Skocz do zawartości

[FM2006] Guys in the red... are fighting for win...


Rekomendowane odpowiedzi

Alejandro Martinez

 

Steve Watts

 

Lagren, właśnie to jest zadziwiające, że nie - choć teraz ci Brazylijczycy, których ściągałem to mają już doświadczenie w reprezentacjach młodzieżowych

 

Willow, wcale nie jestem przekonany, że mam taki super skład i takie indywidualności w zespole...

 

 

Po dwóch kolejkach zajmowaliśmy niezłe, trzecie miejsce, ale sezon dopiero się rozpoczyna i nie warto jeszcze patrzeć na lokaty. Najważniejsze dla mnie jest wyeliminowanie braku koncentracji w początkowych minutach meczu. Mam nadzieję, że w kolejnym spotkaniu przeciwko Carlisle ten problem już nas nie będzie dotyczył. Wszak przeprowadziłem kilka rozmów o charakterze psychologicznym z defensorami Mansfield i mam nadzieję, że to im pomoże.

 

 

Bailey – Gabriel, Picchi, Muller, Knezevic – Medeckis, Bartolini, Dlamini, Napoli – Watts, Moreira

 

Rozmowy niespecjalnie pomogły. Znów szybko straciliśmy bramkę, gdy w 11 minucie Dvorak przedarł się przez naszą linię obronną i mocnym strzałem nie dał szans Baileyowi. Siedem minut potem po akcji Czecha w świetnej pozycji znalazł się Morgan, ale nie potrafił strzelić gola z tej sytuacji. My zaś po chwili doprowadziliśmy do remisu, kiedy dobre podanie Moreiry na gola zamienił Watts. W 23 minucie Watts stracił piłkę przed naszą bramką, przejął ją Collins i natychmiast oddał strzał, ale Bailey nie dał się zaskoczyć. W 31 minucie bramkarz gospodarzy z kolei znakomicie obronił strzał Bartoliniego zza pola karnego. W 38 minucie niepewna interwencja Baileya zakończyła się strzeleniem przez graczy Carlisle drugiego gola, którego zapisał sobie, wiecznie nieskuteczny, Morgan. W 41 minucie znakomicie uderzenie Marica sparował ponad poprzeczkę Bailey, a po chwili odpowiedzieliśmy minimalnie niecelnym strzałem Picchiego. Druga połowa rozpoczęła się od ataków gospodarzy. W 55 minucie potężnie huknął Morgan, ale piłka zatrzymała się na poprzeczce (na szczęście jej nie złamała). W 59 minucie faulowany w polu karnym gospodarz był Moreira i sędzia podyktował rzut karny dla Mansfield, którego pewnie na gola zamienił Napoli, który przejął po Fabbrim obowiązek strzelania jedenastek. Po chwili Moreira sam mógł strzelić bramkę, lecz minimalnie chybił, a w 71 minucie jego strzał obronił bramkarz Carlisle. Osiem minut potem Moreira miał jeszcze jedną okazję, ale i tej nie potrafił zamienić na gola i spotkanie ostatecznie zakończyło się remisem.

 

Premiership, 3/38, 25.08.2027

Brunton Park, 33609 widzów

[8] Carlisle – [6] Mansfield, 2:2 (Dvorak ’11, WATTS ’19, Morgan ’38, NAPOLI (k) ’59)

MoM: Tony Bailey (Mansfield Town)

 

 

Niestety przed kolejnym spotkaniem z Chelsea już musiałem stawić czoła kontuzjom, jakie zaczęły trawić nasz zespół. Ze składu wypadł Medeckis, którego na prawym skrzydle zastąpi w swoim debiucie w oficjalnym meczu Rogerio, a w środku obrony kontuzjowanego Knezevica ma zastąpić Diouf, który coraz głośniej mówi o tym, że gra za mało i być może będzie musiał poszukać sobie nowego klubu.

 

 

Bailey – Gabriel, Picchi, Muller, Diouf – Rogerio, Bartolini, Dlamini, Napoli – Watts, Moreira

 

Co prawda nie straciliśmy zbyt szybko bramki, ale i tak nieudanie rozpoczął się dla nas ten mecz, bowiem w 10 minucie kontuzji doznał Watts i musiał opuścić boisko. Swoja kolejną szansę dostał zatem Choe. Ale goście z minuty na minutę osiągali coraz większą przewagę. W 24 minucie strzał Tolleya świetnie obronił Bailey, a w 42 minucie niecelnie uderzał Scotti. Prawdziwe emocje miały się jednak zacząć dopiero w drugiej połowie. Zaraz po zmianie stron Choe zmusił kąśliwym strzałem Evansa do błędu, tak że ten wypluł piłkę pod nogi Moreiry, a Urugwajczyk strzelił do pustej bramki. Niestety w 58 minucie goście doprowadzili do remisu, kiedy błąd Baileya przy wybijaniu piłki wykorzystał Di Maio. Po chwili byliśmy bliscy ponownego wyjścia na prowadzenie, jednak uderzenie Choe obronił świetnie Evans. Wreszcie w 61 minucie Choe wpisał się na listę strzelców, wykorzystując dośrodkowanie Bartoliniego. Minutę potem już bramkę mógł strzelić również Moreira, jednak fatalnie spudłował. W 78 minucie padł trzeci gol dla Mansfield, a jego strzelcem został… Rogerio, który tym samym świetnie wkomponował się w zespół już w debiucie. Asystę przy tej bramce zapisał sobie Picchi. Po tym ciosie Chelsea już nie była w stanie się podnieść i odnieśliśmy cenne zwycięstwo.

Premiership, 4/38, 28.08.2027

Field Mill, 22274 widzów

[6] Mansfield – [10] Chelsea, 3:1 (MOREIRA ’47, Di Maio ’58, CHOE ’61, ROGERIO ‘76)

MoM: Massimo Bartolini (Mansfield Town)

Odnośnik do komentarza
Chelsea taka słaba czy nadal jest potentatem?

Jak widać na załączonym obrazku ostatni nie całkiem nieudany sezon Londyńczycy zaliczyli w 2024 roku. Od tego czasu utrzymują poziom angielskiego średniaka Premiership.

 

Pisi, mam nadzieję, że Australijczyk zechce podpisać nową umowę... :pray:

 

 

 

Z dniem 1 września do klubu dołączył ostatni już ze sprowadzanych graczy – Mehdi Ghazouani (TUN, 20, 6A / 0G), za którego jego macierzystemu klubowi, SX Claxion, nie zapłaciliśmy ani grosza, gdyż kończył mu się kontrakt i dołączył do nas na zasadzie prawa Bosmana. Tymczasem naszym kolejnym rywalem była drużyna beniaminka z Crewe.

 

 

Bailey – Gabriel, Picchi, Muller, Diouf – Rogerio, Bartolini, Dlamini, Napoli – Watts, Choe

 

Gospodarze zagrali od początku zupełnie bez kompleksów i efektem tego była parada Baileya już na początku po strzale O’Neilla. Pięć minut potem odpowiedzieliśmy mocnym, ale niecelnym strzałem Dlaminiego. Trzy minuty potem swoją pierwszą szansę zmarnował Watts. Pięć minut później ponownie zaatakowali gospodarze lecz tym razem uderzenie Vissera było dalekie od doskonałości. W 23 minucie kolejną szansę zepsuł Watts, a dwie minuty potem jego los podzielił Bartolini. Trzy minuty potem raz jeszcze strzelał Watts, tym razem z dystansu i teraz Quinn już był zmuszony do interwencji. Wreszcie w 33 minucie niepewna interwencja Quinna po strzale Wattsa sprawiła, że Choe znalazł się sam na sam z pustą bramką i umieścił w niej piłkę. Pod koniec pierwszej połowy kontuzji doznał Muller, ale wszyscy mamy nadzieję, że jego absencja nie potrwa długo. Na drugą połowę miał w jego miejsce pojawić się Rosa. Druga odsłona rozpoczęła się od nieudanego strzału Younga, na który odpowiedzieliśmy równie niecelnym uderzeniem rezerwowego Mancuso. W 60 minucie świetną okazję miał Choe, ale strzelił wprost w bramkarza. Pięć minut potem nad wyraz aktywny Mancuso, któremu gra na prawym skrzydle nie jest wyzwaniem perfekcyjnie wykończył akcję Choe. Pięć minut potem z daleka uderzał również Napoli, ale Włoch nie potrafił celnie przymierzyć. W 84 minucie z kolei Mancuso mógł sobie zapisać piękną asystę, ale jego doskonałego podania nie wykorzystał Watts. W doliczonym czasie gry gospodarze wykorzystali nasz moment nieuwagi i strzelili gola honorowego, który jednak nie odebrał nam punktów.

