Skocz do zawartości

Partia Gawędziarska o Duszy Maryni zdobywa 5,62% głosów w wyborach i unieszczęśliwia 94% Polaków


Reaper

Dlaczego Polacy są nieszczęśliwi?  

47 użytkowników zagłosowało

Nie masz uprawnień do głosowania w tej ankiecie oraz wyświetlania jej wyników. Aby zagłosować w tej ankiecie, prosimy się zalogować lub zarejestrować.

Rekomendowane odpowiedzi

3 minuty temu, lad napisał:

Dlaczego? Jakby głębiej to przeanalizować to jakakolwiek forma dyskryminacji ma swój początek w szowinizmie gatunkowym.

 

Nie wydaje ci się, że przeświadczenie o wyjątkowości rasy ludzkiej stoi trochę w sprzeczności z ideą libertarianizmu?

 

Nie. Nie wydawało się tak też ani Rothbardowi ani żadnemu z jego kontynuatorów. Może nad losem komarów i much też się pochylimy?

  • Lubię! 3
Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, Man_iac napisał:

Ano powszechnie, tylko nie przez wyborców PiS, ale oni nikogo, kto ma jakikolwiek rozum nie szanują, więc tu i tak nic nie ustrzelisz. 

 

Ale po przemyśleniu przyszła mi do głowy też osoba pani Agnieszki Holland. Z tego, co pamiętam brała udział w demonstracjach przeciwko PiS-owi, więc jest na pewno po tej stronie. Nie ma na nią politycznych haków, a też jest osobą powszechnie szanowaną. Pytanie tylko, czy by chciała. 

Przyznaj się, w wolnych chwilach doradzasz Schetynie?

  • Lubię! 4
  • Haha 2
  • Uwielbiam 1
Odnośnik do komentarza
4 minuty temu, Vami napisał:

Ponieważ ludzie tego nie chcą! Ludzie nie chcą rewolucji obyczajowej. Ludzie chcą żyć tak, jak lubią i żeby nikt im nie mówił czym mają jeździć, czym palić w piecu, czym nawozić pole, co mają palić, pić i jeść. Po prostu. I dopóki lewactwo nie przejdzie z pozycji ofensywnej do liberalnej, to zawsze będzie na marginesie i zawsze będzie gnojone przez cywilizowanych ludzi, a wyborach dostanie max. 5% od naiwniaków, ignorantów i totalistów, którzy we własnym mniemaniu mają receptę na centralnie planowany porządek świata. Tak - 5 - bo mówię to o raku w stylu Razem, a nie porządnym, centrowym SLD Millera.

Ciekawe jest przedstawienie ludzi, którzy nie lubią jak im się mówi czym palić w piecu jako cywilizowanych, ale whateva.

Ponadto ja odnosiłem się do wstrętu K-K do MÓWIENIA choćby o problemach mniejszości w tym kraju i chowaniem się za maską tradycji. Czy pan K-K chce czy nie, w tym kraju są osoby homoseksualne, które nie mają pełni praw obywatelskich, bo takie osoby jak pan Władek uważają, że ważniejsze od ich praw jest zachowanie mitycznej tradycji i wsłuchiwanie się w głos polskiego KRK, który mentalnie jest w średniowieczu i szczuje na tych wszystkich "innych", którzy nie przystają do konserwatywnego wzorca rodziny. Czasami mam wrażenie, że najchętniej to by zalał kraj formaliną i zachował wieczny status quo.

  • Uwielbiam 2
Odnośnik do komentarza

A to macie wszyscy, bo w sumie ciekawa rzecz:

 

- Budzę się po kilka razy w nocy i sprawdzam, co się pisze o mnie i mojej firmie - mówi Michał Sadowski, twórca jednego z najbardziej znanych polskich biznesów internetowych. Odkąd jego firma została odcięta przez Facebooka, walczy o przetrwanie. 
REKLAMA
 
 
 

Ostatni weekend sierpnia zapowiadał się na ciepły i leniwy. Michał Sadowski wyjechał z rodziną w Karkonosze. O trzeciej nad ranem przebudził się na chwilę i starym zwyczajem sięgnął po telefon. Sprawdził Facebooka. Zamiast pytania: „Co słychać, Michał?”, zobaczył zimny komunikat: „Konto zostało zdezaktywowane z powodu złamania standardów społeczności”.

Tej nocy już nie zasnął.

