Skocz do zawartości

Choking hazard


Willow

Rekomendowane odpowiedzi

FM: 9.0.3

DB: Średnia

Ligi: Anglia (1-6), Francja (1-3), Hiszpania (1-3), Niemcy (1-3), Polska (1-2), Włochy (1-4)

Dodatkowi piłkarze: Polska, Serbia, Kolumbia

Pliki EDT: FM 2009 Revolution Update 1.0

Zasady: własne, bliskie mHC

 

 

Ulica prowadząca na stadion przez te niespełna 20 lat wcale się nie zmieniła, szpaler wysokich drzew osłaniał ją po obu stronach, co sprawiało, że spacerek (lekko pod górę większość czasu) był nawet przyjemny. Powodowany nagłym przypływem melancholii, oraz tym, że przybyłem trochę za wcześnie, zostawiłem swoją wysłużoną 11-letnią Skodę Felicję przy czerwonym budynku opery i ruszyłem w górę. W połowie drogi pożałowałem swojej decyzji... odkąd zakończyłem swoją piłkarską karierę moje nałogowe palenie zaczęło mi przeszkadzać. Starałem się nie zwracać na to uwagi i skupiłem się na tym, co miało mnie czekać za niecałe 30 minut w klubie.

 

Mój rodzinny Land... eee... tzn. województwo, a raczej region strasznie potrzebował futbolu na najwyższym, przynajmniej krajowym poziomie. Jednak żadnej z tutejszych drużyn nie udawało się na długo zadomowić się w najwyższej klasie rozgrywkowej, a europejskie puchary tubylcy oglądali 25 lat temu... To już pewna epoka. Dlatego w ostatnich latach powstało kilka inicjatyw podniesienia tutejszego profesjonalnego futbolu z otchłani lig regionalnych, które okazały się całkiem udane. Wszyscy szykowali się do pierwszego od ponad 10 lat (20 według niektórych) występu w ekstraklasie, gdy na klub spadły dwa ciosy. Obaj trenerzy (ten, który wprowadził drużynę do 1 ligi, oraz ten, który przyszedł na jego miejsce) zostali oskarżeni o korupcję i siłą rzeczy nie mogli firmować swoimi nazwiskami wielkiego przedsięwzięcia, które z tak ogromnym zapałem realizował prezes Maciej Turnowiecki.

 

Sponsorzy zaczęli się wycofywać, a klub na gwałt potrzebował kogoś z nazwiskiem, które po pierwsze nie było i nie mogło nigdy być powiązane z aferą korupcyjną, a po drugie miało zagwarantować utrzymanie... Żaden polski trener nie był w stanie spełnić obu tych warunków naraz, a zagraniczni trenerzy byli, albo zbyt drodzy, albo zbyt słabi...

 

Po 20-letnim pobycie zagranicą i "pracy dla Bauera" (można od biedy nazwać to karierą piłkarską) w Polsce zaskoczyło mnie mnóstwo rzeczy. Jednak zamurowało mnie, gdy w niecałą godzinę po zakupie telefonu komórkowego zadzwonił do mnie dziennikarz lokalnej gazety pytając o to, czy jestem zainteresowany posadą w klubie, w którym się wychowałem. Natomiast zupełnie mnie zatkało, gdy telefon zadzwonił po raz drugi... tym razem dzwonił do mnie prezes z ofertą nie do odrzucenia.

 

Idealny kandydat, nie związany z tym całym gównem, z głową napchaną niemiecką wizją prowadzenia klubu, a do tego z nazwiskiem, które pojawiało się w gazetach...

 

 

Budynek klubowy wydawał się kiedyś większy i okazalszy. Przeszedł pewnie drobny lifting po awansie, ale pewnie skończyło się na malowaniu, wymianie wykładzin, odświeżeniu toalet i wymianie sztucznych PRL-owskich paprotek na prawdziwe. Stadion mogący pomieścić pewnie około 10 tysięcy widzów dorobił się krzesełek, oświetlenia, podgrzewanej murawy i jednej krytej trybuny... Na szczęście młyn pod zegarem nie zmienił się ani trochę i nadal był "oklatkowany"... wspomnienia młodości wróciły...

