Skocz do zawartości

[FM2006] Guys in the red... are fighting for win...


Rekomendowane odpowiedzi

W minionym sezonie drużyna Luton rozegrała 56 meczy, w których udało się strzelić 96 bramek, co daje średnią 1,71 bramki na mecz. W tych meczach straciliśmy 83 bramki, uzyskując wynik 1,48 traconej bramki na mecz. Widać zatem, że ogólny bilans bramek jest dodatni, co bardzo mnie cieszy. Piłkarze otrzymali 42 żółte kartki (0,75 kartki na mecz) i 4 czerwone (0,04 kartki na mecz). Średnia widownia na tych spotkaniach wyniosła tylko 6793 widzów, co jednak i tak stanowi 65% łącznej pojemności stadionu. Na jego rozbudowę raczej nie mam co liczyć.

 

Obecnie na koncie klubowym znajduje się 1,98 miliona euro, a tegosezonowy zysk wyniósł 1,4 miliona. Do wydania na transfery z 1,33 miliona euro pozostało jeszcze 969 tysięcy euro. Na pensje klub przeznaczył z początku 58,85 tysięcy euro, ale obecnie przekraczamy ten budżet o ponad cztery tysiące i wynosi on 63,07 tysięcy euro. Średnia pensja w klubie wynosi 1,8 tysiąca euro tygodniowo.

 

Warto jeszcze zanotować, jakie wyniki osiągało Luton, gdy dołączyłem do drużyny na stanowisko selekcjonera. W chwili przyjścia drużyna zajmowała ostatnie miejsce w lidze, gromadząc w 20 meczach zaledwie 14 punktów z bilansem bramkowym 24-37. Miałem zatem do rozegrania 26 ligowych spotkań. Trzeba przyznać, że uzyskałem bardzo przyzwoity wynik, bo na koniec sezonu drużyna zdobyła 56 punktów, zatem pod moją wodzą w 26 meczach zdobyliśmy 38 punktów, co daje średnią 1,46 punktu na mecz. Przy założeniu, że z taką średnią zdobywalibyśmy punkty przez cały sezon, osiągnęlibyśmy wynik punktowy w granicach 67 oczek, a taki rezultat to już otarcie się o strefę barażową. To dobry prognostyk przed kolejnym sezonem. Trzeba też zauważyć, że znacznie poprawił się nasz bilans bramkowy, który na koniec sezonu wyniósł 78-74. Zdobyliśmy zatem 54 bramki, tracąc tylko 37.

 

Jeszcze kilka słów o statystykach poszczególnych graczy w drużynie. Najwięcej występów zaliczył Phillips – 56. Jeden mniej na swoim koncie ma Rutten, a po 44 mecze zagrali King i Harris. Najwięcej bramek, bo 20 strzelił grający już dla Hull Davis. Osiemnaście trafień zanotował Russotto, a jedenaście Piovesan. W klasyfikacji asyst zdecydowanie przewodzi Phillips z 17 kończącymi podaniami. Siedem zanotował Rutten, a po sześć Richards i Piovesan. Najwięcej nagród MoM uzyskał Bergroth – 5, po cztery uzyskali Rutten i Russotto. Najskuteczniej podającym w drużynie został King z wynikiem 81%, za nim znaleźli się Brgroth (80%) oraz Fagiani (79%). Najczęściej odbierającym piłkę był również King z wynikiem 7.39. Kolejne pozycje w minirankingu przypadły Bergrothowi (5.13) i Lynchowi (4.93). Najczęściej dryblował Collins (5.37). Nieco rzadziej próbowali dryblingów Russel (4.57) oraz Caputo (4.47). Najlepszy celownik miał Fagiani, który osiągnął skuteczność 75%. Za nim znaleźli się Russotto z 68-procentowym wynikiem i Sinclair, który uderzał na bramkę z 63-procentową skutecznością. Na koniec wreszcie najwyższą notę zaliczył Piovesan (7.80), za nim znaleźli się zaś Russotto (7.57) oraz Queudrue (7.55).

Odnośnik do komentarza

Jakoś dziwnie szybko (za szybko) przyszedł dzień 1 lipca, co oznaczało ni mniej ni więcej jak kolejne poważne wzmocnienia w klubie. Kibice i prezes może i oczekiwali większych nazwisk, ale ja raczej trzymałem się swojej polityki transferowej i sprowadzałem graczy, których ja uważałem za potencjalne wzmocnienia dla klubu.

 

Jak na ironię jednak, już pierwszy transfer uznany został przez prezesa za bardzo trafny. Ucieszył się on bowiem, że udało się sprowadzić do klubu gwiazdę. Tym piłkarzem jest szwedzki napastnik Marcus Rosenberg (SWE, 32, 42A / 10G), który ostatnie trzy sezony spędził w Preston, gdzie jednak nie przekonał do siebie poszczególnych trenerów i w końcu wypełnił kontrakt i odszedł na wolny transfer. Mimo, że ma już 32 lata może być poważnym wzmocnieniem.

 

Kolejnym piłkarzem, również bardziej znanym na arenie międzynarodowej jest irlandzki obrońca, Gary Doherty (IRL, 35, 57A / 4G), którego sprowadziłem raczej po to, by pomagał młodszym kolegom i dawał cennych rad, bo jego doświadczenie może być nad wyraz pomocne. Co ciekawe, a pewnie nie wszyscy o tym wiedzą, Irlandczyk jest naszym wychowankiem. Zaczynał bowiem w Luton swoją karierę piłkarską w 1997 roku.

 

Postanowiłem również, że Spearing powinien mieć jakiegoś konkurenta do gry na prawej obronie i sprowadziłem również z wolnego transferu Gary’ego Robertsa (ANG, 28), który ostatnio grywał w Peterborough, a jest wychowankiem Crewe. Na pewno większa konkurencja na prawej obronie nie zaszkodzi żadnemu z nich.

 

Uznałem również za konieczne wzmocnienie prawego skrzydła, bo biegający na nim Harris nie miał praktycznie żadnej konkurencji, a ja żadnej alternatywy i już w poprzednim sezonie były momenty, kiedy Harris nie mógł grać, a ja miałem niemały orzech do zgryzienia, kogo wystawić w miejsce Anglika. Teraz sprowadziłem niemieckiego pomocnika, Michaela Ristica (NIE, 25), który poprzedni sezon spędził na wypożyczeniu w belgijskim Westerlo, a ja jego kartę przejąłem od Ipswich.

