Skocz do zawartości

Co rano to samo


Spajk

Rekomendowane odpowiedzi

Przy okazji prezentowania profili poszczególnych piłkarzy pozwoliłem sobie uciąć informację dot. ich statystyk z obecnego sezonu tak, aby niczego przypadkiem nie zdradzić :P

 

Do klubu dołączyli:

 

Alberto Almici - Pojawienie się kogoś takiego jak Almici było jedynie kwestią czasu. Biorąc pod uwagę to, że na prawej flance jedynym piłkarzem, który prezentował jakąkolwiek jakość był Perico byłem wręcz zmuszony zasięgnąć po nowego prawego obrońcę. W takich okolicznościach na horyzoncie pojawił się właśnie on. Dotychczasowy reprezentant Frosinone notujący dwa sezonu z rzędu wysoką średnią (ponad 7.10) został zakupiony za jedyne 190 tysięcy funtów. Wykorzystaliśmy jego obecność na liście transferowej (pojawił się na niej ze względu na własne życzenie) i za nikły wydatek pozyskujemy świetnego obrońcę do pierwszego składu. O ile jego dośrodkowa nie zachwycają, o tyle jest on bardzo pewnym punktem linii defensywnej.

 

Andrea Schiavone - W związku ze zdecydowanym brakiem formy Marotty oraz wykorzystywaniem Grassiego. Potrzebny był nam zatem stabilizator, ktoś, kto połączyłby cechy obu tych piłkarzy. Dobrą organizację w defensywie połączoną z podejmowaniem właściwych decyzji oraz umiejętnością wyprowadzania piłki krótkimi bądź też dalekimi zagraniami. W Vincenzie był on podstawowym środkowym pomocnikiem i w ciągu zaledwie dwóch sezonów wystąpił w lidze, aż 66 razy. Jego cena była zdecydowanie wyższa, ale z perspektywy czasu wydana suma pieniężna powinna zwrócić się z nawiązką. Sam Schiavone kosztował nas 1.2 miliona funtów.

 

Paul Nardi - Z Paulem dogadaliśmy się jeszcze na długo przed otwarciem okienka transferowego. Młody, utalentowany bramkarz z francuskim paszportem został wystawiony przez swój klub - AS Monaco na listę transferową. Jako że wstępne analizy scoutów potwierdziły, iż swoimi obecnymi umiejętnościami przewyższa on zarówno Cincillę, jak i Paleariego z miejsca stał się naszym celem transferowym numer jeden. Nardi kosztował nas 1.1 miliona funtów.

 

Gabriel - W obliczu słabych juniorów klubowych z wyjątkiem Gennariego potrzebowaliśmy kogoś, kto w perspektywie czasu mógłby zostać ikoną tegoż klubu. Ze względu na dobre rozeznanie w rynku Ameryki Płd. postanowiliśmy ściągnąć do siebie młodzikaz Botafogo. Mimo młodego wieku może pochwalić się on bardzo dobrze wyszkolonymi atrybutami takimi jak odbiór czy krycie oraz bardzo dobrymi warunkami fizycznymi. Sam fakt nabycia go za 450 tysięcy funtów sprawia, iż jest to transfer doskonały. Brazylijski klub oddał nam go bez walki, proponując cenę 500 tysięcy, którą udało nam się jeszcze nieco zbić.

 

Frederic Maciel - Gdyby Cristiano Ronaldo miał syna, którego wiek wynosiłby 23 lata, zapewne byłby to Frederic. Łączy on w sobie wszystkie cechy dobrego skrzydłowego - począwszy od szybkości, a skończywszy na technice, dryblingu czy dośrodkowaniach. Nie będę nawet wspominał o tym, jak znakomicie rozwinięte atrybuty mentalne posiada Portugalczyk. Jego dynamika i umiejętność gry 1 na 1 z obrońcą z całą pewnością będą dla nas sporym wzmocnieniem. Dołączył on do nas w obliczu niejasności wokół sylwetki chcącego odejść Cogliatiego. Sfinalizowanie transferu kosztowało nas 1.5 miliona funtów.

 

Miguel Borja - Ostatni transfer finalizowany bardzo szybko. Ze względu na bardzo słabą dyspozycję Arteagi, który nie potrafił odnaleźć się w nowym środowisku, postanowiłem dołączyć go do transferu w formie piłkarza na wymianę. Postawiłem na Miguela Borje, który radził sobie fantastycznie w obecnym sezonie, w barwach grającego na zapleczu włoskiej Serie A - Livorno. Transfer ten kosztował nas 300 tysięcy funtów + Arteaga.

 

Wydaliśmy: 7,09 miliona funtów.

