Skocz do zawartości

Choking hazard


Willow

Rekomendowane odpowiedzi

Wiem, T-m... dałem dupy :/

 

Feno - nie strzelaj :P

 

gilik - dzięki za uważne czytanie :)

 

Zaraz po poprzednim meczu odbyło się losowanie 1 rundy Pucharu Polski. W tejże rundzie czekał nas wyjazd na mecz z Przebojem Wolbrom

 

Nad meczem z ŁKSem nie ma co się rozwodzić. Przez pełne 90 minut mieliśmy przewagę i cały czas powtarzał się ten sam schemat: atak pozycyjny, dobra gra do 40 metra przed bramką Bodzia W. i potem klops w postaci niecelnego podania, kiepskiego dryblingu, utraty piłki, strzału na wiwat itp. Jedynie dwa razy byliśmy bliscy strzelenia bramki, gdy Tomek Dawidowski najpierw pod koniec pierwszej połowy wyskoczył najwyżej do dośrodkowania Mysony, ale jego strzał trafił w słupek, a potem w okolicach 60 minuty uciekł obrońcom po nieudanej pułapce ofsajdowej, przebiegł dobre 40 metrów, po czym minął bramkarza i uderzył obok słupka... zabrakło mu niecałe pół metra. Mecz bez historii, ale dopisaliśmy sobie punkcik w walce o utrzymanie.

 

MoM - Paweł Pęczak - Lechia - 7,1

 

 

Ekstraklasa (5/30)

23.08.2008 - ul. Traugutta, Gdańsk - 9274 widzów

 

[8] Lechia Gdańsk - [14] ŁKS Łódź 0:0

Odnośnik do komentarza

wenger - nie bój, nie bój... zostanie na 100%, a i dossier nowych bohaterów powoli buduję, aby wprowadzić ich do fabuły :)

 

Wyprawa do Małopolski, a dokładniej do małego miasteczka Wolbrom była dla nas pierwszą i miałem nadzieję nie ostatnią przeszkodą na drodze do zdobycia Pucharu Polski. Oczywiście nikomu o tym nie pisnąłem ani słówka, bo a nuż powinęłaby się nam noga już na pierwszym stopniu do niewątpliwej sławy?

 

Mimo iż PP brałem całkiem poważnie to na podbój Przeboju wypuściłem kombinację starych wyg z młodym tucznikiem wspieraną przez zawodników pierwszego składu.

 

Zaryzykowałem, bo pierwszy raz graliśmy w takim zestawieniu, a niektórzy pierwszy raz powąchali murawę pod moją wodzą... i pewnie Przebój stałby się naszą Stalą Sanok gdyby nie przebłysk geniuszu 18-letniego Roberta Hirsza, który łatwością w operowaniu piłką, dryblingiem, ciągiem na bramkę, boiskowym sprytem i ambicją przypominał mi młodzieńcze lata Marcina Mięciela. Dwie jego indywidualne akcje, w których urwał się pilnującemu go obrońcy, minął kolejnego i z zimną krwią przelobował bramkarza można byłoby nagrać i to nagranie bez końca pokazywać młodym adeptom futbolu. Oj, będziemy mieli pociechę z tego chłopaka - będę musiał częściej dawać mu szansę. Całe 90 minut mieliśmy mecz pod kontrolą.

 

MoM - Robert Hirsz (Lechia Gdańsk) - 8,3

 

 

Puchar Polski (1 runda)

27.08.2008 - ul. Leśna, Wolbrom - 769 widzów (prawie 10% populacji miasta)

 

[3L] Przebój Wolbrom - [1L] Lechia Gdańsk 0:2 (0:2)

30. R. Hirsz 0:1

45. R. Hirsz 0:2

 

 

Z niecierpliwością czekałem na losowanie 2 rundy. Po kolei odpadały zespoły, z którymi chciałem aby skojarzył nas los... a gdy wylosowano nas, a w koszyku zostały tylko 3 zespoły (Piast, Stal St. Wola oraz Wisła Kraków)... czułem, że wylosujemy najgorzej jak się da... Gdy zobaczyłem karteczkę z nazwą zespołu znienawidziłem siebie, za to, że miałem rację...