O Michale Sadowskim można opowiadać na dwa sposoby. Pierwszy: jak rósł od zera do bohatera, zbudował Brand24 i nagle padł ofiarą Facebooka, który z niejasnych powodów nie tylko zablokował mu konta, ale też odciął jego firmę od danych swoich użytkowników. Drugi to historia lansera, który wykorzystywał media społecznościowe do budowania głównie własnego wizerunku. Kiedy Brand24 zniknął z Facebooka, wyszło na jaw, że firma pobierała dane użytkowników, których nie miała prawa pobierać.

My do historii Sadowskiego podejdziemy inaczej.  

Zobacz, jak się poczujesz, znam wszystkie pozycje, bo pozycjonuję*

W marcu 2018 r. Facebookiem wstrząsnął największy skandal w jego historii. Firma Cambridge Analytica wykorzystała dane jego użytkowników do precyzyjnego namierzania potencjalnych wyborców Trumpa i wpłynęła na wynik wyborów prezydenckich w USA. Kongres USA i Parlament Europejski przesłuchiwały Marka Zuckerberga, a przed Facebookiem po raz pierwszy zarysowała się perspektywa regulacji, a może nawet przymusowego podziału na kilka spółek.

 
REKLAMA
 

Pod obstrzałem globalnej opinii publicznej gigant obiecał wielkie zmiany i zarzekał się, że nie pozwoli na to, by jakakolwiek firma korzystała w przyszłości nielegalnie z danych jego użytkowników.

Od tamtej pory Facebook regularnie ogłaszał, że odcina dostęp do swojej analityki kolejnym firmom grającym nieczysto. Ostatnio wielkie żniwa ujawnił pod koniec września. Łącznie zablokowanych zostało kilkadziesiąt tysięcy aplikacji z całego świata. Jakich? Tego Facebook nie ujawnia, potwierdziliśmy jednak, że Brand24 nie był elementem tego śledztwa. Za to wciąż nie wiadomo, jakie konkretnie zasady złamał. Czy zawinił Sadowski, posługując się swymi prywatnymi kontami? A może to jego firma pracująca na danych Facebooka i Instagrama? Gdzie się można odwołać i czegoś dowiedzieć o przyczynach blokady? Czy to tymczasowa kara, czy już nieodwracalny wyrok?

Od założenia blokady minęło już półtora miesiąca, ale na żadne z tych pytań wciąż nie ma odpowiedzi.

 
 

Brand24, który przez osiem ostatnich lat był uważany za jeden z największych sukcesów wśród polskich start-upów, stanął w obliczu największego kryzysu w swojej historii. A Michał Sadowski, który łączy w sobie technologicznego zapaleńca z przedsiębiorcą i influencerem, zaczął tracić status bożyszcza. - Przez lata wszyscy poklepywali mnie po plecach, sypały się lajki, pochwały. Każdy chciał mieć ze mną zdjęcie, chciał wysłuchać mojej rady albo zjeść ze mną kebsa. Po blokadzie myślałem, że wszyscy staną murem za mną i za Brand24. A wcale się tak nie stało - mówi nam rozgoryczony Michał Sadowski.

Programuję twoje podejście, od Pudelka mam większe wzięcie

Brand24 dopiero raczkował, gdy znalazł się na ustach wszystkich. Jest październik 2012 r., konferencja Internet Beta w Rzeszowie, ma wystąpić 30-latek z Wrocławia. Część ludzi go już nawet kojarzy. Ale gdy odpala teledysk do prześmiewczego kawałka „Internety robię”, z miejsca zapada w pamięć całemu polskiemu środowisku start-upowemu.

W nagraniu współzałożyciele Brand24 - Michał Sadowski i Karol Wnukiewicz - przerysowani, w typie niegdyś mało popularnych nerdów śpiewają, jakimi są gorącymi biznesmenami. Wspiera ich śmietanka ówczesnego internetowego środowiska: bloger Kominek, bloger z MediaFun Maciej Budzich, Artur Kurasiński, współtwórca cyklu spotkań Aula Polska, czy znający wszystkich w środowisku Konrad Latkowski.

 

Film na YouTubie momentalnie zaczął się rozchodzić niczym wirus. 

Sadowski, rozkręcając Brand24, jako pierwszy w Polsce wykorzystał wszelkie możliwe stereotypy o start-upowcach i obrócił je na korzyść firmy. Napędzał Brand24 swoją osobowością i energią. - Wypracował osobistą markę. Równie silną, a może nawet silniejszą niż Brand24 - ocenia Bartek Gola, partner zarządzający funduszem inwestycyjnym SpeedUp Group.

