Skocz do zawartości

Passion


citko

Rekomendowane odpowiedzi

Tuż po meczu z Oxfordem przystałem na propozycję V-ligowego Rushden & Diamonds w sprawie 3-miesięcznego wypożyczenia dla Bena Wellsa, wrzuconego ostatnimi czasy w otchłań naszych rezerw. Dla 21-letniego rozgrywającego ogrywanie się w krajowej Konferencji było z pewnością o wiele korzystniejsze, aniżeli mącenie butów w zupełnie amatorskich rezerwach.

 

21 października powróciliśmy do drugiego z pucharów — Carling Cup — i zmierzyliśmy się na naszym własnym stadionie z IV-ligowym Mansfield Town. Nie przewidywaliśmy innego scenariusza jak nasze zwycięstwo, wszak w początkowym stadium meczu widowisko nie było wcale jednostronne.

 

Popularne Jelenie będące w czołówce League Two zaskoczyły nas ofensywnie skutecznymi rajdami z piłką po obu flankach, wcale nie gorzej wykonywanymi centrami i może rzadziej — szybkimi, ale nie do końca zabójczymi kontrami. Gra defensywna z ich strony również nieco ochłodziła nasze zapędy, przeto na pierwszą bramkę w meczu czekaliśmy aż do 44. minuty, a z pomocą przyszedł nam dopiero rzut rożny. Wspaniale dograna piłka McDermotta do wychodzącego na pozycję i gubiącego krycie Trzeciakiewicza nieco przyhamowała temperament gości.

 

"Drewnialdo" Constable chyba przyjął sobie do serca ksywkę, którą został obarczony przez kolegów z klubu, i po marnej pierwszej połowie, w której w pięciu sytuacjach zdołał tylko raz celnie uderzyć na bramkę doświadczonego, 38-letniego Jamie Younga, musiał opuścić pole gry. W tej części meczu graliśmy już znacznie lepiej, wybijając raz po raz z rytmu naszych rywali i siejąc co najmniej dwukrotnie większe zagrożenie pod bramką Younga, aniżeli w pierwszej połowie. Strzeliliśmy również dwa razy więcej bramek, a wszystkie były sprawką Michała Janoty. W końcowym rozrachunku pozwoliły one nie tylko awansować do 1/8 finału Carling Cup, ale także zarobić 30.000 funtów.

 

21.10.2009, The Warren, Hayes: 168 kibiców; Carling Cup, 3 rnd;

[L1] Yeading (1) 3-0 (0) Mansfield [L2]

1:0 - Michał Trzeciakiewicz '44

2:0 - Michał Janota '48

3:0 - Michał Janota '72

 

MoM: Carl McDermott (MC; Yeading) — 9

 

S.Woodward — U.Ugrin ©, S.Lamb, K.Ward, Jean — G.Goncerz, M.Trzeciakiewicz (60. M.Peacock), C.McDermott, K.Grosicki (73. V.van den Berg) — J.Constable (46. S.Clarke), M.Janota.

Odnośnik do komentarza

Dzień po meczu z Mansfield skakałem z radości jak dziecko, dowiedziawszy się o naszym kolejnym rywalu w Carling Cup. Niewątpliwie i tym razem mieliśmy wielkie szczęście, trafiając na występujące w tej samej lidze co my Brentford. Trzeba przecież pamiętać, że w stawce znajdowały się zespoły pokroju Manchesteru United, Arsenalu czy też Chelsea, z którymi pewnie nie dalibyśmy sobie rady, a tak ćwierćfinał jest nadal w naszym zasięgu.

 

W tym samym dniu odbyło się jeszcze jedno losowanie. Ostatniego dnia października zmierzymy się w Londynie na Brisbane Road z 13. ekipą League Two — Leyton Orient — w ramach 1 rundy Pucharu Anglii.

 

Tymczasem 24 października czekało nas trudne wyzwanie z rewelacją obecnych rozgrywek ligowych — Stockport Coutry — zaledwie 17. zespołem L1 zeszłego sezonu, który po ostatnim meczu osiągnął status lidera. Naszym zadaniem było więc ten status czym prędzej osadzić na kartach historii i sami być go bliżsi.

 

Na prowadzenie wyszliśmy jako pierwsi, gdy w 17. minucie mocną centrę z prawego skrzydła słaną przez Ugrina wykorzystał Janota, lecz naszą radość niczym pędząca górskim strumieniem woda czym prędzej zatamował sędzia, sugerujący się podniesioną do góry chorągiewką swojego asystenta. Według wielu — niesłusznie zresztą. Co nie udało się wtedy, to udało się dziesięć minut później, z tą różnicą, że piłkę w pole karne Stockport na głowę Janoty wrzucił Holender van den Berg. Bramka ta na dobre otworzyła nasz zmysł do zdobywania goli. W 31. minucie na 2:0 podwyższył Bławat przy asyście McDermotta, który dograł mu w tempo prostopadłą piłkę, a trzy minuty później obaj ci panowie niemal skopiowali tę akcję i było 3:0.

 

Druga połowa wyglądała już nieco bardziej biernie aniżeli jej poprzedniczka, która obfitowała w mnogość sytuacji strzeleckich z naszej strony. Co prawda raz pokusiliśmy się o strzelenie gola, a konkretniej zrobił to Bławat, lecz tym razem pozycja naszego napastnika w czasie dogrania do niego piłki była jak najbardziej spalona.

 

24.10.2009, Edgeley Park, Stockport: 8.467 kibiców; L1 (15/46);

[1st] Stockport (0) 0:3 (3) Yeading [9th]

0:1 - Michał Janota '26

0:2 - Jakub Bławat '31

0:3 - Jakub Bławat '34

 

MoM: Vincent van den Berg (AML; Yeading) — 9

 

P.Joyce — U.Ugrin, S.Lamb, K.Ward, Jean — A.Błażejewski (60. M.Peacock), J.Martinez (73. T.Podgórski), C.McDermott, V.van den Berg — M.Janota (46. S.Clarke), J.Bławat ©.

Odnośnik do komentarza

W kolejnym ligowcu, tym razem z Brighton and Hove Albion, niezbędne były przetasowania w składzie. Do łask w obronie powrócił Stemplewski, który zastąpił wymęczonego w ostatnim meczu Lamba, w pomocy miast przechodzącego mały kryzys formy Martineza pojawił się po dłuższej przerwie Paul Hunt, lewe skrzydło zostało obsadzone przez Kamila Grosickiego, a w ataku postawiłem na duet Miller-Constable. Jak pokazały dotychczasowe konfrontacje, podopiecznych Boba Bookera można się obawiać. W składzie Brighton na to spotkanie zabrakło aż trzech kontuzjowanych zawodników, największą zaś bolączką fanów z The Falmer Stadium była nieobecność najlepszego strzelca — 5-krotnego rezprezentanta Anglii — Jamesa Beattie, zdobywcy 12 goli w dotychczasowych 19 grach zespołu. Oceniałem, iż szansę obu zespołów oscylują na tym samym poziomie, wszak sami nie mogliśmy skorzystać z usług Janoty, którego statystyki były porównywalne do tych osiągniętych przez Beattie (15 meczów - 10 goli). Nasz napastnik musiał pauzować na wskutek potłuczonego uda, którego nabawił się w ostatnim spotkaniu ligowym.

