Skocz do zawartości

[FM2006] Guys in the red... are fighting for win...


Rekomendowane odpowiedzi

Na rozpoczęcie ostatniej serii spotkań Anglia po dwóch golach Jenkinsa rozprawiła się z Australią, zabierając jej możliwość awansu do dalszej fazy, a Urugwaj zremisował z Serbią 1:1 po golach Moreiry (gracza Mansfield) i Perovica. Tym samym awans obok Anglii wywalczyła druga z europejskich drużyn w tej grupie. W kolejnej Niemcy zremisowały 2:2 z Brazylią w szlagierowo zapowiadanym meczu (Lange, Boden Rogerio x2). Obie te drużyny awansowały do dalszej rundy. Następnego dnia Hiszpania pokonała po bramkach Sanza i Marina Albanię, a Zambia po golu Matioliego ograła Jamajkę. Z grupy tej awansowały Hiszpania oraz Albania. W grupie D Chorwacja zremisowała bezbramkowo z Iranem, natomiast Włochy po bramkach De Gregorio oraz Suardiego pokonały Kolumbię, dla której jedynego gola strzelił Castillo. I tak jednak Kolumbia awansowała dalej, obok Włochów. Następnego dnia Irlandia Północna zanotowała trzecie zwycięstwo w grupie, pokonując Peru po bramkach Grahama i Campbella, a Korea Południowa po bramce Choe (dobrze mi znanego) oraz Dupuya zremisowała z Francją. Jak można było przypuszczać, awans do dalszych gier wywalczyła Irlandia Północna oraz właśnie Francja. W grupie F Bahrajn zremisował z Walią 1:1 po bramkach Adnana i Tolleya, a dwa gole Odity pozwoliły Nigerii wygrać z Turcją, dla której jedno jedyne trafienie zanotował Yigit. Z tej grupy awansowały do dalszych gier Nigeria oraz Walia. Na zakończenie fazy grupowej Grecja pokonała Ghanę 2:1 (Diamantopoulos, Etfhymiadis Mussah), a Portugalia bez najmniejszych kłopotów rozprawiła się ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi 4:1 (Mendes, Pina x2, Americo Mohammed). W ostatniej grupie Argentyna ograła po golach Gimeneza i Garcii 2:0 Gwatemalę, a Holandia dzięki trafieniom Hendricksa i De Haana oraz honorowym golu Diakite pokonała Mali. Awans z tych ostatnich grup wywalczyły Grecja, Portugalia, Holandia oraz Argentyna.

 

 

Odnośnik do komentarza

Awans:

 

Grupa A: Anglia, Serbia

Grupa B: Niemcy, Brazylia

Grupa C: Hiszpania, Albania

Grupa D: Włochy, Kolumbia

Grupa E: Irlandia Północna, Francja

Grupa F: Nigeria, Walia

Grupa G: Portugalia, Grecja

Grupa H: Holandia, Argentyna

 

 

Mecze jednej ósmej zaczęły się od wygranej Anglii nad Brazylią, której sukces zawdzięczają McMahonowi i jego jedynej bramce. W drugiej parze niespodziewanie Serbia pokonała Niemców 3:2 (Perovic x2, Milanovic Schlosser, Krug). Następnie Albania sensacyjnie ograła Włochów 1:0. Bohaterem narodowym został strzelec gola, Shala. Hiszpania zaś pokonała Kolumbię 2:1 po bramkach Santosa i Ruiza oraz honorowym trafieniu Martineza. Kolejnego dnia Francja dopiero w rzutach karnych rozprawiła się z Nigerią. W regulaminowym czasie i dogrywce utrzymywał się bezbramkowy remis. W brytyjskim pojedynku zaś Walia była lepsza od Irlandii Północnej i wygrała 2:1 (Tolley x2 – Robinson). Na zakończenie meczów tej rundy Holandia wygrała z Grecją, ale tylko 1:0 (Zwycięskiego gola strzelił Handricks). Argentyna zaś po dwóch bramkach Gimeneza pokonała Portugalię.

 

W pierwszym ćwierćfinale Serbia nie podołała Hiszpanii, dla której zwycięskiego gola strzelił Gomez. Fenomenalnie zaś spisująca się Albania musiała tym razem już przegrać, bowiem zmierzyła się z Anglią. Mecz zakończył się wynikiem 3:0 dla Synów Albionu (Bates, McMahon, Steele). Francja po dwóch gola będącego w dobrej formie Roberta rozprawiła się z Argentyną, a w ostatnim ćwierćfinale Walia w rzutach karnych wyeliminowała Holandię (po 120 minutach było 1:1 po bramkach Pritcharda i Spaana).

 

W pierwszym półfinale Anglia w rzutach karnych odprawiła z kwitkiem Francję. W regulaminowym czasie i dogrywce utrzymał się bowiem bezbramkowy remis. W drugim półfinale Hiszpania sensacyjnie odpadła po rzutach karnych z fenomenalnie spisującą się Walią. Podobnie jak w tamtym półfinale, tak i tu utrzymał się bezbramkowy remis.

 

W meczu o trzecie miejsce Hiszpania po golu Martineza ograła Francję, co mnie bardzo ucieszyło. Tymczasem w Wielkim Finale rewelacyjnie spisująca się w Stanach Zjednoczonych Walia zmierzyła się z równie dobrze dysponowaną Anglią. Dumni Synowie Albionu okazali się lepsi i wygrali 2:1 po golach Gila i Jenkinsa. Jedynego gola dla Walii strzelił Richards.

 

Nagrodę Złotego Buta dla najlepszego strzelca otrzymał zdobywca pięciu bramek, Perovic. Taki sam dorobek, ale w większej ilości spotkań zanotował Tolley, a z czterema bramkami podium skompletował Castillo.

 

Najlepszym piłkarzem kończącego się Mundialu wybrano Walijczyka, Morgana. Za nim uplasował się holenderski stoper Stam, a trzecie miejsce na podium przypadło Jenkinsowi (Anglia).

 

Najlepszym bramkarzem uznany został Vaughan, strzegący walijskiej bramki. Drugie miejsce w rankingu przypadło Edwardsowi (Anglia) i dalej Castillo (Hiszpania).

 

Drużyna marzeń: Castillo (Hiszpania) – van Leeuwen (Holandia), King (Anglia), Morgan (Walia), Stam (Holandia) – Watts (Anglia), Jenkins (Anglia), Jones (Walia), Spaan (Holandia) – Tolley (Walia), Perovic (Serbia)

Odnośnik do komentarza

Mimo, że bardzo aktywnie działałem na rynku transferowym, próbując wzmocnić skład kilkoma graczami, ostatecznie udało się sprowadzić tylko trzech nowych. Wszyscy trzej przybyli do nas na zasadzie wolnego transferu, a przy ich sprowadzeniu wykorzystałem prawo Bosmana.

 

I tak jako pierwszy do drużyny dołączył Farer, Mannbjorn Petersen (FAR, 20, 3A / 0G), który swoją karierę rozpoczynał w klubie Nes Soknar Itrottarfelag, skąd po jednym sezonie już trafił do nas. Już w swoim debiutanckim sezonie został dostrzeżony przez trenera drużyny narodowej i zagrał kilka spotkań, co każe sądzić, że ma niemały potencjał. Będzie zastępował na lewym skrzydle Cartwrighta, bo Parker już jest za stary.

 

Drugim ze sprowadzonych graczy jest Patryk Wachowiec (POL, 21), którego za darmo sprowadziłem z Wisły Płock. Jest to lewy obrońca, mogący też grać jako obrońca wysunięty. Technicznie nie jest może rewelacyjny, ale wkłada bardzo dużo serca w swoją grę na boisku, a do tego jest świetnie przygotowany motorycznie. Może na pewno liczyć na kilka szans w nadchodzącym sezonie, choć wyżej stoją notowania Hughesa, a nawet Baileya.

 

Ostatnim z graczy, którzy dołączyli do drużyny w tym okienku transferowym jest rodak Wachowca, Adam Markiewicz (POL, 21 3u21-A / 0G) – napastnik wychowany w Widzewie. Zaimponował mi na filmach wideo znakomitą umiejętnością wykańczania akcji i wydaje się, że może nawet wskoczyć do pierwszego składu Scarborough, jeśli tylko będzie się uczciwie przykładał do pracy na treningach. Wydaje się, że może stworzyć zabójczy duet z Manevskim.

