Skocz do zawartości

Tańcząc z Guanczami


Fenomen

Rekomendowane odpowiedzi

Do awansu jeszcze daleka droga, ale może na innym polu zrobimy furorę :>

 

 

 

Chociaż wygraliśmy pierwszy mecz w czwartej rundzie Pucharu Króla, nastroje przed rewanżem nie były najlepsze. Ale trudno, żeby było inaczej, skoro drużyna nie wygrała od pięciu spotkań w lidze. Niektórzy piłkarze, w tym Luis, Perez czy Hansen zaczęli już na głos wyrażać swoje obawy o poziom sportowy drużyny. Mówiąc wprost – szło nam w tym sezonie jak po grudzie.

 

Na spotkanie rewanżowe z Getafe w składzie zaszła jedna zmiana. W miejsce Hansena zagrał zawieszony w ostatnim meczu ligowym Perez.

 

Cuellar – Demirhan, Eriksen, Gharzoul, Zamora – Keita, Perez – Orlandi, Deulofeu – Amaya, Luis

 

Bardzo szybko gospodarze stworzyli sobie pierwszą okazję do zdobycia bramki, kiedy w 4 minucie mocno z daleka uderzał Toure, ale jego strzał okazał się bardzo niecelny. W 16 minucie kolejne uderzenie Toure tym razem znakomicie obronił Cuellar, na co odpowiedzieliśmy sześc minut potem też bardzo niecelnym strzałem Keity. W 32 minucie znów w roli głównej występował Toure, który podawał do Petrucciego, ale Włoch zmarnował tę doskonałą okazję. Jeszcze przed przerwą gospodarze ponowili tę akcję, ale tym razem szybciej od Włocha przy piłce znalazł się nasz bramkarz. W drugiej połowie graliśmy swoje, czekając na kontry, aż nadeszła 55 minuta. Rzut z autu wykonywał Lasarte. Piłka rzucona przez Enrique dotarła aż na głowę Gharzoula w polu karnym, a Tunezyjczyk pewnym strzałem umieścił ją w bramce. Na trybunach zapanowała pełna konsternacja. Rywal, co prawda, odrobił straty z tego meczu, gdy w 71 minucie gola na 1:1 strzelił Del Moral, ale Getafe pozostawało już tylko nieco ponad kwadrans. Natychmiast zdjąłem z boiska Amayę, wpuszczając na nie Flottmanna, jako drugiego rygla przed linią obrony. Do tego zmusiłem swoich podopiecznych do gry piłką, na przetrzymanie. I modliłem się w duchu, żeby asekurancka postawa nie została skarcona, bo jeden gol dawał już awans rywalom. Nic takiego jednak się nie stało i po trzech doliczonych minutach sędzia zagwizdał po raz ostatni. Pierwszoligowiec wyeliminowany!

 

Copa del Rey, 4 runda, rewanż, 15.11.2017

Colisseum Alfonso Perez, 9055 widzów

[LL] Getafe – [LA] Vecindario, 1:1 (GHARZOUL ’55, Del Moral ’71)

MoM: Ali Gharzoul (Vecindario)

Odnośnik do komentarza

Niespodziewany awans do piątej rundy dał kibicom Vecindario sporo radości, ale cały czas nie możemy zapominać o problemach, jakie mamy w meczach ligowych. W piątej rundzie Pucharu Króla zagramy z Athletic Bilbao, a więc to już nie przelewki, ale już i tak zdążyliśmy się pokazać całej Hiszpanii, eliminując faworyta.

 

W Liga adelante czekało nas bardzo trudne zadanie, bowiem przyszło nam się w tej kolejce zmierzyć ze spadochroniarzami z La Liga – Sportingiem Gijon. Do tego wszystkiego mecz miał się odbyć na niezwykle gorącym obiekcie rywala w Asturii – El Molinon, gdzie kibice robią drużynie przyjezdnej prawdziwe piekło na ziemi.