 

Goście od samego początku preferowali grę tylko jednym napastnikiem w osobie Elvisa Abbruscato. Rzutowało to na dość skromną liczbę ofensywnych akcji z ich strony, co z pewnością dobrze dla nas rokowało. Niestety, nasza zdolność do przeprowadzenia akcji zaczepnych również nie była wysokich lotów, przez co kibice zasiadający na trybunach początkowo mogli się nieco nudzić. Ten stan rzeczy zmienił się już w 23. minucie, gdy udało nam się zdobyć bramkę. Nim to jednak nastąpiło, nie ominął nas też dość przykry incydent. W 9. minucie zmuszony zostałem przeprowadzić pierwszą zmianę, gdy kontuzji nabawił się Brazylijczyk Jean. Skręcona kostka naszego lewego obrońcy już na "świeżo", tuż przy lini bocznej boiska, zdiagnozowana została przez naszego klubowego lekarza na co najmniej dwumiesięczny rozbrat z futbolem. Wracając jednak do trafienia autorstwa Kamila Grosickiego, nie sposób było nie przyznać mu nieprzeciętnej urody, którą się charakteryzował. A wszystko przed potężne dośrodkowanie Ugrina z prawej strony do zamykającego akcję, niepilnowanego Polaka, który nie zastanawiając się długo, uderzył i zrobił to po mistrzowsku, niemal ściągając pajęczynę spomiędzy słupka a poprzeczki bramki Ryana Essona. Prowadzenie to wyraźnie dodało nam otuchy, gości zaś lekko przybiło. W 38. minucie dośrodkowanie Błażejewskiego na gola zamienił McDermott i już wtedy wiadomo było, że komplet punktów pozostanie na The Warren.

 

Druga połowa przebiegła pod nasze dyktando, wszak na efekty bramkowe czekaliśmy aż do 68. minuty. Na medal spisał się Miller, dzierżący w tym spotkaniu opaskę kapitana zespołu, który dograł w tempo do Constablego, zdobywcy bramki numer trzy. W końcówce nieco spuściliśmy z tonu, czego efektem było honorowe trafienie Jasona Euella. Nasze zwycięstwo było jednakże niepodważalne.

 

27.10.2009, The Warren, Hayes: 3.495 kibiców; League One (16/46);

[6th] Yeading (2) 3-1 (0) Brighton [3rd]

inj - Jean (Y) '9

1:0 - Kamil Grosicki '23

2:0 - Carl McDermott '38

3:0 - James Constable '60

3:1 - Jason Euell '78

 

MoM: Peter Joyce (GK; Yeading) — 8

 

P.Joyce — U.Ugrin, P.Stemplewski, K.Ward, Jean (9. A.Żebrowski) — A.Błażejewski (69. M.Peacock), P.Hunt, C.McDermott, K.Grosicki — J.Constable, J.Miller (61. M.Foster) ©.

Odnośnik do komentarza

Ostatniego października na zupełnym luzie wjechaliśmy wgłąb Londynu, by zmierzyć się na Brisbane Road z Leyton Orient. Konfrontacja z IV-ligowym rywalem w ramach pierwszej rundy Pucharu Anglii, od której rozpoczynaliśmy w tym sezonie te rozgrywki, pozwoliła mi po raz kolejny sprawdzić formę piłkarzy rezerwowych. Po nieco ponad kwadransie gry tablica wyników nie napawała optymizmem kibiców Leyton, którzy w liczbie nieco mniejszej niż 4 tysiące głów zjawili się na swoim stadionie, by dopingować swoich ulubieńców. Większe powody do zadowolenia miała natomiast zorganizowana grupka naszych kibiców, bo jakże nie cieszyć się, gdy po kilkunastu minutach od rozpoczęcia meczu prowadzi się aż trzema bramkami? Ostatecznie, w perspektywie początku spotkania, mecz wygraliśmy dość skromnie 4:1, albowiem nasz impet strzelecki w kolejnych jego partiach nieco zelżał. W zwycięstwie laury uznania należały się Michaelowi Fosterowi, który zgromadził na swym koncie hattrick, dając mi jawnie do zrozumienia, że i on ma ochotę na występy ligowe w pierwszej jedenastce.

 

31.10.2009, Brisbane Road, Londyn: 4.125 kibiców; FA Cup, 1st Rnd;

[L2] Leyton Orient (1) 1:3 (4) Yeading [L1]

0:1 - Michael Foster '7

0:2 - Michael Foster '11 (karny)

0:3 - Mark Peacock '18

1:3 - Mark Davies '42

1:4 - Michael Foster '84

 

MoM: Michael Foster (ST; Yeading) — 10

 

S.Woodward — A.Żebrowski, P.Hunter ©, S.Lamb, C.Lake — M.Peacock (72. V.van der Berg), M.Trzeciakiewicz, P.Hunt, K.Grosicki (72. T.Podgórski) — T.Chałas (72. J.Bławat), M.Foster.

 

Zwycięstwo w FA Cup okraszone zostało premią w wysokości £16.000.

Odnośnik do komentarza

Niezwykle udany październik w naszym wykonaniu sprawił, że zapisaliśmy kolejny rekord w klubowych annałach, nie ponosząc porażki przez ostatnie 17 meczów (poprzedni rekord z sezonu 2006/2007 wynosił ledwie 15 meczów). Umocniliśmy naszą pozycję w lidze i obecnie zajmujemy 4. lokatę, a trzeba jeszcze pamiętać, że ze względu na powołania naszych piłkarzy na zgrupowania poszczególnych reprezentacji, mamy jeszcze dwa zaległe mecze do rozegrania. Jak burza przechodzimy również przez kolejne etapy pucharowych rozgrywek, najbardziej zaś cieszy nasza postawa w Carling Cup, w której udało nam się dotrzeć do 4 rundy (w poprzednich dwóch sezonach, co najwyżej, udało nam się osiągnąć 2 rundę).

 

 

Podsumowanie października 2009

 

Bilans: 6-1-0, bramki: 21-5

Liga: 4. [-1] 30pkt, bramki: 37-23

Carling Cup: 4 rnd (v Brentford)

FA Cup: 2 rnd (v ?)

Vans Trophy: 2 rnd (v Bristol Rovers)

Finanse: £1.881.339 [-£12.253]

Budżet finansowy: £492.045 (60%)

 

 

Nagrody:

 

1. Carl McDermott (Młody Piłkarz Miesiąca)

 

 

Transfery:

 

Świat:

1. Neil Howarth (19; Anglia; DC) z Rugby Town do Nuneaton za £80.000;

2. David Douglas (19, Anglia; MC) z Stockport do Redditch za £24.000;

3. Lee Skinner (19, Anglia; ST) z Stockport do Cirencester za £3.000.

 

 

Polacy:

 

 

Ligi angielskie:

 

Premiership: Portsmouth [+3]

Championship: Southampton [0]

League One: Huddersfield [0]

League Two: Scarborough [+3]

Conference: Darlington [0]

Conference North: Stafford [+1]

Conference South: Canvey Island [0]

 

 

Ranking FIFA:

 

1. Brazylia (1361) [-]

2. Anglia (1165) [-]

3. Francja (1160) [-]

4. Holandia (1085) [-]

5. Argentyna (1015) [-]

6. Hiszpania (1012) [+1]

7. Czechy (1006) [-1]

8. Niemcy (965) [-]

9. USA (913) [-]

10. Włochy (908) [+1]

...

