Skocz do zawartości

Historia rodem z dzielni


Buli

Rekomendowane odpowiedzi

Jury jest za tępy, by się prezesurą zająć, co do palenia, to u mnie ma być porządek, żadnych dziwek, używek i alko.


Krótko prowadzę to coś, ale już wiem że to nie jest łatwy kawałek chleba. Zawodnicy są tu bez kontraktów w większości a pieniędzy na pensje nie mam praktycznie w ogóle. Najgorsze jest to, że każdy kto chce, może zabrać mi piłkarza a ja mam gówno do gadania.


- Ty Buli, słyszałeś że Ujah dostał kilka ofert z innych klubów ?

- No słyszałem, już gadałem z Basso na ten temat, ale powiedział że nic nie może w tej sprawie zrobić. Ma szukać piłkarzy i tyle w temacie.

- No to słabo... - Ze zmartwieniem wymalowanym na twarzy skwitował Staszek, ale po chwili dodał - Ale sporo ludzi przyjechało na testy, zobaczymy co potrafią w tym sparingu najbliższym.

- Kogo nam Basso załatwił ?

- No więc tak. Przybył jeden lewy obrońca, młodziak 18 latek, nawet szybki. Wychowanek Northampton, ale nie powąchał trawy w meczu oficjalnym. Liam Kingsmill, kolejny 18 latek. Gra w środku pola, niezły technicznie. Uczył się gry w Millwall, no ale cóż, nie powiodło mu się tam. Następny środkowy pomocnik McDowell, trochę starszy od Kingsmilla. Ma ponoć niezłe jebnięcie z daleka. Ze szkółki Shrewsbury, więc nic wielkiego. Jest jeszcze jeden typek, ale się zdziwisz...

- No mów, jakiś Chińczyk ?

- No prawie - jeszcze zerknął w notatki Staszek - Z Kolumbii. Lozano-Calderon się zowie, szybki gościu. Trzy sezonu spędził w Charltonie, więc uczył się w niezłym klubie.

- Zobaczymy co umieją w sparingu.


Chambers - Death (Herd 45), Ujah, Francis, Lampe (Lette-Jallow 45) - Abdullahi (Milton 45), Lozano-Calderon (Baker 45), Kingsmill (Prestedge 45), McDowell (Cawley 45), Johnson (Walter-Lassen 45) - Riley (Sheppard 45)


Przed meczem powiedziałem, że tamci to leszcze a My wygraliśmy ostatnio na wyjezdzie. Nakazałem trzymać piłkę, dokładnie podawać i cisnąć ich. Goście praktycznie nie dotykali piłki. Basso pożyczył swojego laptopa z programem do analizy meczu na żywo, nie mam pojęcia skąd takie coś wziął i kto to liczył, ale z tych statystyk wynikało, że po 7 minutach mieliśmy 80 % posiadania piłki. Otwierałem właśnie swojego fejsa, żeby zobaczyć co się dzieje, kiedy Kolumbijczyk rozpędził się lewą stroną, wrzucił w pole karne, do głowy skoczył McDowell, nieczysto trafił w piłkę, ale jego kanciasta głowa się przydała, piłka nabrała dziwnej trajektorii i był gol. "Świetnie Kolombo!" Krzyknąłem w kierunku Lozano. Chłopak nie wiedział chyba o co mi chodziło, bo podbiegł do mnie i z rozpaczą zaczął się tłumaczyć, że nie zrobił niczego złego. Rywale wciąż grali nie najlepiej, więc dałem chłopakom trochę luzu i usiadłem za lapkiem, by zakręcić Super Spinem w Lucky Slots na Fb, wciągnąłem się na dobre 20 minut a grę przerwał mi Jury, który krzyknął, że mamy rzut wolny z boku boiska. Johnson wrzucił tak dobrze, że popatrzyliśmy się po sobie nawzajem z resztą ludzi. Piłka pięknie, powiedziałbym że wręcz majestatycznie szybowała na głowię Ujaha a Jeden z nielicznych czarnych w zespole trafił pod poprzeczkę.


Przerwa: Testowce, dobra robota. Będzie w chuj zmian, bo widzę że znowu siadacie kondycyjnie, zostawiam tylko stoperów i bramkarza. Skrzydła świetnie, obrona bardzo dobrze. Trzymamy to i będzie gitara.


Tych kilka zmian oczywiście zaburzyło rytm naszej gry, ale rywale nadal nie prezentowali się najlepiej. Była 66 minuta meczu, gdy piłkę przy nodze miał Chambers. Stał i stał i stał, drę mordę "Podaj do Ujaha, albo wypierdol lage do przodu", wybrał to pierwsze, ale nie wcelował w naszego stopera, piłkę przyjął napastnik gości, ale na nasze szczęście trafił w słupek. Minuty mijały, jak flirtowałem na fejsowym czacie ze znajomą, ale jak zawsze czujny Jury wypatrzył wolniaka sprzed linii pola karnego, do piłki podszedł dziarskim krokiem Herd, spojrzał jeszcze na nas czy na pewno patrzymy, uderzył w samo okienko bramki, podbiegł do Arbuza, wycałował go po całym ciele i dalej się cieszył. Spojrzeliśmy na kumpla żądając wyjaśnień, ale zmył temat. Do końca meczu Arbuz już się nie odezwał, ani My do niego.


12.07.2012 r, Mecz towarzyski

Woodside Park, Bishop's Stortford, 160 widzów



Kurde, trzy sparingi i na razie wszystko wygrywamy. Taktyka z Football Managera działa, czekam już na tę śmieszną ligę, ale jeszcze kilka meczy kontrolnych przed nami.

Odnośnik do komentarza
Zaczęliśmy dokładniej przyglądać się Arbuzowi po tej akcji z Herdem. Przecież gdyby podleciał tak do mnie czy Jurego i zaczął całować po twarzy, brzuchu, nogach i innych częściach ciała, to dostałby kopa na mordę i wywaliłbym go na zbity ryj z kadry. Arbuz tymczasem nic sobie z tego nie zrobił i przeszedł nad tym do porządku dziennego. Zastanawialiśmy się nawet chwile, czy on przypadkiem nie homo, ale przecież w Warszawie na domówkach wyrywał panny, więc raczej nie. Mniejsza z nim, miałem większe kłopoty niż jego orientacja seksualna.


- Basso słuchaj, mam jeszcze 4 sparingi przed rozpoczęciem ligi, najbliższy za 11 dni, znajdziesz mi do kurwy nędzy do tego czasu ze 2 środkowych obrońców ?

- Staram się panie trenerze, ale to nie jest takie proste. Jest kilka nazwisk, ale trudno wytypować tych najodpowiedniejszych.

- Daj mi tę listę - położył na biurku przede mną kartkę z kilkoma nazwiskami - Bierz tego, tego i jeszcze tego - Wskazywałem palcem ludzi, których chciałem zobaczyć.

- Ale pan nawet ich nie zna.

- No nie znam, ale przynajmniej kogoś będę mieć na środek obrony baranie.


Wyszedłem z jego gabinetu z przekonaniem, że to co mam + ewentualnych kilku testerów i kadra będzie miodzio jak na 6 ligę. Gorzko się rozczarowałem, gdy po kilku minutach Włoch wybiegł na boisko przerywając mi trening.


- Przepraszam, że przeszkadzam...

- No właśnie, przeszkadzasz.

- Ale sprawa jest pilna. Tracimy dwóch piłkarzy.

- Co kurwa ? kogo ?

- Ujah przeniósł się do Billericay Town a Max Lette-Jallow wybrał Woking.

- No to módl się, żeby te defy przyjechały na testy.

- Dwóch już jest, przebierają się. Dwóch stoperów, jak pan prosił. Jest też możliwość, by pan pojechał na dni testów.

- Ale kogo tam testować będą ? a dobra, coś kojarzę z fma.

- Z czego ?

- Z gówna psiego, nie ważne.


Takiej okazji na ewentualne wzmocnienie składu nie mogłem przegapić. Pojechaliśmy we czterech, przy okazji robiąc sobie mały wypad za miasto. Sam mecz jak to mecz, jedni wygrali, drudzy przegrali. Kilku zawodników coś tam pokazało, ale w sumie żadnych pozytywów, no poza wieczornym grillem i piciem do rana, pierwszy raz od dawien dawna. Po powrocie czekał nas kolejny mecz przedsezonowy, tym razem z Cambridge C. Ich pierwsza drużyna gra o ligę wyżej, ale z trzecim garniturem powinniśmy sobie poradzić z palcem w dupsku. Wystawię w 1 składzie dwójkę testowanych stoperów.


Chambers - Lampe, Schofield, Scott, Death (Herd 45) - Milton (Abdullahi 45), Johnson (McDowell 45), Kingsmill, Baker (Walter-Lassen 45), Lozano-Calderon (Spence 45) - Sheppard (Riley 45)


Laptopa tym razem oddałem kumplom, byłem ciekaw jak spiszą się testowani stoperzy. Pierwsze minuty były nerwowe w ich wykonaniu, ale cóż im się dziwić, chcieli się pokazać. Do 20 minuty nie działo się wiele. Wtedy Lozano zagrał do Kingsmilla, chłopak zszedł na skrzydło i dośr... nie, zszedł z powrotem do środka i przypierdolił przy bliższym słupku, piłka odbiła się od słupka i wpadła do bramki, kapitalny gol, chyba zatrzymam chłopaka na dłużej w klubie. Chłopaki grali fajnie, ale ja ciągle obserwowałem stoperów. Z minuty na minutę czuli się coraz pewniej na boisku. W 31 minucie mieliśmy rzut rożny, chciał go wykonywać Kolumbijczyk, ale cofnąłem go przed pole karne i krzyknąłem do strzelca gola, by wrzucił. Zrobił to, prosto na nogę Scotta, który przepchnął w polu karnym dwóch rywali i wcisnął jakoś piłkę do bramki.


