Skocz do zawartości

Lata do przodu


Iwabik

Rekomendowane odpowiedzi

Witam ponownie po krótkiej przerwie :) Jeżeli ktoś otwiera temat po raz pierwszy lub zapomniał już, co się działo, to w spoilerze streszczę poprzednie 19 i 1/2 strony.

 

 

Karierę zacząłem w 2030 roku na bezrobociu. Moim pierwszym klubem była Concordia Elbląg. Spędziłem tam łącznie 5 lat. Z 2. ligi udało mi się awansować w 2 sezony. W debiutanckim sezonie ekstraklasy zdobyłem PP, a w lidze zajęliśmy 2. miejsce. Od tego momentu zdominowaliśmy ligę i wygrywaliśmy co roku. W Europie nie szło nam jednak za dobrze, największy sukces to awans z fazy grupowej LM.

 

Znudzony ciągłym wygrywaniem w lidze postanowiłem zmienić klub. 21.12.2036 zostałem menedżerem Wigan. Początki były trudne, gdy objąłem zespół The Latics znajdowali się na 20. miejscu. Debiutancki sezon skończyłem na 21. miejscu. W czerwcowym okienku nastąpiła rewolucja. 29 transferów. Jak teraz na to patrzę, to był to nieprzemyślany ruch. Jednak przyniósł on o wiele lepsze efekty, niż zakładałem i udało mi się wygrać Championship. Pierwszy sezon w BPL zakończyliśmy na 10. miejscu i wydawało się, że może być tylko lepiej. Drugi sezon również zakończyliśmy na 10. pozycji, ale dzięki wygranej w Capital One Cup dane nam było grać w LE. Ligę Europy zakończyliśmy na 1/8. Później miejsce miała taka seria: Q18ItEx.png i spadliśmy na 12. miejsce w tabeli. To przesądziło o moim losie i pożegnałem się z The Latics. Kolejne pięć sezonów. W międzyczasie pracowałem z kadrą Belgii u19, ale była to krótka przygoda i nie warto nic więcej o niej wspominać.

 

Zatrudnienie znalazłem w Sportingu Gijon. Pierwsze okienko to 14 transferów, sporo. Po raz kolejny przyniosło to dobre skutki. Tym razem udało mi się przemienić zespół środka tabeli w wicemistrzów Hiszpanii. Barcelona była poza naszym zasięgiem. W kolejnym sezonie udało mi się obronić wicemistrzostwo Hiszpanii. W LM odpadliśmy w 1/8, przegrywając 2:3 w dwumeczu z Bayernem. Trzeci sezon właśnie trwa. Rozegrałem już 15 kolejek i póki co zajmujemy 5. miejsce w tabeli. Naszym głównym problemem są mecze wyjazdowe. Walczymy też o awans z grupy LM.

 

Mam nadzieję, iż ten opis się przydał i dotrwaliście do końca i ktoś czyta to słowo: gruszka. Dziękuję za uwagę i mam nadzieję, że Was zaciekawiłem i będziecie śledzić ten temat.

 

 

 

Ostatnia kolejka fazy grupowej Ligi Mistrzów miała przynieść nie tylko wiele emocji, ale też rozstrzygniecie w naszej grupie, uważanej przez wielu za najciekawszą ze wszystkich. Pojedynek na Goodison Park nie zapowiadał się dla nas zbyt dobrze. Na wyjazdach gramy w tym sezonie bardzo słabo, a na domiar złego Everton u siebie gra bardzo dobrze. Ich ostatnia strata punktów na swoim obiekcie to 19 września i porażka 0:1 z Newcastle. Skład na to spotkanie był rzecz jasna najsilniejszy, jaki tylko mogłem wystawić. Postanowiłem jednak, że zamiast Carlosa Manuela zagra Miguel Angel, który w ostatnim ligowym meczu ustrzelił hattricka. Aby awansować… nie możemy przegrać różnicą bramek większą niż 2 bramki.

Ugarte - Petkovic, Martinez, Flavio, Paulinho - Correa, Castro - Joel (63’ Begona), Angel, Godoy - Bruno (80’ Julio)


Najtrudniejszym pytaniem przed meczem było „Jak ustawić drużynę?”. Mogłem zaryzykować i zacząć w super defensywnym ustawieniu, ale zamiast tego zdecydowałem się na sprawdzoną już nie raz taktykę. Wciąż jest ona defensywna i pozostawia bardzo mało miejsca na atak, ale nie ma szaleństwa.