 

Drugim Niemcem, który dołączył do drużyny jest ofensywny pomocnik, mogący też grać na obu skrzydłach, Frank Winter (NIE, 22). Piłkarz ten ostatnio występował w Middlesbrough, ale tam nie zdołał się przebić do pierwszego składu i został zepchnięty do rezerw, skąd udało nam się go wyrwać. Oczywiście za darmo. Jest on wychowankiem Kaiserslautern, gdzie zaliczył kilka udanych sezonów.

 

Uznałem też za konieczne wzmocnienie jeszcze środka obrony i dlatego sprowadziłem włoskiego stopera, Andrea Galuppo (WŁO, 29). Ten wychowanek Parmy i gracz Bari niedawno przeszedł do angielskiego Southampton, ale tam nie zdołał do siebie przekonać menedżera i podobnie jak jego niemiecki kolega, został przesunięty do rezerw, skąd już nie było problemów, by go wyciągnąć.

 

Poważnym, przynajmniej w moich oczach, wzmocnieniem jest przyjście do klubu pomocnika Nicolasa Meyera (SUI, 26, 8u21-A / 0G), który niespecjalnie sprawdził się w Coventry, a u nas będzie miał szansę na rozwinięcie skrzydeł. To typowy defensywny pomocnik, a więc piłkarz na pozycji, na jakiej mieliśmy wakat. Skromne doświadczenie reprezentacyjne (to nic, że w meczach juniorów) również powinno być istotne.

 

Odejście Davisa i coraz bliższe rozstanie się z Bellem wymusiło na mnie też poszukiwanie jeszcze jednego napastnika. Trafiło na Włocha grającego w Blackburn, a właściwie w rezerwach tego klubu, Gianluigiego Ferrarę (WŁO, 28). Będzie on raczej napastnikiem rezerwowym, ale skoro zgodził się na taką rolę, to postanowiłem go mimo wszystko sprowadzić.

 

Na pozycję defensywnego pomocnika udało mi się sprowadzić do klubu jeszcze młodego wychowanka Shamrock Rovers, Justina Collinsa, o którym już mówi się, że jest nowym Royem Keanem. Wydaje mi się jednak, że takie porównanie jest nieco na wyrost, ale z drugiej strony ten młody Irlandczyk pokazuje naprawdę sporo na boisku i widać, że ma potencjał. Kosztował on, bagatela, tysiąc euro.

 

Ostatnim napastnikiem jest Matt Derbyshire (ANG, 29), którego grą byłem zafascynowany, gdy ten występował pod okiem znanego polskiego szkoleniowca w Redditch, choć sam wyciągnąłem go z rezerw Millwall. W rezerwach tych strzelał bowiem bardzo dużo bramek i był wyróżniającym się graczem, a Luton miało deficyt napastników. Najlepszy sezon zaliczył w Lincoln, gdzie w 34 meczach strzelił 20 bramek. Liczę, że teraz do tego nawiąże.

 

Na koniec sprowadziłem jeszcze dwóch Skandynawów. Graczy, którzy raczej dopiero mają u nas osiągnąć szczyt swoich umiejętności, bo mają na to jeszcze czas. Pierwszym z nich jest Zeb Gessang-gottowt Zeb (SWE, 20, 1A / 0G), środkowy defensor, za którego kartę zapłaciliśmy Elfsobrgowi zaledwie dwa tysiące euro. Drugim natomiast jest Jari Siivonen (FIN, 20), wyciągnięty z FC Lahti. Fin kosztował tylko tysiąc więcej od swojego szwedzkiego kolegi. Obaj ci gracze mają jeszcze spoo czasu na rozwinięcie swoich umiejętności, choć na chwilę obecną większe szanse na grę w pierwszym składzie ma Siivonen.

Odnośnik do komentarza

Napływ zawodników trzeba było jakoś wyrównać, sprzedając kilku niechcianych w Luton. Gdybyśmy mieli tylko kupować, nikogo nie sprzedawając, zespół szybko by upadł finansowo i pod względem morale, bo więcej graczy to mniej szansy dla poszczególnych piłkarzy na występy w pierwszym składzie.

 

Jako pierwszy nasz zespół opuścił Adam Collins, który tak udanie prezentował się pod koniec zeszłego sezonu. Z racji tego, że nie chciał podpisać nowego kontraktu i trafił się dobry kupiec, stwierdziłem, że nie warto na siłę tego skrzydłowego trzymać i za 400 tysięcy euro Adam odszedł do Rushden & Diamonds, gdzie pewnie będzie mógł liczyć na regularne występy.

 

Niestety nie udało się w klubie zatrzymać Joe Harta, który nie zgodził się na podpisanie nowego kontraktu i wybrał ofertę Coventry. Szkoda, bo Hart pokazał w drugiej części sezonu, że jest naprawdę dobrym bramkarzem i pewnie by się nam przydał. Co ciekawe, Hart zaraz po przyjściu do swojego nowego klubu, został przesunięty automatycznie do rezerw.

 

Podobna sytuacja jak z Hartem była z Sinclairem, który nie chciał przedłużyć swojego kontraktu z klubem i zdecydował się na transfer do Swindon. Choć akurat w jego przypadku może to być krok naprzód, bo tam będzie mógł rozwinąć skrzydła, grając regularnie w pierwszym zespole, czego u nas raczej nie mogłem mu zapewnić.

 

Na listę transferową powędrował również Jones, który zupełnie nie znalazł uznania w moich oczach i bardzo szybko pojawili się chętni na usługi Walijczyka. Wreszcie za 70 tysięcy euro trafił on do Rushden & Diamonds (będzie występował razem ze swoim kolegą z drużyny, Collinsem).

 

Podobny los spotkał niechcianego przeze mnie w klubie Allesandro Caputo. Trafił na listę transferową i bardzo szybko pojawiły się oferty jego kupna, bo wiele klubów już wcześniej miało chrapkę na młodego Włocha. Ostatecznie zdecydował się on na powrót do Ojczyzny – za 150 tysięcy euro jego kartę zawodniczą wykupiło Cisco Roma.

 

Na koniec pożegnaliśmy się również z 30-letnim już Mattem Richardsem, który w nowym sezonie i tak raczej nie miał szans na grę. Wystawiony na listę transferową szybko znalazł sobie nowe miejsce w Millwall, a niebieski klub musiał za kartę zawodnika zapłacić 90 tysięcy euro. Co ważne, nie oddaliśmy go za darmo.

