda (St. Gallen – 0A/0)

Sadat Bukari (Lech Poznań – 0A/0)

Prince Tagoe (Rosenberg – 6A/1)

Odnośnik do komentarza

Odcinek 253

 

Swój debiut na ławce trenerskiej Ghany miałem mieć w meczu z drugą najlepszą drużyną Świata – Meksykiem. Zabrałem więc swoich najlepszych zawodników i chciałem sprawdzić na czym moja reprezentacja stoi. Nie ukrywam, że liczyłem na zwycięstwo, w końcu wszyscy podejdą do tego na luzie, również rywale. Lekko podeszliśmy pod bramkę gości. Pierwszy w polu karnym pokazał się Amoah. Odegrał piętą do Bossman’a, który strzelił z pierwszej na bramkę. Ochoa sparował uderzenie, ale po chwili musiał znowu interweniować przy strzale tego samego zawodnika. Bossman trafił do bramki dopiero za trzecim razem, ale ważne było to, że udało się wyjść na prowadzenie na samym początku meczu! W 11. minucie strzelec pierwszego gola zagroził bramce meksykańskiego bramkarza, ale podkręcony strzał został obroniony końcami palców. Niecałe 10 minut później było już 2:0! Bossman dośrodkował z lewej strony, a Gyan wykorzystał to, strzelając z półwoleja! Piłka wpadła pod poprzeczkę i wicemistrzowie Świata byli już na kolanach! Meksyk oddał pierwszy celny strzał dopiero w 30. minucie. Guardado strzelił z dystansu, ale Kingson ładnie to obronił. Mimo wszystko końcówka pierwszej połowy należała do nas i tylko dobra gra Ochoy sprawiła, że rywale nie przegrywali wyżej. Kilka zmian kluczowych zawodników sprawiło, że Meksyk zaczął śmielej podchodzić do naszego pola karnego. Popełniliśmy głupi błąd w 69. minucie. Antwi chciał wybić piłkę z linii bramkowej, a sam wpadł z nią do naszej bramki. Gra się uspokoiła, ale nadal dało się zauważyć wysoki poziom. Od czasu do czasu padały celne strzały, które mroziły krew w żyłach! Meksyk wykorzystał ostatnią sytuację w meczu na wyrównanie. Villaluz strzelił na naszą bramkę, ale Kingson sparował uderzenie. Bautista dostawił nogę i zmienił wynik na 2:2. Remis z wicemistrzem globu to, jak sądzę, bardzo dobry wynik.

 

Data: 11.09.2010

Stadion: Baba Yara Sports Stadium, Kumasi

Widzów: 51 484

Sędzia: Jamie Pitt (MWI)

MoM: Francisco Guillermo Ochoa (9) [Meksyk]

 

Kingson – Yakubu, Edusei, Antwi, Mensah – Kingston, Obodai, Essien, Gyan, Bossman – Amoah

 

(GHA) Ghana – (MEX) Meksyk 2:2 (2:0) [bossman 3’, Gyan 20’ – Antwi sam. 69’, Bautista 90’+2’]

-Towarzyski

Odnośnik do komentarza

Już się zjarał ;)

 

Odcinek 254

 