 

A jakby tego było mało, miałem poważny problem z zestawieniem linii obrony. Wystarczyło, że Eriksen i Gharzoul dostali powołania na mecze reprezentacji i zostałem bez dwóch kluczowych graczy. Na lewej obronie zagrać miał zatem Zamora, który nie przestawał uczyć się na tej nowej dla siebie pozycji, a środek bloku defensywnego mieli wypełnić Flottmann z Goncalvesem. Co więcej, wciąż karę zawieszenia odbywał Perez i na pozycji rozgrywającego miał go zastąpić Hansen.

 

Dobra wiadomością był za to powrót do pełnych treningów Mireku, ale do gry nie był on jeszcze gotowy.

 

Cuellar – Demirhan, Zamora, Flottmann, Goncalves – Keita, Hansen – Orlandi, Deulofeu – Amaya, Luis

 

Rywale potrzebowali kwadransa, żeby rozpracować nasze schematy obronne. W 13 minucie pierwszy raz poważnie naszej bramce zagrozili Wade z Perezem, ale strzał tego drugiego pozostał jeszcze niecelny. Pięć minut potem mocne uderzenie Andujara znakomicie obronił Cuellar, na co odpowiedzieliśmy dziesięć minut później mocnym i bardzo niecelnym uderzeniem Orlandiego, który zszedł z akcją ze skrzydła do środka. W 39 minucie Perez zabrał piłkę Orlandiemu i posłał dalekie podanie do Nielsena, ale Duńczyk nie wykorzystał tej dobrej piłki i fatalnie przestrzelił. W drugiej połowie nadal mecz toczył się właściwie do jednej bramki. W 49 minucie niecelnie uderzał Pardo, a osiem minut potem równie nieudanie próbował strzelać Bah. W 68 minucie po raz drugi tego popołudnia bramce gospodarzy zagroził Orlandi – Włoch był tak naprawdę jedynym zagrożeniem pod bramką przeciwnika ze strony Vecindario. Broniliśmy się dzielnie do 76 minuty. Wtedy to gola dającego zwycięstwo gospodarzom strzelił Andujar. A gdy w 83 minucie niepewne wybicie Yilmazera (który na boisku pojawił się chwilę wcześniej) wykorzystał Wade, odgrywając do Arce, który zdobył drugiego gola, wszystko już stało się jasne. Przegraliśmy, a co gorsza – zupełnie zasłużenie.

 

Liga adelante, 12/42, 18.11.2017

El Molinon, 17508 widzów

[5] Sporting Gijon – [16] Vecindario, 2:0 (Andujar ’76, Arce ’83)

MoM: Javier Arce (Sporting Gijon)

Odnośnik do komentarza

Do grona graczy publicznie troskających się losem Vecindario dołączyli Zamora oraz Mireku. Wyrazili oni swoją opinię, iż klub radzi sobie znacznie gorzej od swojego potencjału. Cóż – chciałoby się powiedzieć – martwi was, że nie wygrywamy? To zróbcie coś z tym i zacznijcie grać na miarę waszych możliwości.

 

Szansą na odkucie się może być mecz z Cartageną, która zajmuje przedostatnie miejsce w lidze, ale wszyscy pamiętamy, jak niewygodny dla nas to rywal. My mamy teraz właściwie wszystkie karty w ręku, bo do składu powrócili wszyscy kluczowi gracze – Eriksen, Zamora, Gharzoul, Perez oraz Mireku. Jedynym niedostępnym piłkarzem jest wciąż kontuzjowany Mathieu.

 

Cuellar – Demirhan, Eriksen, Zamora, Gharzoul – Keita, Perez – Orlandi, Deulofeu – Amaya, Mireku

 

