Skocz do zawartości

Legionista

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    32
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

O Legionista

  • Urodziny 11.04.1988

Kontakt

  • Website URL
    http://

Informacje

  • Skąd
    Otwock

Legionista's Achievements

Nowy

Nowy (1/15)

0

Reputacja

  1. W czasach, gdy polski futbol przeżywał kryzys, gdy reprezentacja w rankingu FIFA spadała z miesiąca na miesiąc coraz niżej, ostatecznie będąc niżej niż Uzbekistan, czy Wyspy Zielonego Przylądka, gdy poziom ligowy został już dawno sprowadzony do zera i cały czas spadał, a w Europejskich Pucharach miały szansę zwyciężyć jedynie bogate, zachodnioeuropejskie kluby... W tych właśnie czasach pojawił się człowiek, który miał odwagę powiedzieć "nie". Prowadził on zasłużoną niegdyś drużynę z dużego kraju w Europie środkowo-wschodniej i dokonał z nią rzeczy niemożliwych... Oto jego historia... FM 2011.3 Baza danych: duża Ligi: Anglia (Premiership), Francja (Ligue 1), Hiszpania (Primiera Division), Niemcy (1. Bundesliga), Polska (I liga i wyższe), Włochy (Serie A) Kiedy ktoś pyta mnie jak to jest być managerem piłkarskim, odpowiadam: nie wiem. I jest to najbardziej szczera odpowiedź na jaką mnie stać, bowiem nigdy tak naprawdę nie czułem się managerem - panem w eleganckim garniturze, pokrzykującym na piłkarzy zza linii bocznej boiska i dającym upust swoim emocjom na konferencjach prasowych. Osobiście zawsze traktowałem moich zawodników bardziej jak kolegów, a nawet braci, niż jako podopiecznych. Może to dlatego, że powinienem być jednym z nich... Do dziś pamiętam ten smutny dzień, 15 lipca 2004 roku. Z drużyną OKS Otwock, zespołem z mojego rodzinnego miasta, w którym grałem od urodzenia na pozycji napastnika, wybieraliśmy się na wyjazdowy sparing do Pruszkowa. Poprzedniej nocy trochę zabalowałem i śpieszyłem się na autokar. Byłem już jedno skrzyżowanie od stadionu, musiałem tylko pokonać ulicę... Wystarczyła chwila nieuwagi... Kierowca samochodu zareagował na czas, zahamował, ale było już za późno... Następną rzeczą jaką pamiętam był blask lamp szpitalnych, wypalających mi oczy. Okazało się, że ponad miesiąc leżałem w śpiączce. Ale nie to było wówczas dla mnie najważniejszą informacją... Pisząc te słowa patrzę na laskę, która stoi przy moim łóżku. Była moją wierną towarzyszką przez ostatnie trzydzieści lat. Można powiedzieć, że zarówno kocham ją, jak i nienawidzę. Przed wypadkiem byłem obiecującym napastnikiem, pytały się o mnie kluby Ekstraklasy. Po nim byłem nikim, kaleką, inwalidą, bez perspektyw na przyszłość. Taka świadomość motywuje. Rehabilitacja trwała rok. Przez ten czas dużo czytałem. Głownie książki o ludziach, którzy mimo swoich ułomności osiągnęli coś w życiu. I nie poddałem się. Postanowiłem zostać trenerem. W tak młodym wieku wydawało się to niemożliwe, ale jednak: już w 2006 roku, dzięki wstawiennictwu dawnego trenera prowadziłem drużynę Rokoli Otwock Wielki w rozgrywkach B klasy. Pamiętam pierwszy trening, gdy zawodnicy z niedowierzaniem patrzyli na kuśtykającego w ich stronę młokosa. Niektórzy byli dwa razy starsi ode mnie i tyle samo grubsi. Rok później awansowaliśmy do klasy A, co regionalna prasa tłumaczyła jako przypadek. Awans do okręgówki w kolejnym sezonie zamknął wszystkim usta. W dwa lata z drużyny pijaków, leni i emerytów zrobiłem zespół, który w regionie nie miał sobie równych. Gdy przygotowując się do sezonu 2008/09 zremisowaliśmy z trzecioligowym Mazurem Karczew, jego prezes zaproponował mi posadę zwolnionego niedawno trenera. Stanowisko to przyjąłem i tutaj znów zaczęły się problemy. Dla chłopaka spod Warszawy, takiego jak ja, nietrudno było pojąć, dlaczego w rodzinnej miejscowości zostałem uznany za zdrajcę. Co prawda wszystkie podwarszawskie miasta stoją murem za Legią, ale gdy przychodzi do rozgrywek okręgowych, żrą się niemiłosiernie ze sobą nawzajem. Otwock i Karczew zawsze stały po przeciwnych stronach barykady. Początek sezonu był dla nas bardzo udany, jednak w połowie rundy jesiennej Mazur ośmielił się wygrać z OKS-em. Od tego czasu po prostu nie miałem życia w swoim rodzinnym mieście - zniszczony samochód, pomalowane czerwoną farbą okna domu, wyzwiska na ulicy - to tylko niektóre z szykan, które mnie wtedy spotykały. Nie mogłem dłużej prowadzić Mazura. Przeprowadziłem się do Warszawy, zamieszkałem w centrum i na pół roku całkowicie zapomniałem o piłce. Do czasu, gdy pewnego dnia do moich drzwi nie zapukał pewien pan z teczką, który przedstawił się jako wysłannik klubu Okęcie Warszawa. Tak, słyszał o moich sukcesach w niższych ligach i historii z Mazurem. Tak, wszyscy w klubie chcą mnie za managera. Nie, nie przeszkadza im, że jestem inwalidą. W Okęciu przepracowałem rok, który był najlepszy w dotychczasowej historii klubu. Druga liga była na wyciągnięcie ręki. I wtedy wyszły na jaw ciemne interesy prezesa - nie chodziło o kupowanie meczów, ale cały klub zamieszany był w poważną aferę, związaną z przemytem narkotyków. Pobliskie lotnisko było punktem przerzutowym, a nasz klub pełnił rolę pośrednika. Degradacja o kilka klas w dół, odjęcie punktów i poważne reperkusje finansowe... Nie mogłem być dłużej trenerem skompromitowanej drużyny, chociaż żal mi było chłopaków, bo nie byli niczemu winni. I tak oto w maju 2010 roku znalazłem się ponownie na życiowym zakręcie. 26 lat. Bez pracy, bez perspektyw, z laską przy nodze. Jedyne co miałem, to wiara we własne umiejętności. I właśnie wówczas otrzymałem telefon, który stał się dla mnie przełomem w życiu. Telefon z propozycją, której po prostu nie mogłem odrzucić... --------- Jest to mój powrót do FM-a po ponad rocznej przerwie i powrót do pisania opków po przerwie jeszcze dłuższej. Wstępnie przewiduję jeden wpis na dzień, ale ze względu na brak czasu (praca, studia), mogą pojawić się zastoje. Jeśli kogoś interesuje jaki klub będę prowadził: wystarczy spojrzeć na mój nick ;)
