Skocz do zawartości

In dubio non pro reo


Willow

Rekomendowane odpowiedzi

Naszym kolejnym przeciwnikiem był sąsiad z ligowej tabeli - FCM Tirgoviste. Miał to być mecz podwyższonego ryzyka ponieważ goście dali się poznać jako zgraja drwali czyhających na nogi przeciwników. Dlatego tak ważne było zwrócenie uwagi sędziemu na ten fakt. Niestety tym razem nie udało się doprowadzić do spotkania z rozjemcą naszego spotkania - okazało się, że RZPN zaczął węszyć przy naszych meczach. Ich uwagę zwróciła seria rzutów karnych, którą otrzymaliśmy. Jak wiadomo świnie ciągnie do koryta. Zakup przez pośredników nie wchodził w grę i sprawa upadła. Nie mogliśmy być oczywiście pewni uczciwego sędziowania, ponieważ rywale mogli jednak podjąć rozmowy z pośrednikami z RZPN.

 

Zimmermann - Badea, Scutaru, Miculescu - Siminic, Rada, Ciorea, Popovici - Nica - Brighiu, Anghel

 

 

Mecz był słaby. Kopanina. Chaos. Partanina. Pierwszą składną akcję przeprowadziliśmy dopiero w drugiej połowie. Na szczęście wcześniej udało nam się w tym całym oceanie chaosu dwukrotnie skierować piłkę do bramki gości. Dwukrotnie uczynił to Rada, dwukrotnie zdarzyło się to po stałych fragmentach gry i beznadziejnym wybiciu piłki przez obrońców. Żeby nie było zbyt różowo - sędzia nie chciał widzieć brutalnych fauli naszych przeciwników i jeszcze przed przerwą z boiska zeszli Brighiu i wprowadzony za niego Cojocaru.

 

Po przerwie widać było na twarzach gości pewność siebie, a to nie mogło wróżyć nic dobrego. Jednak dziś żaden, nawet największy drukarz nie byłby w stanie zmienić losów spotkania, bo w 49 min. rezerwowy Martinescu po przepięknej i indywidualnej akcji uderzył z 20 metrów, nie do obrony obok bezradnego bramkarza. Jak przyznał po meczu, celował w przeciwległy, dolny róg bramki. Grunt to szczerość. Ta sytuacja odebrała ochotę piłkarzom FCM Tirgoviste do jakiejkolwiek walki i tym samym nie dali sędziemu żadnych szans na odgwizdanie choćby rzutu wolnego z okolic 16-stki.

 

MoM - Victor Rada - (8)

 

 

Rumuńska 2. Liga Grupa 2 (6/34)

01.09.2007 - Colterm - 1738 widzów

 

[8] FCM Resita - [9] FCM Tirgoviste 3:0 (2:0)

25. V. Rada 1:0

32. C. Brighiu (ktz)

37. V. Rada 2:0

43. D. Cojocaru (ktz)

50. A. Martinescu 3:0

Odnośnik do komentarza

W siódmej kolejce jechaliśmy do Devy, aby zagrać z tamtejszym Muresulem. Wizytę w Siedmiogrodzie miałem zapamiętać dość długo... Już negocjacje z sędzią głównym były dość dziwne, a przebiegały mniej więcej tak:

 

Sędzia - gospodarze kupili sobie bramkę w pierwszej połowie, jeżeli nic samo nie wpadnie

 

Prezes - nosz, k***a... no to wiadomo, że my robimy kontrę na remis na początku drugiej, a żeby Iosif Takacs - ta gnida z węgierskimi korzeniami - się za bardzo nie cieszył, podwajam stawkę na bramkę w ostatnich minutach

 

Sędzia - hmm... ok, ale jeśli dostanę kontrę na waszą ofertę to ją przyjmę

 

Prezes - no raczej... ja was już zdążyłem poznać. Tylko daj mi znać jak dostaniesz kontrę, może coś jeszcze ugramy, tak?