Pierwsza połowa była dla kibica prawdziwą katorgą. Przyjezdni ograniczali się do wybijania piłki, a gospodarze nie potrafili przedrzeć się przez szczelnie ustawione formacje obronne rywali. W rezultacie dało nam to potwornie nudne 45 minut, a fani nie zobaczyli nawet celnego strzału. Nie wiem, co powiedział w szatni menedżer The Toffees, ale z pewnością to podziałało. W ciągu zaledwie kwadransa stworzyli sobie aż 3 dogodne sytuacje. Jedną z nich (rożny) wykorzystali. Napór przeciwnika wzrastał z każdą minutą. Mecz kończyliśmy nawet z zaledwie dwójką ofensywnych zawodników, ale nie przeszkodziło to Evertonowi w zdobyciu bramki na 2:0. Na więcej już nie wystarczyło im sił ani czasu. Ja jednak byłem spokojny o awans, nawet w nerwowej końcówce. Dlaczego? Otóż Olympaikos sensacyjnie pokonał w Grecji PSG eliminując tym samym mistrzów Francji z dalszych rozgrywek Ligi Mistrzów.

9.12.2043, Liga Mistrzów [6/6]; 47,935 widzów
[2.] Everton 2:0 Sporting [1.]
61’ - J. Develin 1:0
89’ - I. Evans 2:0
MotM: J. Develin (Everton) - 7.8


Jak już pisałem, Olympiakos ograł PSG. Dzięki temu dosyć niespodziewanie wygraliśmy fazę grupową! Tak prezentuje się tabela:
http://i.imgur.com/cIs0kXq.png

Odnośnik do komentarza

W ramach 16 ligowej kolejki jechaliśmy do Sevilli. Na dobrą sprawę, to moglibyśmy tam zostać przez siedem dni, bo dwa kolejne spotkania będziemy rozgrywać właśnie z ekipami z tego miasta, ale w środku tygodnia czekał nas mecz w CdR. Żaden z wyjazdowych meczów w Andaluzji nie należał do łatwych. Na pierwszy ogień idzie Betis. Piłkarze ze stolicy Andaluzji grają w tym sezonie bardzo dobrze, zajmują 4. miejsce, które jest naszym celem. Jest to zatem mecz szalenie istotny. Od 23 września przegrali tylko jeden mecz (0:8 z Realem), więc niewątpliwie są w gazie. Wygrana w tym meczu mogłaby dać nam zastrzyk pozytywnej energii i pomóc nam w poprawieniu naszej wyjazdowej dyspozycji. W dodatku pozwoliłoby nam to wskoczyć na 4. miejsce w tabeli. Wniosek? Musimy wygrać. W składzie małe zmiany, głownie na lewej stronie.

 

Ugarte - Begona, Martinez, Flavio (52’ Julio), Paulinho (52’ Vergeli) - Bunzli (65’ Correa), Castro - Allan, Manuel, Godoy - Bruno

 

O ile w meczu z Evertonem chcieliśmy bronić wyniku, o tyle w tym spotkaniu interesowała nas wyłącznie wygrana, a przynajmniej tak mi się wydawało. Przez większość pierwszej połowy pokazywaliśmy, że granie na wyjazdach to dla nas olbrzymi kłopot. Ze swojej połowy wyszliśmy może z dwa razy! Rywale atakowali za to cały czas. Zamknęli nas na naszej połowie i cisnęli przez całe 45 minut. Musiało się to zakończyć bramką. Padła ona w 29. minucie, po błędzie Begony, który nie upilnował Oscara Malagona. Betis atakował dalej, ale to nam udało się strzelić bramkę. Jakimś cudem udało nam się wyprowadzić kontratak. Ze skrzydła wrzucił Godoy, a przy długim słupku, jak z pod ziemi wyrósł Allan. Brazylijczyk musiał zdobyć bramkę. Drugą połowę zaczęliśmy dość niespodziewanie od zdobycia bramki. Jednak przed naszym trafieniem piękną akcją popisali się gospodarze. Bardzo ładnie rozklepali naszą obronę, ale w 100% sytuacji poprzeczkę obił ich napastnik. Nasza bramka padła kilka sekund później, ponieważ przytomnie w polu karnym zachował się Martinez, który dokładnie wybił piłkę, a ta spadła pod nogi Bruno. Ten wypatrzył wybiegającego na wolne pole Manuela, Hiszpan poholował chwilę piłkę, po czym umieścił ją w lewym okienku bramki Betisu. Prowadzeniem cieszyliśmy się dwie minuty. Nasza obrona zagrała w tym meczu fatalnie. Nie wiem co się stało, ale od momentu starty bramki zaczęliśmy grać fantastyczny futbol. Co chwile tworzyliśmy sobie dobre sytuacje. Udało nam się nawet zdobyć dwie bramki, ale przy jednej sędzia odgwizdał spalonego. Bramkę na 3:2 zdobyliśmy w dziwnych okolicznościach. Bramkarz gospodarzy chciał szybko wznowić grę i kopnął piłką w Bruno, futbolówka odbiła się od niego i wpadła do bramki. Miało to miejsce w 86. minucie. Chwilę potem odetchnąłem z ulgą - pierwsze ligowe wyjazdowe zwycięstwo od 13 września! Może wreszcie się coś ruszy?

 

13.12.2043, La Liga [16/38]; 50,061 widzów

[4.] Betis 2:3 Sporting [5.]