  2. Imię: Krzysztof Nazwisko: Wiśniewski Pozycja: Bramkarz Data urodzenia: 11.04.1988 Miejsce urodzenia: Warszawa Noga: Tylko prawa Województwo: Mazowieckie Wzrost: 186 cm Waga: 72 kg Ulubiony klub: Legia Warszawa, Liverpool CF Atrybuty po 20: Chwytanie, Refleks, Skoczność, Zwinność, Ustawianie się Atrybuty po 15: Gra w powietrzu, Komunikacja, Jeden na jednego, Wyjścia do piłki, Gra na przedpolu
  3. A Walia to Walia Spotkaniem z Walią żegnaliśmy dwóch zasłużonych piłkarzy. Od tej pory nasza drużyna grać miała w osłabieniu - zwłaszcza odczuwalny będzie brak Novikova, który już nieraz popisywał się świetnymi interwencjami. Podczas ostatniego treningu przed wyjazdem Tlekhugov miał zamiar strzelić na bramkę, ale w ostatniej chwili zablokował go masywny Abdulin. Zrobił to tak niefortunnie, że napastnik upadł na ziemię wijąc się z bólu. Diagnoza - stłuczone żebro nie brzmiał groźnie, ale oznaczała, że w meczu z Walią Arsen już nie zagra. Tym samym meczem z Czechami zamknął on swój dorobek reprezentacyjny 15 występami, w których zdobył 8 bramek. Słynny Millenium Stadium w Cardiff powitał nam tłumem kibiców żądnych rewanżu za ostatni remis. Przegrywając z Irlandią i Czechami Walia praktycznie zamknęła sobie drogę na Euro, ale nadal potrafiła być groźna, co udowodniła pokonując w tym roku Łotwę i remisując z Rosją. Obecnie zajmowała 75 miejsce w rankingu. Niewiele, ale dzieliła nas nadal przepaść. Powtórzenie wyniku z meczu u siebie byłoby bardzo korzystne, dlatego wystawiłem skład w defensywnym ustawieniu: Novikov - Familtsev, Sorochinskiy, Smakov, Lyapkin - Dubinskiy - Yurin, Baltiev, Irismetov - Tleshev, Buleshev Jedyną zmianą było oczywiście zastąpienie Tlekhugova Buleshevem. Niestety już w 6 minucie całe nasze założenia taktyczne wzięły w łeb. Familtsev dał sobie odebrać piłkę jak dzieciak i Earnshav wyszedł sam na sam z bramkarzem. Mimo ostrego kąta bez trudu zdołał pokonać Novikova. Ta bramka sprawiła, że Walijczycy cofnęli się na własną połowę i postanowili bronić wyniku, co jakiś czas wychodząc z niezwykle groźnymi kontrami. Ale i my mieliśmy swoje momenty - na przykład wyjście sam na sam Tlesheva, albo strzał z dystansu Larina. Niestety żadne z tych zagrań nie dało nam wyrównującej bramki. W przerwie wymieniłem nic nie pokazującego Bulesheva na Shevchenkę. Druga połowa rozpoczęła się równie źle co pierwsza - błędem naszego obrońcy i wyjściem Earnshawa sam na sam z bramkarzem. I tym razem górą był napastnik gospodarzy. Wynik 0:2 i koniec marzeń. Niepowtrzymany Earnshaw dobił nas jeszcze w 63 minucie piękną główką kompletując hattricka. Rozochoceni Walijczycy postanowili nas ie oszczędzać, na szczęście Novikov pewnie bronił przez kolejne dwadzieścia minut. Nie dał rady jednak wybronić rzutu karnego wykonywanego przez Savage'a. Mecz skończyliśmy w grobowych nastrojach - po kolejnej porażce z rzędu i stracie dwóch najlepszych zawodników, których zastępców próżno było szukać, czarno widziałem naszą przyszłość. 6.06.2007, The Millenium Stadium, Cardiff, eliminacje ME 3 grupa (8/12): [5]Walia - Kazachstan [6] 4:0(1:0) Earnshav 6, 49, 63, Savage 83 kar Widzów: 68429
  4. Również nasz najlepszy strzelec, Tlekhugov postanowił skończyć swoją przygodę z piłką. Dlatego też skład na mecz z Czechami mógł być jednym z ostatnich w tym składzie: Novikov - Familtsev, Sorochinskiy, Smakov, Lyapkin - Dubinskiy - Yurin, Baltiev, Irismetov - Tleshev, Tlekhugov Na pożegnanie specjalnie zmotywowałem chłopaków - dobry wynik na koniec kariery mógłby być dla nich bardzo miłym wspomnieniem na emeryturze. Pierwsza połowa bardzo przypominała spotkanie z Irlandią - moi piłkarze stali, Czesi grali a Novikov bronił. Od czasu do czasu jednak wychodziliśmy z kontrami. Niestety oba strzały Tlekhugova były bardzo niecelne - poza tym pokonanie Petra Cecha graniczyłoby chyba z cudem. W końcu nasz limit szczęścia się wyczerpał - w 38 minucie Jankulowski posłał piłkę z rzutu rożnego w pole karne, prosto pod nogi Sionko, który nie dał szans naszym obrońcom i bramkarzowi. Do końca pierwszej połowy nie było już nic ciekawego, ale do szatni schodziliśmy w niewesołych nastrojach. Poturbowany Familtsev zszedł z boiska w przerwie, a na jego miejscu pojawił się Chichulin. Musieliśmy też się nieco odkryć - żeby strzelać bramki trzeba grać ofensywnie. Zaraz po wznowieniu gry mogło być po meczu - kolejny rzut rożny wykonywał Rosicky, a Latka posłał piłkę głową do bramki. Na szczęście sędzia gola nie uznał, ponieważ dopatrzył się brzydkiego faulu w polu karnym. Obraz gry nie uległ jednak zmianie - prawie ani razu nie zagościliśmy pod bramką gości. W końcu, w samej końcówce spotkania Rosicky pozbawił nas wszelkich złudzeń z daleka lobując naszego bramkarza i podwyższając wynik na 2:0. w ostatniej minucie mieliśmy jeszcze świetną okazję na gola kontaktowego, ale Tleshev trafił prosto w Cecha. 2.06.2007, stadion Central, Ałma-Aty, Eliminacje ME 3 grupa(7/12): [6]Kazachstan - Czechy[2] 0:2(0:1) Sionko 39, Rosicky 84 Widzów: 23979
