Skocz do zawartości

Magazyn Polska Ekstraklasa


Escort

Rekomendowane odpowiedzi

Piłkarz Miesiąca Polskiej Ekstraklasy – Listopad:

1. Aleksandar Angeleski (Zagłębie Lubin)

2. Dusan Miljkovic (Legia Warszawa)

3. Grzegorz Łoszakiewicz (Polonia Warszawa)

 

 

Bramka Listopada:

1. Fernando Fernandez (Odra Wodzisław) z GKSem Bełchatów na 1:0

2. Vitalyi Zarytskyi (GKS Bełchatów) z Wisłą Kraków na 2:1

3. Radosław Zając (GKS Bełchatów) z Wisłą Kraków na 1:1

 

 

Menadżer Miesiąca Polskiej Ekstraklasy – Listopad:

1. Krystian Grzelak, Grzelo (Legia Warszawa)

2. Marco Polo, Fenomen (Śląsk Wrocław)

3. Paweł Laskosz, Peedro (Cracovia)

 

 

Najbardziej starający się menadżer w ramach opowiadania MPE – Listopad:

Ten miesiąc nieoczekiwanie był bardzo udany. Może dlatego, bo większość drużyn grała zaledwie trzy spotkania na przestrzeni listopada. Również z tego powodu do zdobycia była nieco mniejsza pula punktów przez poszczególnych trenerów. Najlepiej prezentowali się Grzelo (10pkt) i Peedro (10pkt). Tuż za nimi uplasowali się Kinas (9pkt), gilik (9pkt), Counter (8pkt), daniel90 (8pkt), marshall (8pkt), Texas (8pkt), Fenomen (8pkt). Jestem zadowolony z postawy praktycznie wszystkich, gdyż pozostali nie odstawali od stawki: demrenfaris (7pkt), Ronin (7pkt), Mr Dawid (6pkt), Lucas (6pkt), Icon (5pkt). Nieco więcej mogę wymagać od Buffu, który w tym miesiącu jakby nieco przycichł, ale udało się uzyskać sześć oczek. Nowy trener – Priest (4pkt) nie powinien podlegać ogólnej ocenie.

W sumie mogę być bardzo, bardzo zadowolony. Prawie wszyscy trenerzy podają już jedenastki, są na bieżąco z klubem, dodatkowo już z 14 trenerami ustaliłem okres przygotowawczy, z czego jestem jeszcze bardziej szczęśliwy.

 

Teraz natomiast otrzymałem tylko sześć składów na dzisiejszą kolejkę.

Odnośnik do komentarza

Dawid Białek, GKS Bełchatów:

 

To co moi zawodnicy zrobili w meczu z Odrą to po prostu frajerstwo. W przeciwieństwie do tego co mówił trener Odry, mieliśmy zdecydowaną przewage. W sytuacjach stuprocentowych było 9-2 dla nas, gdybyśmy mieli troche szczęścia, to mecz mógł zakończyć się dwucyfrówką. Szczęścia zabrakło, fenomenalnie dla Odry zagrał Fernandez, no i swkończyło się 3:3. Zdziwię się jeśli Odra zatrzyma tego zawodnika na dłużej.

Gdyby nie nasze zwykłe frajerstwo, to już praktycznie moglibyśmy świętować utrzymanie i koncentrować się na Pucharze Polski, co było moim celem od początku. Nie udało się, trzeba będzie wygrać jeszcze kilka spotkań.

Odnośnik do komentarza

Łukasz Grabowski, Arka Gdynia

 

Niestety tym razem nie udało nam się wygrać z Legią. Nie zdobyliśmy nawet punktu, ale Legia to bardzo wymagający przeciwnik, aktualny lider naszej Ekstraklasy. Mam nadzieję, że w następym spotkaniu zdobędziemy punkty i dobrze pożegnamy się z 2009 rokiem, który w sumie jest dla nas udany. Mieliśmy zajmować miejsca spadkowe, a nad 15. w ligowej tabeli Piastem mamy 5. punktów przewagi. W następnej kolejce gramy ze świetnie spisującą się w tym sezonie Odrą, ale zagramy ten mecz u siebie i liczę na przynajmniej remis w tej potyczce.

 

 

Odnośnik do komentarza

Maciej Markowski, Piast Gliwice:

Niestety w meczu, który mieliśmy wygrać, jedynie zremisowaliśmy. Spotkanie było wyrównane, z małą przewagą Polonii Bytom. Następny mecz gramy z Koroną Kielce na wyjeździe. Na pewno nie będzie on dla nas łatwy. Zagramy nową taktykę. Mam nadzieję, że dzięki niej nasza gra będzie wyglądała lepiej niż wcześniej. Mam niestety złą wiadomość dla naszych kibiców. Nie zagra Georgiev, który doznał kontuzji - ma nadwyrężony nadgarstek. Zmieni go Mateusz Rogalski. Szkoda, że rundę jesienną kończymy bez Geogrgieva, jednego z naszych najlepszych zawodników. Jednak myślę, że bez niego także mamy szansę na punkty.

Odnośnik do komentarza

Humory prezesów

 

W różnych klubach panują całkiem inne humory związane z aktualnymi wynikami lub pozycją ligową. Zdecydowaliśmy się nieco przeanalizować aktualną sytuację i spojrzeć głębiej w zakątki poszczególnych miast.

 

Kraków.

Wielkie apetyty na mistrzostwo. Właściciel klubu nie pojawił się wraz z prezesem na drugiej połowie spotkania z Lechem Poznań. Trener Skura może czuć się w pewien sposób zagrożony. Po porażkach na początku sezonu z Lechem i Legią nikt nie pamiętał o zdobytym Superpucharze w konfrontacji z Kolejorzem. Postawiono jeden cel – zemsta. Pierwsze podejście nieudane – 0:4 z Lechem i totalna kompromitacja na boisku rywala. Teraz trener musi odkupić swoje winy i wygrać z Legią, bo inaczej w razie porażki Wojskowi odskoczą na niebezpieczną odległość trzech punktów mając lepszy bilans bezpośrednich spotkań. Zawodnicy przy pytaniach jedynie wzruszają ramionami, jakby jeszcze nie dowierzali temu, co się stało kilka dni temu. Na pierwszych stronach krakowskich gazet za porażkę obwinia się głównie trenera Skurę oraz piłkarzy Wasilewskiego, Kokoszkę, Szymańskiego oraz Cukovica. To na nich spoczywa odpowiedzialność wygrywania. Wszyscy zawiedli. W Krakowie coraz więcej mówi się na temat rewelacji rozgrywek – Cracovii. Rywale Białej Gwiazdy mają lepsze humory, gdyż stawiane przed sezonem celem nijak mają się do osiąganych rezultatów. Przy ulicy Kałuży panuje znakomita atmosfera. Trener Laskosz wlał w zawodników wiarę w zwyciężanie, a to co zrobili z Polonią przekroczyło wszelkie najśmielsze oczekiwania. Największym problemem i tak będzie ściągnięcie klasowego środkowego obrońcy, gdyż mało kto jest zainteresowany grą w Cracovii. Sieć skautingowa Pasów rozwija się w zastraszającym tempie, jednak w klubie potrzeba właśnie wzmocnienia na tej pozycji, by móc powalczyć nawet o... mistrzostwo. Szkoleniowiec może spać spokojnie. Natomiast działacze obawiają się, że jeden z silniejszych klubów niedługo zgarnie im trenera ze stanowiska.

 

Warszawa.

Sytuacja wydaje się być podobna. Z jednej strony miasta panuje zadowolenie. Po ostatnich świetnych wynikach Legii na trenera Grzelaka już 1. grudnia czekała nagroda na najlepszego menadżera miesiąca. W czterech meczach zdobyte 12 punktów z bilansem bramkowym 12:5, dzięki czemu Wojskowi wracają do gry. Przed nimi ostatni mecz w tym roku z Wisłą, która znajduje się w coraz głębszym kryzysie. Nowy, niedoświadczony trener Legii, Krystian Grzelak, po spotkaniu z Arką został poklepany po plecach przez prezesa Piotra Jałochę. Pełne poparcie ze strony zarządu. Kibice liczą, że ich klub rzeczywiście jest w stanie powalczyć o mistrzostwo.

Całkiem inne nastroje panują przy Konwiktorskiej. Nikt nie klepie trenera Demkowicza, nikt go nie wspiera. Wręcz przeciwnie – wszyscy oczekują, że on będzie tym wielkim motywatorem dla piłkarzy, którzy jakby zatracili się poprzez ostatnie porażki. Po przegranych z Zagłębiem i klęską z Cracovią muszą stanąć do walki z Lechem na własnym terytorium. Kibice jakoś nie kwapią się do wsparcia własnych zawodników. Jakby wliczyli kolejną stratę punktów. Presja narasta, pomimo że trener dopiero niedawno został zatrudniony. W Polonii zawsze brakowało cierpliwości ze strony głównie właściciela klubowego.

 

Poznań.

Pomimo wygranej nadal od trenera Szymandery wymaga się nieco więcej. Niższa pozycja ligowa nie jest mile widziana wśród zarządu, jednak kibice ciągle wierzą w sukces jakim ma być zdobycie mistrzostwa Polski. Szkoleniowiec zarządził czystki w klubie i wkrótce wielu młodych zawodników pożegna się z klubem z Bułgarskiej. W klubie również dysponują budżetem rzędu 600 tysięcy euro, jednak wszyscy zastanawiają się jakie wzmocnienia będą potrzebne. W zimie mogą pojawić się oferty za najlepszych piłkarzy, a w takiej kolejności będzie potrzeba następców.

 

Wrocław.

Nikt nie spodziewał się tak zażartej walki o mistrzostwo. Jednak w zimie będzie jeszcze trudniejsza walka – o utrzymanie aktualnych graczy w klubie. Warzycha już po meczach reprezentacji nieco narzekał, że czas na zmiany klubowe. Po rozmowie z trenerem nie mówił już o zmianie barw, a jedynie koncentrował się na kolejnych występach w ramach Ekstraklasy. Poza tym nazwiska Kiły, Małkowskiego oraz Mazurka już są wymieniane za granicami kraju. Wielu z nich teraz mogłoby spokojnie znaleźć nowego pracodawcę. Śląsk będzie mógł zarobić, jednak zarząd, zadowolony z ostatnich wyników, zamierza pomóc trenerowi utrzymać zawodników co najmniej do końca sezonu.

 

Bytom.

Nowy trener, Michał Karpiński, nie został jeszcze oceniony przez aktualny zarząd, jednak oczekiwania są o wiele większe, a zespół w dalszym ciągu nie poprawił swego stylu. W ostatnim meczu z Piastem piłkarze zaprezentowali bardzo niski, w konsekwencji tracąc cenne dwa punkty. Walka o utrzymanie staje się coraz trudniejszym wyzwaniem, a zarząd liczył na środek tabeli. Brakuje pieniędzy na znaczne wzmocnienia. Sprzedaż Koubka pozwoli na wydanie jedynie ok. 70 tys. euro. Póki co, o zmianie szkoleniowca nie ma mowy, praktycznie do końca sezonu.

 

Gliwice.

Sytuacja podobna z drobnymi szczegółami. Mniejsza ilość punktów, jeszcze mniejszy dostępny budżet transferowy. Klub nie ma najlepszej sytuacji finansowej, dlatego ciężko mówić o pieniądzach, które będą przeznaczone na zakupy nowych graczy. Trener chciałby zatrzymać wypożyczonego Georgieva, jednak warunkiem tego musi być utrzymanie w lidze. Piast zamierza postawić na wiosnę właśnie na wypożyczenia z innych klubów. Trener Markowski na razie w dalszym ciągu cieszy się zaufaniem zarządu, jednak nie wiadomo ile jeszcze pozostało mu czasu przy kolejnych słabszych wynikach.

 

Sytuacje w innych miastach wydają się być stabilne, bo trenerzy albo pracują na swoim optymalnym poziomie albo po prostu zostali zatrudnieni nowi z nowym kredytem zaufania.

 

 

 

Nowi trenerzy w polskim środowisku

 

Świeżacy – tak niektórzy określają nowych trenerów, którzy dopiero co podjęli się pracy w Ekstraklasie. Niektórzy bardzo wyciszeni, spokojni, inni bardzo burzliwi, gotowi pójść w ogień za piłkarzami i też na wojnę z dziennikarzami.

 

Dokładnie pojawiło się na horyzoncie dziewięciu nowych szkoleniowców. Ścisła czołówka trenerów znana jest jeszcze sprzed kilku lat, kiedy to w sezonie 2005/2006 mistrzostwo wywalczyła Legia pod wodzą trenera Gębskiego, który szybko uciekł za granicę. Należą do niej między innymi trenerzy Laskosz (Cracovia), Polo (ex-GKS, Śląsk), Skura (ex-Lech, Wisła K.) czy Kubiniok (ex-Górnik Zabrze, ex-Wisła K., aktualnie Odra Wodzisław). Do tego grona pukają inne znane osobistości – szkoleniowcy Szymandera (Lech Poznań), Gil (Korona) czy Organek (Ruch).

Na froncie przyszło nam do poznania nowych twarzy. Najbardziej zaskoczył ten, który miał najwięcej czasu na pracę, bo praktycznie od początku sezonu. Mowa o trenerze Kowalczyku, który miał za zadanie utrzymać Zagłębie w środkowej strefie tabeli, a jednak na razie wraz z zawodnikami toczy walkę o najwyższe lokaty. Od początku tego sezonu pracę podjęli trenerzy Grabowski oraz Markowski. Na pewno pierwszy z nich lepiej sobie radzi, lecz trzeba przyznać, że dysponuje również lepszym zespołem pod względem umiejętności. Trener Grzelak zapewne ze względu na zajmowane pierwsze miejsce chciałby znaleźć się wśród wymienionych najlepszych polskich trenerów, jednak na to trzeba solidnie zapracować. Póki co, Legia ma lidera, jednak przez te 16 kolejek bardzo dużo się działo przy Łazienkowskiej z Grzelakiem w roli głównej.

Kilka nowych twarzy pojawiło się w połowie sezonu. Mieli niewiele czasu na pokazanie się, jednak jeśli chodzi o zaangażowanie to trenerzy Karpiński (Polonia B.) i niespodziewanie Prokop (Jaga) biją na głowę pozostałych. Wiele czasu poświęcają na swoje ekipy i wierzą, że przyniesie to oczekiwane efekty. Trener Białek, który objął GKS Bełchatów na razie zaskoczył zwycięstwem z Wisłą. Jego drużyna pnie się do góry, co tylko pokazuje, że jest w stanie wyciągnąć klub z kryzysu. W polskim środowisku pojawił się trener Moniuszko, który znany jest z mocnego słowa do mikrofonu jak i z braku wiedzy o europejskich rozgrywkach. Największą niespodzianką i jednocześnie osiągnięciem na pewno było zwycięstwo nad Niebieskimi. Jeśli będzie urywał punkty silniejszym zespołom to utrzymanie nie stanie się problemem dla Lechii. Ostatnim kąskiem jest trener Demkowicz, który tak dobrze się zapowiadał, jednak powoli zaczyna popełniać błędy swojego poprzednika, Kucharskiego. Brakuje mu samozaparcia, siły, wiary w swój własny zespół, dlatego przed tym trenerem jest droga zablokowana, jeśli chodzi o zostanie kimś wielkim w Ekstraklasie.

Podsumowując, w polskiej lidze pojawiło się kilka ciekawych twarzy, jednak jedni zawodzą – jak Międlar czy Miśkiewicz, o których nie warto wspominać nic więcej – a inni naprawdę solidnie pracują na powierzonych im stanowiskach o wyznaczone cele.

 

Odnośnik do komentarza

- Magazyn Polska Ekstraklasa. Witamy bardzo serdecznie.

- Już w ten ostatni wieczór w tym roku.

- Andrzej Twarowski.

- I Tomek Smokowski.

- Dobry wieczór. A naszymi dzisiejszymi gośćmi są: prezes Lecha Poznań, Wojciech Żebrowski.

- Dobry wieczór.

- Oraz stali eksperci, Tomek Wieszczycki i Grzesiek Mielcarski.

- Dobry wieczór.

- Witam.

- Panowie, 17. kolejka za nami. Sporo emocji, nie możemy narzekać, że poziom ligi spada w zastraszającym tempie, bo nagle ujawniają się znakomici piłkarze, którzy zdecydowanie podnoszą rangę naszej ligi. Mamy kilka znakomitych spotkań na jedną kolejkę, co jest niebywałe. Grzesiek?

- Ja bym uznał, że dopiero europejskie puchary pokażą na czym stoją nasze kluby. Oby jak najmniej osłabień, bo wiemy, że zbliża się okienko zimowe i potem letnie. Musimy trzymać zawodników w ryzach, zapewniać im solidne warunki kontraktowe, tutaj pan Wojciech się uśmiecha, pewnie w niektórych przypadkach jest to po prostu niemożliwe. Ja się nie dziwię, bo zawodnicy pragną się rozwijać, a na pewno za granicą będą mieli lepsze ku temu warunki.

