Skocz do zawartości

A grande Berimbau! Ajude-nos!


polarinho

Rekomendowane odpowiedzi

11.12.2013, Liga Mistrzów Grupa H [6/6]

Stadion im. Zdzisława Krzyszkowiaka

Zawisza – Chelsea

Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Markowski, Nafiu, Cichy – Pardo, Błąd, Juszkiewicz, Tshabalala – Lebedyński, Emmanuel

 

Jak można się było tego spodziewać, od początku Chelsea całkowicie nas zdominowała. Często jej zawodnicy ostrzeliwali naszą bramkę, robili to jednak bardzo fatalnie. Ich trener łapał się za głowy, patrząc jak pudłują. To nie była kwestia centymetrów, te odległości od słupków czy poprzeczki były znaczne. I w efekcie jakby to wykreślić, to londyński klub miał dobry pierwszy kwadrans – tuż po rozpoczęciu spotkania podkręconym dośrodkowaniem z lewego skrzydła Frąckowiaka o mały włos nie zaskoczył Salomon Kalou, a w 16. minucie minimalnie niecelnie główkował Maag. My odgryźliśmy się Chelsea dopiero po upływie pół godziny gry, gdy nasz rzut rożny wywołał wielkie zamieszanie w polu bramkowym u przypadkowe uderzenie Markowskiego z trudem sparował Petr Cech. Jeszcze przed przerwą goście mogli objąć prowadzenie, gdy Ramires huknął z dystansu, a Frąckowiak odbił piłkę na słupek, po czym uprzedził szarżującego po nią Maaga. Drugą połowę lepiej zaczęliśmy my, gdyż znowu po stałym fragmencie tym razem minimalnie niecelnie główkował Nafiu, lecz to Chelsea niewiele ponad kwadrans później zdobyła gola. Jeffrey Bruma popisał się potężnym uderzeniem zza pola karnego, które przełamało ręce byłego bramkarza Lecha Poznań i wylądowało pod poprzeczką naszej bramki. Londyńczycy cały czas kontrolowali grę nie dając nam żadnych nadziei na gola wyrównującego, mieli dużą przewagę, cały czas siali zagrożenie na naszej połowie i w 81. minucie zasłużenie strzelili gola numer dwa. Zawiniła cała linia obrony, która za łatwo dała rozegrać piłkę przed polem karnym i Frąckowiak, który był źle ustawiony, przez co nie mógł nic zrobić przy strzale Kalou z około szesnastu metrów.

 

Zawisza – Chelsea 0:2 (0:0)

Bramki: Bruma (65), Kalou (81)

Frekwencja: 20317 widzów

 

Przegraliśmy ten mecz, lecz awans i tak mieliśmy już w kieszeni. Ciekaw jestem, kogo nam los przydzieli w następnej rundzie...

 

Tabela grupy H Ligi Mistrzów

Odnośnik do komentarza

@wer: dziękuję ;)

@Marlen: podziękował ;)

@Jaotinho: Dzięki ;) w pierwszym spotkaniu Chelsea jeszcze lepiej pocisnęła i, przede wszystkim, trochę celniej :/

 

 

 

Spotkanie z Chelsea było ostatnim spotkaniem o punkty w roku 2013. Czekał nas jeszcze tylko jeden sparing, w którym rywalem miała być Polonia Bytom. A potem długie, słodkie lenistwo przez święta Bożego Narodzenia i szybkie zrzucanie zbędnych kilogramów po nich, coby nie straszyć mięśniem piwnym...

 

18.12.2013, Mecz towarzyski

Stadion im. Edwarda Szymkowiaka

Polonia Bytom – Zawisza

Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Markowski, Nafiu, Cichy – Pardo, Błąd, Juszkiewicz, Tshabalala – Lebedyński, Emmanuel

 

Obie drużyny rozpoczęły to spotkanie niemrawo, choć zarysowywała się powoli nasza przewaga. Po raz pierwszy na bramkę Polonii wybraliśmy się w 9. minucie, lecz strzał z pięciu metrów Lebedyńskiego zdołał wybronił Bąk. Mikołaj nie miał szczęścia pod bramką rywala, bo chwilę później został zatrzymany przez bramkarza w sytuacji jeden na jeden. Kwadrans później zasłużenie wyszliśmy na prowadzenie po kuriozalnym wydarzeniu - Juszkiewicz dośrodkował z rzutu rożnego, a główkę Markowskiego wyłapał Bąk, po czym wypuścił piłkę, a ta wtoczyła się do bramki. Ciągle przeważaliśmy na boisku, Polonia próbowała się coś tam odgryzać, ale kończyliśmy ich akcje w zarodku. Do przerwy strzeliliśmy jeszcze dwie bramki. W 39. minucie indywidualny rajd i dośrodkowanie Pardo zostały skutecznie zakończone dostawieniem nogi przez Emmanuela. W doliczonym czasie gry Markowski zamienił rzut rożny Juszkiewicza na gola i było 3:0. Drugą połowę rozpoczęliśmy spokojnie, nie przemęczając się zbytnio, a przed upływem godziny gry zmieniłem całą jedenastkę. Z młodych zawodników pojawili się m. in. Prado i Ziquinha, którzy wypracowali czwartego gola. Argentyńczyk dogrywał z narożnika boiska, a 16-letni Brazylijczyk główką zdobył swoją pierwszą bramkę w barwach Zawiszy. Byliśmy dalej głodni, a nasycić nas mogły tylko kolejne akcje pod bramką Bytomian. Na kwadrans przed końcem swoją szansę miał Soldecki, lecz jego uderzenie głową instynktownie wybronił Bąk. W 78. minucie boisku z powodu drugiej żółtej kartki opuścił Dawid Zybert, co jakby zmotywowało gospodarzy. Stworzyli sobie oni dwie niezłe sytuacje, w których fatalnie pudłował jednak Gamla. A my na 60. sekund przed końcem regulaminowego czasu gru po dośrodkowaniu Wójcickiego i strzale zupełnie niekrytego Soldeckiego dobiliśmy rywali.

