Skocz do zawartości

Historia rodem z dzielni


Buli

Rekomendowane odpowiedzi

Nie lubię się chwalić, ale moje życie jest idealne, każdy dzień jest idealny, każda godzina, minuta, sekunda... Nie zamieniłbym tego na nic innego, choćby mi miały robić dobrze całe zastępy nagich pokojówek. Wstaje sobie przed południem, na biurku już dawno budyń od mamusi niczym z 'Superprodukcji', ciuszki wyprane, złożone idealnie na wyjście pod trzepak. Pózniej zapewne kilka godzin spędzonych na blokach z najlepszymi kumplami, którzy oddaliby za mnie życie, no może nie życie, ale w razie uprowadzenia byliby w stanie zaoferować 2 raki szlugów. Jak zawsze koło 15 z okna mojej kuchni wydobywał się zabójczo głośny ryk "Obiad, do domu!" a ja niesiony zapachem schabowego i suróweczką Colesław dymałem po schodach niczym Piotr Łobodziński, nie bacząc na rozpadające się właśnie pod moimi nogami schody na typowej klatce starej Warszawskiej Pragi. Syte drugie danie wystarczyłoby pewnie do końca dnia, ale nie przy mojej stwórczyni, która co raz dostarczała kolejne porcje budyniu firmy Gellwe. stolik zajebany, klawiatury nie widzę od tych pucharków z resztkami tego śluzu. Do kuchni mam daleko, poczekam więc do jutra aż mamusia zaniesie je do zlewu. Zdziwieni, że w 2010 roku nie mamy zmywarki ? Mielibyśmy, gdybym poszedł do roboty, ale nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak trudno się obudzić o 11, nie mówiąc już o godzinie 6 czy 7. To nie dla mnie, ja zostanę milionerem bez ciężkiej harówki. Koniec pieprzenia o pracy, bo mi się nie dobrze od tego robi, wracamy do idealnego dnia. Zrzucam te wszystkie upierdzielone miseczki na podłogę, muszę myszkę znalezć i odpalić mojego Fmka ukochanego. Kumpel podrzucił mi kiedyś link na gadu do niezłego torrenta, w chuj seedów, szybko się ściągnął i zacząłem gierke, oczywiście zacząłem grać Legią - wiecie co by było, gdyby ktoś się dowiedział, że zacząłem kimś innym ?


Byłem już dość daleko, bo w 2021 roku. Wygrałem Legią wszystko co było do wygrania, ta kariera już mnie nudziła. Nie wiem kim grać, chyba założę temat na Forumcm.net i spytam innych o zdanie kim najlepiej się gra. No ale zaraz zaraz, jak ktoś mi napisze "Dawaj Wisłę Kraków" albo "Widzewem fajnie się gra", to będę mieć przejebane na osiedlu. Chyba sobie daruje z tymi pytaniami, wrócę do pysznego budyniu śmietankowego, wyjdę na szluga i wszystko jeszcze raz przemyśle, to trudna decyzja...


Szybki papierosek pod trzepakiem nie był tak szybki jak zakładałem na początku...

Odnośnik do komentarza
- Trochę zimno - pomyślałem sobie zapalając ruskiego papierosa kupionego u cyganki na bazarze Różyckiego i opierając się o chłodną ramę naszej bramki z dzieciństwa. Na horyzoncie zrobiło się różowo i nie mówię tu o mojej sytuacji materialnej, a o niebie które swym odcieniem wydało wyrazne ostrzeżenie - zakładaj ciepłe gacie na noc, bo jebnę przymrozkiem. Już dociągałem do samego ohydnego filtra, gdy moim oczom ukazały się 3 dobrze znane postaci.


- Ema ziomuś, co tak sam stoisz, rzuć papieroskiem - To Jury, kumpel od najmłodszych lat, jesteśmy z tego samego rocznika, od zawsze w tej samej klasie, zdarzało się, że jedliśmy z tej samej miski, ale szczegółów nie będę przytaczać.

- Siemaneczko, ostatniego mam.

- No dobry "dżołk", dawaj szluga nie pierdol - No a co mogłem innego zrobić ? no dałem

- Słuchaj Buli, musimy zrobić coś ze swoim życiem - Wtrącił Arbuz. Dobry chłopak, miał jeszcze gorzej od nas, rodzice nieznani, śpi w piwnicy w której miejsce zrobił mu Jury. Dorabia na ulotkach, ma może 2 pary spodni, ogólnie słabo to wygląda.

- Arbuzik mordo, ja nic nie muszę, żyje jak jebany panicz, jeść co mam, neta mam, spać gdzie mam, matka mi gotuje, prasuje, pierze i w ogóle... Ja nie narzekam. No ale o co Ci konkretnie chodzi ?

- Zbierajmy kase i jedzmy gdzieś za granice, znasz język, pomógłbyś. Jury też nad tym myśli.

- Miałbym zrezygnować z tego całego dobrodziejstwa ? - Nie było mowy o tym, bym opuścić kukułcze gniazdo. Jest mi tu zajebiście, kumple, domóweczki, piwko darmowe od Staszka - Właśnie a gdzie Staszek ? Jeszcze nie zamknął interesu ?

- Dziś do 22 robi - Jury zajęty graniem w Angry Birds odpowiedział.

- To co My tu jeszcze robimy ? wbijamy mu sie na bar, suszy mnie.


Staszek, stary dobry Staszek. Kolejny kumpel, którego bym nie zamienił na żadnego innego. Chłopak w naszym wieku też myślał, że nic w życiu nie osiągnie, a tu proszę. Prawie 30 lat na karku i własny mały barek. Dupe ma, dzieciak w drodze, zarabia nie najgorzej. Kiedyś nawet proponował mi prace, ale szlachta nie pracuje przecież...


- Kogo moje oczy widzą ( haha ) Zapraszam panowie, piwko czeka, 3 zł poproszę

- Popierdoliło Cie ? - Spytał Jury napinając się, jakby chciał wyglądem wystraszyć Staszka.

- Ciszej kurwa, to taka podpucha, sanepid mi złożył niezapowiedzianą wizytę a dostawca alko siedzi tam w rogu i obserwuje.

- ... Proszę panie kierowniku 3 zł - z bólem powiedziałem, po czym szepnąłem - Tylko te 3 zł kurwa do zwrotu.


No i tak wyczekaliśmy te 30 minut, Sanepid opuścił lokal z niezbyt zadowoloną miną, chyba coś wyczuł w tych pierogach, które serwował Staszek klientom. Wszyscy wyszli, a My mogliśmy pogadać o arcywyjebanym pomyśle Arbuza, pomyśle który nie miał racji bytu. Skąd niby miałby wziąć pieniądze na wyjazd ? Sytuacja wyjaśniła się kilkanaście kufli pózniej, gdy chłopacy wyskoczyli z pomysłem, by na wyjazd zarobić zbieraniem puszek, złomu i innego dziadostwa. To nie mogło wypalić.

Odnośnik do komentarza
Niczego nie obiecuję, ale zobaczymy gdzie mnie wena zaniesie


Wrześniowe wieczory do najprzyjemniejszych nie należą. Rozumiem gdyby było to nowoczesne osiedle, ocieplane sztucznie wentylatorami i dmuchawami, ale to nie ta bajka. Tu mamy gołe cegły od których zimno odbija się z 2-krotną siłą. Tym bardziej żałowałem, że nie wyszedłem na szluga w jakieś cieplejszej bluzie a samym podkoszulku. Temperatura nieuchronnie zbliżała się do punkciku z napisem 5 st. Pomysł z piciem zimnego piwa też był nieprzemyślany, więc kolejne minuty rozmowy, przebiegały bez mojej obecności - z zimna nie dałem rady wydukać nawet słowa. Chcąc nie chcąc oddałem głos znajomym.


- Ja jestem kurwa wasza mać za! - wykrzyczał Jury waląc pięścią w blat baru, upierdzielając wszystkich dookoła piwem.