- Tomek, mieliśmy kilka hitów nawet w tej kolejce. Jak wrażenia na przykład z piątku?

- Myślę, że zaraz będziemy dokładnie omawiać. Ogólnie nie jestem zawiedziony, widziałem kilka zagrań taktycznych, kilka wpadek trenerów, brak asekuracji ze strony doświadczonych obrońców. Naprawdę można wyciągnąć mnóstwo wniosków, a trenerzy, którzy aktualnie są bez pracy powinni bacznie obserwować naszą ligę, by wiedzieć czym dysponują poszczególne kluby. Jakie są ich atuty, a jakie słabsze strony, bo to da się spokojnie wywnioskować na bieżąco.

- Zaprosiliśmy do studia również prezesa lidera Ekstraklasy. Będziemy sporo rozmawiać o planach transferowych, o poczynaniach na rynku, o zaufaniu z poszczególnymi trenerami i to nie tylko o nastrojach panujących w Poznaniu.

- W końcu liga liczy 16 drużyn, prawda?

- Dobrze, tak więc przejdźmy do pierwszego spotkania. Przed hitem kolejki czekało na nas starcie mocnych drużyn, które czają się gdzieś tam z tyłu tuż za podium. Do Wrocławia przyjechała Cracovia.

 

 

 

Śląsk Wrocław – Cracovia

 

Pojedynek dwóch ligowych przyjaciół. Trenerzy Polo oraz Laskosz zawsze przed meczem jak i po meczu rozchodzili się w przyjaznych nastrojach, akcentując to męskim uściskiem dłoni. Mecz z dodatkowym smaczkiem. Śląsk jest niepokonany u siebie, dotychczas tylko raz zremisował, godne uwagi są stracone do tej pory tylko dwa gole przy osiemnastu strzelonych na własnym terytorium. Ciekawszy wydaje się być fakt, że Cracovia to najlepsza drużyna na wyjazdach. Również mają imponujący bilans, także zapowiadała się znakomita walka obu ekip.

Śląsk ruszył odważnie od pierwszych sekund spotkania. Po pewnym czasie spędzonym na lewej stronie boiska Kiła zdecydował się w końcu na prostopadłe podanie w pole karne za plecy obrońców, skąd wybiegł Małkowski, ale pierwszy do piłki zdążył Nalepa. Po wybiciach bramkarzy w środkowej strefie górowali w powietrzu piłkarze trenera Polo. Wygrywali pojedynki główkowe, dzięki czemu przejmowali piłkę i mogli konstruować kolejne akcje. Bardzo wysoko wysunięta linia obrony zmuszała Cracovię do pozostania na własnej połówce całym zespołem. W 7. minucie po wymianie mnóstwa podań w pole karne zdecydował się dośrodkować Kołodziejczyk lekkim podbiciem, tam wyskakiwał do piłki Kiła, jednak przegrał pojedynek główkowy z Kościukiewiczem, który wyratował drużynę. Chwilę potem Kiła ponownie znalazł się przy piłce dzięki pressingowi, jaki wywierał jego zespół na rywalu. Podał w pole karne, gdzie wybiegł niekryty Małkowski, jednak jego uderzenie tym razem minimalnie minęło lewy słupek. Nalepa miał sporo szczęścia. W 10. minucie następna sytuacja gospodarzy, jednak tym razem po długim podaniu Warzychy Kiła znajdował się na pozycji spalonej i jedynie napędził stracha mocnym uderzeniem w słupek. Cracovia solidnie się broniła do czasu 16. minuty, kiedy ponownie Śląsk ruszał z kolejną akcją. Warzycha ruszył prawą flanką, wyprzedził jednocześnie Osucha, dośrodkował na dłuższy słupek, tam do piłki wyskakiwał Zawadzki, który dobrze krył Kiłę. Lewoskrzydłowy dotknął piłkę ręką... i ta wpadła do siatki! Sędzia uznał, że odbiła się od ciała zawodnika, jednak na powtórkach doskonale widać, że piłkarz Śląska pomógł sobie ręką i dał prowadzenie. Prawy obrońca Pasów jeszcze wykłócał się u sędziego, jednak bezskutecznie. Po chwili Biskup prędko ruszył lewą stroną, jeszcze odegrał do Nowaka, a ten próbował lobować Pałysa, czym zaskoczył golkipera gospodarzy, jednak piłka ugrzęzła jedynie na górnej siatce. W 30. minucie kolejna sytuacja Śląska, tym razem Mazurek wprowadził w pole karne Małkowskiego prostopadłym podaniem, napastnik wpadł jak szalony, jednak szybko został powstrzymany przed oddaniem strzału przez Zawadzkiego, który wybił piłkę ostatecznie na rzut rożny. W 35. minucie z rzutu wolnego strzału próbował Piątek, ale niecelnie. Do przerwy prowadzenie Śląska po kontrowersyjnej bramce.

Drugą połowę zaczął Górecki strzałem z dystansu, jednak również niecelnie jak jego kolega podczas pierwszej części gry. Powoli goście zaczynali przeważać nad przeciwnikiem. Chcieli spędzać jak najwięcej czasu na połowie rywala, przy okazji wymieniając sporą ilość podań, by nie dać Śląskowi pola do ataku. Szybka kontra w 54. minucie mogła zaskoczyć Cracovię, jednak po strzale Warzychy piłkę wyłapał Nalepa i ponownie wprowadził do gry. Cracovia musiała odrabiać straty. Bardzo słaby występ Lenarta. Na boisku pojawił się Brkovic, którego wejście było kluczowe dla rozwoju wypadków. W 58. minucie doszedł do pierwszej sytuacji podbramkowej po podaniu od Michniewicza, jednak jego uderzenie zostało wybronione przez Pałysa. W 62. minucie kolejna sytuacja Cracovii, ale niezakończona strzałem. Boisko opuścił przemęczony Michniewicz. Wasilewski wiedział kiedy wejść w dobrą sytuację, bowiem w 68. minucie znalazł się przy dwóch środkowych pomocnikach Śląska, ci nie zdołali go powstrzymać, odegrał ryzykownie pomiędzy obrońców, wybiegł do piłki Brkovic, oddał ryzykowny strzał już z poziomu pola karnego, trafił w sam narożnik bramki! Cracovia zdołała wyrównać. Drużyny jakby siadły kondycyjnie przez kolejne minuty, gdyż ani Śląsk ani tym bardziej goście nie potrafili stworzyć sobie dogodnych sytuacji i jedynie cieszyli się wymianą piłki. W 86. minucie z dystansu uderzał Kołodziejczyk, ale trafił w ustawiony mur. Po kolejnym dośrodkowaniu piłkę wybili obrońcy Pasów, kolejny faul przed polem karnym. Tym razem piłkę ustawił Warzycha, który trafił prosto w ręce Nalepy. Ostatecznie remis po przewadze gospodarzy, którzy nie potrafili jakoś przeważyć w ostatecznym rozrachunku i zdołali jedynie zdobyć jeden punkt. Dla Cracovii to kolejne cenne oczko do całkowitego dorobku.

 

Śląsk Wrocław – Cracovia 1:1

16’ Kila 1:0

68’ Brkovic 1:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Stefan Marciniak

Widzów: 8118

 

 

- Jesteśmy po meczu. Skrót chyba zrobił niemałe wrażenie na naszych ekspertach i na gościu.

- Myślę, że po Cracovii mogliśmy się spodziewać poukładanej gry, z mojej strony to było ciekawe spotkanie, które chętnie bym obejrzał jeszcze raz.

- Ale Grzesiek – błąd sędziego, to trzeba przyznać?

- Oczywiście. Takie błędy są wliczone w fach sędziów. Niestety, musimy przyznać tu rację... ewidentna ręka i nie powinno być mowy o golu. Arbiter zauważył zagranie ciałem, nie chciał potem tego komentować, w końcu nie chce być potem ukarany czy coś w tym stylu, bo mógłby się nie przyznać, a także powiedzieć prawdę, przyznać się to błędu, ale nie znamy nawet reakcji PZPNu.

- Tomek, Cracovia rzeczywiście nas zaskoczyła, ale chyba atut Śląska, jakim jest gra na własnym boisku, przerósł zawodników Laskosza?

- Rzeczywiście, muszę się zgodzić, że Śląsk wie gdzie gra. Na swoim podwórku są niesamowicie silni i w tym bym upatrywał szansy walki nawet o mistrzostwo. Dziś tracą jedną z trzech bramek na własnym terenie. Dla mnie to jest niesamowite, naprawdę. Trener Polo pod jakimś względem pokazuje się z dobrej, z tej lepszej strony. Druga strona medalu – wyjazdy Cracovii – są imponujące. Przecież to najlepsza ekipa na wyjeździe. Zdarzyła im się jedna wpadka, ale tylko jedna porażka to niewiele na przestrzeni tych kolejek. No i muszę zaznaczyć – piłkarze trenera Laskosza są gorsi pod względem umiejętności nie tylko od Śląska, co jest oczywistością, ale również od drużyn z dołu tabeli, nawet od Jagiellonii. Jak obserwuję piłkarzy Jagi to ich stać na wielkie wyczyny, ale tam nie ma warunków, no i nie było dobrego trenera, bo nie chcę oceniać szkoleniowca jakim jest Prokop poprzez pryzmat dwóch spotkań, to zdecydowanie za mało.

- Wróćmy do tego Śląska i jego walki o mistrzostwo, co jest realnym celem, prawda Grzesiek?

- No tak. Popieram. Najpierw punkty zaczął tracić Lech, potem Wisła, przyszedł czas na Legię, ponownie zadyszkę złapał Lech czy ostatnio Wisła nie prezentowała się zbyt dobrze. Te ekipy, to główni kandydaci do mistrzostwa. Śląsk od początku sezonu prezentował dobrą równą formę. W tym bym upatrywał szansę na mistrzostwo kraju.

- Ale co z personaliami? Prawdopodobnie kilku zawodników odejdzie za granicę. Ich nie będzie się dało zatrzymać...

- Ale będą fundusze z ich sprzedaży. Można szukać zawodników na polskim rynku. Kilka genialnych posunięć i we Wrocławiu wybudują doskonałą drużynę. Na razie mi brakuje jednego – szerokiej ławki rezerwowych. Wiele klubów ma z tym problem. Również Śląsk, bo tam praktycznie nie ma kto wejść z ławki i wprowadzić coś nowego do gry.

- Cracovia i puchary, jak to brzmi w uszach prezesa klubu z Poznania?

- Na pewno do tego trzeba dojść. Trener Laskosz to mądry szkoleniowiec, my postawiliśmy na Szymanderę i nie żałujemy tej decyzji na pewno, jeśli panu o to chodzi. Każdy z nich ma swoje wady i zalety. Jeśli chodzi o Cracovię to wiemy, że dysponują chyba nieco niższym budżetem transferowym. To trudniejsza sytuacja, ale ciężko im będzie zająć miejsce na podium przy tak mocnej rywalizacji. Mieli walczyć o utrzymanie, i przy tym został. Może to brutalne dla kibiców, ale raczej wymienione kluby wraz ze Śląskiem są w stanie powalczyć o coś więcej niż wspomniana Cracovia.

- Mamy koniec rundy. Chcieliśmy przeanalizować zawodników na poszczególnych pozycjach. Warto skupić się na bramkarzach. Mamy niemały problem w kadrze z obsadą tej pozycji, bo nikt nie gwarantuje odpowiedniego europejskiego poziomu, może poza Krysińskim z Southampton. Tomek?

- Taki jest problem, że w klubach najmocniejszych bronią zagraniczni golkipery. Dla mnie odkryciem może być Marek, ale trener Grzelak bał się postawić na tego piłkarza, może właśnie ze względu na wiek i brak doświadczenia. Na razie powoływani są Witkowski i Malinowski. Moim zdaniem na uwagę zasługuje jeszcze Pałys. I nikt więcej.

- Może jakbyśmy dali polskie obywatelstwo Postolovowi albo Gulbrandsenowi?

- No pogdybać możemy. Brakuje nam takich polskich golkiperów.

- Dobrze, przechodzimy do spotkania hitowego 17. kolejki. Wisła – Legia. Przed meczem z trenerem Skurą rozmawiał jeden z naszych dziennikarzy.

 

Wywiad przedmeczowy z trenerem Skurą (Wisła Kraków):

- Dzień dobry trenerze, jak nastrój przed konfrontacją z Legią Warszawa?

- Nie najgorzej. Po porażce z Lechem odbudowaliśmy się psychicznie i fizycznie. Czujemy całym zespołem głód zwycięstwa i nie rozpamiętujemy niepowodzeń.

- No właśnie, jak to jest, wygrywacie z Arką po znacznej dominacji, by dostać solidne baty od Lecha? Przegrał Pan bardzo prestiżowe spotkanie, dla zarządu, dla kibiców...

- I dla mnie...Jak wszyscy wiedzą spotkania z Lechem są dla mnie szczególnymi meczami. No cóż, myślałem, że dobrze przygotowałem swoich zawodników do spotkania, jednak Lech wypunktował nas w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła. Gratuluję im świetnego spotkania, jednak obiecuję, że następnym razem nasze dyspozycja będzie dużo lepsza.

- To miał być ten następny raz. Jak Pan zareagował na to, że prezes i właściciel szybko ewakuowali się z meczu? Na czym Pan stoi w klubie? Jak się przedstawia zaufanie wobec Pana osoby? Rozmawiał Pan z prezesem?

- Na pewno nie było to miłe, uważam, że jeśli ktoś jest blisko z klubem to powinien mu towarzyszyć nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Póki co mają do mnie zaufanie w klubie, gdyż nadal liczymy się w walce o mistrzostwo Polski, ale porażka z Legią może mocno skomplikować moją sytuację w klubie.

- Krążą plotki przed meczem, że jest Pan skłócony z Ernestem Jetko i dlatego nie gra od dłuższego czasu.

- He he. Fakt, doszło między nami do małej wymiany zdań, ale to w ferworze walki, o żadnym konflikcie nie ma mowy. Ernest jest obecnie w słabszej formie, a my staramy mu się pomóc. Przyjdzie i na niego pora, ale póki co naszymi podstawowymi napastnikami są Ivanovski i Cukovic.

- Czy planuje Pan jakoś zmienić styl gry Wisły, gdyż obecnie Biała Gwiazda gra słabo i nie wykorzystuje potencjału zawodników?

- Tak, wraz ze swoim asystentem pracujemy nad nowym ustawieniem taktycznym. Porażka z Lechem zainspirowała mnie do stworzenia czegoś nowego, czegoś przypominającego grę hiszpańskich klubów. Pierwsze próby nowego ustawienia odbędą się w czasie spotkania z Legią Warszawa, następnie planujemy przepracować z nową taktyką cały okres przygotowawczy, zobaczymy co z tego wyjdzie.

- Ostatnie pytanie - jakich piłkarzy Pan potrzebuje? Mówi się, że dysponuje Pan naprawdę mocnym personalnie składem, a zdarzają się takie kompromitacje jak ta z Lechem czy wcześniej z GKSem Bełchatów.

- Potrzebuje piłkarzy, którzy przez 90 minut będą zapier... pracować na boisku. Wisła jest dosyć mocna personalnie, jednak pod względami psychicznymi trochę im to brakuje. Jest tu skutek tego, że część piłkarzy gra dopiero swój pierwszy sezon w profesjonalnej lidze. Mamy w klubie wykwalifikowaną grupę psychologów, którzy pomagają młodym zawodnikom poradzić sobie ze stresem meczowym. Ja sam staram się wpoić zawodnikom wolę zwycięstwa.

 

 

 

Wisła Kraków – Legia Warszawa

 

Piątkowy hit, który kierował wzrok wielu kibiców właśnie na Sosnowiec około 20:00. Biała Gwiazda, myśląc ciągle o mistrzostwie musi wygrać w pojedynku z liderującą Legią, która dopiero co wskoczyła na najwyższy stopień podium. Piłkarze Grzelaka po znakomitej passie są pewni kolejnego zwycięstwa. Będą musieli uważać, bo Wisła to drużyna o wiele groźniejsza od poprzedników.