29’ - O. Malagon 1:0

39’ - Allan 1:1

49’ - C. Manuel 1:2

52’ - I. Toman 2:2

86’ - Bruno 2:3

MotM: O. Malagon (Betis) - 8.0

Odnośnik do komentarza

Przed wyjazdem do Sevilli musieliśmy zagrać rewanż z Gimnasticą w 4. rundzie CdR. Zespół poprowadził mój asystent, a moi zawodnicy pod jego wodzą ograli 3. ligowy zespół 9:0, a 6 bramkami popisał się Garcia.

18 grudnia odbyły się dwa losowania. W 5. rundzie pucharu Hiszpanii zmierzymy się z Sevillą, a w 1/8 finału Ligi Mistrzów naszym rywalem będzie Ajax, a więc zespół do przejścia.

Wróćmy jednak do ligi. Naszym kolejnym rywalem będzie Sevilla, a więc zespół, z którym radzimy sobie słabo, choć ostatnio zmienia się to na lepsze. W naszych meczach pada sporo bramek, w ostatnich pięciu - 27. Daje nam to ponad 5 bramek na mecz, więc kibice mogą spodziewać się ciekawego meczu. Na pewno nie będzie to dla nas łatwe spotkanie - Sevilla ma na swoim koncie serię 5 zwycięstw z rzędu i zrobią wszystko, aby tę passę przedłużyć. W pierwszym składzie zagra Garcia, który zastąpi będącego w słabej formie Bruno.

Ugarte - Begona, Martinez, Flavio, Paulinho (78’ Vergeli) - Correa, Castro - Allan, Manuel, Godoy - Garcia


Od pierwszej minuty przystąpiliśmy do zmasowanych ataków na bramkę Sevilli. Zaowocowało to bardzo szybko, bowiem już w 9. minucie po rzucie rożnym futbolówkę do bramki zapakował Garcia, a kilka minut wcześniej poprzeczkę obił Godoy. Postanowiłem, że nie cofniemy się, a pójdziemy za ciosem. Jak się okazało kwadrans później, była to bardzo dobra decyzja, ponieważ po wrzutce Godoya do bramki trafił po raz drugi Garcia. Po tej bramce cofnęliśmy się i czekaliśmy na błąd przeciwnika. Pomylił się jednak Allan, którego niedokładne podanie zostało przechwycone przez Ciancio, a ten znalazł się w sytuacji sam na sam z Ugarte i ją wykorzystał. Bramka ta dodała Sevilli ogromną ilość energii. Dzięki temu 5 minut później udało im pokonać Ugarte po raz drugi. Pierwsza połowa zakończyła się więc wynikiem 2:2.

Drugą połowę, podobnie jak pierwszą, rozpoczęliśmy od mocnego uderzenia. Piłkę przed polem karnym dostał źle kryty Garcia i popędził na bramkę Dubusa. Gdy bramkarz Sevilli wyciągnął piłkę spod nóg Garcii, wydawało się, że zagrożenie zażegnane. Byłoby tak, gdyby Dubas chwile później tej piłki nie wypuścił. Ostatecznie Emilio znalazł się z piłką przed pustą bramką. Musiał trafić. Była to piąta bramka spotkania, zatem średnia ilość bramek została osiągnięta. Jednak to nie był koniec strzelaniny. Kilka minut później fatalny błąd popełnił Ugarte, który odbił prostą piłkę wprost do własnej siatki. Jeżeli uważacie, że 6 bramek i 2 błędy bramkarzy to wystarczająco dużo, to jesteście w błędzie. W 72. minucie piłkę na dobieg do Garcii zagrał Allan. Podanie było jednak za mocne i zmierzało prosto w ręce bramkarza gospodarzy. Ten zamiast złapać piłkę, odbił ją. Tam czekał Garcia, który zdobył swoją 4. bramkę! Więcej nie miało prawa się już wydarzyć. Wygraliśmy 2. z rzędu mecz na wyjeździe! Kibice obejrzeli przednie widowisko i na pewno nikt nie żałuje pieniędzy wydanych na bilet.

19.12.2043, La Liga [17/38]; Widzów: 44,610
[6.] Sevilla 3:4 Sporting [4.]
9’ - E. Garcia 0:1
24’ - E. Garcia 0:2
33’ - F. Ciancio 1:2
38’ - J. Sang-Hoon 2:2
52’ - E. Garcia 2:3
55’ - J. Miszczuk 3:3
72’ - E. Garcia 3:4
MotM: E. Garcia (Sporting) - 9.8


2043 rok kończymy na 4. miejscu w tabeli. Nie jest źle, ale mogło być lepiej, tym bardziej, że mieliśmy w tym sezonie walczyć o mistrzostwo. Zamiast o nie, walczymy o Ligę Mistrzów. Naszą największą bolączką w tym roku były mecze wyjazdowe, ale ostatnio jest coraz lepiej.