  5. Za dwa niecielne strzały już chyba mniejsze? David Loria Yury Novikov Ilja Yurov Aleksander Kuczma Vladimir Sorochinskiy Renat Abdulin Eugeny Meshkov Samat Smakov Alexandr Familtsev Dmitry Lyapkin Anton Chichulin Renat Dubinskiy Farkhadbek Irismetov Andrey Karpovich Sergey Larin Igor Yurin Kairat Ashirbekov Ruslan Baltiev Nurbol Zhumaskaliev Maxim Shevchenko Alibek Buleshev Arsen Tlekhugov Murat Tleshev Lista na spotkanie z Czechami i wyjazd z Walią przedstawiała się tradycyjnie - żadnych zmian, chłopaki już chyba są do siebie przyzwyczajeni. Spotkania te będą ostatnimi w karierze 35-letniego Novikova. Bramkarz, który uratował dla nas remis z Irlandią postanowił odejść na emeryturę. Będzie to ogromna strata - na chwilę obecną praktycznie brakuje kogoś, kto mógłby go godnie zastąpić. Od spotkania z nami nasi najbliżsi przeciwnicy niemal bez przerwy przewodzili w grupie i wszystko wskazywało na to, że awansują bez większych problemów. Remis ze świetnie spisującą się Łotwą i porażka Rosją nieco zweryfikowały te przypuszczenia - na chwilę obecną Czesi zajmują w grupie drugie miejsce, ale czteropunktowa przewaga nad Łotwą pozwala już im chyba spokojnie myśleć o finałach. W rankingu spadli na 12 pozycję, co i tak dla nas nie ma żadnego większego znaczenia - po remisie z Irlandią awansowaliśmy na 123 pozycję.
  6. Ustawienie nie było zaskakujące - z moimi gwiazdami nie bardzo mogłem pozwolić sobie na eksperymenty: Novikov - Familtsev, Sorochinskiy, Smakov, Lyapkin - Dubinskiy - Yurin, Baltiev, Irismetov - Tleshev, Tlekhugov Jedyną zmianą było wprowadzenie w pierwszym składzie Yurina, który lepiej niż jego rywal spisał się w meczu z Dżibuti. W pierwszej połowie istniał w naszej drużynie tylko jeden piłkarz - Yury Novikov. Pozostałych równie dobrze mogłoby nie być. Na naszą bramkę co chwila szły groźne ataki przeciwników, jednak bramkarz raz po raz stawał na wysokości zadania odbijając strzały Keana, Elliotta i pozostałych zawodników w zielonych koszulkach. Do szatni schodziliśmy z korzystnym dla nas wynikiem 0:0, ale nie byłem zadowolony z postawy drużyny. W przerwie zmieniłem Yurina na Larina i nakazałem bardziej defensywną grę. To dało pewne efekty - w drugiej połowie spotkanie było bardziej wyrównane, chociaż goście mieli kilka groźnych okazji. W 73 minucie za zmęczonego Tlesheva wszedł Buleshev. Do końca spotkania murowaliśmy bramkę i to si opłaciło - mimo ogromnej przewagi goście nie zdołali zdobyć gola, a my mogliśmy cieszyć się ze zdobycia cennego punktu. Mniej cieszyła postawa zawodników. 24.03.2007, stadion Central, Ałma-Ata, Eliminacje ME 3 grupa (6/12): [7]Kazachstan - Irlandia[4] 0:0 Widzów: 22276
  7. Ostatnie w tej rundzie spotkanie eliminacyjne graliśmy z Irlandią. Co prawda wyprzedzali nas oni zaledwie o cztery oczka, ale klasa zawodników mówiła sama za siebie - to będzie bardzo trudny mecz. Dlatego na zgrupowanie w Ałma-Ata powołałem najsilniejszą drużynę: David Loria Yury Novikov Ilja Yurov Aleksander Kuczma Vladimir Sorochinskiy Renat Abdulin Eugeny Meshkov Samat Smakov Alexandr Familtsev Dmitry Lyapkin Anton Chichulin Renat Dubinskiy Farkhadbek Irismetov Andrey Karpovich Sergey Larin Igor Yurin Kairat Ashirbekov Ruslan Baltiev Nurbol Zhumaskaliev Maxim Shevchenko Alibek Buleshev Arsen Tlekhugov Murat Tleshev Ciekawostką był nowy klub Familtseva - nasz prawy obrońca znalazł od stycznia tego roku zatrudnienie w Koronie Kielce. Na razie nie wystąpił w żadnym spotkaniu, ale ten klub to z pewnością lepsze miejsce niż Tom. Podczas przygotowań Renat Abdulin zranił się w stopę o zardzewiałą barierkę. Początkowo niegroźna rana okazała się zakażona i nasz obrońca będzie musiał pauzować co najmniej dwa tygodnie. Na jego miejsce chciałem powołać Igora Avdeeva, ale uniósł się on dumą i powołanie odrzucił, tym samym zamykając sobie na dobre bramy do reprezentacji. Ostatecznie miejsce w drużynie zajął Pavel Pischulin. Podczas ostatnich Mistrzostw reprezentacja Irlandii była sprawcą nie lada sensacji. Co prawda w grupie eliminacyjnej zajęła drugie miejsce wyraźnie ustępując Francji, a w barażu minimalnie pokonała Turcję dzięki ogromnej dawce szczęścia, to już w samym turnieju szła jak burza. Po zwycięstwie w grupie z Ukrainą, WKS i USA w 1/8 finału szczęśliwie pokonała Czechy. Miała zatrzymać się w ćwierćfinale na Holendrach, ale po wyrównanym spotkaniu pokonała ich 3:1. W końcu ogromnie szczęśliwe półfinałowe zwycięstwo z Argentyną 1:0 dało im awans do wielkiego finału, w którym zmierzyli się z Brazylią. Przegrali, ale minimalnie, a przez większość spotkania mieli przewagę. W obecnej grupie eliminacyjnej nie idzie im najlepiej. Z zaledwie dwoma zwycięstwami na koncie i porażkach między innymi z Łotwą zajmują czwarte miejsce w grupie i na gwałt potrzebują punktów, jeśli chcą awansować. W rankingu FIFA zajmują wysokie 4 miejsce i to że ostatnio awansowaliśmy na 128 lokatę niewiele dla nich znaczy. Potrzebują zwycięstwa, a to może im zapewnić ich największy gwiazdor - Robbie Keane.
