Skocz do zawartości

Kolektura


verlee

Rekomendowane odpowiedzi

Po meczu ze Slavenem rozpoczęła się trzymiesięczna przerwa w rozgrywkach. Okienko transferowe miało się otworzyć dopiero w styczniu, jednak postanowiłem już teraz zaklepać kilka transferów i umożliwić innym klubom podchody do zawodników, dla których nie widziałem miejsca w składzie. Dzięki temu w następnym miesiącu dołączy do nas Kruno Djerdj (18, AMC, Chorwacja U-19) za 85 000 €, kolejny reprezentant chorwackiej młodzieżówki, natomiast z Jastrebarska odejdą Ante Capin (do Rudes) i Drazen Domjancic (do Omis). Ale dopiero w następnym okienku transferowym.

 

Na rozgrzewkę przed rundką wiosenną zagramy u siebie z Levskim Sofia i wyruszymy na tournée po Białorusi, gdzie spotkamy się z BATE, Naftanem, Szachtarem Soligorsk i Dinamem Mińsk.

 

Podsumowanie - listopad 2008

 

Bilans: 2-2-0, 8:5

Hrvatska liga: 1. [–], 39 pkt

Finanse: +1 190 600 € (+82 265 €)

Budżet transferowy: 223 000 €

Budżet płacowy: 10 003 € (11 546 €)

 

Najwyższy transfer: Arnaud Lescure (22, DC, Francja) z Monaco do Laval za 100 000 €

 

Reprezentacja Polski: [–]

 

Ranking FIFA: 1. Argentyna (1716), 2. Hiszpania (1637), 3. Brazylia (1580), 52. [+1] Polska (594)

Odnośnik do komentarza

Już na Białorusi dołączył do naszej drużyny kolejny nabytek – Aleksandar Glamocak (17, DC; Chorwacja U-21: 1/0) z Vukovaru ’91 za 95 000 €.

 

Niespodziewanie aż ośmiu zawodników Vinogradaru dostało powołania na towarzyskie mecze swoich reprezentacji. Wszyscy jednak musieli pozostać na zgrupowaniu, ponieważ daty spotkań kolidowały się z datami sparingów.

 

(H) Vinogradar – Levski Sofia 1:2 (9. Kolchakov 0:1, 16. Joazinho 0:2, 47. Novosel 1:2)

(A) Bate – Vinogradar 2:2, 3:1 rz.k. (7. Ljuta 0:1, 41. Romashov 1:1, 47. Gaev 2:1, 60. Novosel 2:2)

(A) Naftan – Vinogradar 2:4 (10. Ljuta 0:1, 14. Povrzenic 1:1 sam., 18. Kondrat’ev 2:1, 37. Novosel 2:2, 56. Novosel 2:3, 90. Peric 2:4)

(A) Szachtar Soligorsk – Vinogradar 1:2 (6. Burmistrov 1:0, 46. Djerdj 1:1, 57. Badelj 1:2)

(A) Dinamo Mińsk –Vinogradar 2:1 (22. Kislyak 1:0, 25. Semialjac 1:1, 46. Povrzenic 2:1 sam.)

 

Jak widać, nasza postawa w okresie przygotowawczym nie była zadowalająca. Wygraliśmy dwa mecze i trzy przegraliśmy – w tym jeden po karnych. Chłopaków może usprawiedliwić tylko fakt, że nie było meczu, w którym bym czegoś nie zmieniał w naszej taktyce, chcąc usprawnić grę, którą prezentowaliśmy jesienią. Jak widać – z różnym skutkiem, raczej kiepskim.

 

Podsumowanie - styczeń 2008

 

Bilans: 2-1-2, 10:9

Hrvatska liga: 1. [–], 39 pkt

Finanse: +1 197 900 € (-122 377 €)

Budżet transferowy: 113 000 €

Budżet płacowy: 10 010 € (11 550 €)

 

Najwyższy transfer: Verdan Corluka (22, D RC/DM; Chorwacja: 19/0) z Man City do Romy za 38 000 000 €

 

Reprezentacja Polski: [–]

 

Ranking FIFA: 1. Argentyna (1674), 2. Hiszpania (1640), 3. Włochy (1593), 52. [–] Polska (558)

Odnośnik do komentarza

20/33 HL [1.] Vinogradar (faw.) — Varteks [3.]

 

Dwudziestego pierwszego dnia miesiąca lutego roku pańskiego dwa tysiące dziewiątego, drużyna najjaśniejszego prezesa Kolaka pod wodzą pana hrabii Verlee’go, z dalekiego kraju na północy się wywodzącego, wydały bitwę pod Jastrebarskiem niegodziwcom z północnego wschodu, z grodu zwanego Varazdinem, a dowodzon przez syna tamtejszego władcy, Beseka, który, kumając się z ciemnymi mocami, zdołał wtaszczyć się ze swoimi podopiecznymi na trzecie miejsce w tabeli, prowadzonej ku chwale Pana przez księży z wszystek ziem Chorwacji. Żadnemu z dowódców jednakże oni nie błogosławili, bowiem ich drużyny szyk powszechny łamały, zajmując miejsca, które innym klubom, po wielokroć nadobniejszym i większe dziesięciny Kościołowi płacącym, się należały. Nie w smak było to także cechowi bukmacherów, którzy to dużą ilość bogactw na niespodzianych wynikach tracąc, a z księżmi w zażyłej znajomości będąc, wymogli na nich przywrócenie stanu rozgrywek do takiego, jak się go wszyscy spodziewali. Bo tylko wtedy mogła się napełniać kieszeń bukmacherów i tylko wtedy mógł się zwiększać dostatek księży, sędziujących mecze za marne grosze płacone im przez panów księciów, w konfederacji zwanej Chorwackim Związkiem Piłki Nożnej zrzeszonych. Toteż jak postanowili, tak mieli zrobić, ku chwale Boga, piłki i pełnej sakiewki. Jednakże i czarci syn i hrabia zdołali przejrzeć wymierzone przeciw nim plany, wystawiając możliwie najsilniejsze jedenastki i chcąc zwyciężyć za cenę wszelką. Obaj byli dowódcami światłymi, za którymi żołnierze szli i w ogień piekielny i na nierówne boiska walczyć. Jednakże to wyzwolona przez skumane ciemne moce wściekłość i zawziętość Varteksu była większa i to oni pierwsi przełamali linię obrony przeciwnika. Wojsko miejscowe próbowało się co rusz odgryzać i, po uiszczeniu zaległej dziesięciny, udało im się to na kilka momentów przed dzwonem kościelnym, oznajmiającym przerwę obiadową w bitwie. Bo żołnierz nie kaktus, gorzałę pić musi, a jeżeli najeźdźcą jest, to i musi dziewice okoliczne brać w niewolę, dogłębnie sprawdziwszy, czy owe dziewice, co je wziął, to prawdziwe dziewice są. Chociaż nikt nie wie dlaczego to robią, bo po sprawdzeniu te, co dziewicami były, już nimi nie są, a te, co nie były, to też się nimi nie stają na powrót, to jednak wojaki tak robią i nikt tego nie kwestionuje, bo to prawo ich odwieczne, nadane przez Pana samego. Po zajęciu się dziewicami i rozpoczęciu drugiej połowy Varteks zaatakował z wielką siłą i werwą, jakby dając świadectwo, że dużo dobrego o Jastrebarskich dziewicach można mniemać, i po raz drugi przełamał defensywę wojsk hrabi. Ów nie mógł się pogodzić z myślą o porażce i zaklinając się na wszystkie świętości porządnych ludzi przyzwał tego, którego imienia nie godzi się w tej księdze wspominać. I przyszedł ten, który jest Śmiercią. Pokusą. Zdradą. Przeznaczeniem wszystkich żyjących. I powiedział: „dumny człowieku, ty, który nie potrafisz przegrywać, mogę spełnić twój rozkaz, mogę odwrócić twój i twoich wojów los. W zamian żądam jednak dwóch rzeczy”. „Czego ode mnie pragniesz?”, spytał Verlee. „Twojej duszy. I twego miecza, gdy wezwę cię, byś stanął u mego boku, kiedyś, w końcu czasów”. Wtedy to Verlee spojrzał mu w oczy. Ale tam gdzie winny one być, pustką ziały tylko oczodoły białej jak śnieg czaszki. Jeszcze nikt nie wytrzymał naporu pustki słynnych oczu Śmierci. Verlee wytrzymał.