Drugie spotkanie towarzyskie rozegraliśmy już w Birmie. Tamtejsza reprezentacja według mediów jest groźnym rywalem, który atakuje w najmniej oczekiwanym momencie. Ja jednak przewidywałem łatwy mecz i szybko strzelone bramki. Już w 4. minucie Essien zgrał głową do Amoah, który z furią uderzył na bramkę przeciwnika. Jedyną przeszkodą, której nie pokonał był bramkarz. Dobrze spisywał się również Gyan, który trafił w bramkarza w 18. minucie, ale już w 22. minucie miał więcej szczęścia. Minął kiwką dwóch obrońców i strzelił z ostrego kąta. Piłka zmieściła się pomiędzy bramkarzem, a słupkiem i wyszliśmy na prowadzenie! Essien był bliski strzelenia przypadkowego gola w 30. minucie. Dośrodkował w pole karne, ale tak blisko bramki, że tylko bramkarzowi mogą zawdzięczać piłkarze Birmy to, że nie stracili kolejnego gola. Goalkipper gospodarzy był najjaśniejszym punktem w swojej reprezentacji i przez niego prowadziliśmy jedynie 1:0, a nie więcej jak powinno być. Drugą połowę znowu zaczęliśmy od celnych strzałów, ale ciągle przeszkodą, której nie mogliśmy pokonać był Aung. Na dodatek w 58. minucie straciliśmy Amoah. Na szczęście Gyan wziął sprawy w swoje…nogi i w 69. minucie zdobył swojego drugiego gola. Przyjął piłkę po podaniu Antwi’ego i strzelił mocno w samo okienko bramki. Bramkarz tym razem nie miał najmniejszych szans na obronę! Ale Aung popisał się interwencją w 80. minucie po strzale Essien’a. Obronił to z najwyższym wysiłkiem i został nagrodzony gromkimi brawami. Ale sam bramkarz nie miał wpływu na grę swojej reprezentacji, która dalej grała piach i przez to przegrała z nami 0:2. Drugi mecz w reprezentacji Ghany również uznaję za udany.

 

Data: 15.09.2010

Stadion: Aung San Memorial Stadium, Rangun

Widzów: 31 474

Sędzia: Mohammad Fleifel (LIB)

MoM: Asamoah Gyan (9) [Ghana]

 

Kingson – Yakubu, Edusei, Antwi, Mensah – Kingston, Obodai, Essien, Gyan, Bossman – Amoah

 

(MYA) Birma – (GHA) Ghana 0:2 (0:1) [Gyan 22’, 69’]

-Towarzyski

Odnośnik do komentarza

Odcinek 255

 

Po powrocie do kraju dało się poczuć gorączkę Ligi Mistrzów. Całe miasto zostało oblepione plakatami, a podobno bilety na mecz z Realem, który dopiero za ponad miesiąc, zostały już sprzedane. Kibice masowo wpisywali się na listę, żeby wyjechać autokarem do Bukaresztu na nasz pierwszy mecz w grupie. Jednak zanim sami tam polecimy, musimy najpierw wybrać się do Krakowa na spotkanie ligowe z Cracovią. Postanowiłem zabrać na ten mecz zawodników, którzy w ciągu ostatnich dwóch tygodni przerwy, wrócili do składu po wyleczeniu urazów. Tak więc miałem do dyspozycji graczy nie ogranych, ale także głodnych gry co było dobrym połączeniem. Pierwsza akcja padła dopiero w 19. minucie. Moi zawodnicy przez ten czas musieli się trochę rozruszać i nabrać odpowiedniego tempa. Wilk strzelił z dystansu, ale Nowak końcami palców przerzucił piłkę nad poprzeczką. 10 minut później była druga akcja po której było już bardziej wesoło. Wilk tym razem nie strzelał tylko dośrodkował. Piłka przeleciała nad wszystkimi, minęła również bramkarza, który zostawił odsłoniętą bramkę. Smeekes dostawił nogę będąc na pełnym gazie i z łatwością umieścił futbolówkę w siatce. Pierwszy gol tego skrzydłowego w debiucie ligowym! Także nowy napastnik - Logasi - miał swoją okazję na wykazanie się, ale trafił prosto w Nowaka w 40. minucie, mimo iż miał stuprocentową akcję. Druga połowa zaczęła się od celnego strzału na bramkę gospodarzy, ale był to jedynie falstart. Kolejne 45 minut po prostu było nieporozumieniem ze strony obu drużyn. Sędzia pokazywał jedynie żółte kartki i co chwile przerywał grę, żeby ktoś ją wznowił od stałego fragmentu gry. Byłem jedynie zadowolony z gry Wisia, bo potrafił w kapitalny sposób powstrzymać ataki Cracovii, których i tak było jak na lekarstwo.

