Skocz do zawartości

Tańcząc z Guanczami


Fenomen

Rekomendowane odpowiedzi

Gdy opadły pierwsze emocje, kac gigant został wyleczony, a piłkarze doszli do siebie po imprezie, jakiej Wyspy Kanaryjskie jeszcze nie widziały, należało się zastanowić co dalej. Co, mówiąc innymi słowy, zrobić, żeby Vecindario nie spadło z hukiem z La Liga w przyszłym sezonie. Wszyscy sobie doskonale zdawali sprawę z faktu, iż będziemy totalnym kopciuszkiem tych rozgrywek i sensacją będzie utrzymanie w najwyższej hiszpańskiej klasie rozgrywkowej. Do tego konieczne będą wzmocnienia, bo z taką kadrą to na pewno nie mamy czego szukać w Primera Division. Dlatego oceny poszczególnych piłkarzy, choć uwzględniające ich wkład w sukces, jakim jest awans, będą surowe, ponieważ stanowić będą bazę do budowania kadry, która będzie zdolna walczyć jak równy z równym z najlepszymi hiszpańskimi drużynami.

 

 

Bramkarze:

 

 

Michael Gspurning (AUT, 38, 58A / 0G) – 43 / 62 / 11 / 1 / 6.78 – sprowadzony przed sezonem były bramkarz Austrii Wiedeń, Burnley, czy greckiego Xanthi stał się natychmiast pierwszym wyborem między słupkami. I tak właściwie to przez trzy czwarte sezonu trudno było się do jego gry przyczepić. Ale pod koniec rozgrywek gdzieś zgubił koncentrację, popełniał błędy i nie był tak pewnym punktem jak we wcześniejszych fazach. Wiele jednak wskazuje na to, że to on zacznie debiutancki sezon Vecindario w La Liga między słupkami.

 

Ivan Cuellar (HIS, 35, 1u21-A / 0G) – 4 / 8 / 1 / 0 / 6.78 – nie miał zbyt wielu okazji do wykazania się w tym sezonie. Stracił miejsce w bramce na rzecz austriackiego kolegi, ale dzielnie znosił tę nową i niewątpliwie trudną dla niego sytuację. Zagrał cztery mecze, kiedy Michael był na zgrupowaniach reprezentacji Austrii (w której występuje wciąż regularnie). Niczym nie zaimponował, niczym nie zirytował. Przewidywalny, jak zwykle. Chętnie zostawię go do grzania ławki w kolejnym sezonie, bo Burger to jeszcze nie ten poziom.

Odnośnik do komentarza

Mogę co najwyżej obiecać, że poszerzymy nasz skauting na całą Afrykę.

 

 

 

Prawi obrońcy:

 

Simen Eriksen (NOR, 23, 7A / 0G) – 31 / 0 / 3 / 0 / 6.98 – przesunięcie z powrotem Simena na jego naturalną pozycję, jaką jest prawa obrona, przyszło z korzyścią dla samego zainteresowanego. Gra tak samo na obu flankach w defensywie, wystrzegając się błędów. Różnica polega na zaangażowaniu w akcje zaczepne, które jest u Norwega znacznie większe, gdy biega po prawej stronie boiska. Dlatego na lewej obronie grał w tym sezonie bardzo mało. To wciąż pewny punkt naszej drużyny, a i coraz ważniejszy członek zespołu narodowego Norwegii.

 

Deniz Demirhan (TUR, 23, 36u21-A / 1G) – 45 / 2 / 1 / 2 / 6.98 – miał stanowić głównie alternatywę dla Eriksena na prawej obronie, gdyby Norweg musiał biegać po przeciwległej stronie boiska. Tyle, że Turek rozegrał pełny sezon w środku bloku defensywnego. I trzeba przyznać, że spisał się bardzo dobrze, notując swój najlepszy sezon w karierze. Tyle, że jest jeden problem – Deniz chyba osiągnął w tym sezonie swój szczyt możliwości, a to na La Liga na pewno będzie dużo za mało. Dlatego jego przyszłość jest nieznana. Choć w tym okienku transferowym na pewno nie odejdzie i swoją szansę pokazania się w Primera Division na pewno otrzyma.