 

Warto jeszcze wspomnieć, że do drużyny dołączył nowy fizjoterapeuta, 40-letni Włoch, Mateo Musumeci.

Odnośnik do komentarza

W takcie ruchów transferowych drużyna cały czas uczestniczyła w przygotowaniach do nowego sezonu rozgrywając mecze sparingowe. Udało się w okresie przygotowawczym zagrać ich aż osiem, z czego kilka z naprawdę znanymi i wymagającymi rywalami, jak choćby Celtic, Betis, Everton, czy Bolton.

 

 

01.07.2015, Luton – Bolton, 1:4 (Piovesan)

 

04.07.2015, Luton – Betis, 0:0

 

08.07.2015, Luton – Everton, 1:0 (Winter)

 

12.07.2015, Luton – Stoke, 2:0 (Russel, Bell)

 

16.07.2015, Luton – Celtic, 0:0

 

19.07.2015, Luton – Hartlepool, 3:0 (Russotto x3)

 

29.07.2015, Luton – Plymouth, 1:1 (Ferrara)

 

02.08.2015, Luton – Southampton, 1:1 (Russotto)

 

 

Trzeba wspomnieć tez o tym, że oprócz wartości czysto sportowej tych sparingów, klub sporo też na nich zarobił (bilety na mecze), osiągając z tego tytułu przychód w wysokości 900 tysięcy euro.

Odnośnik do komentarza

Na inaugurację sezonu przyjeżdżała do nas drużyna Gilligham, a więc przeciwnik jak najbardziej do ogrania i udanego rozpoczęcia sezonu. Nie byłem tylko pewien jak zagrają nowi gracze w pierwszym oficjalnym meczu. Wszak miałem zamiar wprowadzić do składu kilku nowych piłkarzy i nie byłem do końca przekonany i jakości ich komunikacji na boisku.

 

 

Politi – Siivonen, Phillips, Bergroth, Lolli – Ristic, Queudrue, Fagiani, Meyer – Russotto, Piovesan

 

Początek meczu należał zdecydowanie do nas. W pierwszym kwadransie kilkakrotnie zmusiliśmy bramkarza gości, Hoopera do zdecydowanych interwencji. Choć w 8 i 11 minucie poradził on sobie i uchronił zespół przed utratą gola, to w 15 minucie wobec mocnego i precyzyjnego strzału Piovesana był już bezsilny. Minutę później goście już mogli doprowadzić do wyrównania, gdy strzelał Sparv. W 34 minucie to my mogliśmy powiększyć przewagę, gdyby tylko Russotto lepiej przymierzył. Osiem minut później ponownie ten włoski napastnik strzelał na bramkę lecz znów niecelnie. Po przerwie niestety szybko straciliśmy bramkę, którą strzelił Charpie i mecz niejako zaczynał się od początku. Chwilę później co prawda Queudrue strzelał z dystansu, ale Hooper bez problemów obronił to uderzenie. Podobnie jak w 74 minucie, gdy poradził sobie ze strzałem Piovesana. W końcówce goście mogli strzelić gola zwycięskiego, ale rezerwowy Scott nie wykorzystał znakomitej okazji i mecz zakończył się podziałem punktów.

 

League One, 1/46, 08.08.2015

Kenilworth Road, 7241 widzów

Luton – Gillingham, 1:1 (PIOVESAN ’15, Charpie ’53)

MoM: Federico Piovesan (Luton Town)

 

 

Kilka dni później już trzeba było jechać do Bristolu na mecz z tamtejszymi “roverami”. W składzie nie planowałem żadnych zmian i tak też się stało. Zagraliśmy tym samym zestawieniem. Byłem ciekaw tego, co pokaże drużyna w pierwszym wyjazdowym meczu tego sezonu. Rywal nie byle jaki, ale i od moich podopiecznych mogłem wymagać więcej niż to, co pokazali w pierwszym spotkaniu.

 

 

Politi – Siivonen, Phillips, Bergroth, Lolli – Ristic, Queudrue, Fagiani, Meyer – Russotto, Piovesan

 

Niestety nieudanie rozpoczął się dla nas ten mecz, gdyż w 12 minucie straciliśmy bramkę po strzale Talbota. Minutę później zaś błyskawiczna kontra gospodarzy dała im drugie trafienie i to chyba odebrało nam ochotę do gry. Jakby tego było mało w 21 minucie kontuzji doznał Ristic i musiał opuścić boisko. W jego miejsce wprowadziłem Wintera. W 25 i 27 minucie Politi dwukrotnie ratował nasz zespół przed utratą bramki i robił to skutecznie. W 30 minucie zaatakowaliśmy odważniej, ale wysiłek drużyny zmarnował swoim słabym strzałem Bergroth, który zawędrował pod pole karne rywali. Pięć minut później ponownie w roli głównej występował Politi, który bronił strzał McDonalda. Druga połowa zaczęła się od naszych ataków lecz pierwsza próba Phillipsa była nieudana. W 59 minucie groźnie szarżował gracz gospodarz, O’Keefe, ale nie zdołał wykorzystać wypracowanej sobie sytuacji. W 66 minucie jeszcze raz o sobie dał znać Talbot, ale tym razem jego strzał był niecelny. W końcówce gospodarze dwukrotnie strzelali bramki, dwukrotnie autorem trafień był Talbot, ale za każdym razem sędzia nie uznawał bramki, dopatrując się spalonych.

 

League One, 2/46, 11.08.2015

Memorial Stadium, 11604 widzów

[1] Bristol Rovers – [20] Luton, 2:0 (Talbot ’12, McDonald ’13)

MoM: Łukasz Mrówka (Bristol Rovers)

Odnośnik do komentarza

Początek sezonu na pewno nie jest dla nas wymarzony, ale nie wolno nam się podłamywać. Jeszcze wiele spotkań przed nami i będą na pewno okazje, żeby się poprawić i zrewanżować za te dwa nieudane mecze. Mam nadzieję, że zwycięstwo przyjdzie już w spotkaniu z Leyton Orient. Kontuzjowanego Ristica zastąpi w tym spotkaniu jego rodak, Winter.

