Skocz do zawartości

Nidaros Blues


Vetr

Rekomendowane odpowiedzi

FM: 6.0.3 75482

DB: Normal

Ligi FULL (12/4): Dania (3), Finlandia (2), Norwegia (3), Szwecja (4).

Ligi NORMAL (18/9): Anglia (2), Chorwacja (2), Czechy (2), Hiszpania (2), Niemcy (2), Polska (2), Portugalia (2), Serbia i Czarnogóra (2), Szkocja (2).

Ligi BASIC (10/10): Austria, Francja, Grecja, Holandia, Kolumbia, RPA, Rosja, Turcja, Ukraina, Włochy (po jednej).

Zachowani piłkarze: Australia, Brazylia, Gruzja, Islandia, Japonia, Korea Południowa, Macedonia, Nowa Zelandia, Peru, Wyspy Owcze.

Pliki EDT: Bomboniera MEGA SUPA 1.0 Prof 2007.

Zasady: mHC

 

***

 

„Give me your faith, something I can believe in

And You'll be my family, my brother, my friend

Tell me a truth that I find not deceiving

Teach me a lesson that I understand”

 

Psychodeliczne rytmy dudniły pomiędzy kontenerami portu z Hamburgu. Klub „Das Boot” leżał w przemysłowej części miasta, bez większość część dnia spoczywając jakoby we śnie. Owszem, był otwarty, ale serwował głównie piwo i jedzenie dla robotników z doków, nie pozwalając im zasnąć puszczając najnowsze hity stacji „Hamburger FM”. Jednak to miejsce ożywało dopiero nocą, kiedy wchodziła „Nocna Warta”. Ci miłośnicy industrialu zabawiali mniej więcej od północy do czwartej nad ranem. Co prawda podziemia „Das Bootu” były dobrze wygłuszone to i tak nierzadko dźwięki muzyki granej na żywo w didżejskich setach niosły się na przestrzeni kilku kilometrów.

 

„Build me a shelter, a place I can dwell in

Show me a future that I can enjoy

Give me a reason and I'll be your fellow

Show me the target I have to destroy

 

Exterminate annihilate destroy”

 

Moje imię nie ma znaczenia, zresztą chodzę tutaj incognito. Zresztą świat futbolu nie przepada za graczami, którzy spędzają noce w takich miejscach jak to. Wystarczy wspomnieć, że na co dzień jestem gwiazdą reprezentacji Wysp Owczych, zaś w nocy klubowiczem zwanym „Vetr”. Czy mogłem liczyć na dyskrecje? Oczywiście. Miałem dobry kontakt ze wszystkimi z „Łodzi”. Czasami ci co bardziej cwani dość wyraźnie zaznaczali, że chętnie przyjęliby „małą sumkę” za zachowanie dyskrecji. Ale ja i tak im płaciłem, bo czymże dla mnie był tysiąc euro, skoro ja zarabiałem miesięcznie trzysta razy tyle?

 

„Show me my leader and I'll pledge obedience

Whisper the name of the enemy mine

Blessed be my fate and my tools of expedience

I'm going to fulfil what's my mission divine”

 

Jednak wszystko się skończyło pewnej nocy, kilka dni przed ważnym meczem reprezentacji. Poszedłem do klubu jak zawsze, żeby się zrelaksować, pogadać ze znajomymi, posłuchać dobrej muzy, którą ignoranci nazywali „tarciem metalu o metal”. Akurat miałem przyjemność zobaczyć na żywo zespół Rotersand, a nawiasem mówiąc lubiłem ich twórczość. Seth, mój kumpel jeszcze z farerskiej młodzieżówki, przyniósł nieco „towaru”, który miał nam dać „kopa jak stąd do Kansas i jeszcze trochę”. Dał, owszem – jedno, dwa wciągnięcia nosem i odleciałem na całą noc. Chyba nie muszę dodawać, jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy ocknąłem się w szpitalu? Z cholernym bólem głowy i nogi – zwłaszcza kolana. Kiedy wszedł lekarz mogłem jedynie usłyszeć wyrok: koniec kariery piłkarskiej.