- No to sprawa jest jasna, teraz tylko uzbierać kasę i wybrać kraj - Arbuz myślał, że to tak proste jak jebnięcie z bańki bezdomnemu.

- Spokojnie panowie spokojnie, takich decyzji nie podejmuje się od tak, po pierwsze macie szmal ? bez tego ni chuja. Po drugie macie jakieś znajomości tam gdzie chcecie jechać ?

- Gdzie chceMY jechać Stachu - wtrącił Juras - Nie powiesz mi, że nie pojedziesz z nami.

- Stary, przecież mam tu kobite, dzieciak za 3 miesiące mi się rodzi, nie mam kasy na wyjazd, ledwo co utrzymuje się z baru.

- Buli a Ty co o tym sądzisz ? - Spytał Arbuz, lecz nie doczekał się mojej odpowiedzi. Lekko przytaknąłem w kierunku Staszka chcąc dać chłopakom do zrozumienia, że trzymam stronę kierownika lokalu.

- Pierdolicie tam - Machnął ręką Jury i jak gdyby nigdy nic zaczął planować nasz wyjazd - Stachu, Ty widziałeś minę tego gościa z sanepidu ?

- No nie była najradośniejsza, ale coś sugerujesz ?

- Przecież nie pierdol, że nie wiesz o co mi chodzi. Faszerujesz pierogi mięsem, którego data przydatności mija 3 miesiące temu, wszyscy dostają regularnej sraczki po nich.

- No bo tańsze jest...

- No może i tańsze a wyobrażasz sobie jaką kare wpierdoli Ci sanepid za takie coś ? - Powiedział Jury do Staszka, który nieco się zląkł. Chyba dotarło do niego, że za coś takiego grozi nie tylko kara finansowa, ale jeśli ktoś dostanie jakiegoś zakażenia, to jeszcze pójdzie siedzieć za masowe ludobójstwo.

- Kurwa panowie, to co mam niby zrobić ?

- A sprzedaj to gówno w cholerę, będzie kasa na wyjazd

- No jak sprzedaj ? przecież tyle serca włożyłem w ten bar...

- Wolisz siedzieć w pierdlu, czy wyjechać zagranicę i zarobić dużo większe pieniądze ?


W tym samym czasie tarłem nogą o nogę, żeby się nieco rozgrzać. Klejnoty przymarzły do krzesełka a umysł nie łapał zbyt wielu informacji z zewnątrz. Jednak kiedy wsłuchałem się uważniej w tę rozmowę, zacząłem się zastanawiać, czy to przypadkiem nie jest jedyne wyjście, żeby coś zmienić w swoim zasranym życiu ? 24 lata to chyba nieco za dużo, by siedzieć u mamusi na garnuszku. Ale z drugiej strony czy komuś poza moją starą to przeszkadzało ?


- Wiecie co, dajcie mi 3 dni do namysłu, muszę to obgadać z dziewczyną, rozumiecie chyba...


Jury i Arbuz nie byli zadowoleni z ostatniego zdania wygłoszonego przez Staszka. Ci debile myśleli, że jutro się spakują a za dwa dni wylecą z Polski. Żenujące... Tak czy owak widziałem, że Staszek chyba zrozumiał, że tylko wyjazd z kraju może uratować mu dupę przed tym pieprzonym sanepidem. Ja już nie mogłem wytrzymać, oderwałem jaja od drewna, lekko opuściłem głowę na znak pożegnania i skierowałem się do domu, gdzie czekał na mnie pyszny, gorący budyń. Zaraz przed wyjściem Jury krzyknął w moim kierunku


- Buli, jutro o 18 się Tu widzimy, Legia - Wisła, pamiętaj.

Odnośnik do komentarza
"Mam tak samo jak Ty, miasto moje a w nim, najpiękniejszy mój świat, najpiękniejsze dni..."


Obudził mnie budzik z najpiękniejszą melodią, jaką ten świat słyszał. Tradycyjnie zacząłem od kilku podciągnięć na drążku, kilku pompkach i całej masy brzuszków, trzeba w końcu jakoś się na dzielni prezentować. Rzecz jasna dzwięk budzika był jednocześnie sygnałem dla mojej starej, że pancio wstał i oczekuję na śniadanko. Jak wyglądała dalsza część dnia ? Siedziałem na fejsie, grałem w fma, odpaliłem Redtube i z niepokojem spoglądałem na drzwi mojego pokoju, czy aby matka nie podsłuchuje i zaraz nie wejdzie w trakcie moich robótek ręcznych. Zdziwieni, że tak otwarcie o tym mówię ? Tu każdy to robi, taka okolica. Czas zleciał strasznie szybko i nim się obejrzałem była już 17:30. Zacząłem intensywne przygotowania do meczu Legia - Wisła. Oczywiście czapeczka, szaliczek, kastet w kieszeń i ochraniacz na zęby. Co prawda niewiele nam groziło ze strony kibiców Białej Gwiazdy, gdyż przybyli oni w liczbie 150 na Łazienkowską 3 a My przecież mieliśmy oglądać mecz u Staszka w barze, ale przezorny zawsze ubezpieczony - zawsze po porażce można było się na kimś wyżyć. Tym razem mózgownica zapracowała i ubrała mnie w ciepłe kalafiksy, skarpety grube jak interes Łysego z Brazzers i soczyste 2 polary, oczywiście skryte za 'pożyczonym' dresem z miejscowej szkoły. Mojemu wejściu do baru, towarzyszyła zaskakująca nowina Staszka.


- Siema Buli, siadaj siadaj, korzystaj z ostatniego dnia istnienia baru.

- Siema, jak to ostatniego ? Przecież miałeś to obgadać z dziewczyną.

- No i obgadałem, Ona ma dzianych kuzynów w Anglii, powiedziała że już dawno o tym myślała, ale nie miała jakoś natchnienia do wyjazdu. Mielibyśmy gdzie spać i wgl.

- Chujowo tak trochę się komuś wbijać na chate, a jak się napije i mnie poniesie ? Wiesz, że jestem agresywny po alko.

- No wiem wiem, będziesz musiał się hamować troszkę.

- To może być trudne... Kiedyś swojej babce zajebałem po wódzie z baniaka to co mówić o jakiś nieznajomych.

- No to koniec z piciem i już

- Przemilczę to... Gdzie Jury i Arbuz ?

- No mieli być jakoś niedługo

- A wiedzą o tym o czym mnie powiedziałeś ?

- Taaaa, już im mówiłem, byli z samego rana i się najebali jak świnie, poszli odkimać i na mecz wstać.

- No to czekamy na chujów


Chłopacy troszkę się spóznili, bo raczyli odwiedzić bar w 17 minucie meczu. Bez komentarza zostawię ich zapite mordy, bo... bez komentarza.


Po meczu


- Iiiiiiiiii tycho Legia Legia Legia, Lechiaaa...

- Kurwa Jury, dalej Cie trzyma wóda z rana, po chuj popijasz piwskiem ? - Na mnie 3 piwa nie robią wrażenia, zachowuję trzezwość umysłu. Gorzej jak z ktoś na stół wykłada pół litra, a pózniej następną flaszkę...

- "Tańczymy labada, labada, labada. Tańczymy labada małego walczyka" - Arbuz postanowił rozruszać towarzystwo, do skakania przyłączyło się tyle osób, że Staszek zaczął się bać, czy będzie mieć co sprzedać jak mu bar jebnie.


Mecz zakończył się wynikiem 2:0 dla nas, co dało Legii pozycję lidera po 3 kolejkach.


Kilka piw pózniej


- Dobra panowie, teraz żarty się skończyły. Jutro mam spotkanie z kupcem baru, o dziwo było nawet sporo zgłoszeń. Sprzedaje to w pizdu, pakuje się i wylatujemy. Opłacę Wam bilety, oddacie jak zarobicie na miejscu.