Zaczęło się od mocnego uderzenia, a dokładnie starcia w środkowej strefie po kilku sekundach. Przewinił Kokoszka, który za chwilę przepychał się z poszkodowanym Gwatą, który nie mógł zrozumieć decyzji sędziego, że skończyło się jedynie na upomnieniu słownym. Po chwili sytuacja się powtórzyła. Bardzo brzydko zachował się Cukovic, pociągając Fernandeza za koszulkę. Jednak arbiter zamierzał zezwalać na ostrą walkę w tym pojedynku. Nieco panicznie obrona Białej Gwiazdy, ale ostatecznie Zub z Wasilewskim dobrze się uzupełniali. Sędzia oszczędził również Mastelarza po faulu taktycznym w 3. minucie, kiedy do akcji szykowali się zawodnicy Wisły. Pierwszy groźny strzał oddał Bojan Cukovic w 8. minucie po dobrym podaniu od Szymańskiego, jednak uderzył prosto w golkipera, a dla Soleya nie było to żadnym wyzwaniem. W 9. minucie z lewej strony dogrywał Soares, wybiegł do piłki Ivanovski, który dobrze uciekł parze stoperów, uderzył mocno, ale został zablokowany. Wisła od pierwszych minut pokazywała, że walczy dziś o wygraną. W 12. minucie piłkę w pole karne skierował Bekas, jednak w ostatnim momencie podanie na napastników przeciął Gueye. W 15. minucie doskonała wymiana podań pomiędzy piłkarzami Wisły, kibice aż bili brawa z zachwytu, długie podanie Szymańskiego w tempo do Ivanovskiego, ten wybiegł na bramkarza, jednak Soley skutecznie wślizgnął się w nogi rywala. Bez przewinienia. W 23. minucie Kokoszka użył swoich niekonwencjonalnych umiejętności. Całkowicie zaskoczył rywali, gdy zdecydował się podawać górnym technicznym zagraniem. Futbolówka przeleciała nad głowami obrońców, wyszedł do niej Cukovic, który przymierzył mocno, jednak w ostatnim momencie jakimś cudem piłkę na rzut rożny sparował Soley. W 29. minucie Lis wszedł bardzo ofensywnie w sytuację, zagrał do Gwaty, który nie odgrywał już do zbiegającego do boku Kowalczyka, a sam zdecydował się na uderzenie. Jednak paradą popisał się Gulbrandsen, który po chwili doczekał się asekuracji ze strony kolegów. W 37. minucie żółta kartka dla marnego dziś Kowalczyka, który symulował faul, a Zub tak naprawdę nic mu nie zrobił. W 42. minucie rzut z autu z lewej strony, Ivanovski ruszył z piłką, wyszukał w polu karnym prawego pomocnika, dośrodkował idealnie w tempo na głowę Bekasa, który wybiegł przed Skorupskiego i zdecydowanym strzałem głową zmieścił piłkę w siatce. Nieporadność bramkarza w całej sytuacji. Sporo nerwowości wkradło się w poczynania Legionistów, jednak na szczęście mieli 15 minut przerwy.

Wisła nieco poprawiła swój styl gry. Zawodnicy ze środka pomocy wychodzili do piłek jak i schodzili do boku, by zwiększyć nieco przewagę na skrzydłach, jednak miało to poważne konsekwencje, gdyż Legia mogła skorzystać z ataku środkiem pola. Jednak napastnicy gubili się przy podaniach Fernandeza, który miewał różne pomysły. W 50. minucie wydawało się, że Lis wpakuje sobie piłkę do siatki, jednak jego wybicie wyszło na korner. Dośrodkowywał bardzo mocno Bekas. Z pierwszej piłki spróbowali gry Wojskowi, piłka do Miljkovica, który szybko odegrał w pole karne, ale tam strasznie wolno zachowywał się Kowalczyk, który stracił piłkę na rzecz Wasilewskiego. Kluczowe znaczenie dla dalszego przebiegu spotkania miało wejście Popieli za Kowalczyka. Zanim doszło do groźnych sytuacji ze strony gości, atakowała Biała Gwiazda, zacznie przeważając na połowie przeciwnika. Dopiero w 67. minucie doszło do nieznacznych wahań na murawie. Gwata podał pomiędzy dwóch środkowych obrońców Wisły, którzy już nabiegali na Popielę, jednak ten zaryzykował i uderzył w samo okienko. Bramkarz bez szans. Nagle wyrównanie. Piłkarze gospodarzy chyba się nie pozbierali, gdyż w 70. minucie szybka akcja Legii, Miljkovic do Fernandeza, ten w pole karne do Popieli, za napastnikiem podążał Zub, jednak zgubił rywala, a napastnik bez litości ponownie umieścił piłkę w siatce. Wydawało się, że trzy punkty wyślizgnęły się jak mokre mydło. W 73. minucie szansy z dystansu szukał Ivanovski, jednak bardzo niecelnie. W 77. minucie Skorupski stracił piłkę na własnej połowie, przejął Ziółkowski, dograł w pole karne do Jetko, do rywala nie zdążył Gueye, gdyż Ernest szybko oddał strzał po ziemi, Soley ponownie skapitulował. Wisła wyrównała. Ostatnie dziesięć minut bardzo nerwowe, jednak bardziej gubiła się przeważająca Wisła, gdzie przy linii obrony grało trzech napastników i to oni powodowali największe spustoszenie w szeregach rywali. Jednak w 88. minucie sytuacji nie wykorzystał Gwata, którego strzał zatrzymał się na bocznej siatce. Ostatecznie Wisła jedynie zremisowała z Legią. To chyba zbyt mało, by myśleć o mistrzostwie. Jednak ponownie może dojść do zmiany lidera.

 

Wisła Kraków – Legia Warszawa 2:2

42’ Bekas 1:0

67’ Popiela 1:1

70’ Popiela 1:2

77’ Jetko 2:2

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Daniel Stefański

Widzów: 7500

 

 

 

- Kawałek solidnego futbolu, prawda Grzesiu?

- Możemy uznać to spotkanie za udane. Kibice nie mogą narzekać, to wiemy. Zawodnicy w tej kolejce, jak i we wcześniejszych prezentowali się bardzo solidnie. Spotkania na szczycie mają to do siebie, że nie zawsze spełniają oczekiwania, które i tak są wysokie. Momentami mieliśmy przestoje, ale tylko chwilami widzieliśmy jak nikt nie pojawia się do gry, dlatego na skrótach ominęły nas takie przykre momenty.

- Oby piłkarze nie przestali w przyszłym sezonie europejskich pucharów.

- No tak, najpierw niech Wisła z Legią załapie się do nich, bo rywalizacja jest naprawdę ogromna. Mnóstwo drużyn kandyduje do tego miana i pozycji na podium.

- Tomek, Wisła od początku chciała dyktować warunki, ale chyba w tym drugim kwadransie w drugiej połowie jakby odpuścili i zapomnieli o poleceniach trenera?

- Coś w tym musi być. Wisła nie gra tak jak by tego oczekiwał zarząd. Wiemy o tym wymknięciu się prezesa i właściciela z meczu z Lechem. Wtedy to była wielka kompromitacja. Dziś Wisła odmieniona wyszła do walki z Legią, ale chciałbym zaznaczyć tę niesamowitą formę Legii. Ostatnie cztery zwycięstwa na pewno napawały optymizmem. Trafili w końcu na równorzędnego rywala i skończyło się podziałem punktów.

- Panie prezesie, Legia i Wisła to chyba najgroźniejsi rywale Lecha w całej tej rywalizacji. Najbardziej boli nas to, że kluby nie chcą dokonywać transferów pomiędzy sobą.

- Ceny rynkowe są takie a nie inne, a i piłkarze już jak są w jednym z tych trzech klubów to myślą o rozwoju za granicą. Nikt dlatego nie jest zdecydowany na przejście na przykład z Lecha do Wisły. Jeszcze dodatkowo przez kibiców taki piłkarz zostałby ogłoszony zdrajcą i byłby nielubiany w obu miastach. To smutne. Co do naszej wspólnej rywalizacji – jest wspaniale. Tacy rywale są groźni, ale remis jest chyba dla nas bardzo korzystny. My tam trochę kalkulujemy, ale tak naprawdę zawodnicy wychodzą na murawę i zapominają o kalkulatorach i grają o trzy punkty.

- Wisła przegrała z Lechem 0:4 i zastanawialiśmy się w jakim miejscu znajduje się dziś Wisła?

- Każda z tych ekip miała gorsze momenty. Pamiętam jak po słabszych meczach mówiło się o zwolnieniu trenera Grzelaka. To chyba był największy kryzys z tych trzech drużyn. Posada wisiała na włosku, a jednak cztery zwycięstwa i nagle trener był w centrum zainteresowania jak to się stało. Podobnie było z Lechem. Śmiać mi się chciało, gdy czytałem o zbliżającym się zwolnieniu trenera Szymandery. My mu ufamy cały czas i ma pełny sezon na przepracowanie z drużyną, ale pewne cele, oczywiście, są postawione przed nim. No i Wisła miała swój kryzys ostatnio. My ich dobiliśmy tą wygraną, ale przecież nikogo nie będziemy głaskać po głowie. Każdy wie o co gra. Chyba zawodnicy Białej Gwiazdy nie mieli swojego dnia.

- Przygotowania dla wszystkich tych trzech ekip to ostatnia deska ratunku, Grzesiek?

- Sam nie wiem. Różne okresy przygotowawcze przeprowadzą wszystkie trzy drużyny. Zobaczymy co będzie najlepsze. Ja spoglądam na wszystkich trenerów. Widzę ich niepewność. Tego zawsze zawodnicy się boją. Tej bojaźliwości na twarzy szkoleniowca. Trenerowi Grzelakowi brakuje doświadczenia, dobrej miny do złej gry. Nie wiem co tam się zmieniło w szatni, ale wygląda na to, że odstawienie Holendra to pozytyw.

- Mówisz o tym genialnym taktyku?

- Tak, tak, tym samym. Co do Wisły i Lecha... niby zaliczamy trenera Skurę do najlepszych w Polsce, ale mi brakuje u niego takiej charyzmy. Nie potrafi przekonać zawodników do cudów. On potrzebuje materiału piłkarskiego do osiągania sukcesów. Jeśli ma piłkarzy to coś może osiągnąć. Na koniec zostawiłem sobie trenera Kolejorza. Chyba on zasługuje na najwięcej uwagi. Powoli się do niego przekonuję. Jest cichy, spokojny, jakoś nie panikuje nad każdą porażką. Ba, wygrywa z Wisłą 4:0 i chodzi z podniesioną głową. Chyba na razie góruje nad pozostałą dwójką.

- Ale forma Legii pod koniec tego roku jest niezła.

- Tego nie ująłem. Przygotowali się na te ostatnie mecze pod względem taktycznym. Niestety teraz czeka nas spora przerwa zimowa, zawodnicy będą mieli czas również przygotować się na pozostałe 13 spotkań i te pucharowe co niektórzy.

- Dobrze, przechodzimy do kolejnego starcia. Polonia z Bytomia grała na własnym terytorium z Lechią.

 

 

 

Polonia Bytom – Lechia Gdańsk

 

Rozpoczyna się sobotni maraton piłkarski. Ostatni w tym roku. W pierwszym meczu miało dojść do pojedynku pomiędzy Polonią, która ciągle walczy o utrzymanie a Lechią, która na jakiś czas ustabilizowała się w okolicach 10. miejsca. Trener Moniuszko bardzo pewny umiejętności swoich piłkarzy wystawił niezmienną jedenastkę. Podobnie Bytomianie. Ci nie tracili nadziei po głupim remisie z Piastem i chcieli wygrać, by odskoczyć rywalowi za plecami, goniąc jednocześnie Lechistów.

Polonia ruszyła bardzo odważnie na rywala, a strzału w 1. minucie próbował Wróblewski, a niespodziewanie wyszło z tego głębokie dośrodkowanie, do piłki zdążył Pater, ale tylko czubkami palców, piłkę bez większych problemów chwycił golkipera gości. Trustful już od pierwszych minut pokazywał, że chce zostać pierwszoplanowym aktorem tego spektaklu. Poza tym zaliczył głupią stratę w 3. minucie, kiedy z akcją ruszyli rywale, jednak w ostatnim momencie piłkę wybił Gnoiński, który asekurował kolegów. Polonia szukała szans również ze stałych fragmentów gry, jednak wszystkie piłki kierowane w pierwszym kwadransie w pole karne rywali były wybijane przez obrońców Lechii. Z kontry szukali akcji goście, jednak w ostatnim momencie od podań byli odcinani napastnicy. Piłkarze obu drużyn nie oszczędzali się, gdyż wiedzieli o jak ważną stawkę dziś grają. Semenov dwukrotnie próbował strzału z dystansu, jednak raz trafił w tłum piłkarzy, a innym razem musiał pogodzić się z szyderczym śmiechem od strony widowni. W 19. minucie kontuzji doznał Pater po starciu z Woźniakiem. Musiał opuścić boisko. Paberzis w 25. minucie uratował swoją drużynę przed groźną kontrą. Przerwał akcję faulem taktycznym i ujrzał żółtą kartkę. Lechia nadal skupiała się głównie na własnej połowie. Długie podania posyłane na napastników nie dawały oczekiwanych rezultatów. Zazwyczaj gospodarze przejmowali piłkę. W ostatnim kwadransie narastała presja rywali. Sędzia nie zamierzał również tolerować głupich zachować zawodników gości, dlatego obaj napastnicy wkrótce ujrzeli po kartce. W 44. minucie piłka skierowana na prawą stronę, gdzie pod akcję podłączył się Paberzis, zagrał na drugą stronę pola karnego, gdzie wybiegł Wróblewski, nie wiadomo czemu od rywala oddalał się Biskup, lewy pomocnik Polonii rozpędził się i nabiegł idealnie w tempo na piłkę, przymierzył i trafił w okienko. Halim bez szans, ale obrońcy mogli spokojnie przeciąć podanie. Gol do szatni na pewno podciął skrzydła Lechistom. Przed przerwą boisko opuścił Woźniak, który ucierpiał w jednym ze starć.

Wróblewski po zdobytym golu szalał na lewej stronie i spore problemy z jego zatrzymaniem miał Biskup. Bondarenko nie chciał być gorszy i również atakował swoim skrzydłem, groźnie dośrodkowując w pole karne, gdzie cały czas blok defensywny Lechii zachowywał koncentrację. W 58. minucie Wróblewski ośmieszył Biskupa, na którego nastrzelił piłkę i wywalczył tym samym korner. Stałe fragmenty miały być siłą i domeną Polonii, jednak brakowało tego wykończenia w powietrzu. W 69. minucie do strzału szykował się Yaovi, ale obrońcy wybili mu piłkę. Lechia atakowała sporadycznie, w dalszym ciągu oczekując na ciekawsze kontry. Sporą część meczu przy piłce utrzymywali się gospodarze, którzy konstruowali kolejne akcje. Ostatni kwadrans. Zawodnicy Lechii chyba wyczuli nieco presję ze strony swojego trenera, gdyż nie odstawiali od tego momentu nogi w żadnym wypadku. Pomimo to Polonia grała szybciej i płynniej. W 88. minucie do akcji wyszedł Camara, który nie wykorzystał sytuacji sam na sam. Shalin świetnie wybronił strzał rywala. Ruszyła kontra w drugą stronę, ale Bartczak wywalczył tylko rzut rożny. Piłkę głęboko dośrodkował Semenov, cały tłum zawodników rzucił się na piłkę, jednak ta nieszczęśliwie odbiła się od Trustfula, który w ostatecznym rozrachunku zapewnił dziś trzy punkty rywalom. Lechia nie miała już po co grać i zawodnicy jedynie przestali doliczony czas gry. Polonia mogła świętować trzy punkty, gdyż odskoczyła znacznie od Piasta, który miał mecz z Koroną dopiero przed sobą.

 

Polonia Bytom – Lechia Gdańsk 2:0

44’ Wróblewski 1:0

90’ Trustful (og) 2:0

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Mariusz Trofimiec

Widzów: 5294

 

 

- Na pewno sam mecz był niezły w wykonaniu Polonii, tak Tomek?

- Widać niższy poziom w porównaniu do poprzedniego spotkania. Więcej takich przestojów. Mało szybkich zwrotnych akcji. Polonia po prostu zagrała swoje, zgarnęła cenne trzy punkty. Chyba o to chodziło im głównie. Lechia zawiodła. To na pewno. Myśleli, że będzie tak łatwo jak z Ruchem, jednak Polonia najwyraźniej ich rozgryzła.

- Musimy trochę porozmawiać o kontrowersyjnym trenerze z Gdańska. Kibice, ci niektórzy, nieco zamanifestowali przeciwko trenerowi i chcieli powrotu poprzedniego, jak się do tego odniesiesz Grzesiek?

- Trzeba pytać zarządców, którzy tam rządzą w klubie czy są zadowoleni, że zatrudnili frustrata. Brakuje mu ogłady w mediach, dobrej wymiany poglądów. Niedługo właśnie wszyscy staną przeciwko jego myślom, strategiom. Będzie poniżany przez innych trenerów, bo do tego to dąży. Niedługo będzie tkwił w swoich zakopanych myślach, przekonany o ich prawdziwości. Nie wiem jak potoczą się dalej jego losy.

- Ale Grzesiek, ja uważam, że on się nadaje do naszej szarej rzeczywistości. Koloryzuje, znakomicie się spisuje z takiej roli krzykacza. Zawodników też to jakoś mobilizuje, bo oni widzą, że mają trenera pod innym względem. Może im przemówić w szatni.

- Bądźmy świadomi, że Lechia tak naprawdę walczy o utrzymanie.