Przerwa: Kurwa, ja mam szczęście do testowych. Bardzo dobrze Kingsmill, bardzo dobrze. Obrona też zajebiście, choć parę razy żeście się zesrali na początku meczu. Środek obrony zostawiam, ogrywajcie się chłopaki, większość do zmiany.


Po przerwie dorwałem kompa i zacząłem na bieżąco sprawdzać statystyki. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to to, że po godzinie gry przebiegliśmy jako team aż o 6 kilometrów więcej od gospodarzy. To stąd wzięło się zmęczenie i w konsekwencji straciliśmy gola w 68 minucie. Rywale mieli rzut wolny, poszło wysokie dośrodkowanie w pole karne, spóznił się z interwencją Chambers i straciliśmy gola. Spojrzałem wymownie w kierunku mojego bramkarza i wróciłem się na ławkę. Nie zdążyłem jeszcze nawet się poprawić na niej, a już był remis. Tragicznie broniliśmy się przy rogu dla rywali, przegrał głowę Schofield, uprzedzony został Herd, Chambers też się nie popisał. Na 10 minut przed końcem spotkania Spence zamknął skutecznie akcję Lampego, wbijając piłkę z najbliższej odległości. Niemal kopię tamtej sytuacji mieliśmy w 85 minucie, gdy znowu Spence uderzał po dośrodkowaniu z drugiej strony boiska, tym razem jednak trafił w słupek. Ostatnie minuty stałem niemal na boisku, obgryzając paznokcie w obawie przed wyrównaniem rywali, ale koniec końców dowiezliśmy wygraną. Może to tylko sparingi, ale dla mnie, zwykłego chłopaka z Warszawskiej Pragi, który 1 raz w życiu prowadzi drużynę, to coś więcej.


24.07.2012 r, Mecz towarzyski

The City Ground, Cambridge, 93 widzów



Po spotkaniu zabrałem ze sobą do gabinetu Włocha Scotta i Kingsmilla, by sfinalizować ich kontrakty. W ten sposób dołączyli oni do ekipy na dłużej.

Odnośnik do komentarza
Minął ponad miesiąc od czasu, kiedy przylecieliśmy do Anglii a już zdołaliśmy zarobić na wyprowadzkę od matki Zyty. Staszek razem z Zytą zajęli się wyszukaniem odpowiedniego lokalu a ja z Jurasem i Arbuzem przygotowywaliśmy się do kolejnego sparingu, tym razem z Harrow. Ekipa, która aktualnie nie gra w żadnej lidze powinna był łatwym kąskiem, no ale skoro męczyliśmy się z 3 ekipą Cambridge...


Penteney - Death, Bailey-Dennis, Francis, Herd - Abdullahi (Cawley 45), Webb (Kingsmill 45), Prestedge, Walter-Lassen (Baker 45), Spence (Lozano-Calderon 45) - Riley (Sheppard 45)


Oczywiście z pierwszej wypłaty kupiłem sobie jakiś fajny ciuch, żeby jakoś wyglądać na ławce, w końcu ludzie patrzą. Garniaczek, pantofele, full wypas. Zaczęliśmy niezle, pierwsze 3 minuty trzymaliśmy piłkę, ale kiedy ja już straciliśmy, to nie umieliśmy jej odebrać a rywale to wykorzystali. Frajersko dał się oszukać Francis, którego zawodnik gospodarzy objechał jak burą sukę. Penteney też się znowu potknął o własne nogi i przegrywaliśmy. Kolejne minuty były tragedią, wyglądało to jakby zapomnieli jak się gra w piłkę. Wykopywali piłki byle gdzie i nawet Jury, który wbiegł na boisko w przerwie na opatrzenie rywala nie zdołał im wybić tego z głowy. W 33 minucie zagraliśmy kolejną, typową dla siebie w dniu dzisiejszym akcję. Długa piłka gdzieś w pole karne, tam Lassen przyjął ją sobie niebywale dobrze, w kierunku bramki, obrońca spózniony z interwencją i karny! Do gardeł skoczyli sobie Spence i Abdullahi, każdy z nich chciał go wykonać, ale postawiłem na tego pierwszego. Rozbieg, lekki strzał, bramkarz zmylony, mamy remis, GOOOOOOL! Tuż przed przerwą mieliśmy rzut rożny, Herd dośrodkował na głowę Baileya-Dennisa. Ten pierdyknął z bańki w poprzeczkę, pózniej piłka odbiła się gdzie koło linii bramkowej i rywale ją wybili. Byliśmy pewni, że tam był gol, ruszyliśmy z Jurym w jego kierunku, skończyło się na tym, że kumpel został odesłany na trybuny a ja wkurwiony zszedłem do szatni i czekałem tam na graczy.


Przerwa: Pierdolony kalosz kurwa... Dobra chłopaki, początek iście chujowy, ale pózniej było już lepiej, zostawiam całą defensywę na boisku, musicie się zgrywać ze sobą. Gramy więcej skrzydłami w drugiej połowie, Kingsmill umiesz zagrać prostopadle, szukaj Shepparda.


Skrzydła wyglądały o wiele lepiej po przerwie, i Kolombo i Baker kręcili tam obroną gospodarzy. Po godzinie gry Baker ruszył z kolejną akcją, starał się dośrodkować, ale piłka odbiła mu się od pięty i szczęśliwie trafiła do Herda. Ten wrzucił z pierwszej piłki na długi słupek. Nikogo tam nie widziałem, ale niczym Speedy Gonzalez wyskoczył Kolombo, dostawił tylko nogę i prowadziliśmy. Chłopak podbiegł do nas, wykonał gest jakby chciał pokazać "Po meczu palimy" i uciekł na boisko. Optycznie zaczęliśmy dominować nad rywalami, ale co z tego, jeśli oni rozklepali moją defensywę w żenujący sposób. kilka podań z pierwszej piłki i nie wiedzieli gdzie są. Penteney był tym razem bez szans, zawaliła obrona. Jednak od czego mamy w zespole Herda. Gościu ma zajebiście ułożoną stopę, co pokazał znów uderzając w samo okienko z rzutu wolnego. Już chciał lecieć do Arbuza, ale krzyknąłem na niego, że ma się wracać na pozycję, nie będzie żadnych pedalskich akcji. Mecz zbliżał się ku końcowi, sędzia spojrzał na zegarek, wziął gwizdek do ust i... Sheppard wrzucił błyskawicznie do Prestedge, środkowy mid wjebał się na pełnej kurwie i z całym impetem w całą obronę Harrow, jakimś cudem zdołał wbić piłkę do bramki i było 4:2. Osobiście bym odgwizdał faul mojego zawodnika, ale cóż.


28.07.2012 r, Mecz towarzyski

Earlsmead, Harrow, 40 widzów



No dobra, gramy fajnie i takie tam, ale jest element w tej drużynie, który jest bardzo słaby.


- Panie Basso, potrzebuje nowego, o wiele lepszego bramkarza od tych, których mam.

- Oczywiście, postaram się znalezć coś.

- Wiemy już z kim gramy następny sparing ? Bo widziałem w terminarzu znak zapytania przy dacie 31.07.2012.

- Tak tak, zagramy z Cambridge

- Znowu ? przecież graliśmy już z nimi.

- Ale panie Buli, to będzie 1 zespół Cambridge.

- Ale będzie wpierdol - brzęknąłem pod nosem i poszedłem w kierunku szatni.

Odnośnik do komentarza

Dzięki, plan nie przewiduje zmiany formy rozgrywania kariery

 