Spotkanie zaczęło się dla nas dość pechowo, bowiem w 6 minucie kontuzji doznał Keita i musiał opuścić boisko. W jego miejsce na placu gry pokazał się Hansen. Tymczasem cztery minuty potem Esparza posłał znakomitą piłkę do Cardelle, ale ten niecelnie uderzył. Osiem minut potem doskonałą interwencją popisał się Cuellar, broniąc strzał Domingueza po dośrodkowaniu Manzano z rzutu wolnego. Dopiero w 25 minucie przeprowadziliśmy pierwszy atak na bramkę rywala, ale zakończył się on na bocznej siatce, od zewnętrznej strony, gdzie trafił Deulofeu. Trzy minuty potem ładnie akcję na skrzydło rozprowadził Mireku, a uderzał Orlandi, jednak próba ta pozostała niecelna. W 32 minucie po akcji Boobide przed szansą na zdobycie bramki stanął Aketxe, ale i on niecelnie uderzał. W 38 minucie znakomitą interwencją na raty popisał się Miguel, który nie dał się pokonać Deulofeu. Trzy minuty później zaś niecelnie uderzał Boobide. Pierwsza połowa zakończyła się bez bramek, ale co zaskakujące – ze wskazaniem na naszego rywala. W drugiej odsłonie mieliśmy zagrać odważniej w ofensywie, bo potrzebowaliśmy tego zwycięstwa. Tyle, że to nadal rywal atakował groźniej. W 49 minucie uderzał Regalo po podaniu od Cardelle i tylko centymetry uratowały nas przed utratą gola. W 62 minucie Orlandi posłał piłkę do Mireku, ten wycofał do Pereza, ale strzał Baska minął bramkę gości. W 70 minucie rywale strzelili gola, co publiczność skwitowała przeraźliwym buczeniem. Kibice powoli odwracają się od druzyny i po prawdzie trudno się im dziwić. Bramkę strzelił Aketxe. W 81 minucie okazji do wyrównania nie wykorzystał Deulofeu po świetnym podaniu od Pereza, ale od blamażu uratował nas rezerwowy Luis, który w ostatniej akcji wykorzystał dośrodkowanie innego rezerwowego - Wilhelma i zdobył bramkę wyrównującą.

 

Liga adelante, 13/42, 25.11.2017

Municipal, 1678 widzów

[16] Vecindario – [21] Cartagena, 1:1 (Aketxe ’70, LUIS ‘90+5)

MoM: Isaac Aketxe (Cartagena)

Odnośnik do komentarza

SzKoDi, mówisz i masz ;) Reakcja jak na zawołanie ;)

 

 

 

Następnym rywalem w walce o ligowe punkty była drużyna rezerw Sevilli, z którą w ostatnich spotkaniach wiodło nam się raczej dobrze (stosunek punktowy wynosi 13-4 na naszą korzyść). Co ciekawe, trener rywali z Andaluzji nastawił się na walkę totalną, umieszczając na ławce rezerwowych aż pięciu wysuniętych napastników, którzy w każdej chwili mogli wejść na boisko. Ale nie ma tu już w drużynie Rudenoka, który tak nas niegdyś straszył. Rochina zaś jest kontuzjowany i też w tym meczu nie zagra.

 

Tymczasem w naszym składzie zaszła jedna zmiana. Miejsce kontuzjowanego Keity (który na boisko nie wybiegnie raczej już do końca roku) zajął Hansen – tak samo, jak miało to miejsce w ostatnim meczu ligowym.

 

Cuellar – Demirhan, Eriksen, Zamora, Gharzoul – Hansen, Perez – Orlandi, Deulofeu – Amaya, Mireku

 

