Skocz do zawartości

PZPN PZPN


Gość Profesor

Rekomendowane odpowiedzi

  • 1 miesiąc później...

Taka tajemnicza nieco wypowiedź Kasperczaka :-k

 

Kasperczak poważnie myśli o tym, żeby wystartować w wyborach na nowego prezesa PZPN. Zastrzega jednak: - Jeszcze nie wiem, czy będę kandydować, ale wszystko biorę pod uwagę. Jest taka koncepcja środowiska piłkarskiego, żebym został prezesem. Mam poparcie. Wielu z chęcią widziałoby mnie w roli prezesa - mówi tajemniczo.

 

Nie dla abolicji

 

Sprawą kluczową miałaby być dla niego walka z korupcją w piłce. - Korupcja istnieje, korupcja jest i trzeba ten problem natychmiast rozwiązać. Abolicja według mnie nie ma racji bytu. Mówi się, żeby kluby dostawały karę, ale w zawieszeniu na dziesięć lat. To znaczy tak chcą kluby, które nie zostały jeszcze zdegradowane. Co więc mają powiedzieć te, które już zostały relegowane? - mówi Kasperczak.

 

Jak mówi były trener Wisły winni powinni zostać ukarani a kluczową rolę powinien w tej sprawie odegrać Wydział Dyscypliny PZPN. - Prokuratura ściga i przedstawia zarzuty, a karze - a raczej wstrzymuje się od karania - PZPN - dziwi się Kasperczak. - Przyjeżdżam do Polski i nagle widzę, że ta grupa ludzi, która chyba chciała coś w tym względzie zrobić, już nie istnieje. Wszystko ciągnie się zbyt długo.

 

Według Kasperczaka problem leży jednak w tym, że brakuje osób, które wezmą odpowiedzialność i zdecydują się wreszcie podjąć odpowiednie kroki. - Trzeba podjąć historyczne decyzje, ale nikt nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności. To mnie najbardziej boli - wyjaśnia.

Odnośnik do komentarza

Kolejny ciekawy kandydat na prezesa PZPN-u. Z resztą każdy, nawet Kazik, będzie lepszy niż Czarnecki :>.

 

Kazimierz Marcinkiewicz może zostać następcą Michała Listkiewicza na stanowisku prezesa PZPN. Taką informację podał "Wprost". - Widzę, że wszyscy szukają dla mnie pracy. Prezesura w PZPN?

 

Ale mi na razie wystarcza, że mam dobrą pracę dyrektora banku w Londynie - powiedział wczoraj "Przeglądowi Sportowemu" były premier. Jednocześnie nie chciał jednoznacznie zaprzeczyć, że taka opcja w ogóle wchodzi w rachubę. - Czy rozmawiałem o takim pomyśle z wicepremierem Grzegorzem Schetyną? Nie odpowiem na to pytanie - nieoczekiwanie odparł.

 

- Znam dobrze Michała Listkiewicza, w wielu sprawach świetnie nam się współpracowało. Ale w jednej kwestii jako premier byłem wyjątkowo twardy: w walce z korupcją w futbolu. Gdybym został prezesem PZPN, byłoby tak samo - powiedział Marcinkiewicz. - Słyszałem z kręgów zbliżonych do Platformy Obywatelskiej, że rząd w PZPN chce mieć kogoś "swojego", a przy okazji premier Donald Tusk mógłby pozbyć się groźnego konkurenta w walce o prezydenturę w 2010 roku - twierdzi Ryszard Czarnecki, który też chce startować w wyborach na szefa PZPN. - Wiem że Kazik kiedyś działał w żeńskiej koszykówce w Gorzowie, więc może zacząć od futbolu żeńskiego - zażartował Czarnecki, podkreślając, że jest gotów podjąć z nim rywalizację...