 

 

Z klubem pożegnali się:

 

Luca Crescenzi - O ile ostatni sezon Luci spędzony w Serie B można nazwać dobrym o tyle jego postawa w Serie A woła o pomstę do nieba. Mimo zdobycia jednej bramki Crescenzi prezentował się bardzo słabo oraz mało grał. Został sprzedany za 525 tysięcy funtów do Livorno.

 

Emanuele Romanini - Napastnik, który jeszcze dwa sezony temu prosił mnie o możliwość występów w Serie C/A. Takową otrzymał, ale nie wykorzystał zaistniałej szansy. Cały drugi sezon spędził, ogrywając się w drużynach juniorskich, w których prezentował się równie przeciętnie. Odszedł za 18 tysięcy funtów do Cremonese.

 

Manuel Arteaga - Wymieniony na Borje.

 

Pietro Cogliati - Tak jak przypuszczałem. Pietro chciał odejść i mimo usilnych prób nie udało mi się go zatrzymać. W dodatku, w ostatnich dniach zarzekał się, iż jeżeli nie otrzyma zgody na odejście będzie podburzał szatnię przeciwko mnie, na co nie mogłem sobie pozwolić. Przynajmniej zarobiliśmy na nim godziwe pieniądze, otrzymując w zamian 375 tysięcy funtów, które może wzrosnąć do ponad 550 tysięcy funtów.

 

Giuseppe Pacini - Nie chciałem się go pozbywać, ale swoją słabą grą nie pozostawił mi wyboru. Przy transferze Almiciego nie miałby szans na grę, więc odszedł w zamian za 52 tysiące funtów.

 

Zarobiliśmy: 1,01 miliona funtów.

Odnośnik do komentarza

Nowsze, nie znaczy że lepsze. Te stwierdzenie myślę że idealnie pasuje do sytuacji w jakiej się teraz znajdujesz (zarząd). Jeśli chodzi o wyniki, porażka w karnych zawsze boli, ale tak jak napisałeś, stałeś się przez to mocniejszy. O czym świadczą wyniki. Co do Romy, u mnie w Arsenalu (3 sezon) też grają naprawdę słabiutko, błąkają się w okolicach środka ligowej tabeli. Trenerów zmieniają chyba najczęściej w FMie. Nawet Benitez dłużej się trzyma :D

Powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Czas pędził nieubłaganie, a umowy kontraktu dla Schiavone czy Micaela nie były nawet przygotowane. Przez ten cały natłok związany z domykaniem transferów na ostatni guzik, krótką przerwą śródsezonową oraz zbliżającymi się wielkimi krokami meczami straciliśmy głowę. Konfrontacja z niżej notowaną Sampdorią miała pokazać nam jak w styl gry Giany wkomponują się Nardi, Gabriel oraz Almici. Początek w naszym wykonaniu był doprawdy wspaniały. W 17. minucie piłkę na lewym skrzydle otrzymał Augello. Boczny pomocnik, na którym obrońcy gospodarzy poczęli wywierać coraz większą presję, zdecydował się na najbezpieczniejsze zagranie do środka, do czekającego na futbolówkę Biraghiego. Ten doskonałym przyjęciem obrócił się wraz z piłką w kierunku bramki strzeżonej przez Viviano i dobrym podaniem w boczny sektor boiska rozszerzył ciężar gry. Curro zabłysnął wówczas dzięki doskonałemu wstrzeleniu piłki na piąty metr gdzie całą akcję zamykał nabiegający zza pleców obrońców Arteaga. Przy tak stosunkowo niewielkiej odległości i sile strzału bramkarz Sampdorii nie miał najmniejszych szans na oddalenie zagrożenia. W końcu była to sytuacja, w której Wenezuelczyk pokazał się z dobrej strony. Jednakże biorąc pod uwagę jego bierną postawę w poprzednich meczach - jedną bramką nie zmyje on wszystkich swoich grzechów. Wszystko wyglądało doskonale, aż do 30. minuty, kiedy to niesieni głośnym dopingiem swoich sympatyków gospodarze zdołali doprowadzić do wyrównania. Bity z prawej strony boiska rzut rożny na bramkę pewnym uderzeniem głową zakończył Palombo. Staraliśmy się odpowiedzieć równie szybko i po niespełna pięciu minutach w sytuacji sam na sam z włoskim golkiperem stanął ponownie 23-letni Manuel. Jego strzał przy krótkim słupku okazał się zbyt apatyczny, wobec czego piłka zmierzająca do siatki została wybita hen daleko poza obręb szesnastki. Do przerwy rezultat nie uległ już jakimkolwiek zmianom. Blucerchiati z minuty na minutę nabierali coraz większego rozpędu i zapewne, gdyby nie gwizdek arbitra zdołaliby oni objąć prowadzenie. Po wznowieniu gry sytuacja nie uległa zmianie. O ile kilkukrotnie udawało nam się dochodzić do sytuacji podbramkowych, o tyle nasi rywale kreowali ich sobie zdecydowanie więcej. W 59. minucie doskonałe podanie Bonazzoliego na bramkę zamienił Eder, który uderzeniem z głębi pola karnego w kierunku dalszego słupka zaskoczył Nardiego. Nie mogłem winić młodego Francuza. W końcu był to jego pierwszy mecz w nowym środowisku. Oprócz asysty Bonazzoli dołożył również jedną bramkę, a wszystko w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry zwieńczył rozpoczynający strzelanie dla Sampdorii - Palombo.