27. Polska (684) [+3]

 

Rywale Polaków (eliminacje do MŚ 2010 w RPA):

10. Włochy (908) [+1]

34. Walia (664) [+4]

50. Norwegia (594) [-]

116. Wyspy Owcze (401) [-1]

118. Kazachstan (387) [+7]

 

Rywale Anglików (eliminacje do MŚ 2010 w RPA):

18. Islandia (752) [-1]

45. Ukraina (607) [+11]

56. Rumunia (585) [+11]

69. Białoruś (534) [+9]

140. Luksemburg (309) [-3]

Odnośnik do komentarza

Listopad rozpoczynaliśmy od wyjazdowej potyczki w Milton Keynes z tamtejszymi Donsami, rozgrywając w ten sposób jedno z naszych zaległych dotąd spotkań. Nim jednak przejdę do zrecenzowania przebiegu tego meczu własnymi słowami, muszę zwrócić uwagę na dwie istotne rzeczy, które miały miejsce w przeciągu ostatnich trzech dni w naszym klubie. Po pierwsze, trzeba wspomnieć o kłopotach zdrowotnych naszego rozgrywającego w osobie Paula Hunta, którego zmuszeni zostaliśmy wysłać do specjalisty na wskutek urazu nogi, którego doznał w poniedziałkowej sesji treningowej drużyny. Druga sprawa tyczy się sprzedaży jednego z naszych rezerwowych zawodników, który nie spełnił wcześniej pokładanych w nim nadziei i za kwotę 30.000 został odesłany do VII-ligowego Havant & Waterlooville. Mowa tu o Aidenie Palmerze (22, Anglia; DL) [3s / 26(1)m / 0g / 0as / 7.12], sprowadzonym w sezonie 2007/2008 z amatorskiego Newcastle Town, za którego zapłaciliśmy wtedy tyle samo.

 

W perspektywie wyjazdu Grzegorza Goncerza i Kamila Grosickiego na zgrupowanie młodzieżowej reprezentacji Polski na towarzyskie spotkanie z Brazylijczykami w dwa dni po meczu z MK Dons, zrezygnowałem z usług obu tych piłkarzy i w pierwszej jedenastce na skrzydłach osadziłem Portugalczyka Felciano Condesso i Anglika Marka Peacocka. Co istotne, w ataku postawiłem tym razem na duet Constable-Bławat, który niszczył w ostatnich dwóch sezonach naszych rywali, i tym razem liczyłem na to samo.

 

Zaledwie 40 sekund potrzeba było gospodarzom do rozmontowania naszej obrony, a dopomógł temu nasz bramkarz Joyce, który podczas pierwszej interwencji w tym meczu dograł piłkę pod nogi Wrighta, umożliwiając mu, dwie sekundy później, przelobowanie samego siebie. Na szczęście, szesnaście minut później świetną asystą popisał się Stemplewski, dopomagając Peacocka, któremu udało się zdobyć bramkę, i niejako mecz rozpoczynał się od początku. Trzy minut później wspaniałe dośrodkowanie w pole karne z rzutu rożnego odnotował McDermott, z kolei wyskakujący najwyżej Martinez umiejętnie strącił ją głową do bramki i było 2:1 do nas. Nowy rezultat rozsierdził przeciwników i w dwie minuty potem, po fenomenalnym uderzeniu zza pola karnego McCanna, znów mieliśmy remis. Na odpowiedź nasi rywale nie musieli czekać zbyt długo. W 30. minucie o kontrową akcję pokusił się Constable i soczystym podaniem na dobieg, umożliwił Bławatowi wtoczenie piłki do siatki Donsów.

 

Po zmianie stron, w gruncie, przepisowe odebranie piłki Żebrowskiego Michaelowi McDermottowi, skasyfikowane zostało przez sędziego jako rzut karny. Bez słowa dyskusji musieliśmy się pogodzić z tą decyzją, która, po raz trzeci w tym meczu, przyniosła drugiej stronie wyrównanie. Nowy rezultat spotkania utrzymywał się przez większą część drugiej odsłony i momentami zdawało się, że już się nie zmieni. I kto rozmyślał w ten sposób, miał dozgonną rację - wydawało mu się. Oto bowiem w 80. minucie Constable wykorzystał, dość powiedzieć, przypadkową stratę piłki w środku pola przez swojego partnera z linii, Clarke'a, na rzecz obrońcy Chorley'a, który w próbie odegrania jej do swojego partnera z obrony zrobił to wprost pod nogi pędzącego już Constablego. Uderzenia po długim rogu naszego napastnika nie udało się obronić Mimmsowi. Gospodarze postawili w tym momencie wszystko na jedną kartę, wysuwając się do przodu i obnażając swe tyły. Wywalczony przez nas, trzy minuty później, rzut rożny okazał się gwoździem do trumny Donsów, a grabarzem w tej sytuacji został Constable, który dobił uderzenie Condesso z najbliższej odległości. Minutę przed zakończeniem spotkania promień nadziei w serca kibiców gospodarzy wlał McCann, który w zamieszaniu pod naszym polem karnym, zdobył bramkę kontaktową, ale, jak okazało się to 3 minuty później, owy promień został przyćmiony przez czarną chmurę rzeczywistości w postaci gwizdka sędziego, kończącego ten pojedynek.

 

Zwycięstwo, po raz pierwszy w tym sezonie ligowym, pozwoliło nam awansować na fotel lidera i na wzór najpopularniejszej dyscypliny zimowej w Polsce założyć żółtą koszulkę. Obyśmy w tej żółci pławili się już do końca ligowego sezonu...

 

04.11.2009, Denbigh North, Milton Keynes L1 (17/46);

[12th] MK Dons (2) 4-5 (3) Yeading [4th]

1:0 - Mark Wright '1

1:1 - Mark Peacock '18

1:2 - Jose Martinez '20

2:2 - Grant McCann '22

2:3 - Jakub Bławat '30

3:3 - Paul Mayo '51 (karny)

3:4 - James Constable '80

3:5 - James Constable '83

4:5 - Grant McCann '89

 

MoM: James Constable (ST; Yeading) - 9

 

P.Joyce — U.Ugrin, P.Stemplewski, K.Ward, A.Żebrowski (68. D.Elliott) — M.Peacock, C.McDermott (68. S.Lamb), J.Martinez, F.Condesso — J.Constable, J.Bławat © (68. S.Clarke).

 

 

 

 

 

FM Bug? Przy bramce na 3-2 mojego zespołu, wg. FM-a asystentem został nie Constable a Stemplewski.

Odnośnik do komentarza

Listopad dla wielu reprezentacyjnych drużyn był jedną z ostatnich szans do przygotowanie się na zbliżający wielkimi krokami Mundial w RPA; dla niektórych oznaczał również ostatnią szansę na zdobycie do niego wejściówek. Polska Reprezentacja skonfrontowała się z liderem rankingu FIFA - Brazylią, ale dla podopiecznych Dariusza Wdowczyka mecz był okazją do sprawdzenia się w kontekście jeszcze nierozlosowanych kwalifikacji do ME, albowiem do Mistrzostw Świata, jak wiadomo, nie udało się zakwalifikować. Czy polska piłka nożna stoi na słabym poziomie, czy też wręcz na odwrót? Zdania po meczu z pierwszą siłą świata były podzielone, a wszystko za sprawą bezbramkowego remisu, który udało się wywalczyć biało-czerwonym. Oczywiście, poziomem piłkarskiego rzemiosła amerykańscy piłkarze przewyższali nas o głowę, co nie umniejsza faktu, iż wywalczony rezultat można było poczytać za sukces narodowy, nie mniejszy jak złoto zdobyte przez siatkarzy na ME w Turcji. Cztery dni później ograliśmy Słowację 2-1 (Ireneusz Jeleń, Michael Delura) i choć wynik lepszy od tego z Brazylią, to gra w naszym wykonaniu jeszcze słabsza.

