Skocz do zawartości

Magazyn Polska Ekstraklasa


Escort

Rekomendowane odpowiedzi

Łukasz Grabowski, Arka Gdynia:

 

Mimo dwóch bardzo konkretnych wzmocnień nie daliśmy sobie rady z najsłabszym zespołem Ekstraklasy. Cieszy mnie fantastyczny debiut Flavio. Mam nadzieję, że w kolejnych kolejkach będziemy spisywać się znacznie lepiej i utrzymamy się w lidze. Nie będzie łatwo, bo Flavio będzie musiał pauzować przez dwa tygodnie, ale damy z siebie wszystko i tanio skóry nie sprzedamy.

Odnośnik do komentarza

Michał Karpiński, Polonia Bytom:

 

Z jednej strony jestem bardzo zadowolony z moich podopiecznych. Punkt na trudnym terenie w Lubinie to sukces. Martwi mnie trochę to, że piłkarze na drugą część spotkania wyszli za bardzo wyluzowani i niewiele brakowało, a przegraliby ten mecz. Zbliżamy się w tabeli do Arki Gdynia i wierzę, że stać nas na wyprzedzenie żółto-niebieskich. Trzeba uważać, na to co się dzieje za plecami. Punkt traci Polonia Warszawa, a Piast również nie powiedział ostatniego słowa i do końca czeka nas ciężka walka o utrzymanie w Ekstraklasie. Teraz trochę o samych piłkarzach. Semenov wyrasta na naszego lidera, Ukrainiec jest w bardzo dobrej dyspozycji, mam nadzieję, że będzie ciągnął ten "wózek". W trochę gorszej formie jest Yaovi, na którego jednak bardzo liczę. Seweryn Matuszek, nasz nowy nabytek w swoim debiucie uratował cenny punkt. Cały mecz zagrał świetnie i wierzę, że taką dyspozycję będzie utrzymywał przez najbliższy czas. Zawiódł mnie Sergey Shalin, goalkeeper nie miał najlepszego dnia. Rosjanin w spotkaniu z Cracovią dostanie ostatnią szansę, jak jej nie wykorzysta to do składu wskoczy Socha. Nasz najbliższy przeciwnik to bardzo wymagający rywal, trener Laskosz nie ma gwiazdorskiego składu, a osiąga z Krakowianami takie dobre wyniki, jestem pełen podziwu. Gramy u siebie, mam nadzieję na komplet widzów. Obiecuję, nie oddamy Cracovii łatwo trzech punktów!

Odnośnik do komentarza

Daniel Luks, Zagłębie Lubin

 

Tak, wiem, że sporo osób kpi sobie ze mnie i mojego stylu prowadzenia drużyny. Ale, gdybyśmy nie przespali początku spotkania, to spokojnie udałoby się nam wygrać. Okres przygotowawczy chciałem przepracować z jak najmniejszą ilością sparingów, gdyż czeka nas niesamowicie trudna runda rewanżowa. Sporo meczów rozegramy z zespołami z czołówki. Trzeba będzie umiejętnie rozłożyć siły na każdego przeciwnika, a nie marnować je w przerwie sezonowej. Co do transferów, ciesze się, że udało się pozyskać młodych, zdolnych, ale mogących od razu wskoczyć do pierwszego składu. Szczęsny był gwiazdą pierwszej ligi i myślę, że w Ekstraklasie poradzi sobie bez problemu. Moim zdaniem Tadek niedługo będzie podporą obrony nie tylko Zagłębia, ale i reprezentacji Polski. Wróblewski i Sikorski to również ciekawi zawodnicy i z pewnością dostaną kilka szans, aby pokazać co potrafią. Nie obyło się bez transferów z klubu. Staraliśmy się utrzymać naszą obecną kadrę, pozbywając się tylko zawodników nie mających szans na grę w drużynie. Bliski odejścia był Angeleski, ale na szczęście Lech wycofał się w ostatniej chwili z propozycją transferu, co nie oznacza, że latem Macedończyk będzie jednym z najbardziej łakomych kąsków transferowych.

Odnośnik do komentarza

Damian Organek, Ruch Chorzów

Zawaliliśmy kompletnie pierwszą połowę. Straciliśmy dwie bramki już w pierwszym kwadransie gry, co na tym poziomie jest wręcz niedopuszczalne. Słabo zagrały boki obrony, które zwykle spisują się dobrze. Szczególnie blado wypadł Didi, ale on ma jeden słaby mecz na rundę, limit już wykorzystał więc, mam nadzieję, pokaże swoje nieprzeciętne umiejętności w kolejnych meczach - chociaż wcale nie uważam, żeby miał zapewniony pierwszy skład, szczególnie, gdy wzmocniliśmy się na tej pozycji zimą.

Środek obrony zagrał poprawnie, dwaj stoperzy umiejętnie uzupełniali się w swoich rolach. Chciałbym w tym miejscu odeprzeć zarzuty mediów, że za szybko wprowadzam nowych zawodników do składu. Po pierwsze, zagrało tylko 3 (z 4 zakupionych) nowych, a zdarzało się i tak, że robiłem większe zmiany kadrowe pomiędzy kolejkami. Wszyscy piłkarze przepracowali z nami obóz na Słowacji, więc nie są to ludzie sobie przypadkowi. Zresztą wszystkie transfery były robione jako wzmocnienia pozycji, a nie jako zapchajdziury.

Strefa ofensywna jedenastki dopiero w drugiej połowie pokazała, że jednak potrafi grać w piłkę. Szkoda, że dopiero opieprz w szatni zmotywował ich do lepszej gry. Niestety, piłka nożna jest grą błędów, a Cracovia ich nie popełniała w tym meczu, dzień konia miał bramkarz rywali i nic nie wpadło. Pokazuje to jednak klasę trenera Laskosza, którego bardzo osobiście cenię i życzę powodzenia w walce o najwyższe lokaty.

Teraz gramy u siebie z Polonią Warszawa, zespół, który bardzo mi pasuje i osobiście uważam, że wynik każdy inny niż nasze zwycięstwo będzie moją porażką.

Odnośnik do komentarza

Paweł Laskosz - Cracovia Kraków.

 

Nie pokazywałem tego przed piłkarzami, ale naprawdę obawiałem się spotkania z Ruchem. W końcu nie bez powodu zimę spędziliśmy blisko w tabeli, co jednoznacznie świadczyło że w 18 kolejce zmierzymy się z równorzędnym rywalem. Na nasze szczęście zagraliśmy wręcz perfekcyjnie pierwszą połowę, dzięki czemu w drugiej odsłonie mogliśmy nieco przyhamować i pilnować wyniku. Oczywiście w tym czasie Ruch kilkakrotnie zagroził naszej bramce, ale świetne zawody rozgrywał Nalepa i zakończył mecz z czystym kontem. Cieszy mnie że miałem nosa z wystawieniem do wyjściowego składu Pocrnjica. Do końca wahałem się czy postawić na nasz nowy nabytek, ale jak widać wystawienie go do składu było strzałem w dziesiątkę. Matjaz rozegrał fantastyczne zawody i praktycznie w pojedynkę zadecydował o losach meczu. Mam nadzieję że w spotkaniu z Polonią również zaprezentuje dobrą formę. Na koniec pragnę podziękować panu Organkowi za miłe słowa, i życzyć mu dobrych wyników w nadchodzących spotkaniach, bo widać że Ruch gra dobrą piłkę i stać go na dobre wyniki.

Odnośnik do komentarza

Michał Moniuszko, Lechia Gdańsk

1. Nie może być tak, że prowadząc 3:0, tracimy nagle bezsensowne dwie bramki, trzeba będzie trochę wstrząsnąć chłopakami, z kimś silniejszym, z bardziej konsekwentnym trenerem niż pan Gil, mógłby doprowadzić do 3:3. Atak - naprawdę, genialnie. W ogóle to moi piłkarze po raz kolejny pokazali, że potrafią. Trzeba trochę popracować nad mentalnością i będziemy, niech będzie póki co tylko w Gdańsku, niepokonani.

 

2. Bardzo mi się podobało, że tym razem nikt nie może nam zarzucić farta. Korona oddała 15 strzałów, ok, ale 11 było oddanych spoza pola karnego. Zneutralizowaliśmy złocisto-krwistych, po pierwsze - pokazując im miejsce w szyku, a po drugie - uzmysławiając im bezsens ich gry na "hura".

