Skocz do zawartości

Tańcząc z Guanczami


Fenomen

Rekomendowane odpowiedzi

Na razie się nie zanosi. Odstajemy od rywali we właściwie niemal każdym elemencie. A już zwłaszcza i przede wszystkim w ofensywie...

 

 

 

Przed meczem z Salamanką stało się to, co było nieuniknione od kilku tygodni, ale jednak jakoś cały czas udawało się przeciągać to w czasie. Otóż spadliśmy na pozycję spadkową, tracąc co prawda zaledwie jeden punkt do bezpiecznego miejsca, ale sam fakt już dał sporo do myślenia. Oczywiście w przypadku choćby remisu z Salamanką z tej strefy się wygrzebiemy, ale i tak dryfujemy zbyt blisko niej.

 

W składzie na to najbliższe spotkanie zamieniłem jedynie Butrę na Gharzoula, który już wyleczył swój uraz, jakiego nabawił się na Pucharze Narodów Afryki i jest już w pełni gotowy do gry.

 

Esteban – Conte, Boveda, Fournier, Gharzoul – Luccin – Ingrao, Caserta – Pedro, Guayre – Gestede

 

Od samego początku nasi rywale narzucili nam swój styl gry i szybko mogli objąć prowadzenie lecz na szczęście uderzenie Palanki z 5 minuty było niecelne. Dwie minuty potem Esteban fantastycznie obronił strzał Emmensa, a 11 minucie raz jeszcze przed szansą na zdobycie bramki stanął Holender po doskonałym dośrodkowaniu Capdevilli, ale i tym razem zabrakło mu precyzji w wykończeniu akcji. W 18 minucie za krótkie wybicie piłki przez Gharzoula sprawiło, że dopadł do niej Iriome i natychmiast uderzył z daleka lecz piłka poszybowała pół metra ponad poprzeczką. W 28 minucie padł wreszcie gol dla gości. Capdevilla celnie dośrodkował z lewej strony, a Emmens bez problemów wykończył akcję, zachowując stoicki spokój w polu karnym. Sześć minut później przegrywaliśmy już dwoma golami. Znów akcja poszła lewą stroną. Tym razem dośrodkowywał Perez, a akcję strzałem głową zamknął Perico. Nasza bezradność w grze mnie zaczynała już przerażać. Pierwszą okazję do zdobycia bramki stworzyliśmy sobie dopiero po przerwie, kiedy w 55 minucie po rzucie rożnym, bitym przez Casertę, do piłki dopadł Fournier, ale piłka po jego strzale przeleciała minimalnie nad poprzeczką. W 71 minucie fantastyczna interwencja Estebana uratowała nas przed kompromitacją, kiedy z daleka próbował naszego golkipera zaskoczyć Perico. My jednak wciąż nie potrafiliśmy przejąć inicjatywy. W 78 minucie niegroźny strzał na bramkę rywala oddał rezerwowy Zamora po akcji wypracowanej przez Luccina, ale była to druga i ostatnia nasza szansa na gola w tym spotkaniu. Rywale mogli zdobyć jeszcze jedną bramkę, ale w 87 minucie niecelnie uderzał Palanca. Nie miało to jednak żadnego znaczenia...

 

Liga adelante, 29/42, 17.03.2013

Municipal, 1778 widzów

[19] Vecindario – [10] Salamanca, 0:2 (Emmens ’28, Perico ’34)

MoM: Joan Capdevilla (Salamanca)

 

Po spotkaniu zdecydowałem się udzielić wywiadu jednemu z dziennikarzy.

  • To kolejny mecz, w którym Guayre nie trafia do siatki. Nie martwi to pana?
  • Martwi, i to bardzo. Ile jeszcze razy będziecie o to pytać? Brak skuteczności moich napastników jest naprawdę sporym problemem.
  • Następną kartkę otrzymał dziś Conte. Czy to również jest powodem do zmartwień?
  • Nie, Conte mimo łapanych kartek i tak gra dużo lepiej niż Boveda po drugiej stronie boiska i dlatego zamierzam coś z tym fantem zrobić.
  • Z kolei lewy obrońca Salamanki, Capdevilla, został graczem meczu...
  • To prawda. Miał znaczący wpływ na zwycięstwo rywala. To on asystował przy bramce Emmensa z 28 minuty. Poza tym grał niezwykle pewnie. Kiedyś powiedziałem, że Capdevilla przyszedł do Salamanki na emeryturę, ale okazuje się, że może on jeszcze wiele dać drużynie.
  • Dziękuję za rozmowę.
  • Dziękuję.

Odnośnik do komentarza

Nie, bo nie mam dostępu do save'a.

 

 

 

W następnej kolejce naszym rywalem była drużyna Girony. Wreszcie, można powiedzieć, rywal z dolnej połówki tabeli, z którym powinniśmy jak równy z równym walczyć o zwycięstwo. Pomóc w zdobyciu trzech punktów miał Perez, który wyleczył swój uraz i miał w tym spotkaniu już zagrać.

 

Przed meczem porozmawiałem chwilę z dziennikarzami. Oto zapis tej rozmowy.