 

O ile seniorska reprezentacja przyniosła nam wiele pozytywnych emocji, to o tyle jeszcze większą frajdę sprawili nasi młodzieżowcy. 2-0 w meczu z reprezentacją do lat 20 Brazylii było sukcesem, do którego przyczynili się nasi klubowi piłkarze: Grzegorz Goncerz i Kamil Grosicki (ten drugi zdobył nawet bramkę!). W meczu ze Słowacją występ Grosickiego okraszony został jeszcze wyższym zwycięstwem (3-0).

 

Słabiej spisali się piłkarze z reprezentacji do lat 19, którzy ulegli Słowakom 1-2. W meczu tym wystąpił Andrzej Żebrowski, na ławce zaś pełne 90 minut przesiedział Michał Janota, który doczekał się wreszcie dziewiczego powołania do kadry. Szkoda tylko, że nie został on okraszony występem.

 

Pierwszych występów w reprezentacji doczekał się natomiast Carl McDermott, którego tym razem Peter Taylor wpuścił na dwa mecze angielskiej reprezentacji do 21 lat z Japonią (3-1) i Bułgarią (2-0).

 

Dwa bilety na mecze seniorskich reprezentacji piłkarzy naszego klubu doczekali się Słoweniec Uros Ugrin oraz Paragwajczyk Jose Martinez. O ile ten pierwszy w meczu z Ukrainą (1:1) doczekał się także opaski kapitana, a w drugim z Włochami (1-3) stanowił główną zaporę defensywną przez pełne 90 minut meczu, to o tyle drugi w meczu Paragwaju z Saint Martin zagrzał jedynie ławkę rezerwowych.

 

Statystyki:

Grzegorz Goncerz (vs Brazylia U-20: 45 minut, [7])

Kamil Grosicki (vs Brazylia U-20: 45 minut, bramka, [8] | Słowacja U-21: 45 minut, [7])

Carl McDermott (vs Bułgaria U-21: 28 minut, [7] | Japonia U-21: 28 minut, [7])

Andrzej Żebrowski (vs Słowacja U-19: 90 minut, [7])

Uros Ugrin (vs Ukraina: 45 minut, kapitan, [7] | Włochy: 90 minut, [6])

 

 

13 i 17 listopada Reprezentacja Polski do 21 lat zmierzyła się w 1/8 play-off o prawa do udziału na ME w Austrii. Polscy młodzieżowcy, wedle oczekiwań, nie przynieśli wstydu kibicom, ogrywając rówieśników z nad morza Śródziemnego aż 7:0 (2:0, 5:0). Istotne występy zaliczyli Grzegorz Goncerz (uznany piłkarzem meczu w pierwszym pojedynku) oraz Kamil Grosicki.

Nieco trudniejsze zadanie stało przed angielską młodzieżówką m.in. z Carlem McDermottem, która do uzyskania wstępu do fazy grupowej ME musiała pokonać Hiszpanów. W jedynym meczu z udziałem naszego rozgrywającego udało się jej pogromić zawodników z Półwyspu Iberyjskiego aż 5:0, także drugi rezultat, już tylko bezbramkowy, odbierany został przez kibiców ze stoickim spokojem.

 

 

Statystyki:

Grzegorz Goncerz (vs Cypr U-21: 90 minut, MoM, [10] | vs Cypr U-21: 90 minut, [7])

Kamil Grosicki (vs Cypr U-21: 17 minut, [7] | vs Cypr U-21: 90 minut, [8])

Carl McDermott (vs Hiszpania U-21: 10 minut, [7]

 

 

 

Głównie ze względu na występy tych trzech piłkarzy w meczach młodzieżowych reprezentacji przeniesiono nasze mecze na późniejsze terminy: ligowy z Gillingham oraz pucharowe: z Blackpool i Bristol Rovers.

 

Na pojedynek ligowy czekaliśmy więc aż do 21 listopada, a długa przerwa w grze nie odbiła się korzystnie na formie piłkarzy z klubu. Cóż można było powiedzieć więcej, aniżeli to, że kiedyś w końcu musieliśmy przegrać? Naszym pogromcą okazała się drużyna Luton Town, z którą zmierzyliśmy się w strugach deszczu na naszym własnym stadionie.

 

Początek spotkania nie zwiastował wcale, abyśmy dali się ograć drużynie formalnie od nas słabszej. Niestety, przewaga w posiadaniu piłki, czy też w liczbie oddanych strzałów na bramkę Phila Jenkinsa, skonfrontowana z jednym, jedynym błędem naszej śpiącej defensywy z 64. minuty została dotkliwie skopana przez rzeczywistość. Była to pierwsza poniesiona przez nas porażka od 18 spotkań.

 

21.11.2009, The Warren, Hayes: 4.472 kibiców; L1 (18/46)

[4th] Yeading (0) 0-1 (0) Luton Town [11th]

0:1 - Anthony Stokes '64

 

MoM: Phil Jenkins (GK; Luton) — 9

 

S.Woodward — U.Ugrin, P.Stemplewski, K.Ward (74. S.Lamb), A.Żebrowski — A.Błażejewski (65. M.Peacock), C.McDermott, J.Martinez, K.Grosicki — J.Bławat © (65. T.Chałas), M.Janota.

Odnośnik do komentarza

Porażka z Luton, a co za tym idzie topniejące jak bałwan na wiosnę morale zespołu, nie wróżyły niczego dobrego przed spotkaniem w czwartej rundzie Carling Cup z Brentford. Pomimo tego, iż nasi rywale zajmowali dopiero 13. lokatę w L1, a ich klubową kadrę nawiedziła w ostatnim czasie poważna plaga kontuzji, przed meczem byłem pewien obaw.

 

Moja nerwowość spotęgowana do n-tej potęgi rosła z każdą kolejną minutą meczu, gdy mimo wyraźnej przewagi nie potrafiliśmy udokumentować jej bramką. O powtórkę z meczu z Luton nie było więc aż tak trudno. Na szczęście, wszystko zmieniło się wraz z 44. minutą, gdy trafienie Carla McDermotta przyniosło nam prowadzenie.

 

W drugiej połowie meczu losy potoczyły się lawinowo na nasza korzyść. Dwie minuty po wznowieniu gry od środka na 2:0 podwyższył powracający do zdrowia Hunt, a kwadrans później bramkarza Brentford pokonał Michael Foster i zwycięzca konfrontacji był już przesądzony. Kropkę nad i, trafieniem po rzucie rożnym, przy asyście Craiga Lake'a, postawił Seb Hines.

 

25.11.2009, The Warren, Hayes: 158 kibiców; Carling Cup, 4th Rnd;

[L1] Yeading (1) 4-0 (0) Brentford [L1]

1:0 - Carl McDermott '44

2:0 - Paul Hunt '47

3:0 - Michael Foster '62

4:0 - Seb Hines '83

 

MoM: Craig Lake (DL; Yeading) — 9

 

P.Joyce © — D.Elliott, P.Stemplewski, S.Lamb, C.Lake — M.Peacock, P.Hunt (63. S.Hines), C.McDermott, F.Condesso (63. A.Żebrowski) — M.Foster, M.Janota (77. M.Hardy).

