Skocz do zawartości

Ciekawe wyzwanie


CancuN

Rekomendowane odpowiedzi

Jakim cudem tak zasłużony klub jak Le Havre, tuła się po niższych ligach? Być może nigdy nie był na topie, nie osiągał znaczących sukcesów, ale przecież jest to najstarszy zespół na krajowym podwórku, a i jeden z najbardziej wiekowych na świecie! Słynie z niesamowitej szkółki piłkarskiej, spod skrzydeł której wyrosło kilku światowej klasy piłkarzy. Władze robią wiele, żeby zespół wrócił na właściwe tory i przypomniał się piłkarskim kibicom. Nie ukrywam, że w momencie podpisywania kontraktu byłem niesamowicie podekscytowany. Nie chodziło mi o wielkie pieniądze, o konieczność pracy z najlepszymi na świecie. Plan jest inny. Mozolna i skuteczna odbudowa renomy potrwa kilka lat, jednak na to jest czas. Co ciekawe, choć media spekulują miejsce pod koniec pierwszej dziesiątki, to jednak prezes zaznaczył ledwie dwa warianty umowy. Jedną jest awans, a drugą zwycięstwo w lidze. Ciekawy i ambitny pomysł spotkał się z akceptacją ze strony Speedy’ego Gonzaleza. Teoretycznie tylko nieliczni znają jego prawdziwe dane, lecz w świecie futbolu znany jest jako Speedy. Można też powiedzieć, że decyzja mojego, nowego pracodawcy była dziwna, ale dla mnie korzystna. Na stołek pchało się kilku trenerów z dużo większym bagażem doświadczeń, jednak pracę dostałem ja. Kto wie, czy największy wpływ nie miał tutaj przedstawiony z góry plan rozwoju klubu oraz jasne i zrozumiałe cele na najbliższe lata. Awansują ledwie trzy zespoły, także będzie bardzo ciężko. Z prezesem ustaliliśmy, że w przypadku braku awansu nie zostanę zwolniony, jeśli klub pokaże się z dobrej strony, a jedynie pech przeszkodzi nam w odniesieniu kluczowego celu. W innym przypadku czeka mnie nie zwolnienie, a samodzielna dymisja. Jak to się jednak wszystko potoczy, dowiemy się niebawem…

 

Kontrakt podpisałem na dwa lata z możliwością jego przedłużenia, ale oczywiście i zerwania. Cztery tysiące Euro tygodniówki, to zdecydowanie więcej, niż się spodziewałem. W taki właśnie sposób prezes chce wyciągnąć ze mnie najwyższy szczebel poświęcenia i ambicji. Nie powiem, pomysł godny futbolowego świata. Patrząc na klub, jest to w pełni profesjonalna ekipa, występująca na co dzień na Stade Jules Deschaseaux mogącym pomieścić ponad szesnaście tysięcy kibiców. Szkoda jedynie, że musimy ten obiekt wynajmować, co kosztuje klub 350 tysięcy Euro rocznie. Taki scenariusz będzie miał miejsce jedynie przez rok, bowiem pierwszego czerwca 2012, przenosimy się na Stade de la Porte Oceane o pojemności 25000 miejsc. Już nie mogę się doczekać tego wydarzenia i obyśmy uczcili to awansem na najwyższy pułap ligowych rozgrywek we Francji.

Na poprawienie wizerunku zespołu dostałem 975 tysięcy Euro i 125 tysięcy tygodniowego budżetu, z którego w chwili obecnej wykorzystujemy 4/5.

Zapowiada się ciekawe wyzwanie, ale czy mu podołam?

 

Football Manager 2012

12.2.2 + plik Bartka Summer 1.2

Baza: duża + piłkarze z najwyższych lig w Afryce

Ligi: Anglia (4), Francja (3), Niemcy (2), Włochy (2), Holandia (2), Polska (2), Hiszpania (3)

Zasady: własne, liczy się dobra zabawa bez używania wspomagaczy i S&L

Odnośnik do komentarza

Po zapoznaniu się z pracownikami klubu, trzeba było przejść do zawodników. Ciężko bez żadnej wiedzy określić przydatność każdego z osobna. Dlatego bardzo pomocna była praca nowego asystenta, który przygotował mi informację na temat poszczególnych piłkarzy. Przez kilka godzin je studiowałem i przyglądałem się pierwszym treningom, które prowadził jeszcze Patrice Monteilh. Nie wiem, jak długo ten gość zagrzeje miejsce pod moimi skrzydłami, jednak roszady personalne sztabu szkoleniowego zrzucam na drugi plan. Przede wszystkim muszę przygotować zespół, który już za kilkadziesiąt godzin wznawia kontakt z futbolem i rozegra kilka spotkań sparingowych.

 

Po wstępnych analizach doszedłem do wniosku, że na chwilę obecną nie przesuwam nikogo z zespołu rezerw, ani juniorów do pierwszego garnituru. Jeśli ktoś okaże się być gwiazdą, to wtedy dostanie taką szansę. A co słychać w tej, najważniejszej części Le Havre?

 

Na pozycji bramkarza mam dostępnych trzech grajków. Johny Placide (23l./Francja/7/0U-21) prezentuje się zaskakująco dobrze. Na treningach pokazuje wysoki poziom wyszkolenia i stawia dość sporą przeszkodę dla swoich kolegów po fachu. Romain Lejeune (20l./Francja/-) to zdecydowanie najsłabszy punkt obsady bramkowej. Romain musi w chwili obecnej dostał informację, że musi pogodzić się z rolą głębokiego rezerwowego i ostro wziąć się do pracy, jeśli w ogóle chce założyć nasz trykot. Natomiast Zacharie Boucher (19l./Francja/-) jest największą nadzieją. Najmłodszy i jednocześnie ogłoszony największym talentem zawodnik, będzie konkurował z Johnym o miano pierwszoplanowej gwiazdy zespołu.

 

Plany: Tak jak już wspomniałem, o miejsce w składzie konkurować będzie dwóch zawodników. Nie mamy również potrzeby, żeby się tu wzmacniać.

 

Benjamin Genton (31l./Francja/-) przez kilka ostatnich lat z powodzeniem reprezentował barwy Lorient, a więc zespołu sklasyfikowanego dużo wyżej w krajowej hierarchii. Powinien być ostoją defensywy, ale za rywali ma kilku ciekawych zawodników. Clevid Dikamona (21l./Francja/-) z pewnością nie należy do takowych, ale swoje szanse również dostanie, ponieważ asystent twierdzi, że ma pokaźny zapas w swoich umiejętnościach i jeśli tylko je potwierdzi… Loic Nestor (22l./Francja/5/1U-21), to chyba najbardziej rozpoznawalny, wśród naszych zawodników gracz. Ledwo co podpisałem kontrakt z zespołem, a już musiałem odganiać potencjalnych nabywców. Będzie mi bardzo ciężko zatrzymać go w klubie, a postaram się zrobić wszystko! Cyriaque Louvion (23l./Francja/2/0U-21) – to głównie z nim konkurować będzie najbardziej doświadczony Genton. Cyriaque głośno puka do drzwi pierwszego składu. Kevin Mendy (20l./Francja/-) jest pierwszym, z typowych skrzydłowych w defensywie. Kevin najprawdopodobniej będzie jedynie rezerwowym, bowiem Jonathan Rivierez (22l./Francja/-) prezentuje się zdecydowanie lepiej. Dwa lata doświadczenia i szkolenia więcej, zrobią w tym wypadku dość sporą różnicę. Maxime Le Marchand (21l./Francja/-) jest natomiast jedynym, który może występować po lewej stronie obrony. Póki co, pozycję ma niepodważalną, ale z drugiej strony też ciężko będzie mi znaleźć kogoś lepszego.

