Skocz do zawartości

[FM2006] Guys in the red... are fighting for win...


Rekomendowane odpowiedzi

Co takiego?

 

 

 

Po serii danych występów następne zadanie przed nami postawione jawiło się jako prawdziwe wyzwanie. Mieliśmy bowiem do rozegrania mecz ze spadkowiczem z Championship i murowanym kandydatem do awans – Fulham. Dość powiedzieć, że w tej drużynie gra mój były podopieczny z Mansfield – Somma. To wystarczająco pokazuje, jak silną drużynę przychodzi nam podjąć.

 

 

Hunt – Allen, Hughes, Allen, Howard – Butler, Cartwright, Turner, Scott – Eve, Manevski

 

Wyszliśmy na to spotkanie bez oczekiwanego respektu dla utytułowanego rywala i już w 10 minucie szansę na zdobycie bramki miał Manevski, ale nie potrafił on celnie uderzyć. Dwie minuty później Macedończyk wykorzystał już jednak błąd Regreouiego i dał nam prowadzenie. Trzynaście minut potem szansy na podwyższenie rezultatu nie wykorzystał Eve, a w 36 minucie uderzenie Cartwrighta świetnie obronił Campbell. W pierwszej połowie byliśmy zdecydowanie stroną przeważającą i szkoda, że nie udało się strzelić więcej bramek. Te wszystkie sytuacje zemściły się w 47 minucie, kiedy do remisu doprowadził Fiore, kończąc zespołową akcję i decydujące podanie Tiozzo. W 60 minucie Tiozzo wygrał pojedynek główkowy z Allenem i oddał strzał głową, który jednak nie sprawił problemów Huntowi. Dziewięć minut potem swoją drgą szansę w tym meczu miał Fiore, ale tym razem brakło mu szczęścia. W 77 minucie fenomenalnie uderzenie rezerwowego Knighta obronił Hunt i jak się potem okazało, ta interwencja uratowała nam jeden punkt, bo w ostatnich dziesięciu minutach nie wydarzyło się nic wartego uwagi.

 

League One, 6/46, 29.08.2033

McCain Stadium, 6542 widzów

[5] Scarborogh – [11] Fulham, 1:1 (MANEVSKI ’12, Fiore ’47)

MoM: Joao Pedro (Fulham)

 

 

Transfer Lamba, o którym pisałem przed rozpoczęciem sezonu długo nie mógł dojść do skutku, ale wreszcie na koniec miesiąca zawodnik ten przeniósł się do swojego nowego klubu. Nas tymczasem po dwutygodniowej przerwie spowodowanej meczami reprezentacji narodowych czekał powrót na boiska ligowe i starcie z Barnsley. W tym meczu miało zabraknąć lekko kontuzjowanego Howarda, a nie chciałem ryzykować pogłębienia jego urazu i dlatego jego miejsce u boku Allena zajął Brady.

 

 

Hunt – Allen, Hughes, Allen, Brady – Butler, Cartwright, Turner, Scott – Eve, Manevski

 

Goście wyszli na to spotkanie pełni energii, jakby wyczuwali, że nasz remis w poprzedniej kolejce jest początkiem jakiegoś kryzysu. W 3 minucie nawet Young był już bliski zdobycia bramki, choć ostatecznie nieznacznie chybił. Po piętnastu minutach znów zaatakowali rywale i znów uderzał Young, choć tym razem akcję wypracował mu Barnes, ale efekt końcowy był podobny – zerowe zagrożenie dla Hunta. Trzy minuty później fatalnie z rzutu wolnego uderzył Wilson, a my odpowiedzieliśmy dopiero osiem minut później, gdy z dystansu próbował strzelać Cartwright. Jeszcze przed przerwą raz bramkarza gości zaskoczył Eve, ale bramka nie padła. Na początku drugiej połowy udało się wyjść na prowadzenie, kiedy akcję Butlera na prawym skrzydle wykończył perfekcyjnie wprowadzony w przerwie za Manevskiego Palmer. Był to dla niego pierwszy gol w League One. W 65 minucie Palmer miał drugą okazję, tym razem po dośrodkowaniu Cartwrighta lecz tym razem fatalnie spudłował. Dziesięć minut potem goście odpowiedzieli uderzeniem Martina, które nie sprawiło problemów Huntowi, a z kolei pięć minut później Webb musiał ratować gości przed utratą gola po kolejnej akcji bardzo aktywnego Palmera. W końcówce wynik meczu strzałem z rzutu wolnego ustalił Cartwright, dzięki czemu ostatnie minuty były znacznie spokojniejsze.

 

League One, 7/46, 10.09.2033

McCain Stadium, 6210 widzów

[8] Scarborough – [11] Barnsley, 2:0 (PALMER ’47, CARTWRIGHT ’85)

MoM: Peter Palmer (Scarborough)

Odnośnik do komentarza

Czyżby tak dużo lepiej?

 

 

 

Przed kolejnym ligowym meczem przeciwko Rotherham miałem poważny problem ze skompletowaniem linii obrony, bowiem do kontuzjowanego Howarda dołączył Allen i zostałem bez gracza, który miałby choć cień doświadczenia w grze na pozycji środkowego obrońcy. Zdecydowałem się zatem dać szansę debiutu Coxowi, który czekał na nią już ponad miesiąc.

 

 

Hunt – Allen, Hughes, Cox, Brady – Butler, Cartwright, Turner, Scott – Eve, Manevski

 

Gospodarze mogli szybko wyjść na prowadzenie, gdy w pierwszej minucie meczu rzut wolny wykonywał Kaplan, ale nieznacznie chybił. Trzy minuty potem odpowiedzieliśmy nieudanym strzałem Turnera, ale w 11 minucie to gospodarze mogli się cieszyć z prowadzenia, gdy bramkę strzelił Cooper. Trzy minuty potem mogło być już po jabłkach, ale na szczęście Hunt świetnie obronił strzał Parkera. W 20 minucie swoją drugą szansę w tym spotkaniu miał Turner, znów po akcji Butlera na prawym skrzydle, ale i tym razem chybił celu. Sześć minut potem mocno z dystansu uderzał Scott jednak piłka odbiła się od poprzeczki i wypadła poza boisko. W 42 minucie Olivier strzelił drugiego gola dla gospodarzy i w tym momencie nasze szanse na korzystny wynik zmalały niemal do zera. Po zmianie stron koniecznie trzeba było zaatakować i pomóc w tym mieli Patterson i Palmer, których wprowadziłem na boisko. Już w 46 minucie po akcji tej dwójki Palmer o włos nie strzelił gola, ale świetnie jednak interweniował Thomas. Trzy minuty potem gol dla gości padł i strzelił go właśnie Palmer, ale asystę zapisał nie Patterson, a Butler. W 59 minucie gospodarze wzięli się do pracy lecz strzał Oliviera z rzutu wolnego obronił Hunt. Po chwili odpowiedzieliśmy fatalnie przestrzeloną próbą Butlera, a w 70 minucie niecelnie uderzał Turner. Dwie minuty później strzelał Patterson lecz i on nie mógł znaleźć sposobu na bramkarza gospodarzy. Jeszcze w doliczonym czasie gry mogliśmy wydrzeć choćby punkt, ale Thomas znakomicie obronił strzał Palmera.

 

League One, 8/46, 14.09.2033

Milmoor, 8253 widzów

[22] Rotherham – [5] Scarborough, 2:1 (Cooper ’11, Olivier ’42, PALMER ’49)

MoM: Mark Thomas (Rotherham)

 

 

Niestety kontuzje pary podstawowych środkowych obrońców się niepokojąco przedłużają i nie dość, że obaj na pewno nie zagrają w zbliżającym się spotkaniu z Hartlepool, to nie wiadomo, czy będą zdolni do gry w kolejnym meczu. Bez nich będzie nam bardzo trudno wywalczyć choćby punkt, bo Brady i Cox to niestety nie ta sama klasa.

