Skocz do zawartości

Wielka rodzina


wenger

Wyniki są wiążące.  

88 użytkowników zagłosowało

Nie masz uprawnień do głosowania w tej ankiecie oraz wyświetlania jej wyników. Aby zagłosować w tej ankiecie, prosimy się zalogować lub zarejestrować.

Rekomendowane odpowiedzi

Po dłuższym namyśle opracowałem plan wyjścia z tego marazmu. Poczekam jeszcze jedną rundę, aby odpowiedzieć sobie na pytanie, czy niemożliwe jest możliwe? Potem rozsprzedam najlepszych graczy i dogram ligę samą młodzieżą. Wyjdę z długów, w klubowej kasie pojawi się gotówka i może to odmieni mój los? Rozbuduję stadion, obiekty treningowe, młodzież będzie robiła postępy i zasili pierwszą drużynę. Wreszcie scouci wyjadą poza granice Szwecji i przywiozą mi jedenastu super grajków, którzy zdobędą mistrzostwo kraju. A potem będzie już z górki. Chytry plan :D

genialne w swojej prostocie :D :D

Odnośnik do komentarza

Czemu mi się wydaje, że ten plan zakończy się klapą? :P

Ponieważ awansujemy w tym roku, grając starym składem B-)

-------------------------------------

 

Szwedzkie gremium ligowe podsumowało mijający sezon. My byliśmy obecni jedynie przy ocenianiu transferów. Najlepszym posunięciem na rynku okrzyknięto sprowadzenie do Varmbols za darmo Valentino Pidre. Na drugim biegunie najgorszą inwestycją uznano kupno Saihou Jagne, którego sprzedaliśmy do GAIS za 375 tys. euro (w ratach).

 

Mój plan opracowany z najmniejszymi detalami był genialny, ale nie znaczyło to, że nie można go było udoskonalić. Nasza gra już mnie znudziła i wspaniałomyślnie postanowiłem zmienić taktykę. Miałem przeciętnych obrońców, toteż chciałem, aby na boisku znajdowało się jak najmniej piłkarzy tej formacji. Jednym kliknięciem w standardowe taktyki wymyśliłem ustawienie 3-5-2, które z założenia miało być ofensywne. Dopiero po rozegraniu pierwszych meczów kontrolnych zdałem sobie sprawę, że przecież teraz na placu gry znajduje się aż 5 obrońców, czyli jeszcze gorzej. Wtedy wpadłem na pomysł, aby zostawić jedynie dwóch… Ale po kolei.

 

Ruch transferowy zaczęliśmy od wyprzedaży. Z klubu odszedł wielce zasłużony kapitan drużyny Haris Radetinac (28 L, OP P), którego sprzedaliśmy za godziwe 180 tys. do norweskiego ligowca Valerengi. Haris, jako skrajny napastnik, niby grał poprawnie, zaliczył 5 asyst, ale wyczułem, że jego czas mija, a ja potrzebuję w zespole świeżej krwi. Drugim zawodnikiem, który nas opuścił był środkowy obrońca Beniamin Koumi, który grywał czasami jako typowy plaster, uprzykrzający życie najlepszym napastnikom rywali. Klub Bodo/Glimt zapłacił za niego 90 tys. euro gotówką i 275 tys. w ratach, co było bardzo dobrym interesem, zważywszy na fakt, że Beniamin grał niezwykle rzadko. Na tym nie zakończyliśmy reperowania klubowej kasy. Emanuel Aronsson, świetnie zapowiadający się napastnik, który u nas jakoś nie mógł rozwinąć skrzydeł, poszedł za 170 tys. euro do 4-ligowego klubu Syrianska Kerburan. Na tym liczenie zysków zakończyliśmy, pomimo wielu śmiesznych propozycji, jakie otrzymywaliśmy w stosunku do naszych młodych, zdolnych juniorów, których nie tak dawno sprowadziłem do klubu – bramkarza Lunda, bocznych obrońców Mirticia i Pettersena, czy defensywnego pomocnika Andersona.