 

(…)

 

21.02.2008 Vinogradar Stadium, Jastrebarsko: 4310 widzów
20/33 HL [1.] Vinogradar — Varteks [3.] 3:2 (1:1)

8’ E. Novincic 0:1
44’ I. Novosel 1:1
56’ S. Hudorovic 1:2
82’ Z. Semialjac 2:2
90’ Z. Semialjac 3:2

Vinogradar: Kranjcec – Strinic (83. Buden), Novosel, Juras, Matas – Keita (83. Brgles), Badelj, Glavina – Jukopila (83. Rogin), Djerdj – Semialjac

MoM: Zdravko Semialjac (8) [Vinogradar]

Odnośnik do komentarza

21/33 HL [2.] Dinamo (faw.) — Vinogradar [1.]

 

Kolejny mecz graliśmy z próbującym odrobić siedmiopunktową stratę do nas Dinamem Zagrzeb. W naszym poprzednim spotkaniu niespodziewanie wygraliśmy 4:0, ale teraz zapowiadała się ciężka przeprawa, bowiem stołeczny klub był w gazie i nie odniósł porażki w ostatnich czternastu spotkaniach.

 

Mimo stosunkowo dużej stawki spotkania, toczyło się ono w ślamazarnym tempie. Nikt nie chciał się narazić na możliwość stracenia bramki, gra koncentrowała się więc w środkowej strefie boiska. Dinamo czekało na nasz błąd i opłaciło im się to, bo w 35. minucie bramkarz Kranjcec podał piłkę wprost pod nogi zagrzebskiego napastnika Mandzukica, który bez większych problemów umieścił ją w siatce. Wtedy to moi chłopcy wzięli się do ataku, jednak piłka częściej przelatywała obok bramki, a nie do niej, i, mimo pięćdziesięciu pięciu minut, które mieliśmy na odrobienie strat, musieliśmy wyjechać ze stolicy bez dorobku punktowego.

 

28.02.2009 Maksimir, Zagrzeb: 7392 widzów
21/33 HL [2.] Dinamo — Vinogradar [1.] 1:0 (1:0)

35’ M. Mandzukic 1:0
87’ H. Cale (D) knt. 

Vinogradar: Kranjcec – Strinic (56. Povrzenic), Novosel, Juras, Matas – Sablic, Keita (56. Brgles), Glavina – Jukopila, Djerdj – Semialjac (82. Ljuta)

MoM: Mario Mandzukic (8) [Dinamo]

 

Mogliśmy liczyć na bezbramkowy remis, gdyby nie całkowity brak formy Kranjceca, który w ostatnich spotkaniach pokazuje się ze słabej strony.

 

Podsumowanie - luty 2009

 

Bilans: 1-0-1, 3:3

Hrvatska liga: 1. [–], 42 pkt

Finanse: +1 186 788 € (+88 410 €)

Budżet transferowy: 113 000 €

Budżet płacowy: 10 010 € (11 550 €)

 

Najwyższy transfer: Marcelo (21, DC; Brazylia: 4/0) z Santos do Botafogo za 6 750 000 €

 

Reprezentacja Polski:

 

TOW Francja – Polska 4:0 (1. Benzema 1:0, 19. Toulalan 2:0, 28. Ribery 3:0, 47. Gignac 4:0)

 

Ranking FIFA: 1. Argentyna (1674), 2. Hiszpania (1640), 3. Włochy (1593), 52. [–] Polska (548)

Odnośnik do komentarza

„Klasa”, jak ją nazywali „studenci”, jak zawsze przed „lekcją” rozbrzmiewała plotkami, kawałami i opowieściami. Oczywiście, w trakcie „lekcji” też, ale nie tak głośno. Jak zawsze, rozmowy przerwało rozwarcie się drzwi. Jak zawsze, stał w nich Vladimir Kuna, który, jak zawsze, miał za chwilę zupełnie niepotrzebnie krzyknąć „cisza!”…

 

Nikt nie krzyczał. Za to „studenci”, co do jednego, wytrzeszczyli oczy na osobę, która odważyła się zakłócić normalny przebieg ich zajęć.

Bo w drzwiach zdecydowanie nie było Vladimira Kuny. Był za to średniego wzrostu staruszek, który przed chwilą z zaciekawieniem rozglądał się po obecnych, a teraz już stał obok biurka, zupełnie nie przejmując się znaczącymi spojrzeniami i szeptami.

- Witajcie, czołem, czy jak u was się tam teraz mówi – rzekł entuzjastycznym tonem.

Odpowiedział mu zbiorowy pomruk „studentów”.

- Jesteście zdziwieni – nie pytał, stwierdzał fakt. – Nie dziwię się, bo w sumie ja też jestem. Wasz szkoleniowiec, pan Kuna, postanowił bowiem zrezygnować z pracy. Nie wiem dlaczego, może ci ważniejsi wiedzą… W każdym razie – kontynuował – to mnie przydzielono do dalszego szkolenia was… „z marszu”, można by rzec. Powiedzcie więc, co już przerobiliście?... Albo nie... zacznijmy od prezentacji, gdzie moje maniery! Nazywam się Dino Pranjic...

 

(…)

 

7.3.2009 Subicevac, Sibenik: 1908 widzów
22/33 HL [12.] Sibenik — Vinogradar [1.] 1:3 (0:3)

20’ D. Ljuta 0:1
26’ S. Jukopila 0:2
38’ A. Keita 0:3
55’ T. Gondzic 1:2
67’ I. Crljen (S) cz.k.

Vinogradar: Kranjcec – Strinic (86. Povrzenic), Novosel, Juras, Keita – Sablic, Badelj, Glavina – Jukopila (80. Rogin), Djerdj – Ljuta (66. Semialjac)

MoM: Sinisa Jukopila (8) [Vinogradar]

 

Po dwudziestu dwóch kolejkach Sibenik dalej nie odniósł w lidze żadnego zwycięstwa. Wiochą by było tą passę przerwać.