Odnośnik do komentarza

W FM08 prawie wcale nie grałem, a Lechii nawet nie sprawdzałem. Tutaj patrzyłem na składy innych drużyn (statystki tych, których widać) i wychodzi na to, że jest w miare zrównoważona - jak się okaże, że jest za łatwo to strasznie się zawiodę... i pewnie będzie się trzeba przenieść :)

Odnośnik do komentarza

Po meczu pucharowym do Gdańska pojechała ta część piłkarzy, która nie była mi potrzebna, a pierwszy skład natychmiast zabrał się do Wodzisławia Śląskiego, aby spróbować wyrwać punkty tamtejszej Odrze, która była oczkiem w głowie tubylców, ikoną wręcz.

 

W składzie pojawił się Arek Mysona, który zastąpił kontuzjowanego Piątka co można było uznać za spore osłabienie. Do składu wskoczył też Stojanovic, bo na bóle w lewym kolanie uskarżał się Marin Miok. Cały zespół odczuwał też pierwsze zmęczenie sezonem przygotowawczym, ale uznałem to za zwykłą oznakę reakcji nieprzygotowanych organizmów do tak dużych obciążeń treningowych jakie zaaplikowałem piłkarzom. Musieliśmy to przeczekać i tyle.

 

Odra była lepsza przez całe spotkanie, jej dominacja była widoczna, a nam brakowało sił, aby przeciwstawić się tej dobrze pracującej maszynie, która dość prostymi środkami dostawała się pod nasze pole karne. Wystarczyły dwa, trzy szybsze podania, jeden z naszych przegrywał walkę w środku pola, drugi dochodził, aby mu pomóc, a tym samym zostawiał niepilnowanego przeciwnika, który oczywiście zaraz dostawał piłkę... potem piłkę trafiała doł Macieja Korzyma, a na niego nikt nie potrafił znaleźć recepty. Próbowaliśmy grać ostro, szybko, wolno, skrzydłami, środkiem, krótko, długo, pressingiem i z kontry. Nic nie przyniosło skutku. Na przerwę schodziliśmy przegrywając 0:1. Trochę potrząsnąłem zespołem w przerwie, ale starczyło nam determinacji na 5 minut drugiej połowy. I cóż z tego, że w tym czasie strzeliliśmy bramkę wyrównującą, skoro Korzym pod koniec meczu w końcu wykorzystał jedną z wielu sytuacji i dał zwycięstwo gospodarzom? 22 do 5 w oddanych strzałach było aż nadto wymowne...

MoM - Maciej Korzym (Odra) - 8,4

 

 

Ekstraklasa (6/30)

30.08.2008 - ul. Bogumiłska, Wodzisław Śląski - 3238 widzów

 

[5] Odra Wodzisław - [8] Lechia Gdańsk 2:1 (1:0)

37. M. Korzym 1:0

47. M. Bajic 1:1

85. M. Korzym 2:1

 

 

Teraz czekała nas ponad 2-tygodniowa przerwa w rozgrywkach ligowych, którą wypełnić miały mecze Pucharu Ekstraklasy, w którym rozlosowano nas do grupy A razem ze Śląskiem, ŁKSem i Legią... Pierwsze dwa mecze graliśmy na wyjeździe, a Warszawian podjąć mieliśmy u siebie dopiero za miesiąc.

 

Powołanie do kadry U-19 dostał Robert Hirsz i nie mogłem z niego skorzystać w PE, a szkoda, bo miałem zamiar przetestować go wraz z kilkoma innymi młodzianami.

Odnośnik do komentarza

Mysona wygląda średnio, a dokładniej tak

 

Polska reprezentacja mimo druzgocącej czasem przewagi i szansy na strzelenie bramki po rzucie karnym nieudolnie wykonywanym przez Krzynówka przegrała 0:1 ze Słowenią fatalnie zaczynając swoją walkę o awans do Mistrzostw Świata.

 

A my tymczasem byliśmy już we Wrocławiu, aby powalczyć w pierwszym meczu PE. W składzie pojawiło się znów kilku graczy drugiego sortu, dla których była to doskonała okazja, aby się pokazać, a dla mnie, aby choć trochę odsunąć w czasie pierwsze jęki niezadowolenia z tego, że odparzają sobie tyłki siedząc na trybunach.