 

Jeśli o młodzież chodzi, to dalekosiężne plany zmusiły mnie do wnikliwej penetracji rynku młodych wilczków. My ich nie mieliśmy, chłopaki w Katrinenholmie woleli grać w Fifę 2013, albo chodzić do parku na tanie wino. Postanowiłem podebrać paru zdolnych juniorów ekipom z Djurgarden i Hammarby. Za każdym razem obiecywałem im, że będą mieszkać w internacie razem z uczennicami szkoły fryzjerskiej, a o tym, co to znaczyło wiedzą tylko kumaci. Przynęta okazała się trafna. Do drużyny juniorów trafili: Johan Henriksson i Joakim Ericsson.

 

Drużyna seniorów doznała poważnego wzmocnienia w osobie doświadczonego Petera Gitselova, który z miejsca stał się jednym z kluczowych piłkarzy mojego zespołu. Drugi nabytek nazywał się Joakim Hojer , a trafił do nas tylko dlatego, że nic nie kosztował i akurat szafka po Aronssonie była wolna. Na tym zakończyliśmy wzmocnienia. Dosłownie nie było kogo kupować, a mnie obrońcy byli potrzebni od zaraz! Halo, panowie scouci, do roboty!

 

Mecze towarzyskie:

GIF Sundsvall[2L] - Varmbols[1L] 4:2 (3:1)

(Ukeyima, Seglik, Stokellien, Singh - G.Johansson, Kurbegović)

 

Varmbols[1L] - Bunkeflo IF[2L] 3:0 (2:0)

(Flingmark, G.Johansson, Gitselov)

 

Notes: W pierwszym meczu oglądaliśmy radosny futbol, obydwie ekipy strzelały na bramkę po dwadzieścia kilka razy. W drugim śmiało postawiłem na 18-latków, więc na pozycjach bocznych, defensywnych pomocników pojawili się Mirtić i Pettersen. Spisali się dobrze, ale do oceny naszej gry jeszcze daleka droga. Robię poprawki w taktyce, szukając najlepszego lekarstwa na przewagę rywali w posiadaniu piłki.

Odnośnik do komentarza

Testowałem demo Fm 2010 na nowym sprzęcie, aby sprawdzić, czy warto kupować. Wrażenia bardzo pozytywne.

Durango nie przypominaj, bo ta zadra ciągle w moim sercu tkwi ;)

-----------------------------------------------------------------

 

Testowanie nowego ustawienia przebiegało w bólach. Właściwie, to miałem coraz większe wątpliwości. 38% posiadania piłki w następnym meczu kontrolnym dało mi wiele do myślenia.

 

Mecz towarzyski:

Varmbols[1L] – GAIS[2L] 1:1 (1:1)

(Flingmark – Ljundberg)

 

I wtedy wpadłem na genialny, tak mi się wydawało, pomysł. Ustawiłem dwójkę środkowych obrońców, przed nimi trzech defensywnych pomocników, a resztę w formacjach ofensywno-atakujących. Nasz kolejny sparingpartner był wyraźnie zdezorientowany i zanim ochłonął i przyzwyczaił się do nowatorskiego ustawienia… przegrywał 1:4. Dopiero w drugiej części meczu nasi przeciwnicy wzięli się do odrabiania strat, a że w tym czasie porobiłem kilka zmian, to udało im się zniwelować rozmiary porażki. Inna sprawa, że dwie bramki strzelili zawodnicy Varmbols.

