Skocz do zawartości

Futbol - jak daleko nogi poniosą...


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

Skoro oficjalny debiut miałem już za sobą, teraz przyszedł czas na pierwszy mecz o punkty nie tylko za sterami Sbornej, ale też w eliminacjach do Mistrzostw Europy, gdyż dotąd miałem okazję prowadzić tylko drużynę narodową Australii. Na murawę stadionu Lokomotiw wyszedł wyraźnie zmieniony skład względem spotkania z Grecją, ale mogłem sobie pozwolić na poszukiwanie odpowiedniej konfiguracji personalnej, bo drogę do Serbii zaczynaliśmy teoretycznie najłatwiejszym na niej spotkaniem z Luksemburgiem.

 

Goście zgodnie z oczekiwaniami w ogóle nie zawiesili nam żadnej poprzeczki, kibice na stadionie i przed telewizorami mieli nie lada rozrywkę, a w wieczornym programie Road to EURO 2016, który emitował Eurosport, skrót naszego spotkania był zdecydowanie najdłuższy, a zbliżył się do niego tylko mecz, w którym Anglicy rozgromili Kazachstan 9:0. Zaczęło się już w drugiej minucie, gdy po ogromnym zamieszaniu w luksemburskim polu karnym ostatecznie sytuację wyjaśnił środkowy defensor Żukow, i tak rozpoczęliśmy demolowanie drużyny przeciwnej. Chwilę później strzał Syczewa z najbliższej odległości dobił Karitonow, zaś między 18. a 30. minutą najpierw Kierżakow powtórzył dzieło kolegi, natomiast po nim dwa strzały, jeden głową, drugi bombą z dystansu, na dwa gole zamienił świetny Biljaletdinow i trzy punkty były już nasze. To nie oznaczało, że przestaliśmy grać, dlatego do przerwy jeszcze jednym strzałem marzeń w samo okienko bramki Hoffmanna popisał się Biljaletdinow, zapowiadając ciekawe drugie 45 minut.

 

A druga połowa była równie wystrzałowa, co pierwsza. Po dziesięciu minutach sygnał do demolki dał w swój firmowy tego wieczoru sposób Biljaletdinow z 25 metrów, chwilę po nim swojego drugiego gola dołożył Kierżakow i zaczęło pachnieć dwucyfrówką. I uparcie do niej dążyliśmy, dlatego już cztery minuty po Aleksandrze przebudził się drugi napastnik Syczew przełamując ręce Hoffmannowi, a niespełna dwadzieścia minut po tym został autorem dziesiątego gola, świetnie wykańczając wrzutkę Wasilija Bieriezuckiego. Kropkę nad "i" ciężkiej kanonady postawił w 86. minucie Kokłow z dogrania Gierka, i ostatecznie zakończyliśmy pierwszy mecz eliminacji zdobyciem 11 goli, dokładnie tylu, ilu nas było na boisku. Ambrozja, jak to mawiał Jules Winnfield.

03.09.2014, Lokomotiw, Moskwa, widzów: 28 772; TV

EME (1/8) Rosja [37.] - Luksemburg [68.] 11:0 (6:0)

 

2' S. Żukow 1:0

6' A. Karitonow 2:0

18' A. Kierżakow 3:0

23' D. Biljaletdinow 4:0

30' D. Biljaletdinow 5:0

43' D. Biljaletdinow 6:0

52' D. Biljaletdinow 7:0

57' A. Kierżakow 8:0

61' D. Syczew 9:0

78' D. Syczew 10:0

86' D. Kokłow 11:0

 

Rosja: I.Kuzniecow 8 – W.Bieriezucki 10, A.Torfimow 10, S.Żukow 10 A.Bieriezucki 10 – A.Karitonow 9 (68' A.Dmitriew 8), D.Kokłow 10, D.Biljaletdinow 10, J.Żyrkow 10 (73' K.Zinojew 7) – A.Kierżakow 10, D.Syczew 10 (82' A.Gierk 7)

GM: Dimitrij Kokłow (OP PŚ, Rosja) - 10

 

 

W drugim meczu naszej grupy Polacy pauzowali, a Czechy przegrały u siebie ze Szkocją 0:1 po golu Murraya z rzutu karnego.

 

Dziewiąta grupa:

1. Rosja – 3 pkt – 11:0

2. Szkocja – 3 pkt – 1:0

3. Polska – 0 pkt – 0:0

4. Czechy – 0 pkt – 0:1

5. Luksemburg – 0 pkt – 0:11

Odnośnik do komentarza

@Fenomen,

Ależ znam, zmarnowaliśmy przecież kilka sytuacji strzeleckich :D

 

@Brachu,

Ja widziałem 30 stron temu, jeszcze za czasów Margate :> A co do samej dwucyfrówki, to nieczęsto się ona zdarza w jednej karierze.

