Skocz do zawartości

Futbol - jak daleko nogi poniosą...


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

Nareszcie w moim notesie zaczynały się pojawiać podsyłane przez scouta nazwiska prawych skrzydłowych. Problem polegał jednak na tym, że ich kluby wołały sobie opłaty w gotówce, na co niestety nie było nas stać. Natomiast po jednym z telefonów Kendalla nie mogłem się już powstrzymać i przekroczyłem budżet płac, który i tak był już na włosku, sprowadzając na Hartsdown Park wystawionego na listę transferową w czwartoligowym Northampton obrońcę Freda Murraya (25 l., O LŚ, Irlandia) za obietnicę przekazania 50% kwoty kolejnej sprzedaży. Zanosił się on na poważne wzmocnienie bloku defensywnego.

 

Start ligi zbliżał się wielkimi krokami, tymczasem na przedostatni sparing pojechaliśmy do Southport. Większość piłkarzy miała już tendencję zwyżkową, kilku z nich pokazało się z bardzo dobrej strony, toteż mogłem stwierdzić, że jesteśmy prawie gotowi na nadchodzącą kampanię.

 

26.07.2007, Haigh Avenue, Southport, widzów: 114
TOW Southport [CN] - Margate [CNat] 0:1 (0:1)

 

45' P. Gradley 0:1

47' C. Lane (S) ktz.

Odnośnik do komentarza

Od niedawna coraz bardziej zastanawiałem się, co było źródłem tak drastycznie rosnącego zadłużenia klubu, które w przeciągu kilkunastu dni zdążyło osiągnąć zatrważający poziom ponad 59 tysięcy euro na minusie i nic nie zapowiadało, by miało ustać. Jakby tego było mało, szybo dowiedziałem się, że Garry Richards i Lawrence Yiga znowu narzekają na problemy osobiste, więc stało się jasnym, że będziemy musieli się z nimi definitywnie pożegnać.

 

Przyszedł czas na sparingową wisienkę na torcie, którą był mecz z grającym w League Two Peterborough. Goście w swojej klasie rozgrywkowej nie są w żadnym razie typowani do spadku, toteż był to ciekawy sprawdzian naszych możliwości. Muszę przyznać, że wyszło bardzo obiecująco, wyglądaliśmy lepiej od silniejszego rywala, a ja dodatkowo byłem pełen podziwu dla najlepszego na boisku Mahety Molango, który błyskawicznie wrócił do pełni sprawności i śmigał po boisku, jak niejeden piłkarz, który nigdy nie miał poważniejszego urazu. Wobec tego zacierałem ręce, bo linia ataku mogła być naszą mocną stroną.

 

31.07.2007, Hartsdown Park, Margate, widzów: 94
TOW Margate [CNat] - Peterborough [L2] 1:0 (1:0)

 

36' M. Noakes 1:0

Odnośnik do komentarza

Przełom lipca i sierpnia to wciąż rosnące zadłużenie, które powoli przeradzało się w zwyczajne kłopoty finansowe, a także raporty o kontuzjach. Najpierw Grigorjev poinformował mnie o tym, że Tom Winters na siłowni źle chwycił sztangę, w wyniku czego z uszkodzonym nadgarstkiem musiał pauzować 2 tygodnia, a kilka dni później poprosił mnie o podjęcie decyzji, czy naciągnięty mięsień łydki Wayne'a Browna potraktujemy zastrzykami przeciwbólowymi, czy podejmiemy zwykłe leczenie, które miałoby potrwać blisko miesiąc.

 

----------------

 

Lipiec 2007

 

Bilans: -

Conference National: -

FA Cup: -

FA Trophy: -

Finanse: -92 tys. euro (-140 tys. euro)

Gole: -

Asysty: -

 

 

Ligi:

 

Anglia: -

Francja: AS Monaco [+2 pkt]

Hiszpania: -

Niemcy: LR Ahlen [+0 pkt]

Polska: Górnik Łęczna [+2 pkt]

Rosja: CSKA Moskwa [+8 pkt]

Szwajcaria: Grasshopper Zurych [+0 pkt]

Włochy: -

 

Liga Mistrzów:

- Legia Warszawa:

~ 2 runda el., 2:0 i 1:1 z Dynamem Mińsk; awans

~ 3 runda el., 0:0 z CSKA Moskwa

 

Puchar UEFA:

-

 

Reprezentacja Polski:

-

 

Ranking FIFA: 1. Anglia [1116], 2. Hiszpania [998], 3. Szwecja [984], ..., 14. Polska [726]

Odnośnik do komentarza

Jeszcze przed ligowym debiutem udało mi się ściągnąć na Hartsdown Park jeszcze jednego, piekielnie uzdolnionego napastnika, a był nim młodziutki Joe Gatting (19 l., N, Anglia) wyjęty za 50% wartości kolejnego transferu z rezerw drugoligowego Brighton. Zapowiadał się on wręcz świetnie, dlatego postanowiłem przymknąć oko na to, że formacja ataku zaczynała powoli pękać w szwach.

 

Rozgrywki krajowej Conference inaugurowaliśmy 11 sierpnia meczem na własnym obiekcie z Crawley, jedenastą drużyną ubiegłego sezonu. Sparingi sparingami, ale mecze o punkty to inna sprawa, nic więc dziwnego, że trochę obawiałem się tej potyczki, tym bardziej, że naturalnie byliśmy uznawani na ten sezon za kandydatów do spadku. Początek faktycznie należał do gości, jednakże później gra zaczynała się wyrównywać, coraz groźniej atakowaliśmy, ale brakowało skuteczności. Gdy po cichu liczyłem na to, że po jednej z kontr zaskoczymy rywali, spotkanie zrujnował nam Anthony Pulis, który w przeciągu piętnastu minut zebrał po bezmyślnych faulach dwie żółte kartki i przez blisko godzinę musieliśmy grać w osłabieniu.

