Skocz do zawartości

Duma & Tradycja 2: Powrót do przeszłości


Jamal

Rekomendowane odpowiedzi

Kurs póki co jest niski :P

 

7.

 

Dzień po meczu zdecydowałem się oficjalnie zakończyć negocjacje ze Śląskiem Wrocław, gdzie obiektem mojego zainteresowania był Marek Gancarczyk, prawy skrzydłowy, który pasowałby idealnie na zmiennika Peszki. Wrocławianie zgodzili się przyjąć od nas skromne 12 tysięcy euro i oddali nam pomocnika za bezcen. Wywołało to ogromną burzę wśród kibiców Śląska, którzy nie mogli pogodzić się z faktem, że klub oddał tak dobrego piłkarza za tak śmieszne pieniądze, w dodatku do jednego z większych wrogów. Nie miałem ochoty przejmować się tym i zwołałem konferencję, gdy tylko Marek zadomowił się w Poznaniu.

 

-Jest pan zadowolony ze sprowadzenia Marka Gancarczyka do klubu? – spytał się dziennikarz Wirtualnej Polski.

-Cieszę się, że wykorzystałem doskonałą okazję na sprowadzenie tego pomocnika. Zapłaciliśmy grosze, nawet jak na polskie realia, a prawy skrzydłowy bardzo nam się przyda, bo nie mieliśmy żadnego rezerwowego dla Peszki.

-Czy ten transfer może wywrzeć jakiś wpływ na resztę zespołu? – tym razem z miejsca wstał dobrze mi znany Rybaczuk z „Gazety Piłkarskiej Polska”.

-Uważam, że doda to wszystkim skrzydeł. Tak jak mówiłem, Gancarczyk jest by wypełnić lukę w zespole, więc może tylko pomóc, nie zaszkodzić.

-Czy wierzy pan, że Gancarczyk podoła zadaniu i nie spali się w ważnych spotkaniach?

-Dla mnie Marek będzie typowym „jokerem”. Będzie wchodził w odpowiednim momencie, ale to, że będzie na razie rezerwowym nie oznacza, że będę od niego mniej wymagał niż od graczy z podstawowego składu. Mam nadzieję, że wytrzyma psychicznie presję, jaka będzie na nim ciążyła.

-Negocjacje były utrzymywane w tajemnicy, wszystkich zaskoczył transfer pomocnika.

-Dla mnie utrzymanie tajemnicy w takich momentach jest kluczową sprawą. Cieszę się, że wszystkich zaskoczył transfer zawodnika i będę tak postępował przy innych zakupach. Nie chcemy przecież, żeby konkurencja nas wyprzedziła.

-Był to pański pierwszy ruch na rynku transferowym. Zamierza pan wzmocnić zespół jeszcze jakimiś piłkarzami?

-Nie zaprzeczam, ale też nie potwierdzam.

-Gancarczyk przyszedł za śmiesznie niskie pieniądze. To pana metoda na sprowadzanie piłkarzy? Okazyjne ceny?

-Będę starał się wywalczyć w negocjacjach jak najniższą cenę za piłkarzy, ale nie oznacza to, że nie zawaham się wydać większej sumy na zawodnika, na którym naprawdę będzie mi zależało.

 

Krótka konferencja dostarczyła na pewno potrzebnych informacji mediom, a ja skupiłem się na kolejny sparingu mojej drużyny z serbskim Boracem. Nasi rywale z Bałkanów przebywali akurat na zgrupowaniu w polskich górach i to tam rozegraliśmy mecz kontrolny numer trzy.

 

Zaczęliśmy wspaniale, bo już w 4. minucie sędzia podyktował dla nas rzut karny. Wykorzystał go Bandrowski otwierając wynik spotkania. Chwilę później podwyższył Stilić na 2:0. Serbowie próbowali dotrzymywać nam kroku i raz po raz atakowali naszą bramkę. Ostateczne ciosy zadaliśmy pod koniec meczu, gdy na 3:0 podwyższył Cueto, a wynik spotkania ustalił Chrapek zdobywając gola w 84. minucie.

 

[TOW] Borac Czaczak – Lech Poznań 0:4 (0:2) [bandrowski kar. 5’, Stilić 9’, Cueto 76’, Chrapek 84’]

Data: 14.07.2009

Odnośnik do komentarza

Hah :D

 

8.