 

3. Sobolewski? Pokazał się fantastycznie w sparingach. To naprawdę klasowy zawodnik. Ozim i Jayeoba? O bramkarzu może nienajlepiej świadczyć fakt, że puścił dwa gole. Ale Nigeryjczyk jest fantastyczny, ten kto obejrzał mecz, zrozumiał. Ozim bezbłędnie wywiązywał się z zadań na boisku, zaliczył asystę. Martwi mnie trochę jego forma biegowa, mam nadzieję że zaleczy lekki uraz uda i za tydzień pokaże się z jeszcze lepszej strony. Póki wygrywamy - goli zdobywanych na pęczki odeń nie wymagam. Ważne, by spełniał założenia taktyczne.

 

4. Miło, że dwóch piłkarzy znalazło się w 11 kolejki, widać w MPE zaczynają doceniać naszą ciężką pracę za nic mając układy na górze. Chwali im się to, mam nadzieję, że nikt w stacji kłopotów za pozytywne wypowiedzi na temat Moniuszki, problemów nie ma.

 

5. Za tydzień mecz w Bełchatowie, który może wywindować nas do upragnionej góry tabeli. Szczerze mówiąc bardzo na to liczę, miło będzie w końcu osiągnąć cel i postawić sobie nowy - już z górnej połówki nie spaść - ba! - wchodzić coraz wyżej, by pewnego dnia osiągnąć sam szczyt. Z taką kadrą wszystko jest możliwe, wszystko w ich głowach... i gwizdkach panów w czerni. To jest - by nam w końcu nie przeszkadzali...

Odnośnik do komentarza

Piotr Gil, Korona Kielce:

Mecz dobry, gra w miarę zadowalająca, wynik słaby. Tak w skrócie można podsumować to spotkanie. Do mojego golkipera większych zastrzeżeń nie mam, ale Wojtek przyzwyczaił mnie, że zawsze wyciągnie jakąś setkę, a tutaj w meczu obronił tylko jeden strzał. Może zagra Chorwat w następnym meczu? W defensywie słabo. Widać, że było mało treningów w takim zestawieniu. Po prawdzie to pierwszy mecz, gdy ta czwórka gra ze sobą i brak zgrania był aż nadto widoczny. Pomoc zagrała jako tako, ale brakowało mi swoistego błysku geniuszu u Dzwonka. Trochę przeszedł obok tego spotkania. Stokić szybko opadł z sił, ale nie miałem prawoskrzykłowego na ławce. W napadzie słabiutko. Co prawda Mkrtchyan bardzo się starał, ale brakowało współpracy z Nowakiem.

 

Dwa słowa o posadzeniu Galkauskasa i Nunesa na ławce. Obaj mocno pracowali w zimie i obaj byli mocno zmęczeni po okresie przygotowawczym i celem było wpuszczenie ich na podmęczonych już rywali. Chciałem wykorzystać ich młodość w końcówce spotkania i to się udało. Szkoda tylko, że wcześniej bardziej doświadczeni koledzy dali wcisnąć sobie aż trzy bramki. To są słowa skierowane przede wszystkim do Sebastiana Szustaka. Pragnę go też zapewnić, że nie odstawiam tych młodych od składu i w kolejnych meczach na pewno będą wyróżniającymi się postaciami.

 

Muszę również nie zgodzić się z panem Moniuszką, który notabene szuka okazji do zaczepki, że jestem mało konsekwentny i że gramy na "hura". Gdybym nie był konsekwentny to zaplanowane wcześniej zmiany przeprowadził bym już w pierwszej połowie i wtedy na pewno byśmy nie strzelili tych dwóch goli. Poza tym Nunesa wprowadził bym pewnie za któregoś z obrońców i stracilibyśmy jeszcze więcej bramek.Na "hura" też nie gramy, bo nie kopiemy długich, bezsensownych piłek do przodu i nie atakujemy całą jedenastką. Gramy sposobem wyważonym, lecz, owszem, najbardziej cenię atak i zawsze będę taki styl preferował. Wolę przegrać 3-2 niż 1-0.

Odnośnik do komentarza

Mateusz Szymandera, Lech Poznań:

 

To był dla nas trudny mecz. Nie dość, że graliśmy z mocnym zespołem to jeszcze było to pierwsze spotkanie w tej rundzie. Cieszy końcowy wynik oraz to, że nie straciliśmy bramki. Legia miała kilka groźnych sytuacji, ale jak się ich nie wykorzystuje to można sobie pluć w brodę. Mecz należał do zaciętych, dużo z obu stron było niedokładności i chaotycznej gry. Cieszy fakt, że dobrze do zespołu wpasował się Markowski i zdaje się, że będzie dużymi wzmocnieniem. Teraz patrzymy już na kolejny mecz i rozpoczynamy przygotowania do niego.

Odnośnik do komentarza

Dawid Białek, GKS Bełchatów:

 

Pewne zwycięstwo. Nie oszukujmy się, jesteśmy lepszym zespołem niż Piast i musieliśmy z nimi wygrać. Chociaż muszę im przyznać, że też mieli jedną świetną szanse, no ale my mieliśmy aż 4. No i przy okazji, znowu pokazaliśmy, że posiadanie piłki to nie wszystko, trzeba wiedzieć co z tą piłką zrobić. Moi piłkarze wiedzieli, Ci z Piasta niekoniecznie. Świetny mecz znowu rozegrał reprezentant Mikołajczak, potwierdzając swoją świetną formę. Jak mu tak dalej pójdzie, to zgłosi się po niego jakiś naprawdę silny zagraniczny klub i nie będę miał wyjścia go nie sprzedać. Dobrze Wasilewski, który po raz kolejny ma 1 szansę i ją wykorzystuje. Ogólnie cały zespół zagrał solidny mecz. Tym bardziej mnie boli, że nie mogę ponownie zagrać tą samą jedenastką w następnym meczu. Dwie takie same długoterminowe kontuzje w jednym meczu to coś niebywałego. Kowalski, który mimo wieku grał w tym sezonie świetnie i Wierzbicki, którego dopiero pozystaliśmy i grał solidny mecz w swoim debiucie, będą poważną stratą dla naszego zespołu. My nie mamy pieniędzy na szeroką kadre, a więc utrata dwóch piłkarzy w jednym meczu będzie dla nas poważnym ciosem. Póki co, nawet nie wiem kto zagra na obronie, ale będzie to na pewno eksperymentalne ustawienie.

Odnośnik do komentarza

Dobrogniew Raścisławski (Odra Wodzisław):

Znowu mamy ten przesrany początek Wisła - Legia - Lech. I znowu minimalnie przegrywamy z Wisłą, choć tak naprawdę powinniśmy ten mecz zremisować. Zabrakło nam chyba odwagi. Był taki moment w meczu, że mogliśmy zdobyć dwie bramki w krótkim czasie po szybkich kontrach. Niestety zabrakło wykończenia, a może po prostu doświadczenia i siły psychicznej. Moi chłopcy to nie są mięczaki, ale czasem takie ważne mecze ich po prostu przerastają. Pozostaje liczyć, że w Warszawie urwiemy jakiś punkt Legii. Fajnie by było zakwalifikować się do pucharów, ale te coraz bardziej się od nas oddalają. Spadek też nam nie grozi. To będzie chyba nudna runda wiosenna.

Odnośnik do komentarza
Okres przygotowawczy zakończony. Przed nami runda wiosenna. Gazeta Wrocławska, 9/2010 (Piotr Pietraszek)

 

 

 

W czasie okresu przygotowawczego drużyna Śląska Wrocław uczestniczyła w dwóch tournee po Słowacji w grudniu oraz Czechach w styczniu, a także rozegrała kilka indywidualnych meczów towarzyskich.

 

Rozpoczęło się od nieudanego starcia ze Spartakiem Trnava. Mecz był rozgrywany 10. grudnia. Piłkarze Śląska nie potrafili powstrzymać dobrze dysponowanych rywali i ten mecz wrocławska drużyna przegrała 1:2. Jedynego gola dla Wrocławian strzelił Kiła.

 

Trzy dni później Śląsk mierzył się z Żiliną i tym razem było jeszcze gorzej, przegrywając 0:5. Wrocławska drużyna nie potrafiła stworzyć właściwie żadnej dobrej akcji ofensywnej i taki styl nie wróży niczego dobrego przed kolejnymi meczami.

 

17. grudnia było już nieco lepiej. W kolejnym meczu przeciwko Dukli Bańskiej Bystrzycy Śląsk potrafił zewrzeć szyki i zagrał skuteczniej, a przede wszystkim znacznie lepiej w obronie. Wrocławska drużyna wygrała 2:1, a gole strzelali Lewandowski oraz Małkowski.