 

 

Lewi obrońcy:

 

Inigo Perez (HIS, 31) – 39 / 5 / 11 / 1 / 7.00 – przekwalifikowanie Inigo na lewego obrońcę jest jednym z głównych czynników (w mojej ocenie) końcowego sukcesu drużyny, jakim jest awans. Inigo na lewej obronie był tak samo pewny, jak grając na pozycji cofniętego rozgrywającego. Gole i asysty nadal notował i to w ilości, jakiej jeszcze w swojej karierze w jednym sezonie nie osiągnął, a do tego dał nam dużo spokoju na lewej stronie bloku defensywnego, uwalniając potencjał Eriksena na prawej flance i Demirhana w środku bloku defensywnego.

 

Amadeo Pini (WŁO, 20, 4u21-A / 0G) – 26 / 0 / 0 / 0 / 6.58 – totalne nieporozumienie i rozczarowanie, choć pewnie jest w tym spora moja zasługa. Amadeo nie otrzymał wystarczająco dużo czasu na aklimatyzację i chyba po prostu został wrzucony na zbyt głębokie wody. Nie odnalazł się w tej trudnej dla niego rzeczywistości, gdy bardzo często musiał się pojawiać na boisku w meczach o stawkę. A poza tym występował zazwyczaj na nowej dla siebie pozycji lewego obrońcy, choć był sprowadzany jako obrońca prawy. Popełniał proste błedy i jego ocena potencjału w oczach skautów i trenerów znacząco spadła. Będę próbował się go pozbyć w najbliższym okienku transferowym. Przynajmniej wypożyczyć, ale najlepiej sprzedać, bo La Liga to na pewno nie poziom dla Włocha.

 

 

Środkowi obrońcy:

 

Ali Gharzoul (TUN, 33, 55A / 2G) – 39 / 8 / 1 / 5 / 7.01 – z Alim jest ciekawa sprawa, bo to jedyny nominalny typowy środkowy obrońca w zespole. Wszyscy inni, którzy na tej pozycji mogą grać, są znacznie bardziej uniwersalni i mogą też grać na bokach (Demirhan) lub jako pomocnicy (Benzerga, Hansen). Ali natomiast robi swoje. Świetny w powietrzu przy stałych fragmentach gry, również (a może przede wszystkim) ofensywnych. W reprezentacji Tunezji wreszcie stał się kluczową postacią, rozgrywając dla niej w tym sezonie aż 11 spotkań, w których strzelił dwie pierwsze bramki dla drużyny narodowej. To chyba najlepsze lata dla żywej legendy Vecindario, który już śrubuje nowy rekord w liczbie ligowych występów dla Vecindario, detronizując inną legendę klubu, Davida Dortę.

 

Omar Benzerga (ALG, 29, 4A / 0G) – 20 / 3 / 0 / 0 / 6.88 – występy Omara w tym sezonie można podzielić na trzy etapy. Etap pierwszy to pasmo nieszczęść, gdy Benzerga popełniał katastrofalne błędy i wbijał gole samobójcze na początku rozgrywek. Drugi etap to długotrwała kontuzja, która wyeliminowała go z gry w miesiącach zimowo-wiosennych. No i etap trzeci, gdy powrócił na najważniejsze mecze sezonu i stał się liderem bloku defensywnego, strzelając bardzo ważne gole w meczach barażowych z Realem Sociedad. On raczej może być spokojny swojego miejsca w zespole w kolejnym sezonie. Zwłaszcza, że ma już doświadczenie wyniesione z La Liga.

 

Johnny Hansen (DAN, 25, 16u21-A / 1G) – 37 / 4 / 0 / 0 / 6.85 – Duńczyk był w tym sezonie próbowany na dwóch pozycjach: defensywnego pomocnika i stopera. Znacznie więcej grał na tej drugiej, stąd umieszczony w gronie obrońców. Spisywał się nieźle, ale bez szaleństw. Strzelił kilka bramek, głównie po stałych fragmentach. To jednak cały czas nie jest ten Johnny, którym tak się zachwyciły Wyspy Kanaryjskie w jego debiutanckim sezonie tu na wyspach. Jego przyszłość w zespole stoi pod sporym znakiem zapytania.

 

Robert Flottmann (NIE, 22) – 37 / 4 / 1 / 3 / 7.03 – wypożyczenie bardzo dobrze zrobiło Robertowi. W Granadzie miał stałe miejsce w wyjściowej jedenastce i spisywał się bardzo pewnie. Mam nadzieję, że doświadczenie, którego nabrał w Andaluzji zaprocentuje w meczach o stawkę w barwach Los Blanquinegros. Mam wobec niego realne plany w nadchodzącym sezonie.

