Skocz do zawartości

Cień wielkiej trybuny


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

Tak oto końca dobiegł rok 2010, będący jednym z bardziej udanych w dotychczasowej, niemal pięcioletniej karierze, która swoje źródło miała u podnóży Alp, gdzie spędziłem większość czasu. Właśnie te 12 miesięcy zakończyło mój pobyt w Austrii, okraszony awansem do 1/8 finału Pucharu UEFA z Gratkorn, natomiast nareszcie udanie wkroczyłem na arenę reprezentacyjną, dopiero po objęciu drużyny mojego rodzimego kraju notując dobre wyniki. Z reprezentacją Polski udanie rozpoczęliśmy walkę o wyjazd na EURO 2012 do Szkocji i Walii, przez wszystkie jesienne spotkania robiąc dobry grunt pod ostateczny bój o awans, będąc do tej pory jedyną niepokonaną drużyną naszej grupy i wydźwigając się z 89. na 42. miejsce w rankingu FIFA. Avellino to trochę inna para kaloszy, a cała moja nadzieja była w sukcesywnych wzmocnieniach.

 

Po sylwestrze zaś doszły mnie słuchy, że Jan Rezek przesadził z alkoholem w trakcie imprezy i w pijanym cugu zaczął marudzić, jak to mu źle na obczyźnie. Przed podjęciem decyzji o wystawieniu go na listę transferową postanowiłem jednak dać mu trochę czasu na ochłonięcie i ponowne przemyślenie swoich słów.

 

 

 

Grudzień 2010

 

Bilans (Avellino): 0-3-3, 10:16

Serie B: 15. [-0 pkt do Spezii, +1 pkt nad Cagliari]

Coppa Italia: Pierwsza runda, 1:3 i 2:2 Bologna; out

Finanse: -426 tys. euro (-447 tys. euro)

Gole: Adriano Montalbo (11)

Asysty: Daniele Dessena (7)

 

Bilans (Polska): 0-0-0, 0:0

Eliminacje ME 2012: 1. [+3 pkt nad Niemcami]

 

 

 

Ligi:

 

Anglia: Arsenal Londyn [+4 pkt]

Austria: Austria Wiedeń [+1 pkt]

Francja: OSC Lille [+1 pkt]

Hiszpania: Athletic Bilbao [+2 pkt]

Niemcy: Hertha BSC Berlin [+7 pkt]

Polska: Legia Warszawa [+2 pkt]

Rosja: CSKA Moskwa [M]

Szwajcaria: FC Basel [+4 pkt]

Włochy: Lazio Rzym [+2 pkt]

 

Liga Mistrzów:

- Legia Warszawa, gr. G, 2:4 u siebie z FC Barceloną; out

 

Puchar UEFA:

- Wisła Kraków, gr. H, 0:2 na wyjeździe z Villareal i 4:0 u siebie z Dynamem Kijów; awans, vs. Villareal

 

Reprezentacja Polski:

-

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia [1283], 2. Anglia [1261], 3. Francja [1170], ..., 42. Polska [602]

Odnośnik do komentarza

Zimowe okno transferowe spowodowało, że po paru miesiącach spokoju znowu obudziły się sępy, zasypujące mnie lawinami ofert współwłasności Balzano, z tą tylko różnicą, że tym razem proponowane kwoty były już naprawdę śmieszne. Z drugiej strony na Partenio zameldował się Szwed Marcus Falk-Olander, sprowadzony za 525 tysięcy euro z Ternany, a na lipiec zarezerwowałem wstępnie pięć transferów na Bosmanie, skupiając się na wzmacnianiu tyłów, ale nie tylko: Glenn Loovens (27 l., O Ś, Holandia) przebywający obecnie na wypożyczeniu w Olympiakosie Pireus, gdzie trafił z Cagliari, Daniele Fantini (18 l., P Ś, Włochy) z Treviso, Vito Crimi (22 l., O Ś, Włochy) z Regginy, Mauro Treccani (20 l., O Ś, Włochy) z Pisy oraz mój dawny znajomy z Gratkorn, Frédéric Langlois (19 l., BR, Francja).

 

Tym razem hiszpańscy dziennikarze postradali już zmysły, umieszczając mnie na pierwszej linii frontu w wyścigu o fotel menedżera w Valencii. Tak, tak, w tej Valencii, która walczy w Primera División.

 

Szwed Falk-Olander zadebiutował już w rozpoczynającym rundę wiosenną wyjazdem z Catanzaro, z którym na inaugurację sezonu jedynie zremisowaliśmy 1:1 po 90 minutach naszej przewagi. Teraz zdawało się, że rozpoczniemy świetnie, gdy w 1. minucie Maniero urwał się z piłką na wolne pole, lecz nawet nie oddał strzału, bo pozwolił się dogonić obrońcy. W odpowiedzi już w następnej akcji Scarso postanowił się zbłaznić, ani myśląc interweniować przy koślawym strzale Tiberego z 20 metrów, tak więc wszystko szło po staremu. Po drugiej stronie boiska van Strattan nie miał problemów z poruszaniem się w bramce i pewnie wyciągał uderzenia moich podopiecznych, długo wybawiając swój zespół z kłopotów. Dopiero w 44. minucie Dessena zabrał piłkę sprzed nosa Russo, po czym Maniero sprytnie zgubił obrońcę, zdążył wbiec w pole karne i strzałem z ostrego kąta uratował nam punkt.

 

Druga połowa się odbyła, co oznaczało, że powtórzyliśmy wynik z początku sezonu, a Falk-Olander zadebiutował przeciętnie, w pierwszej połowie ograniczając się do niepewnej gry i uniknięcia cudem czerwonej kartki za kopnięcie rywala, dopiero po przerwie prezentując jakiś poziom.