 

Plany: Tutaj z pewnością przydadzą się zawodnicy, którzy zwiększą rywalizację do walki o skład. Przede wszystkim potrzebujemy kogoś, kto będzie w stanie biegać po lewej flance, ale nie pogardzimy jeszcze jednym, dobrym, środkowym defensorem.

 

Julien Francois (31l./Francja/-) w swojej historii grał już w kilku klubach, jednak najdłużej reprezentował Metz. Jest typowym pomocnikiem defensywnym, co przy mojej taktyce może mieć niepodważalne znaczenie. Mimo swoich umiejętności ma jednak dwóch, znakomitych zawodników. Distel Zola (22l./Demokratyczna Republika Konga/2/0a) jest reprezentantem swojego kraju, a Pierrick Rakotoharisoa (20l./Francja/-) szalenie uzdolnionym, miejscowym. Będzie ciężko wybrać tego najlepszego, ale i tak wszyscy powinni dostać szansę. Jean-Pascal Fontaine (21l./Francja/-) jest kolejnym z puli graczy, których w ciemno mogę wystawiać w pierwszym składzie. Czuje się dobrze zarówno w środku, jak i na prawym skrzydle, co daje mi spore pole do manewru. Walid Mesloub (25l./Algieria/1/0a) to taki sam typ zawodnika, co Fontaine z podobnymi umiejętnościami. Cieszę się, że mam dostęp do tak wyrównanych graczy. James Fanchone (31l./Francja/-) to typowy gracz, który nastawiony jest na ofensywę. Schodzący napastnik, albo typowy, wysunięty snajper. Gdzie dostanie swoją szansę, to się jeszcze okaże. Mathieu Lagarrigue (22l./Francja/-) jest najsłabszym zawodnikiem z formacji ofensywnych pomocników. Póki co, zostawię go w roli rezerwowego, ale jeśli pojawi się konkretna oferta, to nie zawaham się jej podpisać. Po lewej zaś stronie śmigać mogą Alexandre Bonnet (24l./Francja/4/1U-21), jak i Riyad Mahrez (20l./Francja/-). O ile ten pierwszy posiada wielkie, jak na ten klub umiejętności, to jednak Mahrez ma większe szansę na karierę. Jest niesamowicie uzdolnionym piłkarzem, który głośno zapowiada walkę o wygryzienie Bonneta ze składu. Ciekawie się to zapowiada.

 

Plan: Sytuacja kadrowa jest w tej chwili stabilna. Ba, będę miał nawet ogromny problem z wyborem zawodników na poszczególne formacje, bowiem wszyscy (oprócz tego jednego Lagarrigue) są na bardzo dobrym poziomie.

 

Yohann Riviere (26l./Francja/-) jest jedynym napastnikiem, którego mamy na stałe w zespole. Pozostała dwójka, a więc Paul Alo’o Efolou (27l./Kamerun/7/0a) i Fode Koita (20l./Francja/3/0U-21) są wypożyczeni. Mimo, iż poziom tej trójki jest bardzo zbliżony i wysoki, to jednak poszukuję jeszcze jednego zawodnika do kolekcji.

 

Plan: Zakontraktować na ten rok jeszcze jednego snajpera.

Odnośnik do komentarza

Okres przygotowawczy był dla nas bardzo pracowity. Przede wszystkim długi czas spędziłem na dostosowaniu taktyki pod zawodników, którymi dysponuję. Wymyśliłem coś, co w efekcie końcowym daje oszałamiające wręcz efekty. W każdym niemal spotkaniu (oprócz ostatniego) nasza przewaga w statystykach nad rywalem jest ogromna, często przekraczająca dwukrotność. Przede wszystkim liczę tutaj ofensywne sytuacje, no i bramki, których strzeliliśmy dość sporo.

Łącznie rozegraliśmy sześć spotkań sparingowych. Taka ilość w zupełności wystarczyła, by w miarę upływu czasu zawodnicy dostosowali się do nowych poleceń taktycznych, oraz systemu myślowego podczas gry.

 

Le Havre AC – Le Havre AC II 0:0

To było dość spore nieporozumienie, bowiem rywale oddali w trakcie całego spotkania ledwie dwa strzały na bramkę, co w porównaniu do naszych jedenastu, było marnym wynikiem. Co z tego, jak my ani razu nie uderzyliśmy w światło bramki i stąd taki rezultat. Nie zganiłem jednak podopiecznych, tylko czekałem na dalszy rozwój wydarzeń. Dodam jedynie, że mecz kończyliśmy w dziesiątkę z powodu czerwonej kartki dla Dikamony.

 

Lugano – Le Havre AC 1:4 [L. Baldo 15’ – Y. Riviere 10’, P. Rakotoharisoa 32’, P. Alo’o Efoulou 45’+1, L. Traore 74’]

Niespodzianka dość spora, bowiem rywal był dość sporym wyzwaniem. O końcowym wyniku przesądziła jednak skuteczność, która stała na wysokim poziomie. Cieszyły zdobyte bramki, ale również i gra w defensywie, gdzie niemal wszystko czyściliśmy. Jedyny gol dla gospodarzy, padł po uderzeniu z trzydziestego metra w samo okienko, co jak się okazało, nie było zamiarem piłkarza chcącego jedynie dośrodkować. No cóż, bywa i tak. W tym mecz świetnie zaprezentował się Rakotoharisoa, który rozegrał mecz na pozycji rozgrywającego.

 

US Quevilly – Le Havre AC 1:2 [M. Jouan 43’ – J. Fanchone 78’, J.P. Fontaine 89’]

Mimo tego iż wynik przez większość spotkania był dla niekorzystny (nawet ten bezbramkowy remis), to jednak wyszliśmy obronną ręką z opresji. Świetna końcówka, wzmożona ofensywa i dwa gole w ciągu ledwie dziesięciu minut spowodowały, że kolejny mecz wygrywamy.

 

Fortuna Sittard – Le Havre AC 0:3 [P. Alo’o Efoulou 22’, A. Bonnet 28’, J. Fanchone 86’]

Rywal zdecydowanie najtrudniejszy do tej pory, odprawiony z kwitkiem i to na obcym dla nas terenie. Świetny mecz, gdzie zastosowałem lekkie zmiany w taktyce. Zawodnicy mieli zakaz przetrzymywania piłki. Chciałem, by ta chodziła od nogi do nogi, by wymęczyć przeciwnika. Faktycznie, rywale w drugiej odsłonie już słaniali się na nogach, a my spokojnie kontrolowaliśmy przebieg spotkania. Gdybym zarządził ofensywną szarżę, to pewnie byłoby i z 7, a może 8 do zera. Ogromna przewaga spowodowała to, że powoli można czuć się pewnie na stanowisku, mimo braku doświadczenia.