 

 

Sędzia już nie zadzwonił, a po meczu można było powiedzieć, że uczciwy z niego człowiek... Obie drużyny skupiły się bowiem na kopaniu się po kostkach i uważaniu na niebezpieczne fragmenty murawy, które pozostawione same sobie przez zarządcę obiektu, mogły być przyczyną poważnej kontuzji. Pierwsza kontrowersyjna sytuacja miała miejsce w 37 min. Bramka była piękna, Cristian Turcu uderzył z narożnika pola karnego w samo okienko... z tym, że był na metrowym spalonym. Wyrównaliśmy w 57 min. To była trójkowa akcja - z rzutu rożnego dośrodkował Ciorea, bramkarza w zapaśniczym chwycie przytrzymał Nica, a piłkę do bramki skierował Anghel. Potem przez prawie pół godziny znów nic się nie działo, aż do 84 min., gdy po dośrodkowaniu z rzutu wolnego do piłki wyskoczył Nica, ładnie zgrał ją ręką prosto do wchodzącego Doany i było 2:1. Byliśmy tak pewni wykręcenia jakiegoś numeru przez sędziego, że daliśmy sobie wbić prawidłowo zdobytą bramkę! Gospodarze zagrali trzy podania z klepki, ze skrzydła dośrodkował Vartic, a stan meczu wyrównał Lintaru... Była 94 minuta...

 

MoM - Sorin Anghel (8)

 

 

Rumuńska 2. Liga Grupa 2 (7/34)

05.09.2007 - Cetate - 856 widzów

 

[13] Muresul Deva - [6] FCM Resita 2:2 (1:0)

36. C. Turcu 1:0

57. S. Anghel 1:1

86. L. Doana 1:2

90+4. R. Lintaru 2:2

 

 

Po ostatnim gwizdku sędziego, wbrew pozorom najbardziej nie bolała mnie bramka stracona w ostatnich minutach, tylko fakt, że sędzia prawdopodobnie zarobił kasę "za frajer", a tym frajerem znów byliśmy my. 3 punkty uciekły...

Odnośnik do komentarza

Cztery dni po kompromitacji reprezentacji Polski w meczu z Portugalią (0:3) i w dniu, w którym pokonała na wyjeździe Finów 2:1 robiąc mały kroczek w kierunku awansu do ME2008, my graliśmy w pucharze Rumunii. Druga runda wydawała się równie łatwa (4-ligowy Juventus Bukareszt) i osiągnięcie celu postawionego przez zarząd - awans do 3 rundy - był w zasięgu ręki. 2 lata w więzieniu nauczyły mnie jednego, aby nie chwalić dnia przed ostatnim obchodem, bo nigdy nie wiadomo, co komu jeszcze odp**li. Prezes rozmawiał z kilkoma ludźmi z Bukaresztu i miało być dobrze...

 

Zimmermann - Badea, Tanc, Miculescu - Siminic, Rada, Ciorea, Popovici - Nica - Ignatenko, Anghel

 

Tuż przed spotkaniem wpadł do nas prezes - Są bardzo podejrzane kursy na wynik 1:0 dla nas i kontra na 1:1 w ostatnich minutach. Czy wy przypadkiem nie robicie mnie w ciula?.

 

Udobruchanie przewrażliwionego prezesa trwało trochę czasu, więc przed samym gwizdkiem sędziego powiedziałem piłkarzom tylko dwie rzeczy, że mają zagrać na totalnym luzie i strzelić kilka bramek, a jeśli zobaczę, że ktoś przejdzie obok meczu, to mu nogi z dupy powyrywam. Zadziałało...

 

To był spektakl, oczywiście na miarę drugiej rundy pucharu Rumunii,w którym mierzyły się drużyny z czwartej i drugiej ligi, ale... nie można było narzekać. Sytuacje z obu stron mnożyły się jak króliki. Co i rusz było gorąco pod jedną z bramek, a tempo meczu mogłoby zawstydzić niejednego piłkarza z drugiej ligi polskiej. Pierwsi, w 25 min., bramkę strzeliliśmy my - a dokładniej dość niesprawiedliwie oceniany przez kibiców Ignatenko, w którym chyba tylko ja widziałem prawdziwą gwiazdę rumuńskiej drugiej ligi. Pod warunkiem, że ograniczy palenie. Potem na boisku działo się wszystko, łącznie omyłkowym wprowadzeniem w przerwie za kontuzjowanego Tanca naszego rezerwowego bramkarza. I ten babol miał kluczowe znaczenie dla... przedłużenia szans gospodarzy na sukces w tym meczu. Po zmarnowaniu przez obie strony po 10 dogodnych sytuacji, błąd w ustawieniu popełnił grający pierwszy raz w życiu w polu, Sorin Robotin i strzałem w górny róg bramki do remisu doprowadził Danut Voicila.