  • Przeciwko Salamance zagraliście słabo. Wie pan, co zrobić, żeby dziś było lepiej?
  • Mam kilka pomysłów. Mam nadzieję, że okażą się trafione.
  • Girona zajmuje miejsce pod koniec drugiej dziesiątki. Czy to znaczy, że zagracie ofensywnie?
  • Kiedyś musimy wygrać, a żeby wygrać, musimy strzelić więcej bramek od rywala. A żeby strzelać bramki, musimy grać ofensywnie.
  • Czy to prawda, że największego zagrożenia spodziewacie się po Javim Lopezie?
  • Nie, zagrożeniem jest drużyna gości jako całość. Nie chciałbym na nikim się skupiać szczególnie.
  • Czy słabsza forma Gharzoula nie martwi pana?
  • Przecież on zagrał ostatnio pierwszy mecz od sześciu tygodni. Nie wiem, o czym pan mówi.
  • A co może pan powiedzieć o Pedro? On również jest bez formy.
  • Zgadza się. Miałem nadzieję, że Pedro będzie naszym najlepszym graczem w ofensywie, ale jak na razie to wybitnie rozczarowuje.
  • Dziękuję za rozmowę.
  • Dziękuję.

Ponieważ Girona to w teorii łatwiejszy rywal, dlatego na ten mecz powróciłem do ustawienia 4-3-3, z trójką pomocników grających w linii i trójką grających w linii napastników. Ale w składzie doszło do kilku zmian. W miejsce zawieszonego za kartki Conte do składu wszedł absolutny debiutant, 18-letni Benitez. W środku pola Casertę zastąpił na rozegraniu Perez, a linię ataku stanowili Guillermo, Pedro oraz Johnson.

 

Esteban – Benitez, Boveda, Fournier, Gharzoul – Luccin, Ingrao, Perez – Guillermo, Pedro, Johnson

 

Mimo, że zakładałem atakowanie bramki rywala od pierwszych minut, to rywale wypracowali sobie przewagę w środku pola i to oni dyktowali warunki na boisku. W 13 minucie Fournier wybił piłkę spod nóg Despotovicia, ale ta i tak trafiła do Danilo, który natychmiast uderzył lecz piłka poleciała obok bramki strzeżonej przez Estebana. Trzy minuty potem odpowiedzieliśmy akcją Pereza i strzałem Guillermo, oczywiście niecelnym. W 20 minucie Fournier sfaulował Despotovicia w naszej szesnastce i wydawało się, że szybko rozstrzygną się losy tego meczu, ale Sanchez nie wykorzystał jedenastki, trafiając w słupek. Po chwili mogliśmy odpowiedzieć golem po stałym fragmencie. Dośrodkowywał z rzutu rożnego Perez, a uderzał Fournier, niecelnie. ,W 38 minucie szybka akcja w trójkącie Sanchez – Merino – Despotović mogła zakończyć się golem tego trzeciego, ale serbski napastnik uderzył obok bramki. W drugiej połowie nadal ton rywalizacji nadawali goście. W 50 minucie po akcji Merino bliski zdobycia gola znów był Despotović, ale jego fatalnej nieskuteczności zawdzięczać mogliśmy, że jeszcze nie przegrywaliśmy. Dwie minuty potem po akcji Guillermo piłka trafiła do Ingrao, który wbiegł z nią w pole karne i oddał strzał, nieznacznie chybiony. W 56 minucie po rzucie rożnym wykonywanym przez Bautistę, uderzał głową Tortolera, ale Esteban zdązył z interwencją. Siedem minut potem Tortolero jednak i tak wpisał się na listę strzelców, sprawiając, że tradycji stało się zadość, a Dani wciąż pozostaje naszym katem. W 71 minucie po akcji Bovedy przed świetną szansą stanął Guillermo, ale tym razem na drodze do zdobycia bramki stanęła kapitalna interwencja bramkarza gości, Santamarii. No po prostu jak nie idzie, to nie idzie. W 76 minucie jeszcze jedną okazję miał Guillermo. Tym razem sytuację wypracował mu wprowadzony chwilkę wcześniej na boisko Saul. Znów jednak gol nie padł. W 85 minucie Santamaria, który miał dzień konia chyba, obronił jeszcze fenomenalnie strzał po szarży Johnsona. Nie mogliśmy po prostu tego meczu wygrać.

 

Liga adelante, 30/42, 24.03.2013

Municipal, 1683 widzów

[19] Vecindario – [18] Girona, 0:1 (Tortolero ’63)

MoM: Daniel Tortolero (Girona)

Odnośnik do komentarza

Nie wiem. Prawdę mówiąc, specjalnych perspektyw tu nie widzę :-k

 

 

Nasze następne ligowe spotkanie znów można było zakwalifikować do tych z gatunku o być albo nie być w Liga adelante w przyszłym sezonie. Naszym rywalem była bowiem drużyna Numancii, która po ostatnim zwycięstwie nad nami Girony spadła właśnie za katalońską ekipę na ostatnie bezpieczne wolne miejsce w tabeli.