09.01.2011, Stadio Nicola Celavoro, Catanzaro, widzów: 8940

B (22/42) Catanzaro [13.] - Avellino [15.] 1:1 (1:1)

 

2' A. Tiberi 1:0

44' R. Maniero 1:1

 

Avellino: G.Scarso 7 – M.Koenders 6, M.Falk-Olander ŻK 7, A.Jean 7, G.Morabito 7 – D.Dessena 7 (79' S.Vicari 6), M.Kwiatkowski 7, Y.Cabaye 7, L.Memoli 6 (64' J.Rezek 6) – R.Maniero 8, I.Radovanović 6 (73' R.Lattanzio 6)

 

GM: Riccardo Maniero (N, Avellino) - 8

Odnośnik do komentarza

Mimo najszczerszych chęci do meczu z Lanciano, trzeciego wyjazdu z rzędu, przystępowaliśmy bez wzmocnień, bo obserwowany przeze mnie obrońca Ferrandi ostatecznie wybrał trzecioligową Venezię, zamiast drugoligowego Avellino. W prasie coraz szerzej rozpisywano się o naszej serii meczów bez zwycięstwa, które po raz ostatni odnieśliśmy jeszcze w listopadzie ubiegłego roku, tak więc marzyło mi się przerwanie jej właśnie tego wieczoru.

 

Lanciano chyba nie spodziewało się takiego ognia z naszej strony, i to pomimo porażki 1:4 z początku sezonu. W 4. minucie, gdy już myślałem, że znowu stracimy gola zaraz na początku, ruszyliśmy nieoczekiwanie z kontrą, Dessena wymienił podania z Kwiatkowskim, po czym dośrodkował przed bramkę do niepilnowanego Radovanovicia, który z pierwszej piłki pokonał Sicignano. W 11. minucie z kolei zbudowaliśmy akcję od samej bramki, futbolówka przewędrowała wszystkie formacje, by na końcu Kwiatkowski uruchomił Memolego na skrzydle, a Mattia posłał centrę na piąty metr, gdzie Maniero przepchnął Franchiniego i podwyższył na 2:0. Chwilę później Dessena odzyskał piłkę na połowie Lanciano, Cabaye wysunął przed pole karne do Kwiatkowskiego, zaś Maciek postanowił uderzyć po ziemi z 20 metrów, golem przy słupku praktycznie rozstrzygając losy meczu. Podczas gdy gospodarze nadal byli w szoku, że Avellino wbiło im aż trzy bramki, w 20. minucie Memoli zgarnął piłkę, która zatrzymała się w kałuży na grząskim boisku, natomiast po jego podaniu strzał Radovanovicia zdołał jeszcze sparować Sicignano, ale akcję udanie zamykał Maniero i zrobiło się 4:0.

 

Później jednak stało się to, czego obawiałem się najbardziej – przestaliśmy grać. Lanciano przesunęło się do przodu i jeszcze przed przerwą tuż przed naszym polem karnym znalazł się nieobstawiony Micheli, który zbyt łatwo pokonał Scarso. Po przerwie gospodarze prowadzili już grę, co w 48. minucie błyskawicznie skończyło się utratą drugiego gola, kiedy nasza obrona wpuściła za siebie Altiniera, a nasz bramkarz nie miał nic do powiedzenia. Przed oczami miałem już widmo wyniku 4:4, ale zanim Lanciano uwierzyło w zmartwychwstanie, w 66. minucie Jean udanym przechwytem rozpoczął naszą kontrę, po której Memoli podaniem przez nogi rywala uruchomił Cabaye, który podholował piłkę w pole karne i z ostrego kąta chytrym strzałem po ziemi ustalił wynik meczu na 5:2. Było to nasze pierwsze zwycięstwo od 27 listopada.

16.01.2011, Stadio Guido Biondi, Lanciano, widzów: 7047

B (23/42) Lanciano [18.] - Avellino [16.] 2:5 (1:4)

 

4' I. Radovanović 0:1

11' R. Maniero 0:2

14' M. Kwiatkowski 0:3

20' R. Maniero 0:4

40' V. Micheli 1:4

48' C. Altinier 2:4

66' Y. Cabaye 2:5

 

Avellino: G.Scarso 7 – M.Koenders 8, M.Falk-Olander ŻK 8, A.Jean 8, G.Morabito 7 – D.Dessena 9, M.Kwiatkowski 8 (78' J.Rezek 6), Y.Cabaye 10, L.Memoli 9 – R.Maniero 9 (84' R.Lattanzio 6), I.Radovanović 8 (71' A.Orlando 6)

 

GM: Yohan Cabaye (DP, Avellino) - 10

Odnośnik do komentarza

Mała liczba gier w ostatnich tygodniach spowodowała sporą zapaść w klubowych finansach, która spowodowała ponad milion euro dziury w budżecie. Nie chciałem czekać, aż ten stan się pogłębi, więc postanowiłem wykorzystać liczne oferty współwłasności, jakie spływały do klubu względem obrońcy Balzano. Ostatecznie najbardziej wysilił się Juventus Turyn, który za połowę kontraktu naszego zawodnika wyłożył 1 200 000 euro, a to w zupełności mnie satysfakcjonowało. Tak więc gdy do Avellino przyjechało Livorno, Andrea Balzano (18 l., O Ś, DP, Włochy) cieszył się już z dzielenia swojej karty między Biancoverdi a Starą Damę, a najważniejsze było, że według dwuletniej umowy podstawowym klubem Andrei było Avellino właśnie, tak więc mogłem w dowolnej chwili z niego korzystać w łataniu luk.