 

Mimo to Crawley wcale nie miało szczególnej przewagi, mało tego, to my mieliśmy doskonałe sytuacje, ale wszystkie irytująco partaczył Frost, który sam co najmniej dwie piłki wykopał z kilku metrów poza stadion. Długo łudziłem się, że któryś strzał musi w końcu minąć golkipera, ale nie całą bramkę, aż w 87. minucie piłkę w obronie przejęli goście, a jeden z defensorów wybił ją na naszą połowę. Tam Murrayowi nie chciało się wyskoczyć do główki z Burtonem, który wobec tego mógł spokojnie zagrać na prawe skrzydło, skąd Pullin dośrodkował na piąty metr, a Taggart bez trudu zgubił mającego go pilnować Allmana, wbił piłkę do bramki i cały misterny plan poszedł w pizdu.

 

11.08.2007, Hartsdown Park, Margate, widzów: 990
CNat (1/46) Margate [–] - Crawley [–] 0:1 (0:0)

 

32' A. Pulis (M) czrw.k.
87' T. Taggart 0:1

Margate: T.Nielsen 6 – A.Allman 6, G.Richards 6, L.Mendy 6, F.Murray 6 – N.Wainwright 6, P.Cochlin ŻK 6, A.Pulis CZ 6, M.Noakes ŻK 6 (61' S.Ridley ŻK 6) – M.Molango 6 (46' S.Hadland 6), E.Frost 6 (77' J.Gatting 6)

 

GM: Tony Taggart (OP L, Crawley) - 8

Odnośnik do komentarza

Wyższa klasa rozgrywkowa to również większe zainteresowanie mediów, więc po meczu z Crawley zaczepił mnie dziennikarz z pytaniem, co sądzę o kiepskim debiucie Murraya. Mimo że stracona bramka obciążała jego konto, nie zwykłem skreślać kogoś na podstawie jednego słabszego meczu i zacząłem bronić Freda. Ten nieoczekiwanie pokazał, że nie ma za grosz jaj, bo moja wypowiedź zamiast podnieść go na duchu, sprawiła, że zaczął prawie beczeć w kącie, że zbyt wiele od niego wymagam. Przez to trochę mi podpadł i wycofałem go ze składu na mecz z Rushden. Nie mogłem w nim skorzystać jeszcze z Lee Smitha, przymierzanego przeze mnie na prawą obronę za Allmana, który też nie popisał się przy rozstrzygającym golu, ale to akurat z powodu kontuzji mięśni grzbietu, która niestety wykluczyła go z gry aż na miesiąc.

 

Dlatego niestety, bo to właśnie Allman był jednym z tych, których miałem ochotę zamordować już w przerwie w szatni i mógł już zapomnieć o mojej przychylności, a nie miałem obecnie klasowego zmiennika. Ekipa Rushden kończyła poprzedni sezon mając za sąsiadów w tabeli naszego poprzedniego rywala, Crawley, czyli na 12. miejscu. Goście również rozpoczęli sezon falstartem, ale byli faworytami. Jednak to my wyglądaliśmy lepiej, choć tradycyjnie brakowało celności, ale w 22. minucie Molango dośrodkował w pole karne tuż przy linii, a tam niefortunnie interweniował defensor Pearce, pakując piłkę do własnej bramki. Zanim każdy na stadionie zdołał zorientować się, że prowadzimy, do akcji wkroczył skończony debil Allman, faulując w polu karnym i było 1:1. Niedługo później McCafferty zbyt ostro potraktował Mahetę, który naciągnął mięsień uda, odpadając na 4 tygodnie.

 

Druga połowa niewiele się różniła od pierwszej, a w 61. minucie już sami strzeliliśmy gola – Pat Gradley poszedł za akcją, odzyskał w środku pola piłkę, wymieniliśmy kilka podań, aż wreszcie w polu karnym Wainwright wycofał do Gattinga, który zdobył swojego debiutanckiego gola w barwach Margate. Gdy nasi piłkarze świętowali, rozmawiałem akurat z Hassanem i powiedziałem do niego: "Ciekawe, kto tym razem nawali". Moje słowa okazały się być w pełni uzasadnione, bo dziesięć minut później najpierw Noakes dał Millsowi założyć sobie siatkę, następnie ten sam gracz posłał prostopadłe podanie w szesnastkę, a tam obrońcy rozstąpili się niczym drzwi wejściowe do Biedronki – Richards to chyba na grzyby poszedł – i Hayes mógł bezstresowo swoim drugim golem odebrać nam zwycięstwo. Nieudany początek sezonu, czerwone kartki, kontuzje, akty sabotażu – po meczu ostrzegłem wszystkich, że od teraz każdy, kto swoją głupotą będzie zawalał nam mecze, musi liczyć się z możliwością zesłania na Sybir. Allmana natomiast nie ominęło wstrzymanie (tylko) tygodniowych poborów, bo to już nie pierwszy raz, gdy grał na szkodę zespołu.

 

14.08.2007, Hartsdown Park, Margate, widzów: 949
CNat (2/46) Margate [19.] - Rushden [14.] 2:2 (1:1)

22' I. Pearce 1:0 sb.

24' P. Hayes 1:1 rz.k.

36' P. Molango (M) ktz.

61' J. Gatting 2:1

71' P. Hayes 2:2

Margate: T.Nielsen 6 – A.Allman 4 (46' S.Ridley 6), G.Richards 7, L.Mendy 7, J.Beswethernick 6 – N.Wainwright 7, P.Cochlin 6, P.Gradley 6, M.Noakes 5 (76' S.Hadland 6) – M.Molango KTZ 6 (36' J.Gatting 7), A.Amoako 7

 

GM: Paul Hayes (N, Rushden) - 8

Odnośnik do komentarza

Przed spotkaniem z Forest Green, naszym pierwszym wyjazdem, bukmacherzy nie dawali nam najmniejszych szans. Ja sam co prawda liczyłem na to, że sprawimy niespodziankę, ale poprzednie dwa mecze nie napawały szczególnym optymizmem. Tym razem przeprowadziłem drobne, ale jakże trafione zmiany w wyjściowym składzie. Dałem drugą szansę Elliottowi Frostowi, w bramce za grającego bez błysku Nielsena wystawiłem zasłużonego Searle, na prawej obronie, nie mając innego wyboru, zaufałem dziadkowi Edwardsowi, a na lewym skrzydle postawiłem na doświadczenie i znajomość zespołu Iana Hutchinsona. Efekt był taki, że pierwsze 20 minut zakrawało o sensację.