- Kurwa, na samą myśl o robocie mnie mdli. W ogóle muszę matce powiedzieć, że się gdzieś wybieram. - Zapewne będzie to dla niej szok, ale cóż... Też chcę zobaczyć trochę świata a jak jest możliwość zarobienia grosza. Spać będę mieć gdzie, jeść pewnie też mi dadzą, Dobra jestem zdecydowany, Jadę !!!

- No, a teraz wez mi Buli pomóż z Jurym, zaniesiemy go do niego - Wzięliśmy go wraz z Arbuzem pod pache i przetransportowaliśmy do jego rezydencji. - Jutro mu wszystko przypomnimy.


Odnośnik do komentarza
'Legiooo, Legiooo"


Nucąc cichutko pod nosem wbiłem się do domu na chwiejnych nogach. Chciałem się przespać i powiedzieć o wszystkim matce rano, ale ona zawsze była czujna jak ważka. Gdy tylko podchodziłem do jej torebki, żeby wziąć na drobne 'zakupy', ona już stała nade mną z mordą i wyganiała do roboty. Złapała mnie w wejściu do swojego pokoju i zaprosiła na małą rozmowę.


- O której do chałupy przychodzisz ? Wiesz że wstaje rano do roboty a Ty mnie jeszcze budzisz. Zastanów się kurwa trochę.

- Dobra wez skończ...

- Co skończ, co skończ! Ja Ci mówię, albo idziesz do roboty, albo wypierdalam twoje rzeczy i idziesz spać do kumpli. Nie będę na darmozjada harować całymi dniami.

- Jak przynosisz mi budyń codziennie rano, to jakoś nie narzekasz.

- Ty nie zmieniaj smarku tematu! Ty nie znajdziesz sobie roboty, to ja Ci ją znajdę.

- Już nie musisz - wydukałem co chwila przerywając pijacką czkawką. - Jadę sobie.

- Gdzie niby ? Chyba na pośredniak, bo dalej nie znasz terenu, całe lata siedzisz na osiedlu i nie ruszysz dupy.

- Anglia, mówi Ci to coś ? Jedziemy z Jurym, Staszkiem i Arbuzem.


W oczach mojej matki zobaczyłem łzy, choć może to było tylko złudzenie ? Tak czy siak mnie też wzięło na smuty, co akurat nie dziwiło w moim stanie. Pogadaliśmy sobie już na spokojnie, bez żadnych kłótni. Stara nie wierzyła, że podjąłem tak odważną decyzję, ale zarazem była ze mnie dumna.


- Kiedy wyjeżdżacie ?

- Jeszcze nie wiem, czekam na sygnał do Stacha

- To daj znać kiedy zadzwoni, naszykuję Ci troszkę budyniu. Idz spać synku, idz spać.


Wreszcie, wszedłem do swojego raju obklejonego zewsząd plakatami "Wojskowych". Idealnie złożyłem się do wyjścia z progu i pooooleciałem twarzą na poduszkę, by w ciągu minuty usnąć na dobre. Pamiętam tylko, że śnił mi się Londyn, śniło mi się, jak książę William przejechał mnie swoim czarnym terenowym samochodem, gdy uciekał spod szpitala w którym narodził się jego synek w obawie przed paparazzo. Nawet gdyby mnie katowali we śnie, to bym się nie obudził - nie jedna laska mi mówiła, że jak się nawale, to nic mnie nie obudzi, nawet... no nie ważne.

Odnośnik do komentarza
"E kurwa!"


- Co to ?! coś mi się chyba przyśniło...


"E kurwa!"


- Znowu ? niezły sen muszę mieć...


"E kurwa Buli!"


- No co się kurrrrde dzieje - Ależ byłem wściekły, gdy o 07:36 czasu Polskiego zostałem wybudzony ze śpiączki alkoholowej bez niczyjej zgody. Głos a raczej ryk dobiegał z podwórka, co zmuszało mnie do wstania z łóżka. Ktoś darł mordę przez kolejną minutę, a ja w tym czasie opatuliłem się we wszystko co miałem pod ręką i podszedłem do okna, nie mogłem uwierzyć w to co widzę.


- Buli no kurwa, ile można czekać ? Zwijaj się

- Gdzie ? Przecież baru już nie ma, gdzie Ty chcesz iść o 8 prawie.

- No na lotnisko, lecimy stary, ruszaj dupe. Za 2 godziny mamy samolot do Manchesteru.

- Przecież ja nawet nie mam torby żeby spakować ciuchy, a zresztą Staszek miał sprzedawać dziś bar...

- Już to zrobiłem w nocy - wtrącił Stach.

- No bez jaj, ile mam czasu ?

- No jakieś... 20 minut. Dawaj dawaj, czasu nie ma. Pożegnaj się ze starą i na dół

- Dobra sekundę.


Torba torba torba, mój wzrok rozpaczliwie szukał po pokoju czegoś, w co wrzuciłbym swoje najpotrzebniejsze rzeczy, ale nie widziałem żadnej walizki. Wziąłem 4 duże siatki z Castoramy i wjebałem wszystko, bez składania. To nic, że wszystko ujebane i śmierdzące, ważne że mamusia pomyślała i przyszykowała mi czyste ciuszki na dziś. Wyleciałem z pokoju do kuchni, by złapać cokolwiek do jedzenia, ale w lodówce były tylko te stare pierogi od Stasia - darowałem sobie. Lece z mordą do matki obwieścić jej tę wspaniałą nowinę, ale jeszcze spała. Zostawiłem jej krótką notkę "Wyjechałem, zadzwonię" i ruszyłem w kierunku taksówki.


- Nie masz walizki żadnej ? - Jury spytał z szyderczym uśmieszkiem jakby chwalił się, że on ją posiadał. Szkoda, że nie pochwalił się w jaki sposób ją zdobył...

- No nie mam kurwa żadnej, lecę tak.

- Dobra jebać, wrzucaj to do środka.

- Yyy, czyli gdzie ? - Dobra przyznam się, pierwszy raz w życiu jechałem taksówką, hahaha...

- No do bagażnika i wsiadaj, bo korki i tak nas nie ominą, pnie kierowco, na Okęcie i to migiem.


Jak można było się spodziewać w samych korkach spędziliśmy jakieś 40 minut. Złożyło się na to kilka czynników, w tym rozdupcony tramwaj na Placu Zawiszy. Koniec końców dojechaliśmy jakimś cudem na czas, szybka przeprawa przez wszystkie formalności na lotnisku i sru do samolotu. Oczywiście nie wiedziałem co robić ani podczas przeprawy, ani podczas Lotu, więc cały lot przebiegł z zamkniętymi oczami, zaciśniętymi zębami i kilkoma plamami na bieliznie.

Odnośnik do komentarza
Dzięki, miło mieć czytelnika


Nie mówiłem wam o sprawach czysto technicznych ( dokumenty potrzebne do wylotu itp. ) bo wiadomo, że gdybym ich nie miał to bym nie wyleciał. Po wyjściu z lotniska byłem zachwycony pierwszym widokiem na Manchester. Nie mogłem się doczekać, kiedy laska Staszka nas zainstaluje w jakieś miłej okolicy i kiedy pójdziemy na miasto i zwiedzimy Old Trafford.


- Ej Zyta, to kiedy będziemy u twoich rodziców ? - Spytałem zniecierpliwiony.

- Spokojnie Buli, muszę załatwić kilka spraw organizacyjnych jeszcze, Kochanie wez chłopaków do baru jakiegoś, zobaczymy się tu za godzinkę co ?

- Okej, nie ma sprawy.


kilka chwil pózniej


- No i jak panowie ? - spytał podjarany Jury - To jest kurwa to! Udało się!

- Bo Ci kisiel zaraz poleci - odparłem - Staszek, a Ty byłeś już u jej rodziców kiedyś ?

- Zdarzyło się trzy czy cztery razy.

- Fajna ta chałupa, pomieścimy się ?

- Arbuz nie martw się, będziesz mieć więcej miejsca niż w piwnicy Jurasa

- No to gitarka.