- Staszek i co, jest jakieś lokum ? - Dryndnąłem zaraz po meczu do kumpla
- Chuja, ceny są z kosmosu. Ledwo byśmy się pomieścili w piątkę a najtańsze do wynajęcia po 2.5 tyś. funtów
- Oj no nie, nie. To słuchaj stary, szukajcie dalej z Zytą a My się tu zajmiemy wszystkim no.
- Dobra nie ma sprawy.
Kolejne dni zapewne spędzimy u rodziców Zyty, co to oznacza ? Zero alkoholu w domu. Już nas to wkurwiało. Jakby tego było mało, to bramkarz, który miał przyjechać na testy, czeka na papierek pozwalający mu na pracę na terenie Wielkiej Brytanii. W sumie to jest głupota, bo chłopak 3 lata trenował z West Hamem, więc powinien mieć z góry takie pismo. Tak czy siak sparing z Cambridge rozegramy z parą starych bramkarzy.
Penteney - Lampe, Schofield, Scott (Francis 45), Herd - Milton (Webb 45), McDowell, Johnson (Kingsmill 45), Sturrock (Baker 50), Spence (Lozano-Calderon 45) - Sappleton (Riley 45)
Ten mecz jest ważny z kilku powodów. Po pierwsze jest to zdecydowanie najtrudniejszy rywal z jakim przyszło nam się mierzyć w tym okresie przedsezonowym. Po drugie jest to sprawdzian generalny dla Schofielda - jeśli się sprawdzi w tym meczu, podpiszemy z nim kontrakt. Także McDowell walczy o pozostanie w zespole, ale on jest bliżej podpisania kontraktu z nami, wystarczy że nie spierdoli szczególnie tego meczu. Na ławce posadziłem Rileya, testowanego napastnika. Nie pokazał on się jak do tej pory z najlepszej strony, ale jeśli dziś w drugiej połowie i w ostatnim sparingu zaprezentuje się zacnie, to wybiorę między nim a Jamajczykiem. O wszystkim powiedziałem chłopakom w szatni i Sappleton wziął sobie do serca moje słowa. Najpierw wygarnął piłkę obrońcy, rozciągnął na skrzydło do Sturrocka. Gościu podleciał do linii końcowej i wrzucił strasznie mocno i strasznie nisko. Wszyscy minęli się z piłką, trafiła ona w Sappletona i wpadła do bramki. Goście zdążyli zacząć od środka, a już Sappleton agresywnie odebrał rywalowi, poleciał na chama do przodu, balansem ciała zwiódł obrońcę i trafił... w słupek. Szybki rzut oka na statystyki - przeważamy, miażdżymy wręcz, dobrze jest. Lecz nie zawsze słońce świeci. Goście mieli rzut rożny, lawina błędów które zapoczątkował Sturrock, z linii bramkowej wybijał piłkę McDowell, ale nie zapobiegł utracie gola po celnej dobitce. Nagle stanęliśmy i byłem wielce niezadowolony.
Przerwa: Panowie co jest ? Gramy zajebiście, jeden błąd i stajemy, i rywale nas gniotą. Kurwa ogar. Schofield wez się w garść, walczysz chłopie o kontrakt.
Już po kilku minutach drugiej połowy musiałem dokonać kolejnej zmiany. Nie wiem, czy Sturrock udawał bo śpieszył się na pociąg do domu czy co, ale nalegał na zmianę. Na placu gry wiało nudą, na ławce wręcz przeciwnie. Jury zaczął napieprzać Arbuza, reszta miała niezły ubaw. Uciszyłem ich w 59 minucie, gdy Schofield praktycznie przekreślił swoje szansę na umowę z klubem. Fatalnie krył swojego rywala, był kompletnie zagubiony i Penteney bez szans. Przegrywaliśmy, więc nakazałem skrzydłowym pierdolić zadania defensywne i ruszać do przodu. Efekt był natychmiastowy. 'Kolombo' dostał piłkę w narożniku pola karnego, zamarkował potężny strzał i zagrał do wbiegającego w pole karne Kingsmilla a młodziak zajebał z pierwszej piłki i trafił idealnie pod poprzeczkę. W doliczonym czasie gry Kingsmill do spółki z Rileyem zmarnowali doskonałą okazję i po raz pierwszy za mojej kadencji nie wygrywamy meczu. Jednak remis z drużyną, która gra jeden stopień ligowy wyżej uważam za absolutnie satysfakcjonujący.
31.07.2012 r, Mecz towarzyski
Woodside Park, Bishop's Stortford, 228 widzów
Bishop's Stortford - Cambridge 2:2 (Bez screena, kłopot techniczny)
Po meczu chciałem zaproponować kontrakty kilku testowanym piłkarzom, ale Basso powiedział mi, że zwyczajnie nie ma na to pieniędzy. Bramkarz, który miał do nas przyjechać nie dostał pozwolenia na pracę - wszystko zaczynało się komplikować zanim jeszcze się tak naprawdę zaczęło.
Odnośnik do komentarza
'Własnego' mieszkania brak, pieniędzy na zawodników brak, poziomu sportowego zawodników brak, kurwa ogólnie to wszystkiego brak. Brak też nowych piłkarzy, którym mógłbym zaproponować umowy. Jedyną nadzieją była sprzedaż kogoś wartościowego. Był plan sprzedania Spence'a za 10 tyś euro, ale nikt nie chciał go w swoich szeregach. Z tego wszystkiego kompletnie zapomniałem, że na dziś mieliśmy zaplanowany sparing, ostatni sparing przed ligą. Zadzwoniłem do Włocha, żeby odwołał ten mecz i znalazł mi jak najszybciej fundusze na pensje dla zawodników. Doszło do tego, że musiałem zacząć się zastanowić nad zwolnieniem kilku zawodników, którzy pobierali niezłe pensje z klubowego budżetu płacowego. Szybko mnie jednak zastopował w tych myślach Basso, który powiedział, że jeśli zwolnię kogoś z kontraktu, będziemy musieli zapłacić pieniądze na odszkodowanie, których zwyczajnie nie mamy. Wtedy jednak przypomniałem sobie o czymś bardzo istotnym...


- Basso, a My mamy jakiś klub patronacki ? taki wiesz, żeby można było wypożyczyć kogoś do nas.

- Nie, nie myśleliśmy o tym.

- No to na co kurwa czekasz ? Zbieraj dupę w troki i szukaj, potrzebujemy zawodników. Chcę patronacki klub jak najszybciej, najlepiej przed pierwszym meczem ligowym.

- Dobrze, postaram się, jeszcze wiadomość mam jedną.

- Ale jak to jest jakaś zła wiadomość, to lepiej nie mów, bo Jurego zawołam.

- Nie nie nie, same dobre rzeczy. Z funduszami słabo, ale damy radę zakontraktować dwóch testowanych piłkarzy, może pan wybrać.


Było trochę wątpliwości na kogo postawić, z chłopakami przy małym piwku postanowiliśmy, że kontrakty podpiszą Lozano-Calderon i Death, czyli lewy pomocnik i lewy obrońca. Na resztę piłkarzy, musieliśmy czekać, aż makaron znajdzie jakiś klub partnerski. My mieliśmy chwilkę na odpoczynek i na zrelaksowanie się, przed pierwszym meczem ligowym.


- Kurwa chłopaki - zacząłem mało optymistycznie - cienko to widzę powiem Wam.

- Czemu ? - Spytał zdziwiony Arbuz - przecież sparingi były dobre...

- Ale co z tego, że były dobre, jak My ludzi nie mamy do gry. Wyobraz sobie, że nagle mamy plagę kontuzji i co wtedy ? Czekam na sygnał od Basso, miał znalezć jakiś klub patronacki.

- Jaki klub ?

- Sraki, Jury kurwa nie grałeś w Football Managera nigdy ? Klub patronacki, to taki z którego byśmy mogli wypożyczać zawodników i nic im nie płacić.

- Ahaa okej, mam pójść do Włocha i go pośpieszyć ?

- Nie no daj spokój, niech działa w spokoju, mam nadzieję, że nie spierdoli tego.


W tym momencie do baru wbiegł Staszek z dobrą nowiną, mało ich było ostatnio, więc ucieszyłem się razem z nim.


- Chłopaki, mamy lokal do zamieszkania.

- Pierdolisz, serio ? Ile metrów, pokoi, ile za czynsz, daleko od stadionu ? mów - poganiałem Staszka, który zbierał się jak gówno w przeręblu do przekazania nam większej ilości informacji.

- Więc tak, 73 metry kwadratowe, są 4 pokoje, one nie są zbyt duże no ale spokojnie każdy miałby swój kąt. Jest normalnie kibel, kuchnia i mały przedpokój. Miesięcznie byśmy płacili 1700 funtów, więc nawet jak wymienimy wypłaty z Euro na funty to i tak spokojnie starczy każdemu na życie.

- No dobra, a daleko to ?

- Zaraz przy dworcu, więc luzik by był.

- No to zajebioza, po pierwszej kolejce się wyprowadzamy, apropo kolejki, stawiam wszystkim!


Odnośnik do komentarza
Wiedząc, że to ostatnia noc u starych dziewczyny Staszka, upierdoliliśmy się niemal w trupa. Niemal, bo Staszek nie pił za dużo, musiał nas doprowadzić do domu, przemycić nas po cichu przez przedpokój i utulić do snu. Nie tylko dlatego nie pił, Zyta by go chyba udusiła. Budząc się porankiem, po budyniu i innych codziennych rytuałach usiedliśmy z chłopakami i Zytą i zaczęliśmy planować akcję transportu swoich rzeczy.
- Dobra słuchajcie, jak to robimy ? Mamy dziś pierwszy mecz ligowy, ja tam muszę być. Kto jedzie z rzeczami na miejsce ?
- No będzie potrzeba ze 3 ludzi - Wtrącił zdanie Staszek - No poza Zytą, bo Ona nie podniesie nawet swojej walizki, nie mówiąc o naszych torbach.
- No kurde dobra, ja mogę sam na ławce usiąść i najwyżej dam Wam znać jak poszło.
- Jasne, nie ma sprawy. To panowie zbieramy się, Zyta Ty też ogarniaj dupsko.
- Jeszcze raz tak powiedz, to zrobię Ci to, co wczoraj.
Nie skomentowaliśmy tego, strach było nawet pytać, ale Staszek faktycznie od rana jakoś dziwnie chodził. Nie chciałem zostawać sam w domu ze staruszkami, więc też się zwinąłem szybko i ruszyłem w kierunku klubu. Chwilę po moim przybyciu, podbił do mnie prezes i chciał mnie zaprowadzić na konferencję prasową. Wziąłem mu powiedziałem, że nie mam ochoty gadać z jakimiś pismakami, bo wolę zająć się przygotowaniami do meczu. Tak szczerze, to dygałem się jakiegoś trudnego pytania, bo mówca ze mnie żaden. Taktyka ta co zawsze, skład wybrany, motywowanie nie jest moją najmocniejszą, bo tym zajmował się Jury, ale widziałem w chłopakach chęć walki.
Penteney - Lampe, Francis, Bailey-Dennis, Herd - Abdullahi, Kingsmill, Johnson (Prestedge 11), Baker (Calderon-Lozano 45), Spence - Sheppard (Sappleton 77)
Przed meczem wstyd mi było podać rękę menadżerowi drużyny przeciwnej, bo tak mi się spociła. Nerwy mnie zżerały, głowa od tych wszystkich emocji mnie zaczęła swędzieć i się drapałem jak pojebany. Na dodatek było strasznie gorąco, co nie sprzyjało grze. Pierwszym który odczuł te warunki, był Johnson, który poprosił o zmianę już w 10 minucie. Najpierw trzymał się za łokieć, pózniej nagle za udo... no cóż, po meczu okaże się, że ściemniał. Nikt nie kwapił się do ostrzejszych ataków, ale ku mojemu wkurwieniu, na pierwszy akt odwagi zebrali się goście. Wyliczanie błędów ? proszę bardzo. Spózniony Abdullahi, minięty Dennis, podaniem przelobowany Francis, kolejny Lampe się zagapił, jak pojebany z bramki wyszedł Penteney i do pustej bramki trafia rywal. Wesoło ? na pewno kurwa nie mi. Do końca połowy nie zrobiliśmy nic, by zdobyć gola wyrównującego.
Przerwa: No wstyd chłopaki, wstyd. Ludzie patrzą, oczekują podjęcia walki a Wy od straty gola stoicie i się kurwa patrzycie na siebie. Piłka sama nie wpadnie do siatki. Calderon szykuj się, wchodzisz od początku, chcę kilka rajdów zobaczyć i więcej życia, do boju!
Energii w moich zawodnikach było tyle, że obdzieliłbym nią pół batalionu wojskowego. Jednak chuj mi z tego, skoro w obronie mam samych patałachów. Herd w ogóle nie wiedział gdzie jest piłka, sprawiał wrażenie, że za chwilę wybiegnie poza boisko w poszukiwaniu futbolówki. Goście znów zabawili się z Dennisem a Penteney nie błysnął refleksem i straciliśmy 2 gola. Podniosłem się z ławki, gdy w 52 minucie mieliśmy rzut wolny. Do piłki podszedł Herd, który świetnie bił stałe fragmenty gry w sparingach. Podbiegł, uderzył!... trafił w mur, ale piłka do niego wróciła, ten zagrał do Calderona a Kolumbijczyk trafił. No jedziemy! pomyślałem, ale co to ? Sędzia liniowy trzyma chorągiewkę w górze, gol nie uznany. Nie powiem, miałem ochotę rzucić butelką wody w jego kierunku, ale wyręczyli mnie rezerwowi. Jeszcze nie opuściły mnie nerwy po tamtej sytuacji, a już mieliśmy kolejną sporną sytuację. Zdaniem arbitra Abdullahi był faulowany w polu karnym i mieliśmy rzut karny, którego na gola zamienił Spence. Zanim to uczynił, skoczyliśmy sobie do gardeł z trenerem gości i musieli nas rozdzielać sędziowie. Zaczęliśmy wreszcie grać a kolejne okazje wylewały jak grzyby po deszczu. Niestety okazje to nie wszystko, przegrywamy na inaugurację.
18.08.2012 r, Blue Square Bet North 1/42
Woodside Park, Bishop's Stortford, 562 widzów
- Siema
- No siema, jak tam mecz ?
- A wez nie wkurwiaj, ta obrona i ten bramkarz, to jest chujnia. Nie ujdzie tak grać
- Przegraliśmy ?
- Ta 1:2, ale przewagę mieliśmy sporą w meczu. Trzeba patrzeć z optymizmem w przód i czekać, aż Włoch załatwi klub patronacki. A jak tam u Was ?
- No jest spokojnie, podjedziemy tam pod stadion za jakieś 30 minutek, to Cie z Zytą zabierzemy do chałupy.
- No to czekam.