 

W tym spotkaniu chciałem zagrać bezpieczniej, uważniej, dlatego mieliśmy położyć główny nacisk na grę z kontry, dbając przede wszystkim o koncentrację w obronie.

 

Na szczęście do składu powrócił już Conte i od razu zastąpił Beniteza, którego jak na razie Liga adelante przerasta. Poza tym miejsce kontuzjowanego Luccina zajął Zamora. Co więcej, grającego fatalnie ostatnio Bovedę zastąpił Saul.

 

Esteban – Conte, Saul, Fournier, Gharzoul – Zamora, Ingrao, Perez – Guillermo, Pedro, Johnson

 

Ponieważ mieliśmy grać głównie z kontry, nie zaskoczyło mnie to, że rywale szybko nas zdusili do obrony. W 4 minucie już szansę na pierwszego gola miał Nano, ale jej nie wykorzystał. W 15 minucie świetną okazję miał z kolei Toche, który w pojedynkę próbował rozmontować naszą obronę, ale zatrzymał się na Estebanie. W 22 minucie Nano posłał cross na prawą stronę, do wbiegającego Te-Bi, ale Iworyjczyk uderzył niecelnie. Dziesięć minut potem przeprowadziliśmy nasz pierwszy groźny kontratak. Rozpoczął go Perez, który następnie odegrał do pędzącego Johnsona, ale Amerykanin uderzył niecelnie. Pięć minut potem przed kolejną szansą na zdobycie bramki stanął Nano lecz i tym razem uderzył niecelnie. Przed przerwą mogliśmy sprawić niespodziankę, kiedy dwójkową akcję przeprowadzili Ingrao z Pedro, ale nasz napastnik nie skończył tej akcji celnym strzałem, mimo dogodnej pozycji, w jakiej się znalazł. Druga połowa rozpoczeła się dla nas fatalnie. W 48 minucie Rios dośrodkował piłkę w pole karne, tu pojedynek z Saulem wygrał Del Pino i strzałem głową dał gospodarzom prowadzenie. Niemal natychmiast przeprowadziliśmy akcję, którą powinniśmy wyrównać stan meczu i pewnie tak by było, gdyby Johnson był w swojej normalnej formie strzeleckiej. A tak tylko zmarnował wysiłek Conte. W 51 minucie Guillermo urwał się obrońcom gospodarzy, stanął oko w oko z bramkarzem gospodarzy. Jego strzał odbił Briant, a dobitka Guillermo do pustej bramki była już niecelna – mimo takiej wielkiej przestrzeni, w którą należało trafić, Guillermo wybrał wariant najtrudniejszy i trafił w słupek. W 55 minucie przed kolejną szansą na gola stanął Del Pino. Tym razem jego dwójkowa akcja z Riosem na szczęście nie zakończyła się bramką. W 71 minucie Abraham dośrodkował z rzutu rożnego, a uderzał Toche. Świetnym refleksem popisał się jednak Esteban. Dwie minuty później uderzał z daleka Rios, ale znów doskonale w bramce zachował się nasz golkiper. W 87 minucie rezerwowy Guyare podobno sfaulował w szesnastce w powietrznym pojedynku Jaio, ale faul tam widział chyba tylko arbiter. Rzut karny na gola zamienił pewnie Barkero. W tej sytuacji gol, którego w doliczonym czasie strzelił Gharzoul po rzucie rożnym wykonywanym przez Casertę, nie miał już żadnego znaczenia.

 

Liga adelante, 31/42, 31.03.2013

Nuevo Los Pajaritos, 3533 widzów

[18] Numancia – [19] Vecindario, 2:1 (Del Pino ’48, Barkero (k) ’87, GHARZOUL ‘90+1)

MoM: Ali Gharzoul (Vecindario)

 

Po meczu udzieliłem wywiadu.

  • Mimo porażki, chyba może pan być zadowolony. Spodziewano się tutaj tęgiego lania od Numancii...
  • Panie, nie wygraliśmy meczu już sam nie wiem od jak dawna, a pan mi mówi, że mam się cieszyć z porażki?
  • Rzut karny dla gospodarzy naciągany?
  • Ja tam nie widziałem karnego, nie widział go również chyba nikt, kto ten mecz oglądał. Jedynie arbiter miał inne zdanie. Ale nie mam do niego pretensji. Gramy tak słabo, że nawet nieprzychylne decyzje arbitrów już nie wpływają na nasze wyniki.
  • Co zrobić, żeby poprawić grę Vecindario?
  • Chwilowo nie mam pojęcia. Ale będę szukał nowych rozwiązań.
  • Pozytywem jest nagroda dla najlepszego gracza meczu, jaką otrzymał Gharzoul.
  • Tunezyjczyk to jeden z niewielu piłkarzy, który naprawdę trzyma wysokim poziom przez cały sezon. Gdyby nie jego kontuzjogenność, może ten sezon wyglądałby dla nas inaczej. Dobrze chociaż, że drugi z najlepszych naszych graczy w tym sezonie, Esteban, jest, tfu, tfu, zdrowy.
  • Dziękuję za rozmowę.
  • Dziękuję również.