 

Le Havre AC – Hannover 2:0 [W. Mesloub 8’, P. Alo’o Efoulou 22’]

Był to zdecydowanie najlepszy mecz, jaki zagraliśmy podczas przygotowań do sezonu. Rywale nie mogli znaleźć sposobu, by przedrzeć się przez zasieki defensywne, ustawiane dzisiaj aż przez sześciu zawodników. Dodatkowo mieli problemy z pokryciem skrzydłowych, którzy w roli schodzących napastników zrobili odpowiednie zło. Przewaga z przodu, jak i z tyłu zaowocowała wspaniałym rezultatem i pochwałą od menadżera przeciwników. Sam Sobiech podszedł do mnie po spotkaniu i stwierdził, że wykonałem fantastyczną robotę, za co mu gorąco podziękowałem.

 

Le Havre AC – PSG 0:2 [T. Silva 18’, K. Gameiro 83’]

Bardzo trudny rywal i wynik zdecydowanie gorszy od gry. Świetnie wychodziły nam założenia taktyczne, ale nieupilnowanie Silvy podczas rzutu rożnego daje im pierwsze trafienie. Ogólnie wszystko wyglądało dobrze i byłem zadowolony z postawy moich chłopaków. Szkoda, że pod sam koniec święto zepsuł nam Panandetiguiri, który podając do bramkarza obsłużył nabiegającego Gameiro. Trudno, ale nie ma co narzekać. Pokazaliśmy, że mamy jaja, co dobrze wróży przed zbliżającymi się spotkaniami o stawkę.

 

Natomiast jeśli chodzi o transfery, to sukcesem numer jeden jest utrzymanie w klubie wszystkich, ważnych zawodników. Notoryczne odrzucanie ofert za Nestora było nieco męczące. W końcu ustaliłem, że zawodnik jest do kupienia za kwotę sześciu milionów i głosy ucichły. No coż… Nie sprzedaliśmy nikogo, ale wcale z tego powodu nie marudziłem.

Jeśli chodzi o zakupy, to sprowadziłem czterech zawodników. Lamine Traore (28l./Burkina Faso/29/3a) zakontraktowany został za darmo. Wypatrzyłem go w kadrze narodowej jako pozycja bez klubu. Umiejętności całkiem dobre, aspirujące do gry w pierwszym zespole, dlatego bez wahania zaoferowałem mu pracę. Drugim piłkarzem, ściągniętym na tej samej zasadzie jest wspomniany już wyżej Madi Panandetiguiri (27l./Burkina Faso/26/1a). Obaj Burkińczycy są graczami usposobionymi defensywnie, co nam się przyda. Ten dodatkowo, jest w stanie grać na obu flankach, co już w ogóle mi się podobało. Niestety, jak do tej pory nie wdrążył się w myśl taktyki zespołu. Często opóźnia grę, traci futbolówkę i wykonuje głupie ruchy. Ale jednak mimo wszystko liczę, że za niedługo się to zmieni. Potrzebowałem jeszcze kogoś na lewą stronę defensywy, by być w pełni szczęśliwym. W Ashanti Gold wypatrzyłem dobrze rokującego Yusifa Aziza Abdula (19l./Ghana/-), za którego zapłaciłem 170 tysięcy. Młody i perspektywiczny, a jednocześnie już teraz posiadający umiejętności, które pozwolą mu na walkę o pierwszy skład. Póki co ostatnim i najdroższym zakupem, było ściągnięcie z SuperSport Utd Kermita Erasmusa (21l./RPA/1/0a) za 550 tysięcy. Kosztował krocie, ale chyba było warto. Rozegrał jedynie dwa ostatnie sparingi, bramki nie strzelił ale siał niemałe zagrożenie, szczególnie w pojedynku z PSG. To właśnie z nim Sirigu miał największy kłopot. Uważam, że będzie to nasz podstawowy snajper w tym sezonie.

Odnośnik do komentarza

22.07.2011

 

Wreszcie przyszedł długo oczekiwany dzień debiutu za sterami Le Havre. Po udanym okresie meczów sparingowych myślę, że zamknąłem wszystkim usta i przekonałem do swojej osoby. Pokazałem, że w krótkim czasie z przeciętnego zespołu można zrobić team, walczący z powodzeniem przeciwko ekipom, lepszym od siebie. To jednak nic nie znaczy. Dopiero teraz mecze o stawkę pokażą, co tak naprawdę osiągniemy. Na dzień dobry trzeba stawić czoła ekipie RC Lens, w ramach pierwszej rundy Coupe de la Ligue. Losowanie nie było dla nas szczególnie miłe, ale przecież to jest futbol. Wraz z zarządem ustaliliśmy, że wszystkie siły skupiamy na ligę, a w pucharach możemy odpuścić. Ambicja jednak podpowiada, że przecież odpaść w pierwszej rundzie, to wstyd! Dlatego po rozmowach postanowiliśmy powalczyć. Motywacji zawodnikom nie brakowało, dlatego o sprawy przyziemne się nie boję. Więcej złego mogą zrobić kontuzje, które już na wstępie wykluczyły kilku graczy.

 

Skład:

J. Placide, M. Panandetiguiri, L. Nestor, C. Louvion, Y.A. Abdul, J. Francois, P. Rakotoharisoa, W. Mesloub, A. Bonnet, K. Erasmus, P. Alo’o Efoulou

 