 

Dogrywka to popis jednego aktora, którego wprowadziłem za zmęczonego Ignatenkę. Alexandru Martinescu, bo o nim mowa, w ciągu zaledwie 10 minut stworzył sobie 3 dogodne sytuacje, 2 wypracował i dzięki niemu strzeliliśmy 2 bramki, obie autorstwa tego młodego napastnika. Co prawda trochę gorąco zrobiło się w 117 min. gdy bohater z pierwszej połowy dogrywki stracił piłkę w środku pola, a nasz bramkarz spóźnił się z wyjściem do piłki, co umożliwiło gościom złapanie kontaktu... ale na wyrównanie zabrakło im czasu. Byliśmy w 3 rundzie, a przewidywania buków... sprawdziły się, bo równie ciekawe kursy jak na 1:0 były na wynik 3:2 - po dogrywce...

 

MoM - Alexandru Martinescu (8) - wejście smoka

 

 

Puchar Rumunii (2 runda)

12.09.2007 - stadion Juventus - 2040 widzów

 

[4L] Juventus Bukareszt - [2L] FCM Resita 2:3 (0:1)

25. D. Ignatenko 0:1

87. D. Voicila 1:1

91. A. Martinescu 1:2

101. A. Martinescu 1:3

117. C. Paina 2:3

 

 

W 3 rundzie zostaliśmy dolosowani do 2-ligowego FC Caracal, które w przedsezonowych przewidywaniach stawiano w czołówce klubów walczących o awans do pierwszej ligi. Przedsmaku tej potyczki mieliśmy zaznać bardzo szybko, bo za 4 dni jechaliśmy do nich w ramach 8 kolejki 2 ligi.

Odnośnik do komentarza

Układ w takich sytuacjach był zazwyczaj łatwy do przewidzenia i zależał od ligowej tabeli. Gdy w pucharze miały spotkać się drużyny o diametralnie różnych oczekiwaniach dotyczących ostatecznej pozycji w końcowej tabeli, było oczywiste, że obie strony będą chciały ustalić, kto komu i kiedy co odda, aby ograniczyć zbędne koszty, siły i przykrości. Dlatego żadnego zdziwienia nie wzbudził fakt, że swoisty dwumecz FC Caracal - FCM Resita został ustawiony na długo przed pierwszym gwizdkiem sędziego.

 

Naturalnie nic nie było tak oczywiste, jak się wydawało, bo to my mieliśmy zagwarantowane zwycięstwo w lidze, a w pucharze mieliśmy odpuścić. Wynikało to z prostej kalkulacji. Caracal miał mocne plecy u sędziów i wyższy "budżet", a my awansowaliśmy do 3 rundy, czyli osiągnęliśmy już cel postawiony przez zarząd i nie było potrzeby bardziej się przemęczać. Sędzia dostał działkę za nieprzeszkadzanie, kupon Rumunmixligi i dokładny scenariusz spotkania.

 

Zimmermann - Craciunescu, Miculescu, Mera - Teusan, Rada, Ciorea, Galan - Scutaru - Ignatenko, Anghel

 

 

Mecz toczył się pod dyktando gospodarzy, którzy niesieni dopingiem swoich fanów, siali spustoszenie w naszych szeregach obronnych. Ale układ to układ. Poza tym, wszyscy mieli w kieszeniach kupony "Rumunmixligi", na których obstawiano 2:0 dla gości. Starszyzna obu drużyn wiedziała również, że obie bramki mają wpaść po przerwie i pilnowała młokosów, aby przypadkiem nie spieprzyła im extra premii, którą mieli do odebrania w poniedziałkowy poranek. Gospodarze byli o klasę lepsi, w ciągu całego spotkania oddali na naszą bramkę 12 strzałów, ale to my (wow) strzelaliśmy bramki. Dwie (wow, wow), obie po przerwie (szok!). Najpierw, w 63 min. Rada ograł jak przedszkolaka Naulu, podał w uliczkę do Ignatenki, a Białorusin posłał bombę pod poprzeczkę. Drugi gol padł w 84 min. - znów podawał Rada, a na strzał z prawie 30 metrów zdecydował się Straut... Piłka leciała, leciała i leciała, aż wpadła do bramki. Bramkarz gospodarzy tylko odprowadził ją wzrokiem. I tak, nasze zwycięstwo z liderem oraz awans na 4 miejsce stały się faktem.