 

Ostatnim meczem w roku 2009 było spotkanie z Rużomberokiem. W tym spotkaniu padł remis 1:1, a gola na wagę remisu strzelił dla wrocławskiej ekipy Żurek. Mecz ten miał miejsce na pięć dni przed świętami Bożego Narodzenia. Po tym spotkaniu piłkarzy czekał świąteczny urlop. Mieli powrócić do gry po nowym roku.

 

 

 

Rok 2010 gracze Śląska zainaugurowali odbytym tournee po Czechach. W pierwszym meczu, 28. stycznia, Śląsk przegrał wyraźnie, choć tylko dwubramkowo, ze Slavią Praga. Jedynym pozytywem był fakt, że rywal był naprawdę wymagający, choć znów brakowało skuteczności pod bramką przeciwnika.

 

31. stycznia Śląsk podejmował Kladno i również nie potrafił tego spotkania wygrać, chociaż tym razem udało się uratować honor i zremisować. Tego ratującego gola strzelił dla Śląska wyjątkowo skuteczny w okresie przygotowawczym Żurek.

 

Na początku lutego Śląsk zanotował kolejny remis z czeskim rywalem. Znów padł wynik 1:1, a rywalem była Mlada Boleslav. Tym razem graczem, który strzelił bramkę dla Śląska jest młody wychowanek, Zieliński.

 

W ostatnim meczu tego tournee wreszcie Śląsk pokazał pazur. Doskonałe zawody pozwoliły pokonać Viktorię Pilzno aż 4:0. Bramki dla Śląska strzelali Warzycha, Zieliński, Sokołowski oraz Białek, czyli gracze głównie drugiego garnituru, co pozwala patrzeć pozytywnie na ławkę Śląska w rundzie wiosennej.

 

 

 

Na koniec Śląsk rozegrał towarzyskie spotkanie z Cracovią, w którym niestety poległ 3:2. Na osłodę, czy też usprawiedliwienie może zasługiwać fakt, że znów w tym meczu grali głównie rezerwowi. Z resztą widać to po strzelcach bramek dla wrocławskiej drużyny. Na listę strzelców wpisywali się bowiem Zieliński oraz Obem.

 

 

 

W czasie zimowego okienka transferowego udało się pozyskać jednego gracza, Krzysztofa Wosia z Widzewa, który kosztował 160 tysięcy euro. Będzie on na pewno wzmocnieniem i zwiększy rywalizację na skrzydłach. Na pewno pomoże w razie ewentualnej (miejmy nadzieję, że nie nastąpią) niedyspozycji Warzychy lub Kiły.

Odnośnik do komentarza

Adrian Skura - Wisła Kraków

 

Jestem zadowolony z pierwszego wiosennego meczu ligowego. Odra to dobry rywal i byliśmy w stanie ich pokonać. Nie wszystko wygląda jeszcze jak powinno, ale widać, że drużyna dociera się i niedługo będziemy grać lepiej. Jestem zadowolony z debiutów, Novosel, a zwłaszcza Cesar pokazali, że należy im się miejsce w Wiśle Kraków i że nie znaleźli się tu przypadkowo. Najbliższe spotkanie rozegramy z Jagiellonią Białystok... nie widzę innej możliwości niż wysoka wygrana...

Odnośnik do komentarza

Maciej Markowski, Piast Gliwice:

Niestety kolejny raz przegraliśmy. Jak będziemy grać tak dalej to spadniemy z ekstraklasy. Musimy zacząć zdobywać punkty, by uniknąć spadku. Z Arką na pewno jesteśmy w stanie powalczyć, ale piłkarze muszą zagrać na 100% swoich możliwości. Na pewno nie będzie łatwo, ale mam nadzieję, że się uda. Jeżeli nie zdobędziemy punktu z Arką będziemy mieli już minimalne szanse na utrzymanie. Nie jesteśmy w stanie po prostu zdobyć dużo punktów z taką grą, mimo iż pozostało jeszcze sporo kolejek.

Odnośnik do komentarza

Grzegorz Prokop, Jagiellonia Białystok:

Jest lepiej, zwycięstwo bez większych problemów. Musimy jednak pamiętać, że przed nami wciąż wiele pracy by wygrzebać się ze strefy spadkowej. Nie zamierzamy się poddać, zarówno ja, jak i moi podopieczni.

 

Mocno rozczarowała mnie postawa Vegi, będę szukał dla niego innej roli na boisku. Pozostaje mieć nadzieję, że treningi pomogą i Chlijczyk zacznie strzelać w najważniejszych dla nas spotkaniach.

Jest szansa na urwanie punktów Wiśle w następnym meczu, nigdy nie należy tracić wiary. Wygrana z Arką oraz liczne zwycięstwa w zimowych przygotowaniach tchnęły w każdego z nas wiarę w umiejętności. Jestem pełen nadziei na nadchodzącą rundę.

Odnośnik do komentarza

Korona Kielce – Zagłębie Lubin

 

Korona po słabszym początku z Lechią Gdańsk zamierzała się zrehabilitować przede wszystkim kibicom, jednak dziś za rywala musieli podejmować Zagłębie, które nadal znajduje się w ligowej czołówce, a wiele mówi się w Lubinie o walce o puchary, jednak piłkarze będą musieli dziś to udowodnić.

W 4. minucie nadarzyła się pierwsza sytuacja gospodarzom, którzy chcieli dyktować warunki na boisku. Zagranie Stokica do środka do Dzwonka, który nie imponował zwrotnością, a jednak zwiódł Ogórka, dograł w pole karne, ale piłkę za mocno wypuścił sobie Nunes. Uderzenie z ostrego kąta znalazło się jedynie na bocznej siatce. W 8. minucie o wiele lepiej zachowali się wszyscy zawodnicy Korony. Najpierw rzut z autu, z lewej strony piłkę przetrzymał Mkrtchyan, dograł do wybiegającego Augustyniaka, który nie zwlekał i dośrodkował głęboko w pole karne, tam wybiegł Stokic, który spokojnie opanował piłkę. Obrócił się w bok, zmylając Kowalskiego, nie miał problemu z wyjściem na dogodną pozycję strzelecką. Przymierzył w prawy róg bramki i piłkę z siatki musiał wyjmować Zachariasz. Piłkarze gospodarzy nie zamierzali odpuszczać, jednak w 16. minucie narazili się na groźną kontrę, na szczęście całą sytuację wyratował golkiper gospodarzy. W 20. minucie kolejny atak pozycyjny w wykonaniu Kielczan, wycofanie piłki Augustyniaka do Carecy, który nieco przebiegł kilka metrów, wypatrzył wychodzącego na pozycję napastnika. Mrktchyan spokojnie przyjął piłkę, uderzył lekko po ziemi na bliższy słupek i pomimo interwencji Zachariasza piłka znalazła się w siatce. Jeszcze bardziej podrażnieni zawodnicy Zagłębia ruszyli do ataku, jednak wszyscy z napastników chcieli zakończyć każdą akcję zbyt indywidualnie. Najpierw w 33. minucie szansy próbował Angeleski, ale totalnie przestrzelił. Potem w 38. minucie po prostopadłym podaniu Sibandy do piłki wybiegł Careca, ale zamiast grać do kolegi z drugiej strony pola karnego zdecydował się na strzał, który wybronił Kowalski. W 42. minucie kolejna szybka akcja skrzydłem Stokica, który próbował zaskoczyć Zachariasza, ale młody niedoświadczony golkiper przeniósł piłkę nad poprzeczką. Szykowała się mała niespodzianka. Korona pokazuje prawdziwy pazur przeciwko faworytom spotkania.