 

Klubowe konto zasilone zostało kwotą £75.000.

Odnośnik do komentarza

W stawce ćwierćfinałowej Carling Cup znalazło się pięć drużyn reprezentujących Premiership (Newcastle, Everton, Man City, Birmingham i Chelsea) i dwie Championship (Hull City i Crystal Palace). My byliśmy drużyną reprezentującą zaledwie III poziom rozgrywek w kraju.

Werdykt o tym, iż w 5 rundzie zmierzymy się z Crystal Palace przyjąłem więc z lekkim grymasem na twarzy, bo po cichu liczyłem na najsłabsze w stawce Hull City, z którym, przy odrobinie szczęścia, mogliśmy się pokusić nawet o zwycięstwo. To jednak o niebo lepiej aniżeli ewentualna konfrontacja z Chelsea Londyn, z którą liczyć musielibyśmy się nawet z nominalnym pogromem.

 

Tymczasem, 28 listopada zmierzyliśmy się z Blackpool w ramach drugiej rundy Pucharu Anglii. Jak nigdy dotąd toczyliśmy boje we wszystkich z pucharów i powoli zaczynałem nosić się z zamierzeniem, że dla dobra zawodników warto byłoby z któregoś zrezygnować. Ale nie w meczu z Blackpool! Wystawiając do tego spotkania najsilniejszy skład, liczyłem bez ogródek na zwycięstwo i kolejną rundę.

 

Mecz zupełnie nie potoczył się po naszej myśli, bynajmniej nie z samego początku. Deszczowa aura, panująca od kilkunastu dni w południowej Anglii, pozostawiła po sobie liczne kałuże, których — pomimo jednej z najnowszych technologii odwadniania murawy zainstalowanej na naszym stadionie, nie udało się całkowicie usunąć. Mecz zbliżony był zatem poziomem do tego z Luton przed paroma dniami, a moje obawy cóż... poczęły się sprawdzać już po 17. minutach.

 

A zaczęło się od niepotrzebnego przewinienia Stemplewskiego na McVeighu, po którym jedyny polski akcent w Blackpool — Piotr Giza — zdobył bramkę z rzutu karnego. Nim się obejrzeliśmy goście prowadzili już 2:0, a wszystko przez nieupilnowanie w polu karnym Marokańczyka Ahahoui, wykorzystującego wrzutkę Davida Murphy'ego z lewej strony boiska. Mimo totalnego niepowodzenia, nie staliśmy biernie jak kołki i sami zmuszaliśmy naszych rywali do obrony. W 30. minucie mogło być, co prawda, po meczu, gdy uderzenie Andy'ego Smitha uratował słupek naszej bramki, a dwie minuty później obronną ręką w sytuacji sam na sam z Gizą wyszedł Joyce. Przełomowym momentem meczu było trafienie Janoty z 37. minuty, który zmniejszył rozmiary, zdawać by się mogło — zbliżającej się wielkimi krokami — nieuchronnej porażki. Do tego, doliczyć można złamaną nogę Ahahoui przy minimalnej "pomocy" ze strony Błażejewskiego preferującego ostry pressing, i siła naporu rywali jakby uległa załamaniu. W końcu, w 44. minucie Murphy sam popełnił błąd, nie w pełni przepisowo zatrzymując w polu karnym pędzącego z piłką Martineza, który sam wymierzył sprawiedliwość z jedenastego metra, równoważąc szanse obu zespołów na korzystny rezultat, a co za tym idzie — awans do kolejnej rundy.

 

Na drugą połowę zrezygnowałem z usług niepewnego Stemplewskiego, dając szansę występu Sebowi Hinesowi. Tym samym, umocnieniu uległa nie tylko zapora obronna, ale też ofensywna. W 51. minucie Hines stał się prekursorem akcji, po której Artur Chałas nosem prawdziwego snajpera, na pozór niegroźnie wyglądającej sytuacji, dał nam prowadzenie. Osiem minut później prowadziliśmy już dwoma bramkami, a wszystko za sprawą soczystego uderzenia McDermotta z rzutu wolnego, z odległości około 30 metrów od bramki Blackpool. Jednym słowem, trzecia runda pucharu wymknęła się w tym momencie naszym rywalom już niemal całą drugą nogą.

 

Na ostatni kwadrans meczu, mając zwycięstwo w kieszeni, zahamowałem zapędy ofensywne moich podopiecznych, nakazując im rozważną grę w obronie i prosząc o to, by nie angażować się we wszystkie ofensywy. Po meczu musiałem przyznać, że jestem niesamowicie zadowolony z występu moich podopiecznych, u których chyba cieszę się zbyt małym posłuchem. Oto bowiem w 80. minucie Chałas zdobył bramkę koronującą wynik meczu na bardzo solidne 5:2.

 

28.11.2009, The Warren, Hayes: 202 kibiców ; FA Cup, 2nd Rnd;

[L1] Yeading (2) 5-2 (2) Blackpool [L1]

0:1 - Piotr Giza '17

0:2 - Achmed Ahahoui '21

1:2 - Michał Janota '37

inj - Achmed Ahahoui (B) '47

2:2 - Jose Martinez '44 (karny)

3:2 - Tomasz Chałas '51

4:2 - Carl McDermott '59

5:2 - Tomasz Chałas '80

 

MoM: Tomasz Chałas (ST; Yeading) — 9

 

P.Joyce — U.Ugrin ©, P.Stemplewski (46. S.Hines), S.Lamb, C.Lake — A.Błażejewski (76. M.Hardy), J.Martinez, C.McDermott, K.Grosicki — M.Janota (60. J.Bławat), T.Chałas.

 

Czyżby kasa klubowego konta zechciała pęknąć w szwach? Kolejne zwycięstwo i kolejne, dodatkowe £24.000 w sejfie.

 

 

 

Nazajutrz odbyło się losowanie trzeciej rundy. Drugiego stycznia, na własnym stadionie, zmierzymy się z wystepującym w krajowej Konferencji — Bury. W szlagierowym pojedynku tej rundy, obrońca tytułu — Chelsea Londyn zmierzy się z Manchesterem United.

Odnośnik do komentarza

W listopadzie na boisko wybiegaliśmy zaledwie cztery razy. Dwa mecze ligowe, w tym porażka z Luton, po długiej, niezwykle udanej, prowadzonej przez nas passie, musiała oddalić nas od czołówki o całe pięć punktów. Oczywiście nie jesteśmy tym faktem zatrwożeni, albowiem mamy do rozegrania jeszcze trzy zaległe spotkania i wystarczą w nich dwa zwycięstwa, by powrócić tam, gdzie zdaniem wielu, jest nasze miejsce. Wysokie zwycięstwo z Brendford pozwoliło nam awansować do ćwierćfinału Carling Cup.

Mała ilość rozegranych meczów przełożyła się tym razem na brak jakichkolwiek nominacji do nagród dla zawodników naszego klubu.