 

---------------------------------------------

 

Efektowne otwarcie eliminacji przyniosło aż trzy rekordy rosyjskiej reprezentacji. Wygrana 11:0 stanowiła rekordowe zwycięstwo Rosji nie tylko w meczu o stawkę, ale też i w ogóle, natomiast Dimiar Biljaletdinow stał się posiadaczem rekordu gracza, który zdobył najwięcej goli w jednym spotkaniu.

 

ŁKS tymczasem jechał do Bełchatowa na spotkanie z GKS-em. W domu został Wołkow z ogromem gipsu na złamanym nadgarstku, w jego miejsce wskoczył Tarachulski, a na ławce usiadł bardzo dawno nie widziany Pitry. Do składu za Antonowa wskoczył też Biełajew, spychając go na ławkę.

 

Bełchatowianie od początku tylko się bronili, a taka taktyka zdała u nich egzamin tylko w pierwszych dwudziestu minutach. W końcu w 22. minucie od bramki dalekim wykopem rozpoczął Stachowiak, Tarachulski przedłużył głową w uliczkę prosto do Tiago, a brazylijski napastnik wymienił podania z Wojtalem, i po odegraniu Grześka strzałem pod ręką Beszczyńskiego dał nam prowadzenie. Pięć minut później wyprowadziliśmy szybki kontratak, po którym Tarachulski w pełnym biegu przerzucił piłkę na wolne pole, gdzie ruszył Tiago, a w polu karnym położył bramkarza, podwyższając na 2:0.

 

Po przerwie skupiliśmy się głównie na utrzymywaniu dystansu w wyniku, ale gdy już miałem mówić, że Biełajew wyciągnął wnioski z moich ostrych słów, po godzinie gry Jewgienij zupełnie niepotrzebnie przewrócił Kołodziejczyka w narożniku szesnastki, dając bełchatowianom w prezencie rzut karny, który na gola bez trudu zamienił Piotr Brożek. Na szczęście dla jego jaj ta stracona bramka nie kosztowała nas zbyt wiele, bez większego wysiłku dowieźliśmy zwycięstwo do końca, korzystając z porażki Korony i umacniając się na trzecim miejscu w tabeli.

24.08.2014, Stadion przy ul. Sportowej, Bełchatów, widzów: 5338

OE (8/30) GKS Bełchatów [8.] - ŁKS Łódź [5.] 1:2 (0:2)

 

22' Tiago 0:1

27' Tiago 0:2

65' P. Brożek 1:2 rz.k.

 

ŁKS Łódź: A.Stachowiak 7 – T.Butkus 8, J.Biełajew 6 (66' R,Antonow 6), Lucas 7, D.Kowalski 7 – K.Simiejonow 7 (66' M.Piekarski 6), J.Holub 8, P.Kaźmierczak 8, G.Wojtal 8 P.Tarachulski 6 (85' P.Pitry 6), Tiago 9

GM: Tiago (N, ŁKS Łódź) - 9

Odnośnik do komentarza

Wisła Kraków rozpoczęła przygodę w Lidze Mistrzów od porażki 0:2 z Chelsea w Londynie. Mnie jednak najbardziej interesowało nasze czwartkowe spotkanie w Pradze, gdzie w ostatniej rundzie przed upragnioną fazą grupową Pucharu UEFA mój ŁKS podejmować miał Spartę. Niełatwe zadanie czekało też Górnika Łęczną, który zmierzyć miał się z Austrią Wiedeń, również na wyjeździe. Przed spotkaniem musiałem pożonglować składem w związku z nieuprawnieniem do gry niektórych zawodników, a to zmusiło mnie do wyjęcia z rezerw młodego Piskariewa, ponadto nie mógł z nami pojechać leczący uraz pięty Simiejonow.

 

Mimo defensywnego nastawienia to my od początku nieznacznie przeważaliśmy, czego efektem w pierwszych minutach było minimalne chybianie z ciekawych sytuacji m.in. Tiago, Tarachulskiego, a czasem któregoś z pomocników. Obawiałem się, że zdecydowany faworyt Sparta po prostu daje nam się wyszumieć, a później ruszy do natarcia, ale nic z tych rzeczy. Po dwudziestu minutach Tiago zabrał piłkę sprzed nosa niemrawemu Pospisilowi, uruchomił nasz kontratak, następnie zagrał między obrońców do Tarachulskiego, a Piotrek co prawda posłał piłkę idealnie w bramkarza, tyle że ten tym razem kiepsko interweniował i objęliśmy niespodziewane prowadzenie!