 

07.01.2018, Serie A [19/38] - 19.976 widzów

(17.) Sampdoria 4:1 Giana Erminio (11.)

'17 Arteaga (0:1)

'30 Palombo (1:1)

'59 Eder (2:1)

'65 Bonazzoli (3:1)

'90 Palombo (4:1)

 

Skład: Nardi - Almici, Gabriel, Rozzio (51' Bonalumi), Solerio - Grassi, Lazzari, Biraghi, Augello - Curro, Arteaga

MVP: Angelo Palombo - 9.3 ocena (2 bramki)

Odnośnik do komentarza

no Spajk, u mnie Sampdoria mimo mocnego w miare składu leci z ligi, chciałem Ci też pogratulować transferu Nardiego, może z niego wyrosnąć wielki piłkarz, a jak nie to sprzedasz go za dużą sumkę, biorąc pod uwagę fakt że pare lat już gram ligę włoską w fm to widze u Ciebie pare młodych nazwisk perspektywicznych graczy, z których będą ludzie, np. Lazzarri i Grassi, nie wiem za to jak z tym Schiavone bo był u mnie w klubie, ale za słaby na Juve

Odnośnik do komentarza

Mając na uwadze naszą ubiegłoroczną doskonałą dyspozycję w konfrontacji z AC Milanem, po cichu zacieraliśmy ręce na rewanż rozgrywany poza własnym obiektem. Morale drużyny po dwóch porażkach z rzędu zdecydowanie się pogorszyły. Zza zaryglowanych drzwi szatni nie wydobywały się bojowe okrzyki czy dopingi mające na celu zagrzać nas do walki. Biorąc pod uwagę fakt, iż względem sierpnia ubiegłego roku drużyna z Mediolanu nabrała rozpędu, nasze szanse spadły drastycznie. Największą bolączką drużyny, z którą przyjdzie nam teraz rywalizować, jest niewątpliwie słaba gra z przodu. Inaczej chyba nie da się wytłumaczyć nader często występujących zwycięstw jednobramkowych. Od początku inicjatywę przejęli gospodarze, jednocześnie stawiając nam bardzo trudne warunki do grania szybkiego, nieprzewidywalnego futbolu, z jakiego słynęliśmy. Ich plan był banalny, ale jakże skuteczny - za wszelką cenę utrzymywać się przy piłce i nie zostawiać nam choćby odrobiny miejsca. Efekty były widoczne z marszu, kiedy w niespełna osiem minut Milan wyprowadził trzy ataki, które mogły zaowocować bramką, a my nie byliśmy w stanie opuścić własnej połowy. Dopiero w 13. minucie doskonałe podanie Lazzariego zgrywającego ze skrzydła na jedenasty metr, na bramkę zamienić mógł Curro. Niestety nie był to dzień Hiszpana, który w dogodnej sytuacji posłał futbolówkę z dala od bramki strzeżonej przez niemieckiego golkipera - Zielera. Pierwszy gol był efektem bardzo ładnej, zespołowej akcji Rossonerich. Pędzący środkiem boiska Bonaventura zdecydował się przenieść ciężar gry na prawe skrzydło i świetnym zagraniem w tempo obsłużył podłączającego się Gilberto. Ten podciągnął akcję jeszcze kilka metrów do przodu i świetnym dośrodkowaniem zwrotnym pozwolił Bonaventurze na wbicie piłki do niemalże pustej bramki. Nardi był w tej sytuacji bez szans, a mimo to od sparowania piłki na rzut rożny dzieliły go jedynie ułamki sekund. Do przerwy rezultat gry nie uległ zmianie, a pierwszy żółty kartonik w meczu zarobił Curro za bezmyślne podcięcie jednego z piłkarzy gospodarzy. W 50. minucie miał miejsce nietuzinkowy przełom, który z całą pewnością wpłynął na atrakcyjność widowiska. Lazzari wykazał się doskonałym przeglądem pola oraz precyzją zagrań przerzucając piłkę na skrzydło do Maciela. Prawy pomocnik wpadł w pole karne i w asyście trzech obrońców upadł w głębi pola karnego. Sędzia nie wahał się ani przez moment i podyktował rzut karny. Czy decyzja ta była do końca słuszna? Nie mnie to oceniać. Kontakt był, ale z całą pewnością Portugalczyk dodał nieco od siebie. Rzut karny egzekwował nie kto inny jak Giovinco, który mocnym strzałem pod poprzeczkę całkowicie zwiódł rzucającego się do boku Niemca. Z naszej perspektywy wyglądało to naprawdę bardzo dobrze. Niestety gol ten podsycił apetyt zarówno kibiców, jak i samych piłkarzy co w perspektywie czasu przełożyło się na zdobycie przez nich kolejnej bramki. W 56. minucie, a więc sześć minut później odchodzące od bramki dośrodkowanie Gilberta na bramkę zamienił zamykający akcję na dalszym słupku Menez. Niestety po raz kolejny ospały Bonalumi znacznie ułatwia zadanie naszym rywalom. Nie mogę mieć pretensji do piłkarzy, bo dali z siebie wszystko. Rossoneri byli lepsi i zasłużyli na te trzy oczka.