 

Polonia Bytom – Zawisza 0:5 (0:3)

Bramki: Bąk (27, sam.), Emmanuel (39), Markowski (45+2), Ziquinha (67), Soldecki (89)

Frekwencja: 1627 kibiców

 

Z wielkim strachem jechałem oglądać losowanie par Ligi Mistrzów. Rok temu w tej fazie trafiliśmy na Inter Mediolan i odpadliśmy po przegranym 1:0 dwumeczu. Teraz los był łaskawy i przydzielił nam najsłabszą drużynę z tych, które mogliśmy dostać. Naszym rywalem o ćwierćfinał Ligi Mistrzów będzie francuskie Stade Rennais FC. Myślę, że możemy spokojnie powalczyć o ćwierćfinał Champions League...

Odnośnik do komentarza

To mnie zarząd zaskoczył. W sezonie, jak co roku zresztą, umożliwił mi zmianę celów na ten sezon. Wybrałem walkę o tytuł, wskutek czego dostałem… 315 tysięcy złotych tygodniowo na płace i aż 72,5 miliona złotych na transfery! Do klubu dołączyli zakontraktowaniu już dawno Luc Atangana i Kito. Liczę zwłaszcza na tego drugiego, że się rozwinie, bo jego uniwersalność może być przydatna.

 

04.01.2014, Mecz towarzyski

Stadion Miejski

MKS Kluczbork – Zawisza

Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Markowski, Nafiu, Cichy – Pardo, Błąd, Juszkiewicz, Tshabalala – Lebedyński, Emmanuel

 

W Sylwestra zabalowaliśmy naprawdę mocno i jeszcze lekko skacowani jechaliśmy do Kluczborka na sparing z tamtejszym MKS. Zastanawiałem się, czy moim podopiecznym będzie chciało się grać, bo po Sylwku każdy był najebany jak Messerschmitt. I początek meczu był zdecydowanie na plus dla piłkarzy z Kluczborka, lecz po pierwszym jego kwadransie to my prowadziliśmy, gdy dośrodkowanie Tshabalali z zimną krwią (i w przenośni, i dosłownie, bo -15 stopni robi swoje) wykorzystał Lebedyński. Ponownie zarysowała się przewaga gospodarzy, lecz w 32. minucie to my strzeliliśmy gola, kiedy Tshabalala wykończył dogranie ze skrzydła Rafinhy. Troszkę ciekawsza była końcówka pierwszej połowy meczu. Najpierw zaatakował MKS, lecz strzał Wojtka Okińczyca z trudem sparował Frąckowiak. Chwilę później poszliśmy z błyskawiczną kontrą, niestety mając przed sobą tylko bramkarza Sani Emmanuel trafił w słupek. Drugą połowę zaczęliśmy od bardzo mocnego uderzenia, które podłamało naszych rywali. Tuż po przerwie z 16. metrów wolejem piłkę uderzył Błąd i Pająk musiał po raz trzeci wyciągać ją z siatki. W 65. minucie Szmatuła z problemami obronił strzał zza pola karnego Okińczyca. Były napastnik mojej drużyny postraszył nas jeszcze niewiele ponad piętnaście minut później, lecz ponownie bez zarzutu spisał się nasz bramkarz.

 

MKS Kluczbork – Zawisza 0:3 (0:2)

Bramki: Lebedyński (15), Tshabalala (32), Błąd (46)

Frekwencja: 656 kibiców

Odnośnik do komentarza

16 stycznia otrzymałem od pana Giovanniego Luigi Calvario ofertę poprowadzenia drużyny SC Internacional. Budżet transferowy miałby wynosić 55 milionów złotych, a płacowy 1,9 miliona (500 tysięcy do wykorzystania). Z przyjemnością… odrzuciłem tę ofertę. Dwa dni później do klubu dołączył 18-letni Palhares, który niedługo zastąpi Daniela Henza. Już teraz prezentuje się lepiej od swojego bardziej doświadczonego rodaka.

 

25.01.2014, Mecz towarzyski

Stadion im. Zdzisława Krzyszkowiaka

Zawisza – Pandurii

Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Markowski, Nafiu, Cichy – Pardo, Błąd, Juszkiewicz, Tshabalala – Lebedyński, Emmanuel

 

Nie mogłem być zadowolony z początku tego spotkania, gdyż pierwszy kwadrans zupełnie przespaliśmy. Efektem tego było absolutna dominacja Pandurii i stracony przez nas gol. Lazar zbyt łatwo ograł na lewym skrzydle Cichego i dośrodkował w pole bramkowe, zaś Aldea uprzedził Nafiu i skierował piłkę do siatki. Rywale nie cieszyli się zbyt długo z prowadzenia, bo kilka minut później Adrian Błąd prostopadłym podaniem uruchomił Lebedyńskiego, a ten uderzeniem z pierwszej piłki w sytuacji sam na sam nie dał szans Corneanu. Szybkie wyrównanie napełniło nas jeszcze większym zaangażowanie i zdecydowanie ruszyliśmy do przodu. Choć w 21. minucie piekielnie mocny strzał Tshabalali bramkarz przyjezdnych zdołał odbić, to jeszcze przed upływem pół godziny gry prowadzenie dał naszej drużynie Sani Emmanuel, który wypuszczony na czystą pozycję przez Lebedyńskiego pewnie wykorzystał swoją okazję. Liczyłem, że szybko utracony korzystny rezultat podłamie zespół Pandurii, jednak się przeliczyłem. Rywale zepchnęli nas do defensywy, oddali kilka strzałów, lecz tylko jeden, autorstwa Grosu z końca pierwszej połowy, sprawił Frąckowiakowi trochę kłopotów. O drugiej części meczu oba zespoły chciałyby chyba jak najszybciej zapomnieć. Zaczęła się ciekawie, bo w odstępie dziewięciu minut dwie okazje miał Lebedyński, który najpierw oddał uderzenie z trudem odbite przez Corneanu, a później w ostatniej chwili został zatrzymany przez obrońcę. Po upływie godziny gry wszystko jakby siadło. Niestety króliczek Durracella nie przybył i zarówno Zawisza, jak i Pandurii musiały męczyć się ze zwykłymi bateriami, które już się wyczerpały. W efekcie spadło tempo gry, ilość sytuacji podbramkowych, celnych podań i pięknych tricków. Na kwadrans przed końcem udało nam się sprawić to, że kibice jeszcze raz podnieśli dupsko z krzesełek i nagrodzili nas brawami. Prado dośrodkował z rzutu rożnego, a Ziquinha skierował piłkę do siatki. Coś czuję, że będę miał pociechę z tego polskiego obrońcy….