 

W przerwie zdjąłem podejrzanie niewidocznego Czecha Holuba, w którego miejsce wszedł Zawadzki, a zespołowi powiedziałem, że nie odstawiamy nogi. W 69. minucie poderwaliśmy się radośnie z ławki, gdy po akcji lewym skrzydłem w pole karne dograł Kowalski, a Tiago sprytnie wystawił piłkę Tarachulskiemu, który klepnięciem do pustej bramki znacznie poprawił naszą sytuację. Czescy kibice już teraz byli coraz cichsi, a my szliśmy za ciosem, i najpierw w 86. minucie Przyrowski wypiąstkował wrzutkę Butkusa w taki sposób, że do bramki odesłał ją Kaźmierczak, a minutę później młody Piskariew zaliczył debiutancką asystę, pomagając Tarachulskiemu skompletować hat-tricka po strzale głową! W meczu, w którym skazywani byliśmy na pożarcie, sensacyjnie rozbiliśmy Spartę 4:0, już teraz będąc o krok od awansu do fazy grupowej i "złotej jesieni" przy Unii.

11.09.2014, T.Arena, Praga, widzów: 3702

PU 1R (1/2) Sparta Praga [CZE] - ŁKS Łódź [POL] 0:4 (0:1)

 

20' P. Tarachulski 0:1

69' P. Tarachulski 0:2

86' P. Kaźmierczak 0:3

87' P. Tarachulski 0:4

 

ŁKS Łódź: A.Stachowiak 7 – T.Butkus ŻK 8, J.Biełajew 8, Lucas ŻK 8, D.Kowalski 9 – M.Piekarski ŻK 8 (69' Willian 7), J.Holub 6 (46' M.Zawadzki 7), P.Kaźmierczak 9, G.Wojtal ŻK 8 P.Tarachulski 10, Tiago 7 (78' L.Piskariew 7)

GM: Piotr Tarachulski (N, ŁKS Łódź) - 10

 

Górnik Łęczna przegrał w Wiedniu 0:1 po rzucie karnym, nieznacznie utrudniając sobie drogę do fazy grupowej.

Odnośnik do komentarza

Trzy dni po masakrze w Pradze jechaliśmy na stadion im. Floriana Krygiera w Szczecinie, ten sam, na którym w debiucie w Ekstraklasie dostaliśmy łomot 0:3 od Pogoni Szczecin. Teraz nadszedł czas na rewanż, choć niestety starcie w Pucharze UEFA kosztowało nas wybity palec Stachowiaka i musiał zastąpić go niepewny Socha. Oprócz tego do Szczecina pojechał dokładnie ten sam skład, co do Pragi.

 

Oprócz kilku pierwszych minut, kiedy szczecinian uratował Rybarczyk po mocnej główce Biełajewa, przez długi czas gospodarze siedzieli na nas jak murgrabia na koniu, w czym pomagały im nasze firmowe już błędy stoperów, a także kiepskie ustawianie się Butkusa. Kiedy myślałem już, że gol dla Pogoni jest kwestią czasu, w ostatniej akcji przed przerwą objęliśmy prowadzenie – Wojtal po rajdzie lewym skrzydłem ściął piłkę na środek do Kaźmierczaka, który następnie posłał ją między obrońców do Tiago, a Brazylijczyk strzałem na dalszy słupek poza zasięgiem rąk Rybarczyka zmieścił futbolówkę przy dalszym słupku.

 

Zaraz po przerwie czarnym charakterem przez moment błysnął sędzia Gilewski. Wtedy podanie otrzymał Jeremy Bryk, który przypadkowo wpadł na Biełajewa, a arbiter kompletnie się wygłupił pokazując Jewgienijowi czerwoną kartkę za rzekomy faul taktyczny, o którym nie mogło być mowy. Teraz gospodarze oczywiście mieli jeszcze większą przewagę i byli o krok od wyrównania, ale wreszcie w 70. minucie odzyskaliśmy piłkę na lewej flance, Kowalski zagrał ją za obrońców do Tiago, którego zgubił Michalski, po czym ten wpadł w pole karne i swoim drugim golem zapewnił nam trzy punkty. Plama 0:3 została ostatecznie zmazana.

14.09.2014, Stadion im. Floriana Krygiera, Szczecin, widzów: 13 572

OE (9/30) Pogoń Szczecin [7.] - ŁKS Łódź [3.] 0:2 (0:1)

 

45+3' Tiago 0:1

48' J. Biełajew (Ł) czrw.k.

70' Tiago 0:2

 

ŁKS Łódź: G.Socha 7 – T.Butkus 7, J.Biełajew CZ 7, Lucas 9, D.Kowalski 8 – M.Piekarski 7 (49' R.Antonow 7), J.Holub 8, P.Kaźmierczak 9, G.Wojtal ŻK 8 (81' P.Rogowski 6)– P.Tarachulski 7 (46' L.Piskariew 6), Tiago 9

GM: Przemysław Kaźmierczak (DP, ŁKS Łódź) - 9

Odnośnik do komentarza

Jeden z naszych scoutów, Krzysztof Sikora, przeniósł się do Heko Czermno na stanowisko asystenta. Później w rozmowie z dziennikarzami zasugerowano mi, że po serii świetnych występów Grzesiek Wojtal na pewno wyjedzie kontynuować karierę za granicę, na co ja odparłem, że o ile mi wiadomo, to jest on zawodnikiem ŁKS-u i tak ma pozostać. Sam zainteresowany przyjął moje słowa z zadowoleniem.