 

Hunt – Allen, Hughes, Cox, Brady – Butler, Cartwright, Turner, Scott – Eve, Manevski

 

Gospodarze wzięli sobie do serca typy bukmacherów, mówiące, ze nasi rywale będą zdecydowanym faworytem i agresywnie atakowali od pierwszej minuty, ale pierwszą naprawdę dobrą okazję mieli w 9 minucie, gdy uderzał Hamilton, nieznacznie mijając celu. W 15 minucie odpowiedzieliśmy akcją Cartwrighta na lewym skrzydle, dośrodkowaniu i próbie Scotta, która jednak była niecelna. W 30 minucie Butler popędził skrzydłem i dośrodkował w pole karne, gdzie na piłkę czekał Eve, ale jego strzał był bardzo niecelny, czy zmarnował tę świetną okazję. Siedem minut potem niecelnie z rzutu wolnego strzelał Scott, na co gospodarze również odpowiedzieli nieudaną próbą ze stałego fragmentu gry w wykonaniu Keogha. Bramki miały zatem padać w drugiej połowie. Zaraz na jej początku Graham świetnie obronił strzał Cartwrighta, a w 51 minucie fatalna komunikacja między Bradym a Coxem sprawiła, że piłkę przejął Hamilton i nieatakowany oddał precyzyjny strzał, zdobywając gola. Na szczęście sześć minut potem do remisu doprowadził wyrastający na prawdziwego dżokera Palmer. W 69 minucie niespodziewanie szansę na zdobycie bramki miał nasz środkowy obrońca Cox, ale jego próba po rzucie rożnym okazała się nieznacznie niecelna. W 77 minucie po akcji w trójkącie Cooke-Wilson-Keogh ten drugi piłkarz ją sfinalizował i zdobył pięknego gola, ponownie dając prowadzenie gospodarzom. Już trzy minuty później do remisu udało się doprowadzić gościom po świetnym strzale Butlera. W końcówce obie drużyny miały szanse na przechylenie szali zwycięstwa na swoją korzyść, ale ostatecznie mecz zakończył się remisem, co jest dla nas dobrym rezultatem.

 

League One, 9/46, 17.09.2033

Victoria Park, 4529 widzów

[24] Hartlepool – [8] Scarborough, 2:2 (Hamilton ’51, PALMER ’58, Wilson ’77, BUTLER ’80)

MoM: Carl Butler (Scarborough)

Odnośnik do komentarza

Remis sprawił, że spadliśmy o dwa miejsca w ligowej tabeli. Przed kolejnym spotkaniem z Wolves do składu miał powrócić Allen, co traktowałem jako zbawienny sygnał, bo bez niego i Howarda nasza defensywa nie istnieje. Drugi z kluczowych obrońców powinien zaś być gotowym do gry na kolejne spotkanie ligowe.

 

 

Hunt – Allen, Hughes, Allen, Brady – Butler, Cartwright, Turner, Scott – Eve, Manevski

 

Mecz zaczął się fatalnie dla drużyny gości, bowiem już w 2 minucie czerwoną kartkę za brutalny faul na Manevskim obejrzał Mitchell i goście przez praktycznie całe spotkanie mieli grać w osłabieniu. Efektem tego była nasza zdecydowana gra w ofensywie. Już w 8 minucie bliski zdobycia bramki był Butler, ale minimalnie przestrzelił, a trzy minuty potem uderzenie Manevskiego obronił White. W 15 minucie ponownie próbował Butler. Tym razem dobijał strzał Eve, ale fatalnie spudłował. Dwie minuty później sam Eve próbował zaskoczyć bramkarza strzałem z rzutu wolnego, ale trafił tylko w boczną siatkę. Wreszcie w 20 minucie po znakomitym podaniu Allena w czystej sytuacji znalazł się Manevski i potrafił ją zamienić na bramkę. W 43 minucie po dośrodkowaniu Butlera znów głową uderzał Manevski lecz tym razem spudłował. W drugiej połowie rozpoczęliśmy od świetnej szansy, jaką miał Eve, który w sytuacji sam na sam z Whitem nie potrafił go pokonać. W 51 minucie ponownie strzelał Eve lecz znów górą był White. Siedem minut później strzał Manevskiego znów obronił White, który był znakomicie dysponowany. Niestety w 63 minucie jedna z nielicznych kontr gości zakończyła się golem, gdy dalekie podanie przechwycił Shaw i pokonał naszego bramkarza. W 72 minucie mogliśmy ponownie wyjść na prowadzenie, ale tym razem strzał rezerwowego Palmera znów obronił White. Jego kolejną próbę pięć minut później też wybronił. Nawet nasz dżoker nie potrafił odmienić losów meczu i spotkanie zakończyło się remisem.

 

League One, 10/46, 24.09.2033

McCain Stadium, 5234 widzów

[10] Scarborough – [6] Wolves, 1:1 (MANEVSKI ’20, Shaw ’63)

MoM: Chris Cartwright (Wolverhampton Wanderers)

 

 

Mimo remisu udało nam się powrócić na ósme miejsce w lidze, ale nasza ostatnia forma jest i tak daleka od tego, co było jeszcze kilka tygodni temu. Trudno jest oczekiwać, że będziemy w stanie w takiej dyspozycji wywalczyć więcej niż jeden punkt w wyjazdowym meczu przeciwko Grimsby. Trudno mi nawet szukać alternatyw w zestawieniu jedenastki, dlatego wyjdziemy taką samą.

 

 

Hunt – Allen, Hughes, Allen, Brady – Butler, Cartwright, Turner, Scott – Eve, Manevski

 

Zaczęliśmy nawet nieźle i w 9 minucie swoją szansę miał Eve, ale uderzył minimalnie niecelnie. Dwie minuty później ponownie nasz napastnik się nie popisał, dostając dobre podanie od Manevskiego. W 21 minucie zaatakowali gospodarze. Dalekim podaniem popisał się Dunne, a do pozycji strzeleckiej doszedł Athanosopoulos (co za nazwisko…), ale chybił celu. Po chwili kontuzji doznał Cartwright i w jego miejsce wprowadziłem Palmera. W 38 minucie ponownie świetną szansę miał grecki napastnik gospodarzy lecz znów nie potrafił oddać celnego strzału. W 44 minucie jednak straciliśmy gola, a przyczyniła się do tego bardzo niepewna interwencja Hunta, który wybił piłkę wprost przed siebie. Drugą połowę zaczęliśmy bardziej agresywnie, bo jednak wyczuwałem gdzieś w powietrzu szansę na korzystny wynik. W 51 minucie strzelał Palmer, którego przesunąłem do ataku, robiąc na skrzydle miejsce Pattersonowi. W 58 minucie gospodarze byli bliscy podwyższenia prowadzenia, ale znakomicie strzał Spencera obronił Hunt, rehabilitując się za błąd z pierwszej połowy. Dziesięć minut potem znów Palmer stanął oko w oko w Morganem, ale i tym razem nie potrafił strzelić gola. W końcówce zagraliśmy jednak znacznie bardziej agresywnie w ataku i to przyniosło efekt w 87 minucie, gdy gola na wagę remisu strzelił Manevski po dośrodkowaniu Allena z prawego skrzydła. Nie był to jednak koniec naszych popisów. Minutę później przeprowadziliśmy kolejną świetną akcję, którą zakończył Palmer (tak jak o nim pisałem – marnuje okazje seryjnie, ale w najważniejszym momencie potrafi stanąć na wysokości zadania).

 

League One, 11/46, 27.09.2033

Blundell Park, 9467 widzów

[10] Grimsby – [8] Scarborough, 1:2 (Ashton ’44, MANEVSKI ’87, PALMER ‘88)

MoM: Peter Palmer (Scarborough)

Odnośnik do komentarza

Przed kolejnym ligowym meczem przeciwko Oxford do składu powrócił wreszcie Howard. Zwycięstwo w ostatnim spotkaniu pozwoliło nam awansować o jedno miejsce w górę tabeli, a dobra gra Palmera dała mu drugie miejsce w plebiscycie na Najlepszego Młodego Piłkarza League One. Wyróżnienie to otrzymał całkiem zasłużenie, strzelając w ostatnich pięciu meczach cztery gole.