Odnośnik do komentarza

- Witam pana.

Branimir Glavas wzdrygnął się. Niezauważalnie. W końcu był prezesem i biznesmenem. Lata w zawodzie zrobiły swoje – dziwił się bardzo rzadko, a jak już, to nie dawał tego po sobie poznać.

- Dzień dobry. Niech pan usiądzie.

Mężczyzna był dużej postury, krótko ostrzyżony. Przyszedł w dresach. Gdyby Branimir wierzył stereotypom, mógłby spokojnie przyjąć, że gości u siebie jakiegoś dresiarza. Ale nie wierzył. W dodatku wcześniej kilka razy rozmawiał z nim telefonicznie i teraz poznał jego głos. Bez tego dowodu w życiu by nie uwierzył, że nie zaszła pomyłka.

- Mam nadzieję – kontynuował Branimir – że nie zmienił pan zdania? Wszystko tak, jak się umawialiśmy?

- Tak, jak się umawialiśmy, panie Glavas... Nie zwykłem zmieniać co chwilę zdania. Nie zwykłem łamać danego słowa... Obiecałem, że poprowadzę pana drużynę i uchronię ją przed spadkiem, do którego mogła prowadzić niekompetencja poprzedniego trenera...

…który rok temu zaciągnął nas do wicemistrzostwa, pomyślał Branimir. Lubił Jurica, zwolnionego dwa dni temu menedżera. Ale ostatnio wyglądał, jakby się pogubił, biedaczyna. Po dobrym wiosennym okresie przygotowawczym... w lidze nadeszły dwa remisy i dwie porażki. W tym ta ostatnia... Branimir wzdrygnął się, oczywiście niezauważalnie. Mecz z Varteksem był świeżą, ale bardzo dużą raną na jego dumie. Nie, tego nie mógł tak zostawić, musiał go zwolnić…

- Może więc się pan nie martwić – przybysz nie zwrócił uwagi na milczenie Glavasa. - Drużyna ma potencjał, trzeba go tylko wydobyć. I ja to zrobię.

Branimir spojrzał mu w oczy. Były zimne, bezlitosne. I niezwykle pewne swego. Zaryzykował, wybierając jego aplikację, a teraz musiał ciągnąć tę grę dalej.

- Mam nadzieję.

 

(…)

 

Był ranek szesnastego marca. Szybkim krokiem zmierzałem w stronę małego kiosku, w którym razem z Adasiem zaopatrywaliśmy się w świeżą prasę. Zazwyczaj to właśnie Adaś po nią chodził, ale wczoraj się zbuntował, twierdząc, że nie będzie mi łaził codziennie po gazetki. Udało nam się doprowadzić do kompromisu (argument „w każdej chwili mogę cię zwolnić” wiecznie żywy!) i teraz co drugi dzień musiałem łazić osobiście.

- „Novi list” poproszę.

Niby wszystko można znaleźć w Internecie, ale jednak gazeta to gazeta.

Otwieram „Novi list” na dziale sportowym… i aż muszę przetrzeć oczy ze zdumienia. A potem się uszczypnąć. Boli. Znaczy, że to się dzieje naprawdę. Ale, cholera, nie wierzę, nie wierzę.

Dział sportowy głosił „Vladimir Kuna nowym trenerem Osijek!”.

 

14.3.2009 Vinogradar Stadium, Jastrebarsko: 3935 widzów
23/33 HL [1.] Vinogradar — Cibalia [7.] 1:1 (0:1)

24’ T. Stanic 0:1
50’ M. Badelj 1:1

Vinogradar: Kranjcec – Strinic, Novosel, Juras, Matas – Sablic (81. Lisnic), Badelj, Glavina – Jukopila, Djerdj (45. Matas) knt. – Ljuta (75. Semialjac)

MoM: Milan Badelj (8) [Vinogradar]

 

Kruno Djerdj będzie musiał pauzować przez tydzień z powodu kontuzji.

Odnośnik do komentarza

Mecz Vinogradar – Zagreb trwał już sześćdziesiąt pięć minut...

 

(…)

 

Jastrebarska knajpa „Pod Bocianem” jak zawsze w czasie meczu była pełna aż po brzegi. Jak zawsze, wszyscy w skupieniu patrzyli w telewizor, od czasu do czasu pozwalając sobie na kompetentne uwagi na temat gry, czy poszczególnych zawodników. Jak zawsze, rozbrzmiewał szczęk kufli i chlupanie nalewanego piwa.

Jak zawsze, na swoim stałym miejscu siedział pan Habunek, który oglądał „Pod Bocianem” mecze od niepamiętnych czasów, a dokładniej - odkąd w knajpie wstawiono telewizor. I pan Habunek czuł, że jednak nie było tak, jak zawsze. Brakowało gwaru, brakowało "tego czegoś", powodu, dla którego oglądał piłkę nożną tu, w knajpie, a nie w domu… Pewnie dlatego, że mecz, delikatnie mówiąc, nie porywał. Nic, a nic. Zawodnicy obu drużyn nie potrafili stworzyć sobie dogodnych sytuacji, wymieniali tylko bezcelowe podania. Często niecelne. Ale właśnie wtedy nadeszła sześćdziesiąta piąta minuta…

- Eterovic wypuszcza piłkę przed siebie – komentator niestrudzenie próbował oprzeć się nudzie - jest już pod polem karnym… nic z tego, piłkę przejmuje Matas i od razu wybija ją daleko od bramki… Ljuta próbuje do niej dojść, ale nie ma żadnych szans, o wiele bliżej jest Stojkic, bramkarz gospodarzy… który zamierza wykopać futbolówkę z powrotem, do napastników…

W pomeczowym wywiadzie Stojkic tłumaczył, że pośliznął się na nierównej murawie. Dla nikogo, prócz niego i jego pozycji w pierwszym zespole, nie było ważne, czy się wywrócił, czy może zapatrzył na laskę z pierwszego rzędu. Ważne było, że nie trafił w piłkę, mówiąc potocznie, machnął się jak dziesięciolatek. Dla Denisa Ljuty sytuacja była aż za prosta…

- GOOOOOL!

Radosny wrzask, gdzieniegdzie śmiech, czy oddech ulgi… Brzdęk naczyń, chlust piwa uderzyły ze zdwojoną intensywnością… Vinogradar pany, Ljuta kozak!... Panu Habunkowi nie brakowało już niczego, zupełnie niczego. Ludzie się obudzili.

- Dawaj więcej piwa, gospodarzu! Toast temu bramkarzowi, niech żyje sto lat… zuch chłop!

 

(…)

 

18.3.2009 Kranjceviceva, Zagreb: 1967 widzów
24/33 HL [8.] Zagreb — Vinogradar [1.] 0:1 (0:0)

65’ D. Ljuta 0:1

Vinogradar: Kranjcec – Strinic (72. Povrzenic), Novosel, Juras, Matas (72. Peric) – Keita, Badelj, Glavina – Jukopila, Sablic – Ljuta (72. Lisnic)

MoM: Denis Ljuta (8) [Vinogradar]

Odnośnik do komentarza
Chcę wierzyć - pomyślałem, gdy siadałem na ławkę na chwilę przed rozpoczęciem naszego kolejnego ligowego meczu - że poszedłem najdalej, jak się dało. Że wyzwoliłem w nich chęć zemsty za poprzednią porażkę 5:2. I nie ważne, że dzisiaj gramy z Hajdukiem, a nie z Zadarem. Na niego przyjdzie jeszcze czas.