 

W środę 17 września przystępowaliśmy do rozgrywek Pucharu Polski, rozpoczynając je od dwumeczu drugiej rundy zasadniczej z Jagiellonią Białystok. Wykorzystałem ten fakt do dania szansy rzadziej ogrywanym zawodnikom, w związku z czym w składzie znaleźli się m.in. Przemysław Pitry i Sergiej Mironow. Jeszcze przed upływem pierwszej minuty koszmarny błąd popełnił bramkarz Jagiellonii, Palczewski, zagrywając piłkę prosto do Pitrego, który bezlitośnie wykorzystał prezent. Później najpierw tuż przed kwadransem boisko musiał opuścić kontuzjowany Lucas, a po chwili Marcinkiewicz podarował nam rzut karny po faulu na Tarachulskim, który wykorzystał sam poszkodowany i zmierzaliśmy po pewne zwycięstwo. Wynik meczu ustaliliśmy tuż przed przerwą, kiedy ostrą centrę z lewej strony posłał Kowalski, a Piotrek na jedenastym metrze przeskoczył dwóch obrońców, głową pakując futbolówkę w okienko bramki Palczewskiego.

 

Po przerwie oszczędzaliśmy siły na niedzielny mecz z Legią Warszawa, więc poza wyjętym przez Sochę strzałem w okienko z rzutu wolnego i wybiciem przez rywali piłki z ich linii bramkowej, nie wydarzyło się już nic szczególnego i wobec rewanżu staliśmy w doskonałej sytuacji.

17.09.2014, Stadion przy ul. Słonecznej, Białystok, widzów: 3523

PP 2R (1/2) Jagiellonia Białystok [2L] - ŁKS Łódź [OE] 0:3 (0:3)

 

1' P. Pitry 0:1

12' Lucas (Ł) ktz.

14' P. Tarachulski 0:2 rz.k.

44' P. Tarachulski 0:3

 

ŁKS Łódź: G.Socha 8 – K.Skrzypczak 8, J.Biełajew 8, Lucas KTZ 6 (12' R.Antonow 8), D.Kowalski 8 – M.Nowacki 8 (69' Willian 7), J.Holub 8, S.Mironow 6, G.Wojtal 8 P.Tarachulski 9, P.Pitry 8 (78' J.Kawa 7)

 

GM: Piotr Tarachulski (N, ŁKS Łódź) - 9

Odnośnik do komentarza

Z Legią Warszawa grało nam się dotąd lekko i przyjemnie, ale choć stołeczna drużyna od jakiegoś czasu była pogrążona w kryzysie, m.in. kolejkę wcześniej przegrywając w Kielcach 2:6, nie zamierzałem lekceważyć gospodarzy, i do boju posłałem najmocniejszy na tę chwilę skład, włączając w to powracającego do bramki Stachowiaka. A w jedynym tej niedzieli meczu zamykaliśmy 10 serię gier Orange Ekstraklasy.

 

Postawę legionistów z początku spotkania śmiało można było określić mianem piłkarskiej impotencji, bo chcieli, a nie mogli. Po początkowej kurczowej obronie zaczęliśmy rozluźniać szyki, co po ośmiu minutach przyniosło nam prostopadłe dośrodkowanie Holuba i otwarcie wyniku przez Tiago po przeskoczeniu Hernackiego. Ten gol złamał Wojskowych, którzy od tej pory przyjmowali kolejne ciosy, a my robiliśmy z nimi, co tylko chcieliśmy. W 20. minucie nasz czeski pomocnik tym razem przedłużył na wolne pole wybicie Stachowiaka, piłkę zgarnął Tarachulski, pognał w pole karne i strzałem przy dalszym słupku uciszył trybuny. Po półgodzinie gry trzecią bramkę dorzucił już sam Jiri, któremu zrewanżował się Piotrek, wypuszczając go sam na sam z Ryłką, ale chwilę po tym otrzymaliśmy ostrzeżenie, że czeka nas jeszcze drugie 45 minut, gdy obrońcy zignorowali Wieczorka w narożniku pola karnego, i zrobiło się 3:1. Jednakże zanim piłkarze Legii zabrali się do roboty, było po meczu, gdyż tuż przed przerwą trzybramkowe prowadzenie przywrócił nam Tiago, któremu futbolówkę dostarczył Wojtal po kiwnięciu Gnoińskiego, a nasz napastnik przepchnął piłkę między słupkiem a Ryłką..