Tabela


FIFA Ballon d’OR i World Player of the Year - Emerson Ricardo (Barcelona)
Europejski Złoty Chłopiec - Ishamel Evans (Everton)

Odnośnik do komentarza

Święta, święta i po świętach. Nowy rok inaugurujemy na swoim obiekcie, a naszym rywalem będzie pogrążona w kryzysie Valencia. Nietoperze grają w tym sezonie bardzo słabo i zajmują dopiero 15. pozycję w ligowej tabeli. Posadą przypłacił to były trener Valencii, a zastąpił go Benteke. Ostatni raz z drużyną Valencii przegraliśmy ponad 4 lata temu. Nie zlekceważę jednak tego spotkania i wyjedziemy na nie w najmocniejszym składzie.

Ugarte - Petkovic, Martinez, Flavio, Paulinho - Correa, Castro - Joel, Manuel (79’ Angel), Godoy - Garcia (79’ Bruno)


Spotkanie rozpoczęliśmy wyśmienicie, choć szczęśliwie. Piłkę z naszej połowy wybił Martinez, obrońca gości zapomniał wyskoczyć do piłki, bardzo szybko wykorzystał to Garcia, który w sytuacji sam na sam pokonał golkipera Nietoperzy. Pierwszą połowę dograliśmy bardzo spokojnie, wystrzegaliśmy się błędów, ale i nie atakowaliśmy za dużo. W podobnym, sennym tempie dograliśmy drugą część meczu. Wystarczyło to jednak, aby raz zaskoczyć obronę gości. Z lewego skrzydła dośrodkował Joel, a Garcia urwał się obrońcom i wykończył akcję wolejem.

3.1.2044, La Liga [18/38]; Widzów: 25,681
[4.] Sporting 2:0 Valencia [15.]
4’ - E. Garcia 1:0
69’ - E. Garcia 2:0
MotM: E. Garcia (Sporting) - 8.8

 

 

Wraz z otwarciem okienka zostałem poinformowany, że zarząd udostępnił mi prawie 30 mln € na transfery. Raczej nie wydam całej kwoty, ale z pewnością będę rozglądał się za bocznym obrońcą, najlepiej takim, który mógłby grać po obu stronach bloku defensywnego.

 

 

 

W środku tygodnia mierzyliśmy się z Sevillą w Pucharze Hiszpanii. Podobnie jak poprzednie spotkanie, tak i to poprowadził asystent. Zespół pod jego kierownictwem zremisował na Ramon Sanchez-Pizjuan 2:2, co jest niezłym wynikiem przed rewanżem.

Odnośnik do komentarza

Tymczasem w lidze czeka nas dużo trudniejsze wyzwanie. Na El Molinon przyjeżdża Atletico Madryt, zajmujące 3. miejsce w tabeli. Ewentualne zwycięstwo pozwoli nam na zajęcie miejsca Los Colchoneros. Nie będzie to jednak łatwe zadanie. Atletico przegrało póki co tylko 3 mecze, 2 z wielką dwójką oraz jedno z… Hercules. Poza tymi wpadkami, większość ich spotkań to zwycięstwa, często wysokie. Z drugiej strony nasi rywale rozczarowali kibiców swoją postawą w LM, zajmując 3. miejsce w grupie. Atletico lubi strzelać bramki, w tej kampanii ma ich już 57 i pod tym względem ustępują wyłącznie Realowi Madryt. Ich główne bronie to Adrian Almagro, który w dotychczasowych 17 kolejkach zdobył aż 22 bramki, ale też i Coquinho z 17 trafieniami w 17 meczach. Powstrzymanie tej pary napastników będzie kluczowe. Jednak my też mamy w swoim składzie napastnika w formie - Emilio Garcię. Meczem tym zakończymy pierwszą rundę rozgrywek.

 

Ugarte - Petkovic (46’ Begona), Martinez (60’ Julio), Flavio, Paulinho - Correa, Castro - Allan, Manuel (70’ Angel), Godoy - Garcia

 

 

Mecz rozpoczęliśmy fantastycznie. Długo rozgrywaliśmy piłkę przed polem karnym Atletico, aż w końcu Allan huknął z dystansu i pokonał bramkarza rywali. 18 minut później swoją bramkę zdobył Emilio Garcia. Hiszpan wygrał powietrzny pojedynek z obrońcą Los Colchoneros i skierował piłkę do siatki. Z rzutu rożnego dośrodkowywał Godoy. Atletico, a w zasadzie sami, odpowiedzieliśmy sobie na naszą bramkę 5 minut później. Alfredo dośrodkował z prawej strony boiska, w polu karnym zrobiło się niemałe zamieszanie, a gdy wydawało się, że Paulinho wybije piłkę, ten wpakował ją do swojej siatki. Do 71. minuty działo się niewiele, a może nawet i nic. Niestety, w tej nieszczęsnej 71. minucie całkowicie niegroźni do tej pory goście wyrównali. Jak? Rzut rożny. Próbowaliśmy strzelić rywalowi 3. bramkę, ale nie udało nam się to. Tym samym tracimy pierwsze punkty na swoim stadionie, a w dodatku zaprzepaściliśmy szansę na awans na wyższą pozycję.