 

 

 

Podsumowanie października 2009

 

Bilans: 3-0-1, bramki: 14-7

Liga: 8. [-5] 33pkt, bramki: 42-28

Carling Cup: 1/4 finału (v Crystal Palace)

FA Cup: 3 rnd (v Bury)

Vans Trophy: 2 rnd (v Bristol Rovers)

Finanse: £1.871.672 [-£9.667]

Budżet finansowy: £510.045 (60%)

 

 

Nagrody:

 

Transfery:

 

Świat:

1. Aiden Palmer (22, Anglia; DL) z Yeading do Havant & W. za £30.000.

2. Michael Abbott (17, Anglia; AMLC/FC) z Croydon Athletic do Thurrock za £28.000;

3. Darren Budd (25, Anglia; AMC) ze Stourport do Altrincham za £2.000.

 

Polacy:

 

 

Ligi angielskie:

 

Premiership: Portsmouth [+4]

Championship: Peterborough [0]

League One: Swindon [0]

League Two: Oldham [0]

Conference: Darlington [+1]

Conference North: Stafford [+2]

Conference South: Canvey Island [+2]

 

 

Ranking FIFA:

 

1. Brazylia (1357) [-]

2. Anglia (1155) [-]

3. Francja (1145) [-]

4. Holandia (1065) [-]

5. Argentyna (1013) [-]

6. Czechy (992) [+1]

7. Hiszpania (986) [-1]

8. Niemcy (945) [-]

9. Włochy (910) [+1]

10. USA (903) [-1]

...

28. Polska (691) [-1]

Odnośnik do komentarza

Ostatni miesiąc 2009 roku rozpoczynaliśmy wyjazdowym spotkaniem w Bristol, a stawką był awans do trzeciej rundy Vans Trophy, pucharu, w którego zdobycie, mogliśmy śmiało wierzyć, mimo nieprzychylnych opinii znawców futbolu i buków, wymierzających w naszą stronę soczyste policzki iście wysokimi kursami za nasz ewentualny remis, o zwycięstwie już nawet nie wspominając...

 

Jak to czasem w życiu managera bywa, zdarzają się takie weekendy, po których człowiekowi ciężko wyrwać się z łóżka, a tym bardziej, gdy za swojego kompana w picu ma się niejakiego Wengera. Drugiego grudnia czekało nas to nieszczęsne spotkanie z Rovers w Bristol, oddalonym od Yeading o nieco ponad 100 mil, a że na takiego typu "niedalekie" wyjazdy drużyna autokarem zawsze wybierała się beze mnie, i tym razem zmuszony byłem wyjechać jej na spotkanie swoim służbowym samochodem. To nic, że byłem spóźniony o jakąś dobrą godzinę, i nic, że nawet w najbardziej optymistycznej wersji scenariusza zdążyłbym na zaledwie pierwszy gwizdek sędziego, rozpoczynający mecz. Moje uszy gwałcił niebiański głos Beyoncé, wychodzący z dwóch głośników, osadzonych na tylnej półce; moje myśli zaś zaprzątane niepohamowanymi obrazkami architektury ciała śpiewaczki, zupełnie odgradzały mnie od rzeczywistości. No i obowiązków. Kilometry połykane przez ciągłą pracę 60 mustangów, znajdujących się pod maską samochodu, i ich monotonny warkot sprawiły, że nawet nie zauważyłem, kiedy przyszło mi wdepnąć pustak (gaz do dechy), a co gorsza, uderzyć w coś, co nagle, jak na podobieństwo migawki w kalejdoskopie, wyłoniło się zza zakrętu.

 

Ostatnim, co dane było mi usłyszeć, to dźwięk tłuczonego szkła, zabarwionego przenikliwym brzęczeniem klaksonu. Nie zdążyłem nawet pomyśleć, że to koniec, gdy Kostuchna zaatakowała mnie ostrzem swej broni, w sposób najzwyklej w świecie nieoczekiwany.

 

 

 

 

Dziękuję.

Odnośnik do komentarza

Jedno dziękuję za to, że czytacie moje wypociny, i już od razu myśl, że zrezygnowałem? Ha ha.. :keke:Niedoczekanie ;>

 

 

 

Zielona łąka roztaczała wszędy przenikliwy zapach kwitnących kwiatów, słońce delikatnie muskało promieniami, ogrzewając swym ciepłem pragnącej go jak najwięcej przelatującej akurat girlandy ptaków, rozśpiewanej przy tym serdecznie, a budzącej do życia najbardziej zaspanych mieszkańców zielonej krainy. Mrówki harowały od rana, a pszczoły, jakby leniwiej gawędziły z kwiatka na kwiatek, przenosząc dobrą nowinę w postaci, jakże ważnego w świecie flory zapłodnienia. Kłębiaste chmury wirowały na niebie niesione lekkim, orzeźwiającym wiatrem, zaś ja, leżąc na wznak wtopiony w ten idylliczny obrazek, delektowałem się ukojeniem, jaki przynosił mi odpoczynek. Myśli w błogim spokoju leżały posłusznie poukładane w zamkniętych szafkach mojego umysłu, nie przerywając rozkoszy płynących dla mojego ciała, zafundowanych mej skórze przez lekki, prawie nienamacalny kontakt trawy, promieni słońca i powiewu wiatru. Hmm... byłem w niebie?

 

Podniosłem się lekko, zamieniając obraz błękitnego nieba na widok znajdującego się jakieś 500 metrów przede mną bujnego lasu, przy którym niespłoszone niczym stado sarn, w towarzystwie dorodnego jelenia, delektowało się soczystością bujnie porośniętej zewsząd trawy. Nie spodziewając się dosłownie niczego, nagle, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, na mojej szyi poczułem niebiański dotyk anioła, który niegdyś otaczał mnie już w swej opiece. Nie miałem pewności, czy to na pewno Ona, wszak było to dla mnie tak niebywałe odczucie, w którym trwać chciałbym tak długo, jak to tylko możliwe. Niepokój oczekiwania sprawił, że już miałem obejrzeć się za siebie, ale nie musiałem tego robić, gdyż wszelkie wątpliwości załagodził promienisty głos, witający mnie po tylu latach rozłąki...

Witaj, kochanie.

 

Zabrakło mi tchu, a na języku tak rzęsiście zgromadzona ślina zatamowała przełyk, że nie zdołałem w pierwszej chwili przemówić ni mruknięciem, ni beknięciem. Chwilę trwało, bym zaskoczeniu spowodowanym jej widokiem, zdołał odpowiedzieć tym samym. Przechyliła się nad mym ramieniem puszczając oczko, a przy okazji dając mi dostrzec wspaniałe detale swego ciała, które posiadała odkąd tylko sięgałem pamięcią. Piękna niczym mitologiczna Afrodyta usiadła na przeciwko mnie. Zbliżyła swą głowę ku mojej, wywołując spazm erekcji na myśl kontaktu fizycznego naszych ust. Pachniało fiołkami. Spojrzała głęboko w oczy i swym przenikliwym wzrokiem odczytała najbardziej wyuzdane z moich myśli. Aura, która się wokół nas wytworzyła, oślepiła nagle całe jej oblicze. Niespostrzeżenie jej dłoń wyślizgnęła się z moich, jej usta oddaliły, a jej oblicze powoli znikło. Zrobiło się ciemno. Całkowicie ciemno. Nie czułem nic. W jednym momencie, błogie oczekiwanie na coś, co miało nadejść, zamieniło się w nieprzyjemne poczucie, że ktoś lub coś ode mnie czegoś się domaga. Kostuchna życia? Hmm. W każdym razie ktoś szarpnął mą ręką i trzymał się jej kurczowo, jakby w obawie, gdyby tego nie robiąc, móc na zawsze zniknąć i już nigdy się nie pojawić.