Odnośnik do komentarza

Kolejnym ligowym przeciwnikiem w walce o punkty miała być drużyna już ze znacznie wyższej półki, za jaką niewątpliwie należy uważać Levante. Nawet specjalnie nie liczyłem na jakąś nagłą odmianę naszej gry. Skoro nie potrafiliśmy zdobyć choćby punktu w dwóch ostatnich meczach z drużynami z dołu tabeli, dlaczego mamy pokonać potentata?

 

Przed meczem zostałem poproszony o chwilę rozmowy.

  • Levante jest faworytem do awansu, zajmując drugie miejsce w ligowej tabeli. Tak dobrej gry zespołu z Walencji chyba nikt się nie spodziewał...
  • Dlaczego nikt? Ja się spodziewałem. Levante to znakomita drużyna, która posiada świetnych piłkarzy i jeszcze lepszego szkoleniowca, który kapitalnie poskładał klocki, którymi dysponuje, a teraz zbiera tego owoce.
  • Ostatni mecz z Levante przegraliście...
  • I szczerze mówiąc nie spodziewam się, aby dziś miało być inaczej. Ale może jednak moi podopieczni mnie czymś zaskoczą…
  • Nie wierzy pan w swój zespół?
  • Chciałbym bardzo wierzyć. Ale proszę mi powiedzieć – czy mam podstawy?
  • Rzeczywiście wasza forma jest daleka od optymalnej...
  • Jest nawet daleka od przeciętnej, nawet od słabej. Jest po prostu katastrofalna. I nie wiem, co mogłoby sprawić, że zaczęlibyśmy wygrywać.
  • Kto pana zdaniem powinien otrzymać tytuł najlepszego gracza młodego pokolenia w Hiszpanii?
  • Iker Muniain.
  • Dziękuję za wywiad.
  • Dzięki.

W składzie na to spotkanie nie zaszły żadne zmiany kadrowe, a jedynie taktyczne. Powróciliśmy do ustawienia z jednym napastnikiem, dwoma skrzydłowymi i jednym typowym defensywnym pomocnikiem. Mieliśmy też zagrać nieco bardziej odważnie, ale też bez ułańskiej szarży.

 

Esteban – Conte, Saul, Fournier, Gharzoul – Zamora - Ingrao, Perez – Guillermo, Pedro - Johnson

 

Początek spotkania nie był zbyt interesujący, ale już w 10 minucie Suarez stanął przed szansą zdobycia bramki dla gości. Nie wykorzystał jej jednak, uderzając obok. Dwie minuty później strzelał raz jeszcze, ale tym razem uratowała nas znakomita interwencja Gharzoula, który w porę zablokował strzał Hiszpana. W 17 minucie dość niespodziewanie wyszliśmy na prowadzenie, kiedy świetny rajd Pedro i jeszcze lepsze jego dośrodkowanie na gola zamienił Johnson, który może tym golem się trochę odblokuje. W 26 minucie Xisco, widząc wysuniętego Estebana, próbował go lobować, ale Hiszpan zdążył wrócić do bramki i wybić piłkę na rzut rożny. W 34 minucie Johnson otrzymał piłkę od Pereza, dobrze się zastawił i wycofał do Ingrao, który uderzył mocno, ale piłka przeleciała nad bramką. W 36 minucie rywale wyrównali za sprawą gola Iborry, który wykorzystał dośrodkowanie z prawego skrzydła Suareza. Do przerwy jednak remisowaliśmy, co należało uważać za sporą niespodziankę. Z drugiej strony jednak spodziewałem się w drugiej połowie naporu gości, którzy na pewno ten mecz będą chcieli za wszelką cenę wygrać. Druga odsłona rzeczywiście rozpoczęła się od ataków rywali, ale były one początkowo nieskuteczne, tak jak choćby strzał Suareza z 48 minuty. W 53 minucie Valdo ograł Saula i dośrodkował w pole karne, ale strzał głową Xisco był bardzo niecelny. W 59 minucie znów Johnson pograł z Ingrao, ale znów zabrakło skuteczności u Belga. W 65 minucie po akcji Cerry, do piłki doskoczył Juanlu (a właściwie to piłka sama jego znalazła) i oddał mocny strzał z dziesięciu metrów, wprost jednak w Estebana. W 68 minucie padł wreszcie gol na wagę prowadzenia dla Levante, a strzelił go młody Gil, wykorzystując perfekcyjne dogranie Valdo. Sześć minut potem wynik meczu mógł już ustalić Juanlu lecz znów niecelnie strzelał na naszą bramkę. W 84 minucie szansę na gola dla gości miał również defensywny pomocnik Svensson, którego dobrym podaniem obsłużył aktywny dziś Suarez lecz Szwed uderzył wysoko ponad bramką. Wynik meczu ustalił z rzutu karnego w doliczonym czasie Gil. Dla tego jeszcze niemal juniora ten dzień na długo zapadnie w pamięci.