Szczerze powiedziawszy byłem zdumiony grą swoich podopiecznych. Wyglądało to tak, jakby rywale byli totalnymi amatorami, zlepkiem jakiś pseudo piłkarzyków, którzy w niedzieli przyszli sobie pokopać na orliku. Rozpracowywaliśmy do cna, ale jedynym problemem był wynik. Już w pierwszym kwadransie mieliśmy dwukrotnie ogromnego pecha. Pierw po bezpośrednim uderzeniu Meslouba z wolnego, futbolówka zatrzepotała na poprzeczce, a chwilę później po wspaniałym wyjściu do górnej piłki Bonneta, ten z dwóch metrów posłał ją nad siatką. Kolejny jednak raz, najsłabszym punktem zespołu był Panandetiguiri. Zaczynam się zastanawiać, co mu nie pasuje. Powinien teoretycznie być ostoją defensywy, a tymczasem niemal każdy jego kontakt z piłką kojarzy się z czymś głupim. Jak nie zaczyna się kiwać przy polu karnym, to posyła podanie wprost pod nogi nabiegającego rywala. Czy to ma sens? Po zmianie stron dokonałem dwóch roszad. Miejsce Louvion’a i Erasmusa zajęli odpowiednio Genton, oraz Riviere. Plan na granie pozostał taki sam, bo wszystko nam wychodziło, jedynie brakowało skuteczności. Wielka radość pojawiła się w 54 minucie. Prostym i płaskim podaniem Rakotoharisoa uruchomił bardzo aktywnego Efoulou, który przebiegł z futbolówką kilka metrów i posłał ją potężnym uderzeniem pod poprzeczkę. Bramkarz, choć wyczuł intencję strzelca, był zupełnie bez szans na skuteczną interwencję. Pierwszy, najgorszy stres odszedł w niepamięć. Chwilę później mamy jednak wyrównanie. Przepiękne uderzenie zza pola karnego oddał Guezoui i Placide nawet się nie ruszył. O ile pierwsza odsłona trzymała w napięciu, tak ta dała nam bramki. Dziesięć minut po wyrównaniu, znów wyszliśmy na prowadzenie. Ponownie w roli głównej pojawiła się dwójka Rakotoharisoa-Efoulou i w tej samej kolejności wykonała zabójczy cios. Na ostatni kwadrans miejsce najsłabszego wciąż Panandetiguiriego pojawia się Dikamona. Dosłownie sekundy później z boiska wylatuje Abdul i mecz kończyć będziemy w dziesiątkę. Francois cofnął się do linii obrony i tak oto nadal mieliśmy czterech defensorów, jedynie bez rygla przerywającego każdą akcję. Rywale chcieli to wykorzystać, jednak to właśnie w takich momentach wszystkim zawodnikom chce się grać, wracać do defensywy i pomagać. Świetna praca zespołowa i pojedyncze podrygi doprowadziły do czerwonej kartki dla jednego z rywali i stan osobowy się wyrównał. Co z tego, jak przy mniejszej ilości zawodników rywale jeszcze raz przeprowadzili kontrę i w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry, ponownie wyrównali. Potrzebna była dogrywka. Zawodnicy byli potwornie zmęczeni, a dodatkowo Bonnet zmagał się z urazem, ale postanowił nie schodzić i nie osłabiać zespołu. W ostatniej akcji pierwszej części dogrywki, znakomicie do dośrodkowania wyszedł Mesloub, jednak jego powietrzna próba spotkała się z poprzeczką. Szansa na hat tricka koło nosa przeszła Efoulou, który nie wykorzystał sytuacji sam na sam. Usprawiedliwieniem dla niego jest to, że mógł się nie spodziewać nadlatującej futbolówki, która wcześniej minęła trzech defensorów Lens. W 116 minucie kolejna poprzeczka i ponownie po rzucie wolnym, bitym przez Meslouba. Jednak nasz szturm był tak ogromny, że coś w końcu musiało wpaść. Potężne uderzenie Rakotoharisoy sprzed pola karnego ląduje na słupku, ale futbolówka wraca wprost pod jego nogi. Bramkarz leży i nasz pomocnik jedynie dołożeniem nogi świętuje niezwykle udany dla siebie wieczór. Dwie asysty i bramka… Po ostatnim gwizdku mogliśmy się cieszyć. Debiut wspaniały, pokonujemy mocnego rywala i chociaż to jedynie puchary, to z pewnością pomoże mi uwierzyć w siebie, tak samo jak zawodnikom!

 

Coupe de la Ligue, 1 runda

Stadion: Stade Jules Deschaseaux w Hawrze, 14139 widzów

Le Havre AC – RC Lens

3:2 [Paul Alo’o Efoulou 54’ 72’, Pierrick Rakotoharisoa 117’ – Medhy Guezoui 62’ 90’+4]

Mom: Pierrick Rakotoharisoa “9.1”

Odnośnik do komentarza

@ Dzięki!

 

W trakcie okresu przygotowawczego Fode Koita nie zagrał tak, jak tego oczekiwałem. Dostał szansę w każdym spotkaniu (czasem od pierwszej minuty) i nie wiem za co jego wartość szacowana jest na ponad 2 miliony Euro. Pertraktacje kontraktowe z kolejnym zawodnikiem trwały w nieskończoność, ale kiedy w końcu udało nam się podpisać umowę z nowym graczem, to Koita wrócił do swoich kolegów. Zdecydowałem się zakończyć wypożyczenie i w kieszeni zostało aż osiem tysięcy Euro tygodniowo, a to dla naszego zespołu bardzo dużo.

Tańszą jego wersją stał się Juraj Halenar (28l./Słowacja/2/0a), który za 130 tysięcy przyszedł ze Slovana Bratysława. Jeśli wierzyć statystykom, to jest gwarancją co najmniej dziesięciu goli na sezon, co przy kompletnym braku skuteczności Koity, staje się wspaniałą alternatywą dla podstawowych Efoulou i Erasmusa.

 

29.07.2011

 

Koniec lipca, to początek naszej przygody z Ligue 2 Orange, a więc rozgrywkami ligowymi. Drogi wcale łatwej nie mamy, bowiem awans uzyskują ledwie trzy z dwudziestu ekip. Zobowiązaliśmy się awansować, więc od samego początku trzeba brać się do roboty. Debiut na rodzimych boiskach zaliczymy w spotkaniu przeciwko Tours FC, na własnym obiekcie. Fachowcy określają nas w roli faworytów, ale to nie jest najważniejsze. Nasza forma wskazuje raczej na to, że kto by nie był rywalem, po prostu powinien się nas bać.

 

Skład:

J. Placide, K. Mendy, L. Nestor, B. Genton, M. Panandetiguiri, C. Louvion, D. Zola, W. Mesloub, J. Halenar, P. Alo’o Efoulou, K. Erasmus

 

Co mogę powiedzieć o tym spotkaniu? W pierwszej odsłonie nie działo się nic ciekawego, ale właśnie taki przebieg mają pojedynki otwierające rozgrywki. Każdy chce wypaść jak najlepiej, ale z drugiej strony troszczy się o defensywę bardziej, niż o własną matkę. Taki rozwój wydarzeń przyniósł nam bezbramkowy remis do przerwy. Nie ukrywam, że planem minimum było prowadzenie, jednak bezbramkowy remis tragedii nie czynił. Dodatkowo już po pół godziny spotkania z boiska musiał zejść, a właściwie został zniesiony Erasmus, za którego wprowadziłem Fanchone’a. Tutaj ogromnym plusem jest to, że w ofensywnej części ekipy mam równorzędnych zawodników i każdy jest w stanie wziąć ciężar gry na swoje barki. W trakcie całego spotkania była to jedyna roszada, czy słusznie? Chyba tak, jeśli cały pojedynek kończy się dwoma golami przewagi. To właśnie nasz dżoker, chwile po upływie godziny czasu gry, otwiera wynik meczu. Grający na pozycji napastnika James wychodzi na czystą pozycję i potężnym uderzeniem pod poprzeczkę, nie daje nawet minimalnych szans na obronę. Prowadzenie było ważne, ale jak wiadomo, jeden gol wygranej jeszcze nie daje. Nacisk rywali był ogromny, ale moja myśl taktyczna, oprócz ogromnej ilości zawodników zaangażowanych w atak pozycyjny, dawał nam również przewagę przy kontrach. Szybka wymiana futbolówki, kilka dokładnych podań i łaciata ląduje na bucie Efoulou. Kameruński snajper udowadnia kolejny już raz, dlaczego w obecnej chwili interesują się nim największe, krajowe firmy, oraz kilka klubów Anglii. To właśnie on, na dwie minuty przed końcem czasu regulaminowego daje nam gola numer dwa i niemal zapewnia zwycięstwo. Przyjezdni gracze z Tours stracili ochotę do walki i kiedy sędzia oznajmił koniec walki, to my z radością świętowaliśmy udany debiut w rozgrywkach ligowych sezonu 2011-12. Jeśli chodzi o mnie, to zarówno pucharowy, jak i lokalny debiut uznaję za niesamowicie udany. Wśród kibiców moja renoma zdecydowanie rośnie w siłę!