 

Kolejną nową twarzą w drużynie został Piotr Polczak, środkowy obrońca z zaprzyjaźnionej Cracovii Kraków. Był to transfer z prawdziwego zdarzenia, bo Polak kosztował mnie równe 650 tysięcy euro, a to kwota mało spotykana w rodzimej lidze. Oczywiście nie musiałem zwoływać kolejnej konferencji prasowej, bo zrobił to za mnie prezes, a dziennikarze z chęcią pojawili się w Poznaniu żądni informacji.

 

-Jak układają się stosunki między wami i dlaczego Polczak tak bardzo chciał przejść do Lecha? – spytał się Karol Bartosiewicz reprezentujący „Polski Ekspres Piłkarski”.

-Dużo dobrego słyszałem o tym piłkarzu, widziałem go też kilka razy w akcji, więc wiem na co stawiam sprowadzając go tutaj. Nie oczekujcie, że od razu wskoczy do pierwszego składu, bo wszyscy wiedzą, a przede wszystkim Piotrek, że zacznie od ławki rezerwowych.

-Transfer kosztował sporo pieniędzy. Dobrze wiemy, że nie śpicie na pieniądzach, tak więc będą kolejne zakupy?

-Mówię po raz kolejny, czas pokaże. Czekajcie cierpliwie.

-Zamierza pan kogoś sprzedać, by załatać dziurę w budżecie?

-Dla mnie ten temat jest zamknięty. Nikogo nie wystawię na listę transferową, a jeżeli wpłynie jakaś oferta, to zastanowimy się trzy razy.

 

Polczak został zaprezentowany kibicom, którzy przyjęli go z szacunkiem. Młody obrońca, utalentowany, a do tego kupiony z przyjaznego nam klubu, od razu zaskarbił sobie serca sympatyków Lecha.

 

Kilka godzin później świat dowiedział się o kolejnym, trzecim już transferze do Lecha Poznań. Zmiennikiem Kikuta od dnia dzisiejszego miał być Łukasz Nawotczyński (nieoficjalnie ma grać do czasu wyleczenia kontuzji przez Wojtkowiaka). Prawy obrońca kosztował mnie 200 tysięcy euro, a przyszedł do nas z kieleckiej Korony. Tym razem zdecydowałem się uniknąć konferencji prasowej i dać już spokój sobie oraz dziennikarzom.

Odnośnik do komentarza

9.

 

Gorączka przed meczem w Superpucharze Polski z Wisłą Kraków zaczęła się kilka tygodni wcześniej. Bilety były już sprzedane, ludzie zabijali się, żeby kupić jeszcze wejściówki na czarnym rynku. Do stolicy zwaliły się tłumy z Krakowa i Poznania, a Warszawiacy nie tryskali tego dnia optymizmem. Doszło do kilku mniejszych starć z sympatykami Legii, których pogoniono w oka mgnieniu. Policja miała pełne ręce roboty, żeby utrzymać porządek i bezpieczeństwo w centrum miasta.

 

Atmosfera przed meczem nie była podsycana tylko przez kibiców, ale również znanych ludzi, takich jak Piotr Reiss, który na łamach Wirtualnej Polski powiedział, że powinniśmy uważać na szybkie ataki rywali i Pawła Brożka ustawionego na szpicy. Godzinę przed pierwszym gwizdkiem udałem się na konferencję, gdzie usiadłem obok Macieja Skorży nerwowo spoglądającego na swój zegarek.

 

-Czy mecz o Superpuchar Polski z Wisłą Kraków będzie dla pana trudnym zadaniem?

-Myślę, że na tym poziomie nie ma już meczów łatwych.

-Zdradzi pan ustawienie zespołu?

-Oczekuję od piłkarzy ciekawego futbolu, przede wszystkim skutecznego, żeby nie było tak, jak w sparingach. 30 strzałów, 9 celnych, tylko dwie bramki.

-Spotkanie zapowiada się na jedno z najważniejszych w danym sezonie, a kibice zacierają ręce. Nie martwią pana takie oczekiwania wobec pańskiego zespołu?

-Ciąży na mnie presja, bo będzie to mój pierwszy mecz o stawkę, w tym przypadku ogromną. Ale umiem sobie z tym radzić i po prostu poprowadzę zespół najlepiej jak potrafię.

-Mecz zapowiada się na bardzo zacięty. W jakich stosunkach pozostaje pan z menadżerem Wisły?