 

Liga adelante, 32/42, 07.04.2013

Municipal, 1604 widzów

[20] Vecindario – [2] Levante, 1:3 (JOHNSON ’17, Iborra ’36, Gil ’68, Gil (k) ‘90+1)

MoM: Nuno Gil (Levante)

Odnośnik do komentarza

W następnym sezonie, bez względu na to, w jakiej lidze będziemy grać, naszą siłę ataku wzmocni Kerlon Moura Souza (BRA, 25, 7u21-A / 8G, AM / F C), który trafił do nas z wolnego transferu. Przed tym sezonem kontrakt z Brazylijczykiem rozwiązał Inter Mediolan, w barwach którego Kerlon występował trzy lata (głównie w rezerwach), ale jest wychowankiem Cruzeiro. We Włoszech występował też w Chievo, a także przez jeden sezon terminował w Ajaxie. Mam nadzieję, że będzie solidnym wzmocnieniem naszej linii ataku.

 

 

 

Tymczasem na kolejnym spotkaniu ze sztabem szkoleniowym postanowiliśmy, co następuje:

  • Guillermo musi częściej wracać się po piłkę do środka pola
  • Kerlon natychmiast po przybyciu, musi popracować nad skocznością
  • Gestede natomiast ma poświęcić więcej czasu na opanowanie gry słabszą nogą
  • Podobnie z resztą jak Boveda.
  • Ingrao zaś zostanie mentorem dla Ballesterosa.

Mało jest drużyn, które zajmują ostatnie miejsce niższe od naszego, ale jedną z takich jest Cartagena, z którą przyjdzie nam się zmierzyć w najbliższym meczu. Jeśli tego spotkania nie wygramy, to nasz spadek do Segunda B będzie już niemal przesądzony.

 

Warto odnotować, że przed samym meczem w Cartagenie zmienił się szkoleniowiec. Nowym został Pepe Bordalas.

 

W składzie zaszła jedna zmiana. W miejsce kontuzjowanego Fourniera wskoczył Butra, który jednak zagra jako defensywny pomocnik, a na środku obrony wystąpi przesunięty z pozycji defensywnego pomocnika właśnie Butra.

 

Esteban – Conte, Saul, Zamora, Gharzoul – Butra - Ingrao, Perez – Guillermo, Pedro - Johnson

 

Pierwszą okazję do zdobycia bramki stworzyli sobie gospodarze, kiedy w 9 minucie Munoz rozegrał dwójkową akcję z De Ridderem, a Izraelczyk oddał strzał, tyle, że niecelny. Siedem minut potem udało nam się w pierwszym ataku od razu zdobyć bramkę. Strzelił ją wracający do formy strzeleckiej Johnson, który najpierw zabrał piłkę Munozowi, a potem sam wykończył udanie akcję. W 19 minucie po podaniu Butry przed szansą znalazł się Pedro, ale jego uderzenie było bardzo niecelne. Dwie minuty później gospodarze odpowiedzieli akcją Lafuente lecz były piłkarz Athletic Bilbao nie potrafił celnie przymierzyć. W 31 minucie mocno z rzutu wolnego uderzał ponownie Lafuente, ale ta próba w jego wykonaniu była równie słaba. W 39 minucie tylko znakomita interwencja Zamory, który w ostatniej chwili wybił piłkę spod nóg Boye, uratowała nas przed utratą gola. Na początku drugiej połowy mogliśmy podwyższyć prowadzenie lecz niecelnie uderzał Ingrao. A szkoda, bo Guillermo wypracował Belgowi znakomitą okazję. Cztery minuty później świetna interwencja Estebana po strzale Lafuente sprawiła, że wynik nie uległ jeszcze zmianie. Dwanaście minut później znów kapitalnie bronił Esteban, tym razem po akcji i strzale Esposito. W 68 minucie znów sędzia zrobił swoje i odgwizdał karnego z kapelusza po rzekomym faulu Conte na De Ridderze. Sam poszkodowany przystąpił do wykonania jedenastki i uczynił to celnie. Ten gol podciął nam skrzydła i nie udało się nam już stworzyć choćby jednej szansy na ponowne wyjście na prowadzenie. Rywale natomiast zadowolili się tym golem i dlatego mecz zakończył się remisem.

 

Liga adelante, 33/42, 13.04.2013

Cartagonova, 7683 widzów

[21] Cartagena – [20] Vecindario, 1:1 (JOHNSON ’16, De Ridder (k) ’68)

MoM: Daniel De Ridder (Cartagena)

Odnośnik do komentarza

Kolejnym piłkarzem, który dołączył do drużyny jeszcze w tym sezonie, ale z jego usług będę mógł skorzystać dopiero w następnym, jest Bryan Bergougnoux (FRA, 30, 21u21-A / 10G, AM C). Wychowanek Olympique Lyon był na wolnym transferze po tym, jak na początku sezonu skończył się jego kontrakt z włoskim Lecce. W swojej karierze rozegrał blisko sto osiemdziesiąt spotkań w najwyższych klasach rozgrywkowych we Włoszech i Francji, gdzie oprócz Lyonu grał też w Tuluzie.

