Skocz do zawartości

Magazyn Polska Ekstraklasa


Escort

Rekomendowane odpowiedzi

Dobrogniew Raścisławski (Odra Wodzisław):

Zaczynamy tę rundę podobnie jak poprzednią. Niby obijamy się tam gdzieś o górne miejsca środka tabeli, ale jednak w meczach z czołówką przegrywamy. Pozostał jeszcze mecz z Lechem i później myślę, że pójdzie już lepiej.

Odnośnik do komentarza
Błyskawiczne przebudzenie z zimowego snu, Gazeta Wrocławska 10/2010 (Michał Hamburger)

 

Pierwszym rywalem Śląska Wrocław w walce o ligowe punkty na wiosnę była Polonia Warszawa. Wrocławska drużyna udowodniła jednak, że bardzo solidnie przepracowała przerwę zimową i odniosła zwycięstwo już na inaugurację wiosennych rozgrywek. Mogliśmy się obawiać tego meczu, bowiem zazwyczaj po tak długiej przerwie drużyny muszą długo łapać odpowiedni rytm, ale tym razem było inaczej. Miejmy nadzieję, że Śląsk podtrzyma dobrą formę w kolejnych tygodniach, a jest to bardzo wskazane, bowiem w następnej kolejce podejmuje on Lecha Poznań. Oto co o meczu powiedzieli piłkarze oraz trener.

 

 

 

Marco Polo

 

Jestem bardzo szczęśliwy z faktu odniesienia wygranej nad trudnym i wymagającym rywalem, zwłaszcza, że nadeszło ono w tak ważnym momencie. Na pewno zwycięstwo w pierwszej wiosennej kolejce wpłynie pozytywnie na morale drużyny, która uwierzy, że nadal na wiosnę może prezentować efektowny i efektywny futbol. Polonia co prawda również przeżywa swoje problemy, których konsekwencją była zmiana szkoleniowca, ale to na szczęście nie nasz problem. Nadal trzymamy kontakt z czołówką i z każdym tygodniem udowadniamy, że walka o mistrzostwo w wykonaniu graczy Śląska jest coraz bardziej możliwa. Na pewno mecz z Lechem w kolejnej serii spotkań może nam dać odpowiedzi na wiele pytań.

 

 

 

Sławomir Żurek

 

Polonia Warszawa to drużyna, która w ostatnich tygodniach przeżyła naprawdę sporo problemów wewnętrznych, ale tym bardziej należą się nam słowa uznania, że potrafiliśmy to wykorzystać. Najważniejsze, że kluczowi piłkarze utrzymali formę przez zimę. Kiła i Małkowski nadal potrafią strzelać bramki i stwarzać zagrożenie pod bramką przeciwnika. Musimy jednak popracować nieco nad koncentracją, bo obu straconych bramek można było z pewnością uniknąć, ale trudno oczekiwać od drużyny gry na sto procent możliwości już od pierwszego meczu po tak długiej przerwie.

 

 

 

Bogdan Mazurek

 

Jest kolejne zwycięstwo do kolekcji i to bardzo cieszy, ale musimy zauważyć, że Polonia przez większą część spotkania potrafiła nam stworzyć dzielny opór. Na szczęście nasi najlepsi napastnicy udowodnili ponownie, że są godni gry nawet w reprezentacji Polski. Teraz już jednak wszyscy koncentrujemy się na najbliższym meczu z Lechem, bowiem od tego spotkania będzie zależało bardzo dużo. Nie chcę mówić, że to przedwczesny finał Mistrzostwa Polski, ale na pewno będzie to spotkanie o bardzo dużym ciężarze gatunkowym, stąd też wcześnie rozpoczynamy do niego przygotowania.

Odnośnik do komentarza

Michał Karpiński, Polonia Bytom:

 

Niestety nie udało nam się zdobyć choć jednego punktu w meczu z Cracovią. Na domiar złego Arka Gdynia wygrała swoje spotkanie z Piastem i odskoczyła nam w tabeli. Zawiódł mnie znów Sergey Shalin, którego w najbliższym czasie czeka odpoczynek na ławce rezerwowych. Nie popisała się defensywa, choć z całej czwórki po raz kolejny najlepiej zaprezentował się Paberzis. Gratuluję trenerowi Laskoszowi poukładanej drużyny. Za tydzień bardzo ważny mecz z Polonią Warszawa. Wygrana przybliży nas do utrzymania w lidze.

Odnośnik do komentarza

Paweł Laskosz - Cracovia Kraków

 

Spodziewałem się że mecz z Polonią Bytom nie będzie spacerkiem i nie myliłem się. Wynik na to nie wskazuje, ale naprawde musieliśmy się dziś mocno napracować by to spotkanie wygrać. Wystarczy spojrzeć w statystyki, by zauważyć że mecz był wyrównany i to Polonia stworzyła więcej "setek". Jestem zadowolony że w trudnym spotkaniu wywalczyliśmy 3 punkty i ciągle utrzymujemy kontakt z czołówką, co jednoznacznie ukazuje że moi podopieczni wierzą w swoje możliwości i wszystkie braki nadrabiają ogromną ambicją. Panu Karpińskiemu mogę jedynie współczuć, gdyż w tym meczu remis nie byłby złym wynikiem, ale jednak to my wywozimy 3 punkty. Jestem pewien, że z taką grą Polonia Bytom ma szanse na utrzymanie się w lidze.

Odnośnik do komentarza

Daniel Luks, Zagłębie Lubin

 

Spodziewałem się trudnego meczu i nie pomyliłem się. Rywal zagrał przyzwoicie i bez skrupułów wykorzystał okazje, jakie sobie stworzył. My próbowaliśmy odpowiadać szybkimi wymianami piłek, ale wyraźnie brakowało nam dzisiaj formy. Gratuluję Kielczanom wygranej, a my musimy zacząć grać zdecydowanie lepiej, by zacząć myśleć o grze w europejskich pucharach.

Odnośnik do komentarza

Adrian Skura - Wisła Kraków

 

Wręcz nie wiem co powiedzieć...nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Myślałem, że po meczu będziemy się cieszyć z wysokiego zwycięstwa, a tu niemiła niespodzianka. No cóż, muszę przyznać, że nowy trener odmienił Jagiellonię, której jakby zaczęło zależeć na utrzymaniu. Mam nadzieję, że ta porażka podziała jak zimny prysznic, bo powiem szczerze nie jest dobrze w Wiśle Kraków. Mamy swoje problemy i musimy je rozwiązać, inaczej będzie nam bardzo ciężko o tytuł mistrza kraju...

Odnośnik do komentarza

Piotr Gil, Korona Kielce:

 

Zagraliśmy bardzo dobrze i bezlitośnie wykorzystaliśmy wszystkie słabości naszego rywala, którego obrona dziś funkcjonowała naprawdę słabo. U nas niezwykle fajnie zagrał dziś Stokic, widać, że chłopak ma talent i co kilka spotkań to pokazuje. Z dobrej strony pokazał się też Mkrtchyan, który zapoczątkował jedną z akcji bramkowych i sam strzelił jednego gola. Poza tym jak zwykle Galkauskas, wyśmienity przegląd poda, dokładne podania i nie boi się wziąć odpowiedzialności za grę na swoje barki. Nie sposób nie pogratulować i Zielińskiemu, który dobry występ okrasił piękną bramką z rzutu wolnego.

Teraz przed nami spotkanie z Cracovią po Wawelem. Spodziewam się niezwykle ciężkiej przeprawy i jestem pewien, że trener rywali na pewno nas czymś ugości. Nie możemy być mu dłużni i postaramy się spłatać jakiegoś figla.

Odnośnik do komentarza

Dawid Białek, GKS Bełchatów:

 

Pana Moniuszkę chyba jakaś choroba zmogła, jeśli twierdzi, że Lechia była lepszym zespołem. Mieliśmy więcej strzałów, więcej stuprocentowych sytuacji, więcej posiadania piłki. Może nasza przewaga nie była wielka, ale takie mecze trzeba umieć wygrywać. Niestety, po raz kolejny nie wygrywamy, mimo że byliśmy lepszym zespołem. Jeśli chcemy coś osiągnąć, to musimy przestać być frajerami i zacząć pokazywać cojones. Słabo zagrał Okoro, spodziewałem się po nim więcej, w pomocy zwykle gra przyzwoicie, no ale miejmy nadzieję, że to tylko 1 mecz i w obronie też będzie się dobrze prezentował, tym bardziej, że kontuzjowany jest Nnanna. Świetnie jak zawsze Zarytskyi, który po raz kolejny zdobył ważnego gola. Troche niewidoczny jego partner Wasilewski, troche więcej oczekuje od zawodnika, który ma aspiracje do gry w reprezentacji. Zespół po raz kolejny solidnie jako twór, szkoda że tracimy gole przez indywidualne błędy. Mam nadzieję, że chłopaki się podniosą i następny mecz już wygramy. Z Zagłębiem łatwo nie będzie, tym bardziej bez 3 podstawowych obrońców, ale musimy sobie radzić nawet w sytuacjach awaryjnych.