 

Początek meczu był obiecująco wyrównany, a w 7. minucie wywalczyliśmy rzut rożny z prawej strony boiska – z narożnika dośrodkowywał Wainwright, a ze zbiegowiska w polu karnym wynurzył się Gradley i celnym, acz dość szczęśliwym strzałem głową poza zasięgiem rąk Etheridge'a dał nam upragnione prowadzenie. Gospodarze za wszelką cenę starali się odwdzięczyć, ale nie mieli pomysłu na realizację tego celu, ponadto świetnie spisywał się Searle, który przy stałych fragmentach był pewnym punktem defensywy, a strzały z różnych odległości instynktownie wyłapywał lub odbijał. W 19. minucie odzyskaliśmy piłkę w środku pola, Brayley zagrał ją do strzelca pierwszej bramki Gradleya, który następnie przecisnął ją przez nogi obrońcy do Frosta, a ten nareszcie trafił w bramkę i sensacyjnie prowadziliśmy 2:0.

 

Od tej pory nasza gra była bardziej zachowawcza, w efekcie Forest Green częściej było przy piłce, ale naszcza szczelna obrona skutecznie rozbijała ataki. W drugiej połowie od pewnego momentu oglądałem na trybunach wędrówkę kibiców gospodarzy do ziemi obiecanej zwanej parkingiem, natomiast w 83. minucie zaczynałem po cichu odliczać czas do końcowego gwizdka. I właśnie wtedy Elliott Frost ryzykownie odegrał piłkę do naszego bramkarza, a gdy ta odskoczyła dość znacząco od nogi Searle i dopadł jej Guy Madio, odwróciłem się, już po chwili słysząc okrzyki radości nielicznych pozostałych kibiców. Nagle kilka minut dzielące nas do końca odczuwalnie przerodziło się w kilka długich kwadransów, ale szczęśliwie nie popełniliśmy już więcej błędów i trzy punkty wraz z pierwszym zwycięstwem zabraliśmy do Margate.

 

18.03.2007, Highwood Stadium, Forest Green, widzów: 353
CNat (3/46) Forest Green [15.] - Margate [17.] 1:2 (0:2)

7' P. Gradley 0:1

19' E. Frost 0:2

83' G. Madjo 1:2

Margate: S.Searle 7 – B.Edwards ŻK 7, G.Richards 7, L.Mendy 8, J.Beswethernick 7 (69' S.Ridley 6) – N.Wainwright 7 (79' S.Hadland 6), P.Gradley 8, P.Cochlin 8, I.Hutchinson 7 – B.Brayley 7 (61' J,Gratting 7), E.Frost 7

 

GM: Paul Cochlin (DP, Margate) - 8

Odnośnik do komentarza

W eliminacjach Ligi Mistrzów niespodziankę polskim kibicom sprawiła Legia Warszawa, remisując w Moskwie z CSKA 2:2 i dzięki golom wyjazdowym zapewniając sobie grę w fazie grupowej, w której zmierzy się z Liverpoolem, Ajaxem i Parmą. My natomiast pakowaliśmy się na wyjazdowe spotkanie z naszym ubiegłorocznym rywalem, Canvey Island. Gospodarze w pierwszych trzech kolejkach odnieśli trzy kolejne porażki, ugruntowując się na przedostatnim, 23. miejscu w tabeli ligowej, zatem radzili sobie nieporównywalnie gorzej od nas. Kierując się starą zasadą, że zwycięskiego składu się nie zmienia, posłałem do boju niemal tych samych piłkarzy, co przeciwko Forest Green. Na ławkę nie mogłem zabrać jedynie Steve'a Ridleya, który z urazem stopy pauzować musiał przez 4 tygodnie, a w ataku za przeciętnego Brayleya wystawiłem Gattinga, jako rezerwowego biorąc Phila Walsha.

 

Muszę niestety stwierdzić, że po tym meczu zaczęło mi się odechciewać dalszej pracy z tym klubem. Od początku mieliśmy wyraźną przewagę, ale nasze strzały ustawicznie mijały o minimetry słupki bramki Pottera. Gospodarze atakowali rzadziej i, w sumie podobnie jak my, nie potrafili oddać celnego strzału, w ich przypadku jednak futbolówki szybowały naprawdę daleko od celu. Efekt był taki, że pierwsza połowa, po której powinniśmy prowadzić co najmniej 2:0, skończyła się bezbramkowo.

 

W drugiej początkowo nic się nie zmieniało, poza naszą rosnącą przewagą, w wyniku której od pewnego momentu niemal nie opuszczaliśmy połowy Canvey Island. Niemniej jednak zaczynał mnie coraz bardziej irytować Frost, który w tym sezonie był już zupełnie innym piłkarzem i albo nie trafiał w bramkę, albo bezlitośnie ostrzeliwał bramkarza. Później przyszła 74. minuta, Gradley wycofał piłkę do Searle, który na spokojnie ją przyjął i zaczął człapać, człapać, człapać, człapać i człapać... Tak człapał z nią w nieskończoność, jakby był z psem na spacerze; "Stuart! Wypieprz to w końcu! K***a, wypieprz to, idioto!!! Co ty robisz?!" – darłem się bezskutecznie. W końcu nasz pseudo-bramkarz wpadł na Boylana, który od razu strącił piłkę do Halletta, a ten spokojnie mógł pójść do Maka na kurczaka, popić go sobie kawką i nadal pozostawałoby mu oddać komfortowy strzał, a właściwie podanie do pustej bramki, co rozstrzygnęło losy meczu.

 

Jednak nawet w tym momencie mogliśmy bez problemu wyciągnąć na 2:1 lub wyżej, ale standardowo Frost sprawiał, że czułem w sobie prawdziwy zew mordu. Najpierw wyszliśmy w trzech na samego Pottera, Wainwright ściągnął go na siebie, po czym wyłożył piłkę mającemu przed sobą pustą bramkę Elliottowi, który oczywiście tak się ociągał, że upolował bramkarza. W tym momencie wpadłem w dziki szał, a jeszcze chwilę przed końcem meczu nasz niewydarzony napastnik miał kolejną świetną sytuację i znów omal nie pozbawił golkipera narządu potrzebnego do metabolizmu alkoholu, dzięki czemu Canvey Island niezasłużenie zdobyło na nas pierwsze punkty w Conference National. Searle mógł zapomnieć o miejscu w bramce, Frost o miejscu w ataku, a ja się zastanawiałem, ile mogę tu jeszcze wytrzymać, jeśli nic się nie zmieni. Do tej pory rozegraliśmy tylko jeden mecz na cztery możliwe bez żadnych sabotażowych wybryków jednego lub więcej z naszych piłkarzy, przez co nawet autentyczny stoik ze starożytnych Aten zmieniłby się w choleryka.