W drugiej części gry Zagłębie chciało dłużej utrzymać się przy piłce, ale w rzeczywistości nie przynosiło to żadnych korzyści. W 48. minucie Mendy próbował przedrzeć się przez środek boiska, w końcu strzał z dystansu, ale piłka trafiła prosto w ręce bramkarza gospodarzy. Trener Gil tylko bił brawa. Opłacało się, bo w 52. minucie zawodnicy tego szkoleniowca wywalczyli kolejny stały fragment gry, a niespodziewanie do piłki pojawił się Zieliński, który ustawił ją na odległości około 23 metrów od bramki. Przymierzył... piłka trafiła pod poprzeczkę z lewej strony bramki. Zachariasz chciał to wybronić, ale był bez szans. Korona prowadziła 3:0 i dyktowała warunki na murawie. Po zdobytym golu lekki przestój na boisku obu ekip. Zawodnicy nie kwapili się do ofensywnych ataków. Goście myśleli o przedarciu się przez linię obrony, ale zawodnicy ciągle cofali piłkę do własnej linii defensywy. W 68. minucie na czystej pozycji znalazł się Careca po dograniu Sikorskiego, ale jego strzał poleciał wysoko nad bramką. Korona zaatakowała w 75. minucie, kiedy do piłki doszedł Nunes, wyczekał rywala, trochę zbyt długo, bo nie udała się ta kontra. Dograł odważnie w pole karne, gdzie do piłki doskoczył Galkauskas, ale tym razem posłał piłkę obok prawego słupka. Minuty mijały, a Zagłębie sprawiało wrażenie bezbronnego dziecka, które z każdą minutą dostawało cios w buzię. W 87. minucie mogli pokusić się o gola kontaktowego, ale Klimek strzałem z dystansu trafił w słupek. Jego włączenie się w ofensywę niewiele pomogło, bo Korona już ruszyła stroną Stokica. Zawodnikowi brakowało sił, dlatego nieco zwolnił. Ostatecznie Korona wygrała po konsekwentnej grze z wyżej notowanym rywalem.

 

Korona Kielce – Zagłębie Lubin 3:0

8’ Stokic 1:0

20’ Mkrtchyan 2:0

52’ Zieliński 3:0

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Daniel Stefański

Widzów: 9071

 

 

 

Śląsk Wrocław – Lech Poznań

 

Walka na szczycie w piątkowy wieczór. Śląsk na własnym terytorium podejmował Kolejorza, który jako lider nie zamierza odpuścić swojego najwyższego miejsca w ligowej tabeli. Wyjazd bardzo trudny dla podopiecznych Szymandery, jednak do przejścia według piłkarzy, którzy do wyjścia na murawę ciągle wierzyli w wygraną i odskoczenie pozostałym rywalom.

Wszyscy oczekiwali wielkich emocji, ale musieli zadowolić się atakiem pozycyjnym obu drużyn. Zawodnicy trenerów Szymandery oraz Polo szanowali piłkę i bali się utraty, dlatego wiele podań kierowanych było nawet do bramkarza, który rozgrywał do bocznych obrońców. W 5. minucie pierwsza groźna okazja, jednak piłkarze Śląska za długo zwlekali z oddaniem strzału, ostatecznie Kołodziejczyk został zablokowany. W 11. minucie wydawało się, że tym razem Lech wyjdzie na prowadzenie, ale za lekki strzał oddał Adamus. W 21. minucie kontuzji nabawił się Adamus w starciu z Żurkiem, który ostro wszedł w nogi napastnikowi gości. Jednak obyło się bez kary indywidualnej. Trener bywał momentami zbyt pobłażliwy. Gracz Lecha musiał opuścić boisko na noszach, a jego miejsce zajął Sabic, który miał odegrać znaczącą rolę. W 30. minucie mocne uderzenie Małkowskiego po dograniu Kiły z lewej strony. Napastnik szukał szansy z pierwszej piłki, ale jednak w bramce czuwał Postolov, który wybiciem skierował futbolówkę na rzut rożny. Na gola musieliśmy trochę czekać. Do tej pory oglądaliśmy wiele klepania wśród linii obrony obu zespołów. W końcu w 38. minucie dogranie Magallanesa za linię obrony gospodarzy, do piłki wybiegł Sabic, który znajdował się na granicy spalonego, z łatwością wyprzedził Żurka, który musiał dopiero startować do pojedynku biegowego, kiedy napastnik Kolejorza już znajdował się w pełnym sprincie. Uderzenie po ziemi i Pałys pokonany. Bramkarz gospodarzy musiał wyciągać piłkę z siatki. Lech oddał dopiero drugi celny strzał w meczu. Kolejne minuty znów nudne. Kibice momentami nawet dopuszczali się gwizdów, na które piłkarze zasługiwali. Do przerwy prowadzenie gości, gdzie główną rolę odgrywał Magallanes.

Druga część spotkania miała przebiegać pod dyktando Śląska. Tak wyglądało po pierwszej przeprowadzonej akcji w 48. minucie, kiedy to Kiła zagrał na drugą stronę do Wosia, ale zawodnik uderzył jedynie w boczną siatkę. Zawodnicy Śląska szukali trafienia wyrównującego. W 54. minucie kolejna okazja – prostopadła piłka Kołodziejczyka w pole karne, do piłki wybiegł Małkowski, ale fatalnie przestrzelił. W 57. minucie mogło potwierdzić się powiedzenie o niewykorzystanych sytuacjach, jednak zimnej krwi zabrakło Sabicowi, który trafił prosto w słupek, kiedy golkiper skracał kąt. W 65. minucie bardzo dobrze przesuwali się zawodnicy Śląska, a piłka chodziła od nogi do nogi z lewego skrzydła, w końcu dograł Małkowski do Kołodziejczyka, a pomocnik zdecydował się na mocne uderzenie z dystansu. Piłka znalazła się niespodziewanie w siatce. To dopiero drugi celny strzał Śląska, ale udało się doprowadzić do remisu. W 70. minucie Kolejorz chciał prędko odpowiedzieć, ale Werner dośrodkował zbyt niecelnie, piłka przeszła nad bramką. W ostatnim kwadransie ponownie dłużej przy piłce znajdował się zespół Polo, ale nic z tego nie wynikało. Błędu w 85. minucie dopuścił się Zieliński, dogrywając pod nogi rywala na własnej połowie, ale Gajewski niezbyt miał pojęcie co zrobić z futbolówką. Ostatecznie po nudnym widowisku i w sumie czterech celnych strzałach podział punktów. Lech póki co, utrzymuje się na pozycji lidera.

 

Śląsk Wrocław – Lech Poznań 1:1

38’ Sabic 0:1

65’ Kołodziejczyk 1:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Dawid Piasecki

Widzów: 8273

 

 

 

Ruch Chorzów – Polonia Warszawa

 

Przed chorzowskim Ruchem niebywale trudne zadanie, bo muszą podejmować Polonię, która walczy zażarcie o utrzymanie, jednak pod wodzą nowego trenera na razie zaliczyli porażkę z wyżej notowanym rywalem. Wydaje się, że potencjał i umiejętności piłkarzy są wyższe u graczy trenera Tkaczyka, jednak Niebiescy nie myślą o stracie punktów na własnym terenie.

Pierwsze minuty bardzo równe. Zawodnicy bali się odważniej zaatakować bramkę przeciwnika. Pomimo atutu własnego boiska, Chorzowianie myśleli bardziej o strefach obronnych, szczególnie po sytuacji z 9. minuty, kiedy to do piłki wybiegł Dimitrijevic na czystą pozycję. Zdecydował się na szybki strzał, ale posłał piłkę nad poprzeczką. Jego koledzy byli rozczarowani takim rozwiązaniem sytuacji. Mógł dośrodkować. Od tego momentu wydawało się, że Ruch wie jak rozegrać to spotkanie. Piłkarze Polonii przy niektórych faulach przesadzali, a sędzia pozwalał na ostrą grę. W 21. minucie dogodna sytuacja Niebieskich. Przerzut na Sodje, odegranie jeszcze do Petrova, który posłał odważnie piłkę pomiędzy dwóch środkowych obrońców, wybiegł do niej Toukam, ale zbytnio zwlekał z oddaniem strzału, wyczekał bramkarza, jednak ten chwycił piłkę po lekkim technicznym strzale. W 25. minucie strzału próbował Cristiano, ale został zablokowany przez K. Dziubińskiego, który dobrze wywiązywał się z powierzonych zadań defensywnych. W 31. minucie Sodje ruszył prawym skrzydłem, ale został ostro sfaulowany przez Batura, który ujrzał tylko żółtko. Prawoskrzydłowy opuścił boisko na noszach, a jego miejsce zajął Adamski. W 35. minucie groźna akcja Ruchu, jednak brakowało wykończenia w wykonaniu Wójtowicza, któremu zabrakło doświadczenia typowego snajpera. W 44. minucie po długim ataku pozycyjnym na prostopadłe podanie zdecydował się Wrześniak, szybkie wybicie chorzowskich obrońców do przodu, do piłki wybiegł Wójtowicz wykorzystując swoje walory szybkościowe, ale ponownie zawiódł, tym razem przelobował bramkę. Do przerwy remis.