Odnośnik do komentarza

Grzegorz Prokop, Jagiellonia Białystok:

Trzy punkty z Wisłą, w dodatku na wyjeździe to duży krok do przodu. Do bezpiecznego miejsca tracimy trzynaście punktów, mimo to, szansa na utrzymanie jest duża.

 

Znacznie lepiej zagrał Vega, na to czekałem. Francisco obiecał pomóc w utrzymaniu jak najlepiej potrafi. Reszta zespołu również pokazała się z bardzo dobrej strony, właśnie takiej gry oczekuję.

 

W najbliższym spotkaniu będziemy gościć Legię, mogę zapewnić naszych rywali, że nie poddamy się bez walki. Morale są wysokie, zawodnicy wypoczęci. Kibice mogą spodziewać się dobrego meczu.

Odnośnik do komentarza

Łukasz Grabowski, Arka Gdynia

 

Przełamaliśmy się i wreszcie zagraliśmy dobry mecz, zainkasowaliśmy niezwykle ważne trzy oczka. Bohaterem na pewno jest Sierhiej Popowić, autor dwóch bramek, ale pozostali gracze również świetnie się spisali. Mimo słabego początku pokazaliśmy olbrzymi charakter, serce do gry i wiarę we własne umiejętności. Dominowaliśmy przez większość czasu, a Piast powinien się cieszyć z porażki zaledwie jedną bramką. Zaimponował również nasz kapitan Martin Toleski, który kierował naszymi poczynaniami. Niestestety nie spisał się Djalminha oraz jego zmiennik Kehinde, W kolejnej kolejce gramy arcyważny mecz z Lechią w Gdańsku i tam będę mógł skorzystać z usług Flavio, mam nadzieję, że ten zagra znacznie lepiej od konkurencji w ataku.

Odnośnik do komentarza
„Tylko”, czy „aż” remis? Gazeta Wrocławska 11/2010 (Robert Skrzyński)

 

W drugim wiosennym meczu ligowym piłkarze Śląska zremisowali na własnym obiekcie przy ulicy Oporowskiej z Lechem Poznań 1:1. Obie drużyny zagrały tak, żeby sobie nie zrobić krzywdy i zachować dobrą pozycję do obrony zajmowanego miejsca w ligowej tabeli. Żadna z drużyn nie zdołała sobie stworzyć przewagi w strefie środkowej, chociaż rozgrywanie piłki przez lidera z Poznania mogło się nieco bardziej podobać. Szkoda tylko, że Legia i Cracovia wykorzystały potknięcie Śląska i zbliżyły się do wrocławskiej drużyny. Trzeba jednak mieć nadzieję, że w kolejnych spotkaniach znów Śląsk będzie wygrywał i walczył o mistrzostwo z równą zaciekłością jak dotychczas. Oto, co o meczu powiedzieli piłkarze oraz trener Śląska.

 

 

 

Marco Polo:

 

Zagraliśmy niezłe spotkanie, zmuszając Lecha do rozgrywania pozycyjnego, bowiem w naszych szeregach defensywnych trudno było znaleźć wolną przestrzeń do zagrania prostopadłego do wychodzących napastników. Jeden jedyny raz nasz Libero nie zdążył za Lechitą, ale na szczęście potem udało się te straty odrobić. Musimy sobie jednak też powiedzieć, że w ofensywie sami nie pokazaliśmy niczego specjalnego, choć pamiętać trzeba, że nie graliśmy z byle kim. Przecież przed sezonem remis z Lechem na naszym obiekcie brałbym w ciemno. Teraz pozostał niewielki niedosyt.

 

 

 

Krzysztof Kołodziejczyk:

 

Cieszę się, że bramka, którą strzeliłem, pomogła drużynie wywalczyć cenny punkt w meczu z liderem, chociaż pewnie mogliśmy powalczyć o zwycięstwo, bowiem Lech nie grał w żadnym wypadku piłki olśniewającej. Nie możemy jednak zawsze grać na sto pięć procent i wygrywać wszystkich meczów. Jesteśmy w dobrej dyspozycji, ale to nie zawsze będzie wystarczało, by lać wszystkich jak leci. Nadal jesteśmy w dobrej sytuacji i musimy po prostu wciąż ciężko pracować, bo mistrzostwo jest cały czas w zasięgu.

 

 

 

Grzegorz Małkowski:

 

Lech udowodnił, że na wyjazdach potrafi grać futbol przede wszystkim efektywny, gdzie głównym założeniem jest nie przegrywać. Pokazali to w meczu z nami, ale nie uważam, że mamy się czego wstydzić. Mecz może nie obfitował w wiele sytuacji podbramkowych i był raczej pokazem umiejętnej gry defensywnej, ale tak grać też trzeba umieć, a pozycje zajmowane przez obie drużyny w ligowej tabeli pokazują, że takie podejście jest w dzisiejszym futbolu bardzo opłacalne. Przed nami teraz mecz z Ruchem również przed własną publicznością i zrobimy wszystko, żeby kibice znów mogli sobie przypomnieć, jak należy się cieszyć z trzech punktów.

 

Odnośnik do komentarza

Piłkarz Miesiąca Polskiej Ekstraklasy – Luty:

1. Zoltan Pinter (Jagiellonia)

2. Matjaz Pocrnjic (Cracovia)

3. Kamil Giel (Jagiellonia)

 

 

Bramka Lutego:

1. Nunes (Korona Kielce) vs. Lechia Gdańsk na 1:3

2. Zarytskyi (GKS Bełchatów) vs. Lechia Gdańsk na 1:1

3. Sobolewski (Lechia Gdańsk) vs. Korona Kielce 3:0

 

 

Menadżer Miesiąca Polskiej Ekstraklasy – Luty:

1. Paweł Laskosz (Cracovia)

2. Grzegorz Prokop (Jagiellonia Białystok)

 

W tym miesiącu nie robiłem wyróżnień dla poszczególnych trenerów za wysiłek – prawie wszyscy równo pracują i jestem bardzo zadowolony z rozwoju takiej sytuacji, oby tak dalej!

Trochę projekt zwolnił, ale niestety nie posiadałem tak mnóstwo czasu jak wcześniej, czasami też przyczyny niezależne ode mnie takie jak właśnie problemy z dyskiem. Mam nadzieję jednak, że dalej będziemy się wspólnie dobrze bawić i spokojnie dokończymy sezon :).

Odnośnik do komentarza

Lechia Gdańsk – Arka Gdynia

 

Na jesieni porażka Lechii na wyjeździe w rozmiarze 2:3. Pamiętne spotkanie dla kibiców Arki, którzy radowali się z wygranej na własnym terytorium, teraz niezbyt miło powitani przez gospodarzy musieli liczyć na nieco lepsze zachowanie zawodników. Lechia pod wodzą nowego trenera radzi sobie zdecydowanie lepiej i wydaje się, że rywal jest znacznie silniejszy niż kilka miesięcy temu.