 

Rozmowa była krótka, rzeczowa i jasna. Utrzymanie, brak pieniędzy na transfery, szeroki skład składający się głównie z drugoligowych piłkarzy i juniorów, ambitne plany i miesiąc, aby pozbierać to wszystko do kupy... Start 26.06.2008, pierwszy ligowy mecz, od razu z obrońcą tytułu, dokładnie za miesiąc...

 

Było spore ryzyko udławienia się tym wszystkim... ale skoro byłem idealnym kandydatem... to dlaczego miałbym się nie zgodzić zostać trenerem Lechii Gdańsk?

Odnośnik do komentarza

Przed moim przyjściem do klubu sztab szkoleniowy składał się głównie z trenerów specjalizujących się w szkoleniu juniorów, których w klubie było aż 10-ciu. Do tego asystent Tomasz Kafarski, dwóch scoutów, jeden zwykły trener, trener bramkarski i 4 fizjoterapeutów. Zarząd na moją prośbę zatrudnienia nowych ludzi, którzy zajmowaliby się pierwszym składem zareagował delikatnym śmiechem i propozycją, abym gospodarował ludźmi, którzy mają ważne kontrakty. Dlatego postanowiłem kilku trenerów przekwalifikować, aby mogli zająć się szerokim składem.

 

Tomek Kafarski bardzo przypadł mi do gustu, bo wywiązywał się ze swoich asystenckich zadań wzorowo. Głowa pełna pomysłów i dewiza życiowa mówiąca o tym, że nie ma rzeczy niemożliwych - obie te cechy bardzo ułatwiały mi pracę. Zwłaszcza, jak podsunął mi pod nos dossier kilku piłkarzy z Serbii gotowych przyjść do nas za darmo. Postanowiłem skorzystać z jego propozycji jednocześnie przymykając oko na fakt, że miał on również licencję menedżerską UEFA i z transferów i kontraktów zapewne dostawał swoją dolę.

 

W ciągu niecałego miesiąca skompletowałem skład sprowadzając aż 5 Serbów i namawiając Tomka Dawidowskiego do powrotu na stare śmieci. Przed inauguracyjnym meczem z Wisłą Kraków dysponowałem dość wyrównanym, aczkolwiek za słabym jak na moje oko, składem.

 

 

Bramkarzy w klubie było sporo, bo ciągnęli do nas jak muchy, ale warci wzmianki byli dwaj i na nich miałem zamiar postawić. Mateusz Bąk (25, BR, Polska) miał zostać u mnie numerem 1, głównie za wierność klubowi - w końcu przeszedł z nim wszystkie szczeble ligowe i swojej kariery. Drugim miał zostać Paweł Kapsa (26, BR, Polska), który był solidnym wyrobnikiem.

 

W obronie miałem kilku starych wyjadaczy, ale poza Jackiem Manuszewskim (34, O Ś, DP, P PŚ, Polska), Krzysztofem Brede (27, O PŚ, Polska) oraz Peterem Cvirikiem (29, O LŚ, Słowacja) wszystkich odesłałem do rezerw i na listy transferowe, a obronę dostępu do naszej bramki powierzyłem młodym zdolnym - Hubertowi Wołąkowieczowi (22, O LŚ, Polska), Tomaszowi Midzierskiemu (23, O Ś, Polska) i Borisowi Radovanovicowi (24, O LŚ, Chorwacja). Dodatkowo jako wysunięci boczni obrońcy mieli grać na zmianę - stary wyga Paweł Pęczak (31, O PŚ, WO P, DP, P PŚ, Polska) i młodzian Jakub Kawa (19, WO/P P, Polska) na prawej i Karol Piątek (26, WO L, DP, P LŚ, Polska), kupiony przez poprzedniego trenera z ŁKSu Arkadiusz Mysona (27, O/WO L, P L, Polska) oraz młodzian, który zrobił na mnie kolosalne wrażenie w kadrze U-21, Maciej Osłowski (20, O LŚ, WO L, Polska).