 

Mecz był wyrównany... a przynajmniej tak wyglądało to z ławki. Pierwsza połowa zaczęła i skończyła się dla nas fatalnie, bo straciliśmy bramki w 30 sekundzie i 2 minucie doliczonego czasu gry. Niezłymi trafieniami błysnął Vuk Sotirovic, który według mojego asystenta był pionkiem w ataku przy niezłym Sergio Herrerze, wokół którego wszystko podobno się kręciło. No to my też się wokół niego kręciliśmy, a tymczasem Serb miał więcej miejsca niż niż... eee... niż... niż powinien. Pomiędzy golami Vuka przypomniał o sobie (dokładnie w 30 minucie) Sebastian Mila, który prawie skopiował swój strzał z meczu Dyskobolii i z Manchesterem City i Bąk był bez szans. My w tej połowie trafiliśmy dwukrotnie w poprzeczkę. Po przerwie przejęliśmy inicjatywę, doskonale piłkę rozprowadzali Cacic z Bajiciem, ale piłka jak zaczarowana nie chciała wpaść do bramki. Tylko raz udało nam się pokonać Wojciecha Kaczmarka, a i to przyszło nam z trudem, bo gol wpadł po dobitce Rogalskiego, który dopadł do piłki, która po raz 4 (!!!) w tym meczu trafiła w poprzeczkę.

 

MoM - Vuk Sotirovic (Śląsk) - 8,4

 

Lechia - Bąk - Brede, Manuszewski, Radovanovic - Osłowski, Cacic, Bajic, Kawa - Mudrinic - Buzała, Rogalski

 

 

Puchar Ekstraklasy (Grupa A 1/6)

03.09.2008 - ul. Oporowska, Wrocław - 4018 widzów

 

Śląsk Wrocław - Lechia Gdańsk 3:1 (3:0)

1. V. Sotirovic 1:0

30. S. Mila 2:0

45+2. V. Sotirovic 3:0

55. M. Rogalski 3:1

 

 

 

W drugim meczu w grupie Legia rozprawiła się z ŁKSem aż 3:0.

Odnośnik do komentarza

Robert Hirsz został wybrany graczem meczu w spotkaniu Polski U-21 z Serbią U-21 (1:0), co utwierdziło w przekonaniu, że chłopak ma papiery na gracza dużego formatu.

 

 

Drugi mecz w Pucharze Ekstraklasy graliśmy w Łodzi, a naszym przeciwnikiem był ŁKS. Nasi przeciwnicy słabo spisywali się jak dotąd w Ekstraklasie i posada Grzegorza Wesołowskiego niedługo mogła być mocno zagrożona. Zastanawiałem się jakiś czas nad ustawieniem i składem na ten mecz, aż w końcu zdecydowałem, że tym razem wystawię większą ilość zawodników pierwszego składu, bo ta seria porażek powoli stawała się niebezpieczna.

 

Od początku nastawiłem zespół na bardzo ofensywną grę i pressing na całym boisku. To lekkie ryzyko bardzo się opłaciło, bo gospodarze nie potrafili znaleźć na to recepty i po 30 minutach gry prowadziliśmy 1:0 po kąśliwym strzale Andrzeja Rybskiego, którego znów spróbowałem na pozycji ofensywnego pomocnika. Do przerwy powinno być 3:0, ale sędzia nie uznał nam prawidło zdobytej bramki twierdząc, że jeden z naszych napastników był na spalonym, a później Dawidowskiemu zabrakło pół metra, aby sięgnąć piłkę, którą ostro wzdłuż bramki dośrodkował Paweł Pęczak.

 

W drugiej połowie tylko na moment zrobiło się mi gorąco, gdy moi zawodnicy zaczęli tracić siły i nie mogli już tak skutecznie neutralizować wszystkich poczynań Łodzian w środku pola. Dlatego wprowadziłem świeżą krew i to uspokoiło grę, a nawet dało podwyższenie rezultatu. W polu karnym faulowany przez Sieranta był Kasperkiewicz, a rzut karny na bramkę zamienił Rybski. To już zupełnie podcięło skrzydła gospodarzom, a my dowieźliśmy wygraną do ostatniego gwizdka sędziego.