Pomysł to naprawdę niewiele, mam ich setki z moim przyjacielem

Początek Sadowskiego? Jakby żywcem wzięty z ogranych opowieści o gigantach technologicznego biznesu. Student informatyki marzy o własnym biznesie i wzorem firm z Doliny Krzemowej zaczyna eksperymentować z grupą przyjaciół ze studiów, a dokładniej z Piotrem Wierzejewskim i Karolem Wnukiewiczem.

Tworzą serwis PoLatach.pl, który ma łączyć znajomych ze szkolnych ławek. Ale brakuje im cierpliwości i konsekwencji. Zanim firma nabierze obrotów, już zajmują się kolejnym pomysłem. A tu nagle pojawia się Nasza Klasa i zjada początkujący rynek mediów społecznościowych na śniadanie. 

A Sadowski & Co. - wciąż jeszcze studenci - już pracuje nad serwisem do przesyłania filmików wideo. - Robiliśmy Patrz.pl, gdy ludzie od YouTube'a dopiero szukali garażu do wynajęcia - z pewną dumą wspomina Sadowski. Kilka miesięcy po starcie serwis miał ponad milion użytkowników. Wynik na tyle dobry, że w 2007 r. trójka przyjaciół sprzedała serwis Grupie Pino za 2 mln zł. 

- Nawet przy podziale na trzy osoby to były dla nas ogromne pieniądze. Ja, chłopak, który pracował w pizzerii w Wielkiej Brytanii, nagle byłem start-upowcem i miałem kilkaset tysięcy złotych na koncie - wspomina Sadowski. 

Te pieniądze szybko się rozeszły. Tuż przed kryzysem w 2008 r. Sadowski ulokował je w funduszu inwestycyjnym i z kilkuset tysięcy złotych zrobiło się kilkadziesiąt tysięcy złotych. Mniej oszczędnych kumpli zaczął kredytować Wierzejewski.

Ze swoich doświadczeń wyciągnęli taki wniosek: nie porzucaj pomysłu za szybko i nie sprzedawaj się za łatwo. 

Mam tłuste start-upy, hajs prosto do łapy

Plan na stworzenie aplikacji, która pozwala dokładnie monitorować media społecznościowe, wydawał się żyłą złota. Był 2011 r., a Facebook miał w Polsce już ponad 5 mln użytkowników. Na świecie przekroczył 600 mln. W kolejce stały szybko rozwijające się Twitter i Instagram. Do tego tysiące forów, takich jak Reddit czy Wykop. Wszędzie buzowały emocje. Ludzie nie przebierali w słowach, gdy pisali, co sądzą o firmach i ich produktach.

Pomysł nie od razu przekonał inwestorów. - To był ciekawy plan, dobrze przemyślany, ale wtedy na rynku jeszcze nie było tyle gotówki - wspomina jeden z naszych rozmówców, któremu Sadowski zaproponował inwestycję.

A pieniądze były pilnie potrzebne, bo kumple nie mieli nie tylko na rozwój firmy, ale też na codzienne utrzymanie się. - Moja żona była w ciąży, miałem kredyt hipoteczny we frankach z ratą niemal 4 tys. zł - wspomina Sadowski. Zdesperowany był gotów oddać całą spółkę, byleby ktoś zapewnił mu jakieś wynagrodzenie. Znalezienie inwestora zajęło kilkanaście długich miesięcy, w końcu udało się wejść w spółkę z grupą LARQ. 

W październiku 2011 r., podczas premiery narzędzia, z tysiąca osób testujących Brand24 w zamkniętej wersji beta 40 zdecydowało się na zakup. Firma zaczęła nabierać wiatru w żagle.

Stawiam bloga na Wordpressie, moja morda w świat się niesie

Kluczem do sukcesu był jednak nie tyle dobry produkt, ile sam Sadek. Zanim Brand24 przyniósł pierwsze przychody, udało mu się zbudować wokół firmy i samego siebie niespotykaną do tej pory w polskiej sieci aureolę albo - jak nazywają to w środowisku - fame. 