 

9.1.2044, La Liga [19/38]; Widzów: 25,885

[4.] Sporting 2:2 Atletico Madryt [3.]

6’ - Allan 1:0

24’ - E. Garcia 2:0

29’ - Paulinho sam. 2:1

71’ - Coquinho 2:2

MotM: Allan (Sporting) - 8.3

Odnośnik do komentarza

PiotruH, w pierwszej czwórce raczej się zmieścimy :) A skórka ma małe modyfikacje.

azakarsan, o mistrzu to ja marzyłem przed rozpoczęciem sezonu, a marzyć przestałem kilka kolejek później ;)

 

 

 

Po meczu z Atletico nasz zespół zasilił jeden nowy zawodnik, ale wydałem na niego fortunę. Za €60 mln naszą kadrę wzmocnił Jory Robotham. Oczywiście nie zapłaciłem €60 mln z góry. €40 mln jest rozłożone na 4 lata, a €20 Manchester City otrzymał od razu. Anglik może grać po obu stronach defensywny. Czy warto było wydać taką sumę na jednego zawodnika? To się okaże. Wiem za to, że lepszego bocznego obrońcy nie znajdziemy nigdzie i będzie on naszą gwiazdą przez długie lata.

Jory Robotham | Man City => Sporting [€20,000,000 + €40,000,000/48 msc.]

 

Już z Robothamem w składzie przystępowaliśmy do rewanżu z Sevillą w CdR. To spotkanie również poprowadził asystent. Piłkarzy z Andaluzji rozgromiliśmy aż 5:1 i pewnie awansowaliśmy do kolejnej rundy, a w niej zmierzymy się z Barceloną.


Rundę rewanżową La Liga rozpoczynamy meczem z Mallorcą. Nasz rywal spisuje się w tym sezonie poniżej oczekiwań. Spodziewano się walki o europejskie puchary, a tymczasem ulubieńcy kibiców z Mallorki zaliczają bezbarwny sezon w środku tabeli. Dodatkowo są obecnie w fatalnej formie, nie wygrali od 7 spotkań, czyli od prawie 2 msc. Wracamy do najmocniejszego składu.

Ugarte - Robotham, Julio, Flavio, Paulinho - Correa, Castro - Allan (70’ Joel), Angel (70’ Manuel), Godoy - Garcia (46’ Bruno)


Jeżeli ktoś spodziewał się emocjonującego spotkania, to chyba pomylił mecze. My mecze takie jak ten lubimy wygrywać jak najmniejszym nakładem sił. Zaskakujący jest jednak fakt, że pomimo wolnej i przewidywalnej gry udało nam się wbić rywalom aż 4 gole. Strzelać rozpoczęliśmy już w 1. minucie, gdy Garcia wykorzystał zamieszanie powstałe przy bramce rywali. Na drugą bramkę musieliśmy czekać nieco dużej, bo do 21. minuty. Wtedy to Allan przymierzył z wolnego prosto w okienko bramki Paredesa. Kolejne dwie bramki zdobyliśmy dzięki niedokładności przyjezdnych. Bezbłędnie nasze „kontry” wykańczali najpierw Angel, a potem Bruno. „Kontry”, bo tempo ich wyprowadzania było wyjątkowo wolne, a mimo to rywale i tak nie zdążyli się połapać. Rywale przebudzili się, czy raczej my przysnęliśmy, w 80. minucie. Gracze Sportingu przyglądali się rozgrywanej w zwolnionym tempie akcji gości, aż w końcu zapomnieli o kryciu i tak w polu karnym odnalazł się Prokes, który pokonał bezradnego Ugarte. Szkoda czystego konta, ale najważniejsze są 3 pkt.

17.1.2044, La Liga [20/38]; Widzów: 24,893
[4.] Sporting 4:1 Mallorca [13.]
1’ - E. Garcia 1:0
21’ - Allan 2:0
31’ - M. Angel 3:0
46’ - Bruno 4:0
80’ - Prokes 4:1
MotM: Allan (Sporting) - 8.6


TABELA po 20 kolejkach

Odnośnik do komentarza

Fenomen, taniej nie chcieli dać. A on i tak częściej jest na skrzydle, niż na obronie.

Mimo iż nasze starcie z Barceloną jest niemałym hitem w Hiszpanii, to postanowiłem odpuścić sobie wycieczkę na Camp Nou. Całą odpowiedzialność przeniosłem na mojego asystenta. Grając w rezerwowym składzie ulegliśmy gigantowi 0:4, ale nikt nie spodziewał się niczego innego.


Kolejny mecz rozgrywaliśmy w Maladze. Ekipa z La Rosaleda notuje nieodbiegający od innych sezon. O utrzymanie nie muszą się martwić, ale i na nic więcej, niż środek tabeli ich nie stać. Własne boisko nie jest ich atutem, zarówno na swoim terenie, jak i na wyjeździe zdobyli po 13 punktów. W meczach z udziałem Malagi zawsze padają bramki. Warto dodać, że ostatni raz z Malagą przegraliśmy prawie 5 lat temu! Rozegraliśmy w tym czasie 13 spotkań, 3 razy zremisowaliśmy. Musimy wygrać, gdyż Atletico przegrało swój mecz i w tym momencie mamy taki sam dorobek punktowy, a jedno spotkanie mniej.