 

Po przerwie z resztą Brazylijczyk ustrzelił fantastycznego hat-tricka – dośrodkowanie Piekarskiego nieudolnie piąstkował bramkarz Legii, i Tiago mógł tylko podwyższyć na 5:1, ustalając wynik konfrontacji. W pomeczowym studio Canal+ Sport Tomasz Smokowski określił nas mianem "specjalistów od opróżniania trybun przy Łazienkowskiej", i nie sposób było się z tym nie zgodzić – w drugim z rzędu spotkaniu na Wojska Polskiego odnieśliśmy wysokie zwycięstwo, a w ostatnich minutach żyleta świeciła pustkami. Do tego co najmniej do 27 września wdarliśmy się na fotel lidera, tak więc żyć, nie umierać.

21.09.2014, Stadion Wojska Polskiego, Warszawa, widzów: 10 661; TV

OE (10/30) Legia Warszawa [10.] - ŁKS Łódź [3.] 1:5 (1:4)

 

8' Tiago 0:1

20' P. Tarachulski 0:2

33' J. Holub 0:3

35' J. Wieczorek 1:3

45' Tiago 1:4

47' Tiago 1:5

 

ŁKS Łódź: A.Stachowiak 8 – T.Butkus 9, J.Biełajew 8, R.Antonow 8, D.Kowalski 8 – M.Piekarski 8 (66' Willian 7), J.Holub 9, P.Kaźmierczak 8, G.Wojtal 8 (77' M.Rogowski 7) – P.Tarachulski 8 (64' J.Kawa 6), Tiago 10

GM: Tiago (N, ŁKS Łódź) - 10

Odnośnik do komentarza

Ba, przy Łazienkowskiej to tylko strzelać gole :P

 

-------------------------------------------

 

Przed naszą formalnością, jaką było dogranie rewanżu i pewny awans do fazy grupowej Pucharu UEFA, Wisła Kraków poległa u siebie 0:3 z Benficą Lizbona w grupie A Ligi Mistrzów. Jako że z czterobramkową zaliczką z meczu w Pradze byliśmy już niemal zakwalifikowani do rozgrywek, zdecydowałem dać zadebiutować w bramce w europejskich pucharach Grzegorzowi Sosze, który dotąd jeszcze nie miał okazji rozegrać w nich meczu na boisku, a nie na ławce rezerwowych.

 

W pewnym momencie rozważałem jednak nawet, czy nie był to błąd z mojej strony, gdy w 18. minucie Musil przeskoczył Kaźmierczaka w polu karnym, a Socha niespodziewanie przepuścił jego strzał głową między rękami, podczas gdy wszyscy byli pewni, że spokojnie go wyłapie. Wszak była to tylko jedyna wpadka Grześka, i w dalszej części meczu obronił m.in. niemożliwy do wyjęcia strzał w okienko, a już sześć minut po stracie bramki, po rozciągnięciu przez naszego kapitana, Tiago trafił w słupek, a nim zdezorientowany Przyrowski zdążył wstać, Tarachulski dobitką do pustej bramki wyrównał na 1:1. Był to ważny gol, gdyż ostatecznie podciął prażanom skrzydła, i już do końca ograniczali się jedynie do groźnych, ale pozbawionych wiary strzałów z dystansu.

 

W opozycji do pierwszej połowy, po przerwie od razu rozpoczęliśmy z werwą, co w 53. minucie przyniosło nam gola Kaźmierczaka na 2:1, który bombą z dystansu w stylu Biljaletdinowa ze Sbornej pokonał spóźnionego Przyrowskiego, i w ten sposób pogrążyliśmy Czechów. Od tej pory goście łamali się nie tylko mentalnie, ale i fizycznie – plac gry z urazami opuścili kolejno Dvorak i Vesely –, a po końcowym gwizdku kibice eksplodowali radością, zaś ja zacząłem z zadowoloną miną zacierać ręce. Moje pierwsze podejście w Pucharze UEFA, i od razu faza grupowa.

25.09.2014, Stadion przy al. Unii, Łódź, widzów: 13 327 [R]

PU 1R (2/2) ŁKS Łódź [POL] - Sparta Praga [CZE] 2:1 (1:1) [aggregate: 6:1]

 

18' J. Musil 0:1

24' P. Tarachulski 1:1

53' P. Kaźmierczak 2:1

57' K. Dvorak (S) ktz.

88' R. Vesely (S) ktz.

 

ŁKS Łódź: G.Socha 7 – T.Butkus 7, J.Biełajew 7, R.Antonow 7, D.Kowalski 7 – M.Piekarski ŻK 6 (62' Willian 6), J.Holub 7 (78' M.Zawadzki 7), P.Kaźmierczak 9, G.Wojtal 8 P.Tarachulski 7 (71' A.Wołkow 7), Tiago ŻK 7

 

GM: Przemysław Kaźmierczak (DP, ŁKS Łódź) - 9

 

 

Górnik Łęczna zremisował u siebie z Austrią Wiedeń 1:1, co wobec porażki 0:1 z pierwszego meczu wyrzuciło zespół z Łęcznej z tegorocznej edycji Pucharu UEFA. Zostaliśmy zatem polskimi jedynakami w fazie grupowej.