 

Livorno zajmowało drugie miejsce w tabeli Serie B, przy okazji pragnąc odegrać się za jesienną porażkę 1:2 z moim zespołem, tak więc goście na pewno byli zdeterminowani. Postanowiłem spróbować to wykorzystać szybką piłką, która jeśli by ich nie zaskoczyła, to przynajmniej pomogłaby im złapać parę żółtych kartek. Rzeczywiście, już w jednej z pierwszych akcji bramkarz Livorno cudem znalazł się akurat na drodze strzału Kwiatkowskiego, kiedy błyskawicznie krótkimi podaniami znaleźliśmy się w polu karnym rywali. Liczyłem na to, że utrzymamy ten trend, ale tak nie było, bo kulą u nogi była dla nas nieskuteczność. Gdy wydawało się, że na przerwę będziemy schodzić przy bezbramkowym remisie, w 44. minucie cofnięty Maniero wyciągnął za sobą obrońcę na środek boiska, momentalnie sprytnym podaniem wypuścił Radovanovicia na wolne pole, a Igor nie zawiódł i pewnym trafieniem przełamał sytuację patową.

 

Po przerwie Livorno bardziej zainteresowało się swoimi tyłami, a dzięki temu, choć o drugiego gola było o wiele trudniej, mogliśmy kontrolować przebieg gry, bo w rezultacie ataki gości były jeszcze rzadsze. Niestety jednak skoro nie mogli znaleźć recepty na pokonanie Scarso, pomocną dłoń podał im sam zainteresowany, który stał jak wryty, gdy w 57. minucie piłka odbiła się od poprzeczki po główce Bellucciego i swobodnie spadła pod nogi Zappii. W ten oto sposób zamiast zdobytego punktu mieliśmy dwa stracone, bo mecze do wygrania powinno się wygrywać, a nawet jeden z piłkarzy Livorno przyznał po meczu, że jego drużyna miała wiele szczęścia unikając porażki.

19.01.2011, Stadio Partenio, Avellino, widzów: 14 697

B (24/42) Avellino [13.] - Livorno [2.] 1:1 (1:0)

 

44' I. Radovanović 1:0

57' V. Zappia 1:1

 

Avellino: G.Scarso 6 – M.Koenders 6, M.Falk-Olander 7, A.Jean 7, G.Morabito 6 (46' R.Bonetto 6) – D.Dessena 6, M.Kwiatkowski 6 (68' R.Picolino 7), Y.Cabaye ŻK 7, J.Rezek 7 (79' S.Del Nero 6) – R.Maniero 7, I.Radovanović 7

 

GM: Luca Ceccarelli (O PŚ, Livorno) - 8

Odnośnik do komentarza

Okno transferowe rozkręcało się w najlepsze, tak że w pewnym momencie otrzymałem informację, że Massimo Parisi jest gotów do podpisania umowy na współwłasność jego karty zawodniczej z Brescią, wystarczy jedynie moje potwierdzenie. Zdziwiłem się niezmiernie, bo oznaczało to, że ktoś bez mojej wiedzy i tym bardziej zgody zaakceptował ofertę tego klubu, ale zaraz później stanowczo stwierdziłem, że nie ma mowy o żadnym transferze. Następnie końca dobiegł okres dzielenia kontraktu bramkarza Jacopo Vergariego (23 l., BR, Włochy) z Taranto, a zaproponowana przeze mnie kwota marnych 50 000 euro spowodowała, że do pierwszego zespołu dołączył trzeci bramkarz. Na razie leczył poważną kontuzję, ale mógł się nam jeszcze bardzo przydać.

 

23 stycznia zawitał do nas spadkowicz z Serie A, Cagliari, który zamiast walczyć o powrót do ekstraklasy, musiał raczej uważać, by nie włączyć się do batalii o utrzymanie w Serie B. Na to spotkanie na środku pomocy wystawiłem Picolino, który zmienił Kwiatkowskiego, a ostatnio dobrze się spisał po wejściu z ławki. Goście być może chcieli grać o zwycięstwo, ale gdy zepchnęliśmy ich do defensywy, ci zaczęli jednak murować dostęp do bramki, skutecznie zabijając mecz. W rezultacie po 90 minutach blokowania dośrodkowań i wybijania piłek po trybunach, trzeba było budzić pogrążonych w głębokim śnie kibiców, a graczem meczu ku mojemu zdziwieniu został wybrany golkiper Cagliari, który jedynie dwa razy musiał wyciągać rękę do lecącej piłki.

23.01.2011, Stadio Partenio, Avellino, widzów: 14 513

B (25/42) Avellino [13.] - Cagliari [15.] 0:0

 

Avellino: G.Scarso 7 – M.Koenders 7, M.Falk-Olander 7, A.Jean 7, G.Morabito 7 – D.Dessena 7, R.Picolino 7, Y.Cabaye 7, J.Rezek 6 (61' S.Del Nero 7) – R.Maniero 6 (79' A.Orlando 6), I.Radovanović 6 (61' R.Lattanzio 6)

 

GM: Simone Santarelli (BR, Cagliari) - 7

Odnośnik do komentarza

Víctor Cavallo powrócił z Młodzieżowych Mistrzostw Ameryki Południowej ze złotym medalem, który wywalczył z argentyńską młodzieżówką, przez cały turniej prezentując się znakomicie, toteż może jednak miało coś z niego być. Gdy jechaliśmy zebrać łomot od pędzącego po awans Udinese, Víctor zasiadł na ławce rezerwowych, ale z czystej konieczności wobec rozkręcającej się plagi kontuzji, która zabrała również Rodrigo Picolino, a jego miejsce zajął Danucci.