Czas nadszedł.

 

(…)

 

- Panie Dino, panie Dino!

„Lekcje” ostatnimi czasy, czyli odkąd zaczął prowadzić je Dino Pranjic, przypominały bardziej pogadanki. Pan Dino uważał, że wiemy wystarczająco dużo, by sobie w życiu poradzić i nie zamierzał zadręczać nas nudnymi szczegółami, których i tak nie zapamiętamy. „Dopiero, gdy spróbujecie prawdziwej trenerki, będziecie wiedzieli, czy się do niej nadajecie”, mówił. Zamiast tego, raczył nas ciekawymi, a czasami dowcipnymi, historyjkami z jego kariery trenerskiej.

- Tak, Zlatko?

Dino Pranjic nie uznawał mówienia do kogokolwiek po nazwisku. Sam dla wszystkich był „Dinem”, ewentualnie „panem Dinem”.

- Jaki był pana najgorszy mecz w karierze trenerskiej?

Dino zamyślił się.

- Och… pamiętam jeden taki – powiedział powoli. - Było to dwanaście lat temu… tak, dwanaście… Prowadziłem wtedy Varteks... graliśmy na inaugurację z Dinamem… chociaż nie, nie graliśmy, raczej przeszliśmy obok tego meczu. Skończyło się na 5:0. A potem… po jedenastu kolejkach mieliśmy rewanż.

- I co? – zapytał ktoś.

- Nic – uśmiechnął się, trochę smutno, Dino. – Jak myślicie? Jak ten mecz się zakończył? Czy byłem dobrym trenerem i odpowiednio przygotowałem i zmotywowałem moich zawodników? Czy tym razem nam się udało?

- Bankowo – odpowiedzieli słuchacze chórem. – 3:0 Dinamo dostało, nie mniej! Tak powinno być.

Powinno, pomyślałem, patrząc na smutny uśmiech Dina. Powinno, ale czy rzeczywiście tak było? Jeżeli nie, to po co by nam to opowiadał? Na przestrogę? Przed czym?

Szukając odpowiedzi, spojrzałem Dinowi w oczy. A Dino Pranjic odpowiedział.

 

(…)

 

Był wieczór. Dino Pranjic siedział samotnie w pokoju, rozmyślając. Nie miał żadnych powodów do radości. Cholera, pomyślał. Dlaczego tak musiało być? Tylko trzy błędy... trzy błędy wystarczyły. Dlaczego nie mogło być tak, jak być powinno, tak, jak sobie obmyślił? Tak, by ułożyła się z tego ładna historyjka o upadku, powstaniu i zemście?

Zrezygnowany, otworzył swój notes i zaczął coś pisać na pustej stronie. Skończył szybko, bardzo szybko.

„Dinamo – Varteks 3:0”.

 

(…)

 

Czas nadszedł.

 

Ivan Glavina szedł na boisko razem z resztą swojego zespołu. Obok szli zawodnicy Zadaru. Ci, którzy cztery miesiące temu nas upokorzyli, pomyślał. Teraz to my upokorzymy ich. Nie ma innej możliwości. Każdy z nas tego chce. A ja najbardziej. W końcu jestem kapitanem, to jest mój zespół. Nie ma innej możliwości. Oni są rozprężeni, śmieją się z nas, liczą na łatwe zwycięstwo. Ale prędzej zdechnę, niż dam im wygrać. To jest nasz dzień. Bo tak powinno być.

 

(…)

 

Trzy błędy. Trzy gole. Trzy punkty.

 

28.3.2009 Stanovi, Zadar: 2239 widzów
25/33 HL [10.] Zadar — Vinogradar [1.] 0:3 (0:2)

32’ D. Ljuta 0:1
45’ I. Glavina 0:2
50’ K. Djerdj 0:3

Vinogradar: Kranjcec – Strinic, Novosel, Juras, Peric (81. Matas) – Djerdj, Badelj, Glavina – Jukopila (81. Lisnic), Sablic – Ljuta (81. Semialjac)

MoM: Ivan Glavina (8) [Vinogradar]

 

(…)

 

W historii pana Dina coś mi nie pasowało. Sprawdziłem i okazało się, że miałem rację. Dwanaście lat temu Varteks zdobył swoje pierwsze w chorwackiej lidze miejsce na podium. Do którego poprowadził go Dino Pranjic.

Odnośnik do komentarza

- Verlee!

Zerwałem się z łóżka jak oparzony. Adaś podskakiwał obok swojego, próbując ubrać jedną ze skarpetek.

- Co?!

- Zaspaliśmy, do cholery! Mecz już się chyba rozpoczął, a przynajmniej powinien…

Natychmiast rzuciłem się do szafy, szukając czystych ciuchów. Jak to możliwe, pytałem siebie, przecież budzik był ustawiony na rano… A mecz jest popołudniu… Cholera!

Przestałem grzebać za ubraniami i natychmiast usłyszałem za swoimi plecami głośny chichot.

- Prima Aprilis! – krzyknął Adaś i zaniósł się śmiechem.

- Ty…

 

(…)

 

Vladimir Kuna stał przed swoimi podopiecznymi i mówił. Głośno, powoli, dobitnie. Nie był zadowolony z tego, co widział. A widział grupę chłopaków, szurających butami i nie mogących spojrzeć mu w oczy, bez wiary we własne umiejętności. Miał z nich zrobić zwartą, grającą dobry futbol kompanię. Fakt, że nie mogli wygrać od sześciu spotkań nie pomagał mu. O nie, Vladimir Kuna zdecydowanie nie był zadowolony…

- Panowie – kontynuował - naprawdę nie wiem, co się z wami dzieje. Na boisku zachowujecie się jak nieśmiali mężczyźni przed ładną kobietą… na początku wygląda to jeszcze całkiem całkiem, ale jak chcecie zaprosić ją do siebie na coś więcej, to się gubicie i zapominacie języka w gębie! A gdy ona jest stroną bardziej zaangażowaną, to robi was, jak tylko chce, obraca we wszystkie strony… tak nie można, do cholery! To wy musicie mieć inicjatywę, wy musicie być stroną agresywną!

Dał im chwilę na przemyślenie jego słów i dodał:

- Pokażcie mi, że chcecie wygrać. Że jesteście agresywni. Że inicjatywa jest w waszych rękach. Pokażcie! - krzyknął.

Odpowiedziała mu cisza.

 

(…)

 

Zimne oczy Vladimira Kuny świdrowały mój mózg prawie na wylot. Byłem już przyzwyczajony do tego spojrzenia, więc wytrzymałem bez mrugnięcia okiem. Ale nie zazdrościłem jego zawodnikom. Uścisnęliśmy sobie ręce, a potem każdy z nas wrócił na swoją ławkę. Bez słowa.

- Więc to ten szefu wydziału szkolenia – powiedział Adaś, patrząc na plecy odchodzącego Kuny. – Którego tak nie lubisz i o którym się tak dużo nasłuchałem. Więc to dlatego kazałeś się chłopakom specjalnie przyłożyć do tego meczu?