- Dokładnie, z tym musi się pogodzić trener, który chce z drużyną awansować do Intertoto... nie wiem co to za puchar, ale może z drużynami z Litwy, Kazachstanu czy Azerbejdżanu miałby szanse. Musimy grać z silniejszymi, najlepiej w Lidze Europejskiej i Lidze Mistrzów. Pamiętamy kilka lat temu, jak wielu trenerów zapowiedziało walkę o puchary, a wiadomo jak to się skończyło. Dla mnie najgorsi są takie krzykacze, którzy niewiele robią. Musi nam udowodnić, że na coś go stać.

- Prezes pewnie podkreśli spokój trenera Szymandery.

- Dokładnie chciałem o tym powiedzieć. Idealnie pasuje do Kolejorza. Natomiast o trenerze Moniuszko nie pomyślimy nigdy. Zawodnikom można namieszać w głowach przez takie gadanie. Najpierw trzeba im udowodnić, przekazać to co się umie, czegoś nauczyć, dążyć do celu, wtedy piłkarze nabierają jakiegoś zaufania do trenera, a musi być jakaś chemia. Zauważyłem, że ten trener lubi sobie pokrytykować. Niech to robi. My też to robimy w studio. Przecież takie prawo nam przysługuje.

- Taka kontrowersyjna osoba na pewno przyda się naszej lidze, ale racja, trzeba stąpać po ziemi. Polonia Bytom, ta sama, która grała tak słabo za trenera Międlara, powoli się rozkręca i teraz odskakuje Piastowi. W takim wypadku Piast musi ograć Koronę, co będzie jeszcze trudniejsze. Tomek?

- My znamy rezultat, dlatego za wiele nie możemy powiedzieć. Wiadomo, Piast stać na wygranie meczu z Korona, ale presja jest dwukrotnie wyższa, bo znają rezultat Bytomian, którzy odskakują na bezpieczną odległość.

- Jeszcze chwilę musimy poświęcić Bytomianom. W klubie zarządcy wyznaczyli wysokie cele, bo miejsce w górnej połówce tabeli. Dlatego trener Międlar został zwolniony, bo piłkarze grali bardzo słabo, lecz czy w klubie jest taki materiał piłkarski, by coś osiągnąć, Grzesiek?

- Rzeczywiście zauważyłem, że piłkarze prezentują zbliżony poziom do graczy Cracovii. Tylko w klubach jest dwóch różnych ludzi, którzy zajmują się zawodnikami. Nie wiemy jeszcze na co stać trenera Karpińskiego, który dla mnie jest osobiście zagadką w dalszym ciągu. Dopiero na wiosnę zdecyduję się go ocenić. Ale muszę przyznać, że pewne cele są zbyt wysoko zawieszone, bo w klubie na dodatek brakuje pieniędzy, no i zostaje sprzedany Koubek, który pasuje do koncepcji szkoleniowca.

- Dobrze, tak więc czas na ostatnią potyczkę przed przerwą. Odra grała w Gdyni z tamtejszą Arką.

 

 

 

Arka Gdynia – Odra Wodzisław

 

Kolejne spotkanie, które miało pokazać który z zespołów rzeczywiście jest silniejszy. W pierwszym pojedynku Odra na własnym terenie ograła spokojnie Arkę 2:0 i już wtedy Fernandez okazywał swój nos strzelecki. O najgroźniejszego napastnika już pytała Legia, a mówi się, że inne polskie kluby również mają apetyt na tego snajpera. Arka po ostatnich porażkach chce dobrze zakończyć ten rok i w końcu wygrać spotkanie.

Już w pierwszych sekundach Moneke znalazł w polu karnym gospodarzy swojego kolegę z ataku, który jednak próbował strzału, ale nie udała mu się próba. Arka była dobrze zorganizowana taktycznie, lecz trener chyba nakreślił im bardzo ofensywne nastawienie, gdyż wielu z nich włączało się w akcje oskrzydlające. Gospodarze chcieli wykorzystać przewagę, jaką stwarzali boczni obrońcy. Ponownie zbytnie nastawienie do przodu zemściło się na trenerze Grabowskim, który chyba ignoruje poprzednie wpadki. W 4. minucie Gurga zagrał świetną podkręconą piłkę z lewej stronie, gdzie nie zdążył za nim Orzechowski, w polu karnym nogę dostawił Fernandez i piłka bez najmniejszych problemów wpadła do siatki. W 7. minucie Arka chciała odpowiedzieć, ale dośrodkowanie Santosa było zbyt rozpaczliwe i przerzucił całe pole karne. Zapowiadało się, że goście zdominują całe spotkanie. Już na lewej stronie szalał Stanikaitis. Wywalczył rzut rożny po wejściu w pole karne i interwencji Jaskólskiego. Piłkę na kornerze ustawił Wołkiewicz, dograł w obręb szesnastki na dalszy słupek, gdzie wyskoczył niespodziewanie Dziubiński i przelobował uderzeniem głową zaskoczonego golkipera. Sytuacja stawała się coraz gorsza, bo Odra szybko wyszła na dwubramkowe prowadzenie. A to nie było ostatnie słowo. W 13. minucie strzału z dystansu próbował Toleski, ale zbyt rozpaczliwie. Chyba przy uderzeniu spoglądał kątem oka na wynik. Chwilę potem piłkę do gry wprowadził Witkowski, w środkowej strefie przejął ją Moneke. Ruszył do przodu nieatakowany przez nikogo, dograł bardzo technicznie i jednocześnie ryzykownie w pole karne, gdzie za obrońcami czaił się Fernandez, lekko uderzył, obijając nogę Popovica, który zmienił tor lotu piłki. Ta trafiła niespodziewanie do siatki Szczepanika. Fatalnie się zachował środkowy obrońca, który nabrał się na instynkt Fernandeza. W 19. minucie kolejny zdobyty gol przez Odrę, z dystansu uderzał Mitrovic po podaniu Dziubińskiego, jednak nie wiadomo czemu sędziowie zabrali zdobytą bramkę, która ich zdaniem padła z pozycji spalonej. Tym razem Borski się pomylił. W 23. minucie Moneke próbował szansy z rzutu wolnego, ale minimalnie nad poprzeczką. Arka ruszyła ponownie do ataku, ale Djalminha po indywidualnej akcji w polu karnym uderzył zbyt lekko dla Witkowskiego, który wybronił prosty strzał. W 26. minucie w pole karne z rzutu rożnego piłkę posłał Gilewicz wprost na głowę Malaja, który niespodziewanie wpakował piłkę do siatki po wygranej główce z Kowalem. Ten drugi chyba myśli już o wyjeździe za granicę. Goście nie zamierzali załamywać rąk. Szybko chcieli odpowiedzieć na lekkie ukłucie. Moneke, Fernandez do Mitrovica, ten bez najmniejszych problemów technicznym strzałem pokonuje Szczepanika. Urumov nie chciał sprokurować rzutu karnego. Działo się coraz więcej w tej pierwszej połowie, gdyż Arka ponownie odpowiedziała. Tym razem Orzechowski zaryzykował walki z Gurgą, poświęcił się, wchodząc ostro w nogi rywalowi, jednak zdołał dośrodkować, z powietrza uderzył Djalminha, Witkowski bez szans, ale i bez asekuracji obrony, która wyraźnie zaspała. Arka jeszcze miała minimalne szanse na chociażby remis, ale ich prawy obrońca musiał zejść z boiska. W 40. minucie bardzo źle piłkę do gry w pole posłał Urumov. Ta padła łupem Wołkiewicza, odegranie do Mitrovica, ten ryzykuje i podaje do Fernandeza. Argentyńczyk wygrywa pojedynek bark w bark z Jaskólskim i uderza obok bramkarza w prawy róg i ponownie piłka leży w siatce! Do przerwy 5:2 dla gości.

Po gigantycznych emocjach nieco nastroje opadły. Kibice Arki nie wierzyli w to, że zawodnicy zdołają odrobić straty. Szczególnie, że przez pierwszy kwadrans drugiej części gry Odra grała bardzo dobrze w defensywie i nie przepuszczała przeciwników w pole karne. Dodatkowo kilkoma świetnymi paradami popisał się Witkowski, szczególnie tą w 56. minucie po uderzeniu Trzeciaka z kilku metrów. W 60. minucie kolejny korner dla Arki. Ponownie Gilewicz w pole karne, tym razem bliżej do nabiegającego Popovica – środkowy obrońca całkowicie niekryty uderzył mocno pod poprzeczkę i wpakował piłkę do bramki. Piłkarze trenera Kubinioka bardzo źle grali po stracie gola. Odpuszczali pojedynki, wybijali długie piłki na napastników, które na dodatek były bardzo niecelne. Zając do Malaja, 66. minuta, ten do Antczaka, lekkie wypuszczenie piłki do nadbiegającego Djalminhi, który przymierza w lewy róg, Witkowski wyciąga się jak długi, ale nie chwyta. Obrońcy zbytnio skupili się na Antczaku. Już tylko jedno trafienie dzieliło od upragnionego punktu. Kibice długo nie musieli czekać. W 70. minucie wszystkich zaskoczył Zając, który na połowie przeciwnika podał w pole karne Odry, obrońcy stanęli i tylko patrzyli jak ta wpada w obręb szesnastki, wyszedł do niej Malaj, za którym pędził Gurga, lekko uderzył obok kładącego się Witkowskiego i mógł świętować kolejne trafienie. Pozostał kwadrans, a Odra tylko z jednym punkcikiem. W 80. minucie po rzucie wolnym ponownie do piłki wyskoczył Dziubiński, ale nie powtórzył tego wyczynu z pierwszej połowy – piłkę pewnie chwycił Szczepanik. Odra naciskała. Z ławki pokrzykiwał zdenerwowany szkoleniowiec piłkarzy z Wodzisławia, jednak nadaremnie. W 89. minucie na spalonym został złapany jeszcze Malaj, a było blisko zdobycia decydującego trafienia. Ostatecznie podział punktów. Kibice mogą być zadowoleni, bo ujrzeli dziesięć goli z happy endem dla gospodarzy.

 

Arka Gdynia – Odra Wodzisław 5:5

4’ Fernandez 0:1

9’ Dziubiński 0:2

14’ Popovic (og) 0:3

26’ Malaj 1:3

27’ Mitrovic 1:4

29’ Djalminha 2:4

40’ Fernandez 2:5

60’ Popovic 3:5

66’ Djalminha 4:5

70’ Malaj 5:5

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Marcin Borski

Widzów: 8422

 

 

- Dawno chyba nie mieliśmy takiego spotkania, w którym pada dziesięć goli i na dodatek taką przewagę traci jedna ze stron, Tomek?

- Muszę powiedzieć, że trener Grabowski może być zadowolony, że mecz w drugiej połowie tak się zakończył. Osobiście nie wierzyłem w piłkarzy, że są w stanie odrobić taką stratę. Nie ta mentalność, ale lubię, gdy zawodnicy mnie zaskakują, wtedy jest o czym rozmawiać.

- I o Odrze, która jednak straciła dwa punkty, a nie jak mówi się: wygrała jeden.

- Popieram. Odra nie może pozwolić sobie na takie głupie tracenie punktów. Wygrywali wysoko. Może zbyt szybko wyszli na prowadzenie, ale to głupie, upatrywanie się w takich szczegółach, że po kwadransie prowadzili trzema golami. Po prostu Arka ciągle była nastawiona bardzo ofensywnie do meczu.

- Grzesiek, Arka chyba ciągle popełnia ten sam błąd, o którym wiele się mówi w mediach – zbyt ofensywna gra przy tak ubogim dorobku z przodu.

- Zastanawiam się jak Arka wygrała z Legią. To znaczy zastanawiałem się, bo Legia udowodniła, że to był początkowy błąd na inaugurację. Chyba wtedy zlekceważyli Arkę. Ale dobrze, że podkreślamy to. Arkę nie stać na ofensywną, widowiskową grę. Trzeba to prezentować z rozmysłem. Z rozsądkiem. Ostatnimi meczami Arka udowodniła, że jest za słaba na atak. Trzeba skupić się na obronie, bo walka o utrzymanie ciągle jest tematem numer jeden w klubie.

- Trener jakby w ogóle nie dostrzegał tego, że w defensywie rzeczywiście jest słabo.

- Spoglądam personalnie i jest Popovic, reprezentant kraju, Jaskólski, który w najwyższej formie może zapukać do naszej kadry lub do mocniejszego polskiego klubu, na bokach również jest bardzo dobrze, bo gra Urumov, może tylko prawa obrona wymaga wzmocnień, ale zaskakiwał mnie Orzechowski w tej rundzie. Teraz dopiero dopadła go okropna kontuzja. Za to w ofensywie szaleje jedynie Malaj. Innym brakuje solidnych umiejętności. Zbytnie ofensywne nastawienie odbija się czkawką i mamy tego rezultaty. Może trener Grabowski tym się cechuje, ale większej kariery nie zrobi, bo nie potrafi ocenić potencjału drużyny.

- Zapowiadał się nieźle...

- No zapowiadać się to może każda osoba, jeśli ładnie wygląda i dobrze prawi do mikrofonu. Tu potrzeba czegoś więcej.

- Odra miała spore apetyty nawet na europejskie puchary, ale chyba czar pryśnie. Zbytnio napompowany jest ten balon.

- Który pompuje trener? Nie wiem co powiedzieć o tym więcej. Zawodnicy chyba nie spodziewali się tylu punktów po tylu spotkaniach, dlatego z Arką zachowali się bardzo frajersko. Wszyscy teraz obawiają się reakcji trenera w mediach. Bo naprawdę stracić trzy gole w drugiej połowie... po ogromnej przewadze zaledwie oczko. Współczuję.

- Przerwa zimowa, a wielu piłkarzy wzbudza zainteresowanie.

- Odchodzi Kowal, jeszcze kilku piłkarzy na pewno będzie chciało zmienić barwy klubowe, by się rozwijać. Niestety w Wodzisławiu panuje odwieczny problem, bo wielu zawodników odchodzi. Można kilku wymienić, Dziubiński, Sokołowski, Grad, Witkowski czy na końcu właśnie najważniejszy aktualnie gracz – Fernandez. Wielu z nich wzbudza spore zainteresowanie. Trzeba będzie uzupełniać kadrę nowymi nabytkami, bo aktualni mogą odejść w każdym momencie.

- Taka ciekawostka... w dwóch klubach Ekstraklasy jeszcze nie zaplanowano okresów przygotowawczych. Jednym z nich jest Odra. Trener jeszcze nie przedstawił swojej oferty, jak ma wyglądać obóz. Zapomniał? Trochę wstyd...

- Skoro inni potrafili się z tym uwinąć to znaczy, że raczej wpadka przy pracy. Może chciał to odłożyć na grudzień, jednak w tym okresie ciężej będzie znaleźć solidnych sparingpartnerów, szczególnie dla Odry. Nie wiadomo gdzie wybiorą się piłkarze trenera Kubinioka, bo wiele miejsc zostało po prostu już zarezerwowanych przez innych. To może być kluczowe dla odejścia poszczególnych zawodników...

- Rozmawialiśmy o bramkarzach trochę, teraz o obrońcach. W kadrze chyba tu nie możemy narzekać. Wyjeżdża Kowal do Portugalii, gdzie na pewno będzie się kształcił i dlatego możemy być pewni, że wkrótce prawy obrońca będzie gotowy na Euro. Grzesiek?

- No, o ile tam sobie pogra, bo wybrał trudne wyzwanie. Sporting to czołowa ekipa, która walczy w Lidze Mistrzów co roku. Życzę mu powodzenia, ale ciężko będzie. Podobnie Zawadzki z Legii, który idzie do FC Porto. Może są ambitni, ale nierozsądni. Dopiero po pół roku ich z tego rozliczymy, czy z pożytkiem dla kadry zmieniają kluby na wiele silniejsze.

- Teraz czas na przerwę, a po niej wracamy do studia.

Odnośnik do komentarza

- Witamy po krótkiej reklamie.

- Wracamy na boiska ligowe. Ostatnia kolejka w tym roku.

- Mamy za sobą jedne z silniejszych klubów. Czas na pojedynek Polonii, tej warszawskiej, z Lechem Poznań.

 

 

 

Polonia Warszawa – Lech Poznań

 

Poważne wyzwanie przed Kolejorzem. Po wygranej nad Białą Gwiazdą przyjechali do Warszawy po kolejne punkty. Jednak na pojedynek z Legią jeszcze przyjdzie czas wraz z inauguracją rundy wiosennej. Tym razem czekają na starcie z Polonią. Polonią, która jest w coraz głębszym kryzysie, który zapoczątkował trener Kucharski, a solidnie kontynuuje go szkoleniowiec Demkowicz, który tak dobrze się zapowiadał, a jednak pokazuje, że Ekstraklasa to chyba za wysokie progi.

