Skocz do zawartości

Wielka rodzina


wenger

Wyniki są wiążące.  

88 użytkowników zagłosowało

Nie masz uprawnień do głosowania w tej ankiecie oraz wyświetlania jej wyników. Aby zagłosować w tej ankiecie, prosimy się zalogować lub zarejestrować.

Rekomendowane odpowiedzi

Następna moja kariera będzie w klubie, który mi umożliwi normalne budowanie drużyny, a co za tym idzie zwycięstwa. Dość mam ultra mega wypasionego hardcora.

-------------------------------------------------------------------------

 

Dzień, jak co dzień. Wstałem rano i pojechałem do klubu spotkać się ze sztabem szkoleniowym. Skąd do diabła miałem wiedzieć, że mój fizjoterapeuta na drugie imię ma Josef? Że jego prapraprababka Czeszka, będąca w XVII wieku na pielgrzymce w Częstochowie, zabrała się niegdyś ze Szwedami? Chciałem się wymigać, wykręcić wrzodami na żołądku, ale mnie do stołu bandażem przywiązali. Jeszcze miałem nadzieję, że przynajmniej „Finlandia” będzie, ale nie k***a, ciepłego „Bolsa” im się zachciało. Koło południa zmyliłem ich czujność i wyskoczyłem przez okno z toalety. Poszedłem do hotelu spacerkiem, aby nieco wytrzeźwieć i kondycję poprawić.

 

- Panie Piotrze, dziękuję! – podbiegł do mnie jakiś starszy mężczyzna i zaczął przede mną bić pokłony.

- Panie Piotrze, naprawdę dziękuję! – przyturlała się tłusta kobieta w moherowym berecie i składając ręce na piersi patrzyła się na mnie jak na relikwię.

 

Co jest? Przecież w żadnej reklamie banku nie występowałem? Moje wątpliwości rozwiały się, gdy spostrzegłem, że znajduję się na ulicy imienia Józefa Piłsudskiego, a ta grupka ludzi zaczynała właśnie uroczystą procesję pod jego popiersie ustawione na skwerku polonijnym. Zaraz znalazło się dwóch kumatych, którzy wymownym gestem zaprosili mnie w krzaki, bo przecież przy Wielkim Wodzu nie wypadało polskiego bimbru spożywać.

Lekko rozmiękczony doszedłem do hotelu, a tam natknąłem się na Chrysler Voyagera z polskimi rejestracjami. W holu czekał już na mnie Józek Łuszczek, który właśnie przyjechał do Szwecji komentować Puchar Świata. To, że miał końskie zdrowie do nart i do picia wiedzieli wszyscy, musiałem więc użyć fortelu, aby wytrzymać choćby do północy. Wlałem w siebie 2 litry oleju rzepakowego i z uśmiechem na ustach słuchałem opowieści Józka, jak to piłkarzy Legii Warszawa cały dzień po zakopiańskich górkach gonił, a nazajutrz musiał ich szukać. W końcu go zmogłem, mistrz bredził coś jeszcze, że wystartuje razem z Justyną Kowalczyk w jutrzejszym biegu, a potem przeniesiony do swojego pokoju usnął jak prawdziwy góral. Mnie też zmogło, zamknąłem oczy, ale głośne pukanie do mych drzwi zwiastowało kolejnego gościa. W progu stanął zawodnik naszego klubu, Serb Raditenac, i na mój widok ryknął na cały korytarz:

 

- Niech żyje Josip Broz Tito!

- A tobie co odbiło. Przecież to Chorwat był, nachlałeś się jakiegoś szwedzkiego świństwa i w głowie ci się pomieszało. Zmiataj do domu, jutro mecz, przecież cię w takim stanie nie wystawię do składu.

 

Uff, kiedy następne, popularne imieniny?

Odnośnik do komentarza

- Wenger, jaki kurs u ciebie? W Tajlandii pokazują 13:2, pewnie jakaś awaria serwera jest…

- Mylisz się, mamy naprawdę 13:2 z ostatnią drużyną w tabeli! Takich notowań nie miałem od czasu pobytu w Toulonie!

- Ostro postawić?

- Graj ostro i to z handicapem!

 

Ljungby, 12 miejsce.

Kurs z kosmosu.

Musi być rzeź!

 

Pijanego Raditenaca wystawiłem w ataku - niech sobie chłopak pobiega, niech mu te procenty wyparują. W 8 minucie zapewne jeszcze nie wiedział, gdzie jest piłka, ale jego sposób biegania zupełnie zmylił obrońców i nieoczekiwanie Serb znalazł się sam przed bramkarzem.