Choć nie od początku miał takie wyczucie. Artur Kurasiński w jednym ze swoich wpisów na blogu wspomina: "Z Michałem poznałem się wirtualnie w 2007 roku. Na moim blogu. Wypucowałem piękny, hejterski wpis o grupie Pino, w skład której wchodził też Sadkowy start-up Patrz.pl. Zakotłowało się i gość wjechał na pełnej w mojego bloga. (...) Miałem poczucie, że gdyby mógł, toby mnie udusił kablem sieciowym. Włożyłem go do szufladki 'uwaga, świr!' i zapomniałem".

 

Z czasem jednak nauczył się, że nie warto zrażać do siebie start-upowego środowiska. Influencerów, w tym wspomnianego Kurasińskiego, zaprosił do teledysku "Internety robię" i to im także zaprezentował wersję beta Brand24. 

Mistrzowsko wykorzystał moc mediów społecznościowych w promocji swojego biznesu. Gdy Ikea wykupiła usługę Brand24, jego twórcy nagrali cały filmik z jej sklepu o tym, jak tam śpią, budzą się i myją zęby. Gdy Michał trafił na okładkę magazynu „Manager+”, nagrał filmik w Empiku, w którym pojawia się obok gazety i podgląda, jak reagują na nią ludzie. Na pięciolecie firmy wypuścił kolejne nagranie pokazujące dziką radość zespołu po zdobyciu nowego klienta.

 

Pomysły były spontaniczne, zabawne, nowatorskie i dobrze niosły markę Brand24. I markę Sadka, który na Facebooku zaczął wyrastać na biznesowego influencera. 

“Sieciowy Sadek” nie składał się z samych opowieści o świecie start-upów. W pewnym momencie zaczął niemal na żywo transmitować całe swoje rodzinne życie. Urodziny pierwszej córki Róży, potem kolejnej - Lili, podróże z żoną Magdą, wzruszenia z powodu dorastających dzieci, zachwyty nad odwiedzanymi miejscami. Zaskoczenia, że o poranku droga z Wrocławia do Warszawy może wyglądać tak magicznie.

Do pokazania było tyle, że zaczął rozwijać swoją kolejną pasję, czyli fotografię. Z sukcesem - jego konto na Instagramie obserwowało niecałe 60 tys. osób. Do wizerunku idealnego influencera brakowało mu już chyba tylko biegania maratonów. 

Daj lubię to, like it albo me gusta. Ja autografy daję tylko na biustach

To, jak Sadowski i Brand24 kreowali swój wizerunek, najlepiej pokazuje nagranie „Take Your Start-up To The Next Level” z 2013 r., w którym w nieco ponad półtorej minuty pokazał świat marzeń przedsiębiorców. Wystąpienie na imprezie Start-up Weekend, prace nad rozwijaniem produktu, uruchomieniem wersji beta, świętowanie pierwszych klientów, podpisanie pierwszej umowy z inwestorem czy zakup lamborghini. 

 

Jeden z komentarzy pod nagraniem: „Porno dla przedsiębiorców”. 

A losy Brand24 toczyły się niczym w tym filmiku. W 2013 r. weszli na rynek azjatycki. Rok później uruchomili globalną wersję Brand24. W 2015 r. w firmę zainwestowali trzej twórcy LiveChat Software i dwie inne osoby związane ze spółką, co wówczas wyceniło firmę Sadowskiego na 28 mln zł. Kolejny inwestor - fundusz Inovo - kupił 5 proc. udziałów w Brand24 za 1,4 mln zł.

Nie zabrakło zawirowań. Karol Wnukiewicz po cichu odszedł z Brand24, gdy firma święciła pierwsze triumfy. - Wydaje mi się, że potrzebował sobie udowodnić, że jest ekspertem i łebskim gościem. Może chciał zaistnieć w środowisku, w którym nie znają ani Brand24, ani „Internety robię”. I to osiągnął - zapewnia Sadowski. Dziś Wnukiewicz jest dyrektorem IT w firmie Trans.eu System. Miesiąc przed kryzysem Brand24 dołączył do rady nadzorczej spółki.

Do spełnienia start-upowego snu brakowało już tylko wejścia na giełdę. Dobry moment nadszedł w drugiej połowie 2017 r., kiedy spółka przekroczyła próg 2 tys. użytkowników. 

W miejsce publicznej emisji akcji zorganizowana jest oferta prywatna planowana przed wakacjami 2017 r. Jednak Brand24 się nie wyrobił. Jesienią niespodziewanie gruchnęła wieść, że Facebook uruchomi nową wersję Messengera dla klientów biznesowych, co uderzyło bezpośrednio w LiveChata i kurs spółki spadł o 20 proc. Spadła też szacowana wycena Brand24.