 

Tylko Udine mogło wygrać to spotkanie, więc na odprawie nakreśliłem tylko wytyczne, dzięki którym mogliśmy przynajmniej gospodarzy wkurzyć. Jednakże nie sposób ich realizować, gdy nie ma się piłki. Pozostało zatem jedynie się bronić, co długo nam się udawało, ale zauważyłem, że mimo wpajania, iż w naszym polu karnym nie ma prawa być ani jednego niekrytego piłkarza, regularnie dostrzegałem nieobstawionych piłkarzy w biało-czarnych trykotach. I to właśnie zgubiło nas w 23. minucie, gdy Grasso z założonymi rękami czekał na siódmym metrze na piłkę, po której otrzymaniu po prostu skierował ją do bramki. "Co ja wam mówiłem przed meczem?!", grzmiałem, ale to było do przewidzenia. Chwilę przed przerwą Ell wykosił nam Radovanovicia, a ja wykorzystałem ten fakt, by ściągnąć jeszcze z boiska słabego Morabito.

 

Nie mieliśmy nic do stracenia, dlatego postawiłem na otwartą grę, jak równy z równym, olewając ryzyko. I słusznie; w 53. minucie na chwilę przycisnęliśmy Udinese, Koenders dośrodkował na jedenasty metr, a tam Orlando z Rezekiem wspólnie wywiedli w pole Ella, po czym Czech strzałem po ziemi wpakował piłkę do siatki. Trybuny wyraźnie przycichły, zwycięski remis był na wyciągnięcie ręki, ale kilka minut przed końcem pogrążył nas ten, który walnie przyczynił się do wyrównania – Udine było w natarciu, przy prostopadłym podaniu do Roberta nasza obrona inteligentnie wyszła do przodu, jeden tylko Koenders złamał linię spalonego, stawiając Scarso w beznadziejnej sytuacji. Wiedziałem, że w tej kolejce będziemy bez punktów, ale okoliczności, w jakich straciliśmy sensacyjny remis, wołały o pomstę do nieba.

30.01.2011, Friuli, Udine, widzów: 16 406

B (26/42) Udinese [1.] - Avellino [11.] 2:1 (1:0)

 

23' M. Grasso 1:0

44' I. Radovanović (A) ktz.

53' J. Rezek 1:1

83' Robert 2:1

 

Avellino: G.Scarso 7 – M.Koenders 7, M.Falk-Olander 7, A.Jean 8, G.Morabito 5 (44' R.Bonetto 6) – D.Dessena 6, C.Danucci 7, Y.Cabaye 6, J.Rezek 7 – R.Maniero 6 (77' S.Del Nero 6), I.Radovanović Ktz 6 (44' A.Orlando 6)

 

GM: Robert (N, Udinese) - 8

Odnośnik do komentarza

Styczeń 2011

 

Bilans (Avellino): 1-3-1, 8:6

Serie B: 14. [-0 pkt do Cagliari, +0 pkt nad Catanzaro]

Coppa Italia: –

Finanse: -700 tys. euro (+372 tys. euro)

Gole: Adriano Montalbo (11)

Asysty: Daniele Dessena (9)

 

Bilans (Polska): 0-0-0, 0:0

Eliminacje ME 2012: 1. [+3 pkt nad Niemcami]

Ranking FIFA: 31. [+11]

 

 

 

Ligi:

 

Anglia: Arsenal Londyn [+7 pkt]

Austria: Austria Wiedeń [+1 pkt]

Francja: OSC Lille [+4 pkt]

Hiszpania: FC Barcelona [+2 pkt]

Niemcy: Hertha BSC Berlin [+5 pkt]

Polska: Legia Warszawa [+2 pkt]

Rosja: –

Szwajcaria: FC Basel [+6 pkt]

Włochy: Lazio Rzym [+3 pkt]

 

Liga Mistrzów:

-

 

Puchar UEFA:

- Wisła Kraków, 1/16 finału, vs. Villareal

 

Reprezentacja Polski:

-

 

Ranking FIFA: 1. Anglia [1361], 2. Brazylia [1340], 3. Francja [1229], ..., 31. Polska [652]

Odnośnik do komentarza

Terminarz wciąż się nad nami znęcał i na początek lutego przypadła nam kolejna porażka z zespołem walczącym o awans, tym razem w postaci Perugii, która jesienią bez trudu pokonała nas 2:0. Po dwóch słabych meczach ze składu wypadł Maniero, za którego pojawił się Montalbo, wraz z Lattanzio, który zastąpił kontuzjowanego Radovanovicia.

 

Ciężkie jest życie menedżera jednej ze słabszych drużyn ligowych; ogromna trudność, z jaką przychodziło nam strzelanie goli i wygrywanie spotkań – w dotychczasowych 26 kolejkach zaledwie 8 razy dowoziliśmy komplet punktów – sprawiała, że chciało mi się wyć z rozpaczy nad własną bezsilnością. W tym meczu Avellino po prostu nie istniało na boisku, a tak długie zero z tyłu zawdzięczaliśmy tylko i wyłącznie halucynacjom piłkarzy Perugii, którym nasza bramka objawiała się wysoko na trybunach i tam właśnie strzelali. Momentami nie graliśmy tak źle, ale na poziomie Serie B zaledwie dwoma celnymi strzałami nie sposób nic zwojować. W przerwie postanowiłem zdjąć Jeana, który bezmyślnie wędrował po całym boisku, co rusz przerzedzając naszą obronę.

 

Dwie minuty po rozpoczęciu drugiej połowy biłem jednak głową w ścianę boksu gospodarzy na Partenio, że nie zdecydowałem zdjąć jednak równie słabego Falk-Olandera, bowiem Szwed w niegroźnej sytuacji sprowokował swój pierwszy rzut karny w barwach Wilków. Prezent bez trudu na gola zamienił Carrus i dopiero teraz Perugia obudziła się z letargu, czego efektem na kwadrans przed końcem było umiejętne rozbicie naszej defensywy i, stosując terminologię sportów walki, bramka kończąca autorstwa Azora. Nie mam pojęcia, czego oczekiwali kibice, którzy ponownie pełni oburzenia opuszczali stadion przed końcem meczu – po raz pierwszy nie poparłem ich manifestacji niezadowolenia, co wyraziłem później w mediach. Do letniego okienka miałem związane ręce w kwestii naszej gry, dlatego nie marzyłem teraz o niczym innym, jak o rychłym końcu sezonu.