 

MoM - Victor Rada (8)

 

 

Rumuńska 2. Liga Grupa 2 (8/34)

15.09.2007 - Stadion Parc - 4360 widzów

 

[1] FC Caracal - [6] FCM Resita 0:2 (0:0)

63. D. Ignatenko 0:1

84. B. Straut 0:2

 

 

 

W poniedziałkowy poranek zaśmiewaliśmy się z drużyną do łez czytając gazety, a najbardziej "z sensacji w Caracal"

Odnośnik do komentarza

Gdyby nasze wysokie, czwarte miejsce odzwierciedlało nasze faktyczne ambicje, to mecz z piątym w tabeli Corvinul 2005, które znalazło się tam, tak samo przypadkowo jak my, mógłby zostać okrzyknięty hitem kolejki. Brutalna prawda była zupełnie inna - mecz nie miał żadnego znaczenia, nikt nie mógł na nim zarobić, żadna z drużyn nie szukała łatwych punktów, sędzia nie musiał się wysilać, a u buków były tak marne kursy, że naszym spotkaniem nie zainteresował się nawet pies z kulawą nogą. Jednym słowem - było uczciwie.

 

Zimmerman - Craciulescu, Miculescu, Scutaru - Siminic, Rada, Ciorea, Popovici - Nica - Ignatenko, Anghel

 

 

Skoro było uczciwie, to było też nudno. Mecz bez historii, nikt nie doznał kontuzji, nikt nie błysnął żadnym fenomenalnym zagraniem, nie było brutalnych zagrań. Brakowało też strzałów, składnych akcji, parad bramkarzy, interwencji i rozpaczliwych wślizgów obrońców, a przede wszystkim bramek dla gospodarzy. Niestety gościom udało się raz przeprowadzić w miarę składną akcję, gdy po dośrodkowaniu z lewej strony Hategana do piłki najwyżej skoczył Cristian i mocnym strzałem wpakował ją do bramki obok bezradnego Zimmermanna. Szkoda tylko, że całej sytuacji bezwiednie przyglądał się Craciunescu, który był odpowiedzialny za krycie strzelca bramki. Stworzyliśmy sobie potem dwie i pół akcji, co na 60 minut było liczbą śmiesznie małą i po końcowym gwizdku sędziego nie mogłem mieć pretensji do losu, sędziego, pogody, Boga (niepotrzebne skreślić). Daliśmy ciała.

 

MoM - Robert Cristian (8) - 1 strzał i jeden gol

 

 

Rumuńska 2. Liga Grupa 2 (9/34)

22.09.2007 - Stadion Colterm - 1763 widzów

 

[4] FCM Resita - [5] FC Corvinul 2005 0:1 (0:1)

30. R. Cristian 0:1

Odnośnik do komentarza

Nadszedł czas rewanżu - musieliśmy odwdzięczyć się FC Caracal za 3 punkty zdobyte w lidze odpuszczając mecz pucharowy. Nikt w klubie nie miał co do tego wątpliwości, nikomu nie chciało się bez sensu zapieprzać w kolejnych rundach, zwłaszcza, że od 4 rundy w pucharze brały udział drużyny pierwszoligowe. A któż chciałby zebrać cięgi od takiej Steauy?

 

To, że w Rumunii wszystko jest możliwe, że wszystko jest na sprzedaż i każdy patrzy jak tylko zarobić na piłce, wiedziałem zanim tu przyjechałem. W ciągu prawie 4 miesięcy pobytu zdążyłem poznać podstawy tego systemu... ale wizyta panów z Rumunmixligi na dzień przed meczem z FC Caracal mocno mnie zaskoczyła. Oferta była prosta, mieliśmy dostać gigantyczne pieniądze, w przypadku zwycięstwa w 3 rundzie pucharu. Nasz mecz ligowy przyniósł bukom duże straty, teraz było oczywiste jakim wynikiem skończy się mecz pucharowy. Według statystyk, na Caracal postawiono wielkie sumy licząc na mały, acz pewny zarobek. Właściciele Rumunmixligi mogli wycofać mecz z oferty, bo mieli takie prawo, ale chcieli zgarnąć całą pulę dla siebie.

