Skocz do zawartości

Kącik absurdalny


paszczaq

Rekomendowane odpowiedzi

Zakazywanie czegoś ma najczęściej efekt odwrotny od zamierzonego, jak szkoła jest w środku miasta taka jak moja w Krakowie. To do sklepu/McD/KFC maksymalnie jest kilka minut na nogach. Osoby, po prostu na długich przerwach sobie przejdą przez drogę i do sklepu i kupią to samo. Jak się czegoś nie zakazuje, a mówi się o plusach i minusach tego to jest większa szansa, że ludzie będą myśleć co żrą, a tak to zamknie się jedną drogę. A ludzie będą je ignorować.

 

Sent from my Nexus 5 using Tapatalk

Odnośnik do komentarza

Zakazywanie czegoś ma najczęściej efekt odwrotny od zamierzonego, jak szkoła jest w środku miasta taka jak moja w Krakowie. To do sklepu/McD/KFC maksymalnie jest kilka minut na nogach. Osoby, po prostu na długich przerwach sobie przejdą przez drogę i do sklepu i kupią to samo. Jak się czegoś nie zakazuje, a mówi się o plusach i minusach tego to jest większa szansa, że ludzie będą myśleć co żrą, a tak to zamknie się jedną drogę. A ludzie będą je ignorować.

 

No ale naprawdę myślisz, że takie tęgie umysły pisały tę ustawę, że nie wzięły tego pod uwagę? :roll:

Odnośnik do komentarza

Cała wina jest po stronie rodziców. Piszecie, że kupują chipsy w sklepiku albo po drodze... a czemu kupują? Bo rodzice idą na łatwiznę i zamiast dobrego śniadania przygotowanego przez nich + zjedzone rano z dawką energii wolą dać 2-5zł "na drożdżówkę", a dziecko wiadomo, że wybierze coś słodkiego, chipsy.

 

Zakazy to najgorsze co może być, nie wolno tak robić ;).

 

Już teraz widziałem gdzieś reklamę, bodajże w Stokrotce promocja na słodkości i napis "W szkole tego nie dostaniesz". Bardzo mnie się podoba za to pomysł z lekcjami z dietetyki, zdrowego odżywiania i trybu życia, przecież teraz jest idealna okazja do tego, bo mamy popularyzację stylu fit - wykorzystajmy to!

Odnośnik do komentarza

 

Zakazywanie czegoś ma najczęściej efekt odwrotny od zamierzonego, jak szkoła jest w środku miasta taka jak moja w Krakowie. To do sklepu/McD/KFC maksymalnie jest kilka minut na nogach. Osoby, po prostu na długich przerwach sobie przejdą przez drogę i do sklepu i kupią to samo. Jak się czegoś nie zakazuje, a mówi się o plusach i minusach tego to jest większa szansa, że ludzie będą myśleć co żrą, a tak to zamknie się jedną drogę. A ludzie będą je ignorować.

 

No ale naprawdę myślisz, że takie tęgie umysły pisały tę ustawę, że nie wzięły tego pod uwagę? :roll:

 

Pewnie wzięły, ale ta ustawa ma stworzyć iluzję państwa opiekuńczego, które troszczy się o swoje dzieci. Tak samo jak moje państwo martwi się o to czy zapiąłem pasy w samochodzie.

 

To rozporządzenie już przynosi efekt odwrotny od zamierzonego. Zobaczcie na te reklamy o których mówi jmk - to dopiero jest bezpośredni przekaz do dziecka i sygnał, żeby kupił i zeżarł Laysy, popijając Nestea.

 

IMO odpowiedzialny rodzic zdający sobie sprawę z tego co znajduje się w szkolnych sklepikach, nie powinien dawać dziecku pieniędzy do szkoły, a nie przerzucać odpowiedzialność na Bogu ducha winnych sprzedawców.

Odnośnik do komentarza

Napisałem, że najgorsze to zakazy, niech mu dadzą spróbować albo raz na jakiś czas w domu, jak będzie to "normalne" dla dziecka to nie będzie miał parcia na to w szkole.

 

 

To ja mam inny absurd. Mój oddział hematologii oraz dziennej chemioterapii przeniesiono w nowe miejsce, nowy budynek, super dofinansowanie od królowej (?) Danii czy jakoś tak oraz oczywiście... z Unii Europejskiej. Przenosiny się wydłużały bo... najpierw zrobiono zbyt wąskie drzwi, nie pomyślano, że łóżka szpitalne się nie zmieszczą, potem okazało się, że ... cieknie dach. Dobra, spoko to błędy w budowie. Ja na dziennej na poczekalni czekam średnio 3--5 godzin i... nie ma tam żadnego gniazdka! To jeszcze nic, na oddziałach... nie ma w ogóle telewizorów i TV. Poprzednio narzekałem, bo były, ale płatne za kilka kanałów 6zł za 12h, a tu nie ma, bo... dofinansowanie z UE i przez 3 lata nie może być tu ... nic komercyjnego. Brak też automatów z kawą, piciem itp itd.... Ku zdrowiu ;)

Odnośnik do komentarza

Nawet najlepiej odżywiane dziecko świata łatwo skusić czekoladą/chipsami więc to nie tylko wina rodziców.