 

Z klubem pożegnało się dwóch tylko graczy. Obaj opuścili nas po wypełnieniu kontraktów, które ich obowiązywały. Pierwszym z nich jest Ian Harris, a drugim Nick Russell. Ten drugi z resztą szybko znalazł sobie nowe miejsce zatrudnienia. Będzie bowiem w tym sezonie występował jedną klasę niżej - w Swindon.

Odnośnik do komentarza

Mam chwilowe problemy z netem (nie dziala ImageShack a czesc ktora umiescilem wczoraj dzis zniknela :| )

 

 

Tymczasem inauguracja rozgrywek ligowych Championship zbliżała się wielkimi krokami. Naszym pierwszym rywalem w walce o punkty miała być drużyna Bristol City, o której tak naprawdę nic nie wiedziałem. Wybrałem tylko zatem najmocniejszy, z mojej perspektywy, skład i ruszyłem na podbój Ashton Gate. Z nowych graczy w pierwszym składzie pojawił się tylko Markiewicz, jako partner Manevskiego w ataku.

 

 

Davis – Allen, Hughes, Allen, Howard – Butler, Cartwright, Turner, Scott – Markiewicz, Manevski

 

Zaczęliśmy od naprawdę mocnego uderzenia i już w pierwszej akcji Turner o mały włos nie zdobył gola, gdy kończył strzałem akcję Manevskiego. Piłka trafiła jednak tylko w boczną siatkę. Trzy minuty potem Cartwritght przeprowadził akcję na skrzydle, dośrodkował w pole karne, gdzie akcję strzałem głową kończył Scott, ale jego próba okazała się chybiona. W 11 minucie pierwszą szansę stworzyli sobie gospodarze, gdy z rzutu wolnego uderzał Valenti lecz świetnie interweniował nasz golkiper. W 16 minucie znów groźnie atakowaliśmy. Tym razem niezłą akcją na skrzydle popisał się Hughes, dośrodkował w pole karne, tam do piłki dopadł Butler i oddał strzał głową, ale tym razem znakomicie obronił ten strzał bramkarz gospodarzy, Dixon. W 28 minucie padł gol dla Scarborough, ale nie uznał go sędzia, twierdząc, że Turner walcząc o piłkę w szesnastce gospodarzy, faulował piłkarza Bristolu. W 30 minucie świetnym podaniem Markiewicza uruchomił Hughes, ale polski napastnik nie zdążył uprzedzić bramkarza gospodarzy, na co dwie minuty później gospodarze odpowiedzieli akcją Woodsa i Scotta, którą kończył Valenti, ale znów próba ta była nieudana. Jeszcze przed przerwą jedną szansę do zdobycia bramki miał Scott, który przechwycił bezpańską piłkę na dwudziestym metrze i oddał strzał. Znów jednak dobrą interwencją wykazał się bramkarz Dixon. W drugiej połowie zaraz na początku dwukrotnie sprawdziliśmy umiejętności bramkarza rywali, ale to gospodarze po chwili strzelili gola, gdy Francis dobijał strzał Richardsona, wypluty przez Davisa. Znakomita gra w obronie gospodarzy, których to jednobramkowe prowadzenie w zupełności satysfakcjonowało, w połączeniu z kreatywną niemocą moich podopiecznych sprawiły, że przez ponad pół godziny nie potrafiliśmy sobie stworzyć choćby jednej dogodnej okazji.

 

Championship, 1/46, 05.08.2034

Ashton Gate, 19989 widzów

Bristol City – Scarborough, 1:0 (Francis ’58)

MoM: Andy Francis (Bristol City)

 

 

Mimo porażki mogłem być zadowolony z postawy drużyny, bowiem pokazaliśmy, że wcale nie będziemy chłopcami do bicia. Zagraliśmy świetną pierwszą połowę, a w drugiej gdyby nie stracona w głupi sposób bramka pewnie bili byśmy się o zwycięstwo. Trzeba to jednak odłożyć do następnego meczu przeciwko Watford. W międzyczasie jeszcze udało się sprzedać Coxa do Bournemouth za 150 tysięcy euro, a za zaledwie trzy tysiące euro pozyskać z Plymouth ofensywnego pomocnika bądź prawoskrzydłowego, John’yego Fry’a (ANG, 22), który wzmocni konkurencję w linii pomocy.

 

 

Davis – Allen, Hughes, Allen, Howard – Butler, Cartwright, Turner, Scott – Markiewicz, Manevski

 

Podobnie jak poprzednie spotkanie, tak i to rozpoczęliśmy całkiem nieźle, stwarzając zagrożenie pod bramką rywala już w 4 minucie, gdy Markiewicz kończył strzałem akcję i dośrodkowanie Butlera, nieznacznie chybiąc. W 26 minucie fantastyczną piłkę do Manevskiego posłał Scott, ale strzał Macedończyka świetnie obronił bramkarz gości Robin. Po chwili zaś w zupełnie niegroźnej sytuacji moja linia obrony się pogubiła, co rywale skrzętnie wykorzystali i Russell zdobył bramkę dającą gościom prowadzenie. W 37 minucie niepewna interwencja Hughesa sprawiła, że do piłki dopadł Stus, który nie namyślając się długo oddał strzał, na nasze szczęście minimalnie niecelny. W drugiej połowie ewidentnie brakowało nam pomysłów na grę (jakbym to już gdzieś widział), a niemoc przerastała we frustrację, czego efektem było kilka żółtych kartek dla moich podopiecznych za bezmyślne faule. W 66 minucie Stus posłał dobrą piłkę do Phillipsa, ten oddał strzał z pierwszej piłki i trafił w słupek. Po chwili odpowiedzieliśmy strzałem rezerwowego Walkera, który na boisku pojawił się po przerwie. Jego próba była jednak nieudana. Po chwili kolejną szansę mieli rywale, strzelał tym razem Evans znów po akcji Stusa, lecz tym razem dobrą interwencją popisał się Davis. W 86 minucie jeszcze jedną okazję miał Evans, ale i ta szansa nie zakończyła się golem. Musimy jednak przyjąć drugą porażkę z rzędu.

 

Championship, 2/46, 08.08.2034

McCain Stadium, 1610 widzów

[17] Scarborough – [10] Watford, 0:1 (Russell ’29)

MoM: Dave Watson (Watford)

Odnośnik do komentarza

Adam Markiewicz

 

 

 

Te dwie porażki skłoniły mnie do poszukiwania obrońców, którzy mogliby poszerzyć możliwości zestawiania tej formacji w kolejnych spotkaniach, bowiem właśnie tu widzę nasz największy problem. W międzyczasie muszę jednak rozgrywać kolejne mecze ligowe. Naszym kolejnym rywalem jest Milwall, z którym toczyłem pasjonujące boje będąc trenerem czy to Mansfield, czy Luton.

 

 

Davis – Allen, Hughes, Allen, Howard – Butler, Cartwright, Walker, Scott – Markiewicz, Eve

 

Tym razem początek meczu zdecydowanie należał do gospodarzy, a w 4 minucie mogli oni już zdobyć bramkę, gdy groźnie strzelał Cole, ale dobrą interwencją wykazał się Davis. Sześć minut potem po dośrodkowaniu w nasze pole karne Horward przegrał pojedynek z Whitem, ale napastnik gospodarzy nie potrafił oddać celnego strzału. W 17 minucie kontuzji doznał Markiewicz i musiałem w jego miejsce wprowadzić Pattersona. Dziesięć minut po tym zdarzeniu świetnie z rzutu wolnego uderzał King, ale jeszcze lepiej ten strzał obronił Davis. W 31 minucie mieliśmy swoją pierwszą okazję do zdobycia bramki lecz mocny strzał Scotta minimalnie minął bramkę Millwall. W drugiej połowie mieliśmy być świadkami wielkich emocji. W 50 minucie strzał Favre z rzutu wolnego znów znakomicie wybronił Davis, a w 59 minucie Eve świetnym podaniem głową zgrał piłkę do Butlera, ten wpadł w pole karne i mocnym płaskim strzałem nie dał szans bramkarzowi, strzelając pierwszą bramkę Scarborough w Championship. Teraz trzeba było zrobić wszystko, żeby odnotować pierwsze też zwycięstwo w tej klasie rozgrywkowej. Gospodarze jednak też koniecznie chcieli punktów. Po chwili niecelnie uderzał White. W 69 minucie swoją szansę miał rezerwowy Newton, któremu dobrą piłkę posłał Cartwright, gol jednak nie padł. W 75 minucie świetną indywidualną akcją popisał się Cartwright. Wszystko zrobił świetnie, ale zabrakło celnego wykończenia akcji i bramka nie padła. W 81 minucie popisał się on jednak znakomitym podaniem na dobieg do Eve, Tobagijczyk wyprzedził obrońców i zaskoczył bramkarza, który nie zdążył z interwencją. W ten sposób padł drugi gol dla gości. Rywale próbowali jeszcze walczyć choćby o gola honorowego, ale świetną partię rozgrywał nasz bramkarz.