 

 

Politi – Siivonen, Phillips, Bergroth, Lolli – Winter, Queudrue, Fagiani, Meyer – Russotto, Piovesan

 

Na początku spotkania doskonałą okazję zmarnować zdążył Meyer, ale i tak Szwajcar był bardzo aktywny tego dnia. Cztery minuty później zaatakowali goście, ale strzał Echanomiego nie sprawił problemów Politiemu. W 30 minucie doskonały strzał Russotto obronił O’Donnell. Przed przerwą bramkarz gospodarzy obronił jeszcze jeden strzał Meyera, ale to było wszystko na co stać było moich podopiecznych w pierwszych czterdziestu pięciu minutach. Po zmianie stron mieliśmy zagrać agresywniej i skuteczniej. Przynajmniej takie były zalecenia. Efekty przyszły bardzo szybko. W 50 minucie dośrodkowanie Russotto na bramkę zamienił Meyer, który prawdę powiedziawszy, na gola zasłużył. Pięć minut później Szwajcar po raz drugi wpisał się na listę strzelców, tym razem wykorzystując dośrodkowanie Phillipsa z rzutu rożnego. Nasza gra po zmianie stron wyglądała już znacznie lepiej. W 66 minucie kolejne groźne uderzenie obronił O’Donnell, ale był to jedyny widoczny piłkarz gości w tym meczu w drugiej połowie. Dzieła zniszczenia dopełnił rezerwowy Rosenberg, który wykorzystał jedenastkę podyktowaną za faul bramkarza gości na rezerwowym Harrisie.

 

League One, 3/46, 15.08.2015

Kenilworth Road, 5427 widzów

[20] Luton – [23] Leyton Orient, 3:0 (MEYER ’50, MEYER ’55, ROSENBERG (k) ‘86)

MoM: Alan Phillips (Luton Town)

 

 

W następnej kolejce podejmowaliśmy rywala, którego przed sezonem wzmocniliśmy aż dwoma zawodnikami. Chodzi oczywiście o Rushden & Diamonds. Mecz będziemy rozgrywać na stadionie rywala, co daje mu pewną przewagę, ale my dobrze czujemy się w grze z kontry, a poza tym ostatnie zwycięstwo dodało nam wiary we własne siły.

 

 

Politi – Siivonen, Phillips, Bergroth, Lolli – Winter, Queudrue, Fagiani, Meyer – Russotto, Piovesan

 

Bardzo udanie rozpoczęliśmy ten mecz od szybciutko zdobytej bramki, gdy podanie Fagianiego przedłużył głową Meyer, piłka trafiła pod nogi Russotto, a ten już nie zwykł marnować takich znakomitych okazji. Pięć minut później akcja przeniosła się pod nasze pole karne, gdzie strzał Johnsona bardzo ładnie obronił Politi. W 13 minucie ponownie popisał się Politi, tym razem interweniując po uderzeniu z rzutu wolnego Robinsona. W 30 minucie to my przeprowadziliśmy kolejny groźny atak. Prawym skrzydłem sunął Winter, ale został ścięty w polu karnym przez Robinsona i sędzia przyznał nam jedenastkę, którą na bramkę zamienił sam poszkodowany. Ta bramka mocno podirytowała gospodarzy, którzy nie potrafili znaleźć na nas żadnego sposobu i ograniczali się od teraz tylko do gry faul, na co sędzia reagował pokazując żółte kartki, którymi ukaranych zostało pięciu zawodników Rushden w pierwszej połowie. W drugiej połowie odważniej zaatakowali gospodarze lecz strzał mojego byłego podopiecznego, Jonesa, bez problemów obronił Politi. W samej końcówce Winter był bliski strzelenia swojej drugiej bramki w meczu, ale zabrakło mu trochę szczęścia, bo piłka odbiła się od poprzeczki i wyszła poza boisko. Gracze Rushden nie potrafili jednak zmienić już wyniku meczu.

 

League One, 4/46, 22.08.2015

Nene Park, 2281 widzów

[7] Rushden – [12] Luton, 0:2 (RUSSOTTO ‘1, WINTER (k) ‘30)

MoM: Andrea Russotto (Luton Town)

Odnośnik do komentarza

Dobra forma w dwóch ostatnich spotkaniach była istotna, zwłaszcza w kontekście zbliżającego się meczu I rundy Pucharu Ligi. Naszym rywalem miało być grające o klasę wyżej Portsmouth. Paradoksalnie naszym atutem może być to, że gramy… na wyjeździe. Najważniejsze, że w składzie, poza absencją Russotto, nie zabraknie nikogo więcej.

 

 

Politi – Siivonen, Phillips, Bergroth, Lolli – Winter, Queudrue, Fagiani, Meyer – Derbyshire, Piovesan

 

Już na początku meczu doskonałą okazję do zdobycia bramki zmarnował Piovesan, który nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem gospodarzy. W 21 minucie blisko zdobycia bramki był też Derbyshire, ale w ostatniej chwil uprzedził go obrońca Portsmouth i zabrał mu piłkę. Trzynaście minut później znów Derbyshire pokazał się z dobrej strony lecz i tym razem nie zdołał umieścić piłki w siatce. Druga połowa to nadal nasze ataki, które niestety nie przynosiły nam bramek. W 51 minucie Adams kapitalnie obronił strzał Phillipsa z rzutu wolnego. Trzynaście minut później groźnie z dystansu uderzał Piovesan lecz piłka musnęła słupek i wyleciała poza boisko. W 74 minucie z lewego skrzydła zszedł Queudrue i strzelił mocno na bramkę, ale nie trafił dobrze w piłkę i ta poleciała daleko obok celu. Regulaminowy czas nie przyniósł rozstrzygnięcia, a dogrywka cały czas toczona była w rytmie meczowym, czyli pod nasze dyktando, ale bez potwierdzenia w postaci zdobytej bramki. Dlatego też potrzebne były rzuty karne. Tutaj również nie mieliśmy szczęścia i przegraliśmy ten konkurs 5-3, a o wszystkim zadecydował niewykorzystany rzut karny przez Lolliego.

 

Carling Cup, I runda, 28.08.2015

Fratton Park, 6013 widzów

[C] Portsmouth – [L1] Luton, 0:0, k – 5:3

MoM: Simon Bergroth (Luton Town)

 

 

Trochę się obawiałem, czy ta strzelecka niemoc nie potrwa przypadkiem dłużej I nie przełoży się na mecze ligowe. Okazją, aby to zweryfikować miał być mecz z Southend – drużyną, która aktualnie zamyka tabelę, a więc przeciwnikiem na chwilę obecną mniej wymagającym. Potrzebowaliśmy jednak dużo lepszej skuteczności niż w ostatnich dniach. W składzie kontuzjowanego Lolliego zastąpił rodak Galuppo.