 

MoM - Andrzej Rybski (Lechia) - 8,6

 

Lechia - Bąk - Wołąkiewicz, Manuszewski, Radovanovic - Piątek, Kasperkiewicz, Trałka, Pęczak - Rybski - Dawidowski, Kowalczyk

 

 

Puchar Ekstraklasy (Grupa A 2/6)

07.09.2008 - Aleia Unii, Łódź - 4226 widzów

 

[4] ŁKS Łódź - [3] Lechia Gdańsk 0:2 (0:1)

31. A. Rybski 0:1

65. A. Rybski 0:2 (kar)

 

 

 

W drugim meczu naszej grupy Legia ograła 2:1 Śląsk i z kompletem punktów liderowała tabeli. My zajmowaliśmy 3 miejsce przegrywając ze Śląskiem tylko gorszym bilansem bramkowym.

Odnośnik do komentarza

W dwóch najbliższych kolejkach mieliśmy zmierzyć się z sąsiadem z ligowej tabeli, Polonią Warszawa, a potem z dołującą w strefie spadkowej Cracovią. Założyłem, że musimy zdobyć w tych spotkaniach min. 4 punkty, bo potem czekały nas boje z Wisłą Kraków w PP, liderem z Poznania w lidze, Legią w PE, a na koniec z doskonale spisującym się GKS Bełchatów.

 

 

Po powrocie z osobliwego "turnee" obejmującego Wodzisław, Wrocław i Łódź, w Gdańsku przywitał mnie Pan Miecio, który patrzył na mnie z niedowierzaniem...

 

- A Pan trener to jeszcze u nas? Bom myślał, że tak długo Pana nie ma, a drużyna wróciła 2 tygodnie temu, a wyniki takie trochę jakby z dupy mamy. - ach... jak uroczo.

 

 

W pierwszej jedenastce w meczu o 6 punktów z Polonią Warszawa pojawili się zawodnicy prezentujący największe zaangażowanie na treningach, wszyscy byli zmobilizowani, wiedzieli jaki mamy plan na najbliższe spotkania... i to pewnie nas zgubiło. W pierwszej połowie na boisku istnieli tylko Warszawianie, a dwie stracone przez nas bramki, to najmniejszy wymiar kary za gapiostwo i niefrasobliwość w obronie. Najpierw, w 7 minucie, po podaniu Ivanowskiego, płaskim strzałem w środek (!!) bramki, gola zdobył Majewski, a w 35 minucie Biernacki stał się niewidzialny dla naszych obrońców i zupełnie niepilnowany przyjął spokojnie piłkę na 10 metrze, obrócił się z nią, poprawił, przełożył na lewą nogę, potem na prawą i uderzył po ziemi na tyle anemicznie, że ledwo wturlała się do naszej bramki...

 

W przerwie dość mocno potrząsnąłem zespołem, z boiska zeszli najsłabsi - Miok i Kowalczyk i gra zaczęła się zazębiać. Jedna akcja, druga, potem trzecia i gdy wydawało się, że zaraz dosięgniemy rywali, straciliśmy bramkę. Biernacki ostro dośrodkował wprost na nogę Laty, a ten obił naszego bramkarza i piłka ugrzęzła w siatce. Chwilę później strzeliliśmy upragnionego gola (Piątek z autu, Dawidowski przedłużył głową wzdłuż linii bramkowej, a wprowadzony chwilę wcześniej Surma trafił do pustej bramki), a na 12 minut przed końcem Rybski po precyzyjnym strzale w samo okienko bramki Przyrowskiego dał nam bramkę kontaktową... jednak to było wszystko na co było nas stać. W ataku było nieźle, bo oddaliśmy tyle samo strzałów co Polonia, w pomocy również nie ustępowaliśmy naszym przeciwnikom, zwłaszcza po tym, gdy przeciwko ich piątce wystawiłem 2 silnych defensywnych pomocników. Natomiast obrona i bramkarz w tym meczu... no, to nas różniło od rywali i dlatego zasłużenie przegraliśmy. Byłem zły, bo 4 punkty w dwóch meczach stały się mało realne...