  8. Nawet mi nie mów :ściana: - Dość już tych porażek. Anton, załatw mi sparing z jakimiś leszczami - zażądałem pewnego pięknego dnia. - Sklep rybny jest dwie przecznice stąd, mogę zaprowadzić - nie zrozumiał mój asystent. - Chodzi mi o słabe drużyny. Światowych frajerów, którzy służą do wygrywania - tłumaczyłem niezręcznie co chwila patrząc w mój słownik. W końcu Anton w jakiś cudowny sposób odgadł o co mi chodzi i chwycił za telefon. Po kilku telefonach na lutowy sparing umówiliśmy się z jedną z najsłabszych drużyn na świecie - Dżibuti. Lista powołanych na ten mecz piłkarzy znów była niezwykle podobna do poprzedniej: David Loria Yury Novikov Ilja Yurov Aleksander Kuczma Vladimir Sorochinskiy Renat Abdulin Eugeny Meshkov Samat Smakov Alexandr Familtsev Dmitry Lyapkin Anton Chichulin Renat Dubinskiy Farkhadbek Irismetov Andrey Karpovich Sergey Larin Igor Yurin Kairat Ashirbekov Ruslan Baltiev Nurbol Zhumaskaliev Maxim Shevchenko Alibek Buleshev Arsen Tlekhugov Murat Tleshev Dzięki brakowi kontuzji mogłem powołać wszystkich najważniejszych piłkarzy. Do drużyny powrócili Loria i Dubinskiy. Nasi rywale nie prezentowali żadnej formy, ponieważ praktycznie nie grali spotkań. Przedostatnie miejsce (204) w rankingu mówiło wszystko - przegrać z nimi to byłby prawdziwy wstyd. Chociaż oczywiście nasze słabe wyniki powoli spychały nas w ich stronę - obecnie zajmowaliśmy 153 pozycję. Na mecz wyszliśmy w optymalnym ustawieniu: Novikov - Familtsev, Sorochinskiy, Smakov, Lyapkin - Dubinskiy - Larin, Baltiev, Irismetov - Tleshev, Tlekhugov Dzięki temu, ze był to mecz towarzyski mogłem rozszerzyć mocno ławkę rezerwowych - w tej chwili siedzieli na niej prawie wszyscy powołani zawodnicy i w trakcie meczu miałem zamiar ich wykorzystać. Pierwsza połowa pokazała, że jednak tacy strasznie słabi nie jesteśmy. Dominowaliśmy przez pełne 45 minut, dokumentując naszą przewagę bramkami. Już w 8 minucie Tleshev po głębokim dośrodkowaniu skierował piłkę do siatki. Kolejne gole padły dopiero w końcówce - w 42 minucie Baltiev wykonał perfekcyjny rzut wolny, a w 45 po faulu na Tlekhugovie Smakov pewnie wykorzystał jedenastkę. 3:0 do przerwy zapewniało nam zwycięstwo i możliwość eksperymentów w drugiej połowie. W drugiej części spotkania na boisku pojawiło się kilku debiutantów, ale nic ciekawego nie zaprezentowali. Mieliśmy kilka okazji, ale wynik nie uległ zmianie. Zwycięstwo 3:0 to nic szczególnego, ale jest miłą odmianą. Już wkrótce meczem z Irlandią mieliśmy wrócić na ścieżkę porażek. 7.02.2006, stadion Central, Ałma-Ata, mecz towarzyski: Kazachstan - Dżibuti 3:0 (3:0) Tleshev 8, Baltiev 42, Smakov 45 kar Widzów: 14397
  9. Na boisko w Thorshavn wybiegliśmy w najsilniejszym możliwym ustawieniu i nastawieni bardziej ofensywnie niż zazwyczaj: Novikov - Familtsev, Sorochinskiy, Smakov, Lyapkin - Karpovich - Larin, Baltiev, Irismetov - Tleshev, Tlekhugov. Niestety okazało się, że był to błąd. Już pierwsza akcja meczu przyniosła gola, niestety nie dla nas. Olsen uciekł Familtsevowi, dośrodkował z lewego skrzydła, a akcję ładnie wykończył głową Petersen. Zamiast rzucić się od razu na rywala by odrobić straty przez chwilę wyglądaliśmy, jakbyśmy spali. Do czasu jednak - wraz z rozwojem spotkania wyprowadzaliśmy coraz więcej groźnych akcji. W 25 minucie błąd popełnił ten sam Olsen, który wypracował bramkę. Tym razem pomógł bardzo nam - podał do bramkarza, piłkę przejął Tlekhugov, który nie miał problemów ze skierowaniem jej do pustej bramki. Wyrównanie! Kolejne minuty to okres naszej absolutnej dominacji. Niestety co chwila na drodze naszych napastników stawały przeróżne przeszkody - a to bramkarz (rzadziej), a to słupki i poprzeczka (częściej), a to brak jakichkolwiek umiejętności strzeleckich (najczęściej). Siedzący za bramką kibice chyba mieli już dosyć ciągłego deszczu piłek, który przeszkadzał im w miłej konwersacji o ostatnich połowach tuńczyka. Ponieważ skrzydłowi sprawiali wrażenie wyczerpanych wymieniłem ich obu - za Larina wszedł Yurin (to jego debiut), a za Irismetova Ashirbekov. Kolejny do zdjęcia był Tleshev, ale na razie zdecydowałem się go zostawić - a nuż coś się mu uda strzelić. Ponieważ pierwsza połowa zaczęła się dla nich szczęśliwie, wyspiarze postanowili równie udanie zacząć drugą. Zaatakowali, a my wyprowadziliśmy kontrę, Baltiev wybił piłkę, Tlekhugov wyszedł między obrońców, minął bramkarza i spokojnie umieścił piłkę w siatce. 