 

Zawisza - Pandurii 3:1 (2:1)

Bramki: Lebedyński (18), Emmanuel (26), Ziquinha (75) – Aldea (14)

Frekwencja: 2300 kibiców

Odnośnik do komentarza

28 stycznia dołączył do nas 18l-letni lewoskrzydłowy Teboho Lebese, który, mam taką nadzieję, zmusi Soldeckiego do większego zaangażowania, cięższej pracy i lepszej gry.

 

30.01.2014, Mecz towarzyski

Stadion im. Zdzisława Krzyszkowiaka

Zawisza – Slovan Liberec

Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Markowski, Nafiu, Cichy – Pardo, Błąd, Juszkiewicz, Tshabalala – Lebedyński, Emmanuel

 

Bardzo nudne pierwsze pół godziny gry, choć na plus dla zespołu przyjezdnych, gdyż potrafił on sobie stworzyć dwie czy trzy ładne okazje do zdobycia gola. Ogólnie to obie drużyny rozpoczęły leniwie, badając się wzajemnie. Gorąco zrobiło się dopiero w 31. minucie, gdy Mahgoub zatrzymał Emmanuela w sytuacji sam na sam, dobitkę Tshabalali zablokował obrońca gości, strzał Adriana Błąda odbił się od słupka, aż w końcu Lebedyński umieścił ją w siatce. Niestety sędzia słusznie dopatrzył się spalonego…. Chwilę później Nigeryjczyk wypuścił długim podaniem Mikołaja, a ten pewnie pokonał bramkarza drużyny z Liberca. W 40. minucie identyczna sytuacja i gol Tshabalali po prostopadłym zagraniu Błąda. Jeszcze przed przerwą odbitą od obrońcy po strzale Cichego piłkę zza pola karnego mocno uderzył Juszkiewicz, a ta wpadła idealnie w okienko bramki, Mahgoub mógł tylko patrzeć, jak futbolówka ląduje w siatce. W jedenaście minut rozbiliśmy drużynę Slovanu Liberec! Druga połowa zaczęła się troszkę źle, bo Stejskal został powalony w obrębie naszej „szesnastki” przez Rafinhę. Do piłki podszedł sam poszkodowany i uderzył tuż przy słupku… Frąckowiak wybronił! Kapitalnie wyczuł intencje egzekutora rzutu karnego! Niedługo później z wolnego Kostal trafił w słupek. Po upływie godziny gry zmieniłem wszystkich prócz bramkarza i po zaledwie pięciu minutach od zmian nasz młody napastnik, Michał Grunt mógł cieszyć się z gola po bardzo silnym strzale z 16 metrów. Na niewiele ponad kwadrans przed końcem spotkania Wójcicki popisał się bardzo ładnym uderzeniem z okolic 25. metra, a piłka przelobowała Vitora i wpadła do bramki. Po wznowieniu przejęciu piłki i jej rozegraniu Jakub ponownie strzelił zza pola karnego i pokonał bramkarza przyjezdnych! Tym razem dwanaście minut i znowy trzy bramki, które rozbiły po raz kolejny rywali. Stać ich było tylko na honorowego gola w 84. minucie, gdy wychodzącego do dośrodkowania autorstwa Stejskala Frąckowiaka uprzedził Schuster.

 

Zawisza – Slovan Liberec 6:1 (3:0)

Bramki: Lebedyński (34), Tshabalala (40), Juszkiewicz (45), Grunt (64), Wójcicki (74, 76) – Schuster (84)

Frekwencja: 2308 widzów

Odnośnik do komentarza

03.02.2014, Mecz towarzyski

Stadion Nadarzyn

Nieciecza – Zawisza

Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Markowski, Nafiu, Cichy – Pardo, Błąd, Juszkiewicz, Tshabalala – Lebedyński, Emmanuel

 

W mecz lepiej weszli gospodarze, którzy już na jego początku objęliby prowadzenie. Przeszkodził im w tym Frąckowiak, instynktownie parując strzał Machaja. Jednak od około piątej minuty wszystko wróciło do normy – zaczęliśmy spychać zespół gospodarzy do defensywy i w pierwszej naszej akcji zdobyliśmy gola. Pięknym uderzeniem z narożnika pola karnego popisał się Darren Tshabalala. Nie schodziliśmy z połowy rywali, zaczęliśmy ostrzeliwać ich bramkę, niestety robiliśmy to bardo niecelnie. Czynili to między innymi strzelec gola, Markowski czy Juszkiewicz. Jedynie Sani Emmanuel potrafił uderzyć w światło bramki, niestety trafił wprost w wychodzącego niej bramkarza. Druga połowa zaczęła się od wymiany ciosów. Najpierw Nowak wybronił strzały Lebedyńskiego i Tshabalali, a Nieciecza odgryzła nam się okazją Jareckiego, który z kilku metrów strzelił wprost w Frąckowiaka. W okolicach 65. minuty kolejną szansę na strzelenie gola dla naszego zespołu miał były snajper Pogonii, niestety w sytuacji sam na sam z Nowakiem nie dał rady pokonać golkipera Niecieczy. W doliczonym czasie gry na 2:0 mógł podwyższyć Grunt, lecz w ostatniej chwili został zatrzymany przez defensora gospodarzy, Zawadzkiego.