„Celuj w tę środkową piłkę!” – krzyknąłem w jego stronę. Zrozumiał, pewnie uderzył z podbicia i bramkarz gości nie miał żadnych szans. Kolejne gole były wynikiem naszych składnych akcji i wyjątkowej słabości w tylnych formacjach przeciwnika. Karlsson zdobył najładniejszą bramkę, uderzając z 16 metrów w samo okienko, Raditenac, trzeźwiejący z minuty na minutę dołożył swoje, a festiwal strzelecki zakończył najwyższy na boisku Johansson, którego niektórzy obserwatorzy widzieliby nawet na szpicy „varmbolskiego” ataku. Kibice byli wniebowzięci, tylu bramek nie oglądali od czasów króla Borjessona.

 

4 liga – 8 kolejka

Varmbols[9] – Ljungby[12] 4:0 (3:0)

8’ – Raditenac

19’ – Karlsson

26’ – Raditenac

85’ – Johansson

 

Widzów: 213

Notes: Już zapominałem jak smakuje wysokie zwycięstwo.

Odnośnik do komentarza

Mojej działki do dzisiaj nie widzę na koncie :-k

---------------------------------------------------

 

Wstąpiłem do firmy podbić kartę obecności, a tam czekała mnie dziwna niespodzianka. Ledwo przepchałem się przez rurę gazową, ledwo zaczerpnąłem świeżego powietrza, kiedy dwóch ludzi trzymających władzę wcisnęło mnie w gumowy, zgniłozielony kombinezon i wetknęło do ręki jakiś odkurzacz. A może to był rozpylacz nawozowy, cholera go wie?

- Co jest? Ja w kiblach nie zapaskudziłem, w Durango byłem ze trzy miesiące temu, nie będę sprzątał!

- Nie gadaj, do roboty – tonem nie wnoszącym sprzeciwu zganił mnie jeden z dyrektorów.

- Wiem, to jakaś ukryta kamera jest? Albo kręcą kolejną część „Łowców duchów”, tak?

- Twoja działka, to całe drugie piętro. Masz wszystko wyczyścić, a jak będą się burzyć, to postrasz ich gazem łzawiącym, albo pozabieraj FM-y ze stacji dyskietek. Aha, tego biura z osobnym wejściem nie ruszaj, sami zrobimy tam porządek.

 

Pokaźna dawka oxygenu, jaką zafundowaliśmy sobie z outsiderem wystarczyła tylko do następnego czwartku. Wtedy, bowiem musieliśmy pojechać do trzeciej drużyny w tabeli Motala AIF. Mecz toczył się według znanego scenariusza. Pierwsza połowa nie dostarczyła żadnych emocji i uśpiła nawet najbardziej opornych kibiców. W drugiej odsłonie gospodarze wzięli się ostro do roboty i szybko strzelili nam dwa gole. Nawet nie miałem do kogo się przyczepić za te dwie stracone bramki, strzały były właściwie nie do obrony. Stan meczu otworzył Fjellstrom, uderzając piekielnie mocno z narożnika pola karnego, a wynik podwyższył Bugdaj, który niesygnalizowanym "rogalem" z półobortu kompletnie zaskoczył zasłoniętego Martennsona. Próbowaliśmy odmienić losy meczu, przeszliśmy do ofensywy, ale bramka Talevskiego, po błędzie bramkarza gości, była tylko honorowym trafieniem.

 

4 liga – 9 kolejka

Motala AIF[3] – Varmbols[7] 2:1 (0:0)

48’ – Fjellstrom 1:0

64 – Bugday 2:0

75’ – Tanevski 2:1

 

Widzów: 432

Notes: nic

Odnośnik do komentarza

Tym razem pudło :]

----------------------

 

Jak może wyglądać ligowy mecz oczami prezesa klubu, który zupełnie nie zna się na futbolu?

Może tak…

 

- Kochanie, weź kanapki!

- Nie trzeba, mecz będzie taki nudny, że pójdę pod trybunę na hot-dogi!

 

Prezes rozsiadł się na trybunie honorowej, wymienił kurtuazyjne uśmiechy z włodarzami naszych przeciwników i skupił się na skomplikowanej grze, zwanej piłka nożna.