 

W pomocy miałem kłopoty bogactwa. O dwa miejsca w środkowej strefie boiska walczyło kilku piłkarzy potrafiących swoimi zagraniami zapewnić wygraną meczu. Zbierający pierwszoligowe szlify w Górniku Zabrze Marko Bajic (22, O Ś, DP, P Ś, Serbia), którego początkowo nie widziałem nawet na ławce, zaskoczył mnie nieszablonową, ale też mądrą grą i wygryzł z pierwszego składu takie tuzy jak wracającego z Izraela Łukasz Surma (31, DP, P PŚ, Polska) czy znajdującego się w orbicie zainteresowań selekcjonera, Łukasza Trałkę (24, P Ś, Polska). Jednak większą sensacją była dla mnie gra kolejnego młodziana Piotra Kasperkiewicza (20, DP, P Ś, Polska), który był poważnym kandydatem do pierwszej 11-stki. Ofensywnych pomocników brakowało, bo poza mogącym od biedy grać tam Marcinem Kaczmarkiem (28, OP LP, Polska) i Marcinem Szałęgą (26, OP Ś, Polska) nie było klasowego piłkarza grającego tuż za plecami napastników, mogącego stwarzać zagrożenie dla rywali. Dlatego do klubu przyszli Marin Miok (22, OP PLŚ, Serbia), Milos Stojanovic (24, OP PŚ, N, Serbia) oraz Vladimir Mudrinic (32, OP Ś, Serbia). Wszyscy trzej mieli jedno zadanie - wygrać rywalizację o miejsce w składzie z pozostałą dwójką.

 

W ataku prawdziwe kłopoty bogactwa, które mogły oznaczać tylko... kłopoty, rozwiązałem kilkoma radykalnymi przesunięciami do rezerw. Do dyspozycji pozostawiłem sobie Maćka Kowalczyka (31, N, Polska) i Andrzeja Rybskiego (23, OP Ś, N, Polska), którzy mieli na starcie miejsce wyjściowej jedenastce, oraz kilku, którzy walczyli początkowo o miano pierwszego i drugiego wchodzącego - Tomasz Dawidowski (30, OP PL, N, Polska), Maciek Rogalski (28, OP PL, N, Polska), Paweł Buzała (22, NŚ, Polska), Jakub Zabłocki (24, NŚ, Polska) oraz ostatni ze sprowadzonych Serbów Vladimir Samic (21, NŚ, Serbia).

 

Poza oczywistymi słabeuszami, nikt nie dostał wilczego biletu i każdy miał szansę na starcie przekonać mnie do siebie w meczach sparingowych i na ciężkich treningach w okresie przygotowawczym.

Odnośnik do komentarza

Gdzież Dawidowski miałby trafić, jak nie do swojej Lechii? Odkupiłem go z Wisły za 50% następnego transferu i ustaloną cenę odkupu na poziomie 10 tysięcy euro, więc nic do wygrania, nic do przegrania :)

 

 

Mecze sparingowe ustawił jeszcze mój poprzednik, specjalnego wyboru nie miałem i dlatego nie pozostało nic innego jak ostro trenować i przygotować formę meczową potykając się u siebie z takimi zespołami jak rumuńskie Poli Iasi i Unirea, chorwacki Zadar, tureckie Galatasaray i czeskiBanik Ostrawa. Jedyny wyjazd czekał nas do Płocka na mecz z tamtejszą Wisłą.

 

Grzebałem w ustawieniach, spędziłem wiele wieczorów nad poleceniami indywidualnymi dla poszczególnych piłkarzy i gdy wydawało się, że już coś zaczyna trybić i na przykład pomoc zaczynała "chodzić", to rozłaziła się obrona, która puszczała takie babole, że nawet piłkarze 15 km na północ od Gdańska takich nie robią. Tomek Kafarski tylko kiwał głową, robił notatki, a po sparingach powtarzał swoją mantrę, że piłkarze nie rozumieją tego systemu, że większość nie jest w stanie się go nauczyć, że wszystko przegramy... a te wyniki sparingów to przypadek i że w lidze to nie będzie tak różowo, i że w ogóle to on nie wie dlaczego grając tak słabo nie przegraliśmy ani jednego spotkania...