- No dobra chłopaki, ale co dalej ? - Postanowiłem wydusić z siebie swoje wątpliwości - Gdzie Tu szukać pracy ? Są Tu jakieś urzędy pracy czy coś w tym stylu ?

- Spokojnie Buli, rodzice Zyty wiedzą że nie jest łatwo tak od razu wszystkiego zrobić, dadzą nam dwa, trzy miesiące na znalezienie czegoś.

- No to luz, będzie można chwile zabawić, pijemy coś ?

- No co Ty, jak jej starzy wyczują od nas wóde, to będzie po nas.

- To co mamy kurwa niby robić ?


Przesiedzieliśmy godzinę na dupie, bez żadnych procentów, ale przynajmniej zjedliśmy coś świeżego. Udaliśmy się na miejsce spotkania a tam czekały nas zaskakujące wieści, Nas tzn. mnie, Jurego i Arbuza.


- No już wszystko mam co potrzebne, jedziemy panowie.

- A mam pytanko takie, daleko będziemy mieszkać od Old Trafford ? Bo bym odwiedził chętnie. - Już normalnie nie mogłem się tego doczekać.

- Od Old Trafford ? - Parsknął śmiechem Staszek - No powiem Ci, że jakieś 400 km.

- Co proszę ? - Byłem równie zdziwony co chłopacy

- No to, że nie będziemy mieszkać w Manchesterze, tylko niedaleko Londynu.

- To czemu lecieliśmy do Manchesteru ???

- No bo musielibyśmy czekać 2 dni na lot do Londynu, wsiadamy w pociąg i jedziemy do Bishop's.

- Co to za zadupie - No i chuj bombki strzelił, Old Trafford nie będzie. Nie miałem pojęcia gdzie to jest, czy tam jest cokolwiek ?

- Oj nie narzekajcie, fajne miasteczko.

- A mają tam chociaż jakiś klub piłkarski ? Bo o innych rozrywkach raczej możemy zapomnieć.

- Coś tam jest...

Odnośnik do komentarza
Bishop's ? Co to jest za wieś ? Już mi się zaczął nie podobać ten wyjazd. Teraz jednak już nie było odwrotu. W pociągu nie było tak zle jak sądziłem, Zyta zabrała ze sobą lapka i mogliśmy chociaż co nieco dowiedzieć się o tym całym Bishop's


- Słuchajcie, coś takiego wyczytałem...


"Bishop's Stortford − miasto targowe, położone nad rzeką Stort w hrabstwie Hertfordshire, tuz przy granicy z hrabstwem Essex w Wielkiej Brytanii, ok. 30 mil na północ od Londynu i ok. 25 mil na południe od Cambridge. Jest najbliższym miastem dla lotniska Stansted od którego jest oddalone zaledwie ok. 4 mile na zachód. W 2001 ludność miasta liczyła ok. 35 000 mieszkańców. Znajdujące się przy łączących Londyn i Cambridge linii kolejowej i autostradzie M-11 Bishop`s Stortford jest najważniejszym ośrodkiem rejonu East Hertfordshire."


- Czyli co, będzie gdzie się poopalać, może jakieś dupeczki będą, mnie tam się podoba. - Jury oczywiście nie myślał o niczym innym jak o 'dupeczkach'

- Ja prawdę mówiąc, to deczko rozczarowany jestem, myślałem że zobaczę jakiś stadion duży, miałbym co wspominać - Powiedziałem do wszystkich i gdy spojrzałem na Arbuza, wiedziałem, że on myśli podobnie.

- Panowie - Wtrącił Staszek - nie jesteśmy Tu dla zwiedzania, wyrywania dup i innych tego typu zabaw. Skupmy się na znalezieniu roboty. Jak każdy coś znajdzie, to wtedy złożymy się na jakieś mieszkanko do wynajęcia.

- A masz jakiś pomysł jak to zrobić ? Może by do jakieś Ambasady się przejść co ?

- Jury kurwa, przecież jesteśmy w 35 tysięcznym miasteczku, myślisz, że jest tu Ambasada... - Czasem głupota Jureczka rozwalała mnie na łopatki. Sam nie kończyłem Oxfordów, no ale przy Jurym to ja jestem... gość

- Dobra, dojedziemy na miejsce, to pomyślimy.


Nie mam wielkiego porównania między Angielskimi kolejami a Polskimi, bo nimi jechałem może ze dwa razy i to we wczesnym dzieciństwie na kolonie. Podróż przebiegła jednak bardzo sprawnie i po kilku godzinach byliśmy na miejscu. Pierwsze co rzuciło się w oczy, to typowy dla tego kraju wielki zegar, który zwisał z poddasza dworca. Na szczęście nie czekało nas więcej niespodzianek typu 'a teraz jedziemy 250 km do domu'. Poszliśmy na piechotę. Musiałem komicznie wyglądać z tymi siatkami z Castoramy, więc co chwila poganiałem resztę, by nie narobić sobie większej lipy. Na miejscu czekali już rodzice Zyty, fajne dziadki nawet. Na pierwszy rzut oka wyglądali na szczęśliwych, ale chuj wie co sobie o nas myśleli, zwłaszcza że Jury przed samym wyjazdem ogolił się na łyso i wyglądał jak nie przymierzając ultras.


- Słuchajcie, to jest wasz pokój, spokojnie się pomieścicie...

- Arbuz na pewno, gorzej miał - wjebał się w słowo starszej pani Jury

- Aha... no więc tak... rozpakujcie się - Skwitowała uśmiechem przyszła teściowa Staszka.

- Jeszcze pytanie mam - Oczywiście ja musiałem o to spytać, bo reszta nie raczyła - Jak mamy się do pani zwracać, do pani i pani męża ?

- Mówcie mi słodziutka landrynka Bejbe! - Wszyscy wpadliśmy w śmiech, Arbuz mało co się nie posikał i nie zmarnował jednej z dwóch par gaci które zabrał - Nie no żartuje, możecie mi mówić Pani Beato a do mojego męża Panie Henryku.


Pani Beata wyszła z pokoju a My zaczęliśmy obmyślać plan na kolejne godziny


- To co robimy ? - Nie miałem pojęcia co teraz czynić, podobnie do kolegów.

- Nie wiem, no idziemy gdzieś na miasto się rozejrzeć, lukniemy co to za okolica nie ? Bedziesz tłumaczem, jedyny cokolwiek ogarniasz Angola.

- No za dużo też nie umiem, ale coś tam kumam.

- Dobra, powinno starczyć, ciekawe czy Zyta puści Staszka z nami.

- Powiemy staruszce, że zabieramy Stacha żeby nas oprowadził i już.


Tak też uczyniłem i po chwili obchodziliśmy we czwórkę całą okolicę. W ciągu kilkunastu minut obczailiśmy 2 bary, gdzie można by przesiadywać. Na koniec naszej 'wycieczki' znalezliśmy się pod stadionem klubu Bishop's Stortford. Stadion taki kaszankowaty, ale cóż się spodziewać po 6-ligowcu. Dałem radę wyczytać z tablicy, że kolejne spotkanie już jutro i wstęp tylko 5 funtów. Postanowiliśmy się przejść.

Odnośnik do komentarza
Po powrocie wypakowałem tylko 3 torby, bo 4 była po brzegi wypełniona budyniem, po który sięgnąłem rankiem kolejnego dnia. Po wczorajszym obchodzie Bishop's Stortford byłem nawet zadowolony. To nie to samo co nasze bloki oczywiście, ale no nie najgorsza okolica. Wstałem po 9, co mnie lekko zdziwiło. Może to to powietrze tak na mnie wpływa ? Może jakiś kogut zapiał o 6 rano a ja się rozbudziłem o 9... nie wiem. Tak czy inaczej nawet lepiej się stało, bo wybuliliśmy całe 20 funtów na dzisiejszy mecz miejscowych, który miał rozpocząć się o godzinie 12. Pora nieco dziwna jak na mecz ligowy. Całe szczęście bary otwarte od godziny 9, więc był czas skoczyć na małe co nie co. Staszek sporo zarobił na sprzedaży interesu, więc zadbał o asortyment na przedmeczową rozgrzewkę.