- Inwestorzy byli źli, że oferty nie udało się przeprowadzić wcześniej, i winą próbowali obarczać prezesa. W ich oczach za dużo się lansował, za dużo jeździł po świecie i za mało pracował w firmie - zdradza nam osoba z otoczenia inwestorów. 

- Nikt mnie na żaden dywanik nie wezwał - zaprzecza Sadowski. W styczniu 2018 r., kiedy Brand24 w końcu wszedł na NewConnect z wyceną 60 mln zł, to właśnie on stał się twarzą tego sukcesu. Robił selfie na parkiecie ze znajomymi, którzy chętnie publikowali je w mediach społecznościowych.

Usuwam ciebie nawet z Naszki, nie dane nam będą, bejbe, igraszki

Blokada prywatnego konta Sadowskiego na Facebooku, Instagramie i zablokowane konta firmowe przerwały bajkę. - To straszne uczucie, jakby nagle ktoś odciął cię od całego świata, odebrał ci kawał życia - opisuje szef Brand24.

Zaczęło się rozpaczliwe szukanie kogoś, kto wie, co się w ogóle stało i jak to odkręcić. Sadowski dobija się do polskiego oddziału Facebooka, ale ten nie podejmuje takich decyzji. Po kilku długich godzinach odzywa się centrala. Nic nie wyjaśnia, sucho informuje, że istnieje podejrzenie, że Brand24 zbierał dane z pogwałceniem wewnętrznych zasad firmy. Jeśli chcą udowodnić swoją niewinność, niech prześlą informacje o tym, jakie dane zbierają i w jaki sposób. Sadowski twierdzi, że zdecydował sam: dopóki sytuacja się nie wyjaśni, firma przestaje analizować Facebooka. 

Nie można opublikować żadnego linku prowadzącego do Brand24 na Facebooku ani nawet wysłać go w prywatnej konwersacji przez Messengera. Siedem dni później mimo otrzymania dokumentów wyjaśniających, co i jak analizuje Brand24, Facebook całkowicie zamyka Brand24 dostęp do danych. Klienci Brand24 przestają dostawać informacje o tym, co ludzie piszą o ich markach na Facebooku i na Instagramie.

Przypomnijmy: firma Sadowskiego żyje z monitoringu internetu, w tym Facebooka i Instagrama. Na giełdzie zaczął się horror. W ciągu kilku dni akcje staniały z 38,90 zł do 30,30 zł. Czas mijał, inwestorzy przekonywali się, że blokada nie jest epizodem, i cena spadała dalej - do 24 zł. Dziś za akcję Brand24 płacą 26,80 zł.

embed

Sadowski powtarza niczym mantrę: - Nie było żadnych naruszeń. Działamy czysto, zgodnie z prawem, pilnujemy zmian w wewnętrznych regulacjach Facebooka. 

W desperacji skorzystał nawet ze specjalnego punktu kontaktowego uruchomionego przez Ministerstwo Cyfryzacji i zgłosił tam usunięcie obu prywatnych profili. Otrzymał odpowiedź, że Facebook już skontaktował się z właścicielem profilu z informacją dotyczącą tego, jak odzyskać dostęp. – Nikt się do mnie nie odezwał. Ciągle sprawdzam wszystkie maile, także spam, i nic – mówi rozgoryczony szef Brand24. 

Po nocy nie śpię, mam lepsze zajęcie, projekt albo ciebie dopieszczę

Tydzień przed blokadą amerykański serwis Business Insider opisał przypadki firm, które miały pobierać zbyt dużo danych z Instagrama. Autor porównał proceder do Cambridge Analytica, a wśród winnych wymienił Brand24. Próbujemy się dowiedzieć, dlaczego wskazał konkretnie polską spółkę giełdową. Autor jest jednak nieuchwytny. 

Na podstawie artykułu można przypuszczać, że polska firma w wynikach analizy wyświetlała zdjęcia profilowe użytkowników Instagrama, co jest niedozwolone. Sadek zarzeka się, że zdjęcia nie były przechowywane u niego na serwerach, a jego narzędzie pokazywało wyłącznie linki do profilów publicznych, biznesowych i twórców (np. influencerów). Kont prywatnych nie można monitorować. 