Odnośnik do komentarza

Defensywni pomocnicy:

 

Sony Mustivar (FRA, 29) – 39 / 0 / 2 / 1 / 6.99 – wielu obserwatorów zastanawiało się, po co sprowadzam gracza, który w lidze włoskiej nie wyróżnił się niczym specjalnym. Sony jednak w pełni odwdzięczył się za zaufanie, jakim go obdarzyłem i rozegrał znakomity sezon, walnie przyczyniając się do wywalczenia przez Vecindario awansu do La Liga. Pewny w odbiorze, choć momentami nieco zbyt agresywny (czego konsekwencją jest aż 15 żółtych kartek, ale żadnej czerwonej, co wskazuje, że potrafi nad sobą zapanować w trudnej sytuacji). W ofensywie nie dał drużynie zbyt wiele, ale dwoma asystami pochwalić się może. Pewniak do składu na kolejny sezon.

 

Sidi Keita (MAL, 34, 11A / 3G) – 21 / 0 / 0 / 0 / 6.71 – postępujący wiek u Malijczyka zaczyna robić swoje. Sidi już wielokrotnie nie nadążał za akcjami, a inna sprawa, że i tak preferowałem grę z Mustivarem na pozycji rygla. Czasami zdarzało się, że na boisku meldowali się obaj i wówczas Keita przejmował obowiązki rozgrywania. Nie przynosiło to jednak wymiernych korzyści. Wydaje się, że dni Sidiego są już policzone, aż nie chciałbym mu odbierać przyjemności kopania piłki w meczach o stawkę. Dlatego chętnie oddam go do jakiegoś słabszego klubu, gdzie będzie miał okazję występować regularnie. Te prawie sto czterdzieści ligowych występów dla Vecindario zostanie mu jednak zapamiętanych bardzo pozytywnie.

 

Guy N’Gosso (KAM, 34) – 33 / 8 / 8 / 4 / 7.23 – w trzeciej lidze hiszpańskiej Guy był prawdziwą gwiazdą. Pracował w defensywie za trzech, a do tego jeszcze strzelał i asystował, będąc jednym z najlepszych graczy Marbelli w tych kategoriach. Jego zaawansowany wiek jednak nie pozwala widzieć w nim gracza gotowego do stawania naprzeciw takim wyzwaniom jak gra w La Liga – to jednak nie to samo co Segunda B.

 

 

Cofnięci rozgrywający:

 

Sasa Sarlija (CHO, 20, 18u21-A / 1G) – 19 / 0 / 2 / 0 / 6.71 – średnia ocen tego młodego Chorwata nie zachwyca, ale trzeba pamiętać, że: 1) on ma dopiero dwadzieścia lat i dopiero wkracza do wielkiego europejskiego futbolu, 2) był to jego debiutancki sezon w Vecindario i w ogóle w lidze hiszpańskiej. Ja z jego gry osobiście jestem zadowolony, a wszyscy członkowie sztabu szkoleniowego Vecindario jednogłośnie twierdzą, że to obecnie nasz największy talent, którego absolutnie nie mamy prawa zmarnować i rozmienić na drobne. Na pewno będzie trudno zatrzymać go w zespole, bo już budzi zainteresowanie takich klubów jak Las Palmas, czy Celta, ale zrobimy wszystko aby został na kolejne lata.

 

Tim Risse (NIE, 23) – 10 / 0 / 0 / 0 / 6.64 – kolejny, obok Piniego, totalny niewypał transferowy. Chyba miałem nosa, nie zgłaszając go do rozgrywek na rundę jesienną, kiedy zabrakło dla niego miejsca. W rundzie wiosennej znalazł się w gronie zarejestrowanych graczy, zastępując sprzedanego Pastora, ale nawet nie zbliżył się do poziomu prezentowanego przez Hiszpana przez pierwszą część sezonu. Żadnej asysty, żadnej bramki i generalnie żadnej korzyści z gry Niemca nie uświadczono. I nie tłumaczy go nawet fakt, że grał na nowej dla siebie pozycji, przez co musiał się do niej dostosowywać. Lista transferowa.