 

Mecz towarzyski:

Hammarby[1L] – Varmbols[1L] 3:4 (1:4)

(Mirtić samob., Henriksson samob., ktoś od nich - G.Johansson 2, J.Johansson 2, Flingmark)

 

Wszystko miał wyjaśnić ostatni mecz towarzyski. Ale czy wyjaśnił? Cholera go wie. Goście z AIK obnażyli wszelkie niedoskonalości rewolucyjnego systemu. Grali bokami boiska, gdzie mieliśmy tylko jednego zawodnika i cały czas utrzymywali się przy piłce. Było to bardzo frustrujące, ale z drugiej strony nasza przewaga liczebna w ofensywie owocowała sytuacją bramkową niemalże przy każdym rozegraniu pozycyjnego ataku. Celowniki mieliśmy mocno rozregulowane, toteż porażka w ostatnich zawodach, poprzedzających zmagania ligowe, stała się faktem i jeszcze bardziej wzmocniła moje wątpliwości.

 

Mecz towarzyski:

Varmbols[1L] – AIK Sztokholm[1L] 1:3 (1:2)

(G.Johansson – Lawan 2, Garcia-Rosell)

 

Notes: Sam nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Dobra ta taktyka, czy też niedobra?

Odnośnik do komentarza
Testowałem demo Fm 2010 na nowym sprzęcie, aby sprawdzić, czy warto kupować. Wrażenia bardzo pozytywne.

 

Mi też demo spasowało i było sympatycznie. To chyba specjalnie by kupić pełną wersję... Ja kupiłem i żałuję, bo kur*icy idzie dostać :P

 

A co do taktyki to u mnie w FM 08 sprawdza się w każdym zespole ofensywne... 4-1-4-1, z typowym czyścicielem DP. Poza tym zagęszczenie środka pozwala na dobre rozgrywanie akcji i daje możliwość szybszego przechwytu/odbioru piłki. Szkoda że to w 2010 nie działa...

Odnośnik do komentarza

Notes: Sam nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Dobra ta taktyka, czy też niedobra?

Trudno wyciągnąć wnioski po kilku sparingach. Jednak dużo traconych bramek pokazuje problemy w defensywie. Jednak trzeba zaryzykować i zagrać kilka spotkań o stawkę, aby się przekonać.

Odnośnik do komentarza

Wszystko pięknie, ale ja nie mam ani defensywnego pomocnika czyściciela, ani porządnych skrzydłowych. Do tej pory grałem w ustawieniu 4-2-1-3, które pozwoliło mi w niższych ligach wyśrubować rekord spotkań bez porażki. Skrzydłowymi w tym systemie byli boczni obrońcy. Ekstraklasa to zupełnie inna bajka i dlatego szukam czegoś, co mogłoby zaskoczyć mocniejszych rywali.

-----------------------------------------------------

 

Przed meczem inauguracyjnym z Orebro trener gości Jonas Thern zaczął użalać się nad moim losem skazanego na walkę o utrzymanie i gdyby mógł, pewnie przytuliłby mnie do swojej piersi. Ja z przyjemnością wdałem się w utarczki słowne, komunikując mu, żeby lepiej dbał o swoją dupę, bo z Varmbols wyjedzie niechybnie bez punktów.

 

Orebro, wicemistrz kraju.

Nasze szanse na mistrzostwo 100:1, czyli nieźle.

Szanse w tym meczu niewielkie, ale kto by się przejmował notowaniami pseudofachowców.

 

No to wyszliśmy z niepewnym 3-3-3-1 i , podobnie jak w meczu z Hammarby, zaskoczyło to naszych rywali. Wynik już w 5 minucie otworzył niezawodny Pidre, który dobił do pustej bramki strzał 19-letniego Anderssona. Gdy wydawało się, że padną dla nas kolejne gole, goście przeprowadzili akcję, gdzie ktoś się zagapił i nie trafił w piłkę, a Kenzhekhanow doprowadził do remisu, strzelając przytomnie z kilku metrów po potwornym zamieszaniu w polu karnym. Na całe szczęście kolejne słowo należało do nas. Pidre został przesunięty do ataku i zrobił użytek ze swojej najmocniejszej broni, czyli piekielnie mocnego uderzenia z dystansu. Płaski strzał po mokrej ziemi był na tyle precyzyjny, że bramkarz nie był w stanie skutecznie interweniować. Z biegiem minut byliśmy zmuszeni do coraz poważniejszych roszad w ustawieniu, gdyż przeciwnicy zaczęli przystosowywać się do naszej taktyki i niebezpiecznie atakować. Na szczęście byłem czujny, mecz kończyliśmy formacją 3-4-2-1 z czterema defensywnymi pomocnikami!