 

Gdy dostaliśmy dodatkowe fundusze na sędziego, propozycja została przyjęta.

 

Zimmermann - Craciunescu, Miculescu, Scutaru - Siminic, Soporan, Ciorea, Popovici - Nica - Ignatenko, Anghel

 

 

W tunelu gospodarze uśmiechali się, podawali nam ręce, rozmawiali... trzymały się ich żarty. Mecz miał się skończyć umówionym 2:1 dla nich - o kolejności bramek nie decydowaliśmy. Jakież musiało być zdziwienie gospodarzy, gdy zaatakowaliśmy ich bez pardonu i znieczulenia. Kości aż trzeszczały, wypluwaliśmy sobie płuca, ale przyświecał nam jeden cel - wielkie, obiecane pieniądze, które wszakże musiały nam starczyć na bardzo długi okres czasu, bo wiedzieliśmy, że długo nikt z nami na układ nie pójdzie. W ciągu pierwszych 30 minut zmarnowaliśmy 3 dogodne sytuacje... gospodarze tylko od czasu do czasu podchodzili do nas i szeptali zdziwieni, żebyśmy już odpuścili, że już pokazaliśmy się z dobrej strony... ale my nie zamierzaliśmy przestać. Dopiero się rozkręcaliśmy... W 34 min., gdy poza boiskiem opatrywany był Soporan, piłkę z rzutu wolnego zagrał Siminic, ta trafiła do Ignatenki, który wymanewrował dwóch obrońców i zagrał w uliczkę do stojącego przed pustą bramką Nicy.

 

W przerwie było mnóstwo nerwów, wycieczek do pokoju arbitrów, do szatni gospodarzy i gości. W końcu udało się ochłodzić rozgrzane głowy gospodarzy zapewniając ich, że druga połowa będzie należała do nich. Kłamstwo zostało przyjęte.

 

A my graliśmy swoje. Mieliśmy ułatwione zadanie, bo gospodarze cały czas myśleli, że biorą udział w ustawionym meczu. Na 2:0 podwyższył Ignatenko, który przejął fantastyczne podanie od Popovica, pognał jakieś 30 metrów i technicznym lobem pokonał Zdrince. Gospodarze nabrali pewności, że dali się wydymać... w 66 min. gdy Ignatenko ściął tym razem z lewego skrzydła i mocnym strzałem z narożnika pola karnego pokonał bramkarza. Dla Caracal było już za późno, a dzieła zniszczenia dopełnił Stemat - obrońca gospodarzy, który po dośrodkowaniu Ciorey z rzutu rożnego wpakował sobie piłkę do bramki.

 

MoM - Dimitriy Ignatenko (9) - 2 bramki i asysta

 

 

Puchar Rumunii (3 runda)

26.09.2007 - Stadion Parc - 7622 widzów

 

[2L] FC Caracal - [2L] FCM Resita 0:4 (0:1)

34. C. Nica 0:1

55. D. Ignatenko 0:2

66. D. Ignatenko 0:3

81. S. Stemat 0:4 (sam)

 

 

 

 

Wypowiedź po meczu dla dziennikarzy:

Myślę, że zadaliśmy kłam spiskowym teoriom dziejów. Pokazaliśmy, że nie było żadnego układu, że rumuńska piłka jest czysta od różnego rodzaju machlojek, brudu i oszustw. A ci, którzy już 2 tygodnie temu przepowiadali jedyny słuszny scenariusz naszych spotkań z Caracal niech teraz odszczekają kalumnie, bo te wszystkie oszczercze artykuły bardzo mnie osobiście bolały, a nie powiem już nic o moich piłkarzach. Dlatego zagraliśmy dziś z tak wielkim zaangażowaniem. Dziękuję

Odnośnik do komentarza

W 10 kolejce mieliśmy mieć pod górkę. Przeciwna drużyna, znajdująca się obecnie na 16 miejscu FC Unirea odmówiła jakiegokolwiek kontaktu twierdząc, że jesteśmy niegodnymi kontrahentami, a sędzia przyjeżdżał do nas z Caracal i przyjął tylko standardową stawkę za uczciwe sędziowanie, a nasze nieśmiałe próby dołożenia większej sumy skwitował krótkim "Nie, bo to wam nic nie da" - uczciwie. Nie mogliśmy też oczekiwać taryfy ulgowej, ponieważ goście potrzebowali punktów. Musiało być uczciwie, a nikt z nas tego nie lubił.