2:1! Po tym golu tempo spotkania wyraźnie spadło. Bez problemów przerywaliśmy niemrawe ataki gospodarzy, ale sami nie kwapiliśmy się zbytnio do ataku. W 76 minucie za zmęczonego Tlesheva wprowadziłem Bulesheva. Na murawie zapanowała senna atmosfera i myślami byliśmy już w szatni. Przedwcześnie. W 87 minucie stało się najgorsze - Jacobsen posłał dośrodkowanie w pole karne, nikt go nie przechwycił i piłka wpadła do bramki. W ostatniej minucie mieliśmy jeszcze szansę na zwycięstwo po rzucie rożnym, ale Sorochinskiy nie zdołał pokonać bramkarza. Mimo ogromnej przewagi nie udało nam się ugrać trzech punktów. Do domów wracaliśmy zasmuceni, ale nie rozpaczaliśmy zbytnio - w końcu nasi przeciwnicy cztery dni temu nie dali się również Rosji... 15.11.2006, stadion Torsvollur, Thorshavn, Eliminacje ME 3 grupa (5/12): [6]Wyspy Owcze - Kazachstan[7] 2:2 (1:1) Petersen 6, Jacobsen 87 - Tlekhugov 25, 46 Widzów: 5629
  10. Jamal: Wolałbym ich raczej nie tracić Abruś: Taktyka jest, wstyd się przyznać ściągnięta , ale za to ze sporymi zmianami, żeby pasowała do słabszej drużyny. Sławoj: Zauważyłem to już dawno, gdy grałem Polską. To by oznaczało, że niezależnie od wielkości bazy treningowej ilość dobrych regenów zależy jeszcze od pozycji w rankingu. Dziwne... - Czy ktoś tak naprawdę wie, gdzie leżą te Wyspy Owcze? - powtarzałem to pytanie raz po raz, po polsku, angielsku i łamanym rosyjskim. Nasz nadchodzący rywal była tak mało znany, że z trudem zlokalizowaliśmy jego położenie na mapie. Okazało się, że nas następny mecz rozegramy na niewielkiej wyspie położonej między Islandią a Wielką Brytanią. W chwili obecnej zajmowaliśmy w tabeli miejsce przed naszymi przyszłymi rywalami, ale jedynie dzięki lepszemu bilansowi bramek. Mocno postanowiłem sobie, że tym razem odniesiemy zwycięstwo i miałem zamiar postanowienia dotrzymać, dlatego podczas rozsyłania powołań nie oszczędziłem nikogo z najlepszych zawodników: Andrey Morev Yury Novikov Ilja Yurov Aleksander Kuczma Vladimir Sorochinskiy Renat Abdulin Eugeny Meshkov Samat Smakov Alexandr Familtsev Dmitry Lyapkin Anton Chichulin Maxat Baizhanov Farkhadbek Irismetov Andrey Karpovich Sergey Larin Igor Yurin Kairat Ashirbekov Ruslan Baltiev Nurbol Zhumaskaliev Maxim Shevchenko Alibek Buleshev Arsen Tlekhugov Murat Tleshev Najpoważniejszym osłabieniem była kontuzja Dubinskiy'ego. Mam nadzieję, że Karpovich stanie na wysokości zadania i spisze się w roli defensywnego pomocnika. W składzie znalazł się także Morev w miejsce Lorii, wrócił za to Igor Yurin jak zastępca Larina na prawym skrzydle. Do niedawna można było powiedzieć, że reprezentacja Wysp Owczych to zbieranina amatorów bardziej znających się na łowieniu ryb niż grze w piłkę. Teraz jednak na Wyspie narodził się prawdziwy bohater: Johann Davidsen. Ten osiemnastoletni środkowy obrońca na co dzień broni barw Evertonu (co prawda w rezerwach, ale to zawsze coś). Odznacza się takimi umiejętnościami, że bardzo chciałbym widzieć kogoś takiego w swojej drużynie. Pomimo posiadania tak dobrego zawodnika ta skandynawska nadal jest jedną z najgorszych w Europie, zawsze zajmując ostatnie miejsca w grupach eliminacyjnych. Co prawda na zakończenie ostatnich eliminacji odniosła historyczne zwycięstwo na wyjeździe z Izraelem, ale niewiele jej to dało. W tej chwili po czterech meczach ma na koncie porażki z Walią, Irlandią i Czechami oraz szczęśliwy remis z Łotwą. Na trzy dni przed naszym spotkaniem sprawili ogromną sensację remisując na wyjeździe z Rosją. W rankingu, w którym spadliśmy na 140 pozycję, oni zajmują jednak lepsze, 126 miejsce. Mimo wszystko byliśmy faworytami i postanowiliśmy wreszcie osiągnąć zwycięstwo.