 

Ekstraklasa – 1 kolejka

Varmbols[-] – Orebro[-] 2:1 (2:1)

5’ – Pidre 1:0

11’ – Kenzhekhanow 1:1

25’ – Pidre 2:1

 

Widzów: 715

Notes: W wyjściowej jedenastce pojawili się bardzo młodzi zawodnicy: 18-latkowie Mirtić i Peterssen oraz 19-latek Andersson. Przyszłość przed nimi!

Odnośnik do komentarza

Radość ze zwycięstwa została zmącona przez przykrą wiadomość. Gitselov, z którym wiązałem bardzo duże nadzieje, doznał bolesnej kontuzji, która wyeliminowała go z gry na całe dwa miesiące. Niebawem dołączył do niego kolejny ofensywny pomocnik. Kurbegović tak się przestraszył szansy gry w podstawowej jedenastce, że sam skręcił sobie kostkę, niby przypadkowo stając na krawężniku bieżni okalającej nasz stadion. My mamy bieżnię? Nie wiedziałem.

 

Landskrona, wyjazd.

Łaziii dzwonił zapity w trzy dupy i bełkotał coś o trzymaniu kciuków.

Pewnie puścił je po 90 minutach.

 

Mecz rozgrywany był we środę, toteż pomny przykrych doświadczeń, wolałem niektórych zawodników posadzić na ławce. Wszyscy wymienieni powyżej młodzi zawodnicy i … Valentino Pidre ubrali dresy i czekali na drugą połowę, aby wejść na boisku i rozstrzygnąć losy meczu. Taki był mój chytry plan, jeden z licznych, które posiadałem ostatnimi czasy. Pierwsza część meczu była jedną z najgorszych, jakie oglądałem w wykonaniu mojej ekipy. Zero strzałów na bramkę i nieliczne wypady na połowę przeciwnika – taki był bilans naszej mizernej gry. Bramkarz gospodarzy mógł spokojnie zostać w ciepłej szatni i wyjść dopiero na drugą połowę, aby… wyciągnąć piłkę z siatki. W tej części gry zaczęliśmy w końcu grać przyzwoicie. Wprowadzony obrońca Mirtić zapędził się pod samą chorągiewkę, wrzucił piłkę w pole karne, a tam G. Johansson zrobił użytek ze swojego słusznego wzrostu. 0:1! Prowadzenie na wyjeździe było zbyt cenne, aby je roztrwonić. Im bliżej końca meczu, tym coraz mniej moich piłkarzy uczestniczyło w akcjach ofensywnych. I wtedy właśnie Łaziii puścił kciuki, bo mu nalewali Absoluta do szklanki po musztardzie. Bergstrom złożył się do strzału z odległości 17 metrów i chwilę później futbolówka zatrzepotała w siatce.

 

Ekstraklasa – 2 kolejka

Landskrona[15] – Varmbols[3] 1:1 (0:0)

48’ – G.Johansson 0:1

90’+1’ – Bergstrom 1:1

 

Widzów: 2856

Notes: Muszę przyznać, że remis w tym spotkaniu to bardzo dobry wynik. Nie zasługiwaliśmy na wygraną.

Odnośnik do komentarza

Emocji zapewne nie zabraknie…

-----------------------------

 

IFK. Na sam dźwięk tych magicznych liter spodnie się trzęsły, a strach oblewał potem od stóp po sam czubek głowy. Błagaliśmy wręcz, aby nie przyjeżdżali i nie kompromitowali nas przy kibicach.

 

Wróć.

To było kiedyś.

W poprzednim sezonie dostali baty.