 

 

Prawi skrzydłowi:

 

Giuliano Orlandi (WŁO, 24) – 38 / 11 / 11 / 2 / 7.09 – Giuliano to klasa sama w sobie. I kropka. Chociaż jakby się uważniej przyjrzeć, jak kształtowały się losy Włocha w tym sezonie, to można znaleźć kilka rys na tej niby nieskazitelnej tafli sukcesów. Być może przyczyniła się do tego też kontuzja, której nabawił się w zimie. Po powrocie do zdrowia długo nie mógł odzyskać formy, ale gdy wreszcie znów wystrzelił, był najgroźniejszym graczem Vecindario w kluczowym momencie sezonu, gdy ważyły się losy naszego awansu. Jego gole i asysty dały nam możliwość oglądania najlepszych piłkarzy ligi hiszpańskiej w kolejnym sezonie również na boiskach Vecindario.

 

David (HIS, 21, 15u21-A / 0G) – 34 / 4 / 7 / 2 / 6.95 – uchodzi za niesamowity talent, ale początkowo nie mógł odpalić w tym sezonie. Pierwsze jego mecze raczej zwiastowały kolejny transferowy niewypał, niż wielki potencjał, który w nim drzemie. Z meczu na mecz jednak wyraźnie się rozkręcał, aż w końcu nawet wygryzł z podstawowej jedenastki Deulofeu na lewym skrzydle. W końcówce sezonu był bardzo ważnym graczem dla Vecindario. Strzelał gole, ale przede wszystkim notował kluczowe asysty, głównie przy bramkach Orlandiego. Ta para rozumie się znakomicie, choć z drugiej strony – z kim Orlandi źle się rozumie na boisku?

 

 

Lewi skrzydłowi:

 

Gerard Deulofeu (HIS, 25, 2u21-A / 0G) – 29 / 4 / 16 / 2 / 7.15 – chyba główny architekt naszego sukcesu w tym sezonie, obok Gharzoula, Orlandiego I Schustera. Lider zespołowej klasyfikacji asyst, choć wiele z nich (znacznie więcej niż polowa) zanotował dzięki dobrym dośrodkowaniom ze stałych fragmentów gry. Ale czy to ważne? Najważniejsze, że jego gra jest efektywna dla zespołu, a przy okazji podoba się kibicom. Jego dryblingi na lewym skrzydle to już ozdoba drugiej ligi hiszpańskiej i najwyższa pora, aby pokazał je na pierwszoligowych boiskach, udowadniając Pepowi Guardioli, jak bardzo się pomylił, oddając go z Barcelony.

 

Benigno Ferrer (HIS, 21, 1u21-A / 0G) – 22 / 1 / 3 / 1 / 6.84 – prześladowany przez kontuzje z pewnością nie mógł w pełni rozwinąć skrzydeł. Na początku sezonu doznał kontuzji, która wyeliminowała go z gry na blisko dwa miesiące. Potem nie mógł sobie poradzić z wybiciem się do pierwszej jedenastki. Właściwie to nie udało mu się to przez cały sezon i raczej został już żelaznym rezerwowym. Nie chciałbym go jednak tracić, bo umiejętności ma spore i na pewno może się nam przydać w walce o ligowe punkty na boiskach Primera Division. Z drugiej strony – jest wart półtora miliona euro, a zainteresowane jego usługami jest francuskie Lorient, dlatego przy skutecznej negocjacji jestem skłonny rozważyć wszelkie alternatywy.

Odnośnik do komentarza

Fałszywi napastnicy:

 

Juan Carlos Amaya (HIS, 24, 1u21-A / 0G) – 18 / 3 / 1 / 0 / 6.80 – stracił w tym sezonie miejsce w wyjściowej jedenastce ze względu na Schustera, którego sprowadzenie okazało się strzałem w dziesiątkę. Amaya bardzo cierpiał, nie mogąc odzyskać miejsca w drużynie. Udało mu się to w końcówce sezonu, gdy Austriak nieco spuścił z tonu. Juan swoją szansę wykorzystał, strzelając kilka ważnych bramek, które na pewno pomogły w wywalczeniu awansu. Chcę go zostawic w zespole, ale nie wiem, czy zgodzi się nadal pełnić rolę rezerwowego. Mam nadzieję, że tak, bo wciąż może wiele dać drużynie.