 

Championship, 3/46, 12.08.2034

The Den, 17057 widzów

[19] Millwall – [20] Scarborough, 0:2 (BUTLER ’59, EVE ’81)

MoM: Chris Cartwright (Scarborough)

 

 

Zwycięstwo z pewnością pozwoli nam na nowo nabrać wiary we własne siły i umiejętności, ale przed kolejnymi meczami mam niemały problem, bo już wykruszył się podstawowy duet napastników. Zarówno Manevski, jak i Markiewicz doznali kontuzji i przez kilka spotkań będą niedostępni przy ustalaniu składu. W ataku przeciwko Southampton zagra zatem Palmer i Eve.

 

 

Davis – Allen, Hughes, Allen, Howard – Butler, Cartwright, Walker, Scott – Palmer, Eve

 

Fatalnie zaczął się dla nas ten mecz, bowiem w 8 minucie kontuzji doznał Walker i musiał opuścić boisko. W jego miejsce na boisku pojawił się Newton. W 17 minucie stworzyliśmy sobie zaś pierwszą okazję do zdobycia bramki, ale po podaniu Eve Cartwright nie potrafił przechytrzyć bramkarza gości. Trzy minuty potem po akcji i dośrodkowaniu Hughesa z lewego skrzydła w polu karnym najwyżej wyskoczył Eve i oddał strzał głową, ale bardzo niecelny. W 27 minucie rywale odpowiedzieli próbą Wellsa, równie nieudaną, jak ta Martina. W 31 minucie strzał Machacka z dystansu odbił Davis, ale do piłki dopadł Ryan i strzelił gola dającego Southampton prowadzenie. W 37 minucie ponownie uderzał Machacek, ale tym razem nasz bramkarz zachował się dużo lepiej w bramce. Dwie minuty później obronił on z resztą też strzał Hardinga. Dopiero w 43 minucie stworzyliśmy sobie okazję do wyrównania, gdy uderzał Newton, ale próba ta nie mogła zaskoczyć bramkarza gości. W drugiej połowie zaraz na początku kontuzji doznał również Eve, a ponieważ wcześniej dokonałem trzech zmian to mecz kończyliśmy w dziesięciu, a do tego jeszcze bez napastnika. W tej roli miał zagrać jedynie Patterson. W tej sytuacji nie miałem co liczyć na zwycięstwo nad utytułowanym przeciwnikiem. Inna sprawa, że ten nie robił wiele, wystarczało, że rozgrywał spokojnie piłkę na swojej połowie i nie dopuszczał moich podopiecznych do piłki przez szybką i techniczną wymianę podań. Grając w osłabieniu tylko się męczyliśmy, bo żadnego efektu nasze bieganie za piłką dać nie mogło.

 

Championship, 4/46, 19.08.2034

McCain Stadium, 2142 widzów

[17] Scarborough – [13] Southampton, 0:1 (Ryan ’31)

MoM: Richard Jones (Southampton)

Odnośnik do komentarza

Przed meczem pierwszej rundy Pucharu Ligi skompletowałem transfer Andresa Riosa (HIS, 28, 6u21-A / 0G), którego za 90 tysięcy euro wyciągnąłem z rezerw Wallsall. Piłkarz ten nie ma oszałamiających umiejętności, ale sprowadzony został głównie, by dać mi więcej możliwości przy ustalaniu składu, zwłaszcza formacji defensywnej. Przed meczem ze składu wypadli mi jeszcze kontuzjowani w poprzednim spotkaniu Walker i Eve. Sytuacja kadrowa stawała się, już na początku sezonu, nie do pozazdroszczenia…

 

 

Davis – Allen, Hughes, Allen, Howard – Butler, Cartwright, Fry, Scott – Palmer, Patterson

 

Gospodarze mogli nam strzelić gola już w pierwszej akcji tego meczu, ale niecelny strzał oddał Browne, marnując wysiłek całej drużyny. W 23 minucie mieliśmy znakomitą szansę, gdy indywidualnej akcji próbował Palmer, urwał się obrońcom i został mu do pokonania bramkarz, ale nie potrafił tego uczynić. Osiem minut potem z kolei strzał Byrne’a świetnie obronił nasz golkiper, Davis. W 38 minucie Cartwright uruchomił dalekim podaniem Palmera, ale ten znów choć poradził sobie z obrońcami, nie potrafił w decydującym momencie skutecznie przymierzyć i oddać celnego strzału. W 42 minucie już jednak straciliśmy gola. Znów Davis nie potrafił celnie zbić piłki do boku po strzale napastnika gospodarzy. Do odbitej piłki dopadł Browne i zdobył bramkę. Drugą połowę rozpoczęliśmy od akcji Hughesa na skrzydle i dośrodkowaniu, które kończył niecelnym strzałem głową Butler. W 66 minucie najaktywniejszy w naszej drużynie Cartwright posłał piłkę przed pole karne, gdzie dopadł od niej Newton i oddał strzał, który okazał się minimalnie chybiony. W doliczonym czasie gry gospodarze mogli zdobyć drugiego gola, ale niecelnie uderzał Clarke. My zaś musieliśmy po raz kolejny przełknąć gorycz porażki.

 

Carling Cup, 1 runda, 23.08.2034

Victoria Park, 6423 widzów

[L2] Hartlepool – [C] Scarborough, 1:0 (Browne ’42)

MoM: David Browne (Hartlepool)

 

 

Z jednej strony porażka z czwartoligowcem może być dla nas wstydliwa, ale z drugiej – dzięki tej porażce będziemy mieć na głowie już jeden puchar mniej, a przecież najważniejsza jest liga, w której koniecznie musimy się szybko pozbierać. W meczu z Coventry, które jest zdecydowanym faworytem na pewno nie będzie o to łatwo. Przed tym meczem udało mi się kupić jeszcze dwóch piłkarzy. Za 45 tysięcy euro z Barnet dołączył do nas Tom Cunningham (ANG, 26), środkowy napastnik, który w poprzednim sezonie w barwach byłej drużyny strzelił czternaście ligowych bramek, co jest niezłym wynikiem. Drugim z kupionych piłkarzy jest środkowy obrońca Joe Porter (ANG, 22), za którego Cambridge dostało od nas 140 tysięcy euro.

 

 

Davis – Allen, Hughes, Allen, Howard – Butler, Cartwright, Fry, Scott – Palmer, Patterson

 

Gospodarze od pierwszej chwili chcieli nam pokazać, że zamierzają zachować trzy punkty na swoim obiekcie. W 6 minucie groźnie, acz niecelnie strzelał Palumbo, a w 17 minucie De Vita, który uciekł obrońcom nie dał rady pokonać Davisa. W 21 minucie ponownie próbował Palumbo, tym razem kończył strzał De Vity, ale ta świetnie zapowiadająca się bramka nie zakończyła się golem. W 33 minucie dalekie podanie Howarda trafiło do Palmera, który uciekł obrońcom i stanął oko w oko z bramkarzem gospodarzy, ale znów nie potrafił wykorzystać takiej okazji. W 40 minucie gospodarze zaatakowali ponownie, Pritchard dośrodkował na dalszy słupek, ale niecelnie uderzał Howard, który zamykał akcję. W 44 minucie Pritchard oddał strzał, piłkę odbił Davis, ta odbiła się ponownie od Howarda i wpadła obok zaskoczonego bramkarza do siatki. Straciliśmy bramkę w ekstremalnie frajerskich okolicznościach. Po przerwie w 47 minucie bliski wyrównania był Scott, który uderzał z dystansu. Sześć minut potem z kolei świetnie uderzał Patterson, ale w ostatniej chwili z interwencją zdążył Vermeulen. Po chwili gospodarze mieli szansę na kolejnego gola, gdy próbował naszego bramkarza zaskoczyć Amiri, ale na nasze szczęście minimalnie chybił. W 75 minucie po kolejnej akcji włoskiego duetu napastników gospodarzy przed kolejną okazją stanął Palumbo lecz znów nie potrafił oddać celnego strzału. Trzy minuty potem jego następny strzał obronił z kolei Davis. W samej końcówce szansę na remis zaprzepaścił Russell, który dobijał strzał Pattersona, ale tak nieudolnie, że piłka poleciała daleko obok bramki.