Premiership, 5/38, 11.09.2027

The Crewe Alexandra Stadium, 10552 widzów

[17] Crewe – [6] Mansfield, 1:2 (CHOE ’33, MANCUSO ’65, Young ‘90+1)

MoM: Jinoh Choe (Mansfield Town)

 

 

Kilka dni potem rozpoczynaliśmy naszą przygodę z europejskimi pucharami. W pierwszej rundzie pucharu UEFA los przydzielił nam… Wisłę Kraków. Na pewno moi rodacy będą za wszelką cenę próbowali mi coś udowodnić, a dla mnie samego to świetna okazja, by zmierzyć się z polską drużyną w meczu o stawkę, bo jeszcze tej przyjemności odkąd pracuję na Wyspach, nie miałem. Kolejną dobrą wiadomością jest fakt, iż kontuzja Mullera wyglądała na groźniejszą niż się okazała w rzeczywistości i Czech będzie mógł zagrać z Wiślakami. Zabraknie za to Wattsa, który poci się na meczach reprezentacji w turnieju olimpijskim.

 

 

Bailey – Gabriel, Zotti, Muller, Knezevic – Rogerio, Bartolini, Dlamini, Napoli – Moreira, Choe

 

Od samego początku osiągnęliśmy przewagę, ale ciężko było ją udokumentować. Pierwszej świetnej okazji nie wykorzystał Choe, ale siedem minut potem znakomicie wykończył akcję i dośrodkowanie Rogerio z prawego skrzydła. W 12 minucie Rogerio mógł zapisać drugą asystę, ale po jego podaniu niecelnie strzelał Napoli. Siedem minut potem w indywidualnej akcji pokazał się Moreira, ale fatalnie ją zakończył. W 21 minucie znakomicie uderzenie Choe obronił Jasiszczak. Pięć minut później zaś Bailey świetnie obronił strzał Wieczorka. W 31 minucie dośrodkowanie Bartoliniego z lewego skrzydła zakończył celnym strzałem Dlamini, podwyższając nasze prowadzenie. W drugiej połowie z początku goście nie mogli złapać odpowiedniego rytmu, ale w 65 minucie Paweł znalazł się w dogodnej sytuacji, wystraszył się chyba jednak Baileya i uderzył Panu Bogu w okno. Dziewięć minut potem Jaisszczak fenomenalnie obronił strzał rezerwowego Mancuso z rzutu wolnego. W 78 minucie goście zdołali wreszcie strzelić bramkę, a na listę strzelców wpisał się bardzo aktywny tego wieczoru Paweł. Szybko jednak odpowiedzieliśmy mocnym i precyzyjnym strzałem rezerwowego Loriniego, który umieścił futbolówkę w siatce, obok bezradnie interweniującego bramkarza gości. Po chwili szansę miał jeszcze Moreira, ale bramki nie zdobył i skończyło się na 3:1.

 

Puchar UEFA, 1 runda, 16.09.2027

Field Mill, 5844 widzów

[ANG] Mansfield – [POL] Wisła Kraków, 3:1 (CHOE ‘8, DLAMINI ’31, Paweł ’78, LORINI ‘81)

MoM: Tomas Muller (Mansfield Town)

Odnośnik do komentarza

Ligowe spotkanie z Boltonem nie zapowiadało takich emocji, jakie towarzyszyły meczom przeciwko drużynie z Reebok Stadium jeszcze przed paru laty, kiedy ta drużyna regularnie występowała w Lidze Mistrzów. Daleki jestem wprawdzie od dyskredytowania przeciwnika, ale swoje wszyscy wiemy. Tym niemniej zagra najsilniejszy skład, z wracającym na lewą obronę Picchim.

 

 

Bailey – Gabriel, Picchi, Muller, Knezevic – Rogerio, Bartolini, Dlamini, Napoli – Moreira, Choe

 

Być może zlekceważyliśmy przeciwnika w pierwszych minutach i efektem tego była groźna akcja w 4 minucie, kiedy strzał Jonesa świetnie wybronił Bailey. Trzy minuty potem odpowiedzieliśmy akcją Mullera i długim podaniem do Moreiry, który jednak minimalnie chybił. Trzy minuty potem los Urugwajczyka podzielił Rogerio na prawym skrzydle. W 18 minucie świetnie uderzenie Bartoliniego z rzutu wolnego sparował Albertini. Dziesięć minut potem zaś Włoch był bliski zaliczenia asysty, kiedy świetnie dogrywał do wbiegającego Dlaminiego, ale naszego pomocnika uprzedził jeden z obrońców gości. W 39 minucie Dlamini już zdołał oddać soczysty strzał na bramkę, jednak uderzenie to było bardzo niecelne. Przed przerwą raz jeszcze zaatakowali goście, ale uderzenie Ripy nie mogło sprawić żadnych trudności Baileyowi. Po zmianie stron goście osiągnęli nieznaczną przewagę. Efektem tego był obroniony przez Baileya strzał Jonesa oraz po chwili nieudane uderzenie Constantiniego. Po kwadransie wszystko wróciło do normy i to Albertini musiał się wykazać refleksem po znakomitym strzale Bartoliniego. Sześć minut potem padł wreszcie gol dla Mansfield, kiedy dokładne dośrodkowanie rezerwowego Chimezie na gola zamienił Moreira. W 83 minucie poszła akcja drugim skrzydłem. Pokazał się na nim Bartolini, który świetnie odegrał do znakomicie ustawionego, wprowadzonego w przerwie, Loriniego, który zgubił krycie i pewnym strzałem podwyższył prowadzenie. Goście ruszyli do odrabiania strat i szybko strzelili gola kontaktowego, którego zapisał na swoje konto Ripa. My jednak jeszcze szybciej ponownie przeprowadziliśmy bramkową akcję, zakończoną celnie po raz drugi przez Loriniego, który zaliczył tym samym prawdziwe wejście smoka!

 

Premiership, 6/38, 19.09.2027

Field Mill, 22318 widzów

[7] Mansfield – [16] Bolton, 3:1 (MOREIRA ’66, LORINI ’83, Ripa ‘90+1, LORINI ‘90+2)

MoM: Pablo Moreira (Mansfield Town)

 

 

Przed kolejnym ligowym spotkaniem stały się dwie ważne rzeczy. Po pierwsze okazało się, że po wyrównaniu zaległości terminarzowym po sześciu kolejkach zajmujemy pozycję… lidera! Tak, tak – awansowaliśmy po ostatnim zwycięstwie o sześć pozycji! W czubie tabeli jest niezwykle ciasno. Druga ważna wiadomość to fakt przyznania nam pierwszego rywala w walce o Puchar Ligi. W meczu III rundy zmierzymy się z grającym w League One Tranmere.

 

 

Bailey – Gabriel, Picchi, Muller, Knezevic – Rogerio, Bartolini, Dlamini, Napoli – Watts, Choe

 

Zaczęliśmy obiecująco to spotkanie, stwarzając sobie okazję w 7 minucie, której jednak nie wykorzystał Dlamini. Cztery minuty potem znów strzelał Dlamini lecz tym razem jego strzał głową obronił Vitor. Potem bardzo długo nic się nie działo i dopiero w okolicach końca pierwszych trzydziestu minut gospodarze intensywnie zaatakowali. Strzał Waltona z 29 minuty obronił jeszcze Bailey, ale cztery minuty później skapitulował po uderzeniu Younga (i odegraniu Warda). Gospodarze niesieni fantastycznym dopingiem po chwili strzelili drugiego gola, którego tym razem strzelił ten niesamowity Walton. Sześć minut potem ten sam napastnik wykorzystał błąd ustawienia Mullera, który nie zachował linii spalonego i wyszedł na pozycję sam na sam z Baileyem – a on takich okazji nie marnuje. W odstępie niespełna kwadransa gospodarze zaaplikowali nam trzy bramki i nie byłem pewien, czy będziemy w stanie powalczyć tu o remis. W drugiej połowie na boisku pojawili się Cioni, Chimezie oraz Mancuso i to oni mieli odmienić losy meczu. Po części to się udało, bo w 48 minucie po akcji dwóch bocznych nigeryjskich obrońców Gabriel odegrał do Chimeziego, a ten mocnym strzałem nie dał szans bramkarzowi gospodarzy, strzelając swojego pierwszego oficjalnego gola w barwach Mansfield. Później już jednak było trudniej, a gdy kontuzji doznał Watts w 64 minucie i musiał opuścić boisko, co dla nas oznaczało konieczność kończenia meczu w dziesiątkę, to wiedziałem, że nie uda nam się wywalczyć tu choćby punktu. Co prawda w doliczonym czasie gry mieliśmy jeszcze okazję, by zmniejszyć rozmiary porażki, gdy uderzał Napoli, a także Mancuso oraz Dlamini, ale bramkarz Pompeys nie dał się pokonać po raz drugi.