 

„Exterminate annihilate destroy”

 

Kiedy odwiedził mnie Seth, opowiedział mi o tym, co zdarzyło się w klubie. Mianowicie ktoś „życzliwy” dał cynk policji, że ktoś – mój kolega – ma narkotyki. Kiedy na teren klubu wkroczyła policja, zaczęła się regularna walka. „Das Boot” nie słynął z obecności osób życzliwych prewencji, dlatego też w ruch poszło wszystko, co akurat było pod ręką – krzesła, stoły, butelki, udko z kurczaka… Nawet pudełka po tik-takach, bo któremuś nieco naćpanych jegomości wydawało się, że to plastikowe, pomarańczowe pudełko jest ogromnym, pomarańczowym kawałkiem skały. A ja? Cóż, moje kolano zostało przygniecione… sejfem(!). Nie wiem i chyba nigdy nie dowiem się, w jaki sposób tonowy sejf przeprasował mi nogę. A jakby tego było mało, natychmiast zostałem zwolniony z klubu za „nieprofesjonalne zachowanie”, a na dodatek jakiś haker ukradł mi wszystkie oszczędności, a bank rozłożył bezradnie ręce. Pozostałem bez pracy, bez pieniędzy (powiedzmy), bez przyszłości, z jakimiś dwoma tysiącami euro w kieszeni i perspektywą rachunku za leczenie, bo – oczywiście – mój ubezpieczyciel nie chronił mnie przed obrażeniami ciała w wyniku latającego sejfu...

 

Rotersand - Exterminate Annihilate Destroy

Odnośnik do komentarza

No sobie zgadujcie, gdzie wyląduje.

 

***

 

Podstawowym problemem dla mnie był fakt, że nie miałem żadnego dokumentu uprawniającego mnie do pracy z piłkarzami. Co prawda miałem wystawiony na mnie jakiś świstek z podpisem samego przewodniczącego Farerskiego Związku Piłki Nożnej, ale to był – niestety – jedynie autograf. A praktycznie każda liga, nawet druga fińska, wymagają certyfikatu UEFA Pro.

 

Popytałem tu i ówdzie i dowiedziałem się, że kursy na trenera można odbyć w Kopenhadze i Berlinie. Ale, jak na złość, zbyt drogie.

 

- A jakaś zniżka? – zapytałem, próbując coś osiągnąć techniką na „maślane oczka”. Miałem jednak pecha, bowiem urzędniczka siedząca przede mną z szyderskim uśmieszkiem odparła:

- Tylko dla wielokrotnych reprezentantów kraju o nieskazitelnej reputacji.

A wygłosiła to tak, jakby co najmniej czytała jakąś poezję. Odchodząc zauważyłem, że jest niezwykle zadowolona z wbicia mi szpili. Cóż, pomyślałem sobie, że po prostu ma do mnie żal, że moje trafienie zabrało Niemcom punkt w eliminacjach do Euro, jednak w neutralnej Kopenhadze wcale nie było lepiej.

 

- No, wie pan. Chętnie bym zrobił dla pana wyjątek, no ale… Rozumie pan, nie mogę.

Tak mniej więcej brzmiała odpowiedź chłopaczka, którego tam spotkałem, mojego fana, dodam. Niestety to nie wystarczyło. Moje znajomości również. Gdzie tylko pytałem, słyszałem „chętnie, ale”, „niestety nie”, albo moje ulubione „mam związane ręce”. Pierwszy raz zacząłem z obawą patrzeć w przyszłość… Nie, w ogóle myśleć o przyszłości. Zawsze było tylko „teraz, wczoraj to już historia, a jutro będzie jutro”.

 

Am I suffocating right?

Is there anybody watching?

Is there anything outside

That might keep me here?

 

Neuroticfish – Suffocating Right

Odnośnik do komentarza

Naprawdę zacząłem „emować”, kiedy czwarto ligowe Skene ze Szwecji odrzuciło moje podanie. Co prawda potwierdzili, że nie wymagają „na start” żadnego dokumentu, ale jednak wolą wziąć menedżera po szwedzkiej szkole trenerskiej niż byłego reprezentanta Wysp Owczych. Co za banda niewdzięczników! Nie lubię was, Szwedzi! Nienawidzę! Nigdy do was się nie odezwę… No, chyba że mnie przyjmiecie, kiedyś.