 

Wyniki meczów towarzyskich:

 

Lechia Gdańsk - Poli Iasi 3:1 (3:1)

gole dla Lechii: Trałka (7), Buzała (11), Rybski (30)

gole dla Poli Iasi: Barta (35)

 

Lechia Gdańsk - Zadar 2:0 (1:0)

gole dla Lechii: Bajic (42), Manuszewski (81)

 

Wisła Płock - Lechia Gdańsk 1:1 (0:0)

gole dla Lechii: Kowalczyk (48)

gole dla Wisły: Wiśniewski (90+4)

 

Lechia Gdańsk - Galatasaray 0:0

 

Lechia Gdańsk - Unirea 2:1 (1:1)

gole dla Lechii: Hirsz (2), Andruszczak (68)

gole dla Unirei: Florea (10)

 

Lechia Gdańsk - Banik Ostrawa 4:0 (3:0)

gole dla Lechii: Rybski (11, 27), Rogalski (24), Hirsz (90+2)

 

 

 

Wszystkim bardzo zależało na dobrym wejściu w ten cholernie trudny sezon, w którym według prezesa mieliśmy się bronić przed spadkiem, a według mnie zająć bezpieczne miejsce w tabeli... niestety w pierwszej kolejce przyjeżdżała do nas Wisła Kraków - kibice sobie Śląsk, Wisełka, Lechia..., a goście z Krakowa sobie. Wisła przyjechała na Traugutta mając jeden cel, który nie miał nic wspólnego z meczem przyjaźni - według trenera Krakowian przyjechali aby... ograć beniaminka i rozpocząć w Gdańsku swój triumfalny marsz po kolejny tytuł Mistrza Polski.

 

Mieliśmy w planach zrobić wszystko, aby atmosfera przyjaźni przejawiała się tylko na trybunach...

Odnośnik do komentarza

Próbowałem już Lechią w tego FM'a, ale bezkustecznie, zdecydowanie lepiej idzie mi w 08. Aczkolwiek Tobie życzę powodzenia i ze względu na wybór klubu masz we mnie stałego czytelnika.

 

Wszystko fajnie, ale powiadasz, że brakuje Ci piłkarza, co by grał za napastnikiem? U mnie świetnie się tam sprawdzał Rybski ;).

 

Nieźle w sparingach, oby tak dalej! Powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Rybski zagrał w 3 sparingach na O PŚ i za każdym razem noty miał poniżej 6... więc mam na jego miejsce tych 3 Serbów :)

 

 

Mecz z Wisłą Kraków był dla kibiców wielkim świętem. Mimo okresu wakacyjnego na stadionie zjawiło się ponad 8 tysięcy widzów. Chcieli zobaczyć swój ukochany klub ponownie walczący w Ekstraklasie, a do tego przeciwnikiem była zaprzyjaźniona Wisełka... i do tego Mistrz Polski.

 

Tuż przed spotkaniem miało miejsce dość interesujące zdarzenie, nasz cieć, Pan Miecio, zatrudniony w Lechii nieprzerwanie od 1968 roku, jak przed każdym meczem kończył zamiatać wejście na murawę, gdy kupkę śmieci rozsypała mu "precyzyjnie" kopnięta piłka. Pan Miecio nie zważając na nic, obsztorcował winnego używając kilku swoich legendarnych już jobów i jakby nigdy nic wrócił do swej pracy. Paweł Brożek wziął swoją piłkę i mocno skonfundowany wrócił na rozgrzewkę... a minę miał taką, jakby mu ktoś nasrał w czapkę...

 

 

Wyszliśmy na mecz z bojowym nastawieniem i mocnym postanowieniem obrony swojej bramki za wszelką cenę. Gdy mijała 30 sekunda meczu było już 0:1, a piłkę do naszej bramki z najbliższej odległości wpakował Tomas Jirsak - na gola mocno zapracował Brożek i nasza obrona... Przez następny kwadrans wyglądaliśmy jak zagubione dzieci...

 

I na co mi to było?. Takie myśli kłębiły mi się pod czaszką, gdy geniuszem błysnął Rybski, który odegrał na lewe skrzydło do Piątka, a ten ostrym dośrodkowaniem na 4 metr obsłużył Kowalczyka. Eksplozja radości przeszła przez trybuny. Pierwsza bramka po powrocie do Ekstraklasy, pierwsza bramka dla Lechii strzelona przez Kowalczyka... 1:1 Czarne myśli odeszły... niestety tylko do 30 minuty, bo wtedy przypomniał o sobie Sobolewski, a piłka po jego strzale mało nie rozerwała siatki. Potem wypadki potoczyły się błyskawicznie. Nie zdążyłem jeszcze ułożyć sobie w głowie tyrady na temat dziur w obronie, którą miałem wygłosić w przerwie, gdy moi piłkarze powielili schemat z 16 minuty - Rybski na skrzydło, Piątek na pole bramkowe, a tym razem Miok głową nie dał szans Pawełkowi, który znów stał przyspawany do linii... Niestety 5 minut później Łobodziński pozazdrościł koledze z zespołu i przyćmił strzał Sobola... i tym razem Bąk był bez szans i do przerwy skończyło się 2:3.