 

Od razu po zakończonych spotkaniach odbyło się losowanie grup, tak więc wszyscy na gorąco dowiedzieliśmy się, że znaleźliśmy się w grupie E wraz z Schalke 04 Gelsenkirchen, Anderlechtem Bruksela, Austrią Wiedeń i AEK Ateny. Nie wyszło zatem najgorzej, ponadto mieliśmy okazję do zrewanżowania się Austriakom za Górnika.

 

Puchar UEFA, grupa E:

– Schalke 04 Gelsenkirchen;

– Anderlecht Bruksela;

– Austria Wiedeń;

– AEK Ateny;

ŁKS Łódź.

Odnośnik do komentarza

Podobnie jak napisałem wcześniej - strzelać gole przy Łazienkowskiej to czysta przyjemność :D

 

------------------------------------------

 

Na początku października Sobrna rozgrywała już o wiele trudniejsze mecze niż rozszerzony sparing z Luksemburgiem, a więc mecz z Polską w Moskwie oraz ze Szkocją w Glasgow. Z tego tytułu, oprócz powrotu Akinfiejewa, w kadrze znaleźli się omawiani ostatnio przez dziennikarzy Jewgienij Łucenko, Aleksiej Wasilienko oraz Jurij Lebiediew.

 

 

Bramkarze:

– Igor Akinfiejew (28 l., BR, AS Roma, 72/0);

– Dimitrij Komicz (29 l., BR, Spartak Moskwa, 1/0);

– Igor Kuzniecow (23 l., BR, Dynamo Kijów, 4/0).

 

Obrońcy:

– Aleksiej Bugajew (33 l., LB, O Ś, Tom Tomsk, 24/0);

– Wasilij Bieriezucki (32 l., O PŚ, CSKA Moskwa, 68/2);

– Aleksiej Bieriezucki (32 l., O LŚ, CSKA Moskwa, 77/0);

– Jurij Lebiediew (27 l., O Ś, Lokomotiw Moskwa, 27/1);

– Aleksiej Torfimow (22 l., O Ś, Inter Mediolan, 13/2);

– Sergiej Żukow (24 l., O Ś, Werder Brema, 34/1);

– Aleksiej Wasilienko (24 l., O/DBP L, OP L, Lokomotiw Moskwa, 15/0);

– Aleksandr Aniukow (32 l., O/DBP/P P, VfB Stuttgart, 47/2);

– Aleksandr Dmitriew (21 l., O/DBP/P P, Parma, 3/0).

 

Pomocnicy:

– Wasilij Gadijew (24 l., DP, FC Barcelona, 30/0);

– Aleksandr Karitomow (31 l., OP PL, Tom Tomsk, 17/1);

– Dimitrij Kokłow (21 l., OP PŚ, SC Freiburg, 6/1);

– Igor Nikitin (22 l., OP PLŚ, FC Moskwa, 2/0);

– Anatloij Gierk (29 l., OP PŚ, N, Dynamo Kijów, 17/4);

– Igor Stiepanian (22 l., OP LŚ, Besiktas Stambuł, 4/0);

– Jurij Żyrkow (31 l., OP L, CSKA Moskwa, 56/2);

– Konstantin Zinowjew (22 l., OP LŚ, CSKA Moskwa, 14/2);

– Diniar Biljaletdinow (29 l., OP Ś, Werder Brema, 61/7).

 

Napastnicy:

– Aleksandr Kierżakow (31 l., N, Manchester City, 86/33);

– Anton Nikołajew (21 l., N, Inter Mediolan, 7/2);

– Aleksandr Siaługin (25 l., N, Szachtar Donieck, 6/2);

– Dimitrij Syczew (30 l., N, CSKA Moskwa, 71/27).

Odnośnik do komentarza

Gdy byłem już spakowany na wyjazd do Moskwy, ŁKS czekał jeszcze mecz z Koroną Kielce, która zawsze była niewygodnym zespołem. Kontuzji przed tym spotkaniem doznał Antonow, otwierając drogę do składu Ognjanowowi, co źle wróżyło na najbliższe 90 minut. W bramce zdecydowałem też pozostawić Sochę, by złapał trochę ogrania.