Wiele wskazywało na to, że początkowo niecelne podania Arki mogą piłkarzy trenera Grabowskiego doprowadzić do zguby, gdyż wiele piłek trafiało pod nogi graczy gospodarzy, jednak ci nie potrafili skorzystać z prezentów w pierwszych minutach spotkania. Sobolewski z Ozimem szukali się wspólnymi wymianami podań, ale bez skutku, gdyż obrona Arki była dobrze zorganizowana. Bardzo groźne miały być włączenia się Biskupa i Trustfula, ale zostali dobrze zneutralizowani przez bocznych obrońców – Marciniaka i Urumova. Na ciekawszą akcję musieliśmy czekać aż do 16. minuty, gdy po składnej akcji Arki do piłki dopadł Malaj, który zbiegł do środka, podał pomiędzy Wójcika i Gnoińskiego, na pozycji spalonej nie znajdował się Flavio, który dopadł do piłki i uderzył technicznie na tyle, by podnieść futbolówkę nad kładącym się Jayeobą. Goście mogli świętować trafienie. Podrażnieni Lechiści mieli ruszyć do ataku, ale brakowało polotu. W pewnych momentach zatrzymywali się na pomocy przeciwnika i wycofywali piłkę do linii obrony. Teraz niedokładne podania cechowały podopiecznych Moniuszki. W 26. minucie próbował z dystansu Trzeciak, ale niecelnie. W 29. minucie ostre starcie Kaliciaka, którego musieli zastąpić Rosłoń. W 33. minucie do kontry ruszył Maksimenko, ale wypuścił sobie piłkę zbyt mocno i Arka znów w posiadaniu futbolówki. Bardzo szanowali piłkę i nie zamierzali popełniać głupich błędów z pierwszych minut meczu. W 35. minucie długa piłka Jaskólskiego do Malaja, znakomity przerzut najwyższej rangi, prawoskrzydłowy próbował rajdu swoją flanką, minął Trustfula, który próbował jeszcze naprawić swoją nieudolną próbę odbioru, dośrodkowanie, zagubieni zawodnicy Lechii unikali kontaktu z piłką, by nie wbić jej do siatki. Rosłoń dostawił nogę na spadającą piłkę, ta trafiła do siatki. Goście podwyższyli. To nie był koniec horroru dla kibiców, którzy zgromadzili się w znacznej ilości. W 39. minucie z dystansu próbował swojej szansy Ozim, ale obok prawego słupka. Odważnie ruszyła Arka. Ofensywne włączenie się w akcję Urumova, który na pełnej szybkości ruszył lewą flanką, 40. minuta, Trzeciak dopada do podania, zgrywa do Toleskiego, ten w pojedynku z Woźniakiem jeszcze zdołał podać do Flavio, który ponownie wybiegł zza linii obrony, uderzył po ziemi i trafił i tym razem do siatki. Do przerwy znaczna przewaga Arki. Lechia nie stworzyła sobie żadnej stuprocentowej sytuacji.

W 48. minucie z rzutu wolnego szansy próbował Toleski, ale obił mur złożony z trzech zawodników. Ciągle atakowała Arka, gracze czuli pełną kontrolę nad spotkaniem. W 58. minucie mur obił Trzeciak, tym razem ten środkowy pomocnik próbował szansy z stałego fragmentu gry. W 67. minucie Trzeciak uderzał ze skraju pola karnego, ale zbyt lekko, by zaskoczyć Jayeobę. Bramkarz zachęcał piłkarzy Lechii do ataku, lecz sam Sobolewski z przodu nie był w stanie poradzić sobie z dobrze dysponowanymi Jaskólskim i Popovicem. W 70. minucie obejrzeliśmy kolejną dobrą wymianę podań w wykonaniu graczy trenera Grabowskiego, ostatecznie uderzał Trzeciak ze znacznej odległości, ale Jayeoba interweniuje w jak najlepszy sposób wybijając piłkę do boku. W 75. minucie pierwsza próba Sobolewskiego, który odważnie wchodził pomiędzy dwóch graczy obrony, ale jego uderzenie zbyt lekkie dla golkipera. Lechia obudziła się na ostatni kwadrans, to zdecydowanie za późno. Polak w pole karne w 85. minucie po otrzymaniu piłki z autu, do przodu wybiegł Sobolewski, uderzył mocno nie do obrony i gol kontaktowy zaliczony. Obrońcy zaspali. Do końca spotkania nie było miejsca na błąd, ciągle przy piłce utrzymywała się Arka, która jeszcze raz, w doliczonym czasie gry, próbowała efektownej akcji, ale Flavio powstrzymał Jayeoba.

 

Lechia Gdańsk – Arka Gdynia 1:3

16’ Flavio 0:1

35’ Rosłoń 0:2

40’ Flavio 0:3

85’ Sobolewski 1:3

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Szymon Marciniak

Widzów: 9913

 

 

 

Jagiellonia Białystok – Legia Warszawa

 

Rozpędzona Jagiellonia kontra nieobliczalna Legia, która już potykała się na słabszych przeciwnikach. Gdyby nie te częste wpadki, dziś byliby liderem. Trener Grzelak w przerwie zimowej próbował poukładać zespół, ale ciągle nie przypominają drużyny z ostatnich spotkań z jesieni. Jaga gra na pełnej fali po hordzie sparingów. Po zwycięstwie nad Białą Gwiazdą ostrzyli sobie apetyty na urwanie punktów Legii.

Już w pierwszych sekundach Woźniak starał się zaskoczyć golkipera gości, ale bez większego rezultatu. Wojskowi spodziewali się, że obie ekipy będą się poznawać przez pierwsze minuty, jednak ku zaskoczeniu, trener Prokop zachęcał swoich graczy do odważnych ataków. Mieli ku temu predyspozycje – brakowało jedynie uzdolnionego Szczepanika, również na ławce rezerwowych. 4. minuta spotkania, prostopadła piłka w kierunku Gwaty w wykonaniu Fernandeza, napastnik odważnie, ale Hristov interweniuje strzał skierowany prosto w środek bramki. W 6. minucie Osuwu wystawił piłkę Rybaczukowi, który znajdował się na całkowicie niekrytej pozycji, uderzenie z pierwszej piłki, ale wybronił to Hristov. W 9. minucie znakomita sytuacja, w której Vega wziął na siebie dwóch środkowych obrońców, z prawej strony nadbiegł Woźniak, podanie dokładne pod nogi skrzydłowego, ale ten zawiódł strzałem w Soleya, który wybił piłkę na rzut rożny. Korner okazał się być zabójczy. Dośrodkowanie Vegi, bardzo głęboko, tam wysoko wyskoczył Mazurek, który w powietrzu rywalizował nawet z Soleyem, ale golkiper nie zdążył wystawić ręki do góry, główka i bramka! Niespodziewanie Mazurek zdobył swoje pierwsze trafienie w Ekstraklasie. Zawodnicy Jagi nie chcieli koncentrować się na obronie wyniku, ale momentami byli zmuszani do takiej sytuacji, jak na przykład w 23. minucie, kiedy prostopadłe podanie ponownie posłał Fernandez w stronę Kowalczyka, ale młodemu graczowi gości zabrakło zimnej krwi w rywalizacji z Hristovem. W 27. minucie głupi błąd Janika, strata w środku boiska, ale Legia zwolniła, nie wiadomo czemu, dokładnie winnym mógł czuć się Rybaczuk. W 32. minucie Gwata pokazał swój kunszt szybkościowy, wyprzedzając Lozica i Pintera w akcji indywidualnej po długim podaniu, ale lepszy od niego okazał się interweniujący Hristov, wybicie na korner. Znakomita parada golkipera gospodarzy. Legioniści próbowali długich podań, ale bez skutku. Trener miał powody do zdenerwowania, nie tak miała wyglądać gra przeciwko ostatniemu zespołowi ligi.

Druga połowa i zawodnicy bardzo rozważnie w defensywie, ale jeśli nadarza się sytuacja to warto z niej skorzystać – pomyślał Vega po otrzymaniu podania i ruszył odważnie w gromadę zawodników w polu karnym Legii, chciał uderzyć, ale piłka po drodze odbiła się jeszcze od trzech zawodników i spokojnie trafiła w ręce bramkarza. Soley szybko wprowadził futbolówkę do gry. Popiela do Kowalczyka, ten niżej na prawą stronę do Gwaty, szybki rajd napastnika w kierunku szesnastki gospodarzy. Minął Lozica, dograł w pole karne, gdzie zdecydowanie do piłki wyszedł Henrique, ale zawiódł, bo piłka odskoczyła mu od nogi. Dopadł do niej Kowalczyk, płaskie uderzenie po ziemi i gracz Wojskowych doprowadził do remisu. Wydawało się, że Legia przejmie inicjatywę, ale Jaga wyraźnie pobudzona golem nie chciała odpuszczać. Musieli jednocześnie uważać i nie przesadzić z ofensywnymi zamiarami, bo mogli zostać z niczym, a każdy mecz jest spotkaniem o życie. W 62. minucie sporo podań Legionistów pod polem karnym, doskonałe zagranie do niekrytego Fernandeza, ale ten przeniósł piłkę nad poprzeczką. Koledzy byli wściekli, bo zachował się tragicznie w stuprocentowej sytuacji. W 65. minucie błąd popełnił Soley, który nie popisał się wprowadzeniem piłki do gry, zawodnicy Jagi szybko przejęli, mieli nawet przewagę na połowie rywala. Idemudia, Pająk, Moskal, wysokie dogranie do Vegi, który spokojnie opanował, przymierzył i pokonał Soleya. Ponownie Jaga była na prowadzeniu. Przeważani, dominowali na boisku jakby to oni grali o mistrzostwo kraju. W 74. minucie kolejny stały fragment gry wywalczony, tym razem rzut rożny. Piłkę ustawił Bianchi, dogranie na głowę Idemudii, który uprzedził spóźnionego Sibandę, uderzenie i piłka w siatce! Wydawało się wszystko stracone dla gości, którzy nie myśleli o innym rozstrzygnięciu jak o zwycięstwie. Legioniści starali się odwrócić losy spotkania, ale bezskutecznie. Hristov ponownie na posterunku w 85. minucie przy akcji Bernala. W 89. minucie znakomita prostopadła piłka Bianchiego do Pająka, uderzenie młodego gracza, jednak wybronił to Soley, na dobitkę nabiegł Bianchi i umieścił piłkę w siatce. Bardzo słabo Ilevski, który od dłuższej chwili tylko przyglądał się co zrobią rywale. Ostatecznie Jagiellonia wygrała znacznie z Legią i kolejne zwycięstwo podnosi ich morale.