-Bardzo szanuję Maćka Skorżę za to jakim jest trenerem. Dużo osiągnął, przed nim rozpościera się jeszcze wielka kariera. Nawet jeśli przegramy, odpukać, nie będę żywił do niego urazu.

-Na boisku nie zobaczymy kluczowego gracza Roberta Lewandowskiego. Jakie znaczenie może to mieć dla przebiegu spotkania?

-To dla nas poważny cios, ale musimy sobie z tym jakoś poradzić. Mam przecież równie dobrych napastników co Robert, więc nie mam na co narzekać.

-Szanse są wyrównane, bo rywale nie mogą skorzystać z Łukasza Garguły.

-Łukasz to utalentowany rozgrywający i cieszę się, że nie może dzisiaj wystąpić. Wisła byłaby z nim groźniejsza.

 

W tym samym momencie na losowaniu par do 3. rundy kwalifikacyjnej Ligi Europejskiej był prezes Kolejorza, który szybko poinformował mnie smsem, że zagramy z norweską Vålerengą Oslo.

 

Już na samym początku pojedynku narzuciliśmy swoje tempo niezwykle łatwo. W 7. minucie Rengifo bez problemów przedostał się przez krakowską defensywę i mocnym strzałem po ziemi dał nam prowadzenie. Wiślacy przez pół godziny nie zdołali oddać nawet jednego strzału, a przegrywali już 0:2, gdy Bosacki pokonał Pawełka strzałem głową po rzucie rożnym. W przerwie uznałem, że zagramy spokojniej przez następne 45 minut, ale wprowadzenie na boisko Zapotoki za Stilicia nie oznaczało, że cofniemy się do defensywy. Cztery minuty po wznowieniu gry podwyższyliśmy na 3:0, a do siatki trafił akurat czeski pomocnik. Na tym nasza sielanka się skończyła. Rywale postanowili ruszyć dupę w troki i odrobić straty. W 61. minucie Kasprzika pokonał Łobodziński, którego uznałem za ciężkiego przeciwnika obok Brożka. I to właśnie Paweł zdobył drugiego gola dla Białej Gwiazdy w 72. minucie lobując mojego golkipera. Na szczęście na tym się skończyło i po ostatnim gwizdku sędziego mogliśmy cieszyć się z pierwszego zwycięstwa w sezonie! Początek kariery, a w moim dorobku znajduje się już Superpuchar Polski!

 

Data: 18.07.2009

Stadion: Wojska Polskiego, Warszawa

Widzów: 5 976

Sędzia: P. Gil

MoM: Bartosz Bosacki (8,0) [Lech]

 

Kasprzik – Kikut, Gancarczyk, Bosacki, Arboleda (Polczak 90’) – Bandrowski, Injać, Stilić (Zapotoka 45’), Peszko, Wilk – Rengifo (Chrapek 67’)

 

(EKS) Wisła Kraków – (EKS) Lech Poznań 2:3 (0:2) [Łobodziński 61’, Paweł Brożek 72’ – Rengifo 7’, Bosacki 29’, Zapotoka 49’]

-Superpuchar Polski

Odnośnik do komentarza

Kurs póki co jest niski :P

 

Ale zakład długoterminowy :P

 

Fragment o przedłużeniu kontraktu - chyba pomyliłeś Bosego z Bandrowskim. To ten pierwszy jest pewniejszy siebie, a przedstawiłeś go jako dość niepewnego. Bandrowski natomiast jest bardziej niepewny siebie, choć może sprawiać zgoła inne wrażenie.

Odnośnik do komentarza

Kurs póki co jest niski :P

 

Ale zakład długoterminowy :P

 

Fragment o przedłużeniu kontraktu - chyba pomyliłeś Bosego z Bandrowskim. To ten pierwszy jest pewniejszy siebie, a przedstawiłeś go jako dość niepewnego. Bandrowski natomiast jest bardziej niepewny siebie, choć może sprawiać zgoła inne wrażenie.

 

Chodziło mi bardziej o to, że Bosacki ma swoje lata i ja jako nowy trener będę chciał go zwolnić pierwszego dnia. :P

Odnośnik do komentarza

10.