 

Nieciecza – Zawisza 0:1 (0:1)

Bramki: Tshabalala (12)

Frekwencja: 548 kibiców

Odnośnik do komentarza

06.02.2014, Mecz towarzyski

Stadion im. Zdzisława Krzyszkowiaka

Zawisza – Banik Ostrawa

Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Markowski, Nafiu, Cichy – Pardo, Błąd, Juszkiewicz, Tshabalala – Lebedyński, Emmanuel

 

Mecz rozpoczął się od wymian niecelnych strzałów, które oddawali kolejno Lebedyński w sytuacji sam na sam, Houska z dystansu i Nafiu po rzucie rożnym. Najlepszą szansę mieliśmy na niewiele przed upływem kwadransa, gdy Klever wypuścił podawaną głową przez Twardzika piłkę. Dopadł do niej Lebedyński, niestety z całej siły uderzył ją w bramkarza. Biedak zwijał się kilka minut z bólu, gdyż nasz snajper trafił go w czuły punkt każdego prawdziwego mężczyzny. Mieliśmy miażdżącą przewagę, stwarzaliśmy sobie sytuacje do zdobycia gola, niestety nie wykorzystując ich. W 18. minucie po dośrodkowaniu Tshabalali silny strzał głową Mikołaja z trudem, końcówkami palców sparował Klever. To była interwencja klasy światowej. Dopiero wtedy przebudziła się drużyna gości, a że niewykorzystane sytuacje lubą się mścić, to czeski klub w pierwszym swym ataku zdobył gola… Nie upilnowaliśmy w naszym polu karnym Polaska, który urwał się Nafiu, obrócił z piłką i uderzył nie do obrony. Po wznowieniu gry przewaga nadal była po naszej stronie, lecz co z tego, skoro przegrywaliśmy. Kolejną kapitalną okazję zmarnował Lebedyński, którego mocny strzał z jedenastu metrów po dograniu ze skrzydła Pardo instynktownie sparował Klever. Druga połowa zaczęło się niemrawo, jednak nadal to my prowadziliśmy grę. I wreszcie w 66. minucie wyrównaliśmy. Juszkiewicz dośrodkował z rzutu rożnego, Nafiu trafił w słupek, ale na szczęście do piłki dopadł Markowski i skutecznie dobił. Na niecały kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry strzał z dystansu Prado Klever odbił pod nogi Majkowskiego, który umieścił ją w siatce. Sędzia niestety słusznie odgwizdał pozycję spaloną. Naciskaliśmy rywali, nie dawaliśmy im ani chwili wytchnienia i doczekaliśmy się nagrody w doliczonym czasie gry! Wtedy to Wójcicki wyłożył piłkę na 20 metr do Ramona, a ten uderzył - futbolówka odbiła się od słupka i zatrzepotała w siatce...

 

Zawisza – Banik Ostrawa 2:1 (0:1)

Bramki: Markowski (66), Ramon (90+1) – Polasek (22)

Frekwencja: 2380 kibiców

Odnośnik do komentarza

09.02.2014, Mecz towarzyski

Stadion im. Zdzisława Krzyszkowiaka

Zawisza – Viktoria Pilzno

Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Markowski, Nafiu, Cichy – Pardo, Błąd, Juszkiewicz, Tshabalala – Lebedyński, Emmanuel

 

Obie drużyny rozpoczęły mecz trochę zachowawczo. Pierwsi groźną okazję stworzyli sobie po ponad kwadransie goście, lecz strzał z 16. metrów Machacka pewnie złapał Frąckowiak. Natychmiast odpowiedzieliśmy stworzeniem zamieszania w polu karnym i przypadkowym uderzeniem Tshabalali, które instynktownie odbił Zvasiya. W 27. minucie do wybijanej przez Błąda, straconej, wydawałoby się, piłki doszedł Emmanuel, po samotnym rajdzie ze skrzydła do środka ograł dwóch rywali i potężnym strzałem z prawej nogi pod poprzeczkę pokonał bramkarza przyjezdnych. Nie zdążyli oni otrząsnąć się po stracie pierwszej bramki, a już Zvasiya musiał wyciągać piłkę z siatki po raz drugi. W roli strzelca ponownie Nigeryjczyk, tym razem pewnie wykorzystał on sytuację sam na sam. Viktoria Pilzno nie miała w ogóle pomysłu na grę, dominowaliśmy niczym Barcelona w wygranych 5:0 Gran Derbi :D do przerwy Zvasiya ratował jeszcze dwukrotnie swoją drużynę – zatrzymał zarówno Emmanuela, jak i Lebedyńskiego w sytuacjach jeden na jeden. Drugą połowę rozpoczęliśmy od mocnego uderzenia – dośrodkowanie Cichego na bramkę zamienił zupełnie niekryty były snajper Pogoni Szczecin. Nim minęła godzina gry, nasz prawy defensor zaliczył drugą asystę, tym razem idealnie dograł na szesnasty metr do Pardo, a ten strzałem z pierwszej piłki nie dał szans bramkarzowi gości. Rywale dopiero wtedy się przebudzili i efektem od razu była błyskawiczna odpowiedź bramkowa. Z lewego skrzydła świetnie dośrodkował Machacek, a Svestka uderzeniem głową bez problemów pokonał Frąckowiaka. Zawodnicy z Pilzna poczuli wiatr w żagle i zepchnęli nas do defensywy, lecz tym razem dopisywało nam szczęście. Dwukrotnie ratowała nas poprzeczka, kolejno po uderzeniach Ciganka i Machacka. Ten ostatni w końcówce strzelił jeszcze swoją drugą bramkę w tym spotkaniu, tym razem tylko dostawiając nogę po dośrodkowaniu Loosa.