 

25.08.2007, Park Lane, Canvey Island, widzów: 447
CNat (4/46) Canvey Island [23.] - Margate [13.] 1:0 (0:0)

74' J. Hallett 1:0

Margate: S.Searle 6 – B.Edwards ŻK 6, G.Richards ŻK 6, L.Mendy 7, J.Beswethernick 7 – N.Wainwright 7, P.Gradley 7, P.Cochlin 6, I.Hutchinson 7 (69' G.Lambu 5) – J.Gatting 6 (61' P.Walsh 6), E.Frost 7

 

GM: Joe Dolan (O Ś, Canvey Island) - 8

Odnośnik do komentarza

Po zawalonym meczu z Canvey Island nasz fizjoterapeuta doniósł mi o urazie szczęki Searle, który musiał przerwać treningi na dwa tygodnie. Nie wiedziałem nic o okolicznościach, ale miałem nadzieję, że któryś z piłkarzy po prostu mu trzasnął za numer, który odwalił. Stuart i tak nie miałby szans zagrać na Hartsdown Park z Alfreton, wystąpił więc za niego Nielsen, a oprócz tego na trybunach wylądował beznadziejny Frost, którego zastąpił Amoako. Podjąłem też decyzję o ponownym wysłaniu Yigi na miesięczny urlop i postanowiłem, że jeśli po powrocie znowu zacznie marudzić nie wiadomo na co, poszukam mu innego klubu. Oczywiście, o ile nadal będę tu pracował.

 

Mecz tej serii gier tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że mam w składzie zatrute owoce, a ja sam nie zabawię tu długo i w końcu odejdę, bo gdybym miał wyrzucać z klubu każdego, kto celowo sprezentuje rywalom gola, już po dwóch-trzech spotkaniach w Margate zostałoby może zaledwie kilkunastu zawodników.

 

Alfreton okupowało ostatnie miejsce w tabeli, mając na koncie zaledwie punkt po czterech kolejkach, toteż wiedziałem, że będziemy dla nich dostarczycielem kolejnej zdobyczy punktowej. I to oczywiście nie w wyniku słabej gry, rzecz jasna. Już po 20. minutach prowadziliśmy 2:0, gdy w najpierw w siódmej Powell pechowo skierował głową do własnej bramki dośrodkowanie Wainwrigha, a w osiemnastej Hutchinson świetnie uderzył z rzutu wolnego, pokonując bezradnego Hinchcliffe'a. W szatni uczulałem wszystkich, że nie wolno teraz odpuścić, ale oczywiście po przerwie zaczął się koncert moich kolejnych kolaborantów. Najpierw w 54. minucie Garry Richards nie przeciął podania do Stevensona, przepuszczając piłkę między nogami, co skończyło się golem na 1:2. Z kolei trzy minuty przed końcem meczu w naszym polu karnym debilnie faulował dywersant McGowan i mogliśmy zapomnieć o zwycięstwie.

 

Po tym meczu zacząłem powoli czytać w internecie informacje o sytuacjach w innych europejskich ligach, Richards, podobnie jak również narzekający Yiga, został wysłany na urlop, a McGowan, który doprowadził mnie do białej gorączki, z ogromnym hukiem wylądował na liście transferowej. Jednocześnie inni, którzy lubią przyciąć sobie kogoś w polu karnym lub dać odebrać kluczową piłkę, mogli zobaczyć, że naprawdę nie warto.

 

27.08.2007, Hartsdown Park, Margate, widzów: 937
CNat (5/46) Margate [18.] - Alfreton [24.] 2:2 (2:0)

7' L. Powell 1:0 sb.

18' I. Hutchinson 2:0

54' J. Stevenson 2:1

87' J. Stevenson 2:2 rz.k.

Margate: T.Nielsen 6 – B.Edwards 6 (63' A.Edkins 6), G.Richards 6, L.Mendy 6, J.Beswethernick 6 – N.Wainwright ŻK 6, P.Gradley 7, P.Cochlin ŻK 7 (77' G.McGowan ŻK 5), I.Hutchinson ŻK 8 – J.Gatting 7, A.Amoako 7 (68' B.Brayley ŻK 6)

 

GM: Ben Hinchcliffe (BR, Alfreton) - 8

Odnośnik do komentarza

Daj spokój :| Gdybyśmy chociaż rzeczywiście grali słabo, a obecne wyniki były tylko tego efektem, to pół biedy. A tu potrafimy do pewnego momentu grać dobrze, aż w końcu do akcji wchodzą MOI zawodnicy i niszczą nam cały mecz :/ Dziś nie miałem czasu włączyć FM, ale gdy siądę niebawem po południu lub wieczorem do kolejnej sesyjki, to można robić zakłady, kto tym razem załatwi nam rezultat.

Odnośnik do komentarza

Sierpień 2007

 

Bilans: 1-2-2, 6:7

Conference National: 16. [+1 pkt nad Weymouth, -0 pkt do Rushden]

FA Cup: -

FA Trophy: -

Finanse: -143 tys. euro (-177 tys. euro)

Gole: Joe Gatting, Ian Hutchinson, Elliott Frost, Pat Gradley (po 1)

Asysty: Neil Wainwright (2)

 

 

Ligi:

 

Anglia: Liverpool [+0 pkt]

Francja: Rennes [+2 pkt]

Hiszpania: Zaragoza [+0 pkt]

Niemcy: Werder Brema [+2 pkt]

Polska: Legia Warszawa [+1 pkt]

Rosja: CSKA Moskwa [+8 pkt]

Szwajcaria: Grasshopper Zurych [+3 pkt]

Włochy: Brescia [+0 pkt]

 

Liga Mistrzów:

- Legia Warszawa, 3. runda el., 2:2 z CSKA Moskwa; gole wyjazdowe, awans, gr. D

 

Puchar UEFA:

- Wisła Kraków, 2. runda kw., 1:0 i 2:0 z NK Domżale; awans, vs. IFK Göteborg

- Górnik Łęczna, 2. runda kw., 1:1 i 0:3 z Mattersburgiem; out

- Korona Kielce, 2. runda kw., 1:1 i 2:1 z Beitarem Jerozolima, awans, vs. Schalke 04

 

Reprezentacja Polski:

-

 

Ranking FIFA: 1. Anglia [1081], 2. Hiszpania [998], 3. Brazylia [973], ..., 16. Polska [726]

Odnośnik do komentarza

Na koniec sierpnia wiedziałem, że oprócz kolaborantów, mam też w klubie ludzi, którzy kiepsko posługują się sprzętem na siłowni. Przyszedł do mnie Grigorjev i złożył raporty o Samie Hallu i Michaelu Noakes, którzy mieli odpocząć od treningów odpowiednio: ze skręconym nadgarstkiem dwa tygodnie i z urazem klatki piersiowej cztery. Wśród małej sterty papierów były też te dotyczące Gavina McGowana (naciągnięte ścięgno pachwiny podczas meczu drużyny rezerw) i Karla Lewisa (nadwyrężone więzadła kolanowe). Generalnie było mi coraz bardziej wszystko jedno.

 

Mecz z 18. w tabeli Accrington był zapewne jednym z moich ostatnich w roli menedżera Margate. Moje "gwiazdy" nie wykazywały już ani krzty dobrej woli i nie starali się chociażby dążyć do jakiegoś celu – to są jedne z tych elementów, które w błyskawicznym tempie zniechęcają mnie do kontynuowania kariery w danym klubie. Rozumiem, gdybyśmy grali z drużyną z czołówki, ale skoro podejmowaliśmy jeden ze słabszych, przynajmniej na chwilę obecną, zespołów ligi, wiadomym było, co się z nami stanie, gdy przyjdzie zmierzyć się o stawkę z kimś silniejszym.

 

W pierwszej połowie nie było jeszcze najgorzej, poza Wainwrightem, który często podawał wprost pod nogi rywali. Natomiast druga odsłona to już tylko hasanie zawodników gospodarzy na tle przypominającym barwy Margate. I tak najpierw dziesięć minut po przerwie Graham wybił głową piłkę na 30. metr, tam przejął ją Proctor, podholował tuż przed szesnastkę i oddał strzał z dystansu, a Nielsen w dość kompromitujący sposób wpuścił futbolówkę do bramki między rękami. W tej chwili wiedziałem już, że jest po zawodach, a w 73. minucie strzelec pierwszej bramki urządził sobie slalom między tyczkami, które dzisiaj były naszą defensywą, podszedł tak na jedenasty metr i łatwo zdobył swojego drugiego gola, ustalając wynik spotkania.

 

Po meczu nawet nie chciało mi się nic mówić, ani tym bardziej drzeć. Moje pachołki po awansie spoczęły na laurach i już za kilka miesięcy będą wracać tam, skąd przyszli, czyli do szóstej ligi. Od jakiegoś czasu, przymierzając się do zakupu własnego wozu, często pożyczam samochód od Hassana, by stopniowo przyzwyczajać się do lewostronnego ruchu. Tak i teraz, z nerwów, spytałem go, czy po powrocie do miasta mógłbym się wybrać na przejażdżkę, by dać ulecieć negatywnym emocjom.

 

– Pewnie, miszter, tylko muszę go mieć przed dziewiątą. – odpowiedział, jak zwykle szczerząc zęby spod sumiastego wąsa.

 

01.09.2007, Crown Ground, Accrington, widzów: 749
CNat (6/46) Accrington [18.] - Margate [16.] 2:0 (0:0)

56' A. Proctor 1:0

73' A. Proctor 2:0

Margate: T.Nielsen 6 – A.Edkins 6, L.Graham 6 (70' J.Bristow 5), L.Mendy 7, F.Murray 7 – N.Wainwright 5, A.Pulis 7, P.Gradley 6, T.Winters 6 (62' I.Hutchinson 6) – J.Gatting 6 (46' B.Brayley 7), A.Amoako 6

 

GM: Peter Cavangh (O PLŚ, Accrington) - 8

Odnośnik do komentarza

Jakby było mało braku ambicji, po tylu kiepskich wynikach morale w zespole było już na poziomie ameby. Z tego powodu musiałem nieco przemeblować wyjściową jedenastkę, w tym cały atak – od pierwszej minuty zagrali Frost i Walsh – i lewe skrzydło, na którym zagrał Hutchinson, ku mojemu zaskoczeniu wybrany do jedenastki kolejki poprzedniego tygodnia.

 

Terminarz był tak ułożony, że początek sezonu graliśmy z teoretycznie najsłabszymi rywalami z możliwych, a więc zespołami z dołu tabeli. Kolejnym z nich było Weymouth, jedna z nielicznych drużyn, które (jeszcze) były sklasyfikowane blisko nas. Normalnie liczyłbym na zdobycz punktową, ale już za bardzo poznałem się na mojej obecnej kadrze, toteż w ciemno dopisywałem kolejną porażkę, rzecz jasna nie mówiąc o tym zawodnikom.

 

Nic się nie pomyliłem, z tym tylko, że decydującego gola straciliśmy już w 35. minucie, a nie w drugiej połowie. Oczywiście mieliśmy przewagę, ale co z tego, skoro piłki latały na pułapie bliskim Jetom startującym z Birmingham. Kluczowy moment spotkania nastąpił we wspomnianej 35. minucie, gdy Weymouth rzuciło się z jednym ze swoich nielicznych kontrataków i wywalczyło rzut rożny. Dośrodkowanie wykonywał Wheeler, piłka spadła między tłum moich obrońców, którzy mieli całą wieczność na wybicie, a i tak Toulson, który miał najmniejsze szanse dosięgnięcia futbolówki, zdołał posłać ją do siatki obok zdezorientowanego Nielsena. Zaczynała się już u mnie menedżerska apatia, więc w momencie utraty bramki siedziałem obojętnie na ławce i tylko parsknąłem.