Druga połowa miała należeć do... nikt nie chciał pokazać się z dobrej strony. Obrońcy Ruchu z łatwością radzili sobie z rywalami, jednak ich wybicia do przodu były żałosne. Zazwyczaj lądowały na autach albo po prostu w rękach bramkarza Polonii. Malinowski wprowadzał piłkę do gry. W 55. minucie podanie Łoszakiewicza na Madeja, który wybiegł na pełnej szybkości do piłki, zgubił za sobą Tomljenovica, wyszedł do strzału, ale cała sytuację wyratował Vuko, który wbiegł w nogi napastnikowi. Kapitan Ruchu popisał się instynktowną interwencją. Kolejne minuty przestoju obu drużyn. Dopiero w 70. minucie dobra oskrzydlająca akcja w wykonaniu Jasińskiego, który dograł na głowę Jareckiego, ale ten zdecydował się przyjmować piłkę, by przestrzelić wysoko nad poprzeczką. Drużyna Polonii ponownie próbowała swojej okazji, jednak brakowało ostatniego podania. Zawodnicy również nie decydowali się na celne strzały. Niewiele pracy miał Vukosavljevic. W 81. minucie całą akcję zapoczątkował Jarecki, który wyszedł do środka boiska, rozegrał do boku. Toukam przejmuje kolejne podanie od Jasińskiego, rozciągnięcie na Grubesica. Obrońcy Polonii zbyt pasywnie wobec skrzydłowego Niebieskich. Dogranie pomiędzy bramkarza a obrońców, do piłki wybiegł Jarecki, który tylko dostawił nogę, uprzedzając Jezierskiego. Znakomite wykończenie. Ruch wyszedł na prowadzenie. Do końca całego spotkania długo utrzymywali się przy piłce, głównie na własnej połowie. Polonia zbytnio nie naciskała. Nawet nie zorientowali się, kiedy upłynęły pozostałe minuty. Koniec i trzy punkty dla Ruchu. Polonia musi zacząć wygrywać, by powalczyć o wyższe lokaty.

 

Ruch Chorzów – Polonia Warszawa 1:0

81’ Jarecki 1:0

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Mariusz Trofimiec

Widzów: 7845

 

 

 

 

 

Polonia Bytom – Cracovia

 

Dosyć eksperymentalne ustawienie trenera Laskosza, który zarzekał się tym, że nie lekceważy przeciwnika, a zamierza po prostu dać szansę innym piłkarzom, by ci udowodnili mu, że są w stanie w każdym momencie wyjść na murawę i powalczyć. Cracovia podejmowała Polonię, ale bytomską, która z meczu na mecz prezentuje coraz lepszy styl, który jest dopracowywany pod okiem trenera Karpińskiego.

Od pierwszych minut zapowiadało się ciekawe widowisko, szczególnie ze względu na dobrą grę Polonii, która wymieniała podania od nogi do nogi. Zawodnicy Cracovii mieli w środku pola Nowaka i Eze, którzy odpowiadali głównie za odbiór. Dobrze spisywali się, rozbijając kolejne ataki, dlatego Polonia przechodziła do akcji skrzydłami. Od pierwszych minut spotkanie rozgrywał Stach obok rosyjskiego snajpera, zabrakło Kowalskiego, który jest wypożyczony z Cracovii i nie dostał pozwolenia na występ przeciwko własnemu klubowi. W 11. minucie groźne uderzenie Stacha, który jednak przecenił swoje umiejętności. Po chwili szybka kontra Cracovii, piłka znalazła się na prawym skrzydle u Pocrnjica. Odegranie do Nowaka, a ten szybko wypuścił piłkę Eze. Nigeryjczyk z dystansu... Shalin pokonany mocnym precyzyjnym uderzeniem. Cracovia ponownie dominowała na murawie. Momentami Polonia przedzierała się na połowę przeciwnika, ale musieli uważać na podobne sytuacje jak utracona bramka. W 18. minucie wydawało się, że kolejna strata gospodarzy, bo znów uderzał Eze, a piłka ugrzęzła w siatce, ale od zewnętrznej strony. W 20. minucie znakomita interwencja Nalepy po strzale rosyjskiego snajpera. W ofensywne akcje prawą stroną próbował włączać się Terlecki, jednak bardziej koncentrował się na pilnowaniu Wróblewskiego, który spróbował w 23. minucie szybkiej kontry, dograł w pole karne, tam wybiegł z drugiej strony Pater, ale fatalnie przestrzelił wysoko nad bramką. Długie piłki na Adamczyka nie sprawdzały się. Matuszek wygrywał większość pojedynków główkowych z napastnikiem, który dostał szansę od trenera Laskosza. W 42. minucie grę na siebie wziął Michniewicz, który mijał rywali jak tyczki. W końcu dograł do wybiegającego Adamczyka, który nieco wyciągnął linię obrony do przodu, Adamczyk do Stankiewicza z lewej strony, uderzenie po ziemi, Shalin popełnił katastrofalny błąd, futbolówka znalazła drogę do siatki. Polonia Bytom do przerwy przegrywała, pomimo swojej ambitnej gry,dwoma trafieniami.

W drugiej połowie nastąpiła jakaś pobudka zawodników gospodarzy. Dobrze piłkę rozgrywał Yaovi, słabo spisywał się Pater, który tylko wycofywał piłkę do tyłu lub przegrywał pojedynki dryblingowe. W 62. minucie bardzo odważne włączenie się w akcję ofensywną Eklbada z prawej strony, wspierając Wróblewskiego. Rosyjski snajper wyszedł do podania, szybko dograł głęboką piłkę w pole karne, nikt nie zdołał jej wybić, całą akcję zamykał Pater, który lekkim musnęciem głową zmylił Nalepę i wpakował piłkę do siatki. Dał jeszcze minimalne nadzieje na zdobycie choćby punktu. Zmiana była już przygotowana, dlatego Pater musiał zejść z boiska. Poza golem nie pokazał nic szczególnego. Na boisku pojawił się również Wasilewski, który również potrafił rozegrać piłkę, a jedno z podań zmarnował Adamczyk, który zbytnio zbiegł do boku. Polonia próbowała jeszcze wyrównania, ale Szyszko, młodziutki 16-letni zawodnik wpuszczony z ławki, strzelił w lewy róg, gdzie interweniował znakomicie Nalepa. W 77. minucie dobre dogranie Nowaka w pole karne, gdzie zagubił się Matuszek. Błąd jeszcze popełnił Konieczny, który nie zdążył dobiec do Pocrnjica, który tylko dostawił nogę i z kilku metrów pokonał Shalina, który stanął w miejscu. Cracovia ponownie na dwubramkowym prowadzeniu. Zawodnicy grali odważnie, a więcej pewności siebie nabierał Terlecki, który w 85. minucie popisał się znakomitym dograniem na pole karne do Adamczyka, ale napastnikowi zabrakło zimnej krwi i zagubił się nieco wśród środkowych obrońców. Ostatni gwizdek sędziego i kolejne punkty dla Cracovii, która nie odpuszcza ani na chwilę czołówki ligi. Polonia będzie musiała powalczyć o punkty z kimś innym.

 

Polonia Bytom – Cracovia 1:3

12’ Eze 0:1

42’ Stankiewicz 0:2

62’ Pater 1:2

77’ Pocrnjic 1:3

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Robert Małek

Widzów: 5318

 

 

__________________________________________

Lekkie opóźnienie spowodowane sesją.

Odnośnik do komentarza

Wisła Kraków – Jagiellonia Białystok

 

Biała Gwiazda, by móc się liczyć w walce o mistrzostwo, musiała zgarnąć trzy punkty, które na pozór wydawały się łatwe do zdobycia, jednak po pojawieniu się nowego trenera w Białymstoku, spojrzenie na przeciwnika się zmieniło. Jaga po sparingach gra bardzo dobrze, trener Prokop dopracował styl i tak naprawdę nikt nie wiedział na co stać Jagę w starciu z Wisłą.