 

Zawisza – Viktoria Pilzno 4:2 (2:0)

Bramki: Emmanuel (27, 33), Lebedyński (48), Pardo (58) – Machacek (61, 90)

Frekwencja: 2295 widzów

Odnośnik do komentarza

15.02.2014, Mecz towarzyski

FC Vion

Zlate Moravce – Zawisza

Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Markowski, Nafiu, Cichy – Pardo, Błąd, Juszkiewicz, Tshabalala – Lebedyński, Emmanuel

 

Gospodarze zaczęli trochę niemrawo, mimo mniejszego posiadania piłki to my agresywnie ruszyliśmy do przodu. Swój marsz po zwycięstwo w tym sparingu rozpoczęliśmy już w drugiej minucie, lecz strzał z ostrego kąta Emmanuela zdołał odbić Petras. Przewagę naszę udało nam się udokumentować golem około dziesięć minut później. Adrian Błąd jednym zwodem ośmieszył trzech defensorów Zlate i dograł nad bramkarzem idealnie na głowę Emmanuela, któremu nie zostało nic innego jak umieścić piłkę w siatce. Zlate Moravce nie miały pomysłu na wybicie nas z rytmu, a my dalej graliśmy swoje… Kwadrans po zdobyciu gola błąd popełnił Lelkes i w jego wyniku Lebedyński doszedł do sytuacji strzeleckiej, uderzył jednak wprost w Petrasa. W 32 minucie było już jednak 2:0, gola zdobył Awudu Nafiu,a asystę zaliczył dośrodkowaniem z rzutu wolnego… któżby inny, oczywiście Łukasz Juszkiewicz. Z pierwszej połowy byłem bardzo zadowolony, lecz mówiłem podopiecznym, by nie zlekceważyli w którymś momencie swoich rywali. Wystarczyło kilka minut drugiej części meczu i bramkę zdobył Lebedyński, któremu ze skrzydła piłkę dogrywał Emmanuel. Gdy upłynęła niewiele ponad godzina gry, duet Juszkiewicz Nafiu ponownie przypominał o sobie, a scenariuszem dla strzelenia gola był tym razem rzut rożny. Na niewiele ponad kwadrans przed końcem piłkarze Zlate byli już zrezygnowani, nie walczyli zbytnio o futbolówkę i pozwolili nam strzelić koleją bramkę. Autorem był Róbson, który uderzeniem z pierwszej piłki wykorzystał dośrodkowanie Soldeckiego. Dziesięć minut później prosty błąd popełnił Aguirre, który za krótko zgrywał piłkę głową do Robakowskiego, przejął ją Matas i w sytuacji sam na sam ze stoickim spokojem pokonał Frąckowiaka. W ostatnich sekundach ukaraliśmy Zlate Moravce za te zuchwalstwo, strzał Róbsona wybronił Petras, jednak przy dobitce Prado był już bezradny.

 

Zlate Morawce – Zawisza 1:6 (0:2)

Bramki: Matas (83) – Emmanuel (12), Nafiu (32, 63), Lebedyński (50), Róbson (72), Prado (89)

Frekwencja: 796 kibiców

Odnośnik do komentarza

18.02.2014, Mecz towarzyski

Stadion im. Zdzisława Krzyszkowiaka

Zawisza – Trnava

Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Markowski, Nafiu, Cichy – Pardo, Błąd, Juszkiewicz, Tshabalala – Lebedyński, Emmanuel

 

Na dzisiejszych rywali ruszyliśmy od początku, chcąc ich zaskoczyć i szybko strzelić gola. Od razu zamknęliśmy gości w ich polu karnym i zakończyło się to golem z trzeciej minuty – sytuację sam na sam z Kakonje pewnie wykorzystał Emmanuel. Szybko strzelona bramka ustawiła to spotkanie, goście podłamali się tym wydarzeniem, przez co mogliśmy dalej dominować na boisku. Stwarzaliśmy sobie kolejne okazje, w których pudłowaliśmy na potęgę. Aż nadszedł piękny okres – trzy gole w pięć minut!!! Zaczęło się od wybronionych przez bramkarza przyjezdnych dwóch uderzeń Lebedyńskiego. Wtedy jednak odezwał się mój ukochany duet Juszkiewicz Nafiu, który podwyższył na 2:0. W 25. minucie ta sama dwójka zawodników ponownie rozegrała korner między sobą zdobywając dla nas kolejnego gola. Nie zwalnialiśmy tempa mimo tego wyniku i już chwilę późnej Lebedyński na pełnym gazie wyminął dwóch rywali i uderzył swoją słabszą, lewą nogą przy krótszym słupku, nie dając Kakonje szans na skuteczną interwencję. Do końca pierwszej połowy kontrolowaliśmy przebieg wydarzeń na boisku, pozwalając rywalom na jeden celny strzał na naszą bramkę, pewnie wyłapany przez Przemka Frąckowiaka. Tak samo wyglądała zresztą trzydzieści minut drugiej części meczu. Dopiero w ostatnim kwadransie swoje pośladki spięli zawodnicy Trnavy i zaczęli spychać nas do defensywy. Byliśmy straszeni strzałami z dystansu Brezina, głównie niecelnymi, choć jeden z nich, mianowicie z rzutu wolnego z 20. metrów, sprawił Frąckowiakowi dużo kłopotów, groził swoja szybkością Zuway. Kapitalną okazję zmarnował Chmura, który w sytuacji sam na sam z naszym bramkarzem fatalnie spudłował. Przemek był już jednak bezradny w 86. minucie, gdy Aguirre popełnił błąd nie przecinając dośrodkowania, Zuway przejął piłkę i uderzył mocno, z kilku metrów idealnie pod poprzeczkę...