 

Do kolejnego oficjalnego meczu pozostało nam jeszcze sporo czasu, więc wykorzystałem go na zagranie dwóch ostatnich sparingów wprowadzających piłkarzy w normalny rytm meczowy. Oba spotkania odbyły się we Wronkach, bo nie widziałem już sensu, żeby latać po sąsiednich krajach czy miastach i męczyć własnych graczy. Podejmowaliśmy czeski Banik Ostrava, który nie mógł oprzeć się naszym atakom i w ciągu zaledwie 23 minut stracił dwa kluczowe gole. Kolejne zwycięstwo podreperowało nieco nasze morale.

 

[TOW] Lech Poznań – Banik Ostrava 2:0 (2:0) [Rengifo 14’, Zapotoka 23’]

Data: 22.07.2009

 

Cztery dni później miał miejsce ostatni mecz sparingowy tego roku. Niestety, najwyraźniej mieliśmy problemy w spotkaniach z polskimi drużynami, bo wymęczyliśmy remis z Kolejarzem Stróże na wronieckim obiekcie sportowym.

 

[TOW] Lech Poznań – Kolejarz Stróże 1:1 (0:0) [M. Gancarczyk 89’ – Kozub 82’]

Data: 26.07.2009

 

Lipiec był dla mnie niezwykle długim miesiącem. Masa pracy, ciągłe konferencje prasowe z dziennikarzami, presja ciążąca na mnie w pierwszym meczu o stawkę i na koniec spotkanie w Lidze Europejskiej, w której Lech rok temu był rewelacją. Pierwszy pojedynek z Norwegami zaplanowany był we Wronkach. Kibice oraz działacze oczekiwali od nas wysokiego wyniku, by w spokoju polecieć za dwa tygodnie do Oslo i wywalczyć awans do kolejnej rundy. Zaczęliśmy całkiem śmiało, od razu nacierając na bramkę gości, co skończyło się szybkim golem zdobytym w 6. minucie przez Peszkę. Jego mocny strzał z dystansu nie dał najmniejszych szans bramkarzowi, który chwilę później musiał wyciągać piłkę z siatki. Norwegowi wzięli się w garść i pokazali, że nie będą dzisiejszego wieczoru chłopcem do bicia. Zaczęli kontratakować, a to zaowocowało wyrównującym golem w 20. minucie zdobytym przez Sheltona.

 

Byłem trochę zaniepokojony, gdy do przerwy utrzymał się bramkowy remis, a gra mocno się wyrównała. Postanowiłem wprowadzić do gry Djurdjevicia, który miał za zadanie pociągnąć zespół do przodu. Efekty były wymierne. W końcu doszło do tego, że Arboleda zaczął grać kompletny piach i w 75. minucie musiałem wymienić go na Tanevskiego, który aż rwał się na boisko. Do ostatniego gwizdka sędziego jedyną przeszkodą, której nie mogliśmy pokonać był bramkarz gości. To on stał się bohaterem dla Norwegów, którzy wrócili do Oslo z ogromnymi nadziejami na awans. My natomiast musimy się sprężyć na rewanż, bo póki co, to Vålerenga jest jedną nogą w 4. rundzie.

 

Data: 30.07.2009

Stadion: Główny, Wronki

Widzów: 5 300

Sędzia: J. Laperrére (SUI)

MoM: Troy Perkins (8,0) [Vålerenga]

 

Kasprzik – Kikut, Gancarczyk, Bosacki, Arboleda (Tanevski 75’) – Bandrowski, Injać (Zapotoka 60’), Stilić, Peszko, Wilk (Djurdjević 45’) – Rengifo

 

(POL) Lech Poznań – (NOR) Vålerenga Oslo 1:1 (1:1) [Peszko 6’ – Shelton 20’]

-Liga Europejska, 3. runda kwalifikacyjna [1/2]

Odnośnik do komentarza

11.

 

Podsumowanie lipca:

 

Ranking: 1. Brazylia (1604); 2. Hiszpania (1588); 3. Holandia (1376); 38. Polska

 

Bilans spotkań: 2 (1-1-0) 4:3

Najlepszy strzelec: Bosacki, Peszko, Zapotoka, Rengifo – 1 gol

Ekstraklasa: -

Puchar Polski: -

Liga Europejska: 3. runda el. (vs. Vålerenga 1:1 i ?:?)