 

 

Hunt – Allen, Hughes, Allen, Howard – Butler, Cartwright, Turner, Scott – Eve, Manevski

 

Goście wyszli bardzo zdeterminowani na to spotkanie i już w 4 minucie mogliśmy stracić gola, ale w sytuacji sam na sam zimnej krwi nie stracił Hunt i wybronił strzał Hammonda. Sześć minut później odpowiedzieliśmy strzałem z dystansu w wykonaniu Butlera, który jednak chybił celu. W 18 minucie swoją szansę na gola dla drużyny Oxfordu miał Walker, który kończył akcję zespołową strzałem głową, jednak i on nie potrafił celnie uderzyć. Trzy minuty później kibice zobaczyli wreszcie gola i ku ich uciesze, był to gol dla gospodarzy. Świetne podanie prostopadłe Scotta trafiło do Eve, a ten oddał celny strzał, przełamując, mam nadzieję, swoją niemoc. W 27 minucie sam Scott, a chwilę potem Manevski mieli swoje szanse na zdobycie bramki, ale żaden z nich na listę strzelców się nie wpisał. Uczynił to po chwili Butler, wykorzystując zamieszanie i brak porozumienia wśród obrońców gości. Jeszcze przed przerwą po świetnej akcji Turnera i Eve, ten drugi miał okazję do zdobycia bramki, ale nie potrafił po raz drugi pokonać bramkarza Oxfordu. W drugiej połowie z początku żadna z drużyn nie potrafiła sobie wypracować przewagi w środku pola, ale na początku drugiego kwadransa goście nieznaczną przewagę uzyskali, a jej efektem była akcja kończona niecelnym uderzeniem przez Hammonda. W 72 minucie również niecelnie z woleja uderzał Holland i podobnie uczynił cztery minuty później. Goście osiągali coraz większą przewagę, ale byli koszmarnie nieskuteczni pod bramką Hunta, dzięki czemu nie potrafili zdobyć choćby gola kontaktowego, a potem i honorowego. Dlatego też spokojnie dowieźliśmy zwycięstwo do samego końca.

 

League One, 12/46, 01.10.2033

McCain Stadium, 4685 widzów

[7] Scarborough – [3] Oxford, 2:0 (EVE ’21, BUTLER ’29)

MoM: Matthew Hughes (Scarborough)

 

 

Zwycięstwo pozwoliło nam awansować na szóstą pozycję, dającą prawo gry w barażach, ale oczywiście jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie na mówienie o tym, jakie cele są najbardziej realne w tym sezonie. Tym niemniej w kolejnym spotkaniu przeciwko rozczarowująco grającemu Bournemouth zagramy o zwycięstwo, choć na tym trudnym terenie nawet remis będzie sukcesem. Niestety na ten mecz zabraknie dwóch kluczowych graczy: Cartwrighta oraz Manevskiego.

 

Hunt – Allen, Hughes, Allen, Howard – Butler, Parker, Turner, Scott – Eve, Thomas

 

Gospodarze lepiej rozpoczęli to spotkanie i już w 11 minucie po dośrodkowaniu Jorge pozycję do strzału wyrobił sobie Dunne, ale jego strzał był niecelny. Osiem minut potem odpowiedzieliśmy równie niecelnym strzałem Turnera, ale całą akcję przeprowadził na skrzydle Butler. W 36 minucie nieporozumienie naszych obrońców wykorzystał Hill i przejął piłkę, wyszedł na pozycję sam na sam i nie dał szans Huntowi. Po chwili kolejny raz fatalnie interweniowali moi podopieczni. Scott wystawił piłkę jak na tacy Brennanowi, ale na szczęście tym razem Hunt zdołał naprawić błąd swoich kolegów. Jeszcze przed przerwą swoją szansę miał ponownie Dunne, ale ostatecznie schodziliśmy do szatni z jednobramkową stratą. Po zmianie stron ruszyliśmy do odrabiania strat. Zaraz po wznowieniu świetną szansę miał Eve, ale Durand znakomicie interweniował. W 53 minucie rezerwowy Palmer też nie potrafił pokonać francuskiego golkipera gospodarzy. Po chwili prezentu Clarka nie potrafił wykorzystać też Scott, a gospodarze dopiero w 70 minucie przypomnieli nam, że nie możemy atakować wszystkimi piłkarzami. Na szczęście strzał Brennana był niecelny. Wreszcie nasze wysiłki przyniosły efekt, choć dopiero w doliczonym czasie, gdy bramkarza gospodarzy pokonał strzałem rozpaczy Butler!

 

League One, 13/46, 15.10.2033

The Fitness First Stadium, 4787 widzów

[15] Bournemouth – [6] Scarborough, 1:1 (Hill ’36, BUTLER ‘90+2)

MoM: Carl Butler (Scarborough)

Odnośnik do komentarza

Zanim umrę, mam w planach wygrać ze Scarborough Premiership i Ligę Mistrzów, więc za szybko nie padnę :]

 

 

 

Kilka dni potem rozpoczynaliśmy walkę na froncie LDV Vans Trophy i media widziały w nas faworyta do wywalczenia trofeum, czyli jednocześnie do jego obrony. Naszym pierwszym rywalem jest grające w League Two Darlington i pierwszy raz od dawien dawna jesteśmy faworytem bukmacherów przed jakimś spotkaniem.

 

 

Hunt – Allen, Hughes, Allen, Howard – Butler, Parker, Turner, Scott – Eve, Thomas

 

Co ciekawe, goście jako pierwsi potrafili sobie stworzyć lepszą sytuację podbramkową, gdy w 12 minucie akcję strzałem głową kończył Evans, minimalnie chybiąc. W 17 minucie odpowiedzieliśmy podobną akcją – wrzutka ze skrzydła i strzał głową Scotta, ale jej zakończenie było niestety też podobne do akcji sprzed chwili. W 35 minucie raz jeszcze szansę miał Scott, tym razem otrzymując dobre podanie z głębi od Hughesa. Na bramkę poczekać musieliśmy jeszcze trzy minuty. Wtedy to Page zagrał ręką w polu karnym, a sędzia musiał podyktować jedenastkę, którą na gola zamienił Eve. Po chwili goście odpowiedzieli piekielnie mocnym strzałem Berretta, ale Hunt fantastycznie obronił. W drugiej połowie żadna z drużyn nie stworzyła sobie przewagi od razu. W 56 minucie czujność bramkarza gości sprawdził Turner strzałem z dystansu. Trzy minuty potem minimalnie ponad bramką przeleciała piłka po strzale Hughesa, a w 61 minucie fatalnie spudłował Eve. W kolejnych minutach co chwila ktoś z moich podopiecznych próbował strzelać z nadzieją na podwyższenie wyniku, ale nie udało się to ani Scottowi, ani Pattersonowi, ani Parkerowi. W ostatnim kwadransie goście się nieco przebudzili. Strzał Russella z 75 minuty Hunt świetnie obronił, ale wobec próby Jonesa z 82 minuty (po świetnej akcji Mitchella) był już bezradny i goście tym sposobem doprowadzili do remisu. W końcówce nawet mogli strzelić zwycięskiego gola, ale Evans nie poradził sobie z nerwami i przestrzelił w prostej, wydawało się, sytuacji. Konieczna była zatem dogrywka. Ta jednak nie przyniosła zmiany rezultatu. Ba, żadna z drużyn nie potrafiła sobie stworzyć choćby jednej klarownej sytuacji i konieczne były rzuty karne, by wyłonić zwycięzcę. W pierwszych dwóch seriach wszyscy strzelali celnie. W kolejnej serii obraj bramkarze obronili swoje próby, ale potem już tylko nam udało się trafić i tym samym awansowaliśmy do drugiej rundy.