 

14.01.2018, Serie A [20/38] - 32.490 widzów

(4.) AC Milan 2:1 Giana Erminio (11.)

'25 Bonaventura (1:0)

'50 (kar.) Giovinco (1:1)

'56 Menez (2:1)

 

Skład: Nardi - Almici, Bonalumi, Rozzio, Tamas - Marotta (65' Grassi), Schiavone, Lazzari - Curro (65' CzK.), Maciel, Giovinco

MVP: Gilberto (AC Milan) - 2 asysty

Odnośnik do komentarza

//Jak widać po nowych wynikach nowi piłkarze powoli zaczynają wkomponowywać się w zespół. Ja robię ostatnie szlify w taktyce i teraz powinno być tylko lepiej :P //

 

Zupełnie nie rozumiem, dlaczego analitycy wystąpili na przekór wszystkim i uznali nas za faworytów tego spotkania. Po pierwsze graliśmy z Torino, a więc drużyną, która samą swoją renomą biję nas na głowę, po drugie Byki są w gazie, a właściwie szaleńczym pędzie. Dzięki wyśmienitej dyspozycji takich piłkarzy jak Kamil Glik, Mbakogu czy Kramarić kontynuują oni niezbyt pokaźną, acz dobrze prognozującą przed samym spotkaniem serię zwycięstw z rzędu. Nie będę ukrywał, iż trochę zlękliśmy się siły rywala. Dodatkowo nasze szanse minimalizowała kontuzja Donnarummy. Co prawda Alfredo odzyskał już niemalże pełną sprawność po naciągnięciu mięśnia czworogłowego uda, ale brakowało mu ogrania. W związku z tym w składzie na jego miejscu zameldował się świeżo nabyty Miguel Borja. Forma Kolumbijczyka w obecnym sezonie przekładała się na wyniki Livorno, w znacznym stopniu bowiem to właśnie jego nazwisko widniało najczęściej na liście strzelców. Początek meczu ku zaskoczeniu zarówno sympatyków, jak i piłkarzy przyjezdnych należał do nas. Wyprowadzaliśmy akcję za akcją chcąc nawiązać do siłowego narzucenia naszego stylu gry rywalom co w poprzednim meczu skutecznie przeciwko nam wykorzystali Rossoneri. Niestety to piłkarze Torino zdołali wbić piłkę do siatki jako pierwsi. W 18. minucie na skraju pola karnego futbolówkę otrzymał Kramarić. Momentalnie został on podwojony przez Bonalumiego i Gabriela na tyle nieudolnie, iż prostopadłe podanie po ziemi jakimś cudem zdołało przejść do Mbakogu. Reprezentant Nigerii nie miał najmniejszych problemów z pokonaniem skracającego kąt Nardiego i za sprawą technicznego uderzenia po długim rogu wyprowadził swój zespół na prowadzenie. W doliczonym czasie pierwszej połowy kibice zgromadzeni na stadionie Comunale mogli ujrzeć jeszcze jedną bramkę - tym razem zdobytą przez właściwą stronę tegoż konfliktu. Podłączający się bokiem boiska Solerio zgrał futbolówkę do środka do oczekującego Miry. Ten momentalnie prostopadłym zagraniem przedłużył do wychodzącego Augello. Lewoskrzydłowy podciągnął akcję o dwa może trzy metry i zdecydował się na wrzutkę opadającą idealnie na nogę wbiegającego na piątym metrze Borjy. Nieprawdopodobne! Debiutanckie trafienie sprawia, iż już w tym momencie staje się on lepszym zakupem aniżeli Arteaga. Po zejściu do szatni pochwaliłem chłopaków i zmotywowałem ich. Nie brakowało nam woli walki, a jedynie skuteczności. Gdybyśmy zamienili każdą klarowną okazję na bramkę, zapewne prowadzilibyśmy teraz dwiema bądź też trzema bramkami. W 54. minucie błąd interweniującego Bonalumiego trafiającego w tym momencie na moją czarną listę wykorzystał Kramarić. Rozpędzony wpadł w nasze pole karne i strzałem po długim rogu nabił Schiavone. Wobec tak niefortunnego rykoszetu nasz bramkarz nie miał do powiedzenia ani słowa. Trybuny ucichły na ponad dwadzieścia minut, kiedy to kolejny powód do radości naszym sympatykom dał kolumbijski napastnik. Starający się uwolnić spod krycia Lazzari dostrzegł lepiej ustawionego na skrzydle Almiciego, do którego posłał futbolówkę. Prawy obrońca bez namysłu zacentrował w pole karne, a tam tor lotu piłki w najmniej spodziewanym momencie przeciął Borja. Kiedy od remisu dzieliły nas już jedynie sekundy gwóźdź do trumny wbił Mbakogu. Patrząc na przebieg meczu rezultat całkowicie niezasłużony, Torino miało więcej okazji, ale większość z nich polegała głównie na uderzaniu zza pola karnego w dobrze ustawionego Nardiego. Zasłużyliśmy przynajmniej na jedno oczko, a tak... Nie mamy nic (Tabela).