 

Data: 18.09.2010

Stadion: ul. Józefa Kałuży, Kraków

Widzów: 4 016

Sędzia: Jacek Granat

MoM: Orlando Smeekes (8) [Lech]

 

Zivković – Czarnecki, Wisio, Borges, Gavish – Danch, Wilk (Radulj 68’), Smeekes, Dalla Valle, Castro-Tello (Mikołajczak 45’) – Logasi (Bukari 68’)

 

(10) Cracovia Kraków – (2) Lech Poznań 0:1 (0:1) [smeekes 29’]

-Orange Ekstraklasa [7/30]

Odnośnik do komentarza

Marciniak i Wilk grają regularnie, Woźniak jest rezerwowym z ambicjami na przyszłość, Kosecki się ociera o atak (jakby nie było jest wychowankiem), Adamski też jest, ale nie ma kiedy zagrać póki jest Radulj. No i zobaczymy zimą co będzie, bo być może zadebiutuje Loba i Szafran, chyba czas najwyższy obdarzyć ich zaufaniem i dać szansę. Tak więc: powoli, małymi krokami i wszyscy będą grali ;) Staram się ich nie sprzedawać.

 

Odcinek 256

 

Na samym początku naszych zmagań w Lidze Mistrzów dostaliśmy najłatwiejszego rywala w grupie. Szkoda tylko, że ze Steauą musieliśmy grać w Bukareszcie, czyli zadanie było o wiele trudniejsze niż się wydawało. Do tego spotkaliśmy się z dziwną ze strony Rumunów propozycją. Sami chcieli wysłać po nas samolot i zafundować nam wycieczkę do ich kraju, ale grzecznie odmówiłem. Postanowiłem, że sam się tym zajmę i polecieliśmy klubowym czarterem. Skoro jednak Rumunom nie udało się nas przekonać na lot tanim, starym samolotem, musieli wymyślić coś innego, żeby trochę nas zmęczyć przed meczem. Kwadrans przed lądowaniem w Bukareszcie, pilot powiedział nam, że dostał komunikat z lotniska, że musimy jeszcze trochę krążyć w powietrzu, bo są problemy natury technicznej. Tak więc najbliższe półgodziny spędziliśmy na lataniu wokół miasta i czekaniu na dalsze informacje. Następnie odpowiedzieli nam, że ze względu na złe warunki atmosferyczne musimy lecieć do innego miasta, oddalonego 50 km od stolicy. Odsłoniłem swoje okno i wyjrzałem przez nie. Pogoda była słoneczna, 25 stopni temperatury i niby złe warunki!? Pilot odpowiedział na moją prośbę lądowania w Bukareszcie, że nie możemy zakończyć lotu bez pozwolenia. Po kilkunastu minutach byliśmy jednak już na ziemi. Wyszedłem na zewnątrz i ujrzałem wokół ogromne pole, kawałek betonu na którym stał nasz samolot i jeden hangar w którym stały dwa samoloty. Wybiegł z niego jakiś ciemny Rumun, który krzyczał coś w naszą stronę, ale tylko nasz pilot znał rumuński. Z jego relacji dowiedziałem się, że musimy zaczekać z godzinę lub nawet dwie na autokar, który przyśle po nas rumuński klub. Z racji, że nie było gdzie czekać, wszyscy musieli usiąść w polu na torbach i smażyć się w słońcu. Dobrze, że pomyślałem o zabraniu hektolitrów wody. Jutro mecz, a my póki co trenujemy swoją cierpliwość. Żeby było miło, autokar pojawił się dopiero po trzech godzinach. Przyjechał wyboistą, polną drogą i zatrzymał się przy nas w tumanach kurzu. Wielki grubas wytoczył się ze środka i zaczął bez pytania ładować torby do Ikarusa. Pojazd miał już wiele lat na karku, brak szyb, wybite tylnie światła i był cały we rdzy. Wsiadłem do środka klnąc na wszystko wokoło. Usiadłem na poszarpanym fotelu czując pod tyłkiem sprężyny, które aż się prosiły, żeby rozerwać materiał i wyjść na środek. Po kolejnych trzech godzinach (kierowca kilka razy zabłądził na krajowej drodze, która jak c**j była cały czas prosta) dotarliśmy do stolicy. Zawieziono nas do hotelu, któremu nie dałbym nawet dwóch gwiazdek. Jedzenie wyglądało jak w więzieniu, zresztą tak się czułem widząc kraty w każdym oknie i drzwi z małym okienkiem na górze. Spędziłem noc w spartańskich warunkach pijąc jedynie wodę, którą sam zabrałem z Poznania.