 

LDV Vans Trophy, północ, 1 runda, 18.10.2033

McCain Stadium, 944 widzów

[L1] Scarborough – [L2] Darlington, 1:1, k:3-2 (EVE (k) ’38, Jones ’82)

MoM: Andy Howard (Scarborough)

 

 

W drugiej rundzie zmierzymy się na wyjeździe z Peterborough, ale teraz przed nami ważniejsze, i przede wszystkim trudniejsze, zadanie – mecz ligowy z Crystal Palace – jednym z głównych kandydatów do awansu (a w przypadku tej drużyny to właściwie do powrotu) do Championship. Niestety kontuzja Cartwrighta wygląda gorzej niż początkowo sądzono i pewnie jeszcze długo nie zobaczymy go na boisku. Mam nadzieję, że Parker będzie go godnie zastępował.

 

 

Hunt – Allen, Hughes, Allen, Howard – Butler, Parker, Turner, Scott – Eve, Thomas

 

Goście szybko nam pokazali, jak się gra w piłkę w Championship, gdzie jeszcze niedawno grali. Szybka akcja z 11 minuty zakończyła się od razu golem, gdy na listę strzelców wpisał się Bates. Trzy minuty potem bliski podwyższenia prowadzenia był May i wydawało się, że dostaniemy tu srogie lanie, ale potem powoli odzyskiwaliśmy rezon. W 27 minucie niepewna interwencja Burke’a pozwoliła Turnerowi przejąć piłkę, dokładnie przymierzyć i oddać celny strzał, doprowadzając do remisu. Trzy minuty potem nasz defensywny pomocnik tak się rozochocił, że był o włos od strzelenia swojej drugiej bramki w meczu. W 42 minucie to znów goście byli blisko zdobycia bramki. Na szczęście Williams uderzył obok bramki. W drugiej połowie na boisku pojawił się Palmer i już w 46 minucie mógł wpisać się na listę strzelców, mijając bramkarza, ale nie trafiając w bramkę. Trzy minuty później strzał Turnera obronił bramkarz gości, a w 59 minucie Marshall poradził sobie też z próbą Scotta. W 69 minucie bardzo niecelnym strzałem swoją indywidualną akcję kończył Hughes, a osiem minut później ponownie obok bramki strzelał Scott. W końcówce bardzo aktywny był Palmer, ale niestety nic dobrego dla nas z tej aktywności nie wyniknęło i mecz zakończył się rezultatem, jaki widniał na tablicy już po pierwszej połowie.

 

League One, 14/46, 22.10.2033

McCain Stadium, 6651 widzów

[6] Scarborough – [2] Crystal Palace, 1:1 (Bates ’11, TURNER ’27)

MoM: Adam Turner (Scarborough)

Odnośnik do komentarza

Poznaliśmy już naszego rywala w pierwszej rundzie Pucharu Anglii. Będzie to drużyna z naszej klasy rozgrywkowej – Southend. Teraz jednak najważniejszy jest kolejny mecz ligowy, jaki nas czeka – wyjazd na spotkanie z Lincoln. Do składu wraca wreszcie Manevski, który wyleczył swój uraz. Thomas już jednak nie potrafi grać na takim poziomie, jak rok temu.

 

 

Hunt – Allen, Hughes, Allen, Howard – Butler, Parker, Turner, Scott – Eve, Manevski

 

Gospodarze tego meczu bardzo chcieli szybko zdobyć bramkę i mogli to zrobić już w 2 minucie, gdy uderzał Brown, ale fenomenalną interwencją popisał się Hunt. Sześć minut potem dużo przypadku było w naszej akcji. Piłka odbijała się od piłkarzy jak w bilardzie, aż dopadł do niej Eve i mocnym strzałem umieścił ją w siatce, wprowadzając w osłupienie piłkarzy Lincoln. W 22 minucie Walker fatalnie stracił piłkę w środkowej strefie, przejął ją Brown, popędził na bramkę i oddał strzał, ale na szczęście niecelny. W 26 minucie akcję w trójkącie Scott-Eve-Manevski próbował kończyć Macedończyk, ale uderzył daleko obok bramki. Trzy minuty później po akcji naszych dwóch środkowych pomocników mocno z daleka uderzał Scott, również niecelnie. Wreszcie w 37 minucie padł drugi gol dla Scarborough, a strzelił go Manevski z podania Scotta. Jeszcze przed przerwą prowadzenie mógł podwyższyć Eve, gdyby tylko lepiej przymierzył. Po zmianie stron mieliśmy zagrać bardziej defensywnie, a przyczyniła się do tego odnowiona kontuzja Macedończyka, którego musiał zastąpić Palmer. Gospodarze jakby wyczuli w tym swoją szansę i w 65 minucie Brown był bliski strzelenia gola kontaktowego, gdy strzelał z rzutu wolnego. W 77 minucie wprowadzony za Hughesa Bailey posłał świetną piłkę do Palmera, ale ten jak ma w zwyczaju – wszystko zrobił super, poza wykończeniem akcji. Sześć minut potem powtórzył swój „wyczyn”, a w 89 minucie jeszcze swoją okazję zmarnował rezerwowy Patterson, ale zwycięstwa już nikt nam nie mógł odebrać.

 

League One, 15/46, 26.10.2033

Sincil Park, 10398 widzów

[8] Lincoln – [6] Scarborough, 0:2 (EVE ‘8, MANEVSKI ’37)

MoM: Dean Scott (Scarborough)

 

 

Kontuzja Hughesa, której doznał w poprzednim spotkaniu sprawiła, że w najbliższym meczu przeciwko naszym starym znajomym z Blackpool miało zabraknąć etatowego lewego obrońcy, a w jego miejsce od pierwszej minuty miał się pojawić Bailey, dla którego to znakomita szansa na udowodnienie swojej wartości. Wypadł również kontuzjowany Manevski, ale opinie fizjoterapeutów pozwalają mieć nadzieję na jego szybkie postawienie na nogi.

 

Hunt – Allen, Bailey, Allen, Howard – Butler, Parker, Turner, Scott – Eve, Russell

 

Ostatnimi czasy słabo gramy na starcie spotkania. Podobnie było i tym razem. Już w 2 minucie o włos od zdobycia bramki był Moore, gdy strzelał z dystansu. Cztery minuty potem głębokie dośrodkowanie Kesslera mogło zaskoczyć Hunta, ale ten na szczęście zachował czujność. W 19 minucie próbował go też pokonać De Sanctis, ale tym razem również górą był nasz bramkarz. Włoch próbował ponownie cztery minuty później lecz tym razem nasz golkiper nawet nie musiał interweniować. W 32 minucie w sytuacji sam na sam Eve nie potrafi przechytrzyć Moi i bramka nie padła. Dwie minuty potem Tobagijczyk dobrym podaniem uruchomił Russella, ale jego strzał okazał się nieznacznie niecelny. W 40 minucie raz jeszcze próbował strzelać Moore, ale i tak na przerwę schodziliśmy bez bramek. Drugą połowę lepiej zaczęli goście, a konkretnie De Sanctis, który po indywidualnej akcji zdobył bramkę. Dwie minuty później chciał odpowiedzieć Turner strzałem z dystansu, ale uderzył daleko obok bramki. Po chwili równie niecelnie strzelał rezerwowy Patterson. Wreszcie jednak w 61 minucie celnie wykonany rzut karny, podyktowany za faul na Evie, przez Russella dał nam remis. Jak się potem okazało, była to ostatnia ciekawsza akcja w tym spotkaniu, bo ostatnie pół godziny obie drużyny zagrały typowo na remis.

 

League One, 16/46, 29.10.2033

McCain Stadium, 6421 widzów

[5] Scarborough – [13] Blackpool, 1:1 (De Sanctis ’50, RUSSELL (k) ’61)

MoM: Eric Kalala (Blackpool)

Odnośnik do komentarza

Przed meczem z Plymouth w duchu cieszyłem się, że przed sezonem tak znacznie rozszerzyłem kadrę, bowiem miałem na chwilę obecną kontuzjowanych sześciu graczy: Baileya, Hughesa, Cartwrighta, Eve, Manevskiego i Russella. Jedynie w przypadku Macedończyka mogłem zaryzykować i wystawić go na to spotkanie, bo już lekko trenował, ale w pozostałych przypadkach musiałem szukać innych rozwiązań.