 

21.01.2018, Serie A [21/38] - 3.766 widzów

(11.) Giana Erminio 2:3 Torino (9.)

'19 Mbakogu (0:1)

'45+1 Borja (1:1)

'54 Kramarić (1:2)

'79 Borja (2:2)

'90+1 Mbakogu (2:3)

 

Skład: Nardi - Almici, Bonalumi, Gabriel, Solerio - Schiavone, Mira, Lazzari, Giovinco - Augello (66' Maciel), Borja

MVP: Andrej Kramarić (1 bramka, 2 asysty)

Odnośnik do komentarza

Ze względu na zbliżający się wielkimi krokami mecz z Napoli postanowiłem wprowadzić w życie nowe, alternatywne rozwiązanie taktyczne. Decyzja ta nie przyszła mi łatwo, ale skoro nasza gra ani nie wygląda dobrze, ani nie obfituje w korzystne rezultaty, to wręcz wymagane jest ode mnie poszukiwanie złotego środka, który odwróci fortunę. Napoli to zespół borykający się z problemami dotyczącymi stanowiska menedżera już od dwóch sezonów. W ubiegłym roku otrzymałem możliwość prowadzenie tejże drużyny, ale stanowczo odmówiłem, twierdząc, iż Giana to właściwe miejsce dla mnie. Początek w naszym wykonaniu był wprost skandaliczny. Seria błędów obrony przyczyniła się do utraty bramki. Ostatecznie wrzutka Mosesa, która nie miała prawa przejść wzdłuż pola karnego trafiła pod nogi Bonyego, który lekkim strzałem starał się zaskoczyć Nardiego. Nasz bramkarz rzucił się i zablokował piłkę ciałem na tyle nieskutecznie, iż ta razem z nim przekroczyła linię bramkową. Nie byłem wówczas w stanie wyobrazić sobie jak tak kuriozalna sytuacja podbramkowa mogła przerodzić się w bramkę dla gospodarzy. Postanowiliśmy grać wtedy bardziej cierpliwie. Efekty stały się widoczne wraz z biegiem czasu. W 32. minucie wrzut z autu na wysokości pola karnego egzekwował Almici. Daleki wyrzut w kierunku środka boiska, a konkretniej dobrze ustawionego na skraju pola karnego Marotty zaskoczył defensorów Partenopei. Środkowy pomocnik mimo dużego naporu ze strony rywala zdołał zgrać piłkę do boku do Maciela. Ten z kolei prostopadłym podaniem uruchomił Borję, który w sytuacji sam na sam nie mógł się pomylić. Siłowe uderzenie tuż przy samym słupku byłoby niemożliwe do wyjęcia nawet przez bramkarzy klasy Buffona czy Neuera. Reina nie miał prawa zarzucać sobie czegokolwiek, a Kolumbijczyk mógł jedynie świętować z kolegami doprowadzenie do wyrównania. Zanim sędzia zaprosił piłkarzy oraz sztab obu klubów do szatni zdołaliśmy ujrzeć jeszcze jeden akcent, który poprawił nastroje wielu kibiców. W 41. minucie Donnarumma doskonałym podaniem do nogi Borjy spowodował przerzedzenie bloku defensywnego przeciwników. Dzięki temu w wytworzoną lukę mógł wbiec Donnarumma, do którego nasz napastnik odgrywający rolę odgrywającego mógł zagrać. 27-latek wpadł w obręb szesnastki na pełnej szybkości i mocnym strzałem pod poprzeczkę w prawy róg pokonał bezradnego hiszpańskiego golkipera. Niestety Napoli zdołało wyrównać w 75. minucie, kiedy to fantastycznym uderzeniem główką popisał się Lasse Vigen Christensen.