 

Strzeliwszy focha wrednym twarzom rodem ze Sztokholmu, zacząłem szukać roboty w Norwegii. Oczywiście szukałem jakiegoś miejsca w trzeciej lidze, byleby coś było (i bylebym się zdołał dogadać z kimś bez potrzeby nauki języka). Ku mojemu nieszczęściu, a ku zadowoleniu mojego kolegi Antti Bruce’a, zwanego pieszczotliwie „Abrusiem” – nikt mnie nie chciał. I jeszcze mi prorokował, że skończę na Wyspach, pasąc owce. Wystarczyło jednak, by wspomnieć mu o geografii, której się jeszcze nie nauczył, by strzelił focha, trzaskając obrotowymi drzwiami McDonald’sa, zostawiając mnie sam na sam z czarnymi myślami.

 

Kolejne dni mijały, kolejne kluby odrzucały moje podania. Co prawda na szansę w Hull City nawet nie liczyłem to zmartwiła mnie decyzja jednego z III ligowych klubów z Norwegii. Przed kompletnym popadnięciem w pijacki smutek wyratował mnie telefon. Spojrzałem na ekran.

„Numer zastrzeżony?” pomyślałem zaskoczony, po czym szybko wcisnąłem zieloną słuchawkę.

- Tak? – spytałem z pewną obawą.

- Pan Svetrolainen, jak mniemam? – odpowiedział pytaniem głos w słuchawce. Należał ewidentnie do starszego mężczyzny, Norwega.

- Tak. O co chodzi?

- Jestem Lennart Beijer – przedstawił się głos w słuchawce. – Nasz wspólny… znajomy przekazał mi, że szuka pan pracy. Pilnie. My zaś potrzebujemy trenera, który z marszu ochroni nas przed spadkiem. – Nim jednak dał mi coś powiedzieć, kontynuował: - Nie pytam o zgodę, bo i tak wiem, że się pan zgodzi. Gdzie pan przebywa?

- W Kopenhadze – odparłem.

- Proszę łapać pierwszy lepszy samolot do Oslo. Na lotnisku będzie czekał już mój człowiek, który zawiezie pana do Drøbak. Czekamy z niecierpliwością…

Rozłączył się. Ja przez chwilę siedziałem bez ruchu, nie mogąc uwierzyć w to, że w końcu ktoś dał mi szansę. Co prawda zaniepokoił mnie ten „wspólny znajomy”, ale przynajmniej na razie będę mógł to zbagatelizować. Ruszyłem na lotnisko.

 

„Dzisiaj przez centrum Kopenhagi przetoczyła się niewielka trąba powietrzna. Nikt nie wie, skąd się wzięła, ale z licznych komentarzy naszych słuchaczy wiemy, że rozpoczęła się spod restauracji McDonald’s, a skończyła pod lotniskiem, robiąc na swojej drodze spore zamieszanie…”

fragment audycji Radia København

Odnośnik do komentarza
Antti Bruce’a, zwanego pieszczotliwie „Abrusiem” – nikt mnie nie chciał. I jeszcze mi prorokował, że skończę na Wyspach, pasąc owce. Wystarczyło jednak, by wspomnieć mu o geografii, której się jeszcze nie nauczył, by strzelił focha

Jakie to prawdziwe :P

Gdzie leży Oslo? :-k Drøbak to chyba nazwa jakiegoś taniego wina, tylko, że zapomnieli dodać kilku literek - Drobniak :keke:

Odnośnik do komentarza
Gdzie leży Oslo? :-k Drøbak to chyba nazwa jakiegoś taniego wina, tylko, że zapomnieli dodać kilku literek - Drobniak :keke:

 

A co? Jeszcze Norwegii nie przerobiłeś? :keke:

 

***

 

- Knut, to są zawodnicy rezerw, tak? – spytałem z nadzieją mojego asystenta, Knuta Røssevolda. On tylko się uśmiechnął i klepnął mnie w plecy.

- Owszem – odparł, ale po chwili zgasił doszczętnie moją wiarę w to, że „jakoś to będzie”, kontynuując: - Ale grają w pierwszym składzie, bo na lepszych nas nie stać. Za taki stan możesz podziękować swojemu poprzednikowi, który rozprzedał cały skład tuż po tym jak zajęliśmy dobre piąte miejsce.

- Aha.

Wypuściłem gwałtownie powietrze, obserwując swoich podopiecznych. Knut zawołał tu wszystkich i przedstawił ich mnie. W zasadzie nawet nie musiał tego robić, bo wszyscy mnie znali. Ba, większość z nich była zachwycona faktem, iż zostałem ich trenerem. No cóż, przynajmniej wiem, że nie będę miał problemów z dyscypliną – gorzej z resztą, jednak nie mogłem powiedzieć, że tego nie oczekiwałem.