 

 

Hunt – Allen, Cox, Allen, Howard – Butler, Parker, Turner, Scott – Manevski, Palmer

 

Pierwsze pół godziny równie dobrze mogło się nie odbyć, bo nie wydarzyło się w nich nic godnego wzmianki. W 31 minucie pierwszy raz zmuszona do interwencji została obrona gości, gdy przedzierał się, bez skutku, Manevski. W 40 minucie dalekie podanie Hogga trafiło do Blake’a, ale ten uderzył niecelnie, a jeszcze przed przerwą zbyt głębokie dośrodkowanie Hogga trafiło wprost w ręce Hunta. W drugiej połowie trzeba było zagrać odważniej, ale goście też wyczuli swoją szansę. W 49 minucie Payne ładnie urwał się obrońcy, ale nie potrafił oddać celnego strzału. Piętnaście minut potem Allen o mały włos nie zaskoczył bramkarza gości swoim zbyt ostrym dośrodkowaniem, które minęło jednak osłupiałego bramkarza. W 82 minucie jeszcze jedną okazję miał Manevski lecz jego strzał z ostrego kąta nie sprawił trudności Cascone i tym samym ten nudny mecz zakończył się remisem.

 

League One, 17/46, 02.11.2033

McCain Stadium, 5663 widzów

[5] Scarborough – [17] Plymouth, 0:0

MoM: Fabricio Ventura (Plymouth Argyle)

 

 

Wreszcie też zainaugurowaliśmy rozgrywki FA Cup. Dobrze, że akurat teraz, bo nie przywiązuję wielkiej wagi do tego pucharu, a trzeba, żeby kontuzjowani gracze mieli trochę czasu, by odzyskać siły i formę. Dlatego też w niezmienionym składzie przystąpiliśmy do tego meczu z Southend.

 

 

Hunt – Allen, Cox, Allen, Howard – Butler, Parker, Turner, Scott – Manevski, Palmer

 

Świetnie rozpoczął się dla nas ten mecz, gdy w 6 minucie miodne prostopadłe podanie Scotta trafiło do Manevskiego, a ten z zimną krwią wykorzystał to świetne dogranie. Dwie minuty później macedoński napastnik był bliski strzelenia drugiego gola, ale nieznacznie chybił. Po chwili również próbował Parker lecz próba skrzydłowego była daleka od ideału. W 22 minucie ponownie uderzał Parker, ale tym razem świetnie musiał interweniować McGregor. Pięć minut potem mocno, ale niecelnie strzelał Scott, ale w 30 minucie padła druga bramka dla gospodarzy. Strzelił ją Palmer, przechwytując piłkę posłaną przez O’Briena. Pięć minut potem efektowna akcja na skrzydle i dośrodkowanie w pole karne w wykonaniu Butlera pozwoliły Manevskiemu tylko dołożyć nogę i zdobyć swojego drugiego gola. Jeszcze przed przerwą okazję na strzelenie drugiego gola zmarnował Palmer. Druga połowa już przebiegała znacznie spokojniej. Nie musieliśmy gonić rywala, ani zawzięcie walczyć o bramki, bo trzybramkowa przewaga dawała duży komfort. Goście próbowali od czasu do czasu kontrować i walczyli o gola choćby honorowego. W 51 minucie szansę miał Farrell, ale jego strzał minął bramkę Hunta. Po chwili odpowiedzieliśmy strzałem Palmera, który obronił McGregor. W 78 minucie rezerwowy Thomas też miał swoją okazję, której nie potrafił wykorzystać, a w końcówce dwie dobre interwencja Hunta uratowały nas przed utratą bramek po strzałach Hogga i Farrella, a jemu pozwoliły zachować czyste konto.

 

FA Cup, 1 runda, 05.11.2033

McCain Stadium, 933 widzów

[L1] Scarborough – [L1] Southend, 3:0 (MANEVSKI ‘6, PALMER ’30, MANEVSKI ’35)

MoM: Andy Howard (Scarborough)

Odnośnik do komentarza

Mogę sobie chcieć... Zapomniałeś, że jesteśmy beniaminkiem?

 

 

Przed spotkaniem drugiej rundy Pucharu Vans Trophy miałem pewien problem z doborem podstawowej jedenastki, bowiem kontuzji doznali Butler i Scott. Tego pierwszego zastąpiłem weteranem Harrisem, natomiast w środku pola partnerem Turnera miał zostać zaczynający marudzić ze względu na zbyt małą ilość występów Walker.

 

 

Hunt – Allen, Cox, Allen, Howard – Harris, Parker, Turner, Walker – Manevski, Palmer

 

Gospodarze ruszyli do ataków od pierwszej minuty, a w 6 świetnej szany po akcji Byrne’a nie wykorzystał Wilkinson, który strzelając trafił w naszego bramkarza. Osiem minut potem odpowiedzieliśmy efektownym strzałem z woleja w wykonaniu Turnera, ale próba ta była bardzo niecelna. Dwie minuty później brutalnie sfaulowany przez Walkera został Parker, za co boczny obrońca gospodarzy zobaczył czerwoną kartkę. Nie można jednak powiedzieć, żeby grało nam się od tej pory łatwiej. W 29 minucie kolejnej świetnej szansy nie wykorzystali gospodarze, a konkretnie Byrne. Dwie minuty później Walker dobrym podaniem uruchomił Palmera lecz ten uderzył niecelnie. Siedem minut potem kontuzji doznał Harris i musiałem w jego miejsce postawić na Pattersona. Od razu wejście Anglika ożywiło naszą grę na skrzydle. Szybko uruchomił dobrym podaniem Palmera lecz ten ponownie spudłował. Przed przerwą sam Patterson stanął przed szansą zdobycia bramki, ale jego uderzenie znakomicie obronił Walker. Po zmianie stron spróbowaliśmy agresywniej zaatakować, ale niewiele z tego wynikało. W 56 minucie niegroźny strzał oddał Turner. Sześć minut potem gospodarze nieoczekiwanie zdobyli bramkę. Quinn dobrym podaniem obsłużył Farrella, ten uciekł obrońcom i strzelił nie do obrony. Próbowałiśmy walczyć o remis, ale najaktywniejszy w ofensywnie Palmer niemiłosiernie pudłował, czego dowiódł po raz kolejny w 79 minucie. Jeszcze w doliczonym czasie gry mieliśmy jedną okazję, gdy w sytuacji sam na sam znalazł się rezerwowy Thomas, ale sędzia gwizdnął spalonego i nic z tego nie wyszło. Odpadamy zatem z pucharu zaskakująco szybko.

 

LDV Vans Trophy, północ, 2 runda, 22.11.2033

London Road, 2887 widzów

[L1] Peterborough – [L1] Scarborough, 1:0 (Farrell ’62)

MoM: Adam Turner (Scarborough)

 

 

Całkiem niedawno graliśmy z Southend w Pucharze Anglii, a tymczasem już teraz przyjdzie nam się zmierzyć w spotkaniu ligowym, które, rzecz jasna, ma wyższą rangę. W tym spotkaniu na pewno zabraknie Palmera, który w ostatnim meczu doznał kontuzji i zmuszony jestem postawić na innego kompana w ataku dla Manevskiego. Zastąpi go Eve. Większy problem jest z obsadą prawego skrzydła, bo kontuzjowani są Butler i Harris. Postawię na Pattersona.