Adaś zrobił się ostatnio bardzo domyślny. Zawsze uważałem, że ma potencjał. Ale on wolał go wykorzystywać do obmyślania, jak skombinować kolejnego taniego browara w przerwie między lekcjami.

- Nie. Oni muszą się przykładać do każdego meczu, każdy ma być dla nich specjalny.

- Jak tam uważasz – parsknął i zajął się oglądaniem. Poszedłem za jego przykładem.

 

W 25. minucie Denis Ljuta zdecydował się na strzał z dwudziestego metra. Piłka odbiła się od Stranatica i wpadła do bramki obok zmylonego Sunary.

W 46. Sablic wrzucił piłkę w pole karne z rzutu wolnego, najwyżej wyskoczył Novosel i pewnie zdobył gola po główce.

I po meczu.

 

Ponownie ściskaliśmy sobie z Kuną ręce.

- Gratulacje – powiedział powoli. Nie widać było po nim żadnego śladu złości, czy rozgoryczenia. - Nie popełniłeś dziś żadnego błędu.

- Szybko się uczę.

Vladimir Kuna uśmiechnął się paskudnie i obrócił. Patrzyłem jeszcze chwilę na niego, a potem wypaliłem:

- Powodzenia w walce o utrzymanie, panie Kuna.

Zatrzymał się. Ale nie patrzył na mnie.

- Nawzajem, Verlee.

 

1.4.2009 Vinogradar Stadium, Jastrebarsko: 4815 widzów
26/33 HL [1.] Vinogradar — Osijek [9.] 2:0 (1:0)

25’ D. Ljuta 1:0
46’ I. Novosel 2:0

Vinogradar: Kranjcec – Strinic, Novosel, Juras, Peric (45. Matas) – Djerdj, Badelj, Glavina – Jukopila, Sablic (57. Povrzenic) – Ljuta (76. Semialjac)

MoM: Ivica Novosel (8) [Vinogradar]

 

(…)

 

Kolejne dwa mecze zagraliśmy z drużynami walczącymi o ligowy byt. Pierwszy – z Interem (Z), zajmującym przedostatnią, barażową lokatę, kolejny z ostatnim w tabeli Sibenikiem, który dopiero niedawno zdołał przełamać fatalną passę dwudziestu czterech spotkań bez zwycięstwa. Oba zespoły „przeszliśmy” bez większych problemów, przedłużając serię zwycięstw do pięciu z rzędu. Bez straty bramki!

 

4.4.2009 Vinogradar Stadium, Jastrebarsko: 4179 widzów
27/33 HL [1.] Vinogradar — Solin [11.] 3:0 (0:0)

66’ D. Ljuta 1:0
82’ M. Badelj 2:0
90’ I. Novosel 3:0

Vinogradar: Kranjcec – Strinic, Novosel, Juras, Keita – Djerdj, Badelj, Glavina – Jukopila (80. Lisnic), Sablic (64. Peric) – Ljuta (67. Semialjac)

MoM: Ivica Novosel (8) [Vinogradar]

 

(…)

 

11.4.2009 Subicevac, Sibenik: 2058 widzów
28/33 HL [12.] Sibenik — Vinogradar [1.] 0:2 (0:1)

17’ I. Novosel 0:1
65’ D. Ljuta 0:2

Vinogradar: Kranjcec – Povrzenic (68. Buden), Novosel, Juras, Keita (68. Peric) – Djerdj, Badelj, Glavina – Jukopila, Sablic – Ljuta (78. Semialjac)

MoM: Ivica Novosel (8) [Vinogradar]

 

Imponująca forma Novosela (3 bramki z rzędu, 10 w sezonie, 3 ostatnie nagrody Man of the Match) i Ljuty (3 gole z rzędu) sprawiła, że powiększyliśmy przewagę do wicelidera, Varteksu, do jedenastu punktów.

Odnośnik do komentarza

Sędzia dmuchnął w gwizdek i rozpoczął spotkanie.

- Czyli mówisz, że jak… wygramy teraz i… wygramy za tydzień, to zdobędziemy mistrza? – Adaś krótko podsumował mój trochę dłuższy wywód.

- Tak. Na trzy kolejki przed końcem. Ale musimy wygrać teraz, czyli z Hajdukiem, i za cztery dni, ze Slavenem Belupo.

- Wow… to będzie coś, nie?… Sława, kasa i panienki… – rozmarzył się.

- Jakoś przeżyjemy.

 

Ten sezon ligowy obfitował w wiele niespodzianek. Liderowaliśmy my, Vinogradar, beniaminek, który rok temu w drugiej lidze też był beniaminkiem. Mistrz kraju, Hajduk, zajmował ósme miejsce. Na dwanaście. Wicemistrz Osijek tułał się w okolicach pozycji grożących spadkiem. Teoretycznie najsilniejszy zespół stawki, Dinamo, musiał bronić drugiej pozycji przed najrówniej grającą drużyną ostatnich czterech lat, Varteksem. Na pierwszym miejscu w klasyfikacji strzelców znajdowali się ex aequo dwaj piłkarze, Busic i Novincic, chcący od blisko pół roku opuścić chorwacką ekstraklasę.

 

By sprawić największą niespodziankę tego roku, czyli po trzydziestu trzech kolejkach zajmować miejsce na samym czubie tabeli, musieliśmy wykonać kilka kroków.

Pierwszym krokiem było wyjście na mecz z Hajdukiem, mistrzem kraju, który zawodził i którego najlepszy napastnik chciał odejść i siedzieć na ławie większego klubu.

Drugim był nie-wiem-już-który-w-tym-sezonie strzał z dystansu Denisa Ljuty, dający nam prowadzenie po trzynastu minutach gry.

Trzecim skierowanie piłki do własnej bramki przez Rubila w 65. minucie.

Czwartym bramka na kwadrans przed końcem rezerwowego Semialjaca, dobijająca i tak już ledwo przytomnych zawodników Hajduka.

 

15.4.2009 Vinogradar Stadium, Jastrebarsko: 3520 widzów
29/33 HL [1.] Vinogradar — Hajduk [8.] 3:0 (1:0)

13’ D. Ljuta 1:0
40’ K. Djerdj knt.
65’ G. Rubil 2:0
75’ Z. Semialjac 3:0

Vinogradar: Kranjcec – Povrzenic (65. Strinic), Novosel, Juras, Peric – Keita, Badelj, Glavina – Djerdj (40. Svaric), Sablic – Ljuta (65. Semialjac)

MoM: Miro Varvodic (8) [Hajduk]

 

Kruno Djerdj znalazł sposób na trzy tygodniowe wymiganie się od treningów i skręcił sobie kolano.

Odnośnik do komentarza

Obudziłem się.

Wstałem mozolnie z łóżka, ubrałem się, obudziłem Adasia, zrobiłem i zjadłem śniadanie, poszedłem po gazetę, wróciłem, przeczytałem, pograłem chwilę w Football Managera, wybrałem się pieszo na stadion.