 

Obudziłem się w środku narkotycznej śpiączki, podczas operacji własnego popiersia, a tłumek na biało przyodzianych lekarzy i pielęgniarek wirował w mojej głowie na podobieństwo toczącej się powolutku piłki, która to bliżej, to dalej, znajdowała się od bramki naszego zespołu.

 

Siostro, podwójna dawka narkozy, nasz pacjent się wybudza! — krzyknął jeden z białych fartuchów, o wyraźnie męskiej intonacji głosu, spowity soczystą czerwienią wyrywającą się z moich organów.

 

Ukłucie na wysokości zgięcia przedramienia z bicepsem w porównaniu z cierpkim kłuciem w klatce było odczuciem prawie nie różniącym się od zwycięstwa w finale Ligi Mistrzów, a spadkiem do niższej ligi po 50 latach przebywania na szczycie Premiership.

 

Nim na nowo mogłem rozkoszować się wspaniałymi widokami zielonych łąk znajdujących się najprawdopodobniej w niebie i zbliżyć się na odległość centymetra od ust Masturcji, po raz kolejny poczułem na mej ręce mocny uchwyt. Może to był jednak Mike Tyson?

 

Siostro! Mówiłem, że podwójną dawkę! Pacjent znów otwiera powieki!

 

Nie usłyszałem i nie zobaczyłem już niczego więcej. Grzmienie błyskawicy wywołane wszczepieniem w moją krew kolejnej porcji przeźroczystego płynu, o tyle dziwne, iż bez towarzyszącego jej efektu świetlnego, pozwoliło mej świadomości na nowo popaść w ciężki, kamienny sen.

 

Obudziłem się, Bóg wie po ilu godzinach katorgi na łóżku pooperacyjnym, z Bóg wie iloma szwami w klatce piersiowej i w głowie. W pokoju było zbyt ciemno, by określić jego metraż, ale zbyt jasno, by nie dostrzec, że ściany, które odgradzały mnie od kilku tysięcy innych pacjentów, przechodzących bardziej lub mniej skomplikowane ode mnie operacje, były białe. Zbyt rześko, by nie powiedzieć, że zapach, który niespostrzeżenie zaatakował me nozdrza tuż po przebudzeniu, był zapachem świeżo zebranych kwiatów, dających mi do zrozumienia, że ktoś tu przebywał i strzegł mnie. Oto bowiem na stoliku, nieopodal mojego łóżka, człowieka, o którego przez prawie 20 godzin toczyła się walka o życie czyniona przez lekarzy, leżał bukiet fiołków. Niebiesko-fioletowych, niebiańsko pachnących fiołków.

 

To niemożliwe — wyszeptałem i zamykając po raz wtóry oczy, próbowałem na nowo przywołać obrazy w mojej głowie, które powróciły mnie do życia.

 

Żyłem.

Odnośnik do komentarza

Trochę emocji nigdy nie za wiele :>

 

 

Do zdrowia powracałem przez długi szmat czasu i można powiedzieć, że nawet po miesiącu intensywnego leczenia jego stan można było oceniać w sferach nadal niepewnego. W zastępstwie, na stanowisku managera drużyny, miałem jednak fachowca czystej wody — Ryana Giggsa — co nieco uspokajało kołatanie mojego serca. Mimo tego, przez równy miesiąc, w obawie przed różnego rodzajami komplikacjami, nie wyrażono zgody, by w sposób choćby nawet najbardziej zagadkowy informować mnie o tym, co się dzieje w klubie. Dopiero po miesiącu czasu, już w pełni władz umysłowych, ze stanowiska szpitalnego łóżka, pozwolono mi na nowo sprawować pieczę i dowodzić statkiem zwanym "The Ding".

 

Ale wracając do tego, co się działo, gdy jedną nogą przekraczałem Niebieskich Bram strzeżonych przez Świętego Piotra, ogólnie rzecz podsumowując, z mojego asystenta byłem dogłębnie zadowolony. Na stanowisku selekcjonera okazał się nie gorszym profesjonalistą, jakim pamiętany był choćby z boiska. Co prawda, pierwszy mecz, bez mojego udziału, z Bristol nasi piłkarze przegrali 2:3, odpadając tym samym z Vans Trophy, ale już kolejny na wieść o tym, że znajduję się wśród żywych, pokonali czwarte w tabeli Tanmere 3:0. Wyraźne załamanie formy przeżyli w dwa kolejne pojedynki mistrzowskie: z Blackpool [18.] i z Chester [17.], które ostatecznie zakończyły się porażkami rzędu 0:2 i 0:3. Przewiduję jednak, iż były one w dużej mierze wywołane na skutek pogorszenia mojego stanu zdrowia. Gdy zaś trzy dni później panie pielęgniarki, które się mną opiekowały, nie mogły wyjść z podziwu, co do mojego ogólnego samopoczucia, również i na boisku można było dostrzec zadziwiającą przemianę. Nic nie mogło zahamować mojej euforii (cóż, że pół miesiąca po fakcie) po tym, gdy 16 grudnia, na naszym własnym stadionie, rozgromiliśmy w ćwierćfinale Carling Cup Crystal Palace 4:0, a kolejne pojedynki z: Torquay [21.], Grimsby [24.], Brentford [9.] i Barnsley [16.] wygrywaliśmy w sposób, nic więcej powiedzieć, jak zdecydowany.

 

 

02.12.2009, The Memorial Stadium, Bristol: 4.534 kibiców; Vans Trophy, 2nd Rnd;

[L1] Bristol Rovers (1) 3-2 (1) Yeading [L1]

1:0 - Rob Elvins '19 (karny)

1:1 - David Elliott '41

2:1 - Tom Bates '55

2:2 - Luke Boden '73

3:2 - Tom Brighton '76

 

MoM: Rob Elvins (ST; Bristol) — 8

 

S.Woodward — U.Ugrin, P.Hunter © (46. C.Lake), S.Lamb, D.Elliott — M.Peacock, P.Hunt, M.Trzeciakiewicz, K.Grosicki — J.Constable (60. L.Boden), J.Bławat (77. M.Hardy).

 

05.12.2009, The Warren, Hayes: 3.279 kibiców; L1 (19/46);

[11th] Yeading (2) 3-0 (0) Tranmere [9th]

1:0 - Tomasz Chałas '31

2:0 - Uros Ugrin '35

cz/k - Osei Sankofa (T) '42

3:0 - Jose Martinez '59 (karny)

cz/k - Patryk Stemplewski '67

 

MoM: Andrzej Żebrowski (DC; Yeading) — 9

 

P.Joyce — U.Ugrin, A.Żebrowski, P.Stemplewski (67. sent off - red card), C.Lake — M.Peacock (76. A.Błażejewski), C.McDermott, J.Martinez, K.Grosicki (76. F.Condesso) — M.Janota, T.Chałas (67. J.Bławat) ©.

 

 

09.12.2009, The Warren, Hayes: 2.924 kibiców; L1 (20/46);

[7th] Yeading (0) 0-2 (2) Blackpool [18th]

0:1 - Matt Derbyshire '19

0:2 - Matt Derbyshire '45

 

MoM: Paul McShane (DC; Blackpool) — 9

 

P.Joyce — A.Żebrowski, P.Hunter ©, K.Ward, C.Lake — M.Peacock, C.McDermott, J.Martinez (73. P.Hunt), K.Grosicki — M.Janota (80. M.Foster), T.Chałas (73. J.Constable).