 

 

Hunt – Allen, Cox, Allen, Howard – Patterson, Parker, Turner, Walker – Manevski, Eve

 

Pierwszą okazję do zdobycia bramki mieli goście ze Scarborough, ale niecelnie w 15 minucie uderzał Manevski. Pięć minut potem ten sam piłkarz o mały włos nie sprawił, że nasz bramkarz mógłby zapisać asystę, ale też minimalnie chybił. W 29 minucie natomiast Hunt kapitalnie obronił strzał Warda. Trzy minuty potem błąd Turnera w wyprowadzaniu piłki wykorzystał O’Brien, przechwytując futbolówkę i strzelając na bramkę, ale Hunt nie dał się zaskoczyć. Po chwili kontuzji doznał pomocnik gospodarzy Pearson. W jego miejsce trener Southend wprowadził Webera. Jeszcze przed przerwą gospodarze potrafili stworzyć okazję do zdobycia bramki, której nie wykorzystał Ward. W drugiej połowie cały czas lekką przewagę utrzymywali nasi rywale. W 59 minucie nieznacznie chybił celu Ward, a pięć minut później niepotrzebnie naszą drużynę osłabił Patterson, otrzymując drugą żółtą kartkę za faul na Johnsonie. Paradoksalnie, ta sytuacja sprawiła, że zaczęliśmy grać lepiej, bo wprowadziłem na boisko Thomasa za Manevskiego, a Eve przesunąłem na skrzydło. I to własnie rezerwowy snajper zdołał strzelić gola w 71 minucie. Kwadrans później miał nawet okazję do zdobycia drugiej bramki lecz ta nie padła. Ostatecznie to jedno trafienie zadecydowało o rozdziale punktów za to spotkanie.

 

League One, 18/46, 26.11.2033

Roots Hall, 6450 widzów

[8] Southend – [10] Scarborough, 0:1 (THOMAS ’71)

MoM: Paul Allen (Scarborough)

Odnośnik do komentarza

Zwycięstwo pozwoliło nam awansować o dwa oczka w ligowej tabeli, a niskie miejsce, jakie mimo to zajmujemy wynika z pewnych opóźnień w tempie rozgrywania przez nas kolejnych meczów ligowych. Innymi słowy, drużyny z naszego bezpośredniego otoczenia mają aż o dwa mecze rozegrane więcej. Tymczasem teraz też nie nadgonimy tempa, bo czeka nas mecz drugiej rundy Pucharu Anglii z Bournemouth. W tym meczu do składu powracają Bailey i przede wszystkim Cartwright. Trudności z doborem prawego pomocnika skłoniły mnie do wystawienia na tej pozycji Eve, który w ataku zrobił miejsce Russellowi.

 

 

Hunt – Allen, Bailey, Allen, Howard – Eve, Cartwright, Turner, Walker – Manevski, Russell

 

Rozpoczęliśmy od mocnego uderzenia, gdy w 14 minucie objęliśmy prowadzenie. Świetną indywidualną akcją popisał się Manevski, po której zdobył bramkę. Już dwie minuty później strzelił on swojego drugiego gola, tym razem kapitalnie wykańczając akcję Cartwrighta na lewym skrzydle. Po chwili strzał z dystansu Turnera obronił Durand, ale w 23 minucie swojego hattricka (klasycznego) skompletował niesamowity tego dnia Manevski. Tym razem wykorzystał fenomenalne podanie prostopadłe od Walkera. W 34 minucie swoją okazję do zdobycia bramki miał Russell, ale nie potrafił jej wykorzystać. Po chwili ponownie uderzał Turner lecz tym razem fatalnie przestrzelił, trafiając w przelatującego gołębia. Poprawił się w 42 minucie, kiedy już oddał mocny, a co najważniejsze – celny strzał. Do przerwy zatem losy meczu były rozstrzygnięte. Po zmianie stron graliśmy nadal swoje. W 46 minucie bliski podwyższenia prowadzenia był Manevski, który tylko nieznacznie chybił. W 54 minucie Durand fantastycznie obronił strzał Eve z rzutu wolnego, a w 56 minucie niecelnie uderzał rezerwowy Parker. W 74 minucie na boisku pojawił się Thomas i od razu koledzy pozwolili mu przymierzyć z rzutu wolnego. Próba była jednak nieudana. W 84 minucie świetnej szansy na gola kontaktowego nie wykorzystali nasi rywale, a konkretnie Harrison, który będąc sam na sam z Huntem, trafił prosto w niego. My zaś w doliczonym czasie dobiliśmy rywala, a uczynił to Newton, dla którego był to pierwszy gol w barwach Scarborough. W ten sposób odwdzięczył się za zaufanie, jakim go obdarzyłem, podpisując z nim kilka dni wczesniej nowy kontrakt.

 

FA Cup, 2 runda, 03.12.2033

McCain Stadium, 971 widzów

[L1] Scarborough – [L1] Bournemouth, 5:0 (MANEVSKI ’14, MANEVSKI ’16, MANEVSKI ’23, TURNER ’42, NEWTON ‘90+2)

MoM: Dragan Manevski (Scarborough)

 

 

W trzeciej rundzie los skojarzył nas z bardziej wymagającym rywalem – czerwoną latanią Premiership – drużyną Cardiff. Zapewne spotkanie to będzie dla nas trudniejsze, ale plan minimum, jakim było dotarcie do III rundy został wykonany. Tymczasem w kolejnym meczu ligowym podejmujemy Wallsall. Stwierdziłem, że skoro zagraliśmy tak znakomite spotkanie, to nie warto nic zmieniać w składzie i w takim samym przystąpiliśmy do tego meczu.

 

Hunt – Allen, Bailey, Allen, Howard – Eve, Cartwright, Turner, Walker – Manevski, Russell

 

Pierwszą okazję do zdobycia bramki w tym spotkaniu miał w 9 minucie Cartwright, ale jego próbę znakomicie obronił Harper. Pięć minut potem goście odpowiedzieli indywidualną akcją i strzałem Hodgkissa. W 25 minucie Manevski otrzymał dobre podanie i wyszedł na czystą pozycję, nie marnując tej szansy i dając nam prowadzenie. W 32 minucie fenomenalną interwencją po strzale Massaro z rzutu wolnego popisał się Hunt, ratując nam skórę. Po chwili Bailey świetnie dośrodkował, a akcję strzałem głową zakończył celnie Walker, ale sędzia uznał, że nasz pomocnik faulował przy dojściu do pozycji strzeleckiej i bramki nie uznał. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy strzał Manevskiego obronił Harper, ale odbił piłkę tak, że ta trafiła w obrońcę gości, Coopera i wpadła do siatki obok totalnie zaskoczonego bramkarza gości. W drugiej połowie nadal mieliśmy przewagę. W 55 minucie nie potrafił jej jednak udokumentować Walker, uderzając mocno, ale wprost w bramkarza. Pięć minut potem chytre prostopadłe podanie Turnera dotarło do Manevskiego, ale ten miał za mało miejsca, by lepiej przymierzyć. W 64 minucie Macedończyk świetnie wycofał akcję na skrzydło do rezerwowego Parkera lecz jego dośrodkowanie okazało się za mocne dla każdego gracza Scarborough pod bramką rywala. Siedem minut potem mocny strzał z linii pola karnego w wykonaniu Newtona znakomicie obronił Harper, ale po chwili był bezradny, gdy znakomicie akcję Baileya na skrzydle wykończył rezerwowy napastnik Thomas. Po chwili faulowany w polu karnym był Manevski, co sędzia wychwycił i podyktował jedenastkę. Tę na bramkę pewnym strzałem zamienił Walker. Totalnie rozbici goście nie potrafili już stworzyć żadnej akcji, by chociaż powalczyć o gola honorowego.

 

League One, 19/46, 06.12.2033

McCain Stadium, 6099 widzów

[9] Scarborough – [20] Wallsall, 4:0 (MANEVSKI ’23, Cooper [og] ‘45+1, THOMAS ’76, WALKER (k) ’82)

MoM: Andy Howard (Scarborough)

Odnośnik do komentarza

Watts w poprzednim sezonie strzelił 16 bramek w 43 meczach, a w tym sezonie może się poszczycić bilansem 26 meczów / 13 goli.

 

łaziii, to może być zarówno błogosławieństwo, jak i przekleństwo...