Ugarte - Robotham, Julio, Flavio, Paulinho - Correa, Castro - Allan (70’ Joel), Angel, Godoy - Garcia


Pierwsza połowa tego meczu minęła bez jakichkolwiek emocji. Bramkę udało nam się zdobyć dopiero w 47. minucie. Angel trafił po rzucie rożnym. Niemalże identyczną bramkę zdobył półgodziny później Garcia. W końcówce spotkania Malaga wykorzystała nasze rozluźnienie i udało im się zdobyć honorową bramkę. Po bardzo nudnym meczu zdobyliśmy ważne 3 punkty.

24.1.2044, La Liga [21/38]; Widzów: 33,587
[12.] Malaga 1:2 Sporting [4.]
47’ - M. Angel 0:1
77’ - E. Garcia 0:2
90+2’ - D. Enrique 1:2
MotM: D. Enrique (Malaga) - 8.3

Zwycięstwo to pozwoliło nam przesunąć się o jedno miejsce w tabeli.

W rewanżu z Barcą drużynę również poprowadził asystent. Podobnie jak na Camp Nou, przegrał. Tym razem 1:3. Odpadamy, ale nie nasza wina, że trafiliśmy na prawdopodobnie najlepszą Barcę w historii.

Odnośnik do komentarza

31 stycznia na El Molinon przyjeżdża Hercules. Do tej pory była to drużyna „zawieszona pomiędzy La Liga i Liga Adelante”. Ostatnie cztery lata to na zmianę: awans do La Liga i spadek do 2. ligi. Wydaje się, że udało im się wreszcie ustabilizować i w tym sezonie uchronią się przed spadkiem. Nie wygrali jednak od ośmiu spotkań, ale ostatnio zaczęli grać nieco lepiej, zremisowali nawet u siebie z Realem (2:2). Musimy wygrać, ponieważ Atletico przegrało z Sevillą (1:2), więc mamy szansę aby odskoczyć rywalom na 6 punktów.

Ugarte - Robotham, Julio, Flavio, Paulinho - Correa, Castro (70’ Bunzli) - Allan (70’ Joel), Angel, Godoy - Garcia (60’ Bruno)

Mecze takie jak ten lubimy grać „na stojąco”. Przeważnie udaje nam się je w ten sposób wygrać i tak też miało być tym razem. Zaczęliśmy strzelanie już w 1. minucie, kiedy dośrodkowanie Godoya z narożnika boiska na bramkę zamienił Miguel Angel. Pięć minut później podwyższył Garcia, który przechwycił źle podaną piłkę 30 metrów przed bramką gości, popędził przed siebie i umieścił futbolówkę obok bezradnego Malatesty. Goście odpowiedzieć mogli błyskawicznie szybko. Chwile po wznowieniu gry błąd popełnił Flavio. Młody Hiszpan chciał wybić piłkę, ale w nią nie trafił. Napastnik Hercules czyhający za jego plecami znalazł się w ten sposób w sytuacji sam na sam z Ugarte. Chybił. Niewykorzystana sytuacja zemściła się 5 minut później, gdy wykorzystaliśmy kolejny stały fragment. Tym razem nasz prawoskrzydłowy dośrodkowywał z rzutu wolnego, prosto na głowę Garcii, który pokonał golkipera gości po raz drugi. W drugiej połowie nie działo się prawie nic. Prawie, bo wprowadzony w 70. minucie Joel wywalczył pod koniec spotkania rzut karny. Jedenastkę na bramkę zamienił Bunzli.

31.1.2044, La Liga [22/38]; Widzów: 24,883
[3.] Sporting 4:0 Hercules [13.]
1’ - M. Angel 1:0
6’ - E. Garcia 2:0
12’ - E. Garcia 3:0
87 - F. Bunzli 4:0 kar.
MotM: J. Godoy (Sporting) - 9.0

Był to 6. z rzędu ligowy mecz, w który Garcia zdobył bramkę. Nieziemską formę złapał ten zawodnik.