 

Na pozycji bramkarza najlepiej sprawował się Mazood Fazal [22, GK, Norwegia]. Przynajmniej złapał te dziewięć piłek na dwadzieścia, a jak już wpuszczał gole to nie przepuszczając sobie futbolówki pod brzuchem jak Magnus Hjustad [20, GK, Norwegia]. Chociaż jemu z kolei nie można było odmówić dobrej komunikacji z obrońcami i wzorowego skupienia na sprawach ważnych. Chociaż trzeba też dodać, że ma dosyć… niezwykłe poglądy polityczne jak na młodzika. Na szarym końcu w moich oczach znalazł się Bjørnar Hansen [30, GK, Norwegia], który łapał piłkę tylko wtedy, kiedy ta turlała się w jego ręce, a poza tym ma „ø” w imieniu, burżuj jeden.

 

Na bokach obrony mamy teoretycznie czterech zawodników, dwóch prawych i dwóch lewych, ale – jak już zaznaczyłem – teoretycznie. Thomas Malmo [21, O PŚ, Norwegia] lepiej czuje się na środku boiska niż przy linii bocznej, co z resztą pokazywał na treningu, a wypożyczony z FK Tønsberg Mads Nilsson [21, O PŚ, Norwegia] grał mizernie zarówno na pozycji stopera jak i bocznego defensora, chociaż lepiej zaprezentował się na tej samej pozycji, którą upodobał sobie Thomas.

Na lewej było pozornie lepiej, gdyż dysponowaliśmy tam zawodnikami usposobionych do gry na boku boiska. Rick Aron „Rick Astley” Smedsrud [21, O L, Norwegia] to szybkościowiec model „Żelazne Płuca”. To typ w rodzaju Gattuso, jak wypluje płuca to weźmie je pod pachę i pogna dalej. Szkoda tylko, że za często biega jak sarenka i bez większego pożytku. Morten Tollefsen [29, O/DBP L, Norwegia] jest nowszym modelem Ricka, w wersji 2.0. To samo, ale jednak szybszy, stabilniejszy, bezpieczniejszy. Jednak również lubi biegać, „bo tak”.

 

Na środku zaś mamy zrywnego i dobrze grającego głową Lorenzo Caropresę [28, O Ś, Norwegia], przeziębionego Stiana Jokeruda [21, O Ś, Norwegia], który jak nie choruje to dobrze kryje i walczy do momentu aż kwas mlekowy w nogach zacznie go unieruchamiać, a także Espena Sandnesa Frøystveita [21, O Ś, Norwegia] – typowego przywódcę, który jednak lubi celować przeciwników w łydki.

 

Na prawym skrzydełku dysponowałem Vidarem Hansenem [25, P P, Norwegia], pracowitym twardzielem o tężyźnie fizycznej godnej defensywnego pomocnika, acz beztalenciem technicznym, stojącym na boisku Andersem Haslie’em [23, P P, Norwegia], któremu dobrze się z oczu patrzy,

Leifem Arne Brekke [28, OP P, Norwegia], nieźle wykonującym rzuty wolne jeźdźcem bez głowy oraz Jørgenem Røssevoldem [18, OP P, Norwegia], który choć ma aż dwa „ø” to jest materiałem na dobrego zawodnika, jak Bóg dopomoże.

Lewa strona była skromnie reprezentowana przez wszechstronnego żółwia Evena Ødegaarda [24, OP PL, Norwegia], acz sprytnie wykorzystującego naiwność przeciwnika, który go nie doceni, i przez Orhana Veledara [18, OP L, Norwegia], mimo że z wielką literą „L” na niebieskim tle na plecach to już potrafi wiele.

 

W walce o środek pola pomóc nam mieli Petter Hermstad [24, P PŚ, Norwegia], potrafiący odebrać piłkę i podać na większą odległość niż pięć metrów, Rune Skasberg [27, P Ś, Norwegia], który potrafi zagrać na jeszcze większą odległość, a na Wyspach Owczych uchodziłby za „rozgrywającego idealnego”, będący w kiepskiej formie Trygve Velten [22, P Ś, Norwegia] o umiejętnościach piłkarskich na poziomie… Nie wiem jak to powiedzieć, by nikogo nie urazić. W każdym bądź razie, niskim poziomie, nie ujmując nic „niskości”. Jest jeszcze Sebastian Ihlebaek [18, OP Ś, Norwegia], który co prawda nie potrafi celnie podać, czy odebrać piłki, ale przynajmniej stoi tuż za napastnikami i skutecznie zasłania ciałem widok obrońcom przeciwnika.