 

 

 

Dobra forma w ostatnich meczach skłoniła mnie do zachowania składu na najbliższe ligowe starcie przeciwko Brentford – drużynie zajmujące miejsce bezpośrednio za nami w ligowej tabeli. Mecz miał zatem bardzo wysoką stawkę i zwycięstwo w nim nie tylko pozwoliłoby odskoczyć od rywala, ale też dogonić czołówkę.

 

 

Hunt – Allen, Bailey, Allen, Howard – Eve, Cartwright, Turner, Walker – Manevski, Russell

 

Znakomicie weszliśmy w to spotkanie, strzelając bramkę w pierwszej akcji w 2 minucie, gdy akcję Turnera i Eve celnym strzałem zakończył Manevski. Niestety cztery minuty potem gospodarze mieli znakomitą szansę na wyrównanie, a Howard widząc wychodzącego na czysta pozycję Smitha, ściął go równo z trawą, uniemożliwiając mu zdobycie bramki, ale oznaczało to dla naszego obrońcy czerwoną kartkę za faul taktyczny. Ponieważ nie miałem na ławce rezerwowych żadnego stopera, wprowadziłem Newtona, a do obrony przesunąłem Walkera. Gospodarze jednak wiedzieli, że to jest ich szansa. W 10 minucie kolejny strzał Smitha znakomicie obronił Hunt, na co pięć minut potem odpowiedzieliśmy strzałem Walkera, który chwilowo zapomniał o defensywnych obowiązkach i zapędził się pod bramkę rywala. W 22 minucie znakomicie chytry strzał Eve obronił Ravnas, na co gospodarze dziewięć minut potem odpowiedzieli kolejnym strzałem Smitha, który nie zagroził naszej bramce. W 40 minucie mocno strzelał Ferreira z ostrego kąta, ale trafił tylko w boczną siatkę. W drugiej połowie zaraz na początku rywale doprowadzili do remisu. Świetnie strzał Smitha obronił ponownie Hunt, ale wobec dobitki Francisa był bezradny. Minutę potem na czystą pozycję wyszedł Dyer i gospodarze byli o włos od wyjścia na prowadzenie, ale pomocnik gospodarzy zmarnował tę szansę. Zemściło się to na nich okrutnie, gdy w 54 minucie długie podanie rezerwowego Hughesa otworzyło Manevskiemu drogę do bramki, a Macedończyk okazji takich marnować nie zwykł i znów prowadziliśmy! W 60 minucie Bailey dobrym podaniem uruchomił Hughesa, ale ten nie potrafił celnie przymierzyć. Jedenaście minut potem bramkarz gospodarzy uratował ich przed kolejnym golem i hattrickiem Manevskiego, a w 81 minucie wybił on piłkę po głębokim dośrodkowaniu rezerwowego Parkera, nie ufając obrońcom. W końcówce jeszcze dwie strzeleckie szanse miał Turner, ale żadna z nich nie zakończyła się golem. Najważniejsze jednak, że jest zwycięstwo.

 

League One, 20/46, 10.12.2033

Griffin Park, 12449 widzów

[7] Brentford – [6] Scarborough, 1:2 (MANEVSKI ‘2, Francis ’46, MANEVSKI ’54)

MoM: Paul Allen (Scarborough)

 

 

Zwycięstwo pozwoliło nam awansować jedną pozycję w tabeli, na miejsce piąte. Tymczasem nasz najbliższy rywal miał zweryfikować nasze plany i ambicje walki o awans do Championship. Podejmowaliśmy bowiem na wyjeździe drużynę Birmingham, aktualnego lidera League One i zdecydowanie murowanego kandydata do awansu. Że też akurat na to spotkanie wypadł nasz najlepszy stoper, którego musiał zastąpić Brady.

 

 

Hunt – Allen, Bailey, Allen, Brady – Eve, Cartwright, Turner, Walker – Manevski, Russell

 

Mecz rozpoczął się identycznie jak poprzedni. W 2 minucie wyszliśmy na prowadzenie, dzięki bramce strzelonej przez Manevskiego. Gospodarze, widząc taki obraz rzeczy, wzięli się za siebie i zaczęli grać niebo bardziej uważnie, bo brak szacunku dla nas zemścił się bardzo szybko. Minutę potem z resztą Manevski miał druga znakomitą szansę na strzelenie bramki, a w 7 minucie Omerzell świetnie obronił kolejny strzał Macedończyka. W 19 minucie ponownie górą był bramkarz gospodarzy, który tym razem poradził sobie z uderzeniem Cartwrighta. Wreszcie trzy minuty potem pierwszy raz naszej bramce zagrozili gospodarze lecz strzał Grahama był daleki od ideału. Po chwili kontuzji doznał gracz gospodarzy, Russell, którego zastąpił na boisku Clark. W 39 minucie trochę uśpieni monotonnym tempem gry gospodarzy, nadzialiśmy się na szybką kontrę, zamienioną na gola przez Warda. W drugiej połowie mieliśmy zagrać bardziej odważnie i pomóc miał w tym wprowadzony w przerwie za Eve Newton. I rzeczywiście to on miał dobrą piłkę na nodze w 54 minucie lecz uderzył niecelnie. Po chwili z daleka próbował też Turner, ale i on nie miał dobrze ustawionego celownika. W 63 minucie Allen przegrał pojedynek główkowy z Rasmussenem, ale na szczęście strzał Duńczyka był zbyt słaby, by zaskoczyć Hunta. Po chwili po niezłej akcji rezerwowego Parkera przed szansą stanął Walker lecz i on chybił z dystansu. W końcówce jeszcze okazję do zdobycia gola zwycięskiego miał Thomas, jednak jego strzał świetnie obronił Omerzell i mecz zakończył się remisem.

 

League One, 21/46, 14.12.2033

St. Andrews, 28546 widzów

[1] Birmingham – [5] Scarborough, 1:1 (MANEVSKI ‘2, Ward ’39)

MoM: Thomas Omerzell (Birmingham City)

Odnośnik do komentarza

Nadszedł czas rewanżu – tak pisały gazety przed meczem ligowym z Peterborough, które wyeliminowało nas z pucharu LDV Vans Trophy. Ja jednak musiałem się uporać z kilkoma problemami kadrowymi. Przede wszystkim wypadł ze składu kontuzjowany Walker, ale zastąpi go powracający do składu Scott. Dodatkowo na prawe skrzydło wskoczył Butler, a Eve został przesunięty do ataku w miejsce kontuzjowanego Russella. Na środek obrony powrócił też Howard, który już odbębnił karę zawieszenia za czerwoną kartkę.

 

 

Hunt – Allen, Bailey, Allen, Howard – Butler, Cartwright, Turner, Scott – Manevski, Eve

 

Początek meczu wskazywał, że żadna z drużyn nie chce się za bardzo otworzyć, aby nie stracić gola po kontrataku. Dopiero w 16 minucie długie podanie Wikinsona dotarło do Howella, ale ten oddał niecelny strzał. Osiem minut potem okazję bramkową miał Farrell lecz jego próba również była nieudana. Cztery minuty później strzelał też Warner, ale to kolejny piłkarz, który miał źle ustawiony celownik tego dnia. Mimo wielu strzałów, Hunt pozostawał bezrobotny. W 43 minucie w pierwszym naszym ofensywnym wypadzie udało się zdobyć bramkę lecz sędzia jej nie uznał, twierdząc, że jej macedoński strzelec był na pozycji spalonej. W drugiej połowie zaatakowaliśmy nieco odważniej, choć akcji bramkowych nadal było niewiele. W 58 minucie świetnie strzał z rzutu wolnego rezerwowego Pattersona obronił Walker, na co rywale w 71 minucie odpowiedzieli chybionym strzałem Byrnea. W końcówce swoją szansę miał również rezerwowy Thomas lecz i jego strzał znakomicie obronił bramkarz gości. Później jeszcze kontuzji doznał rezerwowy Newton, zmuszając nas do gry w osłabieniu w ostatnich kilku minutach, ale nie zaważylo to na wyniku spotkania.