 

I ciągle coś mnie denerwowało. Denerwowało mnie, że ciągle trafiałem na dziurawe skarpetki. Denerwowało mnie, że nie mogłem zjeść niczego smakowitego, bo zapomniałem wczoraj pójść na zakupy. Denerwowało mnie, że w dziennikarze w dzisiejszym wydaniu wysmarowali same bzdury. Denerwował mnie chłopak, którego spotkałem wracając ze sklepu do domu. Chłopak miał ze dwanaście lat i siedział na murku, paląc papierosa. Denerwowało mnie, że na moje spojrzenie odpowiedział pogardliwym uśmieszkiem. Denerwowało mnie, że w Football Managerze sędzia uznał moim przeciwnikom gola z dwumetrowego spalonego. A potem jeszcze jednego. Denerwowało mnie, że w drodze na stadion spotkałem jeszcze raz tego dwunastolatka. Grał z koleżkami w piłkę. Uszy mnie bolały od ich przekleństw jeszcze przez długi czas.

 

A przecież powinienem się cieszyć. Bo dzisiaj mogłem zająć swoje miejsce w historii. Sprawić ostateczną niespodziankę. Zdobyć mistrzostwo. Ale jakoś się nie cieszyłem… nie mogłem. A powinienem - jak zmotywować chłopaków samemu nie wierząc w zwycięstwo?... Jak pomóc poradzić im sobie z presją? Z którą najwidoczniej sam nie daję sobie rady… Cholera, gdyby to był film, to reżyser dałby jako podkład poważną i dostojną muzykę, przy której każda, nawet najgorsza, mowa by zachęcała do walki. Gdyby to była powieść, to autor włożył by mi do ust piękne słowa, załatwiając kłopotliwą sprawę. Ale to nie jest film. To nie jest powieść. To jest życie. Złe, prawdziwe, bolesne. Radosne, szczęśliwe, bajkowe. Cholera... co ja im mam powiedzieć?... A zanim zdążyłem coś wymyślić, już byłem w szatni, stałem przed nimi…

 

I mówiłem. Długo. Mówiłem, wodząc oczami od jednego do drugiego. Mówiłem z nadzieją, że mówię z pasją, że trafiam do ich głów. Mówiłem z początku cicho, lecz z każdą sekundą ton mojego głosu zmieniał się, aż wreszcie zwykła-niezwykła, w założeniu wyważona rozmowa stała się gorącym i szybkim potokiem słów prosto z serca… Krzyk, stukot korków, uderzających o podłogę, zapewnienia, czego to oni nie zrobią z ich przeciwnikami, Slavenem. Nadzieja. Wiara. Ufność. Niepewność. Moja, i tylko moja, Niepewność.

 

Która z każdą minutą meczu Slaven Belupo - Vinogradar ustępowała pola. Graliśmy dobrze i pewnie, raz po raz zagrażając bramce przeciwników. Niepewność nie byłaby jednak sobą, gdyby nie spróbowała uderzyć ponownie. Jej celem okazał się Sablic, który zwlekał z posłaniem piłki do przodu i głupio stracił ją przed polem karnym. Potem futbolówkę posłał między obrońcami Filipovic, a Zuljevic nie miał żadnych problemów z umieszczeniem jej w siatce, obok Kranjceca.

- Spalony! – zawył Adaś. – Spalony, ty głupi buraku!…

- Adaś…

- …przed meczem wydłubał ci kto mózg szpilką przez pięty?! – kontynuował, nie zwracając na mnie uwagi. - Albo próbował zatłuc mokrą szmatą?! Co chcesz, Verlee? Nie widzisz, że jestem zajęty?...

- Tam nie było spalonego.

- Aha.

Minutę później Adaś cieszył się jak szalony razem ze mną, resztą sztabu szkoleniowego i rezerwowymi. Zelijko Sablic naprawił swój wcześniejszy błąd i zdobył gola, który przybliżył nas do zdobycia upragnionego mistrzostwa. Remis!... Kibice gospodarzy zgodnie zaczęli buczeć.

Po pierwszych czterdziestu pięciu minutach wynik się utrzymał. Buczenie także.

Do 52’ nie działo się wiele ciekawych rzeczy. A potem cały stadion wybuchnął. Radością wybuchnął Povrzenic. Zrezygnowaniem Bulat. Wściekłością kibice. Marko, nasz lewy obrońca, cieszył się z resztą piłkarzy ze zdobytej przez siebie bramki. Bulat siedział w bramce, tłumacząc sobie, że był to strzał nie do obrony. Kibice gwizdali i krzyczeli „Hańba! Hańba! Hańba!”.

Slaven chciał jeszcze zdobyć bramkę na wagę remisu, atakując zaciekle i prawie bez wytchnienia, ale wytrzymaliśmy napór i po dziewięćdziesięciu minutach na tablicy świetlnej widniał wynik 1:2. Koniec, wygraliśmy!... Wygraliśmy mecz, wygraliśmy ligę!... Wygraliśmy… Nie zwracając uwagi na gwizdy biegłem do chłopaków… Adaś stał dalej obok ławki, mamrocząc coś do siebie z niedowierzaniem. Wygraliśmy!...

 

Adaś wyrwał się z zamyślenia i rozejrzał po trybunach. Kibice właśnie chórem skandowali "na Białoruś! Na Białoruś!".

- Co za wiocha - powiedział z niesmakiem. - Kto ich wpuszcza na stadiony?

"Uzurpatorzy", odpowiedzieli. A potem "kara śmierci! Kara śmierci!"...

 

19.4.2009 Vinogradar Stadium, Jastrebarsko: 161 widzów
30/33 HL [6.] Slaven Belupo — Vinogradar [1.] 1:2 (1:1)

35’ I. Zuljevic 1:0
37’ Z. Sablic 1:1
52’ M. Povrzenic 1:2

Vinogradar: Kranjcec – Povrzenic (67. Strinic), Novosel, Juras, Peric (52. Peric) – Keita, Badelj, Glavina – Jukopila, Sablic – Ljuta (76. Semialjac)

MoM: Marko Povrzenic (8) [Vinogradar]

Odnośnik do komentarza

Z kronikarskiego obowiązku dodam, że rozegraliśmy jeszcze trzy mecze o nic – z Medjimurje (0:0), z Varteksem (0:2) i Dinamo (1:0).

 

Tabela.

 

Królem strzelców ligi chorwackiej został Tomislav Busic z Hajduka, graczem roku wybrano Enesa Novinica z Varteksu, a odkryciem sezonu ogłoszono Sandiego Hudorovica z tej samej drużyny. Najlepszym transferem sezonu został Ivica Novosel, najgorszym – Igor Vidakovic z Cibialii.

 

W finale Pucharu UEFA spotkał się Racing, z Ebim Smolarkiem w składzie, i Bayern Monachium. Niemcy pokonali bez większych problemów 2:1 Hiszpanów i zapewnili sobie tytuł, osładzając tym samym niepowodzenia w lidze (7 miejsce).

 

W Lidze Mistrzów kolejny raz najlepiej zaprezentowały się drużyny angielskie – w finale spotkały się dwie z nich, Arsenal i Chelsea. Po dogrywce to ten pierwszy zespół (któremu zresztą kibicowałem) mógł unieść puchar, zwyciężając swoich arcy rywali 6:5!