Fantastycznie zaczął się dla nas ten mecz, bo chociaż to rywale jako pierwsi zagrozili naszej bramce w 2 minucie, to pięć minut potem Mireku dał nam prowadzenie, wykorzystując znakomite dośrodkowanie Orlandiego. Już w następnej akcji, zaraz po wznowieniu gry, gospodarze mogli wyrównać, ale doskonałej szansy nie wykorzystał Antonio. Po chwili zaś kontuzji doznał Deulofeu i w jego miejsce musiał wejść Lasarte. W 13 minucie Mireku miał drugą szansę, ale tej nie potrafił wykorzystać. A że niewykorzystane sytuacje się mszczą, to w 18 minucie Amat doprowadził do wyrównania. W 27 minucie fantastyczna interwencja Cuellara uratowała nas przed utratą gola po strzale Antonio, a osiem minut potem to bramkarz gospodarzy musiał się wykazać całym swoim kunsztem, żeby obronić strzał dobrze dysponowanego tego dnia Orlandiego. Druga połowa rozpoczęła się tak jak pierwsza – od ataków gospodarzy i bramkowej szansy N’Gadiego, która jednak nie została wykorzystana. I podobnie jak w pierwszej połowie, tak i teraz to my pierwsi zadaliśmy skuteczny cios, gdy w 54 minucie dośrodkowanie Lasarte na gola zamienił Orlandi. Dwie minuty potem to dośrodkowanie Włocha padło łupem Mireku – tak samo jak przy pierwszej bramce, a Orlandi udowodnił, że jest tego dnia w niesamowitym gazie. Już minutę po utracie gola Antonio stanął przed szansą zdobycia drugiej bramki dla gospodarzy, ale na nasze szczęście spudłował. W 69 minucie Gharzoul uderzał głową po dośrodkowaniu Pereza z rzutu rożnego lecz strzał pozostawiał wiele do życzenia. Na ostatnie dwadzieścia minut przekonałem graczy, aby grali spokojniej, ale możliwie daleko od naszej bramki. Kunktatorstwo zostało skarcone przez Antonio w 84 minucie, gdy zdobył on gola na 2:3, ale na więcej rywali nie było stać i mogliśmy się cieszyć z wygranej. Wreszcie!

 

Liga adelante, 14/42, 02.12.2017

Estadio Ramon Sanchez Pizjuan, 10700 widzów

[10] Sevilla B – [18] Vecindario, 2:3 (MIREKU ‘7, Amat ’18, ORLANDI ’54, MIREKU ’63, Antonio ’84)

MoM: Giuliano Orlandi (Vecindario)

Odnośnik do komentarza

To dobrze, że kupiłeś - będziesz mógł ją sprzedać z zyskiem, bo cena koszulek rośnie - tak samo jak cena Orlandiego :)

 

 

 

Zwycięstwo z Sevillą okupiliśmy strata Deulofeu, który zimę ma właściwie z głowy. Ma szanse wrócić na boisko dopiero pod koniec stycznia. Gorszą wiadomością była jednak ta o kolejnej kontuzji Mireku, który ma z głowy najbliższe sześć tygodni. To oznacza, że zabraknie go w dwumeczu z Athletikiem Bilbao. Zanim jednak ten dwumecz, musimy jeszcze rozegrać mecz ligowy z Castellon.

 

Za kontuzjowanego Mireku na szpicy zagra Luis, który radzi sobie w tym sezonie bardzo dobrze i do jego gry nie mam żadnych zastrzeżeń. Tymczasem zamiast kontuzjowanego Deulofeu kibice mieli zobaczyć na boisku jego naturalnego zmiennika w osobie Lasarte.

 

Cuellar – Demirhan, Eriksen, Zamora, Gharzoul – Hansen, Perez – Orlandi, Lasarte – Amaya, Luis

 

Doskonale weszliśmy w to spotkanie, zdobywajac gola w 2 minucie, a jego autorem został Amaya, dla którego było to pierwsze trafienie w tym sezonie. Świetnym podaniem popisał się zaś Luis. W 12 minucie rywale odpowiedzieli akcją Mohammeda i strzałem Angulo, ale uderzenie to okazało sie niecelne. W 20 minucie po ładnej, zespołowej akcji rywale zdobyli gola wyrównującego, a jego autorem został Mohammed, dla którego było to pierwsze trafienie w barwach Castellon. Już dwie minuty po tamtym golu mogliśmy ponownie wyjść na prowadzenie lecz tym razem Amaya uderzył niecelnie. Gol padł jednak w 24 minucie, gdy rzut rożny wykonywany przez Pereza na bramkę zamienił niezawodny Gharzoul. W 35 minucie na strzał z dystansu zdecydował się Orlandi, ale tę próbę sparował nad poprzeczkę bramkarz gości, Iago. W 43 minucie Angulo doprowadził do remisu, ale jego radość trwała krótko, bowiem sędzia bramki nie uznał, odgwizdując spalonego. Drugą połowę rozpoczęliśmy od mocnego uderzenia – akcji i strzału na bramkę autorstwa Luisa w 46 minucie. Bramka jednak padła dopiero osiem minut potem, gdy dośrodkowanie Lasarte zamienił na gola Orlandi, wyprzedzając obrońcę. Ta dwójka zaczyna się coraz lepiej rozumieć na boisku. Sześć minut potem szansy na podwyższenie prowadzenia nie wykorzystał Luis, na co rywale odpowiedzieli bardzo niecelnym strzałem Marcosa. W 85 minucie jeszcze czujność Cuellara sprawdził Victor Angel, ale nasz bramkarz nie miał kłopotów z interwencją. Była to ostatnia ciekawa akcja tego spotkania.