 

28.01.2018, Serie A [22/38] - 26.984 widzów

(9.) Napoli 2:2 Giana Erminio (14.)

'3 Bony (1:0)

'32 Borja (1:1)

'41 Donnarumma (1:2)

'75 Christensen (2:2)

 

Skład: Nardi - Almici (76' Perico), Rozzio, Gabriel, Solerio (61' Tamas) - Lazzari, Schiavone, Marotta (56' Curro), Maciel - Donnarumma, Borja

MVP: Frederic Maciel (Giana Erminio) - 8.9 ocena (1 asysta)

Odnośnik do komentarza

 

 

Jakiejś tragedii nie ma. Dwie porażki nieznaczne.

Cały czas szukam dobrego ustawienia i mam wrazenie, że to 4-4-2 jest najlepszym wyborem :P

A może 4-4-2 z jednym pomocnikiem cofniętym na DPŚ :>

Mam dokładnke ten sam plan w Benfice, ale aktualnie 4-4-2 z PD i CR(O) daje rade. Czyli remisik Spajki to początki lepszego jutra? :>

Odnośnik do komentarza

Świetne zawody, jakie udało nam się rozegrać w konfrontacji z Napoli, podsyciły lekko apetyty zarówno piłkarzy, jak i kibiców. Co ważne do gry w końcu mógł powrócić Donnarumma, który powrócił do odbywania cięższych treningów wraz z pozostałymi członkami zespołu. Ciężko było mi wyobrazić sobie co stanie się, kiedy do gry wejdzie duet Borja - Donnarumma. W głębi duszy wypadałoby jedynie życzyć naszym wszystkim rywalom powodzenia. Z Palermo ścieraliśmy się w obecnym sezonie dokładnie 17 września, odnosząc wówczas nieznaczne, acz jakże cenne zwycięstwo. Mimo utraty gola w końcówce zdołaliśmy wywieźć trzy punkty z obiektu Renzo Barbera - La Favorita. Liczyliśmy na podobne rozstrzygnięcie w tymże przypadku. Rywal był oczywiście silniejszy, ale my grając pozbawieni presji, potrafiliśmy dokonywać rzeczy niemalże niemożliwych. O pierwszej połowie spotkania najlepiej byłoby zapomnieć. Prócz dwóch żółtych kartoników nie wydarzyło się absolutnie nic, co zmusiłoby któregokolwiek z bramkarzy do choćby najmniejszego wysiłku. W przerwie poważnie porozmawiałem z piłkarzami, oferując im zimny prysznic. Wytłumaczyłem im również kilka kwestii oraz wprowadziłem delikatne poprawki kosmetyczne do naszej taktyki. W głębi duszy liczyłem, iż to właśnie one umożliwią nam pokazanie się z dobrej strony w ciągu drugich czterdziestu pięciu minut. Zgodnie z moimi przewidywaniami nasze akcje, a co najważniejsze gra zaczęła w końcu funkcjonować należycie. Graliśmy dobry, zorganizowany futbol, w którym każdy wywiązywał się z pełnionej funkcji należycie. Na pierwsze efekty przyszło nam jednak poczekać, aż do 75. minuty. Wówczas szarżujący z futbolówką w środkowej strefie boiska Schiavone zdecydował się oddać ją do przodu grającego tyłem do bramki Donnarummie. Słynący ze znakomitej umiejętności zastawiania się napastnik nie dał się przepchać jednemu z defensorów i zgrał futbolówkę do boku, w tempo do wbiegającego Maciela. Portugalczyk zabrał się z piłką w świetnym stylu i gdy dobiegł z nią do linii końcowej i postanowił zacentrować po ziemi w okolice piątego metra. Tam z kolei najbardziej przytomnym zachowaniem wykazał się Borja, który jak cień tworząc jedną linię z broniącym Gonzalezem wypadł zza jego pleców i wpakował piłkę mocnym uderzeniem do bramki. Nawet dobrze dysponowany Marchetti nie miał prawa uniknąć tego, co się właśnie stało. Czyżby zakupy 23-letniego prawego pomocnika i 25-letniego napastnika były transferem idealnymi? Póki co wiele na to wskazuje. Palermo po stracie bramki zaczęło grać rozważniej, a jednocześnie bardziej do przodu. Dzięki dobrej dyspozycji całej czwórki defensorów oraz wspierających ich pomocników udało nam się wyjść obronną ręką z kilku sytuacji. Na słowa uznania zasługuje również postawa Paleariego, który stanowił ścianę nie do przejścia. Zresztą zdołaliśmy ukłuć jeszcze raz w najmniej spodziewanym momencie, a więc w okresie, w którym to naszą bramkę nagminnie okupowała drużyna przyjezdnych. Genialny wykop naszego bramkarza w środkową strefę boiska umożliwił Borje przyjęcie futbolówki klatką piersiową i momentalne zabranie się nią w kierunku bramki. Ten zamiast bezmyślnej szarży, która zapewne zakończyłaby się utratą piłki i momentalnym kontratakiem zdecydował się zagrać w uliczkę do wychodzącego na pozycję Donnarummy. Alfredo mimo braku asysty ze strony obrońców zdecydował się na silny strzał pod poprzeczkę, a ten oczywiście zaowocował bramką. Oprócz zwycięstwa szczególnym powodem do zadowolenia wydaje się zachowanie czystego konta. Po raz ostatni dokonaliśmy tej sztuki na początku grudnia w meczu z Atalantą. Co ciekawe jest to druga ligowa potyczka z rzędu, w której dwie bramki zdobywają Donnarumma oraz Borja.