 

Ligue 2 Orange, [1/38]

Stadion: Stade Jules Deschaseaux w Hawrze, 9600 widzów

[?] Le Havre – [?] Tours FC

2:0 [James Fanchone 67’, Paul Alo’o Efoulou 88’]

Mom: Paul Alo’o Efoulou “8.1”

Odnośnik do komentarza

5.08.2011

 

W ostatnich dniach, kilku ważnych zawodników powróciło do treningów. Jest to świetna informacja przed dzisiejszym meczem ligowym numer dwa. Zagramy na wyjeździe przeciwko Clermont Foot 63. Co ciekawe, w pierwszym pojedynku ten zespół przegrał, a dzisiaj jest teoretycznie faworytem. Nie powiem, że mnie to martwi, bowiem presja wyniku ciążyć będzie właśnie na gospodarzach wieczornego widowiska. Poza tym, zawsze lepiej mi się atakowało, niż broniło. Kibice jak i cały zarząd są ogromnie ciekawi, czy podtrzymamy świetną formę i dzisiaj również utrzemy nosa.

 

Skład:

J. Placide, K. Mendy, L. Nestor, B. Genton, M. Panandetiguiri, C. Louvion, P. Rakotoharisoa, W. Mesloub, J. Halenar, J. Fanchone, P. Alo’o Efoulou

 

W pierwszych dwudziestu minutach, kibice z pewnością nie mogli się nudzić. Główną atrakcją była postawa naszego bocznego obrońcy Mendy’ego, który był nie do przejścia. Kasował wszystko i wszystkich, świetnie odwdzięczając się za daną mu szansę. Bardzo się cieszę, że tak młody zawodnik potrafi tak dzielnie bronić zespołu, jak rasowy wyjadacz. Chwilę przed upływem wyżej wymienionego czasu, wreszcie przyszedł czas na bramkę. Choć to rywale do tej pory oddali więcej uderzeń na naszą bramkę, to jednak my wychodzimy na prowadzenie. Szybka wymiana futbolówki między zawodnikami formacji ofensywnych i ta ląduje pod nogami Halenara. Słowak zszedł ze skrzydła na skraj pola karnego i uderzył w okienko przy bliższym słupku. Tak celna próba zaskoczyła golkipera miejscowych, który zmuszony był do kapitulacji. To, że rywale w końcu coś trafią było jedynie kwestią czasu. Zbyt łatwo pozwalaliśmy niekiedy dochodzić do sytuacji strzeleckiej, a kulminacja nastała dziesięć minut przed przerwą. Salze wyskoczył najwyżej do dośrodkowania z rożnego i dopełnił formalności. Po zmianie stron Riviere wszedł za Meslouba i od razu zamienił się miejscami z Fanchonem. Dwadzieścia minut przed końcem miejsce Fanchone’a zajmuje Zola i jednocześnie przechodzimy na grę trzema napastnikami. Im bliżej dziewięćdziesiątej minuty, tym nasza przewaga drastycznie rosła. Nie potrafiliśmy jednak przełożyć to na celne trafienie, co straszliwie mnie wkurzało. Zaciekła defensywa miejscowych doprowadziła ich do cennego remisu. Takie spotkania powinniśmy wygrywać…

 

Ligue 2 Orange [2/38]

Stadion: Stade Gabriel Montpied w Clermont-Ferrand, 5984 widzów

[?] Clermont Foot 63 – [?] Le Havre AC

1:1 [Jacques Salze 36’ – Juraj Halenar 19’]

Mom: Jacques Salze “7.8”

Odnośnik do komentarza

9.08.2011

 

Podobno jesteśmy murowanymi faworytami do zwycięstwa w tym pojedynku. Dzisiejszy rywal – Chamois Niortais podejmie nas na własnym obiekcie w ramach walki w drugiej rundzie Coupe de la Ligue. Jeśli w poprzedniej rundzie, po tak heroicznej walce pokonaliśmy RC Lens, to dlaczego by dzisiaj znów nie odnieść wiktorii? Wystawię lekko rezerwowy skład, ale dam również zagrać zawodnikom, którzy w ostatnim czasie powrócili do treningów po kontuzjach.

 

Skład:

Z. Boucher, K. Mendy, L. Traore, Y.A. Abdul, M. Panandetiguiri, D. Zola, J. Fontaine, W. Mesloub, R. Mahrez, J. Halenar, P. Alo’o Efoulou

 

Po zakończonym spotkaniu zastanawiałem się, czy na prawdę lubimy robić sobie na złość? Dlaczego już drugi pucharowy mecz (na dwa rozegrane), musieliśmy rozstrzygać w dogrywce? Czy nie można było by mieć godziny gry mniej w nogach? Ogólnie to kibice w Niort bardzo długo czekali na jakiekolwiek trafienie. Dopiero kwadrans przed końcem wynik otworzył Efoulou. Kiedy wydawało się, że mamy awans w kieszeni, w ostatniej minucie spotkania rywale wyrównali, no i trzeba było myśleć o dogrywce. Pech chciał, że już wcześniej dokonałem kompletu zmian i szczerze mówiąc, drżałem o swoich podopiecznych. Opadali z sił, ale chyba właśnie takie momenty wzbudzają w nich dodatkowe ich pokłady. W 110 minucie na 2:1 trafia Riviere, a siedem minut później dzieło dopełnia Fanchone. Oczywiście mogliśmy strzelić w trakcie regulaminowych dziewięćdziesięciu minut kilka goli, jednak dzisiaj fantastycznie dysponowany był golkiper miejscowych. No cóż, najważniejsze jest to, że osiągnęliśmy założony cel i awansowaliśmy dalej.

 

Coupe de la Ligue, 2 runda

Stadion: Stade Rene Gaillard w Niort, 4371 widzów

Chamois Niortais – Le Havre AC

1:3 [Franck Julienne 90’ – Paul Alo’o Efoulou 76’, Yohann Riviere 110’, James Fanchone 117’]

Mom: Madi Panandetiguiri “8.1”

Odnośnik do komentarza

@ Szumina - No tak, Le Havre to nie Atletico... ;)

 

13.08.2011

 

Tabela ligowa jest jeszcze bardzo płaska. Zagramy dzień po wszystkich, dlatego też nie ma się co dziwić, dlaczego tak niska pozycja wyjściowa przypisana jest do naszej ekipy przed spotkaniem z La Berrichonne de Chateauroux. Teoretycznie spotkanie powinniśmy wygrać w cuglach, jednak póki piłka w grze, to nie mówmy hop. Musimy pamiętać, że drugi raz z rzędu graliśmy dogrywkę w Coupe de la Ligue i nasi zawodnicy będą czuć zmęczenie w nogach. Na szczęście w tamtym pojedynku wystąpiło kilku rezerwowych, którzy znów dzisiaj siadają na ławkę.