 

Marcel Schuster (AUT, 24, 14u21-A / 7G) – 38 / 11 / 10 / 3 / 7.04 – kolejny, obok Mustivara i Gspurninga, transferowy hit tego sezonu. Sprowadzony raczej, by walczyć o miejsce numer trzy wśród napastników, czyli pierwszego do wejścia w przypadku kontuzji kogoś z żelaznej pary, a tymczasem stał się zawodnikiem kluczowym. Wszystko pewnie za sprawą przypadku, który sprawił, że sezon z kontuzją zaczął Amaya. Marcel wskoczył w buty Hiszpana i miejsca w składzie nie oddał aż po ostatnie kolejki spotkań ligowych. Na koniec zanotował obniżkę formy, ale przecież nie można cały czas grać na najwyższym poziomie. Pewniak na kolejny sezon, pod warunkiem, że uda się go zatrzymać w zespole. Chciałyby go mieć bowiem w swojej kadrze takie kluby jak Almeria, Getafe, Standard Liege, Deportivo, czy Toulouse. A to jedynie kilka pozycji z listy...

 

Rolf Wilhelm (NIE, 22) – 23 / 5 / 5 / 1 / 6.93 – dżoker idealny. Tak najkrócej można opisać rolę i występy Rolfa w zakończonym właśnie sezonie. Chociaż wydaje się, że nie ma on czym się pochwalić, bo 5 bramek w 23 meczach to wynik słabiutki jak na napastnika, to jednak trzeba zwrócić uwagę, że Wilhelm tylko trzy z tych spotkań zaczynał w wyjściowym składzie, a wiele z wejść zanotował grubo po rozpoczęciu drugiej połowy. Zazwyczaj spędzał na boisku nie więcej niż kwadrans, a na około pół godziny to pojawiał się od wielkiego dzwonu. Dlatego ma wysoką efektywność – średnią liczbę minut, co ile strzela gola. Wyprzedza go w zespole tylko Mireku.

 

 

Wysunięci napastnicy:

 

Nikica Jelavić (CHO, 33, 6A / 2G) – 18 / 7 / 2 / 3 / 6.98 – patrząc na liczby, trudno się do gry Chorwata jakkolwiek przyczepić. Blisko pół gola na mecz, nagroda dla najlepszego gracza meczu co sześć spotkań. Pewnie gdyby rozegrał cały sezon, mógłby mieć znacznie bardziej okazały bilans. Tyle tylko, że kontuzja, której doznał na początku zimy, przekreśliła jego szanse na zostanie królem strzelców drugiej ligi hiszpańskiej. Bo po kilku pierwszych kolejkach na pewno miał na to szanse. Po tej parszywej kontuzji, która wyeliminowała go z gry na ponad trzy miesiące, nie zdołał powrócić do strzeleckiej formy i choć otrzymał na wiosnę sporo szans, nie zdołał ani razu wpisać się na listę strzelców. Nie chciałbym jednak się go pozbywać, bo ma on bardzo bogate doświadczenie w najlepszych ligach świata, również w Primera Division. I to doświadczenie może teraz procentować. Oczywiście pod warunkiem, że Chorwat przypomni sobie, jak się strzela gole.

 

Adolf Mireku (HOL, 26, 1u21-A / 0G) – 34 / 19 / 5 / 3 / 7.16 – wydawało się, że w tym sezonie już nic nie stanie na przeszkodzie Mireku w pobiciu magicznej granicy dwudziestu goli ligowych w sezonie. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Mireku notował kapitalną formę na jesieni i w zimie, kiedy strzelał gola za golem, ale potem się zaciął. Na wiosnę trafiał do siatki rywali juz tylko od wielkiego dzwonu. Być może kluczem do zrozumienia jego dyspozycji, jest jego motywacja. Sezon rozpoczął na ławce rezerwowych, bo graczem numer jeden był Jelavić. I dlatego, gdy Holender pojawiał się na boisku, dawał z siebie 200% możliwości. Po kontuzji i utracie formy przez chorwackiego napastnika, Mireku być może poczuł się zbyt pewny i niezagrożony, stąd obniżka formy strzeleckiej. Na pewno musimy nad tym pracować. Nic jednak nie zmienia faktu, że to najlepszy sezon Adolfa w dotychczasowej karierze.

 

Caca (BRA, 23, 3u21-A / 0G) – 12 / 3 / 2 / 0 / 6.82 – przez długi czas w tym sezonie Caca pozostawał zupełnie poza moimi rozważaniami w kwestii wyboru napastników. Miejsce w puli kandydatów do gry ukradł Jelaviciowi, który w drugiej części sezonu był w katastrofalnej dyspozycji. Caca specjalnie nie oczarował, ale też nie rozczarował. Grał nieźle, strzelał bramki, asystował i chyba zapracował sobie na to, aby dać mu szansę w Primera Division. Z drugiej jednak strony, to może być ostatnia tak dobra okazja, aby na Brazylijczyku nieźle zarobić. Jeśli pojawi się konkretna oferta (chociażby z Oviedo, które jest graczem zainteresowane), to na pewno gruntownie ją przeanalizuję.