  11. Reprezentacja Rosji od lat jest jedną z najsilniejszych na świecie, ale nie potrafi udokumentować tego żadnym poważnym trofeum. Niegdyś Rosjanie i Kazachowie grali w jednej drużynie, dumnie nosząc czerwone koszulki reprezentacji Związku Radzieckiego. Czasy się jednak zmieniły i dawni "bracia" stają naprzeciwko siebie. Nasi przeciwnicy obecnie zajmują szczęśliwe, 7 miejsce w rankingu. Dały im je z pewnością ostatnie eliminacje, które przeszli jak burza pozostawiając za sobą nawet Portugalię. W grupie również świetnie sobie poradzili remisując z Francją, i zwyciężając Paragwaj i Japonię. Pechowa porażka z Włochami w 1/8 (karny w 90 minucie) sprawiła, że w obecnym turnieju chcą się za wszelką cenę odegrać. Na razie jednak rozczarowują - skromnie pokonali Walię 2:1 i zaledwie zremisowali u siebie z Łotwą 2:2. Ich gwiazda, doskonały wysunięty napastnik Schalke Alexandr Kerzhakov będzie musiał się jeszcze namęczyć w tych eliminacjach. Ale raczej nie w spotkaniu z nami. Novikov - Familtsev, Sorochinskiy, Smakov, Lyapkin - Dubinskiy - Larin, Baltiev, Irismetov - Tleshev, Tlekhugov Tak wyglądało ustawienie, w jakim wybiegliśmy na boisko cztery dni później. Jedyną zmianą był powrót Irismetova, co oznaczało, że zagramy ten mecz w optymalnym składzie. Podobnie jak z Czechami najważniejsze było nie stracić bramki. W tym celu nakazałem grać piłkarzom do tyłu licząc na częste ataki przeciwników. Tymczasem od początku spotkania to my narzuciliśmy tempo gry spychając Rosjan do defensywy. W 12 minucie Lyapkin i Irismetov wymienili się podaniami, ten ostatni dośrodkował do Baltieva, który posłał potężną bombę z dystansu. Akinfeev po prostu nie spodziewał się, że ten strzał będzie celny i tylko obserwował jak jego drużyna traci gola. Stadion oszalał, a ja wraz z nim. Prowadziliśmy z Rosją 1:0! Co więcej przez następne minuty kontrolowaliśmy grę nie pozwalając przeciwnikom wyjść z ich połowy. Niestety brak umiejętności dał o sobie znać w 27 minucie, kiedy to Larin, zamiast do bramkarza podał do Kerzhakova, a ten z daleka zdobył wyrównującą bramkę. Był to pierwszy strzał Rosjan w tym meczu i trochę nas podłamał. Za to gościom dodał skrzydeł i od tej pory bramka Novikova zasypana została groźnymi strzałami. Na szczęście nasz bramkarz była na posterunku i pierwsza połowa jakimś cudem skończyła się wynikiem 1:1. W przerwie jeszcze bardziej cofnąłem moją drużynę, by broniła tego wyniku ze wszystkich sił. Dało to pewne rezultaty - w pierwszych dziesięciu minutach drugiej połowy goście zagrozili nam tylko raz. W 54 minucie kontuzji doznał Tleshev. Zmieniłem go tradycyjnie na Bulesheva, a za zmęczonego Larina wprowadziłem Chichulina. Zaraz potem Rosjanie wyprowadzili szybką kontrę, Arshavin dostał podanie z głębi pola, świetnie minął Smakova i strzelił na 2:1. Nasze nadzieje powoli zaczynały się rozwiewać. Chwilę późnej Kerzhakov cieszył się z drugiej bramki w meczu - po dośrodkowaniu Bilyaletdinova strzelił pięknego gola w samo okienko. Do końca spotkanie się uspokoiło, Rosjanie już nie kwapili się do ataku, a mu mieliśmy nawet jedną doskonałą okazję, niestety umiejętności Tlekhugova pozostawiają wiele do życzenia. Końcowy wynik 1:3 wstydu nam nie przynosił, ale pozostało pewne rozczarowanie. 11.10.2006, stadion Central, Ałma-Ata, Eliminacje ME 3 grupa: [6]Kazachstan - Rosja[2] 1:3 Baltiev 12 - Kerzhakov 28, 60, Arshavin 56 Widzów: 22947
  12. Jeszcze trochę i będę lepszy nawet od Luksemburgu Na zapełniony stadion centralny wybiegliśmy w niezaskakującym ustawieniu: Novikov - Familtsev, Sorochinskiy, Smakov, Lyapkin - Dubinskiy - Larin, Baltiev, Ashirbekov - Tleshev, Tlekhugov Na lewym skrzydle zamiast pauzującego Irismetova zmuszony byłem wystawić słabiutkiego Ashirbekova, mając nadzieję, że się nie skompromituje. Pierwsze pół godziny gry to festiwal niecelnych strzałów zawodników gości. Moja drużyna praktycznie nie istniała i wszystko wskazywało na to, ze poniesiemy dzisiaj sromotną klęskę. Na szczęście nasi rywale seryjnie pudłowali. Do czasu jednak - w 31 minucie Collins świetnie zagrał do Bellamy'ego, ten zacentrował piłkę, a Savage popisał się idealnym prostopadłym podaniem do Hartsona. Ten wyszedł sam na sam z bramkarzem i precyzyjnym strzałem nie dał szans Novikovowi, który do tej pory bronił przyzwoicie. 