 

Szalone tempo meczu zmęczyło obie drużyny, które nie forsowały go już w drugich 45-minutach, zwłaszcza, że Wisłę w eliminacjach do LM czekał trudny dwumecz ze Słoweńskim MK Domżale. Obie strony zmarnowały po 2 doskonałe sytuacje, a szansę na miano bohatera spotkania zmarnował Bajic, gdy z 7 metrów posłał piłkę obok bramkarza i zewnętrznej części słupka. Goście by się nie podnieśli, bo mijała właśnie 93 minuta spotkania. Mimo wszystko momentami niezłą grę uznałem za dobry omen.

 

MoM - Karol Piątek - 7,9; 2 asysty, harował jak wół przez pełne 90 minut

 

Lechia - Bąk - Brede, Midzierski, Radovanovic - Piątek, Trałka, Kasperkiewicz, Andruszczak - Miok - Rybski, Kowalczyk

 

Ekstraklasa (1/30)

26.07.2008 - Traugutta, Gdańsk - 8510 widzów

 

[-] Lechia Gdańsk - [-] Wisła Kraków 2:3 (2:3)

1. T. Jirsak 0:1

16. M. Kowalczyk 1:1

30. R. Sobolewski 1:2

32. M. Miok 2:2

39. W. Łobodziński 2:3

 

 

Na mecz 2 kolejki jechaliśmy do Bytomia na mecz z tamtejszą Polonią, która w pierwszej kolejce straciła punkty na pomorzu przegrywając z Arką 0:1.

Odnośnik do komentarza

Po meczu z Wisłą powiedziałem w jednym z wywiadów prasowych, że jestem umiarkowanie zadowolony z gry i wyniku. Zagrałem trochę przewrotnie, bo chciałem sprawdzić, którym zawodnikom się to spodoba, aby w dalszej przyszłości wykluczyć ich ze składu. Nie ma u mnie miejsca dla piłkarzy nie wyznających filozofii zwycięstwa.

 

W meczu 2 kolejki z Polonią Bytom nadal trwała naturalna selekcja. W pierwszej jedenastce dokonałem 4 zmian i swoje szanse dostali Hubert Wołąkiewicz, Paweł Pęczak, Marko Bajic (w 10 minut meczu z Wisłą zrobił więcej niż Trałka przez 80) oraz Vladimir Mudrinic.

 

Nie zdążyłem nawet stwierdzić czy moje wybory były słuszne, a już w 4 minucie nastąpiło zdarzenie, kluczowe dla tego spotkania - Marcin Radzewicz brutalnie ściął Andrzeja Rybskiego w środku pola i sędzia wyrzucił go z boiska. Decyzja sędziego była słuszna, aczkolwiek był to dopiero pierwszy faul w tym meczu... Przejęliśmy inicjatywę, ale nic z niej nie wynikało, bo nie potrafiliśmy przebić się przez podwójną gardę, którą gospodarze postawili na 30 metrze swojej połowy. Wynik otworzyliśmy dopiero po dwójkowej akcji Bajicia z Rybskim, który uciekł dwóm obrońcom dryblując wzdłuż pola karnego i uderzył płasko po ziemi w krótki róg bramki. Od tego momentu zaczęły się nasze problemy, ponieważ zespół uznał, że najlepszym rozwiązaniem będzie olanie moich wskazówek i cofnął się do głębokiej defensywy...

 

Taka postawa (mimo reprymendy w przerwie) zemściła się w 59 minucie. Jerzy Brzęczek przypomniał sobie jak się gra w piłkę i precyzyjnym zagraniem w uliczkę obsłużył Grzegorza Podstawka, który przyjęciem piłki zmylił pilnującego go (na radar, na radar!!!) Midzierskiego i pokonał płaskim strzałem wychodzącego z bramki Bąka. Winny całego zdarzenia na szczęście dla drużyny, a przede wszystkim dla siebie samego zrehabilitował się 4 minuty później i skutecznie powalczył w powietrzu o górną piłkę dośrodkowaną przez Karola Piątka z rzutu rożnego czym wprowadził w ekstazę grupę 200 fanów z Gdańska i wyprowadził nas na prowadzenie. Strzelec bramki do końca spotkania grał jak profesor, czym bez wątpienia odkupił już całkowicie swoją winę i nawet został wybrany graczem meczu. Gospodarze próbowali kąsać, ale poza jedną sytuacją, w której popisał się nasz golkiper, nie byli w stanie wyrządzić nam krzywdy. Pierwsze zwycięstwo w Ekstraklasie stało się faktem, a Polonia w rundzie rewanżowej będzie zapewne pałać żądzą zemsty za stracone 6 punktów z drużynami z Pomorza.