 

Odnośnik do komentarza
Staszek zaparkował pod zwykłym blokiem, jakich i w Polsce nie mało. Po wyjściu z auta wskazał mi nasze okna, fajnie że na 2 piętrze mieliśmy balkonik. Po wejściu na klatkę schodową, poczułem się jakoś nieswojo, wszystko takie czyste, pachnące bym nawet powiedział. Kompletnie inaczej jak na naszej klatce na Pradze. Jarałem się na samą myśl, że będę mieć swój własny pokój, że kimnę się na normalnym łóżku i że może w spokoju przeanalizuję naszą dzisiejszą porażkę. Oczywiście najpierw nie obyło się bez małej parapetóweczki, i oczywiście odbyła się ona bez pozwolenia właściciela lokalu. Spiliśmy się porządnie i na analizę meczu a także analizę kolejnego rywala pozostał tylko jeden dzień. Co zawiodło w spotkaniu z Halifax ? Począwszy od bramkarza, po całą linię defensywy aż do napadu. Jednym słowem wszystko. Wiem, że póki nie będę mieć lepszych piłkarzy, to mecze będą wyglądać właśnie tak, jak pierwsza kolejka. Co mogę powiedzieć o naszym kolejnym przeciwniku ? To co o każdym kolejnym - absolutnie nic. Nie znam ich, kumple też nie, nawet Włoch nie miał za dużo do powiedzenia na temat. Worcester City swój mecz pierwszej kolejki wygrało 2:0 po dwóch golach niejakiego Symonsa. Chłop ( dosłownie, 193 cm ) przewyższał umiejętnościami moich piłkarzy o klasę. Musimy na niego bardzo uważać, ale i tak pewnie skończy się jakąś gafą w defensywie.


Chambers - Death, Redgrave, Scott (Francis 45), Lampe - Milton, Cawley (Kingsmill 68), Webb, Lozano-Calderon, Sturrock (Walter-Lassen 45) - Sappleton


Na ławce już był cały sztab, więc o motywację zawodników się nie martwiłem. No i zaczęło się niezle, kilka razy podeszliśmy pod bramkę gospodarzy, kilka razy umieliśmy się utrzymać dłużej przy piłce i... Worcester miało aut na wysokości naszego pola karnego. Już widziałem, jak Symons urywa się Scottowi i Lampe'mu i jeszcze zanim oddał strzał, wiedziałem że padnie gol. Przegrywaliśmy, ale miałem Jurego, który pogroził palcem każdemu po kolei i moi gracze nie spuścili głów. zaczęliśmy przeważać, stworzyliśmy sobie dwie doskonałe okazje, których nie wykorzystaliśmy a chwilę pózniej Symons wykorzystał drugi już błąd Scotta w tym meczu i trafił obok bezradnego Chambersa. Był równie bezradny jak ja, patrząc na to, co wyprawia ta obrona. Usiadłem na ławkę i zacząłem myśleć, co zrobić, by choćby zmniejszyć różnicę jeszcze przed przerwą. Nie zdążyłem niczego wymyślić a Lampe pociągnął świetnie prawym skrzydłem, wrzucił na bliższy słupek do Jamajki a ten sieknął z pierwszej piłki i trafił na 1:2. Przywrócił mi nadzieję na dobry wynik.


Przerwa: Scott do zmiany, opierdolił Cie dwa razy ten Symons jak chciał. Sturrock też do zmiany, nie było zle, ale potrzebujemy świeżych sił na skrzydle. Grajmy agresywniej i kurwa, trochę zaangażowania.


Co po przerwie ? Gospodarze zastawili zasieki przed swoją bramką a że nie mamy piłkarzy, którzy potrafiliby łatwo je ominąć, biliśmy głową w mur. Na 20 minut przed końcem wrzuciłem do środka pola Kingsmilla i łudziłem się, że to coś zmieni. Razem z Arbuzem, Staszkiem i Jurym ostatnie minuty przestaliśmy przy linii bocznej chcąc pokazać piłkarzom, że jeśli czegoś nie zrobią, to będą mieć z nami do czynienia. Sędzia główny chciał już krzyknąć do technicznego z informacją o ile przedłuża mecz, gdy Death dostał piłkę od Sappletona za którym wyszło dwóch defensorów Worcester, zostawiając wielką dziurę w polu karnym. Mój lewy obrońca wrzucił w pole karne, z całym impetem na piłkę nabiegł Webb i trafił! GOOOOL! Jest pierwszy punkt zdobyty w tym sezonie i to na wyjezdzie! Będzie dobrze, musi być coraz lepiej!


20.08.2012 r, Blue Square Bet North, 2/42

St.George's Lane, Worcester, 557 widzów



Wspaniały debiut w oficjalnym meczu zaliczył Webb. Nawet nie zgłębiałem się aż tak bardzo w jego przeszłość, ale jeśli swoje pierwsze kroki stawiał w szkółce Arsenalu Londyn, to musiał mieć jakiegoś asa w rękawie, który dał nam remis. Właśnie Webb i mój bramkarz Chambers znalezli się w '11' kolejki.


Kolejne dni mijały a Włoch dalej nie miał informacji o klubie patronackim. Jednak na dzień przed kolejnym meczem ligowym, wreszcie przyniósł dobrą nowinę.


- Panie Buli, udało się znalezć kilku kandydatów na nasze kluby patronackie.

- No wreszcie, kim oni są ? Chelsea, Manchestery, może chociaż Liverpool ?

- Yyyy, no tak dobrze to nie ma. Notts County, które gra obecnie w npower League 1, Bury z tej samej ligi i Fleetwood Town z npower League 2.

- Co to za jakieś ekipy z dupy ? Dobra chuj, nie ma co narzekać. Kto byłby pana zdaniem najlepszy ?

- Szczerze, to kogo by pan trener nie wybrał, to za dobrych piłkarzy nie wypożyczymy.

- Jebać to, dzwoń do tych z Notts County i zawieramy z nimi ugodę.

Odnośnik do komentarza
Czego byśmy nie wymyślili, jakbyśmy nie grozili to i tak kolejne spotkanie ligowe musieliśmy grać zawodnikami, których obecnie posiadamy. Jest kilku graczy, których chciałbym wypożyczyć z Notts County, ale wszystkie formalności z tym związane muszą troszkę potrwać. Jako że ustaliliśmy z kumplami, że w dniu meczu wyjazdowego i zaraz po nim nie pijemy, nie było typowej analizy rywala, ograniczyliśmy się do miejscowej gazetki i wyników z poprzednich kolejek ekipy Brackley. Jedna wygrana i jedna porażka - trudno wnioskować na podstawie samych wyników, ale jeśli nie ma się scouta w zespole... Będę musiał namówić Włocha na zatrudnienie kogoś od rozpracowania rywali.