 

Jagiellonia Białystok – Legia Warszawa 4:1

10’ Mazurek 1:0

54’ Kowalczyk 1:1

65’ Vega 2:1

74’ Idemudia 3:1

89’ Bianchi 4:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Mirosław Górecki

Widzów: 8221

 

 

 

Polonia Warszawa – Polonia Bytom

 

Pierwszy sobotni mecz, w którym dochodzi do starcia dwóch ligowych Polonii. W pierwszym starciu padł remis 1:1, więc najlepszy czas by odnieść zwycięstwo. Dla trenera Tkaczyka może to być pierwsze ligowe zwycięstwo, którego tak bardzo wyczekują kibice. Bytomska Polonia chciała jak najszybciej oddalić się od strefy spadkowej, biorąc przykład z GKSu czy Lechii.

W pierwszych minutach większe zainteresowanie wzbudził uraz Dżerleka, który starł się z Wróblewskim na swoim boku, a nie akcja gospodarzy, która zakończyła się stratą piłki przez Madeja. Kibice czekali na rozwój sytuacji, na większą ilość podań z obu stron. Tak naprawdę nie typowano faworyta spośród tych dwóch ekip. Groźnie od pierwszych minut prezentowali się Łoszakiewicz i Dimitrijevic, którzy zawsze nieźle radzili sobie na skrzydłach. Ich podania nie mogły odnaleźć Madeja, który jako osamotniony napastnik spisywał się fatalnie. W 6. minucie szansy spróbował Cristiano, ale nie strzelał, lecz przedarł się środkiem boiska, by dograć do Madeja. Napastnik Polonii ponownie musiał startować do piłki i wiadome było, że przegra pojedynek biegowy z obrońcą, który cały czas znajdował się w ruchu. Dobrze prezentowała się lewa strona Bytomian, gdzie korzystano z umiejętności Wróblewskiego oraz Ekblada, który dobrze włączał się w akcje ofensywne, by zagrozić bramce rywali. Dżerlek wyglądał na solidnie podmęczonego ciągłymi wyścigami z bocznym obrońcą gości. W 23. minucie najlepsza okazja w pierwszej połowie dla Polonii, z tyłu został Madej, który dostał podanie od Dimitrijevica, zagranie do wybiegającego Wrześniaka. Nie zorientował się Matuszek, który nie zdążył za tym ofensywnym pomocnikiem, ale jego strzał zatrzymał Socha znakomitą paradą pomiędzy słupkami i wybiciem do boku. W 32. minucie kolejna dobra akcja Bytomian, tym razem prawym skrzydłem, gdzie zagrożenie stworzył Pater, wchodził przy linii końcowej, ale piłkę na rzut rożny skierował Batur. Sędzia podyktował przy okazji faul na skrzydłowym gości. Piłkę ustawił Semenov. Dogranie w pole karne, bardzo prosta piłka na nabiegającego Pshenichnikova, który tylko dostawił głowę, uprzedzając powolnego Javiera. Piłka bez problemu znalazła się w siatce. Goście na prowadzeniu. Gospodarze, pomimo większej ilości strzałów, nie mieli pomysłu na przedostanie się w pole karne Sochy. Wydawało się, że akcja z 40. minuty będzie kluczowa po kilku znakomitych podaniach, ale wszystko zepsuł Madej, który przyjął piłka, a ta odskoczyła mu na odległość kilku metrów. Do przerwy prowadzenie podopiecznych trenera Karpińskiego.

Po 15 minutach odpoczynku ponownie Polonia Bytom ruszyła do akcji, piłkę zgrał Kowalski w 47. minucie do... Ekblada. Lewy obrońca znalazł się niespodziewanie przed polem karnym Czarnych Koszul, uderzył, ale został wyblokowany przez jednego z defensorów. W 53. minucie Wrześniak zdecydował się na uderzenie z dystansu po zgraniu Madeja. Nie było pomysłu na pójście do przodu, a jego strzał był jeszcze gorszy niż pomysł, a raczej brak pomysłu na grę. Z każdą minutą prezentowali się coraz gorzej, Bytomianie byli stroną przeważającą. W 57. minucie bliski wyrównania był Skrzypczak, który po odwróceniu się uderzał na bramkę Sochy, a piłka minimalnie minęła okienko bramki golkipera gości. W 62. minucie znakomite zejście do boku w wykonaniu Madeja, dogranie w pole karne, tam wyskoczył do piłki Łoszakiewicz, ale był powstrzymywany przez Matuszka, dlatego strzał okazał się tak lekki dla Sochy. Rosyjski strzelec pierwszej bramki próbował swojej szansy w 70. minucie, ale jego płaskie uderzenie wybronił Malinowski na rzut rożny. Na kolejną akcję musieliśmy czekać aż do 88. minuty, jednak w wykonaniu gości, gdyż gospodarzom wyraźnie brakowało chęci i wiary w zwycięstwo. Strzałem z dystansu popisał się Bondarenko, początkowo rywale spodziewali się dośrodkowania, ale zaskoczeni takim rozwojem sytuacji próbowali powstrzymać przeciwników nabiegających w kierunku piłki, wysoko w powietrze wyskoczył Malinowski. Ostatecznie Bytomianie wygrali z Czarnymi Koszulami i trener Tkaczyk znajduje się w naprawdę trudnej sytuacji.

 

Polonia Warszawa – Polonia Bytom 0:1

32’ Pshenichnikov 0:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Paweł Gil

Widzów: 3945

 

 

 

Zagłębie Lubin – GKS Bełchatów

 

Starcie dwóch ekip, które znajdują się w dwóch różnych momentach. Zagłębie po słabym początku rundy wiosennej musi zabrać się za zdobywanie punktów, by zachować jeszcze szanse na puchary, natomiast GKS to ekipa, która naszpikowana jest silnymi graczami o wysokich umiejętnościach, jednak nadal walczą w dolnej strefie i zamierzają kolejnymi punktami odskakiwać teoretycznie słabszym rywalom. Godnym odnotowania było to, że Sibanda nie mógł zagrać z powodu nadmiaru żółtych kartek.