 

Ostatnim razem w Łodzi pokonaliśmy Scyzoryków 2:0, a teraz również zdołaliśmy zepchnąć gości do defensywy i solidnie straszyliśmy Merdę w bramce. Po kwadransie nasza przewaga znalazła przełożenie na wynik – Tarachulski wytrącił piłkę Teperowi na połowie kielczan, następnie przejął ją Piekarski, strzelił płasko po ziemi, a gdy wydawało się, że futbolówka za moment opuści boisko, nagle spod ziemi wyrósł Tiago i wepchnął ją do bramki! Korona wciąż nie potrafiła odnaleźć rytmu, i na półgodziny gry Wojtal zszedł z lewego skrzydła, podał prostopadle w szesnastkę do Tiago, a Brazylijczyk strzałem na bliższy słupek podwyższył na 2:0. Mecz był nasz.

 

I właśnie wtedy Ognjanow przypomniał mi i kibicom, dlaczego tak nisko go oceniałem. Chwilę przed przerwą Bułgar najpierw odsunął się, by Wójcik ruszył sam na sam z Sochą, a następnie dogonił go i bezceremonialnie powalił na ziemię, kończąc udział w spotkaniu. Oczywiście od tego momentu wszystko się rozsypało, i już trzy minuty po przerwie Ivica Zviković wykorzystał dezorientację moich defensorów, zdobywając kontaktowego gola. Po godzinie gry zacząłem już wstępną demolkę, gdy Kowalski w stylu Wasilija tylko biernie człapał przy Łobodzińskim, a zupełnie niekryty Zviković wyrównał na 2:2, i nasze dwubramkowe prowadzenie było już tylko wspomnieniem. Natomiast w samej końcówce wpadłem w dziki szał, ponieważ w 89. minucie mający ogrom luzu w promieniu siedmiu metrów Groskicki odebrał nam ostatni punkcik. W doliczonym czasie mogliśmy uciec spod topora, ale Tiago w sytuacji sam na sam irytująco wstrzelił się prosto w Merdę, i ponieśliśmy wyjątkowo frajerską porażkę na własne życzenie.

 

Byłem wściekły jak dawno, a marnym upustem ognia z płuc było dla mnie wstrzymanie tygodniówki najsłabszemu na boisku Holubowi oraz to, że ten mecz był ostatnim w barwach ŁKS-u dla Ognjanowowa, pół godziny po zakończeniu którego Bułgar wylądował na liście transferowej.

28.09.2014, Stadion przy al. Unii, Łódź, widzów: 5317

OE (11/30) ŁKS Łódź [3.] - Korona Kielce [5.] 2:3 (2:0)

 

13' Tiago 1:0

29' Tiago 2:0

44' W. Ognjanow (Ł) czrw.k.

48' I. Zviković 2:1

62' I. Zviković 2:2

89' K. Grosicki 2:3

 

ŁKS Łódź: G.Socha 6 – T.Butkus 6, J.Biełajew 6, W.Ognjanow CZ 6, D.Kowalski 6 – M.Piekarski 7 (80' L.Piskariew 6), J.Holub 4 (62' M.Zawadzki 7), P.Kaźmierczak 7, G.Wojtal 7 P.Tarachulski 6 (44' K.Simiejonow 6), Tiago 8

 

GM: Ivica Zviković (N, Korona Kielce) - 8

Odnośnik do komentarza

Po raz pierwszy w tym sezonie otrzymałem wyróżnienie za trzecie miejsce konkursu na Menedżera Miesiąca, natomiast Tiago odebrał tytuł Piłkarza Września.

 

Podczas gdy Ognjanow w rezerwach chodził obrażony z zadartym nosem niczym pan i władca, masowe urazy zaczęli łapać inni obrońcy. W ten sposób ostatni mecz z drobną kontuzją kończył Butkus, a później wstrząśnienia mózgu doznał Biełajew, zaś Dawidow nadwerężył nadgarstek, według własnych relacji na siłowni.

 

 

Wrzesień 2014

 

Bilans (ŁKS Łódź): 4-2-1, 17:5

Orange Ekstraklasa: 3. [-1 pkt do Groclinu, +2 pkt nad Koroną Kielce]

Puchar UEFA: Grupa E

Puchar Polski: 2 runda, 3:0 i –:– z Jagiellonią Białystok

Finanse: 2,44 mln euro (+1,4 mln. euro)

Gole: Piotr Tarachulski (14)

Asysty: Grzegorz Wojtal (7)

 

Bilans (Rosja): 1-0-0, 11:0

Eliminacje Mistrzostw Europy: Dziewiąta Grupa [+0 pkt nad Szkocją]

 

 

Ligi:

 

Anglia: Newcastle [+0 pkt]

Francja: Bastia [+0 pkt]

Hiszpania: Athletic Bilbao [+0 pkt]

Niemcy: Energie Cottbus [+1 pkt]

Polska: Wisła Kraków [+1 pkt]

Rosja: CSKA Moskwa [+11 pkt]

Szwajcaria: Grasshopper Zurych [+2 pkt]

Włochy: AC Milan [+2 pkt]