0:1. Walijczykom najwyraźniej to prowadzenie wystarczyło, gdyż cofnęli się do defensywy, co dało nam kilka okazji. Niestety Tleshev i Dubinskiy nie potrafili zmieścić piłki w siatce. W przerwie zszedł zmęczony Tleshev, za którego wpuściłem Bulesheva. Zawodnicy nie prezentowali się zbyt dobrze, postanowiłem więc zmotywować ich kilkoma szorstkimi słowami. I to podziałało. Zaraz po wznowieniu gry Familtsev wykonał rzut z autu. Świetnie wypatrzył Larina, który wrzucił piłkę w pole karne, a Tlekhugov z bliskiej odległości pokonał Price'a, wprawiając kibiców w ekstazę. Wydawać by się mogło, że goście rzucą się do ataku, ale nic się takiego nie stało. Kolejna część meczu upłynęła spokojnie, bez wyraźnej przewagi żadnej ze stron. Mieliśmy jedną doskonałą okazję, ale Baltiev nie trafił do pustej bramki. Z kolei Walijczycy uderzali z dystansu, ale mieli problemy z celnością. Na ostatnie dziesięć minut za fatalnie dziś grającego Dubinskiy'ego wprowadziłem jego zmiennika, Karpovicha. Nic wielkiego już się jednak nie zdarzyło. W ostatnich sekundach mieliśmy jeszcze wprawdzie okazję na strzelenie sensacyjnego gola, ale Tlekhugov nie zdołał pokonać bramkarza. Pozostało nam cieszyć się z pierwszego zdobytego w tych eliminacjach punktu. 7.10.2006, stadion Central, Ałma-Ata, Eliminacje ME 3 grupa(3/12): [6]Kazachstan - Walia[5] 1:1(0:1) Tlekhugov 46 - Hartson 31 Widzów: 23196
  13. Dlatego go wybrałem - nie można ciągle przegrywać :P Kolejny miesiąc spędziłem na analizowaniu błędów, które przyczyniły się do naszych porażek. Kolejne dwa spotkania - z Walią i Rosją graliśmy u siebie, była więc realna szansa na punkty. Musieliśmy tylko postawić rywalom trudniejsze warunki niż ostatnio. Zgrupowanie tym razem zorganizowałem w największym mieście i byłej stolicy kraju, Ałma-Ata. Znajdujący się tu największy stadion od lat był stadionem narodowym, na którym reprezentacja rozgrywała swoje spotkania, chciałem więc mieć blisko, by moi piłkarze byli na obu meczach maksymalnie wypoczęci. Lista piłkarzy, którzy stawiła się na zgrupowaniu niewiele różniła się od tej, którą przedstawiłem miesiąc temu: David Loria Yury Novikov Ilja Yurov Aleksander Kuczma Vladimir Sorochinskiy Renat Abdulin Eugeny Meshkov Samat Smakov Alexandr Familtsev Dmitry Lyapkin Anton Chichulin Renat Dubinskiy Farkhadbek Irismetov Andrey Karpovich Sergey Larin Kairat Ashirbekov Ruslan Baltiev Nurbol Zhumaskaliev Maxim Shevchenko Alibek Buleshev Arsen Tlekhugov Murat Tleshev Przede wszystkim zwraca uwagę brak rezerwowego prawego skrzydłowego - zarówno Yurin jak i Uteushov uskarżają się na ciężkie kontuzje. Nie zdecydowałem się na powołanie nikogo dodatkowego, ponieważ Chichulin z powodzeniem może grać na tej pozycji, a zatem ewentualny uraz Larina nie może nam zaszkodzić. W meczu z Walią nie będę mógł skorzystać z Irismetova, na którym ciąży czerwona kartka z poprzedniego spotkania. Walia to przeciętna Europejska drużyna, niepozbawiona jednak gwiazd takiego kalibru, o jakim my możemy tylko pomarzyć. Do najważniejszych zawodników należy wysunięty napastnik Blackburn Craig Bellamy, który jest szybki jak błyskawica i będziemy z nim mieli poważne problemy. W poprzednich eliminacjach Walijczycy jak wiadomo mieli w grupie między innymi nas. Zajęli wówczas piąte miejsce, wyprzedzając jedynie Irlandię Północną i Azerbejdżan. W obecnych eliminacjach mieli za sobą dwa mecze, w których podejmowali Wyspy Owcze i Rosję. Tych pierwszych pokonali gładko 2:0, z kolei Rosji ulegli 1:2 po zaciętym boju. W rankingu FIFA, w którym po ostatnich porażkach spadliśmy na miejsce 129, zajmują mimo wszystko dość wysoką, 44 pozycję. O zwycięstwo będzie bardzo trudno, ale po dobrych występach wyjazdowych wierzę, że chłopaków stać dziś na remis.