 

Zimmermann - Craciunescu, Miculescu, Scutaru - Siminic, Popradu, Rada, Galan - Nica - Ignatenko, Martinescu

 

 

Gdyby ktoś nie oglądał spotkania i spojrzał po meczu na statystyki, które lekko wskazywały na gości (14 do 12 w strzałach, 55 do 45% posiadania piłki, celność podań też lepsza) nie uwierzyłby, gdyby ktoś podał mu prawdziwy wynik. A ten można było nazwać tylko w jeden sposób - knock out. Do 30 minuty przeważali goście, stworzyli sobie dwie bardzo dobre sytuacje, ale nie potrafili uderzyć w światło bramki. Przejęliśmy inicjatywę, dość przypadkowo, w ostatnim kwadransie... a sygnał do ataku dał Straut uderzając minimalnie niecelnie zza pola karnego. Kilka minut później agresywnym pressingiem odebrał piłkę Voicu, zagrał w uliczkę do Ignatenki, a ten wpadł w pole karne i nie dał szans bramkarzowi na skuteczną interwencję. Poszliśmy za ciosem niemal natychmiast - Galan wykorzystał swoją szybkość na prawym skrzydle i ostrym dośrodkowaniem obsłużył Strauta. Ten zamknął oczy, dostawił głowę, piłka trafiła go w kolano i wpadła do siatki.

 

Cios powalający zadaliśmy zaraz po przerwie. Dwójkową akcję Ignatenki z Doaną wykończył (po przejęciu znakomitego podania tego drugiego) Bogdan Straut i było już 3:0. Goście nie potrafili go dziś powstrzymać... zgodnie z przepisami, więc skasowali go już w 55 min. Jedynym, który cieszył się z jego kontuzji był Constantin Nica, którego Straut zmienił w 23 min. gdy ten zszedł z boiska kulejąc. Kopnęliśmy leżącego jeszcze tylko raz - w 69 min. okruchem talentu błysnął 38-letni Doana, który przepięknym uderzeniem zza pola karnego nie dał szans Banicy...

 

MoM - Bogdan Straut - (9) - w ciągu 32 min. strzelił 2 bramki i asystował przy jednej

 

 

Rumuńska 2. Liga Grupa 2 (10/34)

29.09.2007 - Stadion Colterm - 1428 widzów

 

[7] FCM Resita - [16] FC Unirea 4:0 (2:0)

36. D. Ignatenko 1:0

39. B. Straut 2:0

49. B. Straut 3:0

55. B. Straut (ktz)

69. L. Donoana 4:0

 

 

Tym razem się udało, byliśmy lepsi... ale nie możemy wystawiać się na tak wielkie ryzyko uczciwej gry w każdym meczu. W końcu ktoś nas przerobi...

Odnośnik do komentarza

Następny przeciwnik był dość słaby, bo zajmujący 17 miejsce Minerul Lupeni nie mógł reprezentować wysokiego poziomu. Była też szansa na to, że piłkarze tego klubu zaczęli już handelek. I tak też właśnie było. Targu dobiliśmy szybko. Musieliśmy opłacić sędziego (również działkę gospodarzy), a także wypłacić piłkarzom dwukrotną stawkę, którą prezes obiecał im za zwycięstwo nad naszą drużyną. Wszystko zostało załatwione delikatnie, bo obaj prezesi byli w doskonałych kontaktach i trzeba było to zrobić po cichu.

 

Zimmermann - Craciunescu, Miculescu, Scutaru - Siminic, Doana, Rada, Popovici - Straut - Ignatenko, Anghel

 

 