04.02.2011, Stadio Partenio, Avellino, widzów: 10 380

B (27/42) Avellino [14.] - Perugia [5.] 0:2 (0:0)

 

48' D. Carrus 0:1 rz.k.

71' Frois (P) ktz.

75' B. Azor 0:2

 

Avellino: G.Scarso 6 – M.Koenders 6, M.Falk-Olander 6, A.Jean 6 (46' V.Cavallo 7), G.Morabito ŻK 6 – D.Dessena 6, C.Danucci 7, Y.Cabaye 6 (66' M.Kwiatkowski 7), J.Rezek 6 – R.Lattanzio 6, A.Montalbo 6

 

GM: Anderson Gomes (N, Perugia) - 8

Odnośnik do komentarza

Chwilą oddechu między porażkami ze zdecydowanymi faworytami miało być spotkanie z Novarą, ubiegłorocznym triumfatorem Serie C1/A, a więc rywalem jak najbardziej w naszym zasięgu. Moja cierpliwość do co poniektórych zaczynała się wyczerpywać, dlatego na murawę Stadio Silvio Piola wybiegła dość zmieniona jedenastka, w której w bramce pojawił się Tarantino, w obronie Cavallo i Bonetto, a w pomocy Kwiatkowski i Vicari.

 

Jak w większości spotkań tego sezonu, tak i teraz kibice oglądali na boisku Avellino niedokładnie, łatwo gubiące piłkę i nadziewające się z tego tytułu na zabójcze kontry. Już w początkowym okresie meczu dokładnie coś takiego skończyło się dośrodkowaniem w nasze pole karne, a główka Ippolito dosłownie o centymetry minęła słupek bramki Tarantino. W ofensywie wyglądaliśmy bledziutko, ale w 17. minucie udało nam się wywalczyć rzut rożny sprzed pola karnego, a jego perfekcyjnym egzekutorem okazał się być Ciro Danucci, lokując piłkę przy lewym słupku. Właściwie na tym poprzestaliśmy, w drugiej połowie zdjąłem Montalbo, który nawet dośrodkowania posyłał w trybuny, ale wprowadzony za niego Eduardo godnie go zastąpił i pudłował, aż zęby bolały. W końcu w 66. minucie Novara spokojnie rozegrała akcję, Bellucci zacentrował, Cavallo zgubił Ippolito, który wepchnął piłkę do siatki i po raz kolejny szlag wszystko trafił. Byłem ciekawy, czy w tym sezonie uda nam się osiągnąć dwucyfrową liczbę zwycięstw.

09.02.2011, Stadio Silvio Piola, Novara, widzów: 5167

B (28/42) Novara [14.] - Avellino [15.] 1:1 (0:1)

 

17' C. Danucci 0:1

66' A. Ippolito 1:1

 

Avellino: F.Tarantino 7 – M.Koenders 6, V.Cavallo 8, A.Jean 7, R.Bonetto 7 – S.Vicari 6 (67' D.Dessena 6), C.Danucci 7, M.Kwiatkowski 7, J.Rezek 7 (77' S.Del Nero 6) – R.Lattanzio 7, A.Montalbo 7 (61' C.Eduardo 6)

 

GM: Víctor Cavallo (O Ś, Avellino) - 8

Odnośnik do komentarza

Nie widziałem większych szans na urwanie punktów silnemu Torino, więc postanowiłem zagrać va bank i wyjść na gości ofensywnym ustawieniem oraz szybką wymianą piłek. Jednocześnie spróbowałem zmienić coś na prawym skrzydle i w ataku, gdzie zmieniłem odpowiednio Vicarego, który ostatnio spisał się słabo i słusznie miał problemy z regularną grą, a także rozczarowującego Montalbo. Za obu wystąpili Dessena i Maniero.

 

Prawie udało się nam Torino zaskoczyć. Prawie. Rzuciliśmy się do ataku, nie ustępując zbyt wyraźnie silniejszemu rywalowi, ale w naszej grze aż roiło się od błędów typu zaniechanie startu do bezpańskiej piłki, wycofanie futbolówki pod nogi rywala, czy wreszcie minięcie się z nią, tak jak Cavallo w 5. minucie, przez co Di Maio wyszedł sam na sam z Tarantino i chyba tylko cud uratował nas od utraty bramki. Później dla odmiany Giordano tak odgrywał do tyłu na własną połowę, że nieoczekiwanie wypuścił Maniero za swoich obrońców, ale Riccardo tak długo guzdrał się z oddaniem strzału, że w końcu piłkę wygarnął mu bramkarz, a ja mogłem jedynie złapać się za głowę. Tak jak się spodziewałem, miało to już swoje konsekwencje – w 34. minucie Rezekowi nie chciało się ruszyć zadu do piłki z lewej strony, przez co goście momentalnie posłali prostopadłe podanie, po którym strzał zza szesnastki oddał Borriello, zbyt łatwo pokonując zamyślonego Tarantino.

 

Osiem minut później nieoczekiwanie odpowiedzieliśmy, kiedy Danucci posłał prostopadłą wrzutkę, a Verón w ostatniej chwili zdjął piłkę z nogi Lattanzio, wystawiając ją do strzału Dessenie, który wykorzystał ten prezent i wróciliśmy do gry. Niestety już po chwili miałem złe przeczucia, gdy Koenders faulował przy linii bocznej. Miałem rację – Ambrosini dośrodkował, a Jean z Cavallo rozstąpili się przed Di Maio; napastnik Torino miał taki ogrom miejsca na piątym metrze, że spokojnie zgasił futbolówkę, zamiast strzelać głową, jeszcze przełożył sobie ją na prawą nogę i spokojnie, nieatakowany przez nikogo wklepał do bramki obok wściekłego na stoperów Tarantino.