 

Liga adelante, 15/42, 10.12.2017

Municipal, 2150 widzów

[15] Vecindario – [21] Castellon, 3:1 (AMAYA ‘2, Mohammed ’20, GHARZOUL ’24, ORLANDI ’54)

MoM: Juan Carlos Amaya (Vecindario)

Odnośnik do komentarza

Chociaż przed meczem z Malagą Keita wyleczył swój uraz i mógłby w tym spotkaniu zagrać, wyszedłem z założenia, że zwycięskiego składu się nie zmienia. Dlatego do starcia z aktualnie siódmą drużyną Liga adelante przystępowaliśmy bez żadnej zmiany.

 

Warto odnotować, że do Malagi tracimy sześć punktów i w razie zwycięstwa możemy już awansować nawet do pierwszej dziesiątki. Tabela jest naprawdę mocno spłaszczona i w każdej chwili z drużyny walczącej o utrzymanie, możemy się stać kandydatem do walki o awans.

 

Cuellar – Demirhan, Eriksen, Zamora, Gharzoul – Hansen, Perez – Orlandi, Lasarte – Amaya, Luis

 

Gospodarze od pierwszych minut narzucili nam swój styl gry i, chcąc nie chcąc, zmuszeni byliśmy do szukania swoich szans w kontratakach. W 2 minucie bliski zdobycia bramki był Alvaro, ale jego uderzenie obronił Cuellar. W 16 minucie po akcji Garcii i podaniu do Kodro, pomocnik gospodarzy próbował zdobyć bramkę, jednak jego uderzenie było bardzo niecelne. W 32 minucie jednak to my objęliśmy prowadzenie, kiedy akcję Amai na bramkę zamienił niezawodny ostatnimi czasy Luis. Dwie minuty później już Alvaro miał okazję do wyrównania, ale gol na wagę remisu padł w 40 minucie, autorstwa Jose. Trzy minuty potem atomowe uderzenie rozdarło rękawice Cuellara i piłka wpadła do siatki tak, że do przerwy przegrywaliśmy, choć jeszcze kilka minut temu prowadziliśmy. Zaraz na początku drugiej połowy znakomitą interwencją musiał się wykazać Cuellar, broniąc strzał Kodro, ale w 56 minucie udało się wyrównać stan meczu, gdy dośrodkowanie Orlandiego na gola zamienił Amaya. Po chwili Hervias ponownie dał rywalom prowadzenie, ale tego gola nie uznał sędzia, odgwizdując pozycję spaloną. W 66 minucie fatalny błąd popełnił Cuellar, który odgrywał głową górną piłkę zagraną mu przez Eriksena (kto zagrywa górne piłki do bramkarza?!). No i tak odegrał, że ta trafiła pod nogi Alvaro, a ten tylko rozpakował prezent. W 71 minucie efektowny rajd zakończony niecelnym strzałem przeprowadził Benavente, który na boisku pojawił się dosłownie trzy minuty wcześniej. W 78 minucie po zamieszaniu pod bramką rywala przed szansą na zdobycie gola wyrównującego stanął Gharzoul, ale jednak nogą zdobywanie bramek przychodzi mu dużo trudniej, niż głową. W doliczonym czasie szansę na czwartego gola dla gospodarzy zmarnował były gracz Vecindario – Pedro, ale i tak to Malaga mogła się cieszyć z wygranej.