 

Championship, 5/46, 26.08.2034

The Ricoh Arena, 23419 widzów

[11] Coventry – [17] Scarborough, 1:0 (Howard [og] ’57)

MoM: Bart Hermaans (Coventry City)

Odnośnik do komentarza

Przed kolejnym ligowym starcie przeciwko Stoke sprowadziłem kolejnych dwóch piłkarzy. Najpierw do drużyny za 90 tysięcy euro z Macclesfield dołączył defensywny pomocnik Alan Walsh (IRL, 28, 3u21-A / 0G), a dzień potem dołączył do nas piłkarz o podobnym profilu z Darlington za, bagatela, 600 tysięcy euro, Michael Taylor (ANG, 32). Jego doświadczenie z pewnością okaże się pomocne. Rozegrał on bowiem blisko czterysta spotkań ligowych na różnych szczeblach w Anglii.

 

 

Davis – Allen, Hughes, Allen, Howard – Butler, Cartwright, Fry, Scott – Cunningham, Palmer

 

Nieudanie rozpoczął się dla nas ten mecz, bowiem już w 10 minucie, w pierwszej tak właściwie ofensywnej akcji gości, straciliśmy bramkę, kiedy dośrodkowanie Petersa na gola zamienił MacDonald. Minutę potem byliśmy o włos od straty drugiego gola, ale tym razem Davis na szczęście dobrze interweniował po strzale Warda. W 23 minucie Jones posłał prostopadłą piłkę do Burnsa, ten ominął obrońców i oddał strzał, bardzo niecelny. W 28 minucie udało się doprowadzić do remisu, gdy dośrodkowanie Butlera na bramkę zamienił w swoim debiucie Cunningham. Goście jednak nie zamierzali poprzestać na remisowym wyniku i od razu ruszyli do kolejnych ataków. W 38 minucie Davis świetnie obronił strzał Burnsa, ale w całej tej akcji kontuzji doznał nasz kolejny piłkarz i zarazem najcenniejszy, Howard. W jego miejsce na boisku pojawił się Brady. Jeszcze przed przerwą szansę na zdobycie bramki dającej nam prowadzenie miał Palmer, ale jego próba okazała się nieudana. W drugiej połowie goście znów próbowali szybko zdobyć bramkę. W 54 minucie szansę ku temu miał Vieira, ale znakomicie znów zachował się w bramce Davis. W 73 minucie po akcji Warda kolejny raz próbował na listę strzelców wpisać się Burns, znów jednak nie potrafił pokonać naszego bramkarza. W 82 minucie po akcji tegoż napastnika do piłki ostatecznie dopadł Turner i strzelił technicznie zza pola karnego, minimalnie chybiąc celu. Jeszcze w doliczonym czasie raz umiejętności Davisa sprawił Burns, ale i tym razem nasz bramkarz nie zawiódł i tym samym możemy się cieszyć z cennego punktu.

 

Championship, 6/46, 28.08.2034

McCain Stadium, 2108 widzów

[21] Scarborough – [6] Stoke, 1:1 (MacDonald ’10, CUNNINGHAM ’28)

MoM: Tom Cunningham (Scarborough)

 

 

Po tym meczu nastąpiła dwutygodniowa przerwa na mecze reprezentacji, której ja sam oczekiwałem, nieomal jak zbawienia, bowiem w tym czasie moi kluczowi gracze, tacy jak Manevski, Howard, czy Markiewicz mogli spokojnie dochodzić do zdrowia. Dostałem też przy okazji tych spotkań reprezentacyjnych wiele raportów od skautów, ale ponieważ okno transferowe zostało zamknięte, nikt więcej do drużyny w najbliższym czasie nie dołączy. Po tych dwóch tygodniach względnego spokoju powróciliśmy do rywalizacji ligowej meczem z Northampton.

 

 

Davis – Allen, Hughes, Allen, Howard – Butler, Cartwright, Fry, Scott – Cunningham, Palmer

 

Niestety podobnie jak poprzednie spotkanie, tak i to rozpoczęliśmy od szybkiej straty bramki, gdy w 9 minucie Jacobs przyjął piłkę z podania Andre i mocnym strzałem nie dał szans naszemu bramkarzowi. Sześć minut potem stworzyliśmy sobie okazję do wyrównania, gdy dośrodkowywał Butler, a strzelał Cunningham, ale dobrze interweniował Brown. W 20 minucie już był jednak bezradny. Wreszcie Palmer zdobył bramkę w swoim stylu, urywając się obrońcom i z zimną krwią wykorzystując sytuację sam na sam. W 25 minucie Fry przejął piłkę w środkowej strefie, popędził z nią w kierunku bramki i oddał strzał, który okazał się nieznacznie chybiony. W 38 minucie swoją szansę na zdobycie bramki zmarnował Scott, który uderzał z rzutu wolnego po tym, jak ręką piłkę zagrał Farina. W drugiej połowie mieliśmy powalczyć o drugie w tym sezonie zwycięstwo ligowe. W 50 minucie szansę ku temu zmarnował Cunningham, który dostał dobre podanie od Palmera, ale nie potrafił strzelić celnie. Sześć minut potem prostopadłe podanie Fariny dotarło do Diallo, a Senegalczyk natychmiast oddał płaski strzał, który okazał się na nieszczęście gospodarzy bardzo niecelny. W 58 minucie ponownie z dystansu uderzał aktywny tego dnia pomocnik gości, Fry. Wreszcie w 70 minucie padła bramka dająca nam prowadzenie. Świetną akcję na lewym skrzydle rozprowadził Hughes, dośrodkował w pole karne, a tam tylko nogę do piłki dołożył Cunningham, zdobywając gola. W 86 minucie mogliśmy nawet strzelić trzeciego gola, ale nie wiem w jaki sposób Scott nie zdołał umieścić piłki do pustej bramki w zamieszaniu podbramkowym. Najważniejsze jednak, że rywal nie potrafił się pozbierać po utracie tamtej bramki i dowieźliśmy zwycięstwo do samego końca.

 

Championship, 7/46, 10.09.2034

Sixfields Stadium, 9984 widzów

[21] Northampton – [22] Scarborough, 1:2 (Jacobs ‘9, PALMER ’20, CUNNINGHAM ’70)

MoM: Peter Palmer (Scarborough)

Odnośnik do komentarza

Zapowiada się walka o utrzymanie do samego końca. Trzymam kciuki, bo spadek byłby rysą na Twoim trenerskim życiorysie.

 

Chris Cartwright (ANG, 23)44 / 1 / 10 / 7 / 7.41 – miał zastąpić nieodżałowanego Griffithsa na lewej flance i chociaż nie wymiatał tak jak były idol publiczności przy McCain Stadium, to jednak zapisał się w historii klubu wieloma znakomitymi spotkaniami. To, czym się zdecydowanie wyróżnia, to stabilność formy. Może nie gra olśniewająco, ale zawsze można na niego liczyć. Bardzo sobie taką cechę u pilkarzy cenię. Niestety inni menedżerowie również i dlatego już czynią zakusy na naszego skrzydłowego.

Takie statsy i Ty narzekasz?

Odnośnik do komentarza

Nikogo nie olewam. Mam ma uczelni urwanie dupy.

 

 

 

W kolejnym meczu ligowym mieliśmy podejmować na wyjeździe Charlton, ale nastroje w drużynie były już zupełnie inne. Po słabym początku sezonu, kiedy we frajerskich okolicznościach traciliśmy bramki i przegrywaliśmy zazwyczaj przez te proste błędy, w ostatnich dniach nasza forma wyraźnie rośnie i mam nadzieję, że w starciu na The Valley tylko to udowodnimy.