Odnośnik do komentarza

Potwór!!! 60 milionów!! w moim obecnym klubie sprzedając cały skład miałbym może 1/4 tej kwoty :D

ale jak na bocznego obrońce słabo to wygląda z wyrzutami u niego ;) agresja też nie jest najlepsza. Tak można doczepić się wszystkiego nawet u zawodnika za 60 mln €

Odnośnik do komentarza

PiotruH, raz na jakiś czas trzeba się wykosztować. Też wole promować nowe gwiazdy i później na nich zarabiać, ale czasami jest potrzebny zawodnik już rozwinięty i o statusie gwiazdy. A z biletów jeszcze zostanie :)

 

azakarsan, do autów nie przywiązuje większej wagi. A braki w agresji nadrabia innymi atrybutami, zresztą, nie ma ludzi idealnych :)

 

 

Przed nami wyjazd na teren Valladolid. Wyzwanie nie wydaje się zbyt trudne, nasz rywal gra słabo i zajmuje miejsce w dole tabeli. Nasi rywale grają… dziwnie. Wygrywają rzadko, bardzo rzadko, ale jeżeli już im się uda pokonać rywala, to przeważnie kilkoma bramkami. Idealnym przykładem jest mecz z Osasuną, wygrany przez nich 7:1. Siedem bramek zdobyte w tym meczu to prawie ¼ ich całego dorobku bramkowego. Meczy z nami nie wspominają zbyt dobrze. Ostatnie 5 spotkań to nieprzerwana passa ich porażek, a ostatnią bramkę wbili nam w grudniu 2041 roku. W składzie kilka zmian. Najważniejszą będzie chyba brak Garcii. Chyba już kiedyś pisałem, że kondycja nie jest jego mocną stroną, dam mu więc dwa mecze odpoczynku, aby był w pełni sił przed pojedynkiem z Ajaxem w LM.

 

Ugarte - Robotham, Julio, Flavio, Vergeli - Correa, Castro (46’ Bunzli) - Joel, Manuel, Godoy (90+1’ Allan) - Bruno

 

Można uznać, że pierwsze 44 minuty przespaliśmy. Obudziliśmy się dopiero na minutę przed gwizdkiem. Przeprowadziliśmy jedyną wartą uwagi akcje pierwszej połowy, Bruno dobrze wypatrzył wybiegającego na czystą pozycję Godoya i zagrał do niego piłkę. Ten trafił w słupek, ale na szczęście w jego wewnętrzną część i piłka wpadła do bramki. Głowy bym nie dał, ale chyba był spalony. Z każdą minutą przypominała mi się coraz bardziej nasza gra na wyjazdach z pierwszej rundy. Stare demony powróciły w 60. minucie, gdy piłkę głową do naszej siatki zapakował Corrales. Strzelić drugą bramkę próbowaliśmy bardzo długo, aż w końcu nam się udało. Nie była to jednak żadna dobra akcja, a dzieło przypadku. Z dystansu uderzał, a właściwie podawał do bramkarza rywali Vergeli. Golkiper gospodarzy nie złapał jednak powoli toczącej się piłki, a tylko ją odbił. Błąd ten wykorzystał Godoy, któremu zawdzięczamy dzisiaj 3 punkty. Niezasłużone, bo Valladolid wcale nie grało gorzej. Szczerze mówiąc, to obie ekipy zagrały fatalnie.

 

7.2.2044, La Liga [23/38]; Widzów: 39,531

[16.] Valladolid 1:2 Sporting [3.]

45’ - J. Godoy 0:1

60’ - A. Corrales 1:1

90’ - J. Godoy 1:2

MotM: J. Godoy (Sporting) - 8.8

 

Złą wiadomością jest, że na treningu kontuzji doznał Paulinho. Brazylijczyk wypada na 2 miesiące (od 9.2.2044).

Odnośnik do komentarza

Celta to zespół, który ze ścisłą ligową czołówką grać nie potrafi. Bilans 1:12 z Barceloną czy 0:9 z Realem Madryt nie prezentuje się zbyt dobrze. Należy jednak pamiętać, że pomiędzy tymi drużynami jest ogromna przepaść! Niemniej jednak, 17. Celta ma prawie najgorszą defensywę w lidze. Większą ilością straconych bramek może pochwalić się jedynie Osasuna, ostatni zespół tabeli (z którym oczywiście przegraliśmy). Nie wiem jak Wy, ale kibice z pewnością spodziewają się zobaczyć kilka bramek w naszym wykonaniu!

 

Ugarte - Robotham, Martinez, Flavio, Vergeli - Correa, Bunzli - Joel, Manuel, Casado - Bruno

 

Mecz rozpoczęliśmy bardzo dobrze, choć to Celta przycisnęła. Odebraliśmy im jednak piłkę i wyprowadziliśmy zabójczą kontrę. Z prawego skrzydła Casado dośrodkował wprost na głowę pozostawionego bez jakiejkolwiek opieki Bruno. Fatalną obronę Celty wykorzystaliśmy ponownie 9 minut później. Wtedy to Carlos Manuel wypatrzył ścinającego z lewego skrzydła Casado. Choć dostarczenie piłki pomiędzy szczęściu piłkarzy rywali mogło wydawać się trudne, wcale takie nie było. W obronie przyjezdnych panował chaos, a dziury w ich obronie były widoczne z kosmosu, z odległej galaktyki. Wykończenie Casado było bajeczne, pięknie zakręcił piłkę. Prowadzenie podwyższyć udało nam się tuż przed przerwą. Dobry rajd Robothama, zakończony wrzutką, bramką okrasił Joel. Podobnie jak w meczu z Hercules, tak i teraz w drugiej połowie spuściliśmy z tonu, ale bramek nie przestaliśmy strzelać. W 70. minucie obronę gości ośmieszył Bruno, tym razem zrobił to osobiście, mijając rywali jak tyczki, a przed końcem meczu z wolnego wynik na 5:0 ustalił Bunzli.