 

Liga Mistrzów:

- Wisław Kraków, Gr.A, 0:2 na wyjeździe z Chelsea Londyn, 0:3 u siebie z Benficą Lizbona

 

Puchar UEFA:

- ŁKS Łódź, Pierwsza runda, 4:0 i 2:1 ze Spartą Praga; awans, Gr.E

- Górnik Łęczna, Pierwsza runda, 0:1 i 1:1 z Austrią Wiedeń; out

 

Reprezentacja Polski:

-

 

Ranking FIFA: 1. Holandia [1360], 2. Brazylia [1358], 3. Anglia [1331], ..., 24. Polska [688], ..., 37. Rosja [622]

Odnośnik do komentarza

Jeszcze przed moim wylotem na zgrupowanie do Moskwy, w Polsce roiło się od gorących spekulacji medialnych, których zapalnikiem był polski menedżer Sbornej, czyli ja, a które mówiły o "chęci rewanżu popularnego Mr. Ralfa za porażkę z Mistrzostw Świata, kiedy był wówczas szkoleniowcem Australijczyków". Oznaczało to ni więcej, że meczem z Rosją Polska rozpoczynała eliminacje do EURO 2016. Moi rodacy mieli rację – tym razem siedziałem za sterami drużyny posiadającej i perspektywy, i uzdolnionych piłkarzy, tak więc tym razem mogłem zapatrywać się na pojedynek z większym optymizmem. Na murawę stadionu Lokomotiw wyszła nieco zmieniona jedenastka, czego efektem było przemęczenie niektórych zawodników. "Załoga, pajechali!" – tymi słowami posłałem drużynę na boisko.

 

Już w drugiej minucie sam na sam z Borucem wychodził zastępujący zmęczonego Syczewa Łucenko, ale przegrał pojedynek z polskim golkiperem. W 24. minucie z boiska zszedł kontuzjowany Aleksiej Bieriezucki, którego zastąpił Aniukow, a przez całą pierwszą połowę mieliśmy sporą przewagę, ale na drodze nieustannie stawał nam fantastyczny w tej fazie meczu Boruc. Zastanawiałem się, co warto zmienić w przerwie, by przełamać polską obronę, gdy w doliczonym czasie Rzeźniczak przewrócił Kierżakowowa na 25. metrze, a Kokłow niczym odłamkowym w samo okienko z rzutu wolnego pokonał ten jeden raz spóźnionego Boruca.

 

Na początku drugiej połowy Artur wydawał się włączyć god mode, ale nie bardzo mu się udało. Zaczynaliśmy gnieść moich rodaków niczym IS-2 w boju, a w 63. minucie Żyrkow wznowił grę z autu, Łucenko zacentrował z lewej strony, a Kierżakow główką na ślepo zaskoczył Boruca. Teraz biało-czerwoni kompletnie się rozsypali, a na scenę wyszedł Łucenko. W 72. minucie Jewgienij przy biernej postawie stoperów zamknął prostopadłe podanie Kierżakowowa, sześć minut później dośrodkowanie Bieriezuckiego obiło poprzeczkę i spadło pod nogi Łucenki, a w 83. minucie skompletował on hat-tricka, główką z 14 metrów ośmieszając Boruca i pointując absolutną dominację mojego zespołu. Tego samego wieczoru w wywiadzie na żywo na TVN24 Jan Tomaszewski nie zostawił na Polakach suchej nitki, a z naszej strony wszystko wskazywało na to, że nabieraliśmy rozpędu.

04.10.2014, Lokomotiw, Moskwa, widzów: 28 200; TV

EME (2/8) Rosja [37.] - Polska [24.] 5:0 (1:0)

 

24' A. Bieriezucki (RUS) ktz.

45+2' D. Kokłow 1:0

63' A. Kierżakow 2:0

72' J. Łucenko 3:0

78' J. Łucenko 4:0

83' J. Łucenko 5:0

 

Rosja: I.Akinfiejew 8 – W.Bieriezucki 9, J.Lebiediew 6 (57' S.Żukow 8), A.Torfimow 8, A.Bieriezucki KTZ 7 (24' A.Aniukow 8) – A.Karitonow 8, D.Kokłow 9, I.Stiepanian 7, J.Żyrkow 10 – A.Kierżakow 10 (79' A.Gierk 7), J.Łucenko 10

 

GM: Jewgienij Łucenko (N, Rosja) - 10

 

 

Tym razem to Czesi pauzowali, a w meczu Luksemburg - Szkocja ponownie 1:0 zwyciężyli wyspiarze.

 

Dziewiąta grupa:

1. Rosja – 6 pkt – 16:0

2. Szkocja – 6 pkt – 2:0

3. Czechy – 0 pkt – 0:1

4. Polska – 0 pkt – 0:5

5. Luksemburg – 0 pkt – 0:12

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...