Odnośnik do komentarza

Leniwie ciągnące się lipcowe przedpołudnie nie zapowiadało burzy, która miała nastąpić w siedzibie Vecindario. A wszystko za sprawą sensacyjnego artykułu, który ukazał się w lokalnym dzienniku Las Dias de Islas Canarias.

 

 

Vecindario wstrzymuje inwestycje!

 

Jak dowiedział się nasz reporter, klub piłkarski Vecindario U.D., który w tym sezonie wywalczył awans do Primera Division, nie będzie mógł korzystać z rozbudowywanej od dawna infrastruktury treningowej, medycznej oraz sanitarnej. Wg naszych informacji, inwestycja została zablokowana przez banki, które nie otrzymały ostatnich rat kredytu. Wśród działaczy Vecindario nieoficjalnie krąży plotka, że przyczyną wstrzymania finansowania i w konsekwencji budowy, jest konieczność zgromadzenia bardzo dużych środków na budowę nowego stadionu. Tajemnicą Poliszynela jest bowiem, że Vecindario otrzymało licencję na grę w najwyższej lidze piłkarskiej kuchennymi drzwiami. Z takim stadionem drużyna była pośmiewiskiem w drugiej lidze, a co dopiero w Primera Division.

 

Prezes Vecindario, Jose Camacho, odmawia jak na razie jakichkolwiek komentarzy. Wygląda na to, że na oficjalne stanowisko zarządu w tej sprawie przyjdzie nam jeszcze poczekać. A to na pewno nie wpływa korzystnie na wizerunek klubu. Cała okolica aż huczy od plotek dotyczących nie zawsze przejrzystych interesów i kontaktów biznesowych Camacho.

 

Trener lokalnej drużyny, Marco Polo, również nie zajął jeszcze stanowiska w tej sprawie.

 

 

Tym razem zadanie przygotowania sparingów na okres przygotowawczy zleciłem mojemu asystentowi, Kiko Ratonowi (który przejął tę rolę od Roberta Prosineckiego, degradując Chorwata do roli szeregowego trenera). Kiko spisał się nie najgorzej, organizując trzy spotkania z wymagającymi rywalami z najwyższych klas rozgrywkowych w swoich krajach oraz dwa sparingi na podbudowanie morale z lokalnymi drużynami na Wyspach Kanaryjskich. Pierwszym naszym rywalem miała być drużyna Nacional de Madeira, którą już dwukrotnie za mojej kadencji podejmowaliśmy w meczach towarzyskich. Nie mamy jednak korzystnego bilansu. Jedno z tych spotkań zremisowaliśmy, a jedno przegraliśmy.

 

Gspurning – Demirhan, Perez, Gharzoul, Flottmann – Mustivar, Hansen – Orlandi, Deulofeu – Wilhelm, Jelavić

 

Spotkanie rozpoczęło się od ataków gości, którzy narzucili nam swój styl gry od pierwszych minut. W 4 minucie groźnie uderzał Pinheiro, ale doskonałą interwencją popisał się austriacki bramkarz. W 12 minucie dalekie podanie od Gomesa dotarło do Rodriguesa, który uderzył bardzo mocno, ale znów świetnie między słupkami zachował się nasz golkiper. W 19 minucie Batista uruchomił na prawym skrzydle Carvalho, który, nie namyślając się długo, uderzył z daleka, ścinając akcję do środka, ale próba ta była bardzo niecelna. W 36 minucie padła bramka, ale dla Vecindario, gdy do własnej siatki piłkę skierował Ribeiro, próbując blokować uderzenie Wilhelma. Jeszcze przed przerwą niestety wyrównał Batista, który pokonał Gspurninga z rzutu karnego, podyktowanego za faul Demirhana na Carvalho. W drugiej połowie wymieniłem całą jedenastkę i nakazałem odważną grę oraz walkę o zwycięstwo. Efekty przyszły w 61 minucie, kiedy rezerwowy Schuster zebrał piłkę wybitą przez Carvalho po rzucie rożnym, wykonywanym przez Davida. Austriak popędził z piłką między obrońcami gości i uderzył precyzyjnie przy słupku, nie dając bramkarzowi żadnych szans. Osiem minut później miał on swoją drugą okazję. Tym razem jednak nie wykorzystał podania od Piniego, który włączył się do akcji ofensywnej. W 80 minucie po raz trzeci próbował strzelać Schuster. W tej akcji dobrym podaniem popisał się z kolei Amaya. Austriak jednak nie był w stanie po raz drugi wpisać się na listę strzelców. Niestety nie udało nam się dowieźć do końca prowadzenia. W doliczonym czasie bramkę wyrównującą, bezpośrednio z rzutu wolnego strzelił Godinho.