 

Powrót młodzieńców-obrońców i Valentino na szpicę. Znowu otworzyliśmy wynik. Tym razem J.Johansson podszedł do rzutu wolnego i zdobył swojego pierwszego gola po kontuzji. Goście odpowiedzieli bramką Puustinanena, który w gąszczu nóg sprytnym strzałem pokonał Jornsvelda. Tuż przed przerwą znowu fantastycznym uderzeniem z dystansu popisał się Pidre i do szatni schodziliśmy w bardzo dobrych nastrojach. Niestety, po przerwie daliśmy się zaskoczyć. Trener przyjezdnych, nie w ciemię bity, zmienił ustawienie na… podobne do mojego i zanim się zorientowałem było już 2:3. Szlag mnie trafiał na ławce, byłem zły na samego siebie i nie mogłem darować sobie gapiostwa. Desperacko rzuciłem w końcówce wszystkie siły do ataku. Zakomenderowałem 4-2-4 i na boisku pojawił kolejny napastnik, debiutujący w oficjalnym pojedynku Hojer. W doliczonym czasie gry straciłem już nadzieję, ale wtedy kolejny młody piłkarz w zespole, Wagner Loof, posłał prostopadłą piłkę w pole karne. Hojer dokładnie skleił futbolówkę, odwrócił się w kierunku bramki i kropnął nie do obrony. Remis, ale tym razem czułem duży niedosyt.

 

Ekstraklasa – 3 kolejka

Varmbols[5] – IFK Goteborg[2] 3:3 (2:1)

28’ – J. Johansson 1:0

30’ – Puustinanen 1:1

45’ – Pidre 2:1

63’ – Hellenius 2:2

67’ – Puustinanen 2:3

90’+3’ – Hojer 3:3

 

Widzów: 725

Notes: Goście zmienili ustawienie i błyskawicznie zdobyli dwa gole. Eh, ja zmieniałem taktykę w momencie, kiedy padał trzeci gol.

Odnośnik do komentarza

Zaniepokoiłem się nie na żarty, kiedy od dłuższego czasu nie miałem żadnych wiadomości od Wiedźmy, ani od Wieloryba, który przecież w pobliskim jeziorze parskał wysoką fontanną w każdy pogodny dzień. Z piekła też wesołe wieści nie nachodziły. Diabły same w kotłach się wygrzewały i nie przyjmowały żadnych klientów. W kręgach Wyższego Ognia Piekielnego przebąkiwano nawet coś o wprowadzeniu kuratora, gdyż długi przedsiębiorstwa rosły z dnia na dzień i osiągały niebezpieczną strefę dna najgłębszego. Szef Belzebub zapadł się pod ziemię – a raczej zniknął na jej powierzchni - i nikt w całym królestwie piekieł nie wiedział, co się z nim dzieje.

 

Ja dobrze wiedziałem. Znałem ich zachlane mordy. Gdy widzieli butelkę Finlandii, zrobiliby wszystko, aby ją opróżnić do dna. Jeszcze mnie namawiali po sylwestrze, abym został, posiedział, napił się z nimi. Całe szczęście, że się stamtąd wyrwałem. Z drugiej strony przyjaciele, to przyjaciele i czułem się w obowiązku, aby im pomóc. Poszedłem, więc zaniepokojony nad brzeg jeziora, aby rozeznać się w sytuacji. To, co zobaczyłem wstrząsnęło mną do głębi. W jeziorze nie było już wody, tylko nieliczne kałuże, wszędzie walały się puste butelki po Finlandii, opakowania po pizzy, puszki coca coli, prezerwatywy… no właśnie. Różne rzeczy widziałem, ale żeby zdrowa kobieta z wielorybem? Toż to wybryk natury. Belzebubowi zostały tylko krewetki, więc chodził opity i niespełniony po wyimaginowanej tafli jeziora, szukając czegoś atrakcyjniejszego.