Odnośnik do komentarza

Kurfa, totalna abstrakcja po prostu. W tym kraju potrzebna jest rewolucja i tysiąc polityków na tysiącu latarni :doh!:. Nauczyciel z Gorzowa, pieprzony Mr. Blendamed, który tylko idiotycznie się uśmiechać potrafi, facet, który zmienia partię co trzy miesiące i nie zna się na niczym, do tego pewnie Grzesiu Lato, któremu w życiu wychodziło tylko strzelanie bramek, bo jako działacz i senator stanowił nieporozumienie, może jeszcze Kwaśniewskiego, w końcu działacz młodzieżowy i szef PKOLu, do tego wypić też umie, więc by pasował do towarzystwa jak znalazł :sciana:.

Odnośnik do komentarza

Tak patrząc na kandydatów to w sumie najlepiej wygląda kandydatura Kasperczaka. W dodatku Ąri długo był we Francji, wiec moze w koncu ktos poprawiłby chory system szkolenia młodzierzy w tym kraju. Reszta to jakaś amatorszczyzna. Lato? Jak on zostanie prezesem to bedziemy mieli rewolucje. Ale w Polmosie, bo będa mieli stałego odbiorce. Czarnecki i Marcinkiewicz to pipy, oni rewolucji nie przeprowadzą. Generalnie te wybory to jakas katastrofa bedzie, pewnie znowu misie wybiora swojego byle tylko zosac przy korycie. Polska.

Odnośnik do komentarza

Czarnecki o swojej nominacji:

 

PRZEGLĄD PRASY. Ryszard Czarnecki, eurodeputowany i kandydat na fotel nowego prezesa PZPN w rozmowie z dziennikiem Polska the Times tłumaczy, dlaczego Michał Listkiewicz musi odejść, i dlaczego to on powinien zostać prezesem. - PZPN potrzebuje świeżej krwi. - mówi.

 

 

Czemu chciałby Pan szefować najbardziej nielubianej organizacji w Polsce?

 

Ryszard Czarnecki: - Żeby ją zmienić, a to oznacza zmianę władz. Zatem i Listkiewicza czas zmienić.

 

Kto miałby na Pana głosować?

 

- Kluby pierwszoligowe, bo są za nowoczesnością i lepszą współpracą. I okręgowe związki, którym chciałbym pomóc w uzyskaniu funduszy. Nie z budżetu centralnego, bo to nie bardzo możliwe, ale z samorządów. To realne. Poza tym ja jestem z tego środowiska, nie wymyślili mnie politycy.

 

Listkiewicz pobiera kilkanaście tysięcy złotych pensji. A Pan ile chciałby zarabiać?

 

- Dobrze zarabiam jako eurodeputowany. W PZPN chcę pracować społecznie. Tylko taki prezes jest naprawdę niezależny.

 

Dlaczego obecny prezes miałby odchodzić?

 

- Bo on jest jak dojrzały piłkarz, syty sukcesów, nagród odbieranych na plebiscytach. I nie zaatakuje z taka werwą jak młody gracz. I każdy w Polsce zdaje sobie już sprawę, że najbardziej trzeba w PZPN świeżej krwi.

Odnośnik do komentarza
Dobrze mówi widać, że się stara. Tylko co z tego wyniknie ? Jeżeli nie popełni błędów Listkiewicz to możemy być zadowoleni.

Żartujesz? Czarnecki? Społecznie by tam pracował tylko po to, żeby płacić mniejsze podatki i być krytym w razie czego, a te pieniądze z samorządów pewnie by spływały na jego konto. A na końcu i tak by przeszedł do samoobrony.

Odnośnik do komentarza

Jeżeli mowa o sędziach ;)

 

Trzech nowych arbitrów dostanie szansę poprowadzenia meczów piłkarskiej Orange Ekstraklasy w rundzie wiosennej. Po raz pierwszy w historii na polskich boiskach pojawią się sędziowie zawodowi.

 

Szansę debiutu na najwyższym szczeblu rozgrywek otrzymają Mariusz Żak z Sosnowca, Artur Radziszewski z Warszawy oraz Piotr Wasielewski z Kalisza.

 

- W dwóch spotkaniach zostaną poddani egzaminowi. Jeśli wypadną poprawnie, to na dłużej zagoszczą na pierwszoligowych boiskach - poinformował szef Kolegium Sędziów PZPN Sławomir Stempniewski.