 

 

Politi – Siivonen, Phillips, Bergroth, Galuppo – Winter, Queudrue, Fagiani, Meyer – Derbyshire, Piovesan

 

Początek to tradycyjnie pokaz umiejętności Piovesana, nie zakończony jednak celnym strzałem na bramkę. W 15 minucie zaatakowali gospodarze lecz strzał Duboisa był za słaby by móc zaskoczyć Politiego. W 20 minucie Sandercombe obronił bardzo mocny strzał Derbyshire’a, a dwie minuty później powtórzył dobrą interwencję po kolejnym piekielnie silnym uderzeniu Anglika. W 28 minucie z daleka uderzał Queudrue, ale zdecydowanie lepiej wychodzi mu strzelanie na bramkę z piłki stojącej. Osiem minut później ponownie Piovesan dał znać o sobie lecz i tym razem nie znalazł sposobu na zdobycie bramki. Po przerwie również zaczęliśmy mocno od strzału Wintera, a w 51 minucie Sandercombe pierwszy raz po zmianie stron musiał się wykazać. W 71 minucie jedną z nielicznych akcji przeprowadzili gospodarze, ale strzał Maidensa to najlepszych nie mógł należeć. Trzy minuty później strzelał Jackson lecz i tym razem Politi nie miał przy tym uderzeniu specjalnie dużo pracy. W końcówce bramkę w debiucie mógł strzelić Galuppo, ale źle złożył się do strzału głową i piłka poleciała wysoko nad poprzeczką. Remis to trochę mimo wszystko niesprawiedliwy wynik, bo przeważaliśmy przez większą część meczu.

 

League One, 5/46, 05.09.2015

Roots Hall, 4043 widzów

[24] Southend – [9] Luton, 0:0

MoM: Tim Sandercombe (Southend United)

Odnośnik do komentarza

Jedynym pozytywnym aspektem po ostatnim słabszym meczu może być fakt, że znów zachowaliśmy czyste konto. Nasza gra w obronie wygląda bardzo dobrze, ale w ataku jest już znacznie gorzej i nad tym musimy jeszcze dużo pracować. W spotkaniu z Wallsall do składu wraca po kontuzji Russotto, który może wreszcie pomoże przełamać drużynie strzelecką niemoc, jaka nas dotknęła.

 

 

Politi – Siivonen, Phillips, Bergroth, Galuppo – Winter, Queudrue, Fagiani, Meyer – Russotto, Piovesan

 

Początek pokazał już, że ten mecz może być dla nas bardzo trudny. W 5 minucie pierwszy groźny strzał oddał Brown, choć tym razem jeszcze nie trafił w bramkę. Pięć minut później odpowiedzieliśmy akcją i strzałem Piovesana, również niecelnym. W 15 minucie gospodarze zdołali objąć prowadzenie, a na listę strzelców wpisał się właśnie Brown. Jedenaście minut później ładnie w akcję ofensywną włączył się Siivonen, ale jego strzał obronił Brennan. W 33 minucie po kombinacyjnej akcji i dośrodkowaniu z prawego skrzydła Wintera najwyżej do piłki wyskoczył Russotto i strzałem głową umieścił ją w siatce. W 38 minucie bliskim zdobycia drugiej bramki dla Luton był Meyer, ale jego strzał z linii bramkowej wybił Hughes. Rozluźnienie w końcówce pierwszej połowy okazało się dla nas jednak zabójcze. Najpierw Siivonen sfaulował Hammilla w polu karnym i jedenastkę na bramkę zamienił Brown, a chwilkę później trzeciego gola dołożył Hughes. Te dwie bramki zupełnie nas złamały i po zmianie stron graliśmy katastrofalnie. Dość powiedzieć, że po bardzo prostych błędach gospodarze punktowali nas niesamowicie, a dwie kolejne bramki Browna to najlepszy na to dowód. To najgorszy mecz w wykonaniu Luton odkąd prowadzę ten klub.

League One, 6/46, 09.09.2015

Bescot Stadium, 10306 widzów

[7] Wallsall – [12] Luton, 5:1 (Brown ’15, RUSSOTTO ’33, Brown (k) ’45, Hughes ‘45+2, Brown ’77, Brown ’81)

MoM: Chris Brown (Wallsall)

 

 

Odpowiednia rozmowa motywacja po poprzednim meczu i przed kolejnym spotkaniem miała spowodować, że na mecz z Coventry moi podopieczni wyjdą odpowiednio zmotywowani I zagramy znacznie lepiej niż z Walsall. W składzie od razu pojawiło się kilka zmian personalnych. Przede wszystkim pojawili się w nim Ferrara, Spearing oraz Lolli.

 

 

Politi – Spearing, Phillips, Bergroth, Lolli – Winter, Queudrue, Fagiani, Meyer – Ferrara, Russotto

 

Efekty pracy psychologicznej z piłkarzami były natychmiastowe. W 9 minucie spotkania Russotto otworzył bowiem wynik meczu. Osiem minut później ten sam piłkarz po ładnej akcji z Ferrarą zdobył drugiego gola i wszystko wskazywało na to, ze ten mecz może być przełomowy. Minutę później na listę strzelców wpisał się również Ferrara, dla którego było to pierwsze trafienie w barwach Luton. Przy golu wspaniałym podaniem asystował Queudrue. W 23 minucie goście odpowiedzieli golem kontaktowym, autorstwa Brandy’ego. Nadal jednak kontrolowaliśmy w pełni przebieg meczu. W 42 minucie Ferrara po raz drugi zapisał się w protokole meczowym jako strzelec bramki, tym razem po dośrodkowaniu Philipsa. Jednak jeszcze przed przerwą Brandy strzelił drugiego gola i dystans pomiędzy drużynami wcale nie był taki widoczny. Po zmianie stron nadal graliśmy ofensywnie, czego konsekwencją był gol Russotto w 52 minucie meczu. Natychmiast goście odpowiedzieli trafieniem Greena. Mecz układał się przedziwnie. W 78 minucie Russotto strzelił swojego czwartego gola w meczu po kolejnej świetnej akcji Queudrue, ale i na tego gola goście zdołali odpowiedzieć trafieniem Murphy’ego. Na nic więcej jednak nie było ich stać i hokejowym wynikiem ostatecznie zwyciężyliśmy.