 

W szatni usunąłem z boiska Rezeka, który odpowiadał za pierwszego gola, i Jeana, który był współodpowiedzialny za drugą, a reszcie kazałem gryźć trawę. W efekcie już w pierwszej akcji po przerwie Cavallo wybił piłkę prawym skrzydłem, Dessena poradził sobie z Ambrosinim i wrzutką znalazł wchodzącego Maniero, za sprawą którego po raz drugi wyrównaliśmy. I znowu dziesięć minut później zawiodła mnie obrona, kiedy gapowaty Falk-Olander dał się urwać Di Maio, co tradycyjnie w tym sezonie zniweczyło wysiłki graczy ofensywnych. Na szczęście nie było to ostatnie trafienie tego wieczoru, bo w 74. minucie Ambrosini skiksował przy próbie przecięcia podania, dzięki czemu świetny Dessena raz jeszcze przypuścił doskonała centrę, z której punkt strzałem głową uratował nam trzymany w kleszczach Lattanzio. Tym samym dorzuciliśmy do kolekcji kolejny remis, ale w tym przypadku zwycięski, a nie rozczarowujący.

13.02.2011, Stadio Partenio, Avellino, widzów: 9141

B (29/42) Avellino [15.] - Torino [1.] 3:3 (1:2)

 

34' M. Borriello 0:1

42' D. Dessena 1:1

45+1' E. Di Maio 1:2

46' R. Maniero 2:2

57' E. Di Maio 2:3

74' R. Lattanzio 3:3

 

Avellino: F.Tarantino 7 – M.Koenders 6, V.Cavallo 6, A.Jean 6 (46' M.Falk-Olander 8), R.Bonetto 7 – D.Dessena 8, C.Danucci 7, M.Kwiatkowski 7, J.Rezek 6 (46' S.Del Nero 6) – R.Lattanzio 8, A.Montalbo 7 (74' A.Orlando 7)

 

GM: Enrico Di Maio (N, Torino) - 9

Odnośnik do komentarza

Do pełni zdrowia powrócił Rodrigo Picolino i jeszcze przed swoim pierwszym po urazie treningiem, zamiast skupić się na powrocie do formy, zaczął narzekać na pomijanie go przy ustalaniu składu, co wyglądało dość śmiesznie. Moje zdanie było jednak niezmienne – Rodrigo uczciwie pracuje na treningach, ja widzę go w meczowej osiemnastce. W chwili obecnej był on jednak zbyt roztrenowany, dlatego nie został przeze mnie uwzględniony w wyjazdowym pojedynku z Triestiną i jedyną zmianą było wystawienie Falk-Olandera w obronie za Cavallo oraz zabranie Radovanovicia jako rezerwowego napastnika.

 

Liczyłem na to, że po nie najgorszym meczu z Torino będziemy na tyle zaprawieni, że zdołamy pokonać Triestinę i postawić wreszcie jakąś miłą odmianę między pasmo remisów przeplatanych z porażkami. Wyglądało to całkiem obiecująco, bo po 20 minutach gry wywalczyliśmy rzut rożny z prawej strony, dośrodkowywał jak zawsze Dessena, a przed bramką piłka niespodziewanie znalazła Danucciego, który trochę szczęśliwie po nodze rywala zdołał udanie zamknąć centrę Daniele. Liczyłem na kolejne trafienia, by znowu nie skończyło się na 1:1, ale byłem zadowolony, że dowieźliśmy prowadzenie do przerwy.

 

Łapałem się jednak na tym, że podświadomie czekałem tylko na jakąś przypadkową akcję gospodarzy, po której padnie prześladujące nas wyrównanie. Tak się jednak nie stało, a to za sprawą kontrataku z 50. minuty, kiedy Lattanzio wysunął do Danucciego, a ten w ostatniej chwili dostrzegł lukę, która pozwoliła mu dograć na wolne pole do Maniero, który wpadł w pole karne i na raty pokonał Vierę. Po raz pierwszy od naprawdę długiego czasu mogliśmy poczuć spokój w trakcie meczu, ale przetrwał on tylko kwadrans, bowiem po tymże Umberto Improta wybił piłkę z własnej połowy, a nasza obrona nie zaatakowała jego brata Giancarlo, po strzale którego znowu nasza przewaga stopniała do nic nie znaczącej jednej bramki. Tym razem skończyło się jednak happy endem, gdy w 78. minucie Kwiatkowski otrzymał precyzyjne podanie przed pole karne od Desseny, po czym zdecydował się na skuteczny strzał z 16 metrów, zapewniając nam upragnione zwycięstwo.

20.02.2011, Stadio Nereo Rocco, Triest, widzów: 7326

B (30/42) Triestina [11.] - Avellino [16.] 1:3 (0:1)

 

20' C. Danucci 0:1

50' R. Maniero 0:2

64' G. Improta 1:2

78' M. Kwiatkowski 1:3

 

Avellino: F.Tarantino 7 – M.Koenders 8, M.Falk-Olander 8, A.Jean 8, R.Bonetto 8 – D.Dessena 8 (84' S.Vicari 6), C.Danucci 8, M.Kwiatkowski 8, J.Rezek 7 (78' S.Del Nero 6) – R.Lattanzio 7 (65' I.Radovanović 7), R.Maniero 8

 

GM: Riccardo Bonetto (O/DBP/P L, Avellino) - 8

Odnośnik do komentarza

Na lipiec zaplanowałem jeszcze dwa wolne transfery z myślą o ofensywie, wstępnie kontraktując dwóch napastników w postaci niedocenianego w Regginie Daniele Lombardiego (23 l., N, Włochy) oraz skłóconego z Parmą byłego reprezentanta Portugalii, Hugo Almeidy (26 l., N, Portugalia; 2/0).