Finanse: € 1,250,196 (- 1,440,431)

 

Piłkarze Lecha w reprezentacji: -

 

Transfery (Świat):

 

1. Edinson Cavani (Palermo) -> Chelsea za € 22 mln

2. Jérémy Toulalan (Lyon) -> Chelsea za € 22 mln

3. João Moutinho (Sporting L.) -> Chelsea za € 18,75 mln

 

Transfery (Polska):

 

1. Piotr Polczak (Cracovia Kraków) -> Lech Poznań za € 650 tys.

2. Rafał Grzyb (Polonia Bytom) -> Zagłębie Lubin za € 300 tys.

3. Łukasz Nawotczyński (Korona Kielce) -> Lech Poznań za € 200 tys.

 

Ligi zagraniczne:

 

USA: Konf. Wsch. – D.C. United (+1); Konf. Zach. – San Jose (+3)

Anglia: -

Francja: -

Niemcy: -

Włochy: -

Holandia: -

Polska: -

Rosja: CSKA (+4)

Szkocja: -

Hiszpania: -

Turcja: -

Ukraina: Karpaty Lwów (+0)

Odnośnik do komentarza

Buffu: Miałem milion euro. Nie mam już nic :P A cena za Polczaka najwyraźniej normalna. Za słabszych zawodników niektóre kluby chciały od miliona euro w górę!

Sławoj: Jan Zapotoka

 

12.

 

Sezon ligowy w polskiej lidze zaczynał się dla mnie na początku sierpnia, w niedzielne popołudnie, gdy podejmowaliśmy we Wronkach Lechię Gdańsk. Na stadionie głównym ponownie zasiadł komplet widzów lecz atmosfera była daleka od tego, co dzieje się na Bułgarskiej. Mimo to graliśmy dla naszych fanów, a zwycięstwo w pierwszym meczu byłoby jak najbardziej na miejscu. Zanim zdobyliśmy pierwszego gola, dwukrotnie trafiliśmy w słupek. Dopiero w 33. minucie Bandrowski otrzymał podanie przed polem karnym i huknął z prawej nogi. Futbolówka wleciała tuż obok słupka i ponad pięć tysięcy osób wstało z krzeseł z okrzykami na ustach. Skromne prowadzenie dowieźliśmy do przerwy.

 

Wówczas zdecydowałem się zmienić Djurdjevicia na Handzicia. Młody Bośniak zadebiutował w barwach Lecha, ale szaleństwa z jego strony nie było i zaczął grać bardzo przeciętnie. W 51. minucie Kasprzika zaskoczył Buzała, który przypadkiem znalazł się w dobrym miejscu o dobrym czasie i jednym ruchem nogą wpakował piłkę do naszej bramki. Najlepszą zmianę przeprowadziłem 10 minut później wpuszczając na boisko Cueto za przemęczonego Stilicia. Peruwiańczyk dwie minuty przed końcem wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem gości i zapewnił nam trzy punkty! Po meczu pochwaliłem Andersona, mówiąc mu, że imponuje mi swoimi umiejętnościami w tym sezonie.

 

Data: 2.08.2009

Stadion: Główny, Wronki

Widzów: 5 300

Sędzia: M. Borski

MoM: Tomasz Bandrowski (7,6) [Lech]

 

Kasprzik – S. Gancarczyk, Kikut, Bosacki, Arboleda – Bandrowski, Injać, Stilić (Cueto 61’), Peszko (M. Gancarczyk 83’), Djurdjević (Handzić 45’) – Rengifo

 

(-) Lech Poznań – (-) Lechia Gdańsk 2:1 (1:0) [bandrowski 33’, Cueto 88’ – Buzała 51’]

-Ekstraklasa [1/30]

 

Po spotkaniu wziąłem udział w konferencji prasowej, a na sali roiło się od dziennikarzy.

 

- Wymęczone zwycięstwo w dość łatwym meczu. Jak pan skomentuje ten wynik?

- Zawsze liczą się trzy punkty, a nie to, w jakim stylu zostały zdobyte. Może powinniśmy wygrać więcej, ale teraz nie ma to najmniejszego znaczenia.

- Dramatyczna bramka Andersona Cueto musiała być szczególnym przeżyciem. Jak pan ocenia tą sytuację?

- Wiedziałem, że Cueto spełni się w roli typowego jokera. Cieszę się, że trafił do siatki rywali i został bohaterem dzisiejszego meczu. Będę częściej na niego stawiał, bo ten chłopak ma nieprzeciętne umiejętności.

- Tomasz Bandrowski został najlepszym zawodnikiem pojedynku. Jak oceniłby pan jego występ?