  14. W obecnej sytuacji tylko na nich mogę liczyć Czesi znajdowali się na szóstym miejscy w rankingu FIFA - z całą pewnością było to miejsce na tyle wysokie, by pozbawić nas wszelkich złudzeń. Gwiazd mieli sporo, ale największą był z pewnością Tomas Rosicky z Borussi. W ostatnich Mistrzostwach Świata wyszli z grupy eliminacyjnej na pierwszym miejscu zostawiając za sobą między innymi Holandię. W grupie wygrali z Arabią Saudyjską i Ekwadorem, i polegli z gospodarzami, ale awansowali do 1/8, gdzie ulegli fantastycznej Irlandii, która potem dotarła aż do finału. Zemścili się za to zresztą trzy dni temu, pokonując ją u siebie 2:1. My byliśmy dla nich czymś w rodzaju deseru. W składzie zaszły dwie zmiany - po pauzowaniu za kartki wrócił na bramkę Novikov, a w ataku za zmęczonego Tlesheva wystawiłem Bulesheva: Novikov - Familtsev, Smakov, Sorochinskiy, Lyapkin - Dubinskiy - Larin, Baltiev, Irismetov - Buleshev, Tlekhugov Mecz rozpoczęliśmy nastawieni defensywnie, co miało zniechęcić Czechów do ataków i w konsekwencji uratować nam remis. Już w 8 minucie cały nasz plan wziął w łeb - Baros popędził prawą stroną, minął naszych obrońców, dośrodkował, a Sverkos wyskoczył najwyżej i głową nie dał szans naszemu bramkarzowi. Żeby wyrównać musieliśmy zaatakować, a tym samym się odkryć. Gdy w 22 minucie naszych obrońców uprzedził Baros, wyszedł sam na sam z bramkarzem i strzelił z ostrego kąta wiedziałem już, że o punktach możemy zapomnieć. W dodatku kontuzji dostał Smakov, za którego wprowadziłem Abdulina. Do końca pierwszej połowy Czesi próbowali podwyższyć wynik. My mieliśmy okazję w końcówce, gdy ni to strzał, ni to dośrodkowanie Tlekhugova pewnie wyłapał Blazek. Zanim kibica na dobre rozsiedli się na trybunach było już 3:0. Tym razem autorem bramki był Rosicky, który dostał świetne podanie na głowę od Sionko i pewnie je wykorzystał. Czesi usatysfakcjonowani wynikiem postanowili cofnąć się do obrony. To nam dało kilka niezłych sytuacji. W 64 minucie za poturbowanego Tlekhugova wpuściłem Tlesheva. Zaraz potem mieliśmy doskonałą okazję, ale właśnie Tleshev trafił w poprzeczkę. Przez chwilę zamknęliśmy rywala na jego polu karnym... i to zaprocentowało. W 68 minucie sędzia podyktował dla nas rzut karny. Do piłki podszedł Familtsev i pewnym strzałem pokonał Blazka. Cieszyliśmy się jak dzieci. Jednak wszelkie nadzieje na korzystny wynik prysły wraz z czerwoną kartką dla Irismetova w 73 minucie. Jego miejsce zajął Ashirbekov, a z boiska zszedł nic nie prezentujący swoją grą Buleshev. Teraz zostało nam już tylko bronić się przed podwyższeniem wyniku i kontrować. Jedna z takich kontr o mało nie skończyła się golem, gdy niespodziewanie Tleshev wyszedł sam na sam z Blazkiem. Czeski bramkarz był jednak górą. Po tej akcji już nic więcej nie działo się na boisku. Przegraliśmy, ale po stoczeniu zaciętego boju. W szatni powiedziałem chłopakom, że jestem zadowolony. Jedynie z Irismetovem odbyłem poważną rozmowę, która przerodziła się w kłótnię. 6.09.2006, stadion Na Stinadlech, Teplice, Eliminacje ME 3. grupa (2/12): [3]Czechy - Kazachstan[5] 3:1 (2:0) Sverkos 8, Baros 22, Rosicky 46 - Familtsev 69 (kar) Widzów: 18199
  15. Mecz rozpoczęliśmy w ustawieniu: Yurov - Familtsev, Smakov, Sorochinkiy, Lyapkin - Dubinskiy - Larin, Baltiev, Irismetov - Tleshev, Tlekhugov Początek spotkania nie zapowiadał nic ciekawego - przez pierwsze dziesięć minut obie drużyny badały się. Pierwszą akcję przeprowadziliśmy w 12 minucie, niestety strzałowi Tlesheva zabrakło precyzji. Zaniepokojeni gospodarze odpowiedzieli dwiema groźnymi akcjami, ale oni też nie byli zbyt skuteczni. Potem mecz się wyrównał, obie strony znów jakby się sprawdzały. Przełom nastąpił w ostatnim kwadransie pierwszej połowy, kiedy to wyprowadziliśmy trzy akcje pod rząd i zyskaliśmy przewagę. Niestety strzały celowniki naszych napastników były rozregulowane. Do czasu. W 40 minucie niepilnowany Lyapkin przejął piłkę na lewej stronie, podał do Irismetova, który mimo asysty dwóch piłkarzy zdołał odegrać do Tlekhugova. Napastnik urwał się obrońcy, dośrodkował do Baltieva, a ten strzelił. Kolinko odbił piłkę, ale dopadł do niej Tleshev i nie miał najmniejszych problemów z umieszczeniem jej w pustej bramce. 1:0! Nie cieszyliśmy się jednak długo - chwilę potem Afansjevs popędził prawą stroną i dośrodkował. Do wybitej piłki doszedł Voronins i uderzył z dystansu. Nie zwykł chybiać. Do szatni schodziliśmy szczęśliwi mimo to - udało nam się zdobyć gola na boisku groźnego przeciwnika. W przerwie wymieniłem poturbowanego Sorochinsikiy'ego na Abdulina. Powiedziałem też zawodnikom kilka słów otuchy. Zaczęliśmy spokojnie, ale Łotysze dążyli do zwycięstwa. W 50 minucie Ivanovs podał do Paharsa, który dostrzegł niepilnowanego Voroninsa. Tego nie powstrzymali nasi obrońcy, zdołał więc strzelić ze skraju pola karnego w samo okienko. Przegrywaliśmy 1:2. Miałem nadzieję, że prowadząc Łotwa cofnie się do obrony, tak się jednak nie stało. Spotkanie wyrównało się, mieliśmy kilka okazji (w tym jedną fenomenalną), ale Łotysze również próbowali podwyższyć wynik. W 72 minucie wyprowadzali kolejną akcję, Rubins naciskany przez Larina zmuszony był do podania piłki bramkarzowi. Podanie przechwycił jednak Tlekhugov, który wyszedł sam na sam i celnym strzałem z dystansu doprowadził do wyrównania. Zamieniłem uskarżającego się na uraz Baltieva na Karpovicha i nakazałem piłkarzom cofnąć się trochę do tyłu - wynik był dla nas korzystny. Łotysze rzucili się na nas i co chwila bramkę Yurova bombardowały strzały. W końcu, w 85 minucie Zhouk świetnie dośrodkował do Verpakovskisa, który mimo krycia przez dwóch naszych obrońców pokonał naszego bramkarza. Mimo naszych szaleńczych prób wynik do końca spotkania nie uległ zmianie. Przegraliśmy mimo ambitnej postawy, a ja mogłem tylko podziękować zawodnikom za grę. 2.09.2006, stadion Skonto, Ryga, Eliminacje ME 3. Grupa(1/12): [-]Łotwa - Kazachstan[-] 3:2 (1:1) Voronins 42, 50 Verpakovskis 86 - Tleshev 40, Tlekhugov 72 Widzów: 9161
×
×
  • Dodaj nową pozycję...