 

„Po co oni na tej rozgrzewce tyle biegają? Przecież się zmęczą, powinni posiedzieć w szatni, albo poleżeć, a wybiec dopiero wtedy, kiedy sędzia zawoła. Zaczynają grać. Gdzie trener? W budzie siedzi, ale mi trener. Inni skaczą przy linii bocznej, na migi wydają polecenia, ręce ich bolą od tych schematów, a ten sobie siedzi”.

 

Pierwsza połowa bez historii. Statystyki strzałów: oni 0:0, my 7:2.

 

„Tyle kasy dostają, a im się biegać nie chce. Tak się nie gra, czemu trener nie każe im wybijać wszystkich piłek do przodu? Rozgrywają w obronie, potem 500 podań w pomocy, a zrezygnowani napastnicy już wtedy nie wychodzą na pozycję”.

 

Po przerwie…

 

„ Idą, nawet nie są zmęczeni. Chyba zwolnię tego trenera, albo zadzwonię do niego. Czemu nie wystawia wychowanków, tylko jakiegoś Brazylijczyka? I tak się utrzymamy, Brazylijczycy niepotrzebni! ”

 

Gospodarze strzelają gola.

 

„O, bramka. Co oni wyprawiają, zamiast stypendium, dostaną łopaty i będą rowy melioracyjne kopać! Trener wychodzi z boksu. Nareszcie! Coś pokazuje, jak w telewizji, jak Majewski w Cracovii. A nie, Majewski pokazywał tańczące palce, a my gramy trzema napastnikami”.

 

Pada wyrównanie.

 

„ Gol! Dla nas? A tak, czerwoni to my. Ten Brazylijczyk nie taki zły, ma dryg do piłki.”

 

Wychodzimy na prowadzenie!

 

„ Marcelinho! Od razu wiedziałem, że to skarb. Jaki ładny, może przedstawię mu moją córkę? Do Brazylii na wakacje pojedziemy”.

 

Niestety, gospodarze wyrównują.

 

„ Dlaczego ten trener nie kazał im cofnąć się pod pole karne? Nie zna się, przecież mogliby stanąć w jedenastu na linii bramkowej i utrzymaliby prowadzenie”.

 

85 minuta.

 

„ Wenger znowu wychodzi z budy w kaskietce klubowej. A nie, to kaskietka Lecha, pożyczona od Profesora. No w końcu, wchodzi do gry wychowanek – Daniel Lundh. Chłopak mieszka dwie ulice ode mnie, matka się skarżyła, że wraca do domu poobijany. Czterech napastników z naszej strony, ten Wenger w końcu zmądrzał”.

 

86 minuta!

 

„ Gol! Daniel Lundh! A on go na ławce trzyma, nie zna się. Jaki on jest głupi, gdyby Daniel zagrał od początku wygralibyśmy 10:0!”

 

Koniec meczu.

 

„Do dupy ten trener. Dlaczego nie stawia na wychowanków, dlaczego od razu nie gra czterema napastnikami? Wygrali… niedobrze, znowu trzeba będzie premie wypłacić”.

 

 

4 liga – 10 kolejka

KB Karsloga[9] – Varmbols[8] 2:3 (0:0)

51’ – Kjellsson 1:0

66’ – Marcelinho 1:1

70’ – Marcelinho 1:2

72’ – Hjelmavsson 2:2

86’ – Daniel Lundh 2:3

 

 

Widzów: 432

Notes: Ole, Ole, Ole, Ole! Odżyłem! 4-3-2-1 przerodziło się w 4-2-1-3, a potem w 4-2-4. Może to jest sposób na tę słabą ligę?

Odnośnik do komentarza

Jeszcze nie teraz, teraz grałem z liderem...

---------------------------------------------------

 

Do zakończenia pierwszej rundy rozgrywek pozostał jeden mecz. W czwartkowy wieczór podejmowaliśmy lidera i bezapelacyjnie najlepszą drużynę naszej grupy - Esklinstunę City – która z bilansem kompletu zwycięstw zdecydowanie przewodziła ligowej stawce.

Na wszelki wypadek udałem się do Wiedźmy, aby obmyślić chytry plan, w razie, gdyby naszym przeciwnikom zachciało się dwucyfrówki. Potajemne układy nie trwały długo i Wiedźma, z darmowym biletem na lożę honorową, po raz pierwszy w tym sezonie zasiadła na trybunach stadionu w Katrineholm.

 

Esklinstuna City, 1 miejsce.

50:1, Qcz nawet nie dzwonił.