 

Zawisza – Trnava 4:1 (4:0)

Bramki: Emmanuel (3), Nafiu (22, 25), Lebedyński (27)

Frekwencja: 2365 kibiców

 

Czekało nas teraz ciężkie spotkanie. Do Bydgoszczy przybyła drużyna francuskiego Stade Rennais FC, z którą powalczymy o ćwierćfinał Ligi Mistrzów.

 

18.02.2014, Mecz towarzyski

Stadion im. Zdzisława Krzyszkowiaka

Zawisza – Trnava

Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Markowski, Nafiu, Cichy – Pardo, Błąd, Juszkiewicz, Tshabalala – Lebedyński, Emmanuel

 

Na dzisiejszych rywali ruszyliśmy od początku, chcąc ich zaskoczyć i szybko strzelić gola. Od razu zamknęliśmy gości w ich polu karnym i zakończyło się to golem z trzeciej minuty – sytuację sam na sam z Kakonje pewnie wykorzystał Emmanuel. Szybko strzelona bramka ustawiła to spotkanie, goście podłamali się tym wydarzeniem, przez co mogliśmy dalej dominować na boisku. Stwarzaliśmy sobie kolejne okazje, w których pudłowaliśmy na potęgę. Aż nadszedł piękny okres – trzy gole w pięć minut!!! Zaczęło się od wybronionych przez bramkarza przyjezdnych dwóch uderzeń Lebedyńskiego. Wtedy jednak odezwał się mój ukochany duet Juszkiewicz Nafiu, który podwyższył na 2:0. W 25. minucie ta sama dwójka zawodników ponownie rozegrała korner między sobą zdobywając dla nas kolejnego gola. Nie zwalnialiśmy tempa mimo tego wyniku i już chwilę późnej Lebedyński na pełnym gazie wyminął dwóch rywali i uderzył swoją słabszą, lewą nogą przy krótszym słupku, nie dając Kakonje szans na skuteczną interwencję. Do końca pierwszej połowy kontrolowaliśmy przebieg wydarzeń na boisku, pozwalając rywalom na jeden celny strzał na naszą bramkę, pewnie wyłapany przez Przemka Frąckowiaka. Tak samo wyglądała zresztą trzydzieści minut drugiej części meczu. Dopiero w ostatnim kwadransie swoje pośladki spięli zawodnicy Trnavy i zaczęli spychać nas do defensywy. Byliśmy straszeni strzałami z dystansu Brezina, głównie niecelnymi, choć jeden z nich, mianowicie z rzutu wolnego z 20. metrów, sprawił Frąckowiakowi dużo kłopotów, groził swoja szybkością Zuway. Kapitalną okazję zmarnował Chmura, który w sytuacji sam na sam z naszym bramkarzem fatalnie spudłował. Przemek był już jednak bezradny w 86. minucie, gdy Aguirre popełnił błąd nie przecinając dośrodkowania, Zuway przejął piłkę i uderzył mocno, z kilku metrów idealnie pod poprzeczkę...

 

Zawisza – Trnava 4:1 (4:0)

Bramki: Emmanuel (3), Nafiu (22, 25), Lebedyński (27)

Frekwencja: 2365 kibiców

 

Czekało nas teraz ciężkie spotkanie. Do Bydgoszczy przybyła drużyna francuskiego Stade Rennais FC, z którą powalczymy o ćwierćfinał Ligi Mistrzów.

Odnośnik do komentarza
Odnośnik do komentarza

26.02.2014, Liga Mistrzów Pierwsza Runda Eliminacyjna [1/2]

Stadion im. Zdzisława Krzyszkowiaka

Zawisza – Stade Rennais FC

Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Markowski, Nafiu, Cichy – Pardo, Błąd, Juszkiewicz, Tshabalala – Lebedyński, Emmanuel

 

Bez żadnych zbędny powitań, gestów itd. na początku spotkania rywale od razu ruszyli na naszą bramkę. Pudłowali jednak strasznie, zarówno Davies, Handjeck jak i Lemoine strzelali bardzo niecelnie. My odgryźliśmy się tylko sytuacją sam na sam Saniego Emmanuela, w której fatalnie spudłował. Rywale natychmiast odpowiedzieli bombą z dystansu Lemoine, którą z problemami odbił Frąckowiak. Przewaga francuskiej drużyny nie podlegała wątpliwości, piłka chodziła jak po sznurku, jednak nasza mądra gra w defensywie pozwalała przyjezdnym tylko na strzały z dystansu. Ponadto po kontrze, która miała miejsce w 30. minucie, nasz zespół wyszedł na prowadzenie. Z prawej strony dośrodkował Pardo, Błąd uprzedził Faty’ego i skierował piłkę do siatki uderzeniem tuż przy słupku. Stade Rennais natychmiast starało się o odpowiedź, lecz na drodze do wyrównania po dośrodkowaniu Boukariego Daviesowi stanął Przemek Frąckowiak. Nakazałem cofnięcie się do defensywy i grę z kontry, co przynosiło jakiś skutek. Rywale zmuszeni byli do walenia z dalekiej odległości, a że celowniki wzięli na targu od Rumunów, to efekt był wiadomy. Druga połowa zaczęła się od naszego ataku, w którego końcowej fazie w ostatniej chwili zatrzymany został Sani Emmanuel. Potem wszystko wróciło do normy, czyli Stade Rennais zmusiło nas do defensywy. My jednak mieliśmy jeszcze jeden atut – szczęście. Po strzale zza pola karnego Boukariego w 70. minucie uratowała nas poprzeczka, a kilka minut później uderzenie z rzutu wolnego Tadela z wielkimi problemami sparował Frąckowiak. Nasz zespół stać było tylko na jedną kontrę, kiedy w ostatnich sekundach Mikołaja Lebedyńskiego zastopował Carrasso.