 

Skład:

J. Placide, L. Traore, L. Nestor, B. Genton, M. Panandetiguiri, J. Francois, C. Louvion, W. Mesloub, A. Bonnet, P. Alo’o Efoulou, J. Fanchone

 

Od pierwszych minut widać było w naszych poczynaniach pewną niedyspozycję. Gra się nie kleiła, a zawodnicy zbyt egoistycznie podchodzili do spraw rozgrywania futbolówki, co kończyło się w wielu wypadkach głupią stratą. Ku wielkiemu zaskoczeniu zgromadzonych kibiców, to przyjezdni dyktowali warunki gry. Nie mogli się jednak przebić przez nasze zasieki obronne i chyba głównie dlatego, jeszcze nie przegrywaliśmy. W 44 minucie prawą flanką popędził Mesloub, który wywalczył rzut karny. De facto była to pierwsza, tak groźna akcja z naszej strony, dlatego też pozwoliłem Algierczykowi dokończyć swoje dzieło. Sekundy później stadion eksplodował. Gol do szatni może znacząco odmienić losy pojedynku w drugiej odsłonie. Z drugiej strony też oznacza, że rywale czując dziś swoją szansę, zaatakują jeszcze odważniej. Po zmianie stron miejsce Louviona przejął Rakotoharisoa. W szatni nakazałem pełną koncentrację. Jeden gol różnicy, to nic i w każdym momencie przeciwnik może doprowadzić do remisu. Zamiana na genialnego, młodego rozgrywającego była strzałem w dziesiątkę. Pierrick ożywił grę w ofensywie i siał spory popłoch, przede wszystkim posyłając dokładne podania w okolicę pola karnego. Dziesięć minut po wznowieniu spotkania, rywale drugi już raz sprawiają nam miły prezent. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze, tym razem podchodzi Fanchone i również nie pudłuje. Teraz przewaga Le Havre jest już zdecydowanie lepsza i zagwarantuje nam większy spokój. W miarę upływu czasu, zdobywanie terenu szło nam łatwiej. W 65 minucie w dogodnej sytuacji znalazł się Bonnet i ten, powracający po kontuzji zawodnik, mający dzisiaj jubileusz 150 spotkania w lidze, wykonał celny strzał do siatki. Kibice już wiedzieli, że tego dnia nic złego się zdarzyć nie może i rozpoczęli świętowanie ligowego kompletu punktów. Dwadzieścia minut przed końcem rezultat zmienił Alo’o Efoulou, a po chwili został zmieniony na Halenara. Dodatkowo chciałem, żeby ligowe minuty łapał Boucher, i na ostatni kwadrans pojawił się między słupkami. Druga odsłona tego spotkania była tym, co chcielibyśmy oglądać w trakcie całego spotkania. Na sam koniec przyjezdni również dostali rzut karny, ale go nie wykorzystali. Brawo!

 

Ligue 2 Orange [3/38]

Stadion: Stade Jules Deschaseaux w Hawrze, 8737 widzów

[7] Le Havre AC – [18] La Berrichonne de Chateauroux

4:0 [Walid Mesloub 45’(k), James Fanchone 57’(k), Alexandre Bonnet 65’, Paul Alo’o Efoulou 72’]

Mom: James Fanchone “8.5”

Odnośnik do komentarza

19.08.2011

 

Po wysokim zwycięstwie w ostatniej kolejce, dzisiaj będzie zdecydowanie trudniej. Choć AC Arles-Avignon nie rozpoczęło najlepiej tych rozgrywek, to jednak na własnym obiekcie będą niezwykle trudnym rywalem. Ekipa ta, przed sezonem była wyżej notowana od nas, dlatego taki pesymizm. Dodatkowo pojawia się spory problem z obsadą lewej flanki defensywy. O ile pierwsze skrzypce miał grać tam Le Marchand, który właśnie wrócił po kontuzji, to świetnie spisuje się tutaj Panandetiguiri. Szczerze mówiąc nie wiem, na kogo będę stawiał.

 

Skład:

J. Placide, L. Traore, L. Nestor, B. Genton, M. Panandetiguiri, J. Francois, P. Rakotoharisoa, W. Mesloub, A. Bonnet, P. Alo’o Efoulou, J. Fanchone

 

Po ostatnim, świetnym wejściu z ławki Rakotoharisoy, dzisiaj ten młodzieniec wyszedł w pierwszym zestawieniu. Kolejny raz udowodniłem, że mam nosa trenerskiego. Już po dziesięciu minutach Le Havre wyszło na prowadzenie właśnie dzięki temu młodzieńcowi, który zdecydował się uderzyć z okolic trzydziestego metra. Strzał mocny i celny nie dał najmniejszych szans na skuteczną interwencję, co bardzo spodobało się grupce naszych kibiców. Dzisiaj brakowało jednak wielu czynników, by ten mecz uznać za udany. Przede wszystkim brak walki o piłkę w środkowej części boiska, jak i zbytnie olewanie rywali w defensywie. Co prawda nie skończyło się to dla nas źle, ale wrażenie optyczne zostało. Natomiast pierwszą odsłonę zakończyliśmy dokładnie tak, jak ją rozpoczęliśmy. Rakotoharisoa ponownie zdecydował się na uderzenie z dystansu i drugi raz wpisał się na listę strzelców. Rośnie nam bohater! Zwycięskiego ustawienia się nie zmienia, ale mimo wszystko dokonałem roszad. Wszystkie trzy przeprowadziłem już w 53 minucie. Z murawy zeszli Mesloub, Bonnet i Efoulou, a w ich miejsce desygnowałem do gry Fontaine’a, Halenara i Mahreza. Zaraz po upływie godziny, Pierrick miał doskonałą okazję na hat tricka. Mocno bita piłka od Mahreza wpadła w naszego zawodnika, który się jej nie spodziewał. Gdyby było inaczej, mielibyśmy trzecią bramkę, bowiem przed sobą miał jedynie pusty korytarz, a znajdował się na dziesiątym metrze. Czas powoli dobiegał końca, a my przeszliśmy na kontrolowanie wyniku, bez zbędnego wysiłku. Do końca gry nic się już nie zmieniło. Byłem wręcz zdziwiony, że tak łatwo poradziliśmy sobie z tym rywalem. Oby tak dalej!

 

Ligue 2 Orange [4/38]

Stadion: Parc des Sports w Awinion, 10503 widzów

[10] AC Arles-Avignon – [3] Le Havre AC

0:2 [Pierrick Rakotoharisoa 11’ 44’]

Mom: Pierrick Rakotoharisoa “8.8”

Odnośnik do komentarza

26.08.2011

 

Muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem gry zespołu. Zawodnicy szybko dostosowali się do nowej myśli taktycznej, która dała fantastyczny rezultat. Jeśli tak będzie dalej, możemy włączyć się w walkę o najwyższe pozycje, jednak do tego potrzeba wygranych. Szansę na to dostajemy już dzisiaj. Na nasze śmieci przyjeżdżają piłkarzy US Creteil-Lusitanos, aktualnie szesnastej siły w tabeli. Choć różnice punktowe są jeszcze ogólnie niewielkie, to jednak możemy co nieco stwierdzić. Ja osobiście uważam, że obowiązkiem będzie wygrana.