 

Towarzyski, 01.08.2019

Municipal, 1629 widzów

Vecindario – Nacional de Madeira, 2:2 (Ribeiro [og] ’36, Batista (k) ’44, SCHUSTER ’61, Godinho ‘90+2)

MoM: Luis Carvalho (Nacional de Madeira)

Odnośnik do komentarza

Około miliona euro zysku za miniony sezon i ponad trzy miliony euro w kasie.

 

 

 

- Co to ma znaczyć? – bez ceregieli wpakowałem się do biura Camacho, który chyba najwyraźniej wcale się mnie tam nie spodziewał. Oglądał właśnie jakiś dziwny program na Discovery, rozwalając się w fotelu, jak przystało na prezesa.

- Co się stało? Coś taki zagotowany? – próbował mnie uspokoić.

- Pytasz co się stało? To się stało! – warknąłem i rzuciłem mu na biurko gazetę otwartą na rzeczonym artykule.

- Bałem się, że możesz tak zareagować. Muszę ci coś wyjaśnić... - wydukał nerwowo.

- Zgadza się! Musisz mi dużo wyjaśnić. Przestań mnie w końcu dymać na każdym kroku! – wypaliłem z furią w głosie. Akurat gdy mówiłem o dymaniu, weszła sekretarka i wyraźnie zakłopotana, że tym razem nie chodzi o nią, cichaczem opuściła pomieszczenie.

- Wywalczenie awansu to dla Vecindario ogromny sukces, ale też wielkie wymagania...

- Zgadza się. I właśnie po to miałeś zadbać o lepszą infrastrukturę. Zresztą taki był warunek mojego pozostania w klubie! – wykrzyczałem.

- Znowu mi grozisz? – ton Camacho uległ zmianie, jakby chciał przejść do ofensywy. Ja jednak wcale nie zamierzałem się bronić. Zwłaszcza, że miałem w rękawie kilka asów.

- A spełniłeś swoje obietnice? Warunki, które sam zaproponowałeś?

- Nie spełniłem, bo przed sezonem nikt przy zdrowych zmysłach nie spodziewał się, że awansujemy do La Liga - zaoponował Camacho ze spokojem w głosie.

- A co to ma do rzeczy? – prychnąłem, wymuszając lekceważący ton, choć tak naprawdę sprawa była bardzo poważna.

- Bardzo dużo. Gra w La Liga wymusza na nas rozbudowę stadionu.

- Ta, jak widzę twoje ostatnie posunięcia, to rozbudowa stadionu jest ostatnią rzeczą, o jaką bym cię posądzał...

- A jednak – rzekł Camacho i pokazał mi folder zawierający pełną dokumentację projektową nowego stadionu, który miał wyrosnąć na obrzeżach Vecindario. – Musimy wybudować stadion poza miastem, bo rozbudowa istniejącego nie wchodzi w grę ze względu na utrudnienia infrastrukturalne i technologiczne. Nowy projekt jest już niemal gotowy. Stadion ma być gotowy w przyszłym roku.

- Szkoda, że nie dowiedziałem się o tym jeszcze później...

- O co ci chodzi? Nie inwestujemy – źle. Inwestujemy – jeszcze gorzej...

- Taaaa, w zeszłym sezonie też obiecałeś inwestycje. Nowe boiska, szatnie, prysznice i całe szmery bajery. Jak nie wyjdziemy na murawę nowego stadionu, to po prostu Ci nie uwierzę. A teraz żegnam. Mam dużo pracy przed nowym sezonem – wypaliłem i wyszedłem z gabinetu, zamykając drzwi z hukiem.