 

Po powrocie z Rzymu, gdzie rozegrał się finał, w Jastrebarsku czekały na mnie smutne wieści. Prezes bez mojej wiedzy zaakceptował wynoszącą 1 500 000 € ofertę z Hajduka za Sinisę Jukopilę. Natomiast moją decyzją był sfinalizowany transfer Ante Petricica za 30 000 € do Varteksu. Na ich miejsca na Vinogradar Stadium przybyli Nenad Gajic (17, MC; Chorwacja U-19), który rozwiązał kontrakt ze swoim poprzednim klubem, Verdan Petkovic (18, MC, Chorwacja U-19) z Cibalii za 65 000 € i „darmowy” Petar Bagavac (18, DC/DM; Bośnia i Hercegowina), wypatrzony przez naszych skautów w bośniackiej Slobodzie.

Niedługo po tych zakupach dowiedziałem się, że mogę ponownie ruszyć na rynek transferowy. Z zapasem 3 490 000 € w kieszeni i 48 260 € na płace (obecnie wykorzystujemy 9 250 €)!

Odnośnik do komentarza

@Fenomen: Z trzech meczów z Dinamem wygraliśmy dwa, to w połowie (6 na 12 pkt) pomogło. :) No i oni z tego, co pamiętam zajmowali niższą lokatę po rundzie jesiennej i musieli odrabiać.

 

A transfery się szykują, szkoda tylko, że chcą mi 3/4 składu wykupić i połowę listy życzeń. Dobrze, że młodziaków, których ja wykupuję, się nie ruszają aż tak.

Odnośnik do komentarza

W czasie obozu przygotowawczego, na który wybraliśmy się już drugi raz do Białorusi, do zespołu dołączyły dwie nowe twarze – Milos Manic (19, AM/F C, Serbia U-19) z Radnicki (P) kupiony za 375 000 € i Miljenko Bosnjak (22, AM C; Chorwacja) sprowadzony z Rijeki za 120 000 €.

 

Zagraliśmy tylko cztery sparingi, bo w pierwszej rundzie kwalifikacyjnej Ligi Mistrzów wylosowaliśmy mistrza Luksemburga, Avenir Beggen. Dwumecz z tak słabą drużyną również będzie można zaliczyć do grona meczów przygotowawczych. Tak jak i Superpuchar Chorwacji, w którym zmierzymy się z Varteksem.

 

(A) Vitebsk – Vinogradar 3:3 (21. Keita 0:1, 30. Sablic 0:2, 33. Ljuta 0:3, 47. Yasinsky 1:3, 65. Lisnic (Vin) p.rz.k., 72. Zuev 2:3, 90. Rusak (Vit) p.rz.k., 90. Pavlov 3:3)

Katastrofalna gra rezerwowych wpuszczonych na drugą połowę i przestrzelenie rzutu karnego przez Lisnica spowodowało, że straciliśmy przewagę i daliśmy doprowadzić przeciwnikom do remisu.

 

(A) Szachtar Soligorsk – Vinogradar 1:2 (23. Ljuta 0:1, 21. Burmistrov 1:1, 45. Jurinic 1:2)

O wiele lepszy mecz w naszym wykonaniu – graliśmy szybszą i ładniejszą dla oka piłkę, widać było większą chęć zawodników do biegania po boisku. Szczególnie ucieszył mnie gol osiemnastoletniego wychowanka Vinogradaru Josipa Jurinica, któremu postanowiłem dać szansę w pierwszym zespole wobec zakończenia wypożyczenia Badelja z Dinama.

 

(A) BATE – Vinogradar 0:3 (9. Ljuta 0:1, 65. Manic 0:2, 79. Semialjac 0:3)

Złapaliśmy odpowiedni rytm, dzięki któremu bez większych problemów z rywalami, którzy dzisiaj nie byli dla nas żadną konkurencją.

 

(A) Gomel – Vinogradar 2:3 (7. Sablic 0:1, 11. Dragun 1:1, 22. Bressan 2:1, 86. Semialjac 2:2, 88. Semialjac 2:3)

Legia Warszawa style. Wydarzenia na boisku przez 90% czasu spotkania nie były adekwatne do wyniku. Atakowaliśmy grą pozycyjną, z kontry – wszystko na nic, to Gomel zdobywał gole. Jednak błysk talentu Zdravka Semialjaca kolejno na cztery dwie minuty przed końcem uratował nam zwycięstwo.

Odnośnik do komentarza

Małe pytanko - czy użycie tagu <indent> do wyróżnienia meczów jest niezgodne z regulaminem? Wygląda IMO o wiele ładniej i czytelniej, a nie jest ofensywne i przeszkadzające. Jeżeli tak - to proszę o zmianę, jeżeli samemu nie zdążę.

 

Po powrocie ze zgrupowania do Chorwacji mogłem wreszcie odebrać papierek, który sprawił mi kilka problemów, czyli licencję trenerską UEFA Pro. Myślę jednak, że opłacało się – licencja idealnie nadaje się na zakładkę do książek.

 

Dwunastego lipca stanęliśmy przed okazją do wywalczenia drugiego w historii klubu trofeum – Superpucharu Chorwacji. Wystarczyło tylko pokonać Varteks w finale, do którego przystąpiliśmy bez Denisa Ljuty - Bośniak zaczął stroić fochy i zażądał transferu do większego klubu. Nie zamierzałem tolerować takiego zachowania i zgodziłem się bez żadnego wahania. Na jego nieszczęście, konkretne oferty przedstawiły tylko dwa chorwackie kluby.

Paradoksalnie, bez naszego najlepszego napastnika poradziliśmy sobie w ataku wyśmienicie i zaaplikowaliśmy trzeciej drużynie ostatniego sezonu aż pięć bramek, tracąc przy tym tylko jedną, z rzutu karnego. W swoim pierwszym oficjalnym meczu w barwach Vinogradaru dobrze kibicom zaprezentował się nowy nabytek – Milos Manic, który zdobył gola i zaliczył asystę. Przed pierwszą kolejką ligową pokazaliśmy rywalom, że naszym celem będzie obrona mistrzostwa.

 

Vinogradar — Vateks 5:1

 

12’ D. Ljuta 1:0

37’ J. Jurinic 2:0

47’ I. Glavina 3:0

62’ M. Manic 4:0

85’ N. Vukman 4:1

90’ Z. Semialjac 5:1

 

Kranjcec – Povrzenic, Novosel (85. Glamocak), Juras, Keita – Sablic, Jurinic (64. Bosnjak), Glavina – Manic (73. Gajic), Djerdj – Semialjac

 

Debiut w Lidze Mistrzów mieliśmy zaliczyć na wyjeździe, a dokładniej na stadionie amatorskiego Aveniru Beggen w Luksemburgu. Każdy w Jastrebarsku, w tym i ja, sądził, że dwumecz z taką drużyną będzie tylko formalnością i treningiem przez prawdziwym sprawdzianem, jakim będzie kolejna runda.