 

Premiership, 7/38, 25.09.2027

Fratton Park, 34817 widzów

[8] Portsmouth – [2] Mansfield, 3:1 (Young ’33, Walton ’34, Walton ’39, CHIMEZIE ’48)

MoM: Tony Young (Portsmouth)

Odnośnik do komentarza

Czułem, że zwrócisz na to uwagę :D

 

 

W minorowych nastrojach przystępowaliśmy do rewanżowego spotkania z Wisłą Kraków w Pucharze UEFA, ale miałem świadomość, że tylko katastrofalna gra odbierze nam awans do kolejnej fazy - grupowej. Niestety w tym meczu wypadło mi ze składu wielu kluczowych graczy, jak choćby Watts, Choe, Bartolini czy Lorini, ale mam nadzieję, że poradzimy sobie bez nich. Ze składu wycofany też zostanie Picchi, którego zastąpi Chimezie, rozgrywający ostatnio same dobre spotkania.

 

 

Bailey – Chimezie, Gabriel, Muller, Knezevic – Rogerio, Mancuso, Dlamini, Napoli – Moreira, Choe

 

Już od pierwszych minut narzuciliśmy gospodarzom swój styl gry i efektem tego było zmuszenie do interwencji Jasiszczaka w 3 minucie spotkania. Siedem minut potem doskonałe podanie do Mancuso zostało zamienione na gola przez Choe, który przebudził się z antystrzeleckiego snu, taką mam przynajmniej nadzieję. Dwie minuty potem ponownie świetnie interweniował Jasiszczak, tym razem po strzale głową Knezevica po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. W 17 minucie padł drugi gol dla Mansfield, a tym razem jego strzelcem został niezawodny Moreira, wykorzystując niepewną, choć i tak heroiczną interwencję Jasiszczaka. Po chwili gospodarze po raz pierwszy przetestowali umiejętności Baileya, gdy niegroźny strzał oddał Wieczorek. Była to de facto ostatnia groźna akcja pierwszej połowy, ale prawdziwy show miał nastąpić w drugiej odsłonie. Co prawda to gospodarze zaatakowali od początku odważniej i Bailey co chwila ratował nasz zespół, ale od około 70 minuty role się odwróciły. W 71 minucie gola strzelił wprowadzony w przerwie Cioni z asysty Choe, a siedem minut potem mierzone dośrodkowanie Mancuso z rzutu rożnego na gola zamienił Choe. Cztery minuty potem Koreańczyk skompletował hattricka, kiedy świetnym podaniem obsłużył go Cioni, a jemu pozostało już tylko kiwnąć bramkarza i wejść z piłką do bramki. Cioni nie chciał pozostać gorszy i w 88 minucie strzelił fantastycznego gola z woleja, a w doliczonym czasie gry skompletował on swojego pierwszego hattricka w europejskich pucharach, a kto wie, czy nie w ogóle w karierze!

 

Puchar UEFA, 1 runda, rewanż, 30.09.2027

Reymonta, 7566 widzów

[POL] Wisła Kraków – [ANG] Mansfield, 0:6 (CHOE ’10, MOREIRA ’17, CIONI ’71, CHOE ’78, CIONI ’88, CIONI ‘90+1)

MoM: Jinoh Choe (Mansfield Town)

 

 

Sam awans nie budził sensacji, ale styl w jakim go wywalczyliśmy już musiał. Za awans otrzymaliśmy skromne 850 tysięcy euro lecz nie pieniądze były tu najważniejsze. W fazie grupowej zmierzymy się z takimi drużynami jak Marsylia, Crvena Zvezda, Boavista oraz Gencelbirligi. Jest to grupa bardzo wyrównana, ale myślę, że mamy duże szanse na awans. Tymczasem w lidze podejmowaliśmy Middlesbrough, które jeszcze dwie kolejki temu zasługiwało na miano sensacji początku rozgrywek ligowych w Anglii.

 

 

Bailey – Chimezie, Gabriel, Muller, Knezevic – Rogerio, Mancuso, Dlamini, Napoli – Moreira, Choe

 

Fantastycznie rozpoczęliśmy to spotkanie, kiedy w 3 minucie Choe otworzył wynik, strzelając nie do obrony obok bezradnie interweniującego bramkarza gości. Sześć minut potem doskonałą okazję do podwyższenia prowadzenia zmarnował Napoli, ale nasza gra mogła się podobać. W 15 minucie znakomity strzał Rogerio obronił Poziello. Niestety w 22 minucie indywidualny błąd Dlaminiego zadecydował o tym, że Freund zabrał mu piłkę i strzelił obok zaskoczonego Baileya, doprowadzając do remisu. Odpowiedzieliśmy jednak natychmiast golem Moreiry. Jeszcze przed przerwą bramkę ponownie strzelił Choe, w stylu van Bastena z meczu przeciwko ZSRR w 1988 roku z bardzo ostrego kąta. Druga połowa rozpoczęła się od ataków gości. W 47 minucie niecelnie uderzał Mazzoni i podobnie było pięć minut potem. W 59 minucie świetną paradą popisał się Bailey po uderzeniu Jansenssa. Dziesięć minut potem znów musiał nas ratować, gdy próbował go pokonać Ojeda. W 79 minucie odpowiedzieliśmy szybkim kontratakiem, ale zabrakło w ostatniej fazie akcji szybkości nawet takiemu sprinterowi jakim jest Choe i piłka padła łupem bramkarza gości. Ostatecznie więcej bramek już w tym spotkaniu nie padło.

 

Premiership, 8/38, 03.10.2027

Field Mill, 22261 widzów

[7] Mansfield – [9] Middlesbrough, 3:1 (CHOE ‘3, Freund ’22, MOREIRA ’23, CHOE ‘45+1)

MoM: Jinoh Choe (Mansfield Town)

Odnośnik do komentarza

Poprawione

 

Kończą się święta, więc pora wrócić do pisarskich obowiązków :)

 

 

 

W przerwie na mecze reprezentacji z najlepszej strony pokazał się z pewnością Gabriel, który w jednym ze spotkań zagrał bardzo dobrze i zanotował dwie asysty. Jeśli zaś chodzi o strefę europejską, to tutaj oba spotkania zagrał tylko Muller i w obu spisał się bardzo porządnie, ale bez rewelacji. Powrót do ligowych zmagań zaś oznaczał dla nas bardzo trudną potyczkę z Tottenhamem.

 

 

Bailey – Chimezie, Gabriel, Muller, Knezevic – Rogerio, Mancuso, Dlamini, Napoli – Moreira, Choe

 

Gospodarze od samego początku próbowali nas zniszczyć w środku pola, osiągając przewagę w tej strefie. Szybko też mogli strzelić gola, gdy w pierwszej akcji meczu groźnie uderzał Giannini. Trzy minuty potem znów mocno uderzał Wilson, ale te próby jak na razie były bardzo niecelne. Wreszcie w 13 minucie nieco lepiej przymierzył Lange, ale Bailey cały czas pozostawał bezrobotny. Choć nie graliśmy nic w polu, rywale nie potrafili tego za nic wykorzystać. W 23 minucie mieliśmy swoją pierwszą szansę bramkową, kiedy uderzał Dlamini w sytuacji z niczego, jednak jego uderzenie zablokował Bos. Po chwili gospodarze jakby wyczuli, że pozwalamy sobie na zbyt wiele i po szybkiej akcji strzelili gola, jakby chcąc wybić nam z głowy efektowny futbol. Strzelcem bramki został Cavaliere. W 35 minucie bramkarz gospodarzy znakomicie obronił uderzenie Choe, które mogło dać nam remis. W 37 minucie znów było gorąco pod naszą bramką, jednak tym razem uderzenie włoskiego napastnika Tottenhamu obronił świetnie Bailey. Niestety w tej akcji straciliśmy kontuzjowanego Mullera. Mam jednak nadzieję, że jego absencja nie potrwa długo. W jego miejsce wprowadziłem Zottiego. Druga połowa nie zmieniła wiele w obrazie meczu. Nadal atakowali gospodarze, jak choćby w 50 minucie, kiedy uderzał Cavaliere, jednak świetnie interweniował Bailey. Dziesięć minut potem odpowiedzieliśmy minimalnie niecelnym strzałem Napoliego, ale siedem minut potem wprowadzony po przerwie Cioni strzałem życia w samo okno doprowadził do remisu. Natychmiast rozkazałem wracać się wszystkim do obrony i utrzymywać ten korzystny wynik. Wszyscy jak jeden mąż rzucili się pod naszą bramkę, bronić remisu. Tylko Cioni miał to w dupie i cały czas napierał na bramkę przeciwnika. Chciałem go o to opieprzyć, ale koniec końców okazało się, że taktyka „najlepszą obroną jest atak” okazała się skuteczna, gdyż dzięki temu Koguty nie mogli zaatakować wszystkimi siłami, pamiętając o szarżującym Cionim i wywieźliśmy z White Hart Lane bardzo korzystny remis.