 

- Do diaska, czy wyście doszczętnie powariowali? Niszczycie siebie, przyrodę wokół i interesy, które sami prowadzicie. Sięgnęliście dna, idźcie wszyscy do diabła!

- He, he, he… - Belzebub popatrzył na mnie swymi czerwonymi ślepiami i zatarł z zadowoleniem ręce.

- A więc to tak! Długoogonny, zawszony diable! To twoja sprawka. Żeby moich przyjaciół na złą drogę rozpusty i opilstwa sprowadzić! Po moim trupie! – Wziąłem święconą wodę i chlusnąłem diabłowi prosto w twarz. – Obudź się stary capie, twoje piekło piekło pochłonie. Już ci szykują odprawkę i wywalą Cię na zbity pysk!

- Ajjjj… - Belzebub jęknął, skulił się w kłębek i jak niepyszny zapadł się pod ziemię, znikając na zawsze (?) w wiecznych ciemnościach mrocznych zakamarków, oświetlonych jedynie ogniem złorzecznym, błyskającym spod rozgrzanych kotłów.

- No, teraz mamy go z głowy i wszystko wróci do normalności – pomyślałem naiwny, ale widząc jak wieloryb robi sobie skręta z glonów i zaciąga się z rozkoszą, zrozumiałem, że proces rehabilitacji i odnowy duchowej może potrwać bardzo długo. Tym bardziej, że i mnie zachęcili do glonowej kontemplacji, a że bardzo mi się spodobało, to zostałem na dłużej. Wiedźma usłużnie podsunęła laptopa i zaczęła mrugać do mnie porozumiewawczo gęstymi, jak sieć pająka, spleśniałymi rzęsiskami.

- Wengerku, prowadź swą drużynę na odległość i zostać z nami bom wyposzczona strasznie i dość mam tego grubasa, który o mały włos nie przygniótłby mnie swoim obleśnym cielskiem na śmierć i męki piekielne u Belzebuba.

No to zostałem. A, że glony miały moc rozweselającą, to i wyniki stały się bardziej interesujące. Nawet przeprowadzono ze mną wywiad, aby dowiedzieć się, co tak odmieniło zespół, że gra widowiskowo, a zarazem skutecznie.

 

- My jesteśmy jak Real Madryt za czasów Zidana i Carlosa. Mamy grać pięknie i nie liczyć straconych goli. Najważniejsze, abyśmy strzelali o tę jedną bramkę więcej od przeciwników.

 

Puchar Szwecji - 2 runda

Laholm[L] – Varmbols[1L] 0:7 (0:5)

(Hojer 3, Dogan 2, Kurbegović, Flingmark)

 

Widzów: 1383

Notes: Na boisku znajdowali się praktycznie sami rezerwowi.

 

 

Ekstraklasa – 4 kolejka

Varmbols[6] – Halmstad[11] 5:4 (4:2)

1’ – G.Johansson 1:0

15’ – J.Johansson 2:0

17’ – J.Johansson 3:0

19’ – Safari 3:1

24’ – Burgić 3:2

31’ – G.Johansson 4:2

55’ – Strand 4:3

57’ – Loof 4:4 samob.

61’ – Pidre 5:4

 

Widzów: 721

Notes: Ole! Dwa kardynalne błędy młodego obrońcy Pettersena i samobójcza bramka Loofa sprawiły, że mecz stał się bardzo emocjonujący.