 

 

Davis – Allen, Hughes, Allen, Porter – Butler, Cartwright, Fry, Scott – Cunningham, Palmer

 

Jako pierwsi stworzyliśmy sobie w tym meczu okazję do zdobycia bramki, gdy w 13 minucie na strzał z dystansu zdecydował się Fry, ale próba ta była bardzo niecelna i nieprzemyślana. Dziesięć minut potem po akcji Fostera do piłki ostatecznie dopadł Hudson i strzelił z narożnika pola karnego, lecz piłka poszybowała ponad bramką Davisa. W 36 minucie raz jeszcze z bardzo dobrej strony pokazał się Foster, kreując akcję i wystawiając piłkę Rodriguezowi, ale hiszpański pomocnik gospodarzy nie potrafił zakończyć tej akcji celnym strzałem na bramkę. Po zmianie stron tempo meczu wcale nie zamierzało szczególnie wzrastać. W 58 minucie Martin znakomicie obronił strzał Cartwrighta, który próbował indywidualną akcją odmienić losy meczu. Jedenaście minut potem uratowała nas czujność Davisa, który wybił niechybnie zmierzającą do bramki piłkę po dośrodkowaniu Keane’a. W ostatnim kwadransie gospodarze nieco podkręcili tempo i moi podopieczni zaczęli się gubić. W 78 minucie akcję Charltonu przeprowadził Shaw do spółki z Hughesem, a ostatecznie futbolówka trafiła pod nogi Chiapetty, ale napastnik gospodarzy nie potrafił zamienić tej okazji na bramkę. Niestety ta padła sześć minut później , kiedy French wykorzystał błąd Brady’ego przy wyprowadzaniu piłki i mocnym, niesygnalizowanym strzałem zaskoczył Davisa. Gol ten okazał się być trafieniem decydującym.

 

Championship, 8/46, 12.09.2034

The Valley, 21566 widzów

[20] Charlton – [18] Scarborough, 1:0 (French ’84)

MoM: James Allen (Scarborough)

 

 

Ta porażka trochę mnie zbiła z tropu, bowiem miałem wrażenie, że drużyna łapie już odpowiedni rytm, a tymczasem znów nie potrafimy zagrać kilku udanych spotkań z rzędu. Dlatego też przed meczem z Brighton powróciło do łask kilku graczy, którzy już wyleczyli swoje urazy i czekali na powrót do składu.

 

 

Davis – Allen, Hughes, Allen, Porter – Butler, Cartwright, Fry, Scott – Cunningham, Manevski

 

Od początku nie grało nam się łatwo, bowiem rywal narzucił trudne warunki. W 4 minucie bliski zdobycia bramki dla gości był Reinke, ale w sobie tylko wiadomy sposób spudłował. Trzy minuty potem próbował strzelać również Riley, ale i on nie potrafił strzelić gola. W 21 minucie po akcji Reinkego przed szansą stanął Klotz lecz ten pomocnik drużyny rywali również nie miał dobrze ustawionego celownika. W 38 minucie tak właściwie po raz pierwszy zagroziliśmy bramce rywale i to od razu z jakim skutkiem! Na listę strzelców wpisał się Cartwright, wykorzystując daleki przerzut Allena z przeciwległego skrzydła. W drugiej połowie tempo też nie było szybkie. W 54 minucie Gray obronił niegroźny strzał Scotta, na co goście odpowiedzieli anemicznym strzałem Browna. W 63 minucie raz jeszcze strzelał Scott, tym razem po niezłej akcji na skrzydle Cartwrighta lecz znów nie potrafił przymierzyć skuteczniej. Minutę potem znów odpowiedzieli rywale. Tym razem przypomniał o sobie Reinke, ale na szczęście nietrwale (nie wpisał się do protokołu jako strzelec gola). W 75 minucie swoją szansę miał rezerwowy Girard, po którego próbie widać jednak było, że dopiero co wszedł na boisko. W 81 minucie kolejną szansę na zdobycie bramki miał Gray, znów jednak fatalnie przestrzelił. Nasza konsekwencja w grze została zaś nagrodzona w doliczonym czasie, gdy drugiego gola dla Scarborough, a pierwszego w barwach tej drużyny strzelił Fry.

 

Championship, 9/46, 16.09.2034

McCain Stadium, 2878 widzów

[19] Scarborough – [17] Brighton, 2:0 (CARTWRIGHT ’38, FRY ‘90+2)

MoM: Chris Cartwright (Scarborough)

Odnośnik do komentarza

Zwycięstwo pozwoliło oddalić się nieco od strefy spadkowej, choć to pewnie jeszcze za wcześnie, by się jednoznacznie zadeklarować, że sąsiedztwo tej strefy to nasz cel na ten sezon. Najbliższy mecz miał sporo nam powiedzieć o naszej dyspozycji. Czekał nas bowiem trudny sprawdzian przeciwko Birmingham, które też po awansie sobie ewidentnie nie radzi w wyższej klasie rozgrywkowej.

 

 

Davis – Allen, Hughes, Allen, Porter – Butler, Cartwright, Fry, Scott – Cunningham, Manevski

 

Mimo, że byliśmy gospodarzami tego meczu, nie potrafiliśmy rywalom narzucić naszego stylu i to gracze Birmingham zepchnęli nas do defensywy w pierwszym okresie tego meczu. W 4 minucie nawet Benedetti miał świetną okazję do zdobycia bramki, ale na nasze szczęście spudłował. Dziesięć minut potem odpłaciliśmy się mocnym strzałem z woleja w wykonaniu Manevskiego, który jednak nie sprawił problemów dobrze ustawionemu Omerzellowi. W 18 minucie Scott wykonywał rzut wolny podyktowany za faul na Butlerze, ale jego strzał był daleki od ideału. W 21 minucie z kolei nasz bramkarz fenomenalnie obronił strzał Campo, który przedarł się z piłką pod nasze pole karne. W 27 minucie mieliśmy dobrą okazję, gdy dwójkową akcją wyszli Manevski i Butler. Kończył ją ten drugi, ale minimalnie chybił w swojej próbie strzału. W 35 minucie raz jeszcze próbował bramkarza gości zaskoczyć strzałem z woleja Manevski, znów jednak Omerzell był dobrze przygotowany do obrony. W 43 minucie Manevski miał kolejną szansę lecz i tym razem nie zdobył bramki. Po zmianie stron zaczęliśmy nieźle. W 51 minucie bliski strzelenia bramki był Cunningham, ale to rywale po chwili zdobyli gola, gdy podyktowany w kontrowersyjnych okolicznościach rzut karny dla Birmingham na bramkę zamienił Montella. Chodziło o rzekome pociąganie Campo za koszulkę przez Cartwrighta, ale powtórki pokazały, że hiszpański skrzydłowy gości dołożył do tej akcji sporo aktorskich sztuczek. W 67 minucie pierwszą szansę do wyrównania (do którego bardzo dążyliśmy) zmarnował wprowadzony po przerwie rekonwalescent Markiewicz. Była to jednak, jak się potem okazało, pierwsza i zarazem ostatnia szansa na dogonienie rywala. W ostatnim kwadransie goście zagrali skutecznie w obronie i dlatego nie mogliśmy stworzyć sobie choćby cienia szansy na zdobycie bramki.

 

Championship, 10/46, 23.09.2034

McCain Stadium, 4633 widzów

[16] Scarborough – [23] Birmingham, 0:1 (Montella (k) ’55)

MoM: Tomasso Montella (Birmingham City)

 

 

Porażka nie sprawiła na szczęście, żebyśmy spadli choćby o jedno miejsce niżej w ligowej tabeli, ale bardziej od aktualnej pozycji w zestawieniach martwił mnie styl i forma, jaką prezentujemy w kolejnych meczach. Za dużo tracimy bramek z niczego, strzelanych po prostych błędach lub po prostu jako kumulacja pecha. Nie wiem jednak, jak sobie z tym poradzić.

 

Davis – Allen, Hughes, Allen, Porter – Butler, Cartwright, Fry, Scott – Markiewicz, Manevski

 

Podobnie jak miało to miejsce w kilku poprzednich spotkaniach, tak i teraz początek meczu zdecydowanie należał do naszych rywali, którzy w w 6 minucie już mogli prowadzić po strzale Losmana, ale świetnie zachował się w bramce Davis. W 26 minucie po raz drugi Losman stanął przed szansą, ale nie zdążył oddać strzału, bo zdążył zablokować go Hughes. Dwie minuty później wreszcie zaczęliśmy sobie stwarzać okazje bramkowe, a sygnał do tego dał Fry, który strzelił mocno z dystansu, a bramkarz gospodarzy obronił tę próbę z największym trudem. W 37 minucie Cock sfaulował brutalnie Cartwrighta, a sędzia pokazał mu natychmiast czerwoną kartkę i przez większą część meczu mieliśmy grać z przewagą jednego gracza. To dla nas była znakomita szansa, której nie mogliśmy zaprzepaścić. Do przerwy bramki nie padły i czekaliśmy na nie do drugiej połowy. Tą jednak lepiej zaczęli nasi rywale. W 47 minucie próbował Davisa mocnym strzałem pokonać Losman z rzutu wolnego. W 58 minucie niecelnie z kolei uderzał Christoffersen, a dziesięć minut później jego kolejny strzał obronił Davis. Wcale nie było widać tego, że mamy przewagę jednego gracza, to gospodarze grali lepiej. Wreszcie w 76 minucie padła bramka dla gości, ale konieczne było aż podyktowanie ku temu rzutu karnego, by z jedenastu metrów bramkarza gospodarzy mógł pokonać rezerwowy Palmer. Gospodarze, którzy tak dzielnie się bronili przez większą część meczu, teraz zwątpili i stracili całą werwę. Rozbitych rywali dobiliśmy drugim golem w doliczonym czasie, którego strzelił Manevski.