Wydawało się, że gospodarze w końcu ruszą w pełni zapału do ataku, jednak od pierwszych minut brakowało wiary we własne umiejętności, dlatego wyraźna przewaga kierowała się ku Lechowi. Bardzo dobrze w początkowej fazie w odbiorze reagowali Świątek i Demel. W 4. minucie doskonałe prostopadłe podanie w pole karne gospodarzy posłał ten pierwszy, do piłki wyszedł bardzo szybki R. Wójcik, który siłowo również radził sobie z Jezierskim, uderzył, ale piłka tylko musnęła boczną siatkę. Potężne uderzenie trafiło jednego z kibiców Czarnych Koszul. Piłkarze Szymandery sporo biegali, podobnie jak w meczu z Białą Gwiazdą chcieli zdominować środek pola i ruszyć ku zaskoczeniu skrzydłami. W 13. minucie Bozinovic zagrał na pole karne do R. Wójcika, ten jeszcze odwrócił się przy linii końcowej, podał w pole karne, ale do piłki nie zdołał dojść Adamus, bo został dobrze zablokowany przez Kucharskiego. Sporo pracowali w pierwszym kwadransie napastnicy, którzy głównie wymieniali podania między sobą. W 17. minucie błąd popełnił Malinowski, który wybił piłkę wprost pod nogi Adamusa, lecz ten nie zdecydował się na długie lobowanie, wyczekał, aż nadbiegną koledzy, jednak golkiper zdołał wrócić pomiędzy słupki. W 22. minucie Demel dograł do R. Wójcika, ten odwrócił się przy obrońcy, zagrał do Bozinovica, który już czekał od dłuższej chwili na piłkę, przymierzył jeszcze zmieniając tor lotu piłki, dla Malinowskiego nie do wyciągnięcia, Kolejorz w tym momencie wyszedł na prowadzenie. Gospodarze zaczęli gubić się we własnej strefie obronnej. Dlatego tak wiele mieszali Adamus i R. Wójcik. W 32. minucie Soto dogrywał z lewego skrzydła idealnie na głowę R. Wójcika, jednak ten prosto w bramkarza. Malinowski zdołał wyłapać piłkę. Sporo czasu mijało na połowie gospodarzy, wiele zamieszania sprawiał Bozinovic na prawej pomocy, gdzie radził sobie z Kucharskim. W końcówce pierwszej połowy sytuacji sam na sam nie wykorzystał Adamus. Mógł jedynie chwycić się za głowę z rozpaczy.

W drugiej części gry sytuacja nie uległa zmianie. Głównie dominowali zawodnicy Kolejorza z rzadkimi kontrami Czarnych Koszul. Brakowało głównie uderzeń, choćby z dystansu. W 51. minucie Bozinovic ryzykownie dograł w pole karne, jakby wiedząc, że piłka zostanie przecięta, jednak Soto zdołał do niej dojść, ale z dwóch metrów trafił w Malinowskiego. Można było przypomnieć sobie interwencję Dudka z dawnego finału Ligi Mistrzów. Nawet w akcje ofensywne próbował włączyć się Sobiech, który jednak nie nadążał z powrotem na lewą stronę obrony, jednak nie miał problemów ze skrzydłowymi Polonii... bo ta grała środkiem. W 61. minucie stuprocentowa sytuacja Bozinovica, który po dograniu Soto tylko podał do Malinowskiego. Golkiper przycisnął piłkę do piersi, ale to jego koledzy musieli odrabiać straty. W 77. minucie po rzucie rożnym Kucharski wyskoczył w powietrze do piłki, ale trafił w stojącego bramkarza. Wiele szczęścia miał Lech, ale nie do końca spotkania. W 80. minucie Cristiano zagrał długą piłkę za linię obrony, tam wybiegł Madej, który już znajdował się na spalonym, uderzył po ziemi, obok Postolova, piłka powolnym ruchem wpadła do siatki i niespodzianka była naprawdę blisko. Polonia remisowała, zawodnicy zaczęli koncentrować się tylko na defensywie. Trener Demkowicz chyba nie wiedział co robić, dlatego siedział jakby zrezygnowany na ławce trenerskiej. Piłkarzom również zabrakło wiary do ostatnich minut. W 90. minucie spotkania Bozinovic dograł w pole karne, nieco niedokładnie, bo wyrzucił do boku R. Wójcika, do piłki zdecydował się wyjść Malinowski, ale niespodziewanie reprezentant Polski podbił piłkę nad ciałem leżącego golkipera, ta z ostrego kąta wpadła do siatki przy lewym słupku. Brawo! W ostatnim momencie, najlepszym dla tego meczu, Kolejorz znów wyszedł na prowadzenie. Wiadome było, że Polonia nie zdoła już odwrócić losów spotkania. Ostatecznie podopieczni Szymandery odnieśli zwycięstwo i tym samym wskakują na fotel lidera.

 

Polonia Warszawa – Lech Poznań 1:2

22’ Bozinovic 0:1

80’ Madej 1:1

90’ R. Wójcik 1:2

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Dawid Piasecki

Widzów: 6186

 

 

 

- Po meczu mieszane nastroje na pewno w Warszawie. Mieli już punkt po golu Madeja, ale zabrakło szczęścia, no i koncentracji w końcówce. Chyba główny mankament w Polonii od początku sezonu, prawda Grzesiek?

- Teraz mają sporo czasu na pracę. Bo ta praca wykonana w tym roku jest bardzo, bardzo słaba. Polonia walczy o utrzymanie, a miała grać o puchary. Mieli być na miejscu na przykład Zagłębia Lubin. Dla nich to ogromna porażka, a nie wiem ile jeszcze wytrzyma aktualny właściciel. Trener Demkowicz wiele obiecał, a na pewno sprawiał wrażenie, że zależeć mu będzie na posadzie i pracy z piłkarzami. Bardzo mądre wypowiedzi mnie do tego przekonywały. Dziś zaniknął, wystarczyło spotkanie z Cracovią, które go całkowicie rozbiło. Negatywnie to wpływa na zawodników, już mówiliśmy o tym.

- Zgadzam się z tobą Grzesiek. Trener musi być twardy. Tego nie pokazuje Demkowicz, ale może jakoś nabierze doświadczenia, bo moim zdaniem tego brakuje. Ponownie postawiono na kogoś z innej bajki. Powiem tak, że rozmawiałem z pewnymi ludźmi, do pracy są gotowi ludzie, którzy pracowali trzy cztery lata temu w polskiej lidze.

- Mówiliśmy o braku przygotowań drużyny z Wodzisławia. Drugą ekipą jest Polonia. Trener w ogóle nie przedstawił swojej oferty. Dzwoniliśmy do prezesa klubu, który powiedział nam kilka słów: „Trener wbiegł do biura, powiedział, że musi się namyśleć, my czekamy, nie wiem czemu, wy, media, tak się czepiacie”. My pytamy teraz – co z przygotowaniami? Są nieważne dla szkoleniowca?

- Najwyraźniej potrzebuje czasu do namysłu. Prezes, jako współpracownik, musi swojego pracownika pilnować, ale i bronić. My z trenerem Szymanderą również od razu nie doszliśmy do porozumienia. Szkoleniowiec miał trochę czasu do namysłu, odezwał się, my szybko rozesłaliśmy faksy, dzwoniliśmy po Europie. W konsekwencji mamy zgrupowanie w Chorwacji. Liczymy, że da to zamierzone efekty.

- W Warszawie raczej ani widu, ani słychu o przygotowaniach.

- Może poradzą sobie bez tego?

- Grzesiek, też mógłbyś zostać w takim razie zatrudniony w Polonii.

- I tej bytomskiej, może bym się nadał.

- Wróćmy do rzeczywistości. Lech Poznań, to chyba on nas dziś bardzo interesuje. Lider na najbliższe miesiące. To bardzo się zmienia w naszej lidze. Wiele klubów zajmowało pierwsze miejsce, by za chwilę stracić prowadzenie.

- Z tego co pamiętam, przez wiele kolejek górowała Wisła, jeszcze przed chwilą to miejsce miała Legia, która mogła wygrać. My liczymy na to mistrzostwo, szczerze mówiąc. Trener Szymandera wraz z piłkarzami są w stanie to załatwić. Cele jednak wyznaczamy bardzo ostrożnie. Wiadomo, że ten kto wygra ligę, ma od razu awansować do Ligi Mistrzów. My tak wiele nie oczekujemy, bo wiemy na jakim poziomie są nasze współczynniki. Planujemy, owszem, awans do fazy grupowej Ligi Europejskiej, która jest w naszym zasięgu. Takie plany na dłuższe miesiące również są przyszykowane. Na razie skupiamy się na lidze i chcemy mistrzostwo. To realny cel do osiągnięcia.

- Słyszeliśmy nieco o czystkach w klubowych ryzach, to prawda?

- Staramy się pozbyć niepotrzebnych piłkarzy, głównie z drużyny Młodej Ekstraklasy, gdzie mamy nadmiar zawodników. Nie wiadomo jak zorganizować treningi oraz finanse klubowe, które mogą w pewnym momencie się załamać. Trzeba dążyć w pewien sposób do celu. A pewni zawodnicy nie prezentują poziomu nawet Ekstraklasy, dlatego mają wolną drogę.

- Wiemy, że trudno teraz mówić o letnich wzmocnieniach, w razie wygrania ligi, ale w zimie chyba szykują się jakieś wzmocnienia?

- Oby nie osłabienia. Chcemy zadbać, by mało kto opuścił Lecha. Może się tak stać, że kogoś sprzedamy, bo zechce odejść, ale perspektywy w Poznaniu są ogromne, próbujemy to pokazać zawodnikom. Wiemy, że nie zapewnimy im gaży na poziomie Bundesligi na przykład, ale chcemy zachęcić ich grą w europejskich pucharach, najlepiej w eliminacjach Ligi Mistrzów. Polska liga ostatnio się wyrównała, dlatego jest sporo ciekawych spotkań. Można rywalizować na wysokim poziomie. Wracam do transferów... Szykowane mogą być jeden, dwa transfery. To realna ocena aktualnej sytuacji, ale nie chcemy zaburzać jakiejś harmonii w drużynie. Pewne jest, że odejdzie Pecelj do Vitorii Guimaraes.

- Przechodzimy do spotkania Ruchu. W Chorzowie, przy ulicy Cichej, grało Zagłębie.

 

 

 

Ruch Chorzów – Zagłębie Lubin

 

Niebiescy po słabszym występie z teoretycznie gorszą Lechią musieli podejmować Zagłębie. Lubinianie z chęcią dobrego zakończenia sezonu jakby nie wierzyli w wysoką lokatę. Ruch chciał solidnie nadrabiać punkty do czołówki, która cały czas gubi punkty. Teraz, ten mecz był najlepszą okazją do zgarnięcia puli trzech oczek i tym samym dogonienia jednej z niespodzianek tej rundy.

W pierwszych sekundach prawą stroną ruszył Grubesic, ale jego dośrodkowanie wylądowało w rękach Maximenko. Zapowiadało się, że młodziutki Kowalski będzie miał spore problemy z zatrzymaniem prawoskrzydłowego Niebieskich. W dalszym ciągu osłabieni byli piłkarze Ruchu, co można dostrzec w ostatnim spotkaniu z Lechią. Jednak w tym spotkaniu w pierwszym kwadransie bardzo dobrze prezentowali się Wójtowicz i Jarecki, którzy uzupełniali się nawzajem na boisku. W 12. minucie bardzo mocny strzał Sodje z dystansu po podaniu Petrova, ale wybronił piłkę golkiper gości. W 14. minucie po rzucie wolnym wykonywanym przez Petrova do piłki wyskoczył Tomljenovic, który powinien zapakować piłkę do siatki, jednak zbyt poniosło tego defensora i mocnym uderzeniem przerzucił piłkę nad bramką. W 32. minucie, bo dopiero do tego czasu musieliśmy czekać na kolejną ciekawą sytuację, do piłki doszedł Kozlyuk, jednak wypuścił do Carecy, nie zdecydował się na indywidualną akcję, szczególnie po tak groźnej kontuzji. Brazylijczyk dostrzegł w polu karnym Angeleskiego, jednak dogranie nie było zbyt lekkie, dlatego Macedończyk miał problemy z opanowaniem i stąd właśnie jego lekki strzał, obok prawego słupka bramki gospodarzy. Szybko z kontrą ruszył Ruch, do piłki wybiegł Jarecki, ale był pociągany przez Kantora. Mogła być czerwona kartka, gdyż obrońca był ostatnim zawodnikiem, który mógł go powstrzymać, poza bramkarzem. Jednak sędzia miał sporo litości dla prawego obrońcy. Sodje zajmował się głównie rozgrywaniem piłki i rozrzucaniem jej na boki, jednak Camilleri chyba nie do końca rozumiał jego zamiary, dlatego akcje Niebieskich tak się przeciągały i wydłużały. W 45. minucie Angeleski uderzał zbyt lekko dla Vukosavljevica. Taki strzał rozpaczy. Do przerwy bez bramek.

Kibice musieli liczyć na lepsze widowisko w drugiej części gry i zdecydowanie się nie zawiedli. Obie ekipy wybiegły bardzo zmobilizowane do lepszej gry z wiarą, że da się ograć przeciwnika. Dowodem tego jest od razu pierwsza akcja w 46. minucie, w której Sodje podał długą piłkę po odbiorze do Jareckiego, ten już był w pełnym biegu, dlatego wypracował sobie sporą przewagę odległości nad startującym Akueme, uderzył po ziemi, Maximenko nie wiedział czego się spodziewać, pomimo skrócenia kąta, w konsekwencji napastnik mógł świętować zdobycie gola. Podopieczni trenera Organka wyszli na prowadzenie. W 57. minucie uderzał z dystansu Mendy, ale wysoko nad poprzeczką. Zagłębie chciało znaleźć receptę na przedarcie się przez ścisły blok defensywny Ruchu. W 62. minucie Jarecki odegrał do Wójtowicza, ten rozciągnął do Camilleriego, wycofanie jednak do Dylewskiego, do piłki pojawiał się od razu Sodje, kolejna centra w pole karne, wybiegł błyskawicznie Wójtowicz, który jeszcze nieco podholował piłkę do przodu, wyciągając bramkarza spomiędzy słupków, uderzył szybko i tym samym dwubramkowe prowadzenie stało się faktem. Zagłębie nie składało broni. Careca zagrał w 70. minucie po zamieszaniu w polu karnym do Angeleskiego, uderzenie, jednak wybronił to Vuko, zawodnicy z obrony nieco zagubieni, gdyż piłka bardzo szybko zmieniała swoje położenie w polu karnym, na dobitkę wybiegł jeszcze Careca, Brazylijczyk lekkim uderzeniem trafił do siatki. Gol kontaktowy dawał spore nadzieje na wyrównanie. W 74. minucie kolejna sytuacja gości. Piłkę wyprowadził Holstrom, odegrał do Mendy’ego, ten do Sibandy. Środkowy pomocnik nieco ściągnął na siebie uwagę, podbił piłkę piętką, posyłając ją jednocześnie w pole karne, Holstrom miał sporo wolnej przestrzeni, poczekał aż piłka będzie znajdować się blisko ziemi, uderzył idealnie w tempo opadającej futbolówki, ta wpadła z ogromną szybkością do siatki. Szybko odrobili stratę. Dlatego Ruch ponownie musiał szukać swojej szansy. Sodje w pole karne z rzutu wolnego w 85. minucie, spore zamieszanie, piłkę odbija Wójtowicz, nie zdołał jej wybić Kowalski, jeszcze Careca w przepychance z Carecą z przeciwnej drużyny, piłkarz Ruchu lekko jeszcze musnął piłkę, nabiegł zdecydowanie K. Dziubiński i z około metra silnym uderzeniem po ziemi na wprost wpakował futbolówkę do siatki. Tym samym przesądził o tym, kto dziś odniesie zwycięstwo. Zagłębie jeszcze próbowało szans w końcówce, ale piłkarze trenera Organka zachowywali trzeźwość umysłu i przy każdej nadarzającej się sytuacji kradli cenne sekundy. Do wejścia było gotowy Adamski, ale sędzia nie zezwolił na dokonanie zmiany, gdyż zakończył spotkanie ostatnim gwizdnięciem.

 

Ruch Chorzów – Zagłębie Lubin 3:2

46’ Jarecki 1:0

62’ Wójtowicz 2:0

70’ Careca 2:1

74’ Holstrom 2:2

86’ K. Dziubiński 3:2

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Włodzimierz Bartos

Widzów: 7514

 

 

 

- Kolejna niemiła wpadka Zagłębia. Grzesiek, mówi się w klubie, że to lekka zadyszka.

- Dla nich na pewno plus, że ta liga się kończy na 17. kolejce. Najlepiej by było, jakby było 15 meczów na jesień, 15 na wiosnę. Bo ta końcówka niezbyt udana. Mogą się cieszyć, że rywale z górnej połówki potracili punkty, ale to marne pocieszenie. Ruch pokazał, że jest w stanie zagrozić Lubinianom w tabeli. Jednak na pewno Zagłębie nieco rozbudziło strach wśród kibiców Ruchu, bo ci zdołali jeszcze doprowadzić do remisu.

- Tomek, na co stać Zagłębie w wiosennej rywalizacji?

- Zależy jak trener przygotuje zespół do rundy. Bo wiemy, że do tej były przygotowania pod szyldem trenera Stasiełowicza, który zdecydowanie usunął się na bok. Chwalimy trenera Kowalczyka, który teraz będzie miał pełne pole do popisu.