- Tomek w każdym meczu bardzo się stara, pomaga ofensywnym formacjom, dużo strzela z dystansu. W końcu udało mu się zdobyć gola, z czego wszyscy się cieszymy.

- W prasie pojawiają się pogłoski, że sprowadzi pan jeszcze jednego piłkarza. Czy po tym meczu uważa pan to za konieczne?

- Nie będzie kolejnych wzmocnień w tym roku.

Odnośnik do komentarza

13.

 

Właściciel Lecha zatroszczył się o to, żebyśmy do Oslo polecieli w komfortowych warunkach. Wynajęcie prywatnego odrzutowca sprawiło, że wylądowaliśmy w Norwegii wypoczęci i w dobrych humorach. Wszystko po to, żeby nie zakłócić dobrej harmonii przed rewanżem, w którym bądź co bądź musieliśmy wygrać. Dzień przed meczem odbyła się konferencja prasowa, ale jej przebieg był daleki od ideału, bo na sali znajdował się trener Vålerengi, który słynął z wybuchowego temperamentu.

 

- Pański zespół bardzo dobrze spisał się w meczu z Lechią Gdańsk…

- Dobrze!? To jakaś kpina. Zagrali jak jakieś podwórkowe dzieciaki. Przepraszam, oni grają lepiej od tych patałachów! Dobrze to zagraliśmy my, w ostatniej kolejce – wszedł w zdanie dziennikarzowi Martin Andresen, trener norweskiego klubu.

- Widzę, że kulturę zostawił pan w domu – uśmiechnąłem się szyderczo w kierunku Norwega.

- Za to wy zostawiliśmy w Polsce umiejętności, a szczęście gówno wam da. Będziecie błagać o litość! – Martin skrzyżował ręce i pewny siebie rozsiadł się wygodnie na krześle.

- Po remisie 1:1 we Wronkach, Lech Poznań stoi przed trudniejszym zadaniem, niż było to planowane. Jesteście w stanie osiągnąć korzystny wynik w rewanżu? – spytał się polski dziennikarz reprezentujący Wirtualną Polskę.

- Pierwszy mecz nie wyszedł nam tak, jakbyśmy tego chcieli…

- Aż dziwne, że w ogóle strzeliliście gola! – ponownie wtrącił się Andresen. – Mieliśmy słabszy dzień, ale przy naszej normalnej dyspozycji kwiczeli byście z bólu!

- Może zaczeka pan na swoją kolej? – spytałem się zachowując stoicki spokój. – Wracając do pańskiego pytania, myślę że możemy osiągnąć korzystny wynik, ba, nawet musimy jeśli myślimy o awansie.

- Marzenia ściętej głowy – głos zabrał norweski trener. – Będziecie jedynie oglądać nasze plecy.

- Czemu pan tyle pieprzy bez sensu? – spojrzałem na Norwega, który zrobił się czerwony ze złości. – Ma pan jakieś problemy ze sobą? Choroba nerwicowa? Zaburzenie osobowości? – patrzyłem, jak Andresen zaciska pięści. – Nie możecie pogodzić się z tym, że jesteśmy faworytami w dwumeczu? O co chodzi?

- Ja ci pokażę o co chodzi, gówniarzu! – Norweg wstał z miejsca i rzucił się na mnie z pięściami. Nie musiałem nawet reagować, bo z interwencją wparowała ochrona, która zabrała rzucającego się Andresena.

 

Jak się dowiedziałem godzinę przed meczem, trener Vålerengi został odesłany na trybuny, a niedaleko niego zasiadło kilku ochroniarzy, którzy zamiast pilnować jego samego, bardziej chronili ludzi siedzących obok Andresena. Bez swojego trenera gospodarze byli trochę bezradni, ale nie odpuszczali sobie atakowania. Byli jedną nogą w 4. rundzie, lecz to nie dawało stuprocentowej pewności. Przed nami stało trudniejsze zadanie, strzelić gola, do tego zwycięskiego. W 16. minucie świetną sytuację sam na sam zmarnował Stilić, ale Bośniak nie zniechęcił się i w 27. minucie uderzył z dystansu na długi słupek, a piłka przeleciała obok bramkarza i zatrzepotała w siatce!