- Do dziś nie postawiono nam oficjalnych zarzutów ani nie wymieniono przykładów naruszeń, których rzekomo się dopuściliśmy - mówi Sadowski. - Facebook zablokował mi konta, bo podejrzewa, że przez moje prywatne fotograficzne konto na Instagramie zbierałem dziesiątki tysięcy danych. A wystarczy, że zajrzą do systemu, żeby się przekonać, że nie naruszyłem regulaminu. Dane z Instagrama zbieraliśmy innym kanałem, bo przez pośredników. I dodaje, że gdy rozpoczęły się ich problemy, zawiesili współpracę z pośrednikami, żeby udobruchać Facebooka. 

Jeden z inwestorów branżowych, z którymi rozmawiamy, sugeruje, że gdyby iść po linii najmniejszego oporu, to można by źródeł problemów Brand24 szukać w działaniach konkurencji - SentiOne czy Sotrendera.

- Sadek? Fajny chłopak, złego słowa o nim nie powiem - odpowiada Jan Zając, prezes Sotrendera. - Czy mógł w jakiś sposób zapobiec tym kłopotom? Powiem tak: my cały 2018 r. poświęciliśmy na dostosowywanie się do wszystkich nowych wymogów Facebooka i Instagrama, na pilnowanie zmian w ich polityce. Robiliśmy to kosztem kilku pomysłów na rozwój oprogramowania - tłumaczy Zając.

- Na początku, gdy nasze biznesy dopiero startowały, mieliśmy spięcia. Dziś one nas śmieszą - mówi Kamil Bargiel, szef SentiOne. Podkreśla, że wszystkim narzędziom monitoringu Facebook w ostatnich czasach ograniczał dostęp do danych. 

Sadowski przyznaje, że dziś niemożliwa byłaby taka akcja jak „pizza patrol”, którą przeprowadzili w 2012 r. - Wychwytywaliśmy ludzi mówiących w sieci, że mają ochotę na pizzę, i w kilkadziesiąt sekund odpisywaliśmy im, że pizza już do nich jedzie - mówi Sadowski. 

Viagra niepotrzebna, niesie mnie potencja

Sadowski powtarza, że firma sobie poradzi. Mogą dodać nowe kanały monitoringu, lepszy monitoring treści publicznych, poprawić interfejs, żeby nakłonić więcej nowych osób do zakupu albo istniejących klientów do zakupu droższej wersji usługi. Zaczęli monitorować TikToka, a umowę na to dograli w kilka tygodni. Sadowski mówi, że jeszcze nigdy nie pracował tak ciężko jak we wrześniu, i ironizuje, że może dlatego, że nie rozpraszał go Facebook i Instagram.

Ironizuje, ale widać, że to już nie jest dawny, pewny siebie Sadek. - Mimo że jestem optymistą, zamartwiam się, że kogoś zawiodłem - pracowników, akcjonariuszy. Budzę się każdej nocy po kilka razy, sprawdzam pocztę, czy nie przyszło coś z Facebooka, kontroluję, co się o firmie i o mnie pisze w internetach - mówi gorzko. - Zawsze bardzo ważny był dla mnie szacunek w branży, a teraz wydaje mi się, że go straciłem. Ludzie myślą, że Sadek coś przeskrobał i dlatego ma problemy.

Mijają tygodnie, ja dalej w kodzie, uruchamiam PP, to pojęcie w modzie

Sadowski spokorniał. Choć od lat miał w zwyczaju mówić, że hurtownia dywanów na Białołęce ma większe obroty niż Brand24 po ośmiu latach, to widać, że mocno przeżywa sytuację, w jakiej jest jego firma. Rzeczywiście, Brand24 to nie jest giełdowy tygrys. W II kwartale przychody rok do roku wzrosły o 42 proc. - do 4,1 mln zł. Ale zysku wciąż nie widać, za to trwa ograniczanie strat. Pod koniec II kwartału było już tylko 12 tys. zł na minusie. - Wciąż zakładamy, że w przyszły rok będziemy wchodzić z realnym zyskiem - zapewnia prezes Brand24.

Po pierwszym miesiącu blokady spółka opublikowała dane za III kwartał: ma 3631 aktywnych klientów, w feralnym wrześniu sprzedała 182 abonamenty. Kwartał do kwartału to daje wzrost o 102 klientów. Z powodu odcięcia od danych z Facebooka i Instagrama zrezygnowało 72 klientów. - To konkretna strata, ale to tylko niecałe 2 proc. wszystkich abonentów - podkreśla Sadowski. 