- No właśnie, Kowalczyk nieco narzeka na brak ławki rezerwowych. Spory problem w kilku innych klubach. Da się temu zaradzić? Prezes Lecha zapewne wie jak, w Poznaniu będzie nieco prościej ze względu na większe zasoby finansowe, prawda?

- Po tym względem nie stoimy na przegranej pozycji, jeśli chodzi o rywalizację o mistrzostwo, ale na przykład my decydujemy się na sprzedaż Pecelja, by mieć dodatkowe fundusze na jeszcze lepszych piłkarzy. Myślę, że tym jest spowodowany ruch również ten w Legii. Trochę inaczej prezentuje się sprzedaż Alvareza. W Zagłębiu będzie brakowało pieniędzy, jeśli nie zdecydują się na sprzedaż którejś z kluczowej postaci. Ja do niczego nie namawiam, ani tym bardziej nie grożę, tylko tak widzę, że na polskim rynku ciężko kogoś pozyskać za drobne. A skauting w Polsce jeszcze jest bardzo słaby, by ściągnąć solidnego piłkarza za mały nakład finansowy.

- Tomek, w Lubinie trener może liczyć na kilka transferów.

- No tak, kilku zawodników się przyda, ale wiemy, że ciężko jest o obrońców, a tak naprawdę Ogórek czy Adamczyk to ta wyższa półka, jeśli spojrzymy na środkowych defensorów w innych klubach.

- Kolejne współczucia dla trenera Laskosza?

- On ma Kościukiewicza i Bastę. Solidni ligowcy, radzą sobie pod jego szyldem.

- Musimy Grzesiek przyznać, że w Ruchu również nie pojawi się nikt niespodziewany. Do Chorzowa po prostu nie zechcą przychodzić piłkarze, którzy wyróżniają się z tłumu w słabszych klubach, bo po prostu pragną dążyć do tych lepszych klubów. Niebieskim jeszcze sporo brakuje.

- I tak, i nie. Nie wiem co planują działacze Ruchu, ale myślę, że trener Organek ma spore oczekiwania. Kilku zawodników ściągnięto przed sezonem, co okazało się w większości graczy dobrymi zagraniami na szachownicy ligowej.

- Panie prezesie, Ruch i Zagłębie to drużyny, które za wcześnie myślą o pucharach?

- Nie wiem czy panują tam takie nastroje – że puchary i koniec, taki cel. Po prostu obie ekipy chcą zająć jak najwyższe miejsce w lidze. To prosta sprawa. Piłkarze Zagłębia chyba nie spodziewali się takiego wystrzału w górę, dlatego apetyty rosną w miarę jedzenia. Podobna sytuacja w Chorzowie, jednak ich zapędy były częściej tłumione. Jeszcze sporo pracy w tych klubach, chyba też pod względem organizacyjnym. Ważne, że pełne zaufanie dostali trenerzy, którzy spełniają się w 100%.

- Przechodzimy do niedzielnych pojedynków. Na pierwszy ogień Korona – Piast.

 

 

 

Korona Kielce – Piast Gliwice

 

Niedzielne pojedynki. W pierwszym Korona mierzy się z Piastem. Gliwiczanie za wszelką cenę potrzebują punktów po zwycięstwie Polonii Bytom nad Lechią. Dlatego mobilizacja była dwukrotnie wyższa niż zwykle. Strata się powiększała, a Korona wydawała się być w ich zasięgu. Galkauskas na ławce w ostatnim meczu tej rundy i to było chyba największe zaskoczenie ze strony trenera Gila.

Bez kompleksów wybiegli piłkarze Piasta, którzy przy każdej nadarzającej się sytuacji blokowali przeciwnika, wkładali nogi w każde miejsce, aby tylko przeciwnik nie mógł przejść. Dlatego w 1. minucie obejrzeliśmy jak Stokic zagubił się pod presją dwóch rywali. Wszyscy ciekawi byli na ile starczy sił Gliwiczanom na taki solidny pressing. W 5. minucie goście rozbroili obronę rywali, akcję miał wykończyć Machnik, ale uderzył prosto w bramkarza, który już wyłożył się na trawie. Asekuracja obrońców i długie wybicie. Korona nie miała początkowo pomysłu na grę. Z przodu zazwyczaj czekał Mrktchyan, jednak przy długiej piłce przegrywał pojedynek w powietrzu od szybszego gracza z Gliwic. W 8. minucie w pole karne wpadł Machnik, który rzucił się z piłką na Carecę, zaskoczony lewy obrońca nie zdołał powstrzymać rywala, ten podał jeszcze na środek pola karnego, na około dziesiąty metr, a Rogalski płaskim strzałem pokonał bezbronnego Kowalskiego, który bardziej skupiał się na akcji ze skrzydła. Piast objął niespodziewanie prowadzenie. W 10. minucie strzału z dystansu próbował Nunes, który nie potrafi od dłuższego czasu wstrzelić się w meczach Ekstraklasy, prosto w ręce Lisa, który był ustawiony na linii bramkowej. Zawodnicy Piasta poczuli wiatr w żagle, dlatego nacierali coraz to odważniej. Dzwonek i Matusiak toczyli zacięty bój w środkowej strefie z Mańką i Sapelą. Pojawiło się kilka przewinień, jednak sędzia potrafił zapanować nad nastrojami piłkarzy. Sporo sytuacji kibice mogli oglądać po obu stronach, piłka często zmieniała połowy, ale zawodnicy łatwo nie odpuszczali. W 20. minucie Janas szukał w polu karnym zbiegającego Chamerę, jednak ubiegł go Kowalski, który skutecznym wyjściem do piłki przerwał akcję Piasta. Stokic nie radził sobie z Nowakiem na swojej flance, dlatego sporo przechwytów zaliczał lewy obrońca Piasta. Korona zaatakowała odważniej w 30. minucie, jednak szczęśliwym trafem piłka uderzyła Mangana i wyszła na rzut rożny. W 34. minucie okazję miał Piast, gdzie w pole karne piłkę posłał Pawlak, a wyskakiwał do niej Rogalski, który przegrał pojedynek główkowy z Kryszakiem. Mrktchyan cały czas czekał na kontry i tym razem miał swoją sytuację, ale próbował lobować golkipera w sytuacji sam na sam, a Lis tylko trochę się cofnął i wyłapał piłkę. Natarcie Korony dopiero w 38. minucie dało pożądane rezultaty. Źle piłkę do gry wprowadził Chamera, podał rywalowi, Mrktchyan szybko wbiegł w pole karne, sprytnym podaniem odnalazł Dzwonka, który uderzeniem po ziemi pokonał Lisa i wyrównał stan spotkania. Do przerwy wynik się utrzymał.

W drugiej części gry ponownie Piast zamierzał wyjść na prowadzenie, ale brakowało skutecznego snajpera, jakim na pewno był Georgiev, który aktualnie leczy kontuzję. W 52. minucie groźny strzał z dystansu oddał Augustyniak, ale piłka minęła lewy słupek w odległości kilku metrów. Zawodnicy Piasta zaliczali głupie straty w środkowej strefie boiska, do piłek wybiegali Matusiak i Dzwonek, którzy kreowali grę. Jednak długie piłki na napastników nie przynosiły oczekiwanych rezultatów. W 55. minucie z piłką zatrzymał się Janas nie wiadomo z jakiego powodu, dlatego szybko w jego nogi wparował Plaza i wyłuskał piłkę. W 64. minucie Stankiewicz zagrał do Mańki, ten lekko podał obok Rochy do Rogalskiego, który tylko ułożył się do strzału i przymierzył idealnie w dalszy róg, pokonując ponownie Kowalskiego. Piast przeważał, a najwięcej zamieszania sprawiał Rogalski. W 73. minucie jednak doszło do kontry ze strony Korony. Po rzucie rożnym piłkę przejęli zawodnicy Korony, a dokładniej Mkrtchyan, który ruszył lewym skrzydłem. W obronie pozostali jedynie Nowak i Stankiewicz. Snajper gospodarzy bez trudu poradził sobie ze Stankiewiczem odgrywając szybko do Augustyniaka, który był czysty, bo Nunes ściągnął na siebie drugiego z obrońców. Lewy pomocnik uderzył nie do obrony dla zaskoczonego bramkarza. Remis stał się rzeczywistością. W 81. minucie Augustyniak zagrał do zbiegającego do środka Stokica, który próbował strzału technicznego, ale przelobował bramkę. W 86. minucie Sapela zagrał pomiędzy obrońców, do piłki wyszedł Rogalski, który miał krótszą drogę, jednak Kowalski odważnie wyszedł do tego pojedynku i wyłapał piłkę. Korona w ostatnich minutach nie ustępowała, a wręcz naciskała przeciwnika ostatkiem sił. W drugiej połowie bardzo kluczową rolę odgrywał Galkauskas, który pracował w defensywie jak i ofensywie, co udowodnił w końcówce. Mkrtchyan zbiegł do lewego boku pola karnego, obrona Piasta nieco się cofnęła jeszcze głębiej, napastnik gospodarzy wycofał piłkę na wysokość siedemnastu metrów, tam przymierzył z pierwszej piłki Galkauskas... i piłka wpadła do siatki Lisa! Bramkarz mógł mieć spore pretensje do kolegów, którzy zachowali czujność juniorów. Ostatni gwizdek rozbrzmiał po raz ostatni i Piast po niezłym spotkaniu został z niczym.

 

Korona Kielce – Piast Gliwice 3:2

8’ Rogalski 0:1

38’ Dzwonek 1:1

64’ Rogalski 1:2

73’ Augustyniak 2:2

90+3’ Galkauskas 3:2

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Artur Radziszewski

Widzów: 10057

 

 

 

- Kawałek dobrego ligowego futbolu, którego oczekujemy od wielu dni.

- Na pewno co tydzień, jeśli oglądamy takie mecze to kibice mogą być zadowoleni. Uważam również, że ich liczba będzie rosła, jak właśnie na Koronie zanotowano solidny wzrost zainteresowania klubem. Dobrą zmianę dał Galkauskas, można powiedzieć, że kluczową, bo przecież strzelił decydującego gola. Dobrą robotę wykonał Mrktchyan, który zbiegł i wcisnął jakby linię defensywy nieco głębiej.

- Piast jednak zagrał bardzo dobrze, prawda Tomek?

- Mhm. Pod pewnymi elementami kryje się dobra tajemnica. Szkoda mi Piasta, bo to kolejna porażka, a teraz na zimę schodzą z pochylonymi głowami. Bo cztery punkty do Polonii Bytom to sporo. Jednak pojawia się kolejna ekipa, która jest solidnie zagrożona spadkiem. Polonia Warszawa! Także wszystko rozstrzygnie się na wiosnę. Zobaczymy kto jak przygotuje drużynę do rundy rewanżowej. Czeka nas tylko 13 spotkań.

- Rozmawialiśmy trochę z prezesem Piasta, to całkiem inna liga niż Lech Poznań, gdzie są finanse na klub. W Gliwicach zdecydowanie ich brakuje, waha się cała działalność klubu, jednak prezes bronił zawodników i trenera, z czego wynika, że panuje przekonanie do siebie nawzajem, że jednak będzie dało się coś ugrać na wiosnę.

- No tak. Przecież odnieśli kilka zwycięstw, urywali punkty przeciwnikom, także utrzymanie to sprawa otwarta, pomimo znacznej straty do obu Polonii. To da się odrobić. Przecież skoro drużyny z czołówki ewidentnie tracą punkty na każdym kroku to te z dołu tabeli też będą. Tylko Piast musi się zmobilizować.

- Jeszcze o wzmocnieniach, o których mówił prezes. Prawdopodobnie zdecydują się na kilka wypożyczeń.

- Widzimy, że Georgiev to dobry ruch. Chyba jeszcze słyszałem o jakimś piłkarzu, który miałby tam przejść, panie prezesie?

- Na razie nic nie chcemy zdradzać. Pewne wstępne rozmowy zostały przeprowadzone, ale musimy się liczyć z powagą drugiej strony. Nie mogą nagle przestać chcieć naszego zawodnika, bo ten zostanie z niczym. Piłkarz ma nadzieje, że ogra się w słabszym klubie, a nie dostanie w końcu żadnej oferty. Dlatego podchodzimy do tego ostrożnie.

- Z Georgievem się udało.

- Oby z innymi również, na to liczymy, na profesjonalną współpracę.

- W Koronie natomiast zbierają złotówkę do złotówki i zapowiada się, że za pieniądze ze sprzedanych zawodników trener Gil będzie upatrywał głównie wzmocnień do formacji obrony.

- Może i tak, ale będzie naprawdę ciężko, bo Korona to beniaminek i nikt nie spogląda na ten klub jako ten walczący o najwyższe laury. Oby się nie osłabili, bo na pewno wiele zagranicznych firm ma ochotę na Galkauskasa. Jeszcze ten młody chłopak powinien trochę u nas pograć, zanim gdzieś odejdzie.

- Dobrze, czas na ostatnie starcie, to z Bełchatowa, zapraszamy.

 

 

 

GKS Bełchatów – Jagiellonia Białystok

 

Jagiellonia ciągle szuka punktów, jednak wydawało się, że z Koroną mogło być o nie o wiele łatwiej. Dziś przyjechali do Bełchatowa, na trudniejszy teren do teoretycznie silniejszego przeciwnika. Trener Białek nie zmienił składu, wierzył w umiejętności obecnych piłkarzy. Mieli jak najszybciej uciekać z dolnej strefy tabeli, dlatego punkty z Jagą to jedna z tych okazji do nabicia sobie licznika.

Zawodnicy już od pierwszych minut mieli sporo miejsca w strefach, gdzie mieli atakować. Gospodarze ruszyli środkiem, gdzie mieli sporą przewagę liczebną, natomiast Jaga szukała szans skrzydłami, gdzie na bokach obrony ogromne wyzwanie stało przed defensorami GKSu Markowskim i Aleksandrowiczem. Jagiellonia w tym spotkaniu bez kompleksów podeszła do rywala, wiedząc, że nie ciąży na nich tak ogromna presja jak kilka spotkań temu. W 11. minucie po rzucie rożnym wykonywam przez Pyrkę do piłki w powietrze wyskoczył Vega, ale nie skierował jej prosto do siatki, a miał do tego sporo miejsca, jednak wystraszył się chyba obrońcy nadbiegającego za plecami. W 13. minucie ponownie korner dla gości. Piłkę wkręcał Pyrka, jednak z linii bramkowej piłkę wybił Palczewski. W 20. minucie nie popisał się Ostojic, który był ostatnim obrońcą i nawet nie zdecydował się podawać tylko próbował dryblingu. Nieudanie. Odebrał piłkę Zarytskyi, ruszył na bramkę rywali, uderzył po ziemi, chcąc zmylić Hristova, jednak ten zachował trzeźwość umysłu i udowadniał z kolejną interwencją, że jest równorzędnym co najmniej pod względem umiejętności w rywalizacji z Szyszką. W 26. minucie z dystansu uderzał Pyrka, jednak piłka obiła poprzeczkę i wyszła za boisko. W 28. minucie kolejne uderzenie Giela, tym razem minimalnie obok lewego słupka. Zawodnicy Jagi chcieli pokazać, że nie stoją na straconej pozycji. Wszelkie złudne nadzieje odebrał Zarytskyi, który po podaniu od Aleksandrowicza przebiegł około dwadzieścia metrów i przymierzył idealnie w przeciwległy róg bramki. Hristov nie złapał szybkiej piłki, a w pojedynku z napastnikiem gospodarzy nie poradził sobie Ostojic, który jedynie się motał na boisku. Z trybun obserwował go trener reprezentacji Czarnogóry. W 43. minucie po dośrodkowaniu Vegi do piłki nie wyskoczył Piszczek, bo faulował go ewidentnie Markowski i sędzia prawidłowo podyktował rzut karny. Piłkę na jedenastym metrze ustawił Vega. Mały rozbieg i uderzenie mocne nie do obrony pod poprzeczkę. Do przerwy remis, ale po znacznej przewadze piłkarzy trenera Prokopa, który dopiero zaczyna przygodę z Ekstraklasą.