 

 

Tymczasem na miesięczne testy trafił do nas Michael Stewart (SCO, 32, 4A / 0G, M C), któremu wygasł kontrakt z Geclebirligi. Być może zdecydujemy się na zatrudnienie Szkota, jeśli przekona mnie do siebie pracą na treningach.

 

W kolejnym zaś meczu ligowym podejmowaliśmy następnego z potentatów Ligi adelante – Malagę. Drużyna ta jednak zdecydowanie rozczarowuje w tym sezonie i zajmuje dopiero jedenastą pozycję.

 

Powstrzymanie takich graczy jak Fernandez, Duda, czy Sarpong jest jednak niemal niewykonalne bez względu na pozycję ligową drużyny, w której ci piłkarze grają...

 

W składzie na to spotkanie zaszła jedna zmiana. Powracający po kontuzji Luccin zastąpił na pozycji defensywnego pomocnika Butrę.

 

Esteban – Conte, Saul, Zamora, Gharzoul – Luccin - Ingrao, Perez – Guillermo, Pedro - Johnson

 

Wiedziałem, że czeka nas tu bardzo trudna przeprawa, ale jednak liczyłem gdzieś po cichu na sprawienie niespodzianki, bo w ostatnich spotkaniach już pokazywaliśmy nieśmiało, że jednak potrafimy od czasu do czasu strzelać bramki. Rywale jednak w tym meczu szybko sprowadzili nas na ziemię. Od pierwszych minut rzucili się na nas jak wściekła bestia na ofiarę, gdy poczuje krew, ale brakowało im na początku skuteczności. Niecelnie uderzali Duda, Fernandez, czy Michu. Taki stan rzeczy trwał ponad kwadrans, ale w tym czasie goście stworzyli sobie przynajmniej pięć doskonałych okazji bramkowych. Wiedziałem jednak, że nasza obrona długo tak nie wytrzyma, a rywale w końcu znajdą na nas sposób. W 18 minucie wynik meczu otworzył Apono, jednocześnie rozwiązując worek z bramkami, które zaczęły się sypać niemiłosiernie. Sześć minut po tamtym golu prowadzenie gości podwyższył strzałem z rzutu wolnego Duda. W 32 minucie bliski zdobycia gola był Fernandez lecz to nie on, a Edinho w 41 minucie strzelił trzeciego gola dla Malagi. Do przerwy już było zupełnie pozamiatane. W drugiej odsłonie mieliśmy zagrać odważniej i uratować resztki honoru. Zmiany w naszej grze jednak nie było. W 53 minucie bliski podwyższenia prowadzenia dla gości był Fernandez, a minutę później niecelnie strzelał Apono. W 59 minucie wreszcie i Argentyńczyk zdołał wpisać się na listę strzelców, a z naszej walki o honor już nic nie zostało. Chociaż sześć minut później rezerwowy Butra oddał strzał na bramkę rywala, tyle, że kompletnie niecelny. W 86 minucie Ingrao dośrodkowywał w pole karne, tu akcję zamykał Zamora strzałem głową lecz piłka po tym uderzeniu przeleciała ponad poprzeczką. W doliczonym czasie jeszcze okazję strzelecką miał pomocnik gości, Michu, ale na szczęście zdecydował się nas oszczędzić.

 

Liga adelante, 34/42, 21.04.2013

Municipal, 1914 widzów

[20] Vecindario – [11] Malaga, 0:4 (Apono ’18, Duda ’24, Edinho ’41, Fernandez ’59)

MoM: Edinho (Malaga)

 

Po meczu zostałem poproszony o krótki wywiad.

  • Spodziewano się porażki, ale chyba nie w aż takim rozmiarze...
  • Nie? A dlaczego nie? Wiedziałem, że Malagę stać na rozbicie nas, bo zdawałem sobie sprawę z tego, jak fatalnie gramy w piłkę od nowego roku. Niestety mimo tej świadomości nie potrafię znaleźć sposobu, żeby odmienić grę zespołu.
  • Czy kontuzja Conte, której nabawił się w końcówce wygląda na groźną?
  • Obawiam się, że Gwinejczyk może nie zagrać aż do końca sezonu. Czeka go na pewno miesiąc przerwy, a może i dłuższy okres odpoczynku od futbolu. Miejmy jednak nadzieję, że dojdzie do siebie, bo to dla nas ważny piłkarz.
  • Perez podobno poczuł się urażony zdjęciem go z boiska. Czy to prawda?
  • Tę sytuację już sobie wyjaśniliśmy z piłkarzami. Mogę tylko powiedzieć, że udało nam się dojść do porozumienia. Perez to dla nas ważny gracz, ale jeśli nie będzie w optymalnej formie i zauważę to w trakcie meczu, nie zawaham się go zdjąć, tak jak każdego innego gracza Vecindario.
  • Dziękuję za rozmowę.
  • Dziękuję również.

Odnośnik do komentarza

Wątek Amelii faktycznie zaginął (jak i niestety inne), ale postaram się niebawem coś z tym fantem zrobić.