 

League One, 7/46, 12.09.2015

Kenilworth Road, 9592 widzów

[12] Luton – [2] Coventry, 6:4 (RUSSOTTO ‘9, RUSSOTTO ’17, FERRARA ’18, Brandy ’23, FERRARA ’42, Brandy ’45, RUSSOTTO ’53, Green ’54, RUSSOTTO ’78, Murphy ‘90+1)

MoM: Andrea Russotto (Luton Town)

 

 

Dobrze, że się przełamaliśmy. Cieszy też wysoka skuteczność napastników, ale z drugiej strony nasza defensywa ostatnio to ser szwajcarski. W dwóch meczach z rzędu tracimy po cztery gole…

Odnośnik do komentarza
[7] Wallsall – [12] Luton, 5:1

 

 

 

[12] Luton – [2] Coventry, 6:4

 

...ale z drugiej strony nasza defensywa ostatnio to ser szwajcarski. W dwóch meczach z rzędu tracimy po cztery gole…

 

stary numer z CMa i FMa najpierw srogie lanie a potem dla osłody widowiskowa "zemsta", widzę,ze wciąz działa... :-k

 

obrona do raportu! :eusa_naughty:

Odnośnik do komentarza

Ano co poradzę na fantazję moich obrońców :|

 

 

Przed meczem z Colchester zależało mi bardzo na odniesieniu zwycięstwa, ponieważ przeciwnik ten był dla nas bardzo niewygodny w zeszłym sezonie. Chcieliśmy zemścić się za nieudane mecze rok temu i zdobyć trzy punkty. W składzie praktycznie nie było zmian, bo pomimo nienajlepszej postawy obrońców w poprzednim meczu, nie zamierzałem zmieniać zwycięskiego składu.

 

 

Politi – Spearing, Phillips, Bergroth, Lolli – Winter, Queudrue, Fagiani, Meyer – Ferrara, Russotto

 

Mecz rozpoczął się dla nas fantastycznie, gdyż już w pierwszej akcji Fagiani wpisał się na listę strzelców I otworzył wynik spotkania. Było to pierwsze trafienie Włocha w tym sezonie. W 14 minucie szczęścia próbował Ferrara, ale Davis w bramce gości nie dał się zaskoczyć. Pięć minut później pierwszy raz wykazać musiał się Politi, który obronił niegroźny na razie strzał Nixa. Minutę później już goście musieli się bronić, gdy strzelał Russotto, ale nic z tego nie wyszło. W 26 minucie bardzo blisko zdobycia bramki był Meyer, który jednak nie zdołał skierować piłki do siatki dobijając strzał Phillipsa. W 39 minucie po akcji Szwajcara i podaniu do przodu w znakomitej sytuacji znalazł się z kolei Winter, ale i jego celownik nie był dobrze nastawiony. Druga połowa rozpoczęła się od ataków gości i strzału mojego byłego podopiecznego z Carlisle jeszcze, Brittaina. W 49 minucie kontuzji doznał Queudrue i musiał opuścić boisko, a w jego miejsce pojawił się Harris, który zajął miejsce Wintera na prawym skrzydle, a Niemiec powędrował na pozycję Francuza. I to właśnie Winter strzelił drugiego gola w meczu, wykorzystując jedenastkę podyktowaną za faul Nixa na Harrisie. W ogóle Harris rozgrywał bardzo dobry mecz, czego późniejszym efektem było przyznanie mu nagrody dla najlepszego gracza spotkania, mimo, że rozegrał tylko nieco ponad pół godziny.

 

League One, 8/46, 16.09.2015

Kenilworth Road, 9987 widzów

[9] Luton – [12] Colchester, 2:0 (FAGIANI ‘1, WINTER (k) ’68)

MoM: Lee Harris (Luton Town)

 

 

Trzy dni później jechaliśmy na mecz ligowy do Lincoln. Media przestrzegały nas publicznie przed tym spotkaniem, dając do zrozumienia, że Lincoln jest bardzo silne na własnym obiekcie. Nie zawracałem sobie jednak głowy tymi opiniami pożal-się-Boże fachowców i przygotowywałem drużynę według normalnego cyklu. W meczu zabraknie na pewno kontuzjowanego Spearinga i Wintera oraz Queudrue.

 

 

Politi – Roberts, Phillips, Bergroth, Lolli – Ristic, Russel, Fagiani, Meyer – Ferrara, Russotto

 

Początek tego spotkania zdecydowanie należał do ekipy gości, ale moi podopieczni nie potrafili wykorzystywać wytwarzanych sobie sytuacji podbramkowych. Tak jak choćby tej z 7 czy 11 minuty, gdy uderzali Fagiani i Meyer. W 23 minucie ładną indywidualną akcją popisał się Ferrara, ale i jemu zabrakło skutecznego wykończenia. W 34 minucie świetną interwencją popisał się z kolei nasz bramkarz, broniąc strzał Pattersona. Do przerwy był bezbramkowy remis, a dla mnie to był sygnał, by wprowadzić jakieś ożywienie w ataku i dlatego zdecydowałem się na wprowadzenie Rosenberga, który w 59 minucie odwdzięczył się strzelonym golem. Pięć minut później drugie trafienie dołożył Ferrara po dośrodkowaniu Russela i grało nam się już dużo spokojniej. Nieliczne ataki gospodarzy, kończone zazwyczaj przez nieskutecznego tego dnia Pattersona zatrzymywały się na dobrze dysponowanym Politim i mecz zakończył się naszym dwubramkowym zwycięstwem. W końcówce nie forsowaliśmy tempa bo nie było takiej potrzeby.

 

League One, 9/46, 19.09.2015

Sincil Bank, 8745 widzów

[16] Lincoln – [8] Luton, 0:2 (ROSENBERG ’59, FERRARA ‘64)

MoM: Simon Bergroth (Luton Town)

Odnośnik do komentarza

Obiecuję, że się poprawię :wallbash:

 

 

Ostatnie dwa zwycięstwa nastawiły moich podopiecznych bardzo pozytywnie I przed meczem z Huddersfield w obozie panowały znakomite nastroje. Mącić je tylko trochę mogła mała plaga kontuzji, która nas ostatnio nawiedziła, ale na szczęście mamy dość szeroką kadrę i jakoś sobie z tym poradzimy. W meczu tym wystąpi ten sam skład, co kilka dni temu.