Chambers - Herd (Death 45), Bailey-Dennis (Francis 45), Milton, Lampe - Abdullahi, Kingsmill, Johnson (Prestedge 86), Baker, Spence - Sheppard


Pierwsze co rzuciło się w oczy w trakcie trwania meczu, to względny spokój na ławce. Po Staszku czy Arbuzie bym się tego spodziewał, ale wyjątkowo skupiony na meczu był Jury, widać że zrozumiał powagę sytuacji, że to już nie jest zabawa. Ten spokój trwał dokładnie 73 sekundy, bo po tylu właśnie Herd został minięty przez jakiegoś No-name'a z ekipy rywali, tamten przymierzył bardzo dobrze, choć wydaje mi się, że w tym było więcej przypadku niż zamiaru. Tak czy owak Chambers nie sięgnął piłki, ale bez pretensji do niego, bo strzał był naprawdę precyzyjny. Początek koszmarny, ale nie było powodów do paniki, we wcześniejszych meczach też musieliśmy gonić wynik. Najwyrazniej taka już mentalność tej ekipy, że muszą dostać opierdol, żeby wziąć się w garść. Po jednym z nich Johnson zagrał górną piłkę do Shepparda, ten dobrze zabrał się z piłką w kierunku bramki i mimo obecności rywala oddał soczyste uderzenie po długim rogu i trafił. Ławka eksplodowała, Arbuz wyskakując z niej, potknął się o butelkę z wodą, walnął twarzą w kawałek jakiegoś betonu, który wystawał i wybił sobie ząb. Powiedziałem mu, żeby poszedł do szatni i umył się. Arbuz wrócił około 25 minuty gry, gdy dalej było 1:1. Pięć minut pózniej Johnson skierował piłkę do Baker'a, ten zwrócił mu ją a Johnson wrzucił płasko po ziemi do Kingsmilla, który ubiegł defensywę gospodarzy i trafił na 2:1, obejmujemy prowadzenie! Arbuz znów zwariował, znów wyskoczył z ławki i znów trafił na ten kawałek betonu, wybił kolejnego zęba. Powiedziałem mu, żeby poszedł do szatni i już nie wracał do końca meczu. Najbliżej całego zdarzenia byli moi obrońcy i jeszcze nie skończyli się śmiać z Arbuza a już zebrali opierdol. Zagapili się kompletnie, wykorzystał to jakiś Brown i było 2:2


Przerwa: Arbuz pokaż te mordę... No nie jest najlepiej, ze 3 zęby Ci wyleciały, idz tam masz lód przyłóż sobie. Obrona chujowo, musieliście się tak śmiać ? przez to gola straciliśmy. Tam druga linia i atak dobrze jest, ale obrona jak zawsze daje dupy.


Z dwoma nowymi graczami w obronie wyszliśmy na drugą połowę, i muszę stwierdzić że podobało mi się to co widziałem. Gospodarze albo zadowolili się tym wynikiem, albo nie byli w stanie przejść tą formację. My natomiast postawiliśmy na szybkie akcje skrzydłami. Po godzinie gry po piłkę na skrzydło zszedł Sheppard, dorzucił z linii końcowej, choć wydawało się że piłka nawet wyszła już poza plac gry, na drugim słupku stał tylko Johnson i trafił głową na 3:2. Zakazałem komukolwiek ruszać się z ławki, bo jeszcze ktoś inny by wybił ząb, nie żebym się martwił o ich zęby, ale nie chciałem, żeby się obrona roześmiała. Nieprawdopodobną scenę ujrzeli kibice w 73 minucie. Zastosowaliśmy pressing na połowie rywala, jeden z obrońców wybił byle gdzie przed siebie, piłka spadła na nogę będącego na środku boiska Deatha. Ten chciał zagrać z pierwszej piłki do przodu, ale przesadził z siła, przelobował bramkarza Brackley i trafił na 4:2. Powiem szczerze, że takiego czegoś nawet w football managerze nie widziałem. Wprowadziłem Prestedge na plac gry tylko po to, żeby oszczędzić trochę czasu, ale jak się okazało, przydał się nie tylko do tego. To on zainicjował akcję, po której Spence w swoim stylu zamknął ją na drugim słupku po dośrodkowaniu Baker'a. Nie do uwierzenia, jak zagraliśmy skutecznie w tym meczu.


25.08.2012 r, Blue Square Bet North, 3/42

St.James Park, Brackley, 283 widzów



Radość była tak wielka po tym spotkaniu, że nawet rozmowa z makaronem mi jej nie popsuła.


- Panie Buli, Notts County się odezwało, wie pan w sprawie tych wypożyczeń.

- No wiem wiem, kiedy przyjadą ?

- Nie przyjadą, odmówili gry na tak niskim szczeblu rozgrywkowym.

- To po chuj się zgadzali na współpracę ? Jebał ich pies, pokazaliśmy dziś, że możemy sobie poradzić i z tym składem co mamy. Nie da rady wypożyczyć kogoś, to masz inne zadanie.

- Jakie ?

- Skołuj mi jakiegoś scouta, co by mi zdawał raporty na temat rywali najbliższych.

- Jeśli znajdą się fundusze, to oczywiście.

- Lepiej żeby się znalazły.

Odnośnik do komentarza
Może to nie w porządku z mojej strony, ale najzwyczajniej wypadło mi to z głowy. W dniu meczu z Boston Utd zadzwoniłem do swojej mamy. Przeprosiłem ją za to, że się nie odzywałem. Pogadaliśmy sobie kilka ładnych minut o tym, co u mnie i co u niej. Była w dobrym humorku, powiedziała że poznała kogoś i takie tam. Nie spodobało mi się to, bo wiadomo że z nami na osiedlu to byłaby pewność, że nic jej nie będzie ale miałem nadzieję, że wie co robi. Obiecałem jej przesłać troszkę grosza, bo podnieśli czynsz skurwysyny. Pożegnałem się z nią i zacząłem szykować garniak na mecz. Gdy zacząłem wcinać budyń, zadzwonił Basso.


- Panie Buli, jest pan tam ?

- No jestem - odpowiedziałem dość nie wyraznie, ale jak miałem niby odpowiedzieć, jak budyń wylewał mi się z ust

- Udało mi się załatwić scouta, już nawet zdążył przeanalizować kolejnego rywala.

- Aha - przełknąłem budyń i kontynuowałem - fajnie, czyli że już tak szybko przeanalizował rywali ta ? To niezły musi być...

- Proszę nie kpić, to dobry fachowiec.

- A gdzieś pracował wcześniej, że taki pan pewny jego umiejętności ?

- No nie, ale wiem co mówię i proszę mi wierzyć.


Śmierdziało mi to jakimś nepotyzmem, ale nie wnikałem w szczegóły, bo prawdę mówiąc to gówno mnie to obchodziło. Po przyjezdzie na stadion, Jury z chłopakami poszli do szatni przypilnować reszty a ja usiadłem i szybko luknąłem tę wielce profesorską analizę. Byłem w lekkim szoku, gdy zobaczyłem ilu informacji mi dostarczył. "Stosowanie taktyki", "Taktyki rywali", "Głębia składu" - No profeska, tylko żeby to jeszcze były dobre analizy. Rywale tracą strasznie dużo goli z wrzutek w pole karne a u nas to funkcjonuje bardzo dobrze. Musimy uważać na pierwszą połowę, bo wtedy goście strzelają najwięcej goli, pod koniec meczu siadają kondycyjnie. Dobra, troszkę już wiem, można ruszać.


Chambers - Herd, Scott (Redgrave 65), Francis, Lampe - Webb, Prestedge, Cawley, Sturrock (Walter-Lassen 45), Lozano-Calderon - Sappleton


Analiza scouta zaczęła potwierdzać się od pierwszych minut. Goście za wszelką cenę starali się zdobyć gola w początkowych fragmentach gry, ale dobrze blokowaliśmy im dostęp do bramki. Problem w tym, że to samo tylko lepiej czynili goście. Pracowałem przy linii bocznej jak tylko mogłem, ale ani skrzydłami nic nie szło, ani środkiem. Co nam po posiadaniu piłki na poziomie 60%, jak nie oddaliśmy żadnego strzału ?


Przerwa: Nie jest dobrze, zmienimy trochę zadania. Środek pomocy więcej pomagacie w defensywie a skrzydła więcej angażują się w ofensywę, bo oni są ciency na bokach. Sturrock, Ty chyba za stary jesteś już na grę, wejdzie Lassen za ciebie, może coś uda się zrobić.


Czułem, że te zmiany dadzą dobry efekt i tak było. Pięć minut po przerwie Herd z Lozano rozklepali prawą stronę Bostonu, Kolombo wrzucił na krótki słupek do Sappletona a nasz Rastafarian pierdyknął przy bliższym słupku i prowadziliśmy. Naturalnym wręcz było pójść za ciosem i dobić rywala, ale nie przy mojej radosnej defensywce. Scott, który w sparingach wyglądał dobrze, zawalił kolejnego gola w tym sezonie, którego strzelił... nie wiem, nie znam człowieka, mniejsza z tym. Natychmiast go zdjąłem z boiska w obawie przed kolejnym golem dla gości. W trakcie gdy opierdalałem Scotta za jego kolejny głupi błąd, na ławce wybuchła radość. Gdy się odwróciłem zobaczyłem, jak Prestedge cieszy się z gola. Chwilkę po tym Jury mi powiedział, że Jamajka wrzucił w pole karne a tam ładna bania i 2:1. Z każdą kolejną minutą goście zgodnie z przewidywaniami gasnęli w oczach a My to chcieliśmy wykorzystać. Mniej więcej kwadrans przed końcem meczu Calderon błysnął czymś więcej jak szybkością - zagrał niezłego balla prostopadłego do Prestedge a temu posmakował smak radości po strzelonym golu i uderzył pod poprzeczkę jak rasowy snajper. Żaden gol już nie padł, ale tylko przez naszą litość dla rywali, bo spokojnie mogłoby to się skończyć wyższym wynikiem, gdybyśmy szybciej przeprowadzali swoje akcje.