Przez pierwszy kwadrans drugiej części gry nic się nie działo, bo zawodnicy wyraźnie przespali ten okres gry, jakby dopiero obudzili się z zimowego snu, a to przecież jeszcze kolejka jesienna. Na pewno sporo pretensji można mieć do jednego z działaczy klubu z Białegostoku, gdyż Pinter i Woźniak nie zostali dopuszczeni do gry w przerwie meczu przez dyrektora, który musiał szukać regulaminowego obuwia dla piłkarzy w autokarze klubowym. Pojawili się dopiero w 67. minucie. Właśnie po wejściu na boisko strzał oddawał Szczepanik, ale niecelny wysoko nad bramką. W 70. minucie znakomita piłka Zarytskiego w pole karne do Piotrowicza, który był otoczony przez stoperów, jednak zdołał jeszcze uderzyć, wybronił to Hristov, ale dla nadbiegającego Zarytskiego nie było rzeczy niemożliwych i przy dobitce nie dał żadnych szans golkiperowi gości. Całą sytuację przespali obrońcy Jagi. Henrique w ogóle nie reagował, jakby liczył, że Hristov wyłapie silny strzał. Od tego momentu gospodarze przejęli inicjatywę w tym spotkaniu. Piłkarze szkoleniowca Prokopa ponownie snuli się po boisku, a zawodnicy Białka mieli sporo miejsca do gry. Za dużo razy podawali piłkę do Wasilewskiego, który dziś nie był w pełni sprawny. Chował się za obrońcami, licząc na szczęście, ale tego zdecydowanie mu brakowało jak w 81. minucie kiedy nie zdążył wybiec do szybkiej piłki, bo uprzedził go Pinter. W 87. minucie Wasilewski przyjął piłkę w polu karnym, ale Pinter odważnie wparował w jego nogi. Czysto. Ostatecznie Jaga ponownie straciła punkty. GKS podskoczył w tabeli dzięki trzem punktom, o które zażarcie walczyli piłkarze trenera Białka.

 

GKS Bełchatów – Jagiellonia Białystok 2:1

35’ Zarytskyi 1:0

44’ Vega (kar) 1:1

70’ Zarytskyi 2:1

 

Składy

Statystyki

Sędzia: Adam Lyczmański

Widzów: 3158

 

 

 

- Ostatni mecz chyba nieco rozczarował.

- Bardzo brzydki mecz wybraliście sobie na koniec, panowie.

- No, zostawiliśmy do analizy ekspertom. Grzesiek, GKS walczy ciągle o te górne lokaty, chyba na wiosnę będą chcieli sprawić taką rewelację rozgrywek jak Zagłębie. Bo widzimy, że poprzedni trener nieco namieszał, nic nie poukładał.

- Możliwe, ale nie wiem na co stać trenera Białka, który w pewnym stopniu zasłania się jakby za zarządcami klubu. Nic więcej nie mówi. Ogólnie mało go w mediach, jak i tego klubu, gdzie chętnie chcieliby posmakować europejskich pucharów. Na razie skupiają się na walce o utrzymanie, a bardziej na odskoczeniu od innych drużyn, które do końca będą walczyły o byt w lidze.

- Trener Białek jest ich nadzieją?

- Na pewno to bardziej profesjonalny człowiek niż poprzedni trener, pan Pijanowski. Zawiódł na całej linii i wrócił gdzieś do 3. ligi.

- Prawdziwym problemem jest to, nie tylko GKSu, że kluby zagraniczne nie chcą grać sparingów w naszymi polskimi teamami. Tomek?

- Na pewno europejskie puchary na tym zaważyły i wszelkie wpadki. Pamiętamy, że tak niedawno pod wodzą trenera Polo, GKS wszedł do fazy grupowej pucharu UEFA. Było naprawdę bardzo trudno, ale tam również podołali. Kibice chcieliby wszelkich nawiązań do tych wielkich wydarzeń. Wiadomo, pojedynczy wybryk natury, jak to się zdarzało. Jednak zagraniczni rywale nie traktują nas poważnie, szczególnie, że wiele klubów nagle odwołuje swoje sparingi w ostatnich momentach. Niektórzy działacze psują nam opinie, działają na niekorzyść pozostałych klubów z Ekstraklasy.

- Trochę byśmy powspominali, ale najzwyczajniej goni nas czas. Przygotowania Jagi to prawdziwe wyzwanie dla tych piłkarzy.

- Nie zliczyłem Tomek ilości spotkań, ale liczba oscyluje w granicy trzydziestu. Tomek, powiedz nam, to przecież pewna śmierć zawodników.

- Nie wiem co planuje trener Prokop, ale to pewnego rodzaju test dla piłkarzy. Jedni mogą wytrzymać, inni natomiast nie. Ja jestem jakoś sceptycznie do tego nastawiony, rozmawiałem przed programem z Grześkiem i też mówił złe słowa. To nie jest dobry pomysł.

- Raczej pewny jest spadek tej drużyny.

- To się da uratować, moim zdaniem, ale potrzeba spokoju i dobrych przygotowań. A tu trener stawia piłkarzy w trudnej sytuacji, bo za chwilę będą grali do 20. lutego co dwa dni, czyli jak w angielskim systemie. Vega i Szczepanik pewnie już myślą o odejściu.

- Pozostaje nam przedstawić widzom tabelę ligi:

 

Tabela Polska Ekstraklasa (17/30)

 

- Widzimy, że lidera obejmuje Lech Poznań, chyba zasłużenie po udanej rundzie i najmniejszej liczbie wpadek. Dalej jest Legia, Śląsk, Wisła. Ze stratą trzech punktów w dalszej kolejności Zagłębie, Cracovia, ósemkę zamyka Ruch i Odra. Druga połówka to Korona, GKS, o utrzymanie na pewno powalczą Lechia, Arka, Polonia Bytom i Warszawa, Piast, no, ale na straconej pozycji znajduje się już Jaga, która musiałaby na wiosnę wygrywać mecz za meczem.

- Jedenastka kolejki przygotowana wraz z naszymi ekspertami:

 

 

Jedenastka 17. Kolejki Polskiej Ekstraklasy:

Soley (Legia) – Zawadzki (Cracovia, 3), Aleksandrowicz (GKS), Basta (Cracovia, 2), Wasilewski (Wisła) – Bozinovic (Lech, 4), Wróblewski (Polonia B.), Malaj (Arka), Sodje (Ruch) – Popiela (Legia), Fernandez (Odra, 5)

 

- I najbliższa kolejka, a głównie pary, bo prawdopodobnie rozkład meczów nieco się zmieni i zostanie rozłożony na poszczególne dni weekendu:

 

Najbliższa kolejka:

 

20. lutego, sobota

16:00 Cracovia – Ruch Chorzów

16:00 Jagiellonia Białystok – Arka Gdynia

16:00 Lech Poznań – Legia Warszawa

16:00 Lechia Gdańsk – Korona Kielce

16:00 Odra Wodzisław – Wisła Kraków

16:00 Piast Gliwice – GKS Bełchatów

16:00 Polonia Warszawa – Śląsk Wrocław

16:00 Zagłębie Lubin – Polonia Bytom

 

- Najlepsi strzelcy i asystenci:

 

Najlepsi strzelcy:

Fernandez (Odra) 13 goli

R. Wójcik (Lech) 13 goli

Kowalczyk (Legia) 12 goli

Angeleski (Zagłębie) 11 goli

Vega (Jagiellonia) 10 goli

Nunes (Korona) 10 goli

R. Dziubiński (Ruch) 9 goli

Cukovic (Wisła) 9 goli

Mitrovic (Odra) 9 goli

 

 

Najlepsi asystenci:

F. Fernandez (Odra) 10 asyst

Adamus (Lech) 10 asyst

Małkowski (Śląsk) 10 asyst

M. Fernandez (Legia) 8 asyst

Zarytskyi (GKS) 7 asyst

Moneke (Odra) 7 asyst

Giel (Jagiellonia) 7 asyst

 

 

- Zaskakuje nas na pewno ten Fernandez, którego Odra pozyskała przed sezonem. To taki strzał w dziesiątkę.

- Za chwilę zgarnie koronę króla strzelców i asyst. Snajper ściągnięty z pomyślunkiem, w Wodzisławiu robi prawdziwą furorę, w ramach naszej ligi.

- Podobno Legia o niego pytała, ale sam zawodnik nie wyraża chęci zmiany barw po pół roku.

- Jeszcze ja ze swojej strony chciałbym życzyć Jadze wszystkiego dobrego, bo trener chyba wierzy w utrzymanie. Chciałbym, żeby walczyli w czystej walce fair, bo te ujemne punkty były niepotrzebne. Również trener Miśkiewicz dał przysłowiowej dupy. Zawiódł wszystkich kibiców.

- Dobrze, Grzesiek, musimy powoli kończyć.

- Tutaj trochę nam Grzegorz się rozbrykał.

- Chciałem powiedzieć całą prawdę, bo szkoda mi ekipy z Białegostoku. Tam był potrzebny lepszy trener. Nie wiem co pokaże Prokop, ale będzie miał pół roku na wypromowanie swojego nazwiska.

- To tak po kolei, Tomek, największe zaskoczenie i też kto cię zawiódł?

- Zaskoczył trener Laskosz, który ponownie pokazał swój kunszt trenerski i instynkt prawdziwego szkoleniowca. Zawiedli mnie trenerzy, którzy się pojawiali do tej pory i zawodzili. Boję się dlatego o takie osoby jak Demkowicz, Prokop czy Białek.

- Grzesiek?

- Zaskoczył mnie Śląsk i postawa duetu Warzycha-Kiła-Małkowski, zawiódł totalnie wspomniany Miśkiewicz, a z obecnych to trochę szkoda mi trenera Skury, który pracuje pod sporą presją, ale zawodzi mnie gra Wisły.

- Prezes Lecha może też zdecyduje się na skromne typy?

- Zaskoczył mnie poziom ligi, a zawiodło zaangażowanie co niektórych trenerów, którzy na szczęście usunęli się w cień ligi.

- Dziękujemy, naszym gościem specjalnym był prezes Kolejorza, pan Wojciech Żebrowski.

- Zapraszamy już w lutym na kolejny odcinek.

- Teraz żegnamy się z państwem na dwa miesiące.

- Dziękujemy.

- Do widzenia.

- Do zobaczenia.

- Dobranoc.

 

___________________________________

 

Kontuzje

 

 

Lista wg której rozmawiam o transferach (wszystko wynika ze starań menadżerów):

1. Counter

2. Peedro

3. Kinas

4. Grzelo

5. Gilik

6. Fenomen

7. Daniel90

8. Buffu

9. Icon

10. Ronin

11. Texas

12. Lucas

13. Mr Dawid

14. demrenfaris

15. Priest

16. marshall

 

Pozycja nowych jest spowodowana tym, że na razie mieliście mało czasu na pokazanie się i dlatego bardziej ufam tym, którzy dłużej grają. Także będziecie mieli pole do popisu na wiosnę. W każdym razie z transferami spokojnie dojdę i do was.

Regulamin transferów jest w 1. poście i tego się trzymam. Główne zasady to transfery opierają się na znaleziskach skautów. Zawodnicy niegrający mogą przejść do innego klubu bez większych pytań. Pierwszeństwo do transferów mają ekipy, które mają starających się trenerów, ale również wiele jest uzależnione od aktualnej pozycji ligowej. No i w głównej mierze decydują na końcu filtry i reputacja gry, bo niektórzy mogą nie chcieć po prostu przejść do danego klubu w grze.

Na większe i regularne zaangażowanie liczę: Buffu, Lucasa, marshalla, nawet Icona, bo wiem, że stać was na więcej.

Odnośnik do komentarza

Krystian Grzelak, Legia Warszawa:

Powinniśmy dziękować Popieli, że uratował nam dupska, bo inaczej byłaby kompromitacja. Wisła miażdżyła nas w każdym elemencie gry i tylko Grzesiu wie, w jaki sposób dwukrotnie znalazł sposób na Gulbrandsena. Kompromitująco zaprezentowali się dziś Skorupski i Kowalczyk, a więc nasi reprezentanci swojego kraju. Widocznie pochwały zadziałały na nich nie tak jak powinni i sodóweczka uderzyła do główek. Dobrze, że czeka nas teraz przerwa, bo wiele spraw musimy przedyskutować. Choć początkowo wydawało mi się, że wystarczy mi jeden nowy zawodnik, to mecz z Wisłą pokazał, że aby wywalczyć mistrzostwo, należy przeprowadzić nie zmianę, a zmiany.

Odnośnik do komentarza

Piotr Gil, Korona Kielce:

 

Na początku chciałem zaznaczyć, że dzisiejsza wypowiedź będzie krótka, bo mam problemy zdrowotne i szybko muszę uciekać pod ciepłą kołdrę. Mecz był taki, że palce lizać, a wynik cieszy nas ogromnie. Kibiców chyba również, a ci nas nie zawodzą - w tej kolejce ponad 10 tys., co jest rekordem. Poza tym chyba wystrzelił pomysł z wprowadzeniem świeżego Galkauskasa na podmęczonych Gliwiczan. Na plus również Mkrtchyan i Dzwonek.

Odnośnik do komentarza

Łukasz Grabowski, Arka Gdynia:

Takie mecze jak ten nasz z Odrą ogląda się niezwykle rzadko. Zaczęliśmy katastrofalnie i już po kwadransie było 0:3, ale moi podopiecznie pokazali prawdziwy charakter. Mimo tego, że na przerwę schodziliśmy przegrywają 2:5 to ostatecznie zdobyliśmy punkt. Teraz chcę powiedzieć kilka słów moim krytykom, pseudodziennikarzom. Ci panowie nie mają pojęcia o trenowaniu zespołu. Gdy tylko pojawiłem się w Gdyni to zapowiedziałem, że będziemy grali ofenswny futbol na tak. Chcę, żeby kibice, którzy przychodzą na nasze mecze mogli oglądać dobrą grę i dużo bramek. Wolę zremisować 5:5 niż wymęczyć 1:0 po brutalnej grze, murowaniu bramki przez 90. minut i bramce z kontry. Mam nadzieję, że nie tylko ja tak myślę, ponieważ chcę żeby polska liga stawała się lepsza, bardziej atrakcyjna dla kibiców na stadionie i tymi przed telewizorami oraz dla sponsorów. Teraz czeka nas okres przygotować do rundy wiosennej. Najpierw wyjedziemy na Słowację, gdzie zmierzymy się z Artmedią, MKS Żylina, Matador Puchow i Slawojem Trebisow. Następnie udamy się do Czech, a tam zagramy z Bohemiansem Praga, Jabloncem, Trebonem i Hawirowem. Potem zagramy jeszcze dwa mecze towarzyskie u siebie. Do Gdyni przyjedzie Pogoń Szczecin i Warta Poznań. Moim zdaniem taka ilość sparingów dobrze przygotuje mój zespół do walki o ligowe punkty. Chcę się również wzmocnić. Będziemy poszukiwać klasowego snajpera, który zapewni nam dużą ilość zdobytych bramek, prawego defensora i jeśli nasi skauci znajdą kogoś ciekawego na skrzydło lub do środkowej części boiska to również postaramy się tych zawodników sprowadzić.

Odnośnik do komentarza

Mateusz Szymandera, Lech Poznań:

Cieszy nas fakt, że będziemy zimować na pozycji lidera, ale może to być dla nas dość zgubne wrażenie. Zespół dzisiaj pokazał, że warto walczyć do końca, choć mogę oczekiwać więcej po chłopakach. Po bramce Madeja zadrżeliśmy, ponieważ w taki głupi sposób mogliśmy stracić dwa punkty. Wiadomo, że prowadzenie jedną bramką nas nie satysfakcjonuje dlatego w przyszłości trzeba będzie popracować nad skutecznością.

 

Teraz pora na kilka dni treningów i piłkarze rozjadą się na przerwę świąteczną. Nie będzie ona długa. Wracamy 6 stycznia do treningów, później zgrupowanie i szykujemy się na rundę rewanżową. Mam nadzieje, że uda nam się dobrze wykonać pracę zimą, bo mamy realne szanse na tytuł i chcemy je wykorzystać. Nie chcę mówić o dalekosiężnych planach, dlatego na koniec powiem jeszcze raz, że zwycięstwo cieszy, ale nad stylem będziemy musieli jeszcze popracować.

Odnośnik do komentarza
Boska ręka Adama, Gazeta Wrocławska, 48/2009 (Tomasz Swendrowski)

 

Na pożegnanie rundy jesiennej kibice przy Oporowskiej mogli zobaczyć naprawdę niezłe spotkanie pomiędzy Śląskiem Wrocław, a Cracovią, zakończony remisem 1:1. Wynik nie odzwierciedla jednak wydarzeń boiskowych, które jednoznacznie wskazują, że dominantem na boisku byli gospodarze. Śląsk nie potrafił jednak skutecznie strzelać na bramkę, a rywale wykorzystywali te nieliczne szanse, które sobie stwarzali, by zmuszać gospodarzy do uważniejszej gry w obronie, wymagającej większych zasobów ludzkich, co z kolei przekładało się na mniejszą aktywność graczy Śląska w ataku. Zagranie ręką Kiły, po którym strzelił on gola, choć dało gola strzelonego w nieprzepisowy sposób, nie ustawiło wyniku meczu, bowiem Śląsk z taką dominacją i tak prędzej, czy później gola by strzelił. Dlatego to kibice gospodarzy mogą czuć niedosyt. Oto, co po meczu powiedzieli piłkarze oraz trener wrocławskiej drużyny.