Zapowiadała się ostra rywalizacja obu klubów, a znak ku temu dał Kozlyuk, który po otrzymaniu podania od Chyli, uderzył mocno, jakimś cudem piłkę wybronił Kowalczyk, ta spadła pod nogi Aleksandrowicza, jeszcze ostro atakował Angeleski, ale z faulem. Sędzia jeszcze go ostrzegał, ale nikt nie spodziewał się tak agresywnej gry, dlatego arbiter musiał interweniować przy każdym przewinieniu na murawie. W 5. minucie Mikołajczak popisał się podaniem w stylu no look pass, gdzie zagrał do wybiegającego z prawej strony Wasilewskiego, jednak ten uderzył zbyt lekko, by zaskoczyć niedoświadczonego Zachariasza. Piłka wpadła pod nogi golkiperowi. Wydawało się, że obejrzymy spotkanie, w którym będzie szedł cios za cios. W 7. minucie ostra walka w polu karnym gospodarzy pomiędzy Zarytskim, a Ogórkiem, ostatecznie wygrał obrońca wybiciem na aut. W 10. minucie Angeleski wykorzystał włączenie się w akcję Kowalskiego z prawej strony, ale ponownie piłkę oddał do prawego obrońcy, który dośrodkował głęboko na Holstroma, uderzenie głową wyblokował obrońca Rocha. Dobrze na prawej obronie prezentował się Zając, który zmuszony był do występu na tej pozycji z powodu dwóch kontuzjowanych graczy z tej pozycji. W 17. minucie mocny strzał Kołodziejczyka ze skraju pola karnego, ale nad poprzeczką. Od tego momentu oglądaliśmy głównie show sędziego, który zaczął tępić ostre zachowania zawodników, którzy decydowali się na ataki od tyłu w nogi rywala. Pierwszym ukaranym był Rocha. Później to samo doświadczył Chyła. W 27. minucie zapowiadało się na ciekawą akcję. Zawodnicy Zagłębia dosyć długo konstruowali całą sytuację wieloma podaniami, przerzucając piłkę z lewej na prawą stronę. W polu karnym znalazł się niekryty Chyła, co zauważył Mendy, zagrał lobem nad Kuną, piłka trafiła pod nogi środkowego pomocnika, uderzenie z powietrza nie do obrony dla Kowalczyka. Świetnie spisywał się Mikołajczak, który próbował brać grę na siebie, jednak bez wsparcia napastników sam niewiele był w stanie zrobić. Zagłębie dyktowało warunki na boisku, a zawodnicy gości musieli się dostosować, pomimo że trener Białek zalecał odważniejsze ataki z wykorzystaniem wszystkich pomocników. Ciężko było przedrzeć się przez środek boiska, szczególnie, że obie ekipy preferowały grę poprzez środek boiska. Do przerwy prowadzenie gospodarzy po ostrej walce obu zespołów.

Zawodnicy z Bełchatowa wyszli maksymalnie skoncentrowani i zmobilizowani na drugą część gry. Szybko ruszyli do ataku, cała linia pomocy nacisnęła na przeciwników, do piłki wyszedł Zarytskyi, który nieco ją przetrzymał przed polem karnym, podał na czas do Mikołajczaka, który wybiegł i uderzył po ziemi. Zachariasz ani drgnął, bo akcja odbyła się w zastraszającym tempie. Obrońcy również nie zdążyli z interwencją. W 50. minucie stratę chciał odrobić Holstrom. Remis gospodarzy nie zadowalał, dlatego chcieli ponownie wyjść na prowadzenie, ale napastnik nie potrafił odnaleźć wspólnego języka z kolegami z zespołu. W 54. minucie doskonałe zagranie Okoro lobem nad obroną na najskuteczniejszego napastnika GKSu. Ukrainiec spokojnie przyjął piłkę, by po chwili uderzyć ją z całej siły nie do obrony dla wychodzącego Zachariasza. Obrońcy Zagłębia mieli spore pretensje, bo trafienie padło chyba z pozycji spalonej. Sędzia niewzruszony pokazał na środek boiska. Teraz musieli gonić wynik, ale nie ma rzeczy niemożliwych. W 59. minucie doskonała okazja Zagłębia, jednak Holstrom nie zdecydował się na indywidualne rajd, zgrał do lewej do wybiegającego Klimka. Dośrodkowanie, chyba zbyt głębokie, do piłki wybił się Kowalczyk, ale odbił ją do przodu. Ta trafiła pod nogi Kozlyuka, który pokonał z łatwością leżącego golkipera gości. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Zagłębie nacierało z coraz większą chęcią wygrania spotkania. W 68. minucie szybki odbiór w wykonaniu Szczęsnego, piłka do Klimka, a ten odgrywa do linii ataku. Holstrom zagrał prostopadłą piłkę do Kozlyuka, który znalazł się pomiędzy Kuną i Rochą. Zawodnicy trenera Białka byli zbyt oddaleni od siebie, dlatego nie znaleźli zbyt wiele czasu na powstrzymanie snajpera Lubinian – uderzenie po ziemi i piłka przeleciała obok bramkarza i wpadła do siatki. Golkiper mógł to wybronić, ale liczył bardziej na wsparcie defensywy. Z każdą akcją wydawało się, że Angeleski rzeczywiście zapomniał jak zdobywa się gole. Kolejne jego sytuacje kończyły się niecelnymi podaniami czy nieudolnymi próbami strzału. GKS był bezradny wobec linii obrony gospodarzy, która dobrze była wspierana przez Chylę i Mendiego. W ostatnich pięciu minutach pressing ze strony Bełchatowian, ale bez większego skutku, bo piłkarze Zagłębia szybko zdobywali futbolówkę i kierowali ją na napastników, którzy dobrze zyskiwali kolejne sekundy. Ostatecznie wygrana po dobrej postawie obu zespołów. GKS atakował sporadycznie, ale ich akcje były naprawdę groźne.

 

Zagłębie Lubin – GKS Bełchatów 3:2

27’ Chyła 1:0

46’ Mikołajczak 1:1

54’ Zarytskyi 1:2

59’ Kozlyuk 2:2

68’ Kozlyuk 3:2

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Piotr Siedlecki

Widzów: 4893

 

 

 

Lech Poznań – Odra Wodzisław

 

Starcie, w którym Odra wydawała się być skazana na pożarcie. Media zaczęły krytykować Stanikaitisa, który ostatnio wypadał bardzo blado na tle kolegów, którzy i tak zaliczyli dwie porażki – z Wisłą i Legią. Odra nie potrafiła urwać punktów faworytom, wyjątkowo w tym sezonie, bowiem wcześniej regularnie im się to udawało. Ostatnia szansa w starciu z Kolejorzem, który zażarcie broni pozycji lidera.

W pierwszym kwadransie oglądaliśmy więcej walki w środkowej strefie, gdzie zawodnicy z poświęceniem walczyli o każdą piłkę. Wiele podań jednak było niedokładnych, co kończyło się przejęciem i jednoczesnym wycofaniem do strefy obronnej, czyli tam, gdzie piłka mogła czuć się spokojna. W 16. minucie doszło do akcji pod bramką gości, gdzie strachu narobił Sabic, ale skończyło się tylko na strzale w Witkowskiego. W 22. minucie groźna kontra Odry, ale po podaniu Moneke do Fernandeza akcja niezwykle zwolniła. Argentyński snajper nie wiedział co zrobić z piłką, jakby zapomniał jak się strzelało bramki na jesieni. Jego wartość wyraźnie wzrosła, ale chyba zaczął zbyt szybko myśleć o wypromowaniu, dlatego brakowało mu skuteczności... gorzej – brakowało mu czucia piłki. Lepiej prezentował się Mitrovic, który w 28. minucie wziął akcję na siebie, ale bezskutecznie, bo skrzydłowi wyraźnie spóźnieni musieli oglądać jak napastnik Odry traci piłkę. Świetnie w odbiorze spisywał się Markowski. W 33. minucie znakomita oskrzydlająca akcja Lecha, w której brał udział Zając, dogranie w pole karne na R. Wójcika, jednak w piłkę nie trafił, dopiero po stronie dalszego słupka znajdował się Sabic, który zapakował piłkę do siatki. Sędzia wskazał pozycję spaloną. Słusznie. Trener Szymandera chyba miał jednak nieco wątpliwości przy tej decyzji. Lech dominował z każdą minutą na boisku. Ich presja na rywalu narastała, dlatego obrońcy czuli się zagubieni w niektórych momentach, jak w sytuacji z 36. minuty, kiedy pogubił się Gurga, a do piłki dopadł Werner, dogranie po ziemi do Sabica, a ten uderzył z pierwszej piłki, ta przelobowała bramkę. Dużo szczęścia dopisywało dziś zawodnikom Odry. W 44. minucie z dystansu uderzał Sokołowski, ale bardzo niecelnie.