 

 

Politi – Roberts, Phillips, Bergroth, Lolli – Ristic, Russel, Fagiani, Meyer – Ferrara, Russotto

 

Już na początku dogodną okazję do zdobycia gola zmarnował Russel strzelając wysoko ponad bramką z bliskiej stosunkowo odległości. W 16 minucie ponownie świetną sytuację zmarnował Russel, który nie powinien raczej brać się za kończenie akcji, bo robi to mierni. W 24 minucie Ashdown fenomenalnie obronił strzał Meyera z około dwunastu metrów. Dwie minuty później zaś angielskiego goalie postraszył, ale tylko postraszył, Ferrara. Druga połowa zaczęła się od ataków gości lecz i Hanus nie mógł tego dnia się wstrzelić w naszą bramkę. W 64 minucie Politi znakomicie obronił strzał Marshalla, a było naprawdę groźnie pod naszą bramką. W 78 minucie rezerwowy pomocnik gości, Luzayadio miał znakomitą okazję na zdobycie zwycięskiego gola, ale fatalnie spudłował. W końcówce goście wyraźnie przycisnęli, ale udało nam się dowieźć ten w gruncie rzeczy niekorzystny remis do końca.

League One, 10/46, 26.09.2015

Kenilworth Road, 10139 widzów

[8] Luton – [5] Huddersfield, 0:0

MoM: Andrew Taylor (Huddersfield Town)

 

 

Trzeci mecz z rzędu, w którym nie tracimy bramki pozwalał mieć nadzieję, że I w spotkaniu z przeciętnie spisującym się na początku rozgrywek Notts County zagramy na zero z tyłu. Zwłaszcza, że nie zamierzałem specjalnie kombinować jeśli chodzi o zestawienie linii defensywnej.

 

 

Politi – Roberts, Phillips, Bergroth, Lolli – Ristic, Russel, Fagiani, Meyer – Ferrara, Russotto

 

Można było przypuszczać, że ten mecz sie nam uda. Zwłaszcza, że w 5 minucie już objęliśmy prowadzenie po strzale Ferrary. Całą akcję zaś wypracował drugi z napastników, Russotto. Dziewięć minut później Woods, bramkarz gospodarzy, bardzo pewnie obronił uderzenie Phillipsa z bardzo ostrego kąta. W kolejnych minutach Woods kilkakrotnie ratował swój zespół broniąc m. in. strzały Russela, Ferrary i Ristica. Ale po chwili to gospodarze zdobyli wyrównującego gola, gdy precyzyjnie z rzutu wolnego przymierzył Santana. Ten gol wyraźnie uskrzydlił gospodarzy, który w odstępie kilku minut stworzyli sobie co najmniej trzy dogodne okazje do zdobycia bramki zwycięskiej, ale za każdym razem górą był Politi. Druga połowa to kontynuacja ataków graczy Notts i o ile z początku Politi grał bardzo pewnie i wyciągał wszystkie piłki lecące w światło bramki, o tyle wobec jednego bardzo mocnego i precyzyjnego strzału Younghusbanda Claudio był bezsilny i gospodarze objęli prowadzenie. Próbowaliśmy jeszcze doprowadzić do remisu, ale sprytnie ustawiona obrona Notts nam to skutecznie uniemożliwiła do samego końca spotkania.

 

League One, 11/46, 29.09.2015

Meadow Lane, 15134 widzów

[7] Notts County – [8] Luton, 2:1 (FERRARA ‘5, Santana ’26, Younghusband ’62)

MoM: Diego Reigosa (Notts County)

 

 

Była to nasza pierwsza porażka od pięciu ligowych spotkań.

Odnośnik do komentarza

Przed spotkaniem z Brentford media głosiły, że powinniśmy zmieść naszych rywali z powierzchni ziemi (czy tam, lepiej, boiska). Prognozy mediów miałem jednak w głębokim… poważaniu i chciałem, aby gracze udowodnili na boisku, że różnica miejsc w lidze (około dwunastu) nie jest przypadkiem i że naprawdę jesteśmy na tę chwilę sezonu od rywali lepsi.

 

 

Politi – Roberts, Phillips, Bergroth, Lolli – Ristic, Russel, Fagiani, Meyer – Ferrara, Russotto

 

Zaczęliśmy obiecująco od groźnej akcji w 10 minucie zakończonej niecelnym strzałem Russotto. Dwanaście minut później bramkarz gospodarzy bardzo pewnie złapał piłkę po strzale Ferrary, a trzy minuty później okazję strzelecką zmarnował Russotto. W 30 minucie udało się nam objąć wreszcie prowadzenie, a bramkę strzelił będący w dobrej ostatnio formie Ferrara. Jeszcze przed przerwą Ferrara po raz drugi wpisał się na listę strzelców, a w ostatniej akcji pierwszej połowy uczynił to również Phillips, który bardzo ładnym strzałem z rzutu wolnego podwyższył prowadzenie i strzelił gola do szatni. Po zmianie stron na krótko przebudzili się jakby gospodarze. W 50 minucie próbkę swoich umiejętności dał Ameobi, a sześć minut później mój były podopieczny z reprezentacji Nigerii strzelił gola kontaktowego. Zaczynałem się już denerwować o wynik, bo gospodarze grali coraz lepiej, ale czwarty gol dla Luton, którego zapisał sobie Russotto chyba ostatecznie odebrał gospodarzom chęć na grę w kolejnych minutach, bo zagrali już bez wiary, a my spokojnie dowieźliśmy ten cenny wynik do końca.

 

League One, 12/46, 10.10.2015

Griffin park, 7773 widzów

[22] Brentford – [10] Luton, 1:4 (FERRARA ’30, FERRARA ’41, PHILLIPS ‘45+1, Ameobi ’56, RUSSOTTO ’66)

MoM: Gianluigi Ferrara (Luton Town)

 

 

Meczem z Bristol City należało udowodnić, że nasza forma znów idzie w górę I faktycznie mamy zamiar powalczyć o awans w tym sezonie. Do tego potrzebujemy teraz kilku zwycięstw i wielu punktów, zdobywanych dość regularnie. Bristol w tym sezonie spisuje się znacznie poniżej oczekiwań. Ta drużyna miała walczyć o awans, a na otwiera dolną połówkę tabeli.