 

MoM - Jarosław Lato (Polonia) - 8,0

 

Lechia - Bąk - Wołąkiewicz, Midzierski, Radovanovic - Piątek, Kasperkiewicz, Bajic, Pęczak - Miok - Kowalczyk, Buzała

 

 

Ekstraklasa (7/30)

13.09.2008 - ul. Traugutta, Gdańsk - 7642 widzów

 

[10] Lechia Gdańsk - [11] Polonia Warszawa 2:3 (0:2)

7. R. Majewski 0:1

36. M. Biernacki 0:2

65. J. Lato 0:3

68. Ł. Surma 1:3

78. A. Rybski 2:3

Odnośnik do komentarza

Sławoj już poprosiłem asystenta o poszukanie ludzi, których mógłbym zatrudnić od zaraz i takich co mogliby przyjść zimą, no i grzebię w taktyce

 

 

Z pałętającą się w ogonie stawki Cracovią mieliśmy zagrać odważnie, ofensywnie, ostro w obronie i pewnie w pomocy. Na wszelki wypadek jednak nakazałem bardzo uważną i skrupulatną grę obronną. Cóż z tego, skoro mój zespół znów zostawił całe skupienie i mobilizację w szatni i po raz kolejny straciliśmy bramkę przy pierwszej nadarzającej się okazji. Bartłomiej Dudzic wyskoczył najwyżej (żadna sztuka gdy skacze się samemu) do piłki dośrodkowanej przez Wasiluka i nie dał szans Bąkowi na skuteczną interwencję. Poszliśmy w rozsypkę i nie potrafiliśmy zagrozić gospodarzom ani razu... W przerwie podjąłem radykalne kroki i na ławie usiedli Radovanovic, Miok i Rybski, a w ich miejsce weszli Manuszewski z zadaniem poprawienia gry obronnej, Łukasz Trałka w celu wzmocnienia linii pomocy oraz Savic, który swoją szybkością miał nękać obronę gospodarzy.

 

Wyrównaliśmy w pierwszej akcji drugiej połowy - Bajic dośrodkował z prawej strony boiska, a wprowadzony przed momentem Savic mimo asysty 3 obrońców zdołał umieścić piłkę w bramce po precyzyjnym strzale głową. Moje nadzieje odżyły... ale był to nasz jedyny celny strzał w tym meczu, a na domiar złego nonszalancja Midzierskiego obdarła nas nawet z remisu. Ten spec od gry obronnej próbował przyjąć piłkę podeszwą i ta przeleciała mu pod stopą... Dudzic cieszył się jak dziecko po strzeleniu swojej drugiej i jak się kwadrans później okazało, zwycięskiej bramki...

 

MoM - Bartłomiej Dudzic (Cracovia) - 8,4 (dwa strzały, dwa razy miał 1500 metrów wolnego miejsca...)

 

 

Lechia - Bąk - Wołąkiewicz, Midzierski, Radovanovic - Piątek, Surma, Bajic, Pęczak - Miok - Rybski, Dawidowski

 

 

Ekstraklasa (8/30)

19.09.2008 - ul. Józefa Kałuży, Kraków - 4838 widzów

 

[16] Cracovia Kraków - [10] Lechia Gdańsk 2:1 (1:0)

2. B. Dudzic 1:0

46. V. Savic 1:1

78. B. Dudzic 2:1

 

 

Dramat... przed meczami z czołówką byliśmy w czarnej dupie...

Odnośnik do komentarza

Mecz Pucharu Polski z Wisłą Kraków kosztował mnie mnóstwo zdrowia, ślęczałem nad taktyką dzień i noc, wypaliłem niezliczoną ilość Pall Malli, aż zabrakło ich w pobliskim kiosku i musiałem się ratować zapasem przemycanych Cameli, które sąsiad przewiózł przez granicę w oponach. Do tego nie mogłem nic jeść, lodówka po kilku dniach sama zaczęła wychodzić z mojego mieszkania i złapałem ją dopiero w przedpokoju - śmierdziało z niej, jak z murzyńskiej chaty przed obiadem...

 

Wisła przyjechała do nas po raz drugi w przeciągu dwóch miesięcy. Wtedy po heroicznym boju przegraliśmy 2:3, teraz taki wyniki, a zwłaszcza grę wziąłbym w ciemno, ale niestety były dwa problemy. Pierwszy, to nasza beznadziejna gra, drugi... w końcu przegrywając nie awansowalibyśmy dalej, prawda? Do gry desygnowałem najlepszych (w końcu za 3 dni graliśmy z Lechem, więc mogłem sobie odpuścić marzenia o punktach) i liczyłem na cud i to, że chłopaki zagrają na 200% swoich możliwości (Boże, jakie to polskie...)