 

W drugiej połowie na boisku pojawił się Robert Lewandowski, który do tej pory leczył swój uraz. Lekarze powiedzieli, że będzie w stanie zagrać 45 minut, więc nie wahałem się na iego postawić. Nasz napastnik miał swoją okazję już na początku drugiej odsłony gry. Błąd gospodarzy mógł ich kosztować utratę kolejnego gola, ale Robert fatalnie spudłował w dogodnej sytuacji. W 51. minucie stało się to, czego najbardziej się obawialiśmy. Dośrodkowanie z lewej strony boiska i ładna główka niekrytego Sæternesa. Na tablicy wyników remis 1:1. Ponure nastroje towarzyszyły nam tylko do 67. minuty, w której to nie kto inny jak Lewandowski wpisał się na listę strzelców dając nam prowadzenie w tym meczu! Od tej pory jakikolwiek remis dawał nam awans do kolejnej rundy! I właśnie w 80. minucie gospodarze wyrównali. Kolejne dośrodkowanie z lewego skrzydła, a niekryty Abdellaoue nie miał żadnych problemów z pokonaniem Kasprzika. Ostatnie minuty były dla nas horrorem. Cofnęliśmy się do obrony, skupiliśmy na kontratakach i to było kluczem do sukcesu! W dwumeczu zremisowaliśmy 3:3, ale taki rezultat dawał nam upragniony awans dalej!

 

Data: 6.08.2009

Stadion: Ullevål Stadion, Oslo

Widzów: 15 221

Sędzia: E. Iturralde González (ESP)

MoM: Semir Stilić (7,8) [Lech]

 

Kasprzik – Kikut, S. Gancarczyk, Bosacki, Arboleda – Bandrowski, Injać, Stilić (Cueto 80’), Peszko (M. Gancarczyk 62’), Wilk – Rengifo (Lewandowski 45’)

 

(NOR) Vålerenga Oslo – (POL) Lech Poznań 2:2 (0:1) [sæternes 51’, Abdellaoue 80’ – Stilić 27’, Lewandowski 67’]

-Liga Europejska, 3. runda el. [2/2]

Odnośnik do komentarza

14.

 

Na kolejne losowanie do Nyonu poleciał jedynie prezes w towarzystwie swoich współpracowników. Szybko dostałem od niego telefon, że w 4. rundzie zmierzymy się z Zenitem St. Petersburg. Ulżyło mi, bo mogliśmy trafić o wiele gorzej.

 

Znając już następnego rywala w Lidze Europejskiej, spokojnie mogliśmy udać się na ligowy pojedynek ze Śląskiem Wrocław przy Oporowskiej. Od pierwszej minuty zagrał Polczak, który miał za zadanie zastąpić kontuzjowanego Bosackiego, który nabawił się lekkiego urazu w poprzednim meczu. Drugi z obrońców – Arboleda, był bliski strzelenia gola w 2. minucie, ale zamieszanie jakie powstało w polu karnym niekorzystnie zadziałało na Janusza Gancarczyka, który wpakował piłkę do własnej bramki. To trafienie ustawiło całe spotkanie, zaczęliśmy kontrolować wszystkie sektory boiska i nie dopuszczaliśmy rywali do sytuacji podbramkowych.

 

W pierwszej połowie mieliśmy sporo stuprocentowych okazji, ale żadnej nie potrafiliśmy wykorzystać. Prowadziliśmy 1:0, ale sami nie strzeliliśmy żadnego gola. W drugiej połowie pojawił się Lewandowski, który nadal jest trochę przemęczony po wyleczeniu kontuzji. Robert zaczął przedstawiać popis swoich umiejętności, raz trafiając w słupek, a w 85. minucie zdobywając bardzo ładnego gola zmieniającego rezultat na 2:0. Po części dzięki niemu mogliśmy zapisać sobie kolejne 3 punkty na naszym koncie.

 

Data: 9.08.2009

Stadion: ul. Oporowska, Wrocław

Widzów: 8 273

Sędzia: P. Gil

MoM: Manuel Arboleda (7,6) [Lech]

 

Kasprzik – Kikut, Gancarczyk, Arboleda, Polczak (Tanevski 77’) – Bandrowski, Injać, Stilić, Peszko, Djurdjević (Cueto 68’) – Rengifo (Lewandowski 45’)

 

(6) Śląsk Wrocław – (4) Lech Poznań 0:2 (0:1) [J. Gancarczyk sam. 2’, Lewandowski 85’]

-Ekstraklasa [2/30]

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...