 

Premiership, 9/38, 16.10.2027

White Hart Lane, 36207 widzów

[2] Tottenham – [3] Mansfield, 1:1 (Cavaliere ’26, CIONI ’67)

MoM: Fabrizio Cavaliere (Tottenham Hotspur)

 

 

Wiadomością, która bardzo wszystkich ucieszyła zanim zaczniemy rozgrywki w fazie grupowej Pucharu UEFA był komunika klubowego fizjoterapeuty mówiący o tym, że McCourt zakończył rekonwalescencję i podobno jest już gotów do gry! Niestety z drugiej strony kontuzja Mullera wyklucza go z gry nawet na miesiąc i zabraknie go już na najbliższe spotkanie z Marsylią, od której rozpoczynamy walkę o punkty w grupie.

 

 

Bailey – Chimezie, Gabriel, Zotti, Knezevic – Rogerio, Mancuso, Dlamini, Napoli – Moreira, Choe

 

Niestety początek spotkania nie należał do udanych i braki koncentracji goście szybko nam wytknęli, gdy w 6 minucie Castillo strzelił gola dla Marsylczyków. Na szczęście sześć minut potem Moreira pokazał rywalom, że wcale o zwycięstwo z angielskim kopciuszkiem nie będzie tak łatwo, strzelając gola wyrównującego. Dwie minuty potem strzał głową Dlaminiego świetnie obronił Moullin. W 19 minucie goście odpowiedzieli uderzeniem Garcii, które świetnie obronił Bailey. Dziesięć minut potem strzelał Ahmadzadech, ale jego strzał był bardzo niecelny. Tymczasem w 37 minucie faulowany w polu karnym gości był Moreira, a jedenastkę na bramkę zamienił pod nieobecność Picchiego Knezevic. Pięć minut potem strzeliliśmy kolejnego gola, którego zapisał na swoim koncie Napoli, który idealnie wszedł w tempo do podania Rogerio z prawego skrzydła. Druga połowa rozpoczęła się od groźnych ataków gości, jak choćby próby Achmadzadecha z 46 minuty, która jednak była mocno niecelna. W 53 minucie kolejny groźny strzał oddał Napoli, ale tym razem drogi do siatki nie znalazł. W 61 minucie doskonale uderzenie Cioniego, który na boisku pojawił się po przerwie, obronił Moullin, na co z kolei pięć minut później goście odpowiedzieli strzałem Garniera, obronionym przez Baileya. My zaś w 75 minucie strzeliliśmy kolejnego gola, kiedy na listę strzelców wpisał się będący w wysokiej formie ostatnio Cioni. Goście zaraz odpowiedzieli drugą bramką Castillo, ale to było wszystko, na co było ich stać tego dnia na Field Mill i mogliśmy się cieszyć z pierwszego kompletu punktów już na otwarcie rundy!

 

Puchar UEFA, Grupa E, 1/4, 21.10.2027

Field Mill, 22295 widzów

[ANG] Mansfield – [FRA] Marsylia, 4:2 (Castillo ‘6, MOREIRA ’12, KNEZEVIC (k) ’37, NAPOLI ’42, CIONI ’75, Castillo ’77)

MoM: Tony Bailey (Mansfield Town)

Odnośnik do komentarza

To chyba raczej oni nas oszczędzili :roll:

 

 

 

Przed kolejnym spotkaniem ligowym z Evertonem poświęciłem nieco czasu na wznowienie negocjacji kontraktowych z niektórymi graczami. Przebiegały one na szczęście dość sprawnie i efektem szybkich rozmów było podpisanie nowych umów przez takich graczy jak Picchi, Mancuso oraz McCourt. Niestety Watts nie jest zainteresowany podpisaniem nowej umowy, ale mam nadzieję, że to się zmieni, gdy zobaczy więcej zer w kontrakcie.

 

 

Bailey – Chimezie, Gabriel, Zotti, Knezevic – Rogerio, Mancuso, Dlamini, Napoli – Moreira, Choe

 

Spotkanie z The Toffees zaczęło się od ataków gości, gdy w 3 minucie doskonałą okazję zmarnował Neri. Osiem minut potem odpowiedzieliśmy strzałem Choe w okienko bramki, ale Nsonsa popisał się nie lada refleksem, wyciągając piłkę. Dwie minuty potem ponownie francuski bramkarz ratował rywala po strzale Moreiry. W 19 minucie znów Nsonsa był górą, gdy strzelał głową nasz urugwajski napastnik. Dziewięć minut później Moreira miał kolejną szansę, ale i tej nie potrafił wykorzystać, tym razem minimalnie pudłując. Wreszcie w 37 minucie Dlamini skutecznie wymusił rzut karny, gdy został popchnięty w szesnastce przez Kinga, a gola z jedenastu metrów strzelił Mancuso. Jeszcze przed przerwą dobrą okazję miał Moreira, ale Urugwajczyk miał wyraźne kłopoty z celnością tego wieczoru. Dlatego też w drugiej połowie zastąpił go Bartolini. Ta odsłona była nieco słabsza. Na groźną sytuację kibice musieli czekać blisko dwa kwadranse, kiedy w 73 minucie bliski doprowadzenia do remisu był Neri, uderzając mocno, ale minimalnie chybiąc. Trzy minuty potem znów znakomitą szanse zmarnował włoski napastnik gości. W ostatnich minutach znów przejęliśmy inicjatywę i choć Nsonsa ratował co chwila drużynę Evertonu to jednak w końcówce Choe zdołał się przedrzeć i strzelić bramkę, ustalającą wynik meczu.

 

Premiership, 10/38, 24.10.2027

Field Mill, 22322 widzów

[4] Mansfield – [6] Everton, 2:0 (MANCUSO (k) ’37, CHOE ‘88)

MoM: Giovanni Zotti (Mansfield Town)

 

 

Tymczasem kilka dni potem rozpoczynaliśmy naszą przygodę z Pucharem Ligi, gdzie naszym pierwszym rywalem w III rundzie miała być drużyna Tranmere. Po słabszym początku w League One ostatnie kilka kolejek było już bardziej pomyślne dla gospodarzy tego meczu i obecnie zajmują miejsce w środku stawki.

 

 

Thompson – Chimezie, Picchi, Diouf, Zotti – Ferreira, McCourt, Rosa, Dlamini – Lorini, Cioni

 

Niespodziewanie gospodarze zaatakowali nas bardzo agresywnie od pierwszych minut i już w 3 minucie spotkania Hawthorne był bliski wpisania się na listę strzelców. Pięć minut potem groźnie w kierunku naszej bramki strzelał też Rasmussen, pomocnik Tranmere. W 16 minucie zostaliśmy osłabieni przez kontuzję Dlaminiego, w którego miejsce wprowadziłem Machado. Dopiero w 20 minucie przeprowadziliśmy pierwszą groźniejszą akcję, którą wykańczał Zotti, ale on nigdy nie był królem pola karnego rywala. Siedem minut potem stało się to co się stać musiało, gospodarze strzelili bramkę, a jej strzelcem został Hawthorne. Minutę potem byliśmy bliscy wyrównania lecz minimalnie spudłował Ferreira. Trzy minuty później szarża McCourta i dokładne dośrodkowanie na głowę Loriniego zostało zakończone bramką na wagę remisu. Druga połowa zaczęła się od naszych ataków i w 46 minucie dobrą okazję zmarnował Machado. Siedem minut później Ferreira zakończył indywidualną akcję prawym skrzydłem celnym strzałem do siatki – akcja godna mistrzów! W 60 i 65 minucie dwukrotnie na listę strzelców próbował wpisać się McCourt, ale za każdym razem był niedaleki od szczęścia. W 69 minucie precyzyjna piłka od Cioniego do Loriniego otworzyła mu drogę do siatki i rzeczywiście Lorini ponownie pokonał bramkarza gospodarzy. Wydawało się, że już jest pozamiatane, ale gospodarze ruszyli do odrabiania strat i Martin szybko strzelił gola kontaktowego, a w 85 minucie Rossini strzałem rozpaczy doprowadził do remisu. Na szczęście potrafiliśmy się podnieść jeszcze przed dogrywką i w doliczonym czasie gry Ferreira po raz drugi pokonał bramkarza Tranmere i zapewnił nam zwycięstwo!