 

W drugiej połowie od pewnego momentu nakazałem totalną ofensywę, która oczywiście kończyła się skrajnie niecelnymi strzałami, a w 90. minucie Luke Graham osobiście zadbał o to, byśmy nie zdołali uniknąć porażki i postanowił potraktować low-kickiem najbliższego rywala, łapiąc czerwoną kartkę. Po meczu, po którym znaleźliśmy się tuż nad strefą spadkową, postawiłem zespołowi ultimatum, że jeśli szybko nie zmienią swojego podejścia do gry, zwijam interes i będą radzić sobie sami, a nigdy nie wiadomo, czy moim następcą nie będzie trener-psychol, który rozwali klub na czynniki pierwsze. Później standardowo wróciłem do domu, wsiadłem w samochód, który był moim nowym nabytkiem i zniknąłem na resztę dnia.

 

04.09.2007, Hartsdown Park, Margate, widzów: 822
CNat (7/46) Margate [19.] - Weymouth [18.] 0:1 (0:1)

35' R. Toulson 0:1

90' L. Graham (M) czrw.k.

Margate: T.Nielsen 6 – B.Edwards 6, L.Graham CZ 5, L.Mendy 6, F.Murray 6 – S.Hadland 5 (46' M.Martin 6), A.Pulis 6, P.Cochlin 6, I.Hutchinson 6 (71 G.Lambu 6) – P.Walsh 6, E.Frost 6 (61' J.Gatting 6)

 

GM: Darren Wheeler (OP L, Weymouth) - 9

Odnośnik do komentarza

Przez wszystkie problemy, z którymi się borykałem, kompletnie zapomniałem o spotkaniach eliminacyjnych reprezentacji Polski, więc musiałem zadowolić się suchymi wynikami w Internecie. Z przykrością musiałem skonstatować, że impreza na boiskach Austrii i Szwajcarii będzie kolejnym EURO, które przeleci naszej reprezentacji koło przysłowiowej dupy. Orły Janasa zanotowały dwa remisy po 1:1, najpierw z Francją u siebie, a kilka dni później na wyjeździe z Walią.

 

My graliśmy natomiast z kolejnym zespołem z samego dołu tabeli, tym razem ze strefy spadkowej, a było nim 23. w tabeli Barrow. Na trybuny wrócił Frost, który już się chyba skończył, to samo spotkało beznadziejnego przed czterema dniami Hadlanda, w miejsce obu wskoczyli odpowiednio powracający po kontuzji Molango oraz otrzymujący kolejną szansę Wainwright, a za wykartkowanego imbecyla Grahama zagrał Thompson, ze skutkiem idącym po jednych pieniądzach.

 

Po tym meczu nikt, absolutnie nikt nie mógł mi wmówić, że losowi zawodnicy nie grają celowo na naszą stratę. Po naszej lekkiej przewadze, w 33. minucie Marvin Thompson stwierdził, że ma ochotę podłożyć nogę Barnesowi w szesnastce, co skończyło się golem samego poszkodowanego z rzutu karnego. Nie zdziwiło mnie to zajście ani trochę, bo takie obrazki w naszym wykonaniu w tym sezonie są już na porządku dziennym. Później znowu naciskaliśmy gospodarzy, ale ciągle brakowało ostatniego podania lub skuteczności.

 

W drugiej połowie uśmiechnęło się do nasz szczęście, gdy po godzinie gry Cotterill zapatrzył się na naszego dywersanta, którego w przerwie zostawiłem w szatni, i odepchnął w polu karnym Walsha. Piłkę na jedenastym metrze ustawił Wainwright, wziął rozbieg, po czym, ku mojej olbrzymiej irytacji, posłusznie strzelił prosto w Cumminsa. Szczęśliwie już chwilę później golkiper przeżył drogę z nieba do piekła, gdy odskoczyła mu piłka, a Phil Walsh sensacyjnie wepchnął ją do siatki! Udało nam się uratować punkt, a to oznaczało wieczór cudów na Holker Street.

 

08.09.2007, Holker Street, Barrow-in-Furness, widzów: 823
CNat (8/46) Barrow [23.] - Margate [20.] 1:1 (1:0)

33' M. Barnes 1:0 rz.k.

60' N. Wainwright (M) nw.rz.k.

61' P. Walsh 1:1

Margate: T.Nielsen 6 – B.Edwards 6, M.Thompson 5 (46' J.Bristow 7), L.Mendy 6, F.Murray ŻK 6 – N.Wainwright 6 (81' M.Martin 6), A.Pulis 8, P.Cochlin 7, I.Hutchinson 7 – P.Walsh 7, M.Molango 6 (65' J.Gatting 6)

 

GM: Kevin Dawson (O PŚ, Barrow) - 8

Odnośnik do komentarza

Przed meczem na Hartsdown Park z York dostałem faks od Wydziału Dyscypliny o zaostrzeniu kary Grahama do dodatkowych dwóch meczów ligowych. Później przyszedł do mnie Wainwright i musiałem powstrzymywać śmiech, gdy ten wyjechał mi z tekstem o podwyżce. "Najpierw, mój drogi, to rusz tyłek i zacznij biegać po tym boisku, bo na razie swoją grą nie przekonujesz mnie do zaoferowania ci luksusów w umowie. Zaczniesz być widoczny w meczach, wtedy pomyślimy" – zgasiłem go i odesłałem z powrotem na trening. A skoro o tymże mowa, oczywiście na siłowni kolejna siermięga, tym razem Paul Cochlin, zrzuciła sobie sztangę na klatkę piersiową, załatwiając sobie miesiąc ściągania się bandażem elastycznym.

 

Jedyna zmiana w składzie na mecz to powracający Jason Bristow w miejsce Thompsona. Czymże byłby mecz z naszym udziałem, bez podarowania przeciwnikowi rzutu karnego? Odpowiednio przekształcając cytat z Biblii: "jeśli bym mówił językami ludzi i aniołów, a pomocnej dłoni bym rywalowi nie podał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący". Już po 10. minutach Mendy bezmyślnie zrównał z ziemią w polu karnym Clifforda, prowokując jedenastkę i od razu łapiąc czerwoną kartkę. Żadna nowość. Prezent z miłą chęcią wykorzystał Martin Brittain i mecz był ustawiony pod gości. Spodziewałem się pogromu, ale York, które od początku sezonu podąża tuż za strefą barażową, nie miało aż tak wielkiej przewagi.