Jednakże luksemburczycy nie zamierzali tanio sprzedać skóry i stawiali zaciekły opór, dzięki któremu po pierwszej połowie przegrywali tylko jedną, w dodatku samobójczą, bramką. Kilka ostrych słów w szatni, jedna zmiana i prawie od razu z 0-1 zrobiło się 0-3. Przy takim prowadzeniu mogła zagrozić nam tylko dekoncentracja i zlekceważenie rywali. Kiedy w 68. minucie Manic przestrzelił rzut karny nie miałem jeszcze powodów do obaw. Zdarza się. Gdy po pudle Milosa rywale wyprowadzili natychmiastową kontrę i zdołali trafić do siatki po strzale z dystansu, także się nie martwiłem. Nerwy puściły mi dopiero po bramce straconej w pierwszych kilkunastu sekundach doliczonego czasu gry…

 

Avenir Beggen — Vinogradar 2:3

 

35’ D. Defay 0:1 sam.

51’ Z. Semialjac 0:2

54’ A. Keita 0:3

68’ M. Manic p.rz.k.

68’ T. Cazzaro 1:3

90’ A. Diederich 2:3

 

Kranjcec – Povrzenic, Novosel, Juras, Keita – Sablic, Jurinic (45. Bosnjak), Gajic – Manic (72. Begavac), Djerdj (58. Glavina) – Semialjac

Odnośnik do komentarza

Otworzyłem oczy.

Ostatnimi rzeczami, które pamiętałem były kiosk, świeżo zakupiona gazeta i przejście przez ulicę. A teraz stałem w tunelu, przed wejściem na murawę Vinogradar Stadium. Prócz mnie, nie było w nim nikogo, dziwne… spóźniłem się? Ale na co? Na trybunach cisza, więc nie ma kibiców, nie słychać też zwykłych treningom okrzyków piłkarzy. Czuć było tylko zimno, bijące od ścian.

 

Wyszedłem na boisko.

Pustka. Nie było nikogo – piłkarzy, kibiców, sztabu szkoleniowego, dziennikarzy, prezesa, Adasia – nikogo. Tylko ja pod czystym, podejrzanie czystym, niebem. Wszystko, w tym i wspomniane niebo, jarzyło się dziwną poświatą. Niektóre rzeczy, byłem o tym przekonany, ciągle się przemieszczały. Same. A inne w ogóle znikały.

 

Ewentualnie pojawiały.

W moim kierunku powoli szedł wysoki mężczyzna. Nie wiedziałem, kim jest, ale wyczuwałem w nim coś znajomego, jakby wspomnienie z przeszłości. Bardzo dalekiej przeszłości.

 

- Witaj, Verlee.

- Witaj, eee…

 

Nieznajomy uśmiechnął się tylko. Nie odpowiedział.

 

- Gdzie jesteśmy? – zagadnąłem po dłuższej chwili milczenia.

- Z tego, co widzę, to na stadionie. Z tego, co pisze… pardon, jest napisane na tej tablicy, to gra tu miejscowa drużyna, Vinogradar. Którą obaj znamy od mniej więcej dwóch lat, nieprawdaż?

- Nie, nieprawdaż. Cholera! - krzyknąłem. - Nie wiem, kim jesteś. Nie wiem, skąd znasz moją drużynę od mniej więcej dwóch lat, skoro dwa lata temu nie interesował się nią nikt, poza mieszkańcami tego miasta. Nie wiem też, gdzie jestem – dodałęm chłodnym, o wiele spokojniejszym tonem.

- Naprawdę? – nieznajomy uśmiechnął się ponownie, tym razem ironicznie. – Nie wiesz, kim jestem? Nie wiesz, gdzie jesteś? Przyznam się, że spodziewałem się po tobie więcej, Verlee. O wiele więcej.

- Zawiodłem cię więc, wybacz. – Ja także wiedziałem, co to ironia. – Niestety, jestem tylko prostym człowieczkiem, który nie wie, dlaczego spodziewałeś się po nim czegoś większego. Wyjaśnij człowieczkowi, proszę. Powiesz, jak się nazywasz?

- Nie. Nie powiem. – Widząc, że chcę coś powiedzieć, uniósł dłoń i dodał: - Kimże bym był, gdybym nie miał przed tobą żadnych tajemnic? Małych tajemnic, dodajmy, bo gdy przypomnisz sobie, co tu robisz, będziesz wiedział, kto zacz. Więc, co tu robisz, Verlee?

- Mówiłem już, że…

 

Groch o ścianę, nieznajomy nie miał zamiaru odpowiadać. A ja pamiętałem tylko kiosk, gazetę i ulicę, nic niezwykłego, nic, dzięki czemu mógłbym się znaleźć tutaj, z nim. Zrezygnowany, zamknąłem oczy. I wtedy luka nagle się wypełniła.

 

Przechodziłem przez ulicę, jak zwykle zaczytany w nowym „Novi liście”. Jak zwykle, nie zwracałem uwagi na nic innego, oprócz literek, pieczołowicie składających się w wyrazy. To był błąd. Samochód, krzyk, błysk bólu… i znalazłem się tutaj. Przez mój ostatni błąd.

 

- Sam widzisz, że to nie takie trudne – rzekł z satysfakcją nieznajomy. – Pamiętasz mnie?

- Wtedy… wtedy byłeś kimś innym… nie poznałem cię… tak.

- Wybaczam – roześmiał się. – Niewielu poznaje mnie, gdy nadchodzi ich czas. W końcu… jak to określiłeś… jestem tylko odległym wspomnieniem, prawda? Z dawnych czasów, przed początkiem. Wspomnieniem, które powołuje do życia, ale także, gdy nadchodzi czas, zabiera je. A ty…

- Co ja?

- Nic – uciął niespodziewanie, jakby przed chwilą miał zamiar powiedzieć za dużo. - Idziemy?

- Gdzie?

- Czy to ważne? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Pierwszy raz od początku wydał mi się rozdrażniony.

- Nie – odpowiedziałem powoli. – To nie ważne. Ale mam jedno pytanie, na które chciałbym znać odpowiedź. – Gdy nieznajomy kiwnął przyzwalająco głową, kontynuowałem: - Dlaczego teraz? Dlaczego nie dałeś mi szansy dokończenia roboty?

 

Zachichotał.

 

- Bo nadszedł twój czas, Verlee.

 

Kolektura. 6 forumowych stron, 27 016 słów, 132 kartki A4, chyba wielu czytelników (w końcu ktoś, prócz mnie, zrobił te 3 205 wyświetleń ;)).

 

Kolektura. Mój debiut na tym forum, myślę, że stosunkowo dobry, jednakże nie bezbłędny. Wyszedłem od zwykłego opisywania swojej kariery, następnie chciałem urozmaicić zwykłe czytadełko poprzez trochę inne opisy, by na końcu próbować dodać do opka więcej fabuły. Z prób nic nie wyszło, Kolektura nie została tak przemyślana, a brak pomysłów na poprowadzenie akcji zaczął tak doskwierać w opisywaniu, że powoli traciłem zapał.

 

Chciałbym teraz podziękować wszystkim tym, którzy śledzili opka od początku, ale także tym, którzy dołączyli później. Już teraz obiecuję, że niedługo (gdzieś za dwa tygodnie, po wczasach ;)) wrócę z nowym, mam nadzieję lepszym pomysłem, który powoli kwitnie w mojej głowie.

 

EOT.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...