Carling Cup, III runda, 27.10.2027

Prenton Park, 8830 widzów

[C] Tranmere – [P] Mansfield, 3:4 (Hawthorne ’27, LORINI ’33, FERREIRA ’56, LORINI ’69, Martin ’72, Rossini ’85, FERREIRA ‘90+1)

MoM: Fernando Ferreira (Mansfield Town)

Odnośnik do komentarza

Miał dobre dwa wejścia - to trochę za mało jak na razie, ale bacznie się mu przyglądam, bo poczynił naprawdę spore postępy

 

 

 

W kolejnej rundzie zmierzymy się z Manchesterem City, z którym też gramy kolejne ligowe spotkanie kilka dni po meczu w Pucharze Ligi. W meczu tym miałem powrócić do składu wyjściowego z najsilniejszymi ogniwami, bo rezerwy się niespecjalnie popisały w tamtym meczu pucharowym.

 

 

Bailey – Chimezie, Gabriel, Zotti, Knezevic – Rogerio, Bartolini, Mancuso, Rosa – Moreira, Choe

 

Spotkanie rozpoczęło się dla nas fantastycznie, bowiem w 5 minucie na prowadzenie wyniósł nas Choe, wykańczając doskonałą zespołową akcję, z ostatnim podaniem autorstwa Zottiego. Dwie minuty potem powinniśmy prowadzić dwoma bramkami, ale De Laat jakimś cudem zdołał obronić strzał Moreiry, gdy wszyscy już widzieli piłkę w siatce. W 13 minucie niedokładne podanie Chimezie otworzyło Goncalvesowi drogę do bramki i ten piłkarz takich prezentów marnować nie zwykł. Natychmiast ruszyliśmy do kolejnych ataków, by znów wyjść na prowadzenie. W 22 minucie groźnie, ale niecelnie strzelał Mancuso, a siedem minut potem fatalny strzał z dobrej pozycji oddał Moreira. W drugiej połowie nadal przeważaliśmy, czego efektem była sytuacja Mancuso z 48 minuty, czy choćby obroniony przez De Laata prawie idealny strzał Rogerio. Wreszcie w 56 minucie padł drugi gol dla Mansfield, a jego strzelcem został rezerwowy Lorini, wykorzystując dokładne dośrodkowanie Chimezie. Gospodarze jednak po niespełna kwadransie wyrównali i znów naszym katem okazał się najlepszy w drużynie gospodarzy Goncalves. Trzy minuty potem Chimezie znów jednak popisał się kapitalnym mierzonym podaniem za linię obrony do Choe, a ten wykorzystał swoją niebywałą szybkość, uciekł obrońcom i strzelił gola dającego powtórne prowadzenie. W 85 minucie znakomitą szansę na kolejne doprowadzenie do remisu zaprzepaścił Corbett, a właściwie to skutecznie przeszkodził mu w tym Bailey, fenomenalnie broniąc jego strzał – to z pewnością była piłka meczowa.

Premiership, 11/38, 31.10.2027

City of Manchester Stadium, 47495 widzów

[13] Man City – [5] Mansfield, 2:3 (CHOE ‘5, Goncalves ’13, LORINI ’56, Concalves ’69, CHOE ’72)

MoM: Sergio Rosa (Mansfield Town)

 

 

Ze znakomitej strony w tym spotkaniu popisał się Rosa, który rządził i dzielił w środku pola. Jego fantastyczna gra została też zauważona w Anglii i dostał promocję do drużyny kolejki. Jednak jak sam powtarzał, nie miało to dla niego żadnego znaczenia, a najważniejsze było zbliżające się wielkimi krokami spotkanie Pucharu UEFA z Boavistą.

 

 

Bailey – Chimezie, Gabriel, Zotti, Knezevic – Rogerio, Bartolini, Mancuso, Rosa – Moreira, Choe

 

Dobra gra Rosy w poprzednim meczu teraz wyraźnie pozytywnie wpłynęła na jego postawę i teraz. W 5 minucie to on miał znakomitą szansę na strzelenie gola otwierającego wynik. Ten zaszczyt przypadł jednak Moreirze w 13 minucie, kiedy dobił on strzał Choe, obroniony przez bramkarza gospodarzy. Dwie minuty potem gospodarze odpowiedzieli efektownym półwolejem Mancino, z którym poradził sobie jednak Bailey. W 21 minucie kolejną szansę miał Moreira, ale tej wykorzystać nie potrafił. W 30 minucie fatalnego błędu Zottiego na szczęście nie wykorzystał Ribeiro i po przejęciu piłki uderzył w środek bramki. Sześć minut potem włoski obrońca próbował się zrehabilitować uderzając na bramkę rywala, ale Hampel obronił z trudem tę próbę. Później w krótkim odstępie czasu dwie dobre okazje zmarnował Rocha, a jeszcze przed przerwą kolejną znakomitą szansę miał Moreira lecz i tym razem nie potrafił pokonać bramkarza gospodarzy. Druga połowa rozpoczęła się od znakomitej szansy Choe, którego strzał potrafił jednak jakimś cudem wybronić Hampel. W 52 minucie również bliski strzelenia gola był Mancuso, na co gospodarze odpowiedzieli kolejną nieudaną próbą Rochy z 60 minuty. Sześć minut potem okazję do zdobycia gola miał nasz rezerwowy Machado lecz on też na razie jeszcze nie jest supersnajperem. Po chwili swoją drugą doskonałą szansę w tym spotkaniu miał Rosa, ale znów zabrakło mu centymetrów do szczęścia. W doliczonym czasie gry stworzyliśmy sobie jeszcze jedną okazję, której nie wykorzystał jednak Bartolini, ale nie miało to już żadnego znaczenia.

Puchar UEFA, Grupa E, 2/4, 04.11.2027

Estadio do Bessa XXI, 4035 widzów

[POR] Boavista – [ANG] Mansfield, 0:1 (MOREIRA ’13)

MoM: Haris Knezevic (Mansfield Town)

Odnośnik do komentarza

Do bardzo ciekawej roszady na stanowisku trenera doszło w moim byłem klubie, Luton Town. Mianowicie zwolnionego po serii słabszych wyników Ikera Casillasa, zastąpił… Jimmy Floyd Hasselbaink, z którym z resztą miałem przyjemność współpracować w Carlisle, kiedy był naszym najlepszym napastnikiem w League One. My zaś w kolejnym spotkaniu ligowym podejmowaliśmy Sunderland, który na początku rozgrywek radzi sobie nadspodziewanie dobrze. Najważniejsze zaś było to, że gościmy rywala zajmując fotel lidera Premiership!

 

 

Bailey – Chimezie, Gabriel, Zotti, Knezevic – Rogerio, Bartolini, Napoli, Rosa – Moreira, Choe

 

Bardzo dobrze zaczęliśmy to spotkanie, szybko strzelając bramkę, kiedy w 2 minucie Moreira wykorzystał efektowne odegranie piętką od Choe, którego zagranie wywołało jęk podniecenia na trybunach. Już minutę później Urugwajczyk miał kolejną doskonałą okazję, której jednak tym razem nie zdołał zamienić na gola. W 6 minucie Choe znów świetnie odgrywał, tym razem do Rosy, ale nasz pomocnik strzelił minimalnie obok bramki. Siedem minut potem popisał się ładną akcją Rogerio na prawym skrzydle, ale zabrakło w niej skutecznego wykończenia. Z kolei w 16 minucie dogodnej okazji nie wykorzystał Choe. Dopiero w 28 minucie goście stworzyli sobie pierwszą lepszą okazję, kiedy Michell dobrym podaniem uruchomił McBride’a, ale napastniki Sunderlandu nie sfinalizował akcji. W 35 minucie znów Gabriel świetnym podaniem uruchomił naszego piłkarza – tym razem był to Gabriel, który zapędził się pod bramkę przeciwnika. Cztery minuty potem zaś kolejną szansę zmarnował Rosa, który jednak ma wielką łatwość wypracowania sobie sytuacji strzeleckich. Przed przerwą jeszcze okazję miał Choe, ale jego strzał obronił Vallette. Drugą połowę rozpoczął w miejsce Bartoliniego McCourt i to on zaliczył świetną asystę, gdy w 49 minucie jego cross dotarł do Rogerio, a Brazylijczyk skończył akcję celnym strzałem. W 65 minucie goście pomogli nam w odniesieniu zwycięstwa, gdyż czerwoną kartkę obejrzał Rose, który brutalnie ściął Choe. Dwanaście minut potem znakomicie strzał rezerwowego Mancuso z rzutu wolnego obronił Valette i choć w końcowych minutach przewaga gości rosła, jedna nasza kontra wystarczyła by ostatecznie rozwiać wątpliwości, która drużyna tego dnia była lepsza.