 

Championship, 11/46, 26.09.2034

Portman Road, 28818 widzów

[3] Ipswich – [16] Scarborough, 0:2 (PALMER (k) ’76, MANEVSKI ‘90+2)

MoM: John Fry (Scarborough)

Odnośnik do komentarza

Ostatnie zwycięstwo poprawiło nastroje w drużynie, a co więcej, pozwoliło nam ono awansować o dwie pozycje w ligowej tabeli. Coraz bardziej zatem oddalamy się od strefy zagrożonej spadkiem, choć oczywiście do końcowych rozstrzygnięć jeszcze bardzo daleko. Teraz jednak przed nami prawdziwy mecz prawdy. Spotkanie z murowanym kandydatem do awansu – Blackburn Rovers.

 

 

Davis – Allen, Hughes, Allen, Porter – Butler, Cartwright, Fry, Scott – Markiewicz, Manevski

 

Niestety w początkowym momencie spotkania zabrakło nam koncentracji i właściwie w pierwszej groźniejszej akcji rywale zdobyli bramkę, kiedy Evans rozegrał krótko piłkę z Webbem, piłka ostatecznie trafiła do Knighta, ten uciekł obrońcom i nie dał szans naszemu bramkarzowi. Dziesięć minut potem Evans nie wykorzystał szansy na zdobycie drugiej bramki po podaniu od Flitzpatricka, a w 16 minucie swoją pierwszą okazję w tym spotkaniu miał Fry, ale świetnie jego strzał obronił Murray. W 39 minucie Webb uciekł naszym obrońcom, ale zapędził się do linii końcowej i próbował strzałem z ostrego kąta zaskoczyć Davisa, ale nasz golkiper był czujny między słupkami i dobrze skrócił kąt. W drugiej połowie na boisku kibice Scarborough nie uświadczyli już na boisku ani Manevskiego, ani Markiewicza, którzy w pierwszej połowie byli zupełnie nieaktywni. Na boisku w ich miejsce pojawił się Palmer oraz Taylor, a ponadto w miejsce Hughesa pojawił się Wachowiec. Ci gracze mieli dać nam nową jakość w ofensywie. W 54 minucie rzeczywiście mogliśmy wyrównać. Świetnie piłkę w środkowej strefie wyłuskał Taylor, podał do wybiegającego na pozycję Butlera, ale ten fatalnie spudłował. Dziesięć minut potem Scott strzelał z rzutu wolnego po faulu na Palmerze lecz jego próba była bardzo nieudana. Po chwili Palmer znów się pokazał z dobrej strony, gdy ograł obrońce i podał do wychodzącego na pozycję Cartwrighta, ale nasz skrzydłowy nie potrafił celnie uderzyć. W 78 minucie mieliśmy ostatnią szanse na zdobycie bramki, ale tej nie wykorzystał Fry, który strzelał głową, ale piłka poleciała ponad bramką.

 

Championship, 12/46, 30.09.2034

McCain Stadium, 4160 widzów

[14] Scarborough – [1] Blackburn, 0:1 (Knight ‘1)

MoM: Alexander Ernst (Blackburn Rovers)

 

 

Pierwszego dnia nowego miesiąca do drużyny z wolnego transferu dołączył kolejny środkowy obrońca, Magnus Magnusson (ISL, 20, 6A / 0G), któremu skończył się kontrakt z macierzystym FH i chętnie zgodził się na przenosiny na południe od swojego miejsca urodzenia. Nas zaś teraz czekała dwutygodniowa przerwa, bowiem przyszedł czas na mecze reprezentacji. Po tej przerwie, w której żaden z naszych podopiecznych nie wykazał się niczym szczególnym w barwach swojej drużyny narodowej, czekał nas mecz z West Bromwich.

 

 

Davis – Allen, Hughes, Allen, Porter – Butler, Cartwright, Fry, Scott – Markiewicz, Manevski

 

Spotkanie rozpoczęło się od agresywnych ataków gospodarzy, ale na szczęście na początku brakowało im skuteczności i celności. W najgroźniejszej sytuacji strzelał z dystansu Miller, ale nawet przy jego próbie Davis nawet nie musiał interweniować. W 10 minucie indywidualnej akcji próbował Svoboda, udało mu się przedrzeć przez linie obrony lecz sam strzał był bardzo nieudany. Dwie minuty potem z kolei uderzał Barreta, ale jego strzał spokojnie obronił Davis. W 19 minucie pierwszy raz zagroziliśmy bramce rywala, gdy Markiewicz rozegrał akcję dwójkową z Manevskim, a ten drugi ograł obrońcę i oddał, niecelny niestety, strzał. W 29 minucie wreszcie padł gol tego popołudnia, ale niestety strzelili go gospodarze, gdy dośrodkowanie Svobody strzałem głowa na bramkę zamienił Frijs. Dwie minuty potem Miller był o włos od zdobycia bramki i mógłby nas wtedy już pogrążyć zupełnie. Po chwili kolejną dobrą akcję przeprowadził Markiewicz i odegrał do wbiegającego w pole karne Cartwrighta, ale Anglik nie zdążył do piłki przed obrońcą gospodarzy. W 37 minucie jednak dość niespodziewanie akcję z niczego przeprowadził Manevski i mocnym strzałem zaskoczył bramkarza, dając nam remis. Nie cieszyliśmy się z niego jednak długo, bo zaraz potem gospodarze ponownie wyszli na prowadzenie, kiedy rzut karny podyktowany za faul Allena na Hoggu, wykorzystał celnie Martens. W doliczonym czasie gry jednak Manevski po raz drugi w akcji z niczego potrafił strzelić bramkę, tym razem zabierając piłkę strzelcowi drugiej bramki dla West Bromwich i oddając mocny strzał z dystansu. Jednak jeszcze przed przerwą, w ostatniej akcji doliczonego czasu gracze West Bromwich ponownie wyszli na prowadzenie. Swojego drugiego gola w tym spotkaniu strzelił Frijs, tym razem po podaniu Barlowa z prawego skrzydła. Po tej pełnej emocji końcówce pierwszej połowy, kibice oczekiwali równie dobrego widowiska w drugiej odsłonie. Zaczęło się dla nas obiecująco, bo zaraz po wznowieniu gry Scott miał swoją szanse, gdy uderzał minimalnie obok bramki z narożnika pola karnego. W 67 minucie po akcji Butlera na skrzydle pod bramką znalazł się Hughes, który kończył akcję strzalem głową, niestety niecelnym. Grał on bowiem w drugiej połowie na pozycji skrzydłowego, gdyż Cartwrighta zastąpił Wachowiec. W 72 minucie znakomicie z kolei strzał Frijsa, który miał wyraźną ochotę na hattricka w tym spotkaniu, obronił Davis. Jeszcze po chwili jedną okazje bramkową mieli nasi rywale, gdy uderzał Miller, jednak znów świetnie zachował się miedzy słupkami nasz bramkarz i nie pozwolił na zdobycie czwartej bramki przez West Bromwich. My jednak tez nie potrafiliśmy doprowadzić do remisu i znów notujemy porażkę.

 

Championship, 13/46, 14.10.2034

The Hawthorns, 28198 widzów

[7] West Bromwich – [16] Scarborough, 3:2 (Frijs ’29, MANEVSKI ’37, Martens (k) ’41, MANEVSKI ’45, Frijs ‘45+2)

MoM: Anders Frijs (West Bromwich)

Odnośnik do komentarza

Po dwóch z rzędu porażkach znów niebezpiecznie zbliżyliśmy się do strefy spadkowej i dlatego konieczne było zanotowanie zwycięstwa w zbliżającym się meczu ligowym z aktualną czerwoną latarnią ligi, zespołem Cardiff. Drużyna ta jest zdecydowanie outsiderem, stąd trzy punkty były tak ważne by odbudować morale. Pomóc miał w tym powracający po kontuzji Cunningham, który zastąpił kontuzjowanego z kolei Manevskiego.