 

31.01.2018, Serie A [23/38] - 3.766 widzów

(12.) Giana Erminio 2:0 Palermo (4.)

'75 Borja (1:0)

'85 Donnarumma (2:0)

 

Skład: Paleari - Almici, Gabriel, Bonalumi, Tamas - Lazzari (51' Rossini), Biraghi (45' Curro), Mira (72' Schiavone), Maciel - Donnarumma, Borja

MVP: Simone Bonalumi - 7.9 ocena

Odnośnik do komentarza

Na świętowanie zwycięstwa w meczu z wyżej notowanym Palermo nie mieliśmy nawet czasu. Zaraz po zakończeniu spotkania musieliśmy szybko się spakować i powrócić na własne boisko treningowe. Mimo dobrej dyspozycji nie mogliśmy pozwolić sobie na zlekceważenie słabszego rywala, za jakiego niewątpliwie uznaje się zespół Spezii. Nasz ostatni mecz, mimo iż wygrany i przebiegający w pełni po naszej myśli dał mi jeszcze nieco do myślenia w kontekście poleceń dla drużyny. Dodatkowo była to doskonała okazja dla piłkarzy, aby przez kilka najbliższych dni potrenować grę w zupełnie nowym systemie i przyzwyczajeniu się do niego. Zresztą mimo licznych porażek byli oni o krok od sprawienia sensacji i pokonania Juventusu na wyjeździe. Gdyby nie doskonała dyspozycja Paulo Dybali zapewne Massimiliano Allegri plułby sobie w brodę aż po dziś dzień. Na boisku wybiegliśmy w bardzo silnym zestawieniu nieuwzględniającym przeciętnie prezentującego się ostatnimi czasy Nardiego. Szansę na grę otrzymali spisujący się dobrze w ostatniej kolejce młody, brazylijski talent Gabriel czy chociażby pomijany często Pinto. O ile jego poprzednie sezony można uznać za znośne i tłumaczyć je wyróżniającym się poziomem ponad renomę rozgrywek, o tyle na etapie Serie B, a zwłaszcza teraz w Serie A widać u niego zdecydowane braki. Bardzo bolał mnie również fakt, iż w związku ze zmianą formacji najbardziej ucierpiał prezentujący się z bardzo dobrej strony Giovinco. O ile Giuseppe może z powodzeniem w teorii pełnić funkcję napastnika, o tyle w praktyce najlepiej spisuje się on na pozycji oznaczonej numerem dziesięć. Najprawdopodobniej w ciągu kilku najbliższych treningów skupimy się na wypracowaniu u niego umiejętności gry w środku pola. Wydaje się on być idealnym materiałem na pomocnika długodystansowego. Pierwsza połowa w naszym wykonaniu nie była zła, acz pozbawiona zaangażowania. Początek był bardzo apatyczny, a rozkręcać zaczęliśmy się dopiero po wybiciu na zegarze dwudziestej minuty. Zresztą w pierwszej odsłonie nie pokazaliśmy niczego, co warto byłoby w przyszłości wspominać. Akcja z 26. minuty ożywiła nieco publiczność zgromadzoną na obiekcie Alberto Picco. Wówczas Maciel zdołał wygarnąć atakującemu z drugiej linii pomocnikowi futbolówkę, a następnie prostopadłym podaniem na wolne pole uruchomić szarżującego do przodu Borje. Kolumbijczyk nie miał żadnych problemów z opanowaniem piłki i oddaleniem się od ścigających go defensorów na znaczną odległość, a właściwie przepaść. Mimo znalezienia się w klarownej sytuacji podjął on dość niekonwencjonalną decyzję i zamiast uderzać bezpośrednio na bramkę, zgrał ją do tyłu. Tam z pierwszej piłki huknął Donnarumma, który strzałem prosto w bramkarza niemalże zdobył gola. Mimo niepowodzenia przy pierwszym podejściu Alfredo ani myślał o rezygnacji i jako pierwszy dopadł do sparowanej piłki, dokańczając swoje własne dzieło. Niewątpliwie zasługiwał on na zdobycie tej bramki, a jego upór i żądza zdobycia gola okazały się w tym przypadku kluczowe. Zapewne nie jeden piłkarz na jego