Musiał odłożyć plany wejścia na duży parkiet, do którego miało dojść jeszcze w tym roku.

To już nie jest wesoły start-up, lecz spółka giełdowa z odpowiedzialnością przed akcjonariuszami. - On dziś maluje trawę na zielono. Nie mogę tego powiedzieć oficjalnie, bo sam mam drobne udziały w Brand24, a to skutecznie knebluje wypowiadanie się o stanie spółki. Ale Michał, którego uwielbiam jak wszyscy, stanowczo musi przestać być „fajnym Sadkiem” i zostać prezesem spółki. Może ta sytuacja wymusi na nim, by stał się twardszy - mówi jeden z internetowych mentorów Sadowskiego.

Podczas rozmowy z nami Sadowski przyznaje, że tylko jego najbliżsi wiedzą, jak bardzo czuje się przygnieciony. - Być może kiedyś powołamy dyrektora operacyjnego, a ja się zajmę tylko tym, co lubię najbardziej, czyli marketingiem - zastanawia się. 

Kilka dni po naszej rozmowie nadzwyczajne walne zgromadzenie akcjonariuszy powołało nowego członka rady nadzorczej Brand24 Jakuba Kurzynogę, byłego dyrektora finansowego w LARQ.

Facebook wciąż milczy. 

*wszystkie śródtytuły to cytaty z „Internety robię”.

  • Lubię! 3
  • Dzięki! 3
Odnośnik do komentarza

A za przykład jak oderwana od rzeczywistości i żyjąca w swoim psychomatriksie jest zachodnia psycholewica, niech posłuży ten post:

Tak tak, Olga Tokarczuk jest besztana za to, że jest białą kobietą z dredami, ponieważ wpisuje się to w lewacką narrację pod tytułem cultural appropriation. Lewicowa pisarka to dla psycholewicy zza Oceanu niemalże faszystka, bo nosi dredy. Wlaśnie dlatego lewactwo trzeba ze wszystkich sił zwalczać. Jaja już składają na polskich uczelniach, dzieje się to, co na zachodzie się zadziało dekady temu. Musimy być mądrzejsi i wyplenić tę dżumę póki czas! Odpalcie rotory!

 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza

@Hajd 1) to jest obowiązująca narracja na amerykańskich lewackich uniwerkach - serio - siedzę w tym kurwa codziennie od dekady

2) pytałeś o Kelthuza i dziewczynę, no to masz kurwa bombę:

https://www.youtube.com/watch?v=XEdkx_mrl8w&feature=youtu.be&fbclid=IwAR1SD9_R8Iik84cfBSPqkQBwXGoLauxD1d0yGVslEBW9IE9ALDEaLvgT1_w

  • Hurra! 1
Odnośnik do komentarza
16 minut temu, Vami napisał:

 

Nie. Nie wydawało się tak też ani Rothbardowi ani żadnemu z jego kontynuatorów. Może nad losem komarów i much też się pochylimy?

Ale weganie owadów też nie jedzą ?‍♂️

 

W czym w takim razie ludzie są tak wyjątkowi? Rothbard albo któryś z jego kontynuatorów to jakoś definiował? Bo skoro NAP obejmuje tylko jeden gatunek, to jakieś rozróżnienie musi istnieć?

Odnośnik do komentarza
21 minut temu, Misiek napisał:

Też zacząłem rozważać, bo mój sposób na obejście paywalla przestał działać :) w tej chwili jest promo wyborcza plus player.pl za 20 zł https://promocja.player.pl/playerplus-pakiet-start-wyborcza - reflektujesz na zrzutkę? :) 

chyba aż tak to nie ;)

17 minut temu, Hajd napisał:

Też chcesz ten artykuł? Pulkowi już wrzuciłem, a moja lewacka dusza nakazuje mi dzielić się dobrami

? 

Odnośnik do komentarza
3 minuty temu, Gacek napisał:

Watchmen są fenomenalne, kropka. To absolutny top jeśli chodzi o filmy o superbohaterach, żaden z filmów Marvela czy Nolana się do nich nie zbliżył, a film z bardzo wysokiej półki jeśli chodzi o ogół kinematografii. Mógłbym dyskutować czy to było pierdolone 10/10 czy jedynie 9+, ale w życiu bym się nie zgodził z określeniem "średnio".