Pozostaje nadzieja, że piłka jest okrągła…

 

Nic nie zapowiadało, że ten ciepły, czerwcowy wieczór różnił się będzie od poprzednich. Na trybunach zasiadła grupka najwierniejszych kibiców, na boisko wybiegły dwie drużyny różniące się od siebie co najmniej o klasę, a sędzia dał znak do rozpoczęcia zawodów.

Pewni siebie goście nie zamierzali grać z nami na stojąco i od razu przejęli inicjatywę. Ich gra mogła imponować, akcje zawiązywali bokami, gdzie skrajni obrońcy bezustannie wspomagali skrzydłowych. W środku dzielił i rządził gwiazdor zespołu Bergstrom, który czyhał na każdą bezpańska piłkę wybitą przez moich obrońców. Bramka padła bardzo szybko, bo już po 6 minutach, a jej autorem był lewoskrzydłowy Evensen, który wygrał pojedynek 1x1 z Erikssonem i płaskim strzałem po ziemi pokonał Martenssona. Ataki przyjezdnych nie ustawały, my próbowaliśmy grać, ale zbyt szybko pozbywaliśmy się piłki i nasz blok defensywny nie miał praktycznie chwili wytchnienia. Piłkarze Esklinstuny w końcu zmęczyli się tym ciągłym naporem, a to umożliwiło nam coraz śmielsze ataki. Nasz impet wzrastał z minuty na minutę, zmodyfikowałem w międzyczasie ustawienie trójki środkowych pomocników, tak, aby Talevski miał jak najwięcej swobody. I udało się! Kiedy zawodnicy byli już myślami w szatni, Talevski znalazł lukę w defensywie gości, uruchomił Radetinaca, a ten z zimną krwią wykorzystał okazję! 1:1!

 

- Jest dobrze, trzeba uśpić ich czujność, aby poczuli się pewni siebie. Oddajcie im inicjatywę, a w końcówce zaskoczymy ich zmasowanym atakiem i rzucimy się na nich jak wygłodniałe lwy!

 

Uśpiliśmy samych siebie, gdyż w 49 minucie padła druga, a za kilkanaście minut trzecia bramka dla naszych przeciwników. Wpierw Sordin ograł nieruchawego Johanssona i mając przed sobą bramkarza pewnie strzelił do siatki, a później Hamzo w potwornym zamieszaniu na wysokości jedenastego metra dopadł piłki i pomiędzy gąszczem nóg zdołał skierować ją do bramki. Uznałem, że pora zareagować i obudzić się z letargu.

 

- Teraz! – krzyknąłem do swoich podopiecznych, którzy tracili już wiarę w swoje umiejętności.

- Teraz! – krzyknąłem do słuchawki telefonu, wykręcając wcześniej poufny numer nieocenionej Wiedźmy.

Odnośnik do komentarza

1:3, 75 minuta meczu.

 

Wiedźma wyciągnęła pokaźną chustę i wysypała na stanowisko komentatorskie całą jej zawartość. Późniejsze wydarzenia na długo zapadały w pamięci wszystkim obecnym na stadionie i stały się kanwą wielu odcinków „ Historii niesamowitych”, „Zjawisk paranormalnych”, ale nie miały nic wspólnego z „latającymi owcami”, a tym bardziej z „siostrami mordującymi kogo popadnie”.

Czarownica z diabelskim uśmieszkiem wyrysowała kredą linię dzielącą stół na dwie części. Wyglądało to jak piłkarskie boisko. W stercie różnorakich przedmiotów zaczęła grzebać tak długo, aż w końcu znalazła jedenastu ołowianych żołnierzyków i postawiła ich po jednej stronie „murawy”.

 

Piłkarze Eskilstuny zaczęli być dziwnie ociężali, nie nadążali za moimi graczami i całkowicie oddali nam inicjatywę.

 

W loży honorowej stara bez przerwy „pracowała”. Z wierzchu rupieciarni wzięła z namaszczeniem figurkę Wengera i rozanielona przytuliła ją do piersi. Potem postawiła mojego miniaturowego sobowtóra na skraju stołu, wyciągnęła młotek i zaczęła z całej siły tłuc go po głowie.

 

W tym momencie wstałem z ławki rezerwowych i wyrżnąłem o jej zadaszenie tak mocno, że z rozbitej głowy polała się krew. Pierwszy pośpieszył z pomocą Daniel Lunh… kto?

 

- Daniel, na boisko! – błyskawicznie zrobiłem zmianę, zdejmując bezbarwnie grającego Pontusa Lunda.