 

MoM - Tomasz Midzierski - 7,8 - panował w powietrzu, przejął 14 podań i wszystkie wślizgi były skuteczne...

 

 

Ekstraklasa (2/30)

03.08.2008 - stadion im. Edwarda Szymkowiaka, Bytom - 5926 widzów

 

[13] Polonia Bytom - [12] Lechia Gdańsk 1:2 (0:1)

4. M. Radzewicz czerw/k

36. A. Rybski 0:1

59. G. Podstawek 1:1

64. T. Midzierski 1:2

 

 

Klubowy autokar był pełen "ludzi sukcesu". Patrzyłem na nich dumny i już układałem w głowie taktykę na kolejny mecz przyjaźni, bo za tydzień do Gdańsk przyjeżdżał Śląsk Wrocław.

Odnośnik do komentarza

Gdy jak co rano zaparkowałem moją wysłużoną Skodę Felicię pod budynkiem klubowym i z namaszczeniem odprawiałem swój rytuał zamykania drzwi i już po raz siódmy z hukiem chciałem nimi zdrowo (acz ze pewną już dozą złości) jebnąć, o mało co nie urwałby ich pędzący z dość dużą prędkością srebrny Saab na holenderskich blachach... Zdążyłem jeszcze zauważyć bladego jak śmierć pasażera w szarym (jak mi się zdawało) garniturze i mknący pocisk zniknął za klubową bramą.

 

(Drzwi zamknęły się za 12 razem, gdy potraktowałem je mocnym kopnięciem...)

 

Mocno zdziwiony chciałem wejść do budynku, aby przygotować się do treningu, gdy zauważyłem, że nasz dyrektor sportowy Radek Michalski tłumaczy coś cierpliwie naszemu cieciowi - Pan Miecio, jak to miał w zwyczaju, stał oparty o swoje wysłużone grabie i słuchał go z miną człowieka, który i tak wie swoje. Radkowi powoli puszczały nerwy, dlatego pewnie podszedłem, choć może kierowała mną ciekawość...?

 

- Cześć Radek, witam Panie Mieciu. Co się tu przed chwilą stało?

 

- Wyobraź sobie Adam, że nasz Pan Miecio przegonił swoimi grabiami wysłanników z Ajaxu Amsterdam!!! Ludzie przyjechali oglądać naszych chłopaków, mieli się spotkać z prezesem, aby omówić szczegóły transferu jednego z naszych, a tymczasem nawet nie dotarli na spotkanie. I dlaczego? Bo Pan Miecio wpadł w furię i zaczął im grozić wymachując swym orężem!!! - Radek sapał i wypluwał słowa z prędkością karabinu maszynowego jednocześnie obryzgując śliną swojego rozmówcę.

 

- Spokojnie, po kolei... Panie Mieciu może pan to wytłumaczyć?!

 

- Ano, to było tak. Po treningu tych młokosów zagoniłem ich do pomocy w grabieniu skoszonej trawy. Trochę się ociągali, ale ja ich znam, pogroziłem, że wodę im w szatni zakręcę i postraszyłem, że powiem ich trenerowi kto był odpowiedzialny za spuszczenie z opon powietrza w jego aucie i... - Pan Miecio w swoim zwyczaju musiał wszystko dokładnie opowiedzieć, a że dość wolno mówił i robił dość długie pauzy, powoli traciłem cierpliwość

 

- Do rzeczy Panie Mieciu

 

- A.... no tak... No i gorąco było, bo to przeca lato gorące jest... Chyba ostatnie takie było jeszcze za Jaruzelskiego... Ale mniejsza oto... To chłopaki koszulki pościągali, bo pocili się bardziej niż na treningu... I tak doglądałem ich pracy... a tu patrzę, jakichś trzech gości, podstarzałych tatusiów w garniturach, niby to włoskich gapiło się na tych urwisów i podczas treningu robili zdjęcia... Początkowo ich tolerowałem, bom pomyślał, że to jacyś dumni tatusiowie... a bo to mało ich było? Pamiętam jak ojciec Zdzisia Puszkarza stał zawsze przy linii bocznej i wycierał mu gile...