 

Zawisza – Stade Rennais FC 1:0 (1:0)

Bramki: Błąd (30)

Frekwencja: 20500 widzów

 

Dnia piątego marca reprezentacja Ghany miała rozegrać towarzyskie spotkanie z reprezentacją o dziwnej nazwie, której wcześniej nie słyszałem – Komory. Reprezentacji w tym spotkaniu nie poprowadzę, gdyż w tym samym dniu jest pojedynek Zawiszy z Widzewem Łódź, a priorytetem dla mnie jest mój klub. Do kadry powołani zostali następujący zawodnicy:

 

Bramkarze: Laud Quartey (Racing Club), Daniel Agyei (Murcia), Razak (Sporting CP)

Obrońcy: John Pantsil (Lorient), Daniel Opare (Valencia), John Mensah (Palermo), Bright Addae (Parma), Isaac Vorsah (Szachtar), Jonathan Mensah (Nottm Forest), Samuel Inkoom (Dnipro), Harrison Afful (NEC), David Addy (Stade Malherbe Caen), Nana Asare (PSV)

Pomocnicy: Michael Essien (Chelsea), Kevin-Prince Boateng (A.C. Milan), Kwadwo Asamoah (Manchester United), Sulley Muntari (Inter), Anthony Annan (Schalke), Emmanuel Badu (Udinese), Daniel Kofi Agyei (Fiorentina), Andre Ayew (OM), Jordan Opoku (Mallorca), Opoku Agyemang (Levante)

Napastnicy: Asamoah Gyan (Sunderland), Jordan Ayew (Mallorca), Alain Baclet (Lecce)

 

Teraz nadszedł czas na walkę z Lechem Poznań w ramach Ekstraklasy...

Odnośnik do komentarza

01.03.2013, Ekstraklasa [18/30]

Stadion przy ul. Bułgarskiej

Lech – Zawisza

Lech: Frąckowiak – Rafinha, Markowski, Nafiu, Cichy – Pardo, Błąd, Juszkiewicz, Tshabalala – Lebedyński, Emmanuel

 

Zanotowaliśmy bardzo zły początek meczu – kontuzji nabawił się Michał Markowski i musiał już w szóstej minucie opuścić boisko. Oba zespoły zagrały słabą pierwszą połowę. Lech pamiętając o ostatniej porażce na stadionie im. Zdzisława Krzyszkowiaka zaczął bardzo zachowawczo, a my z kolei byliśmy ustawieni bardziej defensywnie, co trochę zaskoczyło poznańską drużynę. Z początku to „Kolejorz” przejął inicjatywę i stworzył sobie dwie sytuacje, w których niecelnie strzelał Singuluma. Dopiero po kwadransie uderzenie Wilczka złapał Frąckowiak, a my odgryźliśmy tym samym – strzał Juszkiewicza bez problemów wyłapał Arkadiusz Malarz. Powoli nasz zespół dochodził do głosu, a może inaczej… mieliśmy kolejne szanse, w których pudłowaliśmy, podczas gdy Lech miał ich co raz mniej. W końcu w 43. minucie prowadzenie dał nam Awudu Nafiu, jakżeby inaczej mogło być, po rzucie rożnym Juszkiewicza. Jeszcze przed przerwą gospodarze mogli wyrównać, jednak nie wykorzystali błędu Frąckowiaka, który źle obliczył tor lotu dośrodkowanej piłki. Drugą połowę zaczęliśmy od mocnego uderzenia, gdyż Pardo dośrodkował z lewego skrzydła, a Tshabalala urwał się obrońcom i strzałem głową skierował piłkę do bramki. Już w kolejnej akcji Woźniak główkował tuż obok słupka. Co nie udało się młodemu napastnikowi wtedy, udało się w 60. minucie. Zdobył on bramkę kontaktową pięknym, podkręconym uderzeniem pod poprzeczkę z kilkunastu metrów. Snajper Lecha sprawiał nam sporo kłopotów, już niedługo po zdobyciu gola zmusił Frąckowiaka do interwencji, nasz golkiper nie dał się jednak zaskoczyć. My odpowiedzieliśmy w 69. minucie zdobywając od razu bramkę na 3:1. Po głupiej stracie pod własnym polem karnym piłkę przejął Sani Emmanuel, ograł Dancha i pewnie, silnym strzałem, pokonał Malarza. Lech od razu ruszył za nami w pogoń, którą rzecz jasna prowadził Woźniak. Tym razem mógł asystować przy golu Singulumy, gdyby Zambijczyka nie zatrzymał nasz bramkarz. Lech zyskiwał przewagę, konstruował kolejne akcje, które kończył jednak niecelnymi strzałami aż do 87. minuty. Wtedy to ten, który wpisał się na listę strzelców po stronie Lecha, wypuścił na czystą pozycję Roberto, a ten nie miał problemów z pokonaniem Frąckowiaka. Liczyłem na utrzymanie prowadzenia do końca spotkania, ale niestety się przeliczyłem… Po dalekim podaniu Wołąkiewicza sam na sam z naszym golkiperem znalazł się Singuluma, jego strzał odbił Przemek, piłka spadła jednak pod nogi Woźniaka, który dał swojej drużynie jeden punkt spokojnym strzałem po ziemi.