 

Za chwilę Daniel popędził na bramkę rywali, zostawił w tyle ołowianych obrońców i z ostrego kąta strzelił bramkarzowi pomiędzy nogami. Gol! 2:3! Nie wszystko stracone!

 

Wiedźma zacharczała radośnie, zatarła ręce i szukała dalej.

- Fijarczyk? Tfu – splunęła i wyrzuciła figurkę do kosza, która zginęła w stercie niedojedzonych frytek i nadgryzionych hot-dogów.

– Gilewski? Nie, ten zbytnio rzuca się w oczy.

- Mam! – krzyknęła w końcu z zachwytu, wyciągając za łysą pałę samego Howarda Webba. – Teraz trzeba nam znaleźć artystę.

 

Kolejne mieszanie w kupie zaowocowało wyciągnięciem jakiegoś piłkarza Birmingham z meczu przeciwko Arsenalowi, całej plejady włoskich aktorów, polskich niby piłkarzy, a czas nieubłaganie naglił…

 

- Mam – pisnęła uradowała, kiedy za włosy chwyciła samego Filipe Inzaghi’ego. – On się nada!

 

W tym momencie Radetinac wbiegł w pole karne, oparł się na obrońcy i upadł jakby rażony piorunem. Sędzia nie miał wątpliwości, bez wahania wskazał na jedenasty metr, po czym musiał usunąć z boiska trenera gości, który rozwścieczony biegł w jego kierunku i wyzywał go od sprzedawczyków. Decyzja była nieodwracalna, a rzut karny zamienił na bramkę Daniel Lundh. 3:3! To nie był koniec przedstawienia. W ostatniej minucie meczu Tanevski pozazdrościł koledze i teatralnym upadkiem wymusił kolejnego karnego! Trener gości chciał skoczyć z trybuny, ale do rękoczynów nie doszło, ponieważ wiedźma rzuciła na niego urok i zamieniła go w kruka, a ten pofrunął na boisko i zaczął dziobać Webba po łysinie. Tym razem do „jedenastki” podszedł Eriksson i strzelając pewnie dał nam zupełnie nieoczekiwane zwycięstwo! 4:3!

 

4 liga – 11 kolejka

Varmbols[6] – Esklinstuna City[1] 4:3 (1:1)

6’ – Evensen 0:1

45’ – Raditenac 1:1

49’ – Sordin 1:2

61’ – Hamzo 1:3

76’ – Daniel Lundh 2:3

78’ – Daniel Lundh 3:3 rz.k.

89’ – Eriksson 4:3 rz.k.

 

Widzów: 257

Notes: Czasem w bezpłciowym opku o chłodnej Szwecji zdarzają się takie rozgrzewające perełki!

Odnośnik do komentarza

Feno > gdybym wrzucił cały, długi odcinek, to większość przeczytałaby tylko wynik :>

Amicus > to nie był rozpylacz nawozowy, tylko stary odkurzacz Electrolux, którego sprezentował mi jeden z Adminów :P

-----------

 

Szwedzka 2 liga Gotaland Centrum - półmetek sezonu 2008

 

| Poz | Zespół		  | M   | Z   | R   | P   | ZdG | StG  | R.B. | Pkt | 
| 1. a| Eskilstuna City | 11  | 10  | 0   | 1   | 36  | 12   | +24  | 30  | 
| 2.  | Smedby		  | 11  | 6   | 3   | 2   | 19  | 13   | +6   | 21  | 
| 3.  | Tibro		   | 11  | 6   | 3   | 2   | 16  | 12   | +4   | 21  |
| 4.  | Sleipner		| 11  | 5   | 2   | 4   | 20  | 16   | +4   | 17  | 
| 5.  | Värmbol		 | 11  | 5   | 2   | 4   | 16  | 12   | +4   | 17  | 
| 6.  | Motala AIF	  | 11  | 5   | 2   | 4   | 15  | 12   | +3   | 17  | 
| 7.  | Tenhult		 | 11  | 5   | 1   | 5   | 15  | 19   | -4   | 16  |
| 8.  | Dala-Järna	  | 11  | 4   | 3   | 4   | 18  | 19   | -1   | 15  | 
| 9.  | Lindsdal		| 11  | 2   | 6   | 3   | 15  | 15   | 0	| 12  | 
|10. b| KB Karlskoga	| 11  | 3   | 2   | 6   | 17  | 22   | -5   | 11  | 
|11. s| Tord			| 11  | 1   | 2   | 8   | 10  | 26   | -16  | 5   | 
|12. s| Ljungby		 | 11  | 0   | 2   | 9   | 8   | 27   | -19  | 2   |

 

 

Małe podsumowanie:

Większość spotkań graliśmy 4-3-2-1 z dwoma skrzydłowymi i trzema środkowymi pomocnikami. Pozwoliło nam to długo utrzymywać się przy piłce i rozgrywać akcje środkiem pola. Gdybym miał do tego napastnika, który wybijałby się ponad czwartoligowy poziom, to zwycięstwa przychodziłyby dużo łatwiej. Znacznie poprawiła się nasza gra defensywna. Czyżby sprowadzenie dobrego fachowca od treningu defensywnego dało tak widoczne efekty?

