Skocz do zawartości

Raporty z pola walki


Feanor

Rekomendowane odpowiedzi

Mężczyzna usiadł wygodnie, nieświadomie zagryzając dolną wargę. Twarz oświetlała mu blada poświata. Z telewizora obok reklamy buńczucznie wykrzykiwały w świat swoje jałowe obietnice. Mężczyzna poprawił się raz jeszcze i w świat popłynęły inne słowa. Inne, choć również jałowe.

 

Pisanie opowiadań już* mi nie wychodzi.

Przyczyny są mnogie, niektóre czają się pewnie już za horyzontem mojego pojmowania. Wczoraj Asia kupiła mi FM2011 na gwiazdkę, więc przy okazji inauguracyjnego sejwa zacząłem po raz kolejny zastanawiać się nad tym fenomenem**. Nad tą katastrofą w wielu epizodach. I wnioski nie są budujące. Szczególnie dwa.

Konwencja. Coraz trudniej przychodzi mi wymyślanie absurdalnych założeń usprawiedliwiających zatrudnienie jakiegoś tam Stróżyny w kolejnych klubach. Kiedyś przychodziło to łatwiej. Największym sentymentem do dziś darzę pomysł z "...all systems ready...". Menedżer tam się po prostu pojawił, budząc potężne zamieszanie na Wyspach Kanaryjskich. Czytelnik nie musiał się przejmować jego tajemnicą, chociaż w kilku miejscach dałem subtelne wskazówki. Następnie degrengolada. Posiłkowałem się motywami literackimi (Burzum), biblijnymi czy forumowymi (Prof zmiażdżył mnie kiedyś nordycką otoczką jednego z opowiadań, czego efektem była nieudana "Griżdża"). Za każdym razem było gorzej. Konwencja stawała się potężnym sztafażem bez krzty orygnalności. Szczytem wszystkiego stało się opowiadanie "Systems", w którym umieściłem trzech podstarzałych kibiców którzy byli niemal kopiami podobnej trójki z pubu w Falkirk.

"Systems" miało być zresztą przełomem. Zerwaniem z konwencją. Zerwanie miało polegać na tym, że część fabularna miała przestać być jedynie łącznikiem między opisami meczów, część fabularna miała wybić się na niepodległość i stworzyć z częścią efemową silną konfederację. Stąd rozbudowa świata wtórnego: Liga z Heidelbergu, Towarzystwa Krzyża, ekspulsje, mortyfikatorzy i retelling wydarzeń z "all systems ready". Przez jakiś czas miałem z tym sporo radości, tyle że... zabiły ją wyniki. To druga, ważniejsza jeszcze przyczyna efemeryczności moich opowiadań. Nie gram z nadzieją na ogromne sukcesy, ale udowadnianie sobie w tak brutalny sposób jak bardzo jestem nieudolny po jakimś czasie staje się nużące. Upokarzające.

Z drugiej strony jednak... FM smakuje mi lepiej w towarzystwie pisaniny...

Raport z pierwszego zderzenia z 2011. Niech się stanie. Inaczej.

_______________________________

* Zauważcie subtelną sugestię, iż kiedyś było inaczej.

** Nie, nie Tym. Tamtym.

Odnośnik do komentarza

Na półkach którymi zabudowane były wszystkie ściany pomieszczenia tłoczyły się światy. Zazwyczaj gawędziły ze sobą w swym tajemnym, uniwersalnym języku w którym niegdyś Adam oznajmiał Najwyższemu, iż przestraszył się gdyż był nagi, gawędziły szelestem i skrzypieniem, gawędziły o sprawach które pojmujemy jak i o tych, które rozumieniu naszemu się wymykają. Dziś jednak milczały, obserwując trwożnie siedzącego mężczyznę.

Rodził się ich brat.

 

 

Męki wyboru...

Wybór klubu to czynność, która w moim prywatnym zestawieniu "Rzeczy, których w efemie nie lubię dokonywać najbardziej" zajmuje zaszczytne drugie miejsce. Jaka liga, jaka siła, co właściwie chcę osiągnąć... Kiedyś zawsze inaugurowałem Liverpoolem, teraz jednak wstydziłbym się obnażać swe klęski w klubie o takim potencjale. Czyli ktoś słabszy. Ale nie, nie kolejne East Stirling czy Bayreuth. Dwucyfrowe liczby przy charakterystykach mają jednak w sobie magnetyczny urok...

Mieszkając w Wielkopolsce trudno nie być kibicem Lecha, mi się to jednak jakoś udało. Nie, żebym Kolejorza nie znosił - lubię go, ale na pierwszym miejscu znajduje się inny klub. Odpowiedzialny jest za to pewien kolorowy telewizor sprzed prawie 30 lat, jedyny wtedy kolorowy odbiornik w bloku moich dziadków. W mrocznych czasach wczesnego Jaruzelskiego odbywały się przy nim uroczystości sakralne z udziałem niemal wszystkich tam żyjących mężczyzn z piłką nożną w roli głównej. Dziadek dopuścił mnie do tego elitarnego gremium, dzięki czemu popijając oranżadę i chłonąc obu płucami dym "Popularnych" oglądać mogłem ostatnie chwile chwały polskiej futbolowej potęgi. Poza mundialem w Hiszpanii, były to mecze Widzewa z Liverpoolem (bodajże w Pucharze Europy). Nie pamiętam prawie nic - poza emocjami totalnie wykraczającymi poza wszelkie dostępne wtedy w TVP standardy. A ponieważ nie wiedziałem wtedy jeszcze, iż każdy Wielkopolanin powinien mieć niebieskie serce... swoje oddałem półbogom z Łodzi.