miejscu wywiesiłby białą flagę, złapał się za głowę, przeklnął pod nosem, zamiast ruszyć i dobić. Do przerwy rezultat nie uległ zmianie, prowadziliśmy skromnie, grając przyjemny dla oka futbol. Naszym największym mankamentem była celność. Mimo wykreowania sobie kilku naprawdę klarownych sytuacji na bramkę potrafiliśmy zamienić tylko jedną. W przerwie boisko opuścił grający bardzo przeciętnie Borja. W perspektywie całej pierwszej odsłony nie pokazał on niczego godnego uwagi prócz dośrodkowania do Donnarummy. Co warto odnotować to fakt, iż nie oddał on choćby nawet jednego celnego strzału. Na jego miejscu zameldował się być może ku zaskoczeniu niektórych Giovinco. Taki rywal jak Spezia to idealny sprawdzian dla zmienników, nowych formacji czy po prostu szalonych decyzji. W głębi duszy liczyłem na to, iż wprowadzony Włoch pokaże się z dobrej strony i utwierdzi mnie w przekonaniu, że w razie czego będę mógł liczyć na niego jako na napastnika. W 65. minucie ze swoją akcją wyszli gospodarze. Wówczas świetne dośrodkowanie Migilore skierowane na piąty metr wykorzystał Sadiq. W tej sytuacji lepiej mógł zachować się Gabriel, ale fakt posiadania żółtej kartki częściowo go usprawiedliwia. W razie bardziej natarczywego krycia mógłby on w konsekwencji otrzymać kartonik koloru czerwonego i opuścić boisko na ponad dwadzieścia minut przed końcem meczu. Wtedy wszystko byłoby rozstrzygnięte, a tak? No właśnie może zdarzyć się jeszcze wszystko. Niespełna dziesięć minut później rzut wolny z okolic dwudziestego piątego metra egzekwował Giovinco, a więc nasz specjalista od stałych fragmentów gry. Jego idealnie wyważone dośrodkowanie minęło wszystkich piłkarzy Spezii oraz niemalże wszystkich piłkarzy Giany z wyjątkiem 19-latka. Tak to właśnie Gabriel był piłkarzem zamykającym dośrodkowanie na dalszym słupku. Popisał się on fantastycznym uderzeniem z powietrza dzięki, któremu stojący na straży Belec nie miał nic do powiedzenia. Kropkę nad i postawiliśmy w 90. minucie. Wówczas pędzący skrzydłem Giuseppe starał się wyprowadzić szybki kontratak, ale został przyblokowany. W obliczu naporu dwóch rywali zdecydował się on odegrać do tyłu do Tamasa, a ten świetnym przerzutem ponad linią defensywną gospodarzy uruchomił wybiegającego w sytuacji jeden na jeden Biraghiego. Po dotarciu przez niego w okolice pola karnego mieliśmy przewagę - 3 piłkarzy Giany przeciwko dwóm defensorom Aquile. Środkowy pomocnik zdecydował się na bardziej niekonwencjonalne zagranie i nie zdecydował się na podanie do bliżej ustawionego Donnarummy, a postanowił poszukać zamykającego akcję na dalszym słupku Maciela. Była to decyzja niebywale głupia bowiem Potugalczyk, zamiast umieścić piłkę w siatce, trafił prosto w bramkarza. Mimo wszystko mieliśmy szczęście w nieszczęściu, kiedy to sparowana piłka trafiła wprost pod nogi Curro, a ten lekkim strzałem po ziemi wpakował ją do siatki. Wspaniały sen trwa. Obyśmy się już z niego nie wybudzili...

 

04.02.2018, Serie A [24/38] - 10.184 widzów

(17.) Spezia 1:3 Giana Erminio (11.)

'26 Donnarumma (0:1)

'65 Sadiq (1:1)

'73 Gabriel (1:2)

'90 Curro (1:3)

 

Skład: Paleari - Almici, Gabriel, Montesano, Tamas - Lazzari (53' Curro), Marotta, Pinto (81' Biraghi), Maciel - Donnarumma, Borja (45' Giovinco)

MVP: Frederic Maciel (Giana Erminio) - 8.6 ocena (1 asysta)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...