 

Premiership, 12/38, 07.11.2027

Field Mill, 22343 widzów

[1] Mansfield – [6] Sunderland, 3:0 (MOREIRA ‘2, ROGERIO ’49, CHOE ‘90+1)

MoM: Rogerio Gomes (Mansfield Town)

 

 

Niespełna dzień po rozegraniu tego meczu dostałem fantastyczną wiadomość – Muller wyleczył uraz wcześniej niż sądziliśmy i już jest gotowy, by wrócić do drużyny. Teraz jednak był czas na mecze reprezentacji, w których z dobrej strony pokazał się Moreira, strzelając kolejnego gola dla Urugwaju. Zaraz po powrocie do klubu piłkarze musieli się szybko przygotować na trzeci mecz grupowy Pucharu UEFA z Gencelbirligi, który mógł nam zapewnić awans do kolejnej fazy. W tym spotkaniu zagrać jednak nie mogli Moreira i Rosa, którzy nie zdążyli wrócić do klubu na czas.

 

 

Bailey – Chimezie, Gabriel, Zotti, Knezevic – Rogerio, Bartolini, Napoli, Dlamini – Lorini, Choe

 

Początek spotkania nie zapowiadał emocji, jakie miały potem mieć miejsce, ale w 10 minucie Rogerio już pokazał, że to będzie ciekawy mecz, kiedy strzelił gola z bezpańskiej piłki. Minutę potem bliski podwyższenia prowadzenia był z kolei Dlamini, ale fatalnie spudłował. W 18 minucie sytuacji sam na sam nie wykorzystał Choe, irytując tym samym kibiców i mnie przy okazji też. Po chwili ta niewykorzystana sytuacja się zemściła, kiedy Unal doprowadził do remisu, po dośrodkowaniu Mehmeta. Na szczęście Rogerio rozgrywał znakomitą partię i w 25 minucie jako sam poszkodowany po faulu w polu karnym wykorzystał jedenastkę. W 30 minucie bardzo ostre dośrodkowanie Gabriela, które zamieniło się w strzał, obronił Taner. Przed przerwą raz jeszcze musiał interweniować Taner po strzale Loriniego. W drugiej połowie zaatakowaliśmy równie mocno, kiedy w 47 minucie strzał rezerwowego Machado obronił Taner. W 52 minucie świetne podanie Turkcu otworzyło Mehmetowi drogę do bramki i tej okazji on nie zmarnował. Znów zatem trzeba było walczyć o zwycięskiego gola. Natychmiast dobrą sytuację wypracował sobie Lorini, jednak Taner obronił jego strzał. W 72 minucie to, co zaskakujące, okazję do gola zwycięskiego stworzyli sobie goście, ale Bailey wreszcie obronił coś co powinien obronić. W końcówce jeszcze jedną szansę mieli gracze Mansfield, a konkretnie Gabriel, ale okazji tej nie wykorzystał. Na szczęście nasz etatowy dżoker w talii w osobie Loriniego znów zapewnił nam ważne zwycięstwo, gdy w doliczonym czasie gry strzelił zwycięskiego gola!

Puchar UEFA, Grupa E, 3/4, 25.11.2027

Field Mill, 11478 widzów

[ANG] Mansfield – [TUR] Gencelbirligi, 3:2 (ROGERIO ’10, Unal ’22, ROGERIO (k) ’25, Mehmet ’52, LORINI ‘90+2)

MoM: Rogerio Gomes (Mansfield Town)

Odnośnik do komentarza

Ta część miała się pojawić wczoraj wczesnym wieczorem (późnym popołudniem), ale szał przygotowań do półmetka zniweczył te plany. Żeby jednak zachować ciągłość i móc dziś pod wieczór zamieścić kolejną część, nadrabiam zaległości :)

 

 

 

W bardzo dobrych nastrojach przystępowaliśmy do ligowej potyczki z Mansfield, ponieważ ostatnie zwycięstwo dało nam awans, jako jedynej drużynie po trzech seriach spotkań, do kolejnej fazy Pucharu UEFA. Dlatego nie zamierzałem zmieniać składu, który dał mi tle radości w minionym meczu. Gramy teraz naprawdę nieźle (mam nadzieję, że nie zapeszę).

 

 

Bailey – Chimezie, Gabriel, Zotti, Knezevic – Rogerio, Bartolini, Napoli, Dlamini – Lorini, Choe

 

Od początku mecz był bardzo interesujący. W 3 minucie świetnej pierwszej szansy nie wykorzystał Korhonen, a niespełna kwadrans potem znakomitą interwencją popisał się Collins po uderzeniu Dlaminiego z dystansu. W 23 minucie dokładne prostopadłe podanie Napoliego trafiło do Loriniego, który uwolnił się spod opieki obrońcy i w sytuacji sam na sam nie dał szans bramkarzowi gości. Cztery minuty potem z kolei dobrą okazję miał sam Napoli na wpisanie się na listę strzelców, ale nieznacznie spudłował. W 30 minucie z rzutu wolnego próbował bramkarza gości zaskoczyć Bartolini, ale Collins znakomicie interweniował. Po chwili zaś to Straub po raz pierwszy w tym spotkaniu przetestował umiejętności Baileya. Jednak w 34 minucie to Choe, po podaniu Gabriela, strzelił kolejnego gola, a niespełna trzy minuty potem świetna centra Rogerio z prawej strony dała Loriniemu znakomitą szansę, a ten ją poprawnie wykorzystał. Niestety goście jeszcze przed przerwą zdołali strzelić gola kontaktowego, kiedy Baileya pokonał Pannach. W drugiej połowie zrobiło się nerwowo, kiedy w 52 minucie Korhonen strzelił drugiego gola dla Mansfield i zwycięstwo zaczynało nam powoli wymykać z rąk. Zwłaszcza, że goście mieli kolejne szanse, ale tylko szalona nieskuteczność Pannacha i Korhonena sprawiała, że nie mogli oni strzelić gola wyrównującego. Tylko od czasu do czasu Bailey miał nieco więcej pracy przy obronie ich strzałów. W samej końcówce na nowo odzyskaliśmy przewagę w prowadzeniu gry, ale dwie szanse, jakie sobie stworzyliśmy w sytuacjach Loriniego i Mancuso nie zakończyły się bramkami. Najważniejsze jednak, że udało się zachować zwycięstwo.

 

Premiership, 13/38, 28.11.2027

Field Mill, 21432 widzów

[1] Mansfield – [19] Millwall, 3:2 (LORINI ’23, CHOE ’34, LORINI ’37, Pannach ’40, Korhonen ‘52)

MoM: Roberto Lorini (Mansfield Town)

 

 

Początek grudnia oznaczał wiadomości dobre i złe. Złą było kolejne przypomnienie, że Watts najwyraźniej nie zamierza kontynuować kariery w Mansfield i wypina się na propozycje nowego kontraktu. Wiadomością dobrą było jednak przybycie do klubu szwedzkiego skrzydłowego, Fredrika Nilssona (SWE, 22, 5A / 0G), zaklepanego już na starcie rozgrywek, ale musieliśmy czekać, aż wypełni swój kontrakt z macierzystym IFK Goteborg. W lidze zaś naszym kolejnym rywalem jest drużyna West Hamu, zajmującego miejsce w środku stawki.

 

 

Bailey – Chimezie, Gabriel, Zotti, Knezevic – Rogerio, Bartolini, Napoli, Dlamini – Lorini, Choe

 

Pierwszą groźną akcję stworzyli sobie piłkarze gospodarzy, kiedy w 2 minucie Reale był bardzo bliski pokonania naszego bramkarza po strzale z ostrego kąta, ale zabrakło mu centymetrów. W 12 minucie West Ham jakoś się wybronił po strzale Choe, a sześć minut potem kolejna próba Koreańczyka była już dużo gorszej jakości. W 20 minucie swoją szansę zmarnował też Bartolini, uderzając bardzo niecelnie. W 38 minucie gospodarze wreszcie zdołali strzelić bramkę, której autorem został Peters. Po zmianie stron za wszelką cenę próbowaliśmy doprowadzić do remisu, jak choćby w 57 minucie, kiedy rezerwowy Cioni był naprawdę o włos od pokonania argentyńskiego bramkarza gospodarzy. W 69 minucie Reale zdołał strzelić swojego gola w tym meczu i zrobiło się naprawdę poważnie. Co prawda dwie minuty później Lorini strzelił gola kontaktowego, ale cały czas przegrywaliśmy. Minutę potem doskonałą szansę na doprowadzenie do remisu zaprzepaścił McCourt, strzelając wprost w bramkarza w sytuacji sam na sam. W 79 minucie dobrą okazję miał również Knezevic, ale i on nie strzelił. W doliczonym czasie gry gospodarze zaś mogli strzelić trzeciego gola, ale i im w końcówce szczęście się nie uśmiechnęło, chociaż patrząc przez pryzmat całego spotkania – mają się z czego cieszyć.