 

 

Politi – Roberts, Phillips, Bergroth, Lolli – Ristic, Russel, Fagiani, Meyer – Ferrara, Russotto

 

Początek meczu był bardzo niemrawy w wykonaniu obu drużyn. Generalnie było w nim dużo walki, a że często sportowa złość ustępowała tej bardziej prymitywnej odmianie to i sędzia często sięgał do kieszonki i karał graczy żółtymi kartkami. Dopiero w 18 minucie udało nam się przeprowadzić groźniejszą składną akcję, ale nie wykończył jej prawidłowo Russel. W 36 minucie strzelał na bramkę Turnera Ferrara, ale Anglik pewnie złapał piłkę, która szybowała zbyt wolno, by zagrozić jego bramce. Pierwsza połowa minęła zatem po znakiem nieustannej walki i naszej minimalnej przewagi. W drugiej zaatakowaliśmy odważniej i choć strzał Russotto z 49 minuty jeszcze został obroniony to przy uderzeniu Fagianiego z 54 minuty Turner nie miał najmniejszych szans. Dwie minuty później Ferrara strzelił mocno na bramkę, Turner sparował piłkę, ale ta odbiła się od Karlssona i wpadła do siatki. Kuriozalna bramka. Po chwili Ferrara zadał trzeci cios i w tempie błyskawicznym wypunktowaliśmy rywala, który tak dzielnie trzymał się przez pierwszą połowę. W końcówce już tylko spokojnie dogrywaliśmy kolejne zwycięstwo do końca.

 

League One, 13/46, 13.10.2015

Kenilworth Road, 9403 widzów

[9] Luton – [14] Bristol City, 3:0 (FAGIANI ’54, Karlsson [og] ’56, FERRARA ‘66)

MoM: Darren Russel (Luton Town)

 

 

Siedemnastoletni Russel otrzymał swoją pierwszą nagrodę dla najlepszego piłkarza meczu w karierze! To z pewnością dla niego wielkie wydarzenie.

Odnośnik do komentarza
a jaki cel postawił zarząd przed tym sezonem?

Utrzymanie - są mało ambitni :] Chyba nie muszę dodawać, że mój prywatny cel jest odrobinę rozbieżny z oczekiwaniami zarządu :>

 

 

Teraz dopiero czekało nas naprawdę trudne zadanie. Zmierzyć bowiem mieliśmy się z West Hamem. Aż trudno uwierzyć, że jeszcze trzy lata temu rozgrywałem mecze z tym samym rywalem grając Carlisle w Premiership. Coś bardzo złego stało się z tym zespołem, ale na chwilę obecną jest na dobrej drodze by wywalczyć powrót przynajmniej do Championship. Ale teraz to my jesteśmy w lepszej formie w ostatnich spotkaniach.

 

 

Politi – Roberts, Phillips, Bergroth, Galuppo – Ristic, Russel, Fagiani, Meyer – Ferrara, Russotto

 

Początek meczu pokazał, że trzeba nam się mieć na baczności, bo od pierwszych minut gospodarze próbowali zdobyć bramkę. Pierwsza próba Daya (byłego gracza Luton) z 2 minuty była nieudana. Siedem minut później uderzał Blackstoke, ale również niecelnie. W 15 minucie pierwszy raz poważniej zagroziliśmy bramce gospodarzy lecz strzał Ferrary był także nieudany. W 32 minucie dość niespodziewanie zdobyliśmy bramkę, gdy Phillips celnie uderzył z rzutu wolnego, którego wypracował Ristic. Po chwili zaś bardzo blisko podwyższenia prowadzenia był Russotto, ale Aspden jakimś cudem obronił. Przed przerwą Ferrara raz jeszcze postraszył obrońców i bramkarza gospodarzy, ale bez oczekiwanego przeze mnie rezultatu. W drugiej połowie Młoty ruszyły do odrabiania strat, ale szło im to topornie. Brakowało im tego, czego zazwyczaj nam brakuje, czyli skuteczności pod bramką. W 55 minucie niecelnie strzelał Walker, a po chwili Taylor. Po chwili na boisku pojawili się Collins oraz Rosenberg. Te zmiany to był strzał w dziesiątkę. Kończyliśmy mecz z jednym napastnikiem, ale gra z kontry robiła swoje. Dwukrotnie szybkie przeprowadzone kontry dały nam dwa kolejne gole w tym meczu i efektowne zwycięstwo. Rywali dobijali najpierw Fagiani, a potem Rosenberg, który pojawił się na boisku z ławki rezerwowych.

 

League One, 14/46, 17.10.2015

Upton Park, 34378 widzów

[4] West Ham – [7] Luton, 0:3 (PHILLIPS ’32, FAGIANI ’82, ROSENBERG ‘90+2)

MoM: Alan Phillips (Luton Town)

 

 

To efektowne zwycięstwo nie przeszło bez echa w piłkarskim światku Anglii. Pewnie nawet kluby z Premiership, które do niedawna toczyły boje z West Hamem muszą się dziwić, że Młoty poległy na swoim świętym obiekcie z Luton. Luton, które pod okiem znanego menedżera idzie w ślady Carlisle. Na pewno takie porównania są już na porządku dziennym. Teraz zaś czekała nas mała przerwa w rozgrywkach ligowych, bowiem ruszał Puchar Vans Trophy, którego broniliśmy. Naszym pierwszym rywalem jest drużyna Grays.

 

 

Politi – Roberts, Phillips, Bergroth, Galuppo – Ristic, Russel, Fagiani, Meyer – Ferrara, Russotto

 

Grays to nie jest rywal specjalnie wymagający, dlatego nie spodziewałem się wielkich trudności w odniesieniu zwycięstwa. Od samego początku bramkarz rywali, Warner, miał pełne rękawice roboty, broniąc coraz to groźniejsze strzały moich podopiecznych, jak choćby te z 14, 15 i 31 minuty. W 34 minucie Yakubu zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym i arbiter przyznał nam jedenastkę, którą na gola zamienił Roberts. Po chwili również goście mieli okazję na zdobycie bramki z 11 metrów, gdy Russel faulował Alexandrea’, ale znakomitej szansy nie wykorzystał Bridges. Przed przerwą jeszcze nasze prowadzenie mógł powiększyć Russotto, ale uderzył trochę obok bramki i nic z akcji nie wyszło. Po zmianie stron konsekwentnie moi podopieczni realizowali założenia taktyczne i jakoś niespecjalnie miałem do nich pretensje o mało efektowną grę. W 59 minucie padł drugi gol dla naszej drużyny. Dośrodkowanie Ristica na bramkę zamienił Ferrara. Ostatnie trafienie padło łupem Rosenberga w 80 minucie. Szwed pojawił się na boisku i również zdołał wpisać się na listę strzelców, ustalając wynik meczu.

 

LDV Vans Trophy South, I runda, 20.10.2015

Kenilworth Road, 5037 widzów

[L1] Luton – [L2] Grays, 3:0 (ROBERTS (k) ’34, FERRARA ’59, ROSENBERG ‘80)

MoM: Darren Russel (Luton Town)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...