Odnośnik do komentarza

Moje życie stało się na wskroś różowe. Wszędzie tylko róż i róż. A przecież okularów nie miałem? Kiedy zabrakło glonów, Wiedźma zaczęła parzyć jakieś śmierdzące ziółka, które w smaku nie były dobre, ale działały na mój układ nerwowy wręcz piorunująco. Po nich czułem się najlepszym menedżerem otaczającego nas wszechświata i kochałem wszystkie znajdujące się w pobliżu istoty, również te martwe (śnięte ryby - przyp. aut.). I nic dziwnego, że mojego błogiego nastroju nie zmąciły nawet kolejne mecze, których większość rozgrywaliśmy na wyjeździe. Po każdej porażce Wiedźma serwowała podwójną porcję ziółek, a ja żyłem w przeświadczeniu, że tak musi być i szybko znajdowałem wytłumaczenie tejże sytuacji. Było przecież oczywiste, że kompozycja - wyjazd, błoto, mecze, co trzy dni - pozbawiała nas jakichkolwiek szans na zdobycze punktowe. Piękno otaczającego mnie świata próbowała popsuć grupa ekologów, która przybyła na brzeg jeziora, rozłożyła namioty i zażądała od Wieloryba powrotu równowagi przyrodniczej w tym regionie. Wieloryb trzepnął ich ogonem, ale się nie dali i przywiązani łańcuchem do ogona Wieloryba, zaczęli strajk głodowy. Nawet nam to pasowało, ale przyplątali się jacyś służbiści z obrony praw człowieka i trzeba było z nimi pertraktować. Ekologom obiecaliśmy zasadzić nowe drzewa, aby mogli w spokoju i ciszy przywiązać się do nich kajdankami. A wszystkim zebranym zafundowaliśmy kiosk z bio żywnością i budkę z piwem, warzonym według tradycyjnej receptury. To ostatnie zadecydowało. Znowu mieliśmy spokój. Ja mogłem zarządzać drużyną przez laptopa, a Wiedźma z Wielorybem szlajali się po lesie, szukając tajemniczych, psylocybinowych grzybków.

 

Ten, kto układał terminarz rozgrywek zapomniał, że Szwecja to nie Premierszipy i nie możemy grać w ciągu jednego miesiąca dziesięciu spotkań. Poza tym zapomniał, że my też mamy stadion. Wprawdzie mały, ale zatwierdzony do rozgrywek i z powodzeniem można na nim rozgrywać mecze.

 

5 kolejka:

Djurgarden[3] – Varmbols[7] 4:1

 

6 kolejka:

Norrkoping[11] – Varmbols[9] 1:1

 

7 kolejka:

Hammarby[2] – Varmbols[9] 3:0

 

8 kolejka:

Varmbols[9] – Elfsborg[5] 2:1

 

9 kolejka:

Malmo FF[6] – Varmbols[10] 2:1

 

Notes: Muszę podgonić z pisaniem, ponieważ z grą jestem mocno do przodu. Nowy sprzęt czyni cuda.

 

......

 

Kiedy wszystkie glony zgniły, w lesie zabrakło ziółek, a dziki nażarły się grzybów i ruszyły na leśniczówkę, czas było pomyśleć o bardziej naturalnych dopalaczach. Wieloryb porozumiał się jakimś dziwnym kwicząco-piszczącym językiem z delfinami, a te przyjazne dla człowieka stworzenia błyskawicznie przetransportowały przez Bałtyk cztery transportery „Gorzkiej De Luxe”. Przesiadka na wódę od razu rozjaśniła mi umysł i zanotowałem kilka udanych spotkań. Nie zmieniło to bynajmniej naszego położenia w tabeli i sezon, podobnie jak w ubiegłym roku, zapowiadał się na mało ciekawy. Punktowaliśmy u siebie, ale na wyjeździe każda zdobycz była uznawana za niebywały sukces. Znowu środek tabeli i zero szans na poprawę sytuacji. Czyżby nadeszła pora na wcielenie w życie planu B?

 

10 kolejka:

Varmbols[10] – Kalmar FF[7] 4:0

 

11 kolejka:

Orgryte[4] – Varmbols[8] 2:0

 

12 kolejka:

Varmbols[9] – AIK Sztokholm[5] 2:2

 

13 kolejka:

Vastra Frolunda[16] – Varmbols[8] 0:1

 

Notes: W połowie czerwca nastąpiła 3- tygodniowa przerwa w rozgrywkach. Musiałem odpowiedzieć sobie na pytanie, co dalej z tym Varmbolsem?

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...