 

Z grona arbitrów pierwszoligowych zimą ubyły trzy osoby. - Marek Ryżek i Marek Mikołajewski zostali zawieszeni w związku z postawieniem im przez wrocławską prokuraturę zarzutów korupcyjnych, a Leszek Gawron musi się poddać operacji kręgosłupa, więc wyeliminowały go problemy zdrowotne.

 

Łącznie do sędziowania meczów Orange Ekstraklasy wyznaczono dwudziestu arbitrów. Wśród nich znajduje się pierwsza w historii trójka zawodowa, z Grzegorzem Gilewskim z Radomia jako głównym.

 

- Na liniach będą mu pomagać Rafał Rostkowski i Maciej Wierzbowski. Kontrakty z nimi zostały już podpisane, a ich utrzymanie wziął na siebie PZPN. Mam nadzieję, że postawą na boiskach potwierdzą sens zmian w kierunku zawodowstwa wśród sędziów. Będą wyznaczani na mecze częściej niż dotychczas, ale oczywiście w granicach zdrowego rozsądku. Będziemy chcieli także skorzystać z ich umiejętności i doświadczenia podczas szkoleń dla młodych arbitrów - wyjaśnił Stempniewski.

 

Szef polskich sędziów jest optymistą i uważa, że zmiana pokoleniowa wkrótce przyniesie pożądane efekty.

 

- Przed rundą jesienną w gronie sędziów pierwszoligowych pojawiło się sześciu debiutantów, teraz szansę otrzyma trzech kolejnych. Początki były trudne, zdarzały się kłopoty z jednakową interpretacją przepisów, ale po szkoleniu unifikującym zasady było już lepiej. Młodzi sędziowie muszą mieć trochę czasu, by okrzepnąć w ekstraklasie, zdobyć minimum doświadczenia. Ale ta szybka rotacja, wymuszona także przez tzw. aferę korupcyjną, już wkrótce przyniesie pożądane efekty. Na razie ważne, że nowi sędziowie są wolni od jakichkolwiek podejrzeń - dodał Stempniewski.

 

Jego zdaniem, zatrzymania sędziów na tle korupcyjnym wkrótce przejdą do historii. - Mam nadzieję, że prokuratura wskazała już wszystkich, którzy mieli coś na sumieniu i wszyscy, których teraz mamy do dyspozycji. są "czyści". Za nikogo oczywiście osobiście nie poręczę, ale myślę, że więcej zatrzymań już nie będzie, a jeśli się zdarzy - będzie to pojedynczy incydent - zakończył szef Kolegium Sędziów.

 

Sędziowie Orange Ekstraklasy - runda wiosenna sezonu 2007/2008:

 

Zdzisław Bakaluk (Olsztyn), Marcin Borski (Warszawa), Paweł Gil (Lublin), Grzegorz Gilewski (Radom), Mirosław Górecki (Katowice), Jacek Granat (Warszawa), Adam Kajzer (Rzeszów), Robert Małek (Zabrze), Tomasz Mikulski (Lublin), Włodzimierz Milczarek (Piotrków Tryb.), Piotr Pielak (Warszawa), Mariusz Podgórski (Wrocław), Artur Radziszewski (Warszawa), Hubert Siejewicz (Białystok), Marcin Szulc (Warszawa), Jacek Walczyński (Lublin), Piotr Wasielewski (Kalisz), Marcin Wróbel (Warszawa), Mariusz Żak (Sosnowiec), Jarosław Żyro (Bydgoszcz)

Odnośnik do komentarza
Wydział Dyscypliny nie miał prawa degradować klubów - uważają w Widzewie. I zamierzają iść na prawną wojnę z PZPN

 

W styczniu łódzki klub został zdegradowany za korupcyjne działania byłego wiceprezesa Wojciecha Szymańskiego, który w sezonie 2004/2005 dawał pieniądze sędziom prowadzącym mecze jego drużyny.

 

- Widzew nigdy nie przyznał się do kupowania meczów. Jeśli ktoś twierdzi inaczej, to kłamie - mówi Sylwester Cacek, właściciel spółki.