 

14.2.2044, La Liga [24/38]; Widzów: 24,872

[3.] Sporting 5:0 Celta [17.]

9’ - Bruno 1:0

18’ - J. Casado 2:0

44’ - Joel 3:0

70’ - Bruno 4:0

76’ - Mateo cz. kartka

90+1’ - F. Bunzli 5:0

MotM: Bruno (Sporting) - 9.4

Odnośnik do komentarza

H! Vltg3, tak źle to nie wygląda. Pierwszy mecz wygrali 3:1.

 

 

Rok temu Ligę Mistrzów zakończyliśmy na 1/8 finału. Ale to było rok temu. To była inna sytuacja, inny rywal. Tym razem los przydzielił nam Ajax Amsterdam. I choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest to rywal o wiele mniej wymagający niż Bayern Monachium, wiem, że nie mogę ich zlekceważyć. Pierwszy mecz zagramy na wyjeździe. Na szczęście trafiliśmy na rywala bez formy, Ajax nie wygrał od 3 spotkań, a 2 z nich przegrał. W ogóle notują o wiele gorszy sezon niż poprzedni, gdy zdeklasowali resztę ligi. Błędem byłoby jednak myślenie, że chcemy rozstrzygnąć losy dwumeczu na stadionie Ajaxu, nie, co to, to nie. Bardzo dobrym rezultatem byłby tutaj bramkowy remis. Tak czy inaczej, chcemy rozstrzygnąć losy tej rywalizacji na El Molinon. Problem miałem z obsadzeniem pozycji lewego obrońcy. Musiałem wybrać albo będącego bez formy Begonę, albo Petkovicia, który ostatni raz zagrał na początku stycznia. Ostatecznie wybrałem tego bardziej doświadczonego.

 

Ugarte - Petkovic, Julio, Flavio, Vergeli - Correa (75’ Bunzli), Castro - Allan (75’ Joel), Angel (80’ Manuel), Godoy - Garcia

 

Tego, że stracimy bramkę byłem prawie pewien. Nastąpiło to w 22. minucie. Z autu długą piłkę w nasze pole karne wrzucił Parmentier. Wynikło zamieszanie, zawodnicy zaczęli podbijać piłkę głowami, aż w końcu trafiła ona do Cifuentesa, który bez problemów umieścił ją obok Ugarte. Dwadzieścia minut później wyśmienitym podaniem popisał się Godoy. Hiszpan był otoczony rywalami na naszej połowie, a mimo to dostrzegł wybiegającego na pozycję Garcię, a w dodatku podał mu idealnie, co do centymetra, nad całą linią obrony! Nasz super snajper nie mógł tego zmarnować i nie zmarnował. To nie była jednak ostatnia ładna akcja tego meczu. Kwadrans po rozpoczęciu drugich 45 minut, piłkę na 25 metrze otrzymał Parmentier. Zawodnik Ajaxu nie zastanawiał się ani chwili - cudownie przymierzył, a piłka poszybowała prosto w okienko bramki Ugarte. Ręce same składały się do oklasków. Na tym się jednak nie skończyło. W 79. minucie nasza obrona znowu się nie popisała. Defensorzy pozostawili strzelca bramki na 2:1 samego w polu karnym, dostrzegł to jego kolega i podał mu piłkę. Zanim obrońcy do niego podbiegli, było już za późno. Więcej już się nie wydarzyło. Nasza sytuacja przed rewanżem nie jest najlepsza.

 

17.2.2044, Liga Mistrzów 1/8, 1. mecz; Widzów: 50,639

[NED] Ajax 3:1 Sporting [ESP]

22’ - W. Cifuentes 1:0

42’ - E. Garcia 1:1

60’ - F. Parmentier 2:1

79’ - F. Parmentier 3:1

MotM: F. Parmentier (Ajax) - 9.2

 

Po meczu opierdzieliłem porządnie zawodników. Z płaczem do mediów powędrował… Petkovic. Nie mam zamiaru tego tolerować - Czarnogórzec został odesłany do zespołu młodzieżowego.

Odnośnik do komentarza

Auty potrafią zaskakująco zrobić mecz, ale prawdę mówiąc ustawiłem je w FM13 zaledwie jeden raz na dwa mecze, ale zrobiło to sporo dobrego. Ale fakt faktem jest to bardzo drugorzędna umiejętność, ale nadała się do ironizowania ;)

 

Co do Petkovicia bardzo rzaaaaaadko mi się zdarza, żeby po solidnej burze gdzie zespół zagrał słabo, ktoś biegł do mediów. Zdarza sięcoś w stylu "Wyndrowicz prawie zszedł na zawał" ale skargi łał :D słuszna decyzja więc do rezerw z burakiem, który śmie się stawiać! :D

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...