To piłkarze trenera Skury mieli zdominować spotkanie, ale nic się nie układało od pierwszych minut. Szybko na spalonym został złapany Broź po dograniu Kokoszki. A zawodnicy Jagi nie zamierzali łatwo odpuszczać i przede wszystkim cechowali się długim utrzymywaniem piłki. Szybkie oskrzydlające akcji gości to kolejne zaskoczenie. W 8. minucie wywalczyli rzut rożny na połowie rywala. Piłkę na kornerze ustawił Vega, świetne dogranie w pole karne, gdzie do piłki wyskoczył Pinter, Zub był nieporadny w powietrzu i przegrał pojedynek. Jaga wyszła na zaskakujące prowadzenie. W 11. minucie miało dojść do szybkiej odpowiedzi Białej Gwiazdy, ale dogranie Bekasa nie wykorzystał Soares, który niepotrzebnie szukał uderzenia głową. Ostatecznie piłka wylądowała w rękach Hristova. Wiślacy nadal szukali akcji, a z upływem minut oddalali się od Lecha, który po zremisowanym meczu byli w zasięgu piłkarzy z Krakowa. W 15. minucie kolejna sytuacja, ale do piłki nie zdążył z lewej strony Soares. Piłkarze Jagi to nie ogórki – krzyczeli kibice, którzy nieśli swoich zawodników do boju. Przypomniał o sobie Vega, który w 28. minucie zaskakującym dryblingiem wyszedł na dogodną sytuację strzelecką, jednak znakomitą interwencją popisał się Gulbrandsen. Zawodnicy Wisły natomiast szybko przechodzili do akcji, przez co momentami można było wyczuć zakłopotanie i zagubienie w ich poczynaniach. W 37. minucie szybka wymiana piłek miała swoje podstawy – widać było, że w końcu udał się schemat ćwiczony na treningach, odegranie Brozia do nadbiegającego Soaresa, który tylko mocnym strzałem pod poprzeczkę ustalił wynik na remis. Wszystko zaczynało się od nowa. Wisła szła za ciosem i kolejne sytuacje konstruowane skrzydłami stwarzały wiele problemów zawodnikom trenera Prokopa. Ten nie tracił wiary i skromnym uśmiechem kwitował każde kontrowersyjne zachowanie sędziego. W 44. minucie piłkę na rzucie wolnym ustawił Szymański. Krótki rozbieg, uderzenie i piłka znalazła się w siatce. Do przerwy prowadzenie Białej Gwiazdy po przeciętnej grze na tle ostatniej ekipy ligi.

Nikt nie spodziewał się, że piłkarze gości będą gryźli trawę z całych sił. Nie odpuszczali ani na chwilę. Każdy metr boiska miał należeć do nich, co udowadniał Giel na każdym kroku. W 55. minucie przedarł się lewą stroną, gdzie operował Cesar, nie poradził sobie z podwojeniem rywali, ale piłki w polu karnym nie wykorzystał Szczepanik, który przestrzelił minimalnie nad bramką. Dobrą robotę w defensywie Jagi wykonywał Pinter, który szczelnie blokował rywali. W 67. minucie Giel zagrał odważnie do Vegi na odległość 20 metrów od bramki, uderzył mocno pod poprzeczkę i Gulbrandsen nie miał nic do powiedzenia. Przy całej sytuacji pasywnością popisał się Mapfumo, któremu chyba zabrakło sił w ostatniej fazie, ale pogoda nic na to nie wskazywała. Jaga nie zamierzała zaprzestać na remisie. Natomiast Wiślacy myśleli, że spotkanie samo się wygra. Nikt nie zdołał brać odpowiedzialności na siebie, w przeciwieństwie do Giela, który zdecydował się na mocne uderzenie z dystansu... goool! Jaga niespodziewanie wyszła na prowadzenie. Ostatni kwadrans to już ostatnia szansa Wisły na skromny punkt na teoretycznie własnym terenie. W 80. minucie szansy próbował Ivanovski, który miał okazać się jokerem po wejściu, ale jedynie rozśmieszał przyjezdnych kibiców. W 88. minucie znakomite prostopadłe dogranie Szymańskiego do Cukovica. To była dobra sytuacja Bośniaka, który strzelił tylko w bramkarza, który odbił piłkę. Koniec meczu i wielka niespodzianka w Sosnowcu. Jaga zgarnęła kolejne punkty i zaczyna powoli nabierać chęci do utrzymania.

 

Wisła Kraków – Jagiellonia Białystok 2:3

8’ Pinter 0:1

37’ Soares 1:1

44’ Szymański 2:1

67’ Vega 2:2

73’ Giel 2:3

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Marcin Borski

Widzów: 7313

 

 

 

GKS Bełchatów – Lechia Gdańsk

 

Dwie wielkie niewiadome wiosny. Obie ekipy zaprezentowały się bardzo pozytywnie w pierwszych swoich spotkaniach, jednak w bezpośrednim starciu może paść każdy wynik. Bełchatowie z atutem własnego boiska, jednak Lechia dzięki swojej szczelnej defensywnej grze może nie pozwolić na wiele sytuacji rywalom.

W pierwszych minutach do akcji ruszył Camara, który zastępował rewelacyjnego Sobolewskiego. Niestety napastnik nie uzyskał zgody na występ w spotkaniu przeciwko własnemu klubowi. To powodowało pewne spięcie na linii tych klubów, jednak bez większych konsekwencji. Na dodatek kontuzjowanego Juszczyka musiał zastępować Woźniak, który od pierwszych sekund charakteryzował się dyscypliną i zaangażowaniem. Starał się pokazać swojemu trenerowi, który wymagał od piłkarzy bardzo wiele. GKS zepchnął nieco do defensywy zawodników gości, jednak bez groźnych sytuacji. Dopiero w 20. minucie dobra prostopadła piłka na Wasilewskiego, który po przyjęciu piłki zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału, dlatego został zablokowany przez nadbiegającego Despotovskiego. Piłkarze z Gdańska szukali kontr, ale środek pola został zdominowany przez Mikołajczaka i Kołodziejczyka, który grali krótkimi podaniami, jak i również grali czysto w odbiorze i bardzo aktywnie w drugim kwadransie. W 30. minucie do długiej piłki wyszedł Ozim, bardzo błyskawicznie w kierunku bramki rywala, uderzył, ale minimalnie nad bramką. Posiadanie piłki było wyrównane, oba zespoły szanowały utrzymywanie się przy grze, zmuszając drugiego przeciwnika do biegania. W 36. minucie prostopadłe podanie na Zarytskiego, do którego szybko wybiegało dwóch rywali. Ci mieli za zadanie wywrzeć aktywny i wręcz agresywny pressing na rywalu, ten jednak zdołał dośrodkować z prawej strony, piłka spadła na głowę Zająca, który przestrzelił. Mało brakowało do szczęścia. Doliczony czas gry pierwszej połowy. Zawodnicy Lechii spokojnie rozgrywali piłkę przed polem karnym, Owczarek wymieniał podania z Maksimenko, zmieniając strefy na boisku, w końcu ten drugi zdecydował się na odważne podanie w kierunku wysuniętego Ozima, który tylko odwrócił się i przymierzył w lewe okienko bramki. Goście wyszli na niespodziewanie prowadzenie, a po golu sędzia odesłał obie ekipy do szatni.

Wszystko się wyjaśniło. Trener Białek solidnie zmobilizował graczy do większego wysiłku, o czym na pewno świadczy trafienie Zarytskiego z 49. minuty – indywidualna sytuacja tego zawodnika po zagraniu Aleksandrowicza, wbiegł w pole karne, wdał się w drybling z Biskupem i Despotovskim, ale wyszedł z tego zwycięsko, ustawił piłkę do strzału, miał wiele czasu, po ziemi i Jayeoba pokonany. Nagle oczywistym się stało, że mecz się nie skończył, dlatego Lechia wróciła z dalekiej podróży ponownie na boisku, teraz przy stanie 1:1. Piłkarze trenera Moniuszki byli bardziej skoncentrowani, mniej przepuszczali w swoją strefę pola karnego, ale czasami zawodnicy GKSu popisywali się grą z pierwszej piłki, dzięki czemu uzyskiwali coraz więcej pola do gry i nieubłaganie zbliżali się w obręb szesnastki. W 61. minucie chyba najlepsza okazja gospodarzy, którzy dwukrotnie przenieśli ciężar gry z jednego na drugie skrzydło, pomimo że zawodnicy byli typowo środkowi. Kołodziejczyk do wybiegającego Aleksandrowicza z lewej strony, dośrodkowanie, piłka spadła na Wasilewskiego, ale ten wyglądał jakby był bez formy. Zgrywał na wolne pole do drugiego napastnika, ale tam nikogo nie było. Z biegiem czasu niewiele ciekawego na boisku aż do 77. minuty. Jasiński przedzierał się lewą stroną, gdzie rywalizował z Nnanną. Wydawało się, że Nigeryjczyk odzyska piłkę, ale ponownie ją stracił na rzecz wspomnianego zawodnika. Dogranie w pole karne, zawieszona piłka spadła wprost na głowę Ozima, który tylko lekko skierował ją w prawy róg bramki. Ta wpadła do siatki po palcach bramkarza. Wydawało się, że Lechia może sprawić niespodziankę. Po zdobytym golu jakby jeszcze bardziej doszczętnie się zamurowali. Napastnicy GKSu wyciągali obrońców do strefy środkowej, robiąc miejsce dla nadbiegających pomocników. Cały manewr udał się w 88. minucie, kiedy to długie podanie posłał Terlecki odwracając się w kierunku bramki, do piłki wybiegł S. Kowalczyk, wykorzystał błąd Biskupa, który tylko przyjął piłkę pomocnikowi, gracz gospodarzy uderzył mocno i precyzyjnie tak, że po chwili radował się z kolegami z wyrównania. Ostatecznie GKS zremisował i mógł być zadowolony z tego wyniku, bo piłkarze mieli niewiele klarownych sytuacji, natomiast Lechia ponownie zaskoczyła głównie dyscypliną taktyczną.