 

I pora na nasze „żądła” - snajperów. Cóż, Sting chyba obraziłby się na mnie za porównanie naszych napastników do jego pseudonimu, no, ale brakowało mi słów. Gordon, wybacz!

Ale do rzeczy, znaczy ludzi. Yassir Bashir [21, OP/N Ś, Norwegia/Pakistan] o korzeniach z kraju znanego głównie z terrorystów i kłótni z Indiami ma w sobie naturalny refleks – kiedy widzi, że coś się dzieje, zaczyna biec. Zryw ma godny Porsche, szybkość… to już inna bajka. Magnus Sylling Olsen [22, OP/N Ś, Norwegia] błyszczy. Niestety głównie oliwką dla dzieci, która – wedle jego słów – korzystnie wpływa na skórę po solarium. Przynajmniej nie używa żelu. Jeszcze. Per Kristian Fylling [19, N, Norwegia] wygląda najlepiej ze wszystkich, wręcz wzięty z zupełnie innej rzeczywistości. Ale żeby nie było tak pięknie – jest kontuzjowany. Przez trzy tygodnie nie będę go mógł widzieć w akcji. Geira Granuma [25, N, Norwegia] wyróżniają jedynie fajne inicjały, które kojarzą się z pewnym komunikatorem internetowym, a Alexander Myklebust [21, N, Norwegia] ładnie współpracuje z zawodnikami z drużyny, niekoniecznie ze swojej.

Odnośnik do komentarza

Pierwszy mecz Drøbaka pod moją wodzą nadszedł szybciej niż przypuszczałem. Co prawda robiłem wszystko, by do niego nie doszło, ale nawet kontuzje (całkowicie przypadkowe!) ich trzech zawodników w niczym mi nie pomogły. Musieliśmy grać z Vardem Haugeusund, a jeszcze się okazało, że Magnus Olsen tak naprawdę ma na nazwisko Sylling Olsen. Komplikant, jego mać!

 

- Trenerze, jak mamy grać? – zapytał mnie Malmo, któremu wręczyłem opaskę kapitańską.

- Do przodu – odparłem. – Bez litości, bez pardonu, na pełnej k****e!

 

Gospodarze zaczęli ostro, może nawet zbyt ostro, bo już w trzydziestej sekundzie meczu jeden z zawodników Vardu otrzymał żółtą kartkę.

 

Później wrzucili wyższy bieg, udowadniając, dlaczego to oni, a nie my mają drugie miejsce w lidze. Jednak chociaż się starali to im nic nie wychodziło. Najczęściej kończyli akcje rozpaczliwym strzałem zza pola karnego, równie celnym co mocnym. Kilka razy podchodzili do pojedynku sam na sam z Fazalem, jednak bez większego powodzenia.

 

My zaś powoli graliśmy swoje i dość brutalnie się odgryźliśmy. Uwierzycie, że przez cały mecz mieliśmy tylko DWA celne strzały? Dwa strzały, które zakończyły się bramką, dodajmy. Najpierw do siatki przymierzył Skasberg, który wykorzystał głową fatalny kiks Myklebusta. Równe dwadzieścia minut później bramkarz rywali postanowił wziąć sprawy w swoje… nogi. Sprawił zawód całej branży bramkarskiej, kiedy źle przyjął piłkę i pozwolił Sylling Olsenowi spokojnie umieścić łaciatą, gdzie jej miejsce.

 

06.08.2005; Haugesund Stadion, Haugesund: 605 widzów.
2D1 (16/26) [2] Vard Haugesund – [8]Drøbak-Frogn FK 0:2 (0:0)

60. Rune Skasberg 0:1
80. Magnus Sylling Olsen 0:2

Fazal – Nilsson, Tollefsen, Malmo, Caroprese – Hansen, Veledar, Hermstad (78. Velten), Skasberg – Granum (45. Myklebust), Sylling Olsen

MoM: Orhan Veledar

 

Po meczu: Haugesund w szoku. Drøbak w szoku, Norwegia też, acz w mniejszym. Nikt na nas nie liczył, prócz garstki wiernych fanów, no i prezesa, oczywiście. Pojechaliśmy faworyta na jego terenie, co nieco poprawiło mój nastrój. Może nie będzie aż tak źle?