Mecz toczył się głównie w środku pola. Żadna z drużyn nie potrafiła narzucić swojego stylu gry przeciwnikom i piłka latała bezładnie spod jednego pola karnego pod drugie, nie czyniąc żadnego zagrożenia. Bramki wpadały po błędach obrońców. W 17 min. zaatakowaliśmy bardziej zdecydowanie, trzykrotnie dośrodkowywaliśmy piłkę w pole karne gospodarzy i za trzecim razem Campean skiksował podając ją do Anghela a ten tylko dopełnił formalności. Potem nastąpił chaos... aż do 74 min., w której strzeliliśmy drugą bramkę. Niestety nawet największy i najbardziej niepoprawny fan naszej drużyny nie mógłby powiedzieć, że zrobiliśmy to po składnej akcji. Gol narodził się w bólach - najpierw Dochita wpadł w pole karne, minął bramkarza na 15 metrze, ale zbyt mocno wypuścił sobie piłkę w lewo. Doszedł do niej przy końcowej linii tylko dlatego, że obrońca gości nie zdołał jej wybić ślizgając się na mokrej murawie. Dochita skorzystał z prezentu i ostro dośrodkował piłkę wzdłuż linii bramkowej... i tu nastąpił drugi babol, bo bramkarz gospodarzy wypuścił futbolówkę z rękawic, a ta spadła prosto na nogę Anghela... Do końca nic się już nie wydarzyło, poza czerwoną kartką dla naszego prawoskrzydłowego, którą zarobił za darmo w ostatniej minucie meczu.

 

MoM - Sorin Anghel (9) - 2 bramki w ustawionym meczu. Brawo.

 

 

 

Rumuńska 2. Liga Grupa 2 (11/34)

03.10.2007 - Stadion Minerul - 2132 widzów

 

[17] Minerul Lupeni - [4] FCM Resita 0:2 (0:1)

17. S. Anghel 0:1

74. S. Anghel 0:2

90+3. A. Popovici (czerw/k)

Odnośnik do komentarza

@Pavulon - nie zapeszaj :)

 

 

Domowy mecz z całkowicie bezpłciowym, kręcącym się w środku stawki CF Liberty Salonta był spotkaniem "podwyższonego ryzyka". Zespoły ze środka tabeli były bardzo podatne na zewnętrzne bodźce wysyłane przez kluby z czołówki lub dołu tabeli. Gdy pieniądze zbierała spółdzielnia, to klub przeciwny zazwyczaj nie miał żadnych szans w negocjacjach. Niestety sygnały napływające od sędziego oraz brak sygnałów z klubu przeciwników mogły oznaczać ziszczenie się tego czarnego scenariusza. Uczuliłem graczy na całą sytuację i modliłem się w duchu o... korzystny rezultat.

 

Zimmermann - Tanc, Miculescu, Scutaru - Siminic, Ciorea, Rada, Galan - Cojocaru - Dochita, Anghel

 

 

W pierwszej połowie nasze akcje, a było ich kilka, były skutecznie kasowane przez sędziego. Natomiast ofensywne poczynania gości, a trzeba przyznać, że byli drużyną przeważającą, zatrzymywała nasza obrona. Broniliśmy się rozpaczliwie, z wielką determinacją i dość szczęśliwie. Zimmermann dokonał cudu, gdy wybronił piłkę uderzoną z 10 metrów przez Iambora - inna sprawa, że napastnik gości był na spalonym. W drugiej połowie mecz się wyrównał, a kontrowersyjne sytuacje pojawiły się tylko dwie. W 66 min. po cudownej kontrze i wymianie piłek w środku pola między Radą, a Siminicem strzeliliśmy prawidłową, ale nieuznaną bramkę. Sytuacja bardzo nas zdenerwowała, bo ślepy mógł zobaczyć, że wszystko odbyło się prawidłowo i faul Dochity był mocno naciągany. Druga sytuacja miała miejsce w doliczonym czasie gry (no bo niby kiedy?). Miculescu próbował zatrzymać szarżującego Ibrica, zrobił wślizg nad którym napastnik gości przeskoczył i... się wywrócił. Sędzia nie miał wątpliwości i zarządził rzut wolny z 17 metrów. Rzut wolny to jeszcze nie gol pomyślałem. Niestety pół minuty później musiałem zmienić zdanie, bo precyzyjnie uderzona piłka zatrzepotała w siatce naszej bramki. Sędzia nie pozwolił wznowić gry skracając doliczony czas gry o minutę.

 

MoM - Bogdan Iambor [Liberty S.] - (8)

 

 

Rumuńska 2. Liga Grupa 2 (12/34)

06.10.2007 - Stadion Colterm - 1957 widzów

 

[2] FCM Resita - [5] CF Liberty Salonta 0:1 (0:0)

90+3. B. Iambor 0:1

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...