 

 

Davis – Allen, Hughes, Allen, Howard – Butler, Cartwright, Fry, Scott – Markiewicz, Cunningham

 

Zaczęliśmy agresywnie i już w 2 minucie groźnie na bramkę strzelał Cunningham, ale udanie interweniował Burke. Dwie minuty potem po dośrodkowaniu z prawego skrzydła Butlera najwyżej do piłki wyskoczył w polu karnym Cunningham i oddał strzał głową lecz bardzo niecelny. Dwie minuty potem z kolei Markiewicz świetnie odegrał do wbiegającego Fry’a, a ten strzelił mocno, minimalnie pudłując. Kanonada znalazła ujście w 8 minucie, gdy na listę strzelców wpisał się powracający po kontuzji Cunningham. Przy tej bramce asystował świetnie centrując piłkę Paul Allen. Cztery minuty potem goście mieli szanse doprowadzić do remisu, gdy rzut wolny wykonywał Lucas, ale świetną interwencją popisał się Davis. Trzy minuty potem z kolei akcję lewym skrzydłem przeprowadził Hughes, dośrodkował w pole karne, tam zamykał ją płaskim strzałem Butler, którego próba okazała się jednak niecelna. W 22 minucie powinien był paść drugi gol dla Scarborough, gdy sędzia podyktował dla nas rzut karny, ale strzał Hughesa obronił Burke. Ta akcja sprawiła, że opadł nasz animusz do dalszego atakowania bramki i dlatego na kolejne emocje kibice czekali do drugiej połowy. Tę lepiej zaczęli goście, gdy w 48 minucie dośrodkowanie Andersena z rzutu wolnego trafiło do Kinga, ale jego strzał głową był chybiony. Trzy minuty potem, znów po akcji Andersena, na naszą bramkę uderzał rezerwowy Lozano. Próba ta również jednak okazała się niewysokich lotów. Wreszcie w 57 minucie rezerwowy Palmer udowodnił, że nadal może być niezłym dżokerem i celnie zakończył akcję Cartwrighta na lewym skrzydle, dając nam drugiego gola, który sprawił, że mogliśmy nieco odetchnąć i zagrać spokojniej. Kontrolowanie wydarzeń boiskowych przez mój zespół dawało jednak rywalom okazje od czasu do czasu na kontrataki, ale na przykład Lozano takiej szansy w 70 minucie nie wykorzystał, niecelnie strzelając, podobnie z resztą było siedem minut później. W końcówce zaś spokojnie grając, dowieźlismy to zwycięstwo do końca.

 

Championship, 14/46, 17.10.2034

McCain Stadium, 2391 widzów

[20] Scarborough – [24] Cardiff, 2:0 (CUNNINGHAM ‘8, PALMER ’57)

MoM: Tom Cunningham (Scarborough)

 

 

Ciasnota w dolnej części tabeli pozwoliła nam dzięki zdobytym na Cardiff trzem punktom znów awansować o kilka pozycji, ale naprawdę nieźle byłoby wygrać kolejne spotkanie z dołującym ostatnio Portsmouth i trochę uspokoić nasza sytuację. Warto dodać, że trenerem naszych rywali jest były świetny piłkarz Liverpoolu, Colin Davidson (SCO, 39, 108A / 13G).

 

 

Davis – Allen, Hughes, Allen, Howard – Butler, Cartwright, Fry, Scott – Markiewicz, Cunningham

 

Początek spotkania był raczej ospały w wykonaniu obu drużyn. Dopiero po pierwszym kwadransie trochę aktywniej zaczęli się zachowywać moi podopieczni, ale pierwszą okazję do zdobycia gola mieliśmy dopiero w 22 minucie, gdy niecelnie strzelał Cuningham. W 30 minucie goście odpowiedzieli ciekawą akcją ofensywną rozpoczętą i zakończoną przez Dlaminiego (ciekawe ilu pamięta, że piłkarz ten grał nie tak dawno pod moimi skrzydłami w barwach Mansfield). W 42 minucie świetną akcję na skrzydle przeprowadził Allen, podał do wychodzącego na pozycję Butlera, ale ten nie potrafił oddać celnego strzału, ale w doliczonym czasie pierwszej połowy nasz skrzydłowy popisał się kapitalnym podaniem do Markiewicza, a polski napastnik wreszcie potrafił wpisać się na listę strzelców. Zaraz na początku drugiej połowy kłopoty rywali urosły, gdy czerwoną kartkę za brutalny faul na Cartwrightcie ujrzał Antonio. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Podkręciliśmy tempo i bramki prędzej czy później musiały paść. W 62 minucie groźnie i piekielnie mocno uderzał Butler, minimalnie obok bramki, ale w 74 minucie gol padł, gdy podanie Cunninghama wykorzystał Fry, strzelając mocno i precyzyjnie w samo okienko, uprzednio kiwając jednego obrońcę. Gol rzadkiej urody jak na standardy Championship. Cztery minuty potem ten sam piłkarz popisał się potężną petardą i znów umieścił piłkę w siatce. Ten piłkarz ma niesamowitą moc w prawej nodze! Dzieła zniszczenia w końcówce dopełnił Cartwright, przy którego bramce asystował wprowadzony w przerwie Wachowiec, który coraz wyraźniej daje mi do zrozumienia, że czas dac mu szansę od pierwszej minuty.

 

Championship, 15/46, 21.10.2034

McCain Stadium, 3236 widzów

[17] Scarborough – [19] Portsmouth, 4:0 (MARKIEWICZ ‘45+1, FRY ’74, FRY ’78, CARTWRIGHT ’86)

MoM: Chris Cartwright (Scarborough)

Odnośnik do komentarza

Dobra forma w ostatnich tygodniach sprawiła, że po dwóch wygranych nasza sytuacja ligowa uległa znacznej poprawie, ale z drugiej strony, mamy tylko pięć punktów przewagi nad strefą spadkową, a to oznacza, że musimy nadal wygrywać, jeśli chcemy spokojnie kroczyć przez ten sezon. Mam jednak nadzieję, że trzeci z rzędu mecz ligowy na naszym obiekcie zakończy się również trzecim z rzędu zwycięstwem.

 

 

Davis – Allen, Hughes, Allen, Howard – Butler, Cartwright, Fry, Scott – Markiewicz, Cunningham

 

Cunningham najwyraźniej po kontuzji jest bardzo głodny gry, bo znów od samego początku spotkania miał wyraźny ciąg na bramkę, ale pierwszej szansy z 4 minuty nie potrafił wykorzystać. Dwie minuty potem znów przypomniał o swojej mocy w prawej nodze Fry, ale tym razem bramkarz drużyny przeciwnej, Campbell, jakimś cudem zdołał ten strzał obronić. W 11 minucie pierwszy raz naszej bramce zagroził pomocnik gości, Baker, który ograł Allena i oddał strzał, na szczęście niecelny. W 17 minucie było już goręcej pod naszą bramką, gdy uderzał Kral, ale dobrą interwencją popisał się Davis. W 36 minucie akcja Granta sprawiła, że Reznik otrzymał piłkę, do której miał tylko dostawić nogę, by ta znalazła się w siatce, ale nawet tego nie potrafił dobrze zrobić i dlatego tylko nie przegrywaliśmy. Na to odpowiedzieliśmy niecelnym strzałem z daleka w wykonaniu Hughesa. W 42 minucie Butler podał w uliczkę do Cunninghama, ten ograł bramkarza i już miał umieszczać piłkę w siatce, gdy rozległ się gwizdek sędziego, sygnalizujący spaloną pozycję naszego napastnika. Na bramki kibice musieli zatem czekać do drugiej połowy. Tę zaczęliśmy lepiej i już w 52 minucie bliski zdobycia gola był Butler, który dostał dobrą piłkę od rezerwowego Wachowca. W 57 minucie świetnie zabrał się z piłką inny rezerwowy Palmer i po chwili oddał strzał lecz Campbell nie dał się zaskoczyć. W 65 minucie obronił on kolejny strzał niezwykle aktywnego Palmera i wydawało się, że ma sposób na naszego napastnika, ale po chwili to nie Palmer, a Cunningham zdobył gola otwierającego wynik. W 71 minucie zaś sam Palmer podwyższył prowadzenie, korzystając z podania Fry’a. ten sam piłkarz osiem minut potem dopełnił dzieła zniszczenia, zdobywając swojego drugiego gola w spotkaniu i ustalając wynik.