27.08.2012 r, Blue Square Bet North, 4/42

Woodside Park, Bishop's Stortford, 436 widzów


Odnośnik do komentarza
Chwilę po zejściu do szatni atmosfera była znakomita, wszyscy cieszyli się z kolejnej wygranej, tylko mój defensywny pomocnik Webb jakoś nie miał nastroju do świętowania. Nagle osunął się na ziemię i przestał się ruszać. Przez jakieś 30 sekund każdy stał jak wryty i nie miał nawet odwagi do niego podejść, ale na całe szczęście ocknął się i usiadł na ławeczce. Wysłałem go w asyście Jurego do miejscowego lekarza, który stwierdził potężnego guza na głowie. Pan doktor zabronił mu gry przez najbliższe 2 tygodnie. Kolejnego dnia w miejscowej gazecie przeczytałem, że w '11' kolejki BSNN znalazło się aż 4 moich piłkarzy - Death, Lozano-Calderon, Sappleton i Sheppard. Kolejne dni mijały nam na małym umeblowaniu naszego wynajmowanego mieszkanka. Każdy urządził swój pokój po swojemu, Jury jak zawsze obwiesił swój kwadrat szalikami, plakatami i w ogóle wszystkim co związane z Legią. Podobnie uczynił Arbuz. Staszek nie miał za dużo do powiedzenia, bo mieszkał w pokoju z Zytą. Ja nie miałem zbyt wiele, ale przy sobie. Nie zabrałem praktycznie niczego, co mógłbym postawić czy powiesić. Zostałem przy tym co zastałem na miejscu. 1 września mieliśmy rozegrać spotkanie ligowe przeciwko 10 ekipie w lidze - Harrogate Town. Byłem bardzo zadowolony z ostatniej analizy tego scouta, którego załatwił Basso, więc i tym razem dogłębnie przypatrzyłem się jej. W oczy rzuciła się mała ilość straconych goli, bo tylko 6 przy strzelonych aż 15. Uważać będziemy musieli na naszą lewą stronę, bo 6 bramek rywale strzelili po akcjach tamtą stroną. Dobrze wyglądała nasza defensywa w 2 połowie poprzedniego meczu, więc tyłu zostawiam bez zmian.


Chambers - Herd, Francis, Redgrave, Lampe - Abdullahi (Prestedge 88), Kingsmill, Johnson, Baker, Spence - Sheppard (Sappleton 45)


Coś jest z nami nie tak, bo zawsze musimy zawalić początek meczu. Konkretnie zrobił to Abdullahi, który pokrył nie tego piłkarza, którego powinien. Przez to zrobiła się dziura przed naszym polem karnym a w takiej sytuacji o stratę gola nie trudno, Chambers nie miał szans przy strzale piłkarza gospodarzy. Rywale zupełnie oddali nam inicjatywę, jakby byli zadowoleni z tego prowadzenia. My w swoim stylu rozkręcaliśmy się z każdą kolejną minutą i w 18 rywale nie zdołali wytrzymać naszego nacisku. Pięknie w środku pola pograli Baker, Kingsmill i Johnson, ten ostatni strzelił na bramkę, bramkarz odbił piłkę do boku a tam czekał tylko na taką okazję Spence i wbił piłkę do pustej bramki. Jak zwykle radość szalona na ławce, ja rzuciłem się na ziemię zapominając, że mam na sobie garnitur, który kosztował mnie niemal połowę pensji, ujebałem go i nie sądzę, by dało się go doprowadzić do stanu używalności. W końcówce pierwszej połowy Johnson wrzucił piłkę z autu tak daleko, że przeleciała ona nawet nad bramkarzem Harrogate, wyglądało to komicznie i zabrakło tylko celnego trafienia Shepparda, który trafił w poprzeczkę.


Przerwa: Coś musimy zrobić z tymi początkami meczu, bo zawsze coś spierdolimy. Jest dobrze chłopaki, oni pewnie padną kondycyjnie, więc cierpliwie konstruujmy akcje w przodzie. Jamajka wejdzie, bo widzę, że coś kulejesz Sheppard.


Druga połowa rozpoczęła się dosyć spokojnie, ale wystarczyło jedno długie podanie do Sappletona, zgranie piłki głową do Kingsmilla i mocne uderzenie tego drugiego pod samą poprzeczkę. Co za gool! Kingsmill potwierdza swój niezwykły talent. Harrogate nie chciało przegrać przed własną publicznością i groznie zaatakowali w 72 minucie, gdy znów lekko spóznił się Abdullahi, jeden z rywali oddał strzał z narożnika pola karnego a piłka trafiła w słupek i wyszła w pole. Mecz zbliżał się do końca, gospodarze przeprowadzali jedną z ostatnich akcji meczu. Po wrzutce w nasze pole karne piłkę wybił Abdullahi, spadła ona na nogę pomocnika rywali, ten uderzył w kierunku naszej bramki. Piłka po drodze odbiła się od Allana, napastnika Harrogate i zmyliła Chambersa. Byłem spokojny, bo spalony był wyrazny, ale sędzia uznał tego gola! Ruszyliśmy całą grupą do sędziego bocznego, Jurego poniosło, zajebał mu z pięści i został wyprowadzony przez ochronę poza stadion. Nie ma co ukrywać, zostaliśmy ograbieni z 3 punktów.


01.09.2012 r, Blue Square Bet North, 5/42

Wetherby Road, Harrogate, 375 widzów



Długo po meczu trwała awantura w korytarzach klubowych Harrogate. Pokazywaliśmy sędziemu powtórki na małym telewizorku, na których wyraznie było widać spalonego, ale ten dalej upierał się, że nie popełnił błędu. No Ty w dupę jebany chamie sobie pomyślałem, ale wstrzymałem rękę żeby nie skończyć jak Jury, który nie będzie mógł zasiąść na ławce przez najbliższe 2 kolejki. No jakbym nie kreślił w głowie tej linii spalonego, to był on metrowy.


Top 10 transferów, świat, sierpień 2012


1. Marek Hamsik - Napoli ----> Manchester City - 31 mln euro

2. David Alaba - Bayern Monachium ----> Manchester United - 20.5 mln euro

3. Stevan Jovetic - Fiorentina ----> Borussia Dortmund - 17.5 mln euro

4. Toby Alderweireld - Ajax Amsterdam ----> Napoli - 15.25 mln euro

5. Jeremain Lens - PSV Eindhoven ----> Benfica Lizbona - 14 mln euro

6. Gabby Agbonlahor - Aston Villa ----> Arsenal - 11.5 mln euro

7. Alejandro Gomez - Catania ----> Napoli - 11 mln euro

8. Lisandro Lopez - Arsenal de Sarandi ----> Benfica Lizbona - 9.5 mln euro

9. Sven Bender - Borussia Dortmund ----> Chelsea Londyn - 9.5 mln euro

10. Nicolas Gaitan - Benfica Lizbona ----> Everton - 8.75 mln euro

Odnośnik do komentarza
- Jury, panuj że kurwa nad sobą, bo nam wlepią jakąś karę.

- No nie będzie sędzia chuj zabierać nam wygranej.

- Dobra, było minęło. Potrzebujemy Cie na ławce, nikt tak nie umie zmotywować ich do gry jak Ty a teraz gramy z V-ce liderem, jak mamy sobie poradzić ? - Przysłodziłem Juremu, choć w sumie wcale go na ławce nie potrzebowałem.

- Serio tak myślisz ?

- No proste, dlatego nie odwalaj takich akcji na przyszłość, prośba jak kumpla do kumpla.

- No okej, postaram się.


Tak właśnie temperuje się takich kozaczków jak Jury - tylko po dobroci. Sam będę musiał zmotywować ludzi do gry, ale chyba nie będzie potrzeby, bo rywal mocny, My wysoko w tabeli i gramy u siebie. Drużyna Solihull Moors istnieje od niedawna, bo zaledwie 5 lat, ale od zawsze grali w obecnej lidze i nigdy nie spadli, ale i nigdy nie awansowali szczebel wyżej. Co wynika z analizy naszego taktycznego geniusza ? Musimy wykorzystać boki, bo goście nie radzą sobie z atakami skrzydłami. My natomiast musimy uważać praktycznie na każdą strefę boiska, bo zewsząd czyha na nas niebezpieczeństwo.


Chambers - Death, Bailey-Dennis, Milton, Lampe - Cawley, Prestedge, Kingsmill (Abdullahi 67), Walter-Lassen, Lozano-Calderon - Sappleton (Sheppard 67)


To że Jurego nie było na ławce, nie oznaczało że nie ma go na stadionie. Było go bardzo dobrze słychać z trybun, gdzie z grupą kilkudziesięciu kibiców zrobił nam zajebistą oprawę. Podziałało to na moich piłkarzy, bo zaczęli wyjątkowo dobrze, skupieni w defensywie nie mieli najmniejszych problemów ze stopowaniem akcji gości. Nie potrafiliśmy jednak sforsować całkiem dobrze ustawionej obrony gości. Po pół godzinie gry dalej waliliśmy głową w mur, ale dzięki żywiołowemu dopingowi z trybun udało się wbić piłkę do bramki. Pograliśmy wzdłuż i wszerz boiska serią krótkich podań, Lassen wrzucił na 11 metr do Sappletona, Jamajczyk przyjął i oddał błyskawiczny strzał przy którym bramkarz rywala nawet nie zareagował. Jednak po raz kolejny błysnął arbiter boczny, który w tej sytuacji odgwizdał spalonego. Trzech ludzi musiało mnie trzymać, żebym nie podleciał do arbitra i czegoś nie zrobił.