Ale co - dzieci to psy i sklepikowi sprzedawcy nęcą je batonikami i chrupkami? Nie popadajmy w paranoję. Przecież sklepiki szkolne nie prowadzą jakichś agresywnych kampanii reklamowych :D

Odnośnik do komentarza

A to nie ma innych możliwości niż sklepikarze ;) ? Wystarczą koledzy z klasy.

No i jak ma się to do zakazu sprzedaży w szkole? Dzieci teraz będą tym bardziej podatne na działania szkolnych "bed-bojów" na zasadzie "cho z nami do sklepu na chrupka, nie bądź pizda frajer". To naturalne następstwo zakazanego owocu.

Odnośnik do komentarza

Następny etap: dzieciom zabrania się przynosić własnego śniadania do szkoły. Każde dziecko przy wejściu do szkoły dostaje ZDROWĄ kanapkę i musi ją zjeść, pilnuje tego nauczyciel. Szkoły są zamknięte, więc nie ma możliwości wyjść i kupić sobie czegokolwiek innego. Trzeba żreć tam co dali.

Odnośnik do komentarza

Mam wrażenie że my patrzymy na sprawę z dwóch różnych perspektyw - ja jako ojciec małego dziecka, a wy jako niedawno jeszcze uczniowie. I to nam trochę przeradza się w sytuację ja o chlebie - wy o niebie. :D

 

Ja nie piszę o nastolatkach, dla których wyjście na przerwie na hamburgera to nie jest problem, choć teoretycznie nie mogą opuszczać szkoły, albo którzy ze stołówki szkolnej nie korzystają, tylko o dzieciach z klas 0-4.

Odnośnik do komentarza

 

A to nie ma innych możliwości niż sklepikarze ;) ? Wystarczą koledzy z klasy.

No i jak ma się to do zakazu sprzedaży w szkole? Dzieci teraz będą tym bardziej podatne na działania szkolnych "bed-bojów" na zasadzie "cho z nami do sklepu na chrupka, nie bądź pizda frajer". To naturalne następstwo zakazanego owocu.

 

 

To się miało do wypowiedzi jmk bardziej niż do zakazu.

 

Odnośnik do komentarza
To rozporządzenie już przynosi efekt odwrotny od zamierzonego. Zobaczcie na te reklamy o których mówi jmk - to dopiero jest bezpośredni przekaz do dziecka i sygnał, żeby kupił i zeżarł Laysy, popijając Nestea.

 

No i niech żre, ale szkoła nie musi do tego przykładać ręki. Proste. Dzieci chcą jeść słodycze? Trudno, ale szkoła im tego nie ułatwi.

Jedyne co jest śmieszkowe, to ograniczenia w szkołach ponadgimnazjalnych, gdzie uczęszcza spora liczba osób pełnoletnich - tam powinno się to jakoś ogarnąć, choć śmieszne się wydaje kupowanie czipsów na dowód ;)

 

Ale co - dzieci to psy i sklepikowi sprzedawcy nęcą je batonikami i chrupkami? Nie popadajmy w paranoję. Przecież sklepiki szkolne nie prowadzą jakichś agresywnych kampanii reklamowych :D

 

Ty chyba nigdy dzieckiem nie byłeś, skoro tak piszesz. Wystarczy, że masz słodycze na wyciągnięcie ręki, to masz na nie ochotę. Nie wiem, tak jak na gwiazdkę, dostałeś kosz słodyczy, to do drugiego święta paczka była pusta - bo miałeś prosty dostęp do czegoś co jest smaczne :)

 

IMO odpowiedzialny rodzic zdający sobie sprawę z tego co znajduje się w szkolnych sklepikach, nie powinien dawać dziecku pieniędzy do szkoły, a nie przerzucać odpowiedzialność na Bogu ducha winnych sprzedawców.

Czyli co, odebrać dzieciom kieszonkowe? Pewnie, po co się mają uczyć "zarządzać" swoim budżetem i choćby odrobiny odpowiedzialności. To raz - dwa, dzieci mają niesamowitą umiejętność rzeźbienia kasy od babć, cioć, chrzestnych, na dzień dziecka, na urodziny, imieniny i dziesiątki innych okazji, to co jako odpowiedzialny rodzic rozumiem odbierasz mu te pieniądze do ostatniego grosza, bo kupi se batona w sklepiku?

Odnośnik do komentarza

Jeszcze taka ciekawostka:

 

 

 

– Norm, które ministerstwo narzuciło sklepikom, nie spełnia większość lodówek w naszych domach – uważa Dobrawa Biadun, ekspert Konfederacji Lewiatan skupiającej polskich przedsiębiorców.

Dzieci nie stać na drogie jedzenie

Według niej przez radykalizm rozporządzenia małe, często rodzinne działalności upadną. A to 30 tys. miejsc pracy. Ekspertka podkreśla, że niewiele osób stać na kanapki z wędliną po 50 zł za kilogram albo kupowanie owocowych jogurtów z najwyższej półki. Mało też będzie chętnych na kupienie kawy zbożowej słodzonej miodem.

– Nawet gumy do żucia bez cukru nie można sprzedawać. Rząd uderzył w słabą grupę, która nie wyjdzie na ulice. W szkołach i tak od lat dba się o coraz zdrowszy asortyment. Poza tym, jeśli tyle produktów jest tak niezdrowych, że aż zakazanych, to dlaczego jest ich pełno w sklepach? – zastanawia się Dobrawa Biadun.

 

Ale przynajmniej nasze dzieci będą SILNE I ZDROWE :)

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...