 

Championship, 16/46, 29.10.2034

McCain Stadium, 6023 widzów

[14] Scarborough – [5] Hull, 3:0 (CUNNINGHAM ’67, PALMER ’71, PALMER ’79)

MoM: Tom Cunningham (Scarborough)

 

 

Patrząc się cały czas za siebie zapomnieliśmy o tym, że warto może spojrzeć na to, co dzieje się w górnej części tabeli, a okazało się po tym wygranym meczu z Hull, że tracimy zaledwie pięć punktów do strefy barażowej walki o awans do Premiership! Nie sądzę jednak, że będziemy potrafili w tym sezonie awansować, zwłaszcza, że teraz przed nami seria trudniejszych spotkań.

 

 

Davis – Allen, Hughes, Allen, Howard – Butler, Cartwright, Fry, Scott – Markiewicz, Cunningham

 

Mecz nie ułożył się po naszej myśli, gdy w 13 minucie straciliśmy pierwszą bramkę tego popołudnia. Naszego bramkarza, pierwszy raz od trzech spotkań, pokonał Taylor, wykorzystując świetne podanie od Torre. Sześć minut potem strzelał napastnik gospodarzy, Palmer (zbieżność nazwisk z naszym wychowankiem Evertonu), ale jego próba była niecelna. Cztery minuty później jednak Torre kapitalnym podaniem uruchomił ponownie Taylora, a ten strzelił swojego drugiego gola tego dnia. Jeszcze w pierwszej połowie mogliśmy stracić trzeciego gola, ale na szczęście Vaas fatalnie spudłował w 41 minucie. Dwie minuty później pierwszy i jedyny raz w pierwszej połowie stworzyliśmy sobie okazję strzelecką, której nie wykorzystał Cartwright. Druga połowa rozpoczęła się jeszcze gorzej niż pierwsza. Otóż zaraz po wznowieniu gry bramkę strzelił Torre i byliśmy na najlepszej drodze do tego, by rywal nas pogrążył. W 59 minucie znakomitą interwencją po strzale Taylora, Davis dał drużynie gości sygnał do ataków. Rzeczywiście coś jakby się ruszyło, bo w 68 minucie Cartwright świetnie dośrodkował, a w polu karnym do piłki wyskoczył Palmer i oddał strzał z trudem obroniony przez Harrisona. Dwie minuty potem Palmer zdołał wpisać się na listę strzelców, kończąc akcję Butlera na prawym skrzydle i dał sygnał do ataków, bo jeszcze była szansa dogonić rywala. W 78 minucie bliski zdobycia drugiej bramki był Cunningham, ale minimalnie spudłował, a dziesięć minut potem drugiej szansy nie wykorzystał Palmer, gdyż jego strzał obronił Harrison. Tym samym po trzech z rzędu zwycięstwach musieliśmy uznać wyższość rywala.

 

Championship, 17/46, 31.10.2034

Loftus Road, 16715 widzów

[4] Queens Park Rangers – [12] Scarborough, 3:1 (Taylor ’13, Taylor ’24, Torre ’46, PALMER ’70)

MoM: Andrew Harrison (Queens Park Rangers)

Odnośnik do komentarza

Dobra gra w październiku nie pozostała niezauważona przez ekspertów i dziennikarzy, którzy w wyborach na najlepszego piłkarza tego miesiąca postawili na Cunninghama, a trzecie miejsce w tym rankingu przypadło Cartwrightowi. Z kolei najlepszym młodym graczem wybrano, co ciekawe, Wachowca, który jeśli grał, to pojawiał się tylko na połówki spotkań, a mimo to potrafił tak zaimponować. Dla mnie zaś to jednoznaczny sygnał, że piłkarz ten w zbliżającym się meczu z Sheffield United powinien zagrać od pierwszej minuty.

 

 

Davis – Allen, Wachowiec, Allen, Howard – Butler, Cartwright, Fry, Scott – Markiewicz, Cunningham

 

Trzeba przyznać, że nie przestraszyliśmy się rywala i już w 6 minucie mogliśmy objąć prowadzenie, gdy strzelał Cunningham, ale nieznacznie spudłował. Dziesięć minut potem mocno z dystansu uderzał Phillips, piłka odbiła się jeszcze od Allena, przez co straciła na szybkości i Davis nie miał problemów z interwencją. Osiem minut potem dwójkowa akcja Tanghe i Mello mogła podobać się kibicom gospodarzy, jednak jej zakończenie już niekoniecznie, bowiem strzał w środek bramki nie sprawił kłopotów naszemu bramkarzowi. Trzy minuty potem z kolei z ostrego kąta golkipera gospodarzy próbował zaskoczyć Cartwright, ale trafił tylko w boczną siatkę. W 38 minucie z kolei po dośrodkowaniu Butlera z prawego skrzydła akcję strzałem głową kończył Fry, którego próba spaliła na panewce, bowiem dobrze interweniował Pavlik. Niestety jeszcze przed przerwą gospodarze zdołali wbić nam bramkę, a strzelił ją Davies, który będąc sam na sam z Davisem przelobował naszego bramkarza. W drugiej połowie z początku żadna z drużyn nie kwapiła się do ataków, ale wreszcie w 56 minucie Markiewicz idealnie wykończył swoją indywidualną akcję i dał nam gola wyrównującego. Już dwie minuty później nieudana interwencja Davidsona sprawiła, że przed znakomitą szansą stanął Cartwright lecz zabrakło mu zimnej krwi i dziecinnie spudłował. W 76 minucie z kolei swoją szanse na przelobowanie bramkarza rywali miał Fry, ale Pavlik zdążył wrócić i wybić piłkę. Gdy zdawało się, że uda nam się uratować jeden punkt z tego meczu, w 85 minucie Potter zdobył bramkę, która dała gospodarzom zwycięstwo, a my znów musieliśmy się obejść smakiem.

 

Championship, 18/46, 04.11.2034

Brammall Lane, 22921 widzów

[7] Sheffield United – [13] Scarborough, 2:1 (Davies ’42, MARKIEWICZ ’56, Potter ‘85)

MoM: Jakub Kucera (Sheffield United)

 

 

Nieco słabsza postawa Scotta w dwóch ostatnich spotkaniach skłoniła mnie do zmiany na tej pozycji przed meczem z Huddersfield. Otóż pozycję obok Fry’a zajął tym razem Walsh, dla którego miał to być debiut w barwach Scarborough. A skoro o debiutach mowa, to w ostatnich meczach towarzyskich reprezentacji, zarówno Markiewicz, jak i Wachowiec zadebiutowali w kadrze Polski, chociaż szału nie zrobili.

 

 

Davis – Allen, Wachowiec, Allen, Howard – Butler, Cartwright, Fry, Walsh – Markiewicz, Cunningham

 

Mogliśmy rozpocząć to spotkanie od naprawdę mocnego uderzenia, gdyby w 2 minucie Baumann nie obronił we wspaniałym stylu strzału Cartwrighta z rzutu wolnego. Sześć minut potem znów świetnie interweniował Niemiec, tym razem po uderzeniu Cunninghama. Potem na jakiś czas tempo meczu znacznie opadło i dopiero w 31 minucie kibice zobaczyli ciekawą akcję, gdy strzelał napastnik gości, Ludvig. W 42 minucie z kolei po błędzie Allena przed szansą na zdobycie bramki stanął Cooper lecz jego strzał świetnie obronił nasz bramkarz. Na drugą połowę wyszliśmy chyba zbyt mało skoncentrowani, bowiem już w 50 minucie daliśmy sobie wbić gola, gdy naszego bramkarza pokonał Ludvig. Pięć minut potem po akcji rezerwowych Hughesa i Palmera, ten drugi był bliski wyrównania lecz uderzył nieznacznie obok bramki. W 65 minucie mogliśmy stracić drugiego gola, ale na szczęście Davis pokazał klasę, broniąc strzał Seniora. Była to, jak się potem okazało, ostatnia ciekawsza akcja i po słabym meczu ostatecznie przegraliśmy.

 

Championship, 19/46, 18.11.2034

McCain Stadium, 3645 widzów

[16] Scarborough – [3] Huddersfield, 0:1 (Ludvig ’50)

MoM: Lee Morris (Huddersfield)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...