 

 

Przed kolejnym spotkaniem ligowym z Albacete odbyło się spotkanie ze sztabem szkoleniowym, na którym postanowiliśmy, co następuje:

  • Ingrao musi poświęcić więcej czasu na stałe fragmenty gry, zwłaszcza rzuty wolne
  • Pedro powinien w swojej grze starać się częściej schodzić do prawego skrzydła
  • Kerlon będzie pracował nad aktywniejszą grą ciałem przy odbiorze piłki.

Dodatkowo nasi skauci rozpoczną swój wywiad na Ukrainie, gdzie, zdaniem moich współpracowników, znajduje się wielu ciekawych graczy, którym warto się przyjrzeć.

 

Zmieniliśmy również priorytety wykonywania rzutów karnych. Od teraz głównym wykonawcą nie będzie Jose Maria, ale Johnson. Jego zaś alternatywą został Zamora.

 

Naszym kolejnym rywalem była ekipa Albacete, zajmująca przed spotkaniem miejsce piętnaste w ligowej tabeli. Niby bez szału, ale widząc, z jaką trudnością idzie nam zdobywanie punktów, trudno patrzeć optymistycznie na czekający nas sprawdzian. Zwłaszcza, że mamy zagrać na wyjeździe.

 

Przed meczem zdecydowałem się udzielić wywiadu.

  • Albacete jest po serii czterech porażek. Upatruje w tym pan jakiejś szansy?
  • My jesteśmy po serii kilkunastu meczów bez zwycięstwa. W tej klasyfikacji bijemy naszych rywali na głowę.
  • W której formacji Vecindario pokłada pan największą ufność?
  • Na pewno nie w ataku, który gra fatalnie. Cały czas naszą najlepszą, jednoosobową formacją, jest obsada bramki.
  • Skoro pokłada pan zaufanie w bramkarzu, to pewnie zagracie defensywnie?
  • Nie ma co szarżować. Gramy na wyjeździe i ucieszymy się z choćby punktu.
  • Dziękuję za rozmowę.
  • Dziękuję.

Znów pokombinowałem trochę z taktyką i zestawieniem kadrowym. Na lewej obronie pojawił się po kilku meczach odpoczynku Boveda, zaś po drugiej stronie boiska miał biegać Benitez, zastępując kontuzjowanego Conte. Dodatkowo zmieniłem polecenia przy rzutach rożnych. Od tej pory mieliśmy próbować rozgrywać je przede wszystkim na krótki słupek, na którym czyhać mieli na piłki skoczni stoperzy.

 

Esteban – Benitez, Boveda, Zamora, Gharzoul – Luccin - Ingrao, Perez – Guillermo, Pedro - Johnson

 

Rozpoczęliśmy spokojnie, czając się na kontry. Gospodarze zaś próbowali rozmontować naszą obronę. Pierwszą okazję do zdobycia bramki stworzyli sobie w 7 minucie, kiedy po akcji Leraya i odegraniu na skrzydło, do piłki dopadł Pedro, ściął akcję do środka i oddał strzał, ale niecelny. W 13 minucie Boveda sfaulował w polu karnym Carlinosa, a sam poszkodowany wymierzył sprawiedliwość, strzelając bramkę z rzutu karnego. Trzynaście minut potem padł drugi gol dla gospodarzy, którego autorem był Amando, wykorzystując kompletną niefrasobliwość Gharzoula do spółki z Ingrao. W 37 minucie znów skrzydłem popędził Pedro, ograł Zamorę i będąc sam na sam z bramkarzem Vecindario, nie miał absolutnie prawa się pomylić. Rywale punktowali nas niemiłosiernie. Trzy minuty później było już 4:0, a znów na listę strzelców wpisał się Pedro. Po pierwszej połowie miałem ochotę schować się do mysiej dziury i nie wychodzić z niej przynajmniej do końca sezonu. W drugiej połowie na boisku pojawili się Saul za Bovedę, Butra za Luccina oraz Eduardo za Gharzoula. Nasza obrona grała bowiem fatalnie. W 49 minucie nowy skład defensywy nie przeszkodził Carlinosowi, który znów przedarł się jak przez masło przez naszą linię obrony, ale na drodze do szczęścia tym razem stanęła mu poprzeczka. W 65 minucie Souza dojrzał na skrzydle Pedro i dograł mu piłkę. Ten przyjęciem futbolówki zgubił obrońcę i popędził w kierunku bramki, ale oddał niecelny strzał. Pięć minut potem znakomitą interwencją po strzale Fragoso popisał się z kolei Esteban, ratując nam skórę. W 78 minucie padł ostatni, piąty gol dla Albacete, a strzelił go ponownie Amando, tym razem po dośrodkowaniu Piny. Nasza gra wyglądała fatalnie, ale w drugiej połowie udało się ją choć odrobinę poprawić. Na tyle, że zamiast czterech, straciliśmy tylko jedną bramkę. Marne pocieszenie.