 

Następnego dnia nadal byłem wkurzony na rumuńską organizację. Surowo nas potraktowali, żeby tylko zdobyć jakąś przewagę w meczu. Jednak, gdy wyszedłem na murawę i usłyszałem hymn Ligi Mistrzów, miałem tylko jedno zdanie w głowie: dla takich chwil warto się poświęcać. Zagrzałem swoich podopiecznych do walki i kazałem skopać dupy Rumunom. Mikołajczak chciał się popisać swoim potężnym strzałem z rzutu wolnego w 10. minucie, ale zaliczył jedynie boczną siatkę. Voinea po chamsku przewrócił mojego piłkarza w 26. minucie, czego sędzia nie zauważył i Rumun dalej kontynuował grę. Minął kolejnego obrońcę dobrym zwodem mówiąc przy tym głośne ,,ole’’. Strzelił kąśliwie na bramkę, ale refleksem popisał się Revishvili, który zażegnał niebezpieczeństwo. Nasza odpowiedź padła 3 minuty później. Bertin otrzymał piłkę ze środka i zagrał ją na lewą flankę. Schodzący w pole karne Wilk, przyjął futbolówkę prawą nogą i przerzucił ją sobie na lewą. Strzelił po skosie, ale bramkarz gospodarzy miał długą rękę, która obroniła uderzenie. W 43. minucie Mikołajczak wykonał fenomenalną interwencję, ale miała ona pechowe konsekwencje. Piłka spadła w nasze pole karne, a przejął ją szybko Danaila. Rumun uderzył bez zastanowienia. Głupi ma szczęście, jego strzał odbił się rykoszetem od mojego obrońcy, zmylił bramkarza i rywale wyszli na prowadzenie przed przerwą. Drugą połowę zaczęli Rumuni, którzy kilkakrotnie zagrozili bramce Revishvili. Ten jednak nie dopuścił do straty kolejnego gola. Gra mocno się uspokoiła więc mogliśmy coś skonstruować. I tym sposobem groźnie przedostaliśmy się pod ich bramkę w 74. minucie, ale strzał Bertin’a zakończył się na słupku! Była realna szansa na wyrównanie, ale głupie wymiary bramki ją zaprzepaściły. Mistrz Rumuni wyraźnie przystopował, a my byliśmy zagubieni. Dopięli swego – pomyślałem i spojrzałem na szyderczy uśmiech coach’a Steauy. Zobaczymy w rewanżu, zrobimy im takie piekło na Bułgarskiej, że nas popamiętają!

 

Data: 21.09.2010

Stadion: Ghencea, Bukareszt

Widzów: 19 475

Sędzia: Steve Tanner (ENG)

MoM: Jean Ionica (8) [steaua]

 

Revishvili – Czarnecki (Gamla 45’), Wisio, Ribault, Gavish – Danch, Mikołajczyk, Tsakalidis, Smeekes (Marciniak 45’), Wilk (Radulj 74’) – Bertin

 

(-) Steaua Bukareszt – (-) Lech Poznań 1:0 (1:0) [Danaila 45’]

-Liga Mistrzów, faza grupowa [1/6]

 

AC Fiorentina – Real Madryt 0:0

 

1. Steaua 3 pkt.
2. Fiorentina 1 pkt.
3. Real 1 pkt.
4. Lech 0 pkt.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...