 

 

Z Sangiovannese mieliśmy rachunki do wyrównania za porażkę 2:4 z rundy jesiennej, kiedy praktycznie sami oddaliśmy rywalom zwycięstwo. Teraz miałem kłopot z obsadą prawej obrony, ponieważ w meczu z Triestiną kontuzji nabawił się Koenders, zmuszając mnie do wyciągnięcia z rezerw Zamboniego. Co prawda zarzekałem się, że ten nie zagra już w pierwszym zespole, ale niekiedy następują takie konieczności. Marco z resztą po sezonie chciał zakończyć karierę, więc miał przynajmniej szansę godnie spędzić jej schyłek.

 

Zależało mi na pokonaniu Sangiovannese, tak więc przed własną, coraz mniej liczną publicznością wyszliśmy ofensywnym ustawieniem, dzięki czemu w 16. minucie po szybkiej wymianie piłek Dessena ściął na środek do Maniero, ten z kolei podał Lattanzio w pole karne, po czym Riccardo kąśliwym uderzeniem na krótki słupek wysunął nas na prowadzenie. Pięć minut później po rzucie rożnym dla gości udało nam się wyjść z szybką kontrą, w której Lattanzio urwał się obronie i wyszedł sam na sam z Mancino. Prawdopodobnie nawet bym o tej akcji nie wspomniał, bo nasz napastnik koncertowo tę okazję zmarnował, ale odbitą przez bramkarza piłkę wybił Everton, a toporny tego wieczoru Bonetto stał jak słup soli, gdy Buonocore łatwo objeżdżał go jak zabawkę, zaś Mercuri pokazał Lattanzio, jak wykańcza się "setki". Myślałem, że zaraz coś mnie trafi, ale już chwilę później wbiegającego w pole karne Maniero sfaulował Dias, otrzymując za to zagranie czerwoną kartkę. Do rzutu karnego wyrwał się Zamboni, dobrze wiedząc, jak bardzo ryzykuje, ale popisał się pewnym strzałem i na przerwę schodziliśmy prowadząc 2:1.

 

W drugiej połowie szło nam jak po grudzie do momentu, w którym menedżer gości nie podjął irracjonalnej decyzji o grze dwójką obrońców, co zadecydowało o losach spotkania. W 64. minucie błyskawicznie ruszyliśmy do ataku z liczebną przewagą pięciu na jednego na przedpolu Sangiovannese, Maniero wybrał dogranie do Kwiatkowskiego, a Maciek ze stoickim spokojem zdobył gola w drugim meczu z rzędu, i to ponownie na 3:1. Dziesięć minut przed końcem wykonaliśmy kopię tej akcji, ponownie asystentem był Maniero, który z podania Rezeka wbiegł w pole karne i przerzucił do nadlatującego Danucciego, co skończyło się trafieniem na 4:1. Niestety w ostatniej minucie doliczonego czasu, gdy sędzia już sięgał po gwizdek, by zakończyć mecz, moi piłkarze zbyt wcześnie odpuścili grę, co skończyło się łatwym golem cholernego Momentè, skutecznie zabijając moją radość z pierwszego od 14 listopada zwycięstwa na Partenio.

27.02.2011, Stadio Partenio, Avellino, widzów: 9864

B (31/42) Avellino [16.] - Sangiovannese [10.] 4:2 (2:1)

 

16' R. Lattanzio 1:0

21' F. Mercuri 1:1

25' R. Dias (S) czrw.k.

25' M. Zamboni 2:1 rz.k.

64' M. Kwiatkowski 3:1

80' C. Danucci 4:1

90+5' M. Momentè 4:2

 

Avellino: F.Tarantino 7 – M.Zamboni 8, M.Falk-Olander 5 (21' V.Cavallo 7), A.Jean 8, R.Bonetto 8 – D.Dessena 7 (77' S.Vicari 7), C.Danucci 8, M.Kwiatkowski 9, J.Rezek 8 – R.Lattanzio 7 (72' I.Radovanović 7), R.Maniero 9

 

GM: Riccardo Maniero (N, Avellino) - 9

Odnośnik do komentarza

:keke:

 

Szanse czysto polskie, czyli nierealne.

 

---------------------------------------------------------

 

Luty 2011

 

Bilans (Avellino): 2-2-1, 11:9

Serie B: 13. [-0 pkt do Verony, +1 pkt nad Triestiną]

Coppa Italia: –

Finanse: -1,35 mln euro (-656 tys. euro)

Gole: Riccardo Maniero (12)

Asysty: Daniele Dessena (13)

 

Bilans (Polska): 0-0-0, 0:0

Eliminacje ME 2012: 1. [+3 pkt nad Niemcami]

Ranking FIFA: 29. [+2]

 

 

 

Ligi:

 

Anglia: Arsenal Londyn [+7 pkt]

Austria: GAK Graz [+1 pkt]

Francja: OSC Lille [+1 pkt]

Hiszpania: FC Barcelona [+3 pkt]

Niemcy: Hertha BSC Berlin [+8 pkt]

Polska: Legia Warszawa [+2 pkt]

Rosja: –

Szwajcaria: FC Basel [+6 pkt]

Włochy: Lazio Rzym [+1 pkt]

 

Liga Mistrzów:

-

 

Puchar UEFA:

- Wisła Kraków, 1/16 finału, 2:1 i 1:1 z Villareal; awans, vs. Real Madryt

 

Reprezentacja Polski:

-

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia [1441], 2. Anglia [1370], 3. Hiszpania [1229], ..., 29. Polska [652]

Odnośnik do komentarza

Moi scouci wypatrzyli jeszcze jednego wartego uwagi zawodnika, któremu po sezonie wygasał kontrakt, a był to prawoskrzydłowy Juan Valera (26 l., OP P, Hiszpania; 6/1 U-21), nominalnie zawodnik Cagliari, obecnie dość nieźle radzący sobie na wypożyczeniu w grającej w Primera División Murcii. Dostarczone notatki na jego temat przekonały mnie do zaoferowania mu kontraktu, który chętnie zaakceptował.