Odnośnik do komentarza
Reasumując, zaczynałeś na bezrobociu?

Szkoda, miałem nadzieje na łyk Finlandii :keke:

 

Nie, specjalnie wziąłem coś z Norwegii, żebyście przestali mi tu narzekać, że "znowu Finlandia" :keke:

 

Tja, z bezrobocia, dlatego było ciężko i już nawet myślałem o "oszukiwaniu", bo nie miałem długo żadnych ofert (Abruś, siedź cicho! :P).

Odnośnik do komentarza

Zmieniłem zasady z HC na mHC, bo się zorientowałem, że łamię jedną zasadę futbolowego "Jestem Hardkorem!" - gram na jakimś apdejcie :P

 

***

 

Z wielką radością przyjąłem fakt, iż mój ukochany Liverpool zwyciężył w meczu z Chelsea o Tarczę Wspólnoty w rzutach karnych po remisie 1:1 (Garcia – Essien).

 

Tym razem w meczu to my byliśmy faworytami. Szybko to potwierdziliśmy, choć nie bez wsparcia ze strony rywali. Z pozoru straconej piłki zdołaliśmy wywalczyć bramkę, a wszystko dzięki wspaniałemu zagraniu przeciwnika do Sylling Olsena. Wiedziałem, że nie jest on jakimś orłem w strzelaniu, lecz chyba bym go wykastrował jakby zmarnował okazję. Moi zawodnicy poczuli się chyba zbyt pewnie, bowiem doprowadzili do tego, że gospodarze wyrównali. A uczynił to, a jakże, Olsen. Mimo to, w pojedynku Olsenów lepszy był nasz, bo wystarczył moment, by znowu być bliżej trzech punktów.

 

Zmiana stron przyniosła trzecią bramkę, która wpisze się do annałów historii i zasiądzie w loży „Obrona? Jaka ‘obrona’?” Hermstad przeprowadził kulawą szarżę okraszoną namiastkami zwodów, a jednak jakimś cudem defensorzy rywali zaczęli się przed nim… cofać i przewracać. Zachęcony tym sukcesem, spróbował ponownie, jednak tym razem spudłował. Wyręczył go jednak Sylling Olsen, który celnie wykończył kolejne z rzędu dośrodkowanie celną główką. Rywale jeszcze pocisnęli pod koniec, zdobywając gola na 2:4, jednak to było wszystko.

 

14.08.2005; Halden Stadion, Halden: 498 widzów.
2D1 (17/26) [14] Kvik Halden – [6] Drøbak-Frogn FK 2:4 (1:2)

1. Magnus Sylling Olsen 0:1
18. Jonas Olsen 1:1
25. Magnus Sylling Olsen 1:2
48. Petter Hermstad 1:3
67. Magnus Sylling Olsen 1:4
87. Lars Roar Holstad

Fazal – Nilsson, Tollefsen, Malmo (k), Caroprese – Hansen (67. Ødegaard), Veledar, Hermstad, Skasberg – Myklebust (67. Granum), Sylling Olsen

MoM: Magnus Sylling Olsen

 

Po meczu: Było znacznie lepiej niż poprzednio, ale martwi jednak to, że zawodnicy nie walczą po stracie piłki, pozwalając przeciwnikom na zbyt wiele. Gdyby jednak udało mi się ich przymusić do tego, przestalibyśmy tracić głupie bramki.

 

 

Where are you now?

Lost inside your alien soul.

Searching for

The supernova

And the stars.

Where are you now?

In another galaxy.

Watching me

Longing for the past.

 

Syrian – Supernova

 

Śpieszę jeszcze wyjaśnić, co oznacza skrót 2D1: 2D - 2 Divisjon (Czyli ichniejsza trzecia liga), 1 - Avdeling 1 (na chłopski rozum, "grupa pierwsza").

Odnośnik do komentarza

Po podwójnej serii meczów na wyjeździe przyszła pora rozgościć się u siebie. Zawodnicy wydawali się być podbudowani po tym, co zrobiliśmy ostatnim rywalom.