 

Liga adelante, 16/42, 16.12.2017

La Rosaleda, 20965 widzów

[7] Malaga – [15] Vecindario, 3:2 (LUIS ’32, Jose ’40, Sarpong ’43, AMAYA ’56, Alvaro ’66)

MoM: Emilio Jose (Malaga)

Odnośnik do komentarza

Jako kibic, który nie opuścił za Twojej kadencji żadnego spotkania Vecindario, pragnę napomknąć, iż jestem zniesmaczony dotychczasowymi wynikami zespołu. Moim celem nie jest zastraszanie, jednak jeśli sytuacja nie ulegnie poprawie, wnet wylądujesz na bruku.

Odnośnik do komentarza

Jako kibic, który nie opuścił za Twojej kadencji żadnego spotkania Vecindario, pragnę napomknąć, iż jestem zniesmaczony dotychczasowymi wynikami zespołu. Moim celem nie jest zastraszanie, jednak jeśli sytuacja nie ulegnie poprawie, wnet wylądujesz na bruku.

 

Lecz najpierw przeprowadzimy rozmowę motywacyjną z piłkarzami, jak członkowie "Torcidy" ;D

Odnośnik do komentarza

O lądowaniu na bruku jeszcze długo nie będzie mowy. Zarząd cały czas jest zachwycony naszymi występami. Jadymy jeszcze na zeszłorocznej, bardzo dobrej, postawie :)

 

 

 

 

Mimo porażki nie zdecydowałem się zmieniać składu, bo przecież ta jedenastka wygrała nam wcześniej dwa mecze, a porażka z Malagą i tak była pierwszą od czterech spotkań, więc powoli powoli, ale chyba wychodzimy z marazmu.

 

W następnej kolejce podejmowaliśmy Elche, z którym już rywalizowaliśmy w tym sezonie w Pucharze Króla i skoro gramy dalej w tych rozgrywkach, to chyba nieźle nam poszło. Mam nadzieję, że podobnie będzie w tym meczu ligowym.

 

Do pełni zdrowia powrócił już po kontuzji Mathieu, ale na razie dobrze na lewej stronie obrony gra Eriksen i Francuz musi mocno popracować na treningu, jeśli chce wygryźć norweskiego bocznego obrońcę. Na drugiej stronie defensywy jeszcze lepiej gra Demirhan, więc przesunięcie Eriksena na prawą obronę, żeby zrobić miejsce doświadczonemu Francuzowi też nie wchodzi w grę.

 

Cuellar – Demirhan, Eriksen, Zamora, Gharzoul – Hansen, Perez – Orlandi, Lasarte – Amaya, Luis

 

Rozpoczęliśmy ten mecz aktywnie i agresywnie w ofensywie I już w 2 minucie spotkania okazje do zdobycia gola miał Orlandi, ale nie potrafił celniej przymierzyć. Niespełna kwadrans później znakomitą interwencją po strzale Sarassoli popisał się Cuellar. Gdyby nie on, już pewnie byśmy przegrywali. W 22 minucie Perez posłał znakomitą piłkę do Amai, ale ten uderzył piłkę nad bramką, a w 30 minucie niecelnie uderzał Lasarte. Sześć minut potem doskonałą interwencją po dośrodkowaniu Orlandiego popisał się Marcelin. Gdyby hiszpański bramkarz nie wypiąstkował piłki, pewnie dopadłby do niej Luis i strzelił gola. Po chwili jednak bramka dla gospodarzy i tak padła. Strzelił ją wyraźnie rozkręcający się w ostatnich tygodniach Amaya, dla którego był to trzeci gol w trzecim kolejnym meczu. Asystę przy tym trafieniu zanotował Zamora. W drugiej połowie rywale natychmiast wzięli się za odrabianie strat, ale brakowało im skuteczności pod naszą bramką. W 46 minucie niecelnie uderzał Valter, a w 53 minucie odpowiedzieliśmy kolejną sytuacją sam na sam zmarnowaną przez Orlandiego. Kwadrans później w podobnej sytuacji znów górą był bramkarz gości, a w 77 minucie na strzał z daleka, bardzo nieudany, pokusił się Lasarte. W ostatnich dziesięciu minutach skupiliśmy się tylko na ochronie tego wyniku, który nas satysfakcjonował. Cel został osiągnięty i możemy sobie dopisać kolejne trzy oczka do kolekcji. Święta będą spokojne.