 

- Ekhm...

- A, tak, tak... No więc, zerkałem tylko na nich, ale potem podeszli i bliżej i wyjęli aparaty akurat wtedy, gdy te nicponie zdjęli koszulki, to mi się krew zagotowała...

 

- ???

 

- A bo to trener jakiś nie na czasie jest? Ostatnio oglądałem "997", no wie trener, taki program o przestępstwach, co to policja ściga, ale nie może znaleźć łobuzów... No to w tym programie było ostatnio o tych, no.. tych pedrylach, co to chłopców lubią sobie podglądać, a potem robią zdjęcia, zapraszają tych drapichrustów niewinnych niby na kole, albo chcą kupić loda. No to ich wziął i pogonił, te pomioty szatana... A tfu... na pohybel kurwim synom...

 

 

 

W zasadzie nie wiedziałem co powiedzieć. Zbaraniałem. Później okazało się, że wysłannicy Ajaxu przyjechali oglądać Damiana Szyputrowskiego i przy okazji poszukać kandydatów wśród dzieciaków, którzy nadaliby się do ich szkółki... No cóż Damian będzie musiał obejść się smakiem, bo Holendrzy obrażeni i przerażeni na śmierć pewnie długo do nas nie wrócą. A ja poszedłem na trening przygotować drużynę na mecz ze Śląskiem

Odnośnik do komentarza

W pierwszej jedenastce na mecz przyjaźni ze Śląskiem znalazł się tylko jeden świeżak i był nim Łukasz Surma, który zdążył już otrzymać przydomek "Żyd". Miałem nadzieję, że tylko ze względu na 2-letnią przygodę z ligą izraelską.

 

Na trybunach zasiadło blisko 10 tysięcy widzów, których przyciągnęła promocja w ramach dnia kibica: kup bilet, drugi dostaniesz za pół ceny. Niestety pogoda nie dopisała, wiał dość porywisty wiatr, który bardzo przeszkadzał w grze obu ekipom, a nie oszukujmy się, piłkarze z Gdańska i Wrocławia do wirtuozów futbolu zaliczyć się nie da. Statystki meczowe mówiły same za siebie, celność podań nie przekroczyła 60%, strzałów w światło bramki było aż 7, za to autów było łącznie ponad 80 - prawie 1 na minutę. Za to gol wpadł tylko jeden - w doliczonym czasie gry pierwszej połowy. Jego autorem był Marin Miok, który płaskim strzałem w długi róg bramki wykończył dwójkową akcję Karola Piątka z Andrzejem Rybskim. Ta para jako jedyna wykazywała choć odrobinę chęci do gry krótkimi podaniami po ziemi. Pozostałych 20 zawodników z uporem godnym większej sprawy wybijało piłkę w trybuny próbując przerzutów, crossowych podań i prostopadłych piłek. Mecz był brzydki i zdecydowanie nie zachęcił "pikników" do kolejnego przyjścia na stadion przy Traugutta.

 

MoM - Paweł Pęczak - 7,4 - w królestwie ślepców jednooki jest królem

 

Lechia - Bąk - Wołąkiewicz, Midzierski, Radovanovic - Piątek, Surma, Kasperkiewicz, Pęczak - Miok - Kowalczyk, Rybski

 

Ekstraklasa (3/30)

09.08.2008 - Traugutta, Gdańsk - 9714 widzów

 

[8] Lechia Gdańsk - [10] Śląsk Wrocław 1:0 (1:0)

45+1. M. Miok 1:0

 

 

Teraz czekał nas wyjazd do Białegostoku... zastanawiałem się tylko czy mizeria z ostatnich dwóch spotkań wystarczy, aby zaliczyć 3 zwycięstwo z rzędu?