Wychodzi na to, że druga część sezonu będzie raczej spokojna i żadnych nerwowych baraży nie będziemy rozgrywać. Pytanie, co dalej? Długi rosną i w najbliższym czasie nie widzę możliwości poprawy tej sytuacji. Boję się, że ta kariera utknie w martwym punkcie i bezsensowne będzie jej kontynuowanie.

Odnośnik do komentarza

Mamy ponad 700 tys. na minusie.

--------------------------------------

 

Wiem, jestem uparty, mam swoje przyzwyczajenia. Mógłbym nawet powiedzieć, że jestem głupi. Tak spodobał mi się przebieg ostatniego meczu, że z premedytacją postanowiłem go powtórzyć. Znowu wyszliśmy oszczędzać siły, usypiać rywala, aby w drugiej części meczu z nawiązką odrobić straty. Tym razem obyło się bez nawiązki i o stratę dwóch punktów mogłem obwiniać tylko siebie.

 

Lindsdal, 9 miejsce.

30:1, nieźle.

Pewność siebie okazała się zgubna…

 

Plan był prosty. Oszczędzać siły na początku meczu i złamać rywala w końcówce meczu. Nie udało się, po przerwie szybko odrobiliśmy straty, ale moi piłkarze nieoczekiwanie spoczęli na laurach i oddali pole przeciwnikom. Dobrze, że skończyło się remisem, bo bliżsi strzelenia bramki byli nasi rywale.

 

4 liga – 12 kolejka

Varmbols[5] – Lindstal[9] 2:2 (0:2)

26’ – Krasniqi 0:1

42’ – Jonsson 0:2

49’ – Karlsson 1:2

53’ – Marcelinho 2:2

 

Widzów: 292

Notes: Liczyłem na komplet, a ostał się ino punkcik.

Odnośnik do komentarza

Teraz mogę powiedzieć o sobie: uparty jak osioł. A po chwili namysłu dodać, że osioł to mądre stworzenie.

 

Sleipner, 4 miejsce.

30:1, wyjazd.

Znowu taktyka na przeczekanie.

 

Tym razem w ataku wystawiłem nominalnego napastnika Perssona. Brak ogrania spowodował, że piłkarz ten zmarnował dwie dogodne sytuacje na samym początku meczu. Gospodarze byli jednak o wiele groźniejsi. Obstrzeliwali naszą bramkę do skutku, aż w 35 minucie Abrahamsson uderzył z linii pola karnego i logicznie otworzył wynik.

 

Zmiany, zmiany, zmiany…

 

Trzech rezerwowych wybiegło na drugą część meczu. Ja nakazałem podkręcić tempo i poleciłem uruchamiać „przody” długimi piłkami. Z minuty na minutę opór miejscowych był coraz słabszy, aż w końcu pękła zapora, przez którą przecisnął się niezawodny Raditenac i wyrównał stan meczu. Widząc, że gospodarze słabną, tradycyjnie przeszedłem na bardziej ofensywne ustawienie 4-2-1-3. Bramka wisiała na włosku, jednak żaden z moich piłkarzy nie potrafił pokusić się o decydujące trafienie. Wyręczył ich obrońca gospodarzy Turkson, który naciskany przez Pontusa Lunda tak niefortunnie podawał do swojego bramkarza, że piłka wtoczyła się do siatki! Było po meczu, stanęliśmy murem przed 16-stką i nie pomogły rywalom nawet 4 doliczone minuty.

 

4 liga – 13 kolejka

Sleipner[4] – Varmbols[6] 1:2 (1:0)

35’ – Abrahamsson 1:0

73’ – Raditenac 1:1

90’ – Turkson 1:2 samob.

 

Widzów: 325

Notes: Krótkie podania i wolne tempo - strata bramek murowana. Długie podania i szybkie tempo - odrobienie strat murowane.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...