RTS więc. Wybrałem klub, dużą bazę, pokontemplowałem sobie pół gwiazdki którymi ironiczny program oznaczył potencjał mojego komputera i szybkość nadchodzącej rozgrywki, wyłączyłem w opcjach dźwięk i buforowanie (prawie godzinę ściągałem przeróżne kit-, logo- i facepacki) by wreszcie rozpocząć.

Odnośnik do komentarza

Bywało, że mężczyzna znikał. Odchodził w potoku przekleństw, w oparach snu i zamroczenia.

Ale opowieść rozwijała się i wtedy.

 

 

Pierwsze wrażenie: jakiś brzydszy ten menedżer. Kanciasty. Nie mam nic do kantów, ale niektóre z tu obecnych jakoś mnie nie przekonują. Z tajemniczych względów najbardziej odrzuca mnie prostokąt z przyciskiem kontynuacji. Może to podświadomość wyje w niewysłuchanym ostrzeżeniu?

Zmieniłem przez chwilę na defaultową czerń. I z miejsca ją odrzuciłem. Zamiast gładkiego mroku uzyskałem bardzo brudną kaszę. Będę się więc pławił w zgaszonej bieli, może kiedyś poszukam jakiegoś skina.

Zanim zabrałem się do czynności wstępnych (nr 1 na liście "rzeczy, których najbardziej nie lubię robić w efemie) rzuciło mi się w oczy coś jeszcze. Gra jest szybsza, pomimo swojego półgwiazdkowego ostrzeżenia. Gra jest szybsza, względnie mi myślenie życzeniowe zaczęło zniekształcać percepcję. Tak czy inaczej - plus.

Świecie transferów i treningu, przybywam.

Nienawidzę tej fazy.

 

 

 

@wenger - z tą determinacją, to mocno pomyliłeś użytkownika :)

Odnośnik do komentarza

Z lewej strony mężczyzny było okno przez które teraz do pomieszczenia wlewała się noc.

Noc. Noc była jego ojczyzną.

 

 

W pisaniu opowiadań jest jeden moment, którego nie znoszę najbardziej. To prezentacja składu. Nudzę się przy tym śmiertelnie i rzadko bywa tak, że potrafię zrobić to w jednym poście. W opowiadaniu fabularyzowanym jest to szczególnie trudne do ogarnięcia, w porządnych książkach ordre de bataille wstawiane jest na końcu w aneksie - tyle że tutaj nie ma przecież żadnych aneksów. Ze względu na luźną formę tej próby postanowiłem więc plwać na skorupę i zstąpić do głębi - czyli od razu wspomnieć jedynie o tych, którzy od razu zwrócili moją pozytywną uwagę*.

Z trzech bramkarzy pierwszego składu błyskawicznie numerem jeden zrobiłem Macieja Mielcarza. Rządek piętnastek w atrybutach fizycznych wzbudzał zaufanie, nawet jeśli trochę słabiej było w charakterystykach odpowiadających za grę w polu. W rezerwie zostawiłem Bartosza Fabiniaka.

Mnogość obrońców sprawiła, iż postanowiłem w tej formacji postawić na liczbę cztery. Oba skrzydła obsadziłem szybko i antysłowiańsko: lewą flankę powierzyłem Dudu Paraibie, prawą Souhaielowi Ben Radhii. Żaden z nich nie powalał na kolana wywołując nieartykułowane jęki rozkoszy, ale przynajmniej nie mieli wyraźnie słabych stron. Lisowski i Broź zadowolić mieli się rolą dublerów. Centrum... tu miałem więcej dylematów. Teren obsadziłem Ukahem (uznałem, że taki taran się przyda) i... tu już problem. Najbardziej spodobali mi się Bieniuk, Madera i Szymanek. Cóż, casting się przeciągnie.

W środku pola miałem pomysł również na czwórkę zawodników, tyle że jeden z nich miał hasać sobie tuż za plecami napastników. Lewą stronę ubezpieczać miał Rafał Grzelak wypożyczony ze słonecznej Grecji. Chłopak miał co prawda na sumieniu grę w ŁKS-ie, ale przeszłość oddzieliłem grubą kreską. Bardzo grubą ;) Poza tym, nie widziałem dla niego dobrej konkurencji... W ogóle, to lewa strona obsadzona jest w tym klubie słabiej niż prawa, od razu widać robotnicze korzenie, nawet sto lat po założeniu**. Stronę prawą oddałem Bośniakowi Veliborowi Djuriciowi. W sumie, to nie mam pojęcia dlaczego. Najważniejszym kontrkandydatem był Adrian Budka. Centrum: Bruno Pinheiro (ten akurat był też obrońcą), Mindaugas Panka (możliwość gry bardziej z przodu), Piotr Kuklis i Łukasz Grzeszczyk (obaj w podobnej roli jak Panka).