Przerwa: Zapominamy o tym golu nie uznanym, gramy dalej tak samo. Bez zmian wychodzimy na drugą połowę, bo dobrze było.


Po przerwie nie zwolniliśmy tempa a nawet bym powiedział, że zaczęliśmy grać jeszcze lepiej. Mijała równa godzina gry, gdy Lassen wrzucał w pole karne do Sappletona, ten urwał się stoperowi gości i trafił na 1:0. Nie cieszyłem się przedwcześnie, bo wiedziałem że sędziego bocznego stać na jakiś numer, ale tym razem nie podniósł chorągiewki. Obejmujemy prowadzenie! Absolutnie nic nie wskazywało na to, byśmy mieli je za chwilę stracić, ale cóż... Rzut wolny z bardzo daleka wykonywali goście, dośrodkowanie jednego z nich było wyborne, prosto na głowę środkowego obrońcy Solihull i był remis. Zareagowałem dwoma zmianami i okazało się, że tego nam było trzeba. Gra stała się jeszcze żywsza, Sheppard wywalczył rzut rożny. Wykonał go Prestedge, strzał Dennisa został zblokowany a do dobitki doskoczył najszybciej asystujący przy golu Sappletona Lassen. Był to 1 stracony gol w tym sezonie przez gości w ostatnim kwadransie gry. Teraz już nie mogliśmy wypuścić 3 punktów z rąk, nie mogliśmy ale strzelec 2 gola Dennis jeszcze świętował bramkę, minął się z piłką jakby jakaś siła nadprzyrodzona nią kierowała, Chambers starał się skrócić kąt, ale nie zapobiegł przed stratą gola. Ta sytuacja nas załamała, nie daliśmy rady nawet przeprowadzić akcji do końca meczu. Kolejny raz sędzia nas oszukał...


04.09.2012 r, Blue Square Bet North, 5/42

Woodside Park, Bishop's Stortford, 498 widzów


Odnośnik do komentarza
Początek sezonu dopiero, ale szansę na awans zawsze są. Smacznego


Zacząłem bardzo poważnie rozkminiać całą tę akcję z sędziami. Czy to przypadek, że w dwóch meczach z rzędu sędziowie popełniają 'Wielbłądy' i za każdym razem to my jesteśmy pokrzywdzeni ? Może Basso komuś zalazł za skórę i teraz mamy przez to pod górkę... Fakty są nieubłagane - gdyby nie te oszustwa, to teraz patrzylibyśmy na rywali z drugiej pozycji w lidze. Teraz jesteśmy na 8 miejscu a przed nami spotkanie z drużyną, która jest 3 pozycje wyżej w tabeli - Vauxhall. Rywal jest naprawdę ciężki, ich druga linia potrafi dograć piłkę do napastników zarówno ze środka pola, jak i ze skrzydeł. Jeśli chodzi o ich defensywę, to jest ona dosyć szczelna, ale są luki które możemy wykorzystać. Nie skończyłem jeszcze rozpracowywania rywali a zadzwonił do mnie Włoch.


- Panie Buli, mam świetną wiadomość. Zatrudniłem Koordynatora pionu Juniorskiego.

- Aha świetnie, naprawdę się cieszę bardzo. Niech mi pan tylko powie po chuj on nam, jak My nie mamy nikogo w juniorach ?

- Właśnie po to, żeby w przyszłości zasilać pierwszy skład zawodnikami z drużyny juniorów.

- No to fajnie, fajnie. Trochę lat to potrwa.

- Proszę być optymistą! Jeszcze jedna sprawa, spytałem trenera Notts County, czy ma kogoś do wypożyczenia.

- No i ?

- No i nikt nie chce do nas przyjść.


Kurwa, to po co niby nam taki klub patronacki ? Żeby jakieś marne 11 tysięcy euro co rok wpadało ? Kompletnie bezsensowna współpraca.


Chambers - Death, Redgrave, Francis, Lampe - Milton, Johnson (Prestedge 71), Abdullahi, Baker, Spence (Lozano-Calderon 71) - Sappleton (Sheppard 85)


Po raz drugi z rzędu wyjściu piłkarzy z tunelu towarzyszyła wspaniała oprawa. Trzeba przyznać, że co jak co, ale Jury umie zrobić atmosferę na trybunach. Widać było też, że o wiele lepiej grają moi piłkarze, gdy słyszą ten żywiołowy doping. Początek meczu był znakomity w naszym wykonaniu, zgnietliśmy gości zamykając ich we własnym polu karnym, ale cudów w bramce dokonywał goalkeeper rywali. Musieliśmy chwilkę odpocząć, Vauxhall ruszyło z wydawało się nie grozną akcją prawym skrzydłem. Dośrodkować chciał Mahon a że piłka zeszła mu z nogi, to wpadła do siatki obok zdezorientowanego Chambersa. Podniosłem się z ławki, pokazałem chłopakom trybuny i krzyknąłem, żeby zagrali dla nich i dobrą grą podziękowali im za wsparcie. Spojrzałem na zegarek, 28 minuta meczu. Sappleton powalczył zażarcie o piłkę, wydarł ją spod nóg obrońcy i zagrał prostopadle do Abdullahiego, ten zasadził 'dziurę' bramkarzowi gości i wyrównał. Chujowo, że Chambers został zaskoczony tym dośrodkowaniem, bo pierwsza połowa była świetna w naszym wykonaniu.


Przerwa: To było zajebiste chłopaki, naprawdę dobrze gramy. Tylko szkoda, że jebanemu zeszła piła z nogi. Chambers nie łam się, nie mam pretensji. Gramy tak samo w drugiej połowie.


Moi piłkarze wyszli z szatni jeszcze bardziej zmotywowani, to było widać gołym okiem. W 50 minucie rozegraliśmy akcję, o której nawet nie wiem co napisać. Nie spamiętałem wszystkich nazwisk, które miały udział przy golu Johnsona, którego nie powstydziła by się drużyna z Premier League. Nie miałem ochoty niczego zmieniać na boisku, bo wszystko funkcjonowało znakomicie, ale z sił zaczęli opadać poszczególni gracze. Dokonałem dwóch zmian i to właśnie rezerwowi przeprowadzili akcje, po której padł 3 gol. Calderon zabrał się z piłką do linii końcowej, odprawił tam z nią jakiś rytuał czy inny taniec godowy, zmylił obrońcę i wrzucił po ziemi do Prestedge i wygrana była coraz bliżej. Goście obudzili się dopiero po utracie 3 gola, ruszyli naszą prawą stroną. poszło dośrodkowanie w pole karne, zawahał się Chambers, ale ostatecznie dobrze zrobił, że nie wyszedł do końca do tego dośrodkowania, bo znakomicie sparował strzał napastnika Vauxhall na rzut rożny. To była ostatnia ciekawa akcja tego meczu, znakomitego meczu w naszym wykonaniu.


08.09.2012 r, Blue Square Bet North, 6/42

Woodside Park, Bishop's Stortford, 544 widzów


Odnośnik do komentarza
Pobiliśmy rekord klubu pod względem liczby spotkań bez porażki - 6. W '11' kolejki znalazł się Walter-Lassen.


Bardzo dobry początek sezonu sprawił, że dzień po meczu z Vauxhall zasiadłem przed książeczką z regulaminem rozgrywek. Awans zapewnia sobie tylko pierwsza ekipa w lidze, drużyny z miejsc 2-5 grają baraże. Wydawało mi się, że jeśli sędziowie nie będą odstawiać takich akcji jak wcześniej, to kto wie, kto wie. Jako że było nas stać, sprawiliśmy sobie fax do mieszkania, abym nie musiał co chwilę słuchać przez telefon tego jęczącego Włocha z tym swoim "Panie Buli", "Panie trenerze"... Aż 6 dni przed spotkaniem wyjazdowym z Guiseley, otrzymałem analizę mojego taktycznego bossa. Co z niej wynika ? Rywal nie umie blokować dośrodkowań z bocznych sektorów i tu widzę szansę na ustrzelenie gospodarzy, bo moje skrzydła są ostatnio w świetnej formie. Na co My musimy uważać ? Trudno powiedzieć, ale trzeba będzie dać plaster na środkowych pomocników Guiseley, bo potrafili dograć już w tym sezonie 7 bramek. W ich składzie jest wielu bardzo doświadczonych piłkarzy i próżno tam szukać młodzików, więc spodziewam się bardzo twardej gry i ostrych starć.


Chambers - Herd, Dennis, Francis, Lampe - Milton, Kingsmill, Cawley (Prestedge 81), Lozano-Calderon (Spence 39) - Johnson - Sappleton (Sheppard 81)


Sporo się głowiłem nad obsadą prawego skrzydła na dzisiejsze spotkanie i uznałem, że skoro Johnson tak fantastycznie sobie radzi w środku pola, to i na skrzydle da sobie radę. Problemem mógł być stan murawy, który był krótko mówiąc tragiczny. Bramkarze zamiast pola bramkowego, mieli rozkopane ogródki i dzięki temu właśnie w 3 minucie objęliśmy prowadzenie, gdy po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Johnsona, o jeden z dołów potknął się bramkarz gospodarzy co wykorzystał Francis i trafił z 5 metrów. Po kilkunastu minutach na jakiś uraz zaczął narzekać Kolombo Calderon, chłopak jest w dobrej formie, więc wysłałem na szybką rozgrzewkę Spence'a. Nie śpieszyło mu się jednak do wejścia, bo wszystko robił tak wolno, że zanim wszedł na boisko, My prowadziliśmy już 2:0. Kingsmill oddał płaskie uderzenie, piłka trafiła w słupek, odbiła się od pleców bramkarza, następnie wpadła na jakąś nierówność i wtoczyła się do bramki. Mijały minuty a Spence dalej nie był gotowy do wejścia, gdy już wreszcie się przebrał Guiseley dostało karnego z kapelusza a na bramkę zamienił go Marsh. Sędziowie znów zaczynali drukować.