 

Liga adelante, 17/42, 23.12.2017

Municipal, 2348 widzów

[14] Vecindario – [10] Elche, 1:0 (AMAYA ’37)

MoM: Juan Carlos Amaya (Vecindario)

Odnośnik do komentarza

Przerwa świąteczno-noworoczna minęła w klubie nad wyraz spokojnie. Poza zakontraktowaniem jednego gracza, który dołaczy do druzyny na prawie Bosmana w lipcu, nic ciekawego się nie działo. Oczywiście jeśli nie liczyć odrzucanych konsekwentnie ofert sprzedaży Demirhana bądź Nataliego, ale obawiam sie, że przy kolejnej ofercie prezes Camacho może stracić głowę i oddać za bezcen naszego utalentowanego włoskiego bramkarza.

 

Tymczasem rozgrywki ligowe zmierzały do końca rundy jesiennej. Nowy rok rozpoczynaliśmy od ligowego starcia z Palencią, by kilka dni potem skrzyżować korki z Athletikiem Bilbao w Pucharze Króla. A propos Bilbao, zamarłem, gdy spojrzałem, że w drużynie Palencii na boisko wybiegnie przeciwko nam Fernando Llorente. Na szczęście okazało się, że to tylko zbieżność nazwisk, a Llorente z Palencii to tylko przeciętny defensywny pomocnik.

 

Byłem bardzo ciekaw, w jakiej dyspozycji moi podopieczni powrócili po świątecznym obżarstwie. Wydęcie żołądka zanotował tylko Hansen, który nie mógł zagrać z Palencią. Zastąpił go Keita. Wciąż niezdolni do gry pozostają Deulofeu i Mireku, ale niebawem powinni powrócić do treningów. W okresie świątecznym kontuzjowany tez był Cuellar, ale na szczęście zdążył dojść do siebie na start rozgrywek w nowym roku.

 

Cuellar – Demirhan, Eriksen, Zamora, Gharzoul – Keita, Perez – Orlandi, Lasarte – Amaya, Luis

 

Weszliśmy w ten mecz trochę za bardzo sennie, ale Benyahya szybko nas ocucił, gdy w 3 minucie zmusił do maksymalnego wysiłku Cuellara, ale nasz bramkarz spisał się bez zarzutów. W 16 minucie przeprowadziliśmy nasz pierwszy groźniejszy atak i od razu zakończył się on golem, gdy na listę strzelców wpisał się – a jakże – Amaya, wykorzystując precyzyjne dalekie podanie od Demirhana. Pięć minut później bliski podwyższenia prowadzenia był Gharzoul, gdy uderzał głową po centrze z rzutu rożnego. W 39 minucie po akcji Luisa piłka trafiła do Orlandiego, a on w swoim stylu strzelił wprost w bramkarza. W doliczonym czasie pierwszej połowy rywale nas mocno przycisnęli i zamknęli na własnym polu karnym, ale na szczęście nie udało im się wyrównać stanu meczu. Chociaż znakomite okazje miał choćby wspomniany wcześniej Llorente. Do przerwy jednak zachowaliśmy prowadzenie. W drugiej połowie graliśmy swoje, od czasu do czasu kontrując lub szukając okazji w stałych fragmentach. Tak jak w 56 minucie, gdy piłka po długim wyrzucie z autu w wykonaniu Lasarte dotarła do Gharzoula, ale ten uderzył minimalnie obok bramki. W samej końcówce rywale stworzyli sobie jedną okazję do wyrównania, ale nie wykorzystał jej Berriche. Poza tym na nic więcej przeciwnikowi nie pozwoliliśmy, spokojnie dowożąc zwycięstwo do końca.