 

Jeśli na trybunach siedzieli naiwni ludzie, z pewnością zostali przez nas efektownie zrobieni w bambuko. W 66. minucie wywalczyliśmy rzut rożny, piłka przeszła nad bramkarzem, a w tłumie na piątym metrze nieoczekiwanie najwyżej wyskoczył Bristow i głową zdobył gola wyrównującego. Oczywiście już cztery minuty później z rzutu wolnego na 30. metrze uderzał Rivers, a Nielsen grzecznie przepuścił piłkę i wszystko wróciło do normy. Nie sądziłem, bym miał dotrwać w tym cyrku na kółkach do października, bo już teraz miałem serdecznie dosyć rzutów karnych, kretów w zespole i widocznego braku ambicji u piłkarzy. Takich próżniaków aż żal oglądać.

 

15.09.2007, Hartsdown Park, Margate, widzów: 842
CNat (9/46) Margate [20.] - York [7.] 1:2 (0:1)

10' L.Mendy (M) czrw.k.

12' M. Brittain 0:1 rz.k.

66' J. Bristow 1:1

70' M. Rivers 1:2

Margate: T.Nielsen 7 – B.Edwards 6, J.Bristow 7, L.Mendy CZ 5, F.Murray 7 – N.Wainwright 6, A.Pulis 6, P.Cochlin 7, I.Hutchinson 6 (64' G.Lambu 7) – P.Walsh 6 (74' J.Gatting 6), M.Molango 6 (11' M.Thompson 6)

 

GM: Jack Clifford (O Ś, York) - 8

 

-----------------

 

Polskie kluby w Europie:

 

– Liga Mistrzów – Legia Warszawa, gr. D, 0:3 na wyjeździe z Ajaxem Amsterdam

– Puchar UEFA:

~ Korona Kielce, 1. runda, 0:2 u siebie z Schalke 04

~ Wisła Kraków, 1. runda, 1:1 u siebie z IFK Göteborg

Odnośnik do komentarza

W dziesiątej serii gier jechaliśmy do ligowego średniaka z Gravesend. W składzie, w porównaniu do York, zaszły dwie zmiany – zawieszonego za czerwoną kartkę Mendy'ego zastąpił Thompson, a w środku pola u boku Gradleya zadebiutował osiemnastoletni Hall. Jak zwykle po moich zawodnikach nie spodziewałem się niczego innego, niż niedokładnej gry i działania przeciwko własnemu zespołowi.

 

Tym razem jednak przez większość spotkania moja żuchwa leżała opadnięta na ziemi i nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Choć mecz był dość wyrównany, to jednak punktowaliśmy rywali, zupełnie jakbyśmy byli zgraną i dążącą w tym samym kierunku ekipą. Już w drugiej minucie gry Wainwright wykorzystał niezdecydowanie defensywy, przejął piłkę, wpadł z na połowę gospodarzy, po czym wysunął ją Molango, który zaskakująco pewnie, jak na Margate, otworzył wynik spotkania. Neil solidnie szarpał naszą grę, więc wielka szkoda, że po pół godzinie musiał zejść z boiska wskutek pechowej kontuzji. To nas jednak nie zatrzymało i niedługo przed przerwą Maheta wprawił w osłupienie blisko dwutysięczną widownię, przeprowadzając wraz z prawoskrzydłowym Martinem niemalże kopię akcji z początku spotkania, z bliska podwyższając na 2:0.

 

W drugiej połowie tylko czekałem, aż któryś z naszych graczy skasuje kogoś w polu karnym, prokurując jedenastkę, ewentualnie złapie czerwoną kartkę, bądź wystawi piłkę rywalom do strzału. Nic z tych rzeczy, ani rzutu karnego, ani innych wybryków nie było, a dodatkowo w ostatnich dziesięciu minutach gry Edkins zagrał dalekiego crossa w szesnastkę Gravesend, tam Hutchinson wygrał pojedynek główkowy z obrońcą, zgrywając piłkę pod nogi Molango, a ten z Baxterem na plecach skompletował hat-tricka, dobijając gospodarzy. Niewiarygodne, odnieśliśmy drugie w sezonie, od dawna wyczekiwane zwycięstwo, więc pozostawało tylko mieć nadzieję, że jest to początek odbicia się od dna i będzie coraz lepiej.

 

18.09.2007, Stonebridge Road, Gravesend, widzów: 1969

CNat (10/46) Gravesend [14.] - Margate [20.] 0:3 (0:2)

 

2' M. Molango 0:1

34' N. Wainwright (M) ktz.

40' M. Molango 0:2

54' S. Gooding (G) ktz.

82' M. Molango 0:3

Margate: T.Nielsen 8 – L.Smith 7 (76' A.Edkins 7), J.Bristow 8, M.Thompson 8, F.Murray ŻK 8 – N.Wainwright 7 (34' M.Martin 7), S.Hall 7, P.Gradley ŻK 9, I.Hutchinson 9 – P.Walsh 7 (67' J.Gatting 7), M.Molango 10

 

GM: Maheta Molango (N, Margate) - 10

Odnośnik do komentarza

Raczej do brandy zaczęli dodawać za dużo chemii :>

 

---------------

 

Do klubu po miesięcznej nieobecności wrócił Yiga, informując o rozwiązaniu swoich problemów. Tym razem już przymknąłem oko na jego zapewnienia, bo pamiętałem, jak to było ostatnio. Później wszakże skupiałem się na nadchodzącym spotkaniu z Dag & Red, a w składzie musiałem przeprowadzić kosmetyczne korekty – nadal zmęczony po boju z Gravesend Hall otrzymał ode mnie dzień odpoczynku, zastąpiony przez Anthonego Pulisa, a za Wainwrighta, który w poprzednim spotkaniu rozciął sobie głowę, zagrał Matt Martin, który ostatnio poradził sobie nienagannie.

 

W moim sercu kiełkowała nutka nadziei, że zaczynamy przejawiać jakiś potencjał, choć starałem się to uczucie ignorować, by wkrótce srodze się na nim nie przejechać. Rywale byli sklasyfikowani znacznie wyżej od nas, bo na 9. miejscu, ale na boisku wcale tego nie było widać – to my dyktowaliśmy tempo, piłka częściej była w naszym posiadaniu i po prostu musiał paść gol dla Margate. Stało się to tuż przed przerwą, gdy wywalczyliśmy rzut rożny, po którym piłka znalazła się przed polem karnym, gdzie zdołał wyłuskać ją Gradley i świetnym, zdecydowanym strzałem tuż przy słupku i po rękach bramkarza dał nam niespodziewane prowadzenie.