- Tylko nie spijmy się w trupa, bo nie dojdziemy do Stadionu - Ostrzegłem chłopaków, bo już widziałem jak Jury zaczyna wspominać czasy dzieciństwa ze łzami w oczach.

- No właśnie, Jury nie pijesz już dzisiaj, Arbuz Ty też.

- Ja też już nie piję, chce obejrzeć mecz a nie przespać 90 minut na krzesełku.

- Dobra zbierajmy się, bo pewnie będzie mała kolejka przed wejściem.


W tym momencie 'obudził' się Jury


- Yyy kolejka, jaka kolejka ? Staszek stawia kolejkę ? Bawimy się!

- Nie Juras idioto, idziemy pod stadion, mecz dziś pamiętasz ?

- No pamiętam, mam ze sobą akcesoria

- Jakie kurwa akcesoria???


W tym momencie Jury wyciągnął 2 kastety, ochraniacz na zęby, jakąś pałkę z pobliskiego parku i nóż kuchenny. Zdziwiłem się, gdy to samo zabrali ze sobą Staszek i Arbuz. W sumie też miałem ochotę na małą zabawę, ale o takim czymś nie pomyślałem. Gdy do stadionu mieliśmy jakieś 200 metrów, zaskoczyła nas mała ilość ludzi na ulicach. Tak po prawdzie, to bardziej przypominało to sceny z Westernów, gdy szliśmy dziarskim krokiem przez puste, zakurzone ulice. Jest, brama stadionowa ukazała się naszym lekko niemrawym oczom. Problem w tym, że nie było tam ani jednej osoby.


- Ty Buli, to napewno dziś ten mecz ?

- No wczoraj pisało, że Tommorow. No ale zobacz Staszek, tam ktoś się rozgrzewa.

- Dobra pierdole - Wtrącił Jury - Wbijamy się.


No i faktycznie, okazało się, że oprócz nas, na mecz przybyło jeszcze 8 innych osób. Miejscowi rozgrywali mecz ligowy z jakimś teamem o którym nawet w Football Managerze nie słyszałem. Gospodarze przejebali 0:4 i w sumie nic nam do tego, przecież im nie kibicowaliśmy, ale Jury pod wpływem procentów zapomniał chyba, że to nie jest Polska, Warszawa, Legia. Widząc cieszącego się nie wiadomo z czego trenera Bishop's ruszył z trybun na niego i z całym impetem wbił mu swoją pięść w zęby. Za chwile dołączyli do niego Arbuz i Staszek. Co niby miałem robić ? Poleciałem za nimi i się przyłączyłem...

Odnośnik do komentarza
"No i czego się k**wo cieszysz, ty jeb**y pedale spod Marriota, trenujesz ten klub, to powinieneś przeżywać z nimi porażki a nie się śmiejesz, ty skurwysynu jeb**y..."


Długo mógłbym cytować wiązankę Jurego, bo trwało to dobre 5 minut. Sztab ekipy Bishop's po całym zajściu nie wyglądał najlepiej, jakby to nie zabrzmiało, to stadion po akcji opustoszał, nawet ochrona spierdoliła. Swoją drogą niezła ochrona - dwóch 70-latków w uwalonych gnojem ogrodniczkach. Nie powiem, jak na pierwszą małą rozróbę, to niezle ich załatwiliśmy. Myślałem, że spokojnie wrócimy do domu, jak gdyby nigdy nic, ale Jury był w jakimś amoku.


- Buli tłumacz mu, żeby zaprowadził nas do prezesa tego syfu.

- No a po chuj ?

- Nie będzie taki śmieć jak on chodzić zadowolony po takim meczu.

- Ale co Ci do tego - roześmiałem się z Jurego, był taki zabawny, gdy wściekał się o byle gówno.

- Irytuje mnie takie olewanie sprawy. To jest futbol stary, najpiękniejsza gra na świecie. Tu są emocje, pot, krew i łzy. Powinien oddawać całe swoje serce w te ekipę. Tłumacz mu, żeby nas zaprowadził do tego szefa.

- Niech Ci będzie no - Uczyniłem to o co 'grzecznie' poprosił Juras. Siedziba też dupy nie urywała, taki barak postawiony na odjeb. Cała 'ekipa' odpowiadająca za bezpieczeństwo na terenie klubu, była na stadionie ( wspomniane dziadziusie ), więc nic nie stało na przeszkodzie, by zapukać do drzwi prezesa klubu.


Nie zdążyłem nawet się przywitać z tym człowiekiem, a Jury już wziął się za kolejnego. Złapał za habety prezesa Bishop's, przycisnął go do ściany i znów grzecznie poprosił, bym mu przetłumaczył, że on nie będzie tolerować takiego renera nieudacznika. Przetłumaczyłem, ale zarazem uspokoiłem Jurego. Powiedziałem, że usiądziemy i pogadamy normalnie. W trakcie rozmowy szefunio powiedział, że nie może go zwolnić, bo i tak nie ma innego trenera na jego miejsce. Nie ma ludzi, którzy chcieliby trenować jakiś zaściankowy klubik. Gdy przetłumaczyłem całość na Polski, Jury wyskoczył z iście zajebistym pomysłem.


- No to co za problem ? Niech bierze Ciebie na trenera, Ty nas na sztab i chuj.

- Słucham ?

- Nie słucham, tylko tak. Pomyśl Buli, nie dość, że posiedzimy trochę w piłce, będziemy mieć zajęcie, to jeszcze kwestia roboty się rozwiąże.

- No ale kurwa Jury, ja i trenerka ?

- No w fmie Legią wygrałeś niemal wszystko.

- No ale stary no nie żartuj... - W tym momencie przerwali mi Arbuz i Staszek. Oni również uważali, że to dobry pomysł. Ja wprost przeciwnie, ale co ja mogłem 1 na 3 ?


Byłem w szoku, gdy ten gość z radością zgodził się na tę propozycję. Powiedział, że i tak ten już stary trener zarabiał zdecydowanie za dużo. Dodał też, żebym się nie martwił o papierki trenerskie, bo w pełno takich formularzy w szafce.


To są jakieś jaja...


Fm 13 wersja 13.3.3

Baza Danych: Duża

Wybrane Ligi: Anglia (6), Belgia (3), Francja (4), Hiszpania (3), Niemcy (3), Polska (2), Portugalia (3), Włochy (4) - Grywalna jak na razie tylko Anglia

Klub: Bishop's Stortford


Jeśli ktoś czytał od początku, pewnie wyłapie pewien mały błąd, którego nie udało mi się wyłapać w całej tej historii, ale mam nadzieję, że wybaczycie małą wpadkę.

Odnośnik do komentarza
Porankiem kolejnego dnia wstałem, jak zawsze zjadłem budyń, i zastanawiałem się, czy mi przypadkiem mózg nie spłatał figla i czy to co się wydarzyło, to był tylko sen, czy jednak jawa. Od czego ma się jednak kumpli, szybko sprowadzili mnie na ziemie.


- Ty Buli, dawaj zbieramy się, idziemy tam do tego klubu, no... Staszek, jak on się nazywał ?

- Bishop's coś tam... Oj pierdolić to, dawajcie idziemy.

- No ale poczekajcie - stłumiłem te zbiorowa podjare - Macie jakiekolwiek pojęcie o tym, co będziemy robić ?


Tak jak myślałem nastała grobowa cisza a ja wyskoczyłem z takim sobie pomysłem


- Staszek, przynieś lapka od Zyty.

- A co, będziesz sprawdzał w necie jak się trenuje ?

- Nie idioto, masz tam chyba fma zainstalowanego nie ? Załączymy i cokolwiek sobie przypomnę.