Na drugą połowę zawodnicy Lecha wyszli jakby bardziej skierowani ku ofensywie, by w końcu zdobyć pierwsze trafienie. Szukali szansy poprzez stałe fragmenty gry, ale w 49. minucie po rzucie wolnym do piłki doszedł Bekric i uderzył niecelnie. Bramkarz nie miał wiele do roboty, poza wybijaniem piątek. W 55. minucie gospodarze wywalczyli rzut rożny. Piłkę w pole karne skierował Zając, przyjął Bekric, jeszcze nieco pokręcił się z futbolówką przy nodze, zagrał na Sabica, ale ten przegrał pojedynek w powietrzu, obrońcy ratowali się wybiciami, ale tuż pod nogi Markowskiego, podanie do Bekrica, który popisał się znakomitym dryblingiem nad Gradem, minął go z dziecinną łatwością! Ruszył niczym rasowy snajper, uderzył po ziemi, a Witkowski po chwili zmuszony był wyciągać piłkę z siatki. Lech ponownie prowadził dzięki środkowemu obrońcy, który wydawał się być skreślony przez trenera. Zawodnicy Odry chyba stracili nadzieję na cenny punkt, o czym świadczy najbardziej sytuacja z 64. minuty, kiedy żaden z piłkarzy nie wyszedł do strzelającego z dystansu Sabica. Piłka odbiła się od słupka, a następnie od ciała leżącego Witkowskiego. Ten niespodziewanie wbił sobie piłkę do siatki. Jeszcze chciał interweniować, ale tylko pogorszył sytuację i popchnął toczącą się futbolówkę. Lech od tej pory sprawował całkowitą kontrolę nad spotkaniem. Może poza sytuacją z 75. minuty, kiedy długim podaniem obsłużył się Fernandez, spokojnie przyjęcie, zagranie w pole karne na drugą stronę do Mitrovica, szybki strzał po ziemi, ale takie uderzenia niestraszne Postolovowi. Bramkarz przycisnął piłkę do piersi. Lech jeszcze przeprowadzał kolejne akcje, ale brakowało ostatniego podania. Odra szukała wykończenia kontrą, ale praktycznie cała linia defensywy Lecha znajdowała się na ich połowie. Po ostatnim gwizdku wiadome było, że punkty zostaną w Poznaniu.

 

Lech Poznań – Odra Wodzisław 2:0

55’ Bekric 1:0

64’ Witkowski (og) 2:0

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Robert Małek

Widzów: 16273

 

 

 

Cracovia – Korona Kielce

 

Korona chce w końcu złapać wiatr w żagle i zacząć wygrywać mecz za meczem, do czego mobilizuje trener Gil. Piłkarzom brakuje głównie doświadczenia, dlatego szkoleniowiec spokojnie stawia na nich w kolejnych meczach, by ci się ogrywali na najwyższym szczeblu w Polsce. Kolejne spotkanie Cracovii, w którym zobaczymy na prawej stronie Terleckiego, który zachwycił w pierwszym meczu. W ofensywie ponownie Pocrnjic, nowy zakup Pasów, który szybko złapał wspólny język z kolegami z drużyny.

Od pierwszych minut to goście wydawali się być bardziej poukładanym zespołem. Na trybunach bardziej panowała grobowa cisza niż doping kibiców, którzy w Sosnowcu zebrali się w bardzo skromnej liczbie, jeśli chodzi o oba zespoły. Pomimo wysokiej lokaty Cracovii, brakowało wsparcia ze strony zwolenników klubu. Chyba stąd ta gorsza postawa w pierwszych minutach, kiedy Korona dochodziła dwukrotnie do słowa, ale brakowało strzału na światło bramki Nalepy. Odważnie w ofensywie prezentował się Mkrtchyan, który wszedł pomiędzy dwójkę stoperów, po czym oddał po chwili strzał, ale piłka zatrzymała się jedynie na bocznej siatce. W 10. minucie dobra interwencja Kowalskiego, który wbiegł w tłum ustawionych rywali po rzucie rożnym i wypiąstkował piłkę z dala od pola karnego. W 15. minucie ponownie goście znajdowali się pod polem karnym Pasów. Do góry piłkę podniósł Galkauskas, ale chyba to nie było najlepsze rozwiązanie... na pierwszy rzut oka. Mkrtchyan odważnie wyskoczył w powietrze do futbolówki, starł się z Bastą, ta ześlizgnęła się w kierunku wychodzącego Augustyniaka, który mocno uderzył, Nalepa był bez szans i skończyło się tylko na próbie interwencji. Korona na prowadzeniu. Wydawało się, że w końcu Kielczanie sprawią niespodziankę i pokonają faworytów. Cracovia w roli faworyta nie czuła się komfortowo, ale po tym trafieniu trener Laskosz jeszcze bardziej zachęcał swoich piłkarzy do o wiele lepszej gry. W 21. minucie przy rzucie wolnym ustawił piłkę Pocrnjic, pozycja około 23 metry od bramki. Przymierzył obok muru, piłka trafiła w sam róg bramki. Kowalski nie wiedział, że tak to może się skończyć. Chyba źle ustawił mur z zawodnikami. Nie musieliśmy długo czekać na kolejne trafienie. Pasy wyraźnie wpadły w trans świetnej gry i na boisku w każdym fragmencie pokazywali się z lepszej strony od przeciwników. W 26. minucie Stankiewicz wycofał do włączającego się Osucha, zagranie do Pocrnjica, ten do wybiegającego Brkovica, który niespodziewanie znalazł się w polu karnym bez opieki, mocny strzał, który broni Kowalski... ale piłka wpadła do siatki. Siła była niesamowita przy tym uderzeniu. Maraton trwał dalej. Kibice czekali tylko na te kolejne, decydujące akcje w wykonaniu ich zespołu. 41. minuta spotkania – musieliśmy trochę czekać, ale chyba było warto, by obejrzeć znakomitą wymianę podań w wykonaniu graczy trenera Laskosza. Stankiewicz zagrał do Pocrnjica, a ten wybiegł zza Kryszaka, mocne uderzenie na dalszy słupek, piłka zakręciła jak szalona i wpadła do sieci! Cracovia na dwubramkowym prowadzeniu po niesamowitej grze – można śmiało stwierdzić – po mistrzowskiej grze.

W drugiej połowie miało być lepiej – tak mówił podczas wywiadu Zieliński, który słabo spisywał się na prawej obronie. Nie spodziewał się, że zawodnicy Cracovii tak dobrze będą się spisywali na tle równorzędnego rywala. Na lewej pomocy bardzo aktywnie pokazywał się Stankiewicz, który w 55. minucie przeprowadził kolejną indywidualną akcję, zagrał na drugie skrzydło do Piątka, jednak ten nie popisał się celnym strzałem w światło bramki z pierwszej piłki. W 65. minucie piłkę idealnie wyłożył się Nowak, przygotował się do strzału, ale świetnie wybronił Kowalski przed siebie. Brakowało asekuracji obrońców, wybiegł szybko Osuch, który nabiegał z lewego skrzydła, tylko dobił piłkę do pustej bramki. Pasy 4, Korona 1. Korona jeszcze próbowała odwrócić losy spotkania, ale jasne było kto zgarnie pełną pulę punktów. W 75. minucie bardzo odważnie w akcję wszedł Mkrtchyan, który w ostatnim momencie został czysto zablokowany przez Kościukiewicza. W 82. minucie akcja Korony, tym razem prawym skrzydłem, gdzie słabe zawody rozgrywał Stokic, zagrał w pole karne, ale obrońcy wygrywali kolejne pojedynki powietrzne. Dziś nie było mocnych na Cracovię. Korona nastawiona zbyt ofensywie solidnie przegrała po ambitnej grze, ale zawodnicy nawet nie stworzyli sobie dobrych klarownych sytuacji. Brawo Cracovia!

 

Cracovia – Korona Kielce 4:1

15’ Augustyniak 0:1

21’ Pocrnjic 1:1

26’ Brkovic 2:1

41’ Pocrnjic 3:1

65’ Osuch 4:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Dawid Piasecki

Widzów: 5874

 

 

Śląsk Wrocław – Ruch Chorzów

 

Niedzielny pojedynek, w którym Niebiescy będą starali się zatrzymać jednego z faworytów do mistrzostwa. Problemem jest stadion, na którym Śląsk jeszcze nie przegrał w tym sezonie, stracił do tej pory jedynie cztery bramki. Tym bardziej trudne zadanie przed zawodnikami Ruchu. Wrocławianie z coraz większymi apetytami na mistrzostwo kraju zamierzają sięgnąć po kolejne trzy punkty. Szczegółem godnym odnotowania był fakt, że do składu Ruchu wpisano środkowego pomocnika Lewandowskiego z drużyny rezerw, jednak na ostatnim treningu nabawił się kontuzji, dlatego debiut w Ekstraklasie musi przełożyć na później.