 

 

W kolejnym spotkaniu, zarazem otwierającym marzec, mieliśmy doskonałe perspektywy na trzecie zwycięstwo z rzędu, które byłoby dla nas nie lada wyczynem. Lucchese było czerwoną latarnią ligi, zbierającą łomot od każdego i do meczu z Avellino legitymujące się zaledwie trzema wygranymi spotkaniami. Nie przyjmowałem do wiadomości żadnego innego wyniku, niż pewne zwycięstwo Wilków, a zawodnicy dobrze o tym wiedzieli. Przynajmniej tak mi się wydawało.

 

Zaczęliśmy bardzo dobrze, gdyż po kwadransie wywalczyliśmy stały fragment gry z lewej strony pola karnego gospodarzy, a po małym zamieszaniu piłkę opanował ostatecznie Kwiatkowski, podtrzymując swoją serię spotkań ze zdobytym golem. Wielka szkoda, że później całkowicie oddaliśmy pole outsiderom, ale za to wykazać mógł się Tarantino, w wielkim stylu do przerwy wyciągając kilka groźnych strzałów głową i imponując doskonałym refleksem. Do położenia mających nóż na gardle rywali potrzebowaliśmy jeszcze jednego trafienia, dlatego w szatni zaapelowałem o trochę więcej wysiłku.

 

Efekty przyszły bardzo szybko, bo po zaledwie dwudziestu sekundach drugiej połowy Maniero serią zwodów uśpił czujność defensywy, po czym zgrabnym zagraniem piętą wpuścił Danucciego w pole karne, a Ciro pewnie podwyższył na 2:0. W tym sezonie zaledwie cztery spotkania kończyliśmy z czystym kontem, dlatego nie zdziwiłem się, kiedy chwilę później Lucchese wyprowadziło koślawą akcję, godną czerwonej latarni, a Cavallo posłusznie odsunął się od Masiniego, który zdobył kontaktową bramkę. Nie spodziewałem się jednak, że tego meczu nie tylko nie wygramy, ale wręcz się skompromitujemy. Przez kilkanaście kolejnych minut marnowaliśmy okazję za okazją, aż wreszcie w 84. minucie gospodarze w panice wybili piłkę na naszą połowę, Bonetto tak pi****ił się ze Stellą, przez całe 40 metrów, jakie przebiegł u jego boku, nie racząc go do cholery zaatakować, nawet za cenę czerwonej kartki, w rezultacie czego ten z uśmiechem na ustach wyrównał na 2:2. Już teraz wyrykiwałem jedną "k***ę" za drugą, aż Cangelosi pytał mnie, dlaczego tak często używam słowa "zakręt", a to jeszcze nie był koniec. W 89. minucie zadowolone z remisu Lucchese wyprowadziło od niechcenia jeszcze jedną akcję, po której grający dla gospodarzy Cavallo wyszedł do przodu, prezentując Iandreście zwycięskiego gola.

 

W tym momencie oniemiałem z narastającej wściekłości.

 

– Vincenzo, p******ę ten gówniany zespół, nie chcę pracować z takimi frajerami! Odchodzę!

 

Signore, poczekaj 10 minut, może się uspokoisz! – błagał mnie mój asystent Cangelosi.

 

Jakiś czas temu przyrzekłem sobie, że do końca sezonu będę brał na klatę każdy blamaż moich partaczów, ale z ręką na sercu tego dnia byłem gotów rzucić to w cholerę. Mieliśmy już w tym sezonie kilka kompromitacji na koncie, ale tak ciężkiej aż do dziś jeszcze nie. Po dziesięciu minutach wypuściłem z płuc trochę ognia, dzięki czemu ograniczyłem się tylko do wystawienia Orlando na listę transferową, wstrzymania tygodniówki oraz ostrego i pełnego agresji skrytykowania Cavallo w mediach, a także zwolnienia za odszkodowaniem w wysokości 200 000 euro lewego obrońcy Riccardo Bonetto, który swoim ciotowatym zachowaniem przy oddaniu Lucchese bramki wyrównującej sprawił, że gdyby nie ograniczenia po wypadku sprzed lat, dopadłbym go i przestawił mu szczękę. Cavallo ponadto znalazł się o krok od listy transferowej, bo po prawdzie od samego początku sezonu rozczarowuje i rozdaje rywalom gole niczym Mikołaj.

06.03.2011, Stadio Porta Elisa, Lucca, widzów: 1202

B (32/42) Lucchese [22.] - Avellino [13.] 3:2 (0:1)

 

16' M. Kwiatkowski 0:1

46' C. Danucci 0:2

49' S. Masini 1:2

73' S. Masini (L) ktz.

84' M. Stella 2:2

89' P. Iadresta 3:2

 

Avellino: F.Tarantino 8 – M.Zamboni 7, V.Cavallo 6, A.Jean 7, R.Bonetto 6 – D.Dessena ŻK 7, C.Danucci 7, M.Kwiatkowski 7 (62' S.Del Nero 7), J.Rezek 7 – R.Lattanzio 7 (70' A.Orlando 6), R.Maniero 7 (78' I.Radovanović 7)

 

GM: Matheus (BR, Luchcese) - 9

Odnośnik do komentarza
  • Makk przypiął ten temat
  • Pulek zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...