 

Liga adelante, 35/42, 27.04.2013

Carlos Belmonte, 3276 widzów

[15] Albacete – [21] Vecindario, 5:0 (Carlinos (k) ’13, Amando ’26, Pedro ’37, Pedro ’40, Amando ‘78)

MoM: Pedro (Albacete)

 

Po tym meczu rozsiedliśmy się wygodnie w fotelu czerwonej latarni, tracąc pięć punktów do bezpiecznego miejsca.

Odnośnik do komentarza

Przed meczem z liderującym Rayo nikt nie dawał nam absolutnie żadnych szans na urwanie rywalom choćby punktu. Ja z resztą sam takich szans nam nie dawałem, ale musiałem robić dobrą minę do złej gry, również w wywiadach.

  • Przeciwko Albacete zagraliście słabo. Czy udało się wyciągnąć wnioski?
  • Każdy mecz, nawet ten przegrany, to nowe doświadczenia. Może to zabrzmi dziwnie, ale one wszystkie dają dużo dobrego. Cały czas się uczymy.
  • Poprzedni mecz z Rayo przegraliście. Czy to wpłynie na waszą postawę?
  • Chciałbym wziąć rewanż za tamtą porażkę, chociaż wiem, że będzie o to niezwykle trudno.
  • Spodziewa się pan porażki?
  • To będzie trudny mecz. Na pewno nie jesteśmy faworytami, ale dzięki temu presja na nas jest nieco mniejsza. Choć punkty są nam potrzebne do utrzymania. Zobaczymy, jak to będzie.
  • Rayo wygrało siedem ostatnich meczów ligowych...
  • I czas, żeby w końcu straciło punkty. Dlaczego nie w starciu akurat z ostatnią drużyną ligi? Byłby to niezły chichot losu.
  • Czy to prawda, że największego zagrożenia spodziewacie się po stronie Javiego Fuego?
  • To dobry piłkarz, ale niejedyny w druzynie gości. Na każdego musimy zwrócić szczególną uwagę.
  • Gharzoul ostatnio gra słabiej. Czy to znaczy, że usiądzie na ławce?
  • Być może. Zapewne jakieś roszady w składzie będą.
  • Czy krytyka, która na niego spadła, pomoże mu się odbudować?
  • Mam nadzieję. To dobry piłkarz. Na pewno stać go na dużo lepszą grę. Zawodzi mnie w tym sezonie.
  • Dziękuję za wywiad.
  • Dziękuję.

W składzie zaszło faktycznie kilka zmian. Na środku obrony zamiast Gharzoula zagrał Eduardo, a na lewą obronę powrócił Saul, bo Boveda w poprzednim meczu kompletnie zawiódł. Do tego w miejsce Ingrao postawiłem na Casertę. Co więcej, na defensywnym pomocniku zagrał Butra.

 

Esteban – Benitez, Saul, Zamora, Eduardo – Butra - Ingrao, Perez – Guillermo, Pedro - Johnson

 

Rywale doskonale wiedzieli, po co tu przyjechali. Interesowało ich zdobycie trzech punktów i nic innego. Zaczęli atakować od okazji, którą w 9 minucie miał Torres po płaskim podaniu od Juliego. Strzał ten okazał się jednak niecelny. Cztery minuty potem odpowiedzieliśmy indywidualną akcją Johnsona, która jednak nie zakończyła się golem, bo świetnie interweniował Cobeno. W 30 minucie Caserta rozprowadził piłkę do Pereza, a ten uderzył z daleka, ale bardzo niecelnie. Dziewięć minut potem znów bramkarza gości postraszył Johnson. Znów jednak przegrał pojedynek z golkiperem gości. W doliczonym czasie kolejną szansę miał nasz napastnik, tym razem po świetnym podaniu prostopadłym od Butry. I tym razem jednak nie potrafił celnie uderzyć. Po pierwszej połowie na pewno mogliśmy mieć powody do zadowolenia, ale moi podopieczni za szybko uwierzyli, ze nic im w tym meczu już nie grozi i w przeciągu kilku minut drugiej połowy rywale wbili nam szybkie dwa gole. Najpierw Fuego wykorzystał dośrodkowanie Jesse, którego nie przeciął Perez, a trzy minuty później Saul stracił piłkę na rzecz Alonso, a Urugwajczyk z tego prezentu po prostu musiał skorzystać. Te dwa gole nas nieco podłamały, ale nieskuteczności rywali (np. Fuego z 65 minuty) zawdzięczać mogliśmy, że nie traciliśmy kolejnych bramek. Do tego, co graliśmy w pierwszej połowie powróciliśmy w ostatnich dwudziestu minutach. Najpierw przed świetną szansą na zdobycie gola kontaktowego stanął Pedro, ale jego gol nie został uznany ze względu na pozycję spaloną. Później dominowaliśmy aż do ostatniej minuty, ale nie udało się stworzyć żadnej dogodnej sytuacji bramkowej i mecz przegraliśmy.

 

Liga adelante, 36/42, 05.05.2013

Municipal, 1423 widzów

[22] Vecindario – [1] Rayo, 0:2 (Fuego ’48, Alonso ’51)

MoM: Javi Fuego (Rayo)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...