Od pierwszych minut oglądaliśmy to, czego się spodziewano. Śląsk od razu przeszedł do ataku na bramkę, wykorzystując głównie siłę ofensywną. Do składu wrócił Warzycha, dzięki czemu komunikacja stała na wiele wyższym poziomie niż Wosia. Nowy nabytek Śląska usiadł tylko na ławce. Już w 3. minucie przedzierać się próbował Kiła, ale został dobrze powstrzymany przez Pawłowskiego. Bardzo często w akcje ofensywne włączali się Piątek i Skrba, tworząc przewagę na bokach. Dzięki rozszerzeniu gry Ruch nieco gubił się na boisku. W 6. minucie groźnego strzału z dystansu próbował Kołodziejczyk, ale obił jedynie boczną siatkę. Kolejna okazja nadarzyła się w 10. minucie, kiedy to Skrba po wyrzucie z autu otrzymał ponownie piłkę, wypatrzył Małkowskiego, który już wybiegał w przodzie, więc obrońca posłał długie prostopadłe podanie. Napastnik reprezentacji wygrał pojedynek biegowy z Tomljenovicem. Defensor nie chciał ryzykować ataku od tyłu, nic już nie mógł zrobić. Mocne uderzenie snajpera gospodarzy i piłka znalazła drogę w siatce. Vuko nie spodziewał się strzału na bliższy słupek z trudnej pozycji. Śląsk wyszedł na prowadzenie. Na lewej stronie Kiła był dobrze neutralizowany przez Pawłowskiego, jednak włączenia Skrby były groźniejsze. Sporo dośrodkowań kierowanych na głowę Małkowskiego wybili stoperzy. W 20. minucie znakomita interwencja Małkowskiego po ponownym podaniu Skrby w kierunku napastnika. Ponownie nie zdążył Tomljenovic. Słabo w pierwszej połowie spisywał się Macarie, który nie dobiegał do podań, których nie cechowała perfekcyjność. Ruch nadal szukał swojej akcji, ale trudno było im przedrzeć się przez pomoc, która dobrze zorganizowana po chwili odbierała piłki. W 28. minucie Warzycha odzyskał piłkę, wygrywając pojedynek powietrzny, przejął futbolówkę, dośrodkował nisko po ziemi, wybiegł zza Pawłowskiego i Tomljenovica Kiła i wysunął jeszcze nogę do toczącej się piłki. Vuko bez szans przy szybkim wtargnięciu lewego pomocnika w pole karne. Zakończyło się golem dla Śląska. Ruch znajdował się w trudnym położeniu, jeżeli jeszcze myślał o zdobyczy punktowej.

W drugiej części gry zaczęli o wiele lepiej. Sporo podań w środkowej strefie przejmował Petrov, po czym piłkę szybko kierował w kierunku napastników. Szybko do tego pomocnika doskakiwali Mazurek i Malinowski. W 54. minucie do akcji wyszedł Toukam, ale pogubił się nieco w polu karnym, by oddać zbyt lekki strzał dla Pałysa. Widzieliśmy w końcu ten Ruch, który świetnie przemieszczał piłkę ze skrzydła na drugą stronę. Do akcji włączył się odważnie Grubesic po podaniu od Toukama. Jednak musiał poczekać na kolegów, a w tym czasie większość zespołu Śląska przesuwała się na własną połowę. W 60. minucie znakomita sytuacja po zagraniu górą Zielińskiego. Piłka zza głów obrońców wprost pod nogi Toukama, który mocno przyłożył, ale wybronił to Pałys w jak najlepszy sposób, wybiciem do boku. Piłkarzom chciało się grać, natomiast Śląsk głównie koncentrował się na defensywie, wyprowadzając od czasu do czasu jakieś kontry. Grali momentami na czas, a gdy wywalczyli w 68. minucie rzut rożny to nie kwapili się do jego wykonania. W 75. minucie kolejna szansa, tym razem podawał Sodje do Toukama, a napastnik Lecha skierował piłkę nad poprzeczką. W 83. minucie Jasiński ruszył lewym skrzydłem, obrońcy wracali, ale pomocnik Niebieskich podał dokładnie do wybiegającego do boku Fernandesa, który zdecydował się na strzał z ostrego kąta i wpakował piłkę do siatki. Była jeszcze nadzieja na remis. Jednak to Śląsk utrzymywał się znacznie dłużej przy piłce, co wykorzystywali, kradnąc cenne sekundy. W 86. minucie w pole karne niespodziewanie wbiegł Obem, ale skutecznie powstrzymał go K. Dziubiński. W 89. minucie piłkę na rzut wolny w lewej strefie boiska ustawił Matheus, ale jego dośrodkowanie wyglądało bardziej na strzał, a piłka minęła prawy słupek bramki o kilka metrów. Ostatecznie Ruch przegrał, ale po ambitnej walce z lepszym przeciwnikiem. Tak wynika z przebiegu dzisiejszego spotkania.

 

Śląsk Wrocław – Ruch Chorzów 2:1

10’ Małkowski 1:0

28’ Kiła 2:0

83’ Fernandes 2:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Mariusz Trofimiec

Widzów: 7590

 

 

 

Piast Gliwice – Wisła Kraków

 

Trener Piasta jakby nieco podłamany ostatnimi wynikami nie chciał rozmawiać z mediami. Chyba nie upatrywał szansy w spotkaniu z Wisłą, której zawodnicy spokojni wyszli na rozgrzewkę, a w wywiadach wypowiadali się bardzo pewnie. Dlatego gracze Piasta odmówili podejścia do mikrofonu, koncentrowali się na każdym kolejnym spotkaniu i dziś wyraźnie nie liczyła się dla nich ranga rywali.

Sędzia zagwizdał po raz pierwszy, na indywidualną akcję liczył Kokoszka, ale ostro w jego nogi wszedł Łągiewka. Według sędziego czysto odebrana piłka. Ofensywny pomocnik ruszył do przodu, mając sporo przestrzeni przed sobą. Podanie do Sapeli jednak było zbyt niedokładne. Zawodnicy Piasta mieli pomysł, by skierować kolejne podanie do wybiegającego Georgieva, ale wszystko spaliło na panewce. Pressing Wisły był na tyle intensywny, że łatwo było wyprowadzić z równowagi graczy Piasta. Zawodnicy Białej Gwiazdy również z biegiem czasu szukali pomysłu na zagranie w kierunku napastników. Pozostawało długie podanie do przodu, jednak obrońcy gospodarzy zachowywali się bardzo dobrze i wybijali piłkę do przodu albo na aut. W 4. minucie wydawało się, że Kalinic będzie miał świetną okazję do strzału, ale odważnie wszedł Górski, który popisał się agresywnym odbiorem. Niesamowita sytuacja w 10. minucie, kiedy Soares holował piłkę, by nagle... wybić ją na aut. Babangida tylko uśmiechnął się pod nosem. W 14. minucie pierwsza składna akcja Wiślaków, którzy zakończyli wszystko dośrodkowaniem, a głową uderzał Bekas, ale został zablokowany. W 20. minucie Broź bardzo odważnie ruszył do przodu po podaniu od Kokoszki, z poświęceniem zagrał do Ivanovskiego, który został zmuszony do zbiegnięcia do boku w polu karnym, po chwili mocny strzał z ostrego kąta, znakomicie broni Owczarek wybiciem na rzut rożny! Czubkami palców sięgnął tę piłkę. W 24. minucie dobre zagranie Mapfumo w pole karne do Brozia, ale na posterunku Pawlak, który kiksuje i piłka ląduje za linią końcową. Rzut rożny dla gości, jednak słabo zagrywał Bekas, piłkę sięgnął Owczarek. W 44. minucie skuteczna interwencja Cesara, który wytrącił z równowagi Łągiewkę. Ponownie się rozpędzał. Szymański chciał szybkiej kontry, ale jego podanie i Soaresa chwilę potem zablokował Kudela. Mocne starcie dwóch ekip. Na razie Wisła przeważa, ale brakuje klarownych sytuacji. Trener Piasta ma powody do zadowolenia.