 

Dopiero druga połowa miała pokazać, czy mecz z Gravesend był tylko wypadkiem przy pracy, czy też moi piłkarze naprawdę poszli po rozum do głowy i przestali oddawać rywalom bramki, a w rezultacie punkty za frajer. Z przyjemnością musiałem stwierdzić, że na chwilę obecną jednak to drugie. Mijały kolejne minuty, a rzutów karnych i czerwonych kartek jak nie było, tak nie ma dalej. W autodestrukcję zaczęli się natomiast bawić goście, a konkretniej Kirk Watts, który zignorował fakt, że w pierwszej połowie otrzymał żółtą kartkę, w 72. minucie bez pardonu kładąc Hadlanda, za co otrzymał kolejne napomnienie, które wraz z poprzednim przeszło w czerwień. Zanosiło się na skromne 1:0, ale na początku doliczonego czasu Stratford nie potrafił porządnie wybić piłki sprzed własnego pola karnego, Hutchinson wobec tego zagrał ją Pulisowi, który przedłużył do Hadlanda, w polu karnym pokazał mu się będący na pograniczu spalonego Gatting i przyjmując podanie strzelił z furią, omal nie rozrywając siatki. Bramkarz wyciągnął piłkę z bramki, Hughes zaczął od środka, następnie Legate wycofał do Stratforda, a obsłużony przez niego Sam Saunders chciał prawdopodobnie odegrać do bramkarza, ale wyszło mu podanie w tempo do Joe Gattinga, który ubiegł Hennesseya i od razu po swoim pierwszym golu, zadał gościom kolejny cios. Drugie zwycięstwo z rzędu, kolejne 3:0 – może w tym miejscu zamilknę i poczekam do następnej kolejki.

 

22.09.2007, Hartsdown Park, Margate, widzów: 925

CNat (11/46) Margate [18.] - Dag & Red [9.] 3:0 (1:0)

43' P. Gradley 1:0

72' K. Watts (D&R) czrw.k.

90+1' J.Gatting 2:0

90+2' J.Gatting 3:0

 

Margate: T.Nielsen 8 – L.Smith ŻK 7 (80' A.Edkins 7), J.Bristow 8, M.Thompson 7, F.Murray ŻK 8 – M.Martin ŻK 7 (64' S.Hadland 7), A.Pulis 8, P.Gradley 8, I.Hutchinson 8 – P.Walsh 7 (73' J.Gatting 8), M.Molango 8

 

GM: Jason Bristow (O Ś, Margate) - 8
Odnośnik do komentarza

Do klubu powrócił wreszcie drugi z marudzących, Garry Richards. Podobnie jak w przypadku Yigi, miałem zamiar bacznie go obserwować i słuchać doniesień. A już we wtorek 25 września przystępowaliśmy do prawdopodobnie najtrudniejszego meczu rundy jesiennej – Exeter było jednym z grupy trzech zespołów, które biły się między sobą o szczyt tabeli, a w tej chwili wyrosło na samodzielnego lidera. Mieliśmy z tym klubem także i rachunek do wyrównania, bowiem to właśnie z tym rywalem odpadliśmy wiosną z rozgrywek FA Trophy, tracąc decydującego gola tuż przed końcem dogrywki. Specjalnie przejrzałem też historię kilku ostatnich spotkań między Margate a Exeter i dowiedziałem się, że jeszcze nigdy mój zespół nie wygrał. Zupełnie jak reprezentacja Polski wobec Niemiec.

 

Od pierwszego podania było widać, kto jest liderem tabeli. Piłkarze w czerwono-biało-czarnych trykotach zdecydowanie częściej byli przy piłce, a przy widocznej tremie moich zawodników pierwszy stracony gol wydawał się kwestią czasu. Tak się szczęśliwie nie stało – kilka kapitalnych interwencji zaliczył Nielsen, który wreszcie wpasował się w zespół –, a w 34. minucie niespełna pięciotysięczny tłum zamilkł i dało się usłyszeć radosne okrzyki 40-osobowej garstki naszych kibiców. Wtedy to Thompson wygrał pojedynek główkowy, piłkę na połowie gospodarzy przedłużył Molango, a w polu karnym zgarnął ją Gatting i pewnym strzałem po ziemi wpakował do bramki!

 

Teraz gospodarze zaczynali czuć walący się grunt pod nogami, my coraz śmielej atakowaliśmy, ale ciągle z niepokojem spoglądałem na tyły, bowiem po utracie piłki przed naszym polem karnym błyskawicznie robiło się czerwono. I znów, gdy spodziewałem się rychłej utraty bramki, ta owszem padła, ale w drugą stronę. W 69. minucie Exeter ławą ruszyło do ataku, Thompson zablokował próbę dośrodkowania, a Hutchinson zdążył sięgnąć piłki, zanim ta wyszła na aut i potężnym wykopem posłał ją na połowę gospodarzy. Tam podanie opanował Walsh i nagle okazało się, że wraz z Gattingiem znaleźli się sami na tylko jednego obrońcę i bramkarza. Phil zgrał do Joe, a ten zmieścił piłkę pod ręką Garnera, podwyższając na 2:0 i ustalając wynik spotkania. Jeszcze nie tak dawno przez myśl by mi nie przeszło, że wygramy trzy mecze z rzędu, w tym z liderem na jego terenie, do tego nie tracąc ani jednej bramki. Cholernie dobrze byłoby utrzymać ten trend.

 

25.09.2007, St. James Park, Exeter, widzów: 4946

CNat (12/46) Exeter [1.] - Margate [16.] 0:2 (0:1)

 

34' J. Gatting 0:1

69' J. Gatting 0:2

 

Margate: T.Nielsen 8 – L.Smith 7, J.Bristow 9, M.Thompson 8, F.Murray 9 – M.Martin 7 (61' S.Hadland 7), A.Pulis 8, P.Gradley 7 (80' G.Lambu 6), I.Hutchinson 8 – J.Gatting 8, M.Molango 7 (67' P.Walsh 7)

 

GM: Fred Murray (O LŚ, Margate) - 9

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...