 

Liga adelante, 18/42, 07.01.2018

Nueva Balastera, 5432 widzów

[18] Palencia – [14] Vecindario, 0:1 (AMAYA ’16)

MoM: Simen Eriksen (Vecindario)

Odnośnik do komentarza

Hidalgoo, skąd wiedziałeś, że katuję ostatnio tę piosenkę? :D

 

 

 

 

Zgodnie z przewidywaniami, spodziewano się kompletu widzów na meczu z Athletikiem Bilbao, chociaż pewnie znajdą się wolne miejsca na stadionie.

W tym arcyważnym dla nas meczu, oprócz Mireku i Deulofeu, których absencja była pewna od dawna, nie mógł jednak zagrać również Demirhan, który doznał kontuzji i na boisku nie pojawi się przez około miesiąc. Na prawej obronie miał go zastąpić Flottmann. Na pozycji defensywnego pomocnika znów zdecydowałem się ponadto wystawić Hansena zamiast Keity.

 

Z Bilbao graliśmy towarzysko przed sezonem i wtedy udało się zremisować. Tyle tylko, że wtedy nie grali tacy piłkarze, jak Muniain czy Llorente, a w tym meczu zostali oni jak najbardziej do składu wystawieni.

 

Cuellar – Flottmann, Eriksen, Zamora, Gharzoul – Hansen, Perez – Orlandi, Lasarte – Amaya, Luis

 

Goście ewidentnie chcieli rozstrzygnąć kwestie awansu już w pierwszym meczu, dlatego rzucili się ostro do ataku, ale pierwszej szansy nie wykorzystał Zurutuza w 6 minucie meczu. Sześć minut potem odpowiedzieliśmy minimalnie niecelnym strzałem Luisa, któremu doskonałą piłkę dograł Lasarte ze skrzydła. W 18 minucie doskonałą paradą po strzale właśnie tego skrzydłowego popisał się Iraizoz, ale pięć minut potem to Cuellar musiał się spiąć i znakomicie obronić uderzenie Muniaina. W 25 minucie strzał szczupakiem Amai doskonale sparował na rzut rożny Iraizoz i poza niegroźnym strzałem Muniaina w doliczonym czasie pierwszej połowy, to nic więcej ciekawego się nie działo. W drugiej odsłonie spróbowaliśmy zagrać odważniej i efekty przyszły bardzo szybko. W 54 minucie Perez dośrodkowywał z rzutu wolnego na głowę Mathieu, ale Francuza uprzedził wprowadzony w przerwie Aurtentxe, który jednak skierował piłkę głową do własnej bramki, przy okazji turbując Orlandiego na tyle, że dla Włocha udział w tym spotkaniu się zakończył. W jego miejsce na boisko wszedł Wilhelm, przesuwając na skrzydło Amayę. Siedem minut po zdobyciu bramki przez gospodarzy, szansę na wyrównanie zmarnował Prieto, strzelając wprost w bramkarza. W 70 minucie ponownie Perez dośrodkowywał z rzutu wolnego, ale tym razem w szesnastce przepisy przekroczył Raul Garcia, faulując Amayę. Sędzia nie miał wyboru – rzut karny. A tego na bramkę zamienił Perez – no kto jak kto, ale dla niego to był wyjątkowy i szczególny gol (ale i cały mecz). Rozjuszeni rywale rzucili się do szaleńczych ataków, ale były one zbyt nieprzygotowane i nieskładne, żeby Muniain, czy Llorente zdołali zdobyć bramkę. Ostatni kwadrans to istne oblężenie naszej bramki, ale wyszliśmy z niego bez szwanku, nie tracąc ani jednego gola! Coś niesamowitego!

 

Copa del Rey, 5 runda, 1 mecz, 07.01.2018

Municipal, 6000 widzów (komplet!!!)

[LA] Vecindario – [LL] Athletic Bilbao, 2:0 (Aurtentxe [og] ’54, PEREZ (k) ’70)

MoM: Alejandro Zamora (Vecindario)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...