Przerwa: Oni coś w chuja walą, mówię Wam. Niezła połowa, ale musimy zdobyć jeszcze przynajmniej jednego gola, bo mogą nas znów wychujać.


Chłopki wzięli do siebie moje słowa z szatni i natychmiast podwyższyli na 3:1. Milton otrzymał piłkę na 25 metrze przed bramką, dobrze bez piłki zachowali się jego koledzy i Milton miał przed sobą autostradę. Nie zdecydował się jednak na strzał, tylko dograł prostopadle do Kingsmilla i to co nie zostało zaliczone w 1 połowie, teraz już musiało. Podobnie jak w poprzednich spotkaniach nie potrafiliśmy jednak utrzymywać koncentracji przez cały mecz, co doprowadziło do gola kontaktowego dla gospodarzy, którego znów strzelił Marsh. Nie winię nikogo indywidualnie za tego gola, bo błąd popełniła cała drużyna zle kryjąc przy rzucie wolnym. Dokonałem szybko dwóch zmian, ale chwilę pózniej sobie uświadomiłem, że mogłem dokonać najpierw jednej, a dopiero pózniej drugiej zmiany, by zaoszczędzić trochę czasu. Wyszło na wierzch moje małe doświadczenie. Na szczęście nie zapłaciliśmy za to wysokiej ceny i odnieśliśmy kolejne zwycięstwo.


15.09.2012 r, Blue Square Bet North, 7/42

Nethermoor, Guiseley, 443 widzów



- I co z Calderonem ? Coś poważnego ? - Spytałem z zaniepokojeniem Staszka, który gadał z miejscowym lekarzem.

- Nic mu kurwa nie jest, nie chciało mu się grać i tyle.

- ... No to sobie odpocznie w następnym meczu.


Odnośnik do komentarza
Czy tacy pewni to nie wiem, bo kilka razy było gorąco


Pełna sala wyglądem przypominająca Warszawską Salę Kongresową w PKIN, pełno laserów, wielkie telebimy. Bogate towarzystwo, każdy garniak wart co najmniej 3 tysie, pełno przekąsek i napojów wyskokowych, elitarne towarzystwo. Czas na losowanie.


- Witam wszystkich bardzo serdecznie na losowaniu piłkarskiej Ligi Mistrzów...


Łysy z UEFA już wygłaszał swoją formułkę, gdy sprzed telewizora wyrwał mnie dzwięk przychodzącego Faxu. Włoch przysłał mi wyniki losowania 2 rundy eliminacyjnej do Pucharu Anglii, w której zagramy z Whyteleafe. Nie wiem co to jest, nie wiem gdzie to jest, nic nie wiem o nich i pewnie nawet scout wiele nie pomoże, bo nasi rywale nie grają w żadnej znanej mi lidze. Razem z wynikami losowania Basso przysłał jeszcze info, że Kingsmill znalazł się w '11' kolejki.


Penteney - Death, Francis, Scott, Herd - Abdullahi, Johnson, Webb, Sturrock, Spence (Lozano-Calderon 75) - Sappleton (Sheppard 45)


Nie wiedziałem czy wystawiać nieco słabszy skład, czy jednak może ten mocniejszy, bo rywal był mi kompletnie nieznany. Znałem już natomiast możliwości Scotta i niestety utrwaliłem się w przekonaniu, że to nie był dobry transfer. Gościu gdzieś się pogubił w polu karnym, obrócił się wokół własnej osi, Penteney też zamiast złapać piłkę to się z nią minął i jakiś typ strzelił do pustej bramki. Niby znowu po stracie gola zaczęliśmy grać dobrze, ale długo nie mogliśmy przebić się przez defensywę rywala. Arbiter doliczył dwie minuty do regulaminowego czasu pierwszej połowy i wtedy właśnie Webb wrzucił płasko w pole karne, nieporozumienie stoperów wykorzystał Johnson i wyrównał. Gol do szatni ? Lubię to.


Przerwa: Dobra robota Johnson. Chłopaki, oni teraz siedli psychicznie a My jesteśmy lepsi, trzeba tylko strzelić gola. Jury, wez dokończ rozmowę, tylko delikatnie, ja idę się odlać. Tylko jeszcze dodam, że Sherppard wbija na murawę, Jamajka schodzisz, słabo dziś Ci idzie.


Wróciłem na ławkę kilka minut po przerwie, bo pompa przycisnęła dość mocno. Widziałem Sappletona, który nie miał najszczęśliwszej miny, ale w 52 minucie musiał przyznać mi rację. Sheppard dostał długą piłkę, zgrał do Webba który oddał strzał na bramkę, goalkeeper gospodarzy odbił piłkę do boku, ale dopadł do niej Sheppard i trafił na 2:1. Jak nic przypomniał mi się gol Smolarka z Portugalią w Chorzowie. Nie minęło kilka minut a Sheppard był już z dwoma bramkami na koncie. Tym razem staruszek Sturrock ładnie minął rywala na skrzydle, wrzucił płasko do naszego napastnika i byliśmy już pewni wygranej. To znaczy w myślach, bo sytuacja na boisku zaczęła robić się niebezpieczna. Gospodarze co raz grozniej atakowali i nawet strzelili gola w 73 minucie, ale słusznie sędzia odgwizdał spalonego. Chociaż tym razem nas nie wydymali.


22.09.2012 r, Puchar Anglii, Druga runda kwalifikacyjna

Church Road, Whyteleafe, 284 widzów



Nawet nie wiedziałem, że Tu się za takie gówno dostaje pieniądze. Co prawda 5 tysięcy to nie majątek, ale zawsze można było dokupić kilka piłek na trening. Kolejnego dnia rozlosowano pary 3 rundy kwalifikacji Pucharu Anglii. Zagramy albo z St.Albans albo z Tooting & Mitcham. Bez różnicy mi, i tak nic o nich nie będę wiedzieć.

Odnośnik do komentarza
Tych kilka miesięcy spędzonych w Anglii dało mi się we znaki, zwłaszcza pod względem psychicznym. Nie chciałem tego pokazywać przed kumplami, ale naprawdę mi brakowało tych murów, tych imprez u znajomych na dzielnicy. Wreszcie brakowało kontaktu z rodziną, bo choć nigdy nie byłem jakoś szczególnie rodzinny, to wiadomo - matkę ma się tylko jedną. Tu znałem tylko Jurego, Staszka, Arbuza, Zytę no i Basso, ale nie nazwałbym go znajomym. Trzeba było coś z tym zrobić, dlatego wieczorem wyszedłem z pewną inicjatywą.


- Ej chłopaki, może skoczymy do jakiegoś baru co ? Może poznamy kogoś ciekawego, w sensie że dziewczyny

- Mnie Zyta nie puści, obiecałem jej ponoć po pijaku ostatnio masaż i mnie do tej pory męczy.

- No tak... Arbuz, Jury a Wy ?

- No można iść, dawno niczego nie zalicz... To znaczy dawno nie poznałem żadnej dziewczyny

- Arbuz ?

- No mogę, ale za kilka minut, bo coś zjadłem nie tak i mnie kibel woła co chwilę.

- Dobra dobra, poczekamy.


Arbuz poszedł do WC a My z Jurym szybko wyszliśmy z domu. Wyobrażacie sobie, że jesteśmy w barze z Arbuzem, poznajemy dziewczyny, gadka się rozkręca i nagle Arbuza łapie sraka ? Nie nieee, sory to nie dla nas, woleliśmy iść sami. Szukaliśmy fajnego lokalu dobrą godzinę, ale gdy tylko naszym oczom ukazała się ledwo zwisająca, drewniana tabliczka z napisem "Bar" coś nas jakby samo wepchnęło do środka. Czym się wyróżniał ? Absolutnie niczym, był jak każdy inny. Jesteśmy przystojnymi, niezle zbudowanymi mężczyznami, więc nie zdziwiło mnie gdy podeszły do nas dwie atrakcyjne brunetki. Większym szokiem był fakt, że w Anglii są takie laski, bo sporo się słyszało w TV, ze tu same grubaski i piegowate chodzą. Było bardzo miło, Jury mógł czuć się troszkę bardziej skrępowany, bo nie znał Angielskiego na tyle, żeby się dogadać. O dziwo to one, bo nawet nie zapamiętałem ich imion, zaproponowały byśmy pojechali do nich na przedmieścia, gdy przetłumaczyłem to Juremu, to chłopak tak się podniecił, że mu na czole wyrósł penis.


- Okej panie, ale ja niestety nie mogę, jutro idę do pracy, bardzo ważny dzień.

- Szkoda, żałuj...

- No może będzie kiedyś okazja do nadrobienia.

- A może twój kolega by z nami pojechał hmm ?

- Ty Jury, one się pytają, czy jedziesz z nimi.

- No a Ty ?

- Jutro mecz jest.

- Pierdol mecz, dupy Ci się przed nosem rozbierają niemal a Ty o jakimś meczu mi gadasz, kiedyś to byś pierwszy leciał i zdejmował im majtki. Zresztą sam chciałeś wyjść do baru, żeby poznać dziewczyny.

- No właśnie, poznać a nie... Zresztą kiedyś nie miałem pracy. Jedziesz czy nie ? zanim się rozmyślą.

- No pewnie że jadę.

- Dobra dziewczyny, kolega powiedział że chętnie pojedzie, tylko on nie bardzo zna język, więc nie pogadacie sobie.

- Nie szkodzi, nie będziemy gadać.


Po ostatnim zdaniu ostrzegłem Jurego, żeby lepiej wziął ze sobą hajs jakiś, bo jebało mi to prostytucją. Zabrał się z nimi ich golfem a ja wróciłem na Chatę, miał na mnie czekać już faks od Scouta.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...