 

League One, 22/46, 17.12.2033

McCain Stadium, 6381 widzów

[3] Scarborough – [12] Peterborough, 0:0

MoM: Ian Walker (Peterborough)

 

 

Spotkaniem z Colchester uzupełniamy zaległe spotkania i tym samym zamkniemy rundę jesienną w League One. Na to spotkanie nie przewidywałem zmian w składzie, a jedynie miejsce kontuzjowanego Newtona na ławce rezerwowych zastąpił powracający do składu Palmer. Bardzo zależało nam na zwycięstwie, by na półmetku maksymalnie zbliżyć się do liderującej dwójki.

 

Hunt – Allen, Hughes, Allen, Howard – Butler, Cartwright, Turner, Scott – Manevski, Eve

 

Początek spotkania, podobnie jak kilka dni wcześniej sprawiał wrażenie, że obie drużyny będą tu grać na bezbramkowy remis. Dopiero w 22 minucie jako pierwsi groźniej zaatakowali goście, a strzelał mój stary znajomy z Luton – Cardenas. Druga ciekawa akcja miała miejsce w 43 minucie, kiedy z dystansu uderzał Doherty, ale jego strzał zdołał wyblokować Allen na tyle, że Hunt spokojnie zdążył ją złapać. Po zmianie stron tempo meczu wzrosło. W 48 minucie kolejny raz umiejętności Hunta sprawdził Doherty, a cztery minuty później nasz bramkarz obronił też strzał Zazy. W 62 minucie padł gol dla gości. Cardenas świetnie dośrodkował z lewego skrzydła, a akcję w polu karnym zamknął celnym strzałem głową Allen, zdobywając bramkę. Po chwili szansę na doprowadzenie do remisu zmarnował wprowadzony chwilę wcześniej Thomas. W 81 minucie natomiast po akcji Allena w dobrej sytuacji znalazł się Patterson, którego strzał pozostawię jednak bez komentarza. W doliczonym czasie gry goście mogli nas pogrążyć lecz w sytuacji sam na sam z bramkarzem, Dobson stracił głowę i fatalnie przestrzelił.

 

League One, 23/46, 21.12.2033

McCain Stadium, 5878 widzów

[3] Scarborough – [18] Colchester, 0:1 (Allen ’62)

MoM: Mourad Zaza (Colchester)

Odnośnik do komentarza

Rundę rewanżową rozpoczynaliśmy od trudnego sprawdzianu. Na nasz stadion przyjeżdżala bowiem drużyna MK Dons, z którą mamy w tym sezonie pewne rachunki do wyrównania. Nie zmieniałem składu mimo porażki, bo nawet miałbym problem wskazać głównych winowajców. Uznałem, że lepiej dać szansę tym samym graczom, by zmazali plamę na honorze.

 

 

Hunt – Allen, Hughes, Allen, Howard – Butler, Cartwright, Turner, Scott – Manevski, Eve

 

Ten mecz, podobnie jak dwa poprzednie, zaczął się tak samo. Gdzieś uszła z moich podopiecznych werwa do atakowania od pierwszych minut. I tak w 27 minucie pierwszą ciekawą akcję ofensywną przeprowadzili goście lecz nie potrafił jej celnym strzałem zakończyć Murray. Cztery minuty potem odpowiedzieliśmy akcją Allena, podaniem do Manevskiego, krótkim rozegraniem z Eve i golem Tobagijczyka, który otworzył tym samym wynik spotkania. Jak się okazało, była to ostatnia ciekawa sytuacja z pierwszej połowy. Drugą zaczęliśmy nieźle, chcąc szybko strzelić gola, ale Turner nie zdołał zaskoczyć bramkarza rywali. W 57 minucie po niezłej akcji Cartwrighta na skrzydle, pilka trafiła do Scotta, ale kontuzja sprawiła, że nie czuje on jeszcze piłki na tyle dobrze, by celnie przymierzyć. W 68 minucie szansę na wyrównanie zmarnował Martinez, który dostał piłkę od Cartwrighta (ale innego, nie tego „naszego”). Po chwili bliski zdobycia gola był rezerwowy Thomas, którego strzał z woleja obronił jednak Riley. Trzy minuty później kolejny ławkowi cz – Patterson, stanął przed szansą, którą zmarnował. Wreszcie jednak drugi gol padł, gdy w 85 minucie Turner uderzył mocno i precyzyjnie, wykorzystując świetne odegranie Hughesa i tym samym ustalając wynik spotkania.

 

League One, 24/46, 26.12.2033

McCain Stadium, 5395 widzów

[3] Scarborough – [4] MK Dons, 2:0 (EVE ’31, TURNER ’85)

MoM: Chris Cartwright (Scarborough)

 

 

Zwycięstwo oprócz niesamowitego prestiżu, pozwoliło nam zbliżyć się do lidera z Reading na odległość dwóch oczek. Być może uda nam się go przeskoczyć już w najbliższym meczu ze Swansea. Mamy jednak poważny problem. Kontuzji na treningu doznał Hunt i do bramki wskoczy Davis, który w tym sezonie jeszcze się w meczu ligowym, czy też pucharowym kibicom nie pokazywał. Powiem szczerze, że nieco się o jego formę obawiam.

 

 

Davis – Allen, Hughes, Allen, Howard – Butler, Cartwright, Turner, Scott – Manevski, Eve

 

W przeciwieństwie do poprzednich meczów, ten zaczęliśmy z większym animuszem i w 8 minucie już Nieminen został sprawdzony po strzale z rzutu wolnego w wykonaniu Scotta. Dwie minuty potem bramkarz gospodarzy w sytuacji sam na sam też wybronił strzał Eve. Po chwili kontuzji doznał Butler i w jego miejsce wprowadziłem Pattersona, ale nie odbiło się to negatywnie na naszej grze. W 19 minucie indywidualną akcję przeprowadził Cartwright, ale jej wykończenie było dalekie od ideału. Wreszcie w 27 minucie fatalny błąd Burriego wykorzystał Eve, przejmując piłkę i strzelając niemal do pustej bramki. Po chwili bramkarz gospodarzy uratował ich po kolejnym błędzie obrońców, gdy uderzał Patterson. W 34 minucie efektowny strzał z daleka oddał Moore, ale piłka na szczęście daleko minęła naszą bramkę. W 38 minucie Carter potrafił jednak zdobyć gola wyrównującego dla Swansea. Jeszcze zaś przed przerwą Edwards miał okazję, by przechylić szalę na korzyść gospodarzy. Po przerwie wróciliśmy do naszego ofensywnego stylu i o ile akcja Eve z 46 minuty nie przyniosła bramki, o tyle dziesięć minut potem na listę strzelców wpisał się Manevski, wykorzystując fenomenalne dogranie od Scotta. Po chwili Allen przeprowadził niezłą akcję na skrzydle, dograł do Cartwrighta, ale ten spudłował w dogodnej sytuacji. W 69 minucie padł trzeci gol dla Scarborough, a strzelił go Turner, wykorzystując chytre podanie od Manevskiego, który dojrzał lepiej ustawionego partnera. W 73 minucie rezerwowy Thomas doznał urazu i musiał opuścić boisko, a ponieważ był to trzeci z rezerwowych, kończyliśmy mecz w dziesięciu. Nie przeszkodziło nam to jednak kontrolować przebieg meczu. Ba, nawet strzelić kolejną bramkę, gdy w 78 minucie kolejny ławkowicz, Walker, wykorzystał dokładną centrę Hughesa i strzelił gola. W końcówce mieliśmy jeszcze przynajmniej dwie dogodne sytuacje bramkowe, ale żaden gol więcej już nie padł.

 

League One, 25/46, 28.12.2033

The White Rock Stadium, 5886 widzów

[24] Swansea – [3] Scarborough, 1:4 (EVE ’27, Carter ’38, MANEVSKI ’57, TURNER ’69, WALKER ’78)

MoM: Dragan Manevski (Scarborough)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...