 

Skład:

J. Placide, M. Panandetiguiri, L. Nestor, B. Genton, M. Le Marchand, J. Francois, D. Zola, W. Mesloub, A. Bonnet, P. Alo’o Efoulou, J. Fanchone

 

Dość szczęśliwie potoczyły się spotkania dzień po naszym ostatnim zwycięstwie. W rozrachunku końcowym, przez niemal tydzień znajdowaliśmy się na fotelu lidera, który dzisiaj miałem zamiar obronić. Rywal nie powinien stanowić większej przeszkody, ale tutaj się mocno pomyliłem. Dość długo nie potrafiliśmy sforsować jego defensywy, a bezbramkowy remis przecież był lekką wtopą. Lider, to lider i z zespołami z ogona powinien sobie radzić bez problemu. Po zmianie stron miejsce Fanchone’a zajął Halenar i to trochę obudziło ofensywę. Na gole musieliśmy jednak poczekać aż do 83 minuty, kiedy to Bonnet po znakomitym rajdzie sam wykończył akcję. Nasz skrzydłowy miał też spory udział przy drugim golu, gdzie to jego faulowano w polu karnym. Jedenastkę na gola zamienił Halenar i ustalił wynik końcowy. Może rozmiary zwycięstwa, jak i sam styl na kolana nie powalają, ale cieszy zdecydowanie kolejny mecz na zero z tyłu!

 

Ligue 2 Orange [5/38]

Stadion: Stade Jules Deschaseaux w Hawrze, 8935 widzów

[1] Le Havre AC – [16] US Creteil-Lusitanos

2:0 [Alexandre Bonnet 83’, Jural Halenar 90’+3(k)]

Mom: Alexandre Bonnet “8.7”

Odnośnik do komentarza

30.08.2011

 

W ostatnim pojedynku sierpnia podejmiemy AS Nancy Lorraine w ramach trzeciej rundy Coupe de la Ligue. Wszyscy w pamięci mamy dwa poprzednie spotkania i dodatkowe sześćdziesiąt minut gry, w których to jednak przesądzaliśmy losy meczu na swoją korzyść. Jak będzie dzisiaj i czy damy radę ekipie z naszej ligi, która znajduje się w okolicach jej połowy? Oczywiście wystawię lekko rezerwowy skład, by mieć na uwadze ewentualne roszady również i w lidze.

 

Skład:

Z. Boucher, K. Mendy, L. Traore, L. Nestor, M. Le Marchand, D. Zola, J. Fontaine, M. Lagarrigue, R. Mahrez, J. Fanchone, Y. Riviere

 

Mecz nie rozpoczął się dla nas dobrze. Mimo optycznej przewagi, Chavez pokonał Bouchera i dał ekipie AS Nancy prowadzenie. Przed oczami przemknęła mi myśl, że dzisiejsze wystawienie rezerwowego po części składu było błędem i po wspaniałych, poprzednich rundach odpadniemy bez klasy z rywalizacji. Nic jednak się takiego nie zdarzyło i już chwilę później wyrównaliśmy za sprawą potężnego uderzenia Riviere’a. Do przerwy bramkowy remis. Po zmianie stron nasza gra mocno się odmieniła. Konkretnie, to świetnie zaprezentował się Fanchone, który zdobył… klasycznego hat tricka i potwierdził nasze aspiracje. Awansujemy do kolejnej rundy, co przy tym przeciwniku nie powinno być niczym szczególnym. Dobry mecz i kolejne bramki na konto moich podopiecznych!

 

Coupe de la Ligue, 3 runda

Stadion: Stade Jules Deschaseaux w Hawrze, 9139 widzów

Le Havre AC – AS Nancy Lorraine

4:1 [Yohann Riviere 34’, James Fanchone 55’ 64’(k) 73’ – Daniel Chavez 30’]

Mom: James Fanchone “9.5”

Odnośnik do komentarza

9.09.2011

 

W związku z tym, że dzień wcześniej swój mecz grało Troyes, spadamy na miejsce numer dwa. Żeby powrócić na fotel lidera wystarczy pokonać kolejnego rywala. Słowo wystarczy, może być tutaj jak najbardziej poprawne, gdyż będzie nim Angers SCO. Przeciwnik aktualnie znajduje się poza pierwszą dziesiątką i raczej nie ma co liczyć na poprawę jego gry. My zaś, chcemy kontynuować świetną passę samych zwycięstw na własnym terenie, gdzie również i dzisiaj rozegramy mecz.

Skład:

J. Placide, L. Traore, L. Nestor, B. Genton, M. Panandetiguiri, J. Francois, P. Rakotoharisoa, W. Mesloub, A. Bonnet, Y. Riviere, J. Halenar

 

Tak jak się tego spodziewałem, rywale nie byli zbyt groźni i pierwszą odsłonę zakończyli z bagażem jednego gola. Tego zdobył Mesloub po fantastycznym uderzeniu z dystansu, po ziemi. Po zmianie stron miejsce Halenara zajął Fanchone. Pięć minut po wznowieniu gry, rywale niespodziewanie doprowadzają do remisu. Uderzenie głową przy rzucie rożnym odbija się jeszcze od Traore i koniec końców zaliczamy swojaka. Kwadrans później Riviere trafia w poprzeczkę, co spotyka się z jękiem zawodu, dochodzącym z trybun. Nie ma się co dziwić, remis nie jest tym, czego oczekiwaliśmy. Rywale uciekali się jedynie do dalekich, bezsensownych wybić futbolówki, co zabierało nam cenny czas przy tworzeniu kolejnej, ofensywnej próby. Niestety, ale mimo licznych prób, nie udało nam się przeprowadzić jeszcze jednej, brakowej akcji. Wynik remisowy nie jest fatalny, ale w tym przypadku powinniśmy wygrać. Głupia strata punktów!

 

Ligue 2 Orange [6/38]

Stadion: Stade Jules Deschaseaux w Hawrze, 9666 widzów

[2] Le Havre AC – [13] Angers SCO

1:1 [Walid Mesloub 19’ – Lamine Traore 50’(sam)]

Mom: Walid Mesloub “8.2”

Odnośnik do komentarza

@ - Erasmus jeszcze przez chwilę będzie pauzował z powodu pękniętych żeber. Faktycznie, nie mam w zwyczaju pisać kto na ile wypadł i z jakiego powodu.

 

13.09.2011

Dość niespodziewanie zespół Stade Brestois 29 zajmuje obecnie ostatnią pozycję w lidze. Teoretycznie notowani byli w okolicach piątej lokaty, a nie mogą wygrzebać się z dołka. To będzie bodziec dla nas. Chcemy strzelić jak najwięcej bramek, by jeszcze bardziej podkręcić bilans goli. Póki co idzie nam świetnie, ale czołówka również nie zwalnia tempa. Jeśli chcemy utrzymywać się na szczycie, takie pojedynki powinniśmy wygrywać!