Premiership, 14/38, 04.12.2027

Upton Park, 34350 widzów

[12] West Ham – [1] Mansfield, 2:1 (Peters ’38, Reale ’69, LORINI ’71)

MoM: Gareth Brown (West Ham)

Odnośnik do komentarza

Niespodziewana porażka z West Hamem na szczęście nie spowodowała wielkich zmian w ligowej tabeli, ponieważ nasi najważniejsi rywale również szczęśliwie dla nas pogubili punkty. W międzyczasie odbyło się też losowanie 3 rundy Pucharu Anglii, od której zaczynamy naszą przygodę z tym trofeum. Los przydzielił nam grające w League Two Swansea, dlatego o awans do kolejnej rundy nie powinno być trudno. Ja zaś przygotowałem drużynę na starcie z Manchesterem City w IV rundzie Pucharu Ligi.

 

 

Thompson – Chimezie, Picchi, Diouf, Zotti – Medeckis, McCourt, Machado, Dlamini – Lorini, Cioni

 

Chcieliśmy narzucić rywalowi od samego początku nasz styl gry i nawet po części to się udawało. W 4 minucie już swoją pierwszą szanse miał Lorini, ale tej jeszcze nie potrafił zamienić na gola. Dziesięć minut potem w dobrej sytuacji znalazł się Dlamini, ale ten z kolei fatalnie przestrzelił. W 34 minucie pierwszą okazję mieli goście, kiedy piłka trafiła do Lambertiego, ale strzał Włocha w ostatnim momencie zablokował jego rodak, Picchi. Po chwili w świetnej sytuacji znalazł się Constantino, który uderzał z półwoleja, ale zabrało mu sporo do zmieszczenia się w świetle bramki. Jeszcze przed przerwą raz zaatakowali nasi rywale, gdy strzelał Walsh, ale Thompson nawet nie musiał interweniować, bo próba ta była bardzo nieudana. Po zmianie stron zaatakowaliśmy na nowo i w 54 minucie znów świetną okazję miał Dlamini i znów jej nie wykorzystał, beznadziejnie pudłując. Siedem minut potem padł wreszcie gol dla Mansfield, a strzelił go powracający do moich łask Cioni. Niestety goście natychmiast wyrównali za sprawą Elgara i mecz zaczynał się od początku. Po chwili piłkę bezpańską przejął Dlamini, ale miast podawać, sam próbował skończyć akcję, co dało taki sam efekt, jak przy jego poprzednich próbach. W 71 minucie Prevoist znakomicie obronił strzał z dystansu Cioniego. Gdy już wydawało się, że mecz zakończy się remisem, w doliczonym czasie gry słynący z umiejętności strzelania niezwykle ważnych bramek Lorini znów to potwierdził, zdobywając zwycięskiego gola.

Carling Cup, IV runda, 08.12.2027

Field Mill, 19907 widzów

[P] Mansfield – [P] Man City, 2:1 (CIONI ’61, Elgar ’64, LORINI ‘90+2)

MoM: Roberto Machado (Mansfield Town)

 

 

Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie w tamtym spotkaniu Machado, który za swoją świetną grę dostał nagrodę dla najlepszego piłkarza na boisku. W kolejnej rundzie tegoż pucharu zmierzymy się z West Hamem, co było wiadome, gdyż Młoty czekały na swojego rywala, którym miał być zwycięzca tego spotkania – losowanie odbyło się wcześniej. Będzie to dla nas znakomita okazja na wzięcie rewanżu za porażkę ligową. Tymczasem naszym kolejnym ligowym przeciwnikiem jest drużyna Derby. W meczu tym powraca do składu Muller!

 

 

Bailey – Chimezie, Gabriel, Muller, Knezevic – Ferreira, Bartolini, Mancuso, Rosa – Moreira, Choe

 

Goście niespodziewanie stworzyli sobie przewagę na początku spotkania. W 5 minucie pierwszy raz uderzał Stam, ale ta próba była jeszcze niecelna. Poprawił się on siedem minut potem, kiedy jego mocny strzał zaskoczył zupełnie źle ustawionego Baileya i goście objęli prowadzenie. Zamiast ruszyć do odrabiania strat, moi podopieczni dziwnie ospale ruszali się po boisku, co zaowocowało kolejną szansą dla graczy Derby, kiedy w 25 minucie Davies rozegrał piłkę z Vegą, ale Hiszpan nie potrafił zakończyć akcji celnym strzałem. Cztery minuty potem odpowiedzieliśmy pierwszym niecelnym strzałem Moreiry, a dwie minuty później uderzenie Urugwajczyka znakomicie obronił bramkarz gości, Steele. Po zmianie stron nasza przewaga wcale nie była taka znaczna, a lepsze sytuacje stwarzali sobie rywale, jak choćby w 48 minucie, gdy strzelał Musella. Odpowiedzieliśmy pięć minut potem uderzeniem Loriniego, który jednak nieznacznie, ale się pomylił. W 69 minucie Bailey zrehabilitował się za błąd z początku spotkania i świetnie obronił niesygnalizowany strzał Lawala. Dziesięć minut potem dobrej okazji do wyrównania nie wykorzystał Rosa, a sześć minut później również i Lorini. Tym samym goście mogli się cieszyć z wygranej.

 

Premiership, 15/38, 12.12.2027

Field Mill, 22322 widzów

[1] Mansfield – [8] Derby, 0:1 (Stam ’12)

MoM: Uche Lawal (Derby County)

Odnośnik do komentarza

Ta porażka zepchnęła nas na trzecie miejsce w tabeli, gdyż ustąpić musieliśmy dwóm londyńskim drużynom – Arsenalowi i Tottenhamowi, które wygrały swoje ostatnie spotkania. Nie to jednak teraz było najważniejsze. Utrzymujemy kontakt z najgroźniejszymi rywalami w walce o mistrzostwo, ale musimy też pamiętać, na ilu frontach rywalizujemy. Teraz właśnie mieliśmy zakończyć rywalizację w fazie grupowej pucharu UEFA na Marakanie w Belgradzie.

 

 

Bailey – Chimezie, Gabriel, Muller, Knezevic – Ferreira, Bartolini, Mancuso, Rosa – Moreira, Choe

 

Już od samego początku przycisnęliśmy rywala i szybko bramkę mógł strzelić Mancuso. W 3 minucie uderzenie Ferreiry dobijał Choe i uczynił to skutecznie. Minutę potem sam Ferreira był bardzo bliski zdobycia gola, ale minimalnie chybił. W 6 minucie swoją kolejną szansę miał bardzo aktywny tego popołudnia Mancuso. W 19 minucie bardzo dobry strzał Choe jakimś cudem zdołał wybronić Alexic. Wreszcie w 37 minucie padła druga bramka, która wisiała w powietrzu od dawna, a jej strzelcem został Moreira. Jeszcze przed przerwą drugi raz na listę strzelców wpisał się Choe. Pozazdrościł mu Moreira, który też w doliczonym czasie gry pierwszej połowy miał znakomitą szansę na zdobycie bramki. W drugiej połowie przeprowadziliśmy bardzo zaawansowany szturm na bramkę Alexica, ale bramkarz gospodarzy bronił nagle jak w transie, broniąc wszystkie próby Moreiry, Choe czy Bartoliniego. W 55 minucie wprowadzony przed chwilą Lorini również nie mógł znaleźć sposobu na Alexica, a po chwili kontuzji doznał Zotti i musieliśmy kończyć mecz w dziesięciu, bo wcześniej wykorzystałem limit zmian. Do obrony wtedy przesunąłem Rosę, a Moreirę w miejsce jego rodaka do środka pola. W 78 minucie gospodarze zaczęli atakować. Strzał Cvetkovica sprawił naprawdę sporo trudności Baileyowi, ale po chwili zdołali oni strzelić gola kontaktowego, gdy na listę strzelców wpisał się Stevanovic. Nasza odpowiedź w wykonaniu Loriniego również nie zaskoczyła Alexica. Na szczęście poprawka Loriniego była już skuteczna, ale gospodarze zareagowali natychmiast strzelając drugiego gola, którego zapisał sobie Petkovic. Mimo dwubramkowej przewagi w końcówce nie zabrakło niepotrzebnych nerwów, ale koniec końców odnieśliśmy zwycięstwo.