 

GKS Bełchatów – Lechia Gdańsk 2:2

45+1’ Ozim 0:1

49’ Zarytskyi 1:1

77’ Ozim 1:2

88’ S. Kowalczyk 2:2

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Marek Karkut

Widzów: 3841

 

 

 

Arka Gdynia – Piast Gliwice

 

Arka musi przełamać swoją kiepską passę meczu bez zwycięstwa. Ostatnie porażki dosadnie przygnębiły zawodników trenera Grabowskiego, jednak Piast, który walczy dzielnie o utrzymanie, nie zamierza odpuścić ani minuty, dlatego zapowiadało się jeszcze ciekawsze widowisko słabszych drużyn z Ekstraklasy.

Pierwsze minuty nie były naszpikowane sytuacjami, gdyż zawodnicy w każdym pojedynku oszczędzali się, zważając raczej na zdrowie niż na to, czy uda się utrzymać w lidze. Trener Grabowski omijał temat utrzymania, jednak musiał wyraźnie zastanowić się nad swoim zespołem, gdyż ci zdecydowanie odpuścili pierwsze 10 minut, kiedy to Piast przechodził do ofensywy. Piłkarze Arki skupiali się na defensywie raczej z przymusu niż z własnej woli. Piast szukał okazji, ale zawodnicy zbyt mało myśleli na boisku. W 11. minucie w pole karne został wpuszczony Babangida, który nie zdołał oddać celnego strzału w kierunku bramki. W 15. minucie sytuacja Malaja, który wdał się w jeszcze jeden niepotrzebny drybling i stracił piłkę, a mógł szybciej zdecydować się na odegranie w pole karne do niekrytego napastnika. W 20. minucie stały fragment gry dla podopiecznych trenera Markowskiego, jednak wyżej wyskoczyli zawodnicy gospodarzy. Do piłki dopadł jeszcze Kalinic, który potrafił spokojnie przetrzymać piłkę przy nodze, odegrał w pole karne na drugą stronę do wybiegającego Chamery, za skrzydłowym nie zdążył Marciniak, lewy pomocnik urwał się rywalowi, uderzył płasko po ziemi na bliższy słupek i niespodziewanie Piast znalazł się na prowadzeniu. Piłkarze trenera Grabowskiego chcieli szybko doprowadzić do remisu, jednak w 26. minucie bardzo nieudana próba Djalminhi przekonywała ich, że stoi przed nimi trudne zadanie. Czekali na stałe fragmenty gry, których się wkrótce doczekali, między innymi ten z 33. minuty, po rzucie rożnym do piłki wyskakiwał Popovic, ale nie zdołał celnie uderzyć na bramkę Lisa. Zdarzały się kolejne błędy Sapeli, który tracił piłkę w środkowej strefie boiska. Piastowi zależało chyba na utrzymaniu jednobramkowego prowadzenia. Plan legł w gruzach w 37. minucie, kiedy to z rzutu rożnego piłkę głęboko w pole karne posłał Toleski. Zagranie spadło prosto na głowę Popovica, który tylko lekkim ruchem skierował piłkę do siatki, czym doprowadził do remisu. Nie było koniec wielkiej ofensywy Arki, która zdołała zdominować sytuację na boisku. W 45. minucie sytuacja się powtarza i w starciu Pawlak Toleski ten drugi wywalczył kolejny korner. Piłkę ustawił w narożniku boiska, dograł na dalszy słupek, gdzie ustawił się Popovic. Znakomite wyjście w górę i... piłka w bramce! Lis nie wyłapał jej, słabo skakał do piłki Volkov, który w ostatnim momencie wskoczył za kontuzjowanego Smolińskiego. Do przerwy prowadzenie Arki.

Druga połowa zaczęła się od prostopadłych piłek Łągiewki w kierunku napastników, którzy nie potrafili znaleźć sobie miejsca wśród szczelnego bloku defensywnego Arki. Piłkarze Grabowskiego byli zdyscyplinowani taktycznie. Zabrakło koncentracji w 55. minucie, kiedy w pole karne dograł Łągiewka, a do piłki wybiegł Żewłakow, jednak snajperowi zabrakło zimnej krwi i w sytuacji jeden na jeden górą wyszedł Szczepanik. W 61. minucie kolejna sytuacja z rzutu rożnego, ponownie obrońcy Piasta nie pokryli Popovica, który odważnie poszedł w powietrze, ale jego uderzenie zatrzymało się na poprzeczce. Mógł skompletować hattricka, dobijając Piasta w ziemię. Jednak w kolejnych minutach Arka sprawowała kontrolę nad spotkaniem. Na boisko wszedł Kehinde, który sprawiał sporo problemów nawet Pawlakowi, który krótko trzymał napastnika. W 79. minucie mocne uderzenie Maximova, lecz prosto w golkipera, który odbił piłkę. W 85. minucie znów z kontrą ruszyli Gdynianie po odbiorze piłki od Kalinica. Do podania wybiegł z prawej strony Malaj. Dograł w pole karne, gdzie do wybitej piłki wyszedł Trzeciak, przymierzył, ale wybronił jakimś cudem Lis. Jeszcze dawał nadzieje piłkarzom, jednak ci niezbyt starali się, by doprowadzić do remisu. Ostatecznie pogodzili się z porażką, która wisiała od kilkunastu minut. Nudny mecz, ale trzy punkty dla Arki i tak zostały przypisane.

 

Arka Gdynia – Piast Gliwice 2:1

20’ Chamera 0:1

37’ Popovic 1:1

45’ Popovic 2:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Tomasz Mikulski

Widzów: 9129

 

 

 

Legia Warszawa – Odra Wodzisław

 

Ostatni ligowy niedzielny pojedynek, w którym Legia na swoim przebudowywanym stadionie podejmowała Odrę. Możliwe, że drużyna trenera Raścisławskiego przygotowała coś nowego na rywala, dlatego Wojskowi musieli być uważni od samego wyjścia na murawę. Cisza na trybunach na pewno nie pomagała zbytnio piłkarzom, którzy rozpoczęli to spotkanie.

Zapowiadało się znakomite widowisko, które miało być wypełnione sytuacjami podbramkowymi. Jednak od pierwszych minut warunki na boisku dyktowali gospodarze, którzy nie zamierzali przepuszczać rywali w obręb swojego pola karnego. Pomimo tych starań w 5. minucie ruszyła szybka kontra Odry, dzięki której dośrodkował Stanikaitis, a do piłki wyszedł Fernandez, jednak przymierzył zbyt lekko, dlatego bramkarz chwycił bez większych problemów. W 11. minucie Legioniści w końcu zdołali skonstruować sytuację bliską ideału, gdyż zawodnicy Odry nie popełnili żadnego błędu przy szybkiej wymianie piłek rywala, do akcji wyszedł Kowalczyk, ale uderzył zbyt niecelnie. Później do kolejnej piłki wyszedł Gwata, który w 20. minucie przelobował bramkarza. Dużo szczęścia miała Odra na przestrzeni kilku ostatnich minut. W 23. minucie do podania wyszedł Owusu, który prezentował się nadzwyczajnie dobrze w pierwszym kwadransie, zagrał na bok do wybiegającego Gwaty, który jeszcze dograł lekko do Kowalczyka, tak powoli, że obrońca minął się z piłką, bo spodziewał się szybkiego oddania piłki. Napastnik Legii przymierzył, ale Witkowski zdołał wybronić strzał. Dopiero Gurga się zagubił i dopuścił do dobitki w wykonaniu Popieli, który bez skrupułów umieścił futbolówkę w siatce. Sytuacja stawała się gorąca. Legia po ostatniej porażce z Lechem zamierzała dziś zdobyć trzy punkty na własnym terenie. Wiele szczęścia mieli zawodnicy w 38. minucie, kiedy do prostopadłego podania wybiegł Fernandez, ale skrócił kąt Soley, który piłkę wybronił. Dwóch strzałów z dystansu próbowało Owusu i Fernandez, ale bez skutku. Do przerwy minimalne prowadzenie ze wskazaniem na gospodarzy.