 

Lech – Zawisza 3:3 (0:1)

Bramki: Woźniak (60, 90), Roberto (87) – Nafiu (43), Tshabalala (49), Emmanuel (69)

Frekwencja: 19920 widzów

Odnośnik do komentarza

@Debrecen: Mnie też nieźle zdziwiło, że się u mnie wygenerowało takie stworzenie :D FM podaje, że Ziquinha nazywa się Alexandre Zieleznik (bardziej mi to do Ruska pasuje niż Brazylijczyka, ale niech będzie :D ), urodził się w Quirinópolis i zna tylko język portugalski :)

 

 

 

05.03.2013, Puchar Polski Ćwierćfinał [1/2]

Stadion im. Zdzisława Krzyszkowiaka

Zawisza – Widzew

Zawisza: Frąckowiak – Rafinha, Markowski, Nafiu, Cichy – Pardo, Błąd, Juszkiewicz, Wójcicki – Lebedyński, Emmanuel

 

Fantastycznie rozpoczęliśmy to spotkanie, bo już po dziesięciu minutach prowadziliśmy 2:0. Najpierw Wójcicki przedarł się między dwoma obrońcami i dośrodkował na wbiegającego Emmanuela, który nie miał problemu z pokonaniem Mielcarza. Następnie po dograniu ze skrzydła Cichego Nigeryjczyk uprzedził Ugochukwu Ukaha i wślizgiem wpakował piłkę do bramki. Nie cieszyliśmy się jednak długo dwubramkowym prowadzeniem, bo już w 15. minucie pięknym strzałem z rzutu wolnego Jackson zdobył gola kontaktowego. Kwadrans później Sani Emmanuel skompletował hat-tricka wykańczając naszą kontrę uderzeniem z szesnastu metrów. Do przerwy nasz nigeryjski snajper miał jeszcze trzy okazje, tylko raz zmusił Mielcarza do interwencji. Przed szansą na dołożenie swojej cegiełki do wyniku miał również Nafiu, jednak golkiper przyjezdnych zdołał instynktownie odbić piłkę pod nogi swego zawodnika, który następnie ją wybił i na przerwę zeszliśmy przy prowadzeniu 3:1. Druga połowa zaczęła się niemrawo, ale powoli przejmowaliśmy inicjatywę i w 57. minucie główką z kilku metrów Markowski podwyższył rezultat spotkania. Kwadrans później świetną okazję miał Lebedyński, który przepchnął Ukaha i w efekcie doszedł do podawanej Błąda piłki, jednak Mielcarz popisał się świetną paradą. Mecz zbliżał się powoli do końca, ale wtedy zaczęło się coś niesamowitego! Ostatnie pięć minut to szaleńcza gra obu zespołów. Zaczęło się w 87. minucie, kiedy to Emmanuel zauważył wysuniętego Mielcarza i spróbował go lobować. Piłka odbiła się od poprzeczki, od pleców golkipera Łodzian i zatrzepotała w siatce. Natychmiast odpowiedział Widzew, rozgrywając szybką akcję, którą wykończył Łukasz Hanzel uderzeniem z ponad dwudziestu metrów. Chcieliśmy odgryźć się tak samo szybko i sztuka ta udała się nam. Prado dośrodkował z rzutu wolnego z okolic środka boiska, a Nafiu strzałem głową pod poprzeczkę dobił bezradną łódzką drużynę.

 

Zawisza – Widzew 6:2 (3:1)

Bramki: Emmanuel (3, 9, 30), Markowski (57), Mielcarz (87, sam.), Nafiu (90) – Jackson (15), Ł. Hanzel (88)

Frekwencja: 7173 kibiców

 

 

05.03.2011, Mecz towarzyski

Stade de Beaumer

Ghana: Quartey – D. Addy, Jonathna Mensah, Vorsah, Pantsil – Annan – Boateng, Muntari – A. Ayew, Agyemang - Gyan

 

Komory – Ghana 0:5 (0:2)

Bramki: A. Ayew (21), Vorsah (33), Iddrissu (56, 59), Muntari (75)

Frekwencja: 3836 kibiców

Odnośnik do komentarza

08.03.2014, Ekstraklasa [19/30]

Stadion im. Zdzisława Krzyszkowiaka

Zawisza – Bełchatów

Zawisza: Szmatuła – Palhares, Robakowski, Aguirre, Cuper – Soldecki, Prado, Ramon, Szczepaniak – Róbson, Majkowski

 

Pierwsze pół godziny gry było tragiczne w naszym wykonaniu. Nie straciliśmy co prawda gola, lecz GKS zdominował nas całkowicie, utrzymując się przy piłce i konstruując akcje, które kończyły się niecelnymi strzałami. Co chwilę z dystansu straszył nas Buzała, pudłował jednak fatalnie. Właściwie to on tylko strzelał, ze skutkiem bardzo złym. W tym okresie gry potrafiliśmy odgryźć się tylko raz, jednak Sapela odbił uderzenie Majkowskiego. Wszystko zmieniło się o 180. stopni w 33. minucie. Wtedy to Majkowski urwał się na skrzydle Foszmańczykowi, dośrodkował piłkę w pole karne, a Soldecki uprzedził Claytona i strzałem z pierwszej piłki pokonał bezradnego Sapelę. Do przerwy nic już się nie wydarzyło, a po niej… wystarczyło nam czternaście sekund, by podwyższyć na 2:0. Szybko rozegrana akcja, podanie na wolne pole do Soldeckiego, a ten nie miał problemów z pokonaniem golkipera gości i zdobyciem swojej drugiej bramki. Śląsk powoli przejmował inicjatywę, stworzył sobie dwie sytuacje, w których pewnie, ale i szczęśliwie bronił Szmatuła. Z kolei 61. minuta, nasz kontra i kolejny gol! Szczepaniak przedarł się prawym skrzydłem i zacentrował w pole karne, a tam czekał już Róbson, który tylko dostawił nogę. Zespół przyjezdnych nie podłamał się i starał się choćby o gola kontaktowego, który dałby im nadzieję na korzystny wynik. Ich marzenia rozbił Szmatuła, broniąc strzały Joelsona z rzutu wolnego i w sytuacji sam na sam. Dodatkowo na dziewięć minut przed końcem spotkania Szczepaniak dobił bezradnych Bełchatowian wykorzystując dośrodkowanie Soldeckiego. Swoją okazję w ostatnich sekundach miał jeszcze Róbson, lecz nie potrafił zamienić na gola sytuacji sam na sam z Sapelą.

 

Zawisza – Bełchatów 4:0 (1:0)

Bramki: Soldecki (33, 46), Róbson (61), Szczepaniak (81)

Frekwencja: 6918 kibiców

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...