Wybraliśmy byle jaki klub, wrzuciłem tam swoją taktykę, którą z Legii zrobiłem jeden z najmocniejszych zespołów w Europie, ustawiłem trening, żeby mieć jakiekolwiek o nim pojęcie i zagraliśmy kilka meczy. Wyszło nawet dobrze, więc z jakby to nie zabrzmiało optymizmem poszliśmy na stadion. Czekał tam już prezesiunio, który i tak był w naszych rękach. Powiedział, że zawodnicy przyjdą około 17:30, bo już wszyscy będą po robocie.


- Jak to po robocie ?

- Panie trenerze Buli, jesteśmy klubem półzawodowym. Tu nie mamy profesjonalnych umów z zawodnikami, choćbyśmy chcieli stać się zawodowym klubem, musielibyśmy awansować o wiele wyżej.

- Nie martw się gościu, damy rade - Jury dalej sądził, że to takie łatwe.

- No dobrze, mamy godzinę 15, co będziemy robić do tej pory ?

- O ile to panów w ogóle interesuje, może oprowadzę Was po całym obiekcie i co nieco opowiem o naszym klubie.


"Nasz klub został założony w 1874 roku. Sukcesów zbyt wiele nie mamy, ale w 1981 roku zdobyliśmy Angielskie FA Trophy. W tym samym roku wygraliśmy Angielską 1 ligę Centralną. Powtórzyliśmy ten wyczyn w 1994 roku i był to ostatni duży sukces naszego klubu. Nasz przydomek to The Blues, ale skąd ten przydomek, proszę mnie nie pytać. Nasz stadion może pomieścić nawet 4000 osób, ale siedzących miejsc mamy tylko 298..."


- 4000 osób ? A na poprzednim meczy było nieco ponad 10 ? Gościu, to trzeba zmienić.

- Ja wiem panie Jury, byłoby wspaniale, gdyby się to udało zrobić.

- Dobra dobra, My się już zajmiemy reklamą. Koniec tych pierdół o klubie, za ile ci amatorzy przyjdą.

- Panie Jury, jeszcze jakaś godzinka, ale powinni się już powoli zbierać.

- Panie... jak pan się w ogóle nazywa - Spytałem, bo tak gadamy sobie fajnie, sympatycznie a nie znam nawet imienia tego typa.

- Luigi Del Basso

- Znaczy makaron ?

- Jury kurwa, ogarnij się. Dobra panie Basso, a co z kaską ? Wiesz pan, ja mogę trenować, ale nie za darmo.

- Oczywiście, po treningu proszę przyjść do mojego biura wraz z kolegami, coś wymyślimy.


Po mieścinie wieść szybko się rozeszła, że miejscowy klub ma nowego trenera. Dlatego też na treningu zawodnicy zjawili się szybciej, niż Basso zapowiadał. Byli chyba najzwyczajniej w świecie ciekawi. Wiem, że 6 liga Angielska, to nie 3 Polska, ale czegoś takiego się nie spodziewałem.


- Ty Basso, jaja sobie ze mnie robisz ? Ty widzisz jak oni wyglądają ?

Odnośnik do komentarza
Sądziłem, że zobaczę grupę mężczyzn, którzy wyglądają normalnie, no może nie w garniturach, ale zadbanych no i w ogóle takich na poziomie. Tymczasem naszym oczom ukazał się żenujący widok. Ci ludzie wyglądali gorzej od rolnika, który dopiero co wrócił z obory. Kurwa no poważnie, musicie mi uwierzyć, że goście byli jacyś ujebani błotem a może i gównem. Tak czy owak mieli swoje stroje i na naszym pierwszym treningu musieli się godnie prezentować, inaczej Jurego znowu mogłoby ponieść. Dowiedziałem się też, że to co widzieliśmy wczoraj, to była ekipa młodzików tego klubu, dlatego kompletnie ich nie poznałem.


Bramkarze:





Troszkę pokopaliśmy z resztą na bramkę w której na przemian stali Penteney i Chambers. Obaj puszczali babola za babolem, ale lepiej wyglądał ten starszy i to raczej on będzie bronić. Arbuz w pewnym momencie zaproponował, by jego postawić na bramce i zgłosić do rozgrywek, ale chyba podziękuje. On przyda mi się do trenowania tych leszczy w kwestii strzelania na bramkę.


Prawa obrona:





Około 10 minut zastanawiałem się, który z nich jest lepszy. Ja i Jury uważaliśmy, że młodszy Lampe, Arbuz i Staszek widzieli tego lepszego w tym starszym. Jeśli skacowany Staszek mija niemal co chwila ten duet, to nie jest różowo.


Środek obrony:








Staszek chciał się pokazać szerszej publiczności i rozpoczął kolejną serię rajdów, tym razem na naszych stoperów. Mijał wszystkich, poza Ujahem i Dennisem-Baileyem. Spodobało mi się to, jak twardo potraktowali Stacha. Zaimponowali mi.


Lewa obrona:




Nie mam żadnego doświadczenia w kupowaniu piłkarzy. Poprosiłem makarona, by uaktywnił swoje znajomości (o ile jakieś ma) i znalazł mi 2 lewego obrońcę. Herd sam na pewno całego sezonu nie rozegra, ale muszę przyznać, że wyglądał niezle.


Środek pomocy:









Pamiętam, że w fmie grałem systemem 4-1-4-1 z dwoma środkowymi pomocnikami i jednym defensywnym. Ilość ludzi na tej pozycji nie powala, więc prezesiunio będzie musiał się bardziej napocić.


Prawe skrzydlo:






Na najsolidniejszego z tej trójki wyglądał Baker. Tym razem Jury wcielił się w rolę defensora i co prawda każdy go zdołał choć raz ominąć, ale Baker robił to z prawdziwą gracją, co nam się bardzo spodobało.


Lewe skrzydło:


Tu może grać co prawda Lewwis Spence, ale kolejne trudne zadanie przed Basso.


Napastnicy:




No w sumie to byliśmy w szoku, co w 6 lidze Angielskiej, na jakimś kompletnym zadupiu robi gość z Jamajki. Niby kopnąć umie, niby kilka goli strzelił na treningu, ale tym bramkarzom, to i ja strzelałem. Tu również potrzebuję więcej piłkarzy.


- Ty Basso, to już wiesz kogo masz mi załatwić tak ?

- Tak panie Buli, postaram się jak najszybciej sprowadzić nowych ludzi.

- No i to mi się podoba. Powiedz mi jeszcze, ile ludzi przychodzi na mecze pierwszej drużyny.

- Panie trenerze, jeśli zjawia się 200 osób, to jesteśmy bardzo zadowoleni.

- No to trzeba będzie zmienić, Jury mówiłeś coś wcześniej o jakieś reklamie ?

- No jasne, będziemy chodzić ze Staszkiem i Arbuzem od domu do domu i 'tłumaczyć' ludziom, że mają przyjść i kibicować. Ja mogę zająć się też oprawą na meczach.

- No i to mi się podoba.


Trening skończyliśmy po godzinie, choć trudno to nazwać zajęciami z drużyną. Każdy robił co chciał, z 5 piłek na całą ekipę, nasza czwórka zabrała 2, więc reszta miała 3 piłki do dyspozycji. Po tym wszystkim udaliśmy się do gabinetu, by omówić warunki naszej pracy.


- Dobra Basso, powiedz mi jak z naszymi zarobkami co ?

- Dobrze, czy 575 euro tygodniowo by pana zadowalało ?

- Zaraz zaraz, niech no policzę - o w dupe, to jest grubo ponad 2 tysie miesięcznie, wchodzę w to. Nawet gdyby chciał mnie zwolnić, to dostanie w zęby i zmieni zdanie. - No cóż, nie jestem wybredny, dawaj pan te umowę. Powiedz mi jeszcze, ile będzie zarabiać mój sztab.

- Dla sztabu mamy ustalone pensje od ponad 10 lat na tym samym poziomie, czyli 350 euro tygodniowo. Nie mogę tego zmienić, ponieważ taki przepis mamy w regulaminie.

- Staszek, wez policz, Ty miałeś bar, liczyłeś kasę to szybko policzysz. - Powiedział zawstydzony Jury.

- 1400 miesięcznie Jureczku.