 

Najlepiej to skomentował Łukasz Stelmach, ale:

 

W skrócie:

 

- nierealny do zrealizowania obszerny komiks (Gilliam odmówił robienia filmu bo nie widział sensu w takim skrócie) co jest powodem dla którego mamy następny minus

- spłycone postacie. Nic nie wiemy o nikim praktycznie

- odarty z jakiegokolwiek humanizmu Ozymandiasz zarysowany jako typowy villain, do tego koszmarnie zagrany

- brak wiedzy o Komendiancie

- bezjajeczna Spectre (i fatalne aktorstwo Akerman)

- nazbyt dosłowna stylistyka jak przenoszenie kadru na klatkę filmu (typowy Snyder)

- olanie komiksu w komiksie i komentarza Moore'a odnośnie społeczeństwa i kultury (film to skrót, słaby do tego) ale to minus wynikający z braku możliwości przeniesienia tego na format filmu

- spłycone, skrócone dialogi

- odarcie Watchmen z pięknej palety barw i zastąpienie typowym Snyderem czyli MHROOOOOOOOOOK, TYLKO MHROK POKAŻE POWAGĘ SYTUACJI

- próba na siłę robienia z bohaterów spoko postaci. Watchmen nie są spoko. Nie są wow, to nie Marvel czy DC. Żenująco współczesne stroje (Ozymandiasz, najbardziej zniszczona postać...), zbędne efekciarstwo w walkach

- mega słaba i ultra tandetna scena seksu (Hallelujah xD) Nite Owl i Silk Spectre. Cringe jak chuj

- brak sensu zakończenia. Wątek Manhattana to debilizm, skrajny.

 

 

Snyder ma ogromny problem z tym, że czasem wyśmienicie bawi się obrazem, ale w 90% przypadków przesadza i nadużywa masy zabiegów stylistycznych. No i za cholerę nie wiem po co Snyder mota się między mega bliską adaptacją, a typowym superhero movie. Dajcie mu robić teledyski, a dostanie masę nagród.

 

Niemniej jednak ten film ogląda się dobrze. Uniwersalne motywy, które pokazano w tamtym momencie (kiedy adaptacji komiksów było mało) docierają do każdego, zabiegi stylistyczne mogą się podobać (opening jest naprawdę świetny), śmierć Komendianta jest niezła, podobnie origin Manhattana. Lepiej też potraktowano Rorschacha w filmie niż w komiksie. No i właśnie Dean Morgan czy Haley świetnie grają.

 

Wygląda ciekawie, jest miejscami nieźle zagrany i sięga do dobrego materiału. No i lusem na pewno jest to, że x osób sięgnęło po komiks po zobaczeniu filmu. Musieli być srogo zaskoczeni :keke: 

 

Ale to tyle. To płytka wydmuszka i zwyczajnie najwyżej niezły film.

Odnośnik do komentarza

No, a przy określeniu, że Watchmen nie stoi koło Nolana to mi się nóż w kieszeni otwiera. Można nie lubić realistycznego podejścia do Batmana, ale Mroczny rycerz  jest spójny, brawurowo zagrany, stoi na własnych nogach będąc kompletnie nową adaptacją znanej od lat historii i łączy dobrą akcję z genialnym OST (szczyt formy Zimmera) i ładnymi kadrami.

  • Lubię! 2
Odnośnik do komentarza
2 minuty temu, Vami napisał:

 

Gdy żył Rothbard, weganie byli niegroźną sektą i nie czuł takowej potrzeby.

To jakaś niezbyt elastyczna ta filozofia, bo tak samo nie zakładał pewnie tego, że możemy kiedyś np. odkryć życie na innych planetach (ewentualnie oni nas). I co? Ich też nie będzie obowiązywał NAP??‍♂️

Odnośnik do komentarza

Nie mam odpowiedzi na wszystkie pytania, podobnie jak nie miał ich Rothbard. Natomiast sam temat praw zwierząt jest łatwo redukowalny do absurdu (bo na którym etapie ewolucji chcesz postawić granicę? Ssakach? Gadach? Owadach? A może bakteriach? W końcu też żyją. Ba - rośliny też żyją!). Dlatego też libertarianizm jako filozofia polityczna zajmuje się ludźmi i ludzi dotyczy. Wszelkie inne sprawy to sprawy jednostek i ich decyzji. Cały problem zniknie, kiedy będziemy mieli mięso laboratoryjne z komórek macierzystych w cenie mięsa hodowlanego :)

  • Uwielbiam 3
Odnośnik do komentarza
  • lad zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...