 

 

Jak zwykle w mecz weszliśmy kiepsko, ale tym razem dla odmiany Bąk wyciągnął piłkę praktycznie niemożliwą do obrony i nie straciliśmy bramki w pierwszych sekundach spotkania. Nie straciliśmy ich również w 7, 11, 22 i 29 minucie... nasz golkiper skapitulował dopiero po atomowym uderzeniu z rzutu wolnego Baszczyńskiego i czar prysł...

 

W przerwie pogadałem z chłopakami na spokojnie, powiedziałem, że w sumie to było do przewidzenia, żeby przez te drugie 45 minut zagrali dla kibiców... I zagraliśmy jak równy z równym. Piątek był bliski strzelenia bramki po rzucie wolnym, potem Trałka chybił o niecały metr, a Buzała przegrał pojedynek biegowy z bramkarzem. Goście tylko raz nam zagrozili, gdy moi piłkarze pokazywali, że Hirsz leży bez oznak życia na murawie... niestety Wiślacy nie przerwali gry i Beto wyszedł sam na sam z Bąkiem... uderzył... piłka odbiła się od słupka, poturlała się po linii, odbiła się od drugiego słupka... i wyszła w pole. Dopadł do niej niefortunny strzelec i... spudłował...

 

Byliśmy wściekli i uderzyliśmy z całą siłą. W zdobyciu bramki wyrównującej pomógł nam Sztylka, który przewrócił w polu karnym Rybskiego i sędzia podyktował rzut karny!!! Sam poszkodowany podszedł do piłki... wytrzymał napięcie... i pokonał Pawełka. Po tym zdarzeniu mecz stał się brzydki i do końca regulaminowego czasu gry wynik się nie zmienił. Czekała nas dogrywka...

 

W dogrywce Wisła zachowała więcej sił, zepchnęła nas do obrony i kilkukrotnie pokazała gdzie nasze miejsce. Bramkę straciliśmy po błędzie Bąka, który wypluł przed siebie niezbyt groźny strzał Jarosza - do piłki doszedł Madejski... 1:2... była 98 minuta. Po strzeleniu bramki goście zwarli szyki i czekali na koniec meczu, a my nie mieliśmy już sił na atak...

 

Upływała właśnie 120 minuta meczu, powoli zaczynałem zbierać śmieci z ławki trenerskiej, gdy niespodziewanie zapaliło się dla nas światełko w tunelu! Rybski dał się sfaulować na 25-27 metrze. Piłkę miał uderzać Piątek bądź Bajic... tymczasem Manuszewski zagrał szybko nie czekając na gwizdek sędziego... k***a!!! Co Ty ROBISZ!!!... do piłki w gąszczu nóg obrońców Wisły doszedł Buzała i jakimś cudem.... w 121 minucie meczu.... doprowadził do remisu!!!!

 

Karne!!!

 

Pierwsza kolejka... Baszczyński pewnie... Rybski... w środek, bramkarz w lewo

Druga kolejka... Szewczuk... po rękach bramkarza... Pęczak... pod poprzeczkę

Trzecia kolejka... Sztylka mocno, słupek!!!... a jednak bramka... Kowalczyk... ile sił w kopycie i... gol

Czwarta kolejka... Sobolewski... pewnie... Wołąkiewicz... na dwa tempa... bramkarz w prawo... i niestety piłka też...

Piąta kolejka... Singlar... piłka w lewo... bramkarz w miejscu jak zaczarowany...

 

Wisła gra dalej...

 

 

MoM - Piotr Madejski (Wisła) - 7,6

 

Lechia - Bąk - Wołąkiewicz, Manuszewski, Midzierski - Piątek, Trałka, Bajic, Pęczak - Rybski - Dawidowski, Buzała

 

 

Puchar Polski (2 runda)

24.09.2008 - ul. Traugutta, Gdańsk - 6060 widzów

 

[1L] Lechia Gdańsk - [1L] Wisła Kraków 2:2 (2:2, 0:1) karne 3:5

39. Baszczyński 0:1

66. R. Hirsz (ktz)

69. A. Rybski 1:1 (kar)

98. P. Madejski 1:2

120+1. P. Buzała 2:2

 

 

Po meczu byłem pełen podziwu dla moich graczy... miałem nadzieję, że całkiem niezła momentami gra doda nam skrzydeł w kolejnych meczach...

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...