Odnośnik do komentarza

Nasz mecz z Jagielloną Białystok od początku zapowiadany był jako typowy "zero-zerowiec" ponieważ obie drużyny nie grzeszyły skutecznością oraz pomysłem na rozgrywanie akcji mogących wyprowadzić obronę przeciwnika na manowce. Cały tydzień trenowaliśmy strzały na bramkę z różnych pozycji, ale wyniki nie napawały optymizmem, zwłaszcza, że drobnych urazów nabawili się Piątek z Rybskim, którzy tak zapamiętale ostrzeliwali okoliczne zarośla, krzaki i wał ochronny boiska treningowego. W ich miejsce wpuściłem młokosa Maćka Osłowskiego i rwącego się do gry Pawła Buzałę.

 

Mecz zaczął się dla nas najlepiej jak mógł. Paweł Pęczak był nieprzepisowo zatrzymywany w polu karnym, sędzia wskazał na wapno, a karnego na bramkę zamienił Hubert Wołąkiewicz. Patrząc na pierwsze 30 minut meczu, nasze prowadzenie było całkowicie niezasłużone i tylko kwestią czasu był gol wyrównujący. Gospodarze dopięli swego właśnie w 30 minucie, gdy Bośniak, Alen Skoro z dziecinną łatwością minął Wołąkiewicza i nieudolnie pomagającego mu Midzierskiego. Nie minęło pięć minut, a gospodarze wyszli na prowadzenie... pierwszy błąd w tym sezonie Mateusza Bąka wykorzystał Litwin Andrius Skerla i do szatni schodziliśmy przegrywając 1:2.

 

Druga połowa zaczęła się najlepiej jak mogła... Paweł Pęczak został powalony na murawę potężnym sierpowym przez Krzysztofa Króla i ten zobaczył czerwoną kartkę. Przez kwadrans nie potrafiliśmy stworzyć sobie żadnej sytuacji grając w przewadze, więc zacząłem działać - do zmiany był Miok (5,4!) i Buzała (5,9), a weszli za nich Mudrinic oraz grający z blokadą Rybski. Minutę później Bajic dograł z rzutu wolnego wprost na głowę Mudrinica i Serb w swoim pierwszym kontakcie z piłką dał nam wyrównanie.

 

Ten gol zapoczątkował serię błyskawicznych ciosów, które obie drużyny wymieniały niczym wytrawni bokserzy. 2 minucie po stracie bramki Jagiellonia znów wyszła na prowadzenie po precyzyjnym strzale Alena Skoro. 3 minuty później siły się wyrównały, bo za drugą żółtą kartkę wyleciał Osłowski, a kolejne 3 minuty później było już 3:3, po tym jak Kowalczyk wyprzedził w polu bramkowym wychodzącego do piłki golkipera gospodarzy i głową skierował ją do bramki.

 

Ostatni akt tego szalonego meczu miał miejsce w 84 minucie. Napór gospodarzy, którzy koniecznie chcieli udokumentować swoją wyraźną przewagę wreszcie dał im upragnionego, zwycięskiego gola. Wołąkiewicz spóźnił interwencję w polu karnym i podciął Jareckiego, a sędzia podyktował jedenastkę. Pewnym wykonawcą okazał się Peruwiańczyk Michael Guevarra. Po tym ciosie już się nie podnieślimy

 

MoM - Alen Skoro (Jagiellonia) - 8,4

 

Lechia - Bąk - Wołąkiewicz, Midzierski, Radovanovic - Osłowski, Bajic, Kasperkiewicz, Pęczak - Miok - Buzała, Kowalczyk

 

 

Ekstraklasa (4/30)

16.08.2008 - ul. Słoneczna, Białystok - 9870 widzów

 

[5] Jagiellonia Białystok - [6] Lechia Gdańsk 4:3 (2:1)

9. H. Wołąkiewicz 0:1 (kar.)

30. A. Skoro 1:1

35. A. Skela 2:1

48. K. Król czerw/k

63. V. Mudrinic 2:2

65. A. Skoro 3:2

68. M. Osłowski (czerw/k)

71. M. Kowalczyk 3:3

84. M. Guevarra 4:3 (kar.)

Odnośnik do komentarza
Mecze sparingowe ustawił jeszcze mój poprzednik, specjalnego wyboru nie miałem i dlatego nie pozostało nic innego jak ostro trenować i przygotować formę meczową potykając się u siebie z takimi zespołami jak rumuńskie Poli Iasi i Unirea, chorwacki Zadar, tureckie Galatasaray i słowacki Banik Ostrawa
zastrzelić to mało :roll:
Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...