 

Puchar UEFA, Grupa E, 4/4, 16.12.2027

Marakana, 10873 widzów

[sRB] Crvena Zvezda – [ANG] Mansfield Town, 2:4 (CHOE ‘3, MOREIRA ’36, CHOE ’44, Stevanovic ’81, LORINI ’86, Petkovic ‘88)

MoM: Jinoh Choe (Mansfield Town)

 

 

Poznaliśmy od razu naszych rywali na kolejnych szczeblach pucharu. Jeśli w 1/16 finału pokonamy tureckie Galatasaray, to zmierzymy się w kolejnej rundzie ze zwycięzcą pary Slavia Sofia – Saint Ettienne. Szanse na awans do ćwierćfinału są zatem całkiem spore, ale do Pucharu UEFA powrócimy dopiero za dwa miesiące. W międzyczasie sfinalizowaliśmy też transfer Asamoaha, który za 5 mln euro przeniesie się do Tottenhamu. U nas nie miał szans na grę, a za pół roku i tak kończy mu się kontrakt i lada chwila mógłby odejść na prawie Bosmana. Tymczasem naszym następnym ligowym rywalem jest Nottingham Forrest.

 

 

Bailey – Chimezie, Gabriel, Muller, Diouf – Ferreira, Bartolini, Mancuso, Rosa – Moreira, Choe

 

Niestety nasza gra w lidze nadal pozostawiała wiele do życzenia. Znów zaczęliśmy słabo to spotkanie. W 4 minucie już Murray był bliski strzelenia gola, a pięć minut potem gol padł, a jego autorem został Williams. Byliśmy tego popołudnia zupełnie bez formy i kolejno upływające minuty obnażały wszystkie nasze braki. W 25 minucie interwencja Baileya uratowała nas przed stratą kolejnego gola, a pięć minut potem kolejną sytuację miał Williams, ale tej nie wykorzystał. W 35 minucie znów ratował nas Bailey, tym razem po strzale Ryana. Minutę potem wreszcie odpowiedzieliśmy akcją ofensywną, ale co z tego skoro strzał Bartoliniego był bardzo nieudany. Drugą połowę zaczęliśmy nieco lepiej i efekty przyszły szybko – w 51 minucie Mancuso doprowadził do remisu, perfekcyjnie bijąc rzut wolny. Mogliśmy szybko wyjść na prowadzenie lecz kolejnej dobrej szansy nie wykorzystał Bartolini. W 62 minucie goście przeprowadzili pierwszą groźniejszą akcję w drugiej połowie, ale od razu zakończyła się ona golem dla Nottingham. Znów strzelcem gola został Williams, ale ta akcja ofensywna zupełnie obnażyła naszą ogromną słabość w defensywie. W 76 i 79 minucie Williams miał kolejne okazje na strzelanie następnych bramek. Graliśmy znów beznadziejnie i tylko nieskuteczności najlepszego i tak napastnika drużyny rywala, przegrywaliśmy tak nieznacznie. Ale przegrana to i tak przegrana.

 

Premiership, 16/38, 19.12.2027

Field Mill, 22312 widzów

[3] Mansfield – [12] Nottm Forrest, 1:2 (Williams ‘9, MANCUSO ’51, Williams ‘62)

MoM: Barry Williams (Nottingham Forrest)

Odnośnik do komentarza

Znów mieliśmy małą przerwę do meczów ligowych, kiedy mieliśmy podjąć na Upton Park West Ham w V rundzie Pucharu Ligi. Właściwie to już nazwać ten etap trzeba ćwierćfinałem. Podobnie, jak w poprzednich spotkaniach pucharowych (czy to Carling, czy FA) drużynę mieli stanowić gracze drugiego garnituru. Ale może ten drugi okaże się lepszy od pierwszego?

 

 

Thompson – Chimezie, Picchi, Diouf, Zotti – Medeckis, McCourt, Rosa, Dlamini – Lorini, Cioni

 

Teraz udało nam się dobrze wejść w mecz i szybko objęliśmy prowadzenie, gdy w 6 minucie celnym strzałem popisał się Lorini. Trzy minuty potem Młoty odpowiedziały niecelnym strzałem Petersa. Potem przez blisko kwadrans nie działo się nic ciekawego, aż nadeszła 25 minuta, w której akcję McCourta na lewym skrzydle celnym uderzeniem zakończył Cioni. Nasza włoska para napastników gra ostatnio naprawdę fajnie i może dostanie więcej szans pokazania się w meczach ligowych. Niestety w 34 minucie gospodarze zdołali strzelić gola kontaktowego, gdy na listę strzelców wpisał się Biagini, co oznaczało, że mecz wcale jeszcze nie jest wygrany i trzeba zachować maksymalną czujność. W drugiej połowie zaraz na początku bliski doprowadzenia do remisu był Jose, a w 49 minucie w ostatniej chwili Dlamini agresywnym wślizgiem zatrzymał Realea. W 63 minucie znakomicie strzał Browna obronił Thompson, który coraz pewniej czuje się miedzy słupkami naszej bramki. Dziewięć minut potem niecelnie uderzał Schneior, ale przewaga gospodarzy rosła wyraźnie. W doliczonym czasie gry znów przejęliśmy inicjatywę, ale kanonada na bramkę gospodarzy nie zakończyła się zdobyciem bramki, co nie przeszkodziło nam w odniesieniu zwycięstwa.

 

Carling Cup, ćwierćfinał, 22.12.2027

Upton Park, 34288 widzów

[P] West Ham – [P] Mansfield, 1:2 (LORINI ‘6, CIONI ’25, Biagini ’34)

MoM: Mamadou Diouf (Mansfield Town)

 

 

W półfinale zmierzymy się z drużyną Portsmouth, a drugą parę stanowi Chelsea i Luton. Za awans do tej fazy otrzymaliśmy też skromne wynagrodzenie, o którym nawet nie warto więcej pisać. Najważniejsze teraz było jednak najbliższe ligowe spotkanie, gdzie jechaliśmy do Londynu na The Emirates. To spotkanie jest zapowiadane jako hit najbliższej serii spotkań.

 

 

Bailey – Chimezie, Gabriel, Muller, Diouf – Ferreira, Bartolini, Dlamini, Rosa – Moreira, Choe

 

Nawet nieźle rozpoczęliśmy to spotkanie, bo w 5 minucie mieliśmy okazję by wyjść na prowadzenie, gdy z rzutu wolnego uderzał Bartolini, ale Hardy znakomicie ten strzał obronił. Trzy minuty potem obronił on też ni to strzał ni dośrodkowanie z prawego skrzydła w wykonaniu Ferreiry. Ponownie zaatakowaliśmy w 11 minucie, ale strzał Moreiry wyblokował Rocchini i Hardy nie miał już kłopotów z udaną interwencją. Potem jednak było już tylko gorzej. W 18 minucie Pina uciekł obrońcom z piłką i nie dał szans bramkarzowi, strzelając gola dla Kanonierów. Osiem minut potem ponownie wpisał się on na listę strzelców, wykorzystując kapitalne podanie prostopadłe od Aguilara. W 33 minucie dobrą okazję do zdobycia gola kontaktowego zmarnował Choe, strzelając w sytuacji sam na sam wprost w bramkarza. Co gorsza, w 47 minucie (już po przerwie) kontuzji doznał Bailey i na boisko musiał wejść nieograny w tym sezonie za bardzo Asamoah. Pierwszy strzał Piny obronił jednak całkiem nieźle. W 59 minucie znów Ghańczyk świetnie interweniował po kolejnym uderzeniu Piny. Jedenaście minut potem nasz bramkarz wygrał kolejny bezpośredni pojedynek z portugalskim napastnikiem gospodarzy. Ale pięć minut potem Portugalczyk i tak zdołał skompletować hattricka, wykorzystując eleganckie podanie z głębi pola w wykonaniu Sannino. Potem miał jeszcze jedną szansę, ale i tej nie wykorzystał. W końcówce również gospodarze musieli zmienić bramkarza, ale do postawy Guerrero nie można było mieć zastrzeżeń, bo co mógł obronić (strzały Bartoliniego i Dlaminiego) to obronił.

 

Premiership, 17/38, 26.12.2027

Emirates Stadium, 59963 widzów

[4] Arsenal – [5] Mansfield, 3:0 (Pina ’18, Pina ’25, Pina ’75)

MoM: Pedro Pina (Arsenal Londyn)

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...