Cierpliwości Marcin, już tylko atak.

Darvydas Sernas - no OK, wiem doskonale ile on bramek nastrzelał już w tym sezonie, ale jakoś z efemowych cyferek to aż tak mi się nie narzuca. Ale będzie grał, no przecież Sernasa na ławkę nie odeślę, czułbym się nieswojo. Kto obok niego? Piotr Grzelczak wygląda poprawnie... Dobrze, trzeba się za kimś rozejrzeć.

Odpowiadając na brutalne, niesprowokowane zaczepki: zakupy, lubię zakupy.

 

 

_________________

* Aczkolwiek w fabułach pastwienie się na tych najsłabszych też bywa słodkie.

** Chociaż Gowarzewski wspomina, iż z tą robotniczością to na początku różnie bywało :)

Odnośnik do komentarza

Równe stosy kartek zapełnionych odpowiedziami na ezoteryczne pytania leżały przed nim w niemym oskarżeniu. Patrzył na nie chwilami momentami i rysy twarzy wykrzywiał mu grymas odrazy.

 

 

Handel żywym towarem...

Niegdyś była to czynność z pogranicza magii. Pamiętam czasy gdy dysponowałem potężnymi zaklęciami ofensywnymi typy "Cabello" czy "Harasimowicz", zaklęciami dewastującymi linie obronne przeciwnika, budującymi moją pewność siebie. Później zacząłem się trochę wstydzić tego typu praktyk i wstyd ten wprowadził blokadę na wpisywanie nazwisk w magicznym okienku. Wszedłem w epokę dostrajania parametrów wyszukiwarki zawodniczej*. Ta wersja efema postawiła mnie przed nowym wyzwaniem.

Zostałem ZALANY agresywnym marketingiem domokrążców z piłkarzami w ofercie. Nie zamierzałem kupować dużo (dysponuję okrągłą liczbą 0 funtów** przeznaczonych na transfery), ale oferty sypać się zaczęły tak gęsto, iż padłem ofiarą efektu supermarketu. Cholera.

Isaac Kwakye to 32-letni wynalazek z Ghany. Wystąpił nawet sześciokrotnie w tamtejszej reprezentacji, ale moja erudycja piłkarska jakoś to przeoczyła. Spalony afrykańskim słońcem Isaac sądząc po charakterystykach ledwo trzymał się już na nogach, ale jego ogólny przegląd sytuacji, niezłe podania i dalekie strzały rokowały nadzieje na to, iż jednak będzie on pożytecznym uzupełnieniem formacji mojego ataku. Ofensywnym pomocnikiem też potrafi być, zmyślny chłopak.

Piotr Giza. Ten też występował w swojej reprezentacji, najwyraźniej jednak wyparłem sobie te wspomnienia z pamięci. Tym niemniej trzydziestoletni środkowy pomocnik sam się do mnie zgłosił, budząc chrześcijańskie uczucia i litość. Przyjęty.

Wahan Gevorgyan. On też grał w reprezentacji Polski. FM ma spory potencjał edukacyjny. Dwudziestoośmioletni Ormianin grywał na obu skrzydłach pomocy dzięki czemu przyjąłem go niemal bez analizy charakterystyk. A szkoda.

Mauro Cantoro. Jakimś cudem nie zagrał w polskiej reprezentacji. Argentyńskiej również.

Ze Rui. 27 lat, Republika Zielonego Przylądka. Reprezentant! Lewy pomocnik, znakomite podania, jeszcze lepsze strzały z dystansu, gorzej z atrybutami fizycznymi (choć tak źle jak u Kwakye nie jest)... Obiecujący, mam z nim związane spore nadzieje.

Patrick Ovie, trzydziestodwuletni środkowy obrońca z Nigerii, waleczny, wytrzymały i chuderlawy, zabójcza mieszanka. Tak, też był reprezentantem.

Audu Mohammed, również Nigeryjczyk, 25 lat. Środkowy pomocnik. Ekstremalny dowód na to, iż w swoich wyborach nie bywam racjonalny.

Jean-Michel Liade. Burkińczyk? Tako przynajmniej rzecze FM. 30 lat, lewa obrona, beczka testosteronu opięta czarną skórą.

Roberto Carboni. 25-lat, wszechstronny pomocnik z Argentyny. Baardzo słaby fizycznie, ale nadrabia techniką. Nadrabiasz? Na pewno nadrabia.

Olejmy sparingi. Dobierzmy się do mięsa.

 

 

______________

* Bandzie moich scoutów nie ufałem nigdy.

** Przejście na złotówki czy euro byłoby dla mnie przekroczeniem nieprzekraczalnego Rubikonu za którymi jedynie zdrada zasad i wieczna sromota.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...