- Eee spoko, przy takich zarobkach, to My się wyprowadzimy od starych Zyty już za miesiąc.


Basso powiadomił mnie także, że możemy zagrać jutro wewnętrzny sparing z rezerwami, ale ostrzegł, że tam grają tak cienkie bolki, że nawet nie mam co patrzeć na solidne wzmocnienia z tamtego składu. Będziemy mogli co nieco zasmakować tych emocji, które towarzyszą innym menadżerom.

Odnośnik do komentarza

Co za nerwy, co za emocje. Mój pierwszy mecz, mam nadzieję że nie zawiodę...

 

- Ej Buli ogarnij się, to sparing z naszymi rezerwami - uspokajał z uśmieszkiem na ustach Staszek.

- Człowiek, to nie jest Football Manager, by od tak podejść do tematu.

- Ale zrozum, że to są tępe chuje, oni i tak nie zrozumieją twojej taktyki. Będą biegać w ośmiu w kierunku piłki i taki będzie finał.

- No nie nie, tak nie będą biegać. Jury powiedział, że zadba o odpowiednią motywację przed meczem i nie pytaj mnie jak to zrobi, bo sam nie wiem.

 

W tym momencie usłyszałem z szatni rozpaczliwe wołanie o pomoc jednego z moich zawodników. Jakby nie inaczej Jury wytargał go za uszy i powiedział, że jeśli nie będą stosować moich poleceń, to każdy tak skończy.

 

- No to już mamy odpowiedz Stachu.

 

Po chwili przeszedłem do nakreślenia taktyki na to spotkanie.

 

- Dobra panowie. Nie oszukujmy się, wiedzy taktycznej nie macie za krzty, ale będziemy chcieli to zmienić. Żeby nie mieszać Wam w głowach, postanowiłem że będziemy grać jedną taktyką przez cały sezon. Jeśli nie będzie wyników teraz, to mam nadzieję, że będą pózniej jak już oswoicie się z tym ustawieniem. Taktyka 4-1-4-1 - takim czymś będziemy grali. Tylko Jamajczyk jest tu napastnikiem, więc jest to nieco wymuszone ustawienie. Jeden defensywny i dwóch środkowych pomocników, ale obaj włączający się w akcje ofensywne. Skrzydła, do Was mówię - będziecie sporo biegać. Nie ma opcji, żebyście nie wracali się, gdy rywal idzie z akcją, bo inaczej zajebie. Defy grają na swojej połowie, chyba że już naprawdę jest okazja do wyjścia z kontrą...

 

Tłumaczyłem im tak jeszcze ponad 20 minut i wątpię, by zrozumieli choćby połowę tego, co im przekazałem. Następnie gracze udali się na rozgrzewkę i...

 

- Ej Buli spójrz - zwrócił się do mnie Arbuz - przecież oni już nie mają sił. porozciągali się 20 minut i pot się z nich leje jak ze świni.

 

No faktycznie, nie wyglądali najlepiej, ale co ja mogłem na to poradzić ? nie mamy tu masażystów a sam nie będę tego robić, sory. Skład ustaliłem już w szatni i nikt nie robił większych kłopotów z tego, że usiadł na ławce. Też bym nie miał, gdyby nad głową stanął mi 2-metrowy Jury z bickiem 45 cm.

 

Penteney (Chambers 45) - Herd, Bailey Dennis (Francis 45), Ujah (Redgrave 45), Lampe - Cawley (Abdullahi 45), Spence (Baker 45), Johnson (Walter Lassen 45), Webb, Prestedge (Milton 45) - Sappleton (Sturrock 45)

 

Wraz z pierwszym gwizdkiem jakiegoś miejscowego stróża, oszalałem. Stałem od początku przy linii bocznej i krzyczałem na swoich "Bliżej siebie kurwa, bliżej siebie", "Ale dokładniej podawajcie", "Traf kurwa w tę zasraną piłkę!". Za każdym razem, gdy się odwracałem w kierunku ławki, widziałem podśmiechujki w moim kierunku, ale miałem na to wyje****. Akurat opierdalałem całą ławkę, że z szefunia nie wolno się śmiać, gdy Ujah posłał długą piłkę w kierunku Johnsona, który zapaśniczym chwytem powalił na ziemie obrońcę i wykończył akcję strzałem, którego rzadko kiedy można dopatrzeć się na Polskich boiskach. Wszyscy oszaleli, Arbuz skoczył na mnie, uczepił mi się nogi jak pies a ja biegnę z nim w kierunku Johnsona, rzucam się na niego, strzelec gola niemal nie zgnieciony przez cały skład. Na szczęście dał radę grać dalej. Ja nabuzowany dobrym początkiem nie zwalniam tempa, dalej szaleje przy linii bocznej. W całym tym szale zapomniałem o zerknięciu na zegarek - o kurwa, już 30 minuta, ale ten czas zapieprza. Piłka latała po całym boisku bez ładu i składu, każde przyjęcie piłki powodowało jej odskok od nogi gracza na 3 metry, po jednym z nich piłkę w polu karnym dostał Webb, zamknął oczy i strzelił, piłka leciała bardzo wolno, bramkarz moich rezerwy potknął się o własne nogi, widać było, że piłka nie wpadnie do bramki, ale odbiła się od wystającej kępki trawy, zmieniła tor lotu i... GOOOOOL !!! Znowu szał, znowu zbiorowa niemalże erekcja, czułem się jak pan świata. Musiałem chwilę odsapnąć, bo kondycji to ja nie miałem za grosz. Ostatnie minuty pierwszej połowy przesiedziałem na ławce, zajadając się budyniem, który przygotowałem jeszcze przed meczem.

 

Przerwa: Dobra robota panowie, było trochę fuksa, ale ważne że prowadzimy. Webb, Ty za samo nazwisko powinieneś nie grać, ale twoje szczęście, że to wpadło. Defy dobrze jest, tamci nie oddali żadnego strzału. Większość z Was już zdycha, będą zmiany.

 

Dobra jedziemy z drugą połową, ja już świeży i znowu w swoim świecie. "Ciśniemy ich ciśniemy !!!" krzyczałem cały czas, chciałem widzieć ekipę gryzącą trawę. Nie było czasu nawet potrenować stałych fragmentów gry, więc byłem ciekaw jak rozegrają rzut rożny. Herd wrzuca na krótki słupek, zbiega tam Francis i GOOOL ! Pogrom w pierwszym meczu pod moją wodzą, dawać mi tu Manchester United - pomyślałem sobie. Znów odprawiłem typowy dla siebie taniec połamaniec niczym na domówce po pijaku u takiej jednej znajomej. Znów się uspokoiłem, wiedziałem że debiut wypadnie okazale. Spokojnie już oglądaliśmy mecz z ławki, ale kolejny wybuch radości już w 83 minucie, gdy Milton nadspodziewanie sprytnie zagrał do środka do Webba, tym razem nie potrzebował pomocy rzeczy martwych i bardzo dobrym plasowanym strzałem podwyższył na 4:0. Wszyscy zabraliśmy już swoje manele z ławki i zaczęliśmy kierować się do szatni, gdyż sędzia doliczył tylko minutę a ja sądziłem, że i tak skończy równo w 90 minucie. Jeszcze na chwilkę odwróciłem się w kierunku boiska i dojrzałem, jak Abdullahi przyjmuje piłkę na 30 metrze i oddaje potężną bombę w samo okienko bramki rywali. CO ZA GOOOOOOL! krzyknąłem, rzuciłem wszystko na ziemię i ruszyłem z gratulacjami w kierunku Abdula. Pogratulowałem mu i powiedziałem, że takie gole to ja widziałem tylko na orliku w Polsce.

 

27.06.2012 r. Mecz towarzyski

Woodside Park, Bishop's Stortford

Bishop's Stortford - Bishop's Stortford II 5:0

 

Po spotkaniu pogadaliśmy sobie jeszcze z Włochem.

 

- Brawo panie Buli, świetny wynik i świetna gra.