 

 

12.12.2009, The Deva Stadium, Chester: 2.616 kibiców; L1 (21/46);

[17th] Chester (0) 3-0 (0) Yeading [7th]

1:0 - Jonathan Walters '52

cz/k - Jean (Y) '74

2:0 - Niklas Bengtsson '75

3:0 - Will Dolan '86

 

MoM: Niklas Bengtsson (DC; Chester) — 10

 

P.Joyce - C.Lake, K.Ward (65. P.Hunter) ©, P.Stemplewski, Jean (74. sent off - red card) - V. van der Berg, P.Hunt, J.Martinez (46. C.McDermott), F.Condesso - M.Janota (74. M.Foster), T.Chałas.

 

 

 

16.12.2009, The Warren, Hayes: 3.437 kibiców; Carling Cup (1/4 finału);

[L1] Yeading (2) 4-0 (0) Crystal Palace [Ch]

1:0 - Michał Janota '27

inj - Steven MacLean (CP) '34

2:0 - Tomasz Chałas '45

3:0 - Paul Hunt '61

4:0 - Paul Hunt '90

 

MoM: Kamil Grosicki (ML; Yeading) — 10

 

P.Joyce — U.Ugrin, P.Stemplewski, K.Ward (79. P.Hunter) ©, C.Lake — M.Peacock, P.Hunt, C.McDermott, K.Grosicki — M.Janota (71. J.Bławat), T.Chałas (71. M.Foster).

 

 

19.12.2009, The Warren, Hayes: 2.974 kibiców; L1 (22/46);

[12th] Yeading (0) 1-0 (0) Torquay [21st]

cz/k - Carl McDermott (Y) '63

1:0 - Kamil Grosicki '68

 

MoM: Richard Wood (DR; Torquay) — 8

 

P.Joyce — U.Ugrin, P.Ziółkowski, K.Ward, Jean — M.Peacock, P.Hunt, C.McDermott (63. sent off - red card), K.Grosicki (76. F.Condesso) — M.Janota (76. M.Foster), T.Chałas (60. J.Bławat) ©.

 

 

 

23.12.2009, Blundell Park, Cleethorpes: 5.120 kibiców; L1 (23/46)

[24th] Grimsby (0) 0-3 (2) Yeading [7th]

0:1 - Tomasz Chałas '3

0:2 - Tomasz Chałas '37

0:3 - Tomasz Chałas '86

 

MoM: Tomasz Chałas (ST; Yeading) — 10

 

P.Joyce — U.Ugrin ©, P.Ziółkowski (81. Jean), K.Ward, C.Lake — M.Peacock, P.Hunt, J.Martinez, K.Grosicki (72. F.Condesso) — M.Janota (72. M.Foster), T.Chałas.

 

 

26.12.2009, The Warren, Hayes: 3.465 kibiców; L1 (24/46);

[1st] Yeading (1) 2-0 (0) Brentford [9th]

1:0 - Kamil Grosicki '36

2:0 - Michał Janota '53

 

MoM: Kamil Grosicki (ML; Yeading) — 9

 

P.Joyce — U.Ugrin ©, P.Ziółkowski, K.Ward, C.Lake — M.Peacock (85. K.O'Brien), P.Hunt, J.Martinez (77. C.McDermott), K.Grosicki — M.Janota, T.Chałas (77. M.Foster).

 

 

29.12.2009, Oakwell, Barnsley: 9.357 kibiców; L1 (25/46);

[16th] Barnsley (0) 1-3 (2) Yeading [1st]

0:1 - Tomasz Chałas '10

0:2 - Tomasz Chałas '29

cz/k - John Spicer (B) '45

0:3 - Tomasz Chałas '61

 

MoM: Tomasz Chałas (ST; Yeading) — 10

 

P.Joyce — U.Ugrin, P.Ziółkowski, K.Ward, C.Lake — M.Peacock, P.Hunt, J.Martinez (79. C.McDermott), K.Grosicki (79. F.Condesso) — M.Janota, T.Chałas (62. J.Bławat) ©.

 

 

 

Tabela:

 | Pos   | Inf   | Team          |       | Pld   | Won   | Drn   | Lst   | For   | Ag    | G.D.  | Pts   | 
 | ------------------------------------------------------------------------------------------------------| 
 | 1st   |       | YEADING       |       | 25    | 14    | 6     | 5     | 54    | 34    | +20   | 48    | 
 | ------------------------------------------------------------------------------------------------------| 
 | 2nd   |       | Huddersfield  |       | 27    | 12    | 10    | 5     | 51    | 38    | +13   | 46    | 
 | ------------------------------------------------------------------------------------------------------| 
 | 3rd   |       | Crewe         |       | 27    | 13    | 6     | 8     | 43    | 27    | +16   | 45    | 
 | 4th   |       | Swindon       |       | 27    | 12    | 9     | 6     | 47    | 33    | +14   | 45    | 
 | 5th   |       | MK Dons       |       | 27    | 12    | 9     | 6     | 44    | 38    | +6    | 45    | 
 | 6th   |       | Bolton        |       | 27    | 13    | 5     | 9     | 36    | 24    | +12   | 44    | 
 | ------------------------------------------------------------------------------------------------------| 
 | 7th   |       | Brighton      |       | 27    | 12    | 7     | 8     | 36    | 24    | +12   | 43    | 
 | 8th   |       | Luton         |       | 27    | 12    | 7     | 8     | 31    | 24    | +7    | 43    | 
 | 9th   |       | Brentford     |       | 27    | 11    | 10    | 6     | 42    | 36    | +6    | 43    | 
 | 10th  |       | Bristol City  |       | 26    | 11    | 7     | 8     | 28    | 21    | +7    | 40    | 
 | 11th  |       | Tranmere      |       | 27    | 11    | 7     | 9     | 39    | 33    | +6    | 40    | 
 | 12th  |       | Stockport     |       | 27    | 11    | 7     | 9     | 42    | 39    | +3    | 40    | 
 | 13th  |       | Nottm Forest  |       | 27    | 10    | 8     | 9     | 37    | 31    | +6    | 38    | 
 | 14th  |       | Blackpool     |       | 27    | 11    | 5     | 11    | 49    | 52    | -3    | 38    | 
 | 15th  |       | Oxford        |       | 27    | 8     | 13    | 6     | 39    | 32    | +7    | 37    | 
 | 16th  |       | Barnsley      |       | 27    | 9     | 8     | 10    | 39    | 42    | -3    | 35    | 
 | 17th  |       | Chester       |       | 27    | 9     | 7     | 11    | 32    | 37    | -5    | 34    | 
 | 18th  |       | Gillingham    |       | 26    | 8     | 8     | 10    | 21    | 36    | -15   | 32    | 
 | 19th  |       | Watford       |       | 27    | 5     | 12    | 10    | 29    | 33    | -4    | 27    | 
 | 20th  |       | Wycombe       |       | 27    | 8     | 2     | 17    | 35    | 50    | -15   | 26    | 
 | ------------------------------------------------------------------------------------------------------| 
 | 21st  |       | Torquay       |       | 27    | 6     | 8     | 13    | 22    | 41    | -19   | 26    | 
 | 22nd  |       | Bradford City |       | 27    | 6     | 8     | 13    | 33    | 53    | -20   | 26    | 
 | 23rd  |       | Southend      |       | 27    | 5     | 4     | 18    | 21    | 46    | -25   | 19    | 
 | 24th  |       | Grimsby       |       | 27    | 3     | 7     | 17    | 29    | 55    | -26   | 16    | 
 | ------------------------------------------------------------------------------------------------------| 

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...