 

Skład:

J. Placide, M. Panandetiguiri, L. Nestor, B. Genton, M. Le Marchand, D. Zola, J. Fontaine, W. Mesloub, A. Bonnet, P. Alo’o Efoulou, J. Fanchone

 

Rywale od pierwszych sekund pokazywali, że nie zamierzają być zwykłymi chłopcami do bicia. To wręcz oni dyktowali warunki, a ich najgroźniejszy snajper – Ayite, co chwilę miał próbę sił z Placide. Nasz bramkarz wychodził jednak z opresji obronną rękawicą i tylko dzięki temu jeszcze nie straciliśmy gola. A jak w ofensywie? Mieliśmy kilka okazji, ale bramka padła dopiero chwilę przed przerwą. Rajd lewą stroną Fanchone’a i jego próba dośrodkowania napotkała po drodze obrońcę Rezaei, od którego się odbiła wpadając do siatki. Trochę szczęśliwie, ale najważniejszy cel został osiągnięty. Prowadzenie w takim momencie na pewno podetnie skrzydła miejscowym. W przerwie trochę pokrzyczałem, ale skład zostawiłem ten sam. Chwilę po wznowieniu gry, miejsce Fanchone zajmuje Halenar. Może Słowak obudzi naszą ofensywę… Dziesięć minut przed końcem miejsce Fontaine’a przejął Francois. Do ostatniego gwizdka defensywa miała sporo roboty, ale udało się dowieźć korzystny rezultat. Szczerze mówiąc, nie jestem fanem takich widowisk, gdzie wygrywa gorsza ekipa. Szczęście dopisało jednak nam i trzeba się cieszyć z kompletu ligowych punktów.

 

Ligue 2 Orange [7/38]

Stadion: Stade Francis le Ble w Brest, 10819 widzów

[20] Stade Brestois 29 – [3] Le Havre AC

0:1 [sheis Rezaei 41’(sam)]

Mom: Alexandre Bonnet „7.8”

Odnośnik do komentarza

16.09.2011

 

W dość krótkim odstępie czasu musimy przestawić się o 180 stopni. Dzisiaj czeka nas bowiem mecz z aktualnym liderem tabeli, a więc ekipą ESTAC Troyes. Pojedynek stoczymy na wyjeździe, co może być znaczącą przeszkodą, ale przecież takie mecze też są do wygrania. Biorąc jednak pod uwagę ostatnią formę, nie przewiduję łatwego wieczoru.

 

Skład:

J. Placide, L. Traore, L. Nestor, B. Genton, M. Le Marchand, J. Francois, P. Rakotoharisoa, J. Fanchone, R. Mahrez, Y. Riviere, P. Alo’o Efoulou

 

Grający u siebie rywale byli stroną przeważającą, czego mogliśmy się domyśleć. Wiele zależało dzisiaj od postawy Placide, który na złość miejscowym bronił wyśmienicie. Powiem szczerze, że dość mocno gubiliśmy się pod własnym polem karnym i golkiper musiał nadrabiać zaległości kolegów. Bramka ESTAC wisiała w powietrzu i w zasadzie nie zdziwiłem się mocno, jak wreszcie stała się faktem. Po zmianie stron miejsce Efoulou zajął Halenar. Kolejnym problemem, zaraz po wznowieniu spotkania była kontuzja Francoisa. Defensywny pomocnik musi być w pełni sprawny, dlatego mimo iż poszkodowany mógł grać, to zdecydowałem się wprowadzić Louviona. Dziesięć minut przed końcem dostajemy drugi cios, który na dobre zabiera nam szansę na korzystny wynik. Choć w drugiej odsłonie byliśmy zdecydowanie lepsi, to jednak zabrakło tego impulsu w postaci gola. Przegrywamy mecz na szczycie. Źle zagrała dzisiaj cała defensywa, która straciła tyle bramek, ile w poprzednich… siedmiu spotkaniach.

 

Ligue 2 Orange [8/38]

Stadion: Stade de I’Arube w Troyes, 10171 widzów

[1] ESTAC Troyes – [2] Le Havre AC

2:0 [benjamin Nivet 26’, Sebastien Grax 82’]

Mom: Benjamin Nivet “8.2”

Odnośnik do komentarza

@ - Porażka bolesna, ale niejako wliczona w ten sezon, Troyes ma zdecydowanie lepszy zespół. Erasmusa nie ma co pokazywać, wybitny nie jest J

 

20.09.2011

 

Po dłuższej przerwie FC Metz awansowało do drugiej ligi francuskiej. Ten zasłużony klub próbuje odbudować swoją renomę, ale idzie mu to z wielkim trudem. Póki co, znajduje się dole tabeli i raczej heroicznie próbuje uniknąć blamażu w kolejnych meczach. Dodatkowo, to my zagramy na własnym obiekcie, co powinno dać nam sukces. Trzeba walczyć o kontakt z czołówką, bowiem jedna porażka i już wypadamy poza podium.

 

Skład:

J. Placide, K. Mendy, L. Nestor, B. Genton, M. Le Marchand, D. Zola, J. Fontaine, W. Mesloub, A. Bonnet, P. Alo’o Efoulou, J. Halenar

 

Początek spotkania zapowiadał masakrę w Hawrze. Szkoda jedynie, że bramkarz rywali właśnie w takim dniu musi mieć dzień konia i bronić fenomenalnie wszystkie uderzenia. Tak jak się jednak można było spodziewać, wreszcie ściana pękła. W 22 minucie Halenar znalazł sposób i pokonał golkipera przyjezdnych. Spodziewałem się jednak, że zawodnicy pójdą za ciosem, a tymczasem do przerwy utrzymała się jedynie minimalna różnica. Po zmianie stron Fanchone wszedł za Efoulou. I to właśnie dzisiejszy dżoker trafił na 2:0. Wystarczyła mu ledwie chwila. Drugi gol tego wieczoru może być bardzo ważny. Rywale raczej nie będą w stanie nadrobić już takich zaległości, co daje spory komfort gry. Dodatkowo ten sam zawodnik zwiększył jeszcze raz wynik na dwadzieścia minut przed końcem. To już totalnie załamało rywali. Oddawali pole gry, faulowali i popełniali masę głupich błędów. Jednak tylko dwa gole przewagi dowieźliśmy do końcowego gwizdka. W doliczonym czasie gry Guerriero huknął z dystansu i zdobył bramkę honorową. W taki oto sposób, po chwilowej niedyspozycji i porażce z Troyes, powracamy na właściwe tory. Takie zwycięstwo zawsze jest ważne!

 

Ligue 2 Orange [9/38]

Stadion: Stade Jules Deschaseaux, 8178 widzów

[5] Le Havre AC – [18] FC Metz

3:1 [Jural Halenar 22’, James Fanchone 52’(k) 72’ – Ludovic Guerriero 90’+1]

Mom: James Fanchone “8.6”

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...