- No ja to wiem panie Basso, niech mi pan powie lepiej, czy załatwił pan jakiś ludzi do klubu ?

- Oczywiście, kilku graczy przyjedzie na testy do nas, będziecie mogli panowie sami sprawdzić ich umiejętności.

- Ale na tę pozycję na które potrzebuje zawodników ?

- Dwóch napastników, lewy obrońca, środkowy pomocnik i jeszcze jeden zawodnik, który może grać w środku pola, ale i na lewym skrzydle. Mam nadzieję, że nas nie wykiwają, i przyjadą.

- No i ja też taką mam nadzieję.

Odnośnik do komentarza

Radość z wygranej w meczu przeciwko naszym rezerwom, była naprawdę ogromna. Myślałem, że nic mi jej nie popsuje, ale minęła ona w momencie gdy w swoje ręce na kartce A4 otrzymałem nasz terminarz na najbliższe tygodnie.

 

- Ej zaraz Basso, ale My kolejny mecz gramy za miesiąc, o co Tu chodzi ?

- Panie trenerze, no taka sytuacja nie fortunna akurat się przytrafiła no i...

- Milcz makaronie! Masz nam Tu zorganizować dodatkowo 3 sparingi, najbliższy za tydzień.

- Dobrze, postaram się... Jeśli mogę jeszcze coś powiedzieć...

- Ale szybko, bo jestem wkurwiony.

- Na testy przyjechało dwóch napastników, więc będziecie mogli panowie przetestować ich. Niestety boczny obrońca i jeden ze środkowych pomocników wybrali inne kluby.

- No to kurwa szukaj dalej, na co czekasz ?

 

Włoch zapewnił mnie, że znajdzie mi piłkarzy na pozycje, które są słabo obsadzone. Kilka dni pózniej poinformował mnie o zorganizowaniu sparingu. Zagrać mieliśmy z Kettering Town. Oczywiście kompletnie nie znaliśmy rywala, ale Basso mówił, że są na pewno słabsi od nas i że powinniśmy wygrać z palcem w dupie. Mecz odbył się na wyjezdzie, więc skorzystaliśmy z klubowego Autokaru, który kiedyś został kupiony ze zbiórki pieniędzy mieszkańców Bishop's.

 

- Dobra chłopaki, to będzie trudniejsze spotkanie od meczu z rezerwami. Gramy na wyjezdzie i nie wiemy jak oni grają, macie być skoncentrowani. Wszyscy są dysponowani, czy kogoś brakuje ? - Spytałem, bo kogoś mi brakowało.

- Buli - odezwał się Jury - Ten środkowy def, Dennis czy jakoś tak, złapał jakąś amebę i przyniósł wcześniej prezesowi zwolnienie lekarskie na 2 tygodnie.

- Czemu ja się dowiaduje ostatni ? Dobra mniejsza z tym. Zagramy z nowym napastnikiem, więc nie traktujcie go byle jak, tylko normalnie mu podawajcie, zobaczymy co potrafi. Drugi nowy napastnik, na ławce zaczniesz i wejdziesz w drugiej połowie.

 

Penteney (Chambers 45) - Lampe (Cawley 45), Francis, Redgrave (Ujah 45), Herd (Sappleton 54) - Milton (Weeb 45), Abdullahi (Johnson 45), Prestedge, Lassen (Sturrock 45), Spence (Baker 45) - Sheppard (Riley 45)

 

Byliśmy w gościach, więc trzeba było jakoś wyglądać. Założyłem najlepszy ciuch jaki tylko miałem, zajebałem włosy na żel i strugałem bogatego. Zrobiłem wrażenie na miejscowych kibickach, ale tym razem się opamiętałem i skupiłem na meczu. Znowu dobrze graliśmy z tyłu, gospodarze nic nie potrafili stworzyć. Krzyczałem do obrońców, żeby grali długie piłki do napastnika. Piłkę miał przy nodze Lampe. Wrzucił balona do przodu, piłka poleciała za plecami obrońców rywali, Sheppard przyjął z gracją i opanowaniem piłkę, poprawił ją sobie jeszcze 2 razy i GOOOOL !!! Spojrzałem na Włocha, który również wybrał się na to spotkanie i uniesionym kciukiem mu pogratulowałem, że udało mu się namówić na testy takiego zioma. Wszystko było świetnie, może nie mieliśmy przewagi w posiadaniu piłki, ta statystyka na oko była wyrównana, ale w 38 minucie jakiś piłkarz gospodarzy z pod linii bocznej, niemal z połowy boiska kopnął w kierunku naszej bramki. Penteney chyba akurat wiązał buta, bo nawet nie zareagował, gdy piłka wpadła tuż obok niego. Przebiegłem przez boisko, załapałem go za mordę i powiedziałem, że jest skończony. Chwile pózniej gospodarze mieli rzut rożny, jakimś cudem wybiliśmy z pola karnego piłkę i miał ją przy nodze Redgrave. Wydarłem ryło, żeby grał długą do napastnika, na szczęście mnie usłyszał. Sheppard poczekał na kolegów, wrzucił do wbiegającego na pełnej kurwie Prestedge a ten jak nie zajebał... Myślałem, że przerwie siatkę w bramce. Wyszliśmy z kontrą lepiej, niż Real Madryt.

 

Przerwa: Bramkarz, coś Ty odjebał ? Stary, nie możesz tak się zachowywać. Musisz zejść. Sheppard bardzo dobrze, ale zejdziesz w przerwie, dam zagrać drugiemu testerowi. Większość też do zmiany, niech pograją wszyscy. Ogólnie jest dobrze, ale skupienie kurwa skupienie!!!

 

Moja defensywa zaczęła jakoś niemrawo, dopuszczali do strzałów gospodarzy. Szalałem ze złości, krzyczałem do nich, żeby się uspokoili, nie wybijali na pałe. Udało się się ich nieco ogarnąć i znów graliśmy swoje. W 50 minucie Drugi z nowych napastników Riley miał sporo miejsca. Byłem pewien, że będzie strzelać a tu niespodziewanie zagrał w uliczkę do Cawleya. Już się chciałem cieszyć, ale przegrał on pojedynek z bramkarzem. Machnąłem ręką, spuściłem głowę i zacząłem kurwić pod nosem jak można było to tak zepsuć. Nagle słyszę radość, CO ? GDZIE ? JAK ??? Johnson dobija piłkę do pustej bramki i jest 3:1. Skąd on się tam wziął ? nie miałem pojęcia, ale cieszyłem się jak dziecko na widok lizaka. Trzy minuty pózniej patrzę, a Herd pada na ziemie i zwija się z bólu. Patrzę na ławkę - napastnik i dwóch bramkarzy i co teraz ? Dobra, no musi wejść Jamajczyk i zagramy na dwóch napastników a z tyłu co będzie to będzie. Było w miarę dobrze, udało się nie stracić bramki i wygraliśmy 3:1. Szkoda tego babola Penteneya.

 

06.07.2012 r, Mecz towarzyski

Nene Park, Irthlingborough, 317 widzów

Kettering Town - Bishop's Stortford 1:3

 

- No i co z Herdem ? - Spytałem ze strachem w oczach, przecież to jedyny lewy obrońca w zespole.

- Z Herdem nic, nic mu nie jest.

- Nie rozumiem.

- No nic mu nie jest, To Redgrave jest kontuzjowany, naciągnął coś w kolanie i wypada na dobrych kilka tygodni.

- A gdzie on w ogóle gra ? Jeszcze nie ogarnąłem dobrze pozycji ich wszystkich.

- Środek obrony.

- No to lipa trochę, Włoch musi szukać kolejnego na testy. A tego Shepparda może mi już kontraktować, wystarczy mi to co zobaczyłem w tej jednej połowie.

 

Nowym piłkarzem Bishop's Stortford został Tyler Sheppard. Wiele sobie obiecuję po nim, bo jest to mój pierwszy w karierze transfer i nie chciałbym, żeby od razu był klapą.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...