 

 

 

Marco Polo:

 

Podejmowaliśmy gości z Krakowa z jasno nakreślonym planem zdobycia trzech punktów, ale drużyna prowadzona przez mojego dobrego przyjaciela, pana Laskosza, okazała się bardzo wymagającym rywalem i potrafiła nas skutecznie zatrzymać. Stąd chciałbym złożyć gratulacje trenerowi drużyny przeciwnej, który, jako jeden z nielicznych, potrafił ukraść nam punkty przy Oporowskiej. Odnosząc się do gola Adama, ręka rzeczywiście była i nie sposób było tego nie zauważyć. Sędzia popełnił błąd, ale co się stało, to się nie odstanie. Trzeba z tym jakoś żyć. Na nasze usprawiedliwienie przemawia fakt, że i tak w meczu mieliśmy znaczącą przewagę i remis to i tak za mało, w porównaniu z wypracowanymi sytuacjami. Z drugiej strony, czy ktoś dawał nam przed sezonem jakiekolwiek szanse na zajęcie miejsca na podium na półmetku rozgrywek? Patrzmy na to przez ten pryzmat. To niewyobrażalny sukces tej drużyny, ale na pewno stać nas jeszcze na więcej. Jeśli tylko uda się nie osłabić kadry w przerwie zimowej, powalczymy o mistrzostwo na wiosnę!

 

 

 

Adam Kiła:

 

Nie będę udawał, że wszystko zrobiłem jak należy. Rzeczywiście piłka została zagrana nieczysto i trafiła mnie w rękę, ale skoro sędzia nie odgiwzdał tego jako błąd, to pozostaje mi tylko się cieszyć z jego nieuwagi. Takie błędy nie są czymś wyjątkowym, żeby wspomnieć tylko takie gwiazdy światowego futbolu, jak Maradona, Scholes, czy Henry, którzy również strzelali bramki po zagraniach ręką. Nie chcę się usprawiedliwiać, ale to pokazuje, że jest to sytuacja, z którą nie stykamy się po raz pierwszy. A wracając do meczu, szkoda, że nie udało się go wygrać, bo mieliśmy sporo szans i de facto na trzy oczka zasłużyliśmy. Cracovia udowodniła, że dobrze gra na wyjazdach.

 

 

 

Krzysztof Piątek:

 

W pierwszej połowie powinniśmy prowadzić znacznie wyżej niż jednym golem, nawet gdyby sędzia nie uznał tej kontrowersyjnej bramki Kiły, chociaż mi trudno sytuację ocenić, bo znajdowałem się na przeciwległym końcu boiska i nie widziałem dobrze sytuacji. Mimo wielu okazji, nie udawało się pokonać dobrze dysponowanego bramkarza drużyny przeciwnej. Ta nasza nieskuteczność, połączona z dobrą grą w defensywie w drugiej połowie w wykonaniu podopiecznych trenera Cracovii sprawiła, że mecz zakończył się remisem. Nie mamy jednak co narzekać, bo przed zimą zajmujemy wysokie trzecie miejsce i gdyby nie zwycięstwo Lecha, zachowalibyśmy status quo, bowiem Wisła również w tej kolejce zgubiła punkty.

 

 

 

Sławomir Żurek:

 

Runda jesienna za nami. Szkoda, że zakończyliśmy ją w takich kontrowersyjnych okolicznościach, ale wydaje mi się, że nawet uwzględniając być może niesprawiedliwie wywalczony jeden punkt, trzeba z szacunkiem traktować Śląsk i pracę, jaką wykonujemy w klubie pod przewodnictem trenera Polo. Świetna trzecia pozycja to doskonały start do ataku na lidera, do którego tracimy zaledwie jedno oczko. Nasz atut, czyli gra w defensywie i umiejętność nieprzegrywania spotkań daje nam dużą przewagę i pewność siebie. Mam nadzieję, że kluczowi piłkarze nie odejdą w zimowym okienku i na wiosnę skończymy dzieło rozpoczęte kilka miesięcy temu.

 

 

 

Jacek Warzycha:

 

Przyznam się, że przed sezonem zaglądałem na typy bukmacherskie, definiujące nasze szanse na zajęcie konkretnych miejsc w ligowej tabeli na koniec, czy też na półmetku. Za każdą złotówkę postawioną na to, że Śląsk będzie zajmował miejsce w pierwszej dziesiątce płacono wówczas osiem złotych, za miejsce w piątce płacono dwadzieścia cztery złote za każdą postawioną złotówkę, natomiast miejsce na podium pozwalało na osiemdziesięciokrotne wzbogacenie się za postawioną kwotę. To pokazuje, że nikt w nas tak naprawdę nie wierzył, a my tymczasem sprawiliśmy niemałą niespodziankę. To prawda, że klub i ja sam otrzymujemy oferty transferu mojej osoby to klubów zza granicy, ale ja nie chcę odchodzić, bo widzę, że w tym klubie można osiągać sukcesy. Już za kilka miesięcy zagramy w europejskich pucharach. Chcę to obiecać wszystkim fanom Śląska!

Odnośnik do komentarza

Damian Organek, Ruch Chorzów

 

Zawodnicy na koniec roku sprawili kibicom przy Cichej nie lada spektakl. Bardzo dobrze spisał się nasz ofensywny trójkąt: Sodje-Wójtowicz-Jarecki. Pierwszy kierował grą w środku pola, przy niemałym wsparciu ze strony Grubesicia, natomiast obaj snajperzy zdobyli po jednej bramce, które wyprowadziło nas na dwubramkowe prowadzenie. Niestety, trochę za wcześnie uwierzyliśmy w zwycięstwo, przez co rywali szybko sprowadzili nas na ziemię doprowadzając do remisu. Błędy w obronie były, ale inne niż w poprzednich meczach, ze względu na trochę inne ustawienie defensorów. W ramach zimowych przygotowań (o której później powiem szerzej) dopracujemy ten element i powinniśmy tracić mniej bramek.

Świetną zmianę dał Konrad Dziubiński, mimo, że jest stoperem to on właśnie najlepiej zachował się w zamieszaniu w polu karnym i zdobył decydującego gola w końcówce. Zresztą uważam, że to my byliśmy w tym meczu zespołem lepszym i należały nam się te 3 punkty.

Zimę spędzimy na 7. miejscu. Wydaje mi się, że ta pozycja obiektywnie pokazuje nasze dokonania w tej rundzie. Mieliśmy słabszy początek, ale te straty punktów biorę na siebie, bo dopiero poznawałem możliwości drużyny, dlatego dopiero później zaczęliśmy wygrywać. I to nie z byle kim, pokonaliśmy m. in. Śląsk, Legię, czy jedną z rewelacji ligi Zagłębie. Owszem, zdarzały nam się wpadki takie jak w Gdańsku czy Wodzisławiu Śląskim, ale wyciągnęliśmy z nich wnioski i cały czas poprawiamy styl drużyny.

Zimą skoncentrujemy się właśnie na zgraniu, jeszcze przed świętami zagramy z Cracovią, w nowym roku mamy też zaplanowany m. in. zgrupowanie na Słowacji. Mam nadzieję, że uda nam się dopiąć szczegóły z Herthą Berlin, bo to klasowy rywal i byłaby to nagroda dla kibiców za wsparcie podczas meczów jesiennych.

Jeśli chodzi o transfery, to nie będę wdawał się w szczegóły, bo, póki co, Ruch nie jest rozpoznawalnym klubem w Europie i ciężko o sprowadzenie dobrego piłkarza za rozsądne pieniądze. Mam też kilku piłkarzy z polskich lig na oku, ale negocjacje z klubami z ojczyzny zwykle są trudne. Jeśli dobrze pójdzie, postaram się wzmocnić zespół na kilku pozycjach, ale rewolucji nie planuję, bo zespół jest zgrany i osiąga przyzwoite wyniki, z których, mam nadzieję, kibice i zarząd są zadowoleni.

Odnośnik do komentarza

Daniel Kowalczyk, Zagłębie Lubin

 

No cóż, niby minimalne porażki, ale jednak w dwóch meczach nie zdobywamy ani jednego punktu i dystans do czołówki znacznie się zwiększył. Pozostaje wierzyć w to, że solidnie przygotujemy się do rundy wiosennej i powalczymy o mistrzostwo. Mam już na oku kilka potencjalnych transferów. Nie będą to gwiazdy, raczej uzupełnienia składu. Póki co nie chcę nic zdradzać, muszę spokojnie usiąść z moim sztabem i wybrać zawodników pasujących do naszej koncepcji gry. Już teraz mogę zdradzić, że w styczniu wyjeżdżamy na obóz do Turcji, zagramy cztery mecze z tamtejszymi drużynami. Tam również będziemy testować ewentualnych nowych zawodników.

 

Co do rundy jesiennej. Zaskoczyliśmy wszystkich i udowodniliśmy, nie tylko sobie, że wystarczy trochę chęci i można osiągnąć bardzo dobre rezultaty. Chyba nawet my nie spodziewaliśmy się tak wysokiej lokaty. Oby chłopców nie przerosły oczekiwania kibiców Zagłębia. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że zaimponował mi Angeleski, o którego już pytają zachodnie kluby. Po kontuzji wrócił Kozyluk, ale widać, że jeszcze za wcześnie by Roman pokazał pełnię możliwości. Po solidnym treningu w Turcji, na wiosnę powinien być super wzmocnieniem.

Odnośnik do komentarza

Dobrogniew Raścisławski (Odra Wodzisław):

Zaczyna mnie wkurwiać to wszystko co dzieje się ostatnimi czasy z moim klubem. To kolejny kosmiczny wynik w naszym wykonaniu. Tyle, że dziś powinniśmy wyraźnie wygrać, a zremisowaliśmy mimo prowadzenia dwa razy aż 3 golami, po naszych błędach. W rundzie wiosennej trenerem Odry będzie ktoś inny. Ja mam dość. Zrobiłem co miałem zrobić, Odra ma pewne miejsce w elicie, niech teraz się pomęczy ktoś inny. Sajonara.

Odnośnik do komentarza

Michał Moniuszko, Lechia Gdańsk

1. Nie zamierzam komentować wypowiedzi ludzi, którzy:

a) nie znają się na piłce, tj. swoim źródle utrzymania

b) są zbyt ograniczeni, by pojąć głębie moich myśli

...dlatego Warszawkę bojkotuję. Aha, jeszcze kilka niekorzystnych decyzji, a przemyślę donos do prokuratury i proszę Warszawkę o potraktowanie moich słów serio.

 

2. Dobre spotkanie w wykonaniu moich piłkarzy, niestety zawiodły jednostki. Nie wyszedł mecz Holendrowi, jednak nie mam zamiaru zmieniać czegokolwiek w podstawowej jedenastce tylko ze względu na jeden nienajlepszy mecz. Z pewnością nie pomagała nam małpia atmosfera w Bytomiu, Ślązacy jak zwykle pokazali się Polsce jako chamy i gbury.

 

3. Jesień kończymy na jedenastym miejscu, 7 punktów od spadku - myślę, że plan został wykonany, w przerwie będziemy musieli potrenować ustawienie nieco bardziej ofensywne, oczywiście chodzi o spotkania ze słabymi drużynami, poczynając od Odry Wodzisław a kończąc na beznadziejnej Jagielloni, którą najchętniej odesłałbym do pierwszej ligi spektakularnym 5:0. Takie ustawienie pojawi się więc najpewniej już z Koroną, choć musiałbym najpierw wypytać moich licznych znajomych o opinię na temat tej drużyny.

 

4. Zwycięstwo trenera Polonii? Na Boga, mając porównywalnych piłkarzy Polonia jest POD nami w tabeli. Wygrali dzięki łutowi szczęscia, tyle. Martwi mnie forma biegowa moich zawodników, zaangażowania odmówić im nie sposób, jednak niestety poprzedni trener odstawił fuszerkę.

 

5. Transfery? Marzę o doświadczonym, silnym fizycznie i mentalnie liderze drużyny, nie mamy większych luk w żadnej z formacji, juniorskich uzupełnień nie potrzebujemy. Chcę jednego, ale za to spektakularnego, wzmocnienia!

Może bramkarz? Przydałaby się konkurencja, bo pan Wietnamczyk czuje się chyba zbyt pewnie. Ma umiejętności, trzeba nim trochę wstrząsnąć. Liczyłbym tym razem na bramkarza starszego niż 22 lata Milojkovicia, prosiłbym wręcz prezesa o człowieka +30...

Odnośnik do komentarza

Grzegorz Prokop, Jagiellonia Białystok:

 

Nie kryję rozczarowania po porażce, tym bardziej, że znów mieliśmy przewagę. Problemem są głównie napastnicy, którzy powinni czyścić korytarze zamiast biegać za piłką albo przynajmniej zmienić pozycję na boisku. Nie liczę na poprawę ich skuteczności, ja tego wymagam.

 

Skoro już wyciekły informacje o zimowych przygotowaniach, pragnę jedynie powiedzieć: człowiek uczy się całe życie. Nawet jeśli usłyszę narzekania ze strony zawodników, to na pewno to doświadczenie nauczy ich prawdziwego futbolu. Widziałem piłkarzy słaniających się na nogach po ciężkim treningu. Widziałem też tych samych piłkarzy jakiś czas później - znacznie lepszych i odporniejszych, wygrywających z dumą. Jestem pewien, że ten ciężki okres odbije się pozytywnie na ich karierach w mniejszym lub większym odstępie czasu.

Odnośnik do komentarza

Adrian Skura - Wisła Kraków

 

Z jednej strony czuję niedosyt, a z drugiej jestem zadowolony po meczu z Legią. Byliśmy stroną przeważającą w tym spotkaniu i na pewno zasłużyliśmy na zwycięstwo, jednak zdecydowana poprawa naszego stylu gry to zdecydowanie najlepszy wniosek po meczu. Mam nadzieję, że jest to początek nowej Wisły, która zdominuje rozgrywki na wiosnę. Takie są bowiem założenia na najbliższe pół roku... Nadchodzi okres transferowy, Wisła będzie wyszukiwała zdolnych zawodników na każdą pozycję, by w przyszłych sezonach stanowili oni o sile mojej drużyny. Najciężej będzie nam załatać dziurę po Alvarezie, gdyż obecnie ciężko o jakiegokolwiek zawodnika z przyzwoitymi umiejętnościami na tej pozycji. Na pewno Wisła nie prześpi tej zimy...

Odnośnik do komentarza

Paweł Laskosz - Cracovia Kraków

 

Zdobyliśmy ważny wyjazdowy punkt u najlepszej drużyny na swoim obiekcie - czy można być w tej sytuacji niezadowolonym? Owszem jestem zadowolony, bo moi podopieczni wylali na boisko we Wrocławiu wiele potu, ale jednak malutki niedosyt pozostał, bo rywal strzelił gola po nieczystym zagraniu. Najważniejsze jednak jest to, że zespołu nie podłamała błędna decyzja sędziego. Pokazaliśmy, że Śląskowi można się przeciwstawić, pokazaliśmy, że ciężką pracą można wypracować dobry wynik. Oczywiście zespół trenera Polo miał dużą przewagę, ale graliśmy na tyle dobrze w defensywie, że na więcej bramek gospodarzom nie pozwoliliśmy. Uważam, że drużynę z Wrocławia stać na włączenie się do walki o mistrzostwo - jest to drużyna bardzo dobrze poukładana, piekielnie niebezpieczna na własnym obiekcie i nie tracąca głupio punktów. Te walory stawiają zespół Marco Polo na dobrej pozycji wyjściowej przed krótką rundą wiosenną. Co do Cracovii i walki o europejskie puchary - owszem celem na ten sezon było utrzymanie, ale w świetle obecnej formy zespołu, spróbujemy powalczyć. Jeśli się nie uda - cóż, nikt nie będzie narzekać.

Odnośnik do komentarza

Michał Karpiński, Polonia Bytom:

 

Bardzo ważna wygrana w kontekście walki o utrzymanie w lidze. Znów bardzo dobrze spisała się linia defensywna, na czele z będącym ostatnio w świetnej formie Paberzisem. Artur Wróblewski zagrał najlepiej, dzięki niemu zainkasowaliśmy ważne trzy punkty. Martwi mnie kontuzja Artura Patera. Naszego kapitana jednak dobrze zastąpił Bondarenko, który udowodnił, że mogę na niego liczyć. Przeciętnie zagrał Jacek Kowalski, ale każdemu może zdarzyć się słabszy występ. Powtórzę po raz kolejny, że ogromną stratą będzie sprzedaż Koubka. Czech jest pewnym punktem defensywy i będzie go brakować. W czasie zimowego okienka moim priorytetem jest kupno zawodnika, który byłby w stanie zastąpić naszego stopera. Skieruję kilka słów do trenera Moniuszki. Na jego miejscu, po tak kiepskim występie drużyny nie skupiłbym się na nazywaniu nas chamami i gburami, lecz na lepszym przygotowaniu bardzo słabo spisującej się drużyny. Radzę trenerowi Lechii, aby lepiej dobierał słowa. Chyba oglądaliśmy inne spotkanie, bo nie wygraliśmy łutem szczęścia, jak twierdzi szanowny pan Moniuszko, ale dobrą postawą i ambicją.

W okienku, oprócz kupna środkowego defensora, będę się również starał o napastnika, bo Klimavicius oraz Pschenichnikov na razie zawodzą.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...