W 47. minucie ostry wślizg Babangidy, ale nie trafił na szczęście w nogi Mapfumo, który dalej rajdował lewą stroną, podał w pole karne do Bekasa, a ten uderzył z najbliższej odległości prosto w Owczarka. Bramkarz jakimś cudem wybronił. Sędzia jeszcze pokazał pozycję spaloną. W powietrzu górowali Wiślacy, by po chwili wykopać piłkę daleko do przodu, gdzie brakowało napastników. W 53. minucie znakomita okazja Piasta. Zagrywa Łągiewka w pole karne za Cesara, który dopiero startował do powrotu, wybiegł Chamera, mocny strzał obok Gulbrandsena... słupek! Jednak tym razem również pozycja spalona skrzydłowego Piasta. Kontrowersyjna decyzja. W 60. minucie prosta sytuacja Wisły po wybiciu Gulbrandsena. Piłkę przejął Kokoszka po walce w powietrzu, zagrał prosto w pole karne na aferę do Brozia, który dotknął piłki, by minąć jeszcze Pawlaka, mocne uderzenie po ziemi i goool! Wisła na prowadzeniu. Piast do tej pory grał bardzo dobrze, jednak w ostatnich spotkaniach po straconych bramkach opadał z sił. W 65. minucie kolejna sytuacja gości, dogranie z prawej strony Ivanovskiego w pole karne, bardzo miękka piłka, uderzał głową Soares, ale był dobrze blokowany przez Nowaka, dlatego bramkarz chwycił futbolówkę. Bardzo niedokładne podania Wiślaków na ich własnej połowie mogły się zemścić. Kokoszka zagrał do... Babangidy, który zdecydował się na uderzenie z dystansu, ale wysoko nad poprzeczką. W 70. minucie Ivanovski miał szansę na podwyższenie wyniku, ale wytrącił go z równowagi Kaciczak i uderzył bardzo niecelnie. Wiślacy w ostatnim kwadransie próbowali zachować ten wynik i zdobyć trzy punkty, ale wiadomo jak kończą się takie inicjatywy. W 84. minucie lewym skrzydłem ruszył Chamera, nie był kryty przy tej szerokiej grze Piasta. Dograł w pole karne, gdzie przy Rogalskim stał Mapfumo, ale lewy obrońca dopuścił do tego, by napastnik gospodarzy lekko musnął piłkę, a ta wpadła do siatki zaskoczonego Gulbrandsena. W takim momencie taka strata! Mieli kilka minut na ponowne wyjście na prowadzenie, ale zawodnicy wyglądali na bardziej przytłoczonych tą stratą. Nie mieli pomysłu na wykończenie akcji. Wyraźnie pobudzeni gracze trenera Markowskiego radzili sobie w pojedynkach jeden na jeden. Ostatni gwizdek po trzech minutach doliczenia i spora strata punktów Wiślaków, natomiast cenny punkt dla Gliwiczan.

 

Piast Gliwice – Wisła Kraków 1:1

60’ Broź 0:1

84’ Rogalski 1:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Włodzimierz Bartos

Widzów: 3531

 

 

Tabela Polska Ekstraklasa (20/30)

 

 

Najlepsza Jedenastka 20. Kolejki Polskiej Ekstraklasy:

Hristov (Jagiellonia) – Klimek (Zagłębie, 3), Ekblad (Polonia B.), Bekric (Lech, 2), Kościukiewicz (Cracovia, 2) – Malaj (Arka), Kiła (Śląsk, 2), Mikołajczak (GKS, 2), Pocrnjic (Cracovia, 2) – Flavio (Arka), Kozlyuk (Zagłębie)

 

 

Najlepsi strzelcy:

Fernandez (Odra) 14 goli

Kowalczyk (Legia) 13 goli

R. Wójcik (Lech) 13 goli

Angeleski (Zagłębie) 12 goli

Vega (Jagiellonia) 12 goli

Nunes (Korona) 12 goli

Zarytskyi (GKS) 10 goli

Małkowski (Śląsk) 10 goli

 

 

Najlepsi asystenci:

Małkowski (Śląsk) 12 asyst

Giel (Jagiellonia) 11 asyst

Adamus (Lech) 10 asyst

Fernandez (Odra) 10 asyst

Zarytskyi (GKS) 10 asyst

Malaj (Arka) 8 asyst

Fernandez (Legia) 8 asyst

 

 

Najbliższa kolejka:

 

12. marca, piątek

17:45 GKS Bełchatów – Cracovia

20:00 Ruch Chorzów – Lech Poznań

 

13. marca, sobota

14:45 Polonia Bytom – Śląsk Wrocław

17:00 Odra Wodzisław – Jagiellonia Białystok

17:45 Wisła Kraków – Lechia Gdańsk

19:15 Korona Kielce – Polonia Warszawa

 

14. marca, niedziela

14:45 Arka Gdynia – Zagłębie Lubin

17:00 Legia Warszawa – Piast Gliwice

 

 

 

Kontuzje - składy do soboty do 20:00. Jak będą w piątek o 22 od wszystkich osób, które podają składy to rozegram w piątek.

Odnośnik do komentarza

Piotr Tkaczyk, Polonia Warszawa

 

Niestety z różnych względów ostatnio miałem ograniczony czas i dostęp do drużyny. Jednak to co zrobili w tym meczu piłkarze, to skandal. Jakieś zmiany na pewno nastąpią. W późniejszym czasie też zostanie zwołana konferencja na której wyjaśnię moją ograniczoną aktywność i odpowiem na wszystkie pytania dziennikarzy.

Odnośnik do komentarza

Michał Moniuszko, Lechia Gdańsk

 

1. Nie wiem, co o tym sądzić. Wedle wszelkich prawideł derby z Gdynią powinniśmy wygrać. Wygrać wysoko. Lechia ma lepszych piłkarzy, kibiców i oczywiście lepszego trenera. Niestety czasem tak bywa, że nawet Barcelona wygrywa z Realem, Everton z LFC, a Legia Warszawa ze Stalą Sanok. Cóż, futbol bywa okrutny...

 

2. ...i z tym się umiem pogodzić, gorzej z dyspozycją pana Marciniaka, który właściwie rozwalił nam spotkanie. 12 fauli naszych i 14 inszych. W kartkach zerozeryzm. A jak było naprawdę, każdy widział. Woźniak z Owczarkiem ledwo doturlali się do końcowego gwizdka. Skopani, opluci... I brak kartek? Brawo, panie Marciniak...

 

3. Za tydzień trzeba zwyciężyć. Na boisku nie będzie przyjaźni. Zgoda z Wisłą? Chyba na grillu, po meczu. Ale pana Skurę bardzo szanuję.

Odnośnik do komentarza

Paweł Laskosz - Cracovia Kraków

 

Ręce same składają się do oklasków. Znów zwyciężamy, znów pewnie i wciąż utrzymujemy się w ścisłej czołówce ligi. Bardzo cieszy to że moi podopieczni pokazali charakter po stracie bramki i szybko ruszyli do odrabiania strat. Zaskakuje wciąż Pocrnjic, którego w tym meczu ustawiłem na pozycji rozgrywającego - pokazał, że i na tej pozycji potrafi wręcz błyszczeć. Jestem pewien, że będzie jednym z objawień rundy wiosennej, bo to co obecnie pokazuje na boisku wręcz rzuca na kolana. Przed nami trudne starcie z GKS Bełchatów... Jestem jednak dobrej myśli i to mimo urazu Eze, który wyleciał nam ze składu na dobry miesiąc. Jest to duże osłabienie, mam jednak nadzieję, że rezerwowi pokażą że i na nich można liczyć.

Odnośnik do komentarza

Damian Organek, Ruch Chorzów

Niestety, zawiodła nas całkowicie lewe skrzydło. Macarie nie stwarzał zagrożenia dla rywali, a Dylewski miał słabszy mecz i pozwolił na zbyt dużo skrzydłowemu, którego miał pilnować. W dodatku Tomljenović również zawiódł i nie nadążał za napastnikami Śląska. W drugiej połowie się nieco poprawiliśmy, ale jedynie prawa strona coś potrafiła zdziałać. Dopiero wprowadzenie Jasińskiego za rozczarowującego Rumuna wprowadziło ożywienie również przy przeciwnej linii boiska.

Trzeba uczciwie przyznać, że wrocławianie byli drużyną lepszą. Oddali więcej strzałów, do przerwy zdążyli wbić nam 2 gole, a w drugiej odsłonie spotkanie skupili się jedynie na obronie korzystnego rezultatu. Nam udało się odpowiedzieć jedynie bramką Fernandesa, w dodatku w samej końcówce spotkania i na remis zabrakło czasu.

Teraz gramy u siebie z Lechem i musimy im urwać punkty, aby nie spaść do drugiej połówki tabeli, czego nikt w Chorzowie nie chce.

Odnośnik do komentarza

Daniel Kowalczyk, Zagłębie Lubin

 

Nareszcie udało się wygrać i to nie z byle jakim rywalem. Bełchatowianie są bardzo nieprzewidywalną drużyną.

Byliśmy minimalnie lepsi i skuteczniejsi i to wystarczyło do zwycięstwa. Obok meczu przeszedł Angeleski, ale świetnie zastąpił go Kozlyuk, strzelając dwa gole. Słabo spisała się nasza linia obrony i tam będziemy musieli dużo poprawić, by liczyć się w walce o puchary. Teraz wyjeżdżamy do Gdyni na mecz z Arką, która w tej kolejce zdeklasowała Lechię Gdańsk. Nie będzie to łatwy pojedynek, ale znam kilka słabości rywala i postaram się je przekazać moim podopiecznym.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...