W drugiej połowie zawodnicy Odry wyglądali na zmobilizowanych przez trenera. Musieli odrobić stratę, ale w 48. minucie stuprocentową sytuację zmarnował ich najlepszy strzelec, który przymierzył, ale prosto w golkipera, który bez trudu chwycił piłkę. W 51. minucie do kolejnego słowa doszli zawodnicy Legii, którzy ruszyli odważnie na bramkę rywala. Gwata dograł do Popieli, ten zostawił piłkę Fernandezowi w białej koszulce, jednak pomocnik Wojskowych zawodził, tym razem uderzył zbyt płasko i strzał był bardzo prosty do wyłapania przez Witkowskiego. Dobrze w defensywie prezentował się Sibanda, który po raz kolejny, tym razem w 57. minucie przeciął dobre podanie na Mitrovica. Ruszyła kontra Legii. Odra nie ułożyła szyków defensywnych, piłka przeszła przez Osuwu. Wyszedł do niej Kowalczyk, zgranie do Gwaty, który wybiegł na czystą pozycję na pełnej szybkości z łatwością wyprzedzając Dziubińskiego, uderzenie w drugi róg bramki i piłka znalazła się w siatce. Legioniści podwyższyli i zdecydowanie po tym trafieniu dominowali na murawie. W 70. minucie znakomita indywidualna sytuacja Kowalczyka, który nieco zaplątał się z piłką, ale zdołał uderzyć w światło bramki, ale Witkowski wybił na rzut rożny. Kolejne sytuacje były bardzo nerwowe. Zawodnicy Odry szukali rozwiązania, ale zazwyczaj kończyło się na długim wybiciu w kierunku napastników, którzy byli dobrze kryci przez defensywę. W 75. minucie kolejny atak Legii sunął w kierunku Witkowskiego, który skrócił kąt Gwacie. W 87. minucie po odbiorze piłki w środkowej strefie boiska do ataku ruszyła Odra, ale do futbolówki na prawym skrzydle nie zdążył Moneke, który jeszcze łapał się odruchowo za mięsień. W doliczonym czasie gry Legia jeszcze nacisnęła rywala, widząc, że ci mają chęci rzucić do ataku nawet w ostatnich sekundach. Wykorzystali to bezlitośnie. Kowalczyk zagrał pomiędzy Gurgę a Demiriego, do piłki wybiegł ponownie Gwata, podobnie jak w poprzedniej sytuacji bramkowej, tym razem uderzył siłowo i bez problemów pokonał Witkowskiego. Wszystko wydawało się być jasne, Legia będzie walczyć się w walce o tytuł.

 

Legia Warszawa – Odra Wodzisław 3:0

23’ Popiela 1:0

58’ Gwata 2:0

90+1’ Gwata 3:0

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Szymon Marciniak

Widzów: 8084

 

 

 

 

Tabela Polska Ekstraklasa (19/30)

 

 

Jedenastka 19. Kolejki Polskiej Ekstraklasy:

Nalepa (Cracovia, 3) – Terlecki (Cracovia), Aleksandrowicz (GKS, 2), Pinter (Jagiellonia), Popovic (Arka) – Stokic (Korona), Chamera (Piast, 2), Eze (Cracovia, 4), Szymański (Wisła, 2) – Gwata (Legia, 2), Ozim (Lechia)

 

 

Najlepsi strzelcy:

Fernandez (Odra) 14 goli

R. Wójcik (Lech) 13 goli

Angeleski (Zagłębie) 12 goli

Kowalczyk (Legia) 12 goli

Nunes (Korona) 12 goli

Vega (Jagiellonia) 11 goli

R. Dziubiński (Ruch) 9 goli

Cukovic (Wisła) 9 goli

Zarytskyi (GKS) 9 goli

Mitrovic (Odra) 9 goli

Małkowski (Śląsk) 9 goli

 

 

Najlepsi asystenci:

Małkowski (Śląsk) 12 asyst

Giel (Jagiellonia) 11 asyst

Fernandez (Odra) 10 asyst

Adamus (Lech) 10 asyst

Zarytskyi (GKS) 9 asyst

Fernandez (Legia) 8 asyst

 

 

Nadchodząca kolejka:

 

5. marca, piątek

17:45 Lechia Gdańsk – Arka Gdynia

20:00 Jagiellonia Białystok – Legia Warszawa

 

6. marca, sobota

14:45 Polonia Warszawa – Polonia Bytom

17:00 Zagłębie Lubin – GKS Bełchatów

17:45 Lech Poznań – Odra Wodzisław

19:15 Cracovia – Korona Kielce

 

7. marca, niedziela

14:45 Śląsk Wrocław – Ruch Chorzów

17:00 Piast Gliwice – Wisła Kraków

 

 

Kontuzje - składy do wtorku do 20:00.

Odnośnik do komentarza

Damian Organek, Ruch Chorzów

Mecz raczej nie był zbytnio atrakcyjny, lecz za styl punktów w piłce nożnej nie ma. Postawiliśmy na twardą grę w obronie, co udało się lepiej niż przewidywałem - przeciwnik nie oddał żadnego celnego strzału na bramkę. Vuko nie miał wiele pracy w bramce, ale gdy trzeba było, to potrafił wyprzedzić napastnika i zabrać mu piłkę. Defensywa zagrała wyjątkowo solidnie, postawiłem na sprawdzonych zawodników oraz debiutującego w Ruchu, a także w samej Ekstraklasie: Pawłowskiego.

Kluczową drogą do zwycięstwa było zabieganie piłkarzy Polonii. Posiadamy szybkich zawodników, którzy wymęczyli polonistów. W końcówce mieliśmy znaczeni więcej sił i udało nam się zdobyć gola dającego 3 punkty. Szczęśliwcem został Jarecki, który wszedł na boisko kilkanaście minut wcześniej.

Teraz czeka nas trudny wyjazd do stolicy Śląska: Wrocławia. Drużyna Marco Polo stoi bardzo wysoko w tabeli i ciągle liczy się w walce o mistrza. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że nie będziemy im w tym zbytnio pomagać.

Odnośnik do komentarza

Michał Moniuszko, Lechia Gdańsk

 

1. Wielka szkoda, że skończyło się remisem, szczególnie że byliśmy zespołem lepszym. Znowu straciliśmy bezsensownego gola w samej końcówce.

 

2. Ozim? Mówiłem, że będzie pożytek z tego piłkarza.

 

3. Gdyby nie paniczny strach trenera GKS-u wobec możliwego występu Sobolewskiego, pokazalibyśmy gospodarzom, jakie jest ich miejsce w szyku. Niemniej jednak mam nadzieję, że szkoleniowiec Bełchatowian zrehabilituje się i nie będzie robić kłopotów przy transferze Sobola do Gdańska, zawodnikowi jest tu dobrze, ma warunki do rozwoju.

 

4. W MPE powiedzieli, że zaskoczyliśmy dyscypliną taktyczną. Marni z nich eksperci - my nie zaskoczyliśmy, dyscyplina taktyczna jest już wpisana w Lechię Gdańsk. O ile na jesieni nie było jeszcze tego widać, poprzedni trener nie za dobrze wywiązywał się ze swoich obowiązków, o tyle po przerwie wyszliśmy jako zupełnie inni ludzie. Silni, zdeterminowani, z mentalnością zwycięzców. Boję się pomyśleć, co będzie z tymi chłopakami za rok, rozwijają się w iście ekspresowym tempie.

 

5. Przenosiny? Zostaję w Gdańsku, tu będę budować drużynę mistrzów 2012-2015. Wiem, że po lechickiej metamorfozie, wiele drużyn chciałoby mnie widzieć na swoich ławkach. Ja jednak zostaję tu, gdzie wielki futbol już za parę lat.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...