 

Wydział Dyscypliny ukarał jednak Widzew degradacją o jedną klasę, a na dodatek kolejny sezon zespół rozpocznie z sześcioma punktami ujemnymi. Musi też zapłacić 35 tys. zł.

 

Dopiero w tym tygodniu do Widzewa dotarło uzasadnienie decyzji WD. - Przepisy mówią, że powinniśmy je dostać w ciągu siedmiu dni, a czekaliśmy ponad trzy tygodnie - mówi Bogusław Sosnowski, prezes łódzkiego klubu.

 

Teraz prawnicy Widzewa pracują nad odwołaniem, najpierw do Związkowego Trybunału Arbitrażowego, później, w razie niepowodzenia, do Trybunału Arbitrażowego przy Polskim Komitecie Olimpijskim.

 

Właściciel klubu jest pewny wygranej. - Chcieliśmy dobrowolnie poddać się karze ujemnych punktów, by podkreślić naszą solidarność w walce z korupcją. To był i tak bardzo duży gest z naszej strony. Nie przyjęliśmy kary degradacji, bo Wydział Dyscypliny nie miał w ogóle prawa nas karać - twierdzi kategorycznie Cacek.

 

W czwartek Widzew ujawnił swoje argumenty. Po pierwsze - Wydział Dyscypliny w ogóle nie ma prawa nakładać kar na kluby, bo zgodnie z regulaminem dyscyplinarnym PZPN (paragraf 12, ustęp 5) może on jedynie prowadzić postępowanie w stosunku do zawodników, sędziów, działaczy i kierowników klubów. O samych klubach w przepisach nie ma mowy. - Kiedy w styczniu powiedziałem o tym członkom WD usłyszałem, że stosuję szantaż - mówi Cacek.

 

Po drugie - według prawników Widzewa zarzuty wobec Wojciecha Szymańskiego uległy przedawnieniu 7 października 2007 roku. Dopiero wtedy zaczęła obowiązywać uchwała PZPN mówiąca o tym, że czyny korupcyjne nigdy się nie przedawniają. Do tej pory obowiązywał dwuletni termin. Tymczasem ostatni zarzut postawiony przez prokuraturę Wojciechowi Szymańskiemu dotyczy maja 2005 roku. Zdążył się więc przedawnić.

 

- Michał Tomczak [przewodniczący WD - przyp. red.] doskonale o tym wiedział. Mówił o tym w marcu w rozmowie z dziennikarzem PAP - przypomina Marcin Animucki, wiceprezes Widzewa.

 

Po trzecie - według widzewskich prawników - członkowie WD nigdy nie zostali formalnie powołani na swoje stanowiska. - Wyjątkiem jest Tomczak, którego ustanowił kurator w PZPN. Mało tego, do tej pory nie zostali odwołani nawet poprzedni członkowie wydziału - twierdzi Animucki powołując się na artykuł 48, paragraf 3 statutu PZPN.

 

Po czwarte - Widzew zarzuca członkom Wydział Dyscypliny mnóstwo błędów proceduralnych.

 

- Wydział nigdy nie przeprowadził postępowania dowodowego nie tylko zresztą w sprawie Widzewa - uważa Marek Kopczyński, prawnik i wiceprzewodniczący rady nadzorczej KS Widzew Łódź SA. - Mógłby się oczywiście oprzeć o postępowanie prokuratury, ale wszyscy wiemy, że ono się jeszcze nie zakończyło. A przecież może być tak, że sąd powszechny uniewinni Wojciecha Szymańskiego - dodaje.

 

Cacek przypomniał, że Wydział Dyscypliny w ogóle nie przesłuchał Szymańskiego, który sam chciał zeznawać.

 

Właściciel Widzewa opowiadał, że członkowie Wydziału Dyscypliny próbowali zniechęcić go do inwestowania w klub. - Nie udało się im. Mało tego, przekonało mnie to do jeszcze większego zaangażowania się w Widzew - zakończył

 

Widzew chwyta się brzytwy. Trochę tych "nieprawidłowości" wychwycili działacze.

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...