 

To jednak chyba spętało piłkarzom nogi, bo grali znacznie słabiej. Nie znaczy to, że graliśmy źle, ale… ale po prostu czegoś nam brakowało, by przełamać niemoc. Motywem zwrotnym całego meczu był rzut karny podyktowany za faul na Myklebuście. Nasz świetnie współpracujący przyjaciel wykorzystał zaufanie przeciwnika i zaprezentował nam szansę na gola, którą wykorzystał Caroprese.

 

Po przewie za wiele się nie działo, poza naszymi kolejnymi próbami – raz lepszymi, raz gorszymi. Nasza determinacja została jednak nagrodzona pod koniec meczu, kiedy to Hansen posłał piłkę w pole karne ze skrzydła, a tam futbolówka, zaliczając po drodze głowę Myklebusta, wpadła za plecami bramkarza.

 

21.08.2005; Seiersten Stadion, Drøbak: 602 widzów.
2D1 (18/26) [6] Drøbak-Frogn FK – [7] Groruddalen (2:0)

44. Lorenzo Caropreze kar 1:0
88. Alexander Myklebust 2:0

Fazal – Nilsson, Tollefsen, Malmo (k), Caroprese – Hansen, Veledar, Hermstad, Skasberg – Myklebust, Sylling Olsen (66. Granum)

MoM: Lorenzo Caroprese

 

Po meczu: Nieźle, acz tylko „nieźle”. Mogliśmy wygrać wyżej, lecz brakowało wykończenia i „ostatniego podania”.

 

***

 

Muszę też się pożalić, bo nie wiedzieć czemu, nie mogę zapisać taktyki pod koniec meczu. Wyświetla mi "plik nie został utworzony" ;f Nie wiem, dlaczego tak się dzieje ;o

Odnośnik do komentarza

NIE LUBIĘ KRZYCZEĆ, ALE TO MUSZĘ ZAKOMUNIKOWAĆ...

Nie wiem, jak długo pociągnę ten opek, jeśli nie rozwikłam mojego problemu. Brak możliwości zapisu taktyki uniemożliwia mi prace nad nią. Więc - cieszcie się, póki możecie :(

 

***

 

Po długiej nieobecności do gry wrócił najlepszy strzelec drużyny – Fylling. Postanowiłem, że zacznie mecz od ławki, bo w końcu dość długo leczył kontuzje, a nie chciałem go narażać na kolejną. Mecz z rezerwami drugoligowca do łatwych nie należał. Głównie za sprawą tego, iż ekipa ze Skien była wzmocniona zawodnikami z pierwszego składu, bądź aspirującymi do gry w wyjściowej osiemnastce. Mimo tego, walczyliśmy dzielnie, bez kompleksów przed lepiej wyszkolonymi piłkarzami. To oni mieli bać się nas, nie na odwrót.

 

Do przerwy jednak żadna z drużyn nie odniosła przewagi. Wpuściłem na boisko Fyllinga, zastępując Myklebusta, który postanowił nawiązać bliższą współpracę z ławką, bowiem kooperacja na linii mózg-płuca-mięśnie zaczęła się, wedle jego słów, sypać. Nasz najlepszy strzelec miał nam pomóc w ofensywie. I owszem, wspomógł nas, jednak to nie on strzelał, a Sylling Olsen. Tak, właśnie on – nie pomyliłem się, chociaż sam w to nie wierzę. Mimo bycia kompletnym beztalenciem piłkarskim ma w sobie to „coś”, co nazywamy „piłkarskim nosem”. Może i wkurza brakiem umiejętności, ale zawsze jest tam, gdzie być powinien, a nawet moja babcia trafiła by z metra do bramki.

 

28.08.2005; Odd Stadion, Skien: 602 widzów.
2D1 (19/26) [12] Odd Grenland 2 – [6] Drøbak-Frogn FK 1:3 (0:0)

59. Magnus Sylling Olsen 0:1
84. Dag Holm 1:1
90. Magnus Sylling Olsen 1:2
90. Magnus Sylling Olsen 1:3

Fazal – Nilsson, Tollefsen, Malmo (k) (85. Jokerud), Caroprese – Hansen, Veledar (85. (k)), Hermstad, Skasberg – Myklebust (45. Fylling), Sylling Olsen.

MoM:  Magnus Sylling Olsen

 

Po meczu: Solidny mecz, chociaż długo w niego wchodziliśmy. Wystarczyło jednak wprowadzić Fyllinga, by nasz atak odżył. Za tydzień już będzie w wyjściowej jedenastce. Dzięki dobrej grze wskoczyliśmy na drugie miejsce!

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...