 

 

Ponieważ najważniejsze przed nowym sezonem było wzmocnienie konkurencji i wyrównanie potencjału formacji defensywnej, właśnie tu poszukiwałem potencjalnych wzmocnień. W efekcie wzmocniliśmy każdą stronę bloku defensywnego. Do środka obrony dołączył bardzo doświadczony baskijski stoper, Fernando Amorebieta (HIS, 34, D C), który choć nie rozegrał żadnego meczu dla reprezentacji Hiszpanii, jest jednym z bardziej znanych hiszpańskich stoperów. Ma za sobą bardzo bogatą karierę w Athletic Bilbao, w którym jednak nie chciał kończyć kariery. Trafił do nas na prawie Bosmana (bo jakżeby inaczej), a pewnie nie sięgnąłbym po niego, gdyby nie bardzo atrakcyjne warunki, które sam zaproponował przez swojego agenta. Chociaż posiada niemałą renomę w Hiszpanii, zarabia mniej od innych obrońców Vecindario. Bardzo liczę na jego bogate doświadczenie i niemal czterysta spotkań ligowych rozgrywanych na różnym szczeblu, ale głównie na poziomie La Liga. Choć pewnie nie będzie naszym wyborem numer jeden na pozycję stopera, bo nie pozwala na to już jego motoryka.

 

Pierwszym natomiast transferem w przeciwnym kierunku była sprzedaż Tima Risse (NIE, 23, 10 / 0 / 0 / 0 / 6.64), za którego Logrones zdecydowało się zapłacić aż 220 tysięcy euro. Taka kwota mnie w zupełności zadowalała i dlatego bez przeszkód oddałem Niemca do innego byłego gracza Vecindario – Neiry.

 

W drugim, bardzo atrakcyjnie zapowiadającym się sparingu podejmowaliśmy włoską Fiorentinę, która regularnie od kilku lat występuje w rozgrywkach przynajmniej fazy grupowej Ligi Mistrzów. Takie spotkanie to prawdziwa gratka dla wszystkich kibiców Vecindario.

 

Gspurning – Demirhan, Perez, Gharzoul, Flottmann – Mustivar, Hansen – Orlandi, Deulofeu – Wilhelm, Mireku

 

O ile pierwsze dziesięć minut było raczej mało ciekawe I nie przyniosło żadnej interesującej sytuacji pod którąkolwiek z bramek, to w 11 minucie od razu padł gol. Najpierw wprost w bramkarza uderzał, co prawda, Wilhelm, ale po chwili prowadzenie dał nam Mireku, wykorzystując doskonałe podanie od Hansena. Dwie minuty później bliski podwyższenia prowadzenia był Orlandi, ale po jego strzale piłka przeleciała minimalnie nad poprzeczką. W 21 minucie fenomenalna interwencja Gspurninga, który nie dał się pokonać Ibricicowi w sytuacji sam na sam, uratowała nas przed utratą gola. W 42 minucie z kolei efektownym rajdem ze środka boiska popisał się najlepszy chyba piłkarz Fiorentiny, Haruna. Nigeryjczyk jednak nie potrafił zakończyć go celnym uderzeniem. Do przerwy zatem utrzymywał się dość zaskakujący wynik, ale zaraz po zmianie stron do wyrównania doprowadził De Jong, któremu doskonale z lewego skrzydła dośrodkował Kushnirov. W 54 minucie na uderzenie z daleka zdecydował się Amaya, jednak jego próba okazała się nieudana. Trzy minuty później niesygnalizowane podanie od Risse dotarło do niepilnowanego Davida na lewym skrzydle, jednak Hiszpan chyba się nie spodziewał, że może się znaleźć w tak dogodnej sytuacji i dlatego fatalnie spudłował. W 66 minucie Testa dośrodkowywał z rzutu wolnego, a głową uderzał Lepiller. Uderzenie Francuza okazało się jednak za słabe na Cuellara, który w drugiej połowie zmienił Gspurninga. Ostatecznie mecz zakończył się remisem, choć jeszcze w doliczonym czasie obaj bramkarze musieli ratować swoje zespoły. Najpierw Cuellar znakomicie obronił strzał Testy, by po chwili nie gorszą interwencją wykazał się Ospina, zachowując czujność przy akcji i uderzeniu Schustera.

 

Towarzyski, 04.08.2019

Municipal, 5852 widzów

Vecindario – Fiorentina, 1:1 (MIREKU ’